W ROCZNICÇ PRZEJSCIA II BRYGADY LEGJONÔW POLSKICH POD RARANCZA
(15.11.1918 — 15.11.1931)
W A R SZA W A 1931.
NAKLADEM REPREZENTACJI B. II BRYGADY LEGJONÔW POLSKICH
W ROCZNICÇ PRZEJSCIA II BRYGADY LEGJONÔW POLSKICH POD RARANCZA
(15.11.1918 — 15.11.1931)
W A R S Z A W A 1931.
NAKLADEM REPREZENTACJI B. Il BRYGADY LEGJONÔW POLSKICH
J 9 QQT4
' * i Jt * » t
X
Q L Ô W N A DRU KARN I A
w o j s k o w a
PRZEJAZD 10.
-uJUj UO/rC 'Qui
' ! iAJ
üÜL
ûn ASTANÏSLAW RUTKOWSK1
ÏDEOLOGJA DRUGIEJ BRYGADY
M arszaîek Jozef Piîsudski w ypow iedziaî na zjezdzie legjonistow we Lwowie, w dniu 5.8.1923 nastçpujqce stowa o D ru g iej Brygadzie 1) :
„Tam byîo zawsze m niej politycznych motywow, samo- dzielnie przez legjonistow w ysnütych, nie byîo tam mnie, ja k o przedstaw iciela politycznej p rzek o ry w stosunku do m aîych am bicyj polskicb w spoîeczenstwie. N atom iast b ar- dziej jaskraw o, b ard ziej w y ra zisc ie 2) w ypiastow ano tam m ysl o zoînierzu, zajm ujacym sie praw ie w ylacznie swym fâchera i przerobkq. siebie na dobrego zoînierza”.
Sîowa te, wyrzeczone przez Wodza Legjonow, bçdq. dla nas podstaw q w yjscia p rzy rozpam içtyw aniii ideologji D ru g iej Brygady.
Czy istnieje potrzeba w nikniçcia w tç zbiorowq, duszç D ru g iej B rygady? D la nas, zoînierzy D rugiej Brygady, potrzeba ta istnieje dzisiaj w içcej moze, niz kiedykolw iek.
O statnie czasy prayniosîy szereg w ydaw nictw historycz- nycb, o.swietlajacyeli przezycia ideowe legjonistow, rzucone n a tîo tycli najpiçkniejszych cnôt zoînierskich, jak iem i sa w iernosé idei, w iernosc Wodzowi.
N iestety opracow ania te dajq. cenny m a terjaî do wyswie- tlenia liistorycznego te j tylko czçsci epopei legjonow ej, k to ra zwiqzana je st scisle z osoba M arszalka Piîsudskiego.
fest to epopeja Pierw szej Brygady, k to ra od poczqtkxi
') Jozef Pijsudslci — O w artosci zoînierza Legjonow — Ignis — W arszaw a 1923 r.
3) Tego stopniow ania uzyî M arszaîek Piîsudski, porâwnujaïc zoînierza B rygady Pierw szej i D rugiej. (Przyp. aut.).
swego istnienia uznaw aïa Jozef a Piîsudskiego za uosobienie idei niepodlegïosci, szta za nim w iernie, szczesïiwa, ze m iala wsrod siebie Wodza, ktorem u u faîa bezgranicznie, ze obce j e j mogîy byc w szelkie ro zterk i w ew nçtrzne w w ybürze
drog postçpowania.
Nie zn ajd u jem y jednalc w tych w ydaw nictw ach dosta- tecznie scisïego i w yczerpuj^cego m a te rja lu historycznego do w ysw ietlenia przezyc ideow ych lyclt legjonistow, kto rzy nie m ieli p raw a do nazw y — Pilsudczycy.
Czçsc Legjonow — D ruga B rygada i 2-gi pu îk uïanow, k tô re w zaran iu swego istnienia zostaîy rzucone na odcinek karpacki, nie m iaîy Tw ôrcy czynu zbrojnego wsrod siebie,.
a w przew aznej ilosci w ypadkôw nie znaïy go zupeïnie.
Stfjd i o personifikacji idei Niepodlegïosci nie moglo byc mowy. A jed n ak dusza zoînierska potrzebow aîa Wodza, ktorem u w iernosc swq m oglaby zïozyc w dani.
„D obry zoïnierz” jak o idea, ja k o Wôdz, musial zastapic w oddziaîach D ru g iej B rygady b rak Czîowieka, ktoregoby oglqdac mogïy oczy zoînierskie, sluchac zoînierskie uszy, ktôrego przem ozny czar chïonacby mogïy proste zoînierskie dusze.
— D obry zoïnierz jest w aleczny,
— dobry zolnierz nie politukuje,
— dobry zolnierz sïucha swycb przeîozonych i ufa im,
— dobry zoïnierz ceni wysoko broii, w reczona mu przez N arôd i nie rzuca je j bez w alki —
oto zasady, k tôre przeniknçîy organizm D rugiej Brygady, a ktôre w sw ej bezwzglçdnosci staly siç gïôwnem zrôdïem je j przesilen ideowych, zarôwno bolesnych ja k i peïnych radosci.
„D obry zolnierz” ja k o idea narazaï Brygadç, na to, ze byïo w niej „mniej politycznych motywôw, samodzielnie przez legjonistow w ysnütych”, i ze ten organ naszej ôw~
czesnej polityki, ktorem u uda siç dla swych celôw zjednac sfery kierow nicze Brygady, bçdzie niejako je j politycznym przedstawicielem .
Nieszczçscie chciaîo, zesmy w ten sposob, bez naszej swia- domosci, sluzyli m alym am bicjom polskim w spoîeczenstwie, nie widzqc jeszcze reprezen tan ta wielkich. Môwiç — bez naszej swiadomosci, gdyz nie mozna byïo wym agac od zot-
nierza, b y rozum iaî to, czego do dzis dnia w ielu zawodo- w ych politykôw nie chce, czy nie umie zrozumiec.
Dzis zdajem y sobie sprawç, ze zolnierz dopiero zdobywa- jq.cy niepodlegîosc pow inien by î rozumiec dlaczego iak, a nie inaczej m iaî postçpowac; w tedy je d n ak za cnotç uwa- zaîo siç um iejçtnosc trw ania, z w iarq w zwyciçstwo. Troskç 0 wyciqgniçcie politycznych korzysci z czynu legjonowego zalecano oddac kierujqcym czynnikom, odpowiedzialnym oficjalnie za prow adzenie akcji' niepodlegîosciowej. Zdala od k ra ju , zolnierz D ru g iej B rygady dîugo nie spostrzegal, ze to, co w norm alnych w arunkach jest jednq z najw içk- szych cnôt zolnierskich, byîo w owych w yjqtkow ych cza- sach caîkow itym bîçdem.
Zerwanie z tym absurdem zaîozenia ideowego nastqpiîo dopiero w dniu 15.2.1918 r.
Drogi postçpow ania B rygady specjalnie w dniach p rze
silen ideowych lat 1916 — 1917 czekajq jeszcze na swego historyka.
Zoïnierz D ru g iej B rygady, k to ry nie politykow aî, ufaî swym przeîozonym i sîuchaî ich, dzisiaj tem silniej pragnie byc poinform ow anym o m otywach dzialania swoich daw- nych przeîozonych.
D obryrn b y î zolnierz D ru g iej Brygady, gdzie „wypiasto- wano” typ y.ajmujqcy siç „praw ie wylacznie swym fachem 1 przerobka siebie na dobrego zoînierza”. Umiaî bic siç i umierac, miaî fan tazjç zgoîa nieprawdopodobnq, a w sercu zawsze silnyin pîomieniem palace siç pragnienie ziszczenia te j najw yzszej idei, dla k to re j w pôle w yruszyî.
Aie na w ojnie nie rozum iaî in n ej sîuzby ojczyznie, ja k z broniq w rçku. Bron te ukochaî i umilowaî.
Nie rozum iaî tow arzyszy, dobrowolnie idqcych za k ra ty w içzien i d ru ty obozow, nie byîo motywôw dose silnych na to, by zdecydowaî siç n a zniszczenie w ïasnem i rçkam i doko- nan ej pracy. D ruga B rygada nie m iala jeszcze Wodza, za ktorym , id^c swiadomie i z caîq ufnoscia w sîusznosc spra- wy, m ogîaby zdecydowac siç na czyn dla niej niepojçty.
D ruga B rygada jak o zw arta organizacyjnie i ideowo for- m aeja odeszîa znow na front besarabski, pod Raranczç.
Nie b y î to je d n ak ten sam zoïnierz, k tô ry z radosnq pio- senka na ustach schodzil z pozycji w jesieni roku 1916, by
formowac .siltia a rm jç narodowa. W racaly'teraz na front ponnre szeregi, zajadîe w cierpieniu, k tôre z&rïo duszç, krzepko je d n a k i uparcie dzierzaee w rçkach k arab ih y .
C ierpiaî zoïnierz D ru g iej Brygady, widzqc m arzenia swe
©dsuniçte znôw w dal, rozsadzaïa piersi nienaw isc do oku- pantôw i gîuchy bunt.
Zoïnierz nie politykuje! — coz z tego, kiedy „poïityka”
teraz ju z mimowoli opanow aîa um ysîy. W R osji potçgo- w aî siç ru ch w yzw olenczy w ojskow ych Polakôw, a dzien- n iki tych czasôw b y ly peîne wiadomosci o w ojskn polskiem ma wschodzie, zwîaèzcza o Musnickim, k tô ry n a w olnej ziemi form ow al swôj korpus, Umysî zoînierza D rugiej B rygady z tçsknotq zw racaî sie ku wschodowi. Zaczyaaî rozumiec sam, ze beznadziejnosc jego poîozenia w ynika z tego, iz îos swôj zwiazaï z okupantem . Zerwac te pçta, w ejsc n a drogç samodzielnego bytu, polqczyc siç z Musnic
kim, ktôry, w oczach Brygady, u rastaî do m iary bohatera, oto mysl, k to ra z niebyw aïa siïa u rab iala siç ziina 1917-18.
Rosi b u n t przeciw absurdow i naszego nastaw ienia, jakiem byîo trw anie w brew rozumowi, rôsï bu n t w znaczeniu w oj- skovvein, gdyz dobry zolnierz w idzial ty lk o jed n o rozwia- zanie —
— z bron ia w rç k u i caia Brygady.
Nadszedî pokôj brzeski, k tô ry b y î ju z ty lk o iskra rzu- c o'ut n a beczlcç prochu. Spontanicznym odruchem zoînier- sk iej m asy zerw ala siç B rygada do czynu. Nie byîo wiele radzenia ani dlugich débat. Nie byîo meetingôw ani po- trzeb y rad zoînierskich.
Porozum ienie szeregowego i oficera pow staîo bez sîôw, radosny szept lecial z ust do ust: czy dzisiaj?—tak, dzisiaj!
I b ra î siç do swego k arab in a legun Ivarpackiej Brygady, czyscil i opatryw al pieczolowicie m aszynki, przetasm ow y- w al am unicjç, aby jakies zaciçcie nie powstaîo przypad- kiem w w aznej chwili. A ckw ila b yla wazna! — wszak w ydaw aî zoïnierz D ru g iej B rygady w ojne mocarstwom centralnym .
Czyn 15 lutego b y ï kulm inacyjnym punktem napiçcia siî ideowych brygady. „D obry zoïnierz”, obyw atel - niepodle- glosciowiec, rzucaî na stos ofiarny los swego zycia, powodo-
•wany motywem politycznym , samodzielnie ju z teraz w y -
■snutym.
B ry g ad jer H aller, k tô ry zgodzit siç na poprow adzenie D rugiej B rygady w nieznane szlaki tuîacze, odbieraî w tedy od w ojska w zruszajqce objaw y miîosei i przywiqzania. Bo
•dùsze zoînierskie, szukajace Wodza, u jrz a îy go w tym, k tô ry za ick czyn zechciaî wziac odpowiedzialnosc. G dy wzdîuz kolum ny, na swym siw ku przejezdzaï b ry g ad jer, z w szystkich piersi leciaî k u niebu okrzyk: „Niech z y je!”
Szlaki tuîacze D ru g iej B rygady, a raczej je j zoïnierzy, gdyz przestaîa ona istniec jak o odrçbna form acja organi- zaey jn a po poïqczeniu siç z Il-im korpusem, prow adzq na- przod pod Kaniôw, k tô ry jest dzieîem ducha Brygady, a stad przez bolszewickq Ilosje na Murman, Syberje. Kau- kaz i do F ran cji. Zoïnierz D ru g iej B rygady wnosiî w for- m ujqce siç tam oddziaîy, oprôcz w iedzy w ojskow ej i do- swiadczenia, tego ducha legjonowego, k tô ry i dzis zwycie- sko przoduje w arm ji Polski odrodzonej.
ïdeologja D rugiej B rygady pow staw ala w zupeînie swo- istych w arunkach. Tragiczny zbieg w ypadkôw , n a k tôre przez dîugi czas nie môgî oddziaîywac zoïnierz D ru g iej Brygady, oddzieliî go od Tw ôrcy czynu. W ogniu scieraja- cy ci» siç wpîyw ow obcycli i m aîych am bicyj w spoîeczen
stwie B rygada w ytw orzyîa swôj w îasny k u ît „dobrego zoî
nierza”, nie tracac nie z w artosci w ojska, walczqcego tylko o niepodlegîosc i do te j jed y n ie roli powoîanego. W ytwo- rzy ïy siç w zolnierzu B rygady w ielkie cnoty — wiernosc idei, wiernosc sztandarow i. Aie sztandar B rygady niosïy rçce niepewne, czçsto obee; to by la tra g e d ja D ru g iej Brygady.
W noc liitowa roku 1918 zolnierz sam uekw ycil drzewce drogiego sztandaru i poszedï w mysl w skazan Tw ôrcy czynu zbrojnego, k tô ry za swa praeç w k ieru n k u uwolnie- nia polskiej ra e ji stanu z pod jakichkolw iek obcycli w pîy
wôw cierpiaî w tedy ja k o wiçzien M agdeburga. Zolnierz D rugiej B rygady uczyniî ten k ro k najw yzszej madrosci politycznej, nie swiadom jeszcze, ze w tym momencie speî- nia czyn, k tô ry mozna porôw nac tylko z wypowiedzeniem -wojny R osji przez strzelcôw Piîsudskiego w du. 6.8.1914 r.
?
Zolnierz D ru g iej B rygady nie zdaw al sobie jeszcze spraw y, ze w chw ili w ypow iedzenia w ojny Austro-Niemcom, staw aî u boku Jozefa Piîsudskiego jak o je d y n y w tym momencie, zdotny do czynu, tw or Jego dalekosiçznej mysli.
Praw dç tç poznaî znacznie pozniej, gdy ju z na ojczystej ziemi m iaî zaszczyt w alczenia pod rozkazam i M arszalka.
O puscil zoînierza D ru g iej B rygady Ten, ktory, prow adzac go do atak u na Raranczç, by 1 przez ezas k ro tk i wcieleniem.
Wodza.
Zgasîa sw ietlana posiac dowodcy 2-go p u lk u s. p. gen.
broni Zielinskiego.
Pozostala je d n a k i p ra c u je szara zolnierska masa D ru g iej B rygady, dum na ja k dumn^ b yla Brygada, wierria, ja k w iernq b yla Brygada.
MIECZYSt AW BORUT A - SPIECHO W ÏCZ
PRZEBICIE SIÇ II BRYGADY POD MARA1NCZ4
W pazdzierniku 1917 roku II B rygada zostala transpor- tam i przerzueona z rejo n u Przem ysla do rejo n u Kocman — Luzany — M amajowce i weszîa w sklad 7 a rm ji generaîa jbroni K rzyteka. W slad za Brygady przy jech al do tu z a n dowôdca Polskiego K orpusu Posükowego, général bry g ad y Zielinski. W krôtce B rygada obsadziîa okopy au strjack ie na odcinku „R arancza”.
W styczniu 1918 ro k u zostaje zaw arty z Rosj^ Sowieckq przez panstw a ceniralne rozejm . W skutek rozejm u prze- dostajcj siç z Rosji do B rygady wiadomosei o tw orzeniu siç Korpusôw Wschodnich, k tô re B rygada, bçdc|ca w okopach, chw yta lakomie. Wiesci iduce z R.osji sa w yolbrzym ione, d ziaîaja jed n ak na psychikç legjonistow, rozpalaj^c w gïo- wach nowe p lan y i nowe mozliwosci. Kazdc| wiadomosc 0 tem nowem w ojsku polskiem rozchw ytyw ano zarliw ie 1 w duszacli rosla podswiadoma mysl zlcjczenia si! polskich ku wspôlnyui celom. Inaem i oczami p atrzaîa na to A u strja i, na w szelki w ypadek, w ycofaîa Brygadç trzydziesci km w tyî, do rejo n u Mamajowce.
Posté j w rejonie Mamajowiec, to okres szkolenia i orga- nizacji, a îcjcznie z tem, okres ciçzkich zmagan duszy legjo- nowej, niepew ne ju tro , nieufnosc do poczynan A u strji i Niemiec, swiadomosc osam otnienia B rygady w skutek k ry - zysu przysiçgowego i zm niejszenie siç grom adki legjono- w ej o ty lu dzielnycli kam ratôw z innych Brygad.
Z jakfis gwaïtowxia cliçcia uspokojenia ko tiu jq cej siç w môzgach k rw i rzucajci siç wszyscy do pracy. Szkolq siç
olicerow ie i chçtnie szkola, siç zolnierze. K rzytek na in~
spekcjach w ali pochw aly, a legjonisci milczq.
P rzyjezdza i staruszek nasz kochany, nasz dzielny i wy- trw aïy bojow nik, w y raz cnot zolnierskicb, Zielinski géné
ral. Czyni przeglady, burczy gdzie moze, aie u k ry c zado- w olenia z postaw y i w yszkolenia legjonistow nie jest w sta- nie. C zuje to w duszy legun - w iarus stary i w yciqgniçty ja k strnna, az ziemia jçczy, krokiem , n a w erm achtow ski sposob, defilnje. W reszcie k ro tk ie omowienie. Maîo d'.ise- row, k ilk a facbowych uwag, k ilk a nagan za kradziez kur,, lam anie plotow i t. p. L eguny sluchajq, kiwajq. glowami, a wszyscy skruszonq m ajq minç. Kiedy wreszcie général zakonczyl swoje uwagi, leguny siç zryw ajq. Staruszka na
rçce biorq i z okrzykiem „Niech z y je ” po polach noszq, po k i nie prysnie zupelnie m aska duszy dowodcy i nie ukaze siç praw dziw e, kocbajqce nas wszystkich, oblicze zoînierskie i poki O n nie wchlonie w siebie naszych bôlow i tro sk i ko- cbania naszego. Potem znowu do pracy, znowu do szarzy- zny zycia zoînierskiego, przeplatanego piosenkq.
D nia 12 lutego doszla do B rygady wiadomosc o trak tacie brzeskim . G azety polskie ukazaly siç w czarnych obwod- kaeh, rozrÿw ane przez w szystkich i kom entow ane n a „go- rqco”.
W mozgach poczçîo siç palic. Swiadomosc bezczynnosci R ady Stanu i odosobnienie B rygady potçgowaïo gor^cosc krw i. Sciskano coraz m ocniej piçsci, a w garsciach dzierzo- no „gw ery” au strjack ie z jakqs niebywaïq. dotad zaciç-
tosci^.
Dzien 12 lutego — to spraw dzian ideologji Brygady, to kro p ka nad „i” naszego bezgranicznego trw an ia z determ i- nacjq na obczyznie, zdala od kolegow ze „Strzelca” i „Dru- zyn”, to zelazna konsekw encja naszej swiadomosci, k to rej kolebkq chaos bitew ny, ofiarna lcrew braci, bohaterstw a mîodocianych i starych wiarusôw, smierc robotnika i stu- denta, krolew iaka i galileusza, swiadomosci w ielkich po- ezynan, bojôw zwyciçskich, slaw y i chwaly, swiadomosci czynu. To — zaciçcie siç tw arde dusz leguiiskich, mimo czç- sto krzyw dzqcych opinij tow arzyszy z innych Brygad, to tesknota za Wodzem, k to ry tam na ziemiach polskich do- wodzi i sciqgnqc swe syny z w ygnania nie moze.
m
Do te j chwili zoînierzowi II B rygady pozostawaîo jed- no: ze broni, ktôrq posiada, nie pusci, chyba, ze mn jq. w yr- wq w raz z zyciem. A teraz, gdy tra k ta t brzeski odebraî mu ostatnie nadzieje, pow staje w gîçbi jego duszy bunt i pra- gnienie czynu siç rodzi.
A kiedy duch w ojska by î ju z n a wysokosci Czynu, mozg
nie UbAqzs jeszcze, bjr oâpowieûziec goiowosciti na pragnie-
nie duszy zoînierskiej.
O gen. Dowbôr M usnickim w iedziano niewiele. Wiado- mosci by îy przesadzone i niescisîe. O R osji wiedziano je szcze m niej, a wiadomosci b y îy ta k sprzeczne, ze rôw nie dobrze, w edîug nich, mozna byîo byc rozbrojonym po przejsciu do Rosji, ja k , rôwniez, byc p rz y jç ty m otw artem i rçkam i. W reszcie mozna byîo w okopach bolszewickich spotkac siç z ogniem, w zgîçdnie okopy te zastac pustemi.
O oddziaîach polskich, tw orz^cych siç w R um unji, nie w ie
dziano praw ie nie. Nie w iedziano tez, o zam iarach panstw centraînych pôjscia wglqb Rosji. — Mimo w szystko je d nak, dojrzew aîa mysl zîqczenia wysiîkôw w ojska polskie- go na jednym terenie, mimo, iz nie w iedziano ani drôg, ani mozliwosci tego ztqczenia.
D nia 13 o godzinie 9 odbyw a siç insza zaîobna za du- szç s. p. m ajo ra Mçzynskiego. W czasie mszy, ktôrq. cele- b ru je ksic|dz Panas, zostaje wygîoszone kazanie, zakon- czone zerw aniem z piersi odznaczen austrjackich, ja k o pro- testem przeciw ko aktow i brzeskiem u. Po skonezeniu mszy, odspiewano Rotç. Przed koscioîem, wîasciwie cerkwiq, gé
n éral Zielinski zw oïuje oficerow na odprawç, n a k tô re j przem aw ia w duchu uspokajajacym . oddajqc politycznq stronç dziaîania wîadzom w k ra ju .
Popoîudniu tegoz dnia dowôdcy oddziaîôw i szefowie sîuzb zosiaja w ezw ani n a odpraw ç do generaîa Zielinskie- go, na k tô rej général rozkazuje czekac na rozkazy R ady R egencyjnej, przew idujqc, w najgorszym razie, rozwiaza- nie Polskiego K orpusu Posiîkowego, co uw aza on za hono- rowe rozwiqzanie spraw y. Zqda w pîyniçcia n a podwïad- nych i n ak azu je spokôj.
D nia 14 odbyw a siç zebranie oficerow 2. i 3. p u îk u do do- wôdcôw kom panij wîqcznie. W szystko je st gotowe do naj- wiçkszych poswiçcen, a przygnçbienie w srod wszystkich
11
przeciqc mozna tylko : zerwaniem z panstw am i centralne- mi. Wszyscy rozuniieja koniecznosc dziaîania wspôlnemi siîami. Gor^co, a zapalczywie przem aw iaja mlodsi ofice
row ie. i 1 i: il ; kW!
Rozpatrzono mozliwosci dziaîania i z posrôd k ilk u pla- nôw, w ybrano n a jb ard zie j realny, mianowicie plan przebi- cia siç B rygady pod Raranczej. do Rosji, celem zlqczenia siç z w ojskam i generaîa D ow bora Musnickiego.
D la opracow ania rozkazôw dowôdcy obn pnlkôw podpul- kow nik Zym ierski i m ajor Zaj£j.c udali siç do Nowycli Ma- majowiec.
K oncepcja rozkazn zostaîa ukonczona o godzinie 24.
O te j godzinie dowôdcy pnlkôw w raz z oficerami, bior^- cymi z nimi udzial w naradzie, udali siç do b ry g a d je ra Hal- lera, celem przedstaw ienia napisanych rozkazôw.
B ry g ad jer H alier przedstaw ione plan y zaaprobowaî, przyczem postanowil przygotow ania do przebicia siç B ry
gady upozorowac chçciq. robienia w dniu 15 cwiczen szkolnycb.
Myslq przewodnicj. plann jest dzialac natyclim iast caïo- sciq si! Polskiego K orpusu Posilkowego, przyczem przebi- cie siç w ykonac nocq. z dnia 15 na 16; w yslac wczesniej m niejsze oddzialki dla unieszkodiiw ienia a rty le rji austrjac- k iej, stojqcej na odcinku przebicia siç B rygady; generaïa Zielinskiego zabrac, z wol^, czy bez jego woli, ze sob%
w przelconaniu, ze postaw iony wobec faktu dokonanego, zgodzi siç na objçcie dowôdztwa.
O godzinie 18, dnia 15 oddzialy ruszaj^.
Zapada chlodny lutow y wieczôr, sniegu w polach malo, tylko szron m ocniej niz zw ykle pokryw a ziemiç.
W skupionej ciszy przesuwajq. siç cienie m alych kolu- mienelc, majqcycii w krôtce urôsc w jedna w ielka smugç cienia, sun^cego bez glosu na wschôd.
G dyby ktos w sluchal siç uw aznie w tç, przesuw ajqcq siç, gromadç ludzi i cbcial czytac w zbiorow ej duszy ich, ilez w tedy uslyszalby gîosôw, ilez radosci i smntku, ilez na- dziei i w iary.
12
B rygada przezyw aîa w te j chwili jedno uczucie: drzaîa ona w ew nçtrznq radoscia czynu, co za chwilç ma wy- bsænnac gîosnym spiewem w o 1 n e g o c z I o w i e’k a.
Nazewnqirz p an u je, niczem nieskalana, cisza, a w gîçbi tych istnien ludzkich w ali serce mocno, je d y n y sw iadek ich przezyc.
Rzucam y k ra j nasz na dîugo, moze na zawsze. Idziemy w swiat nieznany nam wcale. Idziem y na dîugcj. poniew ier- kç, aby plyn^c poprzez w zburzone fale Rosji, aby ziaczyc siç z nieznanym nam elem entem polskim.
Oto zryw am y w reszcie z systemem biernego posïuchu zoïnierskiego. Zolnierz legjonow y czuwac musi, aby jego p atrjo ty zm nie przerobiono w anstr jacko - niem ieckim ko-
cioîku —■ na poddanczosc sl'uzalczq.
Oto niedaw no przezylism y m çczarnie k ry zy su przysiç- gowego. Niechcielismy rzucac raz cliwyconej broni, ja k - gdyby instynldem wiedzeni, ze nie potrafim y konspiracyj- nie pracowac. S^dzono nas czçsto m ylnie i m y czçsto, do przesady, bylism y dobrym i zoînierzami. D zisiaj nadszedl dzien, w ktorym trzeb a zerw ac z systemem „dobrego zoî
nierza”, a przedzierzgncjc siç w „leguna”, co nietyiko do- brze bic siç nmie, lecz czujny na wszystko, k r a ju ostojq chce byc i w obronie wolnosci lub dla je j w yw alczenia zycie oddac gotow.
Nadszedî wreszcie dzieii decydow ania o w îasnym losie.
Nadszedî dzien, ze drogi legjonistow zî^czyîy siç znowu, ja k ongis, gdy z jednego pnia w yrastaîy.
Teraz nast^pi potw ierdzenie zasady II Brygady, ze b ro ni dobrowolnie nie odda. To nie rehabilitacja, lecz mocna konsekw encja te j zasady — czyn, czyn zbrojny. Za chwilç padnq strzaîy, za cliwilç bçdzie legjonista stanowiî sam o sobie, za chwilç bçdzie w olnym zolnierzem. — Oto pierw - szy boj siç zacznie, w ktorym ju z bez zadnej w^tpliwosci dla innych, bié siç bçdzie zolnierz polski. K rzyw da musi byc pomszczona, a legjonista praw ym bojow nikiem , ktore- go celem: w olna niepodlegîa Polska.
Cicho sunie kolum na. Burza serc, skuta wolej. tysiçcy, nie przedostaje siç nazew n^trz. T argane zwqtpieniam i i na- dziejq zycia ludzkiego, kroeza wci^z naprzod z nieprzepar- if| chçciq, aby to: „Stan siç”, mozliwie prçdko nastqpiîo, aby
13
mozliwie prçdko wiedziec ju z praw de, k to ra za chwilç ma siç stac.
W m ilczeniu idzie kolum na, ja k b y czuîa, ze w te j ciszy je st caîa mozliwosc zaskoczenia, cala mozliwosc skoncen- trow ania w ysiîku w m iejscu, gdzie decydowac przyjdzie,
Chcem y przejsc i to stac siç musi.
Tymczasem w Czerniow cach au strjac k a grupa generala Kossaka, k tô re j B rygada bezposrednio podlegaîa, zaczyna chw ytaé pierw sze jask ô lk i gotujacego siç czynu legjo- nowego.
D nia 15 o godzinie 15,30, a wiçc 2 i i godziny przed ru- szeniem kolum ny z M am ajowiec a u strjac k i kom endant zan- d a rm e rji k ra jo w e j sklada m eldunek, ze w Polskim Korpu- sie Posilkow ym w Luzanach i M am ajowcach dzieje siç cos nadzw yczajnego. Przez sw oje podkom endne oddziaîy za- uw azyî on:
1) ze tab o ry legjonow e rozpoczçîy we w szystkich oddzia- lach legjonow ych jak ies podejrzane m arsze;
2) ze sa one eskortow ane przez uzbrojonych zoînierzy le
gjonow ych;
3) ze w ydano ostrq am unicjç i zywnosc;
4) uszkodzono niektôre pol^czenia telefoniczne i kole- jow e;
5) legjonisci zw ierzaj^ siç w listach o ja k ie js niezrozu- m ialej d la niego akcji.
O 19,20 a u strjac k i posterunek zan d arm erji w M am ajow
cach m elduje o gotowosci odm arszu taborôw i zakîadow, Juz o godzinie 20,30 général Kossak wiadomosci powyzsze podaje do dowôdcy 7 arm ji.
O 21,40 szef sztabu 36 dyw izji m elduje telefonicznie, ze 0 godzinie 22.00 legjonow a kom panja szturm ow a z m iej- scowosci O berszerauc odm aszerowaîa w najw içkszej ciszy w kierunku, ja k sqdzono, n a miejscowosc W askouc, jed n ak wiadomosci blizsze pod aje o zam ierzonym przedarciu siç B rygady przez R aranczç do Rosji.
O 22 szef sztabu 2 d yw izji k a w ale rji m elduje, ze wy- sîane zw iady w k ieru n k u na miejscowosc Sadogôra, stwier- dzily o godzinie 21,15 kilkanascie kom panij legjonow ych 1 ze o godzinie 21 w szystkie potqczenia z dowôdztwa d y w izji do pododdzialôw zostaîy przerw ane. Szef sztabu jed- 14
siak zdoîaî ju z w ydac stosowne rozkazy n a podstaw ie otrzy- m anych z dowôdztwa grupy Kossaka wiadomosci.
Przeciw ko B rygadzie zostaj^ skoncentrow ane dwie dy- w izje piechoty i dwie dyw izje lcawalerji.
Myslq przew odniq A ustrjakow jest w ykorzystac dysloka- cje w îasnych w ojsk i przez natycîim iastow e okrqzenie prze- b ijajq cej siç B rygady, zapçdzic ja w kocioî lasu, zn ajd u ja- cego siç n a zachôd od miejscowosci Rarancza. Staw iajqcych opôr rozbroic, nie. cofaj^c siç przed uzyciem broni.
W chw ili gdy rozkaz a u strjac k i generala Kossaka telefo- nicznie podaw any by î dowôdcy 2 d yw izji k aw alerji, jak o dow ôdcy majqcego przeprow adzic osaczenie, a niektôre od
dziaîy te j dyw izji, oraz dyw izji 36 i 5 staîy ju z zaalarm o- wane, czoîo II B rygady wcliodziîo do Sadogôry.
Sadogôra zdaw aîa siç spac spokojnie, a bîyszczqce swia- teîk a w niektôrych chatach zdaw aîy siç môwic o spokoj- nem peînieniu sîuzby przez oddziaîy austrjackie.
Nigdzie zadnego podejrzenia ruchu, zbiorow iska ludzi, ruchu jezdnych îub pieszych. Zdawaîo siç, ze w szystko spi î ze nasz zam iar szczçsîiwie, bez wszelkich ofiar, uskutecz-
niony zostanie.
Straz przednia sunçîa dalej, a rty le rji jeszcze nie byîo, j a k wogôle zreszùi nie byîo je j sqdzonem zdazyc n a czas.
W nastçpnej wsi rôw niez spokôj. W dowôdztwie 2 dyw i
z ji k a w a le rji przycm ione swiateîko ja k b y uspokoic chcia- to i naw olyw ac do dalszej akcji. P rzerw ane poîqczenia p rzez oddziaîy legjonow e daw aly ja k b y rçkojm ie, ze na- w e t kied y siç zbudza, nié zdqza ju z za Brygady. Nie wie- dzial bowiem n ik t z B rygady, ze spokôj A ustrjakow i p rz y cmione sw iatîa b y îy ju z w tedy robione na rozkaz.
Za A lt — Éuczk^, a przed Mahalq B rygada ’fekrçciîa na R aranczç. Okoîo godziny 23,30, gdy szpica dochodziîa do k o ty 243 koîo krzy za na szosie, po kolum nie przebiegî, ja k zgrzyt, cichy szept „A ustrjacy na drodze”.
Wiçc je d n a k nadszedî ten moment. Zostana wreszcie zer- w ane pozorne wiçzy, laczace z koniecznosci legjonistç z Austrjq. i nastapi wyzwolenie. Polska od dziesiqtek lat zy sk a znowu swego, bez zastrzezen, wolnego zoînierza. Juz z a chwilç.
15
Na drodze rozlega siç znajom e ,,H alt”. Niespodziewanie zatrzym ana na 10 krokow w kolnm nie czoîowa kom panja trzeciego b ataljo n u debieje i m iast rzucic siç z bagnetem , cofa siç k ilk a krokow w tyl. W ciemnosciach szpica gdzies znikîa a kom panja na k iîk a krokôw przed soba widzi ty- ra lje ry austr jack ie i k a ra b in y maszynowe obok drogi —1 gotowe do strzaîu. Poprzez tç kom panjç, k to ra rozdziela sie na boki do pobliskich rowow, wzdluz szosy idacych, wydo- staje siç na czoîo nastçpna kom panja row niez w kolnm nie.
W te j chwili drugie „ lia it”, wreszcie trzecie i obaj dowod- cy z rew olw eram i w rçkach stajq. naprzeciw ko siebie..
K rôtka rozmowa i z ra k oficera legjonowego pada pierw - szy strzaî, potem drugi, trzeci — rewolwerowe. Oficerowie an strjaccy padaja. A ustrjaey, zanim zdolali siç opanowac, ju z w iara legjonow a siedziaîa ira n a karkach. K arabiny maszynowe austr jackie, zaledw ie zdoîaîy oddac k ilk a strza- îow, gdy ju z staly siç lupem legjonistow. W krotce rozwinql siç caly b ataîjo n III, prqc na Raranczç. D w a baony 53 puî- k u austrjackiego zostaj^ rozbite i wziçte do niewoli. Trzeci b ataîjo n tego pulku, nadchodzqcy z Raranczy, zostaje przy- jç ty ogniem c. k. m. i salwq. trzeciego baonu, lezqcego okra- kiem n a szosie. C aly 53 au strjack i pu lk pobity i przed Bry- gadq. w R aranczy niem a nikogo.
Teraz pozostaje w ytçzyc wszystkie sily. Do pierw szej lin ji okopow austrjackich pozostaje jeszcze do 5 kilome- trôw, a do okopow rosyjskich 7. Teraz dla B rygady rozpo- czql siç praw dziw y marsz naprzeïaj. Noc stala siç zupeînie czarna, a m aszerujaee oddziaîy oslepione ze wszystkich stron zapalajqcem i siç rakietam i austrjackiem i. T a prze- strzen, oddzielajqca oddziaîy legjonow e od pierw szych lin ij austrjackich okopo\V, to jedno zbiorowisko rowow i oko- pôw gîçbokich czçsto do 2 i i m etra.
O bîadow ani zapasam i am unicji i zywnosci, ja k oîowiane b ry îy w aliîy siç chîopy do tych jam czarnych, przygniata- ni czçsto tow arzyszam i, spieszacymi za nimi. Z daw nych ko- lum n czy dawnego porzadko kolum ny m arszow ej nie pozo- staîo ani sladu. W aliîa masa, ja k rozlana z k ra te ru law ina.
Nie byîo ju z moznosci dowodzic tq rnasq. Silniejsi szli na przedzie, ja k p rzy wyscigu, sîabsi za nimi, dowodzi nimi Duch wspolnego pragnienia. — Na wschod, mozliwie prçd- 16
ko na wschôd, nadrobic stracony czekaniem czas, W za trzy, za dwie, za godzinç — swit. Kosei rzucone. Swit w gra- nicach okopow austrjackich, czy miçdzypola, w raz z w to- gimi w ojskam i au strjack im i — to wrôg.
Zmçczenie B rygady sîowami nie da siç okreslic. 30 kilo- rnetrôw nocnego m arszu i te 5 kiiom etrôw, dziekice od wolnosci, to p raca nadludzka.
Za kazdq rakieta, co oswietli pôle, musi legun padac —•
ta k i rozkaz. Pada on wiçc i w tedy, gdy rak ieta zaswieci i w tedy, gdy, oslepiony nia, leci w gîçbokie rowy. Coraz.
îatw iej pada i coraz tru d n ie j mu powstac. Spocony, zmç- czony, sunie coraz w olniej. R zuciîby on, ja k to nieraz by- waîo i plecak i trochç îadunkôw , aie dzisiaj — teraz, nie wolno, to n ajsilniejsze „N i e w o l n o ”, k tô re sobie czîo- w iek sam powie. Idzie, aie w içcej pada. Do okopow kilo- m etr, a n a okopach jeszcze bitw y siç spodziewa i to bitw y moze krw aw szej i ciçzszej niz ta przed chwilq. W reszcie ju z tylko 500 inetrow dzieli B rygadç od pierw szej linji. Po- znajq. wszyscy okopy, ktô re czçsto wîasnq rçkq robic byîo trzeba. Teraz leguny sq. ju z u siebie w domu. Znajq kazdy rôw, kazdy traw ers, kazdq sciezlcç. W iedzq gdzie je st p rzej- scie popod drutam i, gdzie kozîy, zasîaniajqce te przejscia, ktô rçd y droga n a Piokitnç. jednego tylko nie wiedzq, oto czy w okopach nie czai siç za traw ersem gotowy do strzaîu.
k arab in i czy okopy nie sa najezone bagnetam i.
T rzeba siç zatrzym ac, trochç, choc trochç uporzqdkowac.
Czas to nie stracony. Za chwilç switac pocznie. K rôtka od- praw a dowôdcow i pada rozkaz:
W okopach sy tu acja nieznana — wybadac. Dowôdcy na czele w îasnych kom panij, przec naprzôd do znajom ego przejscia. Zdobyc je i przygotow ac dla przejscia reszty.
Obole w praw o rozw ija siç 3 puîk.
Z rew olw eram i w rçku, n a czele swych kom panij, dowod- cy podcliodzî1). do pierw szych linij. O kopy puste. Znane przéjscie przed nimi. K ilku zuchôw ju z rozszerza przejscie.
Rozwiqzuje i rozsuwa kozîy. K rôtki, ustny m eldunek w ty î i oddziaîy przelew ac siç poczynajq poprzez cienkq szyjç drutôw na rozlegîe teren y miçdzypola. Za chwilç brza.sk.
Rozrzucona na szerokim polu b rac legjonow a zbiera siç i gdzies po srodku linij obu stron — zatrzym uje. Szarzeje
17
îedwie, gdy ktos z grom ady, spoconej i szarej, grom ady zra- staj^cej siç w jakqs calosc niepodzielna, grom ady, co bez-
■wiednie za rçee siç cliw yta i jak ies drzenie radosne sobie przedaje. Ktos glosem czystym, trocliç niesmiaïo, intonuje
»,ftotç”. Piesn tç podchw ytuje naptyw ajqca brac legjono
wa, piesn poczqtkowo ciclxa — potçznieje. Rozproszona wia- ra scala siç w jedno. Coraz gïosniejszy spiew. To pobudka i hasîo zbiorki, tô radosny, w olny wolnego Polaka spiew.
To D uch sk rzy d laty rozw inaî swe skute dotychczas skrzy- dla i szybuje ponad tq biednç strudzona masq ludzi, co z ra- doici îzç roni i ja k uradow ane dzieci, sciska sie i caîuje.
épiew grzmi. éw itac ju z poczyna, a niejeden czuje nie- bezpieczenstwo. A rty le rja a u strjac k a moze zaczac prac.
K azdy tu k w a d rat obliczony, kazdy strza! moze byc celny.
Jednak przerw ac te j piesni nie moze nikt, nikt, chocby j e szcze w içcej trzeb a k rw ia okupic ta chwilç. Co znaczy krew , co znaczy w takich chwilach zycie. Spiewamy do konca. Za chwilç ruszam y dalej. D nieje. Pierw sze szrapne- le trzaskajq. Przed nam i rzek a R okitnianka, a za nïq ju z okopy rosyjskie. R ozw ijam y siç. O kopy rosyjskie puste.
S trzaly a rty le ry jsk ie padaja. O d nich k rw aw i 3 puîk.
W rozw inietym szyku idziem y na Rokitna. P r z e- s z 1 i s m y.
Przeszïa piechota, pu îk 2 i 3, k a ra b in y maszynowe i k ilk a koni. A rty le rja , tab o ry i zakîady zostaîy odciçte.
Pierscien przerw an y pod R arancza zdoîali A u strjacy zamkn^c. Jedyny sprzym ierzeniec — noc — rozpîyw ala siç w pochm urnym poran k u dnia.
Rozpoczçîa siç w alka nierow nyck siî. Oslona taborow w w alce na bag n ety torow aîa drogç k u wolnosci. Miazdzqcy pierscien zaciesnia! siç coraz bardziej. A rty le rja a u strjack a bié poczçîa w tabory. W kîçbow iska wozôw, koni i ludzi p ra z y ly teraz k arab in y maszynowe. W alka zam ieniîa siç w iitarczki poszczegôlnych grup, mimo w szystko pragna- cych siç przebic. G arsc w olnych duchow ulegaîa przemocy.
W dwie rôzne strony kroczyîy teraz kolum ny legjonowe.
Jedna szîa na wschod — druga, ja k b y okupic chciaîa pierw sze zwyeiçstwo, — pod bagnetam i szîa k u obozom H usziu i Saldoboszu i wiçzieniom Marmarosz-Szigetu.
18
Pierw sza w sw iat caly niosîa b u n t ducha narodowego, d ru g a w obozacli protestow ala przeciw ko tenden'c j om no- wego podziaïu Polski.
O bie niosq. wysoko czoïo, dumne, ze h a rt icli ducha nie- zîomny, a choc drogi ich rôzne, jedne sac ich pragnienia i jedno drzenie. Rozdziela je przestrzen, aie B rygady nie rozdzieli nikt.
Zerwawszy w ten sposob z panstw am i centralnexni, wcho- dziîa II B rygada, ze spiewem, na ustach, w szerokie prze- strzen ie Rosji.
Posianowieniem mocna, celu zrozum ieniem silna, zbrata- niem duszy zolnierskiej i wolnosciq upojon^, szla Brygada, a b y przed calym swiatem obwiescic wolç ludu polskiego, ze w olnym chce byc, ze k rw ia pieczetuje, to — do wolnosci dazenie.
TADEUSZ MALINOWSKI
POSIEW I PLON 15 LUTEGO 1918
Przeîom.
Jeszcze nie zastygty pieczçcie tra k ta tu brzeskiego, zaw ar- tego dnia 9.II. 1918 r. przez Niemey i A ustr jç z U krainq i przyznajqcego j e j te ry to rja rdzennie polskie, gdy front a u strjack i pod Czerniowcam i zostal zaatakow any i przer- wany!
„Zbuntowana polska B rygada Legjonow, cwiczqca od dluzszego czasu z podejrzanym zapaîem, u d erzy la w nocy z 15 na 16 lutego 1918 roku, zerw aîa i przeszla pod R aran- czq front austrjacki, chylqcy siç k u koncowi w ojny, rozbu- dow any w tysiaee okopow, ko ry tarzy , schronow, zako- p a n y w podziem ny dobrobyt ciepla i sm rodu zelaznych piecykow okopowyeh i w egetujqcy srôd lenistw a sztabow, proznujcj,cycli w menazach oficerskich.
Pod granatam i Raranczy, p rz y strwozonym, trzepocqcym blasku austrjack ich rakiet, p ry sïa wreszcie narosîa skoru- p a zarzutow, szyderstw i posqdzen, ze II k arp ack a B rygada Legjonow, to au str jack ie dusze w legjonow ej skorze.
H uk strzaîow pod Raranczy rozlegl siç bardzo glosno.
l a k gïosno, ze usîyszano go w calym k ra ju , we wszystkich gorçcej bijqcych sercach Polakow. Usîyszano go na fron- cie wtoskim w srod starej w iary legjonow ej, usîyszano tez w Jassach n a posiedzeniu am basadorow F ran cji, AngJji, Stanow Zjednoczonych i Wîoch, gdzie pierw sza wiadomosc o przejsciu b ry g ad y przyw iozî angielski oficer kpt. Gem- son 1) i gdzie dnia 9 m arca 1918 r., dokladnie w miesiqe po
3) Pplk. Bobicki. „Z h isto rji K aniow a”, Wilno 1920.
20
niecnej pam içci trak tacie brzeskim , zasiadi w raz z „Komi- tetem Polakow F ro n tu Rum unskiego”, m ajor II B rygady Legjonow W îadysîaw G niady Trzecieski do podpisania oti- cjaln ej d ek laracji panstw E ntenty o niepodlegïosci Polski.
S tara m etternichow ska p olityka austrjackicîi mçzow sta- n u i generaîow, cliow ajac poszczerbionq od czynu polskiej szabli szpadkç p e rfid ji brzeskiej, kiw ala ze zgroza gîowq:
„To byîo do przew idzenia ! ci Polacy!”
A tymczasem Brygada, upojona swym czynem, dumna, ze danem je j byîo ta k za caly narod, na odlew, za brzeski cios odpowiedziec ciosem, radosna tym rycerskim poryw em m aszerow aîa nad Dniepr.
Stu oficerow i okoîo 1800 legjonistow , t. j. sztab B ry
gady, 2 i 3 p. p. Legjonow przeszîy w srod caîonocnej w alki i tru d u , p rzy akom panjam encie gorqczkowej kanonady, lab iry n t trzech pozycyj pod Raranczcj. i poszîy Wglqb U krainy.
U ratow ac i.ych starych karpatczykôw , urzeczyw istnic m arzenie o staniu siç k a d ra regularnego w ojska polskiego!
W ywiesc za granicç ten zw arty, harto w n y zastçp zoînier- skiej w iary legjonow ej, gdy wôdz Legjonow w içziony w M agdeburgu, w k r a ju rozsiedli sie okupanci, k sztaîtu jac szczupîy W ehrm acht na wîasn^, posîusznq. modîç, gdy wiçkszosc puîkôw legjonow ych rozbita, rozproszona na froncie wîoskim, gdy wreszcie tam ponoc organizujq. siç oddziaîy polskie z zoînierzy Polakow z b y îe j a rm ji ro sy j
skie j.
Zebrac, skupic tych Polakow rozproszonych poza kra- jem , na XJkrainie, na terenie Rosji, stw orzyc tam gdzies w gub ernji czernihow skiej nowe mocne w ojsko polskie i stanqc z niem do w alki o ostateczne wyswobodzenie O jczyzny!
Zaiste — dziw ny to by î marsz!
Marsz w przestrzen i m arsz w marzenia!
Lutow a sniezyca chîodziîa pîonace skronie, kojqc tçtno spragnionych serc zoînierskich.
Nogi m ierzyîy za leniwie przestrzen, bo dusze lecialy ja k n a skrzydîach.
Co k ro k stare pobojow iska — Rokitna, Chocim, Éwanxec, K itajgorod, Jampol, Soroki, H um an i Kaniôw.
21
Na progu te j drogi 16 lutego rankiem , gdy zebrane w ko- lum ny w glçbokiej dolince R okitnianki p u lk i w yszïy na w zgorza rokitnianskie, a rty le rja au strjac k a zarzucila je deszczem szrapneli i granatow , zm iiszajae do rozsypania siç w luzne form acje na polu slynnej szarzy z r. 1915, gdzie pîynçîy jeszcze cienie rotm istrza Wqsowicza i polegïych z nim bohaterow , wiod^c ja k sztandary mïodsz^ w iare zoî- nierskq. U k resu m arszu dnia 11 m aja 1918 ro k u nad Dniep- rem p rzy w itaîy tez zoînierzy II B rygady i II K orpusu ba- gnety i arm aty niemieckie, rozpoczynajace zdradziecki boj pod Kaniowem.
Sam marsz 600 kilom etrow y z nad P ru tu wzdluz D nie- stru, przez Boh n ad D niepr, to wyscig nôg legunskich i zaj- m uj^cej lin je kolejow e ekspedycji niem iecko - austr ja c kie j.
O d 15 lutego do 6 m arca przebyw a II B rygada Legjonow 300 kilom etrow szybkim i m arszam i przez Chocim, Zwaniec, a nastçpnie, m ijajq c Kamieniec Podolski, przez Ostrow- czany, Paniowce, K itajgorod, Buczaj, W ierzbowce, K ury- lowce, Q zarynce, W ojewodynce i B ukatynkç zdaza. do Jampola.
Pierw otnie zam ierzony k ieru n ek na Kijow i Czerniiiow m usial w kilk a dni po przejsciu ulec zmianie, pod ciçzarem wiadomosci otrzym anej ju z pod Kamiencem Podolskim, ze Korpus Polski, organizow any w M insku, zaw arî u k ïad z Niemcami, oraz faktu, ze okupanci w kroczyli 27.11 1918 n a U krainç, zajçli Pîoskirow i posuwajq, siç lin jam i kole- jow em i na Zm ierzynkç odcinajac tem samem Brygade od Kijowa.
Ten marsz wzdîuz D niestru to najrom antyczniejsza czçsc drogi II B rygady Legjonow.
O dbyw a jq B rygada samotnie i w skupieniu, w ja k ie js radosnej zadumie i rôwnoczesnie czujnej zolnierskiej bacznosci.
Rozsypane, pod ogniem a rty le rji au strjack iej, fale ty r a - Ijer, zbiera kolo Ryngacza; nagle zabrzm iala „W o jen k a”
podjçta z tysiEica piersi ja k radosc, ja k duma, ja k tryurnf!
Noc 19 lutego 1918 m ruga iskrz^cem i oczami gwiazd.
O lbrzym i ciem ny w az kolum ny, szeleszcfc^cy skrzypieniem sniegu i cieiiym poszumem szeptow, okr£|za wolno rozpa- 22
sany, wrzeszczqcy, plonqcy ogniskam i i strzelajqcy bezïad- nie Chocim, i m ija go. Noc zaslania gw iazdy welonem zyczliwej, w szystko k ry jq c e j mgîy, a straciw szy szarych zolnierzykôw z oczu, zatroskana, odkryw a ich dopiero na moscie pod Zwancem nad chrzçszczqca ogromnemi kram i eiemnq giçbina D niestrn.
Przed dw orkiem na k ran cu m iasteczka Éwahca gromadza siç zoînierze. Starsi oficerowie B rygady raz poraz wchodza i wychodzq. W reszcie ukazuje siç dwoch z rosyjska odzia- nych, a jed y n ie z odm iennych odznak n a rçkaw ach rozpo- znaw anych oficerow. To Polacyî Pierwsx oficerowie Polacÿ z tam tej strony! ..Ida z nam i!”
Po szkarpie opuszcza siç dw ojkam i w ydîuzona kolum nâ, schodzqc w q ljitk q drogq w glçboki j a r K itajgorodu. „To ja k is P a n ty r albo Pristop pod K irlinaba, na odw yrtkç w doî” — sm ieje siç stara w iara karpacka. „Tu ino ja k ie j czarow nicy patrzec!”
Codziennie wczesne ra n k i sypiq jeszcze sniegiem na zbie- rajace siç po wsiach bataljo n y . P rzy raportach nie b rak nigdy nikogo. Podczas caîego m arszu B rygady zostal jeden.
je d y n y ciçzko zachorzaly zolnierz w szpitaki w Kamièncu Podolskim.
Dziwne wojsko! Mowili ludzie w W ierzbowcach, ze spiew ali rano w szyscy modlitwç zotnierska, a potem jaka.s dziwna piesii, k to ra w ybuchla z ich piersi z takq moca. ze chlopi pochowali siç do chat, zegnajqc siç zabobonnie.
Tymczasem odmçt dziejow ych w ydarzen m iota w qtlym okrçtem II B rygady ja k lupinq. O garniajq go ze wszech stron ogromne fale dzikiej dem obilizacji rosyjskiej. Bol- szewicy puscili w szystkich zoînierzy do domu. W kazdej chaîupie karabin. „W îadze” odebraly bron ty lk o drobnym , rozproszonym oddziaîkom Polakow, grupu jacym siç w okol Kamienca.
„O biezoruzyt’sia!” brzm i w rzasldiw e haslo dookola Brygady.
Trzeba politykowac, w ym ykac siç, tlum aczyc p rzy jazn a neutralnoscia dla Rosji, a czasem pokazyw ac zçby.
Zaledwie je d n ak zdoïano uzyskac u bolszewikôw swobodç dziaîania, falç bolszewicka zm iata w net druga fala. 27 lu-
iego w k raczaja A u strjacy i Niemcy n a U krainç i zajmujq.
szybko Kamieniec Podolski i Ploskirow. W ladze i d-ctwa bolszewickie odplywajq. w panice n a wscliod, stawiajq.c B rygadzie do dyspozycji eszelony, z kto ry ch ona n atu raln ie nie skorzysta.
Gdziez je d n ak zajdzie m arszam i pieszymi, gdy wszyst- fcie te ru ch y w y m ijaja jq. kolejam i?
C aly p ro je k t zorganizow ania pierwszego p u n k tu zbor- nego w ojskow ych Polakow w Barze upada. Forsow nym i m arszam i zdaza II B rygada wzdluz D niestru do Sorok, by stance n a „neutralnem ” te ry to r ju m bessarabskiem i dociera tam 6 m arca 1918 r.
P rz y jç ta z otw artem i rçkam i przez Polski Komitet Wy- konaw czy F ro n tu Rumunskiego Iqc.zy sie B rygada K arpacka z II Korpusem W ojsk Polskich, z ktôrym odbçdzie teraz razem drugq czçsc swego m arszu przez U kraine i dojdzie do D niepru pod Kaniow.
Jak w Legjonach zeszli siç Polacy z rôznyeh dzielnic Polski, ta k tu po raz pierw szy spotykajq siç dw a odrçbne ty p y zolnierskie z obu stron byîego frontu. Mîody zoînierz legjonow y i starszy w qsaty Polak - rezerw ista z b. arrnji rosyjskiej.
Czyz dadzq siç pogodzic te dw a ta k rozne elem enty?
D ruga B rygada w iedzie na wschod za D niepr, a tamci, spra- gnieni pokoju, unoszacy z m orza bolszewickiego gîowç
■i tçsknotç za krajem , p atrza n a zachod.
A jed n ak w tym drugim etapie wspôlnego z II Korpusem m arszu ma siç urzeczyw istnic drugi planow any i upra- gniony cel kajpatczykow .
K adra!
Stanq siç teraz kadrq. II Korpusu, wznioeniq, przepojq swq w iarq i ideologjq jego szeregi, przeksztaîcq bierniejszych, zmçczonych w ojnq zoînierzy K orpusu na rzutkich, chçt-
nych, zyczliwych wiarusôw.
Komitet w ykonaw czy II K orpusu przyznaje w 2 num erze
„Wolnego Sîowa” iz „ideowe, fachowe wychowanie forma- c y j polskich na froncie rumurïskim winno bye doprowa- 24
dzone do tejze doskonalosci, ja k przygotow anie Zelaznej B rygady” 1).
Zaraz w pierw szych tygodniach w spôlpracy zaczçto przy- dzielac oficerow i szeregowych B rygady do oddziaîow K or
pusu.
Dowodca II B rygady zapow iada tç pracç w rozkazie w na- stçpujqcych goracych slowach: „Wzmocniwszy fizyczne sity K orpusu naszemi dwoma tysiqcam i zoînierzy, dokonalism y zaledwie poîowy naszego dziela. Na tem bowiem m isja na- sza nie koiiczy siç, m usim y wzmocnic na duchu naszych to- warzyszow broni. Oficerowie i szeregowi. Brygady, poprzy- dzielani do wszelkieh oddziaîow K orpusu m ajq byc aposto- lami, niosqcymi w iarç w siebie, we w lasne sily w odrodze- nie i nadzieje lepszego ju tra , m aj^ zaszczepic w braciach z K orpusu milosc i zatifanie do nas. l'rzeb a bowiem, gdy p rzy jd q ciçzkie czasy, aby w y trw ali z naini” 3).
To tez trzeba byïo widziec takiego, nieraz golowasego le- guna, w druzynie starszych Polakow, zoînierzy z b. armji.
rosyjskiej. Pan in stru k to r m arszczyl siç i sztorcowaï, „po~
kazyw al i uczyl”, aie przedew szystkiem ruszal siç, opowia- daï, spiewal i poryw at mtodosci^, zapalem, szczeroscia i gor - liwosciq.
Zw arta wiçz zolnierskiego przyw iqzania m içdzy oficerem a szeregowcem Brygady, prostota obejscia i znajom osc p racy w ojskow ej zjed n aly w krotce oficerow i zoînierzy K orpusu dla osiqgniçcia jeszcze scislejszej zwartosci orga- n izacyjn ej i ideowej.
Z koncem m arca rozwiqzano w czasie reorganizacji w Hu- m aniu zupelnie oba pu lk i legjonow e i rozdzielono oficerow i szeregowych legjonow ych miçdzy w szystkie pu lk i II Kor
pusu.
Temu tez bliskiem u poznaniu i zzyciu siç zawdziçczac nalezy fakt, ze caly II Korpus poszedl trudnq droga koncep- cji II K arpackiej B rygady, a nie ugodowemi szlakami dem obilizacyjnem i, ukazyw anem i ponçtnie przez okti- pantôw.
J) Kpt. R ajm und Bergiel, „Dzieje II korpusu Polskiego” W arszaw a 1921, Str. 36 i 37.
Kpt. R ajm und Bergiel. „Dzieje II korpusu Polskiego” W arszawa 1921, 'S tr. 3T.
25
C ala ta p raca dokonyw a siç ju z w m arszu przez Czeczel- n ik i Berszadç do H um ania. II Korpus, zmuszony opuscic Soroki, przyznane tra k ta te m pokojow ym R um unji, posta- mawia przem aszerow ac za D niepr, pol^czyc siç tam z czç- sciami I K orpusu i tw orzyc e x tery to rja ln ie arm jç polska.
Po przelom ie w O lgopolu 24/111 1918, Korpus, ktôrego d-ctwo obejm uje b ry g a d je r H aller, przekracza 28/111 rzekç Bob, 6/IY staje w Hum aniu, a nastçpnie przez Mankôwkç, Terpilow kç, Medwin, Bogusîaw dociera 17/1Y do stacji ko- lejo w ej M ironôwka, gdzie po raz piérw szy dwa szturmowe b a taljo n y Niemcow zastçpnja mu drogç.
Zbliza siç: Bitw a !
Na razie Niemcy ma ja za maïo siî. Dopiero je skupiaja.
Ho/.bi ja ja drobniejsze oddzialki, zm ierzajqce do II Korpusu.
Pozornie p e rtra k tu ja z w ladzam i i d-ctwem polskiem w Kijowie, osobno piszq. ra p o rty do W arszaw y, osobno wy- syîajq. swycli poslow do dowodztwa K orpusu do Hum ania
i do Maslowki, proponujqc nkïady.
Rada R egencyjna K rôlestw a Polskiego w uroczystym liseie do II K orpusu z 21/IY 1918 roku pisze: „W yrazam y sta- nowcze zyezenie, aby oddziaîy polskie (II Korpus) pozostaly w m iejseu obecnego postoju i nie przedsiçbraîy zadnych krokow , k tô reb y w czem kolwiek p rzesadzaly nasze poz- niejsze postanow ienia”. — R ada R egencyjna zada bez- wzglçdnego poddania siç pod je j rozkazy, dyktuja/; II Kor- pusowi ja k o maximum tego do czego mu dazyc wolno „ana- logiczne w arunki, w jakich stanql I Korpus na B ialej Ru si".
Rôwnoczesnie zas zewsz£|d z wloskiego frontu od rozpro- szonych tam kolegow i z k r a ju przycliodza rôznemi dro- gami serdeczne listy, peine entuzjazm u i zacbçty. W yslancy P. O. W. z K ijow a i Moskwy przyw ozq generalow i Halle- row i wiadomosci o calej sieci i robocie Polskiej O rganizacji W ojskow ej na U krainie i d alej na terenie Rosji. W yslancy spoïeczenstwa polskiego z K ijow a przywoza zasilki pie- niçzne do kasy Korpusu. P rzy b y w aja jeszcze wcia/. ofice
rowie z k ra ju . A wiosenny, poryw czy w icber ïopoce nie- spokojnie proporcem K orpusu zatkniçtym nad brzegiem D niepru!
Dnia 1 m aja 1918 r. staw iajq Niemcy w Kijowie po raz piérw szy zfidanie dem obilizacji Korpusôw Polskich i pod- 26
dania ich pod rozkazy aiem ieckiego dowodztwa. G eneral O siûski, naôwczas naczelny dowôdca W ojsk Polskich na U krainie, odsyîa ieh z tem z^daniem do i/.a<i;t polskiego w W arszaw ie t. j. do R ady R egencyjnej. Aie Niemcy sic .'pieszii. W prow adziw szy pow oiny sobie rzad hetm ana Sko- ropadzkiego, zaczynaja ciasnym pierscieniem swobodniej-
•szych j uz teraz w ojsk opasywac Korpus i p rzy p ierac go do D niepru, ktô ry m row niez bark am i ja d a b ataljo n y sztur- mowe pod Kaniôw.
D nia 6/Y ponaw iaj^ Niemcy znôw ultim atum , tym ra~
zem przyw iezione przez oficera sztabu je d n e j z dyw izyj otaczaj^cych korpus. Stanowcza odmowa d-cy korpusu i zàrzqdzony niezwîocznie alarm , w yw oîuj^ w ycofanie u lti
m atum i form alne przeproszenie za rzekom a pom ylke.
je st to ostatnia sp ry tn a prôba niem iecka pokonania Kor- pusu bez w içkszych kosztow.
Jeszcze cztery dni i 11 m aja o godzinie 4 rano zorganizo- w ane ogolne n atarcie 14-tu bataljonow piechoty, 3 puîkôw Ëùzarow i k ilk u b a te ry j wychodzi z trzech stron koncen- try cznie na Korpus czçsciowo ty lk o przygotow any. Wszç- dzie je d n a k napotyka natarcie n a zaciekîy opor. Zasko- czeni w P otoku i Kozinie zoînierze walcza milczaeo i z fu r j a.
4 kom panjâ 14 p. strzelcow, otoczona przez Niemcow obok.
cerkw i w Kozinie, roznosi na bagnetach niem ieckieh pie- cirorôw i dopiero zalana ich mas a ginie praw ie cala wokô!
swego dowodcy k ap itan a Rudolfa B randysa, polegîego pod 23 pchniçciam i bagnetow niemieckich.
O 8 rano Korpus z pew nem i serai ami, trzy m ajac setkç jen- côw niem ieckich w garsci, zajm u je pozycje obronna, ktôrq ponownie, daleko ju z ostrozniej, a ta k u ja Niemcy.
Bitwa ta, zw ana bitwcj. pod Kaniowem, trw a przez caly dzien do zmierzchu, az do momentu, gdy b ra k am unicji zmusiî poszczegôlne odeinki oddzialow II K orpusu do za- milkniçcia.
Dzis pozostalo po sam ej bitw ie tylko wspom nienie. Pa- miç6 o 5 m ogiîkach oficerskich i czterdziestu k ilk u zoînier- skieh koîo cerkw i w Kozinie, na ktorych cMopi ukrainscy
27
w ypisali po ru sk u na krzyzu bezim ienne „Bohaterom swo- je j ojczyzny” 1).
Zostaîa pamiec o kom unikacie niemieekiin, obliczaj^cyni stra ty Niemcow n a 1500 zabitych i rannych, odsyîanych bar- kam i do K ijo w a 2).
Aie ponadto wszystko zostalo jasne poczucie jednego z najpiçkniejszych poryw ôw ducha zoînie rskiego, poczucie praw dy o am bicji i ideowosci zoînierza polskiego, k tô ry rad w idzi w oficerze starszego, uczeiiszego kolegç, a w dziçczny za trochç serca, szczerosci i zaufania, odplacic mu urnie sto- krotnie kolezehstw em w iary i przyw i^zania.
Tq wiarq. i przyw i^zaniem , w spôlnota ideowego zadania porw ani do czynu zolnierze II K arpackiej B rygady Legjo
now ziscili w iernie w szystkie trz y cele, jalcie sobie B ry
gada pod R aranczy postaw ila:
Zaprotestow ali czynem zbrojnym przeciw czwartemu rozbiorow i Polski!
Poszli dobrowolnie po bitw ie kaniow skiej, skupiajqc siç grupkam i na U krainie, na dalekie szlaki tuîaczki na Mur- man, na Syberjç, nad Don. Stali siç kadrq. w ojskow ych Po- lakôw, rozproszonych za granicam i k ra ju po w szystkich kqtach swiata.
I choc setki ich legîo dla Polski w syberyjskich tajgach i w sniegach m rocznej, zimowej nocy m urm anskiej, w nad- donskich stepôw spiekîej ziemi, a naw et na dnie xnorz dale- kich, reszta przyw iodîa do w olnej i niepodlegîej O jczyzny tysiqce w iernych i rzetelnych zoînierzy,
T aki byî posiew i pion czynu 15 lutego 1918 roku.
') Kpt. R ajm und Bergel. D zieje II Korpusu Polskiego.
*) Kpt, R. Bergel. j. w. Str. 62.
WIKTOH BRUMER
NAJPIÇKNIEJSZE DOKUMENÏY
Nie zapomnç nigdy tego nastroju, ja k i zapanow aî w sze- regaeh II. B rygady po zaw arciu tra k ta tu brzeskiego. Zol
nierz zroznmial, ze jego ideologja trw an ia musi przybrac inn£| formç. Trw ac — to trw ac, aie nie po stronie panstw centralnycb. Ratowac resztki legjonow, aie tam, gdzie two- rzy siç w ojsko polskie. Zolnierz, ktôry* nigdy nie polityko- waî, zroznmial, ze musi nastqpic ideowe poîqczenie z wiçz- niam i Szczypiorna.
Byle dziaîac. Nie zwlekac. Przypom inam sobie slowa jed- nego z oficerow, k tô ry w ten sjposôb u sp ak ajal zoînierzy:
„Trzeba bçdzie bryzgnqc krw iq, aie siç nie dam y”.
„Bryzgnqc k rw iq!” To uspokoiîo zoînierzy, ktô rzy nie mieli Wodza, a tylko dowôdcôw. a teraz odczuli î^cznosc z dzialaniem Komendanta.
O to k ilk a uryw kôw z listôw, pisanych przez zoînierzy do rodzin i bliskich, listôw, k tô re napisane bezposrednio przed przebiciem siç, nie doszîy do ra k adresatôw , lecz zostaîy skonfiskowane przez w îadze au strjack ie i doîaezone do akt procesu w M armarosz Sziget.
Z trwogq. i niecierpliwosciej oczekiwaliscie wôwczas, adre- saci, wiadomosci od waszycb najdrozszych. Teraz, po trzy- nastu latach przeczytajcie te sîowa, swiadczqce o tçzyznie zoînierza II. Brygady.
„ ja k wam wiadomo — pisze zoïnierz 2 p. p. — w ielki za- wôd spotkaî Polakow. Oto hr. C zernin w im ieniu panstw centralnych podpisaî pokôj z U kraine, na mocy ktôrego panstwa centralne przyznaj q U krainie Cheîm i Podlasie, ziemie czysto polskie. Tak wiçc nastapi! czw arty rozbiôr
29
Polski... W legjonach w zburzenie je st ogromne, w szyscy wo- îajq, zeby natychm iast przejsc granice i poiqczyc sit-j z gen.
w ojsk polskich w R osji D ow borem M usnickim, k to ry stoi na czele cw iercm iljonow ej arnxji i oczekuje stosownej chwili, zeby przejsc granicç i w kroczyc do K rolestw a Pol~
skiego”.
A oto list pisany przez zoïnierza, ledwie w ladajqcego pio- rem, list, ro jacy sie od bîçdôw ortografieznych, a ja k b ar- dzo kochany:
„Kochanie! P rzy k ro mi, bo m usim y sie rozstàc i moze ra z na zawsze, aie ojczyzna pierwsza. Dzis przechodzim y g ra
nice — zdaje siç, ze nie obejdzie siç bez bitw y. Musimy sie przebijac, da Bog, ze przejdziem y i poi;;iczyniy siç z polska arm jq, k to ra jest w Rosji. Nie m am y innego w yjscia ja k bic siç z odwiecznym wrogiem t. zn. Niemcem”.
„Bçdziemy — pisze inny z du ma — przechodzic k o leje zy- cia ja k niegdys w ojsko polskie, ktô re sîuzylo pod Napo- leonem”.
„B6g dopomoze nam. D zisiaj w nocy odmarsz. B agnet nam droge otworzy. Nie p rzy jd zie do rozbrojenia. O nie.
C kyba po naszych tru p ach pozabieraja sobie w rogi bron, jedynq. n usm obecnie poeiészycielkç. Wolç zginac anizeli w racac te ra z do k r a ju ” .
Z hum orem pisze ieguu — na imiç mu W alek — dw a listy:
„Kochany Tato! — czytam y w jednym —- wobec takiego obrotu spraw y polskiej postanow ilism y dzis w nocy pr/.e- drzec siç i m aszerowac n a M ohylew (zwracam uwage na to dum ne: „postanowilism y” — dop. an t.). P rzy k ro mi, ze nie bylem przedtem na urlopie, aïe znow z drugxej strony je- stem zadowolony, bo zostalbym n a lodzie i nie byîbym z wiarrç. Proszç do mnie nie pisac z te j prostej pfzyczyny, ze mnie ju z nie bçdzie a o ile w y jd ç ealo z te j ch aratan in y T to kiedys (co nie nast^pi szybko) dam znac o sobie. Jestes- my wsciekli, tak, ze smierc bçdzie tym , k to rzy nam droge zastqpiq”.
D rugi list W alka: „Kochany grubasku! No i widzisz, nie mogç siç przyczynic do roztrw onienia Twojego dodatku drozyznianego z te j prostej racji, ze mam cos lepszego do roboty. No i côz ty, grubasku, n a to, ze uczyniiism y nowego wica komus. Komus przypisana je st smierc: albo nam aibo*
30
im. Smiech mnie pusty poryw a na mysl ja k szeroko otw orzy oczy nasz c. k. kom endant a rm ji ja k siç dowie, ze nas niema.
A zreszta kto wie — moze dom yslili siç i w ysïali p arç puî- kôw, by nam przeszkodzic, aie w takim razie radzilbym im wzi^c w oreczki n a swoje kosci ja k chca w szystkie miec przy sobie”.
Teraz krôtki, zrôw now azony list: „ldziem y niew zruszeni, zdecydowani na wszystko, nie cofniemy siç przed niczena, na- wet przed grozba nie zobaczenia ju z swoich ukochanych” ,
List pesym isty, pisany 14 lutego:
„Drogo M aryleczko! O czy oaîego spoleczenstwa na nas sa zwrocone, wszyscy oczekujq co m y zrobimy, a my... :— ja k - kolw iek dzieli nas od granicy przestrzen, ktôrq. w szesc go~
dzin lub m niej mozemy przebyc, jak k o lw iek w nas w szyst
kich k rew siç burzy, kazdy az piçsci sciska — nie nie robi- my, bo „czekam y” rozkazu, czekam y bo to dla nas najlep- sza wymôwka, czekam y az nas gdzies w ywioza lub przysia k ilk a pnlkôw b y nas pilnow aly. — T ak to Polacy potrafia aie tylko czekac i tego siç doezekae, czegosmy siç teraz do- czekali.
W pulkach wogôle wszçdzie az kipi, aie nie m am y po- p arcia z gôry, w praw dzie znaczna ilosc oficerow jest za tem aie je d n ak widac u nich niepewnosc. Cos zrobimy, gdy- by choc kilkunastu daîo poez^tek. Moze da Bôg, ze jeszcze siç opam içtaja i zdecydujq. Tu nas nie potrzeba, lep iej zgir nqc na pierw szym kilom etrze w ym arszu anizeli w rôcic caîo i byc swiadkiem tych okrutnych scen...
Aie teraz za to m y siç bçdziem y m usieli w stydzic przed calym narodem, nie bçdziem y m ieli czola innym w oczy spojrzec, bo powiedzq. „to ci co za ojczyznç w alczyli, ja k nie nie bylo, a ja k ojczyzna b y la w strasznem i w prost roz- paczliwem poîozeniu to oni czekali” ! Czekam y w strasznem naprçzeniu, kazda chw ila je st droga, a tu nie! Zadnego ro z
kazu! — Rozpacz poprostu ogarnia wszystkich! Gazer i pism to bardziej tu w yczekujem y, niz poprostu najw içk- szej ja k ie j niespodzianki. Nie spodziew ajcie siç zatem niezego po nas, jestesm y ju z zgnusniali, nie j estes m y zdolni do w alki w imiç wolnosci ojczyzny. C hyba, ze cuda i teraz siç dziej^! albo nie nie m am y innego do czynienia, ja k ju z raz zalatwic siç z odwiecznym naszym wrogiem, chocby na-
31
w et n ik t z nas zyc nie mial, chocby zadnego pozytku z tego nie byïo. — Zginqe, a nie byc sw iadkiem ü!—Tak, M arylko cloczekalismy siç szczçsliwej cliwili! Teraz „slodko” zyc!
Niema iskry, by to naprçzenie wybuchlo, niem a ludzi! Zapal tu nadzw yczajny, aie nie podsycany ugasnie. Jak wogole zw ykle pesym istycznie zap atru jç sie n a wszystko, ta k teraz ju z naw et we wszystko zwEjtpilem. Bçdziesz widziec i wspomnisz to co pisaïem, ze nie n ie zrobim y! Bo czekamy, az nam Pan Bog cos gotowego z nieba zrzuci! Napisz mi co, aie daîby Bôg, by list, k tô ry do mnie wyslesz, zastal nas juz po tam tej stronie!
P. S. Proszç Ciç, nie pisz nie do mnie w pierw nim odem- nie czegos nie dostaniesz, listu lub k artk i. Ja bçdç o ile moz- na czçsto pisal. Nie rob sobie nie z tego. B^dz o mnie spo- kojna. D a Pan Bog, ze jakos to bçdzie. O ficerôw mamy w szystkich za soba. Mimo to je d n ak zie z nami. Slyszalem o w ypadkach w Krakowie. Tak, teraz bez ofiar i to w ielkieh siç nie obejdzie i kto wie czy siç na co przydadz^? Prosze Ciç wiçc bardzo, nie smuc siç, bo ja siç w cale nie smucç, jestem ja k nigdy jak is zadowolony i moze szczesliwy. — Proszç ode mnie pozdrowic rodzicow i uspokoic, nieeh sie tem w szystkiem zbytnio nie przejm uj^. — Pozdraw iam Ciç serdecznie i scisltam Twe tap k i i caluje Ciç”.
I jeszcze k ilk a ta k charakterystycznych uryw kôw :
„Jutro ju z praw dopodobnie bçdç w alezyl o lepsza przy- szïosc dla naszego narodu. Idç tam gdzie mnie ojczyzna w oïa”.
„Idziem y walczyc dalej za naszq swiçtq sprawç... Zapla- cim y psubratom za ezw arty rozbior”.
„Idç w bo j bez slowa protestu, z najw içksza ochotei i siln^
wiar^, ze niy musimy znaleze sprawiedliwosc dla swojego narodu. W olna i niepodlegla Polska, w alka n a smierc i zycie to nasze haslo... Jestesm y zoînierzam i II Brygady. owymi, ktorych w ielu jeszcze dotychczas nazyw a zaprzancam i i na- jem nikam i innych panstw. Pokazem y je d n ak swiatu, naw et w brew wszelkim szykanom w îasnych rodakôw, ze Polska w nas zyje, ze dla n iej gotowi jestesm y oddac zycie”.
..Droga Mamo i Stacho! O statnie to slowa, ja k ie na nie- okreslony czas mogç do Was napisac! Nie dziwcie siç, su- mien re kierow alo naszemi krokam i”.
32
„Kochana zoiio! Nie m artw siç, ze to ostatni list, pisany do ciebie z tych stron. Moze Bôg da, ze wrôcç zdrôw. Pa~
m içtaj, bt|dz mi zawsze wiernq, nie pîacz, nie lam entuj, ja idç tam gdzie kazdy Polak isc w inien”.
„Ukoic nasze ra n y jed y n ie zemsta potrafi... P. S. Niech Tato nie zîorzeczy, boby siç skom prom itow al”.
,Jestesm y wszyscy jednego zdania, talc oficerowie, ja k zoînierze”.
„N ajukochansza zoneczko! Zegnam Ciç. Przyszîa chwila dziaîania. Nie dam y siç. Nie dopuscim y do czwartego roz- bioru Polski, zoneczko!”
„Tyle ofiar daîa Polska tym Niemcom a dzis oni szydzq z nas. Aie przyszedî juz czas, ze bçdziem y siç z nim i liczyc, nie mowEi i protestem n a papierze, lecz z broniq w reku. Bo- ga nie byîoby, gdybysm y przegrali”.
„Honor zoînierza nie pozw ala byc razem ze zdrajcam i.
Zegnaj mi, ukochana, na dîugie miesiqce. Bôl mi serce roz- ryw a aie jak o Polak muszç poswiçcic swe szczçscie osobi- ste, by sw ej ojczyznie ostatniq lcroplç k rw i poswiçcic”.
Oto garsc uryw kôw z tych kochanych listôw zolnierskich, najdrozszych i najpiçkniejszych dokum entôw, swiadczac;ych o tezn, ze jedna mysl przenikaîa w szystkich zoînierzy D ru- giej Brygady w pam içtnych dniach lutego 1918 roku na Bu- kowinie.
A ja k wysoko oficer legjonow y ceniî honor zoînierski o tem niechaj zaswiadczy list jednego z gîôwnych bohaterôw procesu w Marmarosz: Sziget, obecnego generala Gôreckie- go, list, pisany w oczekiwaniu w y ro k u smierci: „Tak dzia- taïem ja k mi m oje polskie sumienie nakazyw aîo. Przex k rô tk i czas — zaledwie 24 godzin — byîem praw dziw ym polskim oficerem a to byîo przeciez celem naszym gîôw- nym byc polskimi oficerami i zato isc na smierc nie jest zbyt w ielk^ ofiara”.
Listy te nie doszîy do r^k adresatôw. W ydobyîem je z akt procesu w M armarosz Sziget, by dzisiaj, po trzynastn latach, swiadczyîy o honorze i wysokiem obyw atelskiem poczuciu zoînierza D ru g ie ^ J^ ^ g a d y .
Uprasza siç uczestnikow w alk i przezyc II B rygady Legjonow Polskich, by nad- sytali wspom nienia z k am p an ij leg jo nowych, z okresu p rzejscia II B rygady pod R aranczç, tuïaczki po przejsciu tudziez wiçzieii au strjack ich i nie- mieekich pod adresem : R edakcja to- mow „Na zolnierskich szlakach tula»
czych“. W arszaw a, ul. Zakroczym ska.
Fort Legjonow. A rchiw um W ojskowe,
Biblioteka Slqska w Katowicach Id: 0030000640288