• Nie Znaleziono Wyników

Bracia Kątscy w świetle papierów Leonarda Niedźwieckiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Bracia Kątscy w świetle papierów Leonarda Niedźwieckiego"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Kolabińska

Bracia Kątscy w świetle papierów

Leonarda Niedźwieckiego

Pamiętnik Biblioteki Kórnickiej 6, 403-416

(2)

M A R I A K O L A B lN S K A

BRACIA KĄTSCY

w

Ś w i e t l e p a p i e r ó w - L e o n a r d a n i e d ź w i e c k i e g o Bracia Kątscy byli artystami muzykami i na emigracji po r. 1831 należeli do najwybitniejszych wirtuozów polskich. Gry ich, nie utrwalonej na żadnych taśmach, nie możemy dzisiaj już poznać i ocenić, m usimy poprzestać na tym, co mówią współcześni. Są to głosy pełne entuzjazmu, dowodzące niezbicie, że Kątscy, chociaż nie pozostawili własnych dzieł pomnikowych, byli znakomitymi w skali ogólnoświatowej odtwóroajmi cudzych dzieł m uzycznych i jako tacy mają swą trwałą pozycję w historii polskiej kultury muzycznej.

W zbiorach rękopiśmiennych Biblioteki Kórnickiej znajdują się cie­ kawe m ateriały życiorysowe, odnoszące się do tych artystów. Są to listy Kątskich do Leonarda Niedźwieckiego, listy Niedźwieckiego do Karola Hoffmana i Eustachego Januszkiewicza w kopiach, przeznaczonych nie­ zawodnie do druku w „Kronice Emigracji Polskiej“, oraz liczne zapiski w dzienniczkach Niedźwieckiego. Stanowią one cząstkę papierów Leonarda Niedźwieckiego, którego korespondencja jest niewyczerpanym źródłem do poznania życia emigracji.

Leonard Niedźwiecki, prawnik, który nauki pobierał na uniwersytecie warszawskim, znalazłszy się na emigracji po upadku powstania listopado­ w ego został 'sekretarzem W ładysława Zamoyskiego. Dzidki tem u stanowisku miał kontakty szeroko rozgałęzione z całą emigracją i brał udział w e wszystkich jej pracach i działaniach. Byw ał też wszędzie: na zebraniach Towarzystwa Historyczno-Literackiego, na wykładach Mickiewicza w Col­ lège de France, w operze, na koncertach, w teatrach, jak również w salo­ nach w ybitnych i skromniejszych osobistości, gdzie skupiało się życie kulturalne emigracji polskiej.

Jednym z najbardziej uczęszczanych był dom księgarza i redaktora Eustachego Januszkiewicza, przez którego salony przewijali się znako­ mici Polacy. Januszkiewicz organizował słynne zebrania z końca 1840 i p o ­ czątku 1841 r. uwiecznione improwizacjami M ickiewicza i Słowackiego oraz wręczeniem M ickiewiczowi pamiątkowego pucharu. Wśród zaproszo­ nych osób znalazł śię wówczas również Grzegorz Kątski z synami; na

(3)

4 0 4 M A R IA K O L A B IN S K A

zebraniu 25 XI 1840 Karol i Stanisław Kątscy grą swą uśw ietnili ten pa­ m iętny wieczór 1. Nazwisko Kątskich figurowało również na pucharze ofia­ rowanym Mickiewiczowi, co świadczy o bliskich stosunkach, jakie łączyły tych artystów z poetą i jego otoczeniem.

W ieczory prywatne u Januszkiewicza, Leonarda Chodźki i innych były zawsze urozmaicone muzyką. Emigranci uczęszczali nadto do opery i na koncerty. Muzyka ówczesna przeżywała wówczas jeden z najświetniejszych okresów. W operze paryskiej w ystępow ali artyści światowej sławy, jak Pasta 2, Malibran 3, L ablache4 i inni. Do Paryża przyjeżdżał niezrównany Paganini, w Paryżu tworzył sw e najpiękhiejsze dzieła Chopin. Sale Pleyela i Hertza były stale zajęte na koncerty, których programy były nader uroz­ maicone: śpiew, harfa, skrzypce, wiolonczela; każdy instrum ent m iał sw o­ ich w ybitnych wykonawców, wśród których byli i liczni Polacy. I tak obok panny Lagrange i basisty z opery francuskiej w ystępują Antoni i Karol Kątscy; na innym koncercie obok duetu Rubiniego 5 z panną Fodor 6 grają Apolinary Kątski i gitarzysta Szczepanowski; kiedy indziej panna Jour­ dain i znów Polak, Karol Lipiński. Oto nazwiska koncertantów opery i prywatnych wieczorów.

Leonard Niedźwiecki był stałym byw alcem tych wszystkich zebrań, przy czym wrażenia sw e opisywał w listach, a każde spotkanie i każdy ważniejszy szczegół notował w raptularzykach. Zapiski te poza swoją war­ tością dokumentamą mają jedną szczególną a niezm iernie ważną zaletę: tętnią plastycznie opisywanym życiem, dzień po dniu, niekiedy godzina po godzinie — lekcje pisania z Marynią M ickiewiczówną, lekcja angielskiego z Apolinarym Kątskim, wykład Mickiewicza, obiad u Kątskich, koncerty słuchane w towarzystwie Słowackiego, w szystko staje się tutaj bliskie i aktualne. Dzięki skrupulatnemu notowaniu przez Niedźwieckiego na­ zwisk widzimy, jak wieczory spędzane wspólnie łączyły całą emigrację. Niemal też co dzień w tym towarzystwie spotykam y Grzegorza Kątskiego z synami.

Informacje zawarte w grupie listów dotyczących rodziny Kątskich są 1 Bibl. Kórnicka, sygn. B. K. 2415, kalendarzyk z r. 1840.

2 Giuditta N egri Pasta, śpiewaczka włoska, święcąca trium fy w operach Romeo

i Julia, Otello i in.

3 Maria Félicité Garcia Malibran (1808— 1836), słynna śpiewaczka francuska, w y ­

stępująca w Europie i w Ameryce.

1 Louis Lablache (1794—1858), śpiew ak w łoski, który ok. r. 1830 w ystępow ał w Paryżu.

3 Giovanni Battista Rubini (1796—1854), tenor w łoski, w ystępow ał w Paryżu długie lata.

° Josephine M ainvielle Fodor (1793— 1870), śpiewaczka francuska, w ielk ie suk­ cesy odnosiła w Paryżu, jak również w Londynie, Sztokholm ie i Kopenhadze.

(4)

B R A C IA K Ą T S C Y 4 0 5 pełne w ym ow y i rzucają światło na postacie artystów, na ich ruchliwość i powodzenie w pewnym okresie życia.

Rodzina Kątskich pochodziła z Krakowa, gdzie ojciec słynnych arty­ stów, Grzegorz, był od 1810 r. urzędnikiem sądowym. Trzej starsi synow ie ujrzeli światło dzienne w Krakowie, najmłodszy Apolinary prawdopodob­ nie w Warszawie. W wędrów ce swej na Zachodzie rodzina Kątskich obra­ cała się w kręgu elity kulturalnej i politycznej. Politykam i jednak nie byli, lecz wyłącznie artystami, i zdolności sw e wykorzystywali przede wszystkim dla własnej sławy, a zarazem i dla własnych korzyści m ate­ rialnych, na które Grzegorz Kątski był szczególnie, może naw et nad­ m iernie wrażliwy. A le nie wahali się też Kątsey, jak to wówczas było w zwyczaju, głośne swe imiona ofiarowywać dla zdobycia funduszu na pomoc dla biednych i inne cele humanitarne. Najprawdopodobniej byli oni również wysuw ani i popierani przez Hotel Lambert dla spopularyzo­ wania sprawy polskiej na Zachodzie.

Źródła rękopiśmienne Biblioteki Kórnickiej ukazują nam tę rodzinę w czasie ich pobytu w e Francji i Anglii, a więc w Paryżu, Nantes, Bor­ deaux i Londynie w latach 1838— 1850. Jest to okres, kiedy starsi synow ie państwa Kątskich mają już własną pozycję w św iecie i znani są jako w ykonawcy dzieł muzycznych oraz kompozytorzy, a tylko najmłodszy jest największą troską ojca, choć rośnie otoczony nimbem sławy.

O Grzegorzu Kątskim pozostała pamięć jako o skrzypku-amatorze i nędznym wierszoklecie. Dość złośliw ie pisze Niedźwiecki w liście do Eustachego Januszkiewicza dnia 7 sierpnia 1838 r.: „Nie wiedziałem o tem (a czy godziło się przemilczeć), że najtęższy Kątski jest nieścigniony poeta. Przypadek odkrył mi ten ważny przymiot u naczelnika tak ważnej ro­ dziny. Nieraz sobie głow ę łamałem, jakim sposobem ze szczepu tak su­ chego, jak Kątski mi się wydał i wydaje, m ogły się powydobywać cztery jedno w drugie tęgie latorośle? Jakim sposobem ojciec nie-m uzyk mógł płodzić same artysty?“ 7 W papierach przechowały się słabiutkie okolicz­ nościowe wierszyki przesłane Niedźwieckiemu z okazji imienin z dn. 4 listopada 1838 r. czy też z okazji darowania prezentu od „Stasia i Apolka“ temuż 12 stycznia 1840 8.

O ile dziś stwierdzić możemy, Grzegorz Kątski był przede wszystkim św ietnym pedagogiem i człowiekiem interesu. Zdolności swych dzieci w y­ krywał i pielęgnow ał od zarania ich życia, czego dowodem są wiadomości o występach syna Antoniego w wieku lat czterech na koncercie dobro­ czynnym w Krakowie, jak również kształcenie go u znanego kompozytora

7 Bibl. Kórnicka, sygn. B. K. 2412. 8 Bibl. Kórnicka, sygn. B. K. 2406.

(5)

406 M A R IA K O L A B IŃ S K A

nokturnów, Fielda, w Moskwie 9. Najprawdopodobniej słuszne jest zdanie Polińskiego, że Grzegorz Kątski, „człowiek nader muzykalny, lecz nie­ zamożny“, gdy zauważył, że „koncerty jego dzieci »cudownych« ogromne wrażenie wywierają i dochód przynoszą znaczny, dotąd obwoził je w dłu­ giej wędrówce artystycznej po wszystkich prawie większych miastach europejskich, dopóki nie uzbierał tyle grosza, ile potrzeba było do zapew­ nienia każdemu z dzieci wykształcenia humanitarnego i fachowego“ 10.

Grzegorz Kątski i Anna z Różyckich, żona jego, m ieli pięcioro dzieci: czterech synów i córkę.

W naszych źródłach są zaledwie krótkie wzmianki o najstarszym Ka­ rolu, skrzypku, urodzonym w Krakowie w 1813 r., jak również o Stani­ sławie, pianiście. Obaj ci bracia w interesującym nas okresie byli już ludźmi dojrzałymi, prowadzącymi samodzielny tryb życia, niezależny od interesów ojca i rodziny. Mieszkali oni stale w Paryżu i byli nauczycielami m uzyki Córka Eugenia była śpiewaczką i występowała z dużym powo­ dzeniem na koncertach z całą rodziną 12, zerwała jednak z muzyką 13 w i­ docznie dość wcześnie, skoro Niedźwiecki nie poświęca temu żadnej uwagi, natomiast nie skąpi opisów jej urody w listach do Eustachego Janusz­ kiewicza z Londynu (24 lipca i 7 sierpnia 1838 r .) 14. Notuje również w ka­ lendarzyku pod datą 24 maja 1842 r. fakt zawarcia małżeństwa Eugenii Kątskiej z bratem Leonarda Chodźki — Michałem 15.

Posiadamy natomiast kilka listów Antoniego Kątskiego, pianisty i kom­ pozytora. Postać artysty rysuje się na podstawie tego maleńkiego zbiorku listów dość plastycznie. Można by sądzić, że Antoni Kątski przywiązywał duże znaczenie do szlacheckiego pochodzenia swej rodziny, skoro na jed­ nym z listów podpisał się: „Antoni na Kątach Kątski“ ie, na innym: „An­ toni z Kątów Kątski“ ; słuszną więc może się wydawać opinia Celiny Tytu- sowej Działyńskiej, mieniąca go „fanfaronem“ 17.

Z Leonardem Niedźwieckim łączyły Antoniego Kątskiego chyba bliż­ sze jeszcze stosunki zażyłości niż jego ojca. Wynikało to niewątpliwie z tego, że Niedźwiecki był mentorem w języku angielskim i Antoniego, i brata jego Apolinarego. Antoni w listach do Niedźwieckiego mieni się jego przyjacielem i z „Kochanym Niedźwiadkiem “ niejednokrotnie nazna­

9 P o l i ń s k i , Dzieje m u zy k i ■ polskie j w zarysie, Warszawa 1907, s. 223.

10 P o l i ń s k i , op. cit., s. 225, u P o 1 i ń s к i, l. c.

12 „Ręcznik Emigracji P olsk iej“, 1836, s. 140. 13 P o l i ń s k i , op. cit., s. 225.

11 Bibl. Kórnicka, sygn. В. K. 2412. 15 Sygn. В. K. 2415.

16 Sygn. В. K. 2406, list z dnia 27 II 1843 r.

17 Notatka C. Działyńskiej w liście J. A. Kom orowskiego do T. Działyńskiego z 20 XII 1852, sygn. P 2, t. 1.

(6)

B R A C IA K Ą T S C Y 407

cza sobie spotkanie to u niego w domu, to w jakimś café. O nieznacznym oziębieniu stosunków zdaje się mówić post scriptum w jednym z listów z dnia 27 lutego 1843 r., gdzie Antoni pisze z Paryża: ,,P. S. W tych dniach pospieszę z oddaniem 32 f. 50 c., których wcale nie zapomniałem, ale mając co dzień natłok wieczorów i lekcji nie mam najmniejszego momentu, jednak będę się starał znaleźć choć małą chwilkę, aby złożyć w ręce Sza­ nownego Kolegi tę małą kw otę“ 18. Charakterystyczne są tutaj oficjalne zwroty, podczas gdy inne listy są proste i serdeczne; w pierwszej części zapowiada pan Antoni nawet pewne odsunięcie się w ogóle od współ- emigrantów i pisze: „Szanowny Kolego. Z żalem przymuszony jestem na czas niejaki odłączyć się od tak m iłego dla m nie towarzystwa, ale prace nadto ważne nie tylko mój dzień, ale i część nocy zabierając mi, nie mam ani chwili spokojnej . . . spodziewam się jednak, iż przyjdzie czas, gdzie będę mógł na nowo korzystać chwilami w tak zaszczytnym gronie. Proszę Szanownego Ziomka, aby był tłomaczem moich wyrażeń i przyjął wyraz prawdziwego szacunku“ 19.

Ponowne ożywienie stosunków następuje w roku 1846, z którego to czasu zachowały się króciutkie, ale bardzo bliskie i serdeczne listy. Antoni Kątski pomaga wówczas Niedźwieckiemu w jego pracach, nie znanych bliżej, i pośredniczy w przesyłce m iędzy nim a Lelew elem z życzeniem: „ . . . aby Ci na czas przyszło to, co żądasz“ 20.

O rozległych stosunkach Antoniego Kątskiego i jego „wziętości“ arty­ stycznej mogą świadczyć także listy adresowane do jenerała W ładysława Zamoyskiego z zaproszeniem na koncert zorganizowany na „biedne sieroty polskie“ 21. W innym liście z dnia 27 maja 1843 r. pisze do jenerała: „Wczo­ raj dowiedziałem się u księstwa (Czartoryskich), iż 5-go czerwca ma być bal na Polaków w Londynie u księżny Sutherland, gdyby tenże b ył po­ przedzony koncertem, jak to czasem bywa, oświadczam więc Hrabiemu, iż jestem gotów opuścić Paryż na kilka dni wprzód, aby ofiarować mój talent i grać na koncercie dawanym dla m oich rodaków. Jeżeli zatem tak jest, proszę Pana Hrabiego, aby m nie natychm iast łaskaw kilku słowami uprzedzić, a niezwłocznie się w Londynie stawić będę. Zaszczytnie byłoby dla naszej sprawy, ażeby polski talent (dotąd w Londynie nie słyszany, choć od dawna oczekiwany) dopomógł w tak szlachetnym czynie . . .“ 22 Potrafił, jak widać, Antoni Kątsiki wyzyskać ikażdą okazję dla rozsła­

18 Sygn. B. K. 2406. 19 Sygn. B. K. 2406.

20 Sygn. B. K. 2406. List Antoniego K ątskiego do L. N iedźw ieckiego z Paryża z dnia 16 IX 1846.

21 Sygn. 2431. List A ntoniego Kątskiego do jen. Zamoyskiego. 22 Sygn. B. K. 2431.

(7)

408 M A R IA K O L A B IS r S K A

wienia swego imienia, jak również nie szczędził żadnego trudu dla osią­ gnięcia tego celu. W zbiorze naszym mamy też program jednego z kon­ certów Antoniego Kątskiego pisany jego własną ręką. W ylicza tam w 12 punktach koncertu dzieła muzyków: Pugeta, Labacre’a, Rebera, Masiniègo,

Clapissona i swoją własną kompozycję Le B o u q u e t23.

Ruchliwość Antoniego Kątskiego, jego gotowość służenia własną osobą i talentem, przejawiająca się w papierach Niedźwieckiego, cechuje go przez całe życie. W zbiorach kórnickich nie spotykamy się z nim w ięcej, ale wiemy, że tymczasem słuchano go jeszcze w 1898 r. w Tomsku, gdzie zawędrował po długiej artystycznej podróży z Ameryki Północnej przez Chiny, Indie, Japonię i S y b e r ię 24. Słuchano go też jeszcze i podziwiano na krótko przed śmiercią w W arszaw ie23.

Najpiękniejsze świadectwo jego wirtuozowskiej gry w ystaw ia mu Mo­ niuszko, choć z obu braćmi Kątskimi pozostawał w ustawicznych kon­ fliktach, w liście z 1856 r. z Wilna, gdy pisze: „Szanują go tu jako praw­ dziwie wielkiego mistrza [.. .] Grał koncert Mozarta przenajcudow- niej [ . . . ] “ 26 Sw e długie życie zakończył Antoni Kątski w Polsce, dokąd po długich wędrówkach serce go przyciągnęło.

Leonard Niedźwiecki najwięcej uw agi w listach z owego czasu po­ święca najmłodszemu synowi Grzegorza Kątskiego — skrzypkowi Apoli­ naremu. Posiadamy także kilka listów ojca, w których otacza Apolinarego największą troską, oraz kilka listów samego Apolinarego już jako doro­ słego młodzieńca. M ateriały o Apolinarym sięgają 1838 r., kiedy miał on zaledwie 12 lat.

Kątscy mieszkają w Wersalu pod Paryżem już w r. 1836 27 i koncer­ tują bardzo często. Na podstawie naszych źródeł nie możemy stwierdzić, kiedy słuchał Apolinarego Kątskiego Paganini i czy rzeczywiście, jak fama niesie, był on uczniem Paganiniego 28. Pew ne jest tylko, że Paganini wydał opinię o Apolinarym, stwierdzając jego w ielkie zdolności i zapowiadając mu wielką przyszłość w następujących słowach: A yant entendu l’exécution

sur le violon de toutes sortes d ’ouvrages par M~T Apollinaire de Kontski enfant âgé de 11. ans, et l’ayant trouvé digne de la m ettre au rang de premiers professeurs célèbres de cet instrument qui jouissent d’une grande

13 Sygn. B. K. 2412.

24 M a c i e s z a , Dzieje kolonii polskiej w Tomsku, Poznań 1934, s. 21 i n.

25 W. R z e p k o , Antoni Kątski, „Tygodnik Ilustrow any“, 1899, nr 4, s. 63—64; M. M. B i e r n a c k i , Antoni K ą ts k i w Warszawie, „Echo muzyczne, teatralne i arty­ styczne“, 1899, nr 2, s. 15—16 i inne recenzje w spółczesne, za dostarczenie których składam podziękowanie mgr J. Fabijańskiemu.

20 W. R u d z i ń s k i , Moniuszko, Kraków 1955, s. 333. 27 „Rocznik Em igracji Polskiej“, 1836, s. 140.

(8)

B R A C I A K Ą T S C Y 4 0 9

reputation je me perm ets de dire, que s’il pesevère a cultiver cet art, il pourra avec le tem ps surpasser tous ces artiste. Nicolo Paganini Paris le 5 mai 1838 29. Sądzę, że opinia Paganiniego dodała bodźca, którego zresztą

nigdy nie brakowało rodzinie Kątskich, do wyruszenia z Apolinarym na

tournée artystyczne w 1848 r. do Londynu i do powzięcia śm iałych nadziei

wystąpienia jego na dworze królewskim.

Stosunkowo szczegółow e wiadomości posiadamy z tego pobytu w listach Leonarda Niedźwieckiego, znajdujących się w kopiach przygotowanych do druku.

Pierw sze chwile w Londynie m usiały być dość ciężkie; donosi o tym Niedźwiecki Eustachemu Januszkiewiczowi w liście z dnia 24 lipca 1838 r.: „Kątski stary kwasi się i krzywi, że mu rzeczy nie idą po maśle, ale jed­ nakże apetytu nie traci, stąd pokazuje, że ma organizm zdrowy. W w y­ borze przewodnika trudność m ieliśm y niepospolitą, ale się znalazł jeden dość skrzętny i języczny. Pokazuje się jednakże, że Kontścio stary pod wyrazem przewodnika rozumiał talizman, za pomocą którego wszystko się staje. Ten zaś po prostu jest przewodnikiem, żadnych własności talizma- nowych nie posiada. Z mojej strony ja zrobiłem wszystko, co m ogłem i czego w moim położeniu wymagać można było ode mnie. Jak wiecie, pracuję w jednym biurze od rana do wieczora, przeto wieczór tylko i bar­ dzo wcześnie z rana widzieć się z Kątskimi mogę. Inaczej byłbym nieza­ wodnie sam ich przewodnikiem. Malec grał już przeszłej środy u Morche- lesa, gdzie była gromadka artystów, żeby go słyszeć; w piątek grał u księżny Som erset30 [. . .] Kompania była liczna i znamienita, bo osoby krwi królewskiej się znajdowały, przed którymi Apolek się popisywał. Wczoraj m ieli iść do lorda Burgherh pasjonowanego muzyką, który w tej chwili przez siebie napisaną operę wystawia. Apolek nie dał się jeszcze słyszeć publicznie, stąd mamy trudność z gazetami, ale mam obietnicę od jednego, że um ieści o nim artykuł, niestety, tylko że trochę leniw y człowiek. Tak w ięc m acie krótką relację pobytu krótkiego tu Kątskich. Lipiński w alczył tu z tym i sam ym i trudnościami, stąd jeżeli wyprawa Kątskiego do Anglii pójdzie mu niezupełnie po m yśli, będzie czerpał po­ ciechę w przeświadczeniu, że w ielkich ludzi też same, w tych samych miejscach przygody trafiają. Apolek da się słyszeć publicznie na zabawie drugiej wiejskiej dla Polaków, którą dadzą w przyszły poniedziałek. Apolcio jest tęga sobie chłopczyna [. ..] 31

Druga zabawa wiejska, o której wspomina Niedźwiecki, odbyła się 30 lipca; m amy o niej relacje w liście Niedźwieckiego do Karola Hoffmana

29 Bibl. Kórnicka, sygn. B. K. 2406.

30 Żona księcia Edwarda Adolfa Seymour Somerset, członka Izby Gmin. 31 Bibl. Kórnicka, sygn. B. K. 2412.

(9)

410 M A R IA K O L A B IŃ S K A

z dnia 3 sierpnia 1838 r.: . .] Dzień wyznaczony na drugą zabawę w iej­ ską był 30 lipca, jak się pokazało, w niczym niepodobny do pierwszego, słotny, zimny i odrętwiający [. . .] Publiczność była cienka, a zatem nie ta, która się zebrała zeszłą razą [. . .] ale za to godna od nas większej podzięki, bo się dla nas li tylko zgromadziła [. . .] Na tej zabawie grał na skrzypcach Apolinary Kątski, chłopczyna dwunastoletni. Grał wyśm ienicie, nie stra­ cono dźwięku ani jednego, które wydobył, wszystko było uchem i unie­ sieniem, na prośbę osób w ystąpił po raz drugi i dał się słyszeć w waria­ cjach Berriota. Anglicy stojący i słuchający wym ieniali sobie obserwacje 0 grze, które były zaletne i pochwalne dla Apolinarego. Lord S tu a r t32 zaprezentował go potem księżnie Sutherland, która go dobrze wym ęczyła pytaniami. Księżna Sutherland jest damą dworu królowej an gielsk iej33, stąd droga się ściele Apolinaremu do królowej, bo księżna do siebie pań­ stwa Kątskich zaprosiła [. . .]“ 34

Relację o w izycie u księżnej Sutherland35 znajdujemy w kopii listu Niedźwieckiego do Januszkiewicza z dnia 7 sierpnia 1838 r.:

„[. . .] księżna Sutherland miała państwa Kątskich u siebie w sobotę przeszłą. Obsypała ich takimi istotnymi grzecznościami, że lord Stuart 1 sami państwo Kątsey nie posiadają się z radości, rokują dużo z tego. Za oznajmieniem ich przybycia księżnie wyszła naprzeciwko nich córeczka księżny i przyjęła ich w e wchodnym pokoju i zaraz powiodła ich do dru­ giego, gdzie goście i księżna bawili. Księżna ich natychmiast uprzejmie przywitała, prezentowała im swoją dość liczną rodzinę, siadała przy Apo- linarsiu, rozmawiała z nim, chwaliła, cieszyła się z jego gry, dziękowała za granie i ledwie trzecim razem nasycić się dała. Grał przeto u niej trzy razy, słuchany był z przyjemnością i otrzymał obietnicę, że się księżna postara, ażeby Apolinary grał u królowej.

Z gazetami trudno mi idzie, do tej pory w e dwóch tylko dwa arty­ kuły um ieścić potrafiłem. I w końcu się pokaże, że chociażem najmniej byw ał u Kątskich i najmniej obiecywał, nic przeto mniej robiłem, jeśli nie więcej jak ci, co obiecywali. Ma mi za złe Kątski stary, że u niego często nie bywam i że koledzy ci, których mu przedstawiłem, nie bywają u niego. D w ie są rzeczy temu na przeszkodzie. Najprzód co do mnie, praca moja dzienna, która mi nic czasu dla siebie nie zostawia, a co do drugich, chęć nienachodzenia ich domu częstym i odwiedzinami, tym bar­ dziej że ma córkę, do której koperczaki przypuszczać by można. Delikat­ ność więc kolegów moich tłomaczy stary ze złej strony. Nic nie byłoby

32 W iceprezes Tow arzystwa Literackiego Przyjaciół Polski. 3* Królowa angielska Wiktoria (1819—1901).

34 Bibl. Kórnicka, sygn. B. K. 2412. 35 Siostra lorda Stuarta, przyjaciela Polski.

(10)

B R A C IA K Ą T S C Y 411 w świecie łatw iejszego nad bywanie częste w ich domu, tym bardziej że zawsze częstują, jak stary zwyczaj polski każe. A le m y emigranci wiemy, że to kosztuje, w iem y to lepiej, jak 'kiedykolwiek Polacy wiedzieli. Chęć oszczędzenia więc kieszeni pana Kątskiego pan Kątski nazywa brakiem grzeczności. Aby jednakże miał za swoje, dokuczę mu odwiedzinami. Czas ucieka dla człowieka, ‘krótki wiek — tak powiada Kątski — [. . .]“ 36

Maksymą tą kierował się zapewne pan Grzegorz w życiu i widocznie dlatego tak śpieszył, tak wcześnie dzieciom swoim kazał publicznie w y stę­ pować i jak najszybciej zdobywać laury. W Londynie też w bardzo szybkim czasie osiągnięto pełne powodzenie, grał bowiem Apolinary u królowej Wiktorii. Pobyt ten opisuje Niedźwiecki już 10 sierpnia 1838 r. w liście do Januszkiewicza:

„[. . .] Apollo m ały polski bardzo sobie podobał u małej królowej an­ gielskiej, chociaż on i królowa nie są mali, jak to światu wiadomo. I królowa angielska podobała w graczu polskim, bo trzeba wiedzieć, że się w zeszłą środę oboje widzieli w nowym pałacu królowej. Tak więc cel wielki wyprawy Apolka do Anglii — popisania się u dworu — został dopięty. Po pierwszej grze królowa przywołała go do siebie i zrobiła mii ten w ielki honor, za który połowa Anglików w Anglii, chorujących na niezgaszoną miłość dla królowej, dałaby sobie życie odebrać, honor utkw ie­ nia swych niebieskich oczu w śmiałe i w ym owne źrenice Apolinarego. Patrzeli więc na siebie, rozmawiali z sobą. Królowa oczywiście pierwsza zaczęła.

— Od jak dawna uczyć się grać zacząłeś? — Od pięciu lat, N. P.

— Któż był twoim nauczycielem? — Mój brat.

— I kochasz się w muzyce? — Od maleństwa.

— Cóż, chciałbyś mi raz jeszcze zagrać? — Bardzo chętnie.

Kiedy tak z sobą rozmawiali, wszystkich oczy zwrócone były na niego i na królową, a otaczały królowę wszystkie damy dworskie i cała partia, którą królowa miała na obiedzie. A trzeba wam wiedzieć, że uroda królowej sięga tylko cal jeden nad pięciu stopami, tak że kto wie, czy Apolek nie jest słuszniejszy od królowej, bardzo więc od siebie odbijali. Jego rozkoszne w łosy ocieniające twarz bladą robią z niego uderzającą figurę. Po powiedzeniu „bardzo chętnie“ stanął na swoje m iejsce i kiedy miał zagrywać, muzyka wojskowa, odzywająca się z przyległego pokoju,

(11)

412 M A R IA K O L A B IN S K A

ucichła. Grał tedy kompozycje Lafonta 37. I to się podobało. Proszono go, aby się gotował do trzeciego zagrania, a w przerwie muzyka wojskowa znów się odezwała. Apolek rozłożył nuty z wariacjami B eriota38 i za danym znakiem muzyka wojskowa ucichła znowu. Grali tedy na prze­ miany. Królowa, która uchodzi za wielką znawczynię muzyki, gustowała w kompozycji Apolinarego i wyrzekła, że się ta jej najbardziej podobała. Apolek bawił z królową od dziesiątej do dwunastej. I tam gdzie królowa jest największą władczynią w pałacu swoim, wszystko wyścigało się widząc, że królowa w m uzyce Apolka gustuje,' z pokazywaniem, że i oni gustują nie mniej. Księżna Sutherland, której Apolek winien bytność swoją u królowej, przytomną była także i radowała się tym, że Apolkowi tak się udawało [ . . . ] “ 39

Czym był przyjazd i pobyt Kątskich w Anglii dla emigrantów, do­ wodzą echa opisane w liście do Januszkiewicza zaraz po wyjeździe Kąt­ skich do Boulogne z dnia 30 sierpnia 1838 r.:

. .] Zjawienie się Kątskich w Londynie było ważnym zdarzeniem w łonie emigracyjnym naszym. Wy tam w Paryżu tej niedogodności nie macie, której m y tu srodze ulegamy. Między nami nie ma ani jednej rodziny, a pod wyrazem rodziny rozumiem ojca, matkę i dzieci, a w liczbie ostatnich dziewczę dorastające lub dorosłe; że ikażdy z nas w Polsce wplątał się swoim i uczuciami w uczucia członków rodziny, która pannicę w gronie sw ojem liczyła, to zapewne nie podpada u w as wątpliwości; że każdy w yw iózł z sobą pamiątkę chwil w gronie takiej rodziny ubiegłych i duszę takimi stronami nastrojoną, to także wątpliwości nie podpada; że czuł zatem okropnie brak takiej rodziny [. . .] że widział pamiątki u siebie więdnące i nic im ożywnego dać nie mógł, to u nas jest jak najjaśniejsze. Ileśm y błogości czuli w gronie Kątskich, którzy, zdawało się nam, że Polskę z sobą do nas przywieźli. Stąd nie dziw, że tęskno nam było, kiedy wyjechali. Więc to jedna rzecz, a po drugie dobrze im tu szło [. . .] Nie dziwcie się przeto, że całe nasze bractwo pielgrzym skie niosło im z naj­ większą chęcią wszelką usługę i grzeczne słówko panny Eugenii ważyło za największą nagrodę. Dalej grupa, w jakiej się wybrali, była bardzo interesowną i dla innych m ały Apolek otrzymał ogromną ilość zdrowej rozwagi [s],

W rozmowie nie da się pochwycić, na odpowiedź zawsze trafną przy­ gotowany, i przy tym pełen własnych pomysłów. Widziałeś w nim na­

37 Charles Philippe Lafont (1781—1839), skrzypek francuski, m ianowany p ierw - . szym skrzypkiem Ludwika XVIII, opublikował w iele kompozycji, m. in. operę ko­ miczną La rivalité vïlbagroise.

38 Charles A uguste Beriot (1802—1870), wirtuoz, profesor konserw atorium w P a­ ryżu, kompozytor.

(12)

B R A C IA K Ą T S C Y 413

przód w ielce zwinnego chłopczynę interesownego bujnym spływającym włosem, który dzielnie odbija od bladych policzków, potem w tej samej małej osobie zawołanego skrzypka; w końcu, oceniając go z rozmowy, osobę, w której się rozwinęła dpść dojrzała męskość. Tyle więc ma zalet, tyle praw, żeby go poznać chciano i żeby się nim zajmowano. Jedną z zalet zdawałoby się, że jest w nim otwartość, ale zdaje m i się, że ta otwartość pew ne granice przechodzi, które przestępowaić musiała go pieszczota nau­ czyć, a pieszczoty robótki nieraz psotne są. Kochaliśmy go jednakże mocno wszyscy; on m nie lubił, mimo to że byłem z nim ostro, ale że czuł, że ostrość moja jest skutkiem m iłości mojej dla niego [. . .] Granie jego, wyznam, zachwycało m nie kilka razy, ale wtedy, kiedy grał nie ze sw a­ woli, ale z gruntu duszy swojej. W szystkie te jego zalety, te jego dobre przymioty, jego serdeczne (kiedy zdarzyły się) przymilania w ypiętnowały go mocno na pamięci mojej i rozumiem, że go długo nie zapomnę. Roz­ poczęliśm y tu portret jego, ale słabość Molinarego, a potem inne uboczne nieprzewidziane przeszkody opóźniły i opóźniają odbicie jego [. . .]“ 40

O ten portret Apolinarego Grzegorz Kątski zabiega z nieprzyjemną natarczywością. Listy jego do Leonarda Niedźwieckiego w tej sprawie są nieufne, nie dowierza tłumaczeniom zwłoki w wykonaniu portretu, wydaje polecenia zrobienia napisu w języku francuskim i angielskim, wykonania portretu na dobrym papierze i wreszcie rozesłania go nie tylko do w ybitnych osób, ale rozdania do sklepów muzycznych „[. . .] cho­ ciażby kto nie kupił, to jednak niejeden obejrzy i przypomni sobie, że to ten sam, co był w Londynie i grał na pokojach u królowej •[. . 41 Dla Grzegorza Kątskiego artykuły z prowincji o synu „choć dobre“, jak sam przyznaje w liście do Niedźwieckiego z dnia 4 listopada 1838 r., „ale to zawsze prowincjonalne — mają być tu artykuły w Paryżu o nim, gdyż kompozycja jego w druku skończona i Paganiniemu doręczona, takowe artykuły będę m ógł przysłać, jak tu wyjdą [. . .]“ 42 Jak widać z pow yż­ szego, stary pan Grzegorz wcale zręcznie organizował reklamę swoich dzieci.

Obserwując dalszą karierę Apolinarego Kątskiego na podstawie zbiorku listów Biblioteki Kórnickiej widzim y go jeszcze w grudniu 1845 r. w Nantes i w lutym 1846 r. w Bordeaux. O pobycie w Nantes mamy notatkę w papierach Niedźwieckiego z dnia 16 grudnia 1845. Apolinary Kątski urządził tam koncert dla młodzieży szkolnej, Séance musicale gra­

tuite, a frekwencja była talk wielka, że koncert odbył się w Hotel de

40 Sygn. B. K. 2412.

“ Sygn. B. K. 2406. List Grzegorza K ątskiego do L. N iedźw ieckiego z dnia 8 VII 1839 r.

(13)

41 4 M A R IA K O L A B IŃ S K A

ville i z inicjatyw y Apolinarego urządzono składkę na niezamożnych u czn ió w 44. Również pobyt jego w Bordeaux był wyjątkowo udany; w no­ tatce z 3 lutego 1846 r. mamy taki jego opis: „Dał szósty i ostatni kon­ cert. Rzucono mu do dwiestu wieńców, a bukietów bez liczby. W ywołany po kilkakroć, ale, co ważniejsze jak to wszystko, bo dotąd nie praktyko­ wane, szef orkiestry w imieniu [?] złożył mu wobec całej publiczności wieniec prześliczny z róż i liści złotych złożony, przy którym były wiersze od Towarzystwa S-te Cecile. Wiersze te regisseur przywołany w głos publiczności przeczytał. Polacy dali mu obiad. On dał u siebie wieczór, na który całe miasto zaprosił. Był na nim maire miasta i wszystkie znamienitości m iejscowe. Wieczór był świetny, jak wnieść łatwo, bo ba­ wiono się aż do czwartej godziny z rana. Apolinary grał na nim dwa kawałki, których publiczność na żadnym z jego koncertów nie słyszała. Za tym poszedł obiad przez maire’a dla Apolinarego, na który 60 osób było zaproszonych. Maire "był w ciągłych atencjach, posadził go u stołu po swojej prawej ręce (po lewej był prefekt, dalej jenerałowie itd.). Przy końcu obiadu wniósł toast Apolinaremu w imieniu miasta, które sam reprezentuje, oświadczając całą wdzięczność, jaką miasto zachowuje dla niego. Na co Apolinary, który [s] nie brakuje nigdy słowa ni myśli, sto­ sow nie odpowiedział. Bawiono do 10, pojazd maire’a odwiózł Apolinarego do domu. Nie przestając na tym maire ofiarował mu lożę swoją w teatrze, która w Bordeaux jest to, co loża królewska w Teatrze Paryskim. Nie za­ niedbał Apolinary z tego korzystać, z jednym z przyjaciół poszedł na

Lucią. Zjawisko to lożowe musiało koniecznie zwrócić uwagę publiczności.

Zwróciło i w istocie cała publiczność w tę stronę oczy zwróciła i przez cały czas wyciągano na niego lornetki, jak na księżyc na place Vendomne w Paryżu. Nareszcie maire zabrał Apolinarego na cztery dni na w ieś do swego chateau [. . .]“ 44.

Zapobiegliwość była tak silnie zakorzeniona w rodzinie Kątskich, że jeszcze w liście z dnia 3 stycznia 1850 г., kiedy kariera Apolinarego jest już ustalona, a sława dociera i do P o lsk i43, artysta prosi Niedźwieckiego, aby postarał się o obecność na koncercie jego u Czartoryskich „sławnego Jules Gamin“ — ,,[. . .] życzyłbym sobie, ażeby on posłuchał i ocenił talent polski, bo jestem pewny, że on to by uczynił, bo lubi Polaków, a mnie byłoby bardzo korzystnie mieć opinię takiego pisarza, tym bardziej że mam zamiar niezadługo wystąpić publicznie w Paryżu w Wielkiej Operze i jak to powiadają, frappez un, coup décisif dans l’opinion et la presse

parisienne [.. .]“ 46.

43 Sygn. B. K. 2406. 44 Sygn. B. K. 2406.

45 „Przyjaciel Ludu“, Leszno 1848, R. XV, nr 32.

(14)

B R A C IA K Ą T S C Y 415

Wyczerpując na tym materiał źródłowy Biblioteki Kórnickiej nie staram się odtwarzać dalszych kolei życia rodziny Kątskich. Należy jed­ nak dorzucić jeszcze, że rozsławili oni imię Polski w kraju i za granicą nie tylko jako wirtuozowie. Ich wkład w dorobek kulturalny muzyki polskiej stanowią także liczne kompozycje. Zaledwie jedną króciutką wzmiankę spotkaliśm y w liście Grzegorza Kątskiego o ukończonym druku bliżej nie określonej kompozycji A polinarego47, ale wiadomo, że i Antoni, i Apolinary tworzyli, i to w dużej ilości,. Kompozycje ich, niekiedy intere­ sujące, nie były jednak dziełami na wielką miarę, wkrótce też zostały za­ pomniane. B yły to przeważnie wariacje, mazury, kaprysy, méditation — kompozycje „modne“, przejściowe, cieszące się powodzeniem m niejszym lub większym li tylko w e współczesnych salonach. Szczegółową ocenę i analizę tych utworów pozostawiam fachowcom, dodam tylko, że utwór Antoniego Kątskiego Przebudzenie się lwa obiegło z nim razem cały świat, operę komiczną Dwaj roztargnieni grano w Londynie w 1872 r., operetkę Sułtan Zanzibaru w Nowym Jorku, a sentym entalny Romance

sans paroles: Ne m ’oubliez pas ubiegał się o pierwszeństwo z Bądarzew-

skiej Modlitwą dziewicy. Ilość jego utworów wynosi 200 op u sów 48. Również i Apolinary Kątski ma za sobą szereg pozycji. Już w 1839 r. „Tygodnik Literacki“ w nr 17 zamieszcza notatkę o wydaniu w Moguncji

„3 méditation pour piano“ Apolinarego Kątskiego. Napisał też Sen dzie­ wicy, Kaskadę, Jutrzenkę i Słowika oraz mazury o historycznych tytu­

łach Stefan Batory, Jan S o b ie sk i49.

Obaj ci artyści pozostawili nadto trwałe ślady w dziedzinie pedago­ gicznej. Antoni skromniejsze, bo dziś już wartość tylko historyczną posia­ dające, tj. zbiór ćwiczeń na fortepian pt. L’indispensable du pianiste, czyli

niezbędnik p i a n is ty 50. Apolinary natomiast odegrał tu rolę bez porów­

nania ważniejszą, gdyż był realizatorem m yśli wywodzącej się może z kręgu Adama M ickiewicza — stworzenia w ojczyźnie konserwatorium m uzycznego i przyczynił się walnie do założenia w r. 1859 Wyższej Szkoły Muzycznej w Warszawie. Należąc do jej organizatorów, niestrudzenie dawał koncerty po całej Polsce i zdobyte w ten sposób fundusze dokładał do licznych składek, aby powiększyć ich zasób. Został też pierwszym i długoletnim dyrektorem Szkoły. Uczniów m iał wielu. Zaciekawić szcze­ gólnie wśród nich może ze względu na powiązanie z twórczością Mickie­ wicza Ludwik Gieryng, kompozytor pieśni kościelnych i świeckich oraz operetki Słowicze}c. W r. 1899 w Wilnie, gdzie był organistą, dawał on

47 Sygn. B. K. 2406. List Grzegorza Kątskiego z dn. 4 XI 1838. 48 Polska, je j dzieje i kultura, Warszawa 1927, t. 3, s. 897. 49 L. c.

(15)

416 B R A C IA K Ą T S C Y

z chórem i orkiestrą przez siebie szkoloną cztery razy Sonety krymskie Mickiewicza w instrumentacji Moniuszki w języku włoskim. Na insceni­ zację w języku polskim władze carskie nie udzieliły pozwolenia. Impresa- riem tych przedstawień, które odbyły się w sali m iejskiej i sali klubu polskiego, był księgarz Zawadzki 51.

81 Wiadomość od Stanisław a Spittala z Godziesz, który utrzym ywał bliskie stosunki z synem kompozytora.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Opis przedmiotu postępowania pkt 4 Zapytania Ofertowego „(…) wykonawca zobowiązany będzie do złożenia w treści Umowy oświadczenia, iż dokonał analizy

Kierujemy się dalej prosto, dochodzimy do końca Roztoczańskiego Parku, mijamy szlaban, kierujemy się dalej prosto zgodnie z oznaczeniami czerwonego szlaku.. Droga jest

Łloie aa Pan ja k ie ś dokumenty dotyczące pańskiej Małżonki, których oryginały lu b kserokopie mógłby Pan przekazać do iiTchiwua nsaze^o. Czy chce Pan

krótka pisana wierszem lub prozą bohaterowie to najczęściej zwierzęta (ale też przedmioty, rośliny,

Jeżeli Nabywca włączy do Utworu dostarczone przez Autora ilustracje lub inne materiały chronione prawem autorskim, Autor Utworu obowiązany jest do wcześniejszego

Kiedy wszystkiego się nauczyłem i swobodnie posługiwałem się czarami, to czarnoksiężnik znów zamienił mnie w człowieka... 1 Motywacje i przykłady dyskretnych układów dynamicz-

Na podstawie dowolnego źródła napisz, co oznacza tytuł utworu, do czego się odwołuje i jaki związek ma on z treścią utworu.. Opisz, jakie kolejno gry zaplanował

Z uwagi jednak na fakt, że w łodziach próbujących pokonać Morze Śródziemne znajdują się obok Erytrejczyków, Sudańczyków i Somalijczyków również Gambijczycy, Senegalczycy