• Nie Znaleziono Wyników

Jeszcze w sprawie zamiaru ewentualnego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jeszcze w sprawie zamiaru ewentualnego"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Jan Waszczyński

Jeszcze w sprawie zamiaru

ewentualnego

Palestra 21/5(233), 69-78

(2)

JAN WASZCZYŃSKI

Jeszcze w sprawie zamiaru ewentualnego

Z a d a w n i o n y w p r a w i e k a r n y m spór o to, j a k ro z u m i e ć Is to tę za m i a r u e w e n ­ tu a ln eg o , z y s k a ł w p r a w i e p o l s k i m na a k t u a l n o ś c i po w e j ś c i u w ż y c i e k o d e k s u k a rn e g o z 1969 r. A u t o r a r g u m e n t u j e , że ,.g o d ze n ie si ę ”, s t a n o w i ą c e n a j b a r d z i e j c h a r a k t e r y s t y c z n y e l e m e n t z a m ia r u e w e n tu a l n e g o , nie m o ż e b y ć w ś w i e t l e o b o ­ w i ą z u j ą c e g o p r a w a ro z u m i a n e ja k o o b o j ę t n o ś ć w o l i w o b e c m o ż l i w e g o c z y n u zab ro n io n eg o . ,.G o d z e n ie s i ę ” ro z u m ie ć n a l e ż y j a k o w o l ę n a ra ż e n ia o k re śl o n e g o d o b ra na n i e b e z p i e c z e ń s t w o p r z y j e d n o c z e s n e j o b o j ę t n o ś c i w o b e c m o ż l i w o ś c i r e a liz a c ji te g o n i e b e z p ie c z e ń s t w a . I

W prow adzenie do kodeksu k arn eg o z 1932 r. tej postaci w iny, ja k ą je s t zam iar ew e n tu aln y , postaw iło przed n a u k ą pytanie, w czym tk w i isto ta tej odm iany z a ­ m iaru, a także — ja k a je st różnica m iędzy zam iarem e w e n tu aln y m a n a jb a rd z ie j doń zbliżoną fo rm ą w iny, m ianow icie lekkom yślnością. P u n k te m w y jśc ia do ro z w a ­ żań było oczyw iście sfo rm ułow anie za w arte w art. 14 § 1 kodeksu k a rn e g o z 1932 r. Ju ż w tra k c ie n a ra d n ad p ro je k te m tego kodeksu najw ięcej w ątp liw o ści w y w o ły ­ w ało pojęcie ,godzenia się” na sk u te k przestęp n y lu b n a p rzestępność działania, k tóre m im o to w eszło n astęp n ie w skład art. 14 § 1 k.k. J. M akarew icz przez p o ję ­ cie „godzenia się” rozum iał szczególną odm ianę woli, m ianow icie w olę w aru n k o w ą, tj. w olę n a w ypadek n a stą p ie n ia sk u tk u .1 T ak ro zu m ian e to pojęcie p rz e ją ł n a s tę p ­ nie S. Śliw iński, w edług którego cechą zam iaru e w e n tu aln eg o je st to, że p rze stęp n y c h a ra k te r czynu lu b p rzestęp n y sk u te k nie są dla sp raw cy czynu pożąd an e an i nie są w jego p rze k o n an iu konieczne, są one tylko m ożliw e, ja k o tow arzyszące czy­ nowi zm ierzającem u do innego celu; e w e n tu aln y sk u te k p rze stęp n y lu b e w e n tu a ln a przestępncść czynu „są je d n a k o b jęte zgodą na w ypadek, gdyby n a s tą p iły ”.1 2 P o ­ dobnie w kw estii za m ia ru ew entualnego w ypow iedział się rów nież A. G ubiński.3

K oncepcję J. M akarew icza za atak o w ał je d n ak W. W olter podnosząc, że przy r o ­ zum ieniu godzenia się ja k o woli w arunkow ej dochodzi się do sprzeczności. Je że li bow iem sp raw ca chce danego sk u tk u tylko na w yp ad ek , gdyby m iał on n astąp ić, to jednocześnie nie chce on tego sk u tk u na w ypadek, gdyby m iał on nie n a s tą ­ pić. A zatem , oceniając n astaw ie n ie w oli spraw cy w chw ili czynu, godzenie się p o ­ lega na jednoczesnym chceniu i niechceniu sk u tk u .4 W zw iązku z ty m W. W olter proponow ał, aby pojęcie godzenia się rozum ieć ja k o a k c e p ta c ję przez sp raw cę — jako zgodnego z jego w olą — tego, co z jego działan ia w yniknie, gdyż w sto su n k u do ew en tu aln eg o sk u tk u sp raw cę cechuje wówczas obojętność: n ie w yłącza on ż a d ­ nej ew e n tu aln o ści.5 Po la tac h , ju ż po w ojnie, W. W olter zm odyfikow ał sw oje s t a ­ now isko w om aw ianej kw estii i zaproponow ał, by zerw ać w ogóle z przy p isy w an iem „godzeniu się” jakiegokolw iek m o m en tu w olicyjnego, n a w e t w fo rm ie ak c e p ta c ji

1 J. M a k a r e w i c z : K odeks k arn y z kom entarzem , L w ó w 1932, s. 64. 2 S. Ś l i w i ń s k i : P raw o karne, W arszaw a 1946, s. 234.

3 A. G u b i ń s k i : P raw o k a rn o -a d m in istra cy jn e — W yk roczen ia, W arszaw a 1967, s. 66. 4 W. W o l t e r : Studia z zakresu praw a karnego, K rak ów 1947, s. 7.

(3)

70 J a n W a s z c z y ń s k l N r 5 (233)

ew entualnego sk u tk u .6 7 8 P oniew aż — ro zu m u je W olter — psychologia nie zna ta k iej o d ­ m ian y w oli, k tó ra p rz y b ie ra ła b y postać „godzenia się”, przeto „(...) nie m a p o trzeby sięgać do ja k ie jś woli, k tó ra nie je s t chęcią. W ystarczy założenie, że oprócz »chęci by tak« (zam iar bezpośredni) i »chęci by nie« (co cechuje lekkom yślność, a co je st czym ś różnym od b ra k u chęci) w prow adzi się trzecią ew en tu aln o ść, w k tó rej s p r a w ­ ca ani »chce by tak«, an i »chce by nie«, lecz za jm u je stanow isko obojętne (n e u tra l­ ne), po p ro stu niczego w ty m k ie ru n k u nie chce i może sobie na to pozw olić, gdyż jego chęć je st sk iero w an a w in n ą stronę. I ten szczególny sta n w y ra ża w łaśn ie to godzenie się, k tó re nie je st chęcią”.7

P ojm o w an iu „godzenia się” ja k o obojętności woli prze ciw sta w ił się n a jp ie rw W. B ugajski, k tó ry zajął stanow isko, że u sp raw cy działającego z zam iarem e w e n ­ tu a ln y m zaw sze w y stę p u je w ola w yw ołania sk u tk u p rzestępnego bądź w ola p rze - stępności działania. N ato m iast obojętność sp raw cy stanow i tylko pew ien sta n e m o ­ cjo n aln y tow arzyszący procesow i woli, lecz nie będący sam ą wolą. „N ikt bow iem — pisze W. B ugajski — nie ro b i »chętnie« niczego takiego, co może m u przynieść w efekcie sk u te k o b ojętny lu b n iepożądany w m iejsce pożądanego, i d latego też w ola w yko n an ia d ziałan ia grożącego rów nież niepożądanym i sk u tk a m i nie może być »chęcią«, lecz co n ajw y żej zgodą, i to zgodą bardzo »niechętną« 8”. S tanow isko pow yższe znalazło odbicie m.in. w w y ro k u SN z dnia 28.X.1970 r., w edług którego „zam iar e w e n tu aln y z re g u ły może w skazyw ać na m niejszy stopień społecznego niebezpieczeństw a czynu w p o ró w n a n iu z zam iarem bezpośrednim , skoro sk u te k p rze stęp n y nie je s t przez sp raw cę działającego w zam iarze ew e n tu aln y m pożądany, a je d y n ie o b ję ty jego zgodą”.9

P rzeciw n a rozu m ien iu „godzenia się” ja k o obojętności je s t G. R ejm an, k tó ra pisze, że „(...) w sposób najw łaściw szy isto tę »godzenia się« p rze d staw ia k ie ru n e k , k tó ry o k reśla go ja k o ta k i k ie ru n e k psychiczny do ubocznych n astęp stw , k tó ry b y ł­ by rów noznaczny z w zięciem n a siebie odpow iedzialności za te n eg a ty w n e n a s tę p ­ stw a ”.10 A u to rk a u w aża k ry ty k ę p rzeprow adzoną przez W. W oltera za n ie p rz e k o ­ n u ją cą i opow iada się — ja k w idać — za koncepcją »godzenia się« ja k o

„mit iv

Kauf nehmen”,

szeroko re p re z e n to w a n a zw łaszcza w d o k try n ie niem ieckiej. J e d ­ nakże tłu m aczen ie „godzenia się” ja k o „w zięcie na siebie” je st w istocie ty lk o om ó­ w ieniem , a nie w y jaśn ien iem te rm in u , gdyż zw^ot ten stanow i przenośnię, k tó rą dopiero trze b a w ypełnić k o n k re tn ą treścią.

W o sta tn ic h la ta c h przeciw ko koncepcji W. W oltera w ypow iedział się K. B uchała, w y su w ają c pod jej ad resem zarzut, że prow adzi ona do je d nakow ego tra k to w a n ia sy tu a cji nie n ad a ją cy c h się do jednakow ego ujęcia. W m yśl propozycji W oltera b o ­ w iem w zam iarze e w e n tu aln y m będzie działał sp -aw ca zarów no w tedy, gdy obojętne m u je st n a s tą p ie n ie sk u tk u wysoce praw dopodobnego, ja k i w tedy, gdy zachow uje obojętność w obliczu sk u tk u , k tó ry je st bardzo m ało praw dopodobny. Obie te s y ­ tu a c je m uszą być „zm ieszczone” w zam iarze ew en tu aln y m , poniew aż żadna z nich nie je st o b ję ta fo rm u łą lekkom yślności. P onadto — podnosi K. B uchała — jeżeli cechą za m ia ru ew en tu aln eg o je st n eu tra ln o ść woli, to w ów czas p rzedm iotem u je m ­

6 w. w o 1 1 e i: W sp ra w ie zam iaru e w en tu a ln e g o , NP 5/57, s. 53.

7 I. A n d r e j e w , W. Ś w i d a , W. W o l t e r : K odeks karn y z k om en tarzem , W ar­ szaw a 1973, s. 47.

8 T. B u g a j s k i : E lem en t w o li w zam iarze ew en tu a ln y m . N P 1/60, s. 71.

9 Orzecz. w sp ra w ie IV KR 182/70, Nr 3/71, s. 463; p od ob nie — w y r o k SN z dnia 30.XII. 1955 r. III K 983/55, P iP 3/56, s. 615.

10 G. R e j m a n : O d p ow ied zialność karna za n iew ła śc iw e w y k o n a n ie nadzoru w zesp o ­ ło w y m d ziałan iu, W arszaw a 1972, s. 256.

(4)

N r 5 (233) J e s z c z e w s p r a w i e z a m i a r u e w e n tu a l n e g o 71

nej oceny, k tó ra im m a n e n tn ie z a w a rta je s t w pojęciu w iny, pozostanie sam a św ia ­ domość. Tym czasem sam a św iadom ość m ożliw ości sk u tk u nie zasłu g u je n a u je m n ą ocenę, p rzeciw nie — je s t ona czym ś pożądanym (skoro jej b ra k je st np. przy n ie ­ dbalstw ie) elem entem tej postaci w iny. A zatem w ina w p o sta ci za m ia ru e w e n ­ tu a ln eg o ,,(...) nie polega w cale na tre śc i przeżycia sp raw cy w postaci św iadom ości m ożliw ości sk u tk ó w , lecz na obojętności w oli, jej le n istw ie tam , gdzie pow inna w y stą p ić jej o k reślo n a aktyw ność; te n b r a k ak ty w n o ści z a słu g u je w p ra w d zie na u je m n ą ocenę, lecz nie n a zró w n an ie w sk u tk a c h z zam iarem b ez p o śred n im .” 11

O bok W. W oltera z k ry ty k ą k o n stru k c ji z a m iar u ew en tu aln eg o w y stą p ił r ó w ­ nież M. S zerer, k tó ry zaak cep to w ał propozycję W. W oltera, ab y nie u p a try w a ć w godzeniu się o dm iany woli. J e s t on zdania, że w y k ład n ia zap ro p o n o w a n a przez W. W o ltera „(...) u n ik a w szelkiej sztuczności i ściśle o ddaje sto su n ek psychiczny sp raw cy do tego in cy d en taln eg o sk ła d n ik a czynu, k tó ry podnosi jego k ary g o d - ność”.11 12 N iem niej je d n a k k o n stru k c ja ta pozostaw ia — zdaniem M. S zere ra — n ad a l bez odpow iedzi p y ta n ie, dlaczego działanie n acechow ane obojętn o ścią w obec s k u t­ ków m am y w łączać do k ateg o rii um yślnego spow odow ania sk u tk u . M. S zerer je st zdania, że we w spółczesnym układ zie sto su n k ó w społecznych nie m a pow odów , aby w zasadniczy sposób oddzielać działanie z obojętności w obec s k u tk u od d ziałania lekkom yślnego. Ze sta n o w isk a in te re su społecznego n a je d n a k o w e tr a k to w a n ie z a ­ słu g u je zarów no sp raw ca czynu przedsięw ziętego z obojętnością w obec „m ożliwych rozgałęzień s k u tk u ”, ja k i spraw ca, k tó ry w iedząc, czym grozi jego czyn, p rz e d się ­ bierze go je d n ak , bo liczy n a los szczęścia.13 W rez u ltac ie M. S zerer pro p o n u je, żeby k o n stru k c ję za m ia ru ew en tu aln eg o w ogóle w y elim inow ać z kodeksu, p rz e ­ stę p stw a z lekkom yślności k a ra ć w g ran ic ac h p rzew idzianych d la p rz e stę p stw u m y śl­ nych, a w obrębie w in y nieu m y śln ej pozostaw ić je d y n ie p rz e stę p s tw a z n ie d b a l­ stw a .14 Od tej sk ra jn e j propozycji, n aw ią zu jąc ej do znanych n au c e p ra w a karn eg o k o ncepcji tró jp o d z iału w iny (zam iar, św iadom ość, niedbalstw o), M. S zerer o dstąpił w sw ej późniejszej p u b lik a cji, w k tó rej ograniczył się do w niosku, żeby p rz e re d a ­ gow ać art. 7 § 1 k.k. ta k , aby kończył się on nie słow am i: „albo p rz e w id u ją c m ożli­ wość jego popełnienia n a to się godzi”, lecz słow am i: „albo p rz e w id u ją c m ożliwość jego pop ełn ien ia nie cofa się przed czynem ”.15 W te n sposób M. S zerer bard zo się zbliżył do tego, co ju ż w cześniej w drodze w y k ła d n i obow iązującego te k stu a rt. 14 k.k. z 1932 r. su g ero w ał M. S iew ierski. W edług M. S iew ierskiego bow iem isto tę go­ dzenia stan o w i ak cep to w a n ie z góry przez sp raw cę n a s tą p ie n ia uśw iadom ionego sobie m ożliw ego sk u tk u , a m im o to n ie p o w strz y m a n ie się od d z ia ła n ia .16

J a k w idać z przytoczonego w yżej w zary sie p rze g ląd u stan o w isk , ja k ie są r e p r e ­ zen to w an e dotychczas w naszej n au c e p ra w a karn eg o , sp o ru o za m ia r e w e n tu aln y , a w szczególności o w y k ład n ię ustaw ow ego p o ję cia „godzenia się”, nie m ożna uznać za w ygasły. P rzeciw nie, m ożna stw ierdzić, że spór te n z a k tu a liz o w a ł się n a sk u te k tego, iż pojęcie „godzenia się”, p rz e ję te z daw nego kodeksu, zaczęło funk cjo n o w ać w now ym ustaw o w y m kontekście.

11 K. B u c h a ł a : P rzestęp stw a p rzeciw k o b ezp ieczeń stw u w k o m u n ik a cji d rogow ej, W arszaw a 1957, s. 211.

12 M. S z e r e r : w sp ra w ie zam iaru ew e n tu a ln e g o , P iP 3/59, s. 455.

13 Ib id em , s. 459. 14 Ib id em , s. 463.

15 M. S z e r e r : G losa do w y ro k u SN z dnia 27.VII.1973 r. IV KR 153/73, O SPiK A 12/74, s. 553.

16 M. S i e w i e r s k i : K od ek s k arn y i praw o o w y k ro cze n ia ch — K om en tarz, W arszawa 1965, s. 34.

(5)

72 J a n W a s z c z y ń s k l N r 5 (233)

II

W św ietle pow yższego w y d a je mi się, że celowe je s t ponow ne rozw ażanie p ro ­ b le m aty k i za m ia ru ew en tu aln eg o , a w szczególności tego, czy sprow adzenie treści „godzenia się” do obojętności w obec praw dopodobnego sk u tk u d a je się pogodzić z system em przepisów za w arty ch w obow iązującym kodeksie karn y m .

U przedzając ro zw ażan ia p row adzone na tle p ra w a pozytyw nego, chciałbym u sto ­ sunkow ać się do za rz u tu stanow iącego p u n k t w yjściow y k ry ty k i przeprow adzonej przez W. W oltera, a m ianow icie że rozum ienie „godzenia się” ja k o odm iany w oli p re te n d u je do u ję cia psychologicznego, chociaż w psychologii nie m a ku tem u w y ­ sta rc za ją cy ch p o d staw ; w psychologii neguje się bow iem istn ien ie woli, k tó ra nie je st chceniem , a ty lk o godzeniem się.

Chodzi w tym w y p a d k u o k w estię n a tu ry ogólnej, czy ew e n tu a ln a niezgodność treści pojęcia „kodeksow ego” z desygnatam i tego pojęcia, ja k ie są w yznaczone przez określoną g ałąź w iedzy, stanow i a rg u m e n t ro zstrzygający. Czy zatem u sta w o ­ daw ca ma praw o w p ro w a d za ć do ustaw y pojęcia, k tó ry ch treść sam , mocą swej w ładzy w yznacza, k tó ry m p rze to n ad a je znaczenie w pew nym za kresie um ow ne? O bserw acja u sta w o d aw stw a nie pozostaw ia żadnej w ątpliw ości w tej kw estii. U staw odaw ca s ta je bow iem n iejed n o k ro tn ie w ręcz w obliczu konieczności n o rm a ­ tyw nego o k reśla n ia pojęć w sposób, któ ry m od y fik u je bądź ich znaczenie potoczne, bądź też znaczenie, ja k ie n ad a ły im poszczególne nauki. W p raw ie k arn y m sp o ty ­ k am y się z w ielom a p rzy k ła d am i tego ro d za ju sytu acji, i to w odniesieniu do pojęć o c h a ra k te rz e podstaw ow ym , ja k np. w w y p ad k ach pojęcia czynu, s p ra w ­ stw a, usiłow ania, p rzy g o to w a n ia itd. Bez takiego norm aty w n eg o w yznaczenia treści pojęć przepisy p ra w n o k a rn e pozostałyby nieraz niedookreślone w sposób, któ ry szczególnie dotkliw ie o d b ija łb y się na ich fu n k cji g w aran c y jn ej. Jeżeli ze swego u p ra w n ie n ia u sta w o d aw ca sk o rzy stał w p ro w ad zając do kodeksu pojęcie „godzenia się” ja k o drugiego — obok św iadom ości — w olicjonalnego sk ła d n ik a zam iaru i j e ­ żeli, n aw e t pośrednio, uzn ał przez to „godzenie się” za odm ianę woli, to nie p rz e ­ kroczył jeszcze społecznie u zasadnionych granic swego dekreto w an ia.

Tego ro d za ju n o rm a ty w n e p o trak to w a n ie „godzenia się” w y d aje mi się tym b a r ­ dziej uzasadnione, że m a ono swe oparcie w języku potocznym , z którego u sta w a k a rn a cze. pie przecież obficie. M ający p raw o o b y w atelstw a w języku potocznym te rm in „godzenia się” (zgodzenie się) stanow i odpow iednik pojęcia „zgody”, któ re w y stę p u je w k odeksie k a rn y m (w art. 153, 154 § 1). Skoro m ów im y w kodeksie k a rn y m o „zgodzie”, skoro — dalej — „zgoda” pokrzyw dzonego je st nie k w estio ­ no w an ą okolicznością w y łączającą w pew nych w a ru n k a c h bezpraw ność czynu, to dlaczego m ielibyśm y k w estionow ać term in „godzenie się”? Szczególnie, że zarów no „godzenie się” ja k i „zgoda” dotyczą w g runcie rzeczy tego sam ego, z tym tylko uzupełnieniem , że p ierw sze z tych określeń a k c e n tu je elem en t dynam iczny procesu w y ra że n ia woli, d ru g i zaś — statyczny.

O czywiście cały p roblem n ie w yczerpuje się w stw ie rd z en iu zgodności znaczenia te rm in u użytego w kodeksie z tym znaczeniem , ja k ie m a on w języ k u potocznym . N iem niej je d n a k r a c je cz erp an e z obszaru le ksykalnego nie są tu ta j bez znaczenia. W szczególności uzasad n io n y w y d aje się p o stu lat, by znaczenie, ja k ie n ad a w an e je s t określonym te rm in o m w ustaw ie, nie odbiegało w sposób zasadniczy od z n a ­ czenia, ja k ie te rm in te n m a w języku potocznym .

W zw iązku z ty m dopuszczalny je st np. zabieg in te rp re ta c y jn y , na podstaw ie którego przez p ojęcie „m eb le” rozum ieć będziem y — na u ży tek określonej u s ta ­ wy — w yłącznie stoły. Je d n a k ż e niedopuszczalne jest, żeby w drodze w ykładni

(6)

N r 5 (233) J e s zc z e w s p r a w i e z a m i a r u e w e n tu a l n e g o 73

obejm ow ać nazw ą m ebli owoce albo też ty lk o nogi stołowe. R acje le k sy k aln e w y ­ ty c za ją tu zatem granice, k tó ry ch n aru sz en ie grozi pom ieszaniem pojęć. O baw iam się, że te w łaśnie g ran ice — w raz ie ro zu m ien ia „godzenia się” ja k o n eu tra ln o śc i w oli — zostają przekroczone. O bojętność je st bow iem b ra k ie m woli. Czy bez p o ­ p a d a n ia w m ylącą sprzeczność z pow szechnie p rzy ję ty m i znaczeniam i term in ó w m ożna nazw ać uśw iadom ioną obojętność w obec ew entualnego sk u tk u „godzeniem się”, a jeszcze bard ziej — czy m ożna ta k ro zu m ian ą obojętność w tłoczyć w zakres p ojęcia zam iaru (masz zam iar = jesteś o b o ję tn y w obec praw dopodobnego skutku)?

W sw oim g ru n to w n y m stu d iu m dotyczącym za m ia ru e w e n tu aln eg o W. W olter b ro n ił w swoim czasie tezy, że zgoda stanow i postać w oli odznaczającej się szcze­ gólnym i cecham i, a m ianow icie, że je st to w ola p o w sta ła w w y n ik u o d działyw ania pew nego nacisku, w ola dostosow ana, do p ro w ad zająca do specyficznego non

facere,

a n a w e t więcej — do znoszenia

(pati

) . 17 Jeżeli zw rócim y u w agę na to, że powyższe cechy p rzypisyw ane zgodzie zw iązane są n ajściślej ze szczególną sy tu a cją, w ja k iej w ola p ow staje, to w ów czas m ożna by o b serw acje pow yższe odnieść rów nież do „godzenia się” i rozum ieć przez to o sta tn ie nie ty le szczególną o dm ianę woli, ile raczej w olę k sz ta łtu ją c ą się w pew nych szczególnych w aru n k ac h , k tó re o k reśla ją zarów no jej przedm iot ja k i decydują o jej istnieniu.

Z pow yższym pozostaje w ścisłym zw iązku zagadnienie dalsze. Jeżeli w pojęciu „godzenia się” zachow ujem y ja k iś elem e n t woli, to — nie p rze sąd z ają c zresztą, ja k te n elem ent będziem y bliżej o kreślać — u d aje się n am zm ieścić za m ia r e w e n tu aln y w ra m a c h ogólnej defin icji w iny (norm atyw nej). Jeżeli n ato m ia st odbierzem y „go­ dzeniu się” ja k ik o lw ie k elem e n t w olicyjny, to w y ła n ia ją się w ów czas trudności. S koro bow iem w ina stan o w i w ad liw ą decyzję w oli (przy czym w adliw ość tę o c e n ia ­ m y bądź ze w zględu na przed m io t woli, bądź ze w zględu na sposób je j k sz ta łto w a ­ n ia się), to ja k w schem acie tym może się zm ieścić n eu tra ln o ść w oli? W szak n e u ­ tra ln o ść (obojętność) ja k o n ie istn ien ie woli nie może m ieć a n i sw ego przedm iotu, an i w adliw ego sposobu tw o rzen ia się. M oglibyśm y w p raw d zie w tej sy tu a cji p r ó ­ bow ać tłum aczyć isto tę obojętności przez odniesienie zarzucalności do nieu tw o rze- n ia się w oli w sy tu acji, w k tó rej pow zięcia a k tu woli w o k reślonym k ie ru n k u n a ­ leży oczekiw ać od sp raw cy (tak w łaśn ie p o stą p ił K. Buchała), ale w ów czas w adliw y b yłby nie proces tw o rzen ia się woli, lecz w łaśn ie b ra k tego procesu, to zaś zbliża­ łoby zam iar e w e n tu aln y nie do lekkom yślności, której je st on najbliższy, lecz do n iedbalstw a.

Ale przejdźm y n a g ru n t przepisów i zacznijm y od zadaw nionej w ątpliw ości co do k araln o ści u siło w an ia podjętego w zam iarze ew en tu aln y m . R ozum ienie „godze­ nia się” ja k o obojętności woli p row adzi m.zd. do sprzecznego z u sta w ą w yłączenia k ara ln o ści usiłow ania

cum dolo eventuali.

Zgodnie z a rt. 11 § 1 k.k. usiłow anie sta n o w i zachow anie zm ierzające bezpośrednio do popełn ien ia czynu niedozw olonego. Czy „pojęciow o” m ożna w yobrazić sobie spraw cę, k tó ry zm ierzałby sw oim zacho­ w an iem do p opełnienia czynu (i to zm ierzałby bezpośrednio), nie m a ją c co do tego czynu żadnej, choćby ja k ie jś specyficznej, zależnej woli? D odajm y od razu, że czy­ nem , k tó ry nas w danym w y p ad k u in te resu je , nie je s t sam o zachow anie spraw cy, gdyż zachow anie to może być p raw n ie obojętne. D opiero m ający w y n ik n ąć z z a ­ chow ania sk u te k n a d a je całości c h a ra k te r czynu zabronionego. W tej sy tu a cji o d ­ m ow a uznania, że sp raw ca działający w zam iarze e w e n tu aln y m m iał w odniesieniu do m ożliw ego sk tu k u ja k ą k o lw ie k w olę (gdyż m iał ją ty lk o w o dniesieniu do s a ­ mego zachow ania się), p row adzi do w niosku, że sp raw ca „zm ierzał” do czynu, tj.

(7)

74 J a n W a s z c z y ń s k i N r 5 (233)

do rea liza cji sw ym zachow aniem się określonego sk u tk u , m im o że an i chciał, ani nie chciał, aby sk u te k te n nastąp ił. W ^jakim sensie m iałby on w ów czas „zm ierzać” do czynu? Nie chroni — ja k m i się w y d aje — przed p ostaw ionym wyżej zarzutem okoliczność, że zachow anie spraw cy d y k to w an e je st w ted y w olą w y w ołania ja k ie ­ goś innego sk u tk u (zabronionego bądź nie zabronionego). Jeżeli bow iem b ez p o śred ­ nio chciany sk u te k n ad a w ałb y zachow aniu c h a ra k te r czynu zabronionego, to zacho­ w anie, łącznie z ow ym skutkiem , będzie przedm iotem odrębnej oceny p ra w n o k a rn e j w kateg o riach za m ia ru bezpośredniego. Jeżeli zaś ów bezpośrednio chciany sk u te k b yłby p raw n ie n eu tra ln y , to w y pada on z za k resu oceny p ra w n o k a rn e j, k tó rej pozo­ sta je w ów czas sk o n cen tro w an ie się na sk u tk u tow arzyszącym . W tej sytu acji, je śli uznajem y, że sk u te k nie je st o bjęty w olą spraw cy, p opadam y w sprzeczność z założeniem , iż każdy czyn p ra w n o k a rn ie re le w a n tn y je s t św iadom ym i k ie ro w a ­ nym w olą zachow aniem się człowieka. P rz y jm u je m y bow iem , że ten elem en t czy­ nu, k tó ry zachow aniu p raw n ie n e u tra ln e m u n a d a je c h a ra k te r p rzestępny, nie je st ob jęty w olą spraw cy. Albo zatem czyn nie je st w dan y m razie zachow aniem się w pełn i kiero w an y m w olą, albo też karzem y za „czyn”, którego przestępność z a ­ leży od obiektyw nych w aru n k ó w karalności. A by u n ik n ą ć tej a lte rn a ty w y , m u sie­ libyśm y przyjąć, że u siłow anie

cum dolo eventuali

nie je s t przestępstw em . T em u je d n a k przeczy b rzm ienie p rzepisu art. 11 § 1 k.k., w edle którego odpow iada za usiłow anie, kto działa „w zam iarze” pop ełn ien ia czynu zabronionego. Z am iar zaś —

lege non distinguente

— oznacza w edług a rt. 7 § 1 k.k. zarów no zam iar b ez p o śred ­ ni ja k i e w e n tu aln y .18

Dalsze rozw ażania w iążą się z fak tem , że kodeks k a rn y używ a te rm in u „godzenie się” nie ty lk o w art. 7 § 1, lecz także w a rt. 18 § 2, w k tó ry m m ów i się o odpow ie­ dzialności pom ocnika nie ty lk o wów czas, gdy chce on popełnienia czynu za b ro ­ nionego przez spraw cę, lecz ta k że w tedy, gdy na czyn zabroniony sp raw cy się godzi. Czy zw ro t „godzi się” uży ty w ty m przepisie d a je się z in te rp re to w a ć w te n sposób, że pom ocnik an i chce, by sp raw ca głów ny dokonał czynu zabronionego, a n i chce, by sp raw ca głów ny tego czynu nie dokonał, że je s t m u to po p ro stu obo­ ję tn e ? Jeżeli uw zględnim y tu, że pom ocnictw o stan o w i działanie ob iek ty w n ie u ła ­ tw ia ją c e sp raw cy głów nem u popełnienie czynu zabronionego, to działanie pom oc­ n ik a p o d jęte z tego ro d za ju św iadom ością, ja k rów nież ze św iadom ością, że sp raw ca p raw dopodobnie z tego u ła tw ien ia skorzysta, za w iera w sobie ak c ep tac ję, a nie obojętność w oli w sto su n k u do ew entualnego p rze stęp stw a spraw cy. T akie ro z u ­ m ienie przepisu art. 18 § 2 k.k. w ynika zresztą z zasady za w a rte j w art. 19 § 1 k.k. Z godnie z a rt. 19 § 1 k.k. pom ocnik odpow iada „w g ran icach swego z a m ia ru ”. J a k ie b y łyby granice z a m ia ru pom ocnika w sy tu acji, gdybyśm y p rzy p isali m u d ziałan ie z zam iarem e w e n tu aln y m rozu m ian y m ja k o obojętność w oli w sto su n k u do p ra w d o ­ podobnego p rze stęp stw a spraw cy

sensu stricto?

P oniew aż obojętność nie w yznacza żad n y ch granic, p rzeto zakres odpow iedzialności pom ocnika m ożna by określić w ów czas przez oparcie się na zasadzie

versanti in re illicita,

co je d n a k je s t nie do przyjęcia.

O sobiście n ie mogę się oprzeć — m y lnem u być może — p rzekonaniu, że w s to ­ su n k u do w szystkich kw estii, w k tó ry ch zm uszeni jesteśm y zająć ja k ieś stanow isko, nie m a m iejsca na obojętność woli. A czkolw iek nie zaw sze m am y sprecyzow ane w yobrażenie n astęp stw i chociaż często w ola nasza nie je s t spontaniczna, gdyż

18 Por. w y r o k SN z dnia 5.VIII.l97l r. IV KR 82/71, OSNKW 12/71, poz. 189. Por. także R. D ę b s k i : Z p r o b lem a ty k i zam iaru ew e n tu a ln e g o w k o d ek sie karnym z 1969 r., „ Z eszyty N a u k o w e UŁ” , seria I, z. 12, 1972, s. 8.

(8)

N r 5 (233) J e s zc z e w sp r a w i e z a m i a r u e w e n tu a l n e g o 75

k sz ta łtu je się pod w pływ em ró żnorodnych w ew n ętrz n y ch i ze w n ętrzn y ch nacisków , to je d n a k każdy nasz czyn, a zw łaszcza czyn re le w a n tn y d la p ra w a k arn eg o , je st re z u lta te m decyzji woli obejm ującej nie ty lk o sk u tk i bezpośrednio chciane, lecz także dotyczący w ja k iś sposób sk u tk ó w a lte rn a ty w n y c h bądź ubocznych. W tych o statn ich sy tu a cjach decyzja woli w y ra ża się co n ajm n ie j w w oli sp ro w ad ze n ia bezpośredniego niebezpieczeństw a w y stą p ien ia ty c h sk u tk ó w (o czym niżej).

T ak w ięc dla pełnej obojętności (neutralności) w oli w sy tu a cjach , w k tó ry c h człow iek zm uszony je s t do działan ia i w k tó ry ch r e z u lta t d ziała n ia w p ły w a na jego in te resy , p ozostaje — je śli to w ogóle je st m ożliw e — bard zo niew ielk i ob?-* •- M im owolnego dow odu na rzecz tej tezy d o sta rc zy ł W. W olter, ilu s tru ją c sw e ro z ­ w ażan ia dotyczące obojętności w oli przy pom ocy p rzy k ła d u , w k tó ry m s p ra w -a po w d a rc iu się do m ieszkania k n e b lu je n ie u m ie jętn ie sw oją ofiarę, w w y n ik u czego osoba za k n eb lo w an a ponosi śm ierć n a sk u te k u duszenia.19 Otóż p rz y k ła d ten św iadczy zd.m. w łaśn ie o tym , że obojętności u sp raw cy nie było. S p ra w c a bow iem w ykazał sw ym czynem n asta w ie n ie w oli zm ierza ją ce z jed n ej stro n y do u n ik n ię cia alarm u , ja k i w y w ołałby pokrzyw dzony m a jąc y sw obodę działania, a z d ru g iej stro n y — do u n ik n ięcia konieczności zabicia pokrzyw dzonego. W ypadkow ą tych dw óch decyzji była decyzja zak n eb lo w an ia ofiary. Ta w ypad k o w a decyzja w m n ie ­ m aniu sp raw cy uw zględnia oba cele. G dyby ta k nie było, sp ra w c a albo by o fiarę swą zabił, albo by za ryzykow ał ucieczkę m im o naty ch m iasto w eg o a la rm u p o d n ie ­ sionego przez pokrzyw dzonego.

A czkolw iek z p u n k tu w idzenia teoretycznego nie m ożna zaprzeczyć istn ie n iu obojętności woli, to je d n a k w sy tu a cjach , w k tó ry ch działać m usi człow iek, a z w ła ­ szcza sp raw ca p rze stęp stw a, pełna obojętność w oli zachodzić będzie w sy tu a c ja c h w yjątk o w y ch , nie d ając y ch p o d staw do u tw o rze n ia ja k ie jś zgen eralizo w an ej k a te ­ gorii, k tó ra m ogłaby w ypełnić pojęcie za m ia ru ew entualnego.

iii

J a k tra fn ie zauw ażył M. S zerer, k o n stru k c ja za m ia ru e w e n tu aln eg o m a stan o w ić pom ost u m ożliw iający p rzy p isa n ie sp raw cy n a s tę p stw jego czynu, gdy z okolicz­ ności czynu nie w y n ik a w prost, że sp raw ca chciał ty c h n astęp stw , ale jednocześnie w idoczne jest, że choć z n astęp stw a m i ty m i się liczył, w cale nie p ra g n ą ł ich u n ik ­ nąć.20

G dy rozw ój n a u k i p ra w a k arn eg o w ra m a c h ro z w ija jąc y ch się sto su n k ó w sp o ­ łecznych doprow adził do odrzucenia zasady

versanti in re illicita,

gdy — co w ię ­ cej — zasada sub iek ty w izm u w yelim in o w ała stosow anie

doli generalis,

p ow stało p ytanie, w ja k i sposób u zasadnić su b ie k ty w n ą odpow iedzialność sp raw cy w w y ­ m ienionej wyżej sytu acji. O dpow iedzią na to p y ta n ie w naszym kodeksie k a r ­ nym je st k o n stru k c ja z a m ia ru ew entualnego, k tó ra o p a rta została — ja k w ia d o ­ mo — na teorii woli. W edług tej te o rii z zam iarem ew e n tu a ln y m m am y do c z y ­ nienia w tedy, gdy sp raw ca w yobraża sobie m ożliw ość n a s tą p ie n ia s k u tk u i choć sk u tk u bezpośrednio nie chce, je d n ak ż e na jego n a stąp ien ie się godzi. P ra k ty c z n a p rzy d atn o ść z a m ia ru ew en tu aln eg o zn a n a je st w szystkim p raw n ik o m . Je d n a k ż e analiza przep ro w ad zo n a przez W. W oltera w y k azała słabe stro n y tej k o n stru k c ji. Je j m a n k a m e n ty uw idoczniły się ta k ż e w p ra k ty c e sądow ej. W p ra k ty c e bow iem

19 W. W o l t e r : N auka o p rzestę p stw ie , W arszaw a 1973, s. 128.

(9)

76 J a n W a s z c z y ń s k l N r 5 (233)

okazała się ona co n ajm n ie j ta k sam o tru d n a do popraw nego stosow ania, ja k tru d n a je st do w y jaśn ien ia w teorii. I stą d — rozbieżności w przypisyw aniu tej postaci w iny przez sądy, rozbieżności sk u p ia ją ce się zw łaszcza w dwóch układach. Z jednej stro n y p olegają one n a p rzypisyw aniu zam iaru ew entualnego tam , gdzie okolicz­ ności fak ty c zn e przem aw iały b y raczej za przyjęciem w iny nieum yślnej. Tę te n ­ d encję w y k az u ją sądy w szczególności wówczas, gdy pow ażne n astęp stw a czynu p rze m aw ia ją za surow szym u k ara n iem , któ re może się nie mieścić w g ranicach ustaw ow ego w y m ia ru k a ry przew idzianego za czyn trak to w a n y ja k o przestępstw o nieum yślne. Z drugiej stro n y sądy skłonne są przypisyw ać spraw com działania w zam iarze ew e n tu aln y m w tak ich sytuacjach, w któ ry ch okoliczności czynu nie w sk az u ją w sposób n ie w ą tp liw y na zam iar bezpośredni.21

W szystkie te tru d n o ści spow odow ane są nie tylko niejasnością tk w ią cą w istocie tej k o n stru k cji, ale tak że b rak ie m jednolitego stan o w isk a w odniesieniu do cech, w edług k tó ry ch m iałoby następow ać w p rak ty c e sądów rozpoznanie zam iaru e w e n ­ tualnego.

P ropozycja M. S zerera nie jest, niestety, pom ocna w usunięciu trudności w y s tę ­ pujący ch w tej o sta tn ie j kw estii. P rzeciw nie, sądzę, że jeszcze te trudności zw iększa. Jeżeli bow iem sądy m a ją opierać zam iar ew en tu aln y na tym , że sp raw ca, m ając św iadom ość m ożliw ości spow odow ania skutku, „nie cofa się przed czynem ”, to w łaściw ie je d y n y m k ry te riu m istnienia zam iaru ew entualnego — w brew in te n c ji tw órcy tej koncepcji — sta je się św iadom ość m ożliwości w yw ołania sku tk u . To, że sp raw ca „nie cofnął się przed czynem ”, pozostaje w p rak ty c e sądowej jed y n ie oko­ licznością fak ty c zn ą (oczyw istą zresztą w każdej spraw ie), bez której nie doszłoby w ogóle do postaw ien ia sp raw cy zarzutu. P ropozycja prow adząca do o p arcia z a ­ m ia ru ew entualnego w yłącznie na świadom ości, spow odow ałaby w konsekw encji jeszcze w iększą aniżeli dotychczas niejednolitość w orzecznictw ie, poniew aż m. in. za ta rła b y g ran ice m iędzy zam iarem ew en tu aln y m a lekkom yślnością. To zresztą byłoby zgodne z poglądem M. S zerera, któ ry nie uzn aje potrzeby rozró żn ien ia obu tych postaci winy.

R ozw iązanie tru d n o ści leży — ja k sądzę — nie w tym , żeby zam iar ew e n tu aln y „oczyścić” z elem en tu woli, ani w tym , żeby pojęcie „godzenia się” w yelim inow ać z te k stu ustaw y, lecz w tym , żeby — zachow ując sam ą kon stru k cję — doprow adzić do m ożliw ie ścisłego sprecyzow ania cech ch arak tery sty czn y ch dla zam iaru e w e n tu ­ alnego. I nie m ożna tu ta j ufać zbytnio sam ej tylko logice, ja k to czyni np. L. L er- nell, k tó ry p roponuje, żeby dla rozróżnienia za m ia ru ew entualnego od za m ia ru bezpośredniego oprzeć się na następ u jący m rozum ow aniu: kto działa z zam iarem bezpośrednim , u ja w n ia tym sw ym zam iarem , że chce popełnić p rzestępstw o; kto zaś działa w zam iarze ew en tu aln y m , w ykazuje w ten sposób, że nie chce nie p o p e ł­ nić p rze stęp stw a, że w jego d ziałaniu w y stęp u je b ra k woli n eg aty w n ej.22 „Czysto logiczne k o n stru k c je — ja k zauw aża G. R ejm an — dopiero wówczas mogą d o p ro ­ w adzić do zadow alających w yników , gdy u ich podłoża leżą dostępne i stw ierdzone elem en ty psychologiczne”.23. Idąc po tej linii, szukać trzeba w yznaczników , k tó re w św ietle obow iązującej u sta w y mogą być zaakceptow ane jako ch a ra k te ry z u ją c e zam iar ew en tu aln y . Jednocześnie w yznaczniki te m uszą być p rak ty c zn ie p rzydatne, ja k o w sk azu jące na uchw y tn e elem enty psychologiczne.

21 o tru dn ościach tych pisze obszernie I. A n d r e j e w : R ozpoznanie znam ion prze­ stęp stw a , W arszaw a 1968, s. 130.

22 l. L e r n e l l : W ykład praw a karnego, W arszawa 1966, s. 157. 23 G. R e j m a n : op. cit., s. 258.

(10)

N r 5 (233) J e s zc z e w s p r a w i e z a m i a r u e w e n tu a l n e g o 77

Sądzę, że trz y są ta k ie elem enty, k tó re o d p o w iad a ją p ostaw ionym wyżej w y m a ­ ganiom i k tó ry c h łączne stw ie rd z en ie pozw ala n a p ew ne u jed n o licen ie rozp o zn a­ w an ia w p ra k ty c e z a m ia ru ew entualnego u spraw ców .

P ierw szy — to św iadom ość p raw d o p o d o b n ie ń stw a n a s tą p ie n ia sk u tk u (ubocz­ nego). T rzeba p odkreślić, że św iadom ość ta nie może p rzy b ie ra ć postaci jed y n ie sam ej ty lk o m ożliw ości. W edle

communis opinio,

d la p rzy p isa n ia z a m ia ru ew e n ­ tu aln eg o w y m a g a n a je s t nie ty lk o sam a bliżej nie określo n a m ożliwość, lecz także pew ien stopień praw d o p o d o b ień stw a, ta k i m ianow icie, k tó ry p rzy uw zględnieniu k o n k re tn y c h okoliczności czynu czyni działan ie sp raw cy ryzykow nym . Stopień te n nie d a je się z góry jednolicie ustalić, poniew aż zależy on od szeregu z m ien iają­ cych się czynników , ja k np. doniosłości n ara żo n y ch na niebezpieczeństw o dóbr, p rzy ję teg o sposobu działania, ro d za ju u żytych narzędzi, czasu i sposobu działania itd. W ym aganie św iadom ości p raw d o p o d o b ień stw a z n a jd u je sw e ustaw o w e p o k ry ­ cie w „p rz ew id y w an iu m ożliw ości”, o k tó re j m ów i a rt. 7 § 1 k.k., zak ład a je d n a k zw ężającą w y k ład n ię tego pojęcia.

D rugi w yznacznik za m ia ru ew entualnego — to w ola n a ra żen ia określonych dóbr n a bezp o śred n ie niebezpieczeństw o. Bez p o p ad a n ia w sprzeczność z rzeczyw istością m ożna przy jąć, że sp raw ca d ziała ją cy w zam iarze ew e n tu a ln y m ob ejm u je sw ą w olą to, że w k ażdym raz ie n a ra ż a określo n e d o b ra n a k o n k re tn e niebezpieczeń­ stwo.

T ak ie rozu m ien ie „godzenia się” pro p o n o w an e było od daw na, zw łaszcza przez uczonego szw ajcarsk ieg o K. Stoosa. W ty m też sensie zapew ne należy rozum ieć w y ­ pow iedź L. L ern ella, że „godzenie się to je st w ola pójścia n a ryzyko — popełnienia czynu za b ronionego”.24 T ak ą m ożliw ość in te rp re ta c ji ro zw ażała G. R ejm an, k tó ra doszła je d n a k do w niosku, że różnica w p rzedm iotow ej s tru k tu rz e sta n u n iebezpie­ czeństw a i sta n u pow odującego n astęp stw o zakazane przez u sta w ę k a rn ą w pływ a rów nież na (odm ienną — przyp. mój J.W.) psychologiczną ocenę tych dwóch e ta ­ pów .25 A u to rk a pow ołuje się na to, że — ja k w y k az u je dośw iadczenie życiowe — osoby, k tó re a k c e p tu ją n ara żen ie się na niebezpieczeństw o, nie a k c e p tu ją b y n a j­ m niej tego, iż niebezpieczeństw o to się zrealizuje, przeciw nie, tę m ożliw ość w ła ś­ nie w y łączają i d latego d ec y d u ją się n a działanie. R ozum ow anie to p om ija jednak, że sp r aw ca d z iała ją cy w z a m a r z ę e w e n tu aln y m nie n a ra ż a siebie sam ego, lecz w łaśn ie in n e osoby lu b cudze dobra. W św ietle pow yższego odm ienności procesów psychologicznych zachodzących w obu etap a ch bledną. W ym aga w reszcie ro zw a­ żenia u w aga tej au to rk i, że skazanie za w y w o łan e n astę p stw a od stro n y p rz e d ­ m iotow ej pow inno odpow iadać w szelkim cechom sp raw stw a , a skazanie za n a r a ­ żenie na niebezpieczeństw o — p rzy p o w sta n iu s k u tk u — je st w y razem poglądu, że d ziała n ie sp raw cy ty lk o w p ew nym zak resie przyczyniło się do szkody i ja k o ta k ie nie stan o w i jej spow odow ania.26 Z a rz u t te n nie w y d aje mi się tra fn y , a lb o ­ w iem — z p u n k tu w idzenia fo rm aln o p raw n eg o — przez w p ro w ad zen ie do kodeksu sp raw cy kierow niczego u sta w o d aw ca nasz o d stą p ił od tra d y c y jn e g o w ąskiego p o ­ jęcia spraw cy, a po w tó re w sy tu a cji, w k tó rej p rzy p isu jem y sp raw cy d ziałającem u w zam iarze e w e n tu aln y m sk u te k p rze stęp n y , w łaśn ie ow a niew yłączność spraw cza je st reg u łą. Na p rzy k ła d — do śm ierci słynnej, ju ż sp araliżo w an ej sta ru szk i z n a jd u ­ jącej się w p odpalonym dom u przyczynia się przecież w w iększej m ierze jej choro­ ba an iżeli działanie spraw cy.

24 l

.

L e r n e l l : op. cit., s. 156. 25 G. R e j m a n : op. cit., s. 259.

(11)

J a n W a s z c z y ń s k i N r 5 (233)

G odzenie się oznacza zatem chęć narażen ia. J e s t chceniem n ara żen ia, co w y n ik a z n ie uniknioności niebezpieczeństw a, k tó re tow arzyszy podjęciu d ziałania. To, na co sp raw ca się godzi, to nie sk u te k działania, lecz bezpośrednie niebezpieczeństw o n a s tą p ie n ia sk u tk u , k tó re przez d ziałanie sp raw cy p ow staje. N ie m a w ięc tu ta j „ p e łn e j”, w ytyczonej w p ro st re la c ji m iędzy w olą a skutkiem . B ezpośrednia r e la c ja w y stę p u je je d y n ie m iędzy w olą a niebezpieczeństw em . Je d n ak ż e n a w e t ta k a „ u ła m ­ k o w a ” r e la c ja stw a rz a lepszą p odstaw ę do p rzy p isa n ia sp raw cy jego czynu (a z w ła ­ szcza n astęp stw ) od tej, ja k ą d ysponujem y p rzy p isu jąc sp raw cy je d y n ie św ia d o ­ m ość niebezpieczeństw a i obojętność w obec skutku. R elacja ta pozw ala p o n ad to w dużej m ierze u n ik n ą ć zarzutów , ja k ie zostały przytoczone pod ad re sem koncepcji w y su n ię tej przez W. W oltera. I n te rp re ta c ja „godzenia się” ja k o „chcenia n a ra ż e n ia ” m a sw e oparcie w art. 7 § 1 k.k. S tanow iąc bow iem , że sp raw ca godzi się „na to ”, p rzepis art. 7 § 1 k.k. odnosi zw ro t te n do popełnienia czynu zabronionego. S koro zaś sp raw ca św iadom y je st praw do p o d o b ień stw a p opełnienia czynu zabronionego, a ponad to zdaje sobie spraw ę, iż czyn je st zabroniony dlatego, że je st n iebezpiecz­ ny, to sp raw ca chce n ara żen ia, jeżeli m im o ta k iej św iadom ości p o d ejm u je d z ia ­ łanie.

T rzeci w reszcie w yznacznik zam iaru ew entualnego o p a rty je st na b ad a n ia ch p r o ­ w adzonych przez W. W oltera, dotyczących obojętności sp raw cy wobec p ra w d o p o ­ dobnego sk u tk u . Sądzę, że bez p o p ad a n ia w sprzeczność z p oprzednim i w yw odam i i p o zostając w zgodności z rzeczyw istością m ożna przy jąć, iż sp raw ca d z iała ją cy w zam iarze ew e n tu aln y m m a z je d n ej stro n y w olę n a ra ż e n ia określonego d o b ra na b ezpośrednie niebezpieczeństw o, a z drugiej — pozostaje o b ojętny w obec f a k tu n a ­ stą p ie n ia sku tk u . T ak w łaśnie jest, gdy sp raw ca ud erza żelaznym łom em w głow ę ofiary , ab y ją ograbić, w w y n ik u czego o fiara um iera. T ak je s t rów n ież w ted y , gdy dla osiągnięcia zysku w ypuszcza w drogę tzw. „pły w ającą tr u m n ę ”, w w y n ik u czego dochodzi do k a ta stro fy itd. D latego sp raw ca działający w zam iarze ew e n tu aln y m nie czyni niczego — an i przed, an i w tra k c ie dokonyw ania czynności sp raw czej — co by m iało m niejszyć lub elim inow ać praw dopodobieństw o rea liz a c ji sk u tk u . Nie m ożna w ykluczyć tego, że dla rozpoznania za m ia ru ew en tu aln eg o m ogą m ieć w p ew nych sy tu a cjach d ecydujące znaczenie także okoliczności, k tó re zaszły ju ż po d o k o n an iu czynu, jeżeli św iadczyć będą o obojętności w obec sk u tk u (np. p o zo sta­ w ien ie k rw a w iąc ej i niep rzy to m n ej ofiary pobicia w m iejscu, w k tó ry m n a jp r a w ­ dopodobniej n ik t nie udzieli jej pomocy).

Pod ad re sem propozycji w y su n ięty ch w niniejszej p u b lik a c ji m ożna oczyw iście w y su n ąć w iele zarzutów . Je śli chodzi o zagadnienie ta k złożone ja k zam iar e w e n ­ tu a ln y , wtk tó ry m p o trzeby p ra k ty k i w pew nym sensie k rzy ż u ją się z zasadam i, na

k tó ry ch o p arty je st system w spółczesnego p ra w a karnego, niezw ykle tru d n o osiąg­ nąć rozw iązanie zadow alające. Te tru d n o ści nie u sp ra w ie d liw ia ją je d n a k z a n ie ch a­ nia dociekań, przeciw nie, pow inny je w łaśnie stym ulow ać.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Warunkiem równowagi działania systemu /jego stabilności w otoczeniu/ jest to, aby wzrost wartości sterowniczej informacji na wyjściu równoważył przez

-HGQRF]HĞQLH QLH PRĪQD QLH ]DXZDĪ\ü ĪH DUJXPHQW\ QD NRU]\Ğü NRQNUHW- QHM NZDOLILNDFML SU]HVWĊSVWZ SRSHáQLRQ\FK Z VNáDG]LH SU]HVWĊSF]HM RUJDQL]DFML. Z

 Bohdan Telefanko, Nataliya Parasyuk, Oleksiy Avramenko, Sergii

wywołana ekonomicznym celem danej umowy, albowiem — jak to trafnie autor podnosi (str. 9—22 oraz 27—39) zobowiązanie za­ równo z kontraktu wygodzenia, jak z kontraktu składu

Liczby nieskończenie małe (dodatnie i ujemne) oraz liczby nieskończenie duże (dodatnie i ujemne) zalicza się do liczb rzeczywistych niestandardowych.. Do tej klasy

żyta z żywicielem może sięgać tak daleko, że wpływ pasożyta staje się niejako wmontowany, włączony do metabolizmu żywiciela, i że naw et usunięcie

Hoewel het niet uit de door hen gepresenteerde resultaten kan worden afgeleid stellen Christensen en Das (ref. 15) dat de erosiesnelheid afhankelijk is van de grondsamenstelling

Celem tego opracowania jest podanie pod wątpliwość, na podstawie przedsta- wianych w międzynarodowej nauce prawa karnego argumentów, roli, jaką owo miejsce popełnienia