• Nie Znaleziono Wyników

Nowy polski tekst o Szwajcarii z perspektywy kobiet. Między romantyzmem a modernizmem

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nowy polski tekst o Szwajcarii z perspektywy kobiet. Między romantyzmem a modernizmem"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

German Ritz

Nowy polski tekst o Szwajcarii z

perspektywy kobiet. Między

romantyzmem a modernizmem

Wiek XIX : Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 5

(47), 33-67

(2)

Wi e k x i x. Ro c z n i k To w a r z y s t w a Li t e r a c k i e g o i m. Ad a m a Mi c k i e w i c z a ROK V (XLVII) 2 0 1 2 G e r m a n R i t z

N

o w y p o l s k i t e k s t o

S

z w a j c a r i i

z

p e r s p e k t y w y k o b i e t M I Ę D Z Y R O M A N T Y Z M E M A M O D E R N I Z M E M O D R O M A N T Y Z M U D O R E A L I Z M U

P

o l s k i o b r a z S z w a j c a r i i został stworzony, jak wiadom o, przez rom an­ tyków w latach trzydziestych X IX wieku. Oświecenie i sentym entalizm przygotowały go bardziej na podstawie lektury Albrechta von Hallera i Sa­ lom ona G essnera niż na podstawie bezpośredniego dośw iadczenia. O pra­ cowany przez Polaków romantyczny obraz Szwajcarii wpisuje się w tradycję europejskiej fascynacji Szwajcarią, ale zarazem od niej odchodzi, ponieważ sam otni w ędrow cy po szw ajcarskich górach to nie tylko rom antyczni p o ­ eci p o d ążający za Jean -Jacq u es’em Rousseau i G eorge em Byronem , lecz także em igranci po przegranym pow staniu listopadow ym , którzy w łaści­ wie dopiero stają się nim i wobec w yzw ania wzniosłego krajobrazu i w kon­ frontacji z europejską tradycją literacką, w yrosłą z europejskiego spotkania ze Szwajcarią. Doświadczenie kulturowego udziału w pewnym europejskim m icie zm ienia się w dośw iadczenie w yklu czen ia, które Ju liu sz Słow acki i A dam M ickiew icz przedstawiają przede w szystkim jako dośw iadczenie osobiste, um ożliw iające im sublim ację dośw iadczeń politycznych.

Każde późniejsze literackie spotkanie ze Szwajcarią - i nie tylko literac­ kie - będzie rozpoczynało się od lektury polskiego rom antycznego obrazu Szw ajcarii. Jego teksty w pisują się już w X IX w ieku w kan on narodow y. Po wzmożonej literackiej debacie z lat trzydziestych X IX stulecia następuje długa przerw a, aż znow u dochodzi do po ró w n yw aln ego zogniskow ania

(3)

zainteresow ań, m ianow icie w latach dziew ięćdziesiątych, czyli pó ł wieku p ó źn iej. W tym sp o tk a n iu ze S z w a jc a rią b io rą u d z ia ł ro zm a ite g ru p y literackie i społeczn e. Przed staw iciele p o z y ty w iz m u , tacy ja k Bolesław Prus, E liza O rzeszkow a i M aria K onopnicka, k tórzy w m om encie swojej podróży bądź swego pobytu w Szwajcarii są już znanym i autoram i, znajdu­ ją się tutaj prawie w tym sam ym czasie, co wstępujące pokolenie twórców M łodej Polski, takich jak Stefan Żeromski, Wacław Rolicz-Lieder (1889), Jan Kasprow icz (1895) i Zenon Przesmycki (1897). Ich przeważnie krótkie pobyty w Szwajcarii, z wyjątkiem Konopnickiej, która po roku 1891 wielekroć zatrzy­ m yw ała się w Zurychu, oraz Żerom skiego, który po roku 1892 przez wiele lat pracow ał w Rapperswilu jako bibliotekarz Muzeum Polskiego1, prowadzą do pow stania tekstów szw ajcarskich bardzo zróżnicow anych pod względem gatunkow ym - obok liryk i w yraźnie zaznacza się teraz proza - jak również pod w zględem o d d z ia ły w a n ia i ran gi ow ych tekstów w tw ó rczo ści p o ­ szczególnych autorów. Ogólnie rzecz biorąc, nie powstaje zam knięty tekst szwajcarski jak w w ypadku tekstu romantycznego. Dlatego też nie prow a­ dzono nad nim badań przekrojowych (jeśli pom inąć opracowania na temat poszczególnych twórców), tak jak próbowano to czynić dla romantycznego tekstu szwajcarskiego. W sposób najbardziej systematyczny, przynajm niej w stosunku do liryki, potraktow ał w skazany fenomen Peter Brang w swoim obszernym opracowaniu na temat obrazu Szwajcarii w liryce słow iańskiej2. Z ajm iem y się tutaj w yłącznie szczególnym wkładem kobiet, ponieważ stanow i on novum w zd om in ow anym przez m ężczyzn tekście szw ajcar­ skim . A lp in iz m , sedno sp o tk an ia ze S zw ajcarią, zazw yczaj w y k lu c z a ł kobiety, aż do momentu, w którym m otoryzacja, przekraczając podział płci, udostępniła już w roku 1873 za sprawą kolei zębatej takie centra alpejskie, ja k to na szczycie Rigi, a później rozm aite p u n kty w idokowe na Pogórzu Berneńskim , stanow iącym centrum tradycyjnego obrazu Szwajcarii, takie jak Brienzer Rothorn (1892), bardzo łubiana Schynige Platte nad Interlaken (1895) i wreszcie punkt widokowy na Jungfrau, by w ym ienić tylko te, które odegrają rolę w późniejszych tekstach. Kobiece spojrzenie na Szwajcarię in ­ teresuje nas tutaj jednak przede wszystkim dlatego, że stwarza kom pleksowy i w ielow arstw ow y tekst o Szw ajcarii, k tó ry wprawdzie jako taki nie może konkurow ać z tekstem romantycznym, lecz może nawiązać z nim dialog.

G d y wskazuję tutaj na powstanie w ostatnim dziesięcioleciu X IX wieku nowego, drugiego polskiego tekstu o Szw ajcarii, nie znaczy to, że w latach 1 B. Szyndler, Bibliotekarska służba Stefana Żerom skiego, W rocław 1977.

2 R B ran g, Landschaft u nd Lyrik. D ie Schweiz in Gedichten d er Slaven. E ine kom m

(4)

• No w y p o l s k i t e k s t o Sz w a j c a r i i z p e r s p e k t y w y k o b i e t •

18 40 -18 9 0 polskie kulturowe spotkanie ze Szwajcarią przestało się rozwijać; na to p olska k olon ia w Szw ajcarii była zbyt duża i zbyt trw ała. Pojaw iają się interesujące pojed yncze osoby i fenom eny tekstowe, ja k napisane po francusku w sp o m n ie n ie z p o d ró ż y po S zw ajca rii Im pressions et souve­

nirs. Promenade en Suisse Adama Gurowskiego, które ukazuje się w roku 1846

w Lozannie, a w którym przedstawiający się jako Rosjanin podróżny w cza­ sach Sonderbundu, związku konserwatywnych kantonów, oraz w przeded­ niu p o w sta n ia S z w a jca rsk ie j R e p u b lik i F e d e ra c y jn e j staje po stronie kantonów katolickich, a przeciwko radykałom względnie kantonom prote­ stanckim 3. G urow ski, ongiś konspirator przeciwko Rosji w latach dwudzie­ stych X IX wieku i później powstaniec listopadowy, w latach trzydziestych przechodzi na pozycje panslawizm u w dziele La vérité sur la Russie (1835) i dąży do pojednania z Rosją. Jedzie też do Rosji, by następnie, rozczarowany carem, z przystankiem w Niemczech i w Bernie w latach 1846-1848, w roku 1849 wyem igrow ać do A m eryki. W Szwajcarii, a m ianowicie w Interlaken, osiądzie po roku 1851 pisarz polityczny H enryk M ichał Kam ieński i tutaj też otrzym a w roku 1853 obywatelstwo Republiki. W Szwajcarii powstaje jego książka o Rosji Rosja i Europa. Polska. Wstęp do badań nad Rosję i Moskalami (1857), która rok później ukazuje się po francusku.

Oba tu w ym ienione nazwiska są symptomatyczne dla przemian w kręgu polskiej em igracji w Szwajcarii w drugiej połowie XIX wieku. Po lirycznym szw ajcarskim tekście rom antyków dom inują teraz m yśliciele polityczni i działacze, których stanowiska polityczne zaczynają się różnicować wskutek europejskich i polskich zmian politycznych i nie dają się już łatwo zespolić w jeden wspólny dyskurs emigracji. Udział orientacji demokratycznej i zwłasz­ cza socjalistycznej będzie po owych ogólnych słowianofilskich początkach w zrastał w trakcie dru giego półw iecza X IX stulecia. Jej cechą charakte­ rystyczną jest to, że w swej pracy politycznej będzie wciąż próbowała prze­ kroczyć getto em igracji, nie porzucając polskiego interesu narodowego. Do tej tradycji należą przede wszystkim Zygm unt M iłkow ski, który w roku 1872 przyjeżdża z Polski do Szwajcarii i osiada w Lozannie, oraz Bolesław Lim a­ nowski, który w 1878 roku dociera do Szwajcarii i przebywa w rozmaitych miejscowościach Szwajcarii Zachodniej oraz Szwajcarii niemieckiej. Są to dwaj 3 Fragm enty zostały opublikow ane w reprezentatyw nej antologii: Le Voyage Suisse.

A nthologie des voyageurs fra n ç a is et européens de la renaissance a u x X X siècle, éd.

C . Reichler, R. R uffieux, Paris 1998, s. 8 4 0-84 4, 124 5-126 1, 1607. N iem ieckie w yd a ­ nie tekstu G u row skieg o ukazało się w tym sam ym roku, co o rygin ał, poszerzone o w rażen ia z p o d ró ży po Niem czech (A. G u row ski, D eutschland u n d die Schweiz, Leipzig 1846, tutaj: s. 105 i n.).

(5)

najważniejsi reprezentanci polskiego życia duchowego w ostatnim trzydzie­ stoleciu XIX wieku w Szwajcarii4. Obaj w pierwszych latach swego pobytu przekazują inform acje o Szw ajcarii w form ie reportaży, które ukazują się w polskich czasopism ach i gazetach5. W sw ych artykułach budują rów ­ nież m osty m iędzy em igracją a Polską. O we reportaże porzucają stereoty­ powe, dawno skostniałe wrażenia z podróży starego europejskiego tekstu o Szwajcarii i w pierwszej kolejności zwracają uwagę już nie na przeżycie natury, ja k w rom antycznym dośw iadczeniu Szw ajcarii, lecz na in stytu ­ cje społeczne i osiągnięcia cywilizacyjne. Podporządkowując się nakazom m odernizm u, chcą pouczać i kształtować.

Założone w 1870 roku przez hr. Platera Muzeum Polskie w Rapperswilu, które w zamierzeniu m iało stworzyć miejsce mityczne dla em igracji pozo­ stającej od dawna w wew nętrznym kryzysie, nie będzie już potrafiło zjed­ noczyć tych rozbieżnych sił. Polityczna orientacja założyciela Muzeum była na to zbyt zanurzona w przeszłości, być może też zbytnio skoncentrowana na jego własnej postaci, tak że nie udało mu się w pełni przywiązać ideowo do Rapperswilu nawet sił konserwatywno-narodowych. Po jego śmierci ideę Rap­ perswilu, uw olnioną od personalizacji dokonanej przez Platera, poniesie dalej przede wszystkim Zygm unt M iłkow ski, próbując na przekór atakom z zewnątrz i od wewnątrz nadać jej kształt powszechnej idei em igracji, jako m iejsca, w okół którego skupia się tożsam ość e m ig racyjn a6. G łó w n y p ro ­ blem R app ersw ilu oraz innych instytucji polskiej em ig racji w Szw ajcarii, takich jak Liga Polska, założona przez M iłkowskiego w espół z Ludwikiem M ichalskim w roku 18877, stanowi fakt, że em igracja nie jest w stanie w pełni związać ze sobą tych swoich własnych inicjatyw i że rozmaite polityczne siły z Polski, przede w szystkim z G alicji, pró b u ją w ciągn ąć owe in stytu cje w obszar swoich wpływów. Symptomatyczne w tym względzie są ataki K ra­ kowa na M uzeum Polskie w pierwszych latach jego istnienia albo skuteczne usiłowania Rom ana Dm owskiego w trakcie podróży po Szwajcarii w roku 1891, aby podporządkow ać Ligę Polską jego politycznej aktyw ności. E m i­

4 Z o b . K. D ąbro w ski, Polacy n ad Lem anem w X IX w iek u , W arszaw a 1995; tutaj roz­ d z ia ły pośw ięcone Lim anow skiem u (s. 10 6 -113) i M iłkow skiem u (s. 124-137). 5 Z o b . tenże, L im a n o w sk i i je g o korespo n den cja o S z w a jca rii, w: tegoż, P o la cy n a d

L em a n em w X I X wieku.

6 Zob. na ten temat erudycyjną rozprawę D anuty O ssow skiej „G d y norm y wszystkie

z zaw ias w yskoczą”. Literatura - em igracja - naród w p rojekcie dla Polski Teodora Tomasza Jeża (O lsztyn 2008); tutaj zwłaszcza rozdział: Spór o emigrację. M iłkow ski i jego adwersarze, s. 132-182.

(6)

• No w y p o l s k i t e k s t o Sz w a j c a r i i z p e r s p e k t y w y k o b i e t •

gracja po roku 1870 nieraz ulegała wewnętrznem u i zewnętrznemu osłabie­ niu. Przyczyny tego są rozmaite i wielowarstwowe. Ważnym wydarzeniem dla polskiej em igracji w Szwajcarii stało się w ykruszenie Francji jako opie­ kuna interesów polskiej em igracji po roku 1870. Zdecydow anie silniejsze zainteresow anie polskiej em igracji politycznej Szw ajcarią jako m iejscem operacyjnym jej działań m a w yraźny związek ze zm ianą europejskich sto­ sunków władzy. Ale w Szwajcarii po roku 1870 powstaje również ważna i samo­ organizująca się kon ku ren cja dla em igracji, m ianow icie rosn ący napływ studentów z Polski na szwajcarskie uniwersytety, zwłaszcza do Zurychu. Ci studenci mają bardziej dynam iczny stosunek do Polski niż dawna em igra­ cja. M iłkowski zdaje sobie sprawę z różnych wewnętrznych słabości emigracji i próbuje im przeciwdziałać. Jeden z pierwszych literackich obrazów zm ie­ nionego położenia polskiej em igracji w Szwajcarii przynosi jego powieść

Lech-Czech-Rus, która ukazuje się w 1878 roku w Poznaniu.

W utworze M iłkow ski opowiada o nowej strategii tajnych służb, polega­ jącej na psychologicznie prowadzonej infiltracji elit narodowego ruchu w y­ zwoleńczego w państwie carów w latach siedemdziesiątych X IX wieku, której zamiarem m iało być doprowadzenie do rozpadu ruchu od wewnątrz. Środ­ kiem w iodącym do tego celu ma być kobieca sztuka uwodzenia. Jako żeń­ ska agentka zatrudniona zostaje księżna Gabarin, jej pierwszą ofiarą pada przebywający w areszcie m łody polski powstaniec Lech Białoorłowicz, do którego dołączą później obiecujący czeski talent m uzyczny (Czech) i ukra­ iński em igrant (Rus) w G en ew ie jako kolejne m ożliw e i faktyczne ofiary. Najważniejsze m iejsca akcji to Petersburg, Rapperswil i Genewa. M am y tu do czynienia z wielowątkową powieścią sensacyjną oraz powieścią politycz­ ną z jaw nym , politycznie um otywowanym narratorem. Jest to powieść nie­ udana z powodu swoich własnych ambicji. Przede wszystkim nie udaje się nakreślić rzeczywiście przekonującego wizerunku agentki jako fem m e fatale, która po powieściach i opowiadaniach Sachera M asocha - Wenus w futrze ukazała się już w roku 1870 - stała się znakiem tego czasu i wyznaczała nowe, m odne oczekiw ania czytelnicze. Utwór pozbaw iony jest zresztą fantazm a­ tycznej narracji. Polski romantyzm, a zwłaszcza Kraszewski, z którym wiele go w owym czasie łączy, m ogliby dostarczyć tu odpowiedniego instrum en­ tarium. Brakuje jednak również urozmaiconego politycznego rysunku no­ wej narodowej opozycji przeciwstawiającej się potęgom im perialnym i ich nowym strategiom ucisku. Przyczyna niepowodzenia zdaje się leżeć w w y­ borze postaci trzech ofiar (Czech, Lech i Rus), które wikłają powieść dodat­ kowo w znany średniowieczny słowiański mit, rozumiany w tradycji polskiej przeważnie jako polski mit narodowy. W powieści ów mit nie może jednak

(7)

zadziałać, poniew aż zostaje w prow adzony jed yn ie z zew nątrz (to znaczy przez tajne służby, jako form uła rządząca wyborem ofiar) i - co ważniejsze - nie jest w stanie uzasadnić wiodącej roli Polski w m icie słowiańskim . Lech,

który na pięknym tle Jeziora Genewskiego dość safandułowato ulega sztucz­ kom rosyjskiej księżnej, nie odkryw a sam podwójnej gry tajnej agentki, lecz potrzebuje do tego inform acji z w ewnątrz kręgu ukraińskich opozycjoni­ stów w Genewie.

M ożna łatwo wykazać literacką nieudolność tej powieści M iłkowskiego, nie jest to jed n ak naszym celem. Dla nas istotny jest obraz polskiej em i­ gracji, który wyraża się przez pryzmat tego nieudanego utworu, zwracając się do niej samej. Em igracji politycznej nie da się już opisać w postaciach jej bohaterów jako aktywnej i wzorcowej grupy społecznej, nie potrafi też ona, jak już wspomniano, skutecznie wprowadzić w życie postulowanej przez romantyzm wiodącej mesjanistycznej roli polskiej em igracji w europejskiej, czy też nawet w słowiańskiej walce o wolność. W tym ostatnim w ypadku brakuje nowej idei słowiańskiej, a w pierwszym - dokładnego opisu zagro­ żenia tożsamości „ja” przez władzę. Tożsamość em igracji oraz opozycji żywi się rozeznaniem m echanizm ów władzy, i właśnie tego brakuje w powieści. Szwajcaria jako miejsce działań emigracji nie stanowi już ponadto bezpiecznej ostoi, nowe psychologiczne m echanizmy represji nie znają granic państw o­ wych. Powieściowa Szwajcaria przedstawiona została przeważnie już tylko jako piękne tło, niezaangażowane otoczenie, w którym sw oim i w łasnym i spraw am i zajm ują się rozm aite polityczne ugru po w an ia akurat z Europy W schodniej.

Pozostańm y jeszcze przez chwilę przy opisie spotkania ze Szwajcarią. Bohater chce na początku, jeszcze w tym m om encie wyraźnie przekazując głos autora, przed staw ić sw oje praw dziw e i p ro gram o w e zain tereso w a­ nie Szwajcarią, i próbuje przekroczyć szablonowe opisy natury: „Schodzę Szwajcarię piechotą, studiując ją pod każdym względem, jak na to zasługuje kraj, b ęd ący w Europie tym sam ym , czym jest oaza w p u styn i p iaszczy­ s te j...” 8. D o tego d och od zi krótki p o g ląd o w y d ialo g z pew nym Szwajca­ rem na temat zewnętrznego kształtu zuryskich szkół wyższych, który stano­ wi wprawkę w tym nowym spojrzeniu na kulturę Szwajcarii:

- W ygląda jak pałac królew ski... [...]

- U nas nie m a pałaców tego rod zaju...

8 Z . M iłk ow sk i (T.T. Jeż), Lech-Czech-Rus: p ow ieść historyczno-w spółczesna, Poznań 1878, s. 39.

(8)

- C óż to je st?...

- Uniwersytet i szkoła politechniczna... Stawiam y pałace dla nauki ty lk o ...9 Z Zurychu udaje się nasz bohater do Rapperswilu i zwiedza tam M uzeum Polskie. Spotyka, nie poznając jej, księżnę Gabarin w towarzystwie m łodego czeskiego m uzyka, dwoje głównych aktorów następującego później w G e ­ newie uw iedzenia Polaka. M uzeum ukazane nam zostaje najpierw od ze­ wnątrz oczam i owych gości, przy czym lekka krytyka księżnej m a charakter w yłącznie estetyczny, a m łody czeski gość uzasadnia w sposób politycznie popraw ny inkrym inow any artystyczny w yraz kolum ny barskiej jako język w łasny patriotyzmu. Do tego dołącza się długi, jeszcze bardziej poprawny p o lityczn ie opis M uzeum ze stro n y n arratora, k tó ry o cen ia in stytu cję w kontekście powstających również w Polsce muzeów historycznych i obja­ śnia jej relatywne znaczenie: „Słowem , jest to zakład ogrom nie pożyteczny i bardzo potrzebny, zakład w ypełniający lukę, powstałą stąd, że Polska znaj­ duje się w stanie niew oli. Z ało życielo w i onego należy się cześć i w dzięcz­ ność, uznanie i poparcie”10. Lecz sednem wizyty w Muzeum staje się ironicz­ nie nakreślone spotkanie bohatera z pewnym Polakiem w stroju staropolskim, który w tym przebraniu chce ukazać swój patriotyzm jako gest polityczny. Satyra skierow an a jest w yraźnie przeciw ekscesom w ąsko pojm ow anego i fanatycznego patriotyzm u wyradzającego się w urojenia, i tym rysunkiem poniekąd antycypuje postać, która zaciążyła na dziejach M uzeum Polskiego w Rapperswilu, mianowicie W łodzimierza Rużyckiego11, który później sw o­ imi falsyfikatam i i niefachowym kierownictwem zniesławił M uzeum , a jak w iadom o, lubił paradow ać w stroju staropolskim . M iłkow ski będzie m iał z nim zresztą w latach dziewięćdziesiątych XIX wieku sporo do czynienia. W izyta w M uzeum , która za sprawą owego indywiduum nabiera rysów ka­ rykaturalnych, na koniec ukazana zostaje we w łaściwym świetle dzięki p o ­ jawieniu się na krótko samego Platera, opisanego bardzo oszczędnie, i dzięki jego rzeczowej argum entacji oraz optym istycznem u, choć zasadzającem u się także na polityce realnej program owi M uzeum Polskiego:

- Ha! P a n ie ... inn i gad ają, m y robim y, inni się kłó cą, m y zbieram y i składam y, resztki w p raw d zie, ale nie z k o rab ia ro z b ite g o ... K o rab ’ p o lsk i nie ro z b ity ... o! n ie ... Kto to panu p ow ied ział, że ro z b ity ?... M oskale c h y b a ?... Polska, panie, jest rozszarpana, ale ży je ... i scali się w chwili, gdy się w szyscy zgodzim y na je d n o ... Ja w to wierzę i wierzyć w to m usisz tak pan, jak Polak k ażd y.. .12

9 Tam że. 10 Tam że, s. 45.

11 N a temat R użyckiego zob. B. Szyndler, dz. cyt., s. 58-62. 12 Z . M iłk ow sk i (T.T. Jeż), dz. cyt., s. 50.

(9)

C o uderzające, fragm ent rappersw ilski, który n aszkicow aliśm y tu sze­ rzej z myślą o następnych polskich utworach, jest w sposób znikom y zinte­ grow any z całością pow ieści, fun kcjonuje jako instancja zew nętrzna, co podkreślone zostaje w opowiadaniu poprzez nawracające odchodzenie od fikcji: sam w spom niany już komentarz narratorski jaw i się jako opinia auto­ ra, a wprowadzenie na poziom fikcji Platera, osoby rzeczywistej, łam ie za­ chow aną poza tym w yjątkiem konw encję fikcyjn o ści. Z w racającą uwagę zewnętrzność M uzeum Polskiego w Rapperswilu wobec powieściowej fikcji m ożna interpretować rozm aicie. Jako że fikcyjny utwór nie przywłaszcza sobie właściwie tego miejsca, Muzeum pozostaje czymś obcym w stosunku do niego. Bohater pobiera tu wprawdzie swoją naukę patriotyzm u, lecz póź­ niej w Genewie nie potrafi jej wykorzystać. W prowadzony zostaje wym iar mitu historycznego, który jednak względnie nie działa jeszcze. O bcość Rap­ perswilu m ożna bow iem zrozum ieć jako utopijną wizję przeciw staw ioną obecnem u k ry z y so w i em ig racji. Do takiej in terp retacji nie pasu je tylko um iejscowienie fragm entu o Rapperswilu na początku szwajcarskiego tek­ stu. Form a przedstawienia Rapperswilu otwiera też trzecią drogę interpre­ tacji: przede w szystkim w autokom entarzu n arratora staje się jasn e, że podjęty tu pozytyw istyczny dyskurs m usi pozostać obcy m itycznem u w y­ m iarowi tego miejsca, że oba te dyskursy, racjonalistyczny i mityczny, nie mają szans się spotkać i, by wyrazić to dosadniej, że ten ostatni w ogóle nie będzie m ógł powstać.

Przez pół wieku od 1840 do 1890 roku zm ieniły się jednak nie tylko sa­ m oświadom ość i form y organizacyjne polskiej em igracji w Szwajcarii, lecz także polityczna, gospodarcza i kulturalna scena tego kraju. Założenie R e­ publiki Federacyjnej w roku 1848 staje się sym bolem nowoczesnej Szwajca­ rii. Dawnem u mitowi idyllicznej pra-Szwajcarii przeciwstawia się nowocze­ sne państwo industrialne. Nowoczesna turystyka próbuje połączyć właśnie te dwa światy, nie zawsze bezproblemowo, co potwierdzają różne św iadec­ twa z epoki. O bcokrajowiec odwiedzający Szwajcarię pod koniec XIX wieku nie będzie m ó g ł p o m in ąć ow ych zm ian, ch oćb y zn ajd o w ał się jeszcze pod w pływ em lek tu ry rom antycznej. Do tych zm ian należy rów nież p o ­ wstanie zaznaczającego się coraz wyraźniej nowego centrum Szwajcarii na północnym wschodzie kraju ze stolicą w Zurychu, które nie tylko poszerza zakres klasycznych dla obcokrajowców m iejsc Szwajcarii (dotychczas nale­ żały do nich Jezioro Genewskie i Pogórze Berneńskie), lecz także w prow a­ dza wśród nich konkurencję. W ybór Rapperswilu dokonany przez Platera, po niepowodzeniu w Zurychu, wiąże się z tym rozwojem. Obszar Wielkiego Zurychu będzie przyciągał większość Polaków odw iedzających Szwajcarię

(10)

• No w y p o l s k i t e k s t o Sz w a j c a r i i z p e r s p e k t y w y k o b i e t •

pod koniec X IX wieku, znajdą się tutaj też trzy przedstaw icielki literatury polskiej m ięd zy późnym rom antyzm em a m odern izm em : Sew eryn a Du- chińska (18 16 -19 0 5 ), M aria K onopnicka (18 4 3 -19 10 ) i Eliza O rzeszkow a (184 2-19 10 ), które spotkają się zresztą w szwajcarskim Baden w roku 1899.

S Z W A J C A R S K I T E K S T P O L E K

O we trzy bardzo odm ienne autorki nie są pierw szym i polskim i kobietam i w Szwajcarii. W roku 1837 u swego syna w Szwajcarii przebywa Anna Nakwa- ska i opisuje następnie sw oje w rażenia z p o d róży13. W kręgu rozm aitych polskich grup w Szwajcarii począwszy od wieku XVIII zawsze znajdowały się kobiety, w tym także kobiety bardzo sław ne, ja k R ozalia Lubom irska w L ozannie, stracon a w czasie w irów rew olucji, albo K lau d yn a Potocka, ikona powstania listopadowego, która um iera w 1836 roku w Genewie.

S E W E R Y N A D U C H I Ń S K A

D uchińska należy do drugiego pokolenia polskich pisarek X IX wieku, k tó ­ rego najsławniejszą przedstawicielką jest N arcyza Żm ichow ska, znana Du- chińskiej ju ż od czasu pobytu na pensji w W arszawie w latach 1828-1830. D uchińska będzie św iadkiem obu powstań: listopadowego, które ją ufor­ muje duchowo, i styczniowego, które - w w yniku jej zaangażowania - zmusi ją do e m ig rac ji. M ię d z y ty m i w y d a rz e n ia m i m ia ł m iejsce rozw ód z jej pierw szym m ężem Tom aszem Pruszakiem i początek k a rie ry pisarskiej, utrudnionej kobiecej drogi na Parnas. Owe stacje życiowe opisuje nam D u­ chińska w swoim p am iętn ik u 14, w którym głów ną rolę o d gryw a jej m ło ­ dość. N a em igracji spędzi prawie połowę swego długiego życia - um rze w wieku 89 lat. Blisko trzydzieści z nich opisze we w spom nieniach15 z pożycia m ałżeńskiego z Franciszkiem Duchińskim , etnografem, historykiem i przez pew ien czas w sp ó łp raco w n ikiem Platera, w pierw szych latach istnienia M uzeum Polskiego. Jego praca w Rapperswilu nie trwa długo, ponieważ już w roku 1873 zakwestionuje księgowość prowadzoną przez Platera i wycofa się z zarządzania M uzeum :

M ąż m ój niedaw no u w olnił się od obow iązków konserw atora. Pow odem tego było m ałe nieporozum ienie z hr. Platerem; rzecz poszła o rachunki. H rabia, od d any całą duszą m uzeum sw em u, które pow stało w wielkiej części z publicznych składek, 13 A. N akw aska, W spomnienia podróży, odbytej w 1837, „Przyjaciel Ludu” 1838, nr 2-10. 14 S. D uch iń ska, Pism a. Pam iętnik. Poezye, Lwów 1893.

(11)

nie m iał czasu obliczać ściśle wydatków na restaurację starego zamku. W ygórowana dum a, a zarazem w ew nętrzne przekonanie, że nie m arn otraw i p ow ierzo n ych mu funduszów, była pow odem , iż w sprawozdaniu o wzroście m uzeum pom ijał budżet. G ło s o g ó ln y p o w s ta ł p rz e c iw tem u. M ąż m ój je s z c z e w r. 18 7 2 , w o d p o w ied zi k rakow skiem u d zien n ik ow i Czas, w ystąp ił siln ie w obron ie hr. Platera, pokazując początek instytucji i oznaczając cyfram i w ielkie ofiary założyciela. G d y je d n a k h ra­ b ia zaniedbał ścisłej kontroli w następnym spraw ozdaniu, m ąż m ój czuł się w ob o ­ wiązku upom inać go o zadośćuczynienie ogólnym żądaniom . O kazało się to bezsku­ tecznym ; w ted y m ąż u su n ął się, zalecając na kustosza pana R ad om iń skiego. Nie zachwiało to jednak wzajemnego szacunku. Hrabia obwiniał męża o dziwactwo i pedan­ tyzm , ale szanow ał go, od w ied zał nas ja k daw niej i do śm ierci u trzym yw ał z nami stałą korespondencję.16

Spotkanie ze Szwajcarią rozpoczyna się dla Duchińskiej w Rapperswilu; m ałżonkowie przybywają tam po raz pierwszy w roku 1868 z okazji pośw ię­ cenia kolum ny barskiej i pozostaną związani z Rapperswilem nawet po re­ zygnacji męża Duchińskiej z funkcji adm inistracyjnych. Rozmaite uroczy­ stości w R app ersw ilu m otyw ują D uchińską do patriotyczn ych wystąpień poetyckich, które przynoszą jej w ten sposób również uznanie, niełatwe do uzyskania dla kobiety, co Duchińską wie ze swoich doświadczeń paryskich17. Po roku 1868 D uchińską wielokrotnie przybywa do Szwajcarii i za każdym razem m ieszka tu przez czas dłuższy, najpierw w okolicy Rapperswilu, póź­ niej także w Genewie, a na koniec w Baden. W stosunku do samej Szwajcarii raczej zachowuje dystans: „Wprawdzie w Szwajcarii nie było ani mego nieba, ani kryn icy mojej, ale był dobry mąż, który mi to wszystko w ynagradzał” 18. Razem z gośćmi z Polski wybierze się co prawda na szczyt Rigi, osiągalny już wówczas dzięki kolei zębatej, i opisze nam naprzem ienne obrazy niepogody, m gły i nagłego przejaśnienia:

N agle cu d n y obraz roztacza się p rzed nam i. - O d stro n y p ó łn o cn ej w ybiega słońce, ośw ieca część gór, śnieżne ich szczyty odbijają na p ogod nym błękicie. Od p o łu d n ia i zachodu rozpostarta ciężka chm ura, w ygląda niby olb rzym ia szyba ze szkła szafirowego. Słońce padając na nią, uroczo ją ubarwia. Przez tę szybę w idzim y odrysow ane lekko, m alownicze gór szczyty. O braz to cudny, nie określi go ludzkie słowo, ale trw a tylko chwilę. Od spodu kłębią się mętne chm ury, coraz wyżej a wyżej; przysłaniają słońce. Fantasm agoria znika, barwa szara ołow iana pow leka całą prze­ strzeń; na koniec deszcz lunął rzęsisty.19

16 Tam że, s. 139 -14 0 .

17 D u ch ińską opisuje we W spom nieniach... swoje w ykluczenie z Tow arzystw a H isto­ ryczn o -L iterack iego w P aryżu , na które o d p ow ied ziała p atrio tyczn ym w ierszem , przedstaw iającym kobietę jak o właściwą strażniczkę w artości patriotycznych (tamże, s. 115).

18 Tam że, s. 132. 19 Tam że, s. 135.

(12)

W tym przedstaw ieniu gór w yraźnie jed n ak w ażniejszą rolę o d gryw a sam opis, jego w ew nętrzna dynam ika, niż obraz natury. W rażenie, jakie w yw iera w zn iosła natura, jest chw ilow e, i w krótce zostanie zatarte przez rozm aite p rzykro ści turystyki, przez m asę podróżnych, którzy w idzą to samo, przez brak m iejsc w kolejce i przez powracającą niczym refren obawę przed zbyt w ysokim i kosztami.

W yobcow anie D uchińskiej w Szw ajcarii nie rodzi się jed n ak w yłącznie z jej obojętności na krajobraz alpejski:

Przechadzki po górach i rozdołach wcale m nie nie nęciły, w m oim nawet ogródku nie było ścieżki prostej. Podczas gdy goście moi to pieszą, to łódką po jeziorze odbyw ali w ycieczki, ja, pochylona nad stolikiem , kreśliłam m oje kroniki m iesięczne.20 Rodzi się również z poczucia wykluczenia, doznanego ze strony samych Szwajcarów. D uchińska, rysując ich obraz, stara się wprawdzie zachować obiektywność. Przy okazji swego dośw iadczenia rappersw ilskiego zauwa­ ża o fiarn o ść Szw ajcarów w obec Polaków oraz ich patriotyzm . W zajem ny dystans powstaje wskutek różnic kulturow ych, polska kultura szlachecka, z którą D uchińska wciąż jeszcze czuje się związana, również na em igracji, napotyka kulturę m ieszczańską. R óżnice uw idaczn iają się przede wszyst­ kim w odm iennych form ach gościnności. Szwajcarzy podczas uroczystości w Rapperswilu sam i płacą za swoje jedzenie21:

Szw ajcarzy nigdy się wzajem nie odw iedzają, m iejscem dla nich zbornym - k a ­ w iarnia, ja k m ąż m ów i: karczem ka. Tam spędzają w ieczory, czytają dzienniki, roz­ praw iają o dziennych sprawach, lecz progi ich dom u ściśle obwarowane, dla swoich nawet, a cóż p ow ied zieć o cudzoziem cach . K o biety zajęte dom em nie m yślą także o w izytach.22

Różnice kulturow e prowadzą następnie także do nieporozum ień w du­ chu Kellerowskiej noweli K leider machen Leute (Ubranie czyni człowieka). P o lacy w oczach Szw ajcaró w są zaw sze bogaci: „S z w a jc a rz y zach o d zili w głowę, urośliśm y w ich oczach jako milionerzy, ale dość drogo trzeba było opłacać nam ten zaszczyt” 23. Jak wiadomo, ta różnica kulturowa naznaczyła również los Platera w Szwajcarii, choć w jego w ypadku nie zawsze można jednoznacznie stwierdzić, kto (on czy strona szwajcarska) puszczał w obieg owe fałszyw e obrazy.

20 Tam że, s. 137. 21 Tam że, s. 124. 22 Tam że, s. 123. 23 Tam że, s. 133.

(13)

W spom n ienia D uchińskiej obejm ują przede w szystkim w spó ln e lata pożycia m ałżeńskiego i przedstaw iają jed n ocześn ie obronę działalności m ęża ja k o etn o g rafa i h isto ryk a, k tó ry w sw oich p racach h isto ryczn ych i językoznaw czych zajm ow ał stanowisko przeciw ne panslaw izm ow i, skut­ kiem czego stał się celem ataków nie tylko ze strony rosyjskiej, lecz także polskiej; na przykład K raszew skiego24, W acław a N ałko w sk iego czy Jana Baudou ina de C ou rten ay25, ja k przypom in a autorka. K raszew sk i w roku 1875 będzie unikał Duchińskich w Rapperswilu. W spom nienia stanowią też sam oobronę i autoprezentację autorki, która w swoich latach szwajcarskich wyczuwa przeciwny wiatr nowej pozytywistycznej literatury26. Autoportret przedstaw ia po pierw sze poetkę, w spom n ien ia przeplatane są też gęsto wierszam i, częstokroć utworam i okolicznościow ym i. D uchińska świętuje w R app ersw ilu w roku 1872 dw udziestopięciolecie tw ó rczo ści27. Ó w cze­ sny prezydent Rapperswilu Curti, przyjaciel Polski i gorący dem okrata, jak zauważa Duchińska, tytułuje ją z tej okazji „księżną z Bożej Łaski”. Jubilatka zauważa wprawdzie zgrzyt w retoryce mówcy, lecz chętnie przyjm uje jego oraz inne hołdy bez jakiejkolw iek autoironii.

Z a życia Platera Duchińska stanie się kimś w rodzaju poetyckiej ambasa- dorki Rapperswilu. U tw ory patriotyczne, które po powstaniu styczniowym zajmą główne m iejsce w jej twórczości, powstają w w iększości w Szwajcarii, a przeznaczone są do uświetnienia rozmaitych uroczystości w Rapperswilu. Twórczość patriotyczna żyje wiernością narodowej i literackiej tradycji, jest

panegiryczna i stanow i część patriotycznego rytuału, a przede wszystkim nie jest nowością, nie może nią być. Kulturowa czy też polityczna funkcja patriotycznej liryk i D uchińskiej daje się łatwo określić. Z ak lin a zagrożoną od w ew nątrz i od zew nątrz tożsam ość em igracji i w zyw a ją do w y p ełn ie ­ nia patrio tyczn ego zad an ia, by strzegła w arto ści n aro d o w ych z m yślą o przyszłych pokoleniach. D okładnie się w tym p o k ry w a z Platerow ym program em M uzeum Polskiego. Em fatyczna praca nad p am ięcią bazuje na w ypróbow anych od czasów powstania 1794 roku w zorcach. Podstawy tożsam ości tworzą Rzeczpospolita ostatnich Jagiellonów, zwycięska Polska Sobieskiego oraz następnie długi ciąg powstań narodow ych od konfederacji barskiej, poprzez insurekcję kościuszkowską aż po pow stańców z 1830 roku. Pamięć o powstaniu listopadow ym zdecydow anie przew aża nad pam ięcią 24 Tam że, s. 153.

25 Tam że, s. 202. 26 Tam że, s. 150.

27 U ro czystości to w arzyszy pu blikacja księgi ju bileu szo w ej Literack i ju b ile u s z P an i

(14)

• No w y p o l s k i t e k s t o Sz w a j c a r i i z p e r s p e k t y w y k o b i e t •

o styczn iow ym , tak zw ana em igracja po roku 1863 zaklinana jest przede w szystkim na rom an tyczn ą tradycję powstania listopadowego. Praca nad pam ięcią w ychodzi od aktualnego zagrożenia em igracji, próbuje też jed n ak w ytłum ić zm iany w europejskiej polityce, nasilone ruchy narodow e g łó w ­ nie w Europie Środkow ej i W schodniej. Nowa Polska ma odtworzyć Polskę sprzed z ró żn ico w an ia narod ow ego, Polskę nie tylko dw óch, lecz trzech dawnych narodów, Polaków, Litwinów i Ukraińców: „I nasz Zygm unt z Wa­ welu na tryu m f uderzy / Polsce, Litwie i Rusi, kiedy Sam son now y / W p o ­ dziw świata rozkruszy okow y!” 28. Zw racający uwagę „rusiński” akcent w jej program ie narodow ym stanowi nie tylko wyraźny ukłon w stronę politycz­ nego program u jej m ęża, lecz także w yraz w łasnej p ozycji program ow ej. M it narodow y D uchińskiej pozostaje w zgodzie z tradycją sarm acką. C zyni też jako kobieta niewiele wysiłków, aby w kobiecy sposób przyswoić sobie silnie - ja k w iad o m o - m ęską tożsam ość idei sarm ackiej, i przyjm u je za rzecz oczywistą rolę kobiety przede wszystkim jako strażniczki w tradycji sarm ackiej: „R o sn ę [Polska o sobie - przyp. G .R .] w ytrw ałą pracą m oich cór i synów! / Ich w iara m nie ukrzepia, ich sława m nie w ieńczy!”29. W jej poetyckiej m owie dziękczynnej Do młodzieży polskiej w Zurychu liryczne „ja” wpisuje się w praw dzie z początku w retoryczny topos skro m n o ści słabej kobiety, by następnie w spojrzeniu na nową m łodzież niejako przekroczyć różnicę płci:

G d y na was patrzę, duch mój w m oc urasta, Pierś m i uderza potężniej i dzielniej, Z w am i w zawody, ja, słaba niewiasta,

W yciągam rękę do m łota i kielni.30

Pokonanie przeciwieństw, już to m iędzypłciowych, już to m iędzypokole­ niowych, dokonuje się w obu utworach w perspektywie przyszłości i stanowi tym sam ym część program u.

Szwajcaria jest w w ypadku tej patriotycznej liryki jedynie m iejscem em i­ gracji i m iejscem pisania, lecz zazwyczaj nie stanow i punktu odniesienia dla tekstu patriotycznego, z wyjątkiem wiersza Na pięćdziesiątą drugą rocz­

nicę powstania listopadowego, w którym polskie spojrzenie kieruje się ponad

ogniam i płon ącym i na szwajcarskich szczytach na pociem n iałą teraźn iej­ szość Polski, by odkryć tam święty płomień, w przyszłości m ający rozgorzeć 28 S. D uch iń ska, N a obchód p ięćdziesiątej rocznicy nocy listopadow ej, w: tejże, Z tułac-

twa 1864-1893, Lw ów 1893, s. 81.

29 Tam że, s. 79.

(15)

w całej Polsce31. Szw ajcarski sym bol patriotyczny, przypom nienie zw ycię­ skiego ongiś powstania przeciwko Habsburgom, staje się tutaj znakiem na­ dziei dla przyszłego zwycięskiego powstania polskiego. Szwajcarsko-polski związek, jak go ukazuje sam utwór, jest z początku dość formalny. Począt­ kowe wersy: „D o ogniska / C o nam błyska / Od Helweckich gór” pow tórzo­ ne zostają w prawie identyczny sposób na zakończenie, z jedną m inim alną zmianą, do której wrócę za chwilę. Sam szwajcarski sym bol narodow y pło­ nącego na szczytach ognia nie zostaje poddany refleksji, nie staje się tem a­ tem i w łaściwie nie zyskuje w tym ogólnie w ysoce sform alizowanym utwo­ rze charakteru znaku, czy nawet pozoru narodowego mitu, ja k to się dzieje ze słynnym m item W inkelrieda u Słowackiego, i m oże też funkcjonow ać jako zwyczajne zjawisko. W spom niana m odyfikacja w prawie identycznej ram ie w iersza dotyczy m iejsca przebyw ania tego, kto p atrzy na ognisko. G d y na początku patrzy na ogień z oddali, to na końcu znajduje się „U ogn i­ ska”. Z m ian a w yraża przybliżenie. Em igrant czuje się b liższy ogn iom na szczytach, kiedy odkryw a również w Polsce płom ień nadziei, zbliżenie sta­ nowi więc funkcję jego patriotycznego oglądu polskiej teraźniejszości.

W ykluczenie em igranta ze szwajcarskiego raju natury przedstawiła Du- chińska w swoim prawdziwie szwajcarskim wierszu, N ad jeziorem Zurichskim z roku 1872. Utwór rozpoczyna się od prostego przeciwstawienia wspaniałego szwajcarskiego obrazu natury - nieczułości emigranta, prześladowanego przez inne (polskie) obrazy:

Obraz wspaniały, G ó ry i skały Przed sobą m am, Lecz obraz w myśli Inny się kreśli. Jam duszą tam !32

Szwajcarski krajobraz przywołany zostaje jako znany topos, którego nie trzeba już opisyw ać. O gląd jest wyłączony. D uchińska przem ierza do koń­ ca drogę rozpoczętą przez M ickiewicza w jego słynnym wierszu o Jeziorze G en ew sk im . U M ic k ie w ic z a „ja ” p o jm u je sw o je w y k lu c z e n ie dopiero w konfrontacji z szw ajcarskim m item, staje się em igrantem , tutaj ju ż jest em igrantem, a wykluczenie dotyczy samej Szwajcarii. O bca jest owem u „ja” nie tylko wzniosła natura, lecz - jak to przedstawia druga zwrotka - przede wszystkim cywilizacja:

31 Taż, Na pięćdziesiątą drugą rocznicę powstania listopadowego, w: tejże, Z tułactw a..., s. 102.

(16)

• N o w y p o l s k i t e k s t

o

S z w a j c a r i i z p e r s p e k t y w y k o b i e t •

W śród obcych ludzi Serca nie zbudzi Przyrody cud! Obce tu zdroje, G ó ry nie moje, Nie mój tu lud.33

D uchińska dawno już złożyła romantyczną maskę sam otnego wędrowca po górskich ścieżkach, za której sprawą rom antycy pojm owali dopiero swój od m ienion y polski los w Szw ajcarii. „Ja” liryczn e to nie sam otny w ęd ro­ wiec, tylko polityczny em igrant, dlatego też cyw ilizacja nie uchodzi jego uwagi. D opiero na koniec przywołana zostaje znowu tradycja rom antyczna w toposie żałoby: „Sm utno też płaczę / Na dni tułacze / Brak w piersi tchu”. Czerpiąc z tego em ocjonalnego źródła, doświadczenie „ja” łączy się w praw ­ dzie z krajobrazem: „Łzy me i żale, Jeziora fale / Zliczyły tu!”. Lecz są to skost­ niałe sentym entalne klisze. Sięgają niejako poza romantyzm, do pierwszej stylistycznej form uły fascynacji Szwajcarią, i wym azują w ten sposób to, co wyjątkowe w doświadczeniu Szwajcarii z punktu widzenia em igracji.

M A R I A K O N O P N I C K A

Konopnicka, którą od Duchińskiej dzieli więcej niż jedno pokolenie, przed­ stawi zupełnie in n y w arian t kanonicznego utw oru z liryk ó w lozańskich, o którym za chwilę. Jej spotkanie ze Szwajcarią w latach dziew ięćdziesią­ tych XIX wieku i krótko po roku 1900 m a też inny charakter niż w wypadku Duchińskiej. Pobyt Konopnickiej w Szwajcarii był wielekroć przedm iotem badań34. Faktografia jest znana i nie zam ierzam y jej tu om awiać, ponieważ nie dysponujem y now ym m ateriałem . Najważniejszy w naszym kontekście jest fakt, że K o n op n icka nie przybyw a do Z u rych u jako em igrantka; zna w praw dzie represje i restrykcje ze strony cenzury, zwłaszcza na obszarze zaboru rosyjskiego, ale przyczyny jej ponawianych pobytów w Zurychu są natury przede wszystkim prywatnej lub zdrowotnej. Konopnicka już w cze­ śniej utrzym ywała kontakty z em igrantam i, choćby z M iłkow skim , i w trak­ cie swoich pobytów w Szwajcarii wielekroć w yrażała swoje opinie na temat 33 Tam że.

34 T. C z a p c z y ń sk i, Tułacze lata M a r ii K o n o p n ick iej. P rzyczyn k i do b io g ra fii, Ł ó d ź 1957; H. Panczyków na, Szw ajcarskie epizody życia M a rii K onopnickiej, w: M unera

L itte ra r ia : księga ku czci p ro feso ra R o m a n a P o lla k a , P o zn ań 1962, s. 2 0 3 -2 0 9 ;

M . S zyp ro w ska, K o n o pn icka ja k ie j nie znam y, W arszaw a 1965; H. S ła w iń sk a , Wy­

pra w y w A lpy Szwajcarskie, w: tejże, M aria Konopnicka poetka i turystka, W arszawa

(17)

-tutejszej polskiej em igracji, na przykład o polskich studentach w Zurychu i przede w szystkim o M uzeum Polskim w R appersw ilu. W aha się m iędzy sym patią a dystansem 35, podobnie jak w stosunku do Szwajcarii w aha się od fascynacji do rozczarowania, z których pierwsza wyrasta tylko z przeżycia natury, a d rugie ze spotkania z ludźm i lub ze szw ajcarską c yw ilizacją36. Rozczarow anie jed n ak przeważa. Z n an y cytat z listu do córki Z ofii z dnia 4 m arca 1892 roku podsum owuje te wrażenia: „Szw ajcaria nie zostawia mi dobrego w spom nien ia; prócz kilku uroczych w id oków i tego w zruszenia, jakie daje w span iała natura, nic tu sym patycznego nie ma. Ludzie - ci są wprost wstrętni dla mnie”37. Oba odczucia znajdują swój wyraz w twórczości: w liryce Konopnicka zm ierzyła się z tradycją romantycznego tekstu szw aj­ carskiego, a w prozie z rozczarowaniem wym iarem społecznym Szwajcarii.

Z an im K on op nicka przybyła w roku 1891 do Szw ajcarii, ju ż właściwie zdążyła opracować literacko swoją fascynację Alpam i w szkicach z podróży do Bad Ischl ( Wrażenia z podróży) z roku 1884. W owych wczesnych, bar­ dzo poetyckich szkicach silnie zaznacza się wyobrażające i piszące „ja”, skut­ kiem czego przypom inają one swoją fakturą obrazy z p o d róży H einricha Heinego, to znaczy wpisują się w tradycję romantyzmu. W przeciwieństwie do w ierszy w łoskich albo nawet francuskich K on op nickiej, m ożn a tylko warunkow o m ówić o jej wierszach szwajcarskich, zbyt ogólne są odniesie­ nia do krajobrazu szwajcarskiego w tych nielicznych utworach, w których dają się znaleźć ślady jakiegoś tekstu szwajcarskiego. Polska rom antyczna liryka szw ajcarska przy wszystkich swych różnicach zawsze w ychodzi od oglądu - wzniosła natura przykuwa spojrzenie - i um iejscawia „ja” lirycz­ ne w espół z oglądanym przedm iotem zawsze w konkretnym krajobrazie. Konopnicka ustanawia taki jednoznaczny geograficzny punkt odniesienia jedynie dla w iersza N a Ju n g fra u , ale stw arza ten zw iązek tylko w tytule, podczas gdy w wierszu obraz góry, po wielekroć opisywanej w europejskim tekście szwajcarskim, prawie całkiem się rozpływa w alegoryzacji Jungfrau (niem. „dziewica” ) jako Panny M łodej, w stylizacji na folklorystyczny utwór

35 Zob. M . Szypow ska, dz. cyt., s. 386 i 390.

36 „Jest tu n ie z n o śn y d esp otyzm z w in g listo w sk i, n iw elacja w sz y stk ic h w arstw , bez pod noszen ia się duchowego żadnej, despotyzm dem okratyzm u, surow izny, braku kultury, jak ieś «brat za brat», które nie zbliża sercem , m yślą, duchem , ale tw orzy a tm o sferę p o d a tn ą do o k a z y w a n ia g ru b o śc i n a tu ry sw o jej, bez ż a d n e g o k rę ­ pow ania się czym kolw iek. M ogą to być ludzie nawet dobrzy, ale ja k ż e w śród nich sam otn ym czuje się człow iek nie m ający fab ryk i surow ego jed w ab iu albo składu serów ” (13 v i 1891) (cyt. za: M . Szypow ska, dz. cyt., s. 369).

(18)

w eselny; d opiero po d koniec w opisie długo oczekiw anego ukazan ia się Panny M łodej pojaw ia się znów na chwilę ogląd rzeczywisty, by od razu się rozpłynąć:

Panna M łoda się chmurzy. We m głach lico zanurzy... - Jeszcze nie czas, nie chwila,

Jeszcze złe się przesila,

Jeszcze nie jest, jeszcze nie jest Panna M łoda gotowa. - Jak od lądu do lądu

R ó g otrąbi dzień sądu, Jak rozpękną wierzeje, Jak w przepaściach rozdnieje, Jak powstaną doliny,

Jak się zniży wirch siny, Jak grom sądny wypali, Jak pół świata rozwali,

W tedy będzie, w tedy będzie Panna M łod a gotowa.38

D ługie oczekiw an ie Panny M łod ej w form ie zrytualizow an ych pow tó­ rzeń pieśni weselnej przesuwało ten wiersz w stronę sym bolizmu. A legoria staje się sym b o lem 39, a obraz Panny M łod ej, ja k sugeruje Juliusz W iktor G om ulicki w swoim komentarzu do utworu40, otwiera się na obraz Polski i wreszcie na obraz świata. Ewokowany na koniec w zniosły krajobraz górski, który z dawien dawna w yw ierał wrażenie na obserwatorach tego m asywu, a u Konopnickiej rozszerza się aż w kosm os, ma też jednak inne znaczenie w obec jej id en tyfik acji z górą na W yżynie Bern eńskiej. W zn io sło ść g ó ry stanow i na początku utw oru strój Panny M ło d e j41, jest w łaśnie postacią, w jakiej ona się jaw i, i sygnalizuje w ten sposób odwrócenie ról płci, które ma tutaj miejsce. N ie Panna M łoda oczekuje Pana M łodego, lecz Pan M ło d y czeka na Pannę M łodą, która jest w obrazie tej góry czymś całkowicie suw e­ rennym, jakim ś pradaw nym zjawiskiem. Dopiero odniesienie do Szwajcarii uaktywnia w ypow iedź na temat genderowy, czy wręcz ją um ożliwia. N aród

• No w y p o l s k i t e k s t o Sz w a j c a r i i z p e r s p e k t y w y k o b i e t •

38 M . K onopnicka, Poezje, wyd. zupełne k ryt., oprać. J. Czubek, t. 7, K ra k ó w 1916, s. 9. 39 O m odernistycznej stylizacji w spom ina również M aria Jazow ska-G um ulska w a rty ­ kule G óry w twórczości M a rii Konopnickiej - rozszerzanie przestrzeni (w: M iejsca

Konopnickiej. Przeżycia - pejzaż - pam ięć, pod red. T. B udrew icza i M . Zięby, K r a ­

ków 2002).

40 K sięga w ierszy p o lsk ic h X I X w iek u , u ło ży ł J. T u w im , op rać. J.W. G o m u lick i, t. 3, W arszawa 1954, s. 502. Zob. także kom entarz Branga (dz. cyt., s. 346).

41 A legoreza tego szczytu jak o kobiety należy do literackiej tradycji zw iązanej z ową górą.

(19)

i płeć kulturow a o kazały się w łaśnie w w ypadku X IX wieku kategoriam i blisko sąsiadującym i, o wielorakich wzajemnych odniesieniach, które znaj­ dujem y także w rom antycznym tekście szwajcarskim , Słow acki dostarcza na to swoim W Szwajcarii mocnego dowodu42. Genderowa lektura wiersza p rzeciw staw ia się tutaj lekturze patriotycznej, od nosi z pow rotem to, co ogólne, do konkretu, do h istorii płci na przełom ie w ieków X IX i X X , do figuracji silnej kobiety, która tutaj nie występuje właśnie w postaci fem m e

fatale, jak w przeważnie męskiej wyobraźni owych czasów, czyli w odniesie­

niu do mężczyzny, lecz w postaci silnej kobiety jako takiej.

W pozostałych utworach, które tylko warunkowo m ożna odczytać jako w iersze szw ajcarskie, w tym bardzo sform alizow an y i krótki w iersz Na j e ­

ziorze stanow iący echo [Nad wodą wielką i czystą...] M ickiewicza, choć n aj­

p raw d o po d ob n iej nie ma genezy szw ajcarskiej, tylko b aw arską (kom en ­ tarze m ów ią o C hiem see), albo utw ory Na skale... czy Z głazu na g ła z ... z cyklu Po drodze (Ren), które można powiązać z wodospadem Renu koło Schaffhausen - wszystkie te utwory powstały w roku 1891 i we wszystkich obraz przyrody jest tak ogólny, realizuje prawie wyłącznie topos jeziora i w o­ dospadu, że lokalizacja geograficzna zostaje jakby wzięta w nawias. Intertekst o d w o łu jąc y się do M ick iew icza, a w Z głazu na g ła z ... do W Szw ajcarii Słowackiego (wiersz Konopnickiej po wielekroć gra obrazam i wodospadów z poematu), czyli w naszej perspektywie do polskiego romantycznego tekstu o Szwajcarii, nie stwarza w tych utworach dalszego horyzontu znaczeniowego, który b yłb y fu n kcją tekstu szw ajcarskiego, ja k jeszcze w w ierszu na Jung- frau, lecz zaznacza tylko dystans utworów Konopnickiej do romantycznych pre-tekstów. Szczególnie interesujące wydaje się odejście od romantycznego pre-tekstu pod koniec Z głazu na głaz...:

I nagle ptaszym piórkiem uczułam się m ałem , Daleko uniesionym od cichej przystani,

I drżąc, zakryłam o czy... Byłam tylko - ciałem .43

Tutaj d ru gi tercet sonetu na w odospad puentuje w k oń cow ym w ersie zm ianę dotychczasow ego stanow iska „ja” w obec obrazu natury. Podczas gdy w utworach Na skale... albo Na jeziorze ogląd natury polega na jej an-42 Por. na ten temat mój artyku ł O d piękna do wzniosłości. Historia (voyeurystycznego)

spojrzenia w poem acie Słowackiego „W Szw a jca rii”, w: G. Ritz, Poeta rom antyczny i nierom antyczne czasy. Juliusz Słowacki w drodze do Europy - pam iętniki polskie na tropach n arodow ej tożsamości, K raków 2011.

43 M . K onopnicka, Z gła zu na g ła z ..., w: tejże, Pism a w ybrane, pod red. J. N ow akow ­ skiego, 1 . 1: U twory poetyckie, w yb. i oprać. M . Zięba, W arszaw a 1988, s. 163.

(20)

• No w y p o l s k i t e k s t o Sz w a j c a r i i z p e r s p e k t y w y k o b i e t •

tropom orfizacji, uduchowieniu czy uwewnętrznieniu, tutaj „ja” przem ienia się w naturę, odczuwa samo siebie razem z opadającą z grzm otem materią w yłącznie jako materię.

Swój z pew nością najważniejszy wkład do tekstu szwajcarskiego wnosi K on op n icka opo w iad an iem M iłosierdzie g m in y, które rów nież pow staje w roku 1891 i ukazuje się z podtytułem Kartki ze Szwajcarii w tym sam ym roku w „K raju ”. D aje w nim literacki wyraz swojej krytycznej postawie w o ­ bec Szwajcarii. W tradycji tworzonego przez Polaków tekstu szwajcarskiego ten utwór stanow i chyba najsurow szy obrachunek ze Szwajcarią. O pow ia­ danie w wyrafinowanej formie obnaża kolejne warstwy mitu szwajcarskiego kształtowanego od wewnątrz i od zewnątrz w trakcie XVIII i X IX stulecia. O pow ieść dotyczy pewnej autentycznej społecznej instytucji w Szwajcarii. Przedstawia pertraktacje na temat wysokości dopłaty udzielanej przez gm i­ nę jej ubogim członkom , którzy za tę sumę mają aż do końca swego życia znaleźć opiekę u określonego członka gminy, opiekę, która - jak to dobitnie ukazuje K on opnicka - ma w ycisnąć z podopiecznego m ożliwie najwięcej korzyści dla opiekuna. Pertraktacje przedstawione zostały jako licytacja. Im niższa sum a u stalon a przez gm inę dla danego o d b io rcy tej fo rm y opieki społecznej, tym gorzej wyglądają jego szanse na godny schyłek życia. W na­ szym w ypadku jest to historia o zubożałym, zniedołężniałym starym Kunt- zu W underlim , który w Hottingen na przedm ieściach Zurychu pod koniec X IX wieku m a znaleźć opiekuna na starość i zostaje „sprzedany” w spółoby­ watelowi żądającem u najm niej za tę usługę społeczną. O pow iedziany zosta­ je tylko krótki proces licytacji, przedakcję pominięto, a tragiczny dla Wun- derlego rezultat wynika z przebiegu licytacji jako coś oczywistego. Dom inuje przekrój społeczny w spóln oty zgrom adzonej w domu gm innym , a zatem obraz ro d zajo w y szw ajcarskiego ustroju społeczeństw a i gm iny, k tó ry to obraz w yraźnie przeciwstawia się tradycji utopii społecznych wieku XVIII, jak również tradycji realizmu poetyckiego w wydaniu biederm eierowskim , który uw ielbiał takie obrazki z życia gminy, a podejm uje tradycję krytyki społecznej realizm u krytycznego bądź nowego naturalizmu. Powstałe w ten sposób społeczne larum kieruje się zarówno przeciw m ityzowanej Szw ajca­ rii, jak i przeciw współczesnem u porządkowi socjalnem u społeczeństw de­ m okratycznych.

Konopnicka demontuje mit za pomocą krytyki społecznej, nadając swemu opowiadaniu kształt artystyczny, który oscyluje między coraz m roczniejszą naturalistyczną im m anencją a wielką realistyczną parabolą. Swobodna prze­ strzeń opowieści powstaje z jednej strony z satyrycznego i groteskowego r y ­ sunku, a z drugiej strony z zastosowania szybko zmieniającej się perspektywy:

(21)

jako czytelnicy znajdujemy się raz po stronie bardzo różnych, nieświadom ych swego postępowania czy też nieprzyjmujących go do wiadom ości licznych sprawców , raz po stronie ofiary, która w idzi, ja k b rak szans skazuje ją na zgubę. A lina Brodzka w swej wczesnej pracy o nowelach Konopnickiej opi­ sała to opow iadanie44. Skupim y się tutaj na wkładzie Konopnickiej w nowy tekst szwajcarski.

Stw orzon y przez P o lakó w rom an tyczn y tekst szw ajcarsk i ogran iczał się praw ie w yłączn ie do przyrody, do gór. K on op nicka cytuje tę tradycję w szczytowym m om encie pierwszej niejako, dłuższej rundy licytacji, która kończy się biblijnym Ecce hom o, obnażeniem starca z pożyczonego ubrania, którym władze usiłow ały poprawić jego wizerunek:

- Ecce hom o! - odzyw a się kotlarz Kissling, który m a brata dozorcę w kantonalnej bibliotece i darm o czytuje książki.

Szeroki wybuch śmiechu przyjm uje to porównanie. W iększość m niem a, iż jest to przym ów ka do szczytu wznoszącego się poza M ythenam i, D użym i M ałym , który się „E cce hom o” zowie, w przeciwieństwie do sękatego Pilatusa; w zgrom adzeniu są tacy,

którzy górę tę w idzieli z bliska:

Stary nie m a w praw dzie żadnego podobieństw a do jak iegok olw iek szczytu, ale jest to tym śm ieszniejsze!45

Paraboliczna opowieść od dawna zmierzała do tego biblijnego porów na­ nia, lecz wypowiedzenie go wprost w tekście w yw ołuje w uczestnikach licy­ tacji dokładnie odwrotną, już nie biblijną interpretację porównania, wiążą oni Ecce homo z góram i M ythen i Pilatus w Szwajcarii Środkowej. Ich w y­ łącznie geograficzne odczytanie wielkiego biblijnego obrazu pokazuje w y­ raźnie, że są oni pozbawieni jakiegokolwiek doświadczenia transcendencji, również tego, które u progu m odernizm u przem awia do ludzi z wzniosłych górskich szczytów, w tradycji Hallera czy G essnera46. Utrata doświadczenia transcendencji zostaje tutaj włączona za sprawą osoby Kisslinga w kontekst pow szechnego już w ykształcenia, bez szczegółow ego ob jaśn ien ia owego związku. Ten fragm ent m oże służyć jako przykład gęstości znaczeniowej opow iadania Konopnickiej.

D ekonstrukcja m itu alpejskiego dokonuje się w zm ianie znaczenia ob­ razów, nie jest dyskursywna i nie może taka być, skoro dotyczy mitu, lecz 44 A. B rodzka, O nowelach M a rii Konopnickiej, W arszawa 1958, s. 2 9 6 -30 1.

45 M . Konopnicka, M iłosierdzie gminy, w tejże, Pisma wybrane, t. 2: Nowele, wyb. i oprać. T. Budrew icz, W arszaw a 1988, s. 233.

46 Rozum iem y tutaj wzniosłość jak o pewien ślad transcendencji, który od wieku XVIII, od k iedy zan ik ło m etafizyczne zakotw iczenie p orządku św iata, u zyskał w ażny w y ­ m iar estetyczny. Na temat wzniosłości zob. Das Erhabene. Zwischen G renzerfahrung

(22)

• No w y p o l s k i t e k s t o Sz w a j c a r i i z p e r s p e k t y w y k o b i e t •

powstaje na drodze aluzji. D yskursem operuje natom iast satyra na szw aj­ carską dem okrację, która jest częścią składową szwajcarskiego mitu i po ja­ wia się tutaj w portrecie małomiasteczkowej, demokratycznie sam orządnej w sp ó ln o ty gm in n ej. K on opnicka z rozm ysłem w ybiera H ottingen, które poznała z w ła sn eg o d o św iad czen ia w trakcie sw ego pob ytu w Z u ryc h u i które pozw ala jej owinąć szwajcarską wioskę gęstą siecią precyzyjnych o d ­ niesień, zaw sze kon kretn ie um iejscow ionych. O ngiś sam odzielna gm ina Hottingen została wkrótce po napisaniu tego opow iadania włączona w roku 1893 w rozbudowujące się miasto Zurych i dzięki swemu położeniu prędko przekształciła się w jedną lepszych dzielnic - czyli Hottingen jest wszystkim , tylko nie id ylliczn ą, od oso b n io n ą pradaw ną gm iną starej Szw ajcarii, jest wioską w zasięgu rozwijającego się Zurychu, która właśnie teraz przestaje istnieć. K on op nicka podejm uje temat tego rozwoju niebezpośrednio, n o ­ wela nie m oże i nie chce odtwarzać w m iniaturze powieści o tematyce sp o ­ łecznej, n arrato rk a doskonale się jed n ak w nim orientuje, co zdradzają subtelne aluzje przy opisie budynków , na przykład now ej, sfinansow anej przez o b yw ateli k ancelarii gm innej na początku opow iad ania, albo przy charakterystyce licznych osób zainteresowanych licytacją starego człowieka. Zgrom adzon e towarzystwo jest w praw dzie m ałom iasteczkowe, składa się z rzem ieślników i z przedstawicieli zawodów usługowych, lecz nie odznacza się ono w iecznotrw ałym , wygodnym spokojem , tylko w szyscy oni ogarnię­ ci są żądzą awansu, pieniędzy, które m ogą uzyskać jedynie w drodze w yzy­ sku sp o łeczn ie słabszych. Z w raca uwagę w tym przekroju społeczeństw a jego jednolitość, nie dochodzi na przykład do politycznie um otywowanego rozróżnienia postaci, nie istnieją partie ani rozbieżne opinie, nawet kobieta, jak to pokazuje obraz w dow y Knaus z początku, nie odróżnia się w swoim gadaniu do siebie samej (sic!) prawie niczym od zgłaszających swe w nioski m ęskich uczestników tej poniżającej, nieludzkiej licytacji. Złączenie tego, co prywatne, z publicznym , m ow y zależnej i niezależnej zostaje przez K o ­ nopnicką dodatkowo podkreślone za sprawą dokonanego tu upodobnienia płci w tej ważnej kwestii społecznej, i ów nacisk zwraca szczególną uwagę wobec dojrzałej feministycznej postawy autorki. Jednolitość tej grupy m oż­ na interp retow ać jako elem ent ciętej satyry, m a ona też w o d niesieniu do tekstu szwajcarskiego jeszcze inną ważną funkcję. Naśladuje jako taka, czyli akurat w swojej jednolitości, wielbioną od XVIII wieku naturalną pradawną wspólnotę szwajcarską, i właśnie ta prawspólnota zostaje w ypaczona przez nieludzkie zachowanie całej wiejskiej wspólnoty, a wypaczenie ideału w spól­ notowego, obrony słabszych, jaw i się tym jaskrawiej właśnie wobec jed n oli­ tości owej grupy.

(23)

W yrazicielem ideału w spólnotow ego jest radca pro w ad zący licytację. W m owie otwierającej posiedzenie wyjaśnia nam w łaściw y sens instytucji

społecznej mającej na celu ochronę społecznie słabszych:

- W iadom o panom , jak opiekuńcze są ustawy gminy. W iadom o panom , że gm ina nie dozw ala cierpieć nędzy żadnem u z członków swoich. O ciera łzy, odziew a nagich, karm i głodnych, bezdom nym daje dach nad głową, słabych wspiera.

Tu czując, że mu się ten frazes udał, robi krótką, lecz znaczącą pauzę. O bejm uje potem oczym a obecnych i tak m ówi dalej [...] '47

R adca trak tu je sw oje przem ó w ien ie w yłączn ie w sp o só b reto ryczn y i dąży do realizacji egoistycznych politycznych celów, lecz sam nie ma już żadnych przekonań. Dlatego nie dziwi zanadto, gdy zwierzchność wybrana na strażniczkę wartości społecznych nie próbuje przeszkodzić pogwałceniu społecznej instytucji przez żądzę zysku, tylko m ilcząco przygląda się otwar­ tej grze powszechnie znanego z wyzysku i gnębienia podw ładnych Probsta, którem u po drugiej, bardzo krótkiej rundzie licytacji przekazuje starego Kuntza W underlego.

W prowadzony przed chwilą podział licytacji na dwie run dy zyskuje waż­ ne znaczenie w naszym kontekście. Podczas gdy pierw sza run da licytacji rozwija się pow oli i w skom plikow any sposób, rysując przy tym krytyku­ jący społeczeństwo obraz-przestrogę przed nadużyciam i w nowoczesnych

systemach społecznych poprzez przedstawienie w postaciach licznych licy­ tantów starego W underlego problem atyki instytucji społecznej, która ma wprawdzie w większości negatywne (lecz nie tylko) skutki dla potrzebujące­ go pom ocy, krótka druga runda ukazuje zupełne wypaczenie tej instytucji. Następująca wtedy zupełna utrata człowieczeństwa dotyka nie tylko ofiarę i sprawców, lecz także całą wspólnotę, która się temu przygląda. Pod koniec o pow iad ania znajdujem y się n iepokojąco blisko p rzem ian y w społeczeń­ stwo totalitarne. Konopnicka w eskalację wypadków wpisuje ważny, typowy dla tego czasu motyw, mianowicie fascynację mocą; jej źródło w ypływ a z fizycznej siły Probsta, której ludzie ulegają: „I nagle przejm uje ich uczucie p ow ażania dla tych tęgich pięści i grubego karku” 48. Ten m otyw, przede wszystkim w filozoficznym kształcie nadanym przez Friedricha Nietzsche­ go, straszy przez cały m odernizm , a później w faszystow skich projektach spo łeczn ych . M ęska siła n ależy też jed n ak do stałego rep ertu aru w ie j­ skiej praw spólnoty szwajcarskiej. Probst jest m leczarzem i w swoim zawo­ dzie reprezentuje związek m iędzy miastem i wsią. Także w tym w ypadku 47 M. Konopnicka, M iłosierdzie gminy, s. 232-233.

(24)

• No w y p o l s k i t e k s t o Sz w a j c a r i i z p e r s p e k t y w y k o b i e t •

dokonuje się raz jeszcze zniszczenie społecznego mitu naturalnej w spólnoty poprzez jego fałszywe powtórzenie. Opowiadanie ociera się też w niszcze­ niu historycznego mitu za pom ocą jego simulacrum o brzeg nihilizm u, zro­ zum iałego jed n ak tylko dla czytelnika, nie dla aktorów tej historii, którzy jaśnieją jednolitym szczęściem , podczas gdy ich ofiara może się tylko p o ­ kornie poddać swojej roli.

Pesym istyczne, n ih ilistyczne przesłanie nabiera w agi, gdy odczytam y scenę w Hottingen jako m etaforę w spółczesnego społeczeństw a pometafi- zycznego, w którym każda form a porządku społecznego staje się piekłem jednostki, lecz z pow rotem traci na wadze, gdy ujrzym y w nim element tekstu szwajcarskiego, m odernistyczne zniszczenie mitu. M ityzow ane for­ my społeczne nie potrafią się przeciwstawić zm ienionym czasom, uzyskują natomiast pod ich wpływem dowolne sensy, niczym puste formuły. Z aska­ kujące osiągnięcie Konopnickiej w tym opowiadaniu polega na tym, że de- konstrukcję mitu szwajcarskiego przeprowadza ona od środka. Nie ma w tej noweli polskiej instancji, typowej dla romantycznego tekstu szwajcarskiego Polaków. Konopnicka używa dla potrzeb tekstu szwajcarskiego jedynie m e­ dium swojej mistrzowskiej sztuki opowiadania. M istrzostwo opowiadania z kolei stanowi w tekście jedyną przestrzeń zewnętrzną, suwerenną autora i czytelnika, i to mistrzostwo objawia się dopiero w lekturze opowiadania jako tekstu szwajcarskiego.

E L I Z A O R Z E S Z K O W A

Orzeszkowa przyjeżdża 22 lipca 1899 roku na ponad trzy tygodnie (22 v u - 14 v in 1899) do Szwajcarii, początkowo do Interlaken, gdzie po raz pierwszy spotyka Tadeusza Garbowskiego, przyszłego współautora powieści A d astra, który opiekuje się nią w czasie pierwszych dwóch tygodni spędzonych na Pogórzu Berneńskim . O dbywa tutaj jedynie skróconą wersję literacko i tu­ rystycznie określonej m arszruty; zwiedza Giessbach i Schynige Platte, jeden wodospad i jedną górę. Potem jedzie do Zurychu, aby spotkać się z K onop­ nicką, k tórej n a jw y ra ź n ie j n ie stać na p o d ró ż do In terlak en . R ó w n ież Orzeszkowa narzeka na wysokie wydatki. Z Zurychu udaje się razem z K o ­ nopnicką do M uzeum Polskiego w Rapperswilu, gdzie obie autorki oficjal­ nie wita radca M uzeum , następnie w odwiedziny do 83-letniej D uchińskiej do Baden, która swoją witalnością w yw iera na o wiele m łodszych koleżan­ kach o lb rzym ie w rażen ie, a na kon iec pobytu nad w o d osp ad R en u przy Schafïhausen, którego w idok stanie się dla Orzeszkowej głębokim przeży­ ciem, opisanym w listach ze Szwajcarii oraz we fragm encie prozy poetyckiej

(25)

N ad brzegiem Renu. K rótki pobyt w Szwajcarii zostaje przyćm iony przez

dwa całkiem od siebie różne, lecz oba m ocno przygnębiające autorkę w yda­ rzenia: przedwczesne ukazanie się rosyjskiego przekładu Argonautów i zw ią­ zane z tym gw ałto w n e n apaści na autorkę w Polsce oraz po żar G ro d n a z d ru giego sierp n ia. W izyta w takich o ko liczn o ściach nie stw arzała ani okazji, ani przede w szystkim m ożliw ości do sw obodnej pracy nad bezpo­ średnim tekstem szwajcarskim 49. Orzeszkowa relacjonuje w rozmaitych li­ stach ze Szwajcarii do Leopolda Méyeta, Garbowskiego i M arii Godlew skiej przede wszystkim swoje doświadczenie natury, która ją głęboko przejmuje: „A lp y sprawiły na m nie wrażenie wstrząsające”50. Jej za każdym razem krót­ kie próby opisu, jak w liście do Godlewskiej z 27 lipca albo do M éyeta z 29 lipca, również pisanym z Interlaken, zdają się inspirowane sentym entalny­ mi praobrazam i Szwajcarii z XVIII wieku; Szwajcaria ukazana zostaje jako idylla, Eden czy też Raj na Ziem i:

Dlatego mię tu przysłano, że jest sam ym centrum Szwajcarii i jednym z kilku jej E d e­ nów najcudniejszych. D olina pom iędzy dw om a jezio ram i Thun i B rienz otoczona pasm em gór, spom iędzy których w ystrzeliw a w ysoko nad inne k ró lew n a A lp, cała srebrna od wiekuistych lodów i śniegów Jungfrau. D oliną w śród gajów i łąk wije się rzeka Aar, której w ody toczą roztopione i m ieniące się barw y szm aragdu, am etystu i srebra. W u p ały p rzylatują od gór p o w iew y ośw ieżające, p raw ie ch ło d n e; p ow ie­ trze zawsze tak czyste, że gołym okiem widać to, na czego dojrzenie trzeba by gdzie indziej dalekonośnej lunety. Jeżeli dodasz, że lud tu szczęśliwy, łagodny, uprzejm y i że hotel, w którym m ieszkam , łączy patriarchalizm republikański z konfortem [!] europejskim , zgodzisz się na to, że list ten datować m ogę z Edenu.51

W zniosłość gór oglądanych z dołu, z Interlaken, nie zakłóca uroczego krajobrazu d o lin i je z io r, g ó ry stan o w ią tylk o ram ę d la n iego , i nawet ludzie w konsekwencji przyjętej stylistyki stają się bezczasową bukoliczną społecznością. Lecz jednocześnie w tym i w innych fragm entach jest jasne, że owe obrazy to tylko turystyczne, odpowiednio przygotowane przeżycia. Orzeszkowa wie również, jak wyznaje w liście do Méyeta, że przyjechała do Szwajcarii za późno: „Ta Szwajcaria to raj ziemski; jakam ja uboga, że po raz pierw szy ją widzę i pew no - ostatni!” 52. Idylliczne upiększanie Szwajcarii 49 Iwona W iśniew ska opracow ała interesujący nas m ateriał biograficzny razem z cen­

nym i w skazó w kam i od nośn ie do zw iązanej z nim autobiograficznej i literackiej tw órczości p isark i: K a len d a riu m życia i twórczości E liz y O rzeszkow ej (18 4 1-19 10 ), kom puteropis rozpraw y doktorskiej, i b l p a n

,

W arszaw a 2008.

50 List do J. H olen d ersk iej z 1 vm 1899, w: E. O rzeszk ow a, L isty zeb ra n e, do d ru k u przygotow ał i kom entarzem opatrzył E. Jankow ski, t. 9, W rocław 1981, s. 121. 51 List do M . G odlew skiej, w: E. O rzeszkow a, Listy zebrane, t. 7, W rocław 1971, s. 350. 52 List do L. M éyeta z 29 v m 1899, w: E. Orzeszkowa, Listy zebrane, t. 2, W rocław, s. 204.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Uwzględniając problemy o charakterze etyczno-moralnym, przeszło 54% respondentów udzieliło odpowiedzi na poziomie  6 i 7, tym samym wskazując, że powszechne stosowanie robotów

Broniły się tu oddziały skoncentrowane w dzielnicy na początku Powstania wzmocnione resztkami oddziałów, które wyszły kanałami ze Starego Miasta.. 15 września z prawego

tyczy w sposób szczególny Polski, która przed pięćdziesięciu laty pierwsza starała się zdecydowanie powiedzieć „nie” zbrojnej przemocy hitlerowskiego państwa -

 II etap (do 1 listopada 1945 r.) – sformowanie Wydziałów Służby Pogranicznej, oddziałów ochrony pogranicza, samodzielnych kom- panii łączności

orientację seksualną; ze względu na brak środków do zakupu materiałów koniecznych do wykonania zadania; po prostu za to że żyje; część nauczycieli uważa

Czas realizacji zamówienia liczony jest od dnia następnego po otrzymaniu akceptacji projektu, a w przypadku zaproszeń personalizowanych lub winietek – od dnia następnego po

śm iennictw em dotyczącym Tatrzańskiego Parku Narodowego. Pracownicy naukowi po porozum ieniu się z Dyrekcją Parku mogą korzystać z szeregu ułatw ień dotyczących

We stressed the fact that posing questions in the inquiry based didactic enables students to process the learning material in an active way.. Not only passive reading