• Nie Znaleziono Wyników

Hieronim Morsztyn i jego rękopiśmienna spuścizna

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Hieronim Morsztyn i jego rękopiśmienna spuścizna"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Dynowska

Hieronim Morsztyn i jego

rękopiśmienna spuścizna

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 9/1/4, 419-441

(2)

MARY A DYNOWSKA.

HIERONIM M O R SZT Y N

I JEGO RĘKOPIŚM IENNA SPUŚCIZNA.

W 1859 r o k u u m ie ś c ił K a ro l M echerzyński w „B ibliotece w a rs z a w s k ie j“ ro z p ra w k ę o sp u ściź n ie ręk o p iśm ien n ej H ie ro n im a M o rsz ty n a , o p ie ra ją c się n a o d n alezio n y m S u m a r y u s z u w ie rsz y tegoż p o e ty . P o tw ie rd z e n ie n a z w isk a a u to ra z n a la z ł w ty ­ tu le S u m a ry u sz a * ) o ra z w g ru p ie w ierszy do J a n a G o - s t o m s k i e g o 2). Ż e z a ś ty m M orsztynem , k tó ry do w o je w o d z ic a p o zn a ń sk ieg o p rz e m a w ia , je s t H iero n im , n a jsta rsz y z p o e ty ck iej czw órki, to w y w n io sk o w a ł M echerzyński z w ie rsz a : D o d r u ż b y 3) o ra z z trz e c h p o w ie śc i, d ru k o w a n y c h w 1655 r. p o d ogólnym ty ­ tu łe m P h i l o m a c h i a , a p o w ta rz a ją c y c h się w S u m ary u szu .

R ękopis, dziś w ła sn o ść hr. M ichałow skich, zn a jd o w a ł się w te d y w rę k a c h h r. M orsztynów .

O bok p o b ieżn eg o dość sp ra w o z d a n ia z tre śc i S u m a ry u sz a , p o d a ł M echerzyński g a rść szczegółów z b io g rafii p o ety . U czynił go, zgodnie z N iesieckim , sto ln ik iem b ielskim , w y c h o w a ń c e m szkół jez u ic k ic h , ży jący m n a sch y łk u XVI i w p o c z ą tk a c h XVII w ieku.

P o M ech erzy ń sk im 4), o p ró cz k ró tk ic h w zm ian ek w p ra c a c h C hm ielow skiego, B rü c k n e ra , P o rę b o w ic z a , b y ło g łu ch o o H ie ro ­ n im ie M orsztynie. T ylko w r. 1885 R zepecki w ro z p ra w ie o p o - e z y a c h Z bigniew a M orsztyna 5) w sp o m n ia ł z a N eh rin g iem o rę k o p i­ sie u ła m k o w y m w B ibliotece P e te rs b u rs k ie j, o b ejm u ją cy m p a rę p o ­

*) Summarius w ierszów Morsztyna, niegdy poety polskiego przepisany.

2) Por. Zestawienie treści Sumaryusza ( - S ) nr. 185— 190. 3) Por. S nr. 115: „Nie smuć się, Hieronimie, d r u ż b o mój cnotliw y“.

4) Przed Mecherzyńskim w spom ina o H. Morsztynie J u s z y ń sk i w Dykcyonarzu czyniąc go kanonikiem poznańskim, B e n t k o w s k i w Historyi literatury polskiej (T. 1, s. 455), podając krótką wzmiankę o P h i l o m a c h i i . Wreszcie dłuższą notatkę o Ś w i a t o w e j r o z ­

k o s z y i o wierszach ulotnych, które znał w rękopisie, daje Wi­

s z n i e w s k i w Historyi literatury, t. VII, s. 133. 5) Biblioteka warszawska. 1885, T. I i II.

(3)

w ieści, fraszek oraz u tw ó r p. t. P o e n i t e n t i a p ió r a „X -dza J a ro s z a M o rszty n a“. R zepecki czyni p o e tę k a n o n ik ie m k ra k o w sk im , synem F lo ry a n a , k a s z te la n a ra w sk ie g o , ży jący m około 1 600 r o k u 1).

Z o sta w ia ją c n a zak o ń c z en ie niniejszej p ra c y ro z p a trz e n ie o w y ch tw ierd z eń , p o w ra c a m do S u m a ry u sz a .

S zu k an o rę k o p isu , w e d łu g w skazów ki M echerzyńskiego, u h r. M orsztynów , ch o ciaż on n ie b a w e m p o w ró c ił do ro d z in y h r. M ichałow skich. W r. 1908 u d a ło m i się w p a ść n a tr o p w ła ­ ściw y. D zięki u p rzejm o ści W ła d y s ła w a i Jó zefa h r. M ichałow skich, któ ry m tu p o d z ięk o w an ie m o je n a jse rd ec zn iejsze w y ra ż a m , m o ­ głam z a p o z n ać się d o k ła d n ie z S u m ary u sze m .

S tan o w i on część s k ła d o w ą zb io ró w rę k o p iśm ie n n y c h Ja k u b a M ichałow skiego, k a s z te la n a bieckiego 2), k tó re g o b i­ b liotekę u p a m ię tn ił K o ch o w sk i3). Z biory te, w p o sta c i siedm iu o b szern y ch s y l w , p o ch o d z ą z X V iI-go w ieku. P rz e g lą d a ł j e prof. C zerm ak i w iad o m o ść o n ich u m ie śc ił w K w a rta ln ik u h isto ry c z ­ n y m 4). Otóż w księdze siódm ej, a z a te m o statn iej z p o rz ą d k u , n a k a rta c h 2 1 9 — 327 z n ajd u je się S u m a r y u s z . Z ajm u je o n w ięc 116 stro n ro z m ia ru folio. P is a n y je s t p ism em je d n o lite m , dość w y raźn em , bez żad n y c h w y k re śle ń . O czyw iście ze w z g lę d u n a czas, w k tó ry m p o w sta ł, o ry g in a łe m b y ć nie m o ż e 5). J e s t zatem k o p ią z te k stu w cześniejszego, p rz e p isan eg o m ec h a n ic zn ie tro ch ę przez n ie z b y t in telig en tn eg o k o p istę , n a czem ja sn o ść i logika treści w w ie lu m ie jsc a c h u c ie rp ia ły .

Z anim p rz y stą p ię do ściślejszego p rz e g lą d u S u m ary u sza , w y­ p ad n ie m i odpow iedzieć n a z a p y ta n ie , czy tre ść jeg o całk o w ic ie i je d n o lic ie w yszła z p o d p ió r a H ie ro n im a M orsztyna.

4) Dokładny spis bibliograficzny rozpraw, H. Morsztynem się zajmujących znajdzie czytelnik w Bibliografii Estreichera (T. XXII, M).

2) O koło 1660 r.

3) Patrz Liryki polskie ks. I, lir. XXXVI. Biblioteka W. J. M. P. Jakuba na M ichałowie M ichałowskiego :

Kto chciw złota, złoto zbiera, Kto sławy, z ordą się ściera i. t. d. Twe m yślistwo jest w tej chlubie, Michałowski cny Jakubie,

Nad królewskie że je kładę,

Piękną mądrych ksiąg gromadę... i t. d.

4) R. XI. Lwów, 1897. W edług prof. Czermaka, który kodeksy ponumerował, pierwsze cztery sylwy zawierają ciekawy materyał historyczny (dyaryusze wypraw: beresteckiej, Zborowskiej i t. d.) księgi zaś piąta, szósta i siódma składają się z mniej ważnych formularzy, w ypisów z książek i t. d. O Sumaryuszu nie podaje

sprawozdawca żadnej wzmianki.

5) O tem zresztą świadczy tytuł S; por. przyp. pierwszy na str. 419.

(4)

H ieronim M orsztyn i jeg o „Sum aryusz“. 421

O tóż d o tąd n ie z n a la z łam żad n eg o d ow odu, by H. M orsztyna o d sąd zić od a u to r s tw a n ie ty lk o całe g o zb io ru w ogólności, ale ty ch n a w e t p o sz c z e g ó ln y c h u tw o ró w , k tó r e po dziś d zień w o b ec n ie d o stęp n o ści S u m a ry u s z a , k o m u in n e m u p rz y p is y w a n o 1).

г) W edług M aciejowskiego (Piśm iennictw o polskie, Dodatki s. 178) autorem wierszy p. t. F o r t u n n e l a t a i C o n d i t i a s z l a c h e c k a (S nr. 12 i 42) jest Andrzej Zbylitowski. T w ierdze­ nie sw e opiera Maciejowski na notatce, znalezionej w rękopisie kórnickim, zawierającym oba p ow yższe wiersze.

Prof. Brückner przypisuje „C onditią“ Szlichtyngowi, za pow agą Trem beckiego w W i r y d a r z u . „Conditią“ wraz z „Wilaneskami“, przypisywanemi przez Wirydarz Szlichtyngowi odnajdujemy również

w rękopisie hr. Sk órzew sk iego, pochodzącym z 1613 r. (por.

T. v. Jaworski, Jan Smolik. G nesen , 1903). Rękopis ten

obok utw orów oryginalnych i przekładów Jana Smolika zawiera : „ F r a s z k o r y t m у a l b o z a b a w y p o k o j o w e z k s i ą g p e ­ w n e g o a u t o r a w y j ę t e na u c i e s z n ą k r o t o c h w i l ę 1 u- d z i o m o s o b l i w i e k w i t n ą c e g o w i e k u d w o r s k i m w K r a ­

k o w i e p i s a n e s ą w r o k u 1613 d n i m i e s i ą c a l i p c a “.

O tóż zestawiając F r a s z k o r y t m y te, których spis podał

dr. Jaworski, z S u m a r y u s z e m , dostrzedz łatwo, iż z wyjątkiem

kilku małoznacznych drobiazgów, dadzą się one wszystkie od ­

naleźć w Sumaryuszu, co upoważnia mnie do twierdzenia, iż

autor, z k s i ą g którego zostały wyjęte, jest Hieronimem Morszty­ nem. C o n d i t i a i obie W i l a n e s k i , objęte S u m a r y u s z e m są i w F r a s z k o r y t m a c h pod nr. 6, 15, 16.

Wiersz, zaczynający się od słó w : „O c o ż e ś s i ę , p a n i m a t k o , n a m n i e z a g n i e w a ł a “ (por. Brückner, Dzieje litera­ tury, I, s. 352) wypadnie nam rów nież odw ojow ać Szlichtyngowi, na rzecz Hieronima Morsztyna. Znajdujemy go i w S u m a r у u s z u (nr. 287) i w e F r a s z k o r y t m a c h (nr. 11). Prof. Tadeusz

Grabowski przypisuje Szlichtyngowi wiersze znajdujące się w S u -

m a r y u s z u pod nr. 290 i 2 2 5 ; ależ tenże podaje, jako utwór ory- g.nalny, wiersz zaczynający się od słó w : „Z w d z i ę c z n e g o o k a r Jó w n y s ł o ń c u b i j e itd.“..., który jest przekładem z Petroniu- sza, o czem nas poucza S u m a r y u s z i l o c o s e r i a N o w a ­ k o w s k i e g o na s. 165 (Por. dr. T. Grabowski, Z dziejów lite­ ratury kalwińskiej w Polsce. Kraków, 1906).

Z tego, co powyżej zaznaczyłam, wynika, samo przez się, że w iersze przypisywane przez W i r y d a r z N a b o r o w s k i e m u , a które znalazłam i w S u m a r y u s z u i we F r a s z k o r y t m a c h , uważam za utwory H. Morsztyna. Toż samo twierdzę o innych drobiazgach znalezionych w S u m a r y u s z u , w W i r y d a r z u zaś bezimiennie pom ieszczonych wśród wierszy „ z b i e r a n e j d r u ż y n y “.

P ozostaje mi jeszcze do rozstrzygnięcia autorstwo H e j n a ł u , oraz pieśni na D o b r ą n o c. Zaznaczyć przytem muszę, iż ów H e

(5)

j-422 Marya D ynow sk a,

Znak zapytania staw iam tylko przy w ierszu M y ś l i w y

d o m y ś l i w e g o , N i e m s t a d o K o c h a n o w s k i e g o , oraz przy odpow iedzi nań zatytułow anej b łęd n ie: T e n ż e d o t e g o ż

o t y m ż e , która w ła ściw ie brzm ieć pow inna „Tam ten d o te ­

goż o tym że“. W pierw szym z tych utw orów jakiś N iem sta w zy w a tow arzysza na ło w y 1) :

Nim pióro tw oje ustanie, Daj znać, Kochanowski Janie, Że nam trąba brzmi wsiadany —

bo : Jeśli to miło tobie,

T oż w iedz o mojej osobie,

W tym się z tobą zgadzać duchu, Źe ogar w myśliwskim uchu W dzięczniej krzyczy po gęstw inie, Niźli czyżyk na jedlinie —

n a ł, który czytelnik znajdzie przytoczony poniżej, pojawia się w rę­

kopisach w dw óch odmiennych, ale bardzo sobie pokrewnych

waryantach. Jeden znajdujemy w S u m a r y u s z u (nr. 293) oraz w rkp. Akademii Umiejętności nr. 1274, drugi w e F r a s z k o r y t - m a c h , w rkp. Akademii Um iejętności nr. 1273 i w rkp. Biblioteki Jagiellońskiej nr. 116.

O tóż i H e j n a ł i pieśń na D o b r ą n o c znajdujemy w e F r a s z k o r y t m a c h ; samą zaś pieśń wieczorną w grupie dzie­ sięciu pieśni Jana Smolika. Dr. Jaworski, opierając się na pokre­ wieństwie formy i treści, jaka oba te liryki łączy, twierdzi słusznie, iż wyszły one z pod jednego pióra i autorstwo ich Janowi S m o l i k o w i przyznaje. Ja uważam je za utwory Hieronima Morsztyna ; odnaj­ duję bowiem oba te wiersze w S u m a r y u s z u , gdzie je jeszcze

uzupełnia pod względem formy i treści p ieśń : N a t o ż (S nr.

294 — dopełnienie H e j n a ł u ) i pieśń na D o b r y d z i e ń (S nr. 299 — dopełnienie D o b r e j n o c y ) . Przytem autentyczność ow ych dziesięciu pieśni Smolika, na które p ow ołu je się dr. Jaworski w y ­

daje mi się podejrzaną, skoro nr. siódmy tej grupy znany jest, jako

pieśń Sępa S z a r z y ń s k i e g o (Poezye M. Sępa Szarzyńskiego. Kra­

ków, 1903, s. 5) i tylko z zastrzeżeniem Sm olikowi przypisać g o można, nr. zaś dziesiąty jest pieśnią Jana K o c h a n o w s k i e g o .

O autorstwo fraszek: S u m a r y u s z nr. 97 i 210, F r a s z k o · r y t m y nr. 49, F r a s z k i J a n a S m o l i k a nr. 23 i 37 spierać się nie będę, choćby dla małej ich wartości poetyckiej. Na zakoń­

czenie zaznaczam, iż dwa drobne utwory Sumaryusza, a mia­

now icie nr. 45. D y a n a A k t e o n a w j e l e n i a . . . oraz nr. 68

T r z e w i c z k i e m s t o p a , p o ń c z o s z k ą k o l a n a zabłąkały

się do utw orów A n d r z e j a M o r s z t y n a (por. A. Morsztyn, P o ­ ezye. Warszawa, 1883).

(6)

a zatem

Za twą trąbą, za psy twymi W yjeżdżam z w yżły moimi, Z tobą jadę, twojej rady Będę słuchał p od zakłady.

Z a p ro sz o n y ta k o d p o w ia d a r1)

Pióro mnie tw oje, m ó j d r u ż b a cnotliwy, W ywabia w p o le; bardzobyin chętliwy Rad towarzystwa pom ógłci w tej mierze; Leczem do czasu uczynił przymierze

Z tym płochym zwierzem, bow iem nie mam czasu, Bym go miał kiedy i popędzić z lasu.

P a ń s k i e u s ł u g i chęć myśliwą moją Tak popętały, że i drogę twoją

Naganić m uszę; bo te twe uciechy Mogą mieć więcej smutku niż pociechy, Ani ten kusy nie nagrodzi tego,

Co stracić m ożesz. D osyć na mądrego. Jam twój a pióro me, tobie życzliwe, Co każe honor, to pisze chętliwe : Myśli chcąć w łow y, ale rozum cały Każe, aby dziś tego zaniechały.

Niechaj mi to twej niełaski nie niesie, Jam twój i w dom u, i w polu, i w lesie.

W o b e c w ierszy pow yżej p rz y to c z o n y c h m ożliw em je s t dw o ­ ja k ie p rzy p u szczen ie. Mógł je M orsztyn sa m n a p isa ć , sta w ia ją c się k o lejn o w p o ło ż e n iu N iem sty 2) i K ochanow skiego, albo też w łą c z y ł je do w łasn y ch , ja k o u tw o ry p rz y jació ł.

C iek aw ą rz e c z ą je s t k im b y ł ów , ta k ro z sąd n ie o d p o w ia d a ­ ją c y , Ja n K o c h a n o w sk i3), im ien n ik i p o tro c h u k o le g a po p ió rze p o e ty czarnoleskiego. Z tre śc i ob u w ierszy w n io sk o w a ć m ożna, że w ra z ze sw ym „ d ru ż b ą “ p e łn ił słu ż b ę d w o rsk ą .

U kład S u m a ry u sz a je s t z u p e łn ie d o w o ln y i p rzy p ad k o w y , p rz y stę p u ją c w ięc do c h a ra k te ry s ty k i H ie ro n im a M orsztyna, zm u ­

*) 5 nr. 15.

2) Wnioskując z wyrazu „drużba“, sądzę, że chodzi o Jana Niemstę. Niesiecki wspom ina o dworzaninie tego imienia i nazwiska, który za zasługi dostał od króla Zygmunta III w ieś Radzików pod Warszawą.

3) Może jest on identyczny z owym Janem Kochanowskim, poetą sylw szlacheckich, żyjącym w XVII wieku, o którym wspom ina prof. Brückner w Encyklopedyi pow szechnej, t. 37.

(7)

szo n a je ste m do ro z k la sy fik o w a n ia m a te ry a łu n a p o szczególne g rupy.

A) Pieśni erotyczne.

M iłość, a m oże ra c z e j m iłostki sp o ro czasu z a jm o w a ły H ie­ ro n im o w i.

Nie dbam o gmach marmurowy, *) Ani o złotogłow iow y

Ubiór, ani o wysokie Trony i państwa szerokie; 0 skarby wielkie nie stoję, Przem ysłów żadnych nie roję; Puszczam swój cug łakomemu 1 na wielki zbiór chciwem u. Jabym dosyć miał i na tym, Kiedybym był tak bogatym, Bym się ni ocz nie frasował A coraz inną m iłował —

w y zn aje szczerze p o e ta . W ięc te ż po k a rta c h S u m a ry u sz a sn u je się n ie u sta n n ie n ić serd e c z n y ch w y n u rz e ń i skarg n a b e z ­ im ien n e i im ien n e bogdanki. W śró d o sta tn ic h im ię Z o s i i A n u s i najczęściej p o w ra c a . N iep o d o b n a ro zstrz y g n ą ć stanow czo, czy odnosi się ono z a k ażd y m ra z e m do jed n e j i tej sam ej osoby ; z re sz tą ro z w iązy w a n ie tej k w esty i b y ło b y tru d e m dość ja ło w y m : ż ad n a b o w iem z b o h a te re k e ro ty k i M orsztynow ej szczególnego w n a s z a in te re so w a n ia n ie budzi, ż a d n a nie z d o ła ła w yd o b y ć głębszego to n u z jego lu tn i. Jeśli p o e ta p łacze, goreje i n a b ó l srogi n a rz e k a , w y g ląd a to zaw sze ra c z e j n a k o n c e p t lite ra c k i, niż n a c ie rp ie n ie rzeczy w iste. M iłość b y ła m u ig raszk ą zm ysłów , często p rz e c h o d z iła w sw a w o lę ; n a m ię tn o śc ią nie s ta ła się nigdy.

T r o j a k i t y p lite ra c k i p rz e d sta w ia p o e z y a m iło sn a M orsztyna. O d n ajd u jem y u niego p ieśn i p ro ste , b e z p re te n sy o n a ln e z u p e łn ie , p ra w ie że o to n lu d o w y p o trą c a ją c e , dalej liryki, w d e k o ra c y ę h u ­ m an isty c z n ą stro jn e, w reszcie erotyki, w y k a z u ją c e bardzo ju ż w y ­ ra ź n y w p ły w w łoskiego seicenta.

Do n a jc h a ra k te ry sty c z n ie jsz y c h u tw o ró w p ierw szej k a te g o - ry i n a le ż ą dw ie p ie ś n i: p ią ta i d z ie sią ta , z P i e ś n i r o z m a ­ i t y c h 2). P ią te j nie p rzy tacz am , gdyż zn ajd zie j ą czytelnik w W i- ry d a rz u I, 170 i w K ierm aszu (p rz e d ru k o w a n y m przez p ro f. W ierzbow skiego).

4 2 4 Marya D ynow sk a,

*) S nr. 154. a) S nr. 283 i 292.

(8)

H ieronim M orsztyn i jego „S um aryu sz“. 4 2 5

P i e ś ń d z i e s i ą t a .

M ł. Już dobranoc, Anusieńku, o łaskę nie stoję. D z. Bóg cie, J a r o s i e ń k u ,1) was i duszę moję. M ł. Nie umiałaś przyjaciela, miawszy go, szanować. D z. Na sumienie, żem cię bardziej nie mogła miłować. M ł. Doznałem ja obłudy nieraz w tej miłości.

D z. Ach niestety, potwarz cierpię w swojej niewinności. M ł. Nieraz mi się twarz dla ciebie łzami oblewała. D z. A cóżem ci ja nieszczęsna takiego działała?

P o w y m ó w k a ch ze stro n y k o c h a n k a , n a stę p u je g ro źb a od­ ja z d u . S p rz e c z k a je d n a k nie b ez n a d ziei zgody się kończy.

M ł. Odzie się żywnie obrócę, będę ja miał inną. D z. Skarż mię, Boże, jeślim tobie tego przyczyną. M ł. Jeśli mi będziesz rada, w rócę do ciebie. D z. Ujrzę ja; gdy przyjedziesz, dam ci sama siebie. M ł. Popraw że się a wyzieraj ; bądź dobrej nadzieje

A czekaj, że się na cię Fortuna rozśmieje.

D z. Kwap się do mnie, serce moje, jam już wiecznie twoja,

Tyś jedyna na tym św iecie sam pociecha moja.

W yższy ju ż zn aczn ie sto p ień k u n sz tu p rz e d s ta w ia ją p ie śn i; p o ra n n a i w ie czo rn a, k tó re p o d a ję w całości.

D o b r y d z i e ń . 2)

Już dzień nadchodzi w promiennym zawoju, W ychodzi zorza z morskiego pokoju, Blask bije w okna twoje:

Dobry dzień, serce moje ! Uchyl zasłony, odkryj okiennice,

Otrzyj twe ze snu czarnobrwie źrenice, Pojrzyj na me wzdychanie,

Dobry dzień, me kochanie ! A jeśliś w nocy w esołe sny miała, Dajżeś na jawie w esołe dni miała; Wszystkie pociechy moje

Patrzyć na zdrowie twoje.

Bogdajże tobie lat pogodnych siła Rumiana zorza z mej strony zdarzyła ; Mnie dość Fortuna dała,

Żeś smaczno noc przespała.

*) Mamy tu wyraźnie wym ienione imię poety, Jarosz=Hieronim. 2) S nr. 299.

(9)

4 2 6 Marya D yn ow sk a,

W dzięcznaśli tego, Bóg ci zapłać, ale Jeśliś niewdzięczna, szczęścia m ego w cale Nie będziesz w długu miała ;

Czyń z tem, co będziesz chciała. Ale ja ufam twej stateczności,

Że nie wyrzucisz za płot mej miłości: Pociesz me ranne wstanie,

Czyń co chcesz, me kochanie ! D o b r a n o c 1).

Gwiazdy się kryją, czarne mgły nadchodzą, Które za sobą rumiany św it wodzą.

Księżyc skrył światłość sw oję : Dobranoc, serce moje!

O dpuść mi, że tw e spokojne wyspanie Przebudza moje płaczliwe wzdychanie, Bo miłość serce rani:

Dobra noc, moja pani!

Jeśli też kiedy nietęskliwe łoże

Strapionym oczom moim sen dać może, Niechaj mi się śni o tobie,

Że z tobą igram sobie.

W bardzo ozdobną, hum anistyczną szatę ustroił poeta drugą i ósm ą, z tychże „Pieśni rozm aitych“. W drugiej w zy w a pom ocy Neptuna w m iłości, w ósmej cieszy się nadzieją blizkiego i upra­

gnionego szczęścia. Obie przypom inają w e w stępnych strofach

znany liryk Sępa Szarzyńskiego: „Zaprząż nie tygry, n ie lw ice, Cy­ pry do“ 2). Przytaczam tylko pierw szą, gdyż drugą odnajdzie czytel­ nik w W irydarzu I 177. i nn., którego tekst p ełniejszy (w Su­ m aryuszu brak w ierszo w 15— 18).

P i e ś ń w t ó r a .

Zaprząż, Neptunie, ciem now odne konie W żaglowy pojazd, obtocz gładkie skronie Swe rozmarynem, a na bujną kosę

Lej wonną rosę.

Weź sceptr potrzebny i w io sło sieciste, Niech z tobą wsiada dziecko osidliste: Ta, którą morska piana porodziła, Ta mnie wprawiła

x) 5 nr. 300.

a) Pieśń LIII. (Wydanie I. Chrzanowskiego). W edług dra Ja­ worskiego pieśń ta jest utworem Smolika (por. przyp. na str. 422.

(10)

H ieronim M orsztyn i jego „ S u m a ry u sz“. 427

W to upław ienie; za tą nimfą muszę, Za którą zawdy ważyłbym i duszę ; Cny morza w ładco, Tetys się bogini Za mną przyczyni.

Staw mnie w e wszystkim dniem i nocą biegu U mej syreny na fortunnym brzegu,

Która w okrutnym nurcie me źrenice Pławi tęsknice.

Wszakże, jeśli mnie nieszczerze miłuje, Niech i mój na ląd piet się wykieruje, Bo i ja nie chcę pływać przeciw w odzie, W tak bystrym brodzie.

Lecz, jeśli szczerze, choćby utopiła Serce w głębokich łzach m e...') Zakupił, byle wsieść, czasu pow odzi, Dała do łodzi.

Echa seicenta w łosk iego z jego w yszukanym konceptyzm em

odzyw ają się niejednokrotnie w liryce m iłosnej Morsztyna. Stać go w ięc na antytezy, m etafory i nagromadzenia, jakichby się, w kil­ kadziesiąt lat później, sam pan podskarbi nie pow stydził. P oeta nasz umie śp iew ać, lejąc łzy, skakać, będąc usidlonym , pałać w śród w ody, patrzeć, olśnąw szy, bez języka przem aw iać i t. d. Kochanka, pokropiw szy go w odą, mokry ogień w nim nieci, w oczach jego łzy budzi, a płom ień w sercu rozżarza. W ięc pyta ją, nękany cierpieniem : „Gzy śnieg, czy ogień n iecisz? Nie śnieg, bo użega, N ie ogień, bo nie pali. Mów, co m nie dolega ?2)

A oto jak opisuje rozstanie się z ukochaną3) : Nie tak w iele w głębokim morzu piasku, ani

Tak wiele gwiazd na niebie, nie tak w iele łani Po dzikich puszczach biega, albo ptastwa w lesie, Ani żadna tak łąka wiele kwiatów niesie,

Jako wiele wzdychania i z krwawej źrenice Łez moich w ypłynęło na me smętne lice

W ten czas, gdym się z mą panną rozstawał a ona Trzykroć słyszę, jak mdlała, ze mną rozłączona.

W yszukanych m etafor i antytez zręcznie budow anych nie brak w obu następujących lirykach.

*) Koniec wiersza nieczytelny.

ή S nr. 223.

(11)

4 2 8 Marya D ynow sk a,

D o Z o s i e .1)

Żeglarz, gdy o morzu piaskiem wiosłem brodzi, Podniósłszy żagle, tam kieruje łodzi,

Gdzie chce przypłynąć; któremu gdy w biegu Przeciwne wiatry nie dadzą do brzegu, Kotwice rzuca w morski grunt i stoi, Czekając, aż się wicher uspokoi. A gdy też większa fala następuje, I maszt uczyni, a gdy go zdejmuje Strach nawałności, rzuca i towary Dla bezpieczeństwa, N eptunow i dary, Albo zaś żagle na szczęście podniesie, Że go wiatr, gdzie chce, burzliwy zaniesie.

Jam żeglarz, panno, m i ł o ś ć — m o r z e m o j e , S t e r n i k — K u p i d o , t o w a r — ł a s k i t w o j e , A Wenus, z morskiej urodzona piany,

Na wicher prawie pchnęła mnie zbłąkany; Ż ą d z e — mój o k r ę t , serce me w nim płynie, P o r t mój — c h ę ć twoja, która gdy mnie minie, Przyjdzie mi tonąć w głębokich łzach a ty Pławisz mnie, Zosiu, nie życząc mi straty, Pławisz mnie, widzę, w niestałej pow odzi, Serce mi topisz, a strach kto nagrodzi? Oto ja płynę, chcąc tam odw ieźć duszę, Gdzie ciało ciągnie, choćbym nie rad, muszę, Chcąc, swej podniósłszy żagle uprzejmości, Skutkiem twej portu dopłynąć miłości. W i o s ł e m p r a c y m e j rozcinałem wały Uporu tw ego, gdy się rozbiegały ;

S z u m popędliw y n i e w d z i ę c z n o ś c i twojej Nie chce do brzegu dać galerze mojej;

К o t w i с ę m rzucił s t a t e c z n e j n a d z i e j e , Przecie w niestałym łódź się gruncie chwieje; M a s z t c i e r p l i w o ś c i mej się podać musi, Tak go s r o g o ś ci twej n a w a I n o ś ć dusi. S e r c e t we d y a m e n t ; samaś właśnie skała, O którąby się łódź ma nie strzaskała! A nie Iza jedno, w tej niebezpieczności, Towary rzucić w morskie głębokości A szczęścia czekać : lub ta burza minie, Lub, gdy na inny brzeg nawa przypłynie, Wysiadać z łodzi, a, w yszedłszy z w ody, Czekać na lądzie gdzie lepszej p o g o d y .2) *) S nr. 197.

(12)

H ieron im M orsztyn i jego „Sum aryu sz“. 42$

Jak w idzim y p o e ta z k u n sztem b u d o w ę pow yższego w ie rsz a p rz ep ro w ad ził. W p ierw sze j części d a l n a m o braz rz e c z y w isty o krętu, b u rz ą m io ta n e g o ; w drugiej, z e sta w ia ją c ten o k rę t z w ła - snem sercem , o b ra z rzeczy w isty ro z b ił n a d ro b n e części, zu ż y t- k o w u ją c je , ja k o sze reg m eta fo r.

L a m e n t n i e w o l n i k a 1).

Nic mnie nie b o l i , a p ł a c z ę rzewliwy, Nikt mnie nie s t r a s z y , a przeciem l ę k l i w y ; Łańcuch na szyi noszę okowany

I w srogich pętach chodzę poimany.

W p ł o m i e n i u t o n ę , p a ł a m pośród w o d y , Boże się pożal nieszczęsnej przygody!

Sam nie wiem dzisia, co się ze mną dzieje, Straciłem wszystkich pociech mych nadzieję. Zmiłuj się, dziewko kochana, boć złości Ani przystoją, ani twej gładkości

Tyraństwo służy ; nie twoja rzecz tracić Niewinną duszę, ale owszem płacić Szczerość w dzięcznością i miłować tego, Któryć się serca raz powierzył sw ego. Bóg zna i karze wszystkie obłudności, Jego się, Zosiu, bój za swe chytrości; Jać nie przestanę miłować cię z dusze, Aż gdy odbieżać z tego świata muszę, Ale ty nie wczas będziesz żałowała,

Gdy mnie nie będziesz wskrzesić m ocy miała.

W ra z z ozdo b n o ścią lite ra c k ą , p rz y ją ł M orsztyn od W ło c h ó w to n sw aw o li, do o statec zn y ch g ran ic w y u zd an ia n ie ra z p o su n ię te j. S w a w o li tej n ie um ie on u sz la c h e tn ić n ajlżejszem cho ćb y tc h n ie ­ n ie m p o ezy i ; sta ć go je d y n ie n a p o m y sły p ła sk ie i try w ia ln e , k tó re h o jn ie n a k a rta c h S u m a ry u sz a ro z siew a.

Co w y p ełn iało życie H ieronim a, o bok se rc o w y c h przygód i z aw o d ó w ? O tem e ro ty k i jego nie m ó w ią. Z pieśni N a o d ­ j a z d z W i l n a j e d n e j p a n i 2), w k tó re j z u k o c h a n ą Z osią się żegna, w iem y, że stolicę L itw y odw ied zał.

Po n a k o szto w an iu się „cukrow ego s m a k u “ m iłostek, s ta n ą ł H ie ro n im n a ślubnym k o b ie rc u z Z osią, tą s a m ą m oże, z k tó rą ta k ż a ło śn ie ro z sta w a ł się w W iln ie.

S tw ie rd z e n ie i fa k tu m a łż e ń stw a i im ie n ia żony znajdzie c zy teln ik w w ierszu D o b r a m y ś l o c h o t n e g o g o s p o d a - r z a 3), o k tó ry m pow iem w dalszym c iąg u ro z p ra w y .

г) 5 nr. 207. 2) S nr. 216. 3) S nr. 8.

(13)

* 3 0 Marya D ynow sk a,

M echerzyński tw ierd zi, iż p o ży cie m a łż e ń sk ie p o e ty naszego było b ard zo złe, a w n io sek sw ój o p ie ra n a k ró tk im w ie rsz u 1),

w k tó ry m m ą ż o stre m i sło w y n a rz e k a n a żonę, że m u „głow y fra ­

s o w a ć “ nie p rz e sta je . A leż sk a rg i i z a rz u ty „ P ie śn i“ s ą tego r o ­ dzaju, że w y p o w ie d z ie ć je m o ż n a n a c z tery oczy, n ie p o d o b n a je d n a k p rz e d szerszym o gółem p o p isy w a ć się niem i, n a w e t przy znacznej dozie cynizm u. S ądzę, że i P i e ś n i o m a ł ż e ń s t w i e 2) za m a te r y a ł a u to b io g raficzn y u w a ż a ć się n ie godzi. S p o ro w niej rz e te ln e g o realizm u , to p ra w d a . R ów nie dob rze je d n a k n a o b se r- w acy i, ja k i n a d o św ia d cze n iu o so b iste m m oże o n a b y ć o p a rtą . P rz y ta c z a m z niej n ie k tó re u stę p y , ciek aw e ze w zględu n a ów realizm .

Oto o b raz tro sk i, n ie u n ik n io n y p rzy w y b o rze dozgonnej to ­ w arzyszki :

... nikt rozeznać nie m oże Dobra, zlali — ty, B oże; Nie w każdej jednaka wada, Ale w każdej trudna porada; Jakać się raz dostanie, Takać zawsze zostanie:

Będzie jedna zjadła, gniewliwa, Druga płocha i zwadliwa, Jest i co męża bije Jest co w szetecznie żyje

Póki są w panieńskim stanie, W dzięczny z nich żart i rozśmianie, A skoro za mąż pójdzie,

Nikt z nią ładu nie dójdzie:

Miasto owych wdzięcznych radości, Będzie płaczu dość i żałości, A gdy się żona kwili, Bije męża po chwili.

Z kolei p rzy ch o d zą k ło p o ty i tro sk i m a te ry a ln e :

Dziecka „papu“ wołają, Wrzeszczą, krzyczą, stękają ; W ięc synkowi do szkoły trzeba, A koszt nie spadnie z nieba : Daj, tatusiu, wszystkiego, Póki wżdy staje czego. Najlepiej się nie żenić zgoła Bo bez tego lżej chodzą koła. *) S nr. 121.

(14)

H ieronim M orsztyn i jego „Sum aryusz“. 4 3 f

P rz y te m n iew iad o m o , ja k ą żonę lep iej w y b ra ć :

Bo nadobną strzedz musisz, Ze szpetną się zaś usmucisz.

A gdy n ak o n iec przyjdzie do kłótni, n ajb ezp ieczn iej je s t:

Niech nieborak stęka, Niech pada do nóg Zosi, Niech jej nadobnie prosi, Aż bić przestanie, Moje kochanie.

B) „Aurea mediocritas“ szlachecka. Przyjaciele poety.

S łu ż b a d w o rs k a 1) i p r a c a około ro li w y p e łn ia ły ży w o t p o ­ ety n aszeg o . P raw d o p o d o b n ie je d n a k i ja k o „ a u lic u s “, p rzy g o d am i m iło sn em i słu żb ę d w o rsk ą słodzący, i ja k o ziem ianin, ch u d o p a - ch o łk iem po zo stał.

O żad n y ch b o w iem g o d n o ściach , ni u rz ę d a c h S u m ary u sz nie w sp o m in a.

Ja k n a p raw eg o sp a d k o b iercę h u m a n iz m u p rz y stało , nie sk arży się M orsztyn n a u b ó stw o i dolę ch u d o p a c h o lsk ą w y c h w a la .2)

Prawda to, że mię szczęście panem mieć nie chciało, Atoli żebrać chleba przecie mi nie dało.

Zbiór mój słaby, skarb żaden, na lichwę nie daję, Ale coć więcej trzeba, gdy na swem przestaję. Nigdy głodny nie legnę, nie wstanę troskliwy, Kłopot mi snu nie skazi, w łos na głow ie siwy Z frasunku mi nie roście, w esołe mi lata Płyną, ani mię długi wypychają z świata. Dobra mi myśl nad gościem, płuży mi drużyna, O bok z książęty siadać i to nie nowina,

W mieszku, lubo nie wielka, od potrzeby kopa, D om choć nie murowany, przecie też nie szopa, Jest aksamit na grzbiecie, marmurek na głow ie. D ość mi Fortuna dała; byle było zdrowie, Którego gdy posiłek w tym cugu poczuję, Już ostatkiem ja szczęście i panów daruję.

Nie zbytek w ięc, n ie m a rm u ry i zło to g ło w y o p o m y śln o ści s ta n o w ią :

J) Starym dworzaninem zwie się Morsztyn w wierszu В i e-

s i a d a S nr. 75. 2) S nr. 43.

(15)

r432

Marya D yn ow sk a,

Myśl wesoła, niestroskane1) Serce, zdrowie niełatane,

Z zyskiem praca, wiek p ogodny, Dni spokojne, rok nie głodny, Sen smaczny, dobre sumienie, To szczęście, to dobre mienie; Kopa od potrzeby w domu, Nie być nic winien nikomu, Ratować czasem bliźniego, A mieć sw ego do now ego. Zbiór to wielki, wielkie w łości, Nie znać w szczęściu odm ienności. Ojczysta wcale sw oboda,

Piękna sława, z bracią zgoda, Sąsiad dobry, wierny sługa, Lichwa niskąd, jeno z pługa, Chleb a żyw ot bez nagany, Skarb to nieoszacowany. Żona khnyśli, rodowity Z nią przyjaciel, dar obfity, Potomek, w ojca wrodzony, A spłacheć nie spustoszony. W tych pociechach w łos sędziw y Czyni wiek ludzki szczęśliw y; D ość temu Fortuna dała, Komu w tem nie przeszkadzała.

W śró d n ajw ię k sz y c h je d n a k p o m y śln o ści, o w a rtk ic h o d ­ m ia n a c h lo su p a m ię ta ć n a le ż y i

Miernie szczęścia zażywać, którykolwiek z nędzy2) Prędko w yszedł do wielkich skarbów i pieniędzy Bierz z bojaźnią fortunę, która szybko biega: G oniącego się mija, stojącego sięga.

Gdy zaś n ie d o la p rzy ciśn ie , w ted y p rz y sto i m ężn ie jej czoło staw ić, gdyż „g ło w ą m u r p rz e b ić tru d n o “ . N ajlepiej w ięc cieszyć się n ad zieją, że szczęście k o łe m się toczy,

a po chmurnym czasie3) Wraca nam biegłe niebo jasne słońce zasię; I żeglarzom nie zaw sze dostaje pogody:

') S nr. 12.

2) S nr. 19. 3) 8 nr. 115,

?

(16)

H ieron im M orsztyn i jego „Sum aryusz“. 43Π

C zęstokroć nawałności morskie burzą w ody ; Rolnik też niejednaką lichwę z pługu bierze: C o rok ani się ziemia w jednej iści mierze. A za te m i fra su n k i :

pew ny koniec mają A pociechy za nimi w też tropy ciągają.

T em u , k to p rz y ja c ie lsk ą „ d ru ż y n ę “ m ien ił w a ru n k ie m z a sa d ­ n iczy m sz c zę śc ia, n ie b ra k ło oczyw iście „ sąsiad ó w d o b ry c h “ , „go­ ści sz c z e ry c h “ w ż a rta c h i przy p ełn y m k ielich u . W itał1 ic h p o ­ e ta i p rz y jm o w a ł z ra d o ś c ią w chu d o p ach o lsk iej zagrodzie i w S u ­ m a ry u s z u w sp o m n ie n ie przy jęć ty c h p o zo staw ił. Jego : D o b r a m y ś l o c h o t n e g o g o s p o d a r z a 1) — to ciekaw y b a rd z o i b a rd z o sz c z e ry o b ra z e k obyczajo w y . Z w y jątk iem w stęp u , stro j­ n ego w o b o w ią z u ją c ą k la sy c z n ą d ek o racy ę, ani ślad u ta m k o n - w e n c y o n a liz m u h u m a n isty c z n e g o .

A pollo z łotow łosy ! zdejm sajdak z strzałami, Każ dziś na stronę bojom pospołu z wojnami, A w eź lutnię słoniow ą z białośniegiej kości,

Bo dziś u mnie zastaniesz bardzo wdzięcznych gości. D ziś radość i w esele u nas mieszkać mają,

Które troski z frasunkiem ze łba wybijają. D o nas, do nas ucieszna, wszechrozkoszna pani, Rumiana W enus ! wsiadłszy na złociste sani,

Weźmij z sobą on wdzięczny orszak panien swoich, By jeno uw eselić wdzięcznych gości moich.

A ty, ch łopcze, do kuchni skocz, m ów kuchmistrzowi, Niech w szystkiego dostatkiem nada kucharzowi. Ty też, moja Zosieczku, bądź mi gościom rada, P ob ież sama do kuchni i przygrzej obiada. Każ kurcząt, gęsi dosyć i kapłonów napiec, D o w szystkiego cybulki drobniusieńko nasiec. M ożesz też piękny kąsek jakiej zwierzyneczki Pięknie do jakiej smacznej w łożyć jarzyneczki, A piekarzowi tortów, pasztetów z kreplami2) Każ napiec i kołaczów z cukrem, z rodzenkami. A ja tymczasem w karty z pany się zabawię,

Albo im jaką inną krotochwilę sprawię.

Kart na stół daj, skoczkosiu, proś o gorzałeczkę, A lbo moją z pokoju podaj sam flaszeczkę.

г) S nr. 8.

(17)

4 3 4 Marya D yn ow sk a,

To nasz napój, panowie, ta god n ość do niego, Można niewiele jedząc, być pijanym z niego; Za grosz nim uczęstuje a za dwa umorzy,

Tem się więc psują zdrowi, tem się leczą chorzy.

Pierwszy trunek do ciebie, mój drużba cnotliwy, Wypiję; wiem, że mnie znasz dawno, żem prawdziwy Twój przyjaciel i zdawna czczę i miłuję;

C oć się kol wiek podoba, wszystkiem cię daruję. D o stołu, chłopiąteczka, rychło nagotujcie, Jeno srebra mi, proszę, i szklenie szanujcie. Zimnej w ody do wina przynieść będzie trzeba... Od piekarza do stołu wziąć dostatkiem chleba. Tuwalni, w ody rychło, aleć lepsze piw o :

Tą się zmyć, owym się spić, tak bywa, jak żyw o. Panny trzeba przesadzać warstwą młodzieńcami, Jako gdy przesadzają różę gwoździkami.

Do białej płci, pachołcy, przystąpcie się z wodą, Podziękuje się w tańcu tej służby nagrodą.

Raczcie, w aszm ość, za stół siąść, moi wdzięczni goście, Gładszy przed stół krajczym wnet jeden uroście ; Jest mięso, są i ryby, co komu smakuje,

To niechaj przedsię bierze, wiem, że się nie struje. Jest łosoś, są lipienie, jest i rosła szczuka,

Jest smaczna w żółtej jusze cielęciny sztuka,

Raczcie, waszm ość, jeść, proszę, to, co nam Bóg zdarz Byle mi smacznie kucharz zająca uwarzył,

Proszę na tę dziczyznę, nowina w tym kraju Jak i bażant, wiem, że się nie lęgnie w tym gaju. Do pieczystego proszę o przysmaki jakie : Sałata z ogórkami, dostatki wszelakie,

Jam nie W łoch, bardzo mało o kapary stoję, Umoniej też nie pragnę, oliwek się boję, Aleć co dom ma, czegoś w ogrodzie nasiała, T ego chętnie dodawaj, chybabyś nie miała; Chleb z solą, z dobrą wolą, jak starsi mówili, Kiedy więc najwdzięczniejszych gości naprosili. Przecie dobrze bywało, bo w szczerości prawdy Przestrzegali ojcow ie nasi z ludźmi zawdy. Nuż piwa, wina, m iodu; nie mam małmazyi, Tegom roku nie jeździł po nią do Kandyi, Ale chmiel nasz wystały i węgrzyn łagodny Jest znacznego wszystkich nas przywitania godny. Nie wadzi mu gęby dać, komu parno będzie, Jego w netże za zdrow ie dzban pełen dojedzie.

(18)

H ieronim M orsztyn i jego „Sum aryusz“. 43э~

Wilka, dzieci, tym, co tu u mnie nie bywali, Aby ten pierwszy w dom mój przyjazd pamiętali. Zosieńku, pij do gościów , proś ichm ościów sama O lepszą myśl, chceszli mieć dziś trzeźwego pana ; Ale wiem, że mi nie dasz w tym do końca wiary, Bym ja dziś nad swój zwyczaj nie miał przebrać miary. Przed szlachetną drużyną kiszek z kiełbasami

Przymknij, krajczy ; niechaj się nie bawią z flakami, Bo panny z tego szydzą i za zły znak mają, Gdy widzą, a m łodzieńcy flaki obierają.

A gdy się obiad skończy, w taniec muzykowie, Zagrajcie co grzecznego, rządni pachołkowie ; Są gotow i z paniami kształtownie wywijać, Kto niedojadł, w oln o mu z pannami dopijać. N uż każdy z swą do sw ego, gospodarzu, tobie Czołem bijąc, w szyscy dziś podpijemy sobie.

P rz y jrz y jm y się te raz onej drużynie p rzy jacielsk iej, z k tó rą św ia ta u ż y w a ł nasz p o eta.

Rej w śró d niej w odzi J a n z L ę ż e n i c G o s t o m s k i , sy n H iero n im a , w o jew o d y p o zn ań sk ieg o , s ta ro s ta w ałeck i i w erecki, w o je w o d a in o w ro cław sk i, brzeski i kaliski, z m a rły w ed łu g M o- n u m e n t ó w S ta ro w olskiego w 1623 r., w w ieku la t c z terd ziestu sied m iu a w ięc w ro k u 1576 u ro d z o n y 1). S ia rc z y ń sk i2) zw ie go m ężem zn am ien ity m , ro zsąd n y m w rad zie, w po ży ciu w sp an iały m , k tó ry , ja d ą c e g o n a w y p ra w ę m oskiew ską, k ró le w ic z a W ła d y sła w a w ra z z k ró le m Z ygm untem , w W ilczy sk ach p o d W a rsz a w ą, ok azale p rz y jm o w a ł i p o d czas w y p ra w y stu ludzi zbrój y c h u trz y m a ć się zo b o w iązał.

P a n a ta k m ożnego d zieliła od M orsztyna p o zy c y a sp o łeczn a ac zk o lw iek w S u m ary u szu G ostom ski jeszc ze jed y n ie ja k o sta ro s ta w ałe ck i w y stę p u je , łą c z y ła zaś z nim w sp ó ln a obom chęć p rzy g ó d w eso ły ch , niezaw sze dość w yszu k an y ch . S tą d w w ie rszach , ja k ie p o e ta n a sz w ojew odzicow i p o św ięca, sn u je się to n podw ójny: k o ­ leż eń sk iej p rzy jaźn i a z araz em ch u d o p a ch o lsk ie g o re sp e k tu i po k o le i to je d n a , to d ru g a n u ta p rz e w a ż a.

G ostom ski nie g ard ził sw a w o lą i M orsztyn b y ł m u w tem w ie rn y m i p o w o ln y m to w a rz y sz e m 3).

N ic w ięc dziw nego, że po w e so ły c h ch w ilach , p rzeży ty ch p o d czas lubelskiej dyety, gdy sta ro śc ie w a łe c k ie m u w y p ad ło

x) Starowolski, Monumenta. Niesiecki, Herbarz. 2) Siarczyński, Obraz wieku panowania Zygmunta III. 8) Por. S nr. 184.

(19)

Ï 3 6 Marya D ynow sk a,

Lublin p o rzu cić, żegna p o e ta i p rz y ja c ie la i b u jn ą d ru ż y n ę jego w ierszem , żalu i czuJości p e łn y m 1).

P rz y ta c z a m go, n ie d la arty sty c z n e j w a rto śc i, a le dla ży ­ w ych, c h a ra k te ry s ty c z n y c h ry só w , o św ie tla ją c y c h ż y cie szlach eck ie w ów czesnej P o lsce.

Starosta nasz odjechał, wszystkie z nim uciechy, Pomyślne krotochwile, pląsy, żarty, śmiechy. Wsiedli na w óz, a Lublin nieborak łzy toczy, Pan Chmielowski dotychczas jeszcze smęci oczy, Nie osychają oczy Tęczyńskich i jego

Dwór, panie bez starosty tęsknią wałeckiego.

O djeżdżającej d ru ż y n ie G ostom skiego p rz y d a je M orsztyn za to w arzy szy O lim p cały, d a rz ą c każdego tem b ó stw e m , k tó re m u się w edług z a le t i c h a ra k te ru n a jsłu szn iej na leż y . A w ię c u w o je - w odzica p oznańskiego :

trzy boginie na łogoszach stały: Juno, Wenus i Pallas, a przed nim siedziały: Dobra Myśl i Biesiada, w nogach brzmią gotow ie Amfion z Orfeuszem, sławni muzykowie

Stangret, wesołym licem uciesznej zabawy, Pędzi krzykliwe konie na gościniec prawy, Biczem trzaska, podróżnym dodając ochoty, Omijając nieszczęsne drogi złej kłopoty.

Sam starosta, w szkarłatnej szacie cnej szczerości Siedzi, a Wenus mu coś szepce o miłości

Arcybelli, cnej panny, on się tylko śmieje, Cierpliwością się ciesząc pomyślnej nadzieje A pollo z K ochanowskim 2) siedzi uzłocony, A Minerwa dwie trzyma przed nimi korony; Koło nich wieszają się helikońskie panny : Zda mi się, żem tam zajrzał trochę i Dyanny; Janek coś o myślistwie z nią pilnie rozmawia, A fraucymer go z sobą na pole namawia. Wilgostowski ze dzbanem kogoś w iezie z sobą, Z wynalazcy winnem u podobną osobą,

W ieniec ma hederowy, w ręku czop, na głow ie x) Por. S nr. 185.

2) A więc mamy tu znow u, jak i w wierszu do Niemsty

(por. str. 423) nieznanego K ochanowskiego-poetę, oczyw iście nie Jana z Czarnolasu, który rówieśnikiem G ostom skiego być nie m oże.

(20)

H ieronim M orsztyn i jego „Sum aryusz“ . 4 3 7 '

P oszed ł coś na Bachusa, przed nim frantaszkowie Szklenice, czarki, kufle, kieliszki trzymają,

A co raz Adamowi z wierzchem nalewają. Bodajźeś zdrowo sączył, mój Adamie miły, Bodajci się truneczkiem lata przedłużyły.

Z Kożuchowskim ktoś jedzie w żelaznym kołpaku : Mars, b óg wojny, bo go znać po krwawym szyszaku, Furyje na łogoszach, Śmierć z Pomstą nad nimi, G niew stangretem, Ból biczem, a Strach szalonem i Szkapami forytuje...

Przyborowski boginię jakąś też prowadzi

Z Swiebodzińskim, a przy nim dość inszej czeladzi : G ospodarną znać jakąś bardzo białogłow ę,

Bez mała nie Cererę, córkę Saturnową.

Nie b ra k w śró d ro z b a w io n e j d rużyny szlach eck iej i ty p o ­ w ego p ro ceso w icz a. Oto K o m o ro w sk i:

Statut wiezie z Lublina z sobą malowany,

Z trybunału w swej sprawie ze dworem wysłany; Widzę, że munimenta częstokroć przeziera, Coraz się z praktykami nieborak pociera, O sto grzywien i jedną, membran pokazuje, Teraz się nim, że wygrał tę sprawę, raduje ; Temu prawo myśl trapi i sen odejmuje, Bo czasem do samego dnia je rewiduje. Bodajże, Jasiu, w każdej fortuna służyła Sprawie, która się na stół pański wytoczyła! Grom praktyków, prawem się pocieraj i z pany, Dostatkami pańskimi nie bądź przekonany! Bądźcie oba łaskawi, fortunni Janowie,

Daj wam do sta lat Parki przedłużyły zdrowie.

Z b y t b u jn e w y b ry k i m ło d o ści k o ń czy ły się żało śn ie i w e ­ so łe p rzy g o d y w y p ad ło p o ecie n asz e m u ciężk ą o d p o k u to w a ć c h o ­ ro b ą . O p o w ia d a o niej G ostom skiem u w lis t a c h *) sm ętn y ch i dość p o k o rn y c h , n a »zw iędłą głow ę« i »zbolały ro z u m « n a rz e k a jąc .

W lis ta c h ty c h znajd u jem y , w cale zg rab n ie w ie rszo w an ą, od­ p o w ie d ź G ostom skiego. Oto w o b ec skarg, żalu p e łn y c h n a z a n ie d ­ b a n ie sługi i o d d an eg o to w a rz y sz a :

Zapomniałeś mnie, panie, a pociechy moje Wiatry jakieś porwały... Czemuś, m iłościwy, x) S nr. 186— 190.

(21)

438 Marya D yn ow sk a,

Dziś, panie, tak niełaskaw ; przecz mi służce twemu, Taki dziś głód na łaskę?...

o d p isu je w eso ło s ta ro s ta w a łeck i, b ra k ie m czasu i o d d a le ­ n ie m M orsztyna się tłu m a c z ą c :

Zajechałeś daleko, mój Morsztynie drogi, Że mi cię lub pożegnać, lub witać czas drogi Nie dopuszczał, bo aspekt daleko z Krakowa...

i k o ń c z ą c sło w am i p o c ie c h y i o b ie tn ic ą lepszych chw il w p rz y sz ło śc i:

Alem ja nieodm iennie przyjacielem twoim, A teraz życzę z serca, byś zdrowia pierwszego Nabywszy, znow u przyszedł do szczęścia w szelkiego, Potem w maju zażyjem zwyczajnie po sw em u...

Odpis w ierszo w an y G ostom skiego w raz z p o c h w a ła m i, jak im i M orsztyn w o jew o d zica p o zn ań sk ieg o w listo w n e j z n im ro z m o w ie d arzy , zo w iąc go » o z d o b ą H e l i k o n u« i » M u z u l u b i e ń - c e m« i p rz y z n a ją c sk ro m n ie, że » n i e j e g o t o r o z u m u r z e c z w c h o d z i ć w s z r a n k i « ze s ta ro s tą , n a s u w a p rz y ­ p u szczen ie, iż ten że s ta ro s ta n ie ty lk o w śró d sw aw o li, p rzy p e łn y m k ielich u , ale i n a P a rn e s ie to w a rz y sz e m b y ł p o ecie i że o Go- sto m sk im m ów i o śm io w ie rsz : D o J a n a 1), w k tó ry m H iero n im p rz y jacielo w i, fraszki sw e do o cen y p rz e sy ła ją c e m u , o b ie c u je te ż fraszki z p o w ro te m w y p ra w ić , »sw ym w ła sn y m p rzy p ło d k iem « je p om nożyw szy.

O czyw iście n a p rz y p u sz c z en iu je n o p o p rz e s ta ć n a le ż y , gdyż o p ró c z w iersza, zn ajd u jąceg o się w S u m a ry u sz u , żad en p lo n Muzy w o je w o d zica p o zn ań sk ieg o do czasów n a sz y c h się n ie p rz e ­ ch o w a ł 2).

W y m ien io n a p o w yżej g ru p a listó w w ie rsz o w a n y c h sk ło n iła M echerzyńskiego do w n io sk u o p o d ró ż a c h z a g ra n ic zn y c h M o r­ sztyna. W n io sek ten, p o ścisłem p rz e jrz e n iu m a te ry a łu , u p a ś ć m u si. O w e p rzez p o e tę p rz e b y te » g r a n i c e f r a n c u s k i e « ow e w C yprze » j e d w a b n i c e W e n e r y « , » w o d y n i l o w e « i w A nkonie » z e s w a c h ą a n k o ń s k ą z a w a r t e p r z y ­ m i e r z e « , o k tó ry c h G o sto m sk iem u o p o w iad a, są to w sp o m n ie

-*) S nr. 161.

2) Estreicher w Bibliografii rozbija na dwie postaci osob ę Jana

G ostom skiego. O sobno wspom ina o w ojew odzie kaliskim, o so b n o zaś o staroście wałeckim a przytaczając urywek wiersza Hieronima do G ostom skiego (S nr. 188), czyni błędnie autorem tego w ier­ sza Stanisława Morsztyna.

(22)

H ieronim M orsztyn i jeg o „S um aryu sz“. 4 3 9

n ia nie re a ln y c h p odróży, ale zb y t c zęsty ch w ę d ró w ek po k ra in ie C y p ry jsk iej bogini.

P rz y ja c ie lsk i sto su n e k łą c z y ł ró w n ież M orsztyna z J e r z y m N i e m s t ą, n a jp ra w d o p o d o b n ie j to w arz y szem p o e ty w d w o rsk iej słu ż b ie x). O żenienie (trzecie z kolei) tego N iem sty ze Z b o ro w sk ą u p a m ię tn ił H iero n im u ro czy stem e p ith alam iu m , w k tó re m c a ły P a r ­ n a s w zy w a do p o m ocy, b y godnie u czcić p rz y ja c ie la : 2)

A pollo, cny ochmistrzu sióstr parnaskich, który, Chodząc po dzikich gęstwach helikońskiej góry, Poważną bogorodnych panien rotę w odzisz, A w Pegazowym zdroju boską nogą brodzisz, Użycz krople tej wody, z której mądrość płynie, Mnie dowcipu zw iędłego głupiemu chudzinie, Abych nią m ógł zakropić pióro zapragnione I rym pisać w esoły. A wy, rozpłodzone

Z boskich rodziców córki, idźcie tam, gdzie kwiaty Za w iecznopogodnem i jedno kwitną laty.

Tam, wonnych ziół narwawszy, uwijcie Jerzemu N iem scie wieniec na skronie...

Nie n a długo s ta rc z y ło je d n a k p o ecie n a m aszczen ia.

E p ith a la m iu m d la szerszego ogółu w e se ln y c h gości b yło sn a ć p rz e z n a c z o n e ; śc isłe m u zaś g ro n u p rz y ja c ió ł d o sta ł się żarto b liw y w ierszy k , w k tó ry m M orsztyn o strzeg a ła tw o po cieszo n eg o w d o w ca i zb y t częstego p a n a m ło d e g o .s)

Trzeci się raz już żenisz : i tać śmiała była, Która się trzecią żoną być twą omyliła;

O czwrartej nie pomyślaj, choć masz odbyt na nie, Bo się już będą bały tak panny, jak panie;

A jest czego; bo właśnie jakby żyć nie chciała, Któraby właśnie z tobą czwarty raz ślub brała. Folguj tej trzeciej, radzę, bo jakbyś ją stracił, W iecznem byś już sieroctwem tej straty przypłacił.

S zereg u p rz y ja c ió ł, k tó ry m M orsztyn ry m y sw e św ięcił, d o ­ p e łn ia ją : M i k o ł a j Z i e n o w i c z , k a sz te la n p o ło ck i, m ąż n a u k ą

x) W wierszu „Na bankiet tegoż“ (por. N nr. 13) Mor­

sztyn nazywa Niemstę wyraźnie dw orzaninem : „Słusznalito, d w o­ rzaninie“ itd. Mowa tu najprawdopodobniej o Niemscie, sędzim ziemi Zatorskiej, deputacie na sejm 1629 r., bracie Jana Niemsty,

również królewskiego dworzanina (por. o nim wyżej). O obu

w iadom ość u Niesieckiego. 2) N nr. 12.

(23)

440 Marya D yn ow sk a,

i d zieln o ścią n ie p o sp o lity , o żen io n y z C hodkiew iezów ną, p o leg ły po d C hocim em w o b ro n ie h e tm a n a ; x) dalej D a d z i b ó g K a r n - k o w s k i , w o je w o d a d erp sk i p rzez S ta n y n a sejm ie 1611 ro k u do ro k o w a ń z M oskw ą w y zn aczo n y , w 1617 ro k u w w iek u la t czterd ziestu c z te re c h z m a rły 2), M a r e k R u d o w s k i, k ró la Z y g m u n ta dw orzanin, S a m u e l C h e ł m s k i , W o j c i e c h B i a ł o s k ó r - s k i , B o g u s z , Z w o l e ń s k i sta ro sta , w reszcie A l b e r t Ł a s k i , w uj H ie r o n im a 3).

T e m u p o św ię c a p o e ta w iersz, u trz y m a n y od p o c z ą tk u do k o ń c a w sz la c h e tn y m h o ra c y u sz o w y m to n ie i p rz y p o m in a ją c y b a r ­ dzo z n a n ą p ie śń K o ch an o w sk ieg o : N i e w i e r z F o r t u n i e , c o s i e d z i s z w y s o k o 4).

Łaski Olbrychcie, wuju mój a panie ! Bystrej odm ienne Fortuny bieganie, Obrót szalony, wartkonośne koła

Ty znasz, boś tego bardzo świadom zgoła. Byłeś na górnym i na dolnym razie, W łasce Fortuny byłeś i w obrazie,

D oznałeś w szczęściu wielkich odm ienności, Nie tajneć dziwne w czesiech niesforności. W ywyższywszy cię Fortuna wysoko, Kazałać państwa rozciągać szeroko, Ale w tem złośna postrzedz się nie dała, Źe jeszcze statku za pieniądz nie miała. Tyś na jej skrzydłach sławą nieba tykał I prawieś się już do Boga przymykał. Aleć wnet na dół nagle zaś spuszczony, Srogą Fortuny odmianą dotkniony. Teraz ci w wieńcu nie stało radości, Kto się spodziew ał tej niestateczności ?

*) Por. S nr. 11. O Zienowiczu vel Zenowiczu pisze

Niesiecki w Herbarzu, Starowolski w Bellatores Siarczyński w O bra­ zie wieku panowania Zygmunta III. Podług Sobieszczańskiego (En- cyklopedya Orgelbranda) znane jest w druku jego dzieło p t. T he­ ses politicae de rerum publicarum mutatione 1606 r., Bazylea. T oż u Estreichera.

2) Patrz Starowolski, Monumenta. Niesiecki, Herbarz. Siar-

rzyński, Obraz i t. d.

3) Albert Łaski, w ojew oda sieradzki, syn Hieronima, patrz Niesiecki i źródła tam przytoczone.

(24)

H ieronim M orsztyn i jego „Sum aryusz“.

Jeślić do końca posłużyć nie miała, Czemuż cię kiedy zdradliwie tykała?

Niem asz nic w szczęściu omylnym trwałego, Bywszy coś, ginie, jest koniec wszystkiego. Fata w nieszczęściu, fata w szczęściu służą Tym, którzy światu mizernemu płużą. Dzika jest, płocha Fortuny postawa, Dziś się rozgniewa, jutro zaś łaskawa, C zoło w esołe, tył ma żałobliwy, Stopa życzliwa, krok u niej zdradliwy.

Trzeba się w szczęściu, kto w nim trwać chce zgoła, Zawsze oglądać na poślednie koła.

Nie chodź na głębię, bo uchybisz brodu, Kto dziś miał co jeść, bój się jutro głodu.

Skromnie, to fortel, zażywać potrzeba, Komu Fortuna da z potrzebą chleba; Mierność a waga w szczęściu nie zawadzi Nie ufaj mu nikt, nikogo nie zdradzi.

Cytaty

Powiązane dokumenty

The aim of the study was to train undergraduate students of Early Childhood and Foreign Language Teaching in the Narrative Format (NF) model of Early Second Language Learning for

Cele szczegółowe dotyczyły wytyczenia dalszych kierunków badań związanych z analizą opinii użytkowników portali społecznościowych o jakości zawartości

Egzekucja sądowa w nowym k.p.c... do K olegium Redakcyjnego „Palestry”:

Analizując rysunek 1 oraz dane z tabeli 4, można zaobserwować zarówno zmiany ogólnego stopnia finansyzacji badanych przedsiębiorstw, jak i obszary jej silniejszego bądź

manifest organizacji społeczno-politycznej oraz tekst publicystyczny, nace- chowany emotywnie („troglodyci”, „ofiara”, „palant”, „chore”), odwołujący się

Sasaptaka, oznacza „z sió- demką” i  odnosi się do liczby miesięcy synodycznych (określanych przez fazy księżyca), stąd sasaptakam zwiększa o siedem liczbę

One text describes the city walls of Florence, and originates from Giovanni Villani’s Nuova Croni- ca, while the other forms part of the much less studied Cronica extravagans by

Stwierdzono ślady osadnictwa prahistorycz­ nego oraz jednofazowy poziom osadniczy z wczesnego średniowiecza, wią­ żący się z okresem funkcjonowania umocnień obronnych..