R O C Z N I K I F I L O Z O F I C Z N E T o m X V I I , z e s z y t 2 — 1969
K A R D . K AR O L W OJTYŁA
PROBLEM DOŚWIADCZENIA W ETYCE
1. ETYK A W SY T U A C JI ROZSZCZEPIENIA
Nie ma w śród współczesnych ludzi nauki, zajm ujących się dziedziną m oralności, zgody na tem at etyki. T rudno szukać w śród nich jednolitej odpowiedzi na pytanie: co to jest etyka? W ielu naw et całkowicie odrzuca możliwość jej istnienia, odpow iadając przecząco n a najbardziej podsta
wowe pytan ie: czy etyka oma ra cję b y tu jako nauka, czy może jako nauka w ogóle istnieć? 1. Ten sta n um ysłów nie odpycha jednak bynajm niej ludzi nau k i od dziedziny m oralności i nie przekreśla potrzeby zajm ow a
nia się nią w sposób naiukowy. Spraw a ta wiąże się zresztą z problem em naukow ości filozofii, z k tó rą etyka — jak zresztą ty le innych gałęzi n auki — od początku była zrośnięta. Tłum aczy się to rów nież k ry ty cz
nym stosunkiem do ludzkiego poznania, k tó ry rozw inął się właśnie w obrębie filozofii — na przestrzeni kilku ostatnich stuleci. Te 2 proce
sy: rozpad pierw otnego całokształtu n au k i o charakterze filozoficznym na wielość nauk szczegółowych, które rządzą się w łasnym i kryteriam i naukow ości, oraz k ry ty cz n y stosunek do samego ludzkiego poznania, w yznaczyły stopniowo rów nież tę sytuację, w jakiej znalazła się etyka.
W ty m znaczeniu jest to sytuacja „krytyczna’’. Trudno bowiem inaczej ją scharakteryzow ać, jeżeli ludzie n au k i zajm ujący się dziedziną m oral
ności staw iają sobie tak podstaw ow e pytanie: co to właściwie jest „ety
k a” i — w ięcej jeszcze — czy w ogóle m a ona rację b y tu jako nauka?
Czy może ona jeszcze istnieć jako nau k a przy dzisiejszym stanie pogłę
bionego kryty cy zm u w teorii nauki.
K rytyczny pogląd na tem at źródeł i k ry terió w wartościowej wiedzy wyzwolił w śród m yślicieli 2 orientacje, k tó re sam e w sobie nie są sprzecz
ne, choć poniekąd rozbieżne, a w w arunkach wyłącznego ich stopniow a
1 J est to n iem al p a n u ją cy p ogląd w śród w sp ółczesn ych em p iry stó w lo g ik a l- nych.
nia s ta ją się sporlne i przeciw staw ne. 'S ą to jak gdyby 2 sk ra jn e ten d en cje w teorii nauki, k u k tó ry m graw ituje now ożytne i współczesne m yśle
nie filozoficzne. Biegun pierw szy to em piryzm , ci zaś, któ rzy k u niem u graw itują, byw ają nazyw ani nie tylko em pirykam i, ale — dla szczegól
nych powodów, o k tó ry ch jeszcze będzie m owa — rów nież „em pirysta- m i”. Ze względu n a ty ch ostatnich nie w ystarczy powiedzieć, że podstaw wartościowej wiedzy szukam y w doświadczeniu, aile trzeba jeszcze bli
żej określić, o jakie tu dóświadczenie chodzi. Ja k w idać, sam o poję
cie doświadczenie nie je st ściśle jednoznaczne i w zw iązku z ty m nie jest też jednolita ta orientacja w nauce, k tó rą określam y nazw ą em ipryzmu.
Ja k się później jeszcze okaże, w łaśnie owa niejednolitość stw arza możli
wości w ypracow ania pew nej spójnej i integralnej koncepcji doświadcze
nia, operatyw nej rów nież na terenie etyki, co przy radykalnym n asta
w ieniu „em pirystycznym ” w ydaje się niemożliwe.
Biegun drugi, wedile którego o rien tu je się współczesne m yślenie filo
zoficzne, m ożna określić 'jako racjonalizm , a bard ziej radyk aln ie — jako aprioryzm . Poniew aż term in „racjonalizm ” jest w ieloznaczny, w ypada tu ta j zaznaczyć, że chodzi o ta k ą orientację, k tó ra w dążeniu do pew ności naukow ej szuka p u n k tu w yjścia w bezpośredniej rozstrzygalności sądów pierw szych. Z tak im postaw ieniem spraw y nie kłóci się zasadniczo trzeźw y em piryzm , którego przeciw nikiem oraz. „śm iertelnym w rogiem ” nie jest racjonalizm w ogóle, ale tylko i wyłącznie racjonalistycz
n y aprioryzm . A prioryzm bowiem stoi n a stanow isku, że owe sądy p ierw sze bezpośrednie i w prost oczywiste m ają swe źródło w yłącznie w rozu
mie, a nie w doświadczeniu. Em piryzm natom iast za podstawę, tj. źródło i k ry teriu m obiektywności poznania, uznaje w łaśnie doświadczenie.
Tak więc zarysow uje się n a szerokim tle współczesnego m yślenia fi
lozoficznego radykalne przeciw ieństw o pom iędzy em piryzm em i aprio- ryzmem . J e st to pęknięcie nie 4° scalenia, w k tó ry m nie może się ostać spoistość i jedność filozofii. Owo pęknięcie pogłębia się jeszcze bardziej, gdy orientacja em piryczna przechodzi w „em pirystyczną”, w obrębie której doświadczenie zawęża się do „czysto zmysłowego” . Wówczas pęk
nięcie n a tu ry epistemologicznej zdaje się także w skazywać na jakąś za
sadniczą „niezborność” człowieka w dziedzinie poznania, z czego chyba ostatecznie się wywodzi skłonność do sceptycyzm u czy agnostycyzm u.
Jakiż bowiem może być sens m ów ienia o jedności ludzkiego poznania, jeżeli tak rozbite są źródła, z których je czerpiemy?
Na ty m obszerniejszym tle, k tó re uw ydatnia sytuację pewnego roz
szczepienia w filozofii, łatw iej także zrozumieć to rozszczepienie, jakie
dokonało się w etyce. Sform ułow ane na początku pytania, k tóre dotyczą
zarówno jej isto ty (co to właściwie je st etyka?), ja k też możliwości u p ra
w iania w sposób obiektyw nie zasadny, w yłaniają się z tej w łaśnie sy
tuacji, w jakiej współcześnie etyka się znalazła. Na tle rozbieżności po- m iędzy em piryzm em oraz aprioryzm em , z których każdy w ykazuje dale
ko idące tendencje „do własnego bieguna”, sytuacja etyki stała się bodaj bardziej jeszcze skom plikow ana niż sytuacja innych dyscyplin filozo
ficznych. Jej pierw otna jedność w obrębie sam ej filozofii, jak też jed
ność w zakresie w łasnej problem atyki, doznała głębokiego pęknięcia.
Ludziom, którzy zdają sobie z tego spraw ę, trudno ustalić, czym na
praw dę jest etyka, w której orientacji należy szukać jej właściwego m iejsca. Czy m iejsce to znajduje się raczej w obrębie tzw. nauki o mo
ralności, k tó ra stara się odpowiedzieć wymogom nauki em piryczno-in- dukcyjnej, czy też raczej w dziedzinie nauki ściśle dedukcyjnej, m ającej za przedm iot rozstrzyganie o w artości poznawczej norm m oralnych, a na
stępnie ich porządkow anie poprzez uściślanie logicznych zależności po- m iędzy nimi. Ta druga odpowiada tendencjom racjonalizm u, a naw et aprioryzm u.
O bcujem y tu ta j ze spuścizną już nie tylko filozofii krytycznej, ale także pozytywizm u, k tó ry z tej filozofii w yłonił się stopniowo w ubieg
łym stuleciu. Pozytyw izm zwrócił uwagę na zjaw iska m oralności (czy też na zjaw iska m oralne) i zalecił ich badanie m etodą opisową. Opis ten przybrał dw ojaką postać, mianowicie psychologii m oralności oraz socjo
logii m oralności. Uznano bowiem m oralność — z łatw o zresztą zrozum ia
łych powodów — za p rzejaw życia psychicznego jednostki oraz za prze
jaw życia społecznego.
W tym założeniu jedyne pytanie, jakie postaw iła sobie pozytyw istycz
na nauka o moralności, brzmi: co uchodzi za dobre lub złe m oralnie u danej jednostki, w danym społeczeństwie lub w danym okresie dziejów tego społeczeństwa? Nigdy nie wychodzi ona — ani też nie może w yjść
— poza ten ty p pytań. Nie może też i program ow o w strzym uje się od staw iania py tan ia właściwego dla etyki: co jest dobre, a co złe i dlacze
go? N auka o m oralności — czy to jako psychologia, czy też jako socjolo
gia — je st nau k ą o norm ach, ale nie jest i nie może być nauką norm a
tyw ną. Na tym polega jej zasadnicza inność w stosunku do etyki. S ta jem y tu ta j wobec głównej konsekw encji k ry ty k i ludzkiego poznania w nauce. Pozytyw iści są przekonani, że nauka nie może udzielić odpo
wiedzi na pytanie: co jest m oralnie dobre, a co złe i dlaczego? Wobec tego norm ą zajm ują się wyłącznie jako faktem — bądź psychologicznym, bądź socjologicznym — nie in teresu je się natom iast spraw ą ostatecznego uzasadniania norm . Stanow isko takie rz u tu je na właściw y sens całej tzw.
logiki norm . W yraża się w niej tendencja do unaukow ienia nauki m oral
ności, rozum ianej jako zbiór norm w zajem nie sobie podporządkowanych,
na drodze dedukcji. Jednakże dedukcja ta sama z siebie nie rozw iązuje
podstawowego p y tan ia etyki: pytania o norm atyw ności sam ych norm ,
o ich etyczną zasadność. Logika norm może najzupełniej pozostawać w granicach samej nauki o moralności. Wówczas stanow i ona dyscyplinę w stosunku d,o tam tej pomocniczą, porządkując norm y de facto istnie
jące w danej moralności.
W taki to sposób owa sytuacja rozszczepienia, w jakiej znalazła się etyka w w yniku narastających tendencji em piryzm u oraz aprioryzm u, zaw iera w sobie coś więcej jeszcze, a m ianowicie odsunięcie od podsta
wowych i am bitnych zadań, jakie etyka staw iała sobie od początku i któ re jej stawiano, owszem, które nadal byw ają jej staw iane w przekonaniu, że ona może i pow inna je wypełniać. Owszem, odpowiedź na pytanie o dobro i zło m oralne, w porządku nie tylko opisowym, ale właśnie nor
m atyw nym , jest jedną z głównych potrzeb człowieka. Zgodnie z jego rozum ną n a tu rą nauka w inna dopomagać w zaspokajaniu tych potrzeb.
Tymczasem etyka w obecnej swej sytuacji, w sytuacji rozszczepienia, jak b y odsuwała od siebie taką możliwość. Ani bowiem na pozycji nauki o moralności, ani też na pozycji sam ej apriorystycznej „logiki norm ” nie widać możliwości odpowiedzi na podstawowe pytanie: co jest m oralnie dobre, a co złe i dlaczego? E tyka jakby sam a w ycofyw ała się na m ar
gines swoich odwiecznych — w ielkich — zadań.
2. E T Y K A W PO SZ U K IW A N IU SW EGO DO ŚW IADCZALNEGO P U N K T U W Y JŚCIA
Psychologia oraz socjologia m oralności jako w yrosłe z założeń pozy
tyw izm u odm iany nauki o m oralności spełniają jednak dla dalszego roz
w oju etyki bardzo w ażną rolę, uw ydatniają bowiem olbrzym ią doniosłość faktu, jakim jest moralność. Również i dedukcyjna nauka moralności zm ierzająca do ścisłego porządkow ania norm, zaczynając od ustale
nia ich logicznej wartości, posiada duże znaczenie dla rozw oju etyki.
P ostaram y się wrócić do tego jeszcze we w łaściw ym m iejscu. Na razie rozpatrzym y problem doświadczalnego p u n k tu wyjścia, naw iązując do obu wspom nianych gałęzi nauki o moralności.
Zarówno psychologia, jak i socjologia m oralności naw iązują do ogółu faktów, k tóre składają się na całokształt zjaw iska m oralności. Samo po
jęcie zjaw iska m oralności m usi stanowić poważny problem . Chodzi o to, w jakim sensie m oralność jest zjaw iskiem, czy można tu taj mówić o pod
padaniu pod zmysły, co dla pojęcia zjaw iska w ydaje się istotne. Jednakże nie na ten problem zw racam y w tej chw ili główną uwagę. Idzie o to, że każda z w ym ienionych nauk tylko „p er accidens” w ydaje się zajmować moralnością — tylko mianowicie poprzez tę specyfikę faktów , jaka jej odpowiadą.
I tak psychologia m oralności zasadniczo „quoad substantiam ” jest
psychplogią, zajm uje się więc faktam i doświadczalnym i w edług ich spe
cyfiki psychologicznej, w jej punkcie w yjścia leży doświadczenie życia psychicznego człowieka. M oralnością może się zajm ować psychologia tylko jako pew ną postacią życia psychicznego. Nie sposób zaprzeczyć, że to w jakiejś m ierze jest słuszne, jednakże zaw iera w sobie również pew ne niebezpieczeństwo przejścia ,,in aliud genus” . Moralność bowiem posiada swą w łasną specyfikę, k tóra w y rasta w człowieku na podłożu życia duchowego osoby ludzkiej. Je st ona jakim ś „m om entem ” nie- sprow adzalnym bez reszty do sam ej em pirycznie dostępnej psychiki i jej dynam izm u. S tudium psychologii m oralności na pewno jest potrzebne, dotyczy ono jed n ak raczej zespołu faktów podbudow ujących sam fak t m oralny, nie zaś samego fa k tu m oralnego. Ten ostatni posiada swoją w łasną specyfikę, której nie sposób bez reszty zredukow ać do przed
m iotu psychologii.
To samo odnosi się do socjologii moralności. I ona rów nież zasadniczo ,,quoad substantiam ” jest socjologią, zajm uje się zespołem faktów sobie właściw ych. F ak ty te składają się na całokształt życia społecznego i posiadają sw oją w łasną specyfikę. M oralność jest zw iązana z tym i fa k tam i oraz z ich specyfiką socjologiczną, ale nie pozwala się do niej spro
w adzić bez reszty. Każda próba takiego sprow adzenia m usi rów nać się przeniesieniu „in aliud genus”, a więc i jakiem uś zagubieniu w łasnej specyfiki m oralności. F ak t społeczny (socjologiczny) nie jest p er se fak
tem m oralnym (etycznym), tak jak nie jest nim fa k t psychiczny. M oral
ność tkw i w każdej z tych odm ian faktów doświadczalnych przez swoją w łasną specyfikę, k tó rą trzeba odkryć i w yodrębnić — oczywiście, za
chow ując całą realn ą łączność z rzeczywistością społeczną, podobnie jak z podłożem psychicznym . Niem niej specyfikę samej m oralności należy w yodrębnić. To tylko może stanow ić doświadczalny p u n k t w yjścia dla nauki o m oralności.
Zachodzi, jak widać, poważna obawa, że wym ienione postaci tej n au ki, jakkolw iek bardzo trafn ie w skazyw ały na potrzebę doświadczalnego p u n k tu w yjścia, to jed n ak w ty m w łaśnie punkcie odeszły — a przy n aj
m niej m ogły odejść — od m oralności, od jej w łasnej specyfiki, która w doświadczeniu stanow i z pewnością „proprium genus” . To w łaś
nie „proprium genus” będziem y określali w dalszym toku tych rozw a
żań jako doświadczenie moralności, w skazując na to, przez co w szelkie fa k ty zaw arte w najogólniej rozum ianym doświadczeniu człowieka po
siadają właściwość etyczną, są faktam i m oralnym i (a nie tylko psychicz
nym i czy społecznymi).
Istn ieje zatem, jak widać, potrzeba homogenizacji etyki i problem jej w ysuw a się na tle jej historycznego rozpadu, na tle rozłożenia jej spój
nego całokształtu na 2 poniekąd niespójne całokształty, z których jeden
(nauka o moralności) jest w yłącznie indukcyjny, drugi (logika norm) w y
łącznie dedukcyjny. Problem homogenizacji etyki wiąże się na pierw szym m iejscu z doświadczeniem. W ydaje się bowiem, że ną tym terenie zeszła n a to ry heterogenne, stając się psychologią lub socjologią, zatracając istotny dla siebie k ontakt z sam ą moralnością, z m oralnością jako taką.
Stąd postulat homogennego (autentycznego) doświadczenia moralności jest chyba jednym z pierw szych, jaki należy wysunąć. Staw iając taki postulat, nie przekreślam y bynajm niej takich nauk o moralności, jak psychologia czy socjologia. Owszem, uważam y, że i etyka jest nauką o moralności, jest nią naw et p ar excellence. Więcej, posiada także — jak postaram y się pokazać — ch arak ter em piryczny, wychodzi bowiem od faktów , k tóre składają się na całokształt zupełnie swoistej rzeczywis
tości. Rzeczywistość tę nazyw am y moralnością, nie ab strahując od ty ch że faktów , ale wręcz przeciwnie, ujm ując w k a ż d y m , z nich oraz we w szystkich zarazem to, co jest istotne dla moralności — inaczej w yraża
jąc: to, co jest istotowo m oralne (etyczne). P ostulat homogenizacji spro
wadza się do tego, aby ujm ować w łaśnie to, co istotne dla m oralności, a nie co innego. S tajem y na stanow isku, że ujęcia tego dokonuje się na pierw szym m iejscu już w doświadczeniu, a nie dopiero w abstrakcji czy w refleksji. P unktem w yjścia etyki jest zatem doświadczenie mo
ralności. Chodzi tylko o to, aby zaraz w tym punkcie Wyjścia trafić na ten właśnie, a nie inny w ątek doświadczenia.
P roblem heterogenizacji etyki już w doświadczalnym punkcie w y j
ścia zachodzi niekoniecznie w sensie odejścia od właściwego użytku, od tego, co stanow i sam ą specyfikę moralności. Bardziej może jeszcze za
chodzi on w sensie niędotarcia do tej sp ec y fik i2.
Je st jakaś perspektyw a widzenia człowieka i jego działania, która przesądza o zatarciu granic pomiędzy moralnością a całą resztą psycho- -socjologicznych treści, k tóre się z nią łączą. P erspektyw a ta wyznacza jakiś system założeń — niekiedy milcząco przyjętych — które determ i
n u ją takie właśnie widzenie człowieka, k tóre poniekąd jest niewidzeniem.
S taw iając spraw ę dośw iadczenia m oralności w punkcie w yjścia etyki decydujem y się ty m sam ym również n a przyjęcie pew nego system u za
łożeń. Podjęcie takiej decyzji w ypływ a z potrzeby w yjścia z im pasu skrajnego em piryzm u oraz aprioryzm u i jest równoznaczne z opowiedze
niem się za doświadczalnym punktem w yjścia etyki. Rzecz jasna, do
świadczenie to jest sui generis i nie można go utożsam iać z jego em pi- rystyczną koncepcją.
2 W ystarczy przypom nieć sob ie to m iejsce w k siążce M. O ssow skiej W stę p do n a u k i o fnoraln ości, w której autorka po w ie lu w n ik liw y ch i p recyzyjn ych analizach stw ierd za, że n ie sp osób w ła śc iw ie u stalić, co w yróżn ia zjaw isk o m o raln e od reszty, zja w isk z w iązan ych z życiem i d ziałan iem człow iek a.
E tyka jest ted y dla nas n au k ą „o m oralności”, chociaż — by uniknąć nieporozum ienia i dwuznaczności — lepiej stw ierdzić, że jest ona filozo
ficzną n au k ą o m oralności.
P rz y ta k zarysow anej koncepcji ety k i pierw szorzędną rolę „wiedzo- tw órczą” odgryw ać będzie po prostu w yjaśnienie danych doświadczenia.
W łaściwą więc m etodą etyki będzie m etoda redukcyjna, a nie dedukcyj
na. W arto to podkreślić dla tym dobitniejszego przeciw staw ienia n in iej
szej koncepcji ety k i ujęciom sk ra jn ie apriorystycznym , gdzie zasadniczą rolę odgryw a m etoda dedukcyjna. W yjaśnianie jest pewnego rodzaju um ysłow ą „eksploatacją dośw iadczenia”. Jego celem jest ustalenie adekw atnych i w ty m sensie ostatecznych racji samego zachodzenia i zro
zum iałości danego nam w dośw iadczeniu faktu. I otóż t o pytanie o adekw atne i ostateczne ra c je — m ożna go tym czasowo sform ułow ać ja ko pytanie: co je st dobre, a co złe m oralnie i dlaczego? — w y kreśla n a j
ogólniej naczelne zadanie poznawcze, z jakim wchodzim y w dziedzinę m oralności. N ie należy jed n ak sądzić, że z pytaniem ty m przychodzim y do dziedziny m oralności zupełnie „z zew nątrz”. Przeciw nie, p y tan ie to w y ra sta — ja k to jeszcze zostanie później pokazane — z sam ego doświad
czenia, owszem, k ry je się w sam ym charakterze tego, czego (w m oral
ności) doświadczam y. Ju ż sam a ta okoliczność okazuje, że etyka nie może się żadną m iarą zam knąć w opisie treści doświadczenia moralnego, skoro sam a opisyw ana treść w y łan ia'z siebie pytania w yprow adzające poza nią sam ą i jej opis.
3. W ŁA ŚC IW Y SE N S DO ŚW IADC ZENIA M ORALNOŚCI
Stw ierdziliśm y, że u sam ych podstaw koncepcji etyki należy posta
wić doświadczenie. Pozostaje to także w zgodzie z tendencjam i w spół
czesnej epistem ologii, k tó ra zresztą nie odbiega pod ty m w zględem od założeń całego realistycznego m yślenia w przeszłości. Doświadczenie jako p u n k t w yjścia n auki zawsze było i jest pierw szym poniekąd spraw dzia
nem realizm u w cały m sposobie jej u praw iania — jest więc także spraw dzianem realizm u m etod, k tó re w nauce danej s to su je m y 3.
8 J e śli m o w a o słu szn y ch ten d en cjach w sp ółczesn ej ep istem ologii oraz m e
tod ologii, to n ie ch od zi o ja k ie ś od k rycie dośw iadczenia w p u n k cie w y jś c ia p osz
czeg ó ln y ch n au k , a le m oże ty lk o o p e łn iejsze je g o u w y d a tn ien ie, a tak że o p e ł
n iejszą r e fle k sję n ad n im sam ym , dzięk i czem u w ła śn ie d ośw iad czen ie jako ta k ie zo sta je u w yd atn ion e. M ożna w sza k opierać się na n im i k o rzy sta ć z ty ch danych, k tó r e w n im s ię zaw ierają, n ie u św ia d a m ia ją c so b ie te g o n iejak o i m ożna to czyn ić tak że z p ełn ą św iad om ością, ta k że św iad om e w y o d ręb n ien ie d ośw iad cze
n ia ja k o p ierw szeg o kroku , który czyn im y na drodze poznan ia — a je st to krok p o d sta w o w y — sta n o w i ju ż p on iek ąd o p rzejściu od m y ślen ia p rzed nauk ow ego
Gdy chodzi o naukę, której w łaściw ym przedm iotem jest moralność, m usim y naprzód ustalić, w jakim sensie m ożna mówić o doświadczeniu w jej punkcie w yjścia. Przytoczone uprzednio rozbieżności oraz pozyty
wistyczne koncepcje nauki o m oralności w skazują w dostatecznej m ierze na to, że problem dośw iadczenia u podstaw etyki wiąże się najściślej z potrzebą określenia właściwego sensu tego doświadczenia. W idzieliśm y bowiem* że przy pew nym sposobie traktow ania takich pojęć, jak
„zjaw isko m oralności” czy też „fakt m oralny” , rnie m ożna upraw iać etyki, ale tylko opisową naukę o moralności. Pojęcie „zjawisko m oralności”
może pod pew nym względem w skazyw ać na to doświadczenie, o które nam chodzi, o czym już zresztą wspom niano uprzednio. P rzy ty m w łaśnie owo pojęcie (bardziej może jeszcze niż pojęcie „fakt m oralny”) może po
służyć do zobrazowania problem u samego doświadczenia, do ujęcia jego właściwego sensu.
Sam w yraz „zjaw isko” w skazuje na coś, co człowiekowi „się jaw i”, czyli co dociera do jego w ładz poznawczych w sposób oglądowy. Ów ogląd przedm iotu skłonni bylibyśm y uznać za sam rd z eń doświadcze
n ia 4. Doświadczenie w różny sposób łączono ze zjaw iskiem , ze. św iatem zjaw isk. Nie zawsze brano tu ta j pod uw agę ogląd przedm iotu, ale bardzo często redukow ano te n ogląd do czysto zmysłowego w ra ż e n ia 5. W iado
mo, że K ant w szczególny sposób w yostrzył zagadnienie, k tó re przed nim byłp już staw iane. R edukcja doświadczenia do czysto zm ysłowych treści oglądu, co było główną tezą em iprystów o nastaw ieniu sensualistycz- nym , przyczyniła się u K a n ta do tak radykalnego przeciw staw ienia m yślenia umysłowego i jego apriorycznych p ra w zmysłowem u doświad
czeniu i jego przyrodniczej prawidłowości.
Otóż — nie wchodząc w szczegóły tego historycznego procesu, któ ry zresztą dobrze jest znany — należy stwierdzić,*że przy założeniach empi-
do nau kow ego. J est to zarazem n ie ja k o „u n au k ow ien ie” sam ego dośw iadczenia, tzn. przyd zielen ie m u określonej fu n k cji w k ształtow an iu nauki. W ślad za tym m ogą pójść różne zabiegi w k ieru n k u p ełn iejszeg o w y k o rzy sta n ia d ośw iad czalnego p u n k tu w y jścia , w k ieru n k u jego d op recyzow an ia i odp ow ied niej roz
b u dow y. W iadom o, że w n iek tórych n au k ach dośw iadczenia rozb udow ują się w eksp erym en t.
4 T rzym am y s ię o czy w iście ściśle poznaw czego znaczenia w y ra zu „dośw iad czen ie”, w iad om o bow iem , iż m oże on posiad ać rów n ież znaczenie in n e, p oza- poznaw cze. O tak im znaczeniu m y ślim y m ów ią c np., że k toś został w przykry, b olesn y siposób dośw iadczon y przez lo s itp. In aczej, gd y m ó w im y , że k toś tego czy ow ego d ośw iad czył — w ów czas w ja k ie jś m ierze w ra ca zn aczen ie poznaw cze.
W ydaje się, że to znaczenie w y ra zu „dośw iadczenie” je st raczej zw iązan e z jego użyciem czyn nym (activum ), natom iast n ie je st zw iązan e z u życiem biernym (passivum ).
5 W chodzim y tu n ie ty lk o na grunt epistem ologii, ale także psych ologii, a pon iek ąd i antropologii.
ryzm u sensualistycznego samo pojęcie dośw iadczenia maraikiości n ie ma i nie może m ieć żadnego s e n s u 6. K iedy m ow a o „zjaw isku m oralności”
albo też o „faktach m oralnych” jako o faktach doświadczalnych, należy stanowczo stw ierdzić, że żadną m iarą nie ‘znajdujem y odpow iednika tych w yrażeń — a w ięc i pojęć — w sferze „czystych w rażeń zm ysłow ych”.
Równocześnie trudino zaprzeczyć, iż m oralność w jakiś sposób „jaw i się”
nam , że dzięki tem u są nam dane w dośw iadczeniu różne fa k ty m oral
ne. A ni te falkty, ani też sam a m oralność jako fakt, k tó ry stanow i o ich specyfice, nie są przez nikogo skonstruow ane a priori w um yśle i nie są
„um ysłow o” w budow ane w jakiś zespół d anych „czysto zm ysłow ych” 7.
Wobec teg o należałoby się zgodzić, że doświadczenie nie ogranicza się do oglądu czysto zm ysłowych treści, lecz obejm uje pew ną stru k tu rę oraz treściow ą zaw artość tegoż oglądu. N a stanow isku takim m usim y stanąć, jeśli w yrażenie „zjaw isko m oralności” m a posiadać jakikolw iek sens — rów nież i w yrażenie „fak t m o raln y ”. A w łaśnie doświadczenie każe nam żyw ić przekonanie, że w yrażenia te posiadają sens. Istotnie bowiem m o
ralność w sw oisty sposób nam „się jaw i” ; m am y oglądowy dostęp do faktów m oralnych, dośw iadczam y ich.
W ypada może w ty m m iejscu nieco szerzej podejść do samego pro
blem u doświadczenia, biorąc pod uw agę nie tylko doświadczenie mo
ralności, ale poniekąd wszystko, co się m ieści w ty m słowie, przyjm ując oczywiście znaczenie jego poznawcze, a nie żadne inne (o czym już wspom niano). W ydaje się, że podstaw ow y sens doświadczenia m usi być dobrze zakorzeniony nie tylko w psychologii, ale w całej antropologii.
U jm ując ten sens, m usim y uw ydatnić 2 jego elem enty poniekąd skła
dowe, a równocześnie ściśle zespolone w jedną całość organiczną. Są to tylko 2. aspekty tej w łaśnie całości. Sięgając do psychologii, możemy każdy z ty ch elem entów -aspektów określić jako pew ne poczucie. Po
czucie to coś innego niż sam a świadomość, coś bardziej jeszcze kon
kretnego, jakieś „sensitivum ”, choć nie „sensuale” . Otóż pierw szy ele- m ent-aspekt doświadczenia m ożna określić jako poczucie rzeczywistości, kładąc akcent na „rzeczywistość”, czyli na fakt, że coś istnieje istnie
niem re aln y m i obiektyw nie niezależnym w stosunku do poznającego podm iotu, do jego a k tu poznawczego, a zarazem istnieje jako przedm iot tegoż aktu. I dlatego w łaśnie do całokształtu doświadczenia należy za-
6 Dobro czy zło m oraln e n ie posiada żadnego sta tu su ontycznego, w sk u te k czego n ie m oże b yć przed m iotem poznania, a w ię c i d ośw iadczenia. T erm iny
„dobry” czy „zły” su geru jące istn ie n ie dobra i zła n ie p ełn ią fu n k cji oznaczania, lec z s ą ty lk o narzęd ziam i w y r a ża n ia em ocji rozm ów cy. P ogląd ten, zw an y em o - tyw izm em , g ło sili m . in.: J. A. A yer, Ch. S tev en so n i H. R eichenbach. T. G eiger zaproponow ał dla tego p ogląd u n a zw ę n ih ilizm aksjologiczn y.
1 Jak w iadom o, p ogląd tak i pod trzym yw ał I. K ant.
razem elem ent-aspekt drugi. Można go określić jako poczucie poznawa
nia. Je st to poczucie swoistego odniesienia do tego, co istnieje w sposób realny i obiektyw ny. Więcej jeszcze: jest to poczucie swośtego ze
tknięcia czy zespolenia się z tym , co istnieje i w taki sposób istnieje.
Poczucie poznawania różni się w obrębie dynam icznego całokształtu, któ ry określam y jako „doświadczenie”, od poczucia rzeczywistości, a równocześnie jak najściślej tem u poczuciu odpowiada. Jest to m ia
nowicie poczucie rzeczywistości w poznaniu i poprzez poznanie — jak z drugiej strony można mówić o poczuciu poznaw ania poprzez rzeczy
wistość, poprzez to, co realnie i obiektyw nie istnieje istnieniem nieza
leżnym od aktu poznawczego, a równocześnie w kontakcie z nim. I otóż właśnie w takim kontakcie i w takim odniesieniu poczucie poznawania ujaw nia się ostatecznie jako dążenie do tego, co realnie i obiektywnie istnieje — dążenie do przedm iotu —v,jako do praw dy. W ty m m iejscu sensualistyczny sens doświadczenia zostaje radykalnie przezwyciężony.
Idąc za układem owych poczuć, jakie składają się na dynam iczny cało
kształt doświadczenia, nie możemy trw ać przy koncepcji doświadczenia
„czysto zmysłowego”. W ynika to zarazem ze słusznych założeń an tro pologicznych: nie może być czysto zmysłowego doświadczenia z .tej racji, że człowiek nie jest istotą „czysto zm ysłową” . W poczuciu pozna
w ania zaw iera się jako m om ent istotny i k o n sty tu ty w n y swoista ko
nieczność dążenia do praw dy.
W ten sposób określam y poniekąd n atu rę samego poznania (nie tylko doświadczenia, całe jednak poznanie ludzkie jest w jakiś sposób do
świadczalne). Zarazem też gruntow niej jeszcze tłum aczym y sobie po
czucie rzeczywistości, tym jaśniej bowiem widać, iż poczucie to dotyczy rzeczywistości transcendentnej względem samego poznania. Gdyby rze
czywistość utożsam iała się z poznawaniem , gdyby „esse” rów nało się
„percipi” (jak utrzy m u ją idealiści), wówczas owa konieczność dążenia do praw dy poznawania byłaby całkowicie niezrozum iała. Można powie
dzieć, że pozostaw ałaby „bez przydziału” . W szak praw da samego faktu poznawania zaw iera się bez reszty w każdym akcie ponawczym (per
cipi). Żadna więc konieczność dążenia do praw dy nie m a ra cji bytu w ty m akcie, skoro „esse” = „percipi”. Konieczność ta tłum aczy się tylko i w yłącznie podstawową transcendencją „esse” w stosunku do „percipi” . Poznanie m usi wychodzić poza siebie, gdyż spełnia się ono nie poprzez praw dę samego swojego ak tu (percipi), ale poprzez praw dę transcenden
tnego przedm iotu — tego, co istnieje (esse) istnieniem realnym i obiek
tyw nym niezależnie od ak tu poznawania.
Rzecz jasna, iż przedm iotem takim może być rów nież i sam pod
miot, może być w łasne „ ja ”, bo przecież i podm iot rów nież znajduje się
poza konkretnym hinc et nunc aktem poznawczym. I on rów nież jest w stosunku do tego ak tu transcendentny.
W ydaje się, że w ten sposób ujm u jem y podstawowy, a zarazem też w łaściw y i pełny sens doświadczenia, co w punkcie w yjścia naszych rozw ażań jest spraw ą niezm iernie ważną. W ten sposób bowiem — torując sobie drogę do zajęcia się tą rzeczywistością, o jaką zawsze chodziło i nadal chodzi w etyce — w ykazujem y, że podstaw ę upraw ia
nia tej dziedziny w sposób naukow y może stanowić doświadczenie.
U przednio bowiem już stw ierdziliśm y, że m usi ono stanow ić tę pod
stawę, jeżeli etyka m a być upraw iana jako nauka. Zarazem też w yka
zujem y — zw racając uwagę na poczucie rzeczywistości jako elem ent- -aspekt każdego doświadczenia — że poznanie żadną m iarą nie tw orzy
„rzeczyw istości” (tzn. nie tw orzy samo swojej treści), ale tw orzy się w zakresie różnorodnych treści, jakie są m u właściwe, dzięki różnorod
nym „esse” , czyli dzięki rzeczywistości bardzo bogatej i złożonej.
Jed n ą z tych rzeczywistości, z tych „esse”, jest w łaśnie moralność.
F ak t doświadczenia ujaw nia, że jest to jakaś rzeczywistość, jakieś „esse” . O nie ostatecznie chodzi, gdy m owa o „zjaw isku m oralności”. Można powiedzieć, iż doświadczenie to jakby pierw szy, a zarazem nieustający apel rzeczywistości skierow any do w ładz poznawczych człowieka. Po
przez ten apel rzeczywistość zarazem „określa się” jako transcendentna w stosunku do Wszelkiego ak tu poznania. W taki sposób „określa” się m oralność przez sam fakt, że dana jest w doświadczeniu.
K iedy mowa o doświadczeniu moralności, trzeba raz jeszcze pod
kreślić, że ów apel rzeczywistości nie kończy się na sam ym doznaniu w zm ysłach (czyli na jakim ś „odbiciu”). Sięga on od razu i równocześ
nie w potencjalność ludzkiego um ysłu i z jego pomocą w yzw ala swoisty ogląd tej rzeczywistości, jaką jest moralność. Tak więc już w doświad
czeniu zaznacza się um ysłow y dynam izm i stru k tu ra ludzkiego pozna
nia. K ażde doświadczenie jest zarazem jakim ś pierw otnym zrozumie
niem, i w ten sposób może być punktem w yjścia do dalszych zrozumień, może być jakąś do nich prow okacją. Istotne bowiem dla poznania um y
słowego jest dążenie do praw dy, a dążenie to realizuje się na drodze coraz dojrzalszych zrozum ień. Droga ta prow adzi rów nież przez doś
w iadczenie, a w każdym razie od niego zależy. To tw ierdzenie posta
ra m y się zastosować w niniejszym studium do zrozum ienia moralności.
J e s t to bardzo w ażne dla zapewnienia ch arak teru realistycznego etyki.
G dyby ktoś przekreślił doświadczenie moralności, przekreśliłby tym
sam ym realizm etyki.
4. DOŚW IADCZENIE M ORALNOŚCI A DOŚW IADCZENIE M ORALNE
Mówiąc o doświadczeniu moralności, stw ierdzam y przede w szyst
kim, że m oralność jest czymś, co człowiek p ra k ty k u je i przeżywa.
P raktykow anie m oralności jest faktem , a zarazem składa się z wielu faktów , które posiadają ch a rak ter zasadniczo w ew nętrzny, a rów no
cześnie do pewnego stopnia zew nętrzny. Ze względu na swój ch arak ter w ew nętrzny, wewnątrzosobowy, a zarazem osobisty, fak ty te leżą w polu doświadczenia, k tóre także nazyw am y doświadczeniem w ew nętrznym albo introspekcją. Nie są jednak całkowicie ograniczone do tego pola.
Posiadają one sw oistą intersubiektyw ność, k tó ra w znacznej m ierze po
chodzi stąd, że każdy człowiek norm alny, p ra k ty k u je moralność, prze
żywając dobro i zło m oralne, jest przez to samo już dysponow any do dostrzegania takich sam ych faktów , a naw et i przeżyć u innych ludzi.
I chociaż przeżycie dobra i zła moralnego w swej pełnej podmiotowej zawartości może być przekazane n a zew nątrz tylko częściowo, tó prze
cież tra fia ono na łatw e zrozum ienie u innych, którzy też są zdolni do takich przeżyć i także je w sobie noszą. Człowiek posiada nie tylko zdolność do przeżyw ania dobra i zła moralnego, ale także do uczestni
czenia w podobnych przeżyciach innych ludzi.
Tak rozum iana intersubiektyw ność faktów m oralnych jest czymś innym niż ich ch arak ter społeczny. Nie jest rzeczą łatw ą w pełni ustalić, w którym m iejscu przebiega granica pom iędzy charakterem osobistym a społecznym ludzkiej moralności. T utaj także nie próbujem y tego uczynić, ograniczając się tylko do stw ierdzenia, że m oralność posiada taki dw oisty charakter. C harakter społeczny m oralności w ynika po prostu z faktu, że ludzie — z których każdy, o ile tylko cieszy się jako tako norm alnym używ aniem rozumu, p ra k ty k u je moralność, prze
żywa dobro i zło m oralne — żyją zarazem w społecznościach i społe
czeństwach. O tyle też można powiedzieć, że intersubiektyw ność faktów m oralnych, chociaż nie utożsam ia się ze społecznym charakterem m o
ralności, tym niem niej pozostaje z nim w ścisłym związku. Skoro bo
wiem człowiek uczestniczy w praktykow aniu m oralności innych ludzi, to przez ten fa k t swoją w łasną moralność, swoje osobiste przeżyw anie dobra i zła moralnego jakoś od nich uzależnia. Nie wchodząc w docieka
nia zbyt szczegółowe, można w każdym razie stwierdzić, że m oralność społeczna je st w ynikiem czy raczej w ypadkow ą różnorodnych wpływ ów i oddziaływań indyw idualnych moralności.
Mówiąc o m oralności społecznej, ab strah u jem y na razie od aspektu aksjologiczno-norm atywnego, od całej problem atyki dobra wspólnego.
Chodzi tylko o tó, aby wykazać zasięg doświadczenia, z jakim w tej
dziedzinie się spotykam y. Można stwierdzić, że jest to nie samo tylko
doświadczenie w ew nętrzne, ale również zew nętrzne. To drugie zachodzi
> jed n ak poniekąd poprzez doświadczenie w ew nętrzne. Specyfiki m oral
ności nie sposób uchw ycić gdzie indziej, jak tylko we w nętrzu ludzkiej osoby. Tym niem niej nie tylko to w nętrze stanow i pole naszego doświad
czenia. P rofil osobowy m oralności w yłania się w nim poniekąd rów no-
■ cześnie z profilem społecznym.
Sam o w sobie praktykow anie m oralności zarówno w profilu osobo
wym, jak i społecznym należałoby określić raczej jako doświadczenie m oralne. Doświadczenie m oralności jest czymś innym , jest jakby doś
wiadczeniem drugiego stopnia. Bezpośrednio każdy człowiek jako osoba, a zarazem jako członek społeczeństwa posiada pew ne doświadczenie m oralne. Jeżeli mówimy, iż doświadczenie to polega na osobistym p ra k tykow aniu moralności, na osobistym przeżyw aniu dobra czy zła m oral
nego, to zarazem też stw ierdzam y, że każdy norm alny człowiek jest tu ta j autentycznym spraw cą i tw órcą. Nie sposób oderwać rzeczywi
stości m oralnej od tej sprawczości i twórczości. Doświadczenie m oralne na ty m przede w szystkim polega. W znaczeniu pochodnym możemy też powiedzieć, że człowiek — prak ty k u jąc moralność, przeżyw ając dobro i zło m oralne — nabyw a w tej dziedzinie swoistego dośw iadczenia8. Do
świadczenie oznacza w tym w ypadku również pew ną sprawność czy stan życia moralnego, k tó ry kształtu je się poprzez wiele działań. Nie o to jednak chodzi przede w szystkim . Doświadczenie m oralne w znaczeniu, k tó re tu ta j próbujem y ustalić, może być związane naw et z jednym jakim ś czynem, z jednorazow ym przeżyciem dobra lub zła m oralnego.
Będąc jego spraw cą, człowiek jest też zarazem jego świadkiem — za
rów no w sobie, jak i poniekąd w drugich oraz w całym społeczeństwie.
Je st św iadkiem w rów nej m ierze naocznym i bezpośrednim. Doświad
czenie m oralne zaw iera w sobie podw ójny udział człowieka: i to, że jest spraw cą, i to, że jest świadkiem.
W ten sposób doświadczenie m oralne utożsam ia się poniekąd z tym, co chcem y w yrazić używ ając określenia „fak t m oralny”. F akt taki sam w sobie polega na jakim ś zaangażowaniu sprawczości osoby (lub osób), z czym łączy się zaistnienie oraz przeżycie dobra lub zła moralnego.
K iedy natom iast mówim y o doświadczeniu m oralnym , zw racam y ponad to uw agę na m om ent pewnego świadectwa: na to, że człowiek jest św iadkiem dobra czy zła m oralnego, k tóre rodzi się w raz ze spraw - czością osoby w czynie. Je st to albo czyn jego własny, albo też czyn spełniony przez innego człowieka. W tym drugim w ypadku świadectwo zakłada jakieś uczestnictw o w czynie oraz w przeżyciu dobra czy zła
8 W zw iązk u z tym m ożna b y w yróżn ić sens ak tu aln y i h a b itu aln y term in u
„dośw iadczenia m oraln e”.
moralnego. W w ypadku pierw szym natom iast każdy jest św iadkiem naocznym i bezpośrednim.
Doświadczenie moralności, jak powiedziano, jest czymś innym niż doświadczenie m oralne: jest jakby doświadczeniem drugiego s to p n ia 9.
Przede w szystkim więc należy stwierdzić, że nie m a i nie może być doświadczenia moralności bez doświadczenia m oralnego. M oralności doświadczamy w faktach m oralnych i o ty le naw et rozróżnienie tych dwóch doświadczeń nie jest potrzebne. Doświadczenie m oralności byłoby po prostu inną nazwą — i to chyba m niej precyzyjną — dla określenia doświadczenia moralnego. Jeżeli tym niem niej w ypada się opowiedzieć za utrzym aniem tego rozróżnienia, to z tej racji, żeby podkreślić oglą
dow y charakter samej m oralności. To przecież ona stanow i o właściwej specyfice poszczególnych faktów m oralnych. Nie jest ona jakąś ab strak cją um ysłową w ydobytą z tychże faktów , ale jest tym , czego w każdym z nich właściwie doświadczamy. F ak ty m oralne są to takie fakty, w których doświadczamy w łaśnie moralności. S tąd sens term in u „do
świadczenie m oralności” jest w stosunku do doświadczenia moralnego jakby pogłębiający, a zarazem uściślający. Ma to poważne konsekwencje dla całej koncepcji etyki, k tó ra nie tylko jako nauka o faktach mo
ralnych, ale jako nauka o m oralności posiada swój w łasny homogenny korzeń w doświadczeniu.
Prócz tego term in „doświadczenie m oralności” zdaje się posiadać inne jeszcze znaczenie. Przez m oralność bowiem określam y nie tylko to, co stanow i o m oralnym charakterze danego faktu, ale również i ogół faktów m oralnych, ich swoisty całokształt czy też w ypadkow ą zarówno gdy chodzi o poszczególnego człowieka, jak też o pew ne g ru p y społecz
ne. Tak więc mówimy np. o wyższej lub niższej m oralności jakichś jed nostek czy grup. I otóż w ydaje się, że także i w tym rozszerzonym znaczeniu m oralność wchodzi w krąg naszego doświadczenia. Oczy
wiście, że znaczenie to jest pochodne w stosunku do poprzedniego, które zakłada ścisły k ontakt z sam ym doświadczeniem m oralnym . Je st to także znaczenie różne od poprzedniego. O ile bowiem tam to znaczenie doświadczenia moralności, jak też i doświadczenia moralnego, zakłada albo bezpośrednią sprawczość czynu i osobiste przeżycie dobra czy zła moralnego, albo jakieś uczestnictwo w te j sprawczości i przeżyciu ■ — to doświadczenie m oralności w znaczeniu społecznym może zachodzić jak b y z pewnego dystansu. W pierw szym w ypadku trzeba być w jakiejś mierze spraw cą i zarazem świadkiem fa k tu moralnego, w drugim w y
starczy być tylko świadkierfi. A jednak i to drugie znaczenie m oralności
9 M ożna by tu użyć odp ow ied nio rów nież określeń: d ośw iad czen ie m oraln e w znaczeniu fu n k cjon aln ym (dośw iadczenie m oralne) i d ośw iad czen ie m oraln e w znaczeniu przed m iotow ym (dośw iadczenie m oralności).
nie jest tylko abstrakcją, ale je st owocem doświadczenia i dlatego nie w ypada go pofnijać w doświadczalnym punkcie w yjścia etyki. Człowiek doświadcza m oralności, styka się z nią doświadczalnie, rów nież jako z w ypadkow ą w ielu faktów , k tó ra w pew ien sposób dom inuje w życiu jednostek czy społeczeństw, a czasem nad nim i wręcz ciąży. Oczywiście, że taki rozszerzony — jakby z dystansu — ogląd moralności zakłada ów ogląd w łaściw y i bezpośredni, do którego podstaw ę dają fak ty mo
raln e sam e w so b ie 10.
5. DO ŚW IADCZENIE M ORALNOŚCI A DOŚW IADCZENIE CZŁOWIEKA
W ypada jeszcze — bodaj pokrótce — naśw ietlić zagadnienie, k tóre w poprzednim zaw iera się „im plicite” . Je st to m ianowicie problem sto
sunku doświadczenia m oralności do doświadczenia człowieka. Zaw ierał się ów problem w rozw ażaniu poprzednim , gdyż doświadczenie m oral
ności zostało tam ściśle związane z doświadczeniem m oralnym , którego podm iotem (i przedm iotem zarazem) zawsze jest człowiek. Tak więc doświadczenie m oralności zawsze tkw i w doświadczeniu człowieka, a po
niekąd naw et jest tym doświadczeniem. Im plikacja doświadczeń jest w zajem na i dw ustronna. Człowiek przeżywa, a więc i doświadcza siebie poprzez moralność, k tó ra stanow i szczególną podstaw ę zrozum ienia czło
wieczeństwa. Z drugiej zaś strony doświadczenia m oralności — a w ślad za tym i jej zrozum ienia — nie podobna oderwać od człowieka i od człowieczeństwa. Zachodzi tu taj związek istotowy. Istota moralności oraz człowieczeństwo są zw iązane z sobą nierozłącznie. Można by to tw ierdzenie poddać rów nież spraw dzeniu em piry czn em u 11.
10 N a m a rg in esie tych rozw ażań na tem at dośw iadczenia m oraln ego oraz d ośw iad czen ia m oraln ości w yp ad a stw ierd zić, iż żadnego chyba sen su w etyce n ie m a i n ie m oże m ieć ek sp erym en t. W iadom o, że ta form a dośw iadczenia k ie ro w a n eg o o d gryw a dużą rolę zw łaszcza w n au kach przyrodniczych, a jeszcze bardziej tech n iczn ych . E k sp erym en t p olega na stw o rzen iu w aru n k ów , w śród k tó rych p o w in ien zaistn ieć p ew ien fak t. Jed n ak że w dzied zinie m oraln ości tak ie stw o rz en ie w a ru n k ó w byłob y ch yb a w ręcz p rzeciw n e sam ej isto c ie fa k tu m o ralnego. Do isto ty je g o bow iem n ależy o ile m ożności sam od zieln a sp raw czość, k tóra w y k lu cza sztuczn e u w aru n k ow an ie. W ydaje się, że jed yn ą drogą d ośw iad czenia jest podążać za różn orod nym i sam orodn ym i p rzejaw am i sp raw czości oraz p rzeżycia dobra i zła m oraln ego, k tóre n ajw ięcej nam pow iedzą o stru k tu rze fa k tó w m oraln ych oraz o sam ej sp ec y fice m oralności.
11 M ożna by p ozn aw ać coraz to n o w y ch lu d zi i coraz to n ow e lu d y — jak to czyn ią e tn o lo g o w ie — p od k ątem istn ie n ia lu b n ieistn ien ia u każdego z nich m oraln ości. W ydaje s ię jednak , że tak i zabieg poznaw czy n ie je s t kon ieczn y. J e żeli e tn o lo g o w ie in te re so w a li się m oraln ością różn ych lud ów , zw łaszcza p ier
w o tn y ch , to n ie ty le pod k ątem istn ien ia u nich m oraln ości, ile pod k ątem sp e
Istotow y związek m oralności z człowiekiem (zarówno w aspekcie osoby, jak i społeczności) w ydaje się jednak oczyw isty'niezależnie od jakichkolw iek poszukiwań indukcyjnych. Można co najw yżej przyjąć, że stw ierdzenie m oralności na tej drodze — zwłaszcza dzięki badaniom etnologów — w zm acnia ubocznie, nie zasadniczo nasze przekonanie o istotow ym związku między m oralnością a człowieczeństwem. P rzeko
nanie to jednakże jest tak zasadnicze, iż b rak m oralności u jakiegoś człowieka uznajem y za dowód jego nienorm alności. N orm alny człowiek
„w ykazuje” w całokształcie swej ludzkiej egzystencji fa k ty i przeżycia m oralne. Jeżeli tych faktów i przeżyć brak, to znaczy, że b rak m u rów nież tych właściwości, k tóre stanow ią o człowieczeństwie. Przekonanie o ścisłym i koniecznym zw iązku m oralności z człow ieczeństwem nie posiada jednak ch arak teru apriorycznego. Przekonanie to opiera się z pewnością o doświadczenie człowieka. Nie kształtu je się ono w nas a priori, lecz a posteriori, w czym należy przyjąć udział pew nej indukcji.
Jednakże indukcja nie posiada w tym w ypadku tego znaczenia, jakie przypisuje jej J. S. Mili oraz pozytyw iści,' ale to, k tó re przypisał jej A rystoteles. Nie jest ona m etodą uogólniania pew nej tezy, ale tylko m etodą ujm ow ania w prost praw dy ogólnej w faktach szczegółowych.
W danym w ypadku — gdy chodzi o związek m oralności z człowie
kiem — nie dowodzimy i nie czujem y potrzeby udowodnienia, iż zw ią
zek ten zachodzi. O graniczam y się do jego stw ierdzenia na podstaw ie doświadczenia człowieka. Doświadczenie człowieka w ykazuje nam i u n a
ocznia ścisły związek m oralności z człow ieczeństw em 12. W ym owa do
świadczenia jest tak jednoznaczna, że nie przeszkadzają tem u przeko
naniu w ypadki pozornie przeciwne. Owszem, w ypadki te jeszcze bardziej przekonują nas o zw iązku pom iędzy m oralnością a człowiekiem. W każ
dym bowiem wypadku, w k tó ry m stw ierdzam y u człowieka jakiś b ra k faktów i' przeżyć m oralnych, stw ierdzam y też albo b ra k pew nych uzdolnień, które stanow ią o człowieczeństwie, albo też — co już jest rzeczą w tórną — b rak działań, które z tych uzdolnień w ynikają. Nie zachodzi to natom iast — lub przynajm niej nie zachodzi w sposób cał
kiem oczywisty — w w ypadku tzw. m orał insanity lub też w w ypadku, w którym mówimy o zaniku zm ysłu m oralnego. W tych w ypadkach chodzi raczej o człowieczeństwo norm alne, w którym stw ierdzam y też właściwe człowiekowi uzdolnienia, a równocześnie pew ną obniżkę w ra ż
cyfik i tejże m oralności, bad ając system y norm m oraln ych , ja k ie u n ic h o b o w ią zują, w yrażających s ię m . in. rów n ież w obyczajach i zw yczajach ty c h ludów .
12 N ależy to rozu m ieć w ten sposób, że zaprzeczen ie ścisłeg o zw iązk u m ięd zy dośw iadczeniem m o raln ości a dośw iadczeniem człow iek a prow ad ziłob y po prostu do zaprzeczenia sp ecy fik i treści m oraln ości, a stąd też i sam ego jej zachodzenia, czyli jej faktu , jako w ła ściw eg o przedm iotu dośw iadczenia m oralności.
liwości m oralnej. Jeżeli tak, to w ypadkom takim nadajem y też kw ali
fikację m oralną, nie pozostaw iam y ich poza oceną, jak to ma m iejsce w w ypadkach autentycznej nienorm alności.
P roblem zw iązku doświadczenia m oralności z doświadczeniem czło
w ieka tkw i z pew nością w punkcie w yjścia etyki. Powiedziano już, iż doświadczenie człowieka stanow i konieczną im plikację doświadczenia moralności, że nie pozw ala się od1 niego oderwać w stru k tu rz e faktów m oralnych. Dlatego też zawsze istniał ścisły związek pom iędzy etyką a antropologią. Zagadnienie to należy z pew nością do dalszej już dzie
dziny, m ianowicie do in terp re tacji doświadczenia m oralności — ale już na ty m pierw szym etapie, gdzie staw iam y sam problem doświadczenia w punkcie w yjścia etyki, należy o nim wspomnieć. Trzeba także u sta
lić — o ile to możliwe .— pew ne granice doświadczenia. Doświadczenie moralności nie pokryw a się bowiem bez reszty z doświadczeniem czło
wieka. Ażeby zajm ować się m oralnością w sposób naukow y, trzeba więc w ejść rów nież w doświadczenie człowieka, ale nie można poddać się m u bez reszty, to bowiem prow adziłoby raczej do zagubienia doświad
czalnego p u n k tu w yjścia w etyce, do jakiejś zam iany tej ostatniej na antropologię. T rzeba więc w doświadczeniu człowieka iść bardzo w nikli
wie za m oralnością, za jej w łasną specyfiką, a człowieka ujm ować ze względu na nią. W punkcie w yjścia etyki chodzi o doświadczenie czło
w ieka ze względu na moralność, a nie ze względu na człowieka.
Takie nastaw ienie w yłączające w niczym nie pom niejsza ani nie zniekształca istoty doświadczenia. Stw ierdziliśm y wszakże, iż w do
świadczeniu ludzkim tkw i zawsze m om ent zrozum ienia. Poprzez ten m om ent możliwe jest pew ne nastaw ienie doświadczeń, pew ne ich pod
porządkow anie .
6. PROBLEM TZW. ZM Y SŁU M ORALNEGO
O statnie zagadnienie, jakie w ypada poruszyć w ram ach niniejszych rozważań, to problem tzw. zm ysłu m oralnego. K oncepcja zm ysłu m oral
nego pojaw iła się na tle tendencji sensualistycznych w antropologii oraz w teorii poznania. Za klasycznego re p rezen tan ta tej koncepcji można uważać D. H um e’a. Zdaniem jego m oralność człowieka m ożna spro
wadzić do swoistego zm ysłu, k tó ry pozw ala nam odróżnić cnotę od1 grzechu w edług specyficznej przyjem ności, jaka tow arzyszy pierw szej, oraz przykrości, jak ą znajdujem y w drugiej. Pogląd ten utorow ał za
pew ne drogę utylitaryzm ow i, w którym funkcję zm ysłu m oralnego pod
niesiono do ra igi zasady stw ierdzając, że w m oralności chodzi o m aksy
m alizację przyjem ności oraz o m inim alizację przykrości: o w ytw orzenie
m aksim um przyjem ności w oparciu o funkcję zm ysłu moralnego, jak też o sprowadzenie do m inim um przykrości w oparciu o tę sam ą funkcję.
R eakcją na te poglądy była antropologia i etyka K anta, z której zmysł m oralny został radykalnie w ykreślony, a m oralność m usiała szukać ko
rzenia dla siebie w kategorycznym im peratyw ie, k tó ry je st form ą aprioryczną rozum u praktycznego. K an t równocześnie zwalczał u ty li- taryzm i aposterioryzm w etyce. Nie znaczy to jednak, aby rozum ienie moralności, jakim się kierow ał, było całkowicie oderw ane od doświad
czenia. Owszem, K ant m iał — w oparciu o to doświadczenie — w łasną koncepcję, w ram ach której nauczał aprioryzm u w moralności. Ow aprioryzm w m oralności nie oznacza jednak de facto oderw ania od doświadczalnego p u n k tu w yjścia w etyce jako nauce. Nie jest to więc aprioryzm w koncepcji etyki, tylko w koncepcji moralności, k tó rą przed
staw ia etyka K anta.
Pozostawiając na boku rozw ażania ściśle historyczne, w ypada nam jednak bodaj pokrótce zająć się zagadnieniem zm ysłu m oralnego w kon
tekście niniejszych rozw ażań o problem ie doświadczenia w etyce. T rudno zaprzeczyć, że pojęcie zm ysłu m oralnego wkroczyło do etyki w raz z sensualizmem, ale z drugiej strony nie można jednak nie zauważyć w tym słusznej dążności do oparcia tej nauki na doświadczeniu oraz do pełniejszego uw ydatnienia doświadczalnego jej ch arak teru w punkcie w yjścia. Dokonało się to w okresie narastającego em piryzmu, k tó ry na skutek utożsam ienia doświadczenia z fu nkcją sam ych zmysłów orzybrał w tym okresie postać „em pirystyczną”. Taką też postać posiada w znacz
nej m ierze koncepcja zm ysłu m oralnego u H um e’a, a bardziej jeszcze u X V II- i X V III-w iecznych u ty litary stó w (B entham i in.). K oncepcja doświadczenia „czysto zmysłowego” w ydaje się jednak nie do przyjęcia na podstaw ie takiej analizy, jaką staraliśm y się przeprow adzić uprzed
nio 13. W szczególnej m ierze' koncepcja doświadczenia „czysto zm ysło
wego” jest nie do przyjęcia, gdy chodzi o dziedzinę m oralności. Sam a bowiem specyfika faktów m oralnych, to, co stanow i o istocie „zjaw iska m oralności” , żadną m iarą nie podpada pod zm ysły. Sam e zm ysły niczego tu ta j nie ujm ują. N aw et owa przyjem ność oraz przykrość, k tóre — w ed
ług poglądu H um e’a — tow arzyszą czynom m oralnie dobrym oraz m oral
nie złym, w swej właściwej specyfice — tj. jako przedm iot odczucia m o
ralnego — nie podpadają pod zm ysły i nie mogą być w łaściw ie przez zm ysły ujęte. Pod ty m względem nasze rozeznanie w dziedzinie psy
chologii m oralności zostało bardzo pogłębione przez niektórych fenom e
nologów XX w., a zwłaszcza chyba przez M. Schelera. Nie sposób za
przeczyć, że czynom ludzkim tow arzyszą — w łaśnie ze względu na ich
11 Por. p u n k t 3.
w artość m oralną, ze względu na dobro czy zło w nich zaw arte — bardzo głębokie przeżycia em ocjonalne, w pierw szym w ypadku radość i ducho
w e zadowolenie, w drugim — przygnębienie, a naw et rozpacz. Jednakże redukcja tych przeżyć oraz tych odczuć do kategorii zmysłowej p rzy
jem ności lub przykrości jest grubą sym plifikacją. Z aw iera się w tym elem entarne zubożenie obrazu człowieka, a także m oralności w czło
wieku.
Tak więc jakaś „czysto zm ysłowa” koncepcja zm ysłu m oralnego m u
siała zostać odrzucona w etyce nie tylko n a skutek • radykalnej k ry ty k i K anta, ale może bardziej jeszcze pogłębionych studiów w dziedzinie antropologii oraz psychologii, zwłaszcza na skutek lepszego poznania złożoności i w ielow arstw ow ej stru k tu ry emocjonalnego życia człowieka.
Mimo tej k ry ty k i samo pojęcie „zm ysłu m oralnego” utrzym ało się nadal w term inologii etycznej. U trzym anie tego pojęcia należy uznać za ce
lowe i pożyteczne. Jeżeli bow iem z jednej strony nie sposób przyjąć, aby m oralność m ogła stanow ić przedm iot doświadczenia „czysto zmy
słowego”, to z drugiej, skoro jest ona przedm iotem doświadczenia, m u
szą w tym jakiś udział brać zmysły, tak zresztą, jak w całym ludzkim poznaniu. W ydaje się dużym osiągnięciem nauki współczesnej to, że zwrócono uw agę n a udział pierw iastka emocjonalnego w doświadczeniu m oralności. Rzeczywistość ta, jak ą jest moralność, ujaw nia się nam przy pomocy odczuć. Na drodze odczucia stajem y się w szczególny sposób świadom i zarówno sam ej w artości m oralnej naszych czynów, świadomi dobra i zła, jak też ścisłego zespolenia tego dobra i zła z osobą, z naszą w łasną ludzką istotą, z człowieczeństwem.
Pojęcie „zm ysłu m oralnego” może więc nadal pozostawać w słowniku etyki, jakkolw iek zaw artym w nim intencjom znaczeniowym lepiej od
pow iadałby polski term in „poczucie m oralne” . Jeżeli ustalim y podsta
wowy i w łaściw y sens doświadczenia moralności, pojęcie to i w yrażenie służą do uw ydatnienia owego bezpośredniego k o n tak tu z tą rzeczywi
stością, jak ą je st moralność. K on tak t tak i określam y jako doświadczalny.
W yrażenie „zm ysł m oralny” w skazuje n a ry s konkretności, k tó ra w tym kontakcie się uw ydatnia. Zm ysł m oralny pozwala nam docierać do poszczególnych faktów m oralnych, do sam ej specyfiki moralności w każdym z tychże faktów . Wiadomo, że specyfika ta nie jest już do
stępna dla zmysłów. U jm ow anie jej m usi b y ć ' w każdym w ypadku fu nkcją zrozum ienia, pew nej in tu icji um ysłow ej. D okonuje się ono jed nak nie w sposób ogólny, abstrakcyjny, ale w sposób szczegółowy i kon
k re tn y . D okonuje się w ram ach każdego fa k tu m oralnego. W takim ujęciu fu n k cja zm ysłu m oralnego zbliża się do owej „ratio p artic u la ris”, o k tó rej m ówił Tomasz z Akwinu.
Odczucie jako fu n k cja em ocjonalna w szczególny sposób przybliża
nas do moralności, do dobra i zła moralnego. Stanowi bowiem w ażny i zw ykle bardzo bogaty składnik przeżycia tego dobra i zła, dzięki czemu w artości m oralne w szczególny sposób się konkretyzują. T rudno jednakże przyjąć, by sam a specyfika m oralności mogła być tylko od
czuta, nie będąc równocześnie zrozum iana. Odczucie, przeżycie em ocjo
nalne, w ydaje się, że posiada dla ujęcia sam ej specyfiki m oralności zna
czenie jakby naprow adzające. Można powiedzieć, iż w artości m oralne zostają jakby „w ykazane” w sferze em ocjonalnej. Można by też powie
dzieć, że zastają one „w skazane” poprzez szczególne poruszenia z nią związane. Natom iast samo ujęcie tych wartości, a więc i samo dojście do m oralności w właściwej jej specyfice, pozostaje udziałem jakiegoś oglądu umysłowego.
To wszystko — ze względu na konkretność i bezpośredniość całego procesu — można chyba także określić jako funkcję swoistego „zm ysłu m oralnego”. O kreślenie to równocześnie uw ydatnia, że w człowieku za
chodzi organiczna złożoność, nie zaś radykalna dychotom ia.
LE PROBLEME DE L ’EX PfiR IEN C E D A N S L ’ETHIQUE
E n tan t qu’u>ne p artie in sep arab le de la p b ilosop h ie, l ’eth iq u e p articip e n e ces- sairem en t a u ssi bien 4 se s conjonctures qu’a s e s crises. L/a crise de la p e n see p h ilosop h iąu e m o d e m e et contem p orain e s e m a n ifeste par u n e sep aration p a r ti- cu lierem en t profonde en tre le s ten d an ces em p iristes e t les ten d an ces aprioristes. D an s le dom aine de l ’ethique, cette sep aration s ’e x p ń m e , d’un cóte, par la prapositiom de fonider u n e sc ien c e empdrique de la m o ra le — la se u le autorisee — d’a u tr e cdte, par la p roposition d e ccm struire des sy s łe m e s de norm es ou d’app reciations m orales reso lu b les d p rio ri. L a p rem iere de c e s ten d an ces perd le caractere norm atif, in sep arab le de la m orale e t de l ’eth iq u e, l ’au tre rom pt par contrę tou t lien de la ”logiq ue des norm es” avec le s ree ls dram es m ora u x des hom m es concrets. E n consequ en ce, to u tes les d eu x ten d an ces — pou r des r aison s differen tes — egaren t le s a u th en tiq u es p roblem es eth iq u es e t l ’eth iq u e elle -m e m e . Ces raisoras-la, 1’auteur les v o it dains le c h o ix d’un m auvads p o in t de depart d e l ’śth iq u e par to u te s les d eu x ten d an ces. II e ssa ie d ’hom ogen eiser le s p roblem es ethiques, design ant u n e ex p erien ce de la m orale, con ven ab lem en t conęue, com m e le ju ste poin t de depart d e l ’ethique, lib rę au ssi b ie n des erreu rs d’un em p irism e ex trem e que de c elles d’un apriorisime.
L es th eses proposees par l ’auteur p e u v en t p arfois paraitre p eu fon d ees. C eci s ’ex p liq u e par le fa it qu e 1’article p resen te se r t de ch ap itre d’in trod u ction a u n e etu d e p lu s v a ste sou s le titre: "C onception et m eth o d o lo g ie de l ’eth iq u e ”. D an s les p arties su w a n tes de cette śtu d e, les th eses a v a n c śes trou veron t des cadres p lu s larges et u n e ju stifica tio n p lu s app rofood ie.