• Nie Znaleziono Wyników

Zgromadzenie w obronie wolności słowa w Warszawie 26 XI 1929

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Zgromadzenie w obronie wolności słowa w Warszawie 26 XI 1929"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Zgromadzenie w obronie wolności

słowa w Warszawie 26 XI 1929

Rocznik Historii Czasopiśmiennictwa Polskiego 5/2, 229-251

(2)

ZGROM ADZENIE W OBRONIE W OLNOŚCI SŁOW A W W ARSZAW IE 26 X I 1929

D o druku p odał E u g e n i u s z R u d z i ń s k i

P u b lik o w a n y poniżej sten o g ra m ze zgrom ad zen ia w o b ron ie w o ln o śc i s ło w a za­ c h o w a ł się w A rch iw u m S to w a r z y sz e n ia D zien n ik a rzy P o lsk ich , w ak tach P o lsk ie g o Z w ią zk u W y d a w c ó w D z ie n n ik ó w i C zasopism . Z grom ad zen ie sk u p iło red a k to ró w g łó w n y ch p ism w a r sz a w s k ic h różnych k ie r u n k ó w p o lity c z n y c h oraz ok oło 2000 osób na s a li i d ru gie ty le , jak pod aje stołeczn a prasa, poza salą. Już na k ilk a dni w c z e ś ­ niej do red a k cji p ism , k tórych p r z e d sta w ic ie le u czestn iczy ć m ie li w zgrom adzeniu, zgła sza n o się po k a rty w stęp u .

N a zgrom ad zen iu w k o le jn o śc i p rzem a w ia li: S ta n is ła w T hu gu tt, Jan N o w o d w o r­ sk i — k tóry ta k ż e od czy ta ł lis ty B o le s ła w a L im a n o w sk ie g o i A lek sa n d ra Ś w ię to ­ ch o w sk ieg o — S te fa n U rb an ow icz, A n drzej S trug, E u g en iu sz S m ia ro w sk i, S ta n isła w S zu rlej, Jan R em b ieliń sk i, S ta n is ła w D u bois, S ta n is ła w T h u gu tt, k tóry od czy ta ł r e ­ zolucję, w r e sz c ie Jan N o w o d w o rsk i, k tóry z a m k n ą ł zgrom adzenie.

T reść w y s tą p ie ń pod ała w streszczen ia ch p rasa stołeczn a, z ty m że w zależności od zab arw ien ia p o lity czn eg o p refero w a n o w y s tą p ie n ia m ó w c ó w z w ła sn e g o obozu: I ta k np. „R obotnik” ob szerniej p o d a ł je d y n ie streszczen ia p rz e m ó w ie ń T h u gu tta, Stru g a i D u b o is oraz te k st n a d esła n eg o n a zgrom ad zen ie listu B o le s ła w a L im a n o w ­ skiego. „G azeta W a rsza w sk a ” str e ś c iła k ró tk o p rzem ó w ien ia T hu gu tta, lis ty Ś w ię ­ to ch o w sk ieg o i L im a n o w sk ieg o , w y s tą p ie n ia U rbanow icza, Stru ga, S m ia r o w s k ie g o i S zurleja, w y d r u k o w a ła zaś w ca ło ści p r z e m ó w ie n ie R em b ieliń sk ieg o , podd ając je jed n a k k o rek cie red a k to rsk iej, ak cen tu ją cej m o cn iej e le m e n ty „n a ro d o w e” w jego

w y stą p ie n iu . .

W całości ogłoszon e zo stały, w oparciu o sten ogram , jed yn ie lis ty Ś w ię to c h o w ­ sk ieg o i L im a n o w sk ie g o oraz p r z e m ó w ie n ia T hugutta, U rb an ow icza, Struga, S zu rleja i R em b ieliń sk ieg o n a łam ach „P rzegląd u G raficznego, W y d a w n iczeg o i P a p ie r n ic z e ­

go”, nr 48 z 4 X I I 1929 r.

Z grom ad zen ie, ze w z g lę d u na szero k i w a c h la r z r ep rezen ta n tó w różn ych p o g lą d ó w polity czn y ch , na k tórym , ja k p o d a je „R obotnik”, „obok s o c ja lis tó w z n a leźli s ię n a ­ r o d o w i d em ok raci, ob ok fa n a ty c z n y c h w o ln o m y ś lic ie li r ó w n ie fa n a ty c z n i k le r y k a li”, w y rażało n ie w ą tp liw ie sta n o w isk o szerokich r z esz s p o łe c z e ń stw a w w a lc e o w o ln o ść słow a.

Z grom ad zen ie o d b y ło się w o k resie w p ro w a d za n ia p rzez w ła d z e p a ń stw o w e szeregu p r z e p is ó w p raw n ych , ogran iczających w o ln o ść sło w a , p ra sy i zgrom adzeń, g łó w n ie p o lity czn y ch u gru p ow ań o p o zy cy jn y ch w o b e c rzą d ó w p o m a jo w y ch . S zcze­ g ó ln ie atak i p rasy op o zy cy jn ej d a w a ły się w e zn aki ob ozow i p iłsu d czy k ó w . S ąd o­ w n ic tw o , p o p rzew rocie m a jo w y m , p o zostaw ało pod w p ły w a m i z w o le n n ik ó w lub s y m ­

(3)

230 Z G R O M A D Z E N I E W O B R O N I E W O L N O Ś C I S Ł O W A

p a ty k ó w en d ecji i często u c h y la ło k o n fisk a ty p rasy p r a w ic o w e j, op ozycyjnej w ob ec w ład z. W ład ze p a ń s tw o w e n ie m o g ły sz y b k o dok on ać dogod n ych dlań zm ian p erso ­ n a ln y c h w tej d zied zin ie ze w z g lę d u n a z a g w a ra n to w a n ą przez k o n sty tu c ję n ie n a ­ ru szaln ość sę d z ió w . Stąd d ą żen ie sa n a to ró w d o takiej n o w e liz a c ji u sta w o d a w stw a prasowego-, k tóra b y d op row ad ziła do; p rzek azan ia w ła d zo m a d m in istr a c y jn y m części u p r a w n ie ń p rzy słu g u ją cy ch d o ty ch cza s sądom . M im o ostrego oporu u g ru p o w a ń opo­ z y c y jn y c h w se jm ie , w p ro w a d zo n e zo sta ły w ż y c ie rozporządzenia p rezy d en ta w o b ec p r a s y w celu stłu m ie n ia k r y ty k i p r a sy o p o zy cy jn ej. „W w y n ik u d ziałan ia rozp orzą­ dzenia p r e z y d e n ta z 10 m aja 1927 r. i d z ięk i o rzeczn ictw u S ą d u N a jw y ż sz e g o , a w b r e w w y r a ź n e m u za k a zo w i k o n sty tu c ji m a rco w ej, cenzura p r e w e n c y jn a u z y sk a ła p o d sta ­ w y p ra w n e s w e g o d zia ła n ia ”1.

Z grom ad zen ie b y ło je d n y m z liczn y ch w y r a z ó w p ro testu sp o łe c z e ń stw a zarów n o p rzeciw k o w p ro w a d zen iu u s t a w y w ż y cie , ja k r ó w n ie ż p rzeciw k o ograniczeniu w o l­ n o śc i sło w a . W y stą p ie n ia d zia ła czy p olity czn y ch , m y ś lic ie li i p isarzy, w śró d k tórych znajd u ją s ię n a z w isk a T hugutta, Struga, L im a n o w sk ieg o , Ś w ię to c h o w sk ie g o , D ubois i in n ych , od egrać m u s ia ły n ie w ą tp liw ie ro lę w o d d zia ły w a n iu n a sz e r o k ie k r ę g i op inii p u b liczn ej.

T e k st p u b lik u je m y b e z zm ia n (z w y ją tk ie m p iso w n i) w e d łu g z a c h o w a n e g o ste n o ­ gram u w k o lejn o ści w y g ła sz a n y c h p rzem ó w ień .

1. Stjan isław ] T h u g u tt

P a n ie i Panow ie!

P rzed e w szystk im p a rę w y ja śn ie ń form alnych. Z ag ajam to zgrom adze­ n ie w im ieniu K om [itetu] O b ro n y W olności Słowa, k tó ry p o w stał p a rę tygodni tem u. K o m ite t te n składa się z p rzed staw icieli w szystkich pism politycznych polskich w W arszaw ie z wyjątki;em tych, k tó re m ało sobie cenią swobodę słowa. K o m ite t nie p ow stał d la obro n y in te resó w zawodo­ w ych w ydaw ców . Nie chcielibyśm y fatygow ać P a ń stw a w ty m celu; od tego są zw iązki zaw odow e i k an celarie adw okatów . Je że li chcem y bronić w olności zgrom adzeń i p rasy , to dlatego1, że w ograniczeniu ich w idzim y n aruszenie k a rd y n a ln y c h swobód obyw atelskich.

W olność p ra s y to cząstka k u ltu r y m ate ria ln e j ludzkości. M inęły czasy, k ied y ludzie m ieszk ający n a bezludziu dow iadyw ali się o sp raw ach p u ­ blicznych n a chrzcinach u bogatego sąsiada albo ra z n a ro k n a odpuście w swojej parafii. Dziś chcem y wiedzieć w szystko i prędko-. Te białe plam y, k tó re W idzimy co dzień W prasie, n ie p o zw alają n am Wiedzieć o rzeczach najw ażniejszych, o zagadnieniach naszego p ań stw a. To czyni z nas kaleki.

Ale je s t i w ażniejszy jeszcze powód, d la k tó re g o zgłaszam y protest. W olność słow a to część ogólnej wolności. A p o d staw ą u s tro ju re p u b lik a ń ­

1 M ich ał P i e t r z a k , R e g l a m e n t a c j a w o l n o ś c i p r a s y w P o ls c e , W arszaw a 1963,

(4)

Z G R O M A D Z E N I E W O B R O N I E W O L N O Ś C I S Ł O W A 231

skiego je s t wolność. M ogliśm y n ad ać sobie in n y u stró j, ale n a d a liśm y te n i m usim y, nie chcąc go niszczyć, ostrożnie obchodzić się z jeg o podstaw ą. W olność nie je s t sw aw olą. W iem , ja k łatw o straszyć dziś ludzi u piorem d a w n e j anarchii. Ale m y nie m a rz y m y o tak iej wolności. N asza wolność to n ie są te skrytobójcze m o rd e rstw a i figle z k asą skarbow ą. M yślę, że wolność repu b lik ań sk a, to ty lk o m ożność w p ły w an ia n a pow staw anie p raw , k tó ry m się p oddajem y. T akiej w olności w olno się k ażd em u do­

m agać. .

Tw orząc u stró j rep u blik ań ski, uczy n iliśm y to dlatego·, że do obrony P olski p o trz e b a było· m ilionów r ą k i serc. W ierzyliśm y, że w łaśnie w ol­ ność w ykształci nam obyw ateli, d a im sam odzielność, przedsiębiorczość i moc. I do dziś d nia w ierzym y, że P o lsk a to· m iłość wolności, a nie rozpo­ rządzenie rządow e p rzy b ite n a s łu p ie . obwieszczeń. M ożna też powiedzieć, Polska to w ola naro d u , a nie m istyczne św iatło w głow ach lu d zi n a d p rz y ­ rodzonych. P o lsk ę koch am y nie dlatego·, że bogata, że w ielka, że św ietna, ale dlatego, że ona je st nasza, a m y je ste śm y jej. N ie p o trz e b a nam tej m iłości ukazyw ać an i jej uczyć, an i n ie p o trzeb a też przeszkadzać rozw i­ jać się człow iekow i w im ię u ro jo n y ch potrzeb p ań stw a.

To P a ń stw o kocham y wszyscy. D la tego P a ń s tw a jesteśm y gotow i w szystko poświęcić, idąc n a jd a le j w ofierze. W sto su n k u do jednostki, w sto su n k u do człow ieka są chw ile, k ie d y P ań stw o m a p ra w o zażądać wszystkiego, nie w yłączając życia.

Ale to P a ń stw o nie może by ć niczym innym , ja k w olą żyjącego obecnie n a ro d u polskiego. To P a ń stw o nie m oże być m olochem , k tó re m u n aró d rzuoa się pod nogi. S zaleń stw em je s t w yobrażać sobie, że wolno· gnębić w olę narodu, ab y P a ń stw o kw itło. Ja k ie Pań stw o ? P a ń stw o niew olników . Państw o, w k tó ry m w iędnie nie ty lk o wolność, ale m y śl ludzka.

W naszym ro zum ieniu ograniczenie w olności słow a, p ra s y czy zgrom a­ dzeń m u si pociągnąć za sobą sk u tk i natychm iastow e, sk u tk i zgubne dla Polski. O graniczenie w olności słow a to je s t ograniczenie w olności m y śle­

nia, to je s t skazanie oby w atela n a żyw ienie się ty lk o p e w n ą stra w ą , s tra w ą w ydzieloną w- określonej ilości i jakości p rzez tych, k tó rz y sta w ia ją się ponad wolę narodu. Sądzę, że an i jedno pokolenie w żadnym społeczeń­ stw ie n ie w y trzy m a ło b y tego i nie zw yrodniało w sw ym człow ieczeństwie. D latego sądzę, że sw oje k ró tk ie u w ag i b ęd ę m ógł zakończyć stw ie rd z e ­ niem , że poniżać wolność słow a to je st p om niejszać Polskę, i niezależnie od tego, skąd przyszliśm y tu ta j, to m u si być n aszy m w spólnym w y z n a ­ niem w ia ry . N ie w ątpię, że obyw atele z e b ra n i tu ta j ró żn ią się bardzo w swoich poglądach n a zad an ia P a ń stw a . Ł ączyła n a s dotąd, n iestety , częś­ ciej w a lk a niż porozum ienie. Być może, że w a lk a będzie trw a ła i nadal, ale ta w alk a n ie może być zw adą pijaka, k tó ry nap rzó d ro z b ija w szystkie sprzęty, a poftem p łom ieniem o g arn ia dom, w k tó ry m się m ieszka. W g ra­

(5)

232 Z G R O M A D Z E N I E -W O B R O N I E . - W O L N O Ś C I S Ł O W A

nicach p ra w a doz w alo n y j e s t w szelk i spór. Ale niedozw olone je st staw iać się ponad P a ń stw o i po nad N aród. Tych p a rę słów zdaw ało m i się p o trz e b ­ ne pow iedzieć n a w stępie do ro zw ażań b ard ziej szczegółowych o sytuacji,

ja k a w y tw o rzy ła isię w ciągu o sta tn ic h m iesięcy p rzez u cisk w olności sło­ wa. D la porząd k u obrad poprosim y p. N ow odw orskiego na p rzew o d n i­ czącego.

2

.

P. [Jan] N o w o d w o r sk i

Szanow ni P ań stw o ! .

D ziękuję za te n zaszczyt, ja k i m n ie spotkał, że jestem przew odniczą­ cym n a ty m dzisiejszym w iecu, co do którego pragnąłbym,, a b y k a żd y w y ­ chodząc stą d m ia ł w rażenie, że b y ł nie n a wiecu, ale n a święcie w olnej m yśli polskiej. Do tego zm ierzają usiłow ania tego Korni,te tu, o k tó ry m m ów ił pos. T h u g u tt, i ty ch m ów ców , k tó ry c h t u usłyszycie, że p rag n ien iem i K o m itetu , i m ówców, i nas w szystkich tu za sto łem siedzących je st w łaś­ nie tyłkom i w yłącznie to, żeby w sercach i, um y słach w aszych zapanow ało prześw iadczenie głębokie, ufność niezłom na, że m u si p rzy jść godzina, k ie­ d y słowo polskie i wolność m y śli polskiej zabłyśnie, ja k słońce. Bo tylko pod ta k im słońcem m oże k w itn ąć nie tylk o wolność P ań stw a, ale i wolność ducha, i pom yślność naszej ojczyzny. K o m ite t n a dzisiejsze zeb ran ie prosił n a przewodnicizących dw óch p rzed staw icieli z wolnego d aw n eg o pokole­ nia, dwa, w ielkie um ysły, k tó re w dw óch różnych k ieru n k a c h m y śli pol­ skiej świeciły, ja k dwa. jasn e m eteo ry : Lim anow skiego i Św iętochow skie­ go. I otóż ci dw aj panow ie n a ręce p rezy d iu m p rzy sła li listy, k tó ry ch

treścią p ra g n ę podzielić się ze zgrom adzonym i: „Szanow ne Zgrom adzenie!

Nie m ogąc z .powodu złego sta n u zdrow ia przy b y ć n a zgrom adze­ nie zw ołane w obronie w olności prasy, jako zw olennik całk o w itej i nie­ ograniczonej jej wolności p rze sy łam ty ch k ijk a słów swojego głosu.

D ziw ię się, że dzisiaj jeszcze trz e b a staw ać w obronie p rasy , kied y ty le pierw szorzędnych um y słó w wykazało^ i dowiodło, ja k w ażn y m i po­ tężn y m b y ła ona czynnikiem w postępie d ziejo w y m ludzkiej egzy­ stencji. K o n fisk a ty zarządzane przez rzą d św iadczą, że nie liczy on we w łasną siłę m oralną· p rzek o n y w an ia arg u m en tam i, lecz jed y n ie w siłę m a te ria ln ą , ja k ą m u d aje jego stanow isko w d anej chwili, k ied y rozporządza posłuszną ad m in istracją, policją, a n a w e t-w p ew n ej m ie ­ rze w ojskow ym i.

(6)

er-Z G R O M A D er-Z E N I E W O B R O N I E W O L N O Ś C I S Ł O W A 233

welde, p ięk n ie powiedzi|ał tu w W arszaw ie, że naśladow cy B onapartego z biegiem czasu coraz bardiziej m aleją.

Otóż te n p ierw sz y B o n ap arte w czasie sw ych n ajw ięk szy ch zw y­ cięstw — podług znanego p isarza E m ila L u d w ig a — m iał w pew nej rozm ow ie powiedzieć: »Czy w ie P an , co podziw iam n ajw ięcej n a św ię­ cie? Niezdolność g w ałtu do zorganizow ania czegośkolw iek! Istn ieją ty lk o dw ie potęgi na świecie, duch i miecz. Z czasem je d n a k m iecz zawsze pokonany by w a p rzez ducha«.

N ieom al te sam e słow a pow tó rzy ł N apoleon po· skończonej swojej

k arierze, n a w yspie Św. H eleny. '

Bolesław L im a n o w sk i” 2 W ie lm o ż n y P a n p r o f. S. S tr o ń s k i W a rsz a w a , p i. N a p o le o n a 1 , G ołotczyzna 13 listopada [1929] „Szanow ny P a n ie Profesorze!

D zięku ję serdecznie za łaskaw ą pam ięć o m nie i zam iar zaszczyce­ nia m nie ud ziałem w honorow ym przew odnictw ie n a zeb ran iu w obro­ nie w olności słow a publicznego.

N ie ste ty n a t o zebranie przybyć ni,e mogę, bo chłodna p o ra m i nie

pozwala. '

W ięc tylko w zastępstw ie siebie przesy łam to pism o z wdzięcznoś­ cią za spełnienie czynu obyw atelskiego, k tó ry je st nie ty lk o potrzebą, ale obow iązkiem i nakazem strasznie sponiew ieranego narodu.

Polska w eszła z niew oli do. niepodległości w e w sp an iały m płasz­ czu u tk a n y m z p ro m ien i słońc naszej poezji i z p rzęd zy n ajsz lac h e tn ie j­ szych m arz eń p atriotycznych.

Dziś te n płaszcz je st poszarp an y i zb ru k an y , a je d n ą z n a jsro m o t- n iejszych na nim plam je s t odebranie naszym szczerym m yślom i uczu­ ciom jaw nej swobody.

Zarów no zagrobow y głos naszych przodków , k tó rz y nigdy nie po- k a la li się tak im gw ałtem , ja k głos żyjących pokoleń dom aga się zbiioro-

wego p ro testu . ·

C hw ała W am, że go podnosicie do w ysokiego to n u i·w p isu jecie do księgi naszych sm u tn y ch dziejów.

2 T ek st listu B o le s ła w a L im a n o w sk ie g o o p u b lik o w a ł „R obotnik”, 1929, nr 347, z 27 X I. L ist p u b lik u je m y za te k s te m ogłoszon ym n a ła m a ch .„R obotnika”.

(7)

234 Z G R O M A D Z E N I E W O B R O N I E W O L N O Ś C I S Ł O W A

P rz y jm ijc ie serdeczne pozdrow ienie od jednego· z pisarzów , k tó ry przecierp iaw szy bezpraw ie ty ra n ó w obcych, cierpi jeszcze boleśniej

bezpraw ie swoich. ,

(— ) A le ksa n d e r Ś w ię to c h o w sk i”3 Do stołu prezydialn eg o zapraszam pp. N iem ojew skiego, O lszew skie­ go4, Piaseckiego5, P ra g ie ra 5, Stroń sk ieg o 7, S trzelew skiego [S trzetelskie- go]8, Olchow icza9, G rzegorczyka10, Szapirę oraz w szystkich tych, k tó rzy będą przem aw iać.

3, R efera t m ec. [Stefana] U r b a n o w ic z a 11

. W O L N O ŚĆ P R A S Y P O D W Z G L Ę D E M P R A W N Y M

W olność p ra s y je s t zasadą p raw n ie usan k cjo n o w an ą i, z n a jd u je swe uzasadnienie p rzed e w szystkim w a rt. 105 K o n sty tu cji, głoszącym: „P o­ ręcza się wolność prasy. Nie 'może być w p ro w ad zo n a cen zu ra ani system k oncesyjny n a w yd aw an ie druków . Nie m oże być o d jęty dziennikom i d ru k o m k ra jo w y m d e b it pocztow y an i ograniczone ich rozpow szechnia­ nie na obszarze R zeczypospolitej”. Zasada pow yższa p o w tarza się w. ty m sam ym m niej w ięcej u jęciu w e w szystkich k o n sty tu c ja c h państw , stano­ wiąc je d n ą z najw iększych zdobyczy d em o k racji i podstaw u s tro ju k o n sty ­

3 K op ia sporządzona n a b la n k iecie fir m o w y m „G azety W a rsza w sk iej” . P r a w d o ­ podob n ie te k st p rzy g o to w a n y przez red a k cję do druku, o czym św ia d czą sk reślo n e n a g łó w k i oraz ty tu ł red a k cy jn y : L i s t A l e k s a n d r a Ś w i ę t o c h o w s k i e g o n e s t o r a p i s a ­ r z y p o ls k ic h .

4 H en ry k O l s z e w s k i — red ak tor m o n a rch isty czn eg o czasopism a „Pro P a tria ”.

5 S ta n is ła w P i a s e c k i (1900— 1941) — p u b licy sta , d ziałacz S tro n n ictw a N aro- d o w o -D em o k ra ty czn eg o i ONR. R edaktor lite r a c k i „A BC ”, a n a stę p n ie „Prosto z m o stu ”.

6 A d a m P r a g i e r (ur. 1886) — adw ok at, d z ia ła c z P P S , p o seł n a Sejm .

7 S ta n is ła w S t r o ń s k i (1882— 1954) — prof. U n iw e r s y te tu J a g iello ń sk ieg o , r e ­ . daktor „R zeczy p o sp o litej” (1909— 1914, 1920— 1928), „W a rsza w ia n k i” (1924— 1928), p o­

se ł n a sejm , autor szeregu ro zp ra w n a u k o w y ch .

8 S ta n is ła w S t r z e t e l s k i (ur. 1899) — dziennikarz, d ziałacz S tro n n ictw a N a ­ rod ow ego, p o se ł n a sejm , redaktor n a czeln y „G azety W a r sz a w sk ie j”.

9 K ondrad O l c h o w i c z (ur. 1894) — dziennikarz, redaktor n a c z e ln y „K uriera W a r sza w sk ieg o ”, p rezes T o w a r z y s tw a L ite r a tó w i D zien n ik arzy.

10 M arian G r z e g o r c z y k (ur. 1887) — dzien n ik arz, w ic e p r e z e s S y n d y k a tu D zien n ik a rzy W arszaw sk ich .

11 S te fa n U r b a n o w i c z (ur. 1891) — adw ok at, w icep ro k u ra to r S ą d u O k ręgo­ w e g o w W a rsza w ie (1917— 1919), d y rek to r D ep a rta m en tu B e z p ie c z e ń s tw a P u b lic z n e ­ go i P r a sy M SW (1919— 1922), działacz. S tro n n ictw a L u d ow ego.

(8)

Z G R O M A D Z E N I E W O B R O N I E W O L N O Ś C I S Ł O W A 235

tucyjnego. Isto ta zasady tej polega n a tym , że tw órcza m y śl obyw atela, w y ra ż o n a w form ie d ru k o w a n e j, m oże prom ieniow ać w drodze rozpo­ w szechniania d ru k ó w bez c e n zu ry p rew e n cy jn e j, tzn. bez uprzedniego

zezw olenia w ład zy n a w y d an ie d ru k u . Je d y n ie ty lk o n adużycie te j w ol­ ności,, polegające n a p rzekroczeniu obow iązujących przepisów p raw a, u le ­ ga re p re s ji po ich dokonaniu w drodze sądow ej, o czym m ów i d ru g a część a rt. 105 K o n sty tu cji, p rz e w id u jąc a w ydanie osobnej u staw y , m ającej o k re ­ ślić odpow iedzialność za nadu życia w olności p rasow ej. Zasadę wolności słow a u sta la rów n ież a rt. 104 K onst[ytucji], stanow iący, iż „każdy oby­ w atel m a p raw o sw obodnego w y ra ż an ia swoich myśli, i przekonań, o· ile przez to n ie n a ru sz a przepisów p ra w a ”.

Sam ej zasady w olności p ra sy w społeczeństw ach dem o k raty czn y ch nie ty lk o dziś, lecz i od w ielu la t n ik t ju ż nie kw estio n u je. P o ra z pierw szy zasada ta była uroczyście pro k lam o w an a w a rt. 11 fran cu sk iej D ek laracji P r a w z 1789 r. w n astę p u jąc y c h w zniosłych słow ach: „W olność w ypow ie­

dzenia sw ych m y śli i opinii je s t jed n y m z· n a jh a rd zie j cennych p raw człowieka. K ażd y o b y w atel m oże sw obodnie przem aw iać, pisać i d ru k o ­ w ać z zastrzeżen iem odpow iedzialności za nadużycie te j w olności w w y ­ padkach określon y ch p rzez p ra w o ”. W d w a lata później K o n sty tu c ja fra n c u sk a z 1791 r. w § 2 ty tu łu I w n a stę p u ją c y sposób u ję ła tę zasadę: „K o n sty tu c ja g w a ra n tu je , jak o przyrodzone p raw o obyw atelskie, swobodę każdego człow ieka w ypow iedzenia, napisania, w y d ru k o w a n ia i op u b li­ k o w an ia sw ych m y śli bez m ożności p o ddania ty c h p r a w cenzurze lu b przeglądow i przed ich p u b lik a c ją ” .

I teoretyczn ie w społeczeństw ach dem okratycznych, k tó re raz, w y w al­ czyły proklam o w an ie tej zasady, nie była później ona nig d y kw estiono­ w ana. O ile chodzi O1 w szelkie d ru k i poza p ra są periodyczną, to z chw ilą p ow stania sam ej zasady nie d oznaw ały one n a ogół in n ej re p re sji, poza re p re s ja m i sądow ym i poi rozpow szechnieniu ju ż ich oraz po ustaleniu, że w tre śc i ich z n a jd u ją się cechy czynu karalnego.

Z upełnie je d n a k inaczej p rzed staw iała się i p rzed staw ia spraw a, o ile chodzi o p ra sę periodyczną, k tó ra — ze w zględu n a swój w p ły w w śród szerokich w a rstw 1 o b y w ateli oraz na ten d en cje polityczne, k tó re nieraz znaczną [część] tej p ra s y sta w ia ją w ostrej opozycji do rzą d u ·—■ by w a przedm iotem specjalnie tro sk liw ej u w ag i ze stro n y czynników rządow ych i dążenia z ich s tro n y w k ie ru n k u o graniczenia tej wolności.

Oto co pisze zn a n y fra n c u sk i profesor p ra w a konsty tu cy jn eg o ,

D u g u it12: „W olność p rasy w e w szystkich jej fo rm ach teo rety czn ie nie b y ła nigdy kw estio n ow ana od 1789 r. Lecz jednocześnie w e w szystkich k ra ja c h b y ła często bardzo pow ażnie gw ałcona. Bez w ą tp ie n ia od 1789 r.

12 L eon D u g u i t (185Θ— 1928) — p r a w n ik fra n cu sk i, tw ó r c a so lid a ry sty czn ej teo rii p a ń stw a i praw a.

(9)

236 Z G R O M A D Z E N I E W .O B R O N IE W O L N O Ś C I S Ł O W A

wolność książki b yła w rzeczyw istości — oprócz czasów Pierw szego Ce­

sa rstw a ■— .w pow szechnym poszanow aniu. Lecz większość rządów w p ra ­

sie periodycznej w idziała rzeczyw iście niebezpieczeństw o i pró b o w ała ją zdusić w szelkim i m ożliw ym i sposobam i. D opiero III R zeczpospolita m a honor dania ostatecznie k ra jo w i w olności p ra sy periodycznej w raz z wol­ nością kolportażu, k tó ry je s t jednocześnie jej uw ieńczeniem i jej w a ru n ­ kiem ”.

I w rzeczyw istości m ało je s t proklam ow ać ja k naju ro ezy ściej zasadę wolności p ra s y w k o n sty tu c ji i w u staw ach wykonawczych,· n ależy jeszcze wolność tę postaw ić w tak ic h w arun k ach , a b y czynniki a d m in istra c ji nie m ogły nadużyw ać sw ych u p ra w n ie ń w zględem prasy, ta k ja k p ra s a je st obowiązana ró w nież nie nadużyw ać zag w aran to w an ej jej p raw n ie w ol­ ności.

Nie dhodzi przecież o sam ow olę p rasy . W szelki czyn, sprzeczny z. p rze ­ p isem p raw a karnego, d okonany w słow ie dru k o w an y m , n iew ątp liw ie w i­ n ien się spotkać z rep re sją , gdyż potęga słow a d rukow anego nie m oże być u żyw ana ani dla o brazy p ra w innych obyw ateli, an i dla zagrożenia bezpieczeństw u publicznem u, an i też w ogóle do dokonyw ania czynów

sprzecznych z praw em . ·

Prizy w olności p ra sy je d n a k p ierw szą k o n tro lę tego, co m ożna, a czego nie m ożna napisać i w y d ruk o w ać — W ykonywa sam au to r, w y d aw ca bądź re d a k to r odpow iedzialny. W razie p opełnienia przez niego czynu sprzecznego z p raw e m —· m oże on odpow iadać tylko przed sądem . Oto —· ja k pisze t e n sam p ow o łan y w yżej pro feso r D uguit: „Ju ż od 1789 r. u z n a ­ no, że wolność p ra s y nie istn ieje w rzeczyw istości, o ile k o m p eten tn y m i do rozstrzygania spraw: w ykroczeń ’p raso w y ch nie są są d y p rzy sięg ły ch ” . Z asadę tę jasno w y raziła już K o n sty tu c ja fra n c u sk a z 1848 r. u sta n a w ia ­ jąc, że: „rozpoznanie w szystkich p rzestęp stw , dokonanych w prasie, n a­ leży w yłącznie do sądów przy sięg ły ch ” . W ychodzono tu z założenia, że:

„w ystępki prasow e · są p rze stęp stw a m i opinii, w ty m sensie, że prasa, a p rzy n ajm n iej p ra s a periodyczna, jest o rganem par exellence opinii p u ­ blicznej, stąd też i sam ej opinii publicznej n ależy pow ierzyć troskę są­ dzenia, gdy poszczególny p u b licy sta przek ro czy ł swe p raw a; jed y n y m zaś

try b u n a łem , będącym bezpośrednią em an acją opinii publicznej, je st sąd przysięgłych, gdyż składa się on ze zw ykłych obyw ateli, w yznaczonych

drogą losow ania” . ■

I pisze dalej profeso r D uguit, iż „obecnie stało się rodzajem aksjo­ m atu , że k ra j nie posiada w olności p rasy , o ile p ra w a jego nie pow ierzają ko m p eten cji sądu przysięgłych w szystkich sp raw dotyczących p rzestęp stw prasow ych, oprócz jed y nie zw ykłych obelg i zniesław ienia osób p ry w a t­ n y c h ”. Rów nież zasadę tę u sa nk cjo no w ały dziś obow iązujące w e F ra n cji

(10)

Z G R O M A D Z E N I E W O B R O N I E W O L N O Ś C I S É O W A 237

Jakżeż p rak ty czn ie w ygląda wolność p ra s y w św ietle obow iązujących u nas przepisów p raw n y ch? Z araz na w stęp ie zaznaczyć m uszę, iż do ­ ty k a m tylko k w e stii d ru k ó w legalnych, gdyż d ru k i an ty p ań stw o w e podle­ g ają specjalnym sankcjom . Otóż przed e w szystkim stw ierdzić należy, iż dziś stosow ane u n a s w ty m względzie p rzep isy p raw n e podleg ają ja k n ajostrzejszej k ry ty c e zarów no z p u n k tu w idzenia m ocy ich obow ią­ zującej, ja k i z, p u n k tu w idzenia niedostateczności z ag w aran to w an ia przez nie k o n sty tu c y jn e j zasady w olności prasy . P rz e p isy te. z aw arte są — ja k wiadom o — w : dw óch rozporządzeniach p rez y d e n ta Rzeczypospolitej z dnia 10 m a ja 1927 r., z k tó ry c h je d n o z a ty tu ło w an o „O p raw ie p raso ­ w y m ” , a d ru g ie — „Z m ieniające n iek tó re postanow ienia u sta w k a rn y c h o rozpow szechnianiu niew łaściw ych w iadom ości i o zniew agach”. Roz­ porządzenia te zostały w y d an e n a podstaw ie u sta w y z d n ia 2 sierp n ia 192.6 r. o· upow ażnieniu p rez y d e n ta Rzeczypospolitej do w y d a n ia rozporzą­ dzeń z m ocą ustaw y.

-Nie m ogąc w k ró tk im przem ów ieniu analizow ać szczegółowo p rze p i­ sów powyższego’ rozporządzenia, zaznaczyć przed e w szystkim muszę, iż aczkolw iek zarów no orzecznictw o w przedm iocie p rzestęp stw prasow ych, ja k i ostateczną .decyzję w przedm iocie k o n fisk a ty zajęty ch d ru k ó w p rze ­ pisy te oddają sądom ogólnym , to je d n a k nie stw a rz a ją one tej g w aran cji wolności, o k tó re j w yżej m ów iliśm y w pow ołaniu n a opinię profesora D uguit, gdyż sądzą sp raw y te sądy zw ykłe, co zresztą w b. zaborze ro ­ syjskim w y n ik a rów nież i z fa k tu niew p ro w ad zen ia do tąd w życie in sty ­ tu cji sądów przysięgłych.

N iezależnie od powyższego zaznaczyć należy, iż — sk ła d a jąc cały n a ­

leżn y hołd i uznanie n a s z y m sądom pań stw o w y m ■— dzisiejszy okres,

przeiżyw any przez nie w zw iązku z czasowym zaw ieszeniem niezawisłości sędziowskiej — rów nież nie stw a rz a dobrej atm o sfery d la niezaw isłości

słow a drukow anego. - . "

P ra g n ę z. kolei je d n a k zwrócić u w agę n a in n e isto tn e niedom aganie, tkw iące już w sam ych przepisach prasow ych, a k tó re w w ielu w y padkach prow adzi do niedopuszczalnej p ra k ty k i ad m in istra c y jn ej g nębienia p r a ­

sy — w b re w zasadom k o n sty tu c y jn y m . W m y śl p o stan o w ień a rt. 73 Roz­ porządzenia o p raw ie p raso w y m — w w ypadkach, w k tó ry c h należy lub m ożna zarządzić konfisk atę d ru k u (tj. jeśli d ru k z aw iera w treści cechy p rze stęp stw a lu b jeśli popełniono w nim przestęp stw o porząd k o w o -p raw - ne) — w ładze ad m in istra c y jn e pierw szej in stan cji, p ro k u ra to r lub sąd, m ogą zarządzić zajęcie d ru k u , p rz y czym w ładza, k tó ra zarządziła zajęcie czasopisma, m a zaw iadom ić o ty m re d a k to ra odpowiedzialnego· i zarządcę zakładu graficznego pisemnie,· rów nocześnie z w y k o n an iem zajęcia, a n a j­ później w ciągu 24 godzin od dokonania zajęcia,, w sk azu jąc p rzy ty m a r ­ tykuł, wiadomość, ogłoszenie itp,, zaw ierające tre ść .p rz e stę p c zą . P rzep is

(11)

238 Z G R O M A D Z E N I E W O B R O N I E W O L N O Ś C I S Ł O W A

ten, dając w ład zy a d m in istra c y jn ej m ożność zajęcia d ru k u bez jednoczes­ nego podania m o ty w ó w zajęcia, pro w ad zi w p rak ty c e do b ard zo dalek o idących nadużyć i niew łaściw ości, co — p rz y niew łaściw ej in te rp re ta c ji

i stosow aniu inn y ch przepisów Rozporządzenia ■— pow oduje n ieje d n o k ro t­

nie bardzo ciężkie s tr a ty dla p ra s y periodycznej, n ieje d n o k ro tn ie n iem al uniem ożliw iając jej bytow anie. Albowiem, przed e w szy stk im red a k c ja pism a nie je s t zorientow ana, co zostało zakw estionow ane, i m a fak ty czn ie unieruchom ion ą całość tre śc i danego n u m eru . Po 24 godzinach treść ta ju ż się staje nieak tu aln a. N astępnie w ładze ad m in istracy jn e, k iero w an e p ew nym i ten d e n c ja m i politycznym i, m ogąc dokonać zajęcia bez u m o ty ­

w ow ania sw ej decyzji, m ogą znacznie pochopniej dokonyw ać aresztów i — ja k dośw iadczenie poucza — doprow adziły swe p ra k ty k i n a k ła d a n ia a resztu w w ielu w yp ad k ach do tego·, że uniem o żliw iają w ypuszczenie d r u ­ ku przed zadecydow aniem , czy w jak im ś a rty k u le z n a jd u je się coś p rze ­ stępczego, co je d n a k je s t w oczyw istej sprzeczności n a w e t z om aw ianym R ozporządzeniem prasow ym , k tó re przew id u je, że d r u k może podlegać rozpow szechnieniu niezw łocznie po d o starczen iu pierw szych dwóch egzem plarzy w łaściw ej w ład zy ad m in istracy jn ej. Jednocześnie z ty m w iąże się dalsza p ra k ty k a w ładz a d m in istra c y jn y ch — niedopuszczania do procesów sądow ych z rozpraw ą, na k tó re j oskarżony red a k to r, czy w ydaw ca m ógłby skorzystać z n ależy tej obrony; czyni się to w t e n spo­ sób, iż — uniem ożliw iając rozpow szechnienie d ru k u — pow oduje n a ­ stępnie jedynie k o n fisk atę teigo d ru k u w orzeczeniu sądow ym , bez ro z­ p ra w y sądow ej, gdyż b ez rozpow szechnienia d ru k u nie m a czynu k a r ­ nego· i nie m a też rozpraw y, w k tó re j by oskarżony m ógł bronić swoich p raw ; sam d r u k je d n a k podlega konfiskacie. J e s t to p ra k ty k a sprzeczna z p raw e m i połączona ró w n ież z w ielk ą k rzy w d ą d la w olności prasy , gdyż zupełnie in n ą rzeczą je s t zatw ierd zen ie zajęcia d ru k u i nakazanie później ko n fisk aty przed sąd bez m ożności obro n y przez osobę zainteresow aną, à zupełnie co innego·, gdy p rz y rozpraw ie głów nej z o skarżenia o· czyn p rzestępczy m a ona m ożność w procesie — jaw n ej i publicznej obrony swoich praw .

Z powyższego, com w w ielkim skróceniu p rzed staw ił, w ynika, iż p o ­ w ierzenie nad zoru nad p rasą bezpośrednio urzędow i p ro k u rato rsk iem u ,

a w każdym bądź razie u p raw n ie n ie w ładz ad m in istra c y jn y ch do zajm o­ w an ia druków , ty lk o po· doręczeniu należycie um o ty w o w an ej decyzji ze w skazaniem zakw estionow anego a rty k u łu i zakw alifikow aniem go pod w zględem k a rn y m ·— stw o rzyłob y dopiero p ew ne g w aran cje dla rzeczy­ w istej wolności prasow ej.

Okoliczności powyższe m a ją ty m w iększe znaczenie w dzisiejszych w arunkach, gd y z a k re s p rze stęp stw p rasow ych został przez d e k re ty p raso ­ w e bardzo rozszerzony, gdy u rz ę d n ik a d m in istra c y jn y w yczuw a w y raźn ie

(12)

Z G R O M A D Z E N I E W O B R O N I E W O L N O Ś C I S Ł O W A 239

bardzo siln y k u rs polityczny, d a ją c y n ieraz w d o d a tk u ta k ą w y k ład n ię p raw a, k tó re j o b iek ty w n y p ra w n ik w żaden sposób zrozum ieć nie może, gdy zawieszono n a czas p ew ien niezaw isłość sędziow ską i gdy kw estia odpow iedzialności cyw ilnej u rzęd n ik a za szkody, sporządzone o b y w ate­ lowi, nie je s t dotąd dostatecznie ustaw ow o u reg u lo w an a, albow iem a rt. 121 K o nstytu cji, p rze w id u jąc y w y d an ie specjalnej u sta w y o odpow ie­

dzialności solidarnej urzęd n ik ó w i iskarhu p ań stw a za szkody Wyrządzone obyw atelow i, niezgodną z p raw e m działalność' urzędników: — d o tąd nie

został w ykonany. ,

W ty ch w ięc w a ru n k a ch zarów no w in te resie z ag w aran to w an ia ta k cennego p ra w a ja k wolność słowa, ja k i w in te resie praw o rząd n o ści leży ja k najszybsze opracow anie i uchw alenie w drodze u staw odaw czej no­ wego p raw a prasow ego, k tó re b y zaw ierało w szelkie g w aran cje, zabez­ pieczające wolność p rasy , u sta n a w ia ją c jednocześnie odpow iedzialność jej za czyny sprzeczne z p raw em . T ym bardziej je st to niezbędne, że stoso­ w ane do tąd ta k szeroko, a w w ielu w y p ad k ach i ponad rzeczyw iste u p o ­ w ażnienia, ustaw o w e R ozporządzenie p rasow e — w m y śl m iarodajnego w te j m ierze w y ro k u Sądu Najwyższego, z chw ilą u ch y len ia go w 1927 r. przez sejm faktycznie powinno b y ło przestać obowiązywać, a, jeśli je st dziś stosow ane, to je d n a k w sk u te k tego·, że u ch w ała sejm ow a d o tąd nie została w y d ru k o w a n a w „D zienniku U staw ” . T ym czasem w głośnej s p ra ­ w ie re d a k to ra Szczurka ogólne zebranie S ąd u Najwyższego· zadecydow ało: „Do uch y len ia Rozporządzenia p rez y d e n ta Rzeczypospolitej n a m ocy a rt. 44 K o n sty tu cji w y starcza uchw ała sejm u bez ud ziału senatu. U chw ała u ch y lająca po w inna być niezw łocznie ogłoszona w »D zienniku Ustaw« i w chodzi w życie z dniem ogłoszenia, a więc dopiero z d n iem ogłoszenia uch w ały uch y lającej w »D zienniku U staw «. Rozporządzenie tra c i moc. T aka praw om ocna uc h w a ła sejm ow a u ch y la jąc a tzw . d e k re ty prasow e zapadła w dn. 19 w rześnia 1927 r., lecz dotychczas nie zo stała ogłoszona w »D zienniku U staw «, a więc d e k re ty p rasow e nie s tra c iły jeszcze m ocy

o b o w iązującej”. .

Z powyższego oczywiście w ynika, iż in te re s p raw o rząd n o ści w ym aga ja k najszybszego ogłoszenia u c h w a ły sejm ow ej w „D zienniku U sta w ”, a poniew aż wchodzące w ów czas w życie dzielnicow e przepisy, dotyczące prasy, nie odpow iadają rów nież ani w y m aganiom k o n sty tu c y jn y m , ani potrzebom jed n olitego ustaw odaw stw a, a w ięc p o trzeb a uch w alen ia n o ­

wego p ra w a prasow ego je s t rzeczą n a d e r naglącą. ·

D la w yk o n an ia zaś w całości p ostanow ień K o n sty tu c ji w dziedzinie w olności słow a i u g ru n to w an ia jednolitego w tej m ierze u staw o d aw stw a należy uchw alić jeszcze ja k n a jp ręd zej u sta w ę o zgrom adzeniach i sto ­

w arzyszeniach, . gdyż dotąd w tej ta k w ażnej dziedzinie życia o byw atel­ skiego obow iązują p rzep isy p a ń s tw zaborczych.

(13)

240 Z G R O M A D Z E N I E W O B R O N I E W O L N O Ś C I S Ł O W A ’

Je d y n ie zaś ja s n y sta n p raw n y , ściśle p rze strz e g an y przez czynniki w ykonaw cze, zd o ln y je s t zag w aran to w ać k ra jo w i praw orządność stosun­ ków, będącą n a jw ażn iejszą p rzesłan k ą norm alnego rozw oju pań stw a i społeczeństw a o raz podnoszenia i g ru n to w an ia ich dobrobytu.

4. P. [Andrzej]' S tr u g .

Szanow ni P aństw o!

W olność p ra sy m a sw oją teo rię i m a sw oją p rak ty k ę . W teo rii p rz y ­ znać m ożna, że wolność człowieka, obyw atela, w yp o w iad ająca się w w ol­ nym słowie, je s t nieograniczona; w p ra k ty c e trzeb a to p rzyznać — każdy rząd, każda g ru p a rządząca s ta ra się m n iej lu b w ięcej w pływ ać na prasę w k ie ru n k u swoich p rzek o n ań czy zam iarów . Otóż — m n iej lu b więcej.

P a m ię ta m jeszcze p ra sę w czasie w o jn y św iatow ej, p am iętam dzieje p rasy niepodległej w Polsce z czasów zaborców. I to „m niej lu b w ięcej” godzi się z życiem , ale jeśli dochodzi do m aksim um , do negow ania wol­ ności słowa, w te d y organizm p ań stw o w y zdradza, że je st chory i dom aga

się leczenia. . ■

Je śli nie w olno nie tylko ośw ietlać, kom entow ać rzeczy zachodzących, rzeczy niezm iernej wagi, jeśli nie m ożna k ry ty czn ie m ówić o ty m lub ow ym dy g n itarzu , a n iera z o ow ym lu b ininym kom endancie p o ste ru n k u policji na wsi, k tó ry m a pod sobą trzech policjantów , jeśli żadne n a stro ­ je [!] — nie m ó w ię tu o n ad u ży w an iu słowa, nie o swawoli, nie o obel­ gach, lecz o rzeczyw istej p ra c y pub licysty k i, jeśli nie m oże pozwolić sobie w Polsce najuczciw szy p u b lic y sta n a pogłębienie zagadnień bardzo· w aż­ nych, aby poruszyć czytelnika — to w p rak ty c e sprow adza się do tego·, że w Polsce nie m ożna pogłębić poglądu n a w y p ad k i i w ydarzenia.

C en zu ru je się fa k ty i sta je się jakiś fak t, o k tó ry m pew n a część lu d ­ ności wie, ale resz ta nie wie, a cen zura n e g u je i k o n fisk u je te fakty.

To je d n a k daw n iej nie m iało m iejsca. Je śli dochodzim y do tego, że ■ bardzo pow ażne w y d arzen ia w naszym życiu zn ik ają z pow ierzchni św ia­ domości naszej, bo się je e sk am o tu je przez cenzurę, to trzeb a się zapy­ tać ■— czym żyje obyw atel? J a k ie m a pojęcie o czasach, w k tó ry c h żyje? Jeśli m u się o d b iera in fo rm acje o tym , co się dzieje, to odbiera m u się po p ro stu ludzkie prawo· o rien to w an ia się w sw ej dobie dziejow ej, w swoich najw ażniejszych in teresach , czyni się go ciem nym i ślepymi. Je śli te fa k ty się neguje, to z d ru g ie j stro n y nie cenzura, ale czynniki rządow e stw a ­ rza ją fakty, k tó ry c h n ig d y nie było.

Od tego są urzędow e i półurzędow e gazety, od tego są agencje oficjal­

ne, PAT, do k tó ry c h p rzy b y w a jeszcze z .w ielkim n ak ład em funduszów

(14)

Z G R O M A D Z E N I E W O B R O N I E W O L N O Ś C I S Ł O W A 241

nie zna, a co m ieści się w życzeniach s fe r rządzących. I oto o b y w atel polski w takich okolicznościach bardzo słabo m oże orientow ać się w tym , co się dzieje w Polsce. B rodzi w ciem nościach i w rez u lta c ie je st gorzej niż ciem ności [!], bo się żyje plotkam i. M asa g atu n k ó w ty ch p lo te k oblega nas wszędzie. Są p lo tk i polityczne, k tó re m ów ią babki pod kościołem, są p lo tk i polityczne, k tó re słyszy się w tra m w a ja c h , są p lo tk i krążące w śród inteligencji, te już są lepsze, o w yższym poziomie, są plo tk i w sejm ie, od k tó ry c h głow a puchnie. A to w szystko dlatego, że m usi człow iek czymś żyć. Je śli m u o d b iera ją isto tn ą praw dę, to .w y tw a rz a plotkę, k tó rą m ożna b rać z h um o rem , ale w istocie to je s t niesłychanie trag iczn a rzecz dla ludzi. Ale czym żyć? Te *plotki b y w a ją nieraz, ta k fan tasty czn e, ta k bez­ brzeżnie niem pżliw e, a je d n a k n a w e t p rze n ik liw y u m y sł m oże sobie po­ wiedzieć: k to wie, coi je st te ra z m ożliw e, a co nie.

Ż y je m y w czasach fan tasty czn ych , albow iem odbiera się n am możność uczciwego u jęc ia rzeczyw istości, inform ow ania o· fa k ta c h zaprzeczania fak to m i daw an ia s tra w y duchow nej o b y w atelo w i polskiem u.

Za czasów w o jn y [w] 1917 r. p e w ie n chłop·, k tó re m u czytałem gazetę skonfiskow aną, pow iedział: „Tu, gdzie białe, to· je p ro w d a ” .

To je s t głos ludu, ale p raw d a nie m oże być czymś, czego nie m a, bo p raw d a nie m oże być tam,, gdzie nic nie m a. Ale zabrano nam- [ją] i tej p raw d y m u sim y szukać. K ażd y m a jej w y ra z w swoich przekonaniach, swoich, upodobaniach, swoich in te resa c h g ru p o w y c h . czy klasow ych, ale bez poznania rzeczyw istości, bez dotknięcia nam acalnego fak tó w żadna orientacja, żadne p rzek on an ie nie m oże stw orzyć czynników nieom ylnych, praw dziw ego, realnego czynu.

Wcdność p ra s y d a je m oże w iele kłopotów rządzącym , ale d aje n a ro ­ dowi poczucie, czym jest, co się u niego dzieje. Tym czasem są dziedziny, do k tó ry c h [!] d otknąć się nie wolno· w prasie. Nie wolno n aw et z, daleka tego omówić. Bo np. k to rządzi dzisiaj w Polsce? N ajg e n ia ln ie jsz a jed n o ­ stk a m oże panow ać, ale rzą d y w dzisiejszym społeczeństw ie są ta k skom ­ plikow ane, p aństw o m a ty le ogrom nych dziedzin, że n a jg e n ialn iejsz a jed ­ nostka podołać te m u nie może. A w ięc p rem ier, ra d a m in istró w . Ale kto m iał zaszczyt rozm aw ian ia k ied y ko lw iek ż m in istre m P o lsk i jako z dob­ ry m znajom ym , to jed en ze w sty d e m powie, że on nic nie w ie, bo on nie wie. O n rządzi sw oim re so rte m ja k m oże n ajlep iej, ale ogólna m yśl jest m u obca, bo to· k to ś robi. In n y pow ie z całą em fazą i chlubą: a. ja nic n ie wiem, jestem żołnierzem , k tó ry słucha. Ale znow u zapyltać trz e b a p an a m in istra: kogo słucha? K to w y d a je rozkazy? N am nie w iadom o kto. Ale m y, k tó ­

rz y w iem y, co to je s t rządzenie państw em , ja k a to rzecz niesłychanie tru d n a — m n ie się w y d a je straszliw ie tru d n a , może· ona je s t łatw a, ale ja m am tak ie p rze są d y — w iem y, że w e w szystko n a w e t n ajg en ialn iejsza jed n o stk a w ejść nie może. K to d a je rozkazy żołnierzom ? K to d aje rozkaz,

(15)

242 Z G R O M A D Z E N I E W O B R O N I E W O L N O Ś C I S Ł O W A

że „pan m in iste r nic nie w ie!” Z now u p lo tk a: pułkow nicy. P ro szę P a ń ­ stw a, to słowo „pu łkow n icy ” to je st m it polski, to jest legenda, to· jest coś m istycznego, to je s t coś, czego w łaściw ie nie m ożna zrozum ieć. Co dzień czyta się o nich plotki, ale k to oni są?

Bez wolności prasy , jeśli p rasie nie w olno tknąć zagadnień, po: się dzieje w Polsce w n ajisto tn iejszy ch rzeczach, bo o w y p ad k ach sam ocho­

dow ych jeszcze w olno pisać, jeśli się nie wie, kto- w istocie rządzi, jeśli nie m a kjomu dziękow ać za rzą d lu b kogo zwalczać, bo tego w p rasie tk n ąć n ie wolno, to społeczeństw o pozostaje w niew iedzy. I o p eru je m y m itologią, b ajeczn y m i te rm in a m i o -„pułkownikach”. A może oni nie eg zystują zupełnie, m oże ich je s t tysiąc, m oże dziesięciu, a może jeden. Tak gubi się św iadom ość o b y w a te la polskiego w niew iedzy, w ciem no­ ściach.

Dzisiejsze posiedzenie je s t ja k g d y b y cudem, bo p o d ty m dachem ze­ brało- się n ie p rz ejrza n e mnóstwo- ludzi, z k tó ry c h każdy m a sw oje zap a­ try w an ia, poglądy. J a k słusznie p o d k reślił p. pre-zes T h u g u tt, zach o w u je­ m y to, o co- w alczym y i czem u służym y. Nie będziem y spierali się o to, kto w co w ierzy. M y p rz e d staw ia m y w tej sali p raw dziw e życie polskie, k tó re m a swo-je ten d en cje, sw oje p raw d y . Те-n wieczór nie m a zam iaru ich niw elow ać. M yśm y przyszli tu ta j, ab y w m om encie niezmiernie- cięż­ kim , jak.podczas powodzi, ja k podczas pożaru, a b y -ralto-wać siebie i innych, nie p a trz ąc n a to, k to kim jest. J e śli będziem y m ów ili tylk o o- wolności prasy, to je st te n m om ent, gdzie polska samo-wiedza i uczciw y stosunek do życia wymaiga w ysiłku, a b y te czasy zn ik ły z pow ierzchni ziemi.

5 .

P rzem ó w ien ie p. m ec. [Eugeniusza] Ś m ia r o w s k ie g o 13

Pozw olą m i szanow ni słuchacze, że p rzem aw iając ju ż ty lk o n a m a r­ ginesie ro zp ra w o- w ielk im zagadnieniu w olności słowa, cofnę się m yślą o k ilka l a t w stecz i p rzy p om n ę p e w ie n fakt, k tó ry zdaw ałoby się całkow i­ cie pow inien należeć do historii, a k tó ry n a jd ziw n iejszy m zbiegiem zda­ rze ń wiąże się z m o m en tem obecnie przez n a s p rzeżyw anym . Oto w ro k u 1921 w sferach podów czas k ie ru jąc y c h P a ń stw e m pow stała m y śl zlikw i­ dow ania w drodze ustaw odaw czej tego wszystkiego, co zw iązane jes-t z u stro je m d e m o k raty czn y m P a ń stw a , co stan o w i p o d staw ę każdej dem o­ kracji, co je s t dorobkiem k u ltu ra ln y m , w yw alczonym w rozwo-ju dzie­ jów przez ludzkie w ysiłki, p rzez lu d zk i mózg, a n a w e t przez ludzką krèw . Wolność jednostki, jej p raw a w sto su nk u do P ań stw a, je j prawo- n ie ty ­ kalności osobistej, sw oboda prasy , zw iązków i stow arzyszeń, w szystko to

13 E u gen iu sz Ś m i a r o w s k i — a d w ok at, p o se ł na sejm , d ziałacz P S L „W y­ zw o le n ie ”,, obrońca w p rocesach p olity czn y ch . .

(16)

Z G R O M A D Z E N I E W O B R O N I E W O L N O Ś C I S Ł O W A 243

jed n y m słow em , bez czego nie do p om yślenia je s t współczesne życie n a ­ ro d u zdrow ego i św iadom ego siebie, a co .zdobyła Po lsk a w ra z ze sw ym w yzw oleniem od obcego ucisku, m iało za jed n y m zam achem zostać za­ przepaszczone przez w p ro w adzen ie u s ta w y o stan ie w y jątk o w y m , k tó rej celem było pozbawić ob y w atela polskiego wszystkich- z ag w aran to w an y ch m u przez u stró j i przez k o n sty tu c ja p ra w na rzecz a d m in istra c ji sam ow oli i w ta k i sposób cofnąć życie polskie do okresu niew oli politycznej, z k tó ­

re j się zaledw ie w ydobyło. '

U derzono podów czas n a alarm , grono lu d zi skupionych w organizacji Ligi O brony P r a w Człow ieka i O b y w atela p odjęło a k c ję p ro te stu ją cą przeciw ko in te n c jo m ówczesnego rzą d u dokonania zam achu na p raw a obyw ateli. Zw ołano w ielk i wiec p ro te sta c y jn y , k tó ry od-był się w ty m sa­ m ym m iejscu, w k tó ry m dzisiaj o b rad u jem y , złożono w y c z e rp u ją cy m e ­ m oriał ów czesnem u prezesow i m in istró w , w k tó ry m w sk azy w an o n a n ie­ bezpieczeństw o zam ierzonych posunięć. ,,W ty m stan ie rzeczy — pisano

w ow ym m em oriale ■— u sta w a grozi zdław ieniem w szelkiej wolności,

zduszeniem w szelkiej w olnej m yśli, w szelkiej in ic ja ty w y o byw atelskiej; grozi tym , że ob y w atelem rew idow anym , in tern o w an y m , w ysy łan y m •i więzionym , zaw ładnie stra c h jako d o m in u jąc y czy n n ik jego stosunku do P a ń stw a , że n a stą p i zupełna obojętność do sp ra w ogólnych, ucieczka od życia publicznego, a na ty m g ru ncie zu p ełn y u p a d e k i zan ik opinii p ublicznej, k tó ra m iast zorganizow ać się n a podstaw ie swobód o b y w atel­ skich, zdezorganizuje się do re s z ty n a podłożu politycznej niew oli. N aród polski — pisano d alej ■— k tó ry w n a jpięk n iejszy ch sw ych tra d y c ja c h m a miłość wolności, m a być tej w olności pozbaw iony; n aró d polski, k tó ry m a w ydobyć z siebie m aksim um sił tw órczych' d la czekających go w alk o b y t i rozw ój, m a być w zięty w k u ra te lę a d m in istra c y jn ą i . stać się obiek­ tem despotycznych rządów ; n a ró d polski, k tó ry życie sw oje państw ow e m usi g runtow ać na podstaw ie p raw a i wolności, m a u jarzm ić ideę p raw a zdep tan ą i sp o n iew ieran ą” .

U staw a podów czas nie w eszła w życie i p ro je k t jej zato n ął w m orzu złożonych w archiwum , szpargałów . Od tego czasu k u r z z szeregu la t p rzy ­ sypał papier, n a k tó ry m spisała ją rę k a b iu ro k ra ty , k iero w a n a przez

um ysł dążący do rozw iązania zagadnienia, ja k rządzić bez kontroli, bez liczenia się z opinią, bez: n a ty k a n ia się n a czyjśkolw iek opór, bez u leg a­ nia czy jejkolw iek k ry ty c e , bez zd aw an ia p rzed k im k o lw iek spraw y, bez b ra n ia n a siebie wobec kogokolw iek odpowiedzialności.

. Ale oto po lata ch w ra c a ją w idm a raz n a zawsze zdaw ałoby się m in io ­ n y c h dni. To co w te d y zostało złożone do lam usa p oronionych pom ysłów , w ra c a dzisiaj już n aw et nie w szacie u staw y , -a w form ie p ra k ty k i z każ­

d y m dniem się ro zw ielm ożniającej, a dążącej do: tegoż sam ego celu, celu

łatw ego rządzenia. ·

(17)

244 Z G R O M A D Z E N I E W O B R O N I E W O L N O Ś C I S Ł O W A

I oto jeste śm y św iadkam i, a jednocześnie i ofiaram i, tego tłu m ien ia każdego, choćby n a jb ard ziej w gran icach p ra w a utrzym anego, głosu oby­ w atela, k tó ry nie uw aża i m a praw o nie uważać, ażeby sp raw a rządzenia Polską nie była w najm niejszej m ierze jego w łasną spraw ą, a b y jed y n y m jego dozw olonym u działem w dziele bu dow ania O jczyzny było m ilczenie i płacenie podatków , aby każda jego» m yśl b y ła konfiskow ana, aby każde jego odezw anie się było tra k to w a n e jako przeszkoda dla tych, k tó rz y w sw ym prześw iadczeniu n ajlep iej 'wiedzą, co k rajo w i w yjdzie na dobre i każdą chęć, choćby ty lk o zrefle k to w a n ia ich na tej drodze, u w ażają za zuchw ałe w dzieranie się n iepow ołanych w nie sw oje spraw y.

M etoda, z jak ą się postępu je, jest ty p o w ą m etodą stan ó w w yjątkow ych. G dy się w idzi szpalty dzienników , św iecących białością skonfiskow anych ustępów , kied y częąto, coraz częściej, w gazecie u zn an ej za opozycyjną nie z n a jd u je się nic w ięcej n iem al od k ro n ik i w ypadków , spraw ozdań te a tra l­ nych i p łatn y c h ogłoszeń, to obyw atel, k tó ry posiada jeszcze jak ieś złu ­ dzenia, z a p y tu je: znam iona jak iej zbrodni, jak ie naw o ły w an ia do b u n tu czy do z d ra d y stanu, jak ie p rzestęp stw a spośród przew id zian y ch przez kodeks k a rn y z a w ie ra ły skreślone ustępy, od jakich niebezpieczeństw czujna rę k a cenzora u chow ała k ra j, no i jak iej k arze ulegnie w inow ajca, k tó ry w ystęp n ą rękę podnosi przeciw ko p ra w u i bezpieczeństw u O j­ czyzny?

N iestety, n ig d y n ik t się o ty m nie dowie. W b rew ustaw ie, z pogw ał­ ceniem zasady jaw ności, w szystko załatw i się m iędzy sw ym i: polecenie ko n fisk aty je st w y d a n e zanim n u m er się ukaże, co pozbaw ia p rasę ja k ie j­ kolw iek bądź g w a ra n cji przeciw ko a d m in istra c y jn ej samowoli. Z arząd ze­ nie cenzora pośpiesznie będzie potw ierdzone na n iejaw n y m posiedzeniu trzech u su w aln y ch sędziów, od decy zji k tó ry c h nie m a ap elacji i na d e­ cyzję k tó ry c h nie m a w pływ u ten, co m a być nią d otknięty, a gdy poszko­ dow any zechce dom agać się jaw nego sądu, do czego» m a p raw o naw et z m ocy dzisiejszej u staw y , to z u śm iechem ż arto b liw y m o trzy m a odpo­ wiedź, że on nie je s t w inien, bo bądź nie m iał złej woli, bądź nie zdążył rozpoiwszechnić, ab y ty lk o w ta k i sposób nie dopuścić pro m ien ia św iatła do m rocznych sp ra w konfiskat, a b y ty lk o nie poddać ty ch sp ra w k ontroli sądu w drodze in te rw e n c ji i jaw n y c h ro zp ra w i k o n tro li o»pinii publicznej. W ta k i sposób nie w alczy się z przestęp stw em , w ta k i sposób w alczy się jedynie i w yłącznie z k ry ty k ą i k o n tro lą, a b y zyskać dla siebie całkow itą nieodpow iedzialność i w olną ręk ę d la rządzenia n aro d em ja k b ezm y śln ą m asą. N iepodobna jest, p rz y rozw ażaniu ty ch spraw , nie w estchnąć n ad zm iennością i płynnością .rzeczy ludzkich. Bo oto m eto d y te stosow ane są przez obóz, k tó ry w ciągu w ielu la t całego długiego okresu dziejów po l­ skich w ypisyw ał n a sw y m sztan d arze hasło budzenia niew olników ze snu, k tó ry p ra g n ą ł i dążył do tego», ab y w yzw alać zawsze w szystkie siły tw ó r­

(18)

Z G R O M A D Z E N I E W O B R O N I E W O L N O Ś C I S Ł O W A 245

cze ze swego n aro d u i k tó ry te siły tw órcze ze swego n aro d u w yzw alał, k tó ry chciał zawsze widzieć Polskę jako k ra j ludzi w olnych. Czem u [tak] się dzieje, że obóiz te n z chwilą, k ied y przyszedł do w ładzy, tę sw oją linię w ypacza i m arn u je, idąc· łatw y m i szlakam i tych, k tó ry c h niedaw no zw al­ czał m ocą sw ojej ideologii.· I czy nie n a jk rw a w sz ą iro n ią życia i dziejów je s t to, że dzisiaj, w ro k u 1929, w yraźnie, w ro k u 1929, tem u obozowi m ożna pow tórzyć to samo, co osiem la t tem u pisało się w pow ołanym już m em oriale: „niech ci, co z p rzy g n ęb ien ia pow szechnego i obojętności p u ­ blicznej cieszyć się będą, rozw ażą, czy obow iązkiem rząd ó w nie je s t raczej budzić i rozw ijać śm iałą m yśl i in ic ja ty w ę w obyw atelach aniżeli tę m yśl i in ic ja ty w ę tłum ić i krępow ać te rro re m stan ó w w y jątk o w y ch , bo przy jść m oże czas, k ied y s ta n y w y ją tk o w e okażą się bezsilne, a zab rak n ie dla w a lk i o najw yższe d o b ra narodow e żyw ej siły n aro d u roztrw o n io n ej w niew oli i u c isk u ”.

6.

P. [S tanisław ] S z u r le j14

W olność je st tylk o dla tych, k tó rz y ją cenią. Ten, kto o n ią nie p o tra fi w alczyć, te n m a duszę n iew o ln ik a i dlatego dobrze jest, że w dzisiejszej chw ili przyszliśm y tu ta j o tę wolność się dopom inać.

B ędą nam m ów ić ju tr o zaraz, śm iejąc się z naszych w ysiłków , że p ro ­ te s ty nasze są bez w artości, gdyż nie jeste śm y uzbrojeni. Ale m y nie spo­ dziew am y się ju tr o zaraz .zwycięstwa osiągnąć, lecz p rzy szliśm y tu ta j dla

obrony 'godności w łasnej, bo g d y by śm y m ilczeli, to m u sielib y śm y się w zgardą okryć, to nie w y trzy m a lib y śm y sądu pokoleń.

Więc niech się n ik t nie cieszy, że ju tro jeszcze nie nasze, bo p o ju trze będzie ju ż nasze.

' I nie w ierzcie, jeśli w am b ęd ą m ówić, że słowo, o k tó re m y w alczym y, to p u sta i czcza gadanina, bo słowo stw orzyło n ajp ięk n iejsze i n ajp o tęż­ niejsze relig ie św iata, więc nie w ierzcie w to lekcew ażenie słow a, gdyby bow iem ta k było, to b y się ta k tego słow a nie b ali i nie sk reślali go cały ­ m i szpaltam i codziennie.

I nie w ierzcie, jeśli powiedzą, że to dla odstraszenia ludzi od obelg je s t te n kaganiec nałożony prasie, bo m y wszyscy zgadzam y się n a to, aby nie wolno było lżyć nikogo bezkarnie, a jeśli d zieje się inaczej, to nie m y

w in n i i jeśli tego wolno nie będzie, nie m y na ty m stracim y .

Jeszcze straszą nas w idm em daw n ej Polski, k tó re j zaszkodziła wolność w y ra d z ają ca się w swawolę. N iepraw da. B ra k w olności zaszkodził Polsce,

(19)

246 Z G R O M A D Z E N I E W O B R O N I E W O L N O Ś C I S Ł O W A

bo to, co się ciem nem u szlachcicowi w ydaw ało, że je s t jego wolnością, to było m u podsunięte przez oligarchię m agnacką i nie szlachcic poszedł do K atarzy n y , ale szedł B ranicki, Rzew uski, Potocki. I nam tu b ęd ą w m aw iać to samo, co oligarchia szlachcie, że to ona dla wolności w alczy, i ślep y tłu m gotów ją posłuchać.

Nie bójcie się siły. Bo siła fizyczna, która, tylko straszyć m oże przez pew ien czas spodlić ludzi, ale nig d y nie złam ie siły ducha, ale ty le raz y w dziejach duch w y trą c ił m iecz z ręk i siłą. N ik t nie je st bez w iny. B ył z w inam i dzień w czorajszy, będzie i dzień ju trzejszy , ale są w inni, k tó rz y n ie m a ją w y rzu tó w sum ienia, i są w inni, k tó rz y je m ają. A b y je d n a k m ógł k to ś się popraw ić, trzeb a, a b y wolno- m u było tę w inę w ytknąć.

Je śli je d n a k nie m a k ry ty k i, w te d y nie m a sposobu go popraw ić. To są zatw ard z ia li grzesznicy. I p rasa je st do tego potrzebna, a b y w skazyw ać, aby pouczać, aby rozstrzygać, i nie w olno n ik o m u w Polsce bać się polskiej prasy, bo ta p ra s a polska, ci w e te ra n i m y śli polskiej, k tó ry c h du ch y tu te ra z z n am i są, choć b y li n a przeciw n y ch p o steru n k ach , żaden Polsce źle nie slulżył.

W m łodości naszej czerp aliśm y siłę z tego słowa, czerpaliśm y siłę z pism , z powieści, z dzienników polskich, a dzisiaj m am ÿ m ówić, że ci sam i ludzie będą Polsce źle słu ży li i d latego trz e b a im kaganiec na u s ta nałożyć.

N ie w olno powiedzieć, że ty lk o jest k ilk a ty się c y ludzi w Polsce zdol­ n y c h do rząd zen ia Polską. Bo n a 30 m ilionów ludzi nie m oże rządzić tylko'

k ilk a tysięcy, gdyż się w n e t te n re z e rw u a r Wyczerpie, coraz niedośw iad- czeńszych i coraz m łodszych będzie się pow oływ ać n a stanow iska i d o j­ dzie do tego, że trz e b a będzie dzieci z k o ły sek m atk o m w y ry w ać, b y je staw iać n a czele rządu.

M y się dom agam y w olności słow a dlatego-, że chcem y pracow ać dla Polski. M y chcem y w ykazać nie ty lk o chęć służenia Polsce, ale chcem y takiże wziąć odpow iedzialność za je j losy. I od tej odpow iedzialności nie w olno usuw ać nikogo i nie w olno nie w ierzyć w Polsce Polakom .

Tylko ze sw obodnej g ry p rzek o n ań m oże w yjść d o b ra m yśl, tylk o w te ­ dy, je śli będziem y szczerzy ze sobą, m ożem y w y b rać to, co najlepsze, ale jeśli będziem y k nu ć w podziem iach, to m oże z tego w yjść nienaw iść, albo n aw et, nie daj Boże doczekać — krew .

M y nie p ro sim y o łaskę, nie prosim y, a b y n am raczono zdjąć te k rę p u ­ jące w ięzy, ale ja k P olacy do P o lak ó w zw racam y się z tym , że źle ro b ią ci, k tó rz y nie p ozw alają w szystkim Polsce służyć, że niedobrze robią, gdy k ład ą kaganiec n a prasę, bo w te n sposób w y tw a rz a się w o b y w atelu obo­ jętność na losy k ra ju . Nie będziem y w te d y m ogli m yśleć o losach Polski, nie będziem y m ogli stanąć w razie- p o trzeb y ze w szystkim i siłam i w jej obronie, bo z a b ijają w n a s poczucie odpowiedzialności za nią.

(20)

Z G R O M A D Z E N I E W O B R O N I E W O L N O Ś C I S Ł O W A 247

Podczas w o jn y je s t je d e n sposób zw yciężenia przeciw nika, zabić go albo unieszkodliw ić, podczas pokoju — przekonać. Je że li tak ą w ładzę m a ją ci, k tó rz y nas p rze k o n y w ają b iały m i plam am i, to niech n a s p rzek o ­ n a ją na podstaw ie w olnego słowa.

N iestety, jeśli dalej ta k pójdzie, ja k dotąd, to niech nie oczekują nicze­ go i niech p o tem w in swoich n a nikogo innego nie zrzucają.

A m y, dzisiejsze zgrom adzenie, po w in n iśm y to głośno i w y raźn ie po ­ wiedzieć, bo m oże nie zawsze będziem y m ogli ta k się zgrom adzać. T rzeba pam iętać, że w d ziejach istn ieją pew ne p raw a, i ta k ja k k am ień rzucony biegnie n ieubłag anie d o celu, aż do w y czerp an ia siły rzu tu , ta k i sp ra w y h isto rii m uszą iść n ieu b łag anie do końca ich przeznaczeń.

Nie je ste śm y jeszcze p rz y końcu tragicznego ro zw iązania i dlatego· m u ­ sim y m ieć duszę gotow ą , i h arto w n ą, i m u sim y strzec ' hon o ru własnego i h o noru Polski.

7. P. [Jan] R e m b ie liń sk i15 .

P ra g n ę skorzystać z w olności słowa, jak ie w łaśnie na ty m zeb ran iu szczególnie jest zag w aran to w an e, ab y ośw ietlić i skrystalizow ać obecny system p raso w y nie ze stanow iska liberalizm u, ale ze stanow iska tej idei,

k tó ra stoi n a stanow isku ideologii narodowej.,

A p rag n ę to uczynić z dw óch powodów: 1) bo uw ażam , że siła p ro te s­ tu będzie ty m większa, ty m potężniejsza, jeśli się okaże, iż -wychodząc z n a jb ard ziej odm iennych, n a jb a rd zie j sprzecznych założeń, dochodzi się w w y konaniu do rów nie stanow czych w niosków potępiających, 2) chodzi m i także o coś, co· b y m chciał określić jako p e w n ą uczciwość polityczną. Uczciwość p olityczną poleg ającą na tym , że nie w olno m ieć człow iekowi dw óch pogram ów —- jednego·, ja k się je s t w opozycji, drugiego — ja k się je s t u władzy.

To je s t zwyczaj n a w schodzie dość pow szechny. Ju ż M ickiewicz w spo­ m ina, że w idać b y ło d u ch a jen e ra łó w (nie pułkow ników ), ale m y, Polacy, tego stanow isk a m ieć nie m ożem y i dlatego od raz u m uszę powiedzieć, że jako narodo w iec nie m am żadnego k u ltu d la ideałów D ek laracji p ra w człow ieka i obyw atela.

Nie uw ażam , że każd em u w olno głosić m yśli, jak ie chce. Jak o n aro ­ dowcy, ja k o k ato licy m u sim y przyznać, że istn ieje o b iek ty w n y fałsz

i o b iek ty w n a p ra w d a i że P ań stw o n ie m oże stać w obec w a lk i jako coś

15 J an R e m b i e l i ń s k i (1896 — 1948) — d ziałacz n a ro d ow od em ok ratyczn y, redaktor „ M y śli N a r o d o w e j”. '

(21)

248 Z G R O M A D Z E N I E W O B R O N I E W O L N O Ś C I S Ł O W A

neutralnego, ale pań stw o m usi krzew ić te idee, k tó re u w ażam y za słuszne i zdrowe, a m u si zw alczać to, co n aró d poniża i rozkłada. P ań stw o 1 m usi bronić religii, m usi bronić społeczeństw a od pornografii, ta k bezw stydnie u p raw ia n e j przez n iek tó re org ana prasy, a k tó re j je d n a k nig d y nie d o ty k a ołów ek cenzora.

Ale nie w olno p a ń stw u używ ać te j w ład zy dla u k ry cia błędów i n a d ­ użyć. J e s t to tak, jak. gdyby żołnierz użył k arab in u , k tó ry m u je s t dany dla obrony całości R zplitej, a u ży ł go dla załatw ien ia swoich osobistych

porachunków . , .

P rz y ję ło się u n a s utożsam ianie p a ń stw a i narodu. Chcę powiedzieć p raw d ę zasadniczą i ogólną, zawsze w ażną, mianowicie·: jeśli działalność rząd u je st szkodliw a dla narodu, jeśli działalność rzą d u je st o p a rta na k orupcji, n a b ezp raw iu, n a w e t na zbrodni, to nie m a działalności bardziej państw ow ej niż zw alczanie tego rządu.

Jak ie sk u tk i m a uniem ożliw ienie sw obodnej k ry ty k i sfer rządow ych? D zienniki opozycyjne zmuszone są używ ać ogólników, niejasności, a to w niczym nie p rzyczy nia się do w y jaśn ien ia sp raw y , a tylko pozostaw ia osad goryczy w zajem n ej i ty lk o obniża poziom prasy.

I jeszcze je d n a uw aga n a zakończenie: jeśli p ew ien stopień k u ltu ry m oralnej n ak azu je zachow anie re g u ł rycerskości n a w e t z [!] n iep rz y ja c ie ­ lem zew nętrzn y m , to ty m b ard ziej w walce· w e w n ątrz k ra ju , · w walce

m iędzy rodakam i. ·

Im bardziej ta sw oboda k ry ty k i je s t skrępow ana, ty m w iększy obow ią­ zek lojalności spada n a tych, k tó rz y ty m p raw em są zabezpieczeni.

W m onarchiach n a w e t n a jlib e ra ln ie jsz y ch jest przepis, że osoba m o­ n a rc h y je s t św ię ta i n iety k a ln a , ale nig d y się nie zdarza, ab y m onarcha ko rzy stał z tego w t e n sposób, a b y m u zam arzy ły się la u r y p ublicysty, aby w ystępow ał z a rty k u łam i, w yw iadam i, ab y lżył w n ajo rd y n a rn ie jsz y c h

słow ach przeciw ników politycznych, p ozbaw iając ich p ra w a obrony. ;

Takie postępow anie je s t przed e w szystkim niskie, [to] kry cie się i strz e ­ lanie zza p ło tu i te n system m u si być potępiony p rzez każdego człow ieka honoru, choćby żadnym lib e rałe m nie b y ł i choćby go D e k la ra c ja p raw człow ieka i oby w atela nie pociągała. Tu chodzi o poziom w zajem n y ch stosunków , o w yższy poziom prasy.

8

.

P. [Stanisław ] D ubois

Dla nas, dla obozu socjalistycznego i dem okratycznego, z ram ienia którego w obronie wolności p ra s y i słow a m am dzisiaj przem aw iać, istn ie ­ je jedno bardzo p rzy k re i bardzo bolesne porów nanie. W yrośliśm y z tego

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dlatego też wolne działanie identyfikuje ona z wirtuozostwem, w którym liczy się samo wykonywanie, a nie efekt czynności trwający dłużej niż ona sama.. Zdaniem

We consider a two-dimensional channel flow, which has a chaotic but less active interface structure than three-dimensional one.. It should be noted that we here use the

Athoewel deze modellen uitgaan van voorwaartse sneiheid effecten, lijkt geen model van toepassing voor het gebied van planerende schepen. Mathematische modellen gebruikt voor

To znaczy, mówiąc bardziej otwarcie, czy szkoła jest miejscem, gdzie literatura jest prezentowana li tylko jako przedmiot służący ćwiczeniom w interpretowaniu tekstów kultury,

Celem tego badania jest weryfikacja zakłóceń na rynku zbywalnych instrumentów finansowych w Pol- sce na podstawie szacunków kompozytowego indeksu stresu, który obejmuje

Po pięćdziesięcioletniej przerwie na Hisarliku znowu pojawili się archeolodzy: wykopaliska na wzgórzu podjął zespół Uniwersytetu Tybińskiego, kierowany przez Manfreda

Czasopismo koncentruje się na tematyce związanej z rynkiem kapitałowym, ale takŜe publikuje ciekawe materiały zwią- zane z finansami przedsiębiorstw czy finansami