• Nie Znaleziono Wyników

Słowo wyniesione z getta : wiersze Władysława Szlenga

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Słowo wyniesione z getta : wiersze Władysława Szlenga"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Marian Skwara

Słowo wyniesione z getta : wiersze

Władysława Szlenga

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 94/3, 193-197

2003

(2)

M ARIAN SKW ARA

SŁOW O W Y N IESIO N E Z GETTA

W IERSZE W ŁADYSŁAW A SZLENGLA

Pruszkow ianin H enryk Krzyczkow ski, rocznik 1914, w czasie okupacji pro­

wadził podw ójne życie: żołnierza AK (wyw iad przem ysłow y) oraz pracow nika niem ieckiej fabryki. Jako specjalista chemik nieźle zarabiał na kierow niczym sta­

now isku w firm ie „B ruhnw erke” przy Belwederskiej 8, tam gdzie przed w ojną była w ytw órnia kosm etyków Bourgois. Zakład produkow ał drobne części do sa­

m olotów, stąd m iał rangę fabryki zbrojeniowej. N iem cy rozpraszali produkcję ele­

m entów zbrojeniow ych przenosząc je częściowo do fabryk w G eneralnej G uber­

ni, aby zm inim alizow ać skutki bom bardow ań centrów przem ysłow ych w Rzeszy.

W kadrze kierow niczej znajdow ał się inż. Franz Hiibl, N iem iec z Pragi cze­

skiej, który um iejętnie dekow ał się przed wojskiem . Znając czeski, szybko na­

uczył się polskiego i potrafił dobrze ułożyć sobie stosunki z Polakam i. Co dwa tygodnie jeźd ził do rodziców w Pradze, zabierając dwie pieczone gęsi i tort m ok­

ka. Przygotow yw ała mu te przysmaki gospodyni, u której m ieszkał. M ąż gospo­

dyni w tym czasie bił N iem ców jako pilot brytyjskich bom bowców. W roku 1943 Hiibl został treuhanderem (kom isarycznym zarządcą) zakw alifikow anej jako ży­

dow ska firm y „W iśniewski - Serejski - Słucki”, która w yrabiała różnego rodzaju drobne okucia i klam erki. Krzyczkowski przyjął propozycję Hiibla przejścia do je g o firmy. Zakład znajdow ał się na terenie getta, przy ul. Staw ki, niedaleko U m schlagplatzu. Pierw szym zadaniem K rzyczkow skiego było zorganizow anie przeprow adzki do podw arszaw skich W łoch, na teren fabryki „O rtw ein i K ara­

siński”, która przed w ojną produkow ała aparaturę dla cukrowni. Operacja trwała ponad dwa tygodnie i m usiała mieć miejsce na przełom ie w iosny i lata 1943 - jak pan Henryk po 60 latach usiłuje to sobie przypomnieć. Hiibl załatwił samo­

chód do transportu i zlecił Krzyczkowskiemu nadzór nad dem ontażem i przewo­

zem. Największym i elem entami były trzy wanny do niklowania, kadm ow ania i cyn­

kowania.

Z w yjazdów do getta pozostało Krzyczkow skiem u najbardziej traum atyczne okupacyjne w spom nienie. Był świadkiem , jak żandarm złapał przy m urze małego przem ytnika, w ytrząsnął z niego m archew i kartofle, następnie podniósł pokryw ę włazu do kanalizacji m iejskiej i wrzucił dzieciaka do środka.

Zakładow a ekipa dostała do pom ocy kilkunastu Żydów z getta. K tóregoś dnia K rzyczkow ski jedząc drugie śniadanie poczuł na sobie głodne spojrzenie jednego

(3)

194 M A R I A N S K W A R A

z nich. O druchow o podzielił się z nim kanapką ze sm alcem. N astępnego dnia ten sam Żyd, znow u w czasie posiłku, podszedł do stołu w końcu hali, gdzie Krzycz- kowski siedział, i spytał: „Czy m oże Pan przechow ać m oje w iersze?” - po czym ukradkiem w yjął spod sw etra szarą tekturow ą teczkę zaw iązan ą tasiem kam i.

Krzyczkow ski skinął potakująco i bez słowa w sunął j ą do swojej skórzanej teczki.

Nie uszło jednak jeg o uwagi, że z drugiego końca hali bacznie obserwuje ich ja ­ kiś inny Żyd. Zaniepokoiło go to do tego stopnia, że przed w yjazdem - upew niw ­ szy się, że nikt go nie widzi - wyjął pow ierzoną rzecz ze swojej teczki i w sunął za d rew nianą obudow ę w yw ożonej wanny. Przy w yjściu wachm an zatrzym ał go do rewizji, co zdarzyło się pierwszy raz. Najpierw zajrzał do teczki, potem obm a­

cał go. Jeszcze tego samego dnia Krzyczkowski wydobywszy papiery z prow izo­

rycznej kryjówki zawiózł je do Pruszkowa i dobrze schował w rodzinnym domu przy ul. Stalowej 17. Przekonał się wtedy, że faktycznie są to m aszynopisy wierszy, jednak nie pierw sze egzemplarze, ale kopie. Czyje są to wiersze, dowiedział się kilka dni później, gdy czytał je w kręgu najbliższych przyjaciół. Byli tam Ali M o­

rawski, Witek Pakulski, Andrzej Will i Tadek Targowski. W tedy właśnie Ali pow ie­

dział, że to w iersze W ładysław a Szlengla i że on rów nież ma ich kilkanaście.

Ali miał kontakty z gettem, ponieważ znalazła się tam jego narzeczona - pięk­

na M arysia Borensztajnówna. Mimo jego błagań M arysia poszła do getta razem z całą rodziną, a potem trafiła do transportu do Treblinki, poniew aż nie chciała zostawić rodziców. Ali zdołał pomóc jedynie bratu M arysi, który uciekł z trans­

portu.

Po w yzw oleniu, ale jeszcze przed zakończeniem wojny, kiedy Krzyczkow ski zdążył ju ż zapom nieć o w ydarzeniu z r. 1943, zjaw iło się u niego w Pruszkowie dwu m ężczyzn, którzy oświadczyli, że są z żydowskiej kom isji z siedzibą w Ł o­

dzi i przyszli odebrać teksty wierszy z getta. Gospodarz odpow iedział, że owszem , posiada owe teksty, ale odda je tylko wtedy, jeśli goście przedstaw ią urzędowy dokum ent upow ażniający do odbioru. Ci oświadczyli, że w takim razie zgłoszą się ponow nie - ze stosow nym papierem . Poza tym zapytali gospodarza, ile chce za przechow anie utworów. Usłyszeli odpowiedzieć, że nie zrobił tego dla p ienię­

dzy. Dziś pan Henryk przypuszcza, że żydow ską instytucję powiadom ić m usiał Ali M orawski albo m oże była to W iśniewska, w dow a po polskim w spółw łaści­

cielu firmy ze Stawek. Ona również wiedziała o w yw iezieniu z getta teczki z w ier­

szami.

Kilka lat później jeden z tych em isariuszy - o nazw isku Zięba, jak K rzycz­

kowski zapam iętał - jeszcze raz zjaw ił się u niego. Em igrow ał z Polski i m iał kil­

ka godzin do odjazdu pociągu. Wyznał wtedy, że pieniądze za przechow anie w ier­

szy zostały jednak w ypłacone - on i jego towarzysz wzięli je sobie.

Henryk Krzyczkowski

W iersze W ładysław a Szlengla wynosiło z getta wielu ludzi, ale K rzyczkow ­ ski pozostał praw dopodobnie ostatnim żyjącym , który przyczynił się do ocalenia słow a zrodzonego w m urach piekła. Henryk Krzyczkow ski urodził się - tak samo jak Szlengel - w 1914 r. i przem ieszkał więcej niż połow ę swego długiego życia w Pruszkowie. U w ażny świadek XX wieku, inteligentny obserw ator ludzi i w y­

darzeń. O bserw acje te zaow ocow ały trzem a książkam i, w których autor przedsta-

(4)
(5)

196 M A R IA N S K W A R A

wia historię najnow szą w idzianą z perspektywy rodzinnego m iasta. Pierw szą była okupacyjna m onografia Pruszkowa: W cieniu Warszawy (1986) - opis nie tylko martyrologii i ruchu oporu, ale także życia codziennego, nastrojów, okupacyjnej gospodarki; następnie pojaw iła się D zielnica m ilionerów (1989) - w spom nienia z dzieciństw a i m łodości w m iędzywojennym Pruszkowie, połączenie historii oso­

bistej z opisem życia miasta. W wydawnictwie czeka na druk Inna O jczyzna - monografia epoki zlodow acenia stalinowskiego 1945-1955 w skali lokalnej. Tryp­

tyk ten, napisany nie bez literackiego talentu, a za to bez ideologiczno-patriotycz- nych uproszczeń, stanowi św iadectw o całej, nieraz zdum iew ającej, złożoności ludzkich działań i losów. Krzyczkow ski opublikow ał poza tym w różnych czaso­

pismach w iele przyczynków historycznych i wspom nień. Wojna i czasy stalinow ­ skie zabrały mu najlepsze lata, uniem ożliwiły ukończenie studiów, ale nie zabrały zdolności daw ania świadectwa.

Epizodu o w ierszach wyniesionych z getta Krzyczkow ski nigdzie nie opisał ani nie planow ał tego zrobić. Dowiedziałem się o tym przypadkow o od jeg o żony Eufrozyny i praw ie zm usiłem go do „zeznań” .

Natan Gross w książce Poeci i Szoa podaje, że Szlengel je st autorem przed­

wojennych, stylizow anych na miejski folklor piosenek Jadziem , p an ie Zielonka czy Dziś panna Andzia ma w ychodne'. Uprawiał on gatunek, którego m istrzam i byli Tuwim, Hemar, Jurandot. Już przed w ojną w spółpracow ał z W ładysław em Szpilmanem, napisał do jego m uzyki rew iow ą balladę Jej w ielki bal. W P ianiście Szpilman w spom ina o nim jako o konferansjerze w lokalu rozryw kow ym „S ztu­

ka” na Lesznie. Do tekstu Szlengla skom ponował on wtedy parafrazę walca Ca- sanow a Ludom ira Różyckiego. Szlengel był w spółtw órcą Żyw ego d zien n ika , kabaretowej kroniki getta. Kabaret w getcie to jak powstanie w getcie... D obrze to oddaje w iersz C ylinder, zaw arty w opracow anym przez Irenę M aciejew ską zbiorze Co czytałem um arłym (w ydanym dw ukrotnie przez Państw ow y Intytut W ydawniczy: w r. 1977 i 1979), który obejm uje w iększość zachow anej getto- wej poezji Szlengla:

W ładysław Szlengel

W łożę cylinder i bez opaski, we łbie orkiestra, we łbie fantazja, w sercu ochota jak na sylwestra.

W łożę cylinder, dojdę do wachy, jak chce, niech strzeli,

w łożę cylinder i w łożę smoking, żeby... w idzieli...

W łożę cylinder, sm oking założę - krawat z rozmachem...

w łożę cylinder, sm oking założę, pójdę na wachę.

Żandarm zdębieje, żandarm się zlęknie, m oże się schow a...

m oże pom yśli, m oże pom yśli, że ktoś zwariował.

1 N. G r o s s, P oeci i Szoa. O braz za g ła d y Żydów w p o e zji polskiej. Sosnow iec 1993, s. 27.

(6)

Żeby w idzieli...

żeby w iedzieli, dranie, półgłów ki, że Żyd nie tylko łapciuch w opasce, brudas z placówki.

Taka fantazja, taka ochota, tak mi się chciało,

patrzcie, zdziw ieni, chodzę w sm okingu i z muszką białą...

N iech żandarm strzeli, kiedy zanucę

„o, meirte K inder..."

niech się potoczy pod twarde buty lśniący cylinder...2

C zytam y w książce Grossa:

B yło w ielu piszących po polsku poetów w getcie warszawskim. Także poza gettem spod piór z p ew n ością w ybitniejszych od Szlengla poetów (nie tylko żydow skich) w yszło sporo utw orów pośw ięconych Zagładzie. Nikt nie trafił do serc i do św iadom ości tak licznych rzesz czyteln ik ów i słuchaczy, jak Szlengel; nikt w tak prostych słow ach nie sprecyzow ał uczuć nur­

tujących m ieszkańców getta; także obrazów, m yśli, marzeń, którymi ży li3.

Prostotę, o której pisze Gross, m ożna zilustrow ać w ierszem Szlengla Mała stacja Treblinki, jak b y wyjętym - gdyby nie nazw a stacji - z książeczek Brzech­

wy lub Tuwim a, rów nież znajdującym się we w spom nianym tom ie Co czytałem um arłym :

N a szlaku T łuszcz-W arszaw a, z dworca Warschau-Ost W yjeżdża się szynam i i jed zie się wprost...

I podróż trwa czasami pięć godzin i trzy ćwierci, a czasam i trwa ta jazda całe życie, aż do śm ierci...

A stacja jest maleńka i rosną trzy choinki, i napis tu zwyczajny:

tu stacja Treblinki.

I nie ma kasy ani bagażow ego,

za m ilion nie dostaniesz biletu pow rotnego...

N ie czeka nikt na stacji i nie macha chustką, i cisza tylko w isi, i wita głuchą pustką.

I m ilczy słup stacyjny, i m ilczą trzy choinki, i m ilczy czarny napis, że... stacja Treblinki.

1 tylko w isi z dawna (reklama w każdym razie) zniszczony stary napis:

„Gotujcie na gazie”4.

W edług kroniki Em anuela R ingelblum a śm ierć spotkała Szlengla w czasie pow stania, 19 kw ietnia 1943, w bunkrze Szym ona Kaca przy ul. Świętojerskiej 36. Jeśli tak, to ju ż go nie było w getcie, kiedy przyjeżdżał tam Krzyczkow ski.

M aszynopisy m usiał mu wręczyć ktoś inny, choć m ógł pow iedzieć: „Czy może Pana przechow ać m oje w iersze?”

2 W. S z 1 e n g e 1, Co czytałem umarłym. Wiersze ge tta w arszaw skiego. Oprać. 1. M a c i e ­ j e w s k a . Wyd. 2, popr. Warszawa 1979, s. 96.

3 G r o s s , op. cit., s. 36.

4 S z 1 e n g e 1, op. cit., s. 74.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Stres nie jest zjawiskiem negatywnym pod warunkiem, że nie unikamy sytuacji stresowych, a sukcesywnie pokonujemy stawiane przed nami

Drodzy uczniowie, ponieważ jest czas przedświąteczny zachęcam Was do włączenia się w prace domowe, przy których również można trenować swoje szare komórki i popracować

Jak zauważył Adorno, na (ide- alistyczną) groźbę niekończącego się regresu wskazywać mogła Sachge- halt tej poezji – termin ten zwykle tłumaczono jako „treść

Lepiej, śpiewko, zajrzyj Do Grzesia nad stokiem, Co się do Zosieni Zalecał przed rokiem.. Zaglądnij do Grzeli, Wypytaj się z cicha, Czy się już

Cichy w ieczór

Na podstawie diagramów (podr. str.128 – struktura użytkowania ziemi)) podaj nazwę państwa, w którym największą powierzchnię zajmują:.. a)

Nie trzeba chyba specjalnie dowodzić, że „teraźniejszość” tego świata wspiera się tylko na czasie gram atycznym i jest szczególną teraźniejszością mistyka,

Kilka miesięcy temu w zamojskiej i lubelskiej prasie pojawiła się informacja o odkryciu najstarszych (znanych dotychczas) kolorowych zdjęć Zamościa, wykonanych