• Nie Znaleziono Wyników

Odpowiedź A. Brücknera H. Gaertnerowi

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Odpowiedź A. Brücknera H. Gaertnerowi"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Aleksander Brückner

Odpowiedź A. Brücknera H.

Gaertnerowi

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 25/1/4, 673-677

(2)

VI. POLEMIKA.

O dpow iedź A. Briicknera H. Gaertnerowi.

A utor dowodzi, P. L. XXV, 347—380) ponow nie, że Rej (nie Trzy- cieski) napisał autobiografję, odrzuca moje przeciwne w yw ody a przypisywa i „Historję w Landzie“ Rejowi. Poniżej przedstawiam, dlaczego te jego w yw ody z góry chybione; i przystępuję odrazu do ośw ietlenia jego m etody w jej praktycznem zastosowaniu, gdzie zupełnie zawiodła, bo zaw ieść m usiała. Zaczynam od drobiazgu. W ykazałem , że w djalogu „Ziem ianin“ So- likow ski m ów i o Bobo, straszydle na dzieci; ojciec pyta syna, co słychać 0 Unji a syn: straszą nas n ią albo głow y nam nią zawracają, czyli* jak on się w yraża: „Bobo, ba i m um iją ją zow ą“. Tegoż Bobo użył Solikow ski 1 w drugim djalogu politycznym i ta zgodność znaczy w ięcej, niż w szystkie inne dow ody językow e, jakie autor dla przeprowadzenia sw ej trafnej tezy 0 Solikow skim zebrał. Sens słów , jak je sprostowałem , jest jedyny m ożliw y, jak dow odzi stopniow anie: nietylk o Bobo, ba i mumiją ją zową. Ale autor 1 teraz jeszcze, po mojem w yjaśnieniu (co w edle niego „nie miałoby żadnego se n s u “) upiera się przy sw ojem : bo, bo, bo, ba i mumiją ją zow ą!! N iech mi autor w całej literaturze odnajdzie drugi fakt, żeby ktoś człow iekow i, przy p ełnych zm ysłach i nie jąkajle, trzykrotnym spójnikiem (nie w ykrzykni­ kiem : oj, oj, oj! albo: ba, ba, ba!) bez celu odpow iedź zaczynać kazał.

Z równą „w ytrw ałością“ narzuca on Rejowi autorstwo „Lądu“, lecz któż kiedy na św iecie słyszał, żeby Rej n ow ele pisyw ał; o now eli nigdy się jem u ani śniło; ten rodzaj literacki był mu zupełnie obcy. A le mniejsza i o to; m dłe i rozw lekłe w ysłow ien ie dowodzi, że to nie pióro R ejow e; przytoczyłem też rzecz o bocianach i m łodych, którą anonim z trzech na trzydzieści w ierszów rozwałkow ał. Autor znalazł, że raz Rej szesnaście wier- szów podobnie użył, ależ szesnaście zaw sze jeszcze nie trzydzieści! sam ten u stępik wystarcza, aby się ze w szelką m yślą o Rej u jako autorze tej now eli raz na zaw sze pożegnać. Dalej tw ierdziłem na p odstaw ie wiersza, jasnego jak dzień a tłum iącego w szelk ie w yb iegi:

Jeszczeć tego w Krakowie św ieżą pam ięć mamy,

że pisał to zasiedziały (nie koniecznie rodow ity) krakowianin, co dla rymu dodał:

Co od kilkunaście lat spraw y pam iętam y;

(3)

6 7 4 V I. POLEMIKA.

To dla autora arcy niew ygodne, ale bardzo jasn e dia m nie świadectwo osłabia autor w ten sposób, że przeciw w yraźnem u aż nadto tekstow i łączy „w K rakow ie“ z „dziewka m atkę zabiła“ i dla lepszej logiki w iersze nawet przestaw ia: My co pam iętam y i t. d., zachow ujem y św ieżą pam ięć i o tem i t. d. Zapom niał autor, że w dawnym dw uwierszu zaw sze pierw szy wiersz treść w łaściw ą daje a drugi dla rymu się tw orzy: w krótkich w ierszach było to regułą (można nieraz ich połow ę niem al śm iało opuszczać); ale i w długich to nie rzadkie, tak upadł jego w ybieg z kretesem . Żadnego argum entu autor n ie zbił, mimo dziwacznej nieraz szerm ierki, np. w skazałem , że w całym Reju n ie maż mazurskiego w yłącznie „oszczerca“, a jest w „Lądzie“, a na to mi autor odpowiada, że Rej „siepać“ użył, co jak „siepak“ i t. d. dowodzi, w cale nie mazurskie.

Przechodzę do m itu o autobiografji Rejowej, który cały polega na prostem nieporozum ieniu. Rej podpisyw ał przedm ow y (w ierszem i prozą) zm yślonem i nazw iskam i: Andrych dworzanin i t. p., od początku do końca sw ojej pracy literackiej (1540—1567), chociaż w późniejszych dziełach, co „fotografję“ autorską zam ieszczały, taka m istyfikacja sensu n ie miała, boć każdy znał w Polsce ow ą „fotografję“ — w idocznie, pierw otnej nawyczki nie porzucił Rej i nadal. Jest też w „Zw ierciadle“ w iersz Jakuba Ferrata Podw ysockiego ku tem u co czyść będzie, ale ów Jakub b ył w r. 1567 dawno nieboszczykiem . Otóż przy w szelkich podobnych m istyfikacjach Rej zawsze tylko g o łe im ię w yp isyw ał jak i tu, nic w ięcej; natom iast napis biografji Trzycieskiego brzmi całkiem inaczej, wyraża jak najdokładniej, kto ten żyw ot spisał i skąd o w szystkiem w iedział — niechżeż m i autor w całym Reju drugą podobną „m istyfikację“ odnajdzie! To jest niezbity żadnem mędrko­ w aniem dowód, że tu o żadnej m istyfikacji, jak z Jakubem Podw ysockim i podobnem i, m ow y niem a, bo to nie byłoby m istyfikacją, lecz żyw em kłam ­ stw em i oszustw em błazeńskiem . Ani Rej ani Trzycieski z gęby cholew y publicznie nie robili; pierw szy autor acz bezw iednie im to przypisać raczył. Jego w ina, jego nieporozum ienie na tem polega, że pom ieszał um yślne m i­ styfikacje z szczerą prawdą, ależ z tego nie w ynika, żebyśm y i my za nim kulkam i z papieru śpiż obrzucali, bo na to w ychodzi cały niefortunny po­ m ysł p. G. Fatalnie w ypadła też jego obrona. Kogo sofistyka bawi, niech przeczyta, co na str. 361 napisano (na mój zarzut, dlaczego Rej, jeśli tylko o m istyfikację znowu chodziło, nie zadow olił się w ym ienieniem „dobrego to ­ w arzysza“), bo naw et gdyby ow ego napisku, usuw ającego cały spór jako niem ożliw y, w cale nie było, sam o w ym ien ien ie żyw ego towarzysza (nie jakiegoś Korcboka czy Podw ysockiego czy Adrianus L ublinensis i t. d.), byłoby czem ś bardzo niezw ykłem u Reja i z m istyfikacją w cale niezgodnem , cóż dopiero w obec napisu!

Po stwierdzeniu praw dy absolutnej nie potrzebow ałbym ani słow a w ięcej dodawać, bo żeby autor jeszcze drugą furę podobnych dow odów językow ych i „rzeczow ych“ nałożył, nicby to mu n ie pom ogło, z tej prostej przyczyny, że „przeciw prawdzie rozumu n ie “. A le w spom nę jeszcze o jed- nem i drugiem szczególe, abym m etodę autorską ośw iecił. Drukarz nietylko nad niem ożliw ą kakografją Rejową (znamyż ją z w łasnoręcznego kw itu!), ale i nad sam ym jego językiem (głosow nią i form am i) majstrował i różni zecerzy język Rejowy w edług sw ego w idzim isię „popraw iali“, stąd ta chw

(4)

iej-VI. POLEMIKA.

675

ność głosow ni i form Rejowych. Np. w pierw szem w ydaniu „W izerunku“ byłoż popraw ne fortale, bo zecer to słow o znał; w drugiem i trzeciem zrobił inny zecer z tego fotarle, niby bardziej p olsk ie! Wartoby przy ćw iczeniach sem inarjalnych i na to uw agę zwracać, jak się wydania tej samej rzeczy różnią. Że T rzycieski pisząc wiersz łaciński, „hum anizow ał“, a pisząc prozę polską, „sarm atyzow al“, nic dziwnego, ależ to jego własna proza, n ie R ejow a, chociaż się Reja dosyć naćzytał i nasłuchał; od prozy Rejowej odbija w y­ raźnie i każdy po przeczytaniu prozy Zwierciadłowej w prozie Trzycieskiego niby innem zach łyśn ie się pow ietrzem , chociaż i form y i słowa i zdania takie sam e na pozór.

W spom niałem , że Trzycieski z ojca Rejowego safandułę zrobił; zbija m nie autor, że przecież Trzycieski tem i sam em i przym iotnikam i i syna ob­ darzył. Zapom niał autor, że Mikołaj Rej m iał olbrzym ią zasługę, że postaw ił na nogach literaturę narodową, w ięc zdobią go i przym iotniki w szelkie, ale cała zasługa Stanisław a Reja była może tylko ta, że fury gnoju liczył, w ięc te sam e przym iotniki, to tylko listek figow y na jego safandulstwo. Bolało ono Reja, w stydził się sw ego nieuctw a przed młodzieżą i dla sw ego uspra­ w ied liw ien ia opow iadał, jak troskliw y ojczulek jedynaka chow ał (naw et bakałarza mu w dom nie najm ywał); Trzycieski to spisał, a w ięc i o wro­ nach w spom niał — naw et z wron skorzystał autor i jak te w rony „za autor­ stw em Rejowem raczej przem aw iają“ (!!), ależ tu nie wrony chodzi, lecz o to, jak Mikołajek kitajkę zużył a do tego mu się w róble, bo zbyt małe, nie- nadaw ały, w ięc o wrony się pokusił z m usu, nie z w roniego zam iłowania.

Na str. 376 zebrał autor sześć punktów „treściow ych“ na obronę sw ej tezy; w ystarczyłoby je gołosłow nie przedrukować dla ich nikłości absolutnej, w ięc odsyłam czytelnika do ow ego tekstu, ależ choć pierw szy, rozbrajający naiw nością i tu przytoczę: „przedew szystkiem (!!) w ątpliw ość co do autorstwa Trzycieskiego budzi zupełny brak innych jego utw orów prozaicznych: jedynie pew ne są jego w iersze p olsk ie i ła ciń sk ie“.

Dla uw idocznienia „doniosłości“ tego punktu wypada całkiem na jego m odłę byle inny utworzyć, np. o „Marji“ M alczewskiego: „Przedewszystkiem w ątpliw ość co do autorstwa M alczewskiego budzi zupełny brak innych jego p ow ieści rom antycznych; jedynie pew ne są jego w iersze polskie pseudo- klasyczne i proza francuska“. Na tym sam ym poziom ie stoją i dalsze „punkty rzeczow e“, szczególniej piąty i szósty zalecam uw adze czytelnika, w strzy­ mując się od uw ag w łasnych, aby efektu nie um niejszyć. Ależ nie sposób naiw ności autorskiej przem ilczeć: sam stwierdza, że w cale nie zna prozy Polskiej Trzycieskiego a m im o to dow odzi, jakby ślepy o kolorach sądził, że proza biografji nie m oże być jego, lecz m usi być Rejowa! Gdybyśmy posiadali prozę Trzycieskiego i gdyby ta w łasna proza jego naw et zupełnie od biograficznej się różniła, nicby to, przeciw autentycznem u św iadectw u Zwierciadła, o jego autorstw ie św iadczyć nie m ogło, boć tylko pedant, sądząc w edług w łasnej osoby, od autora w ym agać będzie, aby na jedno kopyto w szystko pisyw ał, m oże odm ieniać autor, nietylko styl, ale naw et głosow nię i formy, w ed le okoliczności, w jakich czy dla jakich pisze.

L’appetit vien t en m angeant, w ięc za jednym rozm achem przypisał autor i inne w iersze „Zw ierciadła“ Rejowi a za dow ód służą mu i ich rym y; na kilku stronicach w yp isyw ał odpow iednie Rejowe. Praca zupełnie zbędna

(5)

6 7 6 VI. POLEM IKA.

boć każdy w 16 w ieku rym ow ał: m iernie, w iern ie; m yśli, k ryśli; dłubie, skubie; dziw ny, przeciwny i t. d. N ie m yślę się o te bagatelne w iersze z autorem spierać, ależ w ow ym w iek u w itali przyjaciele i znajom i każdą książkę znajomego autora w ierszam i pochw alnem i, co dzisiejsze recenzje (św ięteż to były czasy) zastępy w ały; przecież i biograf ja Trzycieskiego jest niby recenzją R ejowego dzieła życiow ego i literackiego. Więc i przy tej książce Rejowej zgłaszano się do niej z w ierszam i p olsk iem i i łacińskiem i — w ym agał tego panegiryzm w ieku i przyjmuję je w szy stk ie, jak są ; że sie w nich powtarzają m yśli, słow a i rym y R ejowe — dziw nem by było, gdyby było inaczej.

Z niejednem w łasnem zapatrywaniem dawno się pożegnałem ; dziś n ie siliłbym się w ięcej na odgadyw anie ani anonim ów ani m otyw ów (np. bio- grafji Trzycieskiego, kto i co ją w yw ołało? czy T rzycieski sam się narzucił? czy Rej ją w ym usił?); w iem bow iem , jak ograniczona nasza w iedza. Łudzi i „stylom etrja“ ; św ieżo m ieliśm y tego przykład: odm ów iono K ochanow skiem u autorstwo Makaronu a przypisano je K lonow icow i, bo powtarzają się w Vi­ ctoria Deorum m yśli i zwroty z Makaronu, drukow anego po raz pierwszy (?) dopiero po w ydaniu Victorji. Ależ w łaśnie te przejęcia w Victorji dow odzą coś wręcz przeciwnego; u K lonowica byw ały od p isy K ochanow skiego; zna­ lazł się w ięc i Makaron m iędzy niem i i przejął się K lonow ie jego m yślą i zwrotami. "

Wojuje autor i m ojem i „sprzecznościam i“, co m nie bardzo pociesza, boć w iem , nie dopiero od Bismarcka, ale już od Puszkina, że tylko „durak“ zdań nie odm ienia, nie m ów iąc o tem , że sam zw iązek rzeczy i m yśli raz takiego, drugi raz innego ujęcia tej sam ej rzeczy w ym aga. W ięc raz m ów ię o mało zróżniczkowanym języku dawnym pisem nym , innym razem o tem , że każdy daw ny pisarz w n o sił sw oje osobliw sze cechy, ależ oba zdania są słuszne; w 16 w ieku bywają tak mało charakterystyczne pism a, że nie w ie ­ rzysz oczom, że to w iek szesnasty, lecz bywa i odw rotnie. Rozbiór językow y byw a raz ostatnią naszą nadzieją, to znowu nic nie znaczy (np. w poru­ szanej tu kw estji autorstwa Trzycieskiego); tak ciągle — jednego się tylko wystrzegam , pedanterji.

U wagi pow yższe skreśliłem nie dla autora, lecz dla czytelnika, aby go przestrzec przed now em , efektow nem , ale zgruntu fałszyw em ośw ietleniem daw nych rzeczy, co dziś bardzo popłaca, roją się pom ysły w im ię now ych m etod naukow ych, ależ m iędzy niem i przebierać w ypada, a odnosi się to w łaśnie do w yw odów p. G. Bo oto ani słow em niem al nie w spom niałem 0 całej jego właściwej pracy na tem at języka, kom pozycji, p sychologji, bo cóż ona znaczy w obec ow ego napisu, co w szelkie w ątpliw ości i m ędrko­ w ania raz na zawsze usuw a. Gdy w szystkie kryterja zaw odzą, próbujem y 1 z języka sam ego jakąś w skazów kę w ydostać, ale w obec istnienia czy to karty tytułow ej czy nadpisu autentycznego (takiego, jaki w Zwierciadle w łaśn ie m am y), w szelkie szperanie byłoby zbytecznem . Przeciw nie postąpił p. G.: czytając uw ażnie biografję T rzycieskiego, uznał w niej prozę Rejową, bo innej prozy Trzycieskiego nie było i tem zw iedziony dorobił w szystko dalsze. Tak pom ścił się srogo pierw szy krok błędny, co go w dalsze m anow ce zapędził.

(6)

V i. POLEMIKA. 6 7 7

W spom nę o w łasnych grzechach, w ięc-przeoczyłem w iersz polski Trzy- •cieskiego w Zwierciadle i w szelk ie co do tego dom ysły p. G. odpadają; dalej odw oływ am i m ylny mój dom ysł, jakoby Rej nie pożegnał ostatecznie r. 1567 literatury: istotnie dotrzym ał pan N agłow ski słowa, bo napisać przed­ m ow ę do n ow ego F iglików w yd an ia albo dodać dla znajom ości nowej parę ośm iow ierszów do Zwierzyńca, toć nie plon literacki dw uletni. Więc już dla tego sam ego n ie napisał Rej ow ej now eli o Landzie, nawianej Hans Sachsem , której autora (natura ciągnie w ilka do lasu — ryzykuję w ięc now y dom ysł), możeby szukać należało m iędzy krakowskim i w ydaw cam i kancjonałów i ka­ techizm ów protestanckich, co b y w szelkie trudności i w ątpliw ości usunęło {już znow u n ie m yślę w ięcej o autorze katoliku! ależ in dubiis libertas).

Jedno nieporozum ienie p. G., co całą kaszę nawarzyło (rzut o m nie­ manej m istyfikacji R ejowej), jako zupełnie bezpodstaw ne usunąłem , ale zaszło m iędzy nam i i drugie, co do wartości „argumentów t. zw. rzeczo­ w y c h “ a spraw dzianów językow ych i „niezbitych zestaw ień gram atycznych“, którym ja w szelk ą wartość odm awiam . I o argumentach rzeczow ych sądzę zupełnie inaczej niż p. G.; te w ed le niego (str. 377) „zależą w w ielkiej mierze od subjektyw nej interpretacji“ — bardzo słusznie, jeśli o takich argumentach m yśli, jakie sam na str. 376 zebrał, ależ w ed le m nie to nie argum enty, lecz bańki m ydlane; ja pod argum entam i rzeczow em i rozum iem tylko takie, co sub jek tyw n ość w szelk ą wyłączają, a w ięc karta tytułow a lub św iadectw o autentyczne a gdy tych niem a: treść, kto to pisał, regalista czy rokoszanin, katolik czy protestant, szlachcic czy m ieszczanin (np. „Historję w Landzie“) i t. d. ; spraw dzian językow y albo zgadza się z argumentami rzeczowem i (w tedy zbędny), albo się z niem nie zgadza (w tedy go odrzucam albo tłu­ maczę, np. u makaronizującego Skargi !). Tylko wobec braku w szystkich innych kryterjów apeluję i do języka i na tej podstaw ie udało mi się już nieraz rozwiązać zagadki; nigdy jednak z tego nie w yniknie, żebym dla spraw dzianów językow ych, jakby przekonujące one nie były, pow ątpiew ał o niezbitym argum encie rzeczowym , o jaki się w szelkie językow e w yw ody p. G. roztrąciły. Trzycieskiego biograf ja Rejowa pozostała czem była: mimo w szelkich anakolutów , bezładu kom pozycji i innych grzechów, klejnotem dawnej prozy polskiej, już dla samej treści niezw ykłej, skoro w iek szesnasty tak rzadko o indyw iduach prawił, chyba o królach albo o apostołach, szcze­ g ó ln ie u nas, gdzie w iele nie było nigdy a i z tego niejedno zaginęło (np. relacja K row ickiego o w ięzieniu i ucieczce i i.).

U prościłem so b ie odpow iedź; nie w daw ałem się w żadne niezbite argum enty językow e i inne p. G., obstając przy autentyczności napisu w Zw ierciedle. Jeśli mi p. G. odpow ie, że ten napis to tylko żart (m istyfi­ kacja), przytoczę mu sprawę chłopa z r. 1395, oskarżonego o złodziejstw o; bronił się chłop, że to tylko dla żartu zrobił, ale sędzia odpow iedział: takich żartów się n ie robi i kazał go p ow iesić. A. Brückner.

Odpowiedź H. Gaertnera prof. AL Brücknerowi.

Prof. Brückner po raz czwarty u siłuje dow ieść, że Rej nie m ógł napisać autobiografji i H isto ryi w L an dzie, a nadto że spraw dziany językow e nie mają w ustalaniu autorstwa żadnej w artości. — Chcąc zagadnienie to roz­

Cytaty

Powiązane dokumenty

„Budowlani” w Warszawie, 03-571 Warszawa ul. Tadeusza Korzona 111. Zapłata należności nastąpi przelewem na konto Wykonawcy wskazane na wystawionej fakturze, w terminie 14 dni

a) Zmiana umowy w zakresie terminu płatności, terminu i zasad usuwania wad oraz innych nieistotnych zmian. zmiana nr rachunku bankowego). c) Zmiana danych

Zamawiający udostępnia Dostawcy klauzulę informacyjną dla kontrahentów („Klauzula”), której treść zawiera informację wymagane na podstawie art. 13 i 14 RODO, i jest ona

nego do odprawy celnej w wewnętrznym urzędzie może być dokonane tylko w tym wypadku, gdy ba- g'aż jest adresowany do stacji, gdzie znajduje się urząd celny,

N ieprzystaw alność tych dwóch sfer była oczy­. wista, ale i

EPK1 Student po zakończeniu kształcenia rozumie potrzebę uczenia się przez całe życie w obszarze nauk technicznych, ze zmieniającymi się szybko

Zmiany, które nastąpiły w postrzeganiu Białorusi na arenie międzynarodowej, są istotne dla określenia roli i znaczenia państwa we współczesnej Europie, aczkolwiek czy

3) Najemca oświadcza, że nie będzie wykorzystywać przedmiotowego lokalu na cele mieszkaniowe. Wynajmujący oświadcza, że na dzień zawarcia niniejszej umowy Administratorem