• Nie Znaleziono Wyników

1 maj 1902. Wybór poezyj i pieśni

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "1 maj 1902. Wybór poezyj i pieśni"

Copied!
96
0
0

Pełen tekst

(1)

v'-A - ' V . V

V ’ %

•jjk.

* V.

- - J l , :W ! '

d

'•

d '^ ć><rVy& o c z f t /y o /c r -ó

@ f / — Ś 1 / & fC -o (J

],$§ĘyĘi§£g;j:.;

i ‘

s H

(2)
(3)

5

• ' ■

W Y B Ó R POEZY1 I P IE Ś N I s t e>

'W ciąż p ły n ą lu d u gorzkie łzy, Bfadejdzie je d n a k d zień z ap łaty ...

(„C zerw o n y s z ta n d a r1*)

Dodatek do numeru 110 „"Naprzodu".

W d ru k a rn i Jó z e fa S ^ s c ie ra w K rak o w ie.

Cena 20 hal.

(4)
(5)

DZIEŃ ROBOCZY.

Było to wieczorem pierwszego maja. P an Bóg, jak zwykle przed zamknięciem bram y niebieskiej i zapaleniem gwiazd, udał się na niafy spacer na ziemię.

A kiedy właśnie kroczył drogą, ujrzał nagle olbrzymi tłum ludzi, którzy spieszyli na jego spotkanie. Zaraz m ożna było poznać, że ludzie ci szli w prost od roboty, bo ręce i twarze mieli zasmolone, a poruszali się wolno i ociężale, «Czegóż chcecie tak późno?»

zapytał Pan Bóg. «Chcemy Cię prosić, byś zaprowadził inny porządek w pracy». Pan Bóg siadł na brzegu drogi i zmarszczył czoło.

«Ze też m acie takie dziwne przyzwyczajenie, co chwila do mnie pędzić, byle się najm niej­

sze głupstwo stało. Dziś rano trapił mię jakiś pastor pytaniem, czy ja nie mam nic przeciwko tem u, żeby on do siebie na czw ar­

tek gości zaprosił. Powiedział, że na zapro-

-

1

(6)

szeniach n a p isa ł: « Jeżeli Bóg pozwoli®, więc mógłby je cofnąć. To mi ty lk o . niepotrzebnie czas zabiera. A przecież zdaje mi się, źe wszystko tak mądrze urządziłem, byście sobie sami mogli radzić w codziennych sprawach*.

T ak powiedział Pan Bóg. Ale ludzie p a­

dli wszyscy na kolana i krzyczeli jeden przez drugiego: «Nie chcemy pracow ać dłużej nad osiem godzin dziennie.... chcemy mieć czas na sen.... czas na czytanie.... chcemy, żeby­

śmy mogli bawić się z naszemi dziećmi....

chcemy, chodzić z naszemi dziewczętami do zielonego lasu.... chcemy się krzepić i orze­

źwiać dobrą Muzyką, Sztuką i Pięknem , które stworzyłeś na ziemi». « A le któż na świecie zabrania wam tego?» zapytał P an Bóg. W tem wystąpili naprzód fabrykant, właściciel ziemski i pastor, złożyli głęboki ukłon .i rzekli do P a n a B o g a : «Niemożliwem jest spełnienie życzenia, tych ludzi. Przy takiej małej ilości pracy świat nie może istnieć. W szystko się wtedy zawali:). Pan Bóg przyjrzał się dobrze tym trzem panom , a potem za p y ta ł: «Czy tylko wy trzej jesteście tego zdania ?® « 0 nie!» odpowiedzieli na to. «Tak jak my, myślą inni... tak myśli wielu... jest ich arm ia cała.

My trzej jesteśm y tylko ich przedstawicielami®.

«A więc,, zapytał Pan Bóg, dla czego w takim razie nie przyszliście do mnie wszys-y, jak

-

2

— -

(7)

ci robotnicy ?» Panow ie zmieszani popatrzyli na siebie i wreszcie odpowiedzieli: «Inni nie mieli czasu.... ten chciał przeczytać dobrą książkę,... inny, iść ze swoją ukochaną do lasu.... ów do teatru.... tam ten znowu na koncert.... ten bawi się ze swojemi dziećmi...

tam ten wypoczywa u siebie na kanapie...»

W tedy Pan B óg wzniósł rękę i zaśmiał się tak serdecznie, że wszystkie dzwony na ziemi zaczęły dzwonić. A potem zwrócił się do robotników i powiedział: «W róćcie na ziemię i róbcie to sam o, co i tamci. Daję wam na to moje błogosławieństwo*.

Ewald.

' O O O C O C

P IEŚ Ń MAJOWA.

Czuwaj d ru ż y n o ! idzie M aj!

Wiosennym liściem szum ią drzewa, Kapela w iosny już rozbrzmiewa, I gwarzy bór. i szumi gaj — Czuwaj drużyno, idzie M a j!

Czuwaj d ru ż y n o ! rośnie wieść, Nowego ty cia'id z ie czas:

Nie będzie ciemnych, głodnych m as,

(8)

Nie daj się gnębić, niej daj gnieść!

Czuwaj drużyno — rośnie wieść.

To nasze święto, to nasz Maj!

Z w arsztatów , fabryk, kopalń — rwąca Płyń. lalo ludu. w blaski sło ń c a ! Świadectwo sile. swojej daj — Robocza braci, to nasz Maj.

Do góry g ło w y ! w słońcu Lśni Nasz znak barw isty, znak wybrany, Ze wszystkich naszych nędz utkany, Z naszego potu, łez i krwi — Czerwony sztandar w słońcu lśn i!

Hej, braćm i m y ! Dłoń każdy daj, Kto praw człowieka bronić chce, Kto w męce wlecze życie swe Za wolny lud, za wolny kraj — Czuwaj drużyno, idzie M aj!

K ru k.

O o O o o o

H E J BRACIA, BRACIA R O B O T N IC Y ! H ej bracia, bracia robotnicy,

A. wszak to dziś .jest pierwszy maj, — Z fabrycznej wyjdźcie dziś ciemnicy, Marzeniem lećcie w inny k r a j !

— 4 —

(9)

Niech dłoń, co ciężki m łot cfewigąła, N iech się podniesie znojna skroń, Niech robotnicza klasa cała Powiewów wiosny wchłonie woń!

Szei-egiem, naprzód idźmy śmiało, Po drodze sennych zbudzi p ieśń;

P o tęp ą naprzód ruszym cafe, W iekow ych ciemnic strząsnąć pleśń.

N a jasnym niebios dziś lazurze, Gdziekolwiek się nas/ zwróci wzrok, Czerwony sztandar szumi w górze, W yrasta już nad mgły i m r o k ...

K u przerażeniu sytej zgrai Idziem y razem, w dłoni dłoń, Wolności nam przyszły los umai, W solidarności nasza broń!

A więc szeregiem, bracia, d a le j! ' Od żądań naszych grzm i te n śpiew, W ezbranym nurtem huczą fale, — Z byt długo płyną łzy i k re w . . .

Zofia Filipowicz.

o o o o ,o ®

OTO N A D S Z E D Ł MAJ...

Oto nadszedł Maj uroczy, Zielenieje błoń i las, Zaświętował lud roboczy, Św iętow ania nastał czas.

5

(10)

Fabrykanci w lam ent, krzyki.

Postaw aly im fabryki

W to mi graj, w to mi graj:

Niech się wali, niech się pali, A my będziem świętowali Wszyscy razem. H op ba ! Na kongresie robotnicy Oznaczyli pierwszy Maj, By w tym czasie bez różnicy Zaświętował każdy kraj.

Kiedy m ajstrzy mało płacą Niechaj sobie teraz tracą W to m i graj, i t, d.

Jak daleko oko sięga Zaświętował każdy z nas.

T aka nasza jest potęga, Gdy staniem y wszyscy wraz.

Policjanci, salcesony

Kręcą się n a wszystkie strony, W to mi graj, i t. cl.

Gdy się ruszy lud roboczy Nie um ilknie jego głos, Z naszą spraw ą się jednoczy Wszechludzkości całej los.

Gdy staniem y razem wszędzie, Choć źle było, lepiej będzie.

W to mi graj, i t. d.

(11)

W ZIELO N O ŚĆ I K W IA TY ...

(N a n u tę : „Gcly N a r ó d d o b o ju w y S tą d ił z o rę ż e m 1-'.)

W zieloność i kw iaty wiosenne odziany Zawitał dzień pierwszy majowy I naraz na obu półkulach: światowych Zahuczał ocean ludow y:

Dziś n ik t nas do pracy nie zmusi, Bo dzień ten przez lud jest obrany,

By poczuł, by poznał swą godność człowieczą, By zerwał, by skruszył kajdany.

I nasz proletarjusz nie został się w tyle I on dziś ogląda blask słońca,

Naradom, zabawie poświęca dzień cały, Wszak dzień ten — dniem jego końca.

Dziś nik t nas i t. d.

Hej, bracia! Dziś spokój niech czoła nam zdobi Precz z troską, cierpieniem i łz a m i!

Niech każda godzina z radością nam mija!

Dziś niema nikogo nad nami.

Dziś n ik t nas i t. cl.

Gdy milczy stuk młotów i.k o ła nie warczą, My chodźmy, gdzie zieleń lśni cudna, Na łonie przyrody niech duch się pokrzepi, Bo walka w net czeka nas żmudna.

Dziś nikt nas i t. d.

(12)

Św iat stary ostatnie już siły wytęża, P odpiera swe trony, ołtarze,

A słońca nowego wschód groźDy, straszliwy Pow strzym ać chcą siłą mocarze.

Dziś nik t nas i t. d.

Lecz las manlicherów, ni prochy bezdymne Nie w stanie nam zachwiać odwagi, K to leje, kto kuje, kto dźwiga broń ową, To także nie małej jest wagi.

D ziś n ik t nas i t. d.

Spokojnie, z uśmiechem pogardy na ustach Patrzym y n a w roga każdego,

Szyderstw a ni klątw y nas wstrzymać nie mogą W dążeniu do celu wzniosłego.

Dziś n ik t nas i t. d.

P O O O O O

UFNI W P RZ Y SZ ŁO Ś Ć. . . Ufni w przyszłość, wielcy duchem, P i e r w s z y M a j świętujem śmiało, Łącząc siły swe z tym ruchem , Go ludzkością w strząsnął c a łą ! Głuche stoją fabryk rzędy, Fabrykanci też św iętują;

8

-

(13)

My nadajem św iata pędy, • Jak zagramy, tak tańcują.

Teraz znamy już swą. siłę — Nie pozwolim się ciemiężyć, Głód, niewola nam niemiłe — Musim zginąć lub zw yciężyć!

Oj, nie zginiem, nie zginiemy, Bo nas krocie, nas miljony — Zwalczym, jeśli walki chcemy, Zgodnej walki i obrony ! Razem, tylko razem, tłu m e m ! A ujmiemy stery ś w ia ta ! Walczmy zgodnie i z rozum em , Zrzucim ucisk, zgnieciem kata ! Nasi bracia na zachodzie Orszakami dzisiaj tłumnie, Nucąc pieśni o swobodzie, Po ulicach kroczą d u m n ie ! Nam i tego nie pozwolą, Bagnetami by nas sk łu li!

Oj, nie długo tak swawolą, Bośmy siły swe poczu li!

Siły czujem, chcemy chleba.

Swobód, światła pożądam y . . . Precz w y k rę ty ! w krótce trzeba.

Będzie skakać, jak zagramy !

(14)

Ufni w przyszłość, wielcy duchem, P i e r w s z y M a j świętujem śmiało.

Łącząc siłe swe z tym ruchom, Go ludzkością w strząsną! c a łą !

O O O O O O

DZIŚ T W O JE Ś W IĘ T O ...

N a n\\t<j: „Śmiało podnieśm y s z ta n d a r n asz w góv«j“.

D ziś twoje święto, ludu ro b o c z y ! D ziś spracowane niecli spoczną dłonie, Niech w lepszą przyszłość w ybiegną oczy I żywszym ogniem niech krew zapłonie.

D zisiaj na obu św iata półkulach M otory maszyn niech sobie drzemią, :,:Niecli będzie pusto w fabrycznych ulach I tam w kopalniach pod m atką ziemią. , W iosna jak piękne dziecię się śmieje Falam i blasków i zieloności,

I w każdym sercu budzi nadzieję, J u ż niedalekiej, lepszej przyszłości.

T ak niedalekiej! — W ystąp więc ludu!

N iech solidarność moc tw ą podwaja.

AVyjdź, jakby jeden, ze św iątyń trudu I wypełń sobą pierwszy dzień m aja!

Niech ludzkość widzi na w łasne oczy, N iech świat od dzisiaj nie zapomina,.

Że spracowany ten stan roboczy To jedna wielka, zgodna rodzina,

-

10

-

(15)

K tó ra znękana swym losym czarnym ^ Budzi się, zbiera siły powoli,

Nie chcąc być zawsze kozłem ofiarnym, Żyć , w ciężkich pętach gorzkiej niedoli.

Je d n a rodzina, choć z ludów wielu, Go idzie w przyszłość pew na zwycięstwa, Świadom a swoich sił, środków, celu — Z mieczem przekonań i ogniem m ę s tw a !

. N iech dzień dzisiejszy będzie święcony, Niechaj on lepszą przyszłość zagaja !

Żyjcie! robocze ludu miliony W dniu uroczystym pierwszego m aja!

o o o o o o.

LU D U ROBOCZY POZNAJ S\VĄ SIŁ Ę ...

N iech się nasze święto święci, Górą p ro le ta rja t n a s z ! R obotników przednia straż. —

W walce myśmy nieugięci, Naszą siłę w rogu znasz.

Czoło twe, krwawym zroszone potem, O robotniku, do góry wznieś,

Ozy orzesz pługiem , czy kujesz młotem, Czerwony sztandar do ręki w eź!

Niech się i t. d.

II

(16)

Św iętuj, o ludu, dzień pierwszy maja, Zw iastuna lepszej przyszłości dni, — Zblednie przed to b ą ciemięzców zgraja I w strachn z drogi ustąpi ci.

Niech się i t. d.

Słońce w błękitach świeci prom ienne, T ak i swoboda zaświeci nam, — Ludzkość n a szlaki w stąp i odmienne, Złamiem y opór zmurszałych tam .

N iech się i t. d

Cieszmy się bracia, z wiosny uroczej T ak odrodzenia spełni się c u d :

Pierwszy dzień maja, to dzień proroczy, Zdobędzie szczęście zwycięzki l u d !

Niech się i t. d.

O O o O O o

ARMIA P O S T Ę P U . W majowem słońcu lśnią, sztandary I ciągną pułki niezliczone —

A pieśń, ognistej pełna wiary, Huczy, jak fale wód spienione.

Idą tak dum ni w blaskach słońca, A w oczach zapał im się żarzy — Od końca św iata aż do końca Przed nimi blednie zastęp w ra ż y !

— 12 -

(17)

Idą wciąż dalej — moc icli rośnie — Nic tych zuchwałych nie pow strzym a — I hardy okrzyk brzmi rozgłośnie:

Dla śmiałych, żadnych przeszkód niema.

Dziwna to arm ia ; Nie Cezary, Ani Atylle w bój ich wiodą,

I nie królewskie ich sztandary, \ Ni ksiądz święconą czcił je wodą.

P o d , czerwonymi sztandaram i Idzie — o dziwo — wojsko n o w e : W łasnej swej sprawie oni sami Dali te godła — te bojowe.

Dziwna ta arm ia! Rzekł „Bicz b o ży“, Gdy szedł na Gomy kwietne b ło n ie :

„Nie wzejdzie traw a ni kwiat, hoży, Gdy stąpią H(unów moich konie“.

Gdzie hufce przejdą zaś czerwone, Tam kwiat wyrasta, w net uroczy, Niwy tam cudnie u m ajo n o : Tam kwiat piękności nęci oczy.

O, dziwna arm ia — arm ia św ięta!

Ona, nie idzie siać zniszczenia — Lecz tępić chwasty, targać pęta I płoszyć nocy groźne cienie.

Armia postępu i swobody, Co rzuca wieści n a m . bidosne,

— 13 —

(18)

Zwiastuje przyszłe św iata gody, P o ciężkiej zimie — cudna wiosnę.

W majowern słońcu lśnią sztandary I ciągną pułki niezliczone —

A pieśń, ognistej pełna wiary.

Huczy, jak fale wód spienione !

TRY UMF ALN Y P OCHÓD.

D alej, bracie spieszmy chętnie W robotniczych szereg’ dom, Niech nam z naszych serc za/tętni Słów wolności głośny grom.

By lud widząc,, żeśmy chętni.

Zniszczył kajdan srom.

Gdy się głosy nasze zleją.

Zgodnie z m yślą w serca ton, Mężem wspólnie żyć nadzieją, Że nam jęknie sw obód dzwon, 'Go w nas życie znowu wieją,

Pomścić się za m atki skon.

- 14 -

(19)

NASZA PIEŚŃ.

Na dział, na dział, na ornej ziemi d z ia ł!

Tam wiedźmy pług słonecznych dróg, Tam płaćmy wielki ojców dług, Dziedzice klęsk i chw ał! ' . A nasze klęski to tych pól M artwota stara, stary ból, Krzywd starych zmierzch i noc, A nasza chw ała światło, ruch.

A nasze hasło bratni duch.

A miłość nasza moc.

Na łan, na łan, na ornej ziemi ł a n ! Tam ducha wiew, tam ju tra siew, Tam niechaj zabrzmi pracy śpiew, Tam tryum f nam jest dau ! A wrogi nasze nędza, cień, A bronie nasze chleb i dzień, A sztandar żywy trud, A pole nasze duchów bój, A szańce nasze pracy znój,

A tryum f b ratn i lud. Konopnicka.

o o o o o o

- 15 —

(20)

O JESZCZE W O L N O Ś Ć NIE ZGINĘŁA!

O! jeszcze wolność nie zginęła Nas jeszcze nie zwalczono, nie,

W olnością każda pieśń tchnie, tchnęła, Co z piersi ptasząt w niebo^m knie.

W olnością szepczą nam ogrody I strum ień, co pod skałą mknie.

W olnością płacze sok jagody Co z szumem p ęta s w o je 'rw ie ! I mężem niech się ten nie mieni, Miłości^niech nie zazna’ on, Kto z głębi duszy swej płomieni Za wolność ponieść straszy zgoii.

Żelazo skryte w łonie ziemi, W kamieniu utajony skry.

.My sarn iż będziem bezwolnym i?

Tak bezwolnymi, samiż będziem m y?..;

Nie m artwcie wy się o powrozy.

Co jeszcze są u waszych rąk, Toż Uri poszło całe w gruzy Gdy Tell wybawiał lud swój z mąk.

\ Więc w pęta głupców dola wzięła — A w wolnej dłoni oręż tkwi

O ! jeszcze wolność nie zg in ęła!

Jak długo chociaż w jednem sercu tli!

— 16 -

(21)

P IEŚ Ń PRACY.

Hej w znieśm y, b racia, w olny ś p i e w ! Niech w ży łach ludu z a g r a k rew Radosną głosim w ieść!

Zamilknie w ro g ó w niecn ych zgrzyt.

Wolności nam zabłyśnie świt.

Cześć pracy, cześć!

Cześć pracy, cżeść!

My z w a r tą ł a w ą pójdziem w bój.

Nie będzie próżnym k r w a w y znój, Zwycięstw a zabrzm i w ieść:

Więziennych r u n ie siła krat, Zdobędziem sobie w olny świat.

I odtąd w l udu k r w a w y znój Nie wpije się os podłych rój, By żywot na nim w i e ś ć : Zaginie darm ozjadów ród A hasła s w e uświęci lud

00: 6000

17

-

(22)

t y r N OW Y ROK.

W itaj zdrowy, roku nowy, Nowej pracy clniu!

Choć nie zdejmiesz troski z głowy, Nie przysporzysz snu, —

Choć się człowiek nie dopyta W nowe gody te,

Gzy m u na chleb starczy żyta, Czy go minie złe, —

Przecież człeku byw a miło W itać Nowy Bok

I w świat boży z n o w ą siłą Podnieść jasn y wzrok.

Bo jest w sercu siła taka,.

Taki pęd w niem tkwi, Że się zrywa lotem ptaka Do jaśniejszych d n i !

Hej, niech żyje, kto życzliwy, Uściśnijmy dłoń —

Jedność bratnia, skarb prawdziwy, Tego skarbu b ro ń !

Gdy się człowiek po gromadzie Spojrzy w dobry czas,

To n a sercu 'rękę kładzie : Jeszczeć kupa n a s !

c

M a r y a K o n o p n ic k a .

— 18 —

(23)

WIOSNA.

Wiosenko czy to ty W łożyłaś w w iatrów szum, A ch ! Tyle bezładnych marzeń I niepoehw ytnych dum.

Ozy twój, wysłanko słońc, J e s t ten przeciągły śpiew, Co dziką zw rotką ta rg a M łodziutkie listki drzew ? Słysz wiosno, czy to ty, N iepom na dawnych lat,

Gdy z to b ą szły nadzieje, E ó j cichych snów szedł w ś w ia t;

Teraz najdzikszą ze zmian, Grdy znów nam dajesz maj, To zapowiedzią burz, Przebiegasz cały kraj.

Dawniej, gdy w poprzek pól Przeszła majowa pieśń, To tylko źdźbła trącała, T o p iła śniegów pleśń....

A gdy już stopniał śnieg, To ludzie ot wierzyli, Ż e raj im z nieba dan,

— 19 -

(24)

I aż od owych dni, Grdy znowu, zamarzł lód, Cieszyli się bez trosk

Nie wierząc w przyszły tru d ; A teraz żal się żal,]

Przedziw ny nastał c zas:

Choć przyszła znów wiosna W koronie swoich kras.

Tęsknoty ludzkich serc, Goryczą tych ciężkich łez J u ż ona zwiać nie może się, J u ż im nie tu jest kres.

A c li! Czarodziejską tw ą moc K Grdzie zatraciłaś swą ?

Czemu ci nie wystarcza G dy wody p ęta swe rw ą ? ! W iosenko czy to ty

W łożyłaś w w iatrów szum, A ch! tyle bezładnych marzeń I niepochw ytnych dum ?

Czy twój, wysłanko słońc, J e s t ten przeciągły śpiew, Co dziką zw rotką targa M łodziutkie listki z drzew.

PrajSaiinął marzeii czas, Zdwojonym prądem sił, J a wskrzesić ielka św iata Dziś budzę lu d by żył! v '

.1. Niemojewski.

0 . 0 O O c o

20

(25)

ŻNIWA.

H ej oracze, idą ż n iw a ! Sierpów trza się jąć, J u ż przepiórka woła, wzywa Pójdźcie, pójdźcie żąć ! —

W złotem słońcu łany złote, Gnie się ciężki kłos, D zw onią sierpy na ochotę, Isk ry lecą z kos.

Szumią, szumią zbożne niwy, N iesie ziemia plon,

Nowe życie, czas szczęśliwy, Starej biedzie zgon.

H e j ! my sieli, my orali W łasny zagon swój I tej ziemi wszystko d a li:

Łzy, i krew , i znój.

Dziś się kłosy g n ą na łanie, Przyszłość w oła nas,

N iech do żniwa każdy stanie : Czas oracze, czas !_

W łasny zagon, własna gleba, Śmiały, wolny lud — N ic od obcych nie potrzeba, Nasz tu p o t i trud.

H ej za sierpy, hej za k o sy ! Idzie biedy zgon,'

Szumi lan nasz złotokłosy P lo n nam niesie, p lo n !

Kruk.

- • 21

(26)

W A R S ZA W I AN K A

Śmiało podnieśm y sztandar nasz w g ó rę ! Choć burza wrogich żywiołów wyje, Choć nas dziś gnębią siły ponure, Chociaż niepew ne ju tro niczyje...

O !.. bo to sztandar całej ludzkości, To hasło święte, pieśń zm artw ychw stania, To try um f pracy — sprawiedliwości, To zorza wszystkich ludów z b ra ta n ia !

Naprzód, W arszaw o ! N a 'w alk ę krwawą, Świętą a praw ą!...

Marsz, m arsz W arszaw o!..

Dziś, gdy roboczy lud ginie z głodu, Zbrodnią w rozkoszy tonąć, jak w błocie, I hańba tem u, kto z nas za m łodu Lęka się stanąć choć na szafocie!

Nikt za ideę nie ginie m arnie,

Z czasem zwycięży Chrystus Ju d a sz a ! Niech święty ogień m łodość ogarnie, Choć wielu padnie — lecz przyszłość nasza!.,

i I. d. i t. d.

O O O O O O

— 22 -

(27)

MARSZ SOCY A LI STÓW tlej, towarzysze do szeregu!

Nad nami nieb' błękitna toń.

Uczcijmy pracy wielkie święto Wolności liśćmi wieńczmy skroń.

Słoneczny blask i duclia świt, 1 myśli lot i szczęsny byt, Niechaj roboczy lud posiędzie...

Oto nasz cel jest, był i b ęd zie!

To naszej pracy święty trud, To naszej pracy święty trud.

Zwyciężym my, bo przy nas lud, Z wyciętym my, bo przy nas lud.

Wy niezliczone m ilio n y !

Wśród kopalń nor, w śród m iast i pól, Go kark za m arny grosz chylicie, Choć łamie was i znój i ból, Jeszcze n ad wami nędzy n o c !.

Lecz w stańcie śmiało, w nas jest moc By zgnieść ból, głód, wszech m ąk n arzędzie!

Oto nasz cel jest, był i będzie i I. d.

-

23

-

(28)

Nie wuic/.ym włócznią, barbarzyńców , Nie chcemy krw ią zalewać b ło ń ! Do wielkich zwycięztw nas prowadzi.

P raw jasny miecz i. ducha broń, By radość, szczęście szły do chat, Do fabryk, m iast i trw ały wszędzie

Oto nasz cel jest, by ł i będzie i t. d.

MARSYLIANKA ROBOTNICZA Bracia !. ki o praw a, praw dy pragnie, Pod nasze znaki bierz i stój,

Choć dziś nam kłamstwo karku nagnie, Jutro zwycięztwo spłaci z n ó j!

Ju tro zwycięstwo spłaci znój.

Ciężka to walka co nas czeka, W rogów wokoło straszna moc, Lecz nas nie straszy długa noc, Ni przemoc jak ognista rz e k a !

Nie boirn się wroga n i e ! Odważnie patrzym w d a l ! ■ ,:, Idziemy żwawo w ślady te, Gdzie wiedzie nas L a s s a l!

Ten wróg co srogo nam zagraża, Co nas odpycha wiecznie wstecz,

— 94 —

(29)

To m as ciem nota b roń nań stw arza Oświaty błysk wolności, miecz;

Oświaty błysk wolności miecz.

Gdy zdruzgoczemy tę zaporę, Nic w drodze nam nie stanie już, Któż wtedy nas przemoże, któż ? \ Sprowadzili! też wolności p o r ę !

Nie boim się w roga nie! i t. d.

Wolność wyborcza niech się ziści, Już będzie to zwycięztwa skraw, System nie glosim nienawiści, Ale pragniem y rów nych praw',!

Ale pragniem y równych praw.

Tylko nas m iłość w inna spolić Więc wyciągamy b ratn ią dłoń, Chcemy w raj zmienić nędzy toń, Chcemy lud z nędzy raz wyzwolić!

Nie boim się w roga n i e ! i. t. d.

Do nas przywiążmy przyszłość złotą, Na nas już wszystkich zwrócon wzrok, Naprzód więc idźmy dziś z ochotą, Choć niebezpieczny każdy k ro k ! Choć niebezpieczny każdy krok.

Łączmy się w szyku pierś przy piersi, Im bardziej fala wsteczna rwie, Im bardziej w oczy wicher tnie, Coraz mężniejsi, lepsi, szczersi !

— 25 —

(30)

Nie boim się wroga n i e ! Odważnie patrzym w d a l !

Idziemy żwawo w ślady t;e, Gdzie wiedzie nas L a ś s a l!

O -Ó O O OC*

Ś P IE W W IĘ Ź N IÓ W .

Czemu tęsknić za chatą, za chatą, za chatą, Czyż nie lepiej za kratą, za k ratą — Nam.

Mamy pokój książęcy

Ł óżko, stołek nic więcej — Nic.

Mamy wszelką wygodę

Chleb, kapustę i wodę — W ciąż.

N ie boim się złodziei Bo pilnuje z kolei — Moch.

B rak nam tylko swobody Ję c z ą bez niej narody — T ak D o Tobolska etapem

Pojedziem y z kacapem — W raz.

A k ib itk a jak febra

Trzęsie kiszki i żebra - Nam.

A z Tobolska w K am czatku Pojedziem y w ostatku — Tam.

A w K am czatce pod batem

Rozstaniem się z tym światem — Raz.

(31)

Podniesieni się wysoko

I spadniemy głęboko — W dół.

Spraw a nasza niech żyje !

W szelki ucisk niech zgnije - Niech.

Muszko moja! Czyś posłanką?

Jak ąż, jakąż niesiesz wieść ? O ma luba, m a kochanko

Pieść się z więźniem, pieść się, pieść ! T u na sercu bliżej, bliżej,

Ach tu w ielki cięży żal, J a m sam otny tu w więzieniu, Czemuż, czemuż lecisz w dal ? Pójdź tu, miły mój współwięźniu, N a mej dłoni siądź, tu siądź, Zdejm zasłonę z przyszłych losów, Cliiromantą moim bądź.

T u się kryją losów fale, T u się dzierzga z igłek sieć, Cóż się wzdrygasz ma wróżkini, Chcesz już lecieć, ach nie leć, Czy złe patrzy z mojej dłoni, P atrzy Szpilberg albo knut, Ja m oswojon z każdą męką, Ja m na wszystko zimny lód.

O :' 0 ' b O O O ■

27

-

(32)

O, siądź tutaj na tej ranie, Gdzie żelazo ciało żre, I wysysaj jady zemsty, K tó rą dusza moja wre.

Z jadem zemsty obleć Polskę 1 zarody nowe kłuj,

Dzieci, starce, m atki, męże Jad em zemsty mojej truj.

To spuścizna moja cała Okupiona bólem mąk, Komuż więzień ją przekaże, W eź ją, weź ją z moich rąk.

Nim odlecisz w polskie kraje, Ł zę mi jeszcze z oka spij, To ostatnia łza w mem oku, Skrzydłem swojem żmyj ją, zmyj.

N a tw ych skrzydeł pajęczynie K rw ią z pod serca skreślij ślad, To ostatnia wola więźnia, Teraz muszko, dalej w ś w ia t!

O 0 0 O O, p

MAZUR KAJDANIARSKI.

Do m azura stań wesoło, Buntownicza w ia r o ! Suń wesoło, dalej w kolo, Warszawo i Karo !

W róg m a dla nas kajdan dużo, Ma też dużo turem ,

'28

i ' i ' **'

Sm “-w* " ,

i 1" &W

\ .W

(33)

My weseli, bo kajdany Dzwonią nam m azurem ! Nam pałacem — turm ą, Kara, Dla nas strój balowy

Katorżnicka kurtka szara I znaczek p o n so w y !

W tych pałacach i w tych .strojach Hulam y ochoczo,

Bo nam myśli i sumienia Zgryzoty nie mroczą.

Uczuć naszych m ur nie studzi, Płoną one żarem,

I w tom piekle żyjem młodzi.

Całym życia czarem !

Dziewcząt naszych ocząt blaski Nie mglą łzy zwątpienia, Bohaterskich ich serduszek Nie łam ią cierpienia.

I wesołych piosnek dźwięki Z ich u st płyną mile,

Ze nie zgadniesz, jak bolesne Przeżywały chwile.

Gdy którego stryczek zdusi, i. to bagatela,

Bo człek każdy umrzeć musi.

Gwałt rodzi mściciela.

29

(34)

Nasi pomszczą, jak należy, Śmierć zmarłego b ra ta I. na grób' m u zam iast wieńca R zucą głowę kata.

Zgrzyt łańcuchów i szczęk broni To m azur ochoczy,

Od tej nuty serce rośnie I śm ieją się oczy.

A gdy tańca czas nadejdzie, Nasze kazam aty

W am wybiją takt m azura Łańcuchem o kraty.

Taki. będzie silny, dziarski, Źe pękną ogniwa.

A nasz m azur kajdaniarski Pół Połski zaśpiewa.

P o nim słonko m rok rozproszy, I znikną jak m ara

Turm y, kraty i. kajdany Z gospodarką cara.

P od dach własny każdy wróci Zdrów, wesół i dziarski I dzieciakom swym zanuci Mazur k ajd an iarsk i!

L . W aryński.

O O' Q O O O

— 30 -

(35)

OJ Ź L E .B R A C IA ...

O j! źle bracia na Swiecie.

Człek oo w pracy nie nie m a ; A pasibrzuch go gniecie I jeszcze się nadym a A cywilizacya?

To uciecha g arsteczk i!

Temu, co ma grosz, sprzyja : W arta to rb ę też sieczki Tak zostawać nie m o że!

Boć to zguba ludowi, W ięc niechaj kto pomoże I jak zmienić, niech powie.

W ięc się zeszła grom ada Swarnych, łepskich chłopaków, I stanęła narada,

By wyplenić łajdaków.

Tych co ludu p o t krwawy W swe rozkosze zmieniają, .Drą ze skóry — i sławy Jeszcze z tego szukaj ą ! A gdy takie zamiary' U kładają te zucliy, P rokurory, dziandziary,

W padli na nich, psie ju c h y !

- 31 —

(36)

O dgrażając się ‘sroga,.

W e fortecy zam knęli;

A le niczem nie zmogą Tego, cośmy zasieli.

Boć to zdrowe nasionko, Żyzna z braci serc-rola, Więc zaświeci, by słonko, Lepsza ludu ztąd dola.

W ięc wesoło z za kraty, Niech z was każdy zaśpiewa : Z giną wszystkie p s u b ra ty ! A my gó rą będziema !

O O Ó O' o o

CO T O ZA G W A R ? Go to za gwar W esoły car,

Bo m u Giergiej przysłał pałasz Jako zdradny dar.

Hulaj, hulaj, hulaj carze, A za to b ą dygnitarze,

Niecli wam podłość z czoła świeci, A na czele car.

Jak srogi lew, Pij ludzką krew, Poźrej ciała męczenników,

Roznieś m ordu śpiew.

— 32 —

(37)

Dalej, ruszaj carze w lany, Nowe brzęczą bo kajdany, Nowe świszczą baty, knuty:

Świeża płynie krew.

Stój carze, stój, W re jeszcze b ó j;

Jeszcze Klapka w Komorowie, Słychać polskie : t u j ! Póki jeden Polak żyje, Póki jedno serce bije, Pót.y, carze, m usisz czuwać,

I na czatach stać.

I żyje Bem,

Z nim, bracia, z nim, Ponieść szczątki naszej broni

W kąty obcych ziem ! A jak m iną skutki zdrady, W tenczas taktem galopady Do Ojczyzny powrócimy,

A na czele Bem.

O O O O O O

P IE Ś Ń KATORZNIKÓW . Nie dbam, .jaka spadnie k a ra :

M ina, Sybir, czy kajdany;

Zawsze ja wierny poddany, Pracow ać będą dla cara.

— 33 —

(38)

W minach kruszec kując młotetii, P o m y ślę : ta mina szara, To żelazo, — z niego potem

Zrobi ktoś topór na cara.

Gdy będę na zaludnieniu, Pojm ę córeczkę ta ta ra : Może w moim pokoleniu

Zrodzi się P aleń na cara.

Gdy w koloniach osiędę, O gród zorzę, grzędy skopię, A na nich co rok siać będę

Same lny, same konopie.

Z konopi ktoś zrobi nici ; Srebrem obw ita nić szara Może się kiedyś poszczyci,

Ze będzie szarfą dla cars.

A . Mickiewicz.

0 0 9 0 0 0

DO R O B O T N I K Ó W .

P o d łn

g

H e rw e g h a .

Módl się, pracuj... — św iat nam gada — Bądź pokorny... to zasada...

A gdy do drzwi nędza puka, Znoś cierpliwie... to nauka!...

A ty, ludu, z krw aw ym potem Orzesz, szyjesz, kujesz miotem W znoju traw isz lata młode...

Jakąż potem masz nagrodę!..,

— 34 -

(39)

W trudzie spędzasz dnie i noce, Skala ram ię tw e druzgoce, Twemi dłońm i żylastemi W ydobywasz skarby z ziemi!...

Czy masz dobry obiad za to?...

Gzy strój piękny tw ą zapłatą?...

Czyli cieple masz ognisko?...

Powiedz, ludu, gdzie to wszystko ? Wszystko dziełem twego trudu, Lecz nic twego, nic, m ój ludu, Chyba tylko te kajdany, Go sam kujesz, potem zlany!

Tych to kajdan rdza obrzydła Ducha twego łam ie skrzydła, Krew ssie z ciała, krew czerwoną...

Oto... jak ci zapłacono!...

Owocami twojej pracy Rozkoszują się próżniacy, Chyląc uciech p u h ar złoty,

Drwią z twej pracy — drw ią z „ hoło ty “J Wznosząc gm achy pomnikowe,

Nie masz dachu nad swą głową, A ci, których odziewacie,

Nogą kopią was w zapłacie!

H e j!... >wy pszczoły, czy na świecie Zbierać tylko m iód um iecie?...

— 35 -

(40)

Widząc wkoło trutniów stada, Żądeł mżyć w am w ypada!...

R obotniku!... Bracie miły!..

P ow stań, własne poznaj siły...

W szak, gdy zechcesz, n a żądanie Wszelki ruch n a świecie s ta n ie !..

Twych ciemięzców zblednie rzesza, Gdy odstąpisz od lemiesza,

Gdy nie staniesz przy w arsztacie — I cóż poczną — pom yśl bracie?!..

W górę dłonie, w górę głowy, Pęknąć muszą te okowy, Tylko razem i z jednością...

Chlebem wolność — chleb wolnością!.

O O O O 0.0

P R Z E D DROGĄ NA SYBIR.

D la śp iew u n u t a : „ B r a c ia r o c z n ic a , w iec p o z w y c z a ju ,.

Żegnaj narn, żegnaj, droga k ra in o ; Żegnaj nam, k ra ju kochany !...

N iech dzisiaj jeszcze krew i łzy płyną...

M ech się upoją ty r a n y !

D ziś nas, broniących ludu biednego, M ęczą wygnaniem, w ięzieniem ; N iech się radują z zwycięstwa swego, Cieszą się ludu cierpieniem !,..

36

(41)

Lecz tuż za nam i idą już nowe Za lud do walki szeregi, Ju ż lud podnosi zdeptaną głowę, Morze zalewa już brzegi...

A gdy się w zburzy ocean ludu, Z adrgają masy w głębinie..'.

W ówczas zaginie św iat pełen brudu I nowe życie wypłynie !...

Gdy dzieil jutrzejszy do nas należy, Ju trz n ia wolności gdy świta,

Ołioć dziś żegnamy, kto w przyszłość wierzy, W krótce się w walce p rz y w ita ..

K rew i łzy zmogą wszelkie kajdany, Nędza i ucisk p rzem in ą;

Tymczasem żegnaj kraju kochany!...

Żegnaj nam biednych kraino!...

0 0 0 0 0 0

P IEŚ Ń S O K O Ł Ó W . Ospały i gnuśny zgrzybiały ten św iat!

Na nowe on życia koleje

Z wygodnych pościeli nie dźwiga się rad 1 ciało i dusza w nim mdleje.

H e j! B ra c ia . Sokoły dodajm y m u sił.

By ruchu zapragnął, by powstał, by żył.

W niemocy, senności i ciało i duch Napróżno się dźwiga, i łam ie,

Tam tylko potężnym i silnym jest duch, Gdzie wola silne m a ramię.

- 37 —

(42)

H e j! Bracia, kto ptakiem przelecieć chce św ia t, -A ch . skrzydła Sokole od m łodych m a lat.

Więc dalej, ochoczo w daleki ten lot Sposobić nam skrzydła dla ducha,

Nie złamie nas burza, nie strw oży nas grzm ot Gdy woli siła posłucha,

H e j! Bracia, kto ptakiem przelecieć chce świat, Niech skrzydła Sokole od m łodych m a lat.

O O O O o o

HYMN PARTJI DWORSKI EJ .

(Z P O D T B Z E C H Z A B O B Ó W )

Panie, co dajesz żyć nam tak wspaniale I rządzić w kraju, który w ódką płynie, — W kraju, co teraz ku narodu chwale, Jak świat szeroki, ze Stadnickich słynie — :

Do Twego tro n u zanosim wołanie — Przy Tobie zawsze stać będziemy, P anie!

Ty, co .przew rotu zgasić chcesz ognisko I o w ew nętrznym często mówisz wrogu, . I Kościelskiego dopuszczasz tak blisko, A innych raczysz dopuszczać do p ro g u :

Do Twego tro n u zanosim wołanie — Przy Tobie zawsze stać będziemy, P a n ie !

3S —

(43)

Ty, coś Krzesińskiej zachwycił się czarem I dobrych czynów widać masz pragnienie, A nie chcąc pew nie być brutalnym carem, Chcesz przeprowadzić łagodne w cielenie:

Do Twego tro n u zanosim wołanie — Przy Tobie zawsze stać będziemy, P a n ie !

o o o O O O

Ś P IE W L U D U Z ROKU 1901.

N a n n tę : „G d y N a r ó d do b o ju ...“

Gdy w walce z niedolą lud staw ał się mężem, Junkrow ie ze szlachtą radzili :

„Uchwalim kanały i wierność przysiężem,

„Lud za to nam kieszeń zasili.“

O cześć wam, panow ie magnaci, Za nowe wyzysku kajdany !

O cześć wam szlachcice, junkierscy kamraci, Za lud nasz, lud głodem n ę k a n y !

Tak łatw o przy dymku wonnego cygara Uleci i setka i druga,

Gdy w walce i trudzie pracuje wciąż w iara Od hebla, od młota, od pługa —

O cześć wam i t. d.

Za cłami głosują panowie centrowi, D la panów pieniędzy potrzeba!

— Niech zboże drożeje — biednem u ludowi W ydrzyjm y ostatni kęs cldeba.

O cześć wam i t. d.

39

-

(44)

Lecz oto nadchodzi odw etu godzina, Godzina wolności, w y p ła ty !

Świadomy, potężny — lud walkę zaczyna Pow stają fabryki i chaty. —

O cześć wam i t. d.

N ędzarze bezdomni podnoszą już głowę Gdzie z m gieł się w yłania świat młody, Gdzie jasne prom ienne lśni słońce majowe I b iją okrzyki: swobody!

H a ! drżyjcie panowie magnaci Za krw aw e wyzysku kajdany,

H a ! drżyjcie szlachcice, wy zdrajcy i kaci Z a lud nasz, lud głodem nękany,

K ruk.

-0 0 0 * 0 ®

DO WOLNOŚCI Polak nie sługa, nie zna co to pany, Nie da się okuć przem ocą w kajdany.

W olnością żyje, do wolności wzdycha, Bez niej jak kwiatek bez rosy usycha.

Płacze w klateczce więziona ptaszyna, Że była wolną sobie przypom ina, A chociaż ptasznik daje dość żywności, Jednak przez szczeble wzdycha do wolności.

Siedź cicho ptaszku i ciesz się nadzieją, Że dni pogodne tobie zajaśnieją,

Masz m nóstw o braci, doczekasz się chwili, Żeby ci z klatki wyjście ułatwili.

— 40

(45)

Tak, lak. Polacy, jedności nam Irzeba, Naszym zamiarom sprzyjać będą nieba, Nadejdą czasy powszechnej radości, 1 Polak jeszcze wróci do wolności.

NĘDZA NI EGDYŚ A DZIŚ.

Gdy Panow ie przed wiekami Uczty wyprawiali,

To łazarze : pod schodami Żebrząc, zasiadali,

Pchali się, do b ram kościoła.

Przede drzwi pałacu — , - Chyląc kornie swoje czoła

Prosili o pracę...

Dawniej przy ulicy stali, Kędy pany idą, P rośbą korną ich witali,

Witali swą biedą.

Dziękowali im w pokorze Za pieniądz rzucony...

Panom , sług ich nędznej sforze, Bili wciąż, pokłony.

P any hołd ten uznawały

Zeń zadowolone,

(46)

Bo ich sławę powiększały Tłum y upodlone.

Dziś inaczej — inne czasy, Moc wielka jest nędzy, Lecz nie żebrzą już P arjąsy

0 trochę pieniędzy.

Dzisiaj nędza z biedą społem, Stoi zjednoczona,

Z podniesionem w górę czołem Myśli — co dokona — Gdy nędzarzy tłum złączony

Jedną myśl w ysuwa I silnymi tu ram iony,

Broń sobie Wykuwa.

Gdy nie żebrząc zmiłowania Panów i mocarzy.

Ale z m ocą swe żądania Stawiać się poważy.

Gdy oblicza zysk swej pracy 1 niezłomnie wierzy, Że się rów ny udział w płacy

W ytw órcy należy.

Dziś on nie chce nucić pieśni P ełnych bólu, żalu,

Ni też głodu już nie prześni W czasie panów balu...

4 2

(47)

Dziś równości praw. wymaga, Żąda też zrów nania — W nim większości jest powaga,

Go spełni ż ą d a n ia !

O O O O O O . ■

P IOS NKA ŚLĄSKA.

H e j! Ślązacy, hej rodacy, Przyszłość wola nas,

:j: Jak do pracy, — to do pracy Dalej bracia w ra z : :!:

My górnicy — robotnicy W ziemi schodzim głąb,

■ 5 W wiecznych m rokach i ciemnicy Życia kładzieni zrąb.

Do roboty ! huczą mioty, Wykuć now y świat,

:j: Blask rozpalić słońca złoty Dla ubogich chat.

Hej Ślązacy, hej: rodacy, Przyszłość woła nas,

My bezdonni oto ptacy, Czas to zmienić, c z a s ! W własnej ziemi my żebracy, Czas to zmienić, c z a s!

o o o o o o

— 43

(48)

W E S O Ł O Ż E G L U J M Y , W E S O Ł O ' . . . .

Wesoło żeglujmy, wesoło! . . P o życia burzliw ym potoku, J a k orły w gradow ym obłoku.

Choć wichry, pioruny wokoło, Wesoło żeglujmy, wesoło! . . D alej . . . tu do mnie młodzieńcy!

N iech każdy kielich wypróżni — Z a życie my ziemi dłużni, Strójm y ją w laurow e wieńce, . Żyjm y wielkością, m łodzieńee.

N iech każdy półbogiem będzie, Choć gorycz dymi z kielicha.

N iech pije, niech się uśmiecha, N iech listek lauru zdobędzie, A każdy półbogiem będzie.

W esoło żegluj my, wesoło ! Po życia burzliw ym potoku, J a k orły w gradow ym obłoku.

Choć wichry, pioruny wokoło, W esoło żeglujmy, wesoło ! K ażde łańcucha ogniwo Przeklęte, gdy się rozpadnie, Gdy rdza się w niego zakradnie, To ogniem czyścić co żywo Rdzaw e łańcucha ogniwo !

- 44 —

(49)

Przesączm y życie dla życia W wielki ocean ludzkości, O ddajm y ciało i kości, A unikniem y rozbicia, Oddając życie dla życia.

W esoło żeglujmy, wesoło;

P o życia burzliwym potoku, J a k orły w gradowym obłoku, Ohoć wichry, pioruny wokoło, WTesoło żeglujmy, wesoło !

E . Wasilewski.

0 0 0 3 0 0

D O L A STACHA.

A j a k p o s z e d ł k r ó l n a w o j n ę , G r a ł y j e m u s u r m y z b r o j n e , G r a ł y j e m u s u r m y z ł o t e , N a z w y c i ę s t w o , n a o c h o t ę . . .

A j a k p o s z e d ł S t a c h n a b o j e , Z a s z u m i a ł y j a s n e z d r o j e , Z a s z u m i a ł o k ł o s ó w p o l e N a t ę s k n o t ę , n a n i e d o l ę . . .

A n a w o j n i e ś w i s z c z ą k u l e , L u d s i ę w a l i j a k o s n o p y , A n a j l e p i e j b i j ą k r ó l e , A n a j g ę ś c i e j g i n ą c h ł o p y .

— 45 —

(50)

S z u m i ą o r ł y c h o r ą g w i a n e . S k r z y p i k ę d y ś k r z y ż w i o s k o w y , S t a c h ś m i e r t e l n ą d o s t a ł r a n ę , K r ó l n a z a m e k w r a c a ł z d r o w y . . . .

A j a k w j e ż d ż a ł w j a s n e w r o t a , W y s z ł a p r z e c i w z o r z a z ł o t a , 1 z a g r a ł y w s z y s t k i e d z w o n y N a s ł o n e c z n e ś w i a t a s t r o n y .

A j a k c h ł o p u d ó ł k o p a l i , Z a s z u m i a ł y d r z e w a w d a l i , Z a d z w o n i ł y p r z e z d ą b r o w ę , T e d z w o n e c z k i , t e l i l i o w e .

M . K o n o p n i c k a . O O O O O O

WSIAŁEM CI JA...

W s i a ł e m c i j a w c z a r n ą r o l ę N a w i o s n ę

D w i e g ł o w i n y c h ł o p i ą t m o i c h Ż a ł o s n e ,

G o d a r e m n i e p o g l ą d a ł y O c z y m a ,

G z y w k o m o r z e k ę s a c l d e b a G d z i e n i e m a ? . . .

46

(51)

A i c ó ż n a m z t e g o s i e w u Z a p l o n y ? . . . J e n o k r z y ż y k n a c m e n t a r z u

Z i e l o n y . . . J e n o g o r z k i e t e p i o ł u n y

N a g r o b i e . . . I t a r n i n y c z a r n e j k r z a k i

W ż a ł o b i e !

O j , t y z i e m i o , z i e m i o s t a r a R o d z i c o !

D a r m o t y s i ę k a r j n s z n a s z ą K r w a w i c ą . . . D a r m o k o ś ć m i n a s z y c h d z i a t e k

N i e b o ż e ,

K i e d y c b l e b t w ó j n a s w y ż y w i ć N i e m o ż e !

M . K o n o p n i c k a . 0 0-0 0 0 0

ŚLĄ SK MOJA OJCZYZNA.

N a n u tę : „Boże coś Polskę.

- Z n a s z t y t ę z i e m i ę , c o z s w y c h k r u s z c ó w s ł y n i e : . G d z i e m a r n y k r u s z e c w o b c y c h r ę k a c h p ł y n i e ,

G d z i e l u d e k w s e r c u s w ó j k l e j n o t u k r y w a , B y p o ń n i e s i ę g ł a ż a d n a r ę k a c h c i w a ;

T a m , g d z i e w t e j z i e m i s k a r b j e s t n i e p r z e b r a n y , T a m m a o j c z y z n a , t a m m ó j Ś l ą s k k o c h a n y !

47

-

(52)

G d z i e b y s t r a O d r a t o c z y s w o j e w o d y , G d z i e s c h l u d n e d o m k i , w e s o ł e z a g r o d y , W ś r ó d c i e m n y c h l a s ó w i ł a n ó w z ł o c i s t y c h ; W d o l i n a c h i t e ż p o g ó r a c h s k a l i s t y c h ;

T a m , g d z i e w t e j z i e m i i t . d .

G d z i e w l a s a c h d z i k i i ł a n i e b u j a j ą , G d z i e s i ę p o p o l a c h p i e ś n i r o z l e g a j ą , W d r o g i m p o o j c a c h j ę z y k u ś p i e w a n e , G d z i e r y b y w w o d a c h , w l a s a c h g r z y b y s i a n e

T a m , g d z i e w t e j z i e m i i t . d .

1 g d z i e z k o m i n ó w n i e b o t y c z n y c h c h m u r y , A m ł o t y w k r u s z e c , j a k b y t a r a n w m u r y , Z t r z a s k i e m o g r o m n y m s t a l e u d e r z a j ą , D y m y s i ę w i j ą , p ł o m i e n i e b u c h a j ą . ;

I g d z i e w t e j z i e m i i t . d ,

Ś l ą s k u , o j c z y z n o , k r a j u u l u b i o n y ,

O d c u d z o z i e m s k i e j c h c i w o ś c i w z g a r d z o n y , W z g a r d ę m i ł o ś c i ą n i w e c z ą , t w e s y n y , K o c h a j ą c i e b i e n a d i n n e k r a i n y !

B o ć t u w t e j z i e m i s k a r b j e s t n i e p r z e b r a n y , T u m a o j c z y z n a , t o m ó j Ś l ą s k k o c h a n y !

(53)

D O M Z B O R N Y .

Grórnioy ! T u niechaj się zbiorą sz e re g i!

Są wszyscy ? H a, nie brak n ik o g o ! Dom zborny nam trzeba w ypełnić po brzegi, Zespolić ram iona, zjednoczyć szeregi,

Stąd jedną pójdziemy w fi w iat d rogą!

Zmęczone ram iona, skroń na pierś opada.

Ach, patrzcie, za oknem dzień świta.

Pod słońca blaskam i ożyje skroń blada, Już prom ień radosny przez okna tu wpada,

Dzień idzie i o nas tu pyta!

Widzioie? . . . T am tłum y po drodze w dal biega, Niech wrócą, niech idą tu b liz k o !

Do domu z b o rn eg o ! D o domu z b o rn eg o ! Niech wszyscy zawrócą, niech wszyscy się zbiega,

Tu dom nasz, tu nasze sied lisk o ! Tam państw a zebrane w śród sali sejmowej

Stanowią spiżowe swe prawa,

Posłowie tam głoszą płom ienne swe mowy.

A gdzież się gm in zbierze ? gdzie zliczy swe głowy ? Gdzie zbierze się p raca ta krw aw a? !

Nad sejmów gmachami tam w ieją sztandary, Tam przepych ozłaea ścian brzegi . . .

— 49

(54)

T u w górze nad nam i belkow ań sklep szary, Tu wkoło na ławaoli ludziska jak mary,

Rozbite, zczerniałe szereg i! -

Śród gmachów sejmowych tam radzą o wojnie, Tam radzą, skąd skarby brać nowe . . . Tam radzą, ja k życie ma pędzić lud znojnie, J a k w prządz go do taczki, by ciągnął spokojnie

I dźwigał swe jarzmo wiekowe . . . A my tu zmęczone chylimy w dół czoła

1 milczym śród douiu zbornego . . . I cicho dokoła, i głucho dokoła, I ręka znużona nic zdziałać nie zdoła,

I myśli leniwo w dal biega . . .

Słyszycie, co głoszą w tych gmachach, tam w dali ? A ch nad czem ta k długo radzono?

Ozy oni o życie to wasze p y tali?

Czy oni wspomnieli, co gnębi, co pali, Co żarem przegryza wam łono?

Czy oni radzili nad szczęściem człowieka ? N ad losem ludzkości radzili?

Czy oczy ich przyszłość nęciła daleka?

Czy każdy z nich praw dy, słuszności docieka?

W szak oni la t tyle mówili!

H a, czasu nie było ! N ie pora, nie p o r a ! T łum głupi śni wiecznie raj b y tu , . . Świat swojem łożyskiem nie płynie od wczora ! T ak mówią z szyderstwem . . , N ie pora, nie pora!

Cierp, tłumie, od świtu do ś w itu !

Nie p o r a ! Dlaczego ? A wszak tu dom zborny, Szarzeją szeregi dokoła '

H a, nad czem zapom niał św iat radzić wytworny, U radzi gm in prosty, ogłosi dom zborny,

Swe praw a po świecie obwoła !..

- 50 -

(55)

Nie pora, nię p o ra! Czy tnoże dlatego,

Ż e ... po karcie papieru

Dziś praw a znaczycie? Że wojska was strzegą?

Wy, świata sternicy !. . Śród morza groźnego Świat płynie ja k nawa bez steru !

Nie p o r a ? .. W ięc k ie d y ż ? .. Milczycie z kolei, Czyż pytać was mamy, dlaczego ?

Rzucimy pytanie dziejowej idei, Rzucimy płom ienne pytanie z kolei

N am sam y m w śród dom u zb o rn e g o !. . . Do pracy ! D o d z ie ła ! D o domu zbornego !

Są wszyscy ? H a, nie brak nikogo ! Niech wszystkie szeregi tu razem się zbiega, Do domu zbornego ! D o domu zbornego !

Stąd jedną pójdziemy w św iat drogą!

A ndrzej NiemnjemJci.

o <-> o O o o

i 7 MY.

N a n a s z ą , d o l ę n i e w y p a d ł y ż n i w a , K ł o s e m n a m b u j n y m n i e z a s z u m i n i w a

W l i p c o w y , s k w a r n y d z i e ń —

N i e ż y z n e r o l e — u g o r , o d ł o g i , N i e p l o n y z ł o t e — c i e r n i e a g ł o g i ,

N i e s ł o ń c e — m r o k a c i e ń . . .

M y n i e r y c e r z e w z b r o i s k r z y d l a t e j , A n i w o d z i e ż y t k a n e j b o g a t e j —

R o b o c z y s z a r y l u d .

- 51 -

(56)

M i l c z ą c w y e h o d z i m — s i e w c y , o r a c z e , A w i c h e r t y l k o n a d n a m i p ł a c z e

N a t e n n a s z z n ó j , n a t r u d .

I t y l k o n i e b o n a d n a m i c z a r n o , 1 z a t o ż y c i e n a s z e o f i a r n e

N i e w s p o m n ą n a w e t n a s —

A m y i d z i e m y , b o k a ż d y z ł o t ą

G w i a z d ę m a w s e r c u , k a ż d y z t ę s k n o t ą W d a l e k i p a t r z y c z a s . . .

K r u k .

O O G O O O

DLA CZEGO ?

D l a c z e g o n a m t a k ź l e n a ś w i ę c i e ? 0 t o n a j c z ę ś c i e j s i ę p y t a m y ; B o c a ł y ś w i a t n a n a s z y m g r z b i e c i e , B o c a ł y c i ę ż a r m y d ź w i g a m y . D l a c z e g o ś l u s a r z r o b i k a s y . , K t ó r y c h n i e m o ż e o g i e ń s p o ż y ć ? N a n i c m u o n e , b o w t e c z a s y N a p e w n o n i e m a w n i e c o w ł o ż y ć . D l a c z e g o k r a w i e c , c o w c i ą ż s z y j e S u r d u t y , f r a k i , m o d n e s p o d n i e , A j e d n a k w i e c z n i e w n ę d z y ż y j e 1 n i e m o ż e s i ę u b r a ć m o d n i e ?

— 52 —

(57)

D l a c z e g o t e n , c o n i e p r a c o w a ł , R o z b i j a s i ę w w s p a n i a ł y m g m a c h u , A m u r a r z , k t ó r y g o b u d o w a ł , C z ę s t o n a d g ł o w ą n i e m a d a c h u ? S z e w c , c o o d ś w i t u d o p ó ł n o c y S i e d z i n a s t o ł k u j a k p r z y k u t y , D l a c z e g o n i e m a t y l e m o c y , A b y m i a ł z a w s z e c a ł e b u t y ? G ó r n i k z a m a r n y b y t n ę d z a r z a Z w n ę t r z n o ś c i z i e m i s k a r b w y d z i e r a , Ś w i a t w ę g l e m , z ł o t e m o n o b d a r z a , D l a c z e g o z g ł o d u s a m p r z y m i e r a ? K o ł o d z i e j , k o w a l w i e l k ą p r a c ą , R o b i ą c k a r e t y , t r a c ą z d r o w i e , I c h o c i a ż n i b y m u z a p ł a c ą ,

L e c z k t o k o r z y s t a z n i c h ? . . . P a n o w i e , B o n a s z a k o r z y ś ć z a w s z e j e d n a : G ł ó d , n ę d z a , s t a r o ś ć i c h o r o b a , Z a w s z e i w s z ę d z i e d o l a b i e d n a — T o n a m n a j l e p i e j s i ę p o d o b a . B o z w ł a s n e j w o l i m y p o c z ę ś c i W l e c z e m y ż y w o t o p ł a k a n y , C h o ć j e d n e m u d e r z e n i e m p i ę ś c i M o ż n a b y s k r u s z y ć t e k a j d a n y . B o n i e b r a k s i ł y , l e c z j e d n o ś c i , B r a t n i e j m i ł o ś c i i b r a k z g o d y , O d w a g i b r a k n i e i u f n o ś c i ,

A s t r a c h p o w i ę k s z a n a m p r z e s z k o d y , D z i ś k a ż d y m y ś l i o s w e i n s z c z ę ś c i u

— 53 —

(58)

I n i e d b a j e d e n o d r u g i e g o , N i e s t a n i e j e d e n z a d z i e s i ę c i u , N i e s t a n ą w s z y s c y z a j e d n e g o . W i ę c p ó l u t a k b ę d z i e m y ż y l i . D o p ó t y n i e z a z n a m y l a t a , I w r o g i w c i ą ż b ę d ą s z y d z i l i :

„ D o b r o b y t n a s z t o — k n u t i k r a t a ! “ B y s ł o w a t e n i e m i a ł y m o c y ,

M u s i m y z ł ą c z y ć s e r c e z d ł o n i ą ,

N a d w r o g i e m u ż y ć s w e j p r z e m o c y — W ó w c z a s s i ę o n i n a m p o k ł o n i ą .

O O O O D O

N A P O B O J O W I S K U .

Ustała bitwa... U m ilkły arm aty,

Dym wzbił się w górę, wróg- pierzchnął w nieładzie, Sława, odziana w krw i ciepłej szkarłaty,

N a bohaterów czoła laury kładzie, A tysiąc piersi okrzyk w niebo bije :

Zwycięstwo nasze! — H u rra ! — ICról niech żyje!

Tysiące trupów i rannych tysiące W śród szczątków broni leży na poboju...

B łękit bez chm urki — na niebiosach słońce W majestatycznym spogląda spokoju — W iosenny wietrzyk wieje od zachodu,

Pełen zapachu żywicy i chłodu.

Cisza... Czasami cichy jęk, stłumiony, D oleci — skrzypną ambulansów koła,

- 54 -

(59)

Zabrzęknie bronią patro l oddalony, I znowu cisza panuje dokoła...

Tylko słowika, oo w pobliskim lesie

Sl<rył się przed bitw ą — w iatr piosenkę niesie. . Słońca promienie, wietrzyk, śpiew słowika, Światła, zapachów i tonów kaskada

Łączy się z sobą — pochwycą — przenika — I na ciernisko krwawe śmierci p ada ..

Wobec tych trupów , tych znanych — mój Boże ! .Tak w ietrzyk śmiać się — słowik śpiewać może, Pod nikłym krzakiem, w śród trupów grom ady, Cbok law ety młody żołnierz leży, —

Oczy otw arte ma — śm iertelnie blady — Wielkie, czerwone plamy na odzieży.., 7i piez'si mu struga purpurow a płynie, Po traw ie sączy się — i w ziemi ginie...

Przycichłym głosem ranny ję k n ą ł: „M atko !

„0 m atko m oja! — W zięli mię od ciebie!

„.Tak ty przed pustą płakać będziesz chatką,

„Gdy o mym krwawym dowiesz się pogrzebie

„I siwe włoski targać będziesz z głowy..."

Wtem silniej wietrzyk zaszumiał majowy.

„Kto Zosi kw iatki co ranka przyniesie ?

„Kto wieczór piosnkę do snu jej zanuci ?

„Dpiór mój chyba usiadłszy na strzesie

„Skon mój objawi i spokój zakłóci —

„[ wróci znowu spocząć p od m ogiłą...“

Na niebie słońce silniej zaświeciło.

„0 Boże ! Czemuż mi każesz um ierać ?

„Niech jeszcze matkę, kochankę popieszczę !

„Jam siał dopiero — owoce daj zbierać ! ,.,Jeszczem ta k młody ! Oh ! Pozwól żyć jeszcze,

„A będę imię twe chw alił radośnie !“

W odpowiedz słowik zakwilił rozgłośnie.

- 55 -

(60)

T chu nm zabrakło — opadła nut głow a — J ę k n ą ł : „R atujcie ! — K ropelkę choć w ody.“

Bez echa w polu przebrzm iały te słowa — I skonał szepcąc ! „ Ja m jeszcze ta k młody !..“

A w dali okrzyk z tysiąc piersi bije :

Zwycięstwo nasze ? — H u rra ! — K ról niech żyje,

MY I ONI.

N a n i e b i o s s t r o p i e j a ś n i e j e s ł o ń c e , P i e s z c z o t ą s w o j ą z z i m y s n u b u d z i , R u m i e ń c e r z u c a c i e m n e , g o r ą c e , N a k w i a t ó w s z a t y i t w a r z e l u d z i .

W p r o m i e n i a c h j e g o w e s o ł o r o s n ą — Z w o n i ą i p i e ś n i ą — c i e s z ą c s i ę w i o s n ą . P u r p u r ą ś w i a t s i ę i z ł o t e m s t r o i ,

— A l e n i e w y , b r a c i a m o i !

W y w g ł ę b i z i e m i , w ś r ó d d y m u s i a r k i , O d w s c h o d u s ł o ń c a p o z a c h ó d s ł o ń c a P o d j a r z m e m p r a c y z g i n a c i e k a r k i — A w w a s z y c h n o r a c h n o c j e s t b e z k o ń c a .

S ł o ń c a m i d l a w a s f a b r y k i , p i e c e , G w i a z d a m i — n o c n e w a r s z t a t u ś w i e c e .

Z ł o c i s t e m ż y t e m , s r e b r n ą p s z e n i c ą , O j c z y s t e w i e l k i e k w i t n ą z a g o n y . P e r ł a m i r a n k i e m k ł o s y s i ę ś w i e c ą , J e s i e n i ą d a d z ą s t o k r o t n e p l o n y ,

- 56 -

(61)

W d a l e k i e p ó j d z i e t o z i a r n o ś w i a t y

! n o s i c l d o b y i z d r o w i e w c h a t y . O d p s z c z ó ł m i o d o w y c h n i w a s i ę r o i —

— L e c z n i e d l a w a s b r a c i m o i ! D o z o r c ó w k r z y k i , l u b c h o r y c h j ę k i , T o w i o s n ą , l a t e m , d l a w a s p i o s e n k i . . . M i ó d u c z u ć w a s z y c h , m i ł o s n y w i a n e k — K a l a i n i s z c z y w r o z p u ś c i e p a n e k .

A g d y d l a ń w i o s n ą r u ń k w i t n i e ś w i e ż a — D o w a s g ł ó d z ę b y s w o j e w y s z c z e r z a .

D l a m o ż n y c h ś w i a t t e n — j e d e n b a l w i e l k i . W g o d a c h , j a k w e s n a c h c z a r o w n y c h , t o n ą . D l a n i c h t r y s k a j ą w i n e m b u t e l k i

I d r ż y r o z k o s z ą t a n c e r k i ł o n o . Z o r g i i i d ą w p r z y b y t k i c u d ó w , G d z i e i c h f e t y s z e . . . L e j ą k r e w l u d ó w , B y z ł o t o z d o b y ć . . . o d w i e c z n i k a c i !

— N t e t a k j a k t y , m o j a b r a c i ! T y w p a s z c z y n ę d z y t o n i e s z z ł o w r o g i e j , K t ó r a c i ę p l a m i , g r y z i e i s i e c z e . . .

L e c z p r a c ą — w p r z y s z ł o ś ć t o r u j e s z d r o g i , W w a l c e o p o s t ę p — t w o j e l ś n i ą m i e c z e !

T y ś j e s t A t l a s e m , k t ó r y z o l b r z y m a S i l ą n a b a r k a c h c a ł y g l o b t r z y m a .

O O O O O O

- 57 —

Cytaty

Powiązane dokumenty

A borsuk wysiedział się w norze, wyleżał, wyspał i kiedy ciemna nocka zajrzał do nory, poczuł się dopiero do spaceru skory!. Puka więc w drzewo do wiewiórczej dziupli

Krótka dyskusja połączona z uzupełnieniem tabeli zapisanej na tablicy (uczniowie wymieniają przymioty świata, Boga i człowieka, dostrzeżone w czasie

?wi?to morza jest zatem ?wi?tem prawa.. i

Opisane wyżej gleby są bardzo czułe na dostatek obornika, który dokonywuje w nich duże przemiany. Gleby piaszczyste wzbogaca w próchnicę, która zatrzymuje i

Urok wsi polskiej ogarnął go w sposób nadzwyczajny na ziemi wielkopolskiej, u kolebki piastowej, jak sam się potem wyraził: „Kmieć polski i historja jego

Czuję się mocnym — już duch wstąpił we mnie, Krwawe obrazy cisną się natłokiem.. Tak jasno

Byłem bowiem gorącym zwolennikiem świeżo na Górnym Śląsku powstałego ruchu narodowego, który, trzymając się coprawda jeszcze w ramach organizacji centrowej,

Czesi i Słowacy znaleźli się w grupie zupełnie wyjątkowej - przy całej znajomości języka musieli się poddać szczególnym ćwiczeniom mającym na celu wyeliminowanie