Andrzej Miś
Kultura współczesna: casus Chomsky
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (15), 158-163Rozpinająca obcisły stanik.
Jest więc! Od źrenic po stopę wąską.
(Akt)11
4.0. K u biak jest podobny do A chm atow ej, ale podobny je st też w dużym stopniu do M andelsztam a (zwłaszcza z je
go te k stó w w c z e sn y ch )12. Jed n akże je st to podobieństw o m ylące, gdyż nie w y n ik a ono ani z „w pływ ów ” , ani n aw et ze zbieżności po staw , w ręcz przeciw nie: podobny p lan w y rażenia okazał się w y ni k iem w y klu czający ch się założeń w yjściow ych. Typologia poetyk po w in n a więc być przed e w szystkim typologią podstaw .
J e r z y Fary no
Kultura współczesna: casus Chomsky
John Lyons: C h o m sk y. Tłum.: Barbara Stanasz. War szawa 1972 PWN, iss. 141.W ydano u nas o statn io książkę Joh n a Lyonsa p t. C h o m s k y (w tłum aczen iu B a rb a ry Stanosz). J e s t to praca po p u lary z ato rsk a , napisana dość p rzy stęp n ie i jasno o raz dobrze prze tłum aczona. M aszynopis p rzeczy tał sam C hom sky i w prow adził doń p s rę p o p raw ek — m ożna stąd wnosić, że w części re fe ru ją c e j poglą dy tw ó rcy g ra m a ty k i tra n sfo rm ac y jn ej książeczka ta jest a d ek w at n y m w y razem jego przek o n ań naukow ych. L yons przedstaw ia drogę C hom sk y ’ego do jego o statn ich koncepcji. C hom sky analizow ał moż liw ość w y jaśn ien ia fu n kcjo n ow an ia języ k a n a jp ie rw przez g ram a ty k ę g e n e ra ty w n ą , potem p rzez g ram a ty k ę s tr u k tu r frazow ych — obie te p ró b y w y p a d ły niezadow alająco, gdyż nie obejm ow ały w szystkich przypadków . W ty m w zględzie m ocniejsza okazała się g ra m a ty k a tra n sfo rm ac y jn a, ciągle zresztą m odernizow ana i rozsze rzana. J u ż dokonując prób z g ra m a ty k ą g e n e ra ty w n ą C hom sky p rzeciw staw ił sdę stosow aniu behaw iorystycznego a p a ra tu pojęcio w ego do an aliz językow ych — jego zdaniem nie m ożna w te n sposób w y jsśn ić tw órczego c h a ra k te ru języka; obecnie C hom sky d e k la ru je się jako ra c jo n a lista n aw iązu jący do idei w rodzo ny ch K artezju sza.
11 Ib id e m , s. 22,1.
12 Z tego punktu widzenia szczególnie interesujące byłoby porównanie w ier sza Ś w i a t z g ó r y na d ół w P ie c z e r s k ie j Ł a w r z e w K i j o w i e Kubiaka i wiersza MamdelLsztama H agia Sophia.
Lyons ow o zerw anie z behaw ioryzm em , a n astęp n ie przechodzenie od g ra m a ty k i g en eraty w n ej, poprzez g ram a ty k ę s tr u k tu r frazow ych do g ra m a ty k i tran sfo rm acy jn ej, całą tę drogę p rzed staw ia jako kie ru n e k rozw ojow y współczesnego językoznaw stw a, sam ego C hom s k y ’ego uw ażając za p ro ro k a no w ej lingw isty ki i w ogóle h u m an i styki. C zy tam y np. w e „W stępie” :
„(...) szkoła «transformacjonistów», czyli szkoła Chomsky’ego, nie jest jedną z w ielu. Praw dziwa czy błędna, Chom sky’ego teoria gramatyki jest n iew ątp li w ie najbardziej dynamiczna i w pływ ow a” (...) „Podana przez C hom sky’ego for m alizacja teorii gramatycznej służy im (badaczom w dziedzinie nauk społecz nych i hum anistycznych) jako model i wzór” '.
Rozwój ja k ie jś dziedziny w iedzy nigdy nie jest w pełni autonom icz n y — ju ż w X IX w ieku zrezygnow ano (pom ijam tu przyczyny) z w i zji n au k i jako w y tw o ru działalności w sw ym m yśleniu od niczego niezależn ych in telek tu alistó w i z takiego pojm ow ania p ostęp u n a u kowego, że zależeć on m iał w yłącznie od w ielkich o d k ry ć dokony w anych przez geniuszy poszuk u jący ch P raw d y . U jaw niła się zależ ność n a u k i od organizacji społeczeństw a, sta n u tec h n ik i i ogólnych w zorów k u ltu ro w y c h 2. Słowem : nauk a uk azała się jako fra g m e n t całości, jak o elem en t system u.
Język ozn aw stw o w spółczesne je st też takim elem entem dzisiejszego sy stem u k u ltu ry . W ielki rozwój tej dziedziny wiedzy, fascy n u jący n aw et niespecjalistów , da się zrozum ieć na tle sy tu a c ji w całej n a u ce, w filozofii, w sztuce. W ten sam sposób d a się w ytłum aczyć oso b isty sukces N oam a C hom sky’ego, gdyż jego sław a i uznan ie to sp ra w a nie ty lk o w artości jego dokonań n aukow ych sam ych w sobie, ale i fun k cji, ja k ą sp ełn iają one w e w spółczesnej hum anistyce.
Dość pow szechne jest dzisiaj p rzekonanie, że lin g w isty k a je st n a j bardziej ścisłą spośród d yscyplin h u m anistyczn ych i posiada n a j w iększe osiągnięcia. C laude L é v i-S trau ss pisze o ty m n astępu jąco :
„W zbiorze nauk społecznych, do którego językoznaw stwo bezsprzecznie na leży, zajm uje ono w yjątkowe m iejsce; nie jest nauką społeczną jak inne, lecz tą, która osiągnęła najwdęksize postępy; jest chyba jedyną, która m oże preten dować do m iana nauki i która, zdołała sform ułować pozytywną m etodę a zara zem poznać naturę faktów poddawanych przez nią analiz:e ” 3.
Poglądy te w y ra ż ają nie tylk o akces s tru k tu ra liz m u do m etod w spół czesnej lin g w isty ki. Także np. k ry ty k u ją c y s tru k tu ra liz m J e a n D u bois stw ierd za, że „językoznaw stw o stało się dla in n y ch d yscyplin
1 I b i d e m , s. 9 i 13.
2 Por. M. K. Mamardas/zwilli, J. J. Sołow iew , W. S. Sziwyriew: K ła s s ik a i so - w r ie m ie n n o s t: d w i e epochi w r a z w i t i i b u r ż u a z n o j fiłosojii. W: Fiłosojia w so- w r i e m i e n n o m m irie . Moskwa 1972, s. 28—94.
150
h um anistyczn y ch nauk ą p ilo tu ją c ą ” 4. S kąd bierze się ta opinia? Otóż zdaje się, że h u m an isty k a dzisiejsza nakierow an a je st na bada nie rzeczyw istości pojm ow anej jako język: każdy fa k t k ulturow y tra k tu je się jak w y rażen ie jakiegoś języka i chce się przejrzeć jego stru k tu rę . Inaczej mówiąc: obrazy, powieści i film y, praw a nauki, w iersze i w y znania zakochanych, w ogóle w szystkie w y tw o ry ludz kiej działalności stra c iły sw oją autonom iczność i ro zp atry w an e same w sobie nie objaw iają już swej praw dziw ej tw arzy.
„(...) byt stał się znakiem i znak stał się bytem ” — podsumowuje tę sytuację E. M orct-Sir 5.
Nic też dziw nego, że lin gw isty ka, b ad ająca języki n a tu ra ln e , języki w e w łaściw ym tego słow a znaczeniu, podczas gdy języki np. Litera tu ry , film u czy jak ie jś nau k i są językam i jak b y niepełnym i, nie po siad ają w szystkich cech języ k a właściwego, nic dziw nego, że ling w isty ka sta ła się w zorem dla całej h u m an isty k i. W praw dzie język — pisze R. Jakobson — „ je st c e n traln y m , najw ażn iejszym system em znaków ; inne system y m uszą zakładać istnienie jęz y k a ” , ale „ istn ie ją jed n a k rów nież zasady opracow ane przez językoznaw stw o, k tó re są zarazem zasadam i sem iotyki ogólnej i porów naw czej, a więc do tyczą każdego system u znaków ” 6. Mowa tu o w spółczesnym języ koznaw stw ie, to ono dopiero całą uw agę skupiło na kom un ikacy jnej fu n k cji języka, n a tekście. Znow u odpow iada to ew olucji zain tereso w ań in n y ch nauk: w h isto rii sztu k i rzad kie są dziś badania nad dzie łem jako ek sp resją tw órcy, w iersz nie służy dziś w zruszeniu, m a być w yłącznie kom unik atem , m etodologia przyrod ozn aw stw a zapom nia ła, że teorie naukow e są w y tw o rem ludzkim . Na w szystkie te rzeczy p a trz y się w yłącznie jako na tek sty , zbudow ane w edług jakiegoś sy stem u reguł, k tó ry m pisząc w iersz, kochając, tw orząc teo rię n au k o wą trzeb a się podporządkow ać.
Zauw ażm y, że n astaw ien ie C hom sky’ego je st podobne. P o ró w n a jm y n a jp ie rw pansem iotyczne p rzeko n ania w spółczesnej k u ltu ry z od rzu ceniem b ehaw ioryzm u przez C hom sky’ego. Był to przecież ak t od rzu cający tezę, że słowa i zdania są tak sam o n a tu ra ln e jak pow iedz m y głód i że język tłu m aczy się tak samo jak głód: każdorazow o ze w n ę trz n y m i bodźcam i. Było to też p rzy jęcie tezy przeciw nej: że słow a i zdania nie są niezależne od innych słów i zdań, ale że rządzą n im i w szystkim i ogólne reguły, k tó re należy w ykryć. T ak w ięc p ie r w o tn y p ro je k t lin gw isty k i C hom sky’ego i podstaw ow e zasady nowej h u m an isty k i m ają tożsam ą treść.
Chom sky u zasadnia jed n ak sw oje stanow isko podając dow ody nie- w y starczalności behaw iory sty czn y ch m etod dla analizy języka. Już
4 J. Dubois: S tr u k tu r a l iz m a ję z y k o z n a w s t w o . W: S tr u k tu r a l iz m a m a r k s iz m . W arszawa 1969, s. 94.
5 E. M orot-Sir: La p en sée française d ’aujo urdhui. Paris 1969, s. 47. 6 R. Jakobson: J ę z y k i kultura. „Forum” 1968 nr 36, s. 19.
to sam o zapew nia m u uznanie w oczach pansem iotyków , dy sp on u jąc y c h częściej p rzekonaniam i niż dowodam i.
Z erw an ie z behaw ioryzm em było spow odow ane niem ożliw ością opi san ia te k stu — inne fu n k cje językow e behaw ioryzm m ógłby w y tłu m aczyć nie wiadom o czy nie lepiej. Znow u o b serw u jem y zgodność p ropo zycji C hom sky’ego z ogólnym i tendencjam i. Jed n ak że C hom sk y n ie ty lk o je podejm uje, ale ra d y k a liz u je i p rzekształca w u d o k u m en to w a n e tezy. W jego p ierw szy m — p rzy ję ty m na p róbę — m o d elu g ra m a ty k i g en e ra ty w n e j język p rz e d sta w ia ł się jak o sum a słów u p o rząd ko w an ych w edle n astęp stw a. Z dania były b y t u generow a ne (czyli w ytw arzan e) przez stosow anie do słow nika następ u jącej re guły: po słow ie w ybierz słow o C hom sky pisał na ten tem at w sw ych późniejszych pracach:
„Językoznawstwo współczesne jest znacznie bardziej pod w pływem koncepcji de Sa.uissure’a, głoszącej, że język jesrt wykazem elem entów , ora:z pod wpływem jego zaabsorbowania system em elem entów raczej niż system em reguł, które były w ognisku zainteresowań gram atyki tradycyjnej i lingw istyki ogólnej von Humboldta”
C hom sky szedł ty m d ru g im tropem , okazało się jednak, że reg u ły g ra m a ty k i g en e ra ty w n e j n ie w y starczają do opisania języka, np. nie o d d ają dw uznaczności w y rażen ia „old m e n and w o m e n ” m ożna je czytać jak o „ old (m en and w o m e n )'9 albo jako „(old m en) and (wo
m e n )”, D w uznaczność tę chciano oddać przez w yróżnienie w zdaniu
p ew ny ch gru p słów — g ru p y p odm iotu i orzeczenia. Słow a straciły ju ż sw oją w zględną autonom iczność — zaczęły znaczyć w zależności od g rup y. Ta now a g ra m a ty k a tzw. s tr u k tu r frazow ych znow u nie tłum aczyła jed n a k w szystkiego, np. nie m ożna było przy jej pom ocy w yrazić dw uznaczności zdania „ Flying planes can be dangerous” (można je rozum ieć jako „To f l y planes can be dangerous” lub „ Pla
nes which are fly in g can be dangerous”). Okazało się, że system u
języ k a nie m ożna opisać w yczerpująco przez podanie zespołu szere gów w yjściow ych, czyli schem atów zdaniow ych o trzym any ch przez rozbicie zdania na g ru p ę podm iotu i g ru p ę orzeczenia, i n astęp nie podział tych g ru p n a poszczególne składniki. Spostrzeżenie to jest dość p ro ste — L yons podaje dla p rzy k ład u osiem różnych zdań (np. tw ierdzące i py tające, w stro n ie czynnej i b iern ej, w różnych cza sach) gen ero w an y ch z tego sam ego szeregu w yjściow ego przez za stosow anie ró żn y ch reg u ł tra n sfo rm ac y jn y ch skład ający ch się na trzeci m odel g ra m a ty k i — na g ra m a ty k ę tran sfo rm acy jn ą. P ro sty ten fak t — m im o że zestaw ienie k o m pletu reg u ł jest bardzo tru d n e — zm ienia pojm ow anie języka. Nie je st już on sum ą >słów, ani nie
7 N. Chomsky: C u r r e n t Issues in Lin gu istic T heory. Hague 1964.
s. 23, cyt. za: A. Schaff: G r a m a t y k a g e n e r a t y w n a a k o n cepcja id e i w ro d zo n ych . Warszawa 1972, s. 14—il5.
132
je s t sum ą zbiorów słów — m iędzy ty m i zbioram i zachodzą różne re lacje, opisyw ane w łaśnie przez reg u ły tran sfo rm acy jn e.
Z auw ażm y znowu, że tw ierd zen ia C hom sky’ego dobrze w spółbrzm ią z aw ang ardow y m i tezam i w y su w an y m i gdzie indziej. Oto R. Bar th es w a rty k u le De l’oeuvre au te x te — będącym n iew ątpliw ie pod sum ow aniem szerszych ten d en cji — za przedm io t godny badania u z n a je już nie pojedyncze e lem en ty dzieła, n aw et nie dzieło samo, ale zespoły dzieł nie będących już sam odzielnym i obiektam i, lecz ele m en tam i w iększej całości — w łaśnie tek stu , k tó ry nie jest prostą sum ą sw ych części, ale czym ś nadrzędnym , n ad ający m sens poszcze gólnym elem entom 8. Także w teoriii n auki ob serw u je się n akierow a nie na jak najszerszy kontekst.
„Przekonanie, iż w yłącznie nauka w całości, nie zaś każde z jej twierdzeń z osobna, uczestniczy w aktach w eryfikacji empirycznej, prowadzi do odmó w ienia em pirycznego znaczenia poszczególnym składnikom nauki: «znaczą ca», czy «sensowna», jest jedynie nauka jako całość, skoro tylko cały system w iedzy można potwierdzić lub podważyć. Quine uznaje tę teizę za kolejny krok naprzód na drodze, którą przebył empiryzm; jej poprzednie etapy to doktry na Locke’a i Hume’a, przypisująca znaczenie wyrażeniom nazw owym , oraz teoria weryfikacyjna neopozytywizm u, w m yśl której jednostką znaczenia jest zdanie” 9.
T akie holistyczne, całościow e n astaw ien ie coraz częściej św iadom ie p rzyjm ow an e jest w n a u k a ch społecznych. R edukcjonistyczna teza tzw. indyw idualizm u m etodologicznego głosząca, że tw ierd zen ia o zja w iskach społecznych są w yw odliw e z tw ierdzeń psychologicznych 0 jed nostk ach ludzkich, jest dzisiaj m ocno k ry ty k o w an a 10, także z pozycji m arksisto w skich 11.
Tak więc C hom sky to h u m an istyczn a aw angarda. On sam tw ierdzi, że dociekania lingw istyczne m ogłyby stać się podstaw ą psychologii 1 filozofii, a zapew ne i innych nauk. Są to chyba zbyt duże uroszcze- n ia 12. P ew ne jest jednak, że C hom sky’ego sposób podejścia do p ro b lem u i m etoda jego rozw iązania są m odelow e dla sporego obszaru dzisiejszej h u m an isty k i — m odelow e w dw ojakim sensie: jako w zór
8 R. Barthes: De l ’o e u v re au te x te . „Revue d’Esthétique” 1971 nr 3, s. 225—232. 11 B. Stanosz: S ło w o w s tę p n e , do: W. V. Quine: Z p u n k tu w id z e n ia logiki. War szawa 1969, s. X X II—XXIII.
1,1 Por. E. Nagel: S tr u k tu r a nauki. Warszawa 1970, s. 458—468.
11 Por. J. Topolski: M etodologia historii. Warszawa 1968, s. 1121'—(131; J. Kmita: U w a g i o ho lizm ie m a r k s o w s k i m ja k o k o n c e p c ji m e to d o lo g ic zn e j. W: Z a ło ż e nia m e to d o lo g ic zn e «K apitału » M arksa . Warszawa 1970, s. 59—'122; S. Kozyr- - Kowalski, J. Ładosz: D ia le k t y k a a sp o łe c ze ń stw o . Warszawa 1'972, s. 122, 127; L Nowak: E k l e k t y z m a tolerancja. „Odra” 1973 nr 4, s. 38—42.
12 Por. cytowaną książkę A. Schaffa, gdzie przeprowadzona jest krytyka za radności psychologicznych i filozoficznych twierdzeń Chomsky’ego.
i jak o isto ta. Nie um niejsza to w niczym naukow ej doniosłości doko n ań C h o m sk y ’ego — w y jaśn ia tylko sukces, jak im cieszy się ten tru d n y przecież a u to r i jego nauka. Dobrze więc, że u kazuje się u nas książk a p o p u lary z u ją c a n ajw ażniejsze idee tw ó rcy g ram a ty k i tra n s fo rm a c y jn e j, na tyle p rzy stęp na, by czytać ją mogli nie tylko lin g wiści i jednocześnie w w ystarczający m stopniu ko m petentn a, co gw a ra n tu je nazw isko au to ra i tłum aczki.
A n d r z e j Miś
Tołstoj — realista, Tołstoj — metafizyk?
T o łsto j io oczach k r y t y k i ś w i a t o w e j . Wyboru dokonał Paw eł Hertz. Warszawa 1972 PIW, ss. 614. Seria pod red. H. Krzeczkowskigo.P ro b lem a rty z m u Tołstoja je st w spólną i n a j b ard ziej fu n d a m e n ta ln ą kw estią, co do k tó rej we w szystkich w ypo w iedziach zam ieszczonych w prezen to w any m tom ie p a n u je całkow i ta 'zgodność. S tąd też nie odnajdziem y śladów ow ych zaciekłych X IX -w ieczn ych sporów i gorączkow ych polem ik, k tó ry m i w i
tano p o jaw ien ie się np. W o jn y i pokoju, zdum iew ającej w spółczes ny ch now ym i zasadam i w idzenia św iata, oryginalnością Tołstojow -
skiej „ o tw a rte j fo rm y ” . Czas odsunął w przeszłość w iele z tam ty c h problem ów , a Tołstoj pozostał wciąż jeszcze zjaw iskiem nie do ko ń ca odgadnionym , w yw o łującym w iele sprzecznych sądów. D latego też w rozw ażaniach szczegółowych, dotyczących ciągle jeszcze ko n tro w e rsy jn y c h p roblem ów „to łstojologii” , om aw iana książka jed n o litości opinii nie przynosi, dzięki czem u stanow i ona in te re su ją c y wielogłos o zagadce życia i tw órczości w ielkiego R osjanina.
Z acznijm y p rzeto od w skazania dwóch tylko kłócących się ze sobą w spółczesnych poglądów na p isarstw o T ołstoja. P isarz zakochany w u ro kach życia, radosny piew ca p rzyrody, zafascynow any jej urodą, cielesnością i m aterialn o ścią św iata oraz a rty s ta m roków życia, t r a gicznego w idzenia, tra p io n y w ieczną obsesją śm ierci, k tó rą w edług słów D. M iereżkow skiego „zaraził duszę pokolenia” — oto dw a bie g u n y sądów o T ołstoju, dw a jakże odm ienne odczytania jego dzieła, m iędzy k tó ry m i k rąż y m yśl poszczególnych k ry ty k ó w . „N ajm ocn iej sze, n a jb a rd zie j n ęk ające i n a jb a rd zie j tw órcze zainteresow anie T oł sto ja obraca się w okół śm ierci — pisze T. M ann. — Ta m yśl o śm ierci unosi się n ad nim tak władczo, iż irzec by m ożna, że żaden z w ielkich m istrzó w lite ra tu ry nie odczuł i nie w yobrażał śm ierci podobnie je m u (...) Ś m ierć to rzecz zm ysłów, rzecz fizyczna, tru d n o byłoby po wiedzieć, czy T ołstoja pociągała śm ierć ta k bardzo, poniew aż tak