• Nie Znaleziono Wyników

Miesięcznik Ogrodniczy : organ Sekcji Ogrodniczej Tow. Gospodarskiego we Lwowie / pod red. Antoniego Wróblewskiego. R. 4, Nr 7-12 (lipiec-grudzień 1920) - Biblioteka UMCS

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Miesięcznik Ogrodniczy : organ Sekcji Ogrodniczej Tow. Gospodarskiego we Lwowie / pod red. Antoniego Wróblewskiego. R. 4, Nr 7-12 (lipiec-grudzień 1920) - Biblioteka UMCS"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

MIESIĘCZNIK OGRODNICZY

Organ Sekcji ogrodniczej Towarzystwa Gospodarskiego we Lwowie

pod redakcją

ANTONIEGO WRÓBLEWSKIEGO

Nr. 7—12. Lwów, Lipiec-Grudzień 1920. Rok IV.

TREŚĆ : Kryzys w rozwoju sadown. polsk. — S. W. O okresie spoczynkowym u drzew.— Piotr Wolski. Wzmożenie wydajności ziemi. — Adam Sąsiedzki.

O rozpowszechnienie pewnych odmian drzew owocowych. — Prof. Int. A.

Kozikowski, Środki chemiczne w walce ze szkodnikami i pasorzytami. (C.

d.) — A. Wróblewski, Choroby owoców podczas przechowywania. — Ste­

fan Makowiecki, Nasiona ogórków. — Wojciech Baran, Przygotowanie roz­

sad kalafiorów, kalarepy i sałaty do wczesnej hodowli w inspektach. — Stefan Makowiecki, Zioła lekarskie krajowe. — Stefan Makowiecki, Ziemia

do inspektów. — Pytania i odpowiedzi. — Wiadomości bieżące.

Kryzys w rozwoju sadownictwa polskiego.

Sadow nictw o u nas prawie, do samego w ybuchu wojny św ia­

towej nie mogło w najszerszych, a przedewszystkiem decydujących w arstw ach rolników znaleźć należytego oddźw ięku i zrozum ienia.

Dopiero w okresie wojny, w latach 1916—1918 zostało nagle uznane za bardzo ważną i dobrze rentującą gałąź gospodarki rolnej. N

Na znam ienny ten zwrot w płynęły różne czynniki. Przede­

wszystkiem, ograniczenie z powodu trudności kom unikacyjnych do­

wozu na nasze ry n k i owoców obcych i wzm ożona konsum cja tych płodów w yw ołały wielkie ich zapotrzebow anie, co spraw iło, że w ła ­ ściciele sadów, dających naw et lichy owoc, zaczęli z nich ciągnąć ogrom ne i niczem nie krępow ane dochody. Zboża, rośliny okopowe a naw et pastewne, zostały przez rząd zajęte, natom iast owoce m o­

gły być sprzedaw ane w wTolnym obrocie, A jeśli weźmiemy pod uwagę, że, aby w yhodow ać pszenicę lub ziem niaki, trzeba rolę zna- wozić i upraw ić, rośliny same zasiać lub zasadzić i odpowiednio pielęgnować, czego przy dotychczasowem pojęciu o sadzie w zupeł­

ności się unikało — to nić dziwnego, że sady z „kopciuszków" stały się „benjam inkam i" naszych rolników . A więc chęć dużego zysku przy niewielkim nakładzie k ap itału i pracy b y ła tu , zdaje się, czyn­

nikiem najbardziej decydującym .

(2)

Nie rozciągając się dalej nad przyczynam i tego stanu, ani wchodząc w etyczną jego stronę, z p u n k tu widzenia fachow e­

go, a także i społecznego objaw ten dla przyszłego rozwoju ogro­

dnictw a uznać należy za bardzo d odatni, jako zw rotny w d o ty ch ­ czasowych pojęciach i zapatryw aniach. Ów m om ent m ożnaby w y­

zyskać nadzwyczaj korzystnie dla samej spraw y, gdybyśm y byli do tego odpow iednio przygotow ani. Niestety, szkółki nasze, które po­

w inny być podstaw ą rozwoju sadow nictw a, znajdują się dziś w sta ­ nie zupełnego w yczerpania lub upadku.

Naogół biorąc, polskie szkółkarstw o owocowe, gdyby naw et było w pełnym rozkwicie, to i ta k nie m ogłoby zaspokoić dzisiej­

szych zapotrzebow ań drzewek ow ocow ych. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że wszystkie szkółki w Polsce, których jest m niej więcej około 15, produkow ałyby rocznie przeciętnie po 50.000 sztuk drze­

wek, to cała produkcja w ynosiłaby zaledwie 3/i miliona. Przed w ojną m ogłoby to do pewnego stopnia zapotrzebow anie zaspokajać, tem bardziej, że M ałopolska m iała znaczny dopływ szczepów z Czech, Morawy, Austrji i Węgier. Obecnie przyjąć możemy napew no, że połow a ty ch 15 szkółek jest praw ie zniszczoną lub z drzewek w y­

czerpaną, a d ru g a połow a w czasie w ojny nie prow adziła żadnych now ych k u ltu r. W obec tego w danej chwili w polskich szkółkach nie posiadam y naw et 50.000 drzew ek do sprzedaży. A jeśli jeszcze pom yślim y o tern, że większość ty ch szkółek, opierając się n a w y­

m aganiach am atorów , dostosow yw ała do tego celu hodowlę drze­

wek owocowych, to znaczy w prow adzała ogrom ną różnorodność odm ian, najczęściej dla naszych w aru n k ó w nieodpow iednich,— to będziemy mieli uzupełnienie tego krytycznego stan u rzeczy. D oda­

wać tu nie trzeba, że przy obecnym kursie naszej w aluty, m owy być nie może o sprow adzaniu drzew ek z zagranicy, choćby one tam były w odm ianach dla nas odpow iednich.

Rzecz oczywista, że całą w inę za ten stan rzeczy trzeba złożyć wyłącznie praw ie na wojnę, któ ra w praw dzie w tym w y p ad k u jest spraw czynią faktów bardzo d o d atn ich , ale i ujem nych jeszcze w z n a­

cznie większym stopniu. Nie m niej jed n a k dużo zawdzięczać trzeba naszej wrodzonej indolencji. Są przecież prow incje u nas, które albo zupełnie, albo tylko w m ałej mierze ucierpiały bezpośrednio od wojny. W okolicach tak ic h już w r. 1915 m ożna było się zabrać do pracy o znaczeniu społecznem , gdyż znaczenie takie bezsprze­

cznie posiadać w inny szkółki drzew owocowych. To się jed n a k nie stało.

Stoim y więc dziś wobec przesilenia na punkcie rozwoju n a ­ szego sadow nictw a. Takiego zapału, chęci i zrozum ienia rzeczy, ja-

(3)

kie istnieją obecnie w naszem społeczeństwie, nigdy przedtem nie było. Czy te bodźce i chęci będą trw ałe i czy w ytrzym ają do chwili, kiedy szkółkarstw o nasze będzie m ogło zaspokoić ogólne potrzeby

— odpowiedzieć na to tru d n o . Zależnem to będzie w wysokiej m ie­

rze od ukształtow ania się w Polsce w aru n k ó w politycznych i spo­

łecznych. Przypuszczać należy, że ze w zm aganiem się parcelacji, co trw ać będzie sporo lat, także i dążność do zakładania sadów stale rosnąć będzie.

O baw a zachodzi jed n a k z innego p u n k tu widzenia. Duże za­

potrzebow anie a m a ła podaż drzewek stw arzają chęci zysków u ró ­ żnych „przedsiębiorców 14, którzy już dziś rzucają się do zak ładania w ielkich szkółek, lecz z m ałym n ak ład em wiedzy, odpowiedzialno­

ści i zrozum ienia. M ały stopień krytycyzm u naszego społeczeństwa rolnego pozwoli n a rozwój takich pasorzytniczych szkółek, które mogą wyrządzić więcej złego niż dobrego, przez dostarczanie ma- terjału nie odpow iadającego pod żadnym względem naszym po­

trzebom .

W tym przejściowym okresie, instytucje czuwające nad roz­

wojem ogrodnictw a polskiego, a w pierwszym rzędzie M inisterstwo R olnictw a i D. P. w in n y się zająć pow ażnie spraw ą b raku drzewek owocowych i starać się nietylko dobre chęci społeczeństwa rolnego wyzyskać, ale i pozyskać je na trw ałe do pracy w -tej gałęzi go­

spodarstw a.

W pierwszej m ierze pow innoby się propagow ać i popierać upraw ę warzyw jak o przedplonu pod sady, następnie m eliorow ać i ujednostajniać sady drogą przeszczepiania. W reszcie usilnie roz­

wijać już istniejące lub powstające wielkie szkółki drzewek ow o­

cow ych o znaczeniu społecznym .

O statnim postulatem w inny się zająć m iarodajne czynniki rzą­

dowe nie tylko przez subw encjonow anie pieniądzm i, ile przez u ła ­ tw ianie nabyw ania i sprow adzania m aterjałów szkółkarskich. S pro­

w adzanie dziś czegokolwiek, choćby naw et w kraju, przez osoby, a naw et instytucje pryw atne, n ap o ty k a n a wielkie w prost zniechę­

cające trudności. Podam tu jako przykład, że dziczki w ysłane z O r­

leanu 9 grudnia 1919 r., nadeszły do Lw owa 27 lutego 1920 roku, czyli po przeszło trzym iesięcznej podróży. Nasiona w ysłane z P a ­ ryża 2 m arca 1920, dopiero 20 listopada zostały w ysłane z W a r­

szawy, a do Lw owa jeszcze nie nadeszły. Krajowe zaś stosunki transportow e są t a k i e : w ysłane z W arszaw y drzew ka 1 kw ietnia, przyszły do Lwowa dopiero 3-go m aja. Obecnie znów w ysłane z tej samej stacji jak o posyłka pospieszna 20 listopada, nadeszły do Lwowa 12 grudnia. — Rzecz prosta, że o ile Rząd wszelkiemi dostępnem i m u

(4)

drogam i nie będzie popierał i u ła tw ia ł rozwoju szkółkarstw a, to jeszcze naw et za lat dziesięć szkółek w k raju mieć nie będziemy.

S. W.

O okresie spoczynkowym u drzew.

W zrost roślin odbyw a się w wielu w ypadkach bez jakiejkol­

wiek przerw y, w innych zaś w ykazuje on w yraźną okresowość czyli rytm ikę, t. zn., że przez pewien czas rośliny rosną, a przez pewien odpoczywają.

Pewne np. gatunki trzykrotki (Tradescantia sp.J hodow ane po m ieszkaniach t w szklarniach rosną i rozw ijają się bez przerwy przez cały rok, a szereg naszych roślin zielnych ja k np. gwiazdnica (Stellaria media) kw itnie i owocuje od wczesnej w iosny aż do zimy, zaś g atunki m artw ej pokrzyw y, stokrotka, starzec pospolity, prze­

trzym ują naw et zimę.

W strefie um iarkow anej z porą roku ciepłą i zim ną, obok ro­

ślin zielnych, przew ażna liczba naszych drzew traci w jesieni swoją szatę zieloną przechodząc w okres spoczynku zimowego, poczem znowu n a wiosnę, jakby pod w pływ em różdżki czarodziejskiej, w krótkim czasie stroi się w nią z pow rotem . W praw dzie i w czasie spoczynku zimowego pewne objaw y życiowe m ają u nich miejsce lecz tylko w m inim alnym zakresie, przyczem dodać należy, że spo­

czynek ten u jednej i tejsamej rośliny wykazuje u różnych jej or­

ganów niejednakow ą skalę.

Gałązki lipy (Tilia paroifolia) 'u c ię te w początkach października bezpośrednio po. opadnięciu liści w staw ione do naczynia z wodą i przeniesione do ciepłej szklarni nie rozw iną swoich pączków ja k ­ kolwiek znajdują się w dobrych w a ru n k a ch zew nętrznych, nie zro­

bią tego naw et z końcem lutego, ale dopiero ucięte na wiosnę, tj.

po skończonym okresie spoczynkow ym , naw et w w a ru n k a ch gor­

szych zaczną się prędko rozwijać.

Podobnie zachow ują się i gałązki naszych drzew owocowych.

Pospolicie znanym jest przecież zwyczaj na św. B arbarę (4 grudnia) w staw iania gałązek trześni, m oreli i innych drzew owocow ych do wody i trzym ania takow ych w ciepłym pokoju. Gałązki te rozw i­

jają swoje pączki kw iatow e już na św ięta Bożego Narodzenia.

Takiem samem doświadczeniem , ale zrobionem bezpośrednio po zrzuceniu liści nie w yw oła się zakw itnięcia gałązek naw et n a święta. W ynika z tego fakt, że przew ażna ilość drzew m usi pewien czas wypocząć i dopiero po takim spoczynku wykazuje zdolność

(5)

rozwoju. Zgodne z tem są pewne dośw iadczenia stosowane w p r a ­ ktyce ogrodniczej z hjacy n tam i i konw aljam i.

Okresowi spoczynkow em u podlegają także bulw y, nasiona, za­

rodniki i t. p. części ciała rośliny. Nasze krokusy, (szafrany), śnie- życzki, złocienie, cebulice, hjacynty spoczywają naw et w lecie a więc w czasie kiedy panują pom yślne w arunki rozwoju, a zato zaczynają pędzić już z końcem zim y, a więc przy względnie niskiej tem pera­

turze. Spoczynek taki nazw aćby m ożna dobrow olnym w przeci­

w ieństw ie do spoczynku takiego, jaki w ykazują np. kotki kwiatowe leszczyny czy pączki kw iatow e forsycji. Okres spoczynkow y tychże kończy się już w g ru d n iu , a m im o to pozostawione w n atu ralnych w a ru n k a c h nie rozwijają się z powodu niskiej tem peratury zimy, któ ra w tym w ypadku jest n a tu ra ln ą przeszkodą w rozwoju. Byłby to zatem odpoczynek przym usow y, niedobrow olny, poprzedzony atoli spoczynkiem w łasnow olnym . U leszczyny kotki pćęcikowe kończą swój dobrow olny okres spoczynkowy ju ż naw et w listopa­

dzie, słupkow e nieco później, a pączki liściowe dopiero w m arcu.

Z postępującą k u ltu rą zapragnął człowiek mieć w swoich m ie­

szkaniach także w zimowej porze kw iaty ozdobnych roślin, k w itn ą ­ cych w w aru n k ach n a tu ra ln y c h dopiero z w iosną.

O grodnicy, chcąc w ym ogom publiczności zadośćuczynić, n a u ­ czyli się z czasem, często przeważnie przypadkow o, różnych sztu­

czek, którem i potrafią okres spoczynkow y przesunąć, bądźto zapo- m ocą powolnego odciągania wody, oziębiania, sztucznego dobierania i hodow ania wcześnie kw itnących okazów i ich krzyżowania.

Dziś sztuka ogrodnicza potrafi praw ie w każdym czasie, jak b y n a zawołanie, otrzym ać w stanie kw itnącym różne odm iany bzu, konw alje itp. Uzyskuje się to prostym sposobem , a m ianowicie przez trzym anie tych roślin w zim nie, które w łaśnie h am uje ich rozwój w czasie norm alnym . O bok sposobów pow strzym yw ania roślin w roz­

w oju istnieją znowu środki takie, jak eteryzacja, ciepła kąpiel, u- szkodzenia i t. p., którem i spoczywające pączki m ożna pobudzić do wcześniejszego rozwoju.

Odnośnie do tłu m aczen ia przyczyn okresu spoczynkowego istnieją dwie teorje.

Pierwsza z nich tw ierdzi, że okresowość w rozwoju, jaką w y­

kazują np. nasze drzewa, zależy od przyczyn w ew nętrznych. Na uzasadnienie tego tw ierdzenia podaje ona, że regularnie odbywająca się zm iana pór roku i in n y ch czynników z tem związanych, dzia­

łając na rośliny od szeregu tysięcy lat, w yw ołała u nich ostatecznie dziedziczącą się skłonność do perjodyczności wr rozwoju.

Teorja dru g a pow iada znowu, że okresow ość w rozwoju stoi

(6)

we w szystkich w ypadkach w ścisłym związku z w aru n k am i ze­

w nętrznym i. S tan spoczynkow y pączków , bulw i t. p. je s t w edług niej tylko stanem przym usow ym , spow odow anym przez czynniki zewnętrzne, a dziedziczy się tylko specyficzną s tru k tu rą plazm y u w a ru n k o w an a w ieloraka zdolność reagow ania n a w pływ y św iata zewnętrznego.

O kres spoczynkow y poprzedza znane zjawisko zrzucania liści, 0 którem przy tej sposobności pokrótce w spom nieć także należy.

Już n a kilka tygodni przed opadnięciem liści tw orzy się u ich nasady t. zw. w arstw a rozdzielająca, której kom órki zaokrąglają się 1 oddzielają, a skutkiem panującego w nich turgoru, cisnąc wza­

jem nie n a siebie rozryw ają także i wiązki sitkowo-naczyniowe, cze­

go ostatecznym rezultatem jest opadnięcie liści. Jesienne opadanie liści nie jest zatem tylko m echanicznem oderw aniem się, spowodo- wanem np. przez burze jesienne, ale jest ono zjawiskiem czysto biologicznem.

Zjawisko zrzucania liści przez drzew a ma miejsce także w k ra ­ jac h tropikow ych o klim acie jed nostajnym , a ja k z bad ań Klebsa, Volkensa i in. w ynika, przedstaw ia się ono wysoce różnorodnie.

U niektórych np. drzew tam tejszych kończy się okres spoczynkow y na różnych gałęziach tego samego osobnika w niejednakow ym cza­

sie. Mamy w tym w ypadku do czynienia z indyw idualizacją gałęzi, która to indyw idualizacja może się odnosić także do spraw y zrzu­

cania liści, a także do spraw y rozw ijania kwiatów . Przem aw iałoby to za tern, że perjodyczność w zrzucaniu liści zależy nie tylko od czynników zew nętrznych, ale i w ew nętrznych.

Pod względem biologicznym znaczenie opadania liści dla drzew jest wielorakie.

Przedewszystkiem jest ono bardzo celowem przystosow aniem się tychże do zm iany pór roku, albowiem gdyby drzew a zachow ały swoje liście i w zimie, to takow e skutkiem stosunkow o zbyt m a­

łego pobierania wody przez korzenie m usiałyby wobec silnej tra n s- piracji i tak w krótce zwiędnąć i uschnąć. W zrzucaniu liści m ają drzewa w yborny środek pozbaw iania się przy tej sposobności wszel­

kich nietylko zbędnych, ale i szkodliw ych m aterjałów , które w prze­

m ianie m aterji nie biorą już żadnego udziału. Liście bowiem w y . parow ując n a d m ia r wody zatrzym ują sole m ineralne, które jeśli nie zostaną przerobione, to się ich w liściach grom adzi coraz więcej i mogą się stać ząjiorą dla odbyw ających się norm alnie biologicz­

nych procesów w liściach. Liście tak ie stałyby się i tak zbyteczne, więc je roślina zrzuca. I nie dziw dlatego, że opadłe liście zawie­

rają n a d m ia r krzem ionki, węglanów i szczawianów w apnia. Z tego

(7)

w

zatem powodu okazuje się celowem, jeśli roślina od czasu do czasu pozbywa się niepotrzebnych do życia m aterjałów , w łaśnie drogą zrzucania liści. W iesner widzi w opadaniu liści jeszcze i tę dla ro ­ ślin y korzyść, że nagie pędy zapew niają dostateczne oświetlenie nie­

odzownie potrzebne do intenzywniejszego rozw oju pączków. W końcu czyżby drzew a posiadające płaskie liście o p arły się ciężarowi śnie­

g u ? Spowodowałoby to napew ne silne połam anie gałęzi, które i tak choć liści pozbawione cierpią często bardzo wiele od okiści.

Podobnie jak okres spoczynkow y m ożna sztucznym i środkam i przesunąć, skrócić, przedłużyć lub całkiem usunąć, ta k samo drogą sztuczną m ożna w płynąć i na opadanie liści, np. a) w strzym aniem lub przyspieszeniem tra n s p ira c ji; b) w strzym aniem pobierania w o­

d y ; c) brakiem ś w ia tła ; d) działaniem dym am i tytoniow ym i, ga­

zem świetlnym i t. p., wreszcie e) m rożeniem i ranieniem .

PIOTR WOLSKI.

Wzmożenie wydajności ziemi.

W obecnej dobie dla każdego w łaściciela mniejszego czy w ię­

kszego kaw ałka ziemi, spraw a zagospodarow ania przedstaw ia się w ciem nych kolorach, bo żeby upraw ić należycie większy obszar, trzeba jakim ś cudem zorać, zdobyć gdzieś nasiona, nawozy etc. etc.

Gospodarz m ałorolny o ty lt w szczęśliwem znajduje się położeniu, że snadniej i szybciej może doprow adzić swoje gospodarstw o rolne do ła d u i pozytyw nych w yników . Zwłaszcza jeżeli przekona się czy zrozum ie, że przez staran n e w yzyskanie każdej piędzi ziemi i u trzy ­ m an ie jej pod ciągłą u praw ą roślin użytecznych, roczna produkcja Zr 1 m orga obficie znawożonej i przerobionej ziemi dorów nuje zbio­

rom , uzyskanym z 4 m orgów słabo czy nieum iejętnie upraw ianej gleby.

Potęgująca się drożyzna, w zrost podatków , b ra k nawozów n a ­ tu ra ln y ch i sztucznych, zm uszają właściciela ziemi do szukania in ­ nych dróg dochodow ych, a więc przez zakładanie sadów, pasiek, u praw ę warzyw i t. d.

Rolnik o pew nym zasobie wiedzy i m oralnej siły może przy racjonalnej upraw ie w arzyw nietylko znaleźć rentujące źródło zy­

sków, ale prócz tego być pionierem wśród ludu m ało w tym kie­

ru n k u uświadom ionego i przygotowanego. A trzeba wspom nieć, że w daw niejszych czasach km ieć nasz o wiele lepszym był w arzyw ni­

(8)

kiem i sadow nikiem , niż dzisiaj. Ogrody w arzyw ne np. w okolicy K rakow a sięgają pam ięcią czasów panow ania króla Kazimierza W ielkiego. Od najdaw niejszych wieków narody o wysokiej kulturze spożywały jarzyny i owoce, rozum iejąc dobrze, że te są niezbędne dla należytego zachow ania zdrow ia.

Pod upraw ę warzyw nadaje się praw ie każda gleba z większą lub m niejszą dopraw ą brakujących w niej pokarm ów roślinnych w postaci potasu, kwasu fosforowego, azotowego lub w apna. Głó­

w nym w arunkiem żyzności ziemi jest obecność doskonale w ym ie­

szanych składników mniejwięcęj t y c h : 30% piasku, 30% gliny, 20%

próchnicy, reszta w rów nych częściach przypada na w apno, kw as fosforowy i azotowe połączenia. W glebie, uposażonej z n atu ry , czy też przez nas we Wszystkie potrzebne dla rozw oju upraw n y ch ro­

ślin składniki, należy zbadać w ilgotność i uprzystępnić do jej niż­

szych w arstw powietrze. Jeżeli gleba jest w adliw ą z pow odu zbyt­

niego przesycania wodą, stosujem y jeden z różnych sposobów osu­

szania, ja k kopanie rowów ślepych, drenow anie i t. p. Pozbywając się nad m iaru wody zaskórnej, tym sam ym ułatw iam y dopływ po­

w ietrza do głębszych w arstw gleby, gdzie w tedy dopiero mogą się odbyw ać przem iany chemiczne, a także fizyczne cząstek ziemi. Przy popraw ianiu g ru n tu zwłaszcza u p raw ą m echaniczną, naw ozam i n a ­ tural nemi, podwyższamy nie tylko w artość gospodarczą pod wzglę­

dem wzbogacenia ziemi w p okarm y roślinne, regulow ania w ilgotno­

ści względnej, w spulchniania i usuw ania chw astów , ale także po­

m agam y w intenzyw nej pracy żyjątek-bakterji, dzięki obecności których odbyw ają się różne prpcesy pod pow ierzchnią ziemi. W ia- dom em jest, że przez przybranie np. nawozu zielonego z roślin strączkow ych wzbogacam y ziemię w azot, gdyż na korzeniach ty ch osiedlają się bakterje, które przysw ajają z pow ietrza azot, przera­

biają i w ytw arzają sole azotowe.

Z roku na rok zwykliśm y hodow ać rośliny na jednem i tem samem miejscu, oczekujemy wciąż dobrych żniw, plonów, pom i­

mo św iadom ości rzeczy, że tyle, co zabraliśm y w postaci ziarn, bulw , liści czy owoców, ziemi nie zwracam y. Pom inąw szy inne czynniki, ja k znaczenie i w pływ klim atu, opadów atm osferycznych, w ieku nasion i t. d., pierwszym w arunkiem urodzajności ziemi są nawozy.

Każdy poważnie myślący rolnik, śledząc zdobycze nauki i do­

św iadczenia przez in n y ch zestaw ione, w inien równocześnie zastoso­

wać b adania i obser wacje nad w łasnościam i ziemi swojej, w ybierać na podstaw ie ścisłych obliczeń rodzaj upraw y taki, jak i okazał się najodpow iedniejszym pod kulturę na danej glebie. Poznawszy c h a ­

(9)

rak te r ziemi, właściwości fizjologiczne i wymogi upraw ianych ro ­ ślin, łatw o się da g ru n t stosow nie do potrzeb wzbogacić w sk ła ­ dniki odżywcze.

Samo zasilanie naw ozam i ziemi nie jest wystarczającem . W y ­ soka plenność warzyw bowiem jest czynnikiem przedewszystkiem nie tylko wielkiej żyzności g ru n tu , ale także nad er starannej u p ra ­ wy m echanicznej. Przez upraw ę ziemi narzędziam i, pogłębiam y stopniow'o w arstw ą urodzajną, która pod w pływ am czynników a tm o ­ sferycznych i w skutek zachodzących w niej procesów, dochodzi z czasem do stanu udoskonalenia. Regulówką, czy zapomocą pługa- pogłębiacza, doprow adzam y do niższych w arstw powietrze, utrzy ­ m ujem y m ierną wilgotność g ru n tu , oczyszczamy glebę z chwrastów , podwyższa się czynność rozkładow ą nawozów, przez co um ożliw ia­

m y obfite przyjm ow anie pokarm ów przez korzenie, co w pływ a na w idoczny bujny rozrost i zdrow y wygląd łodyg i liści.

Równocześnie z pracą m echaniczną zasilam y ziemię w' naw o ­ zy. Przytem na g ru n ta piaszczyste dodajem y glinę, próchnicę, m ar- giel, a z b rak u gliny to rf; do ziemi spoistej, ciężkiej, ilastej— wrap- no lub kompost.

Prow adząc ekonom icznie gospodarkę ogrodow ą, można przy stosunkow o m ałych w k ład ach podnieść znacznie produkcję i otrzy­

m ać wielkie korzyści m aterjalne. Ale nie godzi się traktow ać ziemi po macoszemu.

Oprócz obornika, m am y w kaźdem gospodarstw ie rolnem taką m asę różnorakich i cennych nawozów', że w ystarczają nieraz w zu­

pełności do użyźniania kilkum orgow ego pola. Na upatrzonem , zdała od m ieszkań, miejscu, powdnno się składać w t. zw'. stertę kom po­

stow ą wszelkiego rodzaju, oprócz nawozów stajennych, — odpadki czy to roślinne, kuchenne, czy domowe — jak śmiecie, sadze, po­

pioły, pomyje, m ydliny, także kopyta, rogi, krew', odchody ptasie, ludzkie etc. Kupę kom postow ą należy utrzym yw ać w m iernej w il­

goci, w czasie posuchy zlewać gnojówką, wszystkie w arstw y ziemi i nawozów z dosypką w apna przerabiać. Na spód jakoteż na wierzch sterty daje się darnie, glinę lub ił, aby nie dopuścić do u latn ian ia się am oniaku. Zalety ziemi kom postowej są aż nazbyt w ydatne, posiada bowiem nietylko wszystkie ciała na p o karm roślnie słu ­ żące, ale te wszystkie sk ład n ik i są w takich zw iązkach chem icznych, że mogą być bezpośrednio pobierane przez korzenie hodow anych roślin, drzew i krzewów.

Posiadane do dyspozycji kupy obornika, czy kom postu nie m usim y koniecznie w jednym roku rozwieźć n a całą przestrzeń pola czy ogrodu. W tedy m inęlibyśm y się z celem I Lepiej np. ziemie

(10)

lżejsze i uboższe podzielić na 2 części, i każdą z nich co 2-gi rok, ale zato należycie nawozić. Dobre g ru n ta na całej przestrzeni m ę­

żna zasilać nawozam i w przeciągu 3—4 lat. O dpow iednio do kolej­

nego naw ożenia ziemi stosujem y w pew ną regułę ujęte następow a­

nie po sobie roślin. Nie wszystkie jarzy n y znoszą świeży nawóz i naw et lepiej się udają w drugim ro k u po znawożeniu. Zresztą jest dowiedzionem, że roślina choćby b y ła up raw ian a na dobrze zna- wożonym , ale ciągle jednym i tym sam ym k aw ałku g ru n tu , to roz­

wija się coraz słabiej, częściej podlega chorobom , łatw iej i dotkli­

wiej jest napastow aną przez owady i pasorzyty. Dobierając rośliny upraw ne nie potrzeba rok rocznie jeden i ten sam kaw ałek gru n tu zasilać nawozam i.

Rośliny, które w ytw arzają b u jną, m ięsistą tk an k ę liści, łodyg lub owoców, udają się najlepiej n a bogatej i świeżo nawożonej gle­

bie, ja k kapustne, szpinaR, pory, ogórki, pom idory, selery, sałaty i inne. Te w ym agają obfitego podlew ania. Nie znoszą zaś świeżego nawozu, oprócz przetraw ionego dobrze k o m p o stu : pietruszka, m a r­

chew, pasternak, cebula, fasola, salsęfja (kozibród ogrodowy). W trze­

cim ro k u po należytem znaw ożeniu udają się wszystkie rośliny strączkowe, ja k grochy, fasole. T u także zaliczyć można m archew , cebulę, pietruszkę i w ysadki nasienne.

Przy prow adzeniu trójdziałow ego płodozm ianu dzielimy całe pole na 4 części, jed n ą z nich przeznaczam y pod hodowlę roślin trw ałych, ja k szparagów, truskaw ek, poziomek, szczawiu, rab a rb a - nu, roślin lekarskich etc. Rośliny trw ałe, dające po kilku latach lichsze plony, w yrzucam y i zakładam y plantację now ą na innym dziale. S tary zaś kaw ałek ogrodu zubożałego w połączenia m ine­

ralne i organiczne, obficie należy zasilić obornikiem lub ziemią kom ­ postową. W upraw ionej w ten sposób glebie sadzim y wszelkie k a­

pusty, kalafiory, kalarepy czy pom idory etc. i trak tu jem y ją jak o pole w chodzące w skład gospodarki ogrodowej, ujętej system em ko­

lejnego następstw a w sadzeniu roślin i naw ożeniu poszczególnych działów płodozm ianu. W pierwszych latach gospodarow ania przy w prow adzonym płodozm ianie okazać się może b rak nawozów sta­

jen n y ch a zwłaszcza kom postu. W ty m perjodzie uciekam y się do zasilania gleby naw ozam i zielonymi ja k łu b in am i, peluszką, gro­

cham i, w yką, koniczynam i i naw ozam i m ineralnem i.

Tem i ostatniem i, nabycie któ ry ch jest dziś bardzo kłopotliw e i u tru d n io n e — wzbogacam y glebę tylko jednostronnie. Przy w pro­

w adzeniu 3 polowego płodozm ianu w 1 roku, staram y się silnie znawozić I. z działów, II. część o ile g ru n t bardzo ubogi lub w y­

czerpany, zasilam y ziemią kom postow ą. Na pierwszem pólku sadzi­

(11)

m y w arzywa, znoszące świeży nawóz, na II. te które nie wym agają lub mogą się obejść bez świeżego gnojenia. W drugim roku naw o­

zim y III. część ogrodu i n a tej upraw iam y rośliny, będące przed­

tem na części pierwszej, a z części II-giej przesuw am y kultury na część I-szą. Na III. dziale w pierwszym roku sadzim y strączkowe, które w drugim roku u p raw iam y w II. dziale. W trzecim roku za­

silam y obficie II. część i w tym sam ym roku cały posiadany przez nas obszar ziemi m am y należycie w spulchniony i nawożony, przy- tem dostosow any do w ym agań każdej z oddzielnych g ru p hodow a­

ny ch jarzyn.

Między drzew am i owocowemi w m łodszym w ieku i o ile są posadzone nie gęściej jak 10 X 10, m ożna upraw iać warzywa, ro ­ śliny okopowe, a także zboża. W sadzie większym stosować m ożna płodozm ian. Pomiędzy drzew a starsze niż 10 lat m ożna hodować tylko niektóre rośliny, znoszące półcień, jak ziem niaki, groch, fa­

sola, buraki, m archew . W yka u d a się w najbardziej ocienionym sadzie; aby się nie k ł a d ł a — sieje się z nią bobik lub owies.

Przy upraw ie roślin w sadzie, podwyższam y w dw ójnasób p ro ­ dukcję ziem iopłodów, gdyż — obok korzyści ze zbioru warzyw — przez nawożenie, spulchnienie i utrzym anie ziemi w czystości, w pły­

w a się na lepszy rozrost drzew , płodność i piękność owoców.

W ystrzegać się należy hodowli fasoli tycznej, koniczyn i lucerny, k tó re głęboko zapuszczając korzenie, szybko i łatw o w yjaław iają glebę w sadzie.

Przed sadzeniem warzyw, potrzebujących kilkumiesięcznego okresu wegetacyjnego sadzim y (lub siejemy) jarzy n y ja k rzodkiewkę, sałatę, szpinak, koper i t. d., t. j. takie, które po kilku tygodniach są zdatne do zbiorów, a n a przym rozki m ajowe są więcej odporne.

Ja rz y n y wczesne udadzą się lepiej w glebie żyznej, • ciepłej, oczysz­

czonej z chw astów i o w ystaw ie południow ej. Na glebach czarno- ziem nych, zbiór wcześniej przychodzi. To też "powierzchnię piasków, czy ziem glinkow ych, słowem o zabarw ieniu jasnem , posypujemy cien k ą w arstew ką ziemi kom postowej. Po zbiorach głów nych letnich w arzyw i zbóż, ja k kapust, kalafjorów, kalarep wczesnych, m arche­

wki, fasoli szparagowej, ziem niaków wczesnych, żyta, jęczm ienia etc., naty ch m iast przygotow ujem y g ru n t pod upraw ę rzodkiew ki, rzepy, rzodkw i, sałaty głowiastej, endywji, szpinaku, fasoli pieszej, ażeby należycie w ykorzystać glebę jesienią i po raz trzeci zebrać plony.

W arzyw a, ja k kapusty, pom idory i t. d. rozrastają się silnie, ale powoli, przeto do swojego rozwoju w ym agają swobodnego roz­

mieszczenia. W czasie nim w spom niane jarzyny zdążą podrosnąć, m iędzy niem i z powodzeniem dobiera się takie, które szybciej we­

(12)

getują i po kilku tygodniach są zdatne do użytku kuchennego, a przytem nikłą budow ą swoją nie tam u ją wzrostu i upraw y ro­

snących obok nich innych roślin. Między wszystkie niem al jarzyny z pożytkiem m ożna rozsadzać sałatę, rzodkiewkę, szpinak, kalarepę wczesną. B uraki między kapustam i, kalarepam i, kalafioram i wcze- śniejszemi i pom idoram i, kukurydzę między ogórkam i.

W arzyw nicy podm iejscy w tym k ieru n k u posunęli się do nad­

zwyczajnych i ciekaw ych pom ysłów, skierow anych do jednej w y­

tycznej, m ianowicie, ażeby z łona karm icielki-ziem i jak najwięcej wydrzeć płodów, tym sam ym osiągnąć pókaźną rubrykę zysków.

ADAM SĄSIEDZKI.

0 rozpowszechnienie pewnych odmian drzew owocowych.

Przy w ydaw aniu sądu o większej praktyczności lub korzyści z hodowli odm ian owoców letnich, jesiennych czy zim owych, a zw ła­

szcza gruszek, trzeba koniecznie brać pod uwagę ich większą uży­

teczność na czas zim owj' i w iosenny — do nowego zbioru, to jest w okresie, kiedy łatw iej jest o przeroby owocowe niż o świeże owoce w piw nicach przechowyw ane. Jeżeli np. porów nam y letnie 1 jesienne odm iany gruszek z zimowemi, pierwszych w artość i ł a ­ twe przerabianie, oraz trudność przechow yw ania drugich, to nieu- lega wątpliwości, że pierw szeństw o przy większej hodowli pow inno być oddane odm ianom letnim i jesiennym i te dwie grupy należa­

łoby, wyżej cenić, niż to m a miejsce obecnie. O dm iany wczesne po­

siadają większą ilość odpow iednich do suszenia i przerobów na ser­

ki, m arm olady, pow idła, kom poty i t. p. W suche, ciepłe lata i je­

sienie, wczesne owoce łatw o dają się suszyć na słońcu, z zastoso­

w aniem pew nych niezbędnych przepisów. Gruszki zimowe potrze­

bują zaś doskonałych, kosztownych piw nic do przechow ania i nie­

ustannej walki ze szkodnikam i, a głów nie z myszam i, które masowo niszczą te owoce; n aturalnie więc, że to podnosi znacznie tru d utrzym ania, a więc i cenę owoców.

Jeżeli jab łk o odm iany wyborowej m ożna śm iało nazw ać kró ­ lem wszelkich owoców, to gruszka tem bardziej może być królową.

Ani najlepsze pom arańcze, daktyle, figi, banany, ananasy, ani inne najprzedniejsze owoce zam orskie nie m ogą się porów nać z wybor- nem jab łk iem czy też gruszką z najlepszych odm ian. T u z jab łek należą: Kalwile śnieżne, białe, angielskie zimowe, Reneta kulona, Królowa renet, Sary-Synap, K andil-Synap i t. d . ; z gruszek: D iu­

szesa praw dziw a, D obra Ludw ika, B onkreta W illiam sa, Am anlisa, F lam andka, Bera Hardego i jesienna biała, Komisówka, Faw o­

rytka i t. d.

(13)

Przy wyborze odm ian gruszek do sadzenia, oprócz innych zalet trzeba koniecznie kierow ać się ich własnością leczniczą. Jeżeli we­

źmiemy pod uwagę, że północna granica przestrzeni zdatnej do hodowli grusz daje nam bez porów nania większy teren niż pas h o ­ dow li winogron, tern sam em drzew a pierwszej są dla nas o wiele ważniejsze niż w inne krzewy. Zauważyć należy, że własności leczni­

cze odpow iednich odm ian gruszek, sm acznych i słodkich o wiele przewyższają w łasności kuracyjne w inogron *). Gdy to będzie ogól­

nie uznane przez lekarzy i hodowców drzew owocowych, to gruszki najlepszych odm ian leczniczych w yrugują znaczne spożycie w ino­

gron. Cukier gronow y, najważniejszy sk ładnik leczniczy winogron, w w yborow ych letnich i jesiennych gruszkach znajduje się jeszcze w lepszej jakości, niż w najprzedniejszych o d m ianach w innych ja ­ gód, gdyż wolny jest od ty ch pierw iastków , składników i niepożą­

danych domieszek, które w w inogronach stale się spotykają. Tu dodać muszę, że w inogrona m ożna spożywać tylko w stanie świe­

żym w jesieni, wówczas gdy konserw y czy przeroby gruszek, jako środek leczniczy mogą być używane w ciągu całego roku i goto­

w ana czy sm ażona jest zawsze doskonała.

Mojem zdaniem , jesienne wyborowe odm iapy gruszek czy ja ­ błek, jakoteż wiele odm ian śliwek, spożyte na świeżo, czy gotowane lub w przerobach, są jed n ą z głów nych dźwigni zdrow ia ludzkiego i zadaniem naszem pow inno być, by ich wytwórczość w kraju jak najbardziej podnieść. Dążyć pow inniśm y do tego, żeby dobre owoce i ich najlepsze przeroby były codziennym pokarm em całej ludności naszego kraju, a głównie — naszych żołnierzy.

Przy uzupełnianiu doboru owoców dla Polski, przedewszyst- kiem m iałbym na względzie ich własności lecznicze i zdatność na przeroby. Obszerniej o tem myślę odezwać się w najbliższym cza­

sie. Tymczasem zaś uw ażam za stosowne w ym ienić choć kilka od­

m ian gruszek, które posiadają odpow iednie przym ioty, a zarazem odznaczają się urodzajnością. — Oprócz odm ian w ym ienionych w doborach .dla różnych części Polski, zalecam do szerszej hodowli jeszcze następujące: 1) P a n n a , znana powszechnie piękna gruszka, dająca w yborne owoce suszone. — 2) B e r a s i e r p n i o w a , w n a ­ szej okolicy zw ana „ A d a m ó w k a 11, nadzwyczaj płodna, słodka, soczysta, orzeźwiająca, a jednocześnie mięsista. Owoc średniej wiel­

kości, jasno zielony, przy dojrzew aniu z rum ieńcem m alinow ym , z kropkam i n a skórce, zwłaszcza w dolnej części, zgrubiałej w kształ­

cie dzbanuszka. O dm ianę tę rozm nożyłem u siebie z kilku drzew posadzonych jeszcze przez mojego dziadka. Posyłałem tę odm ianę do określenia księciu Gagarinow i, prezesowi Rosyjskiego Tow. Ogro­

dniczego, a zarazem redaktorow i m iesięcznika „Płodow odstw o11; po­

chw alił bardzo, zalecił do rozpow szechnienia, lecz nazwy pom olo­

gicznej nie oznaczył. Posiadam w ogrodzie kilkodziesięcio-letnie drzewo tej gruszki, w kształcie praw idłow ego stożka, które daje rocznie przeszło 30 pudów (500 kg) w ybornych gruszek; te byw ały u m nie zryw ane na 2—3 tygodnie przed dojrzeniem , a przeniesione

*) Osobiste zdanie autora artykułu. Red.

(14)

do piw nicy tam n abierały delikatności i arom atu, przedłużając je­

dnocześnie okres używalności. — 3) S a p i e ż a n k a , w yborna g ru ­ szka, bardzo efektowna, barw y złocistej z m ocnym rum ieńcem , nie­

zm iernie płodna, rodząca corocznie. — 4) C u k r ó w k a z i e l o n a , dojrzewa przy końcu lipca i w sierpniu, pozostaje stale jed n o b a r­

w nie z ie lo n ą ; średnio duża, w kształcie stożka ściętego, niew yraźnie żebrow ana, płodna, słodka, soczysta a m ięsista, w yborna do susze­

nia. Drzewo w yrasta duże. — 5) C u k r ó w k a ż ó ł t a m a owoc w y­

dłużony, u dołu pękaty, podobny do bery H ardy’ego i tejże wiel­

kości, przy dojrzew aniu jasno-żółty z bledszemi kropkam i, słodki i- soczysty. Drzewo tw orzy stożek praw idłow y, zaostrzony i - każdo­

rocznie rodzi obficie. — 6) M i g d a ł ó w k a , dojrzewa przy końcu lipca i w sierpniu, podłużna, wąska, przypom inająca z wielkości, kształtu i sm aku gruszkę A ndre Desportes, różniąc się jed n a k wię­

kszą w ysm ukłością i zaokrągleniem , oraz w yraźnym zapachem m i­

gdałów. Drzewo niewielkie, w ysm ukłe, w kształcie topolki włoskiej.

— 7) Ś w i e t n a M a ł a , wczesna niezrów nana (La Petite Rouge precoce incom parable). Owoc m ały, w kształcie stożka spłaszczo­

nego ja k u bargam otki lub Jaśnie pańskiej. Owoc z jednej strony ciem no-zielony, z drugiej brunatno-czerw ony, soczysta, słodka, w sm aku w yborna, dojrzewa w sierpniu. Drzewo niewielkie o ko­

ronie kulistej, rodzi sporo. — 8) Z późnych odm ian radziłbym do­

dać do doboru znaną powszechnie gruszkę S t. G e r m a i n , niew y­

bredną, pło d n ą (często nadm iernie), niepodlegającą grzybkow i, a cho­

ciaż jako susz ustępuje pierw szeństw a innym odm ianom , ale poza tem posiada wiele cech dodatnich. W dobrej piw nicy daje się prze­

chow yw ać do m arca. — 9 ) S t . G e r m a i n p o n a c h e e pochodzi od poprzedniej, lecz w sm aku jeszcze lepsza, delikatniejsza i ładniej zabarw iona w paski żółte i zielone; również bardzo płodna.

W obec b ra k u i niezm iernej drożyzny cu k ru , spow odow anych w ojennem i zniszczeniami fabryk, keniecznem jest, żeby rząd nasz, ludzie energji i inicjatyw y, zajęli się szczerze hodow lą drzew owo­

cowych, a szczególnie gruszek, jab łek i śliwek. Z gruszek i śliwek pow inny mieć pierwszeństwo te odm iany, które najlepiej dają się suszyć i użyć n a różne przeroby owocowe, mogące w bardzo wielu razach do pewnego stopnia zastąpić cukier, tak ważny p ro d u k t dla zdrow ia ludzkiego.

Prof. Inż. A. KOZIKOWSK1.

*— - - ...

Środki chemiczne w walce ze szkodnikami i pasorzytami.

(Ciąg dalszy).

Czy ciecz zawiera dostateczną ilość w apna m ożna też sk o n sta­

tow ać w ten sposób, że nalew a się nieco bordoliny na p łytki tale­

rzyk i ch u ch a się na nią. Pod w pływ em w ydechanego bezwodnika

(15)

węglowego pow inna w tenczas utw orzyć się na pow ierzchni p ły n u cieniutka skóreczka w apniow a.

Dobrze sporządzona ciecz bordoska pow inna mieć czysty ko­

lor niebieski, odcienia zaś wskazują już n a jaki bądź brak w cie­

czy, spowodow any czy to Uchem w apnem , czy sfałszowanym siar- kanem miedzi, czy też błędem w sporządzeniu bordoliny. Jeżeli m ianow icie daliśm y za dużo m leka w apiennego, nabiera ciecz od­

cieniu purpurow ego, a jeżeli siarkąn miedzi zaw ierał zbyt dużo siar- kan u żelaza, będzie ciecz b ru d n o -b ru n a tn a . Czarnawo-zielony odcień koloru wskazuje n a to, że płyny zasadnicze w czasie m ieszania m iały za wysoką ciepłotę, co zdarzyćby się m ogło przy rozpusz­

czaniu siark an u miedzi w zbyt wielkiej ilości w ody gorącej.

Jedną z podstaw ow ych własności cieczy bordoskiej jest, że poszczególne jej składniki nie są rozpuszczone we wodzie, lecz r a ­ czej tw orzą zawiesinę nierozpuszczalnych już składników . Tern bo­

wiem u w arunkow ana jest jej nietylko nieszkodliwość dla roślin żyjących, lecz również jej odporność przeciwko spłukaniu przez rosę, deszcz itp. Ta okoliczność jednak powoduje, że drobne czą­

steczki zawiesiny z czasem osadzają się na dnie naczynia. A n aj­

mniejsze jej cząsteczki tw orzą się tylko wtedy, jeżeli rozczyny w ap­

na i siarkanu miedzi są jak najbardziej rozw odnionć. Tworzenie osadu przyspiesza obecność gipsu w wapnie. Aby zwiększyć trw a ­ łość wyparow anego osadu z cieczy bordoskiej na roślinie, radzą jed n i używać specjalnych rodzaji w apna, ja k w apno dolomitowe i w apno hydrauliczne, inni zaś dodają środków lepiących jak m y­

dło, szkło wodne, melasę, gumę, kleister z m ąki. Najlepszym śro d ­ kiem lepiącym okazała się atqli kalafonia wzgl. m ydło żywiczne w ilości 0 5 kg. na 100 1. cieczy.

Aby ciecz działać m ogła zabójczo na grzyby musi się roz­

puścić część nierozpuszczalnych początkowo soli miedzi, przyczem głów ną rolę odgryw a kw as węglowy pow ietrza, k tóry naprzód neu­

tralizuje zbyteczne w apno. W skutek tego m ogą w łaśnie ciecze, zbyt silnie alkalicznie działające, przez dłuższy czas być nieczynnem i.

Przez długie lata używ ano tylko 1% cieczy bordoskiej, lecz w ostatnich latach, zaczęto powątpiew ać, czy ciecz'taka nie jest za słabą. Kwestji tej jed n a k dotychczas, m im o licznych doświadczeń nie rozstrzygnięto. Ogólnikowo tylko powiedzieć m ożna, że ciecz 1 °/0 w ystarczy dla ulistnienia młodszego, ciecz zas 2% jest lepsza dla ulistnienia starszego.

Bezwarunkowo najlepszą jest ciecz zawsze świeżo sporządzona, lecz w praktyce zdarza się nieraz, że nie spotrzebujem y od razu całej ilości cieczy sporządzonej i w tenczas staje się ak tu aln ą kwe- stja jak b y utrw alić i przechow ać ciecz, dziś zwłaszcza tak drogą.

Doświadczenia w ykazały więc, że w takich w ypadkach w ystarczy dodać do 100 l- cieczy 50 gr. cukru.

Zaprzeczyć nie m ożna, że na spryskiw anych roślinach a zwłasz­

cza na jabłoniach i ziem niakach, pojaw iają się objaw y spalenia ro­

śliny w kszałcie b ru n a tn y c h plam na liściach i owocach. Dotąd jednak nie zdołano w yjaśnić kwestji, dlaczego jed n a i ta sam a ciecz działa raz nieszkodliwie a drugi raz zabójczo na tkankę ro ­

(16)

ślinną. Czynnikiem szkodliwym jest niezaw odnie miedź, lecz dotąd nie wiemy, jakim sposobem dostaje się ona do tk an k i roślinnej1, czułej na zatrucie. Doświadczenia nad tą spraw ą w ykazały również, że każda roślina jest w prost indyw idualnie m niej lub więcej czułą i dlatego w każdym razie wskazanem by było, aby naprzód w y­

próbow ać czułość rośliny, zwłaszcza jab ło n i, której rozm aite od­

m iany różnie się zachow ują wobec cieczy bordoskiej. Czułe pod tym względem rośliny spryskiw ać należy cieczą słabszą, 0 5—0 75%-

Ponieważ deszcze spłukują ostatecznie związki miedzi do ziemi, m ożnaby przypuszczać, że po dłuższem używ aniu cieczy zatruw a się tern sam em także glebę. Aczkolwiek możliwość ta jest zupełnie niew ykluczoną, to jednak niebezpieczeństwo to jest m inim alne, jeżeli się uwzględni jak drobne ilości miedzi dostają się do ziemi.

Możnaby wreszcie także podejrzewać, że owoce spryskiw ane cieczą bordoską są szkodliwe dla człow ieka-i zwierząt, dla których miedź i jej związki są silhą trucizną. Lecz jeżeli uwzględnim y, że ciecz nie w nika do w nętrza roślin, a z zewnętrznej powłoki roślin spłukują ją deszcze i zwiewają w iatry, to chyba łatw o uw ierzym y badaczom , którzy, badając tę kwestję, w ykazują m inim alną ilość miedzi czy to w liściach, owocach, czy też w winie, herbacie itp.

Spożycie owoców m ogłoby być szkodliwem tylko w krótce po spryskiw aniu cieczą, lecz po upływ ie 4 tygodni od czasu sp ry sk i­

w ania pozostaje na owocach już tylko tak m ała ilość miedzi, że nie jest ona w stanie sprow adzić naw et najm niejszych zaburzeń żołądkow ych.

Spryskiw anie cieczą bordoską uw ażać m ożna tylko jako śro-v dek zapobiegawczy i dlatego też trzeba zarządzić pow tórne s p ry ­ skiw anie, skoro tylko deszcz sp łu k a ł lub też w iatr zwiał większą ilość przyschniętych pyłków odparow anej cieczy, lub też skoro ro­

ślina w ytw orzyła większą ilość now ych liści potrzebujących ochrony przed grzybam i lub owadam i. Przy. samem spryskiw aniu chodzi głów nie o to, aby płyn w naczyniu b y ł w ciągłym ru ch u , co n a j­

lepiej uskuteczniają odpowiednie m ieszadła w naczyniu a u to m a ty ­ cznie się poruszające, gdyż w razie przeciw nym tworzy się osad, który zapycha otw ory rozpylacza. Ażeby osiągnąć należyte rozpy­

lenie płynu,, m usi płyn w ylatyw ać pod znacznym naciskiem przez rozpylacze specjalnej konstrukcji. Zbyt silne pokrycie liści cieczą jest zawsze szkodliwe. Dlatego starać się trzeba o to, aby przy­

schnięte pyłki cieczy na liściu były zupełnie rów nom iernie drob- nem i kroplam i rozłożone, a przestrzenie liścia nie pokryte zajm o­

w ały tyle m iejsca co nakryte.

Cieczy bordoskiej używano już przeciw wszelkim chorobom roślin spow odow anym grzybam i. Skutki dotąd osiągnięte są jed n ak różne. Naogół powiedzieć m ożna, że działalność jej zawsze jest po­

m ocna w zwalczaniu tychże chorób. Największe znaczenie atoli po­

siada ciecz bordoską w zwalczaniu w roślika winoroślowego Plas- mopara viticola.

Mniej skutecznie działa ciecz bordoską w zwalczaniu owadów i gąsienic wogóle. Aczkolwiek zatrucia liśćmi spryskanym i są m oż­

liwe i skonstatow ane, to jed n ak będzie wskazanem działanie cieczy

(17)

bordoskiej wzmocnić przez dodanie soli arseniow ych, a szczególnie arsenianianu ołowiu. Dobrem okazało się też dodanie m ydła ży­

wicznego 1Mb terpentyny.

A. WRÓBLEWSKI.

Choroby owoców podczas przechowywania.

Owoce, jak zresztą wszelkie płody roślinne, ulegają zarów no w okresie w zrostu jak i w przechow aniu w stanie żywym, ciągłym przem ianom w ew nętrznym bio-chem icznym , będącym w zależności od w arunków zew nętrznych. W iem y o tern dobrze, że owoce, po­

cząwszy od rozwinięcia się pączków kw iatow ych, aż do zbioru z drzew, w ym agają dużo ciepła, św iatła słonecznego, powietrza oraz pokarm ów . z gleby, po zebraniu zaś — należytego uregulow ania procesu wew nętrznego przez w ypocenie n adm iaru wody. A nastę­

pnie potrzebne są w aru n k i jednostajne, któreby zarów no pod wzglę­

dem św iatła, powietrza, wilgoci jak i ciepła zbliżone były do g ra ­ nicy, pow strzym ującej wszelkie pizem iany życiowe owoców. Lokal do przechow ania m usi być czysty, o tem peraturze niskiej 2—6° C, nie ulegającej w ahaniom , z łatw ością regulow ania św iatła i powie­

trza, o wilgotności około 74—90%.

Jeśli zebrane owoce, z takiego albo innego względu, w yrosły w w a ru n k a ch dla siebie niedogodnych, to już w czasie w zrostu ulegają atakom różnych pasorzytów. Owoce takie są m ało predys­

ponow ane do przechow ania, a jeśli przytem są umieszczone w złej przechow alni, to z góry możemy być pewni, że znaczny procent będzie m usiał uledz zepsuciu.

Grzyby, atakujące owoce w przechow aniu, należą do dwóch grup życiowych. Jedne z nich, to zupełne pasorzyty, które n a p a ­ dają owoce jeszcze na drzew ach, jak Fusicladium, Spilocaea, inne zaś pasorzytują tylko w arunkow o t. j. wówczas, gdy owoc jest uszko- , dzony, — tem i są pleśniaki (Mucor, Botrytis, Penicillum, Aspergillus).

j S t r u p i e s z j a b ł o n i i g r u s z . Fusicladium dendriticum Fuck i F. pirinum Fuck. Grzyb ten, będący pasorzytem i roztoczem, żyje n a w szystkich zielnych organach jabłoni i grusz. Na liściach, m ło ­ dych gałązkach i ow ocach występuje jako im perfect t. j. stadja, tw orząc czarne plam y, które stopniowo przez lato rozszerzają się coraz silniej, a zajęte niem i owoce w yglądają jak b y były pokryte czemś w rodzaju strupów , co u delikatniejszych odm ian grusz po­

woduje pękanie. Na następną wiosnę, grzyb ten na opadniętych na ziemię liściach lub owocach w ytw arza form y doskonałe i przez swoje worko zarodniki rozsiewa się na nowy przyrost drzew. S tru ­ piesz występuje niejednakow o silnie. Są odm iany, które nie byw ają atakow ane, inne tylko w m ałym stopniu, a jest znaczna ilość t a ­ kich, które, m im o zabiegów, bardzo cierpią. Również duży wpływr n a w ystępowanie tego grzyba m a gleba i jej położenie, a jeszcze większy — w arunki klim atyczne danego lata. W okolicach i gle­

(18)

b ach m okrych, zim nych, w lata deszczowe i chłodne strupiesz po­

jaw ia się silniej niż w glebach ciepłych i podczas lat suchych i sło­

necznych.

Owoce poplam ione Fusicladium nie nad ają się do przechow a­

nia, gdyż pasorzyt żyjąc w dalszym ciągu niszczy miąższ i powo­

duje w ystępow anie pleśniaków. Owoce takie tra c ą na smaku" i wy­

glądzie i co najważniejsze, bardzo prędko ulegają gniciu.

Środki zaradcze należy stosować od samego początku rozwoju owoców na drzewie, przez spryskiw anie cieczą bordoską czyli siar­

czanem miedzi*). W okresie odpoczynku drzew 2°/0, a w ciągu lata 1%. Owoce poplam ione użyć na przeroby lub też sprzedać za­

raz po zbiorze.

G o r z k n i k j a b ł e k * * ) Spilocaea Pomi Fries. U dość licznych odm ian jabłek, podczas przechow ania, tworzą się w miąższu pod samą skórką żółtawe, drobne gniazda suchych kom órek, gorzkich w sm aku. Skórka w ty ch m iejscach na całej pow ierzchni zapada i żółknie, a w m iarę rozw ijania się pasorzyta, plam y stają się wię­

ksze i sam owoc wreszcie ulega zepsuciu. Ch'oroba ta różni się znacznie od gnilizny owoców' powodow anej pleśniakam i lub m um ią (Monilia) tem , że tworzy na ja b łk u liczne piętna.

Opisyw ana powyżej choroba była dotąd m ało zbad an a; w li­

teratu rze sadowniczej polskiej podaw ano ją jako rzecz zupełnie nie­

w yjaśnioną. Przyczyny jej pow staw ania przypisyw ano w znacznej mierze w 'arunkom gleby i nawożenia. Jednakże bad an ia mykologów w ykazyw ały zawsze w zepsutych tk an k ach ow'ocow' obecność grzy­

bni. Pasorzyt ten został nazw any przez Friesa Spilocaea Pomi Fr.

Poniew aż dotąd nie zbadano zupełnie dokładnie całokształtu rozw oju tego grzyba — przeto i środki zwalczania jego nie są je ­ szcze ustalone. Dotychczasowe p róby wt tym kieru n k u wskazują na stosow anie w sadach naw ożenia superfosfatam i, przy u n ik an iu azo­

tów, które m ają dodatni w pływ h a jego rozwój (jak zresztą i wszyst­

kich in n y ch gatunków grzybów). Niemniej także spryskiw anie siar­

czanem miedzi, w czasie rozwoju owoców', stanow i środek zapobie­

gawczy. W przechow aniu poleca się często przewietrzać.

P l e ś ń o w o c ó w (Mucor, Botrytis i Penicillium). W szystkie g a tu n k i pleśniaków , niszczących owoce, a w ię c : Mucor stolonifera E hrl„ M. racemosus Fr., Penicillium glaucum, P. crustaceum, Asper­

gillus glaucus i Botrytis cinerea Pers. w7ystępują tylko na owocach uszkodzonych, jak o roztocze, w postaci znanej powszechnie pleśni, koloru szarego, białawego, zielonawego lub niebieskiego. W odpo­

w iednich w aru n k ach , przy wyższej tem peraturze, pow odują bardzo szybkie gnicie i w yrządzają znaczne szkody w' ow ocarni. Ponieważ są one tylko roztoczam i,, więc uniknięcie ich napaści może być ła ­ two w ykonane. W ystarczy, aby owoce przy sk ład an iu ich do prze­

chow ania były należycie przeglądane. Tylko zupełnie zdrowe owoce m ogą najdłużej leżeć, uszkodzonych fizycznie choćby w' najm niej-

*) Sposoby przyrządzania i używania zob. Miesięcznik Ogród. 1918 str. 100, rok 1.920 str. 67.

**) Grzyb ten powodujący silne gorzknienie owoców, uważałem za najwła żciwsze nazwać gorzknikiem.

(19)

szym stopniu nie należy przechowyw ać. O w ocarnie pow inny być często przeglądane, przynajm niej 2 razy w tygodniu, a zaczynające się psuć owoce sta ra n n ie usuwane. Każdy psujący się owoc posiada zarodniki grzybów, które bardzo łatw o przy pośrednictw ie pow ietrza i owadów byw ają roznoszone, to też owoce takie w przechow alni

leżeć nie pow inny. \

Zasadniczem i w arunkam i przy przechow aniu owoców s ą : czy­

stość lokalu i odpow iednia tem peratura. Lokal, czy to będzie pi­

w nica czy ch ło d n a izba, należy rok rocznie na krótko przed w no­

szeniem owoców wybielić w apnem z siarczanem miedzi. O kna, drzw i i posadzki staran n ie wym yć. Jeśli zam iast posadzki jest tylko u b ita ziemia, to przy bieleniu spryskać do k ład n ie wapnem . W szel­

kie przyrządy służące do składania owoców, ja k półki, stoły, r u ­ sztow ania i t. p. w czasie słonecznych letnich dni wynieść n a po­

wietrze celem wyczyszczenia i zdezynfekcjow ania zapomocą prom ieni słonecznych, zabijających wszelkie zarodki. Po w ybieleniu lokal w yw ietrzyć a następnie w ysiarkow ać.

Najważniejszą rzeczą w czasie przechow yw ania jest utrzym anie rów nom iernej niskiej tem p eratu ry i dostatecznej wilgoci pow ietrza.

P ragnących zapoznać się bliżej i szczegółowo z przechow yw a­

niem owoców odsyłam y do książek: Dr. S tanisław Goliński, O w ocar- stwo, Lwów 1905 i O tton Briiders, Zbiór pakow anie i przechow yw anie owoców, przekład W ł. Lichańskiego, Lw ów -W arszaw a 1913.

STEFAN MAKOWIECKI,

Nasiona ogórków.

Czy to w inspektach, czy na gruncie, każdy ogrodnik d b a o to, by mieć ogórki jak najwcześniej i plon jak najobfitszy. By cel ten osiągnąć potrzeba mieć odpow iednie nasiona. Najlepiej jest zebrać je u siebie, przygotow ać sam em u.

Pierwsze ogórki byw ają z radością w itane, najdrożej spienię­

żane i dla tego nieoględny na przyszłość ogrodnik śpiesznie je z ry ­ wa. Pfzy hodow li nasion to jest b łąd w ie lk i; w łaśnie najpierwsze, najwcześniejsze i najładniejsze ogórki należy pozostawiać na n a ­ siona, gdyż tylko tak ie owoce dają nam względną gw arancję wcze­

snych zbiorów w latach następnych. Drogo sprzedajem y wczesny owoc, lecz nasiona, któreby on m ógł w ydać, byłyby kilka razy więcej w arte, niż cena, jak ą osiągam y za zielony ogórek; spieniężać je należy tylko w tak im razie, jeżeli w czesnych owoców m am y

nadm iar.

Ogórki, które pozestaw iam y na nasiona, a więc posiadające pożądane cechy, należy poznaczyć i pozostawić w spokoju do czasu dojrzenia. W razach w yjątkow ych, gdyby n a d m ia r deszczów groził owocom zgnilizną, należy pod nie podkładać dachów ki, kaw ałki szyb, lub'deseezki, by je zabezpieczyć od zetknięcia z ziemią. Po­

żółkłe ogórki pozostaw iam y nadal n a m iejscu aż do chw ili, kiedy ogonki, łączące je z łodygą, poschną. N astąpić to pow inno w sier­

(20)

pniu, lub w pierwszej połowie września. W każdym razie, czy ogonki poschły, czy też nie, nasienniki ogórków należy zebrać przed pierw- wszemi przym rozkam i, by nie zostały uszkodzone. W ątpliw ie doj­

rzałe ogórki u k ład am y w b u d y n k u na południow ych oknach, zaś z należycie dojrząłych — możemy zaraz zebrać nasiona. Czynność tę prow adzim y w następujący sposób.

Ogórek należy przekroić wzdłuż, od ogonka do przeciwległego końca. B adam y jego wnętrze, przy czem należy pam iętać, że dobry ogórek pow inien mieć jak najgrubszy miąższ i jak najm niej ziarn.

Miewałem w ręku należycie w ykształcone, m ięsiste i zdrowe ogórki, długie do 20 cm, które zaw ierały zaledwie kilka, a naw et jedno ziarn o ; na m iejscach innych ziarn były tylko pęcherzyki, w ypeł­

nione soczystym miąższem. Ale najczęściej spostrzegam y w ogórkach całe szeregi należycie w ykształconych ziarn. Nie należy im tego poczytyw ać za wielką wadę, gdyż owoce ogórków spożywam y zwy­

kle w tak m łodym stanie, że nasion jeszcze nie posiadają, lecz za­

wierają tylko ich m iękkie zaczątki. Dojrzałe nasiona w ygartujem y z ogórków zapom ocą łyżki m etalowej lub drew nianej, wraz z ota- czającem i je błonam i Całą tę soczystą masę zlewamy do naczyń odpowiedniej wielkości, przy większej plantacji do dręw nianych ka­

dzi i pozostaw iam y na dworze, pod działaniem prom ieni słońca.

Ta m asa podlega ferm entacji, przegniw a, po wcale niem a ujem nego w pływ u na nasiona, a tylko rozm iękcza błony i osłonki nasion.

Bo każde ziarno ogórka otoczone jest m iękką, śluzow atą m aterją, zaw artą w przejrzystym a m ocnym pęcherzyku, z którego należy ziarno uw olnić. F erm entującą m asę mieszam y kilka razy wciągu dnia, kijem odpowiedniej długości, by sięgał do d n a kadzi. Zwykle po kilku dniach takich czynności, błony i pęcherzyki tracą swą m oc i jędrność, rozpadają się łatw o, uw alniając nasiona. W tedy przystępujem y do przem yw ania nasion. Najprościejszy sposób jest następujący. Część m asy, w raz z zaw artem i w niej nasionam i, wle­

w am y w m ocne, druciane sito tak gęste, by nasiona przezeń nie przechodziły. Masę w sicie przecieram y ręką, przy czem ostatnie pęcherzyki nasienne pękają, a znaczna część rzadkiego miąższu wraz z sokiem spływ a na ziemię. N astępnie sito zanurzam y w większym zbiorniku wody, a najlepiej w staw ie, lub wolno p ły n ąc e j rzece, przy czem część m iąższu, i próżne nasiona spływ ają, pełne zaś zdro­

we nasiona pozostają na dnie sita. Czynność zanurzania pow tarza­

m y tyle razy, aż wszystkie części miąższu zostaną usunięte, pozo­

staw iając czyste nasiona. Te w yrzucam y z sita na płach ty i prze­

suszam y możliwie szybko na wietrze i s ło ń c u ; czasem pow tarzam y suszenie jeszcze dnia następnego, a należycie obeschnięte nasiona zsypujem y do w orka. Ja k widzim y, czynności oczyszczania-nasion ogórkow ych w ym agają trzym ania rąk w wilgoci przez czas dłuższy, do czego ciepła pogoda jest niezbędna, również ja k i dla należy­

tego osuszenia n a sio n ; korzystajm y więc z krótkich a pięknych dni

„Babiego lata", nie odkładając tej Czynnności na październik, który często byw a słotny, a naw et mroźny. Gotowe, suche nasiona n a ­ leży sta ra n n ie chronić od m y szy ; w tym celu w orek z nasionam i zawiesim y wysoko pod sufitem. Przechow alnia tych nasion może

(21)

być zim na, m roźna, lub ciepła, a naw et praw ie gorąca, ale zarazem sucha, a więc w olna od n adm iaru pary, jak i zwykle byw a w k u c h ­ niach, p raln iach , łazienkach, izbach fabrycznych i t. p.

O grodnicy praktycy nie lubią świeżych nasion ogórkow ych, gdyż te zwykle w ydają rośliny o bujnym wzroście, a m ało kw i­

tnące, niedostatecznie płodne. Dopiero trzyletnie lub starsze nasiona są odpow iednie do siewu. Jeżeli nie m am y możności dostania n a ­ sion ogórkow ych kilkoletnich, w takim razie zawczasu należy przy­

stąpić do przygotow ania świeżych, by na rok przyszły w ydały nam rośliny płodne. W tym celu w jesieni bierzem y odpow iednią ilość świeżych nasion, zsypujem y je do papierowej torebki i kładziem y w pokoju na w ierzchu pieca, w którym pali się najczęściej i naj­

mocniej ; pozostawiam y je tam przez całą zimę, uw ażając by myszy nie m ogły dostać się do nich, a w m aju zdejm ujem y i wysiewam y na przygotow aną grzędę. W yniki zwykle byw ają dobre. Jak długo nasiona ogórków zachow ują siłę kiełkow ania, tego dokładnie nie wiem ; wysiewałem ziarna, które lat 20 przeleżały w szufladzie mej szafy, a w ynik ł)ył zupełnie d o b ry : wzeszły i należycie owocowały.

Jedna przestj-oga. Nie siać blisko siebie dwóch różnych od­

m ian ogórków, gdyż pszczoły łatw o je krzyżują, co najczęściej daje niepożądane w yniki w następnych pokoleniech.

WOJCIECH BARAN.

Przygotowanie rozsady kalafiorów, kalarepy i sałaty do wczesnej hodowli w inspektach.

Powodzenie wczesnej hodowli danych warzyw w inspekcie za­

wisło przedewszystkiem od dobrze w yhodow anych rozsad. Załbże- nie inspektu w styczniu albo w lutym jest rzeczą kosztowną, należy przeto postarać się o rozsadę zdrow ą, o wzroście norm alnym , nie w ydłużonym . W ą tła i w yciągnięta rozsada bardzo łatw o ulega gni­

ciu, a o ile utrzym a się, w yrasta w słup, i cała praca na nic.

Rozsadę kalafiorów, kalarepy i sałaty m ożna przygotować albo w inspekcie albo w szklarni. Mamy zatem w yhodow ać rozsady w spom nianych warzyw i wysadzić je na inspekt ciepły z końcem stycznia lub z początkiem lutego; trzeba więc obrachow ać czas i wiedzieć ja k długo d an a rozsada potrzebuje róść.

H o d o w l a r o z s a d y w i n s p e k c i e . Nasienie kalafiorów wysiewa się do chłodnej skrzyni inspektow ej w pierwszej połowie października. Nie należy zbyt wcześnie wysiewać, bo gdy trafi się jesień ciepła i pogodna, rozsadą prędko rośnie i wyciąga się. Nie­

którzy ogrodnicy wysiewają kalafiory dużo wcześniej np. w pierw ­ szej połowie września, a gdy rozsada rozrośnie się należycie, w ysa­

dzają do doniczek i trzym ają ustaw ione w chłodnym inspekcie lub w chłodnej szklarni, aż do czasu w ysadzenia na inspekt ciepły.

Być może, że to dobry sposób, nie stosow ałem go jednak w p ra k ­ tyce, więc i polecać nie mogę.

(22)

Gdy posiane kalafiory powschodzą, należy je przepikow ać w od­

stępie 7—8 cm również w chłodnej skrzyni inspektowej, w ziemię inspektow ą pożyw ną lub kom postow ą w połowie z gnojową, piątą częścią piasku gruboziarnistego zapraw ioną. Po przepikow aniu, gdy ziem ia b yła sucha, dobrze podlać i nałożyć okna, które należy trzy ­ m ać przez parę dni zam knięte i cokolwiek przycieniow ane, o ile słońce dogrzew a, aż się rozsada przyjm ie. Po przyjęciu się rozsady, należy ją wietrzyć, podnosząc okna na cały dzień, a gdy ciepło i pogoda — okna zdejmować. Zdejm ow anie okien pow tarzać stale 0 ile pogoda i tem p eratu ra na to pozwalają.

Gdy n astan ą silniejsze przym rozki, obłożyć boki skrzyni in ­ spektowej grubo liść m i; zaś w czasie dużych m rozów trzeba okna na skrzyni dobrze zabezpieczyć przykryw ając m atam i albo rów pą słom ą, na co kładzie się deski okryte odpow iednio grubo liśćmi lub słom iastym nawozem'. Przykrycie takie zostaw ia się tak długo, dopóki m rozy trw ają. Dopiero gdy zew nętrzna tem p e ra tu ra na to pozwoli t. j. nastanie odwilż, zdejm uje się okrycie, dając rozsadzie św iatło i o ile możności powietrze, przez uchylanie okien n a parę

godzin. •

Rozsada kalafiorów, przetrzym yw ana w skrzyni inspektowej podczas zimy, narażona byw a na zniszczenie przez myszy i krety, przed którem i trzeba się zabezpieczać.

Ten sam sposób przetrzym yw ania h t e sam e środki celem ,za­

bezpieczenia hodowli, jakie podałem dla rozsady kalafiorów, m ożna zastosować również przy hodowli rozsad sałaty. W ypada tylko za­

znaczyć, że nasienie sałaty m ożna nieco później wysiać, tak około połowy, albo w drugiej połowie października, uw ażając by zasiać rzadko; gdyby zaś sałata za gęsto pow schodziła, należy ją poprze­

rywać, tak , by . roślinki m iały cokolwiek m iejsca do rozrastania się.

Przekonałem się bowiem , że sałata o wiele lepiej przetrzym uje się 1 o wiele jest odporniejszą przeciw zgniliznie, jeżeli nie jest piko­

waną.

Co do kalarepy — to jej nasienie tak wysiać należy, aby roz­

sada nie była podczas wzrostu w strzym yw aną, tj. aby zawsze m ogła mieć miejsce do praw idłow ego rozwoju. Gdy rozsada kalarepy już jest ta k rozw inięta, że może być zdatną do wysadzenia, należy przy­

gotować skrzynię inspektow ą n a ciepło i rozsadę wysadzić, inaczej rozsada zbyt długo przetrzym ana, zwykle tru d n o zawiązuje bulw ki, tylko idzie w słupy nasienne. Zatem nasienie kalarepy w ypada wy­

siać około połowy grudnia. Najlepiej przygotować sobie w tym celu jedno okno inspektow e o tem peraturze -f- 10 do 12° R. Do założe­

nia takiej skrzynki należy użyć świeżego końskiego gnoju w poło­

wie z liśćmi lub przegniłym nawozem. Po odpow iedniem przygoto­

w aniu, takie okno może służyć nietylko do w ysiania kalarepy, lecz także sałaty, kalafiorów i t. d. Nasienie kalarepy wysiewa się w pa­

czki, a gdy powschodzi pikuje się rów nież do paczek i ustaw ia na- pow rót w tern sam em oknie. Ziemi do pikow ania używa się takiej samej, jak u kalafiorów. Gdy się tem p e ra tu ra w skrzyni obniży, należy obkład zm ienić i dać świeży nawóz. Dalsza pielęgnacja roz­

sady polega na tern, aby o ile zew nętrzna tem p e ra tu ra na to po­

Cytaty

Powiązane dokumenty

wistości wahać się w bardzo obszernych granicach. W ysieje się więc albo za gęsto, czyli zmarnuje się przezto część nasienia, a prócz tego zbyt gęsty stan

Urodzony w roku 1848 jako syn właściciela szkółek, poświęcił się ogrodnictwu, aby zaczęte dzieło przez swych przodków kantynuować i roz­.. wijać, Przeniesiony

przednio osobno gotowane i w słoiki ułożone. Szczególniej truskawki maliny, ożyny agrest, winogrona dobrze się na ten cel nadają. Sok jabłek słodkich

odbędzie się sześciodniowy pokaz drobiu, którego urządzeniem zajęło się Towarzystwo Gospodarskie we Lwowie. Obok tego pokazu odbędzie się w

kowo- wapiennej, otrzymamy tak zwaną ciecz kalifornijską, lecz taki dodalek uważa się przeważnie za zupełnie zbyteczny. cieczy siarkowo- wapiennej zamieni ją na

Baran — Przygotowanie rozsad kalafiorów', kalarepy i sa­. łaty do wczesnej hodowli

— Czego wymagają nasze sady po zbiorze owoców.. — Ochrona drzew owocowych przed

Czysto przebrane dojrzałe maliny rozgrzewa się, poczem się je przeciera przez sito i zapomocą lejka zlewa do czystych, suchych flaszek, (u góry na 5 —6 cm próżne