,.M 2 3 . Warszawa, d. 5 Czerwca 1887 r. T o m V I .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENUMERATA „W S Z E C H S W IA T A .“
W W a rs za w ie : rocznie rs. 8 kw artalnie „ 2 Z p rz e s y łk ą poc zto w ą : rocznie „ 10 półrocznie „ 5
Prenum erow ać m ożna w K edakcyi W szechświata i we w szystkich księgarniach w k ra ju i zagranicy.
Komitet Redakcyjny stanowią: P. P. D r. T . C hałubiński, J. A leksandrowicz b. dziekan Uniw., m ag. K. Deike, mag. S. K ram sztyk, W ł. K wietniewski, Z. N atanson,
D r J . S iem iradzki i mag. A. Ślósarski.
„W szechśw iat" przyjm uje ogłoszenia, k tó ry ch treść m a jakikolw iek zw iązek z nauką, na następujących w arunkach: Z a 1 w iersz zwykłego dru k u w szpalcie albo jego m iejsce pobiera się za pierwszy ra z kop. 7'/2 i
za sześć następnych ra z y kop. 6, za dalsze kop. 5.
.A.dres ISed-Sul^c^i: Krakowskie-Frzedmieście, 3 > T r 66.
IZAAK NEW TON,
u r. 5 Stycznia 1643 r., zni. 21 Marca 1727 r.
3 5 4 WSZECHŚWIAT.
PHILOSOPHIAE NATURALIS
P R I N C I P I A M A T H E M A T I C A .
igwuchsetletni jubileusz książki.
(dokończenie).
P rze z filozofiją natu ry w tytule tego głó
wnego dzieła N ew tona rozum ieć należy fi
zykę: nie ogranicza się ono też zgoła do m echaniki nieba, ale obejm uje raczej pełny tra k ta t fizyki m atem atycznej, o ile w ykład ten był m ożliwym p rzy ówczesnym stanie nauki. W przedm ow ie zaznacza au to r, że uczeni jeg o czasów , zarzuciw szy nau kę o u k ry ty ch własnościach ciał, u siłu ją zja
wiska przyrody sprow adzić do p raw m ate
m atycznych, a kładąc nacisk na znaczenie siły ciężkości, w yraża nadzieję, że i inne objaw y p rzyrody dadzą się oprzeć na p o d staw ach m atem atycznych i że na siły dzia
łające między cząsteczkam i ciał również po
dobne zasady światło rzucić zdołają.
W stęp rospoczyna się od określeń ilości m ateryi czyli masy ciał, ilości ruchu, bez
władności, poczem następuje pojęcie siły, a w szczególności siły dośrodkow ej, dalej uw agi tyczące się czasu, przestrzeni, m iej
sca i ruchu. D alej n astępują aksyjom ata czyli p raw a ruchu i zasada rów noległobo- ku sił.
C ałe dzieło dzieli się na trzy księgi.
„O ruchu ciał księga pierw sza” rospoczyna się od w ykładu metody „pierw szych i osta
tn ich stosunków ”, co właściwie oznacza m e
todę granic stosunków gieom etrycznych, a k tó rą to m etodą posługuje się N ew ton p rz y sw ych wywodach m atem atycznych.
S yntetyczna ta, często gieom etryczna droga u tru d n ia czytanie książki m atem atykom dzi
siejszym, naw ykłym do metod analitycz
nych. YV drugim dopiero rozdziale drugiej księgi podaje N ew ton zasady swego ra ch u n ku fiuksyj, ja k wiadom o, m etody zupełnie pokrew nej rachunkow i różniczkow em u L e i
bniza, ale i tu odrębne znak ow anie w ym a
ga uważnego bardzo czytania.
N r 23._
O prócz tego rozdziału przygotow aw cze
go księga pierw sza obejm uje rozdziałów trzynaście.—W pierw szych z nich je st mo
w a o oznaczeniu siły dośrodkowej i dowód, że przy drodze eliptycznej, hiperbolicznój lub parabolicznej siła dośrodkow a, zw róco
n a do jednego z ognisk, musi być odw rotnie proporcyjonalna do kw adratów z odległo
ści. D alej następują, tra k ta ty o przecię
ciach stożkowych, o oznaczeniu m iejsca cia
ła na jeg o d rod ze w danej chwili, o prosto- linijnem wznoszeniu się i spadku cial, przy założeniu rozm aitego rodzaju sił przyciąga
nia. R ozdział dziesiąty tra k tu je o wahadle, dalsze o ruchach ciał kulistych, k tó re się naw zajem przyciągają, o zachowaniu się m ałego ciała czyli p un ktu fizycznego we
w nątrz i zew nątrz kuli jedn orod nej; n astę
pnie idą podobneż rozw ażania co do ciał inaczój ukształtow anych, j a k np. sferoidy.
O statni pierwszej księgi rozdział obejm uje
„O ruch u ciał bardzo drobnych, pędzonych przez siły dośrodkowe, skierow ane ku od
dzielnym częściom jakiegokolw iek ciała w iększego”, — a ja k z ty tu łu wnieść można łatw o, jestto właściwie rzecz o załam aniu św iatła, w duchu teoryi em isyjnej prow a
dzona.
P ierw sze rozdziały „księgi drugiej o ru chu c iał” tyczą się ru c h u ciał w środku przedstaw iającym opór, w przypuszczeniu, że opór ten zostaje w pojedynczym lub też w podw ójnym stosunku do prędkości ciała, t. j . w stosunku prostym lu b też w stosunku k w adratów z prędkości. W rozdziale 5-ym je s t w ykład h id rostaty ki, obejm ujący zw ła
szcza ważne uw agi co do płynów ściśliwych czyli gazów. D alej znajdujem y w ykład o ruchu w ahadłow ym w środkach p rzed sta
wiających opór, o spadku ciał w pow ietrzu, gdzie przytoczone są liczne doświadczenia, o w ypływ ie cieczy z naczyń i o zm niejsza
niu się ilości cieczy w ypływ ającej z powo
du zw ężania się je j strum ienia w pobliżu otw oru. R ozdział 8-my „O ruchu rosprze- strzeniającym się w cieczach” stanowi w ła
ściwie w y kład m atem atyczny akustyki, w szczególności oznacza teoretycznie szyb
kość głosu i ro zb iera znane ju ż podówczas, m ianowicie z doświadczeń Sauveura, zjaw i
ska akustyczne. Rozdział 9-ty, ostatni księ
gi drugiej, o ruchach w irow ych ciał cie-
N r 23. w s z e c h ś w i a t . 355 kłych, ma głów nie na celu wykazanie, że
ruchy tego rodzaju posłużyć nie mogą. do w ytłum aczenia praw biegu planety, zwró- cony je st zatem przeciw poglądom K a rte- zyjusza.
T rzecia dopiero księga ma ty tu ł „O u k ła dzie św iata”. — A by uczynić j ą zrozumiałą, dla znaczniejszej liczby czytelników , zazna
cza Newton, że ją napisał w sposób dostę
pniejszy i w ym aca od czytelnika, by z uw a
gą odczytał tylko trzy pierw sze rozdziały pierw szej księgi; na każdym je d n a k kroku napotykam y liczne odsyłacze do różnych ustępów poprzedzających. N a początku znajdujem y cztery „regulae philosophandi”, wedle których postępować należy przy ob
jaśnianiu zjaw isk przyrody, ta k np. jed n o rodnym działaniom należy je d n a k ie p rz y p i
sywać przyczyny; p raw a zdobyte przez in- dukcyją zachow yw ać trzeba, dopóki przez nowo odkryte zjaw iska nie dosięgną w ięk
szej ścisłości lub też nie ulegną w yjątkom . N astępnie pod tytułem „P haenoinena” p rz y toczone są zjaw iska astronom iczne, do k tó rych stosować się m ają p ra w a dalej w tej księdze wyłożone, a m ianowicie mowa tu 0 ruchach księżyców Jow isza i S atu rna, planet dokoła słońca i księżyca dokoła zie
mi, odbyw ających się w edług praw przez | K ep lera w ykrytych. — R ozdział pierw szy [
„O przyczynach u k ład u św iata” sprow adza te przyczyny do działania siły ciężkości, j a keśmy to ju ż wyżej zaznaczyli. S iła cięż
kości różni się od przyciągań elektrycznych 1 m agnetycznych tem, że zależy od masy ciał. W tejże księdze przew iduje Newton drogą teoretyczną spłaszczenie podbieguno
we ziemi, co, j a k wiadomo, potw ierdziły dopiero późniejsze pom iary połu dnika w P e ru i Laponii. T rzy następne rozdziały tr a ktu ją o nierów nościach biegu księżyca, o wielkości przypływ ów m orskich, o poprze
dzaniu punktów rów nonocnych. To osta
tnie zjawisko, odkryte p rzez H ip p arch a jeszcze, teraz dopiero znalazło swe w yja
śn ie n ie ,— ju ż to jedno w ystarczyć mogło do zapew nienia tryum fu teoryi Newtona.
O statni wreszcie, piąty rozdział poświęcony jest kometom; z ruchów ich wnosi Newton, że są to ciała planetarne, sunące wedle tychże sam ych co planety praw i które w biegu swym w przestrzeni światowój opo- i
ru żadnego nie napotykają. W końcu je st też wzmianka o gwiazdach zm iennych i no
wych.
P otęga um ysłu autora w yraża się nietyl- ko w całości ścisłych jego wywodów , d ro bne naw et, po calem dziele rozrzucone w zm ianki, uderzają, gienijalnością. T ak np.
przew iduje on (księga III, rozdz. I, § 12), że ziemia ma praw dopodobnie pięć lub sześć razy więcój m ateryi, aniżeli gdyby się ty l
ko z wody składała, co potw ierdziło w sto lat dopiero późniój przeprow adzone zw aże
nie ziemi. W tym że ustępie czytamy: „Przez podobne rozum ow ania wnieść można, że plam y słoneczne są lżejsze, aniżeli ja śn ie ją ca substancyja słońca, po której p ły n ą ”.
0 ileż wniosek ten bliższy je s t obecnych na
szych na budowę słońca poglądów , aniżeli owa dziwaczna teoryja, tak długo w nauce panująca, jak o b y plam y były otw oram i w jasnćj powłoce słonecznój!
N atom iast znów znajdujem y dowody, że każda idea stopniowo tylko rozw ijać się 1 w um ysły zw olna tylko w drażać się może, i gienijalny naw et jćj twórca nie zdoła bes- pośrednio wszelkich płynących z nićj n a stępstw w yprow adzić. W ostatnim u stę
pie dzieła N ew tona czytamy: „W idzim y da- lój, że ten, k tó ry świat urządził, umieścił gw iazdy stałe w niesłychanych między so
bą odległościach, aby bryły te, w skutek swój siły ciężkości, nie spadły jedn e na d ru g ie”. P ojm ujem y to dziś dobrze, że ol- i brzym ie odległości, dzielące gwiazdy jed n e
od drugich, nie zdołałyby ocalić je od zbi
cia się w jed n ę masę, gdyby one nie były ruchem w łasnym ożywione: nie staczają się ku sobie naw zajem dla tejże samćj przyczy
ny, dla. k tórćj nam księżyc na głowy nie i spada.
W ogóle ostatni ustęp „P rin cip ió w ” z d ra
dza teologiczny kierunek um ysłu Newtona, jakiem u wTielki ten człowiek w ostatnich zwłaszcza latach życia silnie uległ. New-
| ton nie może w ykryć przyczyn mechanicz-
j nych, dla których planety krążą po jednój praw ie płaszczyźnie, gdy kom ety suną prze
cież z różnych okolic nieba. W cudow nem i tem urządzeniu układu słonecznego widzi on władzę przew idującej wszystko i wszech
mocnej Istoty. Dosyć wszakże przyjąć
w spólny początek ciał u kładu słonecznego,
3 5 6 w s z e c h ś w i a t . N r 23.
ja k to ma miejsce w teoryi L aplacea, aby zagadka ta stanęła w spółrzędnie z inncmi objawam i przyrody.
Szczególną wreszcie uw agę zw raca na siebie przedostatni ustęp książki: „Nie zdo
łałem jeszcze d o tąd dojść do tego, bym mógł ze zjaw isk w yprow adzić przyczynę tycłi własności, ja k ie ciężkość okazuje, a h ip o tez nie obm yślam — hypotheses non fingo.
W szystko m ianowicie, co nie w ypływ a ze zjaw isk, je s t hipotezą, a hipotezy nie pow in
ny być przyjm ow ane do fizyki eksperym en
taln ej. T a bowiem nauka w yprow adza tw ierdzenia ze zjaw isk i uogólnia je przez induk cyją. W ystarcza, by ciężkość istniała, by działała w edług praw przez nas w yłożo
nych i aby była w możności w ytłum aczenia wszelkich ruchów ciał niebieskich i mo
rz a ”.
W słowach tych nie można w yczytać z a przeczenia, ażeby przyciąganie się w zaje
mne ciał nie m ogło znaleść dalszego w yja
śnienia; a właśnie ta zagadka wzajemnego oddziaływ ania na siebie ciał w odległości będących, niemożebność zrozum ienia owśj
„actio in distans” u tru d n iała rospowszecli- nienie się zasad Newtona i opóźniała zw y
cięstwo nad panuj ącemi jeszcze w iram i ete- rycznem i K artezyjusza. O pó r ten przeci
w ników podniecił zapew ne i stronników Newtona i wyw ołał rozdrażnienie, które się jasn o w ykazuje z przedm ow y do drugiego w ydania „ P rincipiów ” (1713), napisanej przez-C otesa, gdzie czytam y ju ż w yraźnie, że owo oddziaływ anie wzajem ne ciał z od
ległości jest ogólną własnością m ateryi, k tó rej ju ż dalej wyjaśnić nie można, je s t bo
wiem pierw szą przyczyną, przez Stw órcę m ateryi nadaną. Cotes uw aża naw et za rzecz w prost bezbożną dochodzenie dalszych w yjaśnień ciężkości, znaczyłoby to bowiem, że pragniem y Stw órcę zupełnie w yrugow ać, lub też zupełnie go poznać.
W m iarę je d n a k , ja k try u m f N ew tona g ru n to w a ł się coraz silniej, ja k zasady jego staw ały się podstaw ą wszelkich badań w fi
zyce i astronom ii, osw ajano się też z p o ję
ciem o w zajem nem oddziaływ aniu ciał od
ległych, a „zagadka ciężkości” poszła w za
pomnienie. G dy wszakże później w innych dziedzinach fizyki znaczenie hipotezy lepiej się ujaw niło, gdy m ianowicie teoryje św ia
tła i ciepła pozw oliły nam, choćby do p e
wnego stopnia, w ejrzeć w istotę tych obja
wów, gdy u trw aliło się pojęcie o jedności sił przyrody, w ysunęła się znów na przód
„zagadka ciężkości”, dom agając się rów nież rozw iązania. J a k ą drogą badania dzisiej
sze ku rozw iązaniu tem u zm ierzają, posta
ram y się w krótce w piśmie naszem p rz ed stawić.
O prócz wyżćj przytoczonego d rugiego w ydania „P rin cip ió w ” (1713), za życia N ew tona ukazało się jeszcze wydanie trzecie, sporządzone przez P em bertona (1726). — P rz e k ła d y angielskie w ydane były w roku 1729 i 1802, francuski w r. 1759, niem iecki w r. 1872. — Na rospowszechnienie w yło
żonych w dziele tem zasad przew ażnie wszakże wpłynęli autorow ie, którzy przez liczne opracow ania udostępnili je dla ogółu czytelników .
N a dalszy rozwój fizyki i astronom ii dzie
ło N ew ton a w yw arło w pływ stanowczy, najw ybitniejsze um ysły zw róciły się do ba
dań m atem atycznych, a fizyka doświadczal
na n a całe stulecie zeszła n a plan d rug o
rzędny. B espośredni wszakże uczniow ie N ew tona, któ rzy obstaw ali przy mozolnej jeg o m etodzie syntetyczno-gieom etrycznćj i nie odstępow ali od zasad jego ra ch u n k u fluksyi, u trac ili przodow nictw o w fizyce m atem atycznej i w m atem atyce. P o dstaw ą dalszych badań stał się rach u n ek różnicz
kow y L eibniza, k tó ry znalazł gorliw ych i gienijalnych upraw iaczy we F ran c y i, w S zw ajcaryi i w Niemczech. W tych też k ra ja c h , a nie w ojczyźnie N ew tona, teoryje jeg o ro zw ijały się dalej w okresie bespośre- dnio po nim następującym . W epoce z n a cznie dopiero późniejszej A n g lija znów od zyskała w ybitne swe stanow isko w nauce.
O dk ry cie nieznanej plan ety drogą wywo- dów ded uk cy jn y ch , rachunkiem opartym na podstaw ie teoryi Newtona, try u m f jej uśw ięciło ostatecznie; rospatrzenie się w ru chach gwiazd podw ójnych rosszerzyło za
kres jó j daleko poza granice uk ład u słone
cznego. Doniosłość zaś teoryi naukow ej mie
rzy się obszarem objawów, które ująć i wy
jaśnić zdoła.
Spotykać się m ożna niekiedy ze zdaniem ,
że Newton najgienijalniejszym był pośród
wszystkich wielkich myślicieli, jak ich ltulz-
N r 23. WSZECHŚWIAT. 357 kość wydala. Zdanie to oczywiście zupeł
nie je st banalne, ludzi bowiem uderzającej potęgi myśli napotykam y we wszelkich dzie
dzinach wiedzy i na różnych polach działal
ności, silę zaś giehijalności twórczej wedle rezultatów jej tylko cenić możemy. Ze względu też właśnie na doniosłość tych re zultatów gienijalność N ew tona tak wysoko góruje, ja k to dokładnie ch a rak tery zu ją n a
stępne słowa H elm holtza:
„O dkrycie to praw a ciążenia i jego n a
stępstw je st najbardziej im ponującą zdoby
czą, do jak iej kiedykolw iek zdolną była si
ła logiczna um ysłu ludzkiego. Nie chcę przez to powiedzieć, ażeby nie żyli nigdy ludzie o takiejże samej lu b większej sile ab- strakcyi, aniżeli N ew ton i inni astronom o ■ wie, którzy odkrycie jego częścią przygoto
wali, częścią rozw inęli dalej; nigdy je d n a k nie przedstaw ił się m ateryjał tak podatny, ja k złożone i zawiłe ruchy planetarne, któ re daw niej śród widzów nieoświeconych podsycały jed y n ie zabobony astrologiczne, a teraz sprow adzone zostały pod jedno p ra wo, które było w możności złożenia najdo
kładniejszej spraw y z najdrobniejszych szczegółów ich ruchów ”.
W tem też znaczeniu rozumieć n a leży słowa, ja k ie poeta P ope na n agrob
ku gienijalnego męża w yrył: „P rzy ro d a i p ra w a p rzy ro d y pogrążone były w cie
mności. Bóg w yrzekł — niech będzie New
ton i wszystko stało się św iatłem ”.
S. K.
0 G R A D Z IE .
(Dokończenie).
W k o ń cu nadm ienim y, że Szwedów, o któ rego teoryi gradu w następstw ie mówić b ę dziem y, utrzym uje, że z wielu pomiarów, ja k ie w ykonał, należy p rzy jąć następujące dw a tw ierdzenia określające form ę ziarn gradow ych: 1) P ow ierzchnia sferoidalnego ziarna gradow ego jest pow ierzchnią pozio
mu (surface de niveau) masy płynnej i obra
cającej się około osi. 2j Pow ierzchnie, dzie
lące ziarno gradow e na części, tw orzą układ pow ierzchni ortogonalnych względem u k ła du pow ierzchni poziomu (rów nopotencyjal- nych).
Czy tw ierdzenia te dadzą się pogodzić z formami obserwowanemi przez A bicha, czy one w samej rzeczy określają pierw o
tny, zasadniczy kształt ziarn gradow ych,—
przyszłość dopiero wykaże. Podczas burzy gradow ej w d. 27 K w ietnia r. b., ja k a m ia
ła miejsce na małej przestrzeni pom iędzy Nowem M iastem nad P ilicą a Błędowcm , spadające ziarna gradow e wielkości o rze
cha włoskiego, sądząc podług opisu, zdaje się, że przedstaw iały formy zadosyć czy
niące w arunkom przyjętym przez Szwe- dowa.
P o d łu g R eynoldsa (O n the m anner in which R aindrops and Ilailston es are for- med, N aturę, vol. 15, str. 163) wreszcie, za
sadniczą form ą ziarn gradow ych je s t ośtro- krąg rosnący podstawą, tak, że w ierzcho
łek jest najstarszą częścią ziarna, naprzód rostapiającą się: ziarno takie spada podsta
wą na dół. T a forma, zgadzająca się z for- . mami Delcrosa, nie obejm uje w sobie j e dnak kryształów , obserwowanych przez A bicha na K aukazie i B lanforda w In d y -
! jach .
N iejednokrotnie znajdow ano w ew nątrz ziarn gradow ych resztki cząstek, które przez
| w iatry mogły być uniesione z pow ierzchni ziemi. T ak np. obserwowano grad, k tó re
go ziarn a zaw ierały małe źdźbła słomy oto
czone śniegiem, w innych przypadkach zn aj
dowano odrobiny piasku i w ulkaniczny po- j piół; nakoniec w rzadkich w ypadkach p rz y trafiały się drobne kaw ałki pirytów . Ba-
j
danie chemiczne gradu, spadłego w dniu 4 M aja r. b., w ykazało istnienie w ziarnach chloru, pochodzącego ze znajdującej się w nich soli kuchennej.
Oznaczanie tem peratury ziarn- gradu bar-
; dzo rzadko było dokonywane. P ouillet k il
kakrotnie zajm ował się tym przedm iotem
! i znalazł, że w przypadkach przez niego ob-
| serw ow anych tem p eratura ta wynosiła — '/20
— 1°, — 3° i —4° C. (Physiąue, t. II, str.
! 724).
Jeżeli teraz zadamy sobie pytanie, ja k
| można objaśnić teoretycznie pow staw anie
! gradu, jak im sposobem w najgorętszej po
358 WSZECHŚWIAT. N r 23.
rze dnia, przy tem peraturze przechodzącej 20° powyżej zera, mogą pow stać i utrzym ać się tak wielkie b ry ły lodowe, to musimy wyznać z góry, że dzisiejsza m eteorologija i fizyka zadaw alniającej odpow iedzi na to dać nie mogą. J a k zw ykle w takich przy
padkach istnieje mnóstwo teoryj: lecz żadna nie tłum aczy w szystkich okoliczności tow a
rzyszących gradow i, a niektó re grzeszą w prost wielkiem niepraw dopodobieństw em . Z resztą i nie wszystkie fakty, odnoszące się do gradu, są ju ż dostatecznie znane. Z tego pow odu nie będziemy się tutaj wdawać w rozbiór tych teoryj, odsyłając pragnących zaznajom ić się z tym przedm iotem do dzieł:
P ietkiew icza (M e te o ro lo g ija ), G u n th era (G eophysik, t. II), de la R ivea (Eldctricite, t. III), K am tza (M eteorologie, t. II), W ah- nera (H istorisch-kritische U ebersicht iiber die H ageltheorieen) i t. p., ale raczej zw ró
cimy uwagę obserw ujących zjaw iska n a tu ry , ja k ie głów nie p u n k ty należy badać, w razie zdarzonej sposobności robienia spo
strzeżeń nad gradem . Zaznaczym y tylko, żc wszystkie teoryje pow staw ania gradu dadzą się, podług klasyfikacyi G u n th era, ugrupow ać w następujące działy:
a) T eoryje elektryczne, przy pisu jące głó
w ną rolę elekti-yczności w tw orzeniu się gradu. Najw ażniejszą teo ry ją tej katego- ryi, zupełnie dzisiaj upadłą, je s t teoryj a Yolty.
b) T eoryje, objaśniające tw orzenie się g ra du przez zimno pow stające przy parow aniu (v. B uch, Id elcr, M uncke).
c) T eo ryje tłum aczące g rad przez za
m rożenie pary wodnej w wysokich w a r
stw ach atm osfery (de la Rive, Yogel, F lam - m arion).
d) T eo ry ja kosmiczna Szwedowa. Ze w zględu na to, że nie je st praw dopodobnem , aby ta k w ielkie i piękne kry ształy lodu, j a kie obserw ow ał A bicli, m ogły się utw orzyć podczas krótkiego spadku przez naszą at
mosferę, Szw edów w padł na pom ysł, że zo
stały one utw orzone w przestrzeni m iędzy
planetarnej i stam tąd, p rz y sprzyjających okolicznościach spadają na ziemię, podobnie ja k m eteoryty. Ze w przestrzeni wszech
św iata znajdują się masy lodow e, nie je s t to wyłącznym pomysłem Szw edow a. A stro nom Zenker w rospraw ie: „U eber die phy-
! sikalischen V erhaltnisse und die E ntw icke- lung d er Com eten”, wydanej w ro k u 1872, ustanaw ia teoryją, w edług którój ją d ro zna
cznej liczby kom et składa się przew ażnie z lodu. Skoro spadają na ziemię m eteory
ty złożone z metali, dlaczegożby nie m iały spadać m eteoryty w yłącznie złożone tylko z wody i tlenu? Za tem przypuszczeniem zdaje się przem aw iać naprzód rosprzestrze- nienie daleko powszechniejsze gradu na po
w ierzchni ziemi, aniżeli poprzedni badacze to przypuszczali. M ianowicie F ritz i v.
i
D an kelm ann starali się wykazać, że na po
w ierzchni ziemi niem a cokolwiek większego
| kaw ałka, któryby b y ł zupełnie wolnym od grad u . P ew na peryjodyczność w pow ro
cie b urz gradow ych rów nież może być p rzy
toczoną jak o argu m en t na korzyść teoryi kosmicznój. Lecz inne dowody przem awia-
i
j ą przeciw ko tem u przypuszczeniu i czynią je tak mało praw dopodobnem , że dziś p ra
wic nie ma ono stronników . Zresztą, nie tłum aczy ono krystalicznej formy jąd ra ; a stałe tow arzystw o wyładow ań elektrycz
nych p rzy burzach gradow ych zdaje się wy
raźnie w skazywać ich początek atm o
sferyczny. P rzy tem i prędkość sp ad ają
cych ziarn gradow ych byłaby zupełnie inną, gdyby g rad był pochodzenia kosmicznego.
W samej rzeczy: rachunek okazuje, że prędkość z ja k ą ciało ciężkie, spadające na ziemię z odległości nieskończenie wielkiej, uderzy o ziemię, w ynosi przeszło 11000 me
trów na sekundę, gdyby spadek odbyw ał się w próżni i bez początkow ej prędkości.
B ezw ątpienia tej prędkości nie m ogłyby po
siadać ziarna gradow e, chociażby naw et spadły na ziemię z przestrzeni p lan etar
nych, gdyż prędkość ich znacznie m usiała
by być zredukow aną oporem pow ietrza. A le w każdym razie prędkość ta byłaby nieró
w nie w iększą od tej, stosunkowo nieznacz
nej prędkości, z ja k ą spadają ziarna grad o we, tem bardziej, żc w chw ili dostaw ania się w sferę przew ażającego przyciągania ziemskiego praw dopodobnie ju ż posiadałyby pew ną prędkość początkową.
e) T eo ry je dynam iczne. W ostatnich cza
sach coraz więcej zaczyna się w nauce utrw alać przek on anie, że ostatecznego wy
tłum aczenia zjaw isk, jak ie przedstaw iają
i burze gradow e, należy oczekiwać od meteo-
N r 23. WSZECHŚWIAT. 35!) rologii dynam icznej. Rozważanie ruchów
wirow ych pow ietrza, poznanie wszystkich zjaw isk i okoliczności tow arzyszących tym że ruchom, ja k zgęszczanie pary wodnćj i t. p. przy p rądach pow ietrza w stępują
cych do g óry lub zstępujących, — doprowa
dzi praw dopodobnie i do objaśnienia sposo
bu tw orzenia się gradu. T eodor Reye, któ
ry jeszcze w r. 1864, w rospraw ie zamiesz
czonej w „Zeitschrift fur M athem atik und P h y sik ” Schlomiicha, starał się ustanowić m atem atyczne zasady tego ro d zaju ruchów pow ietrza, oparte na teoryi mechanicznej ciepła, a potem w r. 1872 rozw inął bardziej całą teoryją w znakom item dziele „D ieW ir- belsturme, T ornados und W ettersiiulen”, tak się o tym przedm iocie w wymienionej książ
ce w yraża (str. 48): „Nie można sobie pro ściej wystawić tw orzenia się gradu , ja k
tylko w ten sposób, że porw ane przez w stę
pujący strum ień pow ietrza cząstki p ary w o
dnej, zagęszczone na m głę i m ałe kropelki, uniesione aż do w arstw , w których panuje ; lodowa tem p eratu ra i tam zamrożone, napo- | w rót spadają w stałym stanie skupienia na ziemię. Za tem przem aw ia ta okoliczność, że w ziarnach gradow ych często się znajd u ją ziarnk a piasku i cząstki ziemi; wiadomo także, że najcięższe burze gradow e, podo
bnie ja k trąb y pow ietrzne, przebiegają wą- j
ski, ale bardzo w ydłużony pas ziemi, rów nież ja k trąb y są połączone z podobnym h u kiem i w każdem oddzielnie miejscu tylko krótki przeciąg czasu trw ają, — tak, że być może, nie są one niczem innem, ja k tylko trąbam i pow ietrznem i, k tó re się tworzą w wysoko położonych warstw ach atmosfe
r y ”. Zapewne, od tego pierw szego szkicu do zupełnie utw orzonej teoryi je st jeszcze daleko; z tem wszystkiem na tej drodze dzi
siejsza m eteorologija spodziewa się ostate
cznego w yjaśnienia tej tak zawiłej kw e
sty i.
W obec tej niepewności, w jakiej pozosta
jem y co do tw orzenia się gradu, pod w zglę
dem teoretycznym , najbaczniejszą uwagę zw racać powinniśmy przy zdarzonej spo
sobności na w szystkie fakty, towarzyszące spadkowi gradu . Z tego powodu, zbieram y tutaj w krótkości te wszystkie punkty, któ
re przy obserwacyi burzy gradowej pow in
ny być zanotowane;
1) K szta łt albo lepiej rodzaj chm ur, tak poprzedzających grad, jakoteż i tych, z k tó rych grad spada.
2) K ieru nek ruchu jednych i drugich chm ur.
3) Szerokość pasa dotkniętego gradem . 4) Ciężar i w ym iary pojedyńczych ziarn gradow ych.
5) O znaczenie ich kształtu; zbadać pod tym względem należy jak n aj większą, liczbę ziarn gradowych.
6) O znaczenie ich tem peratury i wogóle wszystkich własności fizycznych.
7) Zbadanie, c z y n ie zaw ierają one jak ich ciał obcych, ja k np. zdziebeł słomy, ziarn piasku i t. p.
8) Zbadanie pod względem składu che
micznego wody pow stałej ze stopionego gradu.
9) Oznaczenie skutków uderzenia ziarn gradow ych, w celu choćby przybliżonego obliczenia prędkości, z ja k ą one spadały na ziemię.
Na zakończenie wspomnimy tutaj, żc jesz
cze w końcu zeszłego wieku, podczas pano
w ania teoryj elektrycznych g rad u, próbo
wano niszczyć chm ury gradowe przez ro z
brojenie ich , albo przynajm niej przez zm niejszenie ich napięcia elektrycznego.
W tym celu ustaw iano naokoło pól, m ają
cych być osłoniętemi, rodzaj konduktorów , albo poprostu wiech słomianych, w tem przew idyw aniu, że chm ury naelektryzow a- ne zostaną tym sposobem rozbrojone. P o nieważ pierw sze próby dały w ypadki nie
pomyślne. przeto rzecz całą w krótce zan ie
chano. Zdaniem wszakże wielu uczonych zbyt pospiesznie w tym przypadku postą-
j