• Nie Znaleziono Wyników

Rym-upiór : "osie - stało się"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rym-upiór : "osie - stało się""

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Kazimierz Budzyk

Rym-upiór : "osie - stało się"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 47/Zeszyt specjalny, 260-268

(2)

Z A G A D N I E N I A J Ę Z Y K A A R T Y S T Y C Z N E G O

KAZIM IERZ BU D Z Y K

RY M -U PIÓR: „OSIE — STAŁO S IĘ “

Dziwne, z pew nością n a d n a tu ra ln e w łaściw ości w ym ienionego w ty tu le rym u, k tó ry zresztą ty lk o trz y k ro tn ie zdołał w ystąpić w Panu Tadeuszu, u jaw n iły się ju ż wówczas, kiedy trzech w y b it­ nych uczonych uległo odurzeniu uznając za rzecz pew n ą coś, co w ogóle nie m ogło m ieć m iejsca. F ranciszek K rezek, S tan isław P i­ goń, K azim ierz N itsch, badacze sk ru p u la tn i, żywe posągi dokład­ ności i precyzji, orzekli w b rew rzeczyw istości, że w rym ie ty m od­ bija się właściwość regionalnej w ym ow y Polaków zam ieszku ją­ cych M ickiewiczowski k raj la t dziecinnych. N iedługo potem , bo w r. 1936, dzięki H elenie Szw ejkow skiej nieoczekiw anie w yszło na jaw , że w litew skiej polszczyźnie okolic M ickiew icza nie je st znana wym ow a, k tó ra by u sp raw ied liw iała ry m o s i e — s t a ł o s i ę . Mimo to raz rzucony u ro k nie m ijał. W ro ku 1948 znana specja­ listka językoznaw stw a i w ersy fikacji, M aria D łuska, nadal tw ie r­ dziła jako rzecz bezsporną, że w stro n ach rodzinnych M ickiewicza czasow niki ty p u s t a ł o s i ę w y m aw ian e są jako jed en w yraz z akcentem na przed o statn iej. D opiero w r. 1951 p rzerw ała tę le­ gendę H alina T urska dowodząc ostatecznie, że „u w ażanie tego ty pu ak centuacyjnego z a r e g i o n a l i z m j e s t b ł ę d e m “ *.

W w ypadku norm alnego ry m u sp raw a b y łab y w te n sposób bez reszty w yczerpana. Jed n ak że ów przedziw ny ry m -u p ió r nie tylko od razu nie ugiął się pod skalpelem filologicznym , ale n a w e t rzucił złow rogi cień na in te rp re ta c ję dróg rozw ojow ych polszczyzny lite ­ rackiej początku X IX w. oraz na sty listy k ę M ickiew iczow ską i na całą ak cen tu ację staropolską. T u rsk a stw ierdziła, że w ry m ie ty m od b ijają się pozostałości ak cen tu zestrojow ego, k tó ry rzekom o p rze ­ chow ał się na p ery feriach , z dala od głów nego obszaru polszczyzny. W brew pozorom teza T urskiej nie w nosi zbyt w ielkiej p o p raw k i

1 H. T u r s k a , Z z a g a d n i e ń j ę z y k a M ic k ie w ic z a . R ym y typ u o s i e — s t a ł o s i ę . P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , X L II, 1951, z. .3/4, s. 823.

(3)

R Y M - U P 1 Ó R 261

do c h a ra k te ry sty k i w iersza poety, poniew aż genetyczny archaizm u trz y m u ją c y się rzekom o w m owie potocznej okolic Now ogródka — nie p rze staje z tego pow odu być regionalizm em . Stw ierdzenie to m a n ato m iast znaczenie dla c h a ra k te ry sty k i języka M ickiewicza, gdyż m ielibyśm y tu do czynienia z faktem sięgania do regiona­ lizm ów genetycznie rodzim ych, przy rów noczesnym w ystrzeganiu się regionalizm ów genetycznie obcych. J e st rzeczą oczywistą, że tak a czy inna k o n sta ta cja n a tu ry filologicznej przynosi m ate ria ł do o kreślenia ró żnych i sprzecznych z sobą dróg rozw ojow ych kreso­ wej polszczyzny literack iej, co w w ypadku M ickiewicza posiada olbrzym ie znaczenie dla losów ogólnego języka narodow ego. Z tej przyczyny ów ry m -u p ió r nadal będzie przyciągał uw agę badaczy zm uszając do d łubaniny, k tó ra w innych w ypadkach w tych roz­ m ia rac h by łab y może bez sensu. *

T u rsk a tw ierdzi, że klauzula s t a ł o s i ę , akcentow ana paro- ksytonicznie (czego sygnałem jest rym z w yrazem o s i e ) jest w y­ nikiem oddziaływ ania archaicznego akcentu zestrojow ego. Na te ­ ren ach c en traln y ch akcent ten m iał istnieć ,,do początków lub może do połow y w. X V III“, na p e ry feriach natom iast — o rozluźnionych k o n tak tach z językiem Polski etnograficznej — m iał się utrzym ać co najm niej do czasów m ickiew iczow skich. W ynika stąd, że w Polsce cen traln ej akcent ten m iałby być zjaw iskiem panującym w w iekach poprzednich, pow inien by też być zadokum entow any np. w poezji Ja n a Kochanowskiego, będącej najw yższą syntezą języka literackiego w okresie staropolskim . Tezę T urskiej m ożna z całą p recy zją obalić przy n ajm n iej w zakresie klauzul w ierszow ych typu o s i e — s t a ł o s i ę , co pozwoli ustosunkow ać się do jej szcze­ gółowej opinii na tem at w iersza i języka M ickiewicza. G eneralna teza o akcencie zestrojow ym au tom atycznie zostanie w ten sposób podważona, niem niej jed n ak obalenie jej w ym agać będzie dalszej dokum entacji. O kazja „m ickiew iczow ska“ pozw ala zresztą na ogra­ niczenie w yw odów do owego ry m u -u p iora: o s i e — s t a ł o s i ę .

W eźm y dow olny jakiś u tw ó r J a n a K ochanow skiego — np. poe­ m at S atyr. D ostrzeżem y od razu, że zw rotne form y czasow ników po­ ja w ia ją się tam w rozm aitej postaci. A więc: w y r z e k l i s i ę , w s z y s t k o s i ę m i e n i , p o d o b a m u s i ę . Z auw ażm y pro ­ porcje: na 68 w szystkich tego rodzaju w ypadków istniejący ch w Sa­

ty r z e tylko 14 razy w y stępu je postać w y r z e k l i s i ę , natom iast

54 razy p rzy ro stek w erb aln y s i ę przerzucan y byw a gdzie in­ dziej — z tym , że zaledw ie d w u kro tn ie m am y do czynienia z po­

(4)

262 K A Z I M I E R Z B U D Z Y K

stacią p o d o b a m u s i ę . S tw ierdzenie to zm usza do postaw ienia dalszego p y tan ia: w jakich w ypadkach u trz y m u je się postać w y- r z e k l i s i ę i w pew nym sensie analogiczna — p o d o b a m u s i ę , kiedy n ato m iast m am y do czynienia z n aruszeniem n a tu ra ln e j postaci rytm icznej, a więc z przerzuceniem p rzy ro stk a zw rotnego s i ę przed czasow nik. Już przeanalizow anie sam ego tylko Satyra, u tw o ru m ającego 468 wierszy, prow adzi do w y k rycia dw u obow ią­ zujących tu reguł. P ierw sza je st reg u łą językow ą, druga zaś — w ersy fik acy jn ą. Obie zresztą m ają c h a ra k te r rytm iczny. O kazuje się, że postać w s z y s t k o s i ę m i e n i , a więc postać św iadom ie k on struo w an a pod w zględem rytm icznym , bo ro zbijająca n a tu ra ln y tok m i e n i s i ę — w y stęp u je z a w s z e w klauzuli i p r z e w a ż ­ n i e w kad en cji in ton acy jn ej zdania. Postać w y r z e k l i s i ę w y stęp u je p r z e w a ż n i e na początku lub w początkow ej części zestro ju intonacyjnego, a więc w antykaden cji. W w ersyfikacji Ko­ chanow skiego k lau zu la rytm iczna je st uporządkow ana i m a cha­ r a k te r paroksytoniczny. Św iadczy o tym w yraźne elim inow anie w niej w yrazów jednozgłoskow ych, zwłaszcza zaś takich, k tóre od­ znaczają się sam odzielnością akcentow ą. O dstępstw a od tej reguły są m in im aln e i nie p rzek raczają 0,5% dla k lauzul w spółtw orzo­ ny ch przez w yraz jednozgłoskow y i 0,025% dla k lau zu l za w iera ją ­ cych sam odzielne zestro je jednosylabow e. Jeśli chodzi o kadencję in to n acy jn ą zdania, o bserw ujem y rów nież dążność do elim inow a­ nia zestrojów w spółtw orzonych przez w yraz jednozgłoskow y lub w ypełnionych przez m onosylabę, a więc zaw ierających sam odzielny zestrój jednozgłoskow y. W prozie w spółczesnej K ochanow skiem u kadencje w ielozgłoskow e sięgają co n ajm niej 95% całości, m im o że poza k ad en cją zdania zestroje w spółtw orzone przez m onosylabę lu b po pro stu jednosylabow e by n ajm n iej nie są rzadkie.

Pow yższe o bserw acje prow adzą do wniosku, że zestroje akcen­ tow e ty p u s t a ł o s i ę m iały c h a ra k te r proparoksytoniczny, gdyż inaczej nie byłoby żadnej dobrej rac ji dla elim inow ania ich z k la u ­ zuli n a rzecz postaci, który ch paroksytoneza nie m oże być w ogóle kw estionow ana. Równoległość ty ch zjaw isk z analogicznym proce­ sem w kad encji in to nacy jn ej zdania — skłania do przypuszczenia, że nowa, upow szechniona przez K ochanow skiego w artość ry tm icz­ n a klauzuli w yw odzi się genetycznie z reguł porządkujących tok ry tm iczn y zdania. B yłby to jednocześnie dowód, że w czasach K o­ chanow skiego doszło ju ż do daleko posuniętego okrzepnięcia sk ład­ ni oraz do upow szechnienia stałej paroksytonezy w yrazow ej w w y ­

(5)

R Y M -U P IÖ R 263

razach trz y - i więcej zgłoskowych. Z pew nością istn iał wówczas także i ak cen t zestrojow y, po rząd k u jący n iek tó re zestroje w spół­ tw orzone przez w y razy jednosylabow e, jed nak że zjaw isko to m u­ siało ju ż w ted y m ieć c h a ra k te r epizodyczny, podobnie zresztą jak dzisiaj.

W spom niałem , że klauzule, k tó re u K ochanow skiego m ają do­ starczyć m a te ria łu do teorii akcen tu zestrojow ego, w ynoszą około 0,5% całości (20 w ypadków n a blisko 4000 wierszy). U Sebastiana P etrycego na 4300 w ierszy w ypadków ty ch je s t jeszcze m niej, bo tylko 0,25%. S iela n k i Szym onow ica w y k azu ją 0,45%. P rzy tym w szystkim na przeszło 11000 w ierszy w ym ienionych poetów nie spotkałem ani jednego ry m u ty p u o s i e — s t a ł o s i ę . G dyby więc począw szy od w. X V II rzeczyw iście przyszło obserw ow ać n a ­ rasta n ie śladów ak cen tu zestrojow ego, trzeb a by uznać to zjaw isko za w tórne, a co w ięcej — obce głów nem u torow i narodow ej tr a ­ dycji języka. Ja k że ta sp raw a p rzed staw ia się dalej?

R ym y ty p u o s i e — s t a ł o s i ę po raz pierw szy w poezji polskiej p o jaw iają się chyba u S ebastian a K lonow ica (trzeba by jeszcze dokładniej to spraw dzić), tj. u poety, k tó ry i ta k znacznie rozszerzył m argines w szelkich rym ów „zestro jow y ch“ w porów na­ niu z n orm ą K ochanow skiego, P etry ceg o i Szym onow ica. We Fli­

sie skala ty ch ry m ó w w y d atn ie w zrasta i w ynosi 2,03%, podczas

gdy przeciętn a u w ym ienionych jego poprzedników sięga 0,4%. Klonow icow e ry m y ty p u o s i e — s t a ł o s i ę rzeczyw iście w większości są paroksytoniczne, co jed n ak b y n ajm n iej nie p rzy ­ sparza arg u m en tó w na rzecz teorii o akcencie zestrojow ym , jeśli akcent ten m am y tra k to w a ć jako zjaw isko rdzen nie polskie. Na 6 ry m ó w om aw ianego typu, jak ie zauw ażyłem w e Flisie, 4 brzm ią następująco: f l i s i e — o d e p c h n i s i ę , n i e b ł a ż n i s i ę — f l i s i e , f l i s i e — n a p i j s i ę , f l i s i e — n i e d r w i s i ę . W form ach ty ch łatw o odnaleźć w pływ y a k cen tu acji ruskiej, w i­ docznej bądź to w form ie drugiej osoby liczby pojedynczej rozkaź- nika ( o d e p c h n ’i s i ę , b ł a ź n ’i s i ę , n a p ’i s i ę ) , bądź też w złożeniu czasow nika jednozgłoskow ego z przeczeniem n i e ( n i e d r w ’i s i ę ) . W innym w y p ad k u akcent p ad ający na o statn ią sy­ labę w form ach d ru g iej osoby liczby pojedynczej rozkaźnika do­ prow adził w tym że Flisie do pow stan ia ry m u oksytonicznego, w ręcz już przeczącego teo rii o p aroksytonezie zestrojow ej: „ u j r z y s z p r z e z g ’a j — w p r a w o j e p u s z c z ’a j “ . W idoczne w tw ó r­ czości K lonow ica zderzenie się dw u system ów językow ych,

(6)

poi-264 K A Z I M I E R Z B U D Z Y K

skiego i ruskiego, spowodow ało rów nież zachw ianie system u w ersy - fikacyjnego ustalonego w poezji czarnoleskiej. R ym ow anie w zasa­ dzie już paroksytoniczne zaczyna się w tym punkcie całkiem w i­ docznie rozluźniać. Obok przytoczonego już p r z e z g a j — p u s z ­ c z a j m am y n iew ątp liw ie oksytoniczne, bo jednozgłoskowe, rym y: b o h a t e r s k i r a j — n a s z k r a j , w p r a w y b o k — m k n i e w s k o k . W ten sam sposób w ypadnie też in te rp re to ­ wać: w y p ę d z i ł w l a s — c h o d z ą s a m o p a s . K ilk an a ś­ cie innych ry m ó w jednozgłoskow ych Flisa zestaw ia w yraz jed no - sylabow y z w yrazem w ielosylabow ym i na odw rót; np.: z d r ó w — o s t r ó w l ub z a b a w — w p ł a w . O ile u R eja zjaw isko to do­ wodziło zw rócenia uw agi na akcentow y c h a ra k te r klauzuli, o ty le po K ochanow skim to samo zjaw isko św iadczy już o poczynającym się lekcew ażeniu akcentu w ry m ie i w klauzuli. Na tym tle w olne od w pływ ów ru sk ich p rzy k ład y ry m ó w ty p u o s i e — s t a ł o s i ę należy in te rp re to w a ć u K lonow ica jako proparoksytoniczne, gdyż o b serw ujem y u niego p ry m a t akcentu językow ego przed w ersy fik a- cyjnie u stabilizow aną paroksytonezą klauzuli. Są to — we Flisie — dwa n astęp u jące w ypadki: z a k u r z y s i ę — t a k a r k o s z w m i s i e ; f l i s i e — k t o c h c e , n a u c z y s i ę . G dyby zresztą ktoś u p a rł się in te rp re to w a ć te w ypadki jako p aro k sy to ­ niczne, m usiałby przyjąć, że jest to tran sak cen tacja, gdyż w liczą­ cym 1822 w iersze Flisie są to jed y n e p rzy k ład y w klauzuli, pod­ czas gdy w tekście analogicznych w ypadków m am y zatrzęsienie. Podobnie w yjątkow o zd arzają się tego rodzaju w ypadki u innych poetów, n aw et u tzw. czerw onoruskich. W R ytm a ch S ępa-S zarzyń- skiego nie znajd u jem y ani jednego przykładu, w Szym onow icow ych

Sielankach — rów nież. R oksolanki Zim orow ica m ają 1 przykład,

ale z n a tu ry paroksytoniczny: z d a s i ę — p a s i e , nie może on zatem być tu ta j b ran y w rachubę. To samo z d a s i ę w y stępu je w klauzuli trz y k ro tn ie w Sielankach B artłom ieja Zim orow ica, pod­ czas gdy na 4230 w ierszy u tw o ru m ożem y w skazać tylko 2 rym y ty p u o s i e — s t a ł o s i ę ( p a s i e — p o m y k a s i ę , z d a s i ę — u r y w a s i ę ) . Podobnie w 4648 w ierszach W ielkopolanina M iaskowskiego spotykam y zaledw ie 2 takie przyk łady : n i e s i e — o z w i e s i ę , n i e s i e — p o r w i e s i ę . Trzeci przy k ład z s i ę je st już n a tu r aliter paroksytoniczny: n i e s i e — r w i e s i ę . Rów­ nież w yjątkow o zjaw isko to w y stęp u je w tw órczości Podgórza- nin a — W acław a Potockiego. W 3570 w ierszach p ierw szych trzech części W o jn y chocim skiej znalazłem 2 przyk łady z n a tu ry p arok

(7)

sy-R Y M - U P I Ô sy-R 265

toniczne, o peru jące wszakże akcentem pobocznym, a nie głów nym (co s i ę II p o d o b a ; ż e s i ę || n i e w r ó c i ) . N astępne 2 p rzy ­ kłady tw orzą g ru p y trzyzgłoskow e, w k tó rych e n k lity k a s i ę zo­ stała przeniesiona do klauzuli rów nież przez oderw anie jej od cza­ sownika. J a k w iem y, K ochanow ski czynił w łaśnie na odwrót: w klauzu li zatrzy m y w ał czasownik, n atom iast e n k lity k ę przerzucał na m iejsce w ew n ątrz w iersza, poprzedzające czasownik. Św iadczy to o n a ra stają cy c h u Potockiego zaburzeniach w akcen tu acji rym u. M amy praw o ta k tw ierdzić, gdyż w tw órczości tego poety po raz pierw szy spoty k am y w stopniu bardziej w idocznym rozryw anie zestroju akcentow ego przez klauzulę. Oto p a rę przykładów : i ż e || b r a t ; t ą II z w ł o k ą ; c i ę l i p o s a d z i ł ; t a || r a n a itp.

Jeżeli w śród przeszło 16000 w ierszy Ja n a Kochanowskiego, Sza- rzyńskiego, Petrycego, Klonowica, Szym onowica, M iaskowskiego, Zim orow iców i Potockiego — m ożem y niem al na palcach policzyć p rzy k ład y rym ów ty p u o s i e — s t a ł o s i ę , niesposób tra k to ­ wać tego zjaw iska jak o arg u m en tu potw ierdzającego teorię o ak ­ cencie zestrojow ym . W ten sposób odpada rów nież teza, że ry m y te nie są u M ickiew icza archaizm am i, rep rezen tu jący m i rzekom o daw ny stan językow y.

Z ty m w szystkim jestem przekonany, że przyk łady zaczerpnięte z Pana Tadeusza i zanalizow ane przez T u rską trzeb a jednakże tra k ­ tow ać jako paroksytoniczne, co nie zm usza przecież do określania ich jako archaizm ów przechow anych jak oby w m owie nosicieli peryferycznego odłam u języka polskiego z okolic W ileńszczyzny. O co więc w istocie tu chodzi?

W podsum ow aniu T u rsk a pisze:

N ie m ogąc uznać ry m ó w typ u o s i e — s t a ł o s i ę za licen cje, ani też p arok syton ezy s t a ł'o s i ę za reg io n a lizm język a M ickiew icza, w id zę w tej a k cen tu acji a r c h a i z m , czyli resztki daw nej p arok syton ezy zestrojow ej, rozp ow szech n ion ej za p ew n e zw łaszcza w śród ludzi n iew y k szta łco n y ch . B yć m oże, że cecha ta b yła w ó w cza s bardziej rozp ow szech n ion a na ziem iach ru sk ich niż w P o lsce etn ograficzn ej ja k o archaizm p ery fery czn y 2.

K ażdy nie uprzedzony przyzna, że m am y tu do czynienia nie z dow odem rzeczow ym n a tu ry filologicznej, lecz ze speku lacją m y ­ ślową, k tóra elim in u jąc dw ie dotychczas u jaw n ion e m ożliwości jako błędne, p rzy jm u je m ożliw ość trzecią jako jed y n ie dopuszczalną. Ro­ zum ow anie takie jest nieu p raw n io n e, gdyż: 1) a u to rk a nie udow od­

(8)

266 K A Z I M I E R Z B U D Z Y K

niła istnienia akcen tu zestrojow ego w okresie staropolskim , w y su­ nęła tylko na ten tem a t słabo arg um ento w an ą hipotezę; 2) a u to rk a nie przytoczyła dowodów, że w czasach M ickiewicza rzeczywiście istniał w jego okolicach ak cen t zestrojow y; 3) a u to rk a nie w ypo­ w iedziała się n a w e t n a tem at, czy choćby w czasach nam w spół­ czesnych polszczyzna teren ó w litew sko -biało rusk ich (podobnie jak np. g w ary podhalańskie) rzeczyw iście zachow ała tę cechę. W tych w a ru n k ach rozum ow anie jej m usim y uchylić, jako zupełnie aprio­ ryczne, i potraktow ać je jak o re z u lta t dżiałania uroków rzuconych przez ów rym -up ió r.

Turska, będąc fachową, dobrze w ykształconą lingw istką, po­ w inna by zaw ahać się przed snuciem tak daleko idących wniosków językoznaw czych także i dlatego, że ry m o s i e — s t a ł o s i ę w y stęp u je w Panu Tadeuszu zaledw ie ty lko trzy k ro tn ie, co w isto­ cie nie d aje m ate ria łu do żadnych tego ty p u uogólnień. Przecież je st to m niej niż pół pro m ille całości utw oru. Cóż m ożna na tak w ąskiej bazie budow ać? W stosunku do całej tw órczości M ickiew i­ cza skala się jeszcze b ardziej obniży, gdyż, ja k stw ierdza Turska, poza P anem T adeuszem ry m ten spotkam y raz tylko je d y n y — w w ierszu Golono, strzyżono. W tym św ietle jeszcze m ocniej u w y­ datn i się m etafizyczna moc rym u -u p io ra. A by te u roki przełam ać, zw róćm y się ponow nie do faktów . Oto owe trz y p rzyk łady z Pana

T adeusza:

1. ...tak m łynarze,

U śp ien i k ół tarkotem , le d w ie staną o s i e ,

Budzą się, krzycząc z trw ogą: „A sło w o s t a ł o s i ę . . . “ W ojski u k łon em d a w a ł znak Podkom orzem u, [V, 439— 441]

2. „P anie Hrabia!

Z aw ołał K lucznik, w id zisz Pan, co się w yrab ia: [...] Trzebaż jeszcze, a b y m nie, zam ku urzędnika, G erw azego R ębajłę, H oreszków k lucznika,

Lżyć w domu P a n ó w m oich? i P anże to z n i e s i e?“

W tem P rotazy za w o ła ł trzykroć: „ U c i s z c i e s i ę ! “ — [V, 625 i n.]

3. „G erw azeńku, rzek ł W oźny, po co się tak dąsać? J e ste m w oźn y, n ie m oja rzecz sp ra w ę roztrząsać; [...] W net akt spiszę, n iech m i k to latark ę p r z y n i e s i e ,

A tym czasem ogłaszam : B racia, u c i s z c i e s i ę ! “ [VIII, 745 i n.]

Sam fakt, że przytoczone w ypadki są stosunkow o tak bardzo nieliczne (wynoszą niespełna pół pro m ille całości) zm usza do tra k ­ tow ania ich jak o zjaw iska indyw idualnego. Nie m ożna zatem o kre­

(9)

R Y M - U P I Ó R 267

ślić tych p rzykładów jako elem entów języ ko w o -sty listy cznej cha­ ra k te ry sty k i w y stępu jący ch osób (w p ierw szym w yp adk u — m ły­ narzy, w d rugim — Protazego). P o m ijając anonim ow ych m łynarzy, raz tylko tu ta j w ystępujących, m am y przecież inne w ypow iedzi Protazego, w k tó ry c h zjaw isko to się nie zdarza.

P rzy g ląd ając się bliżej trzem przytoczonym przykładom od k ry­ jem y w spólną cechę, w y n ik ającą nie z zaplecza językow ego, lecz z określonej sytuacji. P rzy k ład y te m ają c h a ra k te r w ykrzyknikow y. W pierw szym w yp ad k u m am y do czynienia z p rzerażen iem z po­

w odu grozy, k tó rą trzeb a zażegnać słow am i P ism a śluiętego, w dwu następ n y ch w yp adk ach P ro tazy u siłu je przekrzyczeć gw ar zbioro­ w iska ludzi, do k tó ry ch się zw raca. A k cen tuacja okrzyku Protazego („uciszcie się!“), u trz y m an a w ry tm ie trocheicznym , tłum aczy się sam a przez się. W istocie n aw et m am y tu do czynienia z rytm em , k tó ry nie będąc trocheicznym da się sw obodnie m odulow ać jako to k trocheiczny, zwłaszcza w kontekście obow iązujących wówczas k lauzu l paroksytonicznych. Z dośw iadczenia w iem y, że ktoś u siłu­ jąc y przekrzyczeć tłu m nie stosuje a k cen tu acji językow ej, lecz k ażdą sylabę w y k rz y k u je osobno: ,,u-cisz-cie-się“ . T ak też i m usiał akcentow ać swój okrzyk Protazy.

Podobnie tłum aczy się pierw szy p rzy k ład z ow ym pełnym p rze ­ raż e n ia okrzykiem m łynarzy. Znow u trz e b a u p rzy tom n ić sobie sy tu ację, kiedy słow a ledw o przechodzą przez gardło, a nabożna trw oga zm usza do przy w o łan ia tekstu, k tó ry z pow odu „bojaźni B ożej“ naw et nie może być w ypow iedziany do końca. Z w łasnej obserw acji mogę przytoczyć k ilka identycznych przykładów — nie z W ileńszczyzny, lecz z zabobonnej wsi podhalańskiej. Bardziej szep tan y niż krzyczany ów o krzyk posiadał a k cen tu ację ta k ą sam ą ja k „u-cisz-cie-się“. M odulacja ry tm iczn a m iała wówczas tok zbli­ żony do trocheicznego, przy rów noczesnym u trz y m an iu sam odziel­ ności akcentow ej sylab: „a-sło-w o-sta-ło-się...“ Ciekaw e, że w zna­ nych m i z au to p sji w ypadkach okrzyk ten rów nież byw ał u ry w an y a k u ra t w ty m sam ym m iejscu, ja k to jest w Panu Tadeuszu.

J e s t dow odem niezw ykłej dociekliw ości realizm u M ickiewicza, że w ty m w yp ad k u w prow adził on odstępstw o od akcen tu acji języ ­ kow ej, w ysuw ając na czoło ak cen tu ację poza językow ą, ściśle zw ią­ zaną z p rzedstaw io n ą sy tu acją. Jeśli więc chodzi o istotę analizo­ w anego zjaw iska, w tym w y pad k u trzeb a stw ierdzić, że jego n a tu ra n ie je s t językow a, ja k przyjm ow ało się daw niej i ja k tw ierdzi o statnio Turska. J e s t to zjaw isko stylistyczne odw ołujące się nie

(10)

268 K A Z I M I E R Z B U D Z Y K

do m ate ria łu językow ego, użytego tu rzekom o dla ch a ra k te ry sty k i m ów iących osób, lecz do sy tu acji p rzed staw ian ej w utw orze. S ty ­ listyk a M ickiew iczow ska u zyskuje w te n sposób pogłębienie in d y ­ w idualizujące pod w zględem językow ym nie tylko postać (wówczas już było to zjaw iskiem dość pow szechnym ), lecz k o n stru o w any obraz. Z pew nością trz y analizow ane w ypad ki nie w yczerpu ją całego pod ty m względem m ateriału , ale o zebranie tego m ate ria łu niech ju ż m artw ią się „m ickiew iczolodzy“ — jeśli zechcą i ... jeśli po­ trafią. Na ogół bow iem b adan ia sty listyczn e są w tych kołach w dość g ru n to w n ej pogardzie, szw an ku je rów nież przygotow anie.

Ciekawe, czy po tych w y jaśnien iach kogoś zupełnie z zew nątrz ów ry m -u p ió r p rzestan ie ju ż straszyć w kołach językoznaw czych i h istorycznoliterackich? U piory są, ja k wiadomo, u p arte. Języ k o ­ znaw cy — rów nież. Toteż być może, że dw ie te siły zespolone r a ­ zem długo jeszcze b ędą zajm ow ać uw agę nas w szystkich. N ieba­ w em o trzym am y m o n u m en taln y Słow nik M ickiewiczowski — ja ­ kież dziw y m oże z niego w ydobyć duch ry m u-up iora, k tó ry praw dopodobnie nie zechce ta k łatw o ustąpić. Jed no w szelako jest pew ne: rów ną nieustępliw ość bez w ątpien ia okażą m iłośnicy poezji M ickiewiczowskiej, bo chcieliby oni, aby nic w niej nie było im obce.

Cytaty

Powiązane dokumenty

……….. Wykonawca ponosi odpowiedzialność za niewykonanie lub za nienależyte wykonanie przedmiotu umowy. Jeżeli Wykonawca nie wykonuje lub nienależycie wykonuje

- Wykonawca z własnej winy zaprzestanie realizacji zleconych Usług przez okres minimum 5 (pięciu) kolejnych dni i pomimo wezwania nie wznowi Usług w dodatkowym terminie

g) zaistnienia okoliczności leżącej po stronie Zamawiającego, w szczególności wstrzymania robót przez Zamawiającego bądź jakiegokolwiek opóźnienia, utrudnienia lub

g) zaistnienia okoliczności leżącej po stronie Zamawiającego, w szczególności konieczności usunięcia błędów lub wprowadzenia zmian w dokumentacji projektowej

d) wywołanymi przyczynami zewnętrznymi, które w sposób obiektywny uzasadniają potrzebę tej zmiany, niepowodująca zachwiania równowagi ekonomicznej pomiędzy Wykonawcą a

3) wystąpienie szczególnie niesprzyjających warunków atmosferycznych, utrudniających wykonanie przedmiotu umowy w ustalonym terminie, rozumianych jako ciągłe: upały, opady deszczu

4) Umowie - należy przez to rozumieć umowę o świadczenie opieki nad dzieckiem do lat 3 w ramach uczestnictwa w projekcie „Gmina Sokółka przyjazna rodzicom",

1. Wykonawca zobowiązuje się do wykonania przedmiotu umowy zgodnie z obowiązującymi w tym zakresie standardami i normami oraz ofertą Wykonawcy, która