• Nie Znaleziono Wyników

"Piekło Conrada", Michał Komar, Warszawa 1978 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Piekło Conrada", Michał Komar, Warszawa 1978 : [recenzja]"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Alina Brodzka

"Piekło Conrada", Michał Komar,

Warszawa 1978 : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 74/2, 372-374

(2)

R E C E N Z JE

O stateczn ie liczą się n ie in ten cje K asp ersk iego, ale k on k retn y w y tw ó r. P o d ­ sta w ą jego ocen y zaś je st jego zn aczen ie p rak tyczn e dla czy teln ik ó w N orw ida. J eżeli p rzyp om n im y sobie zak oń czen ie n o w e li „A d le o n e s l”: „— R e d a k c ja n ie je s t t e l e f o n e m . {...] r e d a k c j a j e s t r e d u k c j a. . . ” , to w o d n iesien iu do książk i

K asp ersk iego stw ierd zić n ależy, że tutaj r e d u k c j a , będąca p o d staw ow ym za b ie­ g iem u m o żliw ia ją cy m m od ern izację, p osu n ięta została zb yt daleko. Inform acja, której dostarcza, jest d e z i n f o r m a c j ą n iczym n ie u sp ra w ied liw io n ą , ja k n i­ czym n ie m oże b y ć u sp ra w ied liw io n e św iad om e fa łsz o w a n ie ku ltu ry. Po zastąp ien iu fa łsz y w e g o p od ziału na k sią żk i „słu szn ie” i „ n iesłu szn ie” zap om n ian e — rozróż­ n ie n ie m na p race u żyteczn e i n ieu ży teczn e stw ierd zić m uszę, że n ie m ogę dostrzec za sto so w a n ia pracy E dw arda K asp ersk iego n ie ty lk o na teren ie n o rw id o lo g ii, ale tak że w sp ó łczesn ej r e fle k sji h u m a n isty czn ej. C hyba że jako p rzykładu n e g a ty w ­ n ego.

Istotn ie, tw órczość C ypriana N orw id a sp raw iać m oże w ra żen ie ca łk o w icie „osw o jo n ej” (tzn. p odatnej n a w szelk ieg o rodzaju m isty fik a cje). A to li przy zach o­ w a n iu jednej regu ły, k tórej o m in ięcie przek reśla te pozory: n a leży ca łk o w icie zlek ce w a ży ć sam ego N orw id a, jego te k sty uznać za n ieisto tn e. Z aufać sądom k a ­ teg o ry czn y m K asp ersk iego m oże oznaczać ty lk o jedno: za u fa ć fik c ji, co praw da f ik c ji w ie lc e p ragm atyczn ej, zw a ln ia ją cej b o w iem od r e fle k sji, a le tylk o fik cji. A praw da? Cóż: „P raw d y się razem dochodzi i cz e k a ”. P ozo sta je przeto tru d le k ­ tu r y tek stó w N orw id a bez pom ocy k sią żk i K asp ersk iego, lek tu ry , w czasie której d om in ow ać b ęd zie p o k o r a w ob ec słó w innego czło w iek a , ale tak że w ob ec h is to r ii i w ła sn ej w sp ó łczesn o ści. R zeczy w isty ś w i a t w a r t o ś c i N o r w i d a u ja w n i w ó w cza s w p ełn i sw ój sen s tak że i dla nas. C hociaż n ie b ęd zie to sens ta k jed n ozn aczn y jak u K asp ersk iego. A le sądzę, że w ła śn ie w u szan ow an iu p lu ra ­ lizm u lud zk iej m y ś li za w iera się sen s r e fle k sji h u m an istyczn ej. D latego m uszę od rzu cić p rop ozycje zgłoszon e przez k o lejn eg o „późnego w n u k a ” N orw id ow sk iego; n ie zadał on sob ie trudu z r o z u m i e n i a tw órczości, k tórą w tak b ezlito sn y sposób okalecza. P rzecież n a w e t k ategoria „ p r a c y ” w y rw a n a z ca ło k szta łtu ory­ g in a ln ej id ei N orw id a w u jęciu K asp ersk iego sta je się apologią p r a c y w y a l i e ­ n o w a n e j . O stateczn ym efek tem m od ern izacji je s t m im o w o ln y p a m flet. A n ie ta k i jest p rzecież sen s p racy h u m an isty. P rzyn ajm n iej w m oim p rzekonaniu.

M a r e k A d a m i e c

M i c h a ł K o m a r , PIEK ŁO C O N RA DA . W arszaw a 1978. „C zyteln ik ”, ss. 178 + 2 nl-b.

K siążk a M ichała K om ara jest w w ie lu sen sach tek stem n iep rzeciętn ym . N a j­ d alsza od p ed an tyczn ej n u d y, od p o w tó rk i z w ie d z y o a rcy d ziele, alerg iczn ie u w ra ­ żliw io n a na b an ał, z ja k ich k o lw iek poch od ziłb y źródeł, prop on u je n am — su ge­ sty w n ie , z n a p ięciem , a zarazem sp ójn ie i trzeźw o — scen ariu sz p u n k to w y ch od­ słon dram atu m y śli Conrada.

N ie je s t to praca p isan a „na sto p ień ”, choć b ez żad n ych w ą tp liw o śc i go zdo­ b y ła *. J est n a to m ia st r z eczy w isty m w y d a rzen iem w zm ien n ych losach naszych ob cow ań z litera tu rą . Bo choć C onrad je s t b oh aterem tej p racy n ie p retek stow ym , n ie ok azyjn ym , to jed n ak p rzed sta w io n y w niej scen ariu sz czyn i dram at pisarza d o św ia d czen iem n aszej h isto rii. N aszej, tzn. n ie ty lk o polskiej: h isto rii n o w o ży tn ej,

1 B yła p od staw ą d oktoratu uzysk an ego w In sty tu cie B ad ań L iterackich P A N {czerw iec 1982).

(3)

RE C E N Z JE

373

po prostu. O dsłania b o w iem w tw órczości Conrada, a poprzez nią w p isa rstw ie jego partn erów — poprzedników , w sp ółczesn ych , n astęp ców — ch yb otliw ą, często sk ryw an ą k om u n ałam i, a p rzecież trw ale dom agającą się u jaw n ien ia, w yostrzon ą d ysh arm on ię i k o n flik t dw u porządków , p oznaw czego i etyczn ego, w ied zy o fa k ­ tach i p rojek tów w artości.

T ylko pozoram i się kierując, z len iw ego n aw yk u , m ożna by m yśleć, że to rzecz oczyw ista: że n ik t in n y n ie zdołał tak jak Conrad tej w a lk i rozstrzygnąć i w ygrać. N a w et G om brow icz, przecież skrajnie n ieu fn y w ob ec producentów p a n ­ teon ów n arodow ych, dał się oszukać opiniom czyn iącym z p isarstw a Conrada posąg. Jak gdyby h eroistyczn y banał, n iestety częsty w śród conradystów , odepchnął go od lek tu ry w ła sn ej, n arzu cił p ryzm at w id zen ia. W artyk u le Posąg c z ł o w i e k a na p o ­ sągu ś w ia t a („Kurier P oran n y” 1Θ35, nr 353), zatytu łow an ym zło śliw ie p rzytoczeniem z K o rd ia n a , a zogn isk ow an ym zresztą p raw ie w y łą czn ie na Z w i e r c i a d le morza, G om brow icz w śród zn ak om itych szyd erstw z niepopraw nej p olskiej m egalom an ii ch ce tym sam ym strzałem — w e w zn iosłość — przygw oźd zić ca łe p isarstw o C on­ rada: „C zujem y b ezradność dostojności w ob ec liczn ych stref, zakam arków , za u ł­ k ó w istn ie n ia ”, „jakby jed y n ie w zupełnej izolacji od m ałości m ożna b yło osiągn ąć w ie lk o ś ć ”.

Otóż autor P ie k ł a C onrada w y zw a la sw ego bohatera z lodow ca. P od ejm u je G om b row iczow sk ie w y zw a n ie, przyw raca C onradow i n iedoskonałość. Jak już po­ w ied zia ła m , czyn i to antyszk olarsk o, chociaż regu ły szkolarskie opanow ał. N ie b u ­ d u je w ięc m ozoln ie opisu w szy stk ich k olejn ych u tw orów i k olei ży cia pisarza. W sw oim dyn am iczn ym scenariuszu w yb iera ob iek ty do analizy: p ow ieści, w sp o m ­ n ienia, w yzn an ia, listy i eseje Conrada. O rientuje się przy tym znakom icie w róż­ n icach ich g en ologiczn ego statusu. W ięcej — różnice te uw yd atn ia, ale po to, by je n a stęp n ie zdegradow ać. Bo w przyjętej w książce strategii gra w szy stk ich sta­ tu só w jest tropem : zu p ełn ie tak sam o jak gra g ło só w w obszarze narracji p o w ie ś­ cio w ej. S ą one m ia n o w icie tropam i u jaw n iającym i teatralizację zachow ań, sp eł­ n iających się w rozm aitych tek stach i w różnorakich sposobach ob cow an ia tw órcy i jego p u bliczności, em pirycznej i w yobrażonej.

Tak w ięc w obszarze w yb ran ych św iad ectw , literack ich i q u a si-ży cio w y ch , w w y ra ziście zarysow anej scenerii, w k olejn ych dram aturgicznych odsłonach, autor k siążk i rea lizu je sw ój zam ysł: b uduje k on tak t z C onradem nied osk on ałym . P ozbaw ia jeg o pisarstw o pozoru jed n olitości m on u m en taln ie w zorcow ej, u jaw n ia dysonanse p rześw iad czeń b ohaterów , narratorów , autora, pok azu je w ew n ętrzn e rozb icie i n ie ­ u chronne sk ażen ie w ierzy teln o ści w szy stk ich w y m ien io n y ch głosów , osacza w szech ­ m oc spraw czą tw órcy p ew n ik iem n ieistn ien ia jego w szech w ied zy .

A co w zam ian? Otóż czyni sw ego bohatera św iad k iem , u czestn ik iem i ofiarą n ajbardziej istotn ych rozterek m y śli europejskiej d w u w iecza — je ż e li za próg n o w o ży tn o ści, aż nadto d o tk liw ie znajom ej, p rzyjm iem y id ee autora O m o w y spo­ łe cznej, roussoizm . P o d sta w o w y m b o w iem im p u lsem m yśli now ożytn ej w naszej kulturze, m iotającej się m ięd zy lęk iem a nadzieją, sta ły się: rozw ój sp o łeczeń stw u m asow ion ych i rad yk aln a d esak ralizacja norm . W ciąż prześcigana tem pem prze­ m ian, m y śl ta, n iek ied y u fna, lecz zn aczn ie częściej przerażona w id m em i p rak ty­ ką terroru, szuka ła sk i i ocalen ia w utopiach: natu ry lud zk iej i w ied zy . M ów iąc w skrócie, b iegu n am i tej m yśli są rad yk aln y k on serw atyzm oraz n ih ilizm .

G orzkim su k cesem Conrada jest św iadom ość fa k ty czn o ści tej sytuacji: w ś w ie - cie, w naturze ludzkiej n ie m a żadnych rękojm i w artości, każda „praw da” m oże b y ć liczm anem . A przecież, w b rew p otencjalnej w szech w ła d zy zła — je ś li upierać się przy kategoriach etyczn ych — kom pletny n ih ilizm jest n ierealn y. Ś w iad czy 0 tym pozaetyczn a h istoria. Jakiż paradoks: każdy liczm an grozi potrzebą w a r­ to ści bez ręk ojm i. I dlatego w ła śn ie trw a, n iezgłęb ion e, p iek ło w yboru: C onrada 1 nasze.

(4)

374

R E C E N Z JE

D okonana w k siążce a n a liza w y o strza n ia sam ow ied zy C onradow skiej — w k o ­ le jn y c h k ręgach in icja cji, od in ten cji alegoryczn ej po d ok u m en taryzm — k o n cen ­ tru je się na w ęzło w y ch stad iach i n a jciek a w szy ch w arian tach tego procesu. Od M u r z y n a z za ło g i „ N a r c y z a ”, poprzez L o r d a Jim a, Jąd ro ciem n ości, T ajn ego agen­ ta, N ostr o m o , G rę losu, po W oczach Zachodu, w raz z b ogatym tow arzyszącym im k o n tek stem , autor stu d iu m z im ponującą zw ięzło ścią stop n iu je ow e jak b y d a n tej­ sk ie w ta jem n iczen ia . W rezu lta cie obdarza n a s k siążk ą, która w a lczy o w a rto ści zaprzeczone, a czy n i to n a m iarę naszych d ośw iad czeń i n a szy ch n ieu lecza ln y ch n ad ziei.

K siążka jest św ietn a i w ażn a. A przy całej sw ej an tyszk olarsk iej fo b ii m oże słu ży ć za przyk ład k la ro w n o ści w fo rm u ło w a n iu zadań b ad aw czych , w sposobach prow ad zen ia w y w o d u . A utor z założenia oddala w szelk ą ap rioryczność sw y ch są­ dów , każdą fazę sw ej r e fle k sji p od d aje p róbie argum entu i kontrargu m en tu : czy­ te ln ik m usi u czestn iczy ć w tej k on stru k cji, scen ariu sz pracy w łącza nas w jej p rzebieg.

In ten sy w n o ść a k cji p rzew id zian ej w scen ariu szu u ch yla zbędne retardacje. S tąd zap ew n e d ecyzja K om ara, b y n ajoszczęd n iej d ok u m en tow ać sw ą eru d ycję, b ogatą i zd u m iew ająco celn ą , fu n k cjo n a ln ą w k ażd ym m om en cie. E rudycja ta, stale p odporządkow ana au torsk iej m y śli organ izu jącej, n ie w yraża się w ię c w setk ach n u m erków , n atom iast o w ocu je w tek ście. O jeg o ak cji głó w n ej już m ów iłam T eraz, na p raw ach sygn ału , p rzypom nę o w ą tk a ch w sp om agających , np. o b y stry m od k ryciu relacji: R im baud — K urtz — T. E. L aw ren ce. J e st ono św ietn ą d oku­ m en tacją tezy w sp om n ian ej ju ż w tych uw agach: w ią że się z grą u praw ianą w au to ­ p rezen ta cja ch osob ow ości, w życiu p u b liczn ym , p ryw atn ym , w literaturze. W iąże się z k reo w a n iem i d em isty fik a cją obrazu i au toobrazu a rty sty . In n ym z k o lei sy g n a łem , ty m razem zn a lezisk filo lo g iczn y ch , je s t u ja w n ien ie roli R o c z n ik ó w T acyta w narracji J ądra cie m ności. T akże i to od k rycie fu n k cjo n u je w d iagn ozie g łó w n e j. P rzyk ład y m ożna b y m nożyć.

W iedza autora, k la ro w n o ść i spójność jego zam ysłu , k o n sek w en cja i sp raw ­ n ość w y w o d u , zn ak om ita su g esty w n o ść pisarsk a za o w o co w a ły k siążk ą istotn ą, p o­ trzebną p ro fesjo n a listo m i laik om . J e st to k siążk a, która sta n o w i w y d a rzen ie za­ rów no w n aszym o b cow an iu z C onradem , jak i w ięcej — w naszej k ulturze m y śli.

A lin a B ro d zk a

LIT ER A TU R A P O P U L A R N A — FOLKLOR — JĘZYK. P od redakcją W i t o l ­ d a N a w r o c k i e g o i M i c h a ł a W a l i ń s k i e g o . T. 1—2. K atow ice 1981. U n iw ersy tet Ś ląsk i, ss. 148; 224 + errata na w k lejce. „Prace N a u k o w e U n iw e r sy ­ tetu Ś lą sk ieg o w K a to w ica ch ”. N r 434; 441. (R edaktor serii „H istoria L iteratu ry”: T a d e u s z B u j n i c k i . R ecen zen ci [t. 1]: M a r i a n S t ę p i e ń ; [t. 2]: J a c e k K o l b u s z e w s k i , A l e k s a n d e r W i l k o ń ) .

W dniach 24— 26 k w ie tn ia 1978 odbyła się w Z aw oi ogóln op olsk a k on feren cja n a u k o w a zorgan izow an a przez Zakład T eorii K u ltu ry i P o lity k i K ulturalnej U n i­ w e r sy te tu Ś ląsk iego, p o św ięco n a zagad n ien iom litera tu r y p op u larn ej, folk loru i j ę ­ zyk a. S k u p iła ona grono k ilk u d ziesięciu badaczy z w ie lu ośrod k ów n au k ow ych i ak ad em ick ich P o lsk i, p r zed sta w icieli różnych d zied zin w ied zy , rep rezen tu jących różne m etod ologie i częstokroć od m ien n e w a rszta ty b adaw cze. O m aw iana praca p rzyn osi plon tych in terd y scy p lin a rn y ch obrad, p rezen tu jąc 25 refera tó w zo g n i­ sk ow an ych w o k ó ł tem atu k o n feren cji. R edaktorzy W itold N aw rock i i M ichał W a- liń sk i u p orząd k ow ali ten różnorodny m ateriał (łącznie 27 ark u szy w y d a w n iczy ch )

Cytaty

Powiązane dokumenty

dr Witold Śmiech (Unlwereytet Łódzki).. Profesorami nadzwyczajnymi mianowani

Zdaniem autora tym, co wyróżnia poezję Urszuli Kozioł i czyni ją zjawiskiem wyjątkowym, je s t połączenie in - telektualizmu z irracjonalizmem, powrotem do

Artykuł omawia historyczne uwa­ runkowania, które wpłynęły na określony k szta łt zapożyczeń orientalnych i okcydentalrych w kulturze sarmackiej; cechą

[r]

in viak water ala in golven mogeltjk zijn. Eon iutex'esaante suggestie is het gebruik

Since |20H2V2 and |02H2V2 correspond to double clicks of the same polarization, such events can be identified and discarded, but |11H2V2 leads to double clicks that mix with those

By exceeding the maximum allowed r.p.m.(in most cases 100 rev/mm.), this potentiometers are very soon damaged... 3) In consequence of the large time-constants in