• Nie Znaleziono Wyników

Walka o życie a filozofia

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Walka o życie a filozofia"

Copied!
39
0
0

Pełen tekst

(1)

Marek Czachorowski

Walka o życie a filozofia

Studia nad Rodziną 4/2 (7), 85-122

(2)

2000 R. 4 nr 2(7)

ks. Jerzy B A JD A

WŁADZA NAD ŻYCIEM

Refleksja w pięciolecie Encykliki Evangelium vitae

O głoszone 22 czerwca 2000r. odkrycie, polegające na (częściowym przecież) rozpoznaniu ludzkiego genom u, sprow okow ało pow ażne lub mniej pow ażne wypowiedzi uczonych i polityków na tem at przyszłości człowieka. N a czoło wysuwają się opinie uczonych C raiga i C ohena wyra­ żone w artykule zamieszczonym w L o s Angeles Times Sindicate, a p rzed ru ­ kowanym w całości lub we fragm entach w prasie polskiej1. W. Starnawski kom entuje n iektóre wypowiedzi w artykule zatytułowanym „Genetycy chcą rządzić św iatem ”. Jesteśm y więc znów świadkam i odżywania starego m itu Prom eteusza, m itu obiecującego osiągnięcie przez człowieka pełnej władzy n a d życiem lub nad światem, niezależnie od bogów, którzy jakoby zazdrośnie strzegą przed człowiekiem swoich upraw nień.

O to dające wiele do myślenia wypowiedzi owych genetyków, Craiga i Cohena: „Czy będzie możliwe stworzenie nowej istoty ludzkiej? Teore­ tycznie będziemy w stanie taką nową istotę zaprojektow ać, gdy poznam y ca­ łą m apę ludzkiego genom u i gdy zrozum iem y funkcjonow anie wszystkich genów. Jeśli na przykład znajdzie się dość pieniędzy na porów nanie geno­ m u człowieka i ptaka, to bez wątpienia zdołam y zaopatrzyć człowieka w ptasie skrzydła”. W sposób bardziej ogólny form ułują owi genetycy swoje przekonanie następująco: „A zatem człowiek Ery G enom u dotrze w jak najbardziej dosłownym sensie do ostatecznych granic swego losu - pozna plan umożliwiający przekształcenie własnego gatunku. Centralnym zagad­ nieniem nowego stulecia nie będą już - a zauważył to nie kto inny, jak am e­ rykański ekspert strategii politycznej Zbigniew Brzeziński - granice państw narodowych, lecz granice osoby ludzkiej” . Ażeby te am bitne plany genety­ ków mogły się zrealizować, potrzebny jest według nich nowy system etycz­ ny, a zarazem system polityczny: „Nie istnieje uniwersalny system kryteriów etycznych pozwalających stwierdzić: «To jest dobre, a tam to złe, więc tego nie róbcie». Jednakże dzisiaj, kiedy stoimy u progu najbardziej fundam en­

1W G azecie W yborczej z 1-2.07.2000, także w G lo sie z 8.07.2000 w artykule W itolda S ta r­ naw skiego.

(3)

uniwersalne kryteria stają się nakazem chwili. Proponujem y zatem utw o­ rzenie ogólnoświatowej «wyższej izby parlam entu». Mówiąc o «parlam en­ cie», mamy na myśli grono doświadczonych naukowców i filozofów - p o ­ wiedzmy ok. 60 uczonych zmieniających się w rytm dwuletniej kadencji - którzy dzięki swemu zbiorowem u autorytetow i doradzaliby ludziom podej­ mującym decyzje w biznesie i polityce”. W edług nich ludzkość obecnie nie m oże już polegać na dawnych systemach religijnych i etycznych: „N auka do tego stopnia oddaliła się od zamierzchłych czasów, kiedy powstawały syste­ my etyczne głównych religii, że dzisiaj w nadchodzącej E rze G enom u nie dostarczają one sam e przez się żadnych jasnych w skazań”.

Tego rodzaju napuszone deklaracje uczonych miały m iejsce już nieraz w dziejach naszej cywilizacji, kiedy jakieś epokow e odkrycie lub zdobycz naukow a zapow iadały całkowicie nowy kierunek postępu, w obliczu k tó re­ go tradycja religijna i filozoficzno-etyczna ludzkości wydawała się przesta­ rzała. Już w naszej epoce zapow iadano „nowy wspaniały świat”, „nowy p o ­ rządek św iata” (N eue Ordnung), nową ludzkość, nowego człowieka, nową religię, nową erę (N ew Age) itd., po czym wszystko okazywało się jeszcze bardziej stare niż myślano i obiecywano: tak stare, jak grzech pierworodny. Tak było po D arw inie, po rewolucji francuskiej, po odkryciu prądu, odkry­ ciu struktury atom u, po wyprawie na Księżyc, wreszcie po odkryciach w m i­ krobiologii i genetyce.

W arto przy okazji przypom nieć, słowa wypowiedziane w stulecie wyda­ nia dzieła D arw ina „O pow staw aniu gatunków ”, (rok 1959), przez sztan­ darow ego przedstaw iciela naukow ej mitologii, Juliana H uxley’a. Powie­ dział on: „O to publicznie, otw arcie konstatujem y, że wszystkie aspekty rzeczywistości są p o d d an e ewolucji, od atom ów i gwiazd do ryb i ptaków, od ryb i kwiatów do ludzkich społeczeństw i wartości - że cala rzeczywi­ stość jest jednym procesem ewolucyjnym. [...] W ewolucyjnym wzorcu my­ ślenia nie m a potrzeby, ani m iejsca dla sił nadprzyrodzonych. Ziem ia nie została stw orzona, ona wyewoluowała. Tak sam o wszystkie zw ierzęta i ro ­ śliny ją zam ieszkujące, włączając w to nas ludzi, tak umysły i dusze, jak m ó ­ zgi i ciała. W ten sam sposób wyewoluowała religia. [...] Wizja ewolucyjna pozwala nam w końcu dostrzec zarysy nowej religii, która, jak m ożem y być pewni, pow stanie, by służyć potrzebom nowej ery”2.

U podłoża wszystkich tego rodzaju filozoficznych dywagacji leży nie­ uśw iadom iona tęsknota za nieśm iertelnością, za jakim ś decydującym

wy-2 P. E. Jo h n so n , Sąd n ad D arw inem , W arszaw a 1997, s. 185. Jo h n so n tw ierdzi, że „N a­ ukowcy zawsze u leg ają fanatyzm ow i, gdy n au k ę wikła się w jak ąś obcą jej spraw ę - religijną, polityczną, raso w ą” . Tam że, s. 186; 190.

(4)

Zwoleniem, ale bez Boga i przeciw Bogu. D aje tu znać o sobie ta sam a lo­ gika, k tórą posłuży! się kusiciel w R aju, wmawiając ludziom , że powinni zdobyć w iedzę o dobru i zlu, przez k tórą staną się niezależni od Boga i b ę­ dą mogli wziąć własny los w swoje ręce3. Chodziło o to, by życie stało się d e­ finitywną własnością człowieka, dom eną jego autonom icznego w ładania. Ponieważ człowiek zbuntow any przeciw Bogu utracił m oralną i duchową w ładzę nad swoim życiem, dlatego to co m u pozostało, to siła fizyczna, w spom agana przez wiedzę naukow ą i um iejętności techniczne.

Jednak ten sposób „panow ania” ostatecznie polega na użyciu siły w sto­ sunku do życia innych osób, co nie tyle p oddaje życie władzy człowieka, ile prow adzi do zniszczenia życia i sam ego człowieka. Tak właśnie ukształto­ w ała się nasza cywilizacja, która uwierzyła w proroctw a naukow ego p o stę­ pu, aż okazało się, że jest to cywilizacja w przęgnięta w „spisek przeciw ży­ ciu ” , o czym z całą powagą mówi Encyklika Evangelium vitae (n. 12). Jest to stru k tu ra społeczna, której silą napędow ą jest grzech („struktura grze­ chu”), powodujący głęboką deform ację kultury, tak, iż staje się „kulturą śm ierci” (tam że).

W konsekwencji władza człowieka nad życiem przybiera w praktyce p o ­ stać „wojny silnych przeciwko bezsilnym ” (tam że), co stanow i istotne za­ przeczenie wszystkiego, co m ożna kojarzyć z pojęciem kultury czy cywiliza­ cji. Przykładem tej władzy, która jest w istocie przem ocą, jest antykoncep­ cja, k tóra siłą swoich przesłanek (swojej m entalności) narzuca p rzekona­ nie, że „życie, k tóre m oże się począć ze współżycia mężczyzny i kobiety, staje się [...] wrogiem, którego trzeba bezwzględnie unikać” (EV, 13). Prze­ jaw em tego typu przem ocy wobec najsłabszych jest także stosow anie tech­ nik „sztucznej reprodukcji” (EV, 14), które na m iejsce miłości m ałżeńskiej w prow adza system technologicznej m anipulacji, a na m iejsce odpow ie­ dzialnej miłości rodzicielskiej wprow adza barbarzyńskie praw o zabijania niepotrzebnych em brionów lub nie udanych dzieci (tam że).

U podstaw tego rodzaju dążeń można łatwo wykryć „wpływ swoistego prom eteizm u człowieka, który łudzi się, że w ten sposób m oże zapanow ać nad życiem i śmiercią, ponieważ sam o nich decyduje, podczas gdy w rzeczy­ wistości zostaje pokonany i zmiażdżony przez śm ierć nieodw racalnie za­ m kniętą na wszelką perspektywę sensu i na wszelką nadzieję” (EV, 15). R óżne przejawy tej kultury śmierci, o których pisze Jan Paweł II w Evange­

lium vitae wskazują na zuchwałą, a zarazem nieuzasadnioną racjonalnie

uzurpację władzy nad życiem. Jest to dążenie świadom e i przem yślane, któ­ re Papież ocenia jako „zagrożenie zaprogram ow ane w sposób naukowy

(5)

«spisku przeciw życiu», w który zam ieszane są także instytucje m iędzynaro­ dowe, zajm ujące się propagow aniem i planow aniem prawdziwych kam pa­ nii na rzecz upow szechnienia antykoncepcji, sterylizacji i aborcji” (EV, 17). D ochodzi do tego, że władza polityczna działająca na forum m iędzyna­ rodowym posuw a się do „absurdalnych zakazów prokreacji” (EV, 18). Jest to w istocie jed en z największych absurdów, w jakie w pada om aw iana cywi­ lizacja śmierci, poniew aż politycy usiłują decydować o sprawach, które w żaden sposób nie podlegają ich kom petencji. Decyzja o poczęciu b o ­ wiem kształtuje się w tej przestrzeni duchowej, w której dochodzą do gło­ su relacje wiążące człowieka - a dokładniej m ałżeństw o - z Bogiem, jako Stwórcą człowieka. Z punktu w idzenia metafizyki jest szczytem absurdu decydować o tym, czy ktoś m a istnieć czy nie, czy ktoś m a się począć, czy nie, skoro nikt z ludzi (nie tylko polityków) nie m iał najmniejszej możliwo­ ści sam zadecydować o swoim zaistnieniu. Jest to więc błazeńska próba działania tak, jakby się było Bogiem, przy równoczesnym założeniu, że B o­ ga nie ma, i dlatego nikt nie osądzi sum ień tych uzurpatorów .

W szelka uzurpacja władzy nad życiem kłóci się z praw dą, że człowiek „jest istotą, k tórą nie m ożna rozporządzać. Teoria praw człowieka opiera się w łaśnie na uznaniu faktu, że człowiek, inaczej niż zw ierzęta i rzeczy, nie m oże podlegać niczyjemu panow aniu” (EV, 19). B łędna antropologia p ro ­ wadzi do w prow adzenia siły na miejsce praw a (tam że). Jednakże kiedy „praw o zostaje podporządkow ane woli silniejszego”, to naw et sam a dem o­ kracja „przeradza się w system totalitarny” (EV, 20), czyli staje się tyranią. M iędzy fałszywym ustrojem a błędną antropologią zachodzi sprzężenie zw rotne: oba błędy nawzajem się w arunkują i potęgują tak, że w końcu sam człowiek zgadza się być jedynie „rzeczą” i tak w łaśnie traktuje swoje życie, jako „poddające się bez reszty jego panow aniu i wszelkim m anipulacjom ” . W ładzę swoją u p atru je człowiek w tym, że „stara się wykorzystywać wszel­ kie zdobycze techniki, aby program ow ać i kontrolow ać narodziny i śmierć, rozciągając nad nim i swoje panow anie” (EV, 22). Jest to tragiczny p a ra ­ doks tkwiący w fałszywej antropologicznie koncepcji panow ania: im b a r­ dziej wydaje się człowiekowi, że „panuje nad życiem”, tym bardziej sam staje się obiektem zniew olenia i eksploatacji oraz redukcji do rzeczy świa­ ta m aterialnego. Im bardziej opiera człowiek swoje pojęcie władzy na ele­ m entach technologii i siły, tym głębsza degradacja życia jest jego udziałem. Jest to rezultatem odejścia od planu Bożego objawionego w tajemnicy Stworzenia. Słowo Boże (R dz 2,15) potw ierdza „prym at człowieka nad rzeczami: są one jem u podporządkow ane i pow ierzone jego odpow iedzial­ ności, podczas, gdy on sam pod żadnym pozorem nie m oże być zniewolony przez swoich bliźnich i jakby zredukow any do rzędu rzeczy” (EV, 34).

(6)

Przypisując sobie w ładzę nad życiem, człowiek uzurpuje sobie również praw o do zabijania (EV, 57). N ie dostrzega przy tym, że w ten sposób w pa­ da we w łasne sidła: stwarza bowiem taki świat, w którym człowiek jest za­ bijany z woli człowieka; i nie m oże już w żaden sposób bronić swego życia pow ołując się na swoje człowieczeństwo: zostało ono bowiem zrów nane z innymi rzeczam i tego świata, podległym i zasadzie siły i korzyści. W tym kontekście pojawia się tzw. „m entalność eugeniczna” zabiegająca o „pra­ w o” do selekcji ludzkich jed n o stek na mocy kryteriów m aterialnych (EV, 63). Tu także ukazuje swoje p odstępne ostrze „prawo eutanazji” - jeszcze je d n a pułapka dla człowieka broniącego swej absolutnej autonom ii. „Czło­ wiek, odrzucając swą podstaw ow ą więź z Bogiem lub zapom inając o niej, sądzi, że sam jest dla siebie kryterium i norm ą oraz uważa, że m a prawo d o ­ m agać się również od społeczeństwa, by zapew niło m u możliwość i sposo­ by decydowania o własnym życiu w pełnej i całkowitej autonom ii” (EV, 64; por. także n. 68).

Osobliwa to autonom ia: człowiek zrzeka się swego sum ienia na rzecz anonimowego „społeczeństwa”, które statystycznym rachunkiem głosów przydziela jednostce autonom iczne „praw o” do zadania sobie śmierci. Jeże­ li człowiek jest napraw dę autonomiczny, to nie musi zwracać się z petycją do żadnego autorytetu społecznego, odnośnie decyzji, jaką ma podjąć w stosun­ ku do siebie samego. A jeśli jest przekonany, że takie zezwolenie władzy spo­ łecznej jest m u konieczne, to chyba dlatego, iż wierzy, że tem u społeczeń­ stwu przysługuje autorytet boski. Biedne to jed n ak „bóstwo”, którego normy i zasady zmieniają się za każdym powiewem w iatru opinii publicznej. Nie ma gorszej niewoli jak ta, dialektyczna niewola kolektywnego sumienia, która naw et absurd eutanazji ukazuje jako zdobycz demokracji.

„Szczytem zaś samowoli i niesprawiedliwości jest sytuacja, w której nie­ którzy - na przykład lekarze łub prawodawcy - roszczą sobie w ładzę decy­ dow ania o tym, kto ma żyć, a kto pow inien um rzeć. Pojawia się tu znów p o ­ kusa z E denu: stać się ja k Bóg. [...] A le tylko Bóg m a w ładzę decydowania 0 życiu i śmierci. [...] Spraw uje O n swą władzę, kierując się zawsze i wyłącz­ nie zamysłem m ądrości i miłości. Kiedy człowiek zaślepiony przez głupotę 1 egoizm, uzurpuje sobie tę władzę, nieuchronnie czyni z niej narzędzie niesprawiedliwości i śm ierci” (EV, 66). Ta postaw a przeniesiona na sferę publiczną, do struktur praw a i społeczeństw a, rodzi nierozwiązalny splot sprzeczności, w którym człowiek nie je st w stanie ocalić swej godności i swego sum ienia (EV, 69-71).

Ten ślepy p ęd do władzy poprzez zdobywanie wiedzy o życiu, anim ow a­ ny ową „pokusą z E d e n u ”, Jan Paweł II charakteryzuje następująco: „W naszej epoce występuje jed n ak w yraźna tendencja do zdobywania co­ raz większej wiedzy nie po to, aby podziwiać i kontem plow ać rzeczywi­

(7)

stość, ale by um ocnić w ładzę n ad nią. W iedza i władza splatają się coraz ściślej, tw orząc m echanizm , który m oże skrępow ać wolność sam ego czło­ wieka. W odniesieniu do wiedzy o ludzkim genom ie ten m echanizm m ógł­ by prow adzić do interw encji w w ew nętrzną stru k tu rę życia człowieka, a w perspektyw ie do p oddania selekcji i m anipulacji ludzkiego ciała i o sta­ tecznie - ludzkiej osoby i przyszłych pok o leń ”4.

Przeciwko uzurpacjom nauki pragnącej zaw ładnąć życiem, Jan Paweł II występował już wcześniej, w różnych swoich wypowiedziach. W kontekście b adań nad genom em pow iedział w 1994 r.: „N ie wolno zapom inać, iż n a ­ uka sama nie m oże uzurpow ać sobie praw a do orzekania o tran scen d en t­ nym pochodzeniu i ostatecznym przeznaczeniu ludzkiego życia; każdy n a ­ ukowiec pow inien uwzględniać zagadnienia metafizyczne i m oralne, które tym wyraźniej dochodzą do głosu, gdy uzyskana przez naukę wiedza p o d ­ daw ana jest konfrontacji z integralną praw dą o człowieku”5. W cześniej, w 1993 r., Papież zwrócił uwagę na ograniczone horyzonty poznaw cze ró ż­ nych dyscyplin naukowych, w skutek czego naukow iec pow inien resp ek to ­ wać praw dę Objawioną. „Tylko bowiem Objaw ienie pozwala na pełne p o ­ znanie człowieka, k tóre filozofia i różne dyscypliny naukow e m ogą zdoby­ wać stopniowo, odnosząc naw et godne podziwu sukcesy, nigdy jed n ak nie osiągając poznania pew nego i całkow itego”'’. Z godnie z powyższą tezą P a­ pież twierdzi, że „nikt nie m a praw a określać m om entu, w którym dana istota staje się człowiekiem, bo byłoby to rów noznaczne z przywłaszcze­ niem sobie nieograniczonej władzy nad bliźnim i”7.

Człowiek więc nie m a żadnej władzy nad życiem ludzkim, nad jego praw dą czyli jego antropologiczną tożsam ością, jego przeznaczeniem , a zwłaszcza nad jego transcendentnym początkiem . Pom im o zakusów w tym kierunku, człowiek nie będzie m ógł „określać granic osoby ludzkiej” - j a k to powiedział Zbigniew Brzeziński, dlatego, że „granice” osoby ludz­ kiej są rozpięte pom iędzy tajem nicą Stworzenia, a przeznaczeniem w Chrystusie do uczestnictwa w życiu Trójcy Przenajświętszej. O kreślanie granic osoby przy pom ocy param etrów , których dostarczają nauki o świę­ cie, jest dla osoby aktem z góry przekreślającym właściwy dla niej, tran s­

4 Ja n Pawet II, B ad an ia n ad gen o m em ludzkim . P rzem ów ienie do uczestników IV Z g ro ­ m ad zen ia P len arn eg o Papieskiej A k ad em ii Pro Vita (24.02.1998), w: W tro sce o życie. W ybra­ ne dok u m en ty Stolicy A postolskiej, T arnów 1998, s. 297.

5 Ja n Paw el II, B a d an ia nau k o w e i etyka. P rzem ów ienie do uczestników sesji plen arn ej P a­ pieskiej A kadem ii N au k (28.10.1994). Tam że, s. 259.

6 Ja n Pawel II, E tyczne problem y genetyki. P rzem ów ienie do uczestników Sym pozjum nt. „A spekty p raw ne i etyczne b a d a ń nad g en o m em ludzkim ” zorganizow anego przez Papieską A k ad em ię N au k (20.11.1993). Tam że, s. 251.

(8)

cendentny wymiar istnienia. D latego plany, aby w oparciu o wiedzę gene­ tyczną sterow ać istotą, istnieniem i rozwojem człowieka, jeśli nie są pom y­ słem po prostu groteskowym, są św iadectwem m oralnego zagubienia, a m oże duchowego obłędu.

W świetle O bjawienia, k tóre dostarcza istotnych przesłanek dla Ency­ kliki Evangelium vitae, w ładzę nad życiem ludzkim - w ładzę w ścisłym zn a­ czeniu, posiada tylko Bóg. Zycie ludzkie „jest darem zazdrośnie strzeżo­ nym w rękach Ojca (M t 6,25-34)” (EV, 32-33). Bóg nie może zgodzić się na to, by życie ludzkie zostało policzone między rzeczy tego świata, bowiem życie „jest w świecie objaw ieniem Boga, znakiem Jego obecności, śladem Jego chwały” (EV, 34). Bóg bowiem stwarzając, „udziela coś z Siebie stwo­ rzen iu ” (EV, 34). Trudno przytaczać tu wszystkie, zdum iew ające teksty E n ­ cykliki, pokazujące jak głęboko przenika Bóg swoją obecnością rzeczywi­ stość życia ludzkiego. N ie m ożna jed n ak pom inąć tego tekstu: „Zycie czło­ w ieka pochodzi od Boga, jest Jego darem , Jego obrazem i odbiciem , udzia­ łem w Jego ożywczym tchnieniu. D latego Bóg jest jedynym Panem tego ży­ cia: człowiek nie m oże nim rozporządzać. [...] Zycie i śm ierć człowieka są zatem w ręku Boga, w Jego mocy...” (EV, 39).

A więc „Człowiek nie jest panem śmierci, tak, jak nie jest panem życia; w życiu i śmierci m usi zawierzyć się całkowicie «woli Najwyższego», zamy­ słowi Jego M iłości” (EV, 46). Człowiek nie m oże więc siebie sam ego p o ­ zbawić życia, ale dla wyższego dobra m oże zrezygnować z obrony w łasne­ go życia; „żaden człowiek nie może sam ow olnie decydować o tym, czy m a żyć, czy umrzeć; jedynym i absolutnym Panem , władnym podjąć taką decy­ zję, jest Stwórca - Ten, w którym żyjemy, poruszam y się i jesteśm y (Dz, 17,28)” (EV, 47). A lbo takie zdanie: „Sam Bóg je st Panem życia, od jego początku aż do końca” (EV, 53. 55).

W ten sposób Papież prow adzi nas do praw dy „Początku”, to jest do te ­ go stanu, kiedy wszystko było p o ddane Bogu. Pom im o grzechu pierw orod­ nego i jego dalekosiężnych konsekwencji, w ładza Boga nie została w ni­ czym um niejszona i życie ludzkie jest zawsze w „rękach O jca”, co zostało potw ierdzone i pogłębione przez przyjście Chrystusa i dzieło O dkupienia. Now e Przym ierze potw ierdza etos Początku i nadaje m u nowy wymiar. Człowiek zostaje z pow rotem wprow adzony w krąg Bożej M iłości i pow o­ łanie, jakie otrzym ał w Stworzeniu, zostaje m u na nowo objawione w Chry­ stusie. Otrzym uje teraz tę sam ą w ładzę n ad św iatem rzeczy i istot n iero­ zum nych oraz w ładzę nad samym sobą, o p artą na treści zbawczego Przy­ m ierza. W ładza Boga jest źródłem i podstaw ą władzy człowieka, gdyż tyl­ ko przez uczestnictwo w Bożej m ądrości i miłości człowiek m oże w sposób autentycznie ludzki odnieść się do wszystkiego, co istnieje, a przede wszystkim do siebie samego. Ź ró d łem władzy człowieka jest więc posłu­

(9)

szeństwo Bożem u Przykazaniu; zatem w ładza królewska człowieka została ściśle związana z pow ołaniem kapłańskim , wymagającym pełnego oddania się Bogu w miłości, dla Jego Chwały. C ałe to zagadnienie jest rów nież p re ­ cyzyjnie przedstaw ione w Encyklice.

W ładza człowieka - w stosunku do czegokolwiek - odpow iada istocie aktywności osoby (jako osoby!). Ponieważ osoba działa m ocą swoich du­ chowych, szczytowych uzdolnień, to jest umysłu i woli, dlatego istota jej działania polega na bezinteresow nej kontem placji prawdy (rzeczywistości stworzonej i danej przez Boga) oraz na miłości, czyli bezinteresow nej afir- macji tego, co istnieje, aż do gotowości daru z siebie samej. Właściwa oso­ bie ludzkiej władza nie m oże się sytuować poza tym zakresem , ponieważ zniżyłaby się do poziom u siły, którą rozporządzają - oprócz człowieka - także wszystkie istoty ziemskie, pozbaw ione rozum nej wolności.

Ten m odel myślenia o władzy człowieka zgadza się dokładnie z tym, co mówi Papież w A dhortacji Familiańs consortio na tem at pow ołania rodzi­ ny. O tóż całe pow ołanie rodziny sprow adza się do miłości. D okładniej tw ierdzenie to brzmi: „W perspektyw ie sięgającej samych korzeni rzeczy­ wistości m ałżeńskiej i rodzinnej trzeba [...] powiedzieć, że istota i zadania rodziny są ostatecznie określone przez miłość. R odzina dlatego otrzym uje misję strzeżenia, objawiania i przekazywania miłości, będącej żywym odbi­ ciem i rzeczywistym udzielaniem się miłości Bożej ludzkości oraz miłości Chrystusa Pana Kościołowi, Jego O blubienicy” (n. 17).

Także w Evangelium vitae Papież sięga do „korzeni rzeczywistości m ał­ żeńskiej i rodzinnej” czyli odw ołuje się do tajemnicy Stworzenia, w której „Bóg pow ierza człowieka człowiekowi” (EV, 19). W kontekście tego „po­ w ierzenia” m a m iejsce także „poznanie praw dy”, dzięki Ewangelii Jezusa Chrystusa, a „z tego źródła czerpie (człowiek) zdolność doskonałego «czy­ nienia» tej prawdy (J 3,21), to znaczy przyjęcia i pełnej realizacji obowiąz­ ku m iłowania ludzkiego życia i służenia m u, bronienia go i w spom agania” (EV, 29). Tak więc miłość i wynikająca z niej postaw a służby streszcza w so­ bie całą istotę „władzy” jaką człowiek posiada w stosunku do życia. Jeżeli ktoś natom iast próbuje w ładać życiem tak jak się gospodarzy dobram i te ­ go świata, „życie wymyka się m u i rychło zostanie mu o d e b ra n e ” (EV, 32).

Istota i zakres władzy człowieka wynika ściśle z Bożego pow ołania, k tó ­ re ustanaw ia żywotną więź między człowiekiem a Bogiem. Pisze Papież: „Bronić życia i um acniać je, czcić je i kochać - oto zadanie, k tóre Bóg p o ­ wierza każdem u człowiekowi, pow ołując go - jako swój żywy obraz - do udziału w Jego panow aniu nad światem: „Po czym Bóg im błogosławił, m ó­ wiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozm nażajcie się, abyście zaludnili ziem ię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panow ali nad rybami m orskim i, nad ptactw em pow ietrznym i nad wszystkimi zw ierzętam i pełzającymi po zie­

(10)

mi» (R dz 1,28)” (EV, 42). Człowiek zatem uczestniczy w panow aniu Boga, 0 ile pełni Jego wolę, o ile działa jako Jego obraz, objawiający Jego obda­ row ującą miłość.

W przytoczonym tekście pojawiają się dwie konkretne formy „władzy” powierzonej człowiekowi. Pierwsza - to miłość, która wypełnia sobą relacje m iędzyludzkie w ram ach pow ołania budow ania rodziny, jako „komunii osób”. N ie ma tu żadnej innej władzy jak tylko m iłość i służba: służba Bogu 1 służba człowiekowi, to znaczy służba życiu stw arzanem u przez Boga i p o ­ w ierzonem u człowiekowi - to jest rodzinie. D ruga form a władzy - to „pano­ w anie” nad wszystkimi innymi istotam i przez uczestnictwo w m ądrości B o­ ga, przez w ierne odczytanie Jego planu stwórczego. To panow anie m a dwa aspekty bardzo subtelnie się odróżniające. Pierwszy mówi o tym, że czło­ wiek w jakiś sposób pełni urząd kapłański, będący pośredniczeniem kul- tycznym między światem a Bogiem: człowiek w im ieniu całego stworzenia oddaje chwałę Bogu. Drugi aspekt wyraża podstawowe wymaganie etyczne: człowiek nie m oże nigdy zniżyć się w swoim sposobie postępow ania na p o ­ ziom tych istot ziemskich, nad którymi m a panować, czyli górować przez swoją m ądrość (zdolność kierow ania się praw dą) i swoją wolność m oralną.

Człowiek zatem nie m oże nigdy stawać się niew olnikiem stworzonych rzeczy ani czynić się „obrazem ” świata widzialnego, co m iałoby miejsce, gdyby wzorów działania szukał wśród stworzeń, lub gdyby działanie swe opierał na kryteriach biologicznych lub technologicznych, odkrywanych w świecie przyrody. Zycie ludzkie byłoby wtedy p o d d an e światu, a więc przyjęłoby kierunek przeciwny do tego, jaki został wyznaczony przez Boga. Panow anie nie oznacza w żaden sposób ignorow ania czy naruszania praw przyrody, lecz ich zrozum ienie i m ądre w spółdziałanie z nimi, poniew aż w nich odsłania się m ądrość Stwórcy (EV, 42).

W kontekście tego posłannictw a szczególna odpow iedzialność pow ie­ rzona człowiekowi dotyczy dziedziny przekazyw ania życia. Powaga tej o d ­ powiedzialności polega na tym, że Bóg „daje człowiekowi uczestnictwo w swoim własnym dziele stwórczym” (KDK, 50). Bóg zachowuje swój nie- utracalny prym at władzy w stosunku do życia stw arzanego: „przecież od Niego tylko m oże pochodzić obraz i podobieństw o, które jest właściwe istocie ludzkiej, tak, jak przy stw orzeniu” (EV, 43). A utorytet Boga jako Stwórcy nie zmniejsza się w żaden sposób w stosunku do tego, co było „na początku” . U dział człowieka określony jako w spółdziałanie, uczestnictwo, odpow iedzialność, służba, - nie polega n a tym, jakoby człowiek działał p o ­ za granicą obecności Boga i poza sferą Jego wpływu stwórczego, jakby w jakiejś próżni pozostawionej wolnej inicjatywie człowieka.

W łaśnie Papież z naciskiem podkreśla, że w tym wydarzeniu, którem u na imię zrodzenie, Bóg jest w szczególny sposób obecny (por. LdR , 9). D late­

(11)

go działanie człowieka jest możliwe, ponieważ dokonuje się wewnątrz dzia­ łania Boga, k tóre trwa „od początku”; to działanie uzyskuje charakter ludz­ ki, o ile polega na zjednoczeniu z miłością Boga, który „chce człowieka dla niego sam ego” - jak to również zostało przypom niane (za KDK, 24) w Li­ ście do Rodzin. D ziałanie podm iotu rodzicielskiego, będące klasyczną for­ mą władzy człowieka nad życiem, nie m oże się dlatego kształtować inaczej, jak tylko przyjmując postać relacji oblubieńczej, to jest relacji absolutnie bezinteresow nego daru siebie. Poza tą płaszczyzną człowiek traci swoją p o ­ zycję króla stworzenia i schodzi na poziom dialektycznego łańcucha sił m a­ terialnych, nie odróżniając się tym samym od reszty stworzeń.

Z am iar osiągnięcia jakiejś władzy nad płodnością poza płaszczyzną m ałżeńskiej kom unii osób, jest zuchwałą uzurpacją i jest początkiem sa- m o-zniew olenia oraz odczłow ieczenia życia. A „zaludnianie św iata” ma być jego uczłowieczeniem , czyli hum anizacją kultury. W łaśnie w sercu m ałżeństw a zaczyna się prawdziwa cywilizacja miłości, jeśli mężczyzna i kobieta są zdolni rozporządzać sobą na sposób daru z siebie. Tu też zaczy­ na się cywilizacja śmierci, kiedy płodność, będąca składnikiem tożsamości m ałżeńskiego podm iotu, zostanie porzucona poza ram y osobowej kom u­ nii. Zycie człowieka polega na otrzymywaniu z rąk Boga daru istnienia i spotkaniu się z Bogiem w sam ej treści tego daru. To spotkanie jest m iło­ ścią, m ocą której człowiek jest wezwany, by spełnił pow ierzone zadanie.

Papież wyraża to zwięźle: „dając człowiekowi życie, Bóg żąda, by czło­ wiek to życie kochał, szanował i rozwijał. W ten sposób dar staje się przy­ kazaniem , a sam o przykazanie je st d a rem ” (EV, 52). Dalej w tym samym paragrafie znajdujem y jakby syntezę całego problem u: „Stwórca chciał, aby człowiek, żywy obraz Boga, był królem i panem . [...] Człowiek - pow o­ łany, aby być płodnym i rozm nażać się, by czynić sobie ziem ię poddaną i panow ać nad wszystkimi istotam i niższymi od niego (por. R dz 1,28) - jest królem i panem nie tylko rzeczy, ale także i przede wszystkim sam ego sie­ bie, a w pewnym sensie życia, które zostało m u dane i które m oże p rzeka­ zać przez dzieło rodzenia, w ypełniane w miłości i z poszanow aniem dla za­ mysłu Bożego. Nie jest to jed n a k panow anie absolutne, ale służebne - rze­ czywisty odblask jedynego i nieskończonego panow ania Boga. D latego człowiek pow inien je wypełniać z m ądrością i miłością, uczestnicząc w nie­ zm ierzonej m ądrości i m iłości Boga. D okonuje się to przez posłuszeństwo Jego św iętem u Prawu; posłuszeństw o wolne i radosne. [...] Człowiek nie jest absolutnym w ładcą i samowolnym sędzią rzeczy, a tym bardziej życia, ale jest „sługą planu ustalonego przez Stwórcę (HV, 13) - i na tym polega jego niezrów nana wielkość” (EV, 52).

W idać jasno, że uległość wobec Boga nie um niejsza w niczym człowie­ ka, lecz przeciwnie je st podstaw ą jego wielkości. Człowiek odnajduje b o ­

(12)

wiem swoją rolę nie poza Bogiem i nie w opozycji w obec Niego, lecz w e­ w nątrz Jego planu, w centrum Jego miłości i m ądrości, którą objawia swo­ im działaniem , będąc żywym O brazem Boga. Jest także widoczne, że naj­ bardziej oryginalna i specyficzna postać panow ania człowieka jest istotnie związana z pow ołaniem rodzicielskim , k tóre wymaga ścisłego zjednocze­ nia z Bogiem po to, aby ocalić i podkreślić specyficznie ludzki i osobowy charakter tej misji, a zarazem sam ego daru życia, „zazdrośnie strzeżonego w ręku O jca” (por. EV, 32).

N ie sposób rozwijać wszystkich głębokich aspektów bogatej doktryny Encykliki. Podsumowując, m ożem y podkreślić konsekw entny dla Jana Pawia II personalistyczny sposób w idzenia pow ołania człowieka i m ałżeń­ stwa, pozwalający na uwydatnienie etycznych i religijnych - a naw et m i­ stycznych - wymiarów tegoż powołania. Pow ołanie rodziny stanowi właści­ we „miejsce teologiczne” dla wszelkiej debaty na tem at istoty i genezy w ła­ dzy. Człowiek, który został objawiony w centrum Tajemnicy Chrystusa, o d ­ najduje i ocala w pełni swoje człowieczeństwo pod w arunkiem , że zgadza się wykuwać swój los będąc niejako ukrytym w centrum Bożej miłości. C a­ la władza, jaką człowiek pełni na tej ziemi, je st przedłużeniem (symbolicz­ nym, sakram entalnym ) ojcowskiej władzy Boga, albo jest niszczycielskim b untem i uzurpacją przekreślającą sam ego człowieka. Dzisiejszy spór o władzę toczony w imię nauki (wiedzy) i wolności (siły) jest dalekim , a m i­ m o to niekiedy niezwykle głośnym echem tego sporu, którym „na począt­ k u ” Kusiciel zakaził serce człowieka, zbuntow anego w końcu przeciw sa­ m em u sobie.

W nioski etyczne dotyczące przedstaw ionego na początku problem u, Papież form ułuje jasno w swoich przem ów ieniach skierowanych do n a ­ ukowców. Mówi na przykład: „W dziedzinie badań naukowych, jak w każ­ dej innej, w arunkiem podjęcia słusznej decyzji m oralnej jest integralna wi­ zja człowieka, to znaczy taka, która wykraczając poza rzeczywistość wi­ dzialną i postrzegalną zmysłowo, uznaje transcendentną w artość człowie­ ka i uwzględnia to, co czyni zeń istotę duchow ą”8. W tymże samym przem ó­ wieniu powiedział: „D ow olne m anipulacje, dokonyw ane na gam etach lub em brionach w celu modyfikacji określonych sekwencji genom u, które są nośnikam i cech gatunkowych lub jednostkow ych, staw iają ludzkość przed ogrom nym ryzykiem m utacji genetycznych, prow adzących do naruszenia integralności fizycznej i duchowej nie tylko tych istot, u których dokonano takiej modyfikacji, ale także u ludzi przyszłych p o koleń”9. W kolejnym

8 Tamże. 8 Tam że, s. 252.

(13)

przem ów ieniu czytamy: „W szelkie oddziaływanie na genom pow inno od­ bywać się w absolutnym poszanow aniu specyfiki rodzaju ludzkiego, tran s­ cendentnego pow ołania każdej istoty ludzkiej oraz jej niezrów nanej god­ ności. [...] Fakt, iż możliwe jest ustalenie kodu genetycznego, nie powinien prowadzić do postrzegania człowieka wyłącznie przez pryzm at jego genów i zm ian, jakie m ogą być w nich zapisane. Człowiek w swej tajem nicy jest czymś więcej niż zespołem cech biologicznych. Jest podstawową jednością, w której aspekt biologiczny nie m oże być oderw any od wymiaru duchow e­ go, rodzinnego i społecznego, gdyż stwarzałoby to pow ażne niebezpie­ czeństwo pom inięcia tego, co stanowi samą n atu rę osoby ludzkiej i spro­ w adzenia jej do roli zwykłego przedm iotu analizy. [...] Nie należy ulegać fa­ scynacji m item postępu, jak gdyby sam a możliwość przeprow adzenia b a­ dań czy zastosow ania pewnej m etody pozwalała zakwalifikować je au to ­ matycznie jako m oralnie dobre. M iarą oceny m oralnej każdego postępu jest autentyczne dobro, jakie niesie on człowiekowi. [...] Gdyby postęp nie przynosił dobra człowiekowi, którem u m a służyć, m ożna by się obawiać, że ludzkość zm ierza ku własnej zagładzie. W spólnota ludzi nauki m usi nie­ ustannie czuwać nad zachow aniem porządku tych spraw, rozpatrując p ro ­ blemy naukow e w ram ach integralnego hum anizm u” '". Ż ad n e nowe, rew e­ lacyjne odkrycia nie mogłyby zmusić Jan a Pawła II do zmiany swojego (ka­ tolickiego) sposobu widzenia relacji między naukam i a etycznym wymia­ rem ludzkiej egzystencji. Encyklika Evangelium vitae na długo pozostanie niewyczerpanym źródłem światła dla rozwiązywania problem ów pojaw ia­ jących się na styku wiedzy i sum ienia. Oby tylko naukowcy chcieli zapoznać się z jej treścią i nie mówili, że tradycyjna etyka nie nadąża za postępem n a ­ uk. W rzeczywistości praw da o człowieku objawiona w Chrystusie została podniesiona na takie wyżyny, że w iedza naukow a nigdy jej nie dosięgnie.

Fr Jerzy Bajda: The dom inion over life. A reflection on the 5th anniversary o f the encyclical Evangelium vitae

C o n tem p o rary civilisation has b een draw n into a conspiracy against life. Its d ri­ ving force is sin which causes a th o ro u g h deform ation o f culture, so th a t it becom es a ’’culture o f d e a th ” (EV, 12). C onsequently, m an ’s dom inion over life takes the form o f a ’’w ar of the pow erful against the w eak” (ibid). A sym ptom o f this type of violence is visible in co n tracep tio n , abortion, artificial p ro creatio n techniques and euthanasia. In like m an n er law becom es subservient to the will o f th e m ore pow er­ ful and, as a result, dem ocracy ’’m oves tow ard a form o f to talitarian ism ” (EV, 20).

111 Ja n Paw eł II, B a d an ia naukow e i etyka. P rzem ów ienie do uczestników sesji p lenarnej P apieskiej A kadem ii N auk (28.10.1994), w: W trosce o życie, dz. cyt., s. 260-261.

(14)

Man has no power whatsoever over human life, his anthropological identity, his de­ stiny, and especially - over his transcendent origin. The Encyclical Evangelium vi­

tae demonstrates how deeply God’s presence penetrates the reality of human life.

Man’s task entrusted to him by God, is ”to defend and promote life, to show reve­ rence and love for it” (EV, 42).

(15)

W y d a w n ic tw a U n iw ersy tetu K a rd y n a ła S tefan a W yszy ń sk ieg o

w W arsza w ie

u ka za ła się p o z y c ja

k s. J a n u sz F r a n k o w sk i, ks. T a d e u sz B rze g o w y W IE L K I Ś W IA T

S T A R O T E S T A M E N T A L N Y C H P R O R O K Ó W

D y stry b u c ję prow adzi'.

W y d aw n ic tw o U n iw ersy tetu K a rd y n a ła S tefan a W y szy ń sk ieg o

01-815 W a rszaw a, ul. D e w a jtis 5, tel. / fa x (0 -2 2 ) 839 89 85

w w w .uksw .edu.pl,www.ika.edu.pl e.m ail:w ydaw nichv o@ uksw .edu.pl

(16)

2000 R . 4 n r 2(7)

M onika W Ó JC IK

ZMAGANIA ŻYCIA ZE ŚMIERCIĄ 1. Wprowadzenie

Czym jest życie człowieka?

Jan Paweł II w Encyklice Evangelium vitae mówi:

„C złow iek je st pow ołany do pełni życia, k tó ra p rzek racz a znacznie wymiary jego ziem skiego bytow ania, poniew aż polega na uczestnictw ie w życiu sam ego Boga. W zniosłość tego n ad p rzy ro d zo n eg o pow ołania ukazuje w ielkość i ogrom ną w artość ludzkiego życia także w jego fazie doczesnej. Zycie w czasie je st bow iem podstaw ow ym w arunkiem , p o ­ czątkow ym e ta p e m i in teg raln ą częścią całego i n iep o d zieln eg o pro cesu ludzkiej egzystencji. Proces ten - nieoczekiw anie i bez żadnej zasługi człow ieka - zostaje o p rom ieniony o b ietn icą i odnow iony przez d ar życia Bożego, k tó re urzeczyw istni się w p ełn i w w ieczności (por. 1J 3,1-2). R ów nocześnie to n ad p rzy ro d zo n e p o w o łan ie uw ydatnia w zględność ziem skiego życia m ężczyzny i kobiety. N ie je st o n o je d n a k rzeczyw isto­ ścią «ostateczną», ale « p rzedostateczną»; je st w ięc rzeczyw istością świę­ tą, k tó ra zostaje nam pow ierzona, abyśmy jej strzegli z poczuciem o d p o ­ w iedzialności i doskonalili ją przez m iłość i d a r z siebie ofiarow any B o­ gu i b racio m ” (n. 2).

Z rozpoznania świętości ludzkiego życia rodzi się wezwanie do jego p o ­ szanow ania i obrony.

D alej P ap ież uczy: „K ościół je s t św iadom , że E w an g e lia życia, p rz e ­ k a z a n a m u p rze z C hrystusa, w zbudza żywy i pow ażny odzew w sercu k ażd eg o człow ieka, ta k w ierzącego, ja k i n iew ierząceg o , poniew aż p rz e ra sta ją c n ie sk o ń c zen ie je g o oczekiw ania, za ra z em w zadziw iający sp o só b w spółbrzm i z nim i. M im o w szelkich tru d n o śc i i niepew ności każdy człow iek szczerze o tw arty na p raw d ę i d o b ro m oże dzięki św ia­ tłu ro zu m u i p o d w pływ em tajem n icze g o d z ia ła n ia łaski ro zp o zn ać w p raw ie n a tu ra ln y m w ypisanym w sercu (p o r. R z 2,14-15) św iętość lu d zk ieg o życia od p o częcia aż do k re su o ra z dojść do p rz e k o n a n ia , że k a ż d a lu d zk a isto ta m a praw o oczekiw ać a b so lu tn e g o p o szan o w an ia teg o sw ojego p odstaw ow ego d o b ra. U z n a n ie teg o p raw a stanow i fu n ­ d a m e n t w spółżycia m iędzy ludźm i o ra z istn ie n ia w spólnoty politycz­ n e j” (tam że ).

(17)

2. Nauki podstawowe o życiu

Filozofia w spom aga w iedzę na tem at życia. I tak, by odpowiedzieć, czym jest życie, trzeba się oprzeć na realistycznej filozofii człowieka, to znaczy ukazać bytową w artość ludzi, by nie opisywać ich przez porów nanie z celem lub w artościam i.

Musimy więc nawiązać do św. Tomasza z Akwinu, jeżeli chcemy uzyskać w iedzę o życiu zgodną z realnym życiem i z realnym człowiekiem. Takie ujęcie wyznacza chrześcijańską wizję życia, łączącą i kom unikującą nas z ludźmi i z Bogiem.

Święty Tomasz nazywa życiem zespół czynności, którym początek daje działający sam z siebie podm iot. Inaczej mówiąc, życiem jest zespól prze­ jawów bytowej zaw artości podm iotów . Te czynności i przejawy są takie, ja ­ ki jest podm iot. M ożna więc mówić o życiu typowym dla roślin, zwierząt, ludzi, Boga. Znaczy to, że jeżeli podm iot jest doskonalszy, to także dosko­ nalsze jest jego życie.

Poziom lub doskonałość życia m ożem y mierzyć, ustalając kto określa cel działań i przejaw iania się podm iotu, jakim i władzam i posługuje się podm iot, jaka form a go stanowi.

Rośliny nie określają celu swych działań i przejawów, posługują się m e­ chanicznie władzam i odżywiania się, w zrostu i rozm nażania. Stanowi je form a wegetatywna.

Zw ierzęta także nie określają celu swych działań i przejawów, ich w ła­ dze jed n ak porusza to, co poznały, a więc reagują wybierając aktywizujący je bodziec. Stanowi je form a zmysłowa.

Człowiek sam określa cel swych działań i przejawów, sam urucham ia odpow iednie w ładze kierując swym poznaniem i decyzjami. Stanowi go form a rozum na. Podlega on je d n a k jeszcze pierwszym zasadom bytowania oraz celowi ostatecznem u.

Bóg jest Sam oistnym Istnieniem , tożsamym ze swą istotą i naturą. Już niczem u nie podlega. Stanow iące G o istnienie, a tym samym istota, jest w Nim myślą, która jest Jego życiem, jak O n najdoskonalszym i wiecznym. Życiem Boga jest więc Jego myślenie, a tym samym Jego istota, tożsam a z istnieniem . Bóg w obec tego jest tożsamy ze swym życiem. N ie m a w Nim, jak w innych bytach, zasady życia, którą je st forma.

W tym ujęciu życie ludzkie jest zespołem czynności przez niego uru ch a­ m ianych i przejawiających jego bytową zawartość, tzn. człowieka zapocząt­ kowuje stw orzone dla niego przez Boga istnienie, k tóre urealnia m ożno- ściową istotę i wiąże się z nią w je d en byt samodzielny. W tej istocie istnie­ nie - we współpracy z otaczającym i człowieka substancjam i - kształtuje, czyli aktualizuje duszę i ciało. Istnienie przejawia się w człowieku jako je ­ go realność, jedność, odrębność, zarazem jako dostępność, nazywana

(18)

praw dą, oraz jako dobro, k tóre wywołuje potrzebę wiązania się z tym, co realn e i dostępne. Istota jako dusza człowieka przejaw ia się w postaci inte­ lektu i woli, a jako ciało ludzkie przejawia się w rozciągłości, wyznaczającej przestrzenność, wymiary, jakości, zachow ania wegetatywne, a te z kolei w ładze zmysłowe.

Każdy człowiek jest osobą, k tórą czyni go istnienie i wyzwalana przez istnienie w istocie człowieka jego intelektualność. Podobnie O sobą jest Bóg. W Bogu jed n ak intelektualność m a pozycję pryncypium, tożsam ego z istnieniem , a nie wyzwolonej przez istnienie władzy poznawczej. To wy­ posażenie osób, gdy porów nam y je z innymi bytami, wyznacza im wyjątko­ wą pozycję, swoisty status wśród bytów, nazywany godnością. Wszystkim osobom , Bogu i ludziom (także aniołom ), przysługuje aksjologiczna w ła­ sność godności.

R ealność, jako przejaw iające się w tej postaci istnienie osób, wyzwala łą­ czącą osoby relację miłości. Praw da, jako przejaw istnienia, pow oduje re ­ lację wiary. D obro aktualizuje relację nadziei. In telek t podm iotuje recep­ cję oddziałujących na nas pryncypiów rzeczy dzięki praw dzie jako udziela­ niu się nam bytu. Wola odbiera oddziałujące na nią dobro. Ciało przejawia się w przypadłościach fizycznych oraz w takich relacjach, jak uczucia i w fa­ scynacjach poznawczych władz zmysłowych.

Życiem człowieka są więc w sparte na przejaw ach jego istnienia, w iążą­ ce go z osobam i relacje miłości, wiary, nadziei, zarazem czynności pozn a­ w ania, decyzji i tw orzenia przez pracę dziel przy pom ocy także w ładz zmy­ słowych. Czynności poznaw ania, decyzji oraz praca i jej dzieła są sposoba­ mi chronienia relacji osobowych. Poprzez chronienie relacji osobowych wszystkie czynności harm onijnie współstanow ią życie ludzkie.

R elacjam i osobowymi człowiek wiąże się także z Bogiem jako O so b ą1. 3. Nauki przyrodnicze o życiu

Spójrzmy, jak radzą sobie z określeniem życia nauki przyrodnicze. Z a ­ uważyć m ożna, że wikłają się one w m etodologiach, nie um iejąc jed n ak p o ­ dać definicji życia w szerokim ujęciu, a także życia ludzkiego, bez wsparcia n auk filozoficznych i teologicznych (niektórzy określają tę potrzebę jako relację hum anistyczną).

W arto prześledzić kilka prób pokonania trudności w określeniu życia z p unktu widzenia biologicznego.

' Za: M. Gogacz, Chrześcijańska koncepcja życia, Tak-życiu, Tak-prawdzie 1990, z. 1, s. 54- 67. Poglądy św. Tomasza zostały opracow ane przez au to ra n a podstaw ie Sumy teologicznej 1 ,18.

N a te m a t filozoficznego i teologicznego ujęcia życia - p o r. także: J. W ójcik, F ilozofia ży­ cia, Tak-życiu, Tak-praw dzie 1990, z. 1, s. 26-27.

(19)

„D la biologa życie najczęściej przedstaw ia się jako trw anie ciągu syste­ mów względnie otwartych. Pogląd ten jest wypośrodkow aniem między tw ierdzeniem , że życie jest wynikiem przem ian m aterialno-energetycz- nych (A. I. O parin, L. von B ertalanffy), a przekonaniem o dom inującej ro ­ li inform acji w sterow aniu procesam i ewolucji (M. Eigen, B. O. K üppers)”2.

„O gólne prawidłowości i m echanizm y rozwoju m aterii, wskazywane przez specjalistów różnych dziedzin wiedzy, nie stanowią jednakże p o d sta ­ wy do utożsam iania ich z ogólnymi praw am i biologii. Z asad n e natom iast wydaje się przypuszczenie, iż ogólne prawa biologii m ogą pretendow ać do m iana ogólnych praw rozwoju. [...] Ż ad n a uniw ersalność nie tłumaczy sa­ m a z siebie ani różnorodności życia, ani też jego hierarchicznej organiza­ cji. W. K unicki-G oldfinger słusznie zauważa, że «poznanie m echanizm u jakiegoś procesu nie tłum aczy nam ani różnorodności podobnych p ro ce­ sów, ani różnorakości m echanizm ów realizow ania danego procesu»3.

W. Dyk podkreśla, że „tak jak praw a fizykochemiczne nie są w stanie wy­ jaśnić fenom enu życia, tak praw a biologii (dobór naturalny) nie m ogą być podstaw ą do wyjaśnienia n o rm m oralnych”4.

Ciekawe spojrzenie na biologię życia podaje S. M azierski: W yjaśnianie w biologii pow inno być pojm ow ane bardzo szeroko. Powinny być używane wszelkie procedury rekonstruujące relacje zachodzące m iędzy elem enta­ mi określonych struktur. Chodzi tutaj głównie o połączenie obiektywnych faktów i subiektywnej wiedzy na tem at przebiegających procesów. Należy rów nież uwzględnić zarów no fakty (elem enty), ja k i proces. Biologia w ska­ zuje, że żadne procedury eksplanacyjne nie są ostateczne, gdyż „problem w yjaśniania w naukach przyrodniczych ściśle się łączy z koncepcją nauki [...] i je st procesem , który się rozwija i bogaci w zależności od tego, jak się rozrasta teoretyczna konstrukcja”5.

J. Topolski proponuje, by w przypadku uw zględniania złożonej stru k tu ­ ry rzeczywistości mówić o wyjaśnianiu integralnym 6. W. Dyk kom entuje: „W jego rozum ieniu m odel takiego wyjaśniania obejm owałby jednocze­ śnie podejście nom ologiczno-dedukcyjne i racjonalne. D okładniej chodzi tutaj o rozbudow anie m odelu nom ologiczno-dedukcyjnego w kierunku

2 W. Dyk, R o la praw biologicznych w w yjaśnianiu ew olucyjnym , Szczecin 1998, s. 47. 3 W. J. H . K unicki-G oldfinger, P rz y p a d e k -k o n ie c z n o ść -m o ż liw o ść , S F 1 9 8 8 , n. 2, s. 133. 4 W. Dyk, R o la praw biologicznych..., dz. cyt., s. 41-42.

5 S. M azierski, Fizykalne a filozoficzne w yjaśnianie rzeczywistości, Roczniki Filozoficzne 1959, n. 79, s. 51 i 61; por. J. M e tallm an n , D eterm in izm n a u k przyrodniczych, K raków 1934, s. 331.

6 J. Topolski, T eoria wiedzy historycznej, Poznań 1983, s. 419-433; p o r. ten że, C zas w n a r­ racji historycznej, Studia M e to d o lo g icz n e 1973, n. 10, s. 3-23.

i i

(20)

m odelu interpretacji humanistycznej (m odel wyjaśniania teoretycznego), a jednocześnie o rozbudow anie m odelu teoretycznego w interpretacji h u ­ manistycznej w kierunku m odelu nom ologiczno-dedukcyjnego. To kom ­ p lem en tarn e ujęcie obejm uje więc problem atykę ontologiczną (refleksję nad strukturą procesu historycznego) oraz adekw atne dyrektywy logiczno- m etodologiczne”7.

4. Zycie darem i zadaniem

Zycie ukazuje się więc w wielu aspektach i m ożna je badać na różne spo­ soby. Sam a istota życia ciągle jest okryta tajem nicą, a m nożące się m eto d o ­ logie raczej oddalają człowieka od jej odczytania.

Szczególnym fenom enem życia jest życie ludzkie, którego odczytywania nie m ożna zawęzić do m etod przyrodniczych, gdyż człowiek nie mieści się w praw ach przyrody. Jako com positum cielesno-duchow e jest istotą sprzę­ żoną ściśle z przyrodą, ale form ą jego cielesności je st duch, który otw iera biologię na nadprzyrodzoność. Tak więc życie ludzkie objawia się jako dar i jako zadanie, zadanie dorastania do rozpoznania daru i odczytania god­ ności własnej i innych ludzi.

Z ad an ie to rozciąga się w czasie od urodzenia do śm ierci i trw anie życia ziem skiego ma tu niem ałe znaczenie. Przejście przez kolejne etapy rozw o­ ju, by osiągnąć dojrzałość ubogaconą dośw iadczeniem , daje szansę zdoby­ cia m ądrości, która pozwala rozeznaw ać praw dę, dobro i piękno, wiążąc człowieka relacjam i przyjaźni z innymi ludźmi.

Te dojrzałe relacje pozwoliły człowiekowi tworzyć cywilizacje, które ukazywały etapy rozwoju ludzkości, wówczas gdy były o p arte na poszano­ w aniu godności własnej i innych ludzi w grupie społecznej.

Podstawową kom órką społeczną akceptującą i otaczającą szacunkiem życie ludzkie w jego kolejnych etapach rozw oju jest rodzina. N a niej opie­ ra się cała budow la społeczeństw a, a dzięki tem u cała cywilizacja. Szacu­ nek dla rodziny, który pozwała jej na um ocnienie więzów rodzinnych, a także pozycji społecznej, jest gw arantem trwałości i rozwoju cywilizacji. Toteż życie ludzkie jest duszą cywilizacji.

D egradacja życia ludzkiego spow odow ana brakiem poszanow ania p ra ­ wa naturalnego, wyrażająca się zarów no brakiem respektow ania jego nie­ naruszalności, ja k i dewiacjami jego przekazywania, są poważnymi symp­ tom am i, historycznie poświadczonymi, śm iertelnej choroby cywilizacji.

M agisterium K ościoła w Liście do R odzin w ypow iada znam ienną dia­ gnozę:

(21)

„Nasza cywilizacja w inna uświadom ić samej sobie, że pom im o licznych osiągnięć pozytywnych jest z wielu względów cywilizacją chorą i źródłem głębokich schorzeń człowieka. D laczego jest w łaśnie tak? D latego, że cy­ wilizacja ta została oderw ana od pełnej prawdy o człowieku, od prawdy 0 tym, kim jest mężczyzna i kobieta jako istota ludzka” (n. 20).

We współczesnym świecie natom iast narastają zagrożenia ludzkiego ży­ cia, przybierając rozm iary tru d n e do zrozum ienia. W yjaśnienie tych zja­ wisk możliwe jest dopiero, gdy sięgnie się do przyczyn najgłębszych.

„K orzenie niesłychanych zm agań, jakie zostały wym ierzone przez cywi­ lizację śmierci cywilizacji życia, są najgłębsze z możliwych: jest to bunt «kłamcy i zabójcy od początku» przeciwko Bogu Życia.”8

U zarania ludzkich dziejów „cywilizacja śm ierci” wypowiadała w alkę cy­ wilizacji życia. Te zm agania trw ają do dziś, choć obecnie przybrały rozm ia­ ry wcześniej niespotykane.

A utor rozprawy pt. „Cywilizacja życia” charakteryzuje wymiary odwiecz­ nych zmagań: „O dkąd na ziemi zjawiła się śmierć, stanęła nie tylko w opozy­ cji do życia; zjawiła się jako tragicznie «nowe», w opozycji do planów Boga: «Bo śmierci Bóg nie uczyni! i nie cieszy się ze zguby żyjących» (M dr 1,13).

Śm ierć - owoc nieufności w obec Boga, owoc grzechu i buntu, owoc am ­ bicji posuniętej do przyzwolenia na pokusę: «Będziecie jako bogowie» (R dz 3 ,5 ). Śm ierć - poprzez dzieje ludzkości, od K aina aż do Oświęcimia, 1 aż do dnia dzisiejszego - nie stw orzona przez Boga, «stworzona» przez człowieka. Zjawisko - dram at. Zjawisko - otchłań nieszczęść. Zjawisko budzące lęk. A jednocześnie zjawisko uznaw ane, hołubione, obwarowywa- ne praw am i wojny i pokoju - przez sam ego człowieka, zatroskanego o to, by w czasie wojny i pokoju losam i ludzi m ogła sterow ać śmierć.

Paradoks zjawiska jest niepojęty: nie zrezygnował człowiek nigdy z przy­ woływania tego nieszczęścia, które sprowadził na siebie od początku; nie zrezygnował i nie rezygnuje, choć to przecież chodzi o jego życie. Tak więc życie człowieka zagrożone jest stale przez sam ego człowieka. N ade wszyst­ ko przez niego. N ie rezygnuje też Nieprzyjaciel - strateg pierwszej pokusy: «A śm ierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą» (M dr 2,24).

N ie rezygnuje wszakże Pan Bóg - Dawca życia. Dawca wszelkiego życia, we wszystkich postaciach i wymiarach, a życia człowieka - w wym iarach nieskończoności. «Bo dla nieśm iertelności Bóg stworzył człowieka - uczy­ nił go obrazem swej własnej wieczności» (M dr 2,23). «Ż edrze O n na tej gó­

“ A b p K. M ajdański, C hrystus zwyciężył śm ierć, w: A re n a bitwy o życie. A k tu a ln a sytuacja d em o g raficz n a w świecie i w Polsce, red . ab p K. M ajdański, Ł om ianki 2000, s. 235.

(22)

rze zasłonę, zapuszczoną na twarz wszystkich ludów, i całun, który okrywał wszystkie narody: raz na zawsze zniszczy śmierć» (Iz 25,7 n). «1 otrze z ich oczu wszelką łzę, a śm ierci już odtąd nie będzie... Ja pragnącem u dam d ar­ m o pić ze źródła wody życia» (A p 21,4. 6).

Śm ierć więc, dzieło upartego człowieka, nie osiągnie ostatecznego trium fu. Tak jak nie odniesie go Kusiciel, choć dram at trw a”9.

Toteż w Kaliszu 4 czerwca 1997 r. podczas pielgrzymki Apostolskiej do Pol­ ski Papież podkreśla trwanie tego dram atu, mówiąc: „Dzisiaj świat stal się are­ ną bitwy o życie. Trwa walka między cywilizacją życia a cywilizacją śmierci”11’.

U źródeł tego obrazu współczesnej cywilizacji znajduje się pogłębiające odejście człowieka od Boga, nie tylko i nie tyle przez zaprzeczenie Jego ist­ nieniu, ale bardziej jeszcze przez życie w taki sposób, jakby Bóg nie istniał. Tak świat bez Boga staje się światem zwróconym przeciwko człowiekowi, a raczej człowiek - „obraz Boży” (R dz 1,26) - zapom inając o Bogu, nie wie, kim jest, niszczy siebie sam ego i innych.

5. Geneza cywilizacji życia

W arto tu ponow nie zacytować w spom nianą już rozpraw ę, pt. „Cywiliza­ cja życia” :

„...M iłość i Zycie idą razem . Nie m a tu ani cezury, ani izolacji: M iłość i Zycie są jednym . Cywilizacja miłości oznacza cywilizację życia. Bóg bo­ wiem je st Bogiem życia, gdyż jest Bogiem - M iłością. Z m iłości stworzył i bezustannie stwarza. B ezustannie stwarza człowieka, stworzywszy go «mężczyzną i niewiastą». B ezustannie stwarza człowieka w tej wspólnocie, któ ra jest «głęboką w spólnotą życia i miłości m ałżeńskiej»”11.

W spólnota życia i miłości m ałżeńskiej została obdarow ana niesłycha­ nym przywilejem współpracy z Bogiem w wydawaniu na świat nowych lu­ dzi. Bóg stwarza człowieka na obraz i podobieństw o Swoje (R dz 1,27), n a­ tom iast ludzkiej parze rodzicielskiej nadał niesłychaną godność „współ- stw arzania ob razu ”.

Jan X X III w M ater et Magistra mówi: „Zycie ludzkie winni wszyscy uwa­ żać za rzecz świętą, poniew aż od sam ego początku zakłada ono działanie Boga-Stwórcy”.

’ Bp K. M ajdański, Cywilizacja życia. Przyczynek d o syntezy, L ublin 1988, s. 4-5. Cytow a­ ny tekst stanow i! treść wykładu, wygłoszonego przez a u to ra n a K U L w d niu 16 p aźd ziern ik a 1987 r. Jeśli naw et w yrażenie„cyw ilizacja życia” nie było użyte przez a u to ra w sposób p io n ie r­ ski - co tru d n o o b ecn ie u d o k u m en to w ać, to niew ątpliw ie wykład te n przyczynił się d o p o p u ­ laryzacji tego określenia.

Ja n Paw ej II, Jezus C hrystus w czoraj, dziś i na wieki. P rzem ów ienia z Pielgrzymki A p o ­ stolskiej O jca Św iętego do Polski w 1997 ro k u , Z ąb k i 1997, s. 83-84.

(23)

M ożna śm iało powiedzieć, że geneza cywilizacji życia wywodzi się z Ser­ ca sam ego Boga. D latego ludzie żyjący praw am i nadanym i przez Boga ra ­ dują się, „gdy człowiek na świat przychodzi” (por. J 16,21). R adują się tak­ że przeżywając zapow iedź życia wiecznego, bo człowiek w swoją n atu rę ma w pisane pragnienie trw ania. Śm ierć przyszła na świat poprzez oszustwo diabła. D latego każdy gwałt zadany życiu ludzkiem u rodzi smutek.

R ozw ażanie o cywilizacji życia rozpoczęłam stw ierdzeniem , że M iłość i Zycie idą razem , w arto to rozwinąć, dodając, że prawdziwa M iłość mówi: „D obrze, że jesteś!”. Taka afirm acja drugiego człowieka daje początek je ­ go życiu.

6. Diagnoza cywilizacji śmierci

W przeciwieństwie do cywilizacji życia „cywilizacja śm ierci” korzeniam i tkwi w niechęci do Boga, a przez to i do człowieka.

W Evangelium vitae Ojciec Święty stwierdza:

„G dy zatem zanika wrażliwość na Boga, zostaje też zagrożona i znie­ kształcona wrażliwość na człowieka, jak stw ierdza lapidarnie Sobór Waty­ kański II: «Stworzenie [...] bez Stworzyciela zanika. [...] Co więcej, samo stw orzenie zapada w m roki przez zapom nienie o Bogu» (KDK, 36). Czło­ wiek nie potrafi już postrzegać sam ego siebie jako kogoś «przedziwnie o d ­ m iennego» od innych ziemskich stworzeń; uznaje, że jest tylko jedną z wie­ lu istot żyjących, organizm em , który - w najlepszym razie - osiągnął b a r­ dzo wysoki stopień rozwoju. Z am knięty w ciasnym kręgu swojej fizycznej natury, staje się w pew ien sposób «rzeczą» i przestaje rozum ieć «transcen­ dentny» charakter tego, że «istnieje jako człowiek». D latego nie traktuje już życia jako w spaniałego daru Bożego, który został powierzony jego o d ­ powiedzialności, aby on strzegł go z m iłością i «czcił» jako rzeczywistość «świętą». Zycie staje się dla niego po prostu «rzeczą», k tórą on uważa za swą wyłączną własność, poddającą się bez reszty jego panow aniu i wszel­ kim m anipulacjom .

W rezultacie, stając w obliczu życia, k tóre się rodzi, i życia, które um iera, człowiek nie potrafi już sobie zadać pytania o najbardziej autentyczny sens swego istnienia, przyjąć w sposób prawdziwie wolny te przełom ow e m o­ m enty swego «bycia». Interesuje go tylko «działanie» i dlatego stara się wy­ korzystywać wszelkie zdobycze techniki, aby program ow ać i kontrolow ać narodziny i śmierć, rozciągając nad nimi swoje panowanie. Te pierw otne doświadczenia, które powinny być «przeżywane», stają się wówczas rzecza­ mi, człowiek zaś rości sobie praw o do ich «posiadania» łub «odrzucenia».

[...] D o tego zdaje się prow adzić swoisty racjonalizm techniczno-nauko- wy, dom inujący we współczesnej kulturze, odrzucający sam ą ideę prawdy o stw orzeniu, którą należy uznać, czy też Bożego zamysłu w obec życia, k tó ­

(24)

ry trzeba uszanować. Jest to również prawdziwe w przypadku, kiedy lęk p rzed rezultatam i takiej «wolności bez praw a» prow adzi niektórych do przeciw nego stanowiska «prawa bez wolności», czego przykładem są ide­ ologie kontestujące dopuszczalność jakichkolw iek interw encji w natu rę w imię niem al jej «ubóstwienia», które także tym razem nie dostrzegają jej zależności od zamysłu Stwórcy”(EV, 22).

„W istocie, choć wiele poważnych problem ów , występujących we współ­ czesnym społeczeństwie, m oże tłumaczyć w pewnej m ierze, dlaczego tak powszechny jest klim at niepewności m oralnej i zm niejszać czasem subiek­ tywną odpowiedzialność poszczególnych osób, jest również praw dą, że sto­ imy tu wobec rzeczywistości bardziej rozległej, k tórą m ożna uznać za praw ­ dziwą strukturę grzechu: jej cechą charakterystyczną jest ekspansja kultury antysolidarystycznej, przybierającej w wielu wypadkach form ę autentycznej «kultury śmierci». Szerzy się ona w skutek oddziaływania silnych tendencji kulturowych, gospodarczych i politycznych, wyrażających określoną kon­ cepcję społeczeństwa, w której najważniejszym kryterium jest sukces.

R ozpatrując całą sytuację z tego punktu widzenia, m ożna mówić w pew­ nym sensie o w ojnie silnych przeciw bezsilnym: życie, k tóre dom aga się większej życzliwości, miłości i opieki, je st uznaw ane za bezużyteczne lub traktow ane jako nieznośny ciężar, a w konsekwencji odrzucane na różne sposoby. Człowiek, który swoją chorobą, niepełnospraw nością lub - po prostu - sam ą swoją obecnością zagraża dobrobytow i lub życiowym przy­ zwyczajeniom osób bardziej uprzywilejowanych, bywa postrzegany jako wróg, przed którym należy się bronić albo którego należy wyeliminować. Powstaje w ten sposób swoisty «spisek przeciw życiu». W ciąga on nie tylko pojedyncze osoby w ich relacjach indywidualnych, rodzinnych i społecz­ nych, ale sięga daleko szerzej i zyskuje wym iar globalny, naruszając i nisz­ cząc relacje łączące narody i państw a” (EV, 12).

7. Zmagania cywilizacji życia z cywilizacją śmierci

„Poszukując najgłębszych korzeni walki między «kulturą życia» a «kul­ tu rą śmierci», nie możem y uznać za jej jedyną przyczynę w spom nianej wy­ żej, w ynaturzonej idei wolności. Trzeba dojść do sedna dram atu, jaki p rze­ żywa współczesny człowiek: jest nim osłabienie wrażliwości na Boga i czło­ wieka, zjawisko typowe w kontekście społecznym i kulturow ym zdom ino­ wanym przez sekularyzm, którego wpływy przenikają naw et do w nętrza w spólnot chrześcijańskich i wystawiają je na próbę. K to p oddaje się od­ działywaniu tej atmosfery, łatwo m oże się znaleźć w zam kniętym kole, któ­ re wciąga go niczym straszliwy wir: tracąc wrażliwość na Boga, traci się tak ­ że wrażliwość na człowieka, jego godność i życie; z drugiej strony, system a­ tyczne łam anie praw a m oralnego, zwłaszcza w pow ażnej m aterii poszano­

(25)

w ania życia ludzkiego i jego godności, prow adzi stopniowo do swoistego osłabienia zdolności odczuw ania ożywczej i zbawczej obecności B oga” (EV, 21).

„Stoimy wobec nadludzkiego, dram atycznego zm agania między ziem i dobrem , między śm iercią i życiem, między „kulturą śm ierci” i „kulturą ży­ cia”. Jesteśm y nie tylko świadkami, ale nieuchronnie zostajem y wciągnięci w tę walkę: wszyscy w niej uczestniczymy i stąd nie m ożem y uchylić się od obowiązku bezw arunkow ego opow iedzenia się po stronie życia” (EV, 28).

D ośw iadczenia historyczne, działania cywilizacji śmierci, historia reżi­ mów totalitarnych na Zachodzie i na W schodzie dostarczyła niem ało takich faktów. Przykładem są niem ieckie obozy koncentracyjne.

Świadectwo więźnia obozów daje analizę „praw ” rządzących „cywiliza­ cją śm ierci”:

„Świadectwo jest składane przez byłego więźnia obozowego, który w S achsenhausen-O ranienburg nosi! n um er 29 955, a w D achau - num er 22 829 i był w oczach przedstaw icieli «cywilizacji śmierci», jak wszyscy więźniowie, tylko num erem .

Jak się objawił nam obóz owego sierpniowego dnia roku 1940, gdy się za nam i zam knęła bram a obozowa w Sachsenhausen pod Berlinem ? We wrza­ sku oprawców, w sadyzmie razów, w okrzykach «im Laufschritt!» (biegiem - im L ager nur Laufschritt!), w twarzach tchnących nienawiścią, w niesamowi- tości atmosfery, w jaką nas nagle wtłoczono, wypowiadała się, bijąca ogłu­ szającym obuchem w świadomość norm alnego człowieka, prawda: tu jest re ­ zerwat zła, jakieś zbiorowe opętanie, dom ena księcia ciemności, jego rezer­ wat. Albo inaczej: rezerw at cywilizacji śmierci. Tak się tutaj zaprezentowała, jak weszła na świat: jako «grzech i śmierć» (por. Rz 5,12).

Jak nazwać podstaw ow e «prawa» cywilizacji śmierci - w idziane z takiej w łaśnie perspektyw y?”12.

Rezerw at cywilizacji śmierci to: płynąca z nienawiści przem oc, urzeczo- w ienie człowieka - sprow adzenie go do num eru, okrucieństw o, kłamstwo, powoływanie się na stanow ione „praw o”, traktow anie przynależności do jakiejś ludzkiej wspólnoty jako podstawy do prześladow ania, odrzucenie Boga i postaw ienie na Jego m iejsce człowieka.

Cywilizacja śm ierci zawsze niszczy człowieka. Czy oszczędza tego, który zadaje śm ierć? W arto przedstaw ić charakterystyczny casus:

„Na zebraniu zespołu lekarzy szpitala m iody internista wystąpi! z w nio­ skiem, aby to zgrom adzenie specjalistów zabroniło reanim ow ania pacjen­

108

12 A bp K. M ajdański, C o z „Nigdy w ięcej” ? Skrzyw dzona praw da o życiu. G ło s św iadka, w: M edycyna i praw o: za czy przeciw życiu, red. bp E. Sgreccia, T Styczeń, J. G ula, C. R itte r, L u ­ blin 1999, s. 28-30.

(26)

tów, co do których takie zastrzeżenie poczynił. «Jest szczególnie przykre - argum entow ał - gdy się takiego pacjenta na następny dzień znów znajduje przy życiu»13.

„«Ten wyrok m nie przeraża», oświadczył przew odniczący brytyjskiego stowarzyszenia lekarzy-praktyków... (tydzień aresztu w zawieszeniu za za­ bicie m atki). Inna była reakcja m łodej lekarki, pani D. [...]: «dr P. rzeczywi­ ście postąpiła niewłaściwie, przecież pow inna była najpierw naradzić się z jeszcze jednym lekarzem »”14.

Cywilizacja śmierci w każdym okresie czyny swoje kieruje przeciw rodzi­ n ie 15. H im m ler zaraz po m ianow aniu go szefem SS w 1929 roku w prow a­ dzał zasady selekcji rasowej i praw a dotyczące zaw ierania m ałżeństw 16.

Logiką wynikającą z takich czynów jest otw arcie drogi do eutanazji, tak jak antykoncepcja prow adzi do aborcji.

N a W schodzie również poddano się takiej samej m entalności śmierci, ofiary liczyły się w wielu m ilionach.

Jak nas inform uje R. Fenigsen, w pochodzie śmierci za tymi krajam i al­ bo raczej równolegle z nimi szła Anglia, gdzie swoje pomysły propagow ał psycholog G alton. Doprow adziło to do legalizacji eugeniki i zalecenia jej wykonawstwa lekarzom 17. Gillania Tindal tam w łaśnie ogłasza prawo d o ­ browolnej eutanazji, która przeradza się szybko w eutanazję przym usową18. Również Francja, dźwigająca następstw a upadku poprzedniego wieku, nie była w stanie podnieść się m oralnie i p o d d ała się ruchom na rzecz e u ­ tanazji i eksterm inacji kalekich noworodków.

H olandia uległa nam ow om profesora neurologii, Jan a van den Berga. U ruchom ił on swoje talenty pisarskie, by om am ić społeczeństw o „dobro­ dziejstw em ” przymusowej eutanazji. Jego książka o eutanazji podobno znajduje się w każdym holenderskim dom u. Tak twierdzi R. F enigsen19.

Świadkowie zbrodniczych działań mówią:

„Człowiek, dumny z tzw. demokracji, um ie przegłosować wszystko - tak­ że wszystko przeciw Bogu i zarazem wszystko przeciw człowiekowi. Bo je ­

13 R . F enigsen, E u ta n azja - śm ierć z w yboru?, Poznań 1993, s. 94. Por. także: M. Wójcik, L e k arz - sługa życia czy śm ierci? Rozw ażania z p o g ran icza etyki i medycyny, w: M edycyna i praw o..., dz. cyt., s. 150-157.

M Tam że, s. 91-92.

15 C harakterystyka p o d a n a za: M. Czachorow ski, Ku ep o ce rodziny, Ł o m ian k i 2000, s. 104-106.

1,1 Z ob. H . A ren d t, K o rzen ie totalitaryzm u, W arszaw a 1993, t. 2, s. 96,112. 17 M. Schooyans, M edycyna i praw o, dz. cyt., s. 185.

18 R. Fenigsen, E u ta n azja - śm ierć z wyboru?, dz. cyt., s. 51.

19 J. van d en Berg, P otęga medycyny a etyka lekarska, por. R. F enigsen, E u ta n a z ja - śm ierć z w yboru?, dz. cyt., s. 53.

Cytaty

Powiązane dokumenty

O motylku kolorowym zaraz się dowiecie, co się zastanawiał skąd się wziął na świecie?. A teraz słuchaj uważnie drogi kolego, bo wszystko zaczęło się dnia pewnego, Gdy

The parameters of the contact force model used in discrete element simulations of pattern transformation (cf. Chapter 5 ) and dispersion relation calculations (cf. Chapter 6 ) of

Uczniowie czytają w podręczniku fragment powieści „Chłopi” Stanisława Reymonta zatytułowany „Śmierć Boryny”. Uczniowie odpowiadają, w jakiej porze dnia rozgrywa się

After loading the first beam with a static load, the next two beams will be loaded dynamically with a frequency of 2.5 Hz and an impact of 70 per cent of the failure load of

Po zapoznaniu się z wynikami badań ankietowych, trudno się oprzeć wraże- niu, że nauczyciele podejmujący decyzję o przerwaniu pracy z EPJ, podjęli ją wbrew wielu uczniom,

Do analizy wybrano mierniki, które są uwzględniane przez instytucje badawcze i statystyczne oraz wydają się być wysoce istotne dla określenia poziomu rozwoju i sytuacji

Bo przecież trudno zrozumieć czło­ wieka, którego największym pragnieniem je st ukształtowanie swo­ jej osoby w „istotę ludzką w ogóle”, żyjącą wśród

Zwracając się do wszystkich, Ojciec Święty raz jeszcze powtarza słowa Chrystusa: „Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by