Janusz Węgiełek
Aforyzmy itp.
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (17), 154-155
P R Z E C H A D Z K I 154
Z apraw dę, jeśli m ożna m ów ić o dziele s ztu k i o d d artym od człow ieka, m a m je przed sobą,
o d stą p iw szy raz jeszcze od m u ró w i ogarniając je w zro k ie m z otacza jącego ocalałą budow lę zw aliska.
I oto w p e łn y m słońcu tego p u stko w ia ,
sam ą n iew ysło w ioną harm onią k a m ie n n y c h kam ieni, d uch lu d zk i objawia: Jeszcze nie zginąłem .
O to m ja. Oto jestem .
Pow iedziano, że ka m ien ie wołać będą.
N ik t nie m ów ił, że czło w iek odpowiadać im będzie szep tem .
Armenia, 1973
Janusz Węgielek
Aforyzmy itp.
Dlaczego Saul ścigał Dawida? — Bo go m iłow ał.
— Dlaczego D aw id u ciekał p rzed Saulem ? — P oniew aż o d w za jem
n ia ł m u uczucie miłości.
W czas potopu lu d zio m n a jtru d n ie j było zapew ne pojąć fa k t, że d eszcz pada w s z ę d z i e .
Ją d rem ciszy je s t k r z y k .
G d y b y S te n d h a l p rzez nieostrożność rozstrzaskał sw oje „zw ierciadło”, sta łb y się m im o w oli p reku rso rem w spółczesnej powieści.
P o m ięd zy nagością w m iłości a każdą inną jest ta różnica, że te j p ierw sze j nie ogarnia i nie hańbi spojrzenie.
J a k drzew o w lesie, k tó re waląc się łam ie gałęzie sąsiednich drzew i ka leczy korę ich pni — ta k um iera człow iek.
N ie k tó r z y tak patrzą, ja k b y ska zyw ali.
W iara w przyszłość zgasła śm iercią m ieszczki, która w testam encie zostaw iła sw ó j ty tu ł szlachecki.
T a k zw a n i sam obójcy szczęśliw ie pechow i re k r u tu ją się spośród lu dzi, k tó r z y starają się raczej przypodobać śm ierci aniżeli w y jść je j n aprzeciw .
N a jp ię k n ie j szem rzą źródła, któ re jeszcze nie w y tr y s ły .
W rom ansie, gdzie oblubienicą je st Młodość, scenografię p ro je k tu je Czas.
Z n a m i ta kich diabelsko s p ry tn y c h handlarzy, k tó r z y w p odeszłym w ie k u , k ie d y w a r s tw y ich życia jed n a na d rugiej ju ż się u ło ży ły , eksp lo a tu ją siebie n ic z y m jaką kopalnię drogocennych m inerałów . G odne sza cu n ku są ty lk o te epoki, w k tó r y c h różnicę po m ięd zy czło w ie k ie m a zw ierzęciem p rzyjm o w a n o bez dowodu.
W ta k im sa m y m sto pn iu — a n iezm ie n n ie w yra ża się on zn a k ie m nieskończoności — w ja k im in n i m y lą się w sto su n k u do nas, m y m y lim y się w sto su n k u do nich; zgłębianie te j bądź co bądź p ro stej ró w ności uczy, że nie po linii w zgardy, ale p o k o ry pow inno biec nasze spojrzenie.
J e ste ś m y p lem ien iem , któ re pod p ła szc zy kie m tu r y s ty k i p o szu ku je sw ojego słupa totem icznego.