Marek Czachorowski
Walka o życie a filozofia
Studia nad Rodziną 4/2 (7), 85-122
2000 R. 4 nr 2(7)
ks. Jerzy B A JD A
WŁADZA NAD ŻYCIEM
Refleksja w pięciolecie Encykliki Evangelium vitae
O głoszone 22 czerwca 2000r. odkrycie, polegające na (częściowym przecież) rozpoznaniu ludzkiego genom u, sprow okow ało pow ażne lub mniej pow ażne wypowiedzi uczonych i polityków na tem at przyszłości człowieka. N a czoło wysuwają się opinie uczonych C raiga i C ohena wyra żone w artykule zamieszczonym w L o s Angeles Times Sindicate, a p rzed ru kowanym w całości lub we fragm entach w prasie polskiej1. W. Starnawski kom entuje n iektóre wypowiedzi w artykule zatytułowanym „Genetycy chcą rządzić św iatem ”. Jesteśm y więc znów świadkam i odżywania starego m itu Prom eteusza, m itu obiecującego osiągnięcie przez człowieka pełnej władzy n a d życiem lub nad światem, niezależnie od bogów, którzy jakoby zazdrośnie strzegą przed człowiekiem swoich upraw nień.
O to dające wiele do myślenia wypowiedzi owych genetyków, Craiga i Cohena: „Czy będzie możliwe stworzenie nowej istoty ludzkiej? Teore tycznie będziemy w stanie taką nową istotę zaprojektow ać, gdy poznam y ca łą m apę ludzkiego genom u i gdy zrozum iem y funkcjonow anie wszystkich genów. Jeśli na przykład znajdzie się dość pieniędzy na porów nanie geno m u człowieka i ptaka, to bez wątpienia zdołam y zaopatrzyć człowieka w ptasie skrzydła”. W sposób bardziej ogólny form ułują owi genetycy swoje przekonanie następująco: „A zatem człowiek Ery G enom u dotrze w jak najbardziej dosłownym sensie do ostatecznych granic swego losu - pozna plan umożliwiający przekształcenie własnego gatunku. Centralnym zagad nieniem nowego stulecia nie będą już - a zauważył to nie kto inny, jak am e rykański ekspert strategii politycznej Zbigniew Brzeziński - granice państw narodowych, lecz granice osoby ludzkiej” . Ażeby te am bitne plany genety ków mogły się zrealizować, potrzebny jest według nich nowy system etycz ny, a zarazem system polityczny: „Nie istnieje uniwersalny system kryteriów etycznych pozwalających stwierdzić: «To jest dobre, a tam to złe, więc tego nie róbcie». Jednakże dzisiaj, kiedy stoimy u progu najbardziej fundam en
1W G azecie W yborczej z 1-2.07.2000, także w G lo sie z 8.07.2000 w artykule W itolda S ta r naw skiego.
uniwersalne kryteria stają się nakazem chwili. Proponujem y zatem utw o rzenie ogólnoświatowej «wyższej izby parlam entu». Mówiąc o «parlam en cie», mamy na myśli grono doświadczonych naukowców i filozofów - p o wiedzmy ok. 60 uczonych zmieniających się w rytm dwuletniej kadencji - którzy dzięki swemu zbiorowem u autorytetow i doradzaliby ludziom podej mującym decyzje w biznesie i polityce”. W edług nich ludzkość obecnie nie m oże już polegać na dawnych systemach religijnych i etycznych: „N auka do tego stopnia oddaliła się od zamierzchłych czasów, kiedy powstawały syste my etyczne głównych religii, że dzisiaj w nadchodzącej E rze G enom u nie dostarczają one sam e przez się żadnych jasnych w skazań”.
Tego rodzaju napuszone deklaracje uczonych miały m iejsce już nieraz w dziejach naszej cywilizacji, kiedy jakieś epokow e odkrycie lub zdobycz naukow a zapow iadały całkowicie nowy kierunek postępu, w obliczu k tó re go tradycja religijna i filozoficzno-etyczna ludzkości wydawała się przesta rzała. Już w naszej epoce zapow iadano „nowy wspaniały świat”, „nowy p o rządek św iata” (N eue Ordnung), nową ludzkość, nowego człowieka, nową religię, nową erę (N ew Age) itd., po czym wszystko okazywało się jeszcze bardziej stare niż myślano i obiecywano: tak stare, jak grzech pierworodny. Tak było po D arw inie, po rewolucji francuskiej, po odkryciu prądu, odkry ciu struktury atom u, po wyprawie na Księżyc, wreszcie po odkryciach w m i krobiologii i genetyce.
W arto przy okazji przypom nieć, słowa wypowiedziane w stulecie wyda nia dzieła D arw ina „O pow staw aniu gatunków ”, (rok 1959), przez sztan darow ego przedstaw iciela naukow ej mitologii, Juliana H uxley’a. Powie dział on: „O to publicznie, otw arcie konstatujem y, że wszystkie aspekty rzeczywistości są p o d d an e ewolucji, od atom ów i gwiazd do ryb i ptaków, od ryb i kwiatów do ludzkich społeczeństw i wartości - że cala rzeczywi stość jest jednym procesem ewolucyjnym. [...] W ewolucyjnym wzorcu my ślenia nie m a potrzeby, ani m iejsca dla sił nadprzyrodzonych. Ziem ia nie została stw orzona, ona wyewoluowała. Tak sam o wszystkie zw ierzęta i ro śliny ją zam ieszkujące, włączając w to nas ludzi, tak umysły i dusze, jak m ó zgi i ciała. W ten sam sposób wyewoluowała religia. [...] Wizja ewolucyjna pozwala nam w końcu dostrzec zarysy nowej religii, która, jak m ożem y być pewni, pow stanie, by służyć potrzebom nowej ery”2.
U podłoża wszystkich tego rodzaju filozoficznych dywagacji leży nie uśw iadom iona tęsknota za nieśm iertelnością, za jakim ś decydującym
wy-2 P. E. Jo h n so n , Sąd n ad D arw inem , W arszaw a 1997, s. 185. Jo h n so n tw ierdzi, że „N a ukowcy zawsze u leg ają fanatyzm ow i, gdy n au k ę wikła się w jak ąś obcą jej spraw ę - religijną, polityczną, raso w ą” . Tam że, s. 186; 190.
Zwoleniem, ale bez Boga i przeciw Bogu. D aje tu znać o sobie ta sam a lo gika, k tórą posłuży! się kusiciel w R aju, wmawiając ludziom , że powinni zdobyć w iedzę o dobru i zlu, przez k tórą staną się niezależni od Boga i b ę dą mogli wziąć własny los w swoje ręce3. Chodziło o to, by życie stało się d e finitywną własnością człowieka, dom eną jego autonom icznego w ładania. Ponieważ człowiek zbuntow any przeciw Bogu utracił m oralną i duchową w ładzę nad swoim życiem, dlatego to co m u pozostało, to siła fizyczna, w spom agana przez wiedzę naukow ą i um iejętności techniczne.
Jednak ten sposób „panow ania” ostatecznie polega na użyciu siły w sto sunku do życia innych osób, co nie tyle p oddaje życie władzy człowieka, ile prow adzi do zniszczenia życia i sam ego człowieka. Tak właśnie ukształto w ała się nasza cywilizacja, która uwierzyła w proroctw a naukow ego p o stę pu, aż okazało się, że jest to cywilizacja w przęgnięta w „spisek przeciw ży ciu ” , o czym z całą powagą mówi Encyklika Evangelium vitae (n. 12). Jest to stru k tu ra społeczna, której silą napędow ą jest grzech („struktura grze chu”), powodujący głęboką deform ację kultury, tak, iż staje się „kulturą śm ierci” (tam że).
W konsekwencji władza człowieka nad życiem przybiera w praktyce p o stać „wojny silnych przeciwko bezsilnym ” (tam że), co stanow i istotne za przeczenie wszystkiego, co m ożna kojarzyć z pojęciem kultury czy cywiliza cji. Przykładem tej władzy, która jest w istocie przem ocą, jest antykoncep cja, k tóra siłą swoich przesłanek (swojej m entalności) narzuca p rzekona nie, że „życie, k tóre m oże się począć ze współżycia mężczyzny i kobiety, staje się [...] wrogiem, którego trzeba bezwzględnie unikać” (EV, 13). Prze jaw em tego typu przem ocy wobec najsłabszych jest także stosow anie tech nik „sztucznej reprodukcji” (EV, 14), które na m iejsce miłości m ałżeńskiej w prow adza system technologicznej m anipulacji, a na m iejsce odpow ie dzialnej miłości rodzicielskiej wprow adza barbarzyńskie praw o zabijania niepotrzebnych em brionów lub nie udanych dzieci (tam że).
U podstaw tego rodzaju dążeń można łatwo wykryć „wpływ swoistego prom eteizm u człowieka, który łudzi się, że w ten sposób m oże zapanow ać nad życiem i śmiercią, ponieważ sam o nich decyduje, podczas gdy w rzeczy wistości zostaje pokonany i zmiażdżony przez śm ierć nieodw racalnie za m kniętą na wszelką perspektywę sensu i na wszelką nadzieję” (EV, 15). R óżne przejawy tej kultury śmierci, o których pisze Jan Paweł II w Evange
lium vitae wskazują na zuchwałą, a zarazem nieuzasadnioną racjonalnie
uzurpację władzy nad życiem. Jest to dążenie świadom e i przem yślane, któ re Papież ocenia jako „zagrożenie zaprogram ow ane w sposób naukowy
«spisku przeciw życiu», w który zam ieszane są także instytucje m iędzynaro dowe, zajm ujące się propagow aniem i planow aniem prawdziwych kam pa nii na rzecz upow szechnienia antykoncepcji, sterylizacji i aborcji” (EV, 17). D ochodzi do tego, że władza polityczna działająca na forum m iędzyna rodowym posuw a się do „absurdalnych zakazów prokreacji” (EV, 18). Jest to w istocie jed en z największych absurdów, w jakie w pada om aw iana cywi lizacja śmierci, poniew aż politycy usiłują decydować o sprawach, które w żaden sposób nie podlegają ich kom petencji. Decyzja o poczęciu b o wiem kształtuje się w tej przestrzeni duchowej, w której dochodzą do gło su relacje wiążące człowieka - a dokładniej m ałżeństw o - z Bogiem, jako Stwórcą człowieka. Z punktu w idzenia metafizyki jest szczytem absurdu decydować o tym, czy ktoś m a istnieć czy nie, czy ktoś m a się począć, czy nie, skoro nikt z ludzi (nie tylko polityków) nie m iał najmniejszej możliwo ści sam zadecydować o swoim zaistnieniu. Jest to więc błazeńska próba działania tak, jakby się było Bogiem, przy równoczesnym założeniu, że B o ga nie ma, i dlatego nikt nie osądzi sum ień tych uzurpatorów .
W szelka uzurpacja władzy nad życiem kłóci się z praw dą, że człowiek „jest istotą, k tórą nie m ożna rozporządzać. Teoria praw człowieka opiera się w łaśnie na uznaniu faktu, że człowiek, inaczej niż zw ierzęta i rzeczy, nie m oże podlegać niczyjemu panow aniu” (EV, 19). B łędna antropologia p ro wadzi do w prow adzenia siły na miejsce praw a (tam że). Jednakże kiedy „praw o zostaje podporządkow ane woli silniejszego”, to naw et sam a dem o kracja „przeradza się w system totalitarny” (EV, 20), czyli staje się tyranią. M iędzy fałszywym ustrojem a błędną antropologią zachodzi sprzężenie zw rotne: oba błędy nawzajem się w arunkują i potęgują tak, że w końcu sam człowiek zgadza się być jedynie „rzeczą” i tak w łaśnie traktuje swoje życie, jako „poddające się bez reszty jego panow aniu i wszelkim m anipulacjom ” . W ładzę swoją u p atru je człowiek w tym, że „stara się wykorzystywać wszel kie zdobycze techniki, aby program ow ać i kontrolow ać narodziny i śmierć, rozciągając nad nim i swoje panow anie” (EV, 22). Jest to tragiczny p a ra doks tkwiący w fałszywej antropologicznie koncepcji panow ania: im b a r dziej wydaje się człowiekowi, że „panuje nad życiem”, tym bardziej sam staje się obiektem zniew olenia i eksploatacji oraz redukcji do rzeczy świa ta m aterialnego. Im bardziej opiera człowiek swoje pojęcie władzy na ele m entach technologii i siły, tym głębsza degradacja życia jest jego udziałem. Jest to rezultatem odejścia od planu Bożego objawionego w tajemnicy Stworzenia. Słowo Boże (R dz 2,15) potw ierdza „prym at człowieka nad rzeczami: są one jem u podporządkow ane i pow ierzone jego odpow iedzial ności, podczas, gdy on sam pod żadnym pozorem nie m oże być zniewolony przez swoich bliźnich i jakby zredukow any do rzędu rzeczy” (EV, 34).
Przypisując sobie w ładzę nad życiem, człowiek uzurpuje sobie również praw o do zabijania (EV, 57). N ie dostrzega przy tym, że w ten sposób w pa da we w łasne sidła: stwarza bowiem taki świat, w którym człowiek jest za bijany z woli człowieka; i nie m oże już w żaden sposób bronić swego życia pow ołując się na swoje człowieczeństwo: zostało ono bowiem zrów nane z innymi rzeczam i tego świata, podległym i zasadzie siły i korzyści. W tym kontekście pojawia się tzw. „m entalność eugeniczna” zabiegająca o „pra w o” do selekcji ludzkich jed n o stek na mocy kryteriów m aterialnych (EV, 63). Tu także ukazuje swoje p odstępne ostrze „prawo eutanazji” - jeszcze je d n a pułapka dla człowieka broniącego swej absolutnej autonom ii. „Czło wiek, odrzucając swą podstaw ow ą więź z Bogiem lub zapom inając o niej, sądzi, że sam jest dla siebie kryterium i norm ą oraz uważa, że m a prawo d o m agać się również od społeczeństwa, by zapew niło m u możliwość i sposo by decydowania o własnym życiu w pełnej i całkowitej autonom ii” (EV, 64; por. także n. 68).
Osobliwa to autonom ia: człowiek zrzeka się swego sum ienia na rzecz anonimowego „społeczeństwa”, które statystycznym rachunkiem głosów przydziela jednostce autonom iczne „praw o” do zadania sobie śmierci. Jeże li człowiek jest napraw dę autonomiczny, to nie musi zwracać się z petycją do żadnego autorytetu społecznego, odnośnie decyzji, jaką ma podjąć w stosun ku do siebie samego. A jeśli jest przekonany, że takie zezwolenie władzy spo łecznej jest m u konieczne, to chyba dlatego, iż wierzy, że tem u społeczeń stwu przysługuje autorytet boski. Biedne to jed n ak „bóstwo”, którego normy i zasady zmieniają się za każdym powiewem w iatru opinii publicznej. Nie ma gorszej niewoli jak ta, dialektyczna niewola kolektywnego sumienia, która naw et absurd eutanazji ukazuje jako zdobycz demokracji.
„Szczytem zaś samowoli i niesprawiedliwości jest sytuacja, w której nie którzy - na przykład lekarze łub prawodawcy - roszczą sobie w ładzę decy dow ania o tym, kto ma żyć, a kto pow inien um rzeć. Pojawia się tu znów p o kusa z E denu: stać się ja k Bóg. [...] A le tylko Bóg m a w ładzę decydowania 0 życiu i śmierci. [...] Spraw uje O n swą władzę, kierując się zawsze i wyłącz nie zamysłem m ądrości i miłości. Kiedy człowiek zaślepiony przez głupotę 1 egoizm, uzurpuje sobie tę władzę, nieuchronnie czyni z niej narzędzie niesprawiedliwości i śm ierci” (EV, 66). Ta postaw a przeniesiona na sferę publiczną, do struktur praw a i społeczeństw a, rodzi nierozwiązalny splot sprzeczności, w którym człowiek nie je st w stanie ocalić swej godności i swego sum ienia (EV, 69-71).
Ten ślepy p ęd do władzy poprzez zdobywanie wiedzy o życiu, anim ow a ny ową „pokusą z E d e n u ”, Jan Paweł II charakteryzuje następująco: „W naszej epoce występuje jed n ak w yraźna tendencja do zdobywania co raz większej wiedzy nie po to, aby podziwiać i kontem plow ać rzeczywi
stość, ale by um ocnić w ładzę n ad nią. W iedza i władza splatają się coraz ściślej, tw orząc m echanizm , który m oże skrępow ać wolność sam ego czło wieka. W odniesieniu do wiedzy o ludzkim genom ie ten m echanizm m ógł by prow adzić do interw encji w w ew nętrzną stru k tu rę życia człowieka, a w perspektyw ie do p oddania selekcji i m anipulacji ludzkiego ciała i o sta tecznie - ludzkiej osoby i przyszłych pok o leń ”4.
Przeciwko uzurpacjom nauki pragnącej zaw ładnąć życiem, Jan Paweł II występował już wcześniej, w różnych swoich wypowiedziach. W kontekście b adań nad genom em pow iedział w 1994 r.: „N ie wolno zapom inać, iż n a uka sama nie m oże uzurpow ać sobie praw a do orzekania o tran scen d en t nym pochodzeniu i ostatecznym przeznaczeniu ludzkiego życia; każdy n a ukowiec pow inien uwzględniać zagadnienia metafizyczne i m oralne, które tym wyraźniej dochodzą do głosu, gdy uzyskana przez naukę wiedza p o d daw ana jest konfrontacji z integralną praw dą o człowieku”5. W cześniej, w 1993 r., Papież zwrócił uwagę na ograniczone horyzonty poznaw cze ró ż nych dyscyplin naukowych, w skutek czego naukow iec pow inien resp ek to wać praw dę Objawioną. „Tylko bowiem Objaw ienie pozwala na pełne p o znanie człowieka, k tóre filozofia i różne dyscypliny naukow e m ogą zdoby wać stopniowo, odnosząc naw et godne podziwu sukcesy, nigdy jed n ak nie osiągając poznania pew nego i całkow itego”'’. Z godnie z powyższą tezą P a pież twierdzi, że „nikt nie m a praw a określać m om entu, w którym dana istota staje się człowiekiem, bo byłoby to rów noznaczne z przywłaszcze niem sobie nieograniczonej władzy nad bliźnim i”7.
Człowiek więc nie m a żadnej władzy nad życiem ludzkim, nad jego praw dą czyli jego antropologiczną tożsam ością, jego przeznaczeniem , a zwłaszcza nad jego transcendentnym początkiem . Pom im o zakusów w tym kierunku, człowiek nie będzie m ógł „określać granic osoby ludzkiej” - j a k to powiedział Zbigniew Brzeziński, dlatego, że „granice” osoby ludz kiej są rozpięte pom iędzy tajem nicą Stworzenia, a przeznaczeniem w Chrystusie do uczestnictwa w życiu Trójcy Przenajświętszej. O kreślanie granic osoby przy pom ocy param etrów , których dostarczają nauki o świę cie, jest dla osoby aktem z góry przekreślającym właściwy dla niej, tran s
4 Ja n Pawet II, B ad an ia n ad gen o m em ludzkim . P rzem ów ienie do uczestników IV Z g ro m ad zen ia P len arn eg o Papieskiej A k ad em ii Pro Vita (24.02.1998), w: W tro sce o życie. W ybra ne dok u m en ty Stolicy A postolskiej, T arnów 1998, s. 297.
5 Ja n Paw el II, B a d an ia nau k o w e i etyka. P rzem ów ienie do uczestników sesji plen arn ej P a pieskiej A kadem ii N au k (28.10.1994). Tam że, s. 259.
6 Ja n Pawel II, E tyczne problem y genetyki. P rzem ów ienie do uczestników Sym pozjum nt. „A spekty p raw ne i etyczne b a d a ń nad g en o m em ludzkim ” zorganizow anego przez Papieską A k ad em ię N au k (20.11.1993). Tam że, s. 251.
cendentny wymiar istnienia. D latego plany, aby w oparciu o wiedzę gene tyczną sterow ać istotą, istnieniem i rozwojem człowieka, jeśli nie są pom y słem po prostu groteskowym, są św iadectwem m oralnego zagubienia, a m oże duchowego obłędu.
W świetle O bjawienia, k tóre dostarcza istotnych przesłanek dla Ency kliki Evangelium vitae, w ładzę nad życiem ludzkim - w ładzę w ścisłym zn a czeniu, posiada tylko Bóg. Zycie ludzkie „jest darem zazdrośnie strzeżo nym w rękach Ojca (M t 6,25-34)” (EV, 32-33). Bóg nie może zgodzić się na to, by życie ludzkie zostało policzone między rzeczy tego świata, bowiem życie „jest w świecie objaw ieniem Boga, znakiem Jego obecności, śladem Jego chwały” (EV, 34). Bóg bowiem stwarzając, „udziela coś z Siebie stwo rzen iu ” (EV, 34). Trudno przytaczać tu wszystkie, zdum iew ające teksty E n cykliki, pokazujące jak głęboko przenika Bóg swoją obecnością rzeczywi stość życia ludzkiego. N ie m ożna jed n ak pom inąć tego tekstu: „Zycie czło w ieka pochodzi od Boga, jest Jego darem , Jego obrazem i odbiciem , udzia łem w Jego ożywczym tchnieniu. D latego Bóg jest jedynym Panem tego ży cia: człowiek nie m oże nim rozporządzać. [...] Zycie i śm ierć człowieka są zatem w ręku Boga, w Jego mocy...” (EV, 39).
A więc „Człowiek nie jest panem śmierci, tak, jak nie jest panem życia; w życiu i śmierci m usi zawierzyć się całkowicie «woli Najwyższego», zamy słowi Jego M iłości” (EV, 46). Człowiek nie m oże więc siebie sam ego p o zbawić życia, ale dla wyższego dobra m oże zrezygnować z obrony w łasne go życia; „żaden człowiek nie może sam ow olnie decydować o tym, czy m a żyć, czy umrzeć; jedynym i absolutnym Panem , władnym podjąć taką decy zję, jest Stwórca - Ten, w którym żyjemy, poruszam y się i jesteśm y (Dz, 17,28)” (EV, 47). A lbo takie zdanie: „Sam Bóg je st Panem życia, od jego początku aż do końca” (EV, 53. 55).
W ten sposób Papież prow adzi nas do praw dy „Początku”, to jest do te go stanu, kiedy wszystko było p o ddane Bogu. Pom im o grzechu pierw orod nego i jego dalekosiężnych konsekwencji, w ładza Boga nie została w ni czym um niejszona i życie ludzkie jest zawsze w „rękach O jca”, co zostało potw ierdzone i pogłębione przez przyjście Chrystusa i dzieło O dkupienia. Now e Przym ierze potw ierdza etos Początku i nadaje m u nowy wymiar. Człowiek zostaje z pow rotem wprow adzony w krąg Bożej M iłości i pow o łanie, jakie otrzym ał w Stworzeniu, zostaje m u na nowo objawione w Chry stusie. Otrzym uje teraz tę sam ą w ładzę n ad św iatem rzeczy i istot n iero zum nych oraz w ładzę nad samym sobą, o p artą na treści zbawczego Przy m ierza. W ładza Boga jest źródłem i podstaw ą władzy człowieka, gdyż tyl ko przez uczestnictwo w Bożej m ądrości i miłości człowiek m oże w sposób autentycznie ludzki odnieść się do wszystkiego, co istnieje, a przede wszystkim do siebie samego. Ź ró d łem władzy człowieka jest więc posłu
szeństwo Bożem u Przykazaniu; zatem w ładza królewska człowieka została ściśle związana z pow ołaniem kapłańskim , wymagającym pełnego oddania się Bogu w miłości, dla Jego Chwały. C ałe to zagadnienie jest rów nież p re cyzyjnie przedstaw ione w Encyklice.
W ładza człowieka - w stosunku do czegokolwiek - odpow iada istocie aktywności osoby (jako osoby!). Ponieważ osoba działa m ocą swoich du chowych, szczytowych uzdolnień, to jest umysłu i woli, dlatego istota jej działania polega na bezinteresow nej kontem placji prawdy (rzeczywistości stworzonej i danej przez Boga) oraz na miłości, czyli bezinteresow nej afir- macji tego, co istnieje, aż do gotowości daru z siebie samej. Właściwa oso bie ludzkiej władza nie m oże się sytuować poza tym zakresem , ponieważ zniżyłaby się do poziom u siły, którą rozporządzają - oprócz człowieka - także wszystkie istoty ziemskie, pozbaw ione rozum nej wolności.
Ten m odel myślenia o władzy człowieka zgadza się dokładnie z tym, co mówi Papież w A dhortacji Familiańs consortio na tem at pow ołania rodzi ny. O tóż całe pow ołanie rodziny sprow adza się do miłości. D okładniej tw ierdzenie to brzmi: „W perspektyw ie sięgającej samych korzeni rzeczy wistości m ałżeńskiej i rodzinnej trzeba [...] powiedzieć, że istota i zadania rodziny są ostatecznie określone przez miłość. R odzina dlatego otrzym uje misję strzeżenia, objawiania i przekazywania miłości, będącej żywym odbi ciem i rzeczywistym udzielaniem się miłości Bożej ludzkości oraz miłości Chrystusa Pana Kościołowi, Jego O blubienicy” (n. 17).
Także w Evangelium vitae Papież sięga do „korzeni rzeczywistości m ał żeńskiej i rodzinnej” czyli odw ołuje się do tajemnicy Stworzenia, w której „Bóg pow ierza człowieka człowiekowi” (EV, 19). W kontekście tego „po w ierzenia” m a m iejsce także „poznanie praw dy”, dzięki Ewangelii Jezusa Chrystusa, a „z tego źródła czerpie (człowiek) zdolność doskonałego «czy nienia» tej prawdy (J 3,21), to znaczy przyjęcia i pełnej realizacji obowiąz ku m iłowania ludzkiego życia i służenia m u, bronienia go i w spom agania” (EV, 29). Tak więc miłość i wynikająca z niej postaw a służby streszcza w so bie całą istotę „władzy” jaką człowiek posiada w stosunku do życia. Jeżeli ktoś natom iast próbuje w ładać życiem tak jak się gospodarzy dobram i te go świata, „życie wymyka się m u i rychło zostanie mu o d e b ra n e ” (EV, 32).
Istota i zakres władzy człowieka wynika ściśle z Bożego pow ołania, k tó re ustanaw ia żywotną więź między człowiekiem a Bogiem. Pisze Papież: „Bronić życia i um acniać je, czcić je i kochać - oto zadanie, k tóre Bóg p o wierza każdem u człowiekowi, pow ołując go - jako swój żywy obraz - do udziału w Jego panow aniu nad światem: „Po czym Bóg im błogosławił, m ó wiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozm nażajcie się, abyście zaludnili ziem ię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panow ali nad rybami m orskim i, nad ptactw em pow ietrznym i nad wszystkimi zw ierzętam i pełzającymi po zie
mi» (R dz 1,28)” (EV, 42). Człowiek zatem uczestniczy w panow aniu Boga, 0 ile pełni Jego wolę, o ile działa jako Jego obraz, objawiający Jego obda row ującą miłość.
W przytoczonym tekście pojawiają się dwie konkretne formy „władzy” powierzonej człowiekowi. Pierwsza - to miłość, która wypełnia sobą relacje m iędzyludzkie w ram ach pow ołania budow ania rodziny, jako „komunii osób”. N ie ma tu żadnej innej władzy jak tylko m iłość i służba: służba Bogu 1 służba człowiekowi, to znaczy służba życiu stw arzanem u przez Boga i p o w ierzonem u człowiekowi - to jest rodzinie. D ruga form a władzy - to „pano w anie” nad wszystkimi innymi istotam i przez uczestnictwo w m ądrości B o ga, przez w ierne odczytanie Jego planu stwórczego. To panow anie m a dwa aspekty bardzo subtelnie się odróżniające. Pierwszy mówi o tym, że czło wiek w jakiś sposób pełni urząd kapłański, będący pośredniczeniem kul- tycznym między światem a Bogiem: człowiek w im ieniu całego stworzenia oddaje chwałę Bogu. Drugi aspekt wyraża podstawowe wymaganie etyczne: człowiek nie m oże nigdy zniżyć się w swoim sposobie postępow ania na p o ziom tych istot ziemskich, nad którymi m a panować, czyli górować przez swoją m ądrość (zdolność kierow ania się praw dą) i swoją wolność m oralną.
Człowiek zatem nie m oże nigdy stawać się niew olnikiem stworzonych rzeczy ani czynić się „obrazem ” świata widzialnego, co m iałoby miejsce, gdyby wzorów działania szukał wśród stworzeń, lub gdyby działanie swe opierał na kryteriach biologicznych lub technologicznych, odkrywanych w świecie przyrody. Zycie ludzkie byłoby wtedy p o d d an e światu, a więc przyjęłoby kierunek przeciwny do tego, jaki został wyznaczony przez Boga. Panow anie nie oznacza w żaden sposób ignorow ania czy naruszania praw przyrody, lecz ich zrozum ienie i m ądre w spółdziałanie z nimi, poniew aż w nich odsłania się m ądrość Stwórcy (EV, 42).
W kontekście tego posłannictw a szczególna odpow iedzialność pow ie rzona człowiekowi dotyczy dziedziny przekazyw ania życia. Powaga tej o d powiedzialności polega na tym, że Bóg „daje człowiekowi uczestnictwo w swoim własnym dziele stwórczym” (KDK, 50). Bóg zachowuje swój nie- utracalny prym at władzy w stosunku do życia stw arzanego: „przecież od Niego tylko m oże pochodzić obraz i podobieństw o, które jest właściwe istocie ludzkiej, tak, jak przy stw orzeniu” (EV, 43). A utorytet Boga jako Stwórcy nie zmniejsza się w żaden sposób w stosunku do tego, co było „na początku” . U dział człowieka określony jako w spółdziałanie, uczestnictwo, odpow iedzialność, służba, - nie polega n a tym, jakoby człowiek działał p o za granicą obecności Boga i poza sferą Jego wpływu stwórczego, jakby w jakiejś próżni pozostawionej wolnej inicjatywie człowieka.
W łaśnie Papież z naciskiem podkreśla, że w tym wydarzeniu, którem u na imię zrodzenie, Bóg jest w szczególny sposób obecny (por. LdR , 9). D late
go działanie człowieka jest możliwe, ponieważ dokonuje się wewnątrz dzia łania Boga, k tóre trwa „od początku”; to działanie uzyskuje charakter ludz ki, o ile polega na zjednoczeniu z miłością Boga, który „chce człowieka dla niego sam ego” - jak to również zostało przypom niane (za KDK, 24) w Li ście do Rodzin. D ziałanie podm iotu rodzicielskiego, będące klasyczną for mą władzy człowieka nad życiem, nie m oże się dlatego kształtować inaczej, jak tylko przyjmując postać relacji oblubieńczej, to jest relacji absolutnie bezinteresow nego daru siebie. Poza tą płaszczyzną człowiek traci swoją p o zycję króla stworzenia i schodzi na poziom dialektycznego łańcucha sił m a terialnych, nie odróżniając się tym samym od reszty stworzeń.
Z am iar osiągnięcia jakiejś władzy nad płodnością poza płaszczyzną m ałżeńskiej kom unii osób, jest zuchwałą uzurpacją i jest początkiem sa- m o-zniew olenia oraz odczłow ieczenia życia. A „zaludnianie św iata” ma być jego uczłowieczeniem , czyli hum anizacją kultury. W łaśnie w sercu m ałżeństw a zaczyna się prawdziwa cywilizacja miłości, jeśli mężczyzna i kobieta są zdolni rozporządzać sobą na sposób daru z siebie. Tu też zaczy na się cywilizacja śmierci, kiedy płodność, będąca składnikiem tożsamości m ałżeńskiego podm iotu, zostanie porzucona poza ram y osobowej kom u nii. Zycie człowieka polega na otrzymywaniu z rąk Boga daru istnienia i spotkaniu się z Bogiem w sam ej treści tego daru. To spotkanie jest m iło ścią, m ocą której człowiek jest wezwany, by spełnił pow ierzone zadanie.
Papież wyraża to zwięźle: „dając człowiekowi życie, Bóg żąda, by czło wiek to życie kochał, szanował i rozwijał. W ten sposób dar staje się przy kazaniem , a sam o przykazanie je st d a rem ” (EV, 52). Dalej w tym samym paragrafie znajdujem y jakby syntezę całego problem u: „Stwórca chciał, aby człowiek, żywy obraz Boga, był królem i panem . [...] Człowiek - pow o łany, aby być płodnym i rozm nażać się, by czynić sobie ziem ię poddaną i panow ać nad wszystkimi istotam i niższymi od niego (por. R dz 1,28) - jest królem i panem nie tylko rzeczy, ale także i przede wszystkim sam ego sie bie, a w pewnym sensie życia, które zostało m u dane i które m oże p rzeka zać przez dzieło rodzenia, w ypełniane w miłości i z poszanow aniem dla za mysłu Bożego. Nie jest to jed n a k panow anie absolutne, ale służebne - rze czywisty odblask jedynego i nieskończonego panow ania Boga. D latego człowiek pow inien je wypełniać z m ądrością i miłością, uczestnicząc w nie zm ierzonej m ądrości i m iłości Boga. D okonuje się to przez posłuszeństwo Jego św iętem u Prawu; posłuszeństw o wolne i radosne. [...] Człowiek nie jest absolutnym w ładcą i samowolnym sędzią rzeczy, a tym bardziej życia, ale jest „sługą planu ustalonego przez Stwórcę (HV, 13) - i na tym polega jego niezrów nana wielkość” (EV, 52).
W idać jasno, że uległość wobec Boga nie um niejsza w niczym człowie ka, lecz przeciwnie je st podstaw ą jego wielkości. Człowiek odnajduje b o
wiem swoją rolę nie poza Bogiem i nie w opozycji w obec Niego, lecz w e w nątrz Jego planu, w centrum Jego miłości i m ądrości, którą objawia swo im działaniem , będąc żywym O brazem Boga. Jest także widoczne, że naj bardziej oryginalna i specyficzna postać panow ania człowieka jest istotnie związana z pow ołaniem rodzicielskim , k tóre wymaga ścisłego zjednocze nia z Bogiem po to, aby ocalić i podkreślić specyficznie ludzki i osobowy charakter tej misji, a zarazem sam ego daru życia, „zazdrośnie strzeżonego w ręku O jca” (por. EV, 32).
N ie sposób rozwijać wszystkich głębokich aspektów bogatej doktryny Encykliki. Podsumowując, m ożem y podkreślić konsekw entny dla Jana Pawia II personalistyczny sposób w idzenia pow ołania człowieka i m ałżeń stwa, pozwalający na uwydatnienie etycznych i religijnych - a naw et m i stycznych - wymiarów tegoż powołania. Pow ołanie rodziny stanowi właści we „miejsce teologiczne” dla wszelkiej debaty na tem at istoty i genezy w ła dzy. Człowiek, który został objawiony w centrum Tajemnicy Chrystusa, o d najduje i ocala w pełni swoje człowieczeństwo pod w arunkiem , że zgadza się wykuwać swój los będąc niejako ukrytym w centrum Bożej miłości. C a la władza, jaką człowiek pełni na tej ziemi, je st przedłużeniem (symbolicz nym, sakram entalnym ) ojcowskiej władzy Boga, albo jest niszczycielskim b untem i uzurpacją przekreślającą sam ego człowieka. Dzisiejszy spór o władzę toczony w imię nauki (wiedzy) i wolności (siły) jest dalekim , a m i m o to niekiedy niezwykle głośnym echem tego sporu, którym „na począt k u ” Kusiciel zakaził serce człowieka, zbuntow anego w końcu przeciw sa m em u sobie.
W nioski etyczne dotyczące przedstaw ionego na początku problem u, Papież form ułuje jasno w swoich przem ów ieniach skierowanych do n a ukowców. Mówi na przykład: „W dziedzinie badań naukowych, jak w każ dej innej, w arunkiem podjęcia słusznej decyzji m oralnej jest integralna wi zja człowieka, to znaczy taka, która wykraczając poza rzeczywistość wi dzialną i postrzegalną zmysłowo, uznaje transcendentną w artość człowie ka i uwzględnia to, co czyni zeń istotę duchow ą”8. W tymże samym przem ó wieniu powiedział: „D ow olne m anipulacje, dokonyw ane na gam etach lub em brionach w celu modyfikacji określonych sekwencji genom u, które są nośnikam i cech gatunkowych lub jednostkow ych, staw iają ludzkość przed ogrom nym ryzykiem m utacji genetycznych, prow adzących do naruszenia integralności fizycznej i duchowej nie tylko tych istot, u których dokonano takiej modyfikacji, ale także u ludzi przyszłych p o koleń”9. W kolejnym
8 Tamże. 8 Tam że, s. 252.
przem ów ieniu czytamy: „W szelkie oddziaływanie na genom pow inno od bywać się w absolutnym poszanow aniu specyfiki rodzaju ludzkiego, tran s cendentnego pow ołania każdej istoty ludzkiej oraz jej niezrów nanej god ności. [...] Fakt, iż możliwe jest ustalenie kodu genetycznego, nie powinien prowadzić do postrzegania człowieka wyłącznie przez pryzm at jego genów i zm ian, jakie m ogą być w nich zapisane. Człowiek w swej tajem nicy jest czymś więcej niż zespołem cech biologicznych. Jest podstawową jednością, w której aspekt biologiczny nie m oże być oderw any od wymiaru duchow e go, rodzinnego i społecznego, gdyż stwarzałoby to pow ażne niebezpie czeństwo pom inięcia tego, co stanowi samą n atu rę osoby ludzkiej i spro w adzenia jej do roli zwykłego przedm iotu analizy. [...] Nie należy ulegać fa scynacji m item postępu, jak gdyby sam a możliwość przeprow adzenia b a dań czy zastosow ania pewnej m etody pozwalała zakwalifikować je au to matycznie jako m oralnie dobre. M iarą oceny m oralnej każdego postępu jest autentyczne dobro, jakie niesie on człowiekowi. [...] Gdyby postęp nie przynosił dobra człowiekowi, którem u m a służyć, m ożna by się obawiać, że ludzkość zm ierza ku własnej zagładzie. W spólnota ludzi nauki m usi nie ustannie czuwać nad zachow aniem porządku tych spraw, rozpatrując p ro blemy naukow e w ram ach integralnego hum anizm u” '". Ż ad n e nowe, rew e lacyjne odkrycia nie mogłyby zmusić Jan a Pawła II do zmiany swojego (ka tolickiego) sposobu widzenia relacji między naukam i a etycznym wymia rem ludzkiej egzystencji. Encyklika Evangelium vitae na długo pozostanie niewyczerpanym źródłem światła dla rozwiązywania problem ów pojaw ia jących się na styku wiedzy i sum ienia. Oby tylko naukowcy chcieli zapoznać się z jej treścią i nie mówili, że tradycyjna etyka nie nadąża za postępem n a uk. W rzeczywistości praw da o człowieku objawiona w Chrystusie została podniesiona na takie wyżyny, że w iedza naukow a nigdy jej nie dosięgnie.
Fr Jerzy Bajda: The dom inion over life. A reflection on the 5th anniversary o f the encyclical Evangelium vitae
C o n tem p o rary civilisation has b een draw n into a conspiracy against life. Its d ri ving force is sin which causes a th o ro u g h deform ation o f culture, so th a t it becom es a ’’culture o f d e a th ” (EV, 12). C onsequently, m an ’s dom inion over life takes the form o f a ’’w ar of the pow erful against the w eak” (ibid). A sym ptom o f this type of violence is visible in co n tracep tio n , abortion, artificial p ro creatio n techniques and euthanasia. In like m an n er law becom es subservient to the will o f th e m ore pow er ful and, as a result, dem ocracy ’’m oves tow ard a form o f to talitarian ism ” (EV, 20).
111 Ja n Paw eł II, B a d an ia naukow e i etyka. P rzem ów ienie do uczestników sesji p lenarnej P apieskiej A kadem ii N auk (28.10.1994), w: W trosce o życie, dz. cyt., s. 260-261.
Man has no power whatsoever over human life, his anthropological identity, his de stiny, and especially - over his transcendent origin. The Encyclical Evangelium vi
tae demonstrates how deeply God’s presence penetrates the reality of human life.
Man’s task entrusted to him by God, is ”to defend and promote life, to show reve rence and love for it” (EV, 42).
W y d a w n ic tw a U n iw ersy tetu K a rd y n a ła S tefan a W yszy ń sk ieg o
w W arsza w ie
u ka za ła się p o z y c ja
k s. J a n u sz F r a n k o w sk i, ks. T a d e u sz B rze g o w y W IE L K I Ś W IA T
S T A R O T E S T A M E N T A L N Y C H P R O R O K Ó W
D y stry b u c ję prow adzi'.
W y d aw n ic tw o U n iw ersy tetu K a rd y n a ła S tefan a W y szy ń sk ieg o
01-815 W a rszaw a, ul. D e w a jtis 5, tel. / fa x (0 -2 2 ) 839 89 85
w w w .uksw .edu.pl,www.ika.edu.pl e.m ail:w ydaw nichv o@ uksw .edu.pl
2000 R . 4 n r 2(7)
M onika W Ó JC IK
ZMAGANIA ŻYCIA ZE ŚMIERCIĄ 1. Wprowadzenie
Czym jest życie człowieka?
Jan Paweł II w Encyklice Evangelium vitae mówi:
„C złow iek je st pow ołany do pełni życia, k tó ra p rzek racz a znacznie wymiary jego ziem skiego bytow ania, poniew aż polega na uczestnictw ie w życiu sam ego Boga. W zniosłość tego n ad p rzy ro d zo n eg o pow ołania ukazuje w ielkość i ogrom ną w artość ludzkiego życia także w jego fazie doczesnej. Zycie w czasie je st bow iem podstaw ow ym w arunkiem , p o czątkow ym e ta p e m i in teg raln ą częścią całego i n iep o d zieln eg o pro cesu ludzkiej egzystencji. Proces ten - nieoczekiw anie i bez żadnej zasługi człow ieka - zostaje o p rom ieniony o b ietn icą i odnow iony przez d ar życia Bożego, k tó re urzeczyw istni się w p ełn i w w ieczności (por. 1J 3,1-2). R ów nocześnie to n ad p rzy ro d zo n e p o w o łan ie uw ydatnia w zględność ziem skiego życia m ężczyzny i kobiety. N ie je st o n o je d n a k rzeczyw isto ścią «ostateczną», ale « p rzedostateczną»; je st w ięc rzeczyw istością świę tą, k tó ra zostaje nam pow ierzona, abyśmy jej strzegli z poczuciem o d p o w iedzialności i doskonalili ją przez m iłość i d a r z siebie ofiarow any B o gu i b racio m ” (n. 2).
Z rozpoznania świętości ludzkiego życia rodzi się wezwanie do jego p o szanow ania i obrony.
D alej P ap ież uczy: „K ościół je s t św iadom , że E w an g e lia życia, p rz e k a z a n a m u p rze z C hrystusa, w zbudza żywy i pow ażny odzew w sercu k ażd eg o człow ieka, ta k w ierzącego, ja k i n iew ierząceg o , poniew aż p rz e ra sta ją c n ie sk o ń c zen ie je g o oczekiw ania, za ra z em w zadziw iający sp o só b w spółbrzm i z nim i. M im o w szelkich tru d n o śc i i niepew ności każdy człow iek szczerze o tw arty na p raw d ę i d o b ro m oże dzięki św ia tłu ro zu m u i p o d w pływ em tajem n icze g o d z ia ła n ia łaski ro zp o zn ać w p raw ie n a tu ra ln y m w ypisanym w sercu (p o r. R z 2,14-15) św iętość lu d zk ieg o życia od p o częcia aż do k re su o ra z dojść do p rz e k o n a n ia , że k a ż d a lu d zk a isto ta m a praw o oczekiw ać a b so lu tn e g o p o szan o w an ia teg o sw ojego p odstaw ow ego d o b ra. U z n a n ie teg o p raw a stanow i fu n d a m e n t w spółżycia m iędzy ludźm i o ra z istn ie n ia w spólnoty politycz n e j” (tam że ).
2. Nauki podstawowe o życiu
Filozofia w spom aga w iedzę na tem at życia. I tak, by odpowiedzieć, czym jest życie, trzeba się oprzeć na realistycznej filozofii człowieka, to znaczy ukazać bytową w artość ludzi, by nie opisywać ich przez porów nanie z celem lub w artościam i.
Musimy więc nawiązać do św. Tomasza z Akwinu, jeżeli chcemy uzyskać w iedzę o życiu zgodną z realnym życiem i z realnym człowiekiem. Takie ujęcie wyznacza chrześcijańską wizję życia, łączącą i kom unikującą nas z ludźmi i z Bogiem.
Święty Tomasz nazywa życiem zespół czynności, którym początek daje działający sam z siebie podm iot. Inaczej mówiąc, życiem jest zespól prze jawów bytowej zaw artości podm iotów . Te czynności i przejawy są takie, ja ki jest podm iot. M ożna więc mówić o życiu typowym dla roślin, zwierząt, ludzi, Boga. Znaczy to, że jeżeli podm iot jest doskonalszy, to także dosko nalsze jest jego życie.
Poziom lub doskonałość życia m ożem y mierzyć, ustalając kto określa cel działań i przejaw iania się podm iotu, jakim i władzam i posługuje się podm iot, jaka form a go stanowi.
Rośliny nie określają celu swych działań i przejawów, posługują się m e chanicznie władzam i odżywiania się, w zrostu i rozm nażania. Stanowi je form a wegetatywna.
Zw ierzęta także nie określają celu swych działań i przejawów, ich w ła dze jed n ak porusza to, co poznały, a więc reagują wybierając aktywizujący je bodziec. Stanowi je form a zmysłowa.
Człowiek sam określa cel swych działań i przejawów, sam urucham ia odpow iednie w ładze kierując swym poznaniem i decyzjami. Stanowi go form a rozum na. Podlega on je d n a k jeszcze pierwszym zasadom bytowania oraz celowi ostatecznem u.
Bóg jest Sam oistnym Istnieniem , tożsamym ze swą istotą i naturą. Już niczem u nie podlega. Stanow iące G o istnienie, a tym samym istota, jest w Nim myślą, która jest Jego życiem, jak O n najdoskonalszym i wiecznym. Życiem Boga jest więc Jego myślenie, a tym samym Jego istota, tożsam a z istnieniem . Bóg w obec tego jest tożsamy ze swym życiem. N ie m a w Nim, jak w innych bytach, zasady życia, którą je st forma.
W tym ujęciu życie ludzkie jest zespołem czynności przez niego uru ch a m ianych i przejawiających jego bytową zawartość, tzn. człowieka zapocząt kowuje stw orzone dla niego przez Boga istnienie, k tóre urealnia m ożno- ściową istotę i wiąże się z nią w je d en byt samodzielny. W tej istocie istnie nie - we współpracy z otaczającym i człowieka substancjam i - kształtuje, czyli aktualizuje duszę i ciało. Istnienie przejawia się w człowieku jako je go realność, jedność, odrębność, zarazem jako dostępność, nazywana
praw dą, oraz jako dobro, k tóre wywołuje potrzebę wiązania się z tym, co realn e i dostępne. Istota jako dusza człowieka przejaw ia się w postaci inte lektu i woli, a jako ciało ludzkie przejawia się w rozciągłości, wyznaczającej przestrzenność, wymiary, jakości, zachow ania wegetatywne, a te z kolei w ładze zmysłowe.
Każdy człowiek jest osobą, k tórą czyni go istnienie i wyzwalana przez istnienie w istocie człowieka jego intelektualność. Podobnie O sobą jest Bóg. W Bogu jed n ak intelektualność m a pozycję pryncypium, tożsam ego z istnieniem , a nie wyzwolonej przez istnienie władzy poznawczej. To wy posażenie osób, gdy porów nam y je z innymi bytami, wyznacza im wyjątko wą pozycję, swoisty status wśród bytów, nazywany godnością. Wszystkim osobom , Bogu i ludziom (także aniołom ), przysługuje aksjologiczna w ła sność godności.
R ealność, jako przejaw iające się w tej postaci istnienie osób, wyzwala łą czącą osoby relację miłości. Praw da, jako przejaw istnienia, pow oduje re lację wiary. D obro aktualizuje relację nadziei. In telek t podm iotuje recep cję oddziałujących na nas pryncypiów rzeczy dzięki praw dzie jako udziela niu się nam bytu. Wola odbiera oddziałujące na nią dobro. Ciało przejawia się w przypadłościach fizycznych oraz w takich relacjach, jak uczucia i w fa scynacjach poznawczych władz zmysłowych.
Życiem człowieka są więc w sparte na przejaw ach jego istnienia, w iążą ce go z osobam i relacje miłości, wiary, nadziei, zarazem czynności pozn a w ania, decyzji i tw orzenia przez pracę dziel przy pom ocy także w ładz zmy słowych. Czynności poznaw ania, decyzji oraz praca i jej dzieła są sposoba mi chronienia relacji osobowych. Poprzez chronienie relacji osobowych wszystkie czynności harm onijnie współstanow ią życie ludzkie.
R elacjam i osobowymi człowiek wiąże się także z Bogiem jako O so b ą1. 3. Nauki przyrodnicze o życiu
Spójrzmy, jak radzą sobie z określeniem życia nauki przyrodnicze. Z a uważyć m ożna, że wikłają się one w m etodologiach, nie um iejąc jed n ak p o dać definicji życia w szerokim ujęciu, a także życia ludzkiego, bez wsparcia n auk filozoficznych i teologicznych (niektórzy określają tę potrzebę jako relację hum anistyczną).
W arto prześledzić kilka prób pokonania trudności w określeniu życia z p unktu widzenia biologicznego.
' Za: M. Gogacz, Chrześcijańska koncepcja życia, Tak-życiu, Tak-prawdzie 1990, z. 1, s. 54- 67. Poglądy św. Tomasza zostały opracow ane przez au to ra n a podstaw ie Sumy teologicznej 1 ,18.
N a te m a t filozoficznego i teologicznego ujęcia życia - p o r. także: J. W ójcik, F ilozofia ży cia, Tak-życiu, Tak-praw dzie 1990, z. 1, s. 26-27.
„D la biologa życie najczęściej przedstaw ia się jako trw anie ciągu syste mów względnie otwartych. Pogląd ten jest wypośrodkow aniem między tw ierdzeniem , że życie jest wynikiem przem ian m aterialno-energetycz- nych (A. I. O parin, L. von B ertalanffy), a przekonaniem o dom inującej ro li inform acji w sterow aniu procesam i ewolucji (M. Eigen, B. O. K üppers)”2.
„O gólne prawidłowości i m echanizm y rozwoju m aterii, wskazywane przez specjalistów różnych dziedzin wiedzy, nie stanowią jednakże p o d sta wy do utożsam iania ich z ogólnymi praw am i biologii. Z asad n e natom iast wydaje się przypuszczenie, iż ogólne prawa biologii m ogą pretendow ać do m iana ogólnych praw rozwoju. [...] Ż ad n a uniw ersalność nie tłumaczy sa m a z siebie ani różnorodności życia, ani też jego hierarchicznej organiza cji. W. K unicki-G oldfinger słusznie zauważa, że «poznanie m echanizm u jakiegoś procesu nie tłum aczy nam ani różnorodności podobnych p ro ce sów, ani różnorakości m echanizm ów realizow ania danego procesu»3.
W. Dyk podkreśla, że „tak jak praw a fizykochemiczne nie są w stanie wy jaśnić fenom enu życia, tak praw a biologii (dobór naturalny) nie m ogą być podstaw ą do wyjaśnienia n o rm m oralnych”4.
Ciekawe spojrzenie na biologię życia podaje S. M azierski: W yjaśnianie w biologii pow inno być pojm ow ane bardzo szeroko. Powinny być używane wszelkie procedury rekonstruujące relacje zachodzące m iędzy elem enta mi określonych struktur. Chodzi tutaj głównie o połączenie obiektywnych faktów i subiektywnej wiedzy na tem at przebiegających procesów. Należy rów nież uwzględnić zarów no fakty (elem enty), ja k i proces. Biologia w ska zuje, że żadne procedury eksplanacyjne nie są ostateczne, gdyż „problem w yjaśniania w naukach przyrodniczych ściśle się łączy z koncepcją nauki [...] i je st procesem , który się rozwija i bogaci w zależności od tego, jak się rozrasta teoretyczna konstrukcja”5.
J. Topolski proponuje, by w przypadku uw zględniania złożonej stru k tu ry rzeczywistości mówić o wyjaśnianiu integralnym 6. W. Dyk kom entuje: „W jego rozum ieniu m odel takiego wyjaśniania obejm owałby jednocze śnie podejście nom ologiczno-dedukcyjne i racjonalne. D okładniej chodzi tutaj o rozbudow anie m odelu nom ologiczno-dedukcyjnego w kierunku
2 W. Dyk, R o la praw biologicznych w w yjaśnianiu ew olucyjnym , Szczecin 1998, s. 47. 3 W. J. H . K unicki-G oldfinger, P rz y p a d e k -k o n ie c z n o ść -m o ż liw o ść , S F 1 9 8 8 , n. 2, s. 133. 4 W. Dyk, R o la praw biologicznych..., dz. cyt., s. 41-42.
5 S. M azierski, Fizykalne a filozoficzne w yjaśnianie rzeczywistości, Roczniki Filozoficzne 1959, n. 79, s. 51 i 61; por. J. M e tallm an n , D eterm in izm n a u k przyrodniczych, K raków 1934, s. 331.
6 J. Topolski, T eoria wiedzy historycznej, Poznań 1983, s. 419-433; p o r. ten że, C zas w n a r racji historycznej, Studia M e to d o lo g icz n e 1973, n. 10, s. 3-23.
i i
m odelu interpretacji humanistycznej (m odel wyjaśniania teoretycznego), a jednocześnie o rozbudow anie m odelu teoretycznego w interpretacji h u manistycznej w kierunku m odelu nom ologiczno-dedukcyjnego. To kom p lem en tarn e ujęcie obejm uje więc problem atykę ontologiczną (refleksję nad strukturą procesu historycznego) oraz adekw atne dyrektywy logiczno- m etodologiczne”7.
4. Zycie darem i zadaniem
Zycie ukazuje się więc w wielu aspektach i m ożna je badać na różne spo soby. Sam a istota życia ciągle jest okryta tajem nicą, a m nożące się m eto d o logie raczej oddalają człowieka od jej odczytania.
Szczególnym fenom enem życia jest życie ludzkie, którego odczytywania nie m ożna zawęzić do m etod przyrodniczych, gdyż człowiek nie mieści się w praw ach przyrody. Jako com positum cielesno-duchow e jest istotą sprzę żoną ściśle z przyrodą, ale form ą jego cielesności je st duch, który otw iera biologię na nadprzyrodzoność. Tak więc życie ludzkie objawia się jako dar i jako zadanie, zadanie dorastania do rozpoznania daru i odczytania god ności własnej i innych ludzi.
Z ad an ie to rozciąga się w czasie od urodzenia do śm ierci i trw anie życia ziem skiego ma tu niem ałe znaczenie. Przejście przez kolejne etapy rozw o ju, by osiągnąć dojrzałość ubogaconą dośw iadczeniem , daje szansę zdoby cia m ądrości, która pozwala rozeznaw ać praw dę, dobro i piękno, wiążąc człowieka relacjam i przyjaźni z innymi ludźmi.
Te dojrzałe relacje pozwoliły człowiekowi tworzyć cywilizacje, które ukazywały etapy rozwoju ludzkości, wówczas gdy były o p arte na poszano w aniu godności własnej i innych ludzi w grupie społecznej.
Podstawową kom órką społeczną akceptującą i otaczającą szacunkiem życie ludzkie w jego kolejnych etapach rozw oju jest rodzina. N a niej opie ra się cała budow la społeczeństw a, a dzięki tem u cała cywilizacja. Szacu nek dla rodziny, który pozwała jej na um ocnienie więzów rodzinnych, a także pozycji społecznej, jest gw arantem trwałości i rozwoju cywilizacji. Toteż życie ludzkie jest duszą cywilizacji.
D egradacja życia ludzkiego spow odow ana brakiem poszanow ania p ra wa naturalnego, wyrażająca się zarów no brakiem respektow ania jego nie naruszalności, ja k i dewiacjami jego przekazywania, są poważnymi symp tom am i, historycznie poświadczonymi, śm iertelnej choroby cywilizacji.
M agisterium K ościoła w Liście do R odzin w ypow iada znam ienną dia gnozę:
„Nasza cywilizacja w inna uświadom ić samej sobie, że pom im o licznych osiągnięć pozytywnych jest z wielu względów cywilizacją chorą i źródłem głębokich schorzeń człowieka. D laczego jest w łaśnie tak? D latego, że cy wilizacja ta została oderw ana od pełnej prawdy o człowieku, od prawdy 0 tym, kim jest mężczyzna i kobieta jako istota ludzka” (n. 20).
We współczesnym świecie natom iast narastają zagrożenia ludzkiego ży cia, przybierając rozm iary tru d n e do zrozum ienia. W yjaśnienie tych zja wisk możliwe jest dopiero, gdy sięgnie się do przyczyn najgłębszych.
„K orzenie niesłychanych zm agań, jakie zostały wym ierzone przez cywi lizację śmierci cywilizacji życia, są najgłębsze z możliwych: jest to bunt «kłamcy i zabójcy od początku» przeciwko Bogu Życia.”8
U zarania ludzkich dziejów „cywilizacja śm ierci” wypowiadała w alkę cy wilizacji życia. Te zm agania trw ają do dziś, choć obecnie przybrały rozm ia ry wcześniej niespotykane.
A utor rozprawy pt. „Cywilizacja życia” charakteryzuje wymiary odwiecz nych zmagań: „O dkąd na ziemi zjawiła się śmierć, stanęła nie tylko w opozy cji do życia; zjawiła się jako tragicznie «nowe», w opozycji do planów Boga: «Bo śmierci Bóg nie uczyni! i nie cieszy się ze zguby żyjących» (M dr 1,13).
Śm ierć - owoc nieufności w obec Boga, owoc grzechu i buntu, owoc am bicji posuniętej do przyzwolenia na pokusę: «Będziecie jako bogowie» (R dz 3 ,5 ). Śm ierć - poprzez dzieje ludzkości, od K aina aż do Oświęcimia, 1 aż do dnia dzisiejszego - nie stw orzona przez Boga, «stworzona» przez człowieka. Zjawisko - dram at. Zjawisko - otchłań nieszczęść. Zjawisko budzące lęk. A jednocześnie zjawisko uznaw ane, hołubione, obwarowywa- ne praw am i wojny i pokoju - przez sam ego człowieka, zatroskanego o to, by w czasie wojny i pokoju losam i ludzi m ogła sterow ać śmierć.
Paradoks zjawiska jest niepojęty: nie zrezygnował człowiek nigdy z przy woływania tego nieszczęścia, które sprowadził na siebie od początku; nie zrezygnował i nie rezygnuje, choć to przecież chodzi o jego życie. Tak więc życie człowieka zagrożone jest stale przez sam ego człowieka. N ade wszyst ko przez niego. N ie rezygnuje też Nieprzyjaciel - strateg pierwszej pokusy: «A śm ierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą» (M dr 2,24).
N ie rezygnuje wszakże Pan Bóg - Dawca życia. Dawca wszelkiego życia, we wszystkich postaciach i wymiarach, a życia człowieka - w wym iarach nieskończoności. «Bo dla nieśm iertelności Bóg stworzył człowieka - uczy nił go obrazem swej własnej wieczności» (M dr 2,23). «Ż edrze O n na tej gó
“ A b p K. M ajdański, C hrystus zwyciężył śm ierć, w: A re n a bitwy o życie. A k tu a ln a sytuacja d em o g raficz n a w świecie i w Polsce, red . ab p K. M ajdański, Ł om ianki 2000, s. 235.
rze zasłonę, zapuszczoną na twarz wszystkich ludów, i całun, który okrywał wszystkie narody: raz na zawsze zniszczy śmierć» (Iz 25,7 n). «1 otrze z ich oczu wszelką łzę, a śm ierci już odtąd nie będzie... Ja pragnącem u dam d ar m o pić ze źródła wody życia» (A p 21,4. 6).
Śm ierć więc, dzieło upartego człowieka, nie osiągnie ostatecznego trium fu. Tak jak nie odniesie go Kusiciel, choć dram at trw a”9.
Toteż w Kaliszu 4 czerwca 1997 r. podczas pielgrzymki Apostolskiej do Pol ski Papież podkreśla trwanie tego dram atu, mówiąc: „Dzisiaj świat stal się are ną bitwy o życie. Trwa walka między cywilizacją życia a cywilizacją śmierci”11’.
U źródeł tego obrazu współczesnej cywilizacji znajduje się pogłębiające odejście człowieka od Boga, nie tylko i nie tyle przez zaprzeczenie Jego ist nieniu, ale bardziej jeszcze przez życie w taki sposób, jakby Bóg nie istniał. Tak świat bez Boga staje się światem zwróconym przeciwko człowiekowi, a raczej człowiek - „obraz Boży” (R dz 1,26) - zapom inając o Bogu, nie wie, kim jest, niszczy siebie sam ego i innych.
5. Geneza cywilizacji życia
W arto tu ponow nie zacytować w spom nianą już rozpraw ę, pt. „Cywiliza cja życia” :
„...M iłość i Zycie idą razem . Nie m a tu ani cezury, ani izolacji: M iłość i Zycie są jednym . Cywilizacja miłości oznacza cywilizację życia. Bóg bo wiem je st Bogiem życia, gdyż jest Bogiem - M iłością. Z m iłości stworzył i bezustannie stwarza. B ezustannie stwarza człowieka, stworzywszy go «mężczyzną i niewiastą». B ezustannie stwarza człowieka w tej wspólnocie, któ ra jest «głęboką w spólnotą życia i miłości m ałżeńskiej»”11.
W spólnota życia i miłości m ałżeńskiej została obdarow ana niesłycha nym przywilejem współpracy z Bogiem w wydawaniu na świat nowych lu dzi. Bóg stwarza człowieka na obraz i podobieństw o Swoje (R dz 1,27), n a tom iast ludzkiej parze rodzicielskiej nadał niesłychaną godność „współ- stw arzania ob razu ”.
Jan X X III w M ater et Magistra mówi: „Zycie ludzkie winni wszyscy uwa żać za rzecz świętą, poniew aż od sam ego początku zakłada ono działanie Boga-Stwórcy”.
’ Bp K. M ajdański, Cywilizacja życia. Przyczynek d o syntezy, L ublin 1988, s. 4-5. Cytow a ny tekst stanow i! treść wykładu, wygłoszonego przez a u to ra n a K U L w d niu 16 p aźd ziern ik a 1987 r. Jeśli naw et w yrażenie„cyw ilizacja życia” nie było użyte przez a u to ra w sposób p io n ie r ski - co tru d n o o b ecn ie u d o k u m en to w ać, to niew ątpliw ie wykład te n przyczynił się d o p o p u laryzacji tego określenia.
Ja n Paw ej II, Jezus C hrystus w czoraj, dziś i na wieki. P rzem ów ienia z Pielgrzymki A p o stolskiej O jca Św iętego do Polski w 1997 ro k u , Z ąb k i 1997, s. 83-84.
M ożna śm iało powiedzieć, że geneza cywilizacji życia wywodzi się z Ser ca sam ego Boga. D latego ludzie żyjący praw am i nadanym i przez Boga ra dują się, „gdy człowiek na świat przychodzi” (por. J 16,21). R adują się tak że przeżywając zapow iedź życia wiecznego, bo człowiek w swoją n atu rę ma w pisane pragnienie trw ania. Śm ierć przyszła na świat poprzez oszustwo diabła. D latego każdy gwałt zadany życiu ludzkiem u rodzi smutek.
R ozw ażanie o cywilizacji życia rozpoczęłam stw ierdzeniem , że M iłość i Zycie idą razem , w arto to rozwinąć, dodając, że prawdziwa M iłość mówi: „D obrze, że jesteś!”. Taka afirm acja drugiego człowieka daje początek je go życiu.
6. Diagnoza cywilizacji śmierci
W przeciwieństwie do cywilizacji życia „cywilizacja śm ierci” korzeniam i tkwi w niechęci do Boga, a przez to i do człowieka.
W Evangelium vitae Ojciec Święty stwierdza:
„G dy zatem zanika wrażliwość na Boga, zostaje też zagrożona i znie kształcona wrażliwość na człowieka, jak stw ierdza lapidarnie Sobór Waty kański II: «Stworzenie [...] bez Stworzyciela zanika. [...] Co więcej, samo stw orzenie zapada w m roki przez zapom nienie o Bogu» (KDK, 36). Czło wiek nie potrafi już postrzegać sam ego siebie jako kogoś «przedziwnie o d m iennego» od innych ziemskich stworzeń; uznaje, że jest tylko jedną z wie lu istot żyjących, organizm em , który - w najlepszym razie - osiągnął b a r dzo wysoki stopień rozwoju. Z am knięty w ciasnym kręgu swojej fizycznej natury, staje się w pew ien sposób «rzeczą» i przestaje rozum ieć «transcen dentny» charakter tego, że «istnieje jako człowiek». D latego nie traktuje już życia jako w spaniałego daru Bożego, który został powierzony jego o d powiedzialności, aby on strzegł go z m iłością i «czcił» jako rzeczywistość «świętą». Zycie staje się dla niego po prostu «rzeczą», k tórą on uważa za swą wyłączną własność, poddającą się bez reszty jego panow aniu i wszel kim m anipulacjom .
W rezultacie, stając w obliczu życia, k tóre się rodzi, i życia, które um iera, człowiek nie potrafi już sobie zadać pytania o najbardziej autentyczny sens swego istnienia, przyjąć w sposób prawdziwie wolny te przełom ow e m o m enty swego «bycia». Interesuje go tylko «działanie» i dlatego stara się wy korzystywać wszelkie zdobycze techniki, aby program ow ać i kontrolow ać narodziny i śmierć, rozciągając nad nimi swoje panowanie. Te pierw otne doświadczenia, które powinny być «przeżywane», stają się wówczas rzecza mi, człowiek zaś rości sobie praw o do ich «posiadania» łub «odrzucenia».
[...] D o tego zdaje się prow adzić swoisty racjonalizm techniczno-nauko- wy, dom inujący we współczesnej kulturze, odrzucający sam ą ideę prawdy o stw orzeniu, którą należy uznać, czy też Bożego zamysłu w obec życia, k tó
ry trzeba uszanować. Jest to również prawdziwe w przypadku, kiedy lęk p rzed rezultatam i takiej «wolności bez praw a» prow adzi niektórych do przeciw nego stanowiska «prawa bez wolności», czego przykładem są ide ologie kontestujące dopuszczalność jakichkolw iek interw encji w natu rę w imię niem al jej «ubóstwienia», które także tym razem nie dostrzegają jej zależności od zamysłu Stwórcy”(EV, 22).
„W istocie, choć wiele poważnych problem ów , występujących we współ czesnym społeczeństwie, m oże tłumaczyć w pewnej m ierze, dlaczego tak powszechny jest klim at niepewności m oralnej i zm niejszać czasem subiek tywną odpowiedzialność poszczególnych osób, jest również praw dą, że sto imy tu wobec rzeczywistości bardziej rozległej, k tórą m ożna uznać za praw dziwą strukturę grzechu: jej cechą charakterystyczną jest ekspansja kultury antysolidarystycznej, przybierającej w wielu wypadkach form ę autentycznej «kultury śmierci». Szerzy się ona w skutek oddziaływania silnych tendencji kulturowych, gospodarczych i politycznych, wyrażających określoną kon cepcję społeczeństwa, w której najważniejszym kryterium jest sukces.
R ozpatrując całą sytuację z tego punktu widzenia, m ożna mówić w pew nym sensie o w ojnie silnych przeciw bezsilnym: życie, k tóre dom aga się większej życzliwości, miłości i opieki, je st uznaw ane za bezużyteczne lub traktow ane jako nieznośny ciężar, a w konsekwencji odrzucane na różne sposoby. Człowiek, który swoją chorobą, niepełnospraw nością lub - po prostu - sam ą swoją obecnością zagraża dobrobytow i lub życiowym przy zwyczajeniom osób bardziej uprzywilejowanych, bywa postrzegany jako wróg, przed którym należy się bronić albo którego należy wyeliminować. Powstaje w ten sposób swoisty «spisek przeciw życiu». W ciąga on nie tylko pojedyncze osoby w ich relacjach indywidualnych, rodzinnych i społecz nych, ale sięga daleko szerzej i zyskuje wym iar globalny, naruszając i nisz cząc relacje łączące narody i państw a” (EV, 12).
7. Zmagania cywilizacji życia z cywilizacją śmierci
„Poszukując najgłębszych korzeni walki między «kulturą życia» a «kul tu rą śmierci», nie możem y uznać za jej jedyną przyczynę w spom nianej wy żej, w ynaturzonej idei wolności. Trzeba dojść do sedna dram atu, jaki p rze żywa współczesny człowiek: jest nim osłabienie wrażliwości na Boga i czło wieka, zjawisko typowe w kontekście społecznym i kulturow ym zdom ino wanym przez sekularyzm, którego wpływy przenikają naw et do w nętrza w spólnot chrześcijańskich i wystawiają je na próbę. K to p oddaje się od działywaniu tej atmosfery, łatwo m oże się znaleźć w zam kniętym kole, któ re wciąga go niczym straszliwy wir: tracąc wrażliwość na Boga, traci się tak że wrażliwość na człowieka, jego godność i życie; z drugiej strony, system a tyczne łam anie praw a m oralnego, zwłaszcza w pow ażnej m aterii poszano
w ania życia ludzkiego i jego godności, prow adzi stopniowo do swoistego osłabienia zdolności odczuw ania ożywczej i zbawczej obecności B oga” (EV, 21).
„Stoimy wobec nadludzkiego, dram atycznego zm agania między ziem i dobrem , między śm iercią i życiem, między „kulturą śm ierci” i „kulturą ży cia”. Jesteśm y nie tylko świadkami, ale nieuchronnie zostajem y wciągnięci w tę walkę: wszyscy w niej uczestniczymy i stąd nie m ożem y uchylić się od obowiązku bezw arunkow ego opow iedzenia się po stronie życia” (EV, 28).
D ośw iadczenia historyczne, działania cywilizacji śmierci, historia reżi mów totalitarnych na Zachodzie i na W schodzie dostarczyła niem ało takich faktów. Przykładem są niem ieckie obozy koncentracyjne.
Świadectwo więźnia obozów daje analizę „praw ” rządzących „cywiliza cją śm ierci”:
„Świadectwo jest składane przez byłego więźnia obozowego, który w S achsenhausen-O ranienburg nosi! n um er 29 955, a w D achau - num er 22 829 i był w oczach przedstaw icieli «cywilizacji śmierci», jak wszyscy więźniowie, tylko num erem .
Jak się objawił nam obóz owego sierpniowego dnia roku 1940, gdy się za nam i zam knęła bram a obozowa w Sachsenhausen pod Berlinem ? We wrza sku oprawców, w sadyzmie razów, w okrzykach «im Laufschritt!» (biegiem - im L ager nur Laufschritt!), w twarzach tchnących nienawiścią, w niesamowi- tości atmosfery, w jaką nas nagle wtłoczono, wypowiadała się, bijąca ogłu szającym obuchem w świadomość norm alnego człowieka, prawda: tu jest re zerwat zła, jakieś zbiorowe opętanie, dom ena księcia ciemności, jego rezer wat. Albo inaczej: rezerw at cywilizacji śmierci. Tak się tutaj zaprezentowała, jak weszła na świat: jako «grzech i śmierć» (por. Rz 5,12).
Jak nazwać podstaw ow e «prawa» cywilizacji śmierci - w idziane z takiej w łaśnie perspektyw y?”12.
Rezerw at cywilizacji śmierci to: płynąca z nienawiści przem oc, urzeczo- w ienie człowieka - sprow adzenie go do num eru, okrucieństw o, kłamstwo, powoływanie się na stanow ione „praw o”, traktow anie przynależności do jakiejś ludzkiej wspólnoty jako podstawy do prześladow ania, odrzucenie Boga i postaw ienie na Jego m iejsce człowieka.
Cywilizacja śm ierci zawsze niszczy człowieka. Czy oszczędza tego, który zadaje śm ierć? W arto przedstaw ić charakterystyczny casus:
„Na zebraniu zespołu lekarzy szpitala m iody internista wystąpi! z w nio skiem, aby to zgrom adzenie specjalistów zabroniło reanim ow ania pacjen
108
12 A bp K. M ajdański, C o z „Nigdy w ięcej” ? Skrzyw dzona praw da o życiu. G ło s św iadka, w: M edycyna i praw o: za czy przeciw życiu, red. bp E. Sgreccia, T Styczeń, J. G ula, C. R itte r, L u blin 1999, s. 28-30.
tów, co do których takie zastrzeżenie poczynił. «Jest szczególnie przykre - argum entow ał - gdy się takiego pacjenta na następny dzień znów znajduje przy życiu»13.
„«Ten wyrok m nie przeraża», oświadczył przew odniczący brytyjskiego stowarzyszenia lekarzy-praktyków... (tydzień aresztu w zawieszeniu za za bicie m atki). Inna była reakcja m łodej lekarki, pani D. [...]: «dr P. rzeczywi ście postąpiła niewłaściwie, przecież pow inna była najpierw naradzić się z jeszcze jednym lekarzem »”14.
Cywilizacja śmierci w każdym okresie czyny swoje kieruje przeciw rodzi n ie 15. H im m ler zaraz po m ianow aniu go szefem SS w 1929 roku w prow a dzał zasady selekcji rasowej i praw a dotyczące zaw ierania m ałżeństw 16.
Logiką wynikającą z takich czynów jest otw arcie drogi do eutanazji, tak jak antykoncepcja prow adzi do aborcji.
N a W schodzie również poddano się takiej samej m entalności śmierci, ofiary liczyły się w wielu m ilionach.
Jak nas inform uje R. Fenigsen, w pochodzie śmierci za tymi krajam i al bo raczej równolegle z nimi szła Anglia, gdzie swoje pomysły propagow ał psycholog G alton. Doprow adziło to do legalizacji eugeniki i zalecenia jej wykonawstwa lekarzom 17. Gillania Tindal tam w łaśnie ogłasza prawo d o browolnej eutanazji, która przeradza się szybko w eutanazję przym usową18. Również Francja, dźwigająca następstw a upadku poprzedniego wieku, nie była w stanie podnieść się m oralnie i p o d d ała się ruchom na rzecz e u tanazji i eksterm inacji kalekich noworodków.
H olandia uległa nam ow om profesora neurologii, Jan a van den Berga. U ruchom ił on swoje talenty pisarskie, by om am ić społeczeństw o „dobro dziejstw em ” przymusowej eutanazji. Jego książka o eutanazji podobno znajduje się w każdym holenderskim dom u. Tak twierdzi R. F enigsen19.
Świadkowie zbrodniczych działań mówią:
„Człowiek, dumny z tzw. demokracji, um ie przegłosować wszystko - tak że wszystko przeciw Bogu i zarazem wszystko przeciw człowiekowi. Bo je
13 R . F enigsen, E u ta n azja - śm ierć z w yboru?, Poznań 1993, s. 94. Por. także: M. Wójcik, L e k arz - sługa życia czy śm ierci? Rozw ażania z p o g ran icza etyki i medycyny, w: M edycyna i praw o..., dz. cyt., s. 150-157.
M Tam że, s. 91-92.
15 C harakterystyka p o d a n a za: M. Czachorow ski, Ku ep o ce rodziny, Ł o m ian k i 2000, s. 104-106.
1,1 Z ob. H . A ren d t, K o rzen ie totalitaryzm u, W arszaw a 1993, t. 2, s. 96,112. 17 M. Schooyans, M edycyna i praw o, dz. cyt., s. 185.
18 R. Fenigsen, E u ta n azja - śm ierć z wyboru?, dz. cyt., s. 51.
19 J. van d en Berg, P otęga medycyny a etyka lekarska, por. R. F enigsen, E u ta n a z ja - śm ierć z w yboru?, dz. cyt., s. 53.