zatrudniona zarówno w domach ludzi bogatych, jak też i średniozamożnych.
Dalszym i zagadnieniam i poruszonym i w pracy jest stosunek państwa do n iew ol
nictw a oraz położenie n iew oln ik ów w społeczeństw ie.
N ajw iększym osiągnięciem pierwszego tomu pracy (poza ustaleniam i znanymi ze w cześniejszych artykułów ) jest pokazanie, że rola n iew olników w Egipcie ptolom ejskim ulegała poważnym zmianom. N iew olnictw o odgrywało w kraju nad Nilem w iększą rolę w III w. n iż w II i I w. p.n.e. Bezpośrednio po usadowieniu się G reków w Egipcie stosow anie pracy niewolniczej b yło dość powszechne.
Zdobywcy, znajdujący się w dość dobrej sytuacji m aterialnej, starali się prze
nosić na teren Egiptu stosunki znane im z Grecji. Do nich należała i instytucja niew olnictwa. Dopiero później Grecy przystosow ują sdę do tradycji lokalnych wyrażających się w eksploatacji zależnej ludności w iejskiej. Jednocześnie jednak możemy obserwow ać zjaw isko pew nego rozszerzenia się środowiska społecznego, które korzysta z pracy niew olniczej. Jeśli w III w. p.n.e. niew olnicy należą do ludzi bogatych, to u schyłku okresu hellenistycznego spotykam y się z nimi rów nież w grupie średniozamożnej.
Tak w ięc naw et w odcinku czasow ym trzech w iek ów m ożem y w Egipcie zaobserwować pow ażne zm iany w znaczeniu pracy niewolniczej. Do podobnych wniosków prowadzi rów nież uwzględnianie czynnika geograficznego. Inaczej kształtowała się rola n iew olnictw a w A leksandrii, inaczej zaś na terenie chora.
Również odm iennie w yglądało korzystanie z pracy niew olniczej w środowisku greckim , inaczej zaś ■— w egipskim .
P okazanie tych w szystkich zm ienności stanow i istotny w alor om awianej tu pracy o n iew oln ictw ie w Egipckie grecko-rzym skim .
Jerzy Kolendo
Roberto il Guiscardo e il suo tempo. Relazioni e comunicazioni nelle P rim e Giornate n orm an n o-sve ve (Bari, maggio 1973), Publi- cazioni del Centro di Studi N orm anno-Svevi t. I, U niversité degli sltudi di Bari, Roma 1975,
W ramach aktyw izacji naukowej w łoskiego południa pow stał w 1963 r. przy u niw ersytecie w Bari ośrodek studiów nad okresem normańskdm i czasam i H o- henstaufów (Centro di Studi N orm anno-Svevi). W dziesięć lat później przewod
niczący ośrodka, Ernesto Q u a g l i a r i e l l o , rektor uniw ersytetu w Bari, m ógł uroczyście otworzyć konferencję międzynarodową, poświęconą okresowi podbojów normańskich w południowych Włoszech, ze szczególnym uwzględnieniem postaci Roberta Guiscarda. Rezultatem konferencji, w której poza m ediew istam i w łoskim i w zięli udział w ybitni uczeni zagraniczni, jest om aw iany tom referatów. N iektóre z nich znacznie w ybiegają poza tema/t, w ym ieniony w tytu le książki.
N ajw iększy rozmiarami jest artykuł Leona-Roberta M é n a g e r a , „Pesanteur et etiologie de la colonisation normande de l’Italie” (s. 189—214 i aneks s. 259—386), poświęcony zbadaniu personaliów normańskich przybyszów do południowych Włoch i Sycylii w X I w. Autor zgromadził bogate dane źródłowe o przybyszach z Nor
mandii i innych ziem francuskich; starał się ustalić przyczyny em igracji, wśród których w ym ienia banicję i ucieczkę przed represjam i k sięcia lub w rogów osobis
tych, ale przede w szystkim dążenie do zdobycia bogactwa i potęgi, um ożliwiającej wysoką pozycję społeczną. W iększość em igrantów pochodziła z bardzo rozrodzonych rodzin rycerskich.
Ogólne znaczenie ma także praca G eneviève B r e s c - B a u t i e r , „Les possessions des églises de T erre-Sainte en Italie du sud” (s. 13—34). Jest to zarys
1 7 4 RECENZJE
w yników szerszych badań, obejmujących uposażenia palestyńskich i syryjskich kościołów i instytucji kościelnych (m.in. zakonów) na teren ie południowych Włoch i Sycylii. Ciekawe m apy rozm ieszczenia tych uposażeń pozw alają na dalsze w nios
kowanie. Czytelnika polskiego zainteresują liczne posiadłości krzyżackie, skupione w Apulii i zachodniej S ycylii (wschodnia stanow iła obszar działania tem plariu
szów). Nadania dla kościołów chrześcijańskiego Wschodu w e W łoszech przyczy
niły się do zacieśnienia kontaktów i umocnienia w pływ ów kulturalnych zróżnico
wanych chrześcijańskich społeczności Ziem i św. na ziemiach południowo-w łoskich.
Temat w pływ ów kulturalnych chrześcijańskiego Lew antu na południowe W łochy (ściślej: Apulię) rozszerzyła Maria Stella C a l ó M a r i a n i („Sulle relazioni aTtistiche tra la Puglia e l’Oriente latino”, s. 35—66). Autorka zebrała sporo materiału na tem at im portów artystycznych z Lew antu do Apulii oraz przy
toczyła w iele dowodów w pływ ów wschodnich, w szczególności w sztuce deko
racyjnej, w m niejszym stopniu w architekturze (Lecce, Matera). Trudno jednak określić, jakie elem enty były w ynikiem nowych kontaktów z Lewantem , a jakie kontynuacją m iejscow ych południowowłoskich tradycji bizantyjskich i starszych w pływ ów arabskich.
Do ogólniejszej problem atyki trzeba zaliczyć referat o zm ianie sytuacji Ży
dów na ziemiach południowych Włoch w w yniku podboju norm ańskiego i za
ostrzenia fanatyzm u chrześcijańskiego u progu krucjat (Salvatore T r a m o n t a n a , „Qualche considerazioni su aspetti, anche religiosi, della questione ebraica n e lle tà de Roberto il Guiscardo”, s. 243— 257).
Bardzo pośrednio związany jest z tem atem sesji referat Carlo H e i t z, przed
staw iający najnowsze poglądy na tem at rozwoju sztuki romańskiej w Norm andii i opanowanej przez Normanów Anglii („L’architecture normande au tem ps de Robert Guiscard”, s. 153— 167).
W niew ielkim stopniu zw iązane są z postacią Roberta Guiscarda dwa re
feraty, pośw ięcone gospodarce południowych Włoch w XI wieku. Warto im poświęcić nieco w ięcej uw agi ze względu na to, że przynoszą podsum owanie w aż
nych badań nad tą problem atyką, dokonanych w ostatnich okresach.
A rtykuł Very von F a l k e n h a u s e n , „Aspetti storico-econom ici dell’età di Roberto il Guiscardo”, s. 115— 134), przedstaw ia w interesujący sposób gospo
darkę kraju pogrążonego w odmęcie stałych wojen w ew nętrznych i najazdów z zewnątrz, a mimo to otoczonego podziwem przybyszów ze w zględu na sw e bo
gactwo, tak różne od tego, co się dziś m ówi o tym regionie Włoch. Krajobraz znacznie różnił się od dzisiejszego, skoro w Abruzzach rozciągała się puszcza, której przebycie wym agało podobno 12 dni podróży, a S ycylia słynęła jako paradis terestre dzięki sw em u intensyw nem u rolnictwu i ogrodnictwu, opartemu na św ietn ie funkcjonującym system ie irygacyjnym . Oprócz zboża, wina, cytrusów uprawiano len i konopie; te ostatnie rośliny oibok w ełn y i jedwabiu były źródłem rozwijającego się siln ie rzem iosła tkackiego. Bogate m iasta, na czele z Amalfi, ale także Neapol, Salerno i Bari, organizowały eksport zboża, wina, drewna, żelaiza (a także niew olników ) do Bizancjum i krajów arabskich; bito złotą m o
netę, opartą na złocie afrykańsikim; import stanow iły przede w szystkim przed
m ioty luksusow e i korzenie. Południowe Włochy nie znały poddaństwa: istniała tam liczna warstwa drobnych w łaścicieli ziem skich, którzy zresztą ze w zględu na burzliwą sytuację polityczną skupiali się głów nie w warownych miastach.
Skutki podboju norm ańskiego nie zaważyły bezpośrednio na gospodarce, jeżeli abstrahować od rabunków i zniszczeń, towarzyszących pierwszem u im pe
tow i zdobywców. Potom kowie śm iałych żeglarzy atlantyckich przybyli do Włoch w charakterze „szczurów lądow ych” i zdani byli w sw ych morskich operacjach na pomoc doświadczonych m iejscowych żeglarzy. Zakłócenia w handlu b yły przejściowe; utrzymała się złota moneta; struktura gospodarcza rolnictwa tak że
nie uległa zm ianom , choć rozpoczyna się rozciąganie poddaństw a na chłopów do
tychczas w oln ych . R edystrybucja w ielk iej w łasn ości ziem skiej doprowadziła do skupienia w ięk szości m a ją tk ó w w rękach N orm anów (w charakterze lenn); naj
w ięk sze skupiska rycerstw a norm ańskiego daje się zauw ażyć w okolicach A versy i Salerno, n astępn ie w K alab rii i na S ycylii; p raw ie w cale pod A m alii i Gaetą.
Posypały się n ow e n adan ia na rzecz Kościoła, szczególnie hojnie obdarowany został klasztor M onte C assino, którego pośrednictw o odegrało tak w ielką rolę w ugodzie N orm anów z papiestw em .
Z tą tem atyką w iąże się krótki referat (bez przypisów) André G u i 11 o u na tem at życia gospodarczego w bizantyjskiej części Italii („Roberto il Guiscardo sfruttatore del C atepanato b izantino d’Italia”, s. 147— 152). Guillou jest odkrywcą i w ydaw cą fragm en tów rachunków bizantyjskiej m etropolii w Reggio (Kalabria) z połow y XI w.; nie zach ow ały się rejestry danin w zbożu i w inie, ale udało się w ykorzystać n iez w y k le ciek aw y rejestr daniny w liściach m orwy, służących do hodowli jed w ab ników . A utor u sta lił istn ien ie oik. 25 tys. drzew m orw y w K a
labrii ok. 1050 r. i ocenia w artość produkcji jedw abiu na tym terenie na cztery min złotych denarów . B yła to n iew ątp liw ie produkcja n a eksport: dzięki niej kraj u trzym yw ał a k ty w n y b ilan s handlow y. G uillou podkreśla znaczenie m iast bizantyjskiej Italii zarów no jako ośrodków rzem iosła, jak i rezydencji ludności rolniczej; zw raca uw agę na różnoetndczny skład górnej w arstw y społeczeństwa m iejskiego (trafiają się n aw et W aregowie i Słow ianie), ukazuje życie kulturalne, ściśle zw iązane z w p ły w a m i stolicy nad Bosforem .
Wśród referatów , bezpośrednio zw iązanych z czasam i Roberta Guiscarda i for
m owaniem p ań stw ow ości norm ańskiej w południow ych W łoszech szczególne za
interesow anie budzi praca G iovanniego C a s s a n d r o o podstawach prawnych tej p aństw ow oci („Le istitu zion i giuridiche norm anne sotto Roberto il Guiscardo”
5. 67—89). A utor zw raca u w agę na dążenie przyw ódców norm ańskich do legali
zacji sw ych zdobyczy na terenie półw yspu, przede w szystk im w ramach prawa feudalnego, k tóre b yło d la nich oczyw istym fundam entem w szelkich struktur państw owych, choć na ziem iach, na które przybyli, b yło nieznane lub m ało uży
wane. D latego w ła d cy A p u lii i A versy postarali się o in w estytu rę lenną książąt Salerno, uw ażanych za p raw nych panów Apulii; do tradycji lon.gobardzkkh, które na tych terenach b yły popularne, naw iązyw ano i później: Robert Guiscard poślubił k siężniczkę salernitańską, zapew niając w ten sposób swem u dziedzicowi, Rogerowi Borsie, pozycję dziedzica książąt longobardzkich. Do tych tradycji należy też uroczyste nam aszczenie książąt w Salerno przy obejm ow aniu władzy, kontynuowane aż po Rogera II.
A m bicje w ład ców z dynastii H au teville n ie pozw oliły im jednak traktować w ięzów zależności od S alerno zb yt poważnie: w 1047 r. przyjęli sw e ziem ie w lenno od cesarza H enryka III, a w reszcie w 1059 r. stali się lennikam i pa
pieskimi. W tym też czasie Robert Guiscard porzucił tytu ł hrabiowski i przyjął książęcy — co do gen ezy tego tytu łu opinie są podzielone. Są natom iast dowody, świadczące, że sw ą zależność od Stolicy A postolskiej traktow ał już on jako fak
tyczną n iezależność, tj. w olność od jakiegokolw iek ziem skiego suzerena, pod
ległość papieżow i jed yn ie jako zastępcy C hrystusa (ew entualnie św. Piotra), a nie jako w ładcy P ań stw a K ościelnego. Grzegorz VII i jego następcy m ieli inny po
gląd na te spraw y, starali się ham ow ać w zrost potęgi Roberta i ingerować w w e
wnętrzne k onflik ty na jego terytorium . Interesującym problem em jest n iew y
korzystanie przez Roberta i jeg o n astępców uroczystego nam aszczenia i intro
nizacji w S alern o ja k o głów n ego tytułu do władzy; za decydujący m oment stale uznawali in w estytu rę.
Robert i je g o n a stęp cy u trzym yw ali z reguły p raw a i instytucje, jakie zastali, stopniow o ty lk o p rzebudow ując je w m iarę potrzeb. A utor poddaje krytyce często
1 7 6 RECENZJE
trafiające się przenoszenie pojęć z czasów Rogera II na w cześniejsze okresy, kiedy brakło jeszcze scentralizowanej organizacji państw owej (np. w ocenie
„kurii” książęcej z perspektyw y późniejszej biurokracji). Dowodem zachowania dawniejszych struktur i instytucji są tytuły urzędnicze, wśród których bizan
tyjsk ie towarzyszą longobardzkim i norman dzkim. Najbardziej skom plikowana była sytuacja dużych m iast, które uparcie broniły swej autonomii. Wśród nich znajdowały się bardziej i mniej uzależnione: w niektórych zależność wyrażała się tylk o w trybucie i przymierzu z księciem.
Raoul M a n s e 11 i om ówił bardziej szczegółowo stosunki papiestwa z N or
manam i („Roberto il Guiscardo e il Papato”, s. 169—187), podkreślając, że od określenia typu w ięzi lennych, łączących N orm anów ze Stolicą Apostolską w aż
niejsze są m otyw y obu stron, które skłoniły je do ich zadzierzgnięcia. Również M anselli podejm uje poruszony przez Cassandrę problem norm ańskiej interpretacji w ięzów lennych jako zależności od nam iestnika Chrystusa, a nie władcy Państwa Kościelnego; Robert Guiscard starał się też w ykorzystać autorytet papiestwa dla umocnienia sw ego zw ierzchnictwa nad innym i wodzami normańsikimi, m.in.
bratem Rogerem (lenno obejm owało rów nież Sycylię); w wypadku Kapui jednak papiestwo przeciwstaw iało się tej tendencji, broniąc jej zależności wprost od Rzymu. Również opanow anie Benewetntu i Salemio spotkało się z oporem Grze
gorza VII; tylko zagrożenie Stolicy Apostolskiej przez cesarza Henryka IV zmusiło ją do ustępstw.
Pretensje papiestw a do południowej Italii, rozw ijające się od IX wieku, zna
lazły w układach z Norm anam i m ożliwości praw nego potwierdzenia. Wprawdzie zw ierzchnictwo obracało się w bardzo m glistych strefach, ale przynosiło realne korzyści: dawało stałego sprzym ierzeńca przeciw C esarstwu, a zarazem pozw a
lało wyprzeć z Półw yspu Apenińskiego w pływ y Kościoła W schodniego i rozciąg
nąć na cały jegio teren rzym ską sieć adm inistracji kościelnej.
Vicenzo d’ A l e s s a n d r o zajął się stosunkam i m iędzy braćmi: Robertem Guiscardem i Rogerem I sycylijskim („II problema dei rapporti tra Roberto il Guiscardo e Ruggiero I”, s. 91—105). Zw ierzchnictwo Roberta nad bratem, znaj
dujące wyraz w tytulaturze (comes Roger, d u x Robert) i w udziale starszego z bra
ci w zdobyczach sycylijskich (wraz z Palerm o) zm ieniało się z czasem w e w spół
działanie na równej stopie; dotyczy to zwłaszcza okresu po śm ierci Roberta, gdy Roger zaczął się coraz bardziiej w ysuw ać na czoło dynastii.
Carlo Guido M o r rozpatrzył tytulaturę pierw szych w ładców normańskich (,,11 valore giuridico del titolo d u x Apuliae” s. 215—223). Jego zdaniem tytu ł k sią
żęcy był traw estacją bizantyjskiego tytułu duksa Argyrosa i został przyjęty w 1059 r. po w yparciu Bizantyjczyków z Reggio. P ozw olił on w ładcy Apulii, do
tychczas tylk o pierwszem u z hrabiów, oprzeć sw ą w ładzę w państw ie na solid nych podstawach.
Cosimo Damiano F o n s e c a om ów ił sytuację klasztorów w południowych Włoszech w okresie podboju nosm ańskiego („La prima generaziane normanna e le istituzioni m onastiche dell’Italia m eridionale”, s. 135— 146). Na czoło w y sunęła się sprawa latynizacji i koncentracji klasztorów w południowych Włoszech:
autor obserwuje jednak znaczną żywotność greckich ośrodków m onastycznych, które były zdolne do zakładania na Sycylii, po jej w yzw oleniu z rąk m uzułm a
nów, nowych k onw entów w tradycyjnych m iejscach. Om ówiono tu także dona
cje książąt i hrabiów norm ańskich na rzecz klasztorów oraz politykę podpo
rządkowywania klasztorów ośrodkom, cieszącym się specjalnym zaufaniem , jak Monte Cassino i Cava dei Tirreni.
Bardziej szczegółowych problem ów dotyczy artykuł Aleksandra P r a t e s i e - g o („Alcune diooesi di Puglia n ell’età di Roberto iii Guiscardo: Trani, Bari e Canosa tra G reci e N o rm a m i”, s. 225—242). Chodzi w nim o zaw iły problem
ciągłości biskupstw apulijskich, które w X i XI w. b yły łączone i zm ieniały siedziby w sposób niezbyt czytelny w źródłach. A rtykuł ma charakter przyczynka dyplomatycznego: głów na jego część poświęcona jest rozbiorowi kilku fa lsy fi
katów przyw ilejów papieskich dla arcybiskupstw Trami i Canosa.
Dyplomatyce poświęcony jest również referat Horsta E n z e n s b e r g e r a („Bemerkungen zur K anzlei und Diplomen Robert Guiscards”, s. 107—113), zaj
mujący się tytulaturą i dyktatem dokum entów z kancelarii Roberta Guiscarda i jego następców.
Streszczona tu zawartość referatów, przedstawionych na pierwszej sesji m e- diewistycznej, zorganizowanej przez Centro di Studi N orm anno-Svevi daje po
jęcie o problem atyce, podejm owanej przez historyków, związanych z tym ośrod
kiem. N astępne sesje podejmą zapewne rów nież późniejszą temartykę, częściowo omawianą także na innych spotkaniach dyskusyjnych (np. krąg zagadnień, zw ią
zanych z Fryderykiem II na dwu sesjach w Reichenau 1970—71). Warto dodać, że ośrodek w Bari gromadzi pełną bazę źródłową (w fotokopiach) i dokumentację, do
tyczącą południowych Włoch w X I—XIII w.
B e n e dykt Zientara
Benedykt Z i e n t a r a , H enryk Brodaty i jego czasy, Państw ow y Instytut W ydawniczy, W arszawa 1975, s. 423, 1 mapa, 50 ilustracji.
W 1975 r. ukazały się d w ie książki, które przypom niały historykom, a za
pewne rów nież szerszym kręgom czytelniczym , zasługi naukowe znakomitego przedstawiciela tzw. szkoły historycznej krakowskiej, Stanisław a Smolki. Mam na uwadze studium H enryka В а г у с z a 1 oraz dedykow ane pam ięci Sm olki dzie
ło Benedykta Z i e n t a r y . Była to zbieżność zupełnie przypadkowa, jak przy
padkiem było to, że cbie publikacje utrafiły w stu lecie przewodu habilitacyjnego Smolki. N ie chodziło w szak żadnemu z tych autorów o jubileuszow ą laurkę.
Henryk Barycz pokazał z perspektyw y dużego dystansu czasowego, przy którym zbędne już są grzecznościowe ukłony, czar i ciernie drogi naukowej Smolki, a Benedykt Zientara u jaw nił szczerze w e w łasnym w arsztacie badawczym te inspiracje i podniety intelektualne, których do dziś dostarcza „Mieszko Stary i jego w iek ”, dzieło ogłoszone drukiem w 1881 r.
Benedykt Zientara m iał w pewnym sen sie za punkt w yjścia ogłoszoną w 1872 r. pracę osiem nastoletniego w ów czas Sm olki „Henryk Brodaity. Ustęp z dzie
jów epoki p iastow sk iej”, której tem at brał w łaśn ie po stu m niej w ięcej laitach na swój warsztat; z drugiej strony naw iązyw ał już w tytu le w łasnego opracow a
nia do w spom nianego studium o Mieszku Starym. N ie chodziło tu jednak o ową zależność zewnętrzną, bo autor przejął zarazem od Sm olki „pogląd na m etodę tworzenia m onografii w ielkich postaci dziejow ych”.
Bylibyśm y w błędzie, gdybyśm y koncepcję książki Zientary przypisali na
śladownictwu Sm olki. Głęboka i ze wszech m iar godna uw agi czytelnika reflek
sja nad sensem historii i m ożliw ościam i historycznego tw orzyw a dowodzi, że autor poszukiw ał w łasnej drogi postępowania badawczego, a Sm olka w swojej koncepcji biograf istycznej pokazał mu się po prostu najbliższy. Stąd rzadki w pisarstwie historycznym szacunek dla poprzednika w tem acie, szacunek, którem u autor dał w yraz w dedykacji, w tytu le sw ojej książki, jaik też na jej kartach.
Chodziło autorow i o to, aby śladem Sm olki zw iązać „w jedną całość dzieje p oli
tyczne, społeczne i kulturaln e”, aby na tym tle dokonania jednostki sprowadzić
„do w łaściw ych rozm iarów ”, aby „ukazać historię integralną, procesy historycz-
1 H. B a r y c z , S ta n isła w S m o lk a w ż y c iu i nauce, K r a k ó w 1975.
12