• Nie Znaleziono Wyników

nr 3/1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "nr 3/1"

Copied!
40
0
0

Pełen tekst

(1)

Kobieta sukcesu Historie Romskich Rodów Ocalić od zapomnienia

nr 3/1

MARZEC KWIECIEŃ MAJ 2011 R A D O M S K I E S T O WA R Z YS Z E N I E R O M ÓW

Romano Waśt

Pomocna Dłoń

ISSN 2082-4378

(2)

Od redakcji

W ubiegłym miesiącu Romowie na całym świecie uroczyście obchodzili swoje święto. Międzynarodowy Dzień Romów odbywa się 8 kwietnia już prawie w każ- dym kraju Europy i nie tylko. Można by zaryzyko- wać stwierdzenie, że oto współcześnie rodzi się nowa tradycja, która staje się nie tylko udziałem wybranej grupy, ale całego narodu. Również w Polsce od paru lat odbywają się liczne obchody 8 kwietnia, a oprócz tych organizowanych przez różne organizacje romskie są również inicjatywy ze strony polskiego państwa.

W tym roku odbyła się konferencja „Być Romką XXI wieku” zorganizowana przez pełnomocnika rządu ds. równego traktowania kobiet i mężczyzn – Elżbie- tę Radziszewską. Relację z konferencji znajdą pań- stwo w  aktualnym numerze Kwartalnika Romskiego.

Zapraszamy do lektury naszego czasopisma, w którym znajdziecie również informacje o najbliższych wyda- rzeniach kulturalnych, którym patronuje kwartalnik!

W numerze

Spis treści

Aktualności . . . . 3

Wydarzenia Kobieta romska XXI wieku . . . . 4

Tematy numeru Przedsiębiorczość romska . . . . 6

Wywiad . . . . 9

Historie romskich rodów . . . . 12

Obrzędy i zwyczaje . . . . 18

Kultura . . . . 20

Recenzje . . . . 24

Romskie profesje . . . . 26

Romanipen . . . . 29

Młodzież romska pisze Obyczaje społeczne i rodzinne . . . . 30

Romowie w Sandomierzu . . . . 31

Narkotyki wśród młodych Romów . . . . 32

Praktyczne porady . . . . 33

Z życia wzięte . . . . 35

Paramisi Romane . . . . 36

Ocalić od zapomnienia . . . . 37

Galeria . . . . 40

Stopka redakcyjna

Własność i wydawca:

Radomskie Stowarzyszenie Romów ul. Twarda 13, 26-600 Radom www.romowieradom.pl www.romanowast.pl Zespół redakcyjny:

Redaktor naczelny: Agnieszka Caban

Redaktor działu publicystycznego: Zenon Gierała

Redaktor działu poradniczo-informacyjnego: Izabela Kwiatkowska Współpraca:

Jan Adamowski, Adam Bartosz, Agnieszka J. Kowarska,

Grzegorz Kondrasiuk, Jacek Milewski, Stanisław Stankiewicz, Marcin Wosik Publikowane w Kwartalniku Romskim artykuły są recenzowane

Recenzent numeru 3/1 2011: prof. dr hab. Jan Adamowski Korekta: Agnieszka Caban

Projekt i skład: Dominik Popławski

Druk: PRINTY POLAND Tadeusz Porzyczka, ul. M.C. Skłodowskiej 5, 26-600 Radom.

Na okładce: uczestnicy konferencji „Być Romką XXI wieku”

Nakład: 300 egz.

Historie Romskich Rodów

Rodzina Lesiaków

Ocalić od zapomnienia

Cygańskie instrumenty

Romano Waśt

Aktualności

Kobieta sukcesu Mazowsza

KAPITAŁ LUDZKI

NARODOWA STRATEGIA SPÓJNOŚCI

OD REDAKCJI / SPIS TREŚCI / STOPKA

(3)

Od kilku lat nadawane jest prestiżowe wy- różnienie „Kobieta sukcesu Mazowsza”. Nagro- dę otrzymują zasłużone w swojej działalności kobiety, które przełamują stereotypy słabszej płci realizując się w swoich lokalnych spo- łecznościach. W tym roku z okazji Między- narodowego Święta Kobiet, 7 marca w War- szawie w  Centrum Konferencyjnym nowego Centrum Biznesowego „New City” odbyła się uroczysta Gala Kobiet Sukcesu Mazowsza. Po raz pierwszy prestiżowe wyróżnienie „Kobiety sukcesu Mazowsza” otrzymała również Rom- ka, członkini Radomskiego Stowarzyszenia Romów „Romano Waśt” - Adela Głowacka, która oprócz zajęcia drugiego miejsca w ran- kingu otrzymała również ważną nagrodę słu- chaczy „Radia dla Ciebie”. Sympatia słuchaczy oraz ocena jury, która przyznała nagrodę lau- reatce wynikała z docenienia osiągnięć i dzia- łalności laureatki, która od wielu lat działa na rzecz społeczności radomskich Romów.

Nagroda jest również istotnym wydarze- niem dla całej społeczności romskiej w Polsce, bowiem po raz pierwszy udział w konkursie wzięła Romka i zajęła w nim wysoką pozycję.

Otrzymując nagrodę, Adela Głowacka wyraziła wdzięczność za wyróżnienie oraz opowiedzia- ła o swojej działalności, w tym o powstawaniu Centrum Edukacji i Kultury Romów - „Ro- mano Kher” (Cygański Dom) w  Radomiu.

Główną zwyciężczynią konkursu była pani

Maria Jolanta Batycka - Wąsik, wójt czwartej kadencji gminy Lesznowola (pow. Piaseczno).

Na gali obecny był Marszałek Województwa Mazowieckiego - Pan Adam Struzik. Gośćmi honorowymi spotkania byli: profesor Danuta Hubner i dr Ludwik Sobolewski. Patronat nad całością imprezy objął Marszałek Wojewódz- twa Mazowieckiego, a także organizacje kobie- ce Międzynarodowe Forum Kobiet i Stowarzy- szenie K40. Patronat medialny nad wyborami objęła publiczna stacja regionalna „Radio dla Ciebie”, magazyn „Świat Elit” i  „Polsat Cafe”.

(AC)

Kobieta sukcesu Mazowsza

Fot. Agnieszka Caban

Fot. Agnieszka Caban

AKTUALNOŚCI / KOBIETA SUKCESU MAZOWSZA

(4)

KOBIETA ROMSKA XXI WIEKU

Agnieszka Caban

Można by rzec, że wiek XX był wiekiem ko- biet. To w poprzednim stuleciu w wielu krajach wywalczyły one dla siebie ogromną, w porów- naniu z poprzednimi epokami niezależność, miały możliwość brania udziału w wyborach, częściej kształciły się i podejmowały prace, które przypisywane były głównie płci przeciw- nej. Kobiety zostały głowami państw, zaczęły reprezentować prestiżowe zawody. To co było zarezerwowane do tej pory dla mężczyzn, sta- ło się udziałem kobiet. XXI wiek zdaje się być jeszcze bardziej przyjazny kobietom. Nikogo przecież nie dziwi wszechobecny pierwiastek żeński w różnych sferach życia. Wydawałoby się, że w tych sprawach już powiedziano dość dużo. Warto zwrócić uwagę jednak na rolę kobiet w kulturach tradycyjnych, w których panują wzory patriarchalne, a gdzie kobiety również pełnią ważne społecznie role. Rów- nież Romowie mogą pochwalić się swoimi reprezentantkami, które oprócz tego, że na co dzień są żonami, czy matkami i zajmują się domem działają również zawodowo i społecz-

nie. Aby zwrócić uwagę na to ważne zjawisko 5  kwietnia w Muzeum Łazienki Królewskie, Starej Pomarańczarni w Warszawie odbyła się konferencja „Być Romką XXI wieku”. Podczas konferencji przedstawiono współczesną sy- tuację kobiet romskich w Polsce, a konkluzje z debaty zostaną wykorzystane przy tworzeniu V Europejskiego Szczytu Równości i stanowić będą rekomendacje dla Krajowego Programu Działań na Rzecz Równego Traktowania.

Udział w debacie wzięły przedstawicielki oraz przedstawiciele organizacji romskich w  Polsce. Uczestników przywitała Pełno- mocnik Rządu ds. Równego Traktowania – Elżbieta Radziszewska. Dyskusję w trakcie debaty prowadziła dr Małgorzata Różycka - Główny Specjalista w Departamencie Wy- znań Religijnych oraz Mniejszości Narodo- wych i Etnicznych MSWiA.

W panelu głos zabrały: Krystyna Markow- ska - prezes Stowarzyszenia „Centrum Do- radztwa i Informacji dla Romów” w  Polsce, Elżbieta Mirga-Wójtowicz - Pełnomocnik Wo- jewody Małopolskiego do spraw Mniejszości Narodowych i Etnicznych, Sylwia Maroń - Peł- nomocnik Prezydenta Miasta Wałbrzycha do spraw Mniejszości Romskiej, a także Robert Bladycz - Prezes Stowarzyszenia Asystentów Romskich w Polsce, przedstawiciel mniejszości romskiej w Komisji Wspólnej Rządu i Mniej- szości Narodowych i Etnicznych.

Natomiast podsumowania debaty podjęli się: Ryszard Galla - Zastępca Przewodniczące- go Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicz- nych Sejmu RP, Magdalena Kochan - Przewod- nicząca Parlamentarnej Grupy Kobiet, Tomasz Siemoniak - Sekretarz Stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Elż- bieta Radziszewska - Pełnomocnik Rządu do spraw Równego Traktowania.

WYDARZENIA / KOBIETA ROMSKA XXI WIEKU

(5)

Urozmaiceniem konferencji była wystawa Tomasza Toma- szewskiego „Cyganie –ludzie inni tacy jak my”, Karola „Parno”

Gierlińskiego, Małgorzaty Mirgi – Tas oraz eksponaty Muzeum Okręgowego w Tarnowie.

Redakcja „Kwartalnika Romskiego” obecna w trakcie debaty zachęca do brania udziału i organizowania podobnych przed- sięwzięć, które zwracają uwagę nie tylko na ważne problemy kobiet, ale również na istotne i nowe kwestie dotyczące spo- łeczności romskiej.

Polskie Radio – Rozgłośnia Regionalna „RADIO DLA CIE- BIE” w Warszawie i Radomskie Stowarzyszenie Romów „RO- MANO WAŚT” zapraszają na imprezę plenerową pod hasłem:

ROMOWIE – NIEZNANI SĄSIEDZI.

Odbędzie się ona 18 czerwca 2011 w godz. 12.00 – 18.00 na Rynku Mariensztackim w Warszawie.

Celem spotkania jest wzajemne, lepsze poznanie się Romów i Polaków – Polaków i Romów. Inicjatywą tą Radio dla Ciebie próbuje przełamywać stereotypy na temat Romów i daje możli- wość zaprezentowania się społeczności romskiej w stolicy kraju.

Organizatorzy zapewniają, że spotkanie to ma oddawać ducha romskości poprzez słowo, muzykę, taniec, kuchnię romską i wza- jemne rozmowy. Na scenie odbędą się występy artystyczne zespo- łów i solistów romskich, a znani i lubiani Romowie będą opowia- dać o najważniejszych aspektach historii, tradycji i kultury.

Oprócz Romów, w imprezie wezmą udział twórcy rękodzie- ła artystycznego z Mazowsza: rzeźbiarze, malarze, Koła Gospo- dyń Wiejskich (przyjadą z tradycyjnymi potrawami z Mazow- sza), zespoły i soliści folkowi.

Organizatorzy są otwarci na całe środowisko Romów w Pol- sce i serdecznie zapraszają: przedstawicieli organizacji rom- skich, artystów, zarówno z dziedziny sztuk plastycznych, jak i muzyki, śpiewu i tańca, no i całą społeczność Romów, szcze- gólnie z Polski centralnej (Mazowsze, ziemia radomska, ziemia mławska, woj. łódzkie), ale też z Lubelszczyzny i Podlasia (daw- ne białostockie).

Jeżeli spośród Czytelników „Kwartalnika Romskiego” byliby chętni na to spotkanie, zapraszamy i polecamy kontakt z przed- stawicielem Radia dla Ciebie, red. Piotrem Szymonem Łosiem, Tel. (22) 645 – 92 – 03 lub e-mail: piotr.los@rdc.pl.

„CYGANERIA” to impreza promująca kulturę romską w różnych dziedzinach sztuki: muzyce, tańcu, filmie i plastyce.

Ideą „CYGANERII” jest pokazanie bogactwa i wartości arty- stycznych kultury romskiej oraz wpływów, jakie wywarła na większość kultur etnicznych w Europie. „CYGANERIA” propo- nuje swoim odbiorcom pozytywny i wartościowy obraz kultury romskiej, który wciąż niestety bywa przysłaniany przez nega- tywne stereotypy.

W programie imprezy przewidziane są:

- „LA FUEGA” - wystawa twórczości Izabeli Zalewskiej-Kantek - Koncerty zespołów „KAŁE BAŁA” i „ČAČI VORBA”

- Przegląd twórzości Tonego Gatlifa

Patronem medialnym imprezy jest „Kwartalnik Romski”.

ROMOWIE – NIEZNANI SĄSIEDZI

„CYGANERIA” 27-28 MAJA 2011

Dom Kultury „Rakowiec”

WYDARZENIA / AKTUALNOŚCI

(6)

Przedsiębiorczość romska

Wojciech Jagielski

Zamiast wstępu

Nie jestem Romem. Jeszcze kilka lat temu społeczność romska była jakby obok mojej świadomości. Nie miałem z nią kontaktu ani w  życiu prywatnym ani w pracy zawodowej.

A znam się najkrócej mówiąc na pomocy oso- bom przedsiębiorczym w założeniu firmy. Po- szukuję dla nich środków na działalność go- spodarczą, przygotowuję od strony prawnej, podatkowej do podjęcia trudnych, gospodar- czych wyzwań. Nigdy moim klientem nie był Rom. Sytuacja jednak zmieniła się, kiedy IOM – Międzynarodowa Organizacja ds. Imigran- tów i  Fundacja Inicjatyw Społeczno-Ekono- micznych zwróciła się do mnie z prośbą, abym założył około czterech firm romskich. Część środków na uruchomienie działalności miało być pokryte z budżetu Unii Europejskiej, ale pomysły, przygotowanie do uruchomienia firm trzeba było zrealizować współpracując z grupą dość „ortodoksyjnych” Romów. Miejscem ich realizacji miało być Sławno, Olsztyn, Nowa Huta i Szczecinek. Oprócz tego wybraną przez organizatora formułą prawną firm były spół- dzielnie socjalne, wówczas w  roku 2007 twór całkiem nie znany i dopiero zaczynający wcho- dzić do naszej rzeczywistości gospodarczej.

Pierwszy kontakt

Na samym początku trochę się ucieszyłem, myślałem że będziemy tworzyć firmy a przy oka- zji tańczyć, śpiewać i dobrze się bawić. Gdy po raz pierwszy stanąłem przed grupą kilkunastu Romów i zacząłem ich uczyć przedsiębiorczości okazało się, że chcemy tego samego - założenia firmy, ale sposoby pojmowania rzeczywistości gospodarczej, prawa, pojęcia pracy mamy bar- dzo różne. Na początek trafiłem na grupę star- szyzny romskiej, która niechętnie przyjmowała konieczność zmiany sposobu życia.

Sam proces zakładania firmy był dość cie- kawy. Pewnego dnia po rozmowie z grupą Ro- mów, którzy stwierdzili, że najbardziej lubią śpiewać i tańczyć postanowiliśmy założyć fir- mę, w której nie tylko będą mogli to robić, ale jeszcze otrzymają za to wynagrodzenie. Trze- ba było tylko to dobrze wymyślić. Tak to niby z żartu powstała w Olsztynie spółdzielnia so- cjalna - „Jame Roma”, która zajmuje się organi- zacją i obsługą imprez okolicznościowych, we- sel i koncertów. Za śpiew, taniec, poczęstunek zaczęli zarabiać prawdziwe pieniądze, a napiw- ki stały się również strumieniem dochodu dla każdego romskiego artysty.

TEMATY NUMERU / PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ ROMSKA

(7)

Słowa te same lecz całkiem inaczej rozumiane.

Nie wszyscy wytrwali do końca w procesie budowania spół- dzielni socjalnych (dokładnie na założeniu i prowadzeniu spół- dzielni socjalnych miała polegać działalność przedsiębiorców romskich), wielu Romów odeszło. Wszyscy musieli zrozumieć, że spółdzielnia to działania realizowane wspólnie dla dobra wszystkich. Nie każdy godził się z narzuconymi rygorami i  standardami. Należało przede wszystkim zbudować zespół, dla którego praca jest wartością, która może pomóc Romom w ich życiu. Praca przebiegała różnie, czasami zdarzały się pro- blemy z podejściem do pewnych zagadnień, pracą w zespole lub punktualnością. Ale są to problemy, które pojawiają się wśród różnych grup społecznych pracujących wspólnie.

Spośród wielu trudnych pytań najtrudniejsze było wytłu- maczenie Romom jak działa Zakład Ubezpieczeń Społecznych, a  raczej dlaczego i po co w ogóle istnieje. Romowie myśleli w prosty sposób, więc jeżeli pracowali kilka miesięcy np. od stycznia do maja i odprowadzali składki chorobowe, a zacho- rowali w czerwcu to rzeczą naturalną jest, że ZUS z ich składek zapłacił im za kilka dni czerwcowej choroby. Natomiast spo- tkałem się z pytaniami: Co ze składkami za pozostałe miesią- ce, kiedy ZUS je nam zwróci skoro nie korzystaliśmy przez kilka miesięcy z żadnych zwolnień lekarskich? Nigdy wam nie zwró- ci - odpowiadałem. Jak to?, ripostowali Romowie, Przecież nie chorowaliśmy, a płaciliśmy, to znaczy, że nam ukradli ?, To my chcemy wystąpić z tego ZUS-u!!. Niestety, nie byłem w stanie wytłumaczyć jak funkcjonuje ZUS, tak naprawdę nie wiem, czy ktokolwiek potrafiłby Romom w prosty i rozumny sposób wy- tłumaczyć istnienie i zasadność działania tej instytucji…

I na tym etapie wspólnej nauki, to chyba Romowie nauczyli mnie więcej, niż ja Romów. A może wzajemnie się uczyliśmy od siebie, ja ich podatków, prawa, biznesu, a oni mnie prawd oczy- wistych, które gdzieś poginęły w tak zwanej codzienności. Pro- stego wartościowania świata, co jest dobre, a co złe, tego chyba nie zabrakło we wspólnych spotkaniach nawet przez chwilę.

Czy się udał romski biznes?

Kilkumiesięczna praca doprowadziła do powstania czterech spółdzielni socjalnych. Każda z nich inna o całkiem odmien- nym profilu działalności, ale stworzona i kierowana przez Ro- mów. Oprócz wspomnianej spółdzielni „Jame Roma” w Olsz- tynie, powstały jeszcze spółdzielnie „Sare” w Nowej Hucie, która zajmowała się usługami cateringowymi oraz szyciem tradycyjnych, romskich strojów. Spółdzielnia socjalna „Khe- tane” - produkująca wyroby metalowe, kociołki, patelnie rom- skie. Siedzibą spółdzielni był Szczecinek, a wsparcie przy jej

uruchomieniu przekazał również Związek Romów Polskich.

W Sławnie powstała spółdzielnia „Bajka” produkująca wyro- by z drewna, palety transportowe, zabawki, meble. Niestety nie wszystkie z powstałych w 2007 roku spółdzielni do dziś funk- cjonuje, a  jeżeli działają to jest to działalność sezonowa.

Do każdej spółdzielni wstępowało około 8 Romów i 2 Po- laków i w tych narodowościowych proporcjach 8:2 startowała każda firma. Romowie zarządzali biznesem, wnosili umiejęt- ności i doświadczenie. Jaka więc była rola polskich członków spółdzielni? Raczej zajmowali się wsparciem w tych elemen- tach zarządzania firmą, w których Romowie mieli kłopoty np.

gdy trzeba było iść na negocjacje, gdzie lepiej postrzegany - niestety - będzie Polak, w księgowości gdzie wykazać trzeba się doświadczeniem i ogromną cierpliwością. Na samym początku każda spółdzielnia dostała też swojego managera, który poma- gał przeprowadzić rejestrację spółdzielni w sądzie, urzędzie skarbowym i pomagał w zarządzaniu przez pierwsze miesiące.

Kto wpadł na taki pomysł i skąd środki na całe przedsię- wzięcie

Całe przedsięwzięcie zostało zrealizowane w ramach progra- mu „Partnerstwo dla aktywizacji zawodowej Romów poprzez narzędzia gospodarki społecznej” finansowanego ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego – Inicjatywa EQUAL.

Liderem partnerstwa pracującego z Romami była Międzyna- rodowa Organizacja do spraw Migracji (IOM), partnerami zaś organizacje pozarządowe: Związek Polskich Romów, Stowa- rzyszenie Kobiet Romskich w Polsce, Polski Czerwony Krzyż (PCK), Fundacja Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych (FISE).

Projekt miał pokazać, testować możliwości zastosowania nie- których rozwiązań gospodarki społecznej np. spółdzielni so- cjalnych jako instrumentu umożliwiającego skuteczne wejście Romów w główny nurt życia gospodarczego.

Czy się udało?

Jeżeli spojrzymy na całość od strony badawczej, czy takie przedsięwzięcia mają sens, odpowiedź będzie – tak. Udało się stworzyć firmy z osób, które nadawały się do wszystkiego, tylko nie do tworzenia i zarządzania spółdzielnią socjalną.

Jeżeli spojrzymy od strony ekonomiczności przedsięwzięcia, w krótkim okresie czasu odpowiedz brzmi - nie – bo nie udało się, bo środki wydatkowane na jedno miejsce pracy dla Roma były znacznie wyższe, niż stworzenie takiego miejsca zatrud- nienia dla Polaka przez polskiego przedsiębiorcę.

TEMATY NUMERU / PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ ROMSKA

(8)

Ale jeżeli przyjrzymy się długookresowym korzyściom w skali makro, to całe przedsię- wzięcie ma sens. Z petentów opieki społecz- nej Romowie stali się pracodawcami, z kon- sumentów produktu krajowego brutto stali się

„producentami” PKB. Korzyści w wymiarze materialnym to jedno, dużo ważniejsze są ko- rzyści społeczne.

Z etatowych beneficjentów opieki społecz- nej stali się pracownikami, pracodawcami. Co prawda na początku nie mogliśmy sobie pora- dzić z faktem zastępstw na stanowiskach pracy przez innych członków rodzin, ale to może na- wet dobrze, że całe rodziny romskie angażowa- ły się by utrzymać miejsce pracy.

Projektem objęto ok. 80 Romów, ale za to z grup Bergitka Roma, Polska Roma tj. ze środowisk o najniższym statusie społecznym i permanentnym bezrobociu. Projekt wprowa- dził nie tylko zmiany w ich pozycji material- nej, ale przede wszystkim pokazał, że można zmienić swoje życie na lepsze, zapisać dzieci do przedszkola, nawet nauczyć się czegoś nowego mając już pięćdziesiąt wiosen na karku.

Czy warto jeszcze próbować?

Jeżeli prawdą jest że osób narodowości rom- skiej żyje w Polsce ponad 20 tysięcy, to już ze względu na sam fakt tak dużej liczby Romów twierdzę, że warto podejmować próby two- rzenia przedsiębiorczości w tym środowisku.

Póki istnieją środki Europejskigo Funduszu Społecznego można tworzyć instrumenty, któ- re dawałyby szanse na rozwój unikalnych, cie- kawych firm romskich. Chętnych i pomysłów pewnie by nie zabrakło, problem chyba tkwi w tym, aby chciał to ktoś zrobić.

Organizacji romskich w Polsce jest sporo, duża część z nich ma charakter kulturowy, dba w większości o tradycje i poszanowanie trady- cji, obyczajów, co również jest bardzo ważne.

Brak jest jednak organizacji z tzw. otoczenia małego biznesu. Instytucji nastawionych na edukacje biznesową Romów i pomoc w two-

rzeniu romskich firm. Eksperyment inicjatywy EQUAL pokazał, że się udaje, że jest to moż- liwe. Konieczne są jednak całkiem inne me- tody pracy niż z Polakami, inne instrumenty, a przede wszystkim odmienny system przygo- towania i edukacji biznesowej.

Tego na pewno nie zrozumieją agendy rzą- dowe statutowo zajmujące się przedsiębiorczo- ścią np. Polska Agencja Rozwoju Przedsiębior- czości, ani też instytucje samorządowe typu Ośrodek Pomocy Społecznej, czy Powiatowe Urzędy Pracy. Potrzebne są tu działania bar- dziej niestandardowe, elastycznie układające się do wymagań konkretnej społeczności rom- skiej, środowiska.

Lubię Romów, jednak praca z nimi nie na- leży do najłatwiejszych. To bardzo wymagający partnerzy. Zakładając firmę trzeba mieć wie- dzę z bardzo wielu płaszczyzn. Tu nie sprawdza się wysoka wiedze specjalistyczna. Nie można wchodzić w wąskie, szczegółowe zagadnienia Trzeba cały czas pamiętać, że za każdym razem należy udowodnić, że to co robimy ma sens i czemu ma to służyć. Stąd może mało orga- nizacji biznesowych podejmuje działania z Ro- mami, wolą łatwiejszy zarobek na szkoleniach dla firm, bezrobotnych bez problemów spo- łecznych. Warto jednak, póki jeszcze jest czas, podjąć inicjatywę tworzenia romskich firm bo wiele obszarów działalności gospodarczej jest jakby z natury rzeczy „romska” i nie warto z tego rezygnować.

TEMATY NUMERU / PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ ROMSKA

(9)

Red.: Na łamach naszego czasopisma niejednokrotnie przedstawialiśmy sylwetki osób działających na rzecz Romów w Polsce.

Obserwując to środowisko nie da się ukryć, że jest w nim coraz więcej czynnie działają- cych kobiet. Świadczy to o dość dużych zmia- nach mentalnych. Co Twoim zdaniem jest tego przyczyną?

Według mnie jest to kwestia upływu cza- su i zmian we współczesnym świecie, którym Romowie również podlegają. Zgadzam się, że świadczy to o zmianach wewnątrz społeczno- ści romskiej, bowiem generalnie jest to spo- łeczność patriarchalna, chociaż - jak coraz czę- ściej widać - zmieniająca się.

Red.: Jak wygląda życie współczesnej li- derki romskiej?

Dokładnie tak jak każdej, innej pracującej kobiety - matki. Bywa trudno, ponieważ nie jest to łatwa praca, jest cała masa problemów, ale i   pomysłów związanych z ich rozwiąza- niem. To rodzi wiele konfliktów i nieporozu- mień. Frustrujący bywa również fakt, że efekty podejmowanych działań nie są widoczne od razu. Jak już wspomniałam specyfika proble- mów jest bardzo złożona i na rezultaty wielu inicjatyw będzie trzeba jeszcze długo poczekać.

Red.: Proszę, opowiedz więcej o swojej działalności, ponieważ jest ona dość szeroka.

Co właściwie jest głównym celem Twojej ak- tywności i Stowarzyszenia Romów w Polsce?

Stowarzyszenie Romów w Polsce (SRwP), organizacja, z którą blisko współpracuję. swo- ją działalność rozpoczęła na początku lat 90- tych. Trudno wymienić jeden najważniejszy

cel działalność organizacji, bowiem jest ona wielopłaszczyznowa. Na początku istnienia głównym celem Stowarzyszenia było przy- wrócenie pamięci o zagładzie Romów. Mówię przywrócenie, ponieważ w tym czasie w  na- szym kraju mało kto wiedział, że Romowie obok Żydów stali się ofiarami ideologii nazi- stowskiej. Dzięki uporowi i aktywności prezesa SRCP - Romana Kwiatkowskiego oraz pomocy wielu osób i instytucji udało się zorganizować pierwsze uroczystości na terenie byłego „Zi- geunerlager”. Byłam wówczas dużo młodsza, ale pamiętam, że podczas pierwszych uroczy- stości rocznicowych było z nami kilka, może kilkanaście osób. Dziś to są setki Romów i nie- -Romów z całej Europy. To bardzo cieszy, ale najbardziej zadawalający jest fakt, że dziś wie- dza o mordzie popełnionym na Romach nie jest już „białą kartą historii”, a faktem obecnym w przestrzeni publicznej. To należało i nale- ży się tym, którzy ucierpieli podczas II wojny światowej, a których z roku na rok jest coraz mniej wśród nas. Uważam, że jest to bardzo ważne- to było zadanie, które musiały odrobić kolejne pokolenia. Jeszcze dużo pracy przed nami, ale też dużo udało się już zrobić i niech to będzie motywacją do podejmowania kolej- nych mądrych inicjatyw w tym zakresie.

Kolejnym, ważnym aspektem działalności SRwP jest aktywność w sferze edukacji. Orga- nizujemy warsztaty związane z problematyką romską kierowane do uczniów szkół średnich i podstawowych takie jak np. „Wykluczenie ma też romska twarz” czy „ O Romach dla Ro- mów z Romami”, ale też dla nauczycieli - jak chociażby projekt, który ruszy od września

„Jekhiben- Równi”. Prowadzimy też warsztaty

wywiad z Joanną Talewicz

„Kilka słów o romskiej tożsamości”

WYWIAD / JOANNA TALEWICZ

(10)

antydyskryminacyjne m.in., projekt „Po co nam tolerancja” re- alizowany we współpracy z Centrum Żydowskim.

Stowarzyszenie może też się pochwalić dość szeroką jak na NGO’s działalnością wydawniczą. Całą listę publikacji można zo- baczyć na stronie itrnetowej www.stowarzyszenie.romowie.net.

Kolejnym obszarem naszych działań jest kultura. Myślę, że warto wspomnieć, że jesteśmy współorganizatorem „Life Festi- val Oświęcim”, którego celem jest promowanie idei tolerancji oraz szacunku dla odmienności. W zeszłym roku na festiwa- lowej i wielonarodowej scenie zagrały zespoły z Izraela, Ukra- iny, Jamajki, Polski, Wielkiej Brytanii oraz zespoły romskie z Wiednia i Węgier. W tym roku podczas wieczoru z muzy- ką klasyczną przy akompaniamencie orkiestry Filharmonii Krakowskiej z solistami Opery Wiedeńskiej wystąpi uznany w świecie skrzypek romskiego pochodzenia – Dalibor Karvay.

Oprócz tego wystąpią zespoły z Niemiec, Austrii, USA, Polski.

Gwiazdą koncertu finałowego będzie James Blunt. Ten festiwal to również wieczór z teatrem i Krystyną Jandą w spektaklu pt.

„Biała Bluzka”, poza tym mural autorstwa Edwarda Dwurnika, Żywa Biblioteka oraz wiele innych, wielokulturowych wyda- rzeń. Zapraszam w czerwcu do Oświęcimia!

Red.: Jesteś w połowie Romką, młodą osobą, która mia- ła w swoim życiu styczność zarówno z kulturą polską, jak i romską. Jak radzisz sobie dzieląc swoje dorosłe już życie pomiędzy tymi dwiema, dość odmiennymi kulturami?

Chyba radzę z tym sobie całkiem nieźle, ale nie zawsze tak było… Człowiek przechodzi wiele okresów w swoim życiu za- nim stanie się w pełni dorosłym człowiekiem. I ze mną też tak było. Chyba nauczyłam się funkcjonować na granicy dwóch światów i dziś czerpię z tego korzyści, chociażby w sferze swojej

pracy zawodowej, która nieustannie mnie pasjonuje i którą na- prawdę lubię. Świat się zmienia, dlatego uważam, że edukacja i umiejętność życia na pograniczu kultur wcale nie musi ozna- czać utraty romskiej tożsamości. Dla mnie to wartość.

Red.: Czy Twoim zdaniem działalność wydawnicza, kul- turalna prowadzona przez różne organizacje romskie i nie- rzadko nie-romskie w Polsce jest wystarczająca, aby wspie- rać współcześnie romską tożsamość?

Aby wspierać romską tożsamość należy edukować Romów także o ich własnej kulturze i historii. Przecież tego nie mają szansy nauczyć się w szkołach, a rodzice często sami nie po- siadają odpowiednich kompetencji czy wiedzy, żeby im o tym opowiedzieć.

Jeśli chodzi o wydawnictwa i innego rodzaju działalność or- ganizacji/instytucji to owszem uważam, że jest to potrzebne, martwi mnie jednak fakt, że wydawane obecnie dzięki rozma- itym dotacjom publikacje nie są recenzowane. To powoduje niebezpieczeństwo zakłamań i nierzetelności.

Red.: A co w takim razie jest zagrożeniem romskiej toż- samości?

To bardzo trudne pytanie. Na pewno tych czynników jest wiele. W dobie globalizacji nie tylko romska, ale wiele narodo- wo-etnicznych tożsamości jest zagrożonych. Z drugiej strony jest to proces nieunikniony. Dlatego podkreślam, że edukacja Romów zarówno w szkołach jak również z zakresu wiedzy o kulturze i historii własnej grupy jest niezwykle istotna i gwa- rantuje w pewnym sensie ciągłość. Wykształconych Romów musi przybywać, ponieważ to oni w przyszłości będą uczyć Romów i nie Romów, to oni będą wzorem dla młodszych i po- każą, że nie należy wstydzić się swojego pochodzenia. Wiem, że brzmi to dość idealistycznie, ale ja naprawdę w to wierzę.

Red.: Która z tradycji romskich Twoim zdaniem niesie ze sobą największe wartości niezbędne Romom we współcze- snym świecie?

Spoistość grupowa i rodzinność. To piękne cechy, aczkol- wiek w dobie migracji i poszukiwania „lepszego” życia nieco zachwiane. Jeśli chodzi natomiast o praktyczne wykorzystanie to jest to na pewno umiejętność adaptacji do różnych warun- ków społeczno-politycznych. Jak pokazuje historia jesteśmy w tym mistrzami.

Red.: Z pewnością obserwujesz współczesne życie kultu- ralne Romów. Mnie jak kulturoznawcę w szczególności in- teresują wszelkie zjawiska dotyczące właśnie tej dziedziny,

WYWIAD / JOANNA TALEWICZ

(11)

a jak też powszechnie wiadomo jest to wartość szczególnie kojarzona z Romami. Oprócz licznych obecnie festiwali, po- jawia się coraz więcej publikacji, wydawane są poezje, czaso- pisma. Romowie malują i rzeźbią. Czy jest jakieś zjawisko, które Ciebie szczególnie zainteresowało?

Interesuje mnie wszystko, co dotyczy spraw romskich.

Obecnie jest bardzo dużo możliwości finansowych wspierają- cych tego typu działalność i można powiedzieć jest zatrzęsie- nie różnego rodzaju inicjatyw. Przyznaje, że trochę denerwuje mnie folkloryzacja kultury Romów i pokazywania jej przede wszystkim poprzez pryzmat folklorystycznych festiwali. Prze- cież muzyka romska ma wiele twarzy, to nie tylko kolorowe su- kienki i tanie granie…

Natomiast bardzo interesującym zjawiskiem jest pewnego rodzaju „wyjście z cienia” romskich artystów: malarzy, rzeź- biarzy. Jak wiesz kilka lat temu podczas Biennale w Wenecji zorganizowano pawilon romski, którego kuratorką była Rom- ka, rewelacyjna Timea Jungahaus. To wielki sukces. Wreszcie Romowie stali się częścią tak ważnego mainstreamowego wy- darzenia. W całej Europie jest cała masa artystów romskich, o  których mam nadzieję będzie coraz głośniej. Osobiście je- stem pod wrażeniem twórczości młodego grafika Tibora Balo- gha oraz rzeźbiarza Andrása Kállaia.

Red.: Jesteś współredaktorką książki opisującej zagładę Romów w czasie II wojny światowej. Już w ubiegłym wieku różne organizacje europejskie domagały się zwrócenia uwa- gi na fakt ogromu tej tragedii i odpowiedniego upamiętnie- nia jej. Jak z perspektywy czasu oceniasz „pamięć Europy”

o zagładzie Cyganów?

Pielęgnowanie pamięci o zagładzie naszej społeczności rozpoczęło się stosunkowo późno. Szczególnie trudno było w  postkomunistycznej Europie ze względu na panujący po wojnie ustrój polityczny. Zapewne między innymi z tego po- wodu pierwszymi, którzy zaczęli głośno domagać się godnej pamięci byli Romowie z zachodniej części Europy. Po latach pracy wielu ludziom sporo udało się zrobić, jednak nie można powiedzieć, że to już wszystko. Tak naprawdę wykonaliśmy pierwsze kroki, a pracy przed nami cała masa. W podręczni- kach szkolnych wzmiankowo lub w ogóle nie wspomina się o zagładzie Romów i nie dotyczy to tylko polskich szkół. Ja w ogóle uważam, że edukowanie o niebezpieczeństwach pły- nących z nienawiści do drugiego człowieka z powodu jego odmienności jest konieczne, szczególnie w kontekście wzro- stu popularności ugrupowań neofaszystowskich. Dlatego pomimo tego, że czasami dość mamy życia w cieniu historii

i chcemy iść do przodu, trzeba przyznać uczciwie, żemy jako społeczeństwo nie odrobiliśmy lekcji płynącej z przeszłości, co pokazuje współczesna rzeczywistość.

Red.: Kontynuując więc ten temat, jaki jest i jaki bę- dzie w przyszłości cel Romskiego Instytutu Historyczne- go działającego w Oświęcimiu i jak będzie on realizowany w przyszłości?

Nadal będziemy prowadzić działalność wydawniczą i ba- dawczą. Niestety często brakuje pieniędzy na tego typu działal- ność i zrealizowanie zamierzonych celów niejednokrotnie jest sprawą trudną czy wręcz niemożliwą. Poza tym jest wiele nie- upamiętnionych i zapomnianych miejsc gdzie mordowani byli Romowie, w tym kontekście ważne jest kontynuowanie współ- pracy z uznanymi placówkami i instytucjami naukowymi.

Red.: Jak wiesz Radomskie Stowarzyszenie Romów „Ro- mano Waśt” (Pomocna Dłoń), które jest wydawcą „Kwartalni- ka Romskiego” stara się o powstanie Europejskiego Centrum Kultury i Edukacji Romów w Radomiu – „Romano Kher”. Ja- kie jest Twoje zdanie na temat istnienia tej placówki?

Wciąż mam niedosyt wiedzy na ten temat. Chciałabym do- wiedzieć się czegoś więcej na temat planów związanych z po- wstaniem tej instytucji. Wiadomości na ten temat znalazłam w  Internecie i na stronie internetowej Waszej organizacji, o powstaniu Centrum opowiadała mi również Adela Głowac- ka. Z  tą inicjatywą związana jest fajna grupa młodych ludzi, to cieszy i daje dużą nadzieję na realizację tej pożytecznej dla Romów idei.

Red.: Dziękuję za rozmowę!

Rozmowę przeprowadziła Agnieszka Caban

WYWIAD / JOANNA TALEWICZ

(12)

SŁÓW KILKA O CYGAŃSKICH RODACH

Opisując w kolejnym już Kwartalniku Romskim dzieje (wspomnienia), niektórych rodów romskich zrodziła się z nimi naturalna potrzeba wyjaśnienia choćby w paru słowach istnie- jącego wśród Romów podziału na żyjące w Polsce grupy i rody.

To co bowiem dla Roma wydaje się całkiem naturalne dla ga- dzia (nie–Roma), który sięgnie po nasze czasopismo może wy- dać się mało czytelne.

Otóż według ustalonego niegdyś przez Jerzego Ficowskiego, a później rozszerzonego przez innych badaczy podziału Romów, w Polsce istnieją cztery główne szczepy (grupy). Są to polscy Cy- ganie Nizinni – Polska Roma, Cyganie Górscy – Bergitka Roma, Kełderasze czyli Kotlarze i Łowarowie czyli Koniarze.

Z powyższego podziału wynika, iż Romowie w Polsce nie stanowią jednolitej społeczności. Grupy te mówią także od- miennymi dialektami, mniej lub bardziej do siebie podobnymi.

Każda grupa ma też inny rodzaj władzy, która rozsądza ewen-

tualne spory. Różnic takich wśród Romów jest znacznie więcej.

I tak na przykład Polska Roma – Cyganie Nizinni, których do- tyczą nasze publikacje o rodach, nie mają króla, a wszelkie spo- ry dotyczące prawa zwyczajowego rozsądza Sierro Rom (Cygan Głowa), któremu do pomocy służy powołany Pełnomocnik do Spraw Romów w Polsce mający za zadanie nieść pomoc Ro- mom w sprawach państwowych.

Grupa ta (szczep), który najwcześniej dotarł do granic Rzeczpospolitej dzieli się z kolei na poszczególne rody. Według J. Ficowskiego są to: Warmijaki, Bosaki, Berniki, Toniaki, Jagla- ki itd. Rodów takich jest znacznie więcej i nie sposób wszyst- kie tutaj wymienić. Według ogólnie przyjętej definicji Polska Roma (dosłownie: „Polscy Romowie”), to największa z języko- wo-etnograficznych grup romskich zamieszkujących w Polsce, a także częściowo na emigracji: głównie w Ameryce Północnej, Szwecji, Wielkiej Brytanii i w innych krajach Unii Europejskiej.

Dziś wspomnieniami o minionych latach podzieli się z nami pani Krystyna Markowska, przedstawicielka starego romskiego rodu Lesiaków należącego do Polskich Cyganów Nizinnych.

Rodzina Lesiaków

Zenen Gierała

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RODZINA LESIAKÓW

(13)

OPOWIEŚĆ W ŚWIETLE OGNISKA

– Był to ten czas dla Romów, gdy nasze wędrówki z taborami dobiegały końca. I choć tak naprawdę nikt z nas w to nie wie- rzył – wszak od stuleci po tej ziemi wędrowali nasi dziadowie i pradziadowie – zło wyraźnie czaiło się wokół – siedzący przy ognisku stary Rom powiódł wzrokiem po zebranych.

Zbliżał się wieczór. Wczesny, je sienny zmierzch rozmazał kon tury naj bliższych drzew, a z nimi roz stawione w półko- le samochody. Kilka małych ognisk roz palonych w pobliżu, led wie oświetlało siedzących wokół Romów; w głębi, na tle nieba, tajemniczo majaczyły drzewa, które w zapadającej nocy wyraźnie zaznaczały swoją obecność, górując nad je- ziorem i płynącą obok rzeką.

Słuchałem, podobnie jak inni, wspomnień starego Roma, który pojawił się przy naszym ognisku. Musiał być znany, bo jego opowieści słuchano uważnie. Kim był nie śmiałem jednak pytać… Cygańskie tabory nie jeździły już dawno a zjazd kilku samochodów można było uznać za zwykły biwak. Milicja po- noć nigdy tu nie zaglądała.

Cisza jaka zapadła po słowach Roma wskazywała, że zebrani oczekują dalszej opowieści.

Ktoś przyniósł i rozłożył na ziemi ogromną skórę pamięta- jącą zapewne dawne polowania w kniei i ruchem ręki zapro- sił, aby starzec na niej usiadł, prosząc jednocześnie, aby obok niego zajął miejsce wójt, którego ubiór, sposób poruszania się, a szczególnie kunsztownie zdobiona w kości laska już z daleka zwróciły moją uwagę.

– Pszała Roma!1 – zaczął przybysz po chwili, gdy wszyscy zajęli należne sobie miejsca. – Bracia Romowie! Jak co roku od lat, nasze ta bory powinny teraz spotkać się przy wspól nym ognisku, aby pożegnać się przed zbliżającą zimą i stanąć na ten czas w młynach i chłopskich zagrodach. Dziś, gdy zakazano nam wędrówek możemy tylko wspomnieniami powrócić do dzie jów naszych rodów, jak to czynili nasi ojcowie i pradziado- wie. My, Pol ska Roma2, musimy pamiętać, iż jesteśmy najstar- szą grupą Romów, która przed wiekami przybyła na te ziemie i zamieszkała w Polsce.

Rody nasze są rozległe..! Toteż jak drzewo, które wie gdzie sięgają jego konary, tak każdy Rom powinien wiedzieć, z którego pnia i ga łęzi pochodzi. Nasze opowieści, prze kazy- wane z ojca na syna, z ust do ust, przetrwały całe stulecia!

1 Pszała Roma! (cyg.) – bracia Romowie!

2 Polska Roma – nazwa jednego z czterech głównych szczepów cygańskich żyjących w Polsce. Pozostali to: bergitka Roma (Cyganie górscy), Kełderasze (Kotlarze) i Łowarowie (Koniarze).

Podob nie uczynię to dzisiaj ja..!

Mówiący na chwilę zamilkł, słychać było tylko trzask palą- cego się ognia, którego światło, odbite od po wierzchni rzeki, niosło się aż do lasu i dalej.

– Było to dawno – zaczął. – Dziś wiemy już, że nasi przod- kowie pochodzili z Indii. Ale wówczas, gdy byłem w waszym wieku – spojrzał w stronę dzieci – opowiadano, że wypędzona przez okrut nego Faraona piękna Romni o imieniu Kali Mura,3 za radą gwiazd zebrała swoich braci-Ro mów i wyruszyła szu- kać nowej ojczyzny. Bo Kali Mura była nie tylko żoną Faraona, ale i największą z naszych wróżek.4

To ona podzieliła Romów na rody i wskazała im drogę przyszłych wędrówek. Jedni poszli do Francji i Hiszpanii, inni przez Grecję dotarli do Rumunii i Węgier, skąd przez wiel- kie puszcze litewskie dotarli do Polski. Pełno tu było dzikie- go zwierza, a mieszkający ludzie przyjmowali nas gościnnie.

Tymi Romami byliśmy my!

Bosaki i Warmijaki, Toniaki, Jaglaki i Berniki..!5. Wszyst- kie rody żyły wówczas w jednej wielkiej zgodzie i spotykały się nieustannie w Wielkiej Puszczy, w miejscu, gdzie od wie- ków zatrzymywały się nasze tabory, aby potwierdzić wza- jemną przyjaźń.

Główna potęga Romów leżała wówczas na Litwie, w Smor- goniach, gdzie mieszkaliśmy na stałe. Mieliśmy wtedy króla..!

Złotą Ordą władał! Z najlepszymi pa nami polskimi do stołu siadał, na królewskich dworach był przyjmowany, z księciem Radziwiłłem w karecie zaprzężonej w sześć par niedźwiedzi po puszczy jeździł!

Było to dawno – ciągnął wśród ogólnej ciszy starzec. – Dziś Rom nie zawsze znajdzie dobre słowo i pomoc u ludzi. Ale wierzcie mi...! Do póki ogień w naszych ogniskach będzie pło- nął dostatecznie jasno, a my będziemy jedną wielką rodziną, przetrwamy każdą niedolę!

Kraj, w którym żyjemy, od wieków jest naszą ojczyzną.

Jamary daj – matka na sza, powiadali dziadowie! Niestety, gdy nadeszły ciężkie czasy dla Rzeczpospolitej, gdy zaczęły się rozbiory, zginęła Złota Orda, a z nią zaczęły spadać na Ro mów nieszczęścia..!

Gromada milczała. W ciszy, jaka zaległa, jeden z siedzących Romów podniósł dłoń. Od strony wozów rozległa się muzyka.

3 Kali Mura (cyg.) – Czarna Jagoda, popularne imię cygańskie.

4 Według legendy opowiadanej przez Cyganów, mieli się oni wywodzić z Egip- tu. Dopiero późniejsze badania udowodniły, że pochodzą z Indii, skąd rozpo- częli swoją wędrówkę.

5 Nazwa poszczególnych rodów cygańskich u polska Roma.

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RODZINA LESIAKÓW

(14)

Twarze zebranych poweselały, w kręgu siedzących rozległy się głosy i śmiechy. Nastrój, wywołany wspomnieniami, prysnął jak za do tknięciem czarodziejskiej różdżki.

– Traden Roma..! Traden Roma..!6 – słowa pieśni zmieszały się na gle z muzyką.

Z kręgu siedzących przy ognisku wyszło kilka młodych dziewcząt. Pierw sza z nich nieśmiałym gestem ułożyła dłonie do tańca i powoli za częła okrążać ognisko. Tęskne słowa pieśni o letniej wędrówce, która powinna teraz do biegać końca, zda wały się układać w takt ruchów jej dłoni i ciała. Był to więc taniec po- żegnania z lasem i polami, ze wzgórzami i krętą wiejską drogą.

– Jadą Romowie...!

Smętna nuta melodii urwała się nagle i przeszła w bardziej skoczną i ra dosną. Przyklaśnięto jej ochoczo. Teraz kolej przy- szła na młodych Ro mów. Zbliżyli się do ognia. W białych jak śnieg koszulach ze złotymi ha ftami, z szerokimi pasami na bio- drach i w czarnych spodniach, wyglądali niczym leśne duszki wyłaniające się z mrocznej ściany boru. Hej! Dłonie uderzyły o uda i boki, aż echo w las poszło!

Podsycany niewi dzialną siłą płomień wystrzelił tymczasem ku niebu snopem błękitnych iskier, roz sypał je i niczym świę- tojańskie robaczki rozrzucił wysoko ponad obozem. Wi rowały przez chwilę w powietrzu, aby nagle zginąć gdzieś w głębi rozło żys tych koron najbliższych drzew.

W gromadzie uczyniło się zamieszanie przy wozach bo- wiem zdążono już ustawić rożna, a z nimi dobiegł nas sma- kowity zapach pieczonego mięsa. Zaczynała się prawdziwa cygańska uczta! Pożegnalna, bo jedna z ostatnich jakie pa- miętali już tylko najstarsi.

Traden Roma (cyg.) – jadą Cyganie.

HISTORIE ROMSKICH RODÓW - RODZINA LESIAKÓW

HISTORIA PISANA PAMIĘCIĄ

– Najdawniejsze dzieje rodu Lesiaków zapewne nigdy już nie zostaną odtworzone. To co pozostało po tamtych czasach to tylko pamięć, która przez pokolenia przetrwała w naszych wspomnieniach – pani Krystyna zamyśla się na chwilę. – Gdy- by nasza babcia Józia spisała wtedy swoje wspomnienia… Tak pięknie czytała!

– Czytała..? Romowie za nauką i chodzeniem do szkoły ni- gdy nie przepadali, szczególnie w tak odległych czasach, o któ- rych pani wspomina – zauważam.

– To prawda! Tylko, że nasz pradziadek, czyli tata babci Józi, choć był Romem nie prowadził wędrownego trybu życia. Ro- dzina mieszkała wtedy koło Lwowa i miała tam swoją posia- dłość. Z opowieści babci pamiętam, że często podczas swoich wędrówek zatrzymywali się u nich Romowie. Przy okazji takich spotkań namawiali pradziadka, aby z nimi wyruszył w drogę.

W końcu dał się namówić i wybrał się z innymi. Niestety, ten ktoś, kto przejął po nim majątek i obiecał zapłacić, nigdy słowa nie dotrzymał. Ziemię zabrał a o zapłacie, po powrocie pra- dziadka z taborem, zdążył zapomnieć. Chodzenie po sądach niewiele by dało. Tak zaczęła się nasza wieloletnia wędrówka.

– A babcia Józia?

– Wówczas, gdy prowadzili osiadły tryb życia chodziła jak inne dzieci do szkoły. Stąd jej późniejsze umiejętności pisania i czytania. A czytać potrafiła naprawdę pięknie. Często też wi- dziano ją z książką pod namiotem. Mogliśmy słuchać jej cały- mi godzinami. Była tak związana z książkami, że nawet – już

Na zdjęciu rodziny: Zielińskich, Głowackich, Kowalskich, Kamińskich, Straus i Grabowskich z lat 1970–71 w czasie, gdy istniał jeszcze zespół folklorystyczny „ Czarne Perły”. Z przodu, w rzędzie siedzących w jasnej bluzce i niebieskiej spódnicy babcia Józia.

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RODZINA LESIAKÓW

(15)

w bardzo podeszłym wieku – nie rozstawała się z nimi – pani Krystyna sięga po album i pokazuje stare zdjęcie przedsta- wiające staruszkę z książką w rękach. Niestety zdjęcie jest tak zniszczone, że nie nadaje się do publikacji.

– Babcia pochodziła z Bosaków z rodu Marcinków, a dzia- dek był rodowitym Lesiakiem wyjaśnia.

– Nazwa rodu Lesiaki kojarzy się z lasem? Mam rację?

– Tak… Stąd właśnie wywodzi się nazwa naszego rodu. Cała liczna rodzina była zawsze zakochana w lesie. Tam mieszkali od niepamiętnych lat, tam zawsze szukali schronienia i tam go zawsze znajdowali. A las musiał być nie byle jaki, tylko starannie wybrany, taki jak chciał dziadek Kotka, który znał się na tym najlepiej. Na- prawdę dziadek nazywał się Robert Głowacki, ale wszyscy nazy- waliśmy go jego cygańskim imieniem „Kotka” – wyjaśnia.

– Jak opowiadała babcia Józia nieraz trzeba było długo czekać, aż Kotka zdecyduje się na wybór miejsca i rozbicie namiotu.

– Najlepsze miejsce pod namiot – twierdził – było tam, gdzie rosły jałowce. Ziemia w takim miejscu była zawsze miękka, pulchna i dobrze się na niej spało. Ja tych czasów już nie pa- miętam, ale babcia zdążyła mi wiele opowiedzieć. Była bardzo wierząca i zawsze starała się aby przekazać nam jak najwięcej ze swoich wspomnień. Taka prawdziwa nestorka rodu utrzymują- ca w rodzinie dawne tradycje i kulturę romską. Zmarła w roku 1992. Była przez wszystkich bardzo szanowana…. Dziadek w 1967! Niestety daty ich urodzenia nie są znane.

– Z naszej rozmowy wynika, że jest pani spokrewniona z wieloma znaczącymi rodami?

– Szanujemy się… Babcia, jak już mówiłam, pochodziła z Bo- saków–Marcinków, dziadek Robert Głowacki–Kotka z Lesiaków, tak więc mama po ojcu z Lesiaków. Tata mój to Warmijak, za

to mama znowu z Lesiaków, a mąż Zdzisław po mamie Lesiak, po ojcu Omzinak i Bernik. Bo skoro ja mówię o sobie Lesiacz- ka i Warmiaczka, to o mężu może też tak w połowie Omzinak, a w połowie Bernik. Choć nie upieram się przy tym.

– Nazwa Omzinak sugeruje, iż może ona pochodzić od Łomży? – zastanawiam się.

– Być może? Ale wszyscy tutaj ród ten nazywamy Omzina- kami i tak już pozostanie.

– Czasy, gdy wędrowały tabory dziś zapewne niewielu Ro- mów pamięta?

– To było tak dawno… Lata pięćdziesiąte i potem… Wie- lu Romów nie mogło wówczas odnaleźć się w stworzonym dla nich przez władze „nowym świecie”, wielu zakaz wędrówki przyjęło z niewiarą. Było to dla Romów coś tak nieprawdopo- dobnego, że moja mama nie przyjęła dużego mieszkania, które jej dawano i potem przez piętnaście lat męczyła się w małym.

Wszystko, co się wówczas działo było tak nierealne, że rodzina męża, Lesiaki trzymali jeszcze długo pod Łodzią konie, a nawet próbowali dalej wędrować starymi szlakami.

– Były takie…?

– Tak! Nasz wiódł od Łodzi w stronę Częstochowy i dalej do Warszawy… Ludzie na wsi nas znali, dzięki temu podczas woj- ny byliśmy przez nich dobrze przyjmowani. Nawet nas ukry- wali. Mój wujek, brat ojca Stefek Wiśniewski był w partyzantce, w Armii Krajowej, ciocię zabili w lesie…

Zakaz wędrowania sprawił, że rodzicie musieli podjąć pracę.

Zamieszkaliśmy wówczas w Sulejówku. Tata pracował w War- szawie przy Dworcu Wschodnim w ZWUT–cie, tak się wtedy ten zakład nazywał. Później przez jakiś czas w zakładach We- dla w Warszawie. Pracował także w ZGM w Sulejówku, gdzie wyuczył się zawodu blacharza–dekarza, potrafił też pobielać patelnie. Mama w zakładach Kasprzaka (zakład nazywał się Pinokio) w Sulejówku. Przy lalkach… Malowała myszki Miki i gumowe lalki i takie podobne rzeczy… I tak pomału wkracza- liśmy na nową drogę!

Postój taboru (zmechanizowanego) w latach 80–tych. Na zdjęciu ro- dziny: Markowskich, Głowackich, Dolińskich, Kamińskich, Kowalskich, Straus, Grabowskich

Babcia – Józia Zielińska

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RODZINA LESIAKÓW

(16)

NA NOWEJ DRODZE PE NEVE DROM

– Romowie na nowej drodze życia… Wę- drując nią dotarła pani aż tutaj, do Pabianic?

– Obecnie prowadzę z mężem założony w 1997 roku zespół wokalno  -  instrumen- talny „Perła i Bracia”. To zajęcie sprawia nam dużą satysfakcję. Możemy przez to choć w części obcować z muzyką i pieśnia- mi naszych przodków.

– W rozmowie z Romami ciągle słyszałem – nasza Perełka. To pani romskie imię?

– Rzeczywiście… Imię to zostało mi kiedyś nadane, a potem znalazło się w nazwie naszego zespołu.

– Pani była jego założycielem?

– Do jego założenia zachęcił nas ówczesny dyrektor Bałuckiego Ośrodka Kultury. Stało się to po tym jak na festiwalu w Ciechocinku zo- stałam laureatką pierwszej nagrody za najpięk- niejszy głos. I tak to się zaczęło…

– W swoim dorobku macie wiele występów na festiwalach i przeglądach muzyki etnicznej.

– Bardzo cenię sobie festiwal w  Gorzowie Wielkopolskim, panuje tam wspaniała atmos- fera, można spotkać ludzi z całego świata, od- bywają się warsztaty muzyczne. Muzyka jest w naszej kulturze bardzo ważna. Jesteśmy spo- łecznością, która pielęgnuje tradycję i rytuały.

Wpajamy te zasady młodym pokoleniom.

– Tradycje tak skrzętnie kultywowa- ne w  rodzinnym domu przez babcię Józię z  pewnością znalazły swoje odbicie także w pani repertuarze?

– To prawda, muzykę pokochałam będąc jeszcze dzieckiem. Także większości wykony- wanych przez nas pieśni nauczyłam się w ro- dzinnym domu. Są to tradycyjne romskie piosenki i  ballady. Śpiewu uczyłam się także uczestnicząc w zajęciach chóru w szkole śred- niej. Tam poznałam podstawy wokalne, które tak bardzo przydały się w późniejszej pracy.

W 2000 roku nagraliście swoją pierwszą płytę, na której znalazły się najstarsze utwory muzyki romskiej.

– Przez cały czas staramy się nie zapomi- nać o naszej publiczności, która w nowych kompozycjach lub aranżacjach starych pieśni Zespół „Perła i Bracia”.

Od lewej: Grażyna Markowska – ta- niec, Delfina Wiśniewska – śpiew, Krystyna Markowska – śpiew, Maria Markowska – taniec.

Grupa męska. Od lewej: Radosław Wróbel – gitara basowa, Krzysz- tof Kociszewski – gitara, Zdzisław Markowski – gitara, Piotr Przybył – skrzypce.

Grażyna, Delfina, Krystyna i Maria – solistki i tan- cerki z zespołu „Perła i Bracia”.

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RODZINA LESIAKÓW

(17)

może usłyszeć elementy muzyki Sintów i mu- zyki granej przez Romów ze wschodniej Euro- py. Zespół chce trafić do szerszej publiczności śpiewając również w języku polskim. Grupa gra zawsze na żywo starając się mieć bezpo- średni kontakt z publicznością.

– Pracuje pani także w  Stowarzyszeniu Centrum Doradztwa i Informacji dla Romów w Polsce…

– Tak! Stowarzyszenie zostało założone przez moich braci Jana i Andrzeja Wiśniew- skich w 1997 roku w Pabianicach i do roku 2003 skupiało się głównie na niesieniu pomocy Romom za Holocaust i związanymi z tym od- szkodowaniami.

Obecnie jestem koordynato rem progra- mu, który zajmuje się tworzeniem i  prowa- dzeniem świetlic integracyjnych dla dzieci w  woje wództwach łódzkim i mazowieckim.

Celem głównym naszych działań jest wyrów- nywanie szans dzieci rom skich w  zakresie edukacji. Chodzi nam o  włączenie Romów w życie spo łeczności lo kalnej. Służymy także pomocą bie żącą na przy kład w zakresie obo- wiązującego prawa.

– Mamy gościa – zauważam wskazując na uchylone drzwi.

– To Antoś, mój wnuczek. Mam dwóch Antosia i Maciusia… Niedawno oglądaliśmy film: „Jak rozpętałem II wojnę światową”, gdzie mógł zobaczyć pradziadka?

– ….?

– Jest to fragment filmu, gdy Marian Koci- niak – Franek Dolas dokonuje zakupu warzyw na targu. W scenie tej zagrała rodzina Lesia- ków przebrana za Arabów. Potem był jeszcze jeden film: „Skrzypce przestały grać…”

– Zatem historię rodu Lesiaków Antoś po- znaje już od dziecka?

– Z pewnością usłyszy ją jeszcze nieraz!

– Także o tym jak dawno, dawno temu wę- drowały tabory?

– Brzmi to dzisiaj jak paramisi (baśń), ale przecież tak kiedyś było....

– Ten obraz? Nazwałem go zamyślona Rom- ni… Jak pani sądzi, o czym ona może myśleć?

– Pewnie jak wielu Romów wspomina mi- nione lata i stulecia naszej wędrówki – pani Krystyna uśmiecha się.

– Pozwoli pani, że na koniec naszej roz- mowy przytoczę cytat z wywiadu, który pani udzieliła w artykule „Perła wśród Braci”?

– Jest aż tak ciekawy?

– Mnie bardzo się spodobał. Powiedziała pani: …jeśli nie będziemy kultywować tradycji, wkrótce zatrą się wszelkie różnice między naro- dami. A  przecież najpiękniejszy ogród tworzą różnokolorowe kwiaty – kwiaty o wielu barwach i kształtach. Taki ogród może zachwycać. Ujed- nolicenie jest po prostu nudne.

To były piękne dni…

– obraz Zamyślonej Romni z prywatnych zbiorów pani Krystyny.

Mal. Krzysztof Gil.

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RODZINA LESIAKÓW

(18)

Jak oglądać taniec?

Tradycyjne tańce, niezależnie od tego, czy mówimy o Romach czy też o tańcach innych społeczności, należy odczytywać w szerszych kontekstach sytuacyjnych. Zwrócenie uwagi na okoliczności pokazów tanecznych zdecydo- wanie pomaga w bliższym poznaniu twórców, muzyków i tancerzy oraz ich kultury i trady- cji. Jeżeli te okoliczności pomijamy, to nasze oglądanie jest dość powierzchowne. Bo taniec to nie jest tylko i wyłącznie czysta rozrywka i mniej lub bardziej udana choreografia.

Patrząc na tańczenie przez pryzmat poja- wiających się okazji do tańca, przede wszyst- kim poznajemy wizualną oprawę spotkania oraz funkcje, jakie odgrywa taniec w danej społeczności, następnie zaś hierarchię gru- py oraz obyczaje związane z tańczeniem w szerszych powiązaniach społecznych. Kło- pot jednakże w tym, że taniec tradycyjny mo- żemy poznawać w dwóch kontekstach: tradycji i estrady. Zastanawianie się, który z nich jest

bardziej autentyczny do niczego nie doprowa- dzi. Nie chodzi tu bowiem o prawdziwość ale o  fakt pojawienia się ekspresji muzyczno-ru- chowych w określonym miejscu i czasie.

Występy estradowe to wyjście poza grupę własną, bowiem z założenia widownia jest nie tylko romska. Podczas takich występów, festi- wali i przeglądów, taniec staje się produktem a tańczenie pracą. Jeżeli taniec postrzegany jest jako produkt, to w sposoby tańczenia, kostiumy, w aranżacjach, wprowadzane są różne zmia- ny. Ich rolą jest uatrakcyjnienie pokazu. Nie oznacza to jednak, że taniec zostaje oderwany od swoich kulturowych uwarunkowań. Nadal można obserwować przywiązanie tancerzy do tradycji i wartości grupy. Oczywiście bywają przypadki twórczości oderwanej od tych war- tości. Estrada jest także miejscem podkreślania tożsamości etnicznej, a taniec - wizytówką.

Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że popraw- ki i zmiany wprowadzane do tańców tradycyj- nych, nie są w przypadku występów estrado- wych przekłamaniami. Dokonuje się ich w celu uproszczenia przekazu, aby był on z łatwością odczytywany przez nie romską publiczność.

Przekaz musi zostać zrozumiany, bo przecież na poznaniu i zrozumieniu opiera się dialog, a występ estradowy niezaprzeczalnie posiada walory rozmowy między tancerzem, a widzem.

Taniec musi zatem być również komunikatem stosunkowo uniwersalnym, bo ów widz prze- cież bywa bardzo różny. Niektórzy zachwycą się twórczością Teresy Mirgi, innych zaś przy- ciągnie kolorowy i prosty muzycznie występ grupy Don Wasyla. Festiwalom kultury rom- skiej nie należy zatem zarzucać kiczu i tandety – to typ widza determinuje poziom artystyczny i pojawienie się – lub nie - „tradycyjności” na scenie. Wielokrotnie spotykałam się z opinia- mi samych Romów, którzy nadmieniali, że tań-

Agnieszka J. Kowarska

Fot. Paweł Caban

OBRZĘDY I ZWYCZAJE / JAK OGLĄDAĆ TANIEC?

(19)

ców tradycyjnych w ich autentycznej postaci nie pokazuje się na scenie, ponieważ dla widza nie będącego Romem, byłyby one po prostu

„nudne” i nieciekawe.

Oczywiście, na sposoby tańczenia ma wpływ opinia starszych. To oni ostatecznie akceptu- ją (lub nie akceptują) kroki, figury, aranżacje i stroje. Trudno też z tego względu mówić o im- prowizowaniu tańców estradowych, nie jest to w każdym razie improwizacja bezwarunkowa.

Uwzględniane są np. opinie starszych rodu, założenia marketingowe, typ widza, warunki techniczne itp. Społeczne przyzwolenie jest tu- taj, moim zdaniem, szczególnie istotne, ponie- waż stanowi determinant zmiany i wpływa na postać tańca w wersji przy-domowej. To dzięki niemu zmieniają się choreografie oraz przejmo- wanie są pewne elementy stylu estradowego do tańców wykonywanych podczas zamkniętych dla nieromskiego widza spotkań rodowych.

Obserwując tańce w romskim domu, nie należy spodziewać się strojów, w których tan- cerki zazwyczaj występują na scenie, bo to tyl- ko kostiumy sceniczne. Tańce przy-domowe są uboższe w kolorowe stroje, wymyślne figury, lecz mają zdecydowanie większy ładunek emo- cjonalny. Wynika to, moim zdaniem, z osadze- nia tego rodzaju tańca w kontekstach społecz- no-kulturowych. Tradycja, czy też to, co przez Romów identyfikowane jest jako tradycyjne, jest nie tylko inspiracją, elementem składo- wym choreografii, ale także filtrem postrzega- nia kroków, ruchu jako odpowiednich lub nie- właściwych. Taniec jest w tych okolicznościach nie tylko rozrywką, ale darem, wyznacznikiem płci, podkreśleniem hierarchii grupy, ważno- ści konkretnych uczestników spotkania itp.

Tańcem tym okazuje się także szacunek wobec starszych, wskazuje na dojrzałość płciową czy też atrakcyjność fizyczną osób niezamężnych i nieżonatych. Taniec ten integruje również uczestników we wspólnej zabawie, ponieważ taniec tradycyjny tańczy się zazwyczaj w bez- władnej grupie kilku, kilkunastu osób, wyjąt- kiem jest jego pokaz.

Improwizacyjny charakter tańca zosta- je ograniczony do swobody komponowania ruchu tanecznego z elementów (kroków, ge- stów) społecznie zaakceptowanych. Jeżeli w przypadku tańców estradowych oceny doko- nuje przede wszystkim choreograf i producent a dalej widz (starszyzna, publiczność „mie- szana”), to jednak w przypadku tańców przy- domowych oceniającym jest wyłącznie spo- łeczność romska (starsi, wszyscy posiadający prawo do wygłaszania wiążących opinii). Dla- tego też specyfika tańców tradycyjnych (czyt.

przydomowych) wynika nie tyle z wyjątkowo- ści ruchu, jego niepowtarzalności, ale raczej z odniesień do struktur i relacji społecznych oraz kultury.

Pojawianie się jednego tańca w dwóch kon- tekstach: estrady i tradycji pozwala oglądać dwa typy „tańców cygańskich”. Żaden z tych tańców, nie jest ani mniej, ani bardziej „rom- ski”. Po prostu zmienia się ich funkcja a za nią sposób przedstawianie określonych wartości.

Trzeba po prostu chcieć je dostrzec.

Fot. Paweł Caban

OBRZĘDY I ZWYCZAJE / JAK OGLĄDAĆ TANIEC?

(20)

Czechosłowacja, wczesne lata 70-te. W ra- diowym studiu w Bratysławie kilku elegancko odzianych muzyków uwiecznia na taśmie „sa- lonowego” czardasza. Wyraźnie zadowolony grą primáša (pierwszego skrzypka) realizator zaciera ręce. To będzie bardzo dobra wersja.

Muzycy kończą utwór. „Zatrzymaj, cofnij ta- śmę. Posłuchamy sobie kontrolnie ostatniej wariacji”. Realizator dołącza do muzyków.

Rozlegają się znajome już dźwięki kompozy- cji. Skupienie kontrolnego odsłuchu przerywa nagle pytanie „A gdzie Rinaldo?!”

Cygański primáš mknie zaś już pociągiem przez malownicze słowackie doliny. Na ma- leńkiej stacyjce z napisem „Zvolenska Slatina”

czekają na niego czterej, nie mniej eleganccy niż ci bratysławscy, kompani. Jest to jednak inna elegancja. Charakterystycznie przycięte wąsiki, na głowach trochę już niemodne meloniki, fajki w zębach. Klikugodzinna podróż Rinalda Olaha ze stołecznej Bratysławy do rodzinnego regionu Podpolania jest również podróżą w czasie. Oży- wają wspomnienia z czasów cesarza Franciszka Józefa, a poważny czechosłowacki film doku-

mentalny Jozefa Zachara o jednym z najbardziej znanych cygańskich skrzypków Słowacji zamie- nia się w tryskającą prowincjonalnym humo- rem wyborną komedię.

Po zakończeniu rozbrajających rytuałów powitalnych na stacji, Rinaldo Olah, oraz jego romska kapela ruszają gęsiego, krokiem a’la „Gang Olsena” w teren. Wszystko oczy- wiście w odpowiedniej zespołowej hierar- chii. Primáš przodem, za nim zaś wyrywa- jący sobie z rąk bezcenne skrzypce mistrza drugi skrzypek, cymbalista, altowiolista i ba- sista. Potem jest już jak w kalejdoskopie. Py- tanie „A gdzie Rinaldo?!” powraca w filmie jak bumerang. Chrzciny, zabawy, wesela, po- grzeby. Muzyka w wirtuozerskim wykonaniu cygańskiego skrzypka Rinaldo Olaha towa- rzyszy mieszkańcom Podpolania od, rzec by można, kołyski.

Rinaldo Olah przyszedł na świat w  1929 roku w Zvolenskiej Slatinie w Środkowej Sło- wacji. Jak głosi legenda, żebrak-jasnowidz ugoszczony przez rodzinę Olaha w dniu jego

Rinaldo Olah

Paganini ze Slatiny

Piotr Majczyna

KULTURA / RINALDO OLAH

(21)

rę dziecka. „Dajcie mu imię Rinaldo, a do chrztu go wynieście przez okno”. Przesądni rodzice uczynili tak jak powiedział. Moż- na rzec „urodził się ze skrzypcami w ręku”.

Dorastał w środowisku ludowych romskich muzykantów, trzymających niemal mono- pol na wykonywanie tradycyjnej muzyki regionu. Olah już jako kilkulatek towarzyszł ojcu na weselach. Wspominał później „Jesz- cze nie umiałem pisać, czytać, a na skrzyp- cach umiałem grać już jako trzylatek”. Przed ukończeniem 10 roku życia mały chłopiec z  wciąż ciutkę przydużymi skrzypcami był primáš’em swojej własnej kapeli.

W muzyce liczą się talent i szczęście, a  cygańskiemu skrzypkowi nie brakowało obydwu. Rodzice od najmłodszych lat da- wali mu możliwość rozwijania muzycznego daru. Pierwsze kroki u boku ojca, szanowa- nego w okolicy skrzypka, dały mu podstawy ludowego grania i pewność siebie. Rinaldo od 7 roku życia uczył się również w szkole muzycznej w Zvoleniu. Rzadka wśród lu- dowych muzykantów znajomość teorii oraz metodycznie wpojone podstawy techniki gry na skrzypcach stawiały go na uprzywi- lejowanej pozycji. Potrafił grać zarówno lo-

kalne vrcharske noty, jak i utwory klasyczne.

To właśnie kontakt z muzyką klasyczną po- zwolił mu stworzyć unikatowy, wirtuozerski styl interpretacji muzyki ludowej.

Popisowa muzyka Podpolania przyku- wała uwagę słowackich i czeskich etnomu- zykologów, radiowców oraz kompozytorów.

Była jedną z kulturalnych wizytówek przed- i powojennej Czechosłowacji. Nie przypad- kowo więc w życiu młodego Rinaldo Olaha pojawił się więc największy patron muzyki ludowej Słowacji, Karol Plicka. To właśnie on namówił młodzieńca do spróbowa- nia swoich sił jako solista dużych orkiestr.

W 1947 roku, po debiutanckich występach w Pradze z zespołem folklorystycznym, siedemnastoletni skrzypek przyjęty został w „trybie uproszczonym” na trzeci rok aka- demii muzycznej. Po ukończeniu kolejnych trzech lat studiów Rinaldo Olah został so- listą świeżo powstającego Słowackiego Lu- dowego Zespołu Artystycznego (SLUK).

Spędził w nim 33 lata, koncertując na całym świecie oraz ucząc kolejne pokolenia muzy- ków. W 1953 roku został laureatem III Świa- towego Festiwalu Młodzieży w Bukareszcie.

KULTURA / RINALDO OLAH

(22)

Olah słynął z brawurowych wykonań skrzypcowych utworów Paganiniego, Sarsa- tiego oraz Brahmsa. Jak głosi jedna z aneg- dot, królowa belgijska, również uzdolniona skrzypaczka, po jednym z koncertów Olaha ucałowała ręce mistrza. Pytany o zestawia- nie go z ówczesnymi europejskimi klasyka- mi mówił żartem „Cóż począć? My, Cyganie, mamy to już we krwi”. „Dusza dziecka i dia- bła; naiwność i spryt; prostota i nieskończo- na złożoność charakteru; artysta-natursz- czyk i geniusz; każda z tych cech i jeszcze wiele innych..”, tak opisywał Rinalda jego przyjaciel, Stefan Očovan.

Mimo zachwycających interpretacji mu- zyki klasycznej, najbliższe sercu skrzypka pozostawały melodie ludowe rodzinnego Podpolania. Był zarówno żywym nosicielem tradycji muzycznych, jak i swego rodzaju eksperymentatorem, wynoszących vrcharske noty do rangi muzyki wirtuozerskiej. „Paga- nini ze Slatiny” współpracował więc również z rozgłośnią słowacką nagrywając setki me- lodii ludowych. Inny uznany romski wir- tuoz skrzypiec, bratanek i uczeń Rinalda, Ján Berky-Mrenica, tak wspominał swoje- go mistrza „Był kimś w rodzaju wynalazcy.

Żył w przekonaniu, że trzeba wyprzedzać

KULTURA / RINALDO OLAH

(23)

swoją epokę. Wprowadzał więc do muzyki taką harmonię, wymyślał takie kompozy- cje, jakie wyprzedzały ówczesną twórczość o dwadzieścia lat. Był w muzyce pionierski i wynalazczy. Było to bardzo sympatyczne i przyniosło mu wielkie uznanie”.

Festiwal folklorystyczny „Východná ‚93”.

Jeden z uczestników tak opisuje występ Ola- ha: „Nagle poczułem jak ciarki przebiegają po moich plecach! Rinaldo Olah idzie, czy, mówiąc ściślej, sunie w moim kierunku.

Wielki Rinaldo! Wygląda już wiekowo, a gdy gra na swych skrzypcach, nerwy też dziwnie grają na jego twarzy. Efektem tego są gryma- sy, uśmiechy, marszczenie, mruganie oczami i cmokanie. Tłum ludzi wokół niego narasta i głośno aplauzuje jego wirtuozerię. Romo- wie patrzą na niego z podziwem, na innych muzyków zaś z wyrazem triumfu, mówią- cym ‚jesteście słabsi’.

Mistrz skrzypiec żył, tworzył i uczył przyszłe pokolenia muzyków w Bratysławie.

Przez całe życie pozostawał jednak wierny swoim korzeniom. „Urodziłem się Romem.

Dlaczego więc miałbym nie utożsamiać się z narodowością romską? Nie mam się cze- go wstydzić. To własna sprawa każdego wolnego człowieka, czy się utożsamia, albo nie utożsamia z romską, bądź jakąkolwiek inną narodowością. Gdy jeszcze grałem, nigdy nie wstydziłem się za Romów, a gdy było tak, że nie chcieli wpuścić Romów na mój koncert, mówiłem: ‚Jak nie wpuścicie Romów, nie będę grać!’. Moja muzyka jest przecież dla wszystkich. Muzyka łączy ludzi.

Nie dzieli ich na Romów i nie-Romów”. Ivan Berky-Dušik, syn skrzypka Jana Berky-Du- šika, z którym koncertował Olah: „Najbar- dziej lubiłem w nim to, że wszystkich na- szych Cyganów miał za swoich braci. Ciągle pamiętam to jego ‚bracie mój’”

W 2000 roku Rinaldo Olah został uhono- rowany Nagrodą Ministra Kultury Republi- ki Słowacji. Zmarł 1 czerwca w 2006 roku w wieku 77 lat. Pod koniec życia mówił sam o sobie: „Muzyka jest dla mnie wszystkim.

Kochałem i zawsze będę kochał muzykę.

Grałem dla wszystkich, którym moja mu- zyka coś mówiła, dawała...Czy może być coś piękniejszego, niż gdy z waszego koncertu, występu, ludzie wracają szczęśliwi? Wspa- niale jest rozdawać ludziom szczęście za po- mocą muzyki, a ja to szczęście, dzięki Bogu, miałem. Ci którzy mnie słyszeli, zapamiętali mnie na całe życie i nigdy o mnie nie zapo- mną — a to jest dla muzykanta największy sukces. Pozostać z moimi skrzypeczkami we wspomnieniach ludzi jak najdłużej...”.

KULTURA / RINALDO OLAH

Cytaty

Powiązane dokumenty

Okazało się jednak, że pochodzi właśnie z Opola… I teraz nie trzeba się już dziwić – dla kogoś, kto przeżył wiele lat w konkretnym miejscu, i to jeszcze szczęśliwych,

W niedzielę podpowiadamy zajęcia na basenie „Aktywne Lato na Błękitnej Fali, koncert promenadowy w NCPP, gdzie usłyszymy zespół Zakuka oraz spotkanie z autorem

Uczestnicy wymiany w 2016 r.: Rosamaría Casademont (Hiszpania), Amalia Franco (Hiszpania), Eva Garcia Suarez (Hiszpania), Jose Manuel Gasalla (Hiszpania), Mónica Hernandez

W interesie wszystkich jest więc nie tylko zadbanie o to, aby pielęgniarki były dobrze przygotowane do tego ważnego i trudnego zadania, lecz także dostar- czenie im

Dziś jest jedynie zagad- nieniem podejmowanym głównie przez lewicę oraz częściowo przez centrum, ale w miarę, jak będzie stawać się coraz bardziej realnym zagrożeniem dla

– określenie typowych sytuacji, w których można zastosować omawiane techniki (jakie cele/mechanizmy stoją za danymi zachowaniami), – określenie sytuacji, kiedy nie

Słonie trąbą wodę piją: chlup, chlup, chlup No a hieny wciąż się śmieją: hi, hi, hi No a hieny wciąż się śmieją: hi, hi, hi Nie wiadomo wciąż dlaczego. Humor

Ciekawie prezentowała się również szopka interaktywna, w której może pojawić się każdy, dzięki ogromnym tekturowym wykrojom.. N ajwiększych emocji dostarcza