• Nie Znaleziono Wyników

Arystotelesowska koncepcja dowodu nauko-twórczego i jego klasyfikacji w ujęciu Jana od Tomasza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Arystotelesowska koncepcja dowodu nauko-twórczego i jego klasyfikacji w ujęciu Jana od Tomasza"

Copied!
37
0
0

Pełen tekst

(1)

Paulin Jemioł

Arystotelesowska koncepcja dowodu

nauko-twórczego i jego klasyfikacji w

ujęciu Jana od Tomasza

Studia Philosophiae Christianae 15/2, 85-120

(2)

S tu d ia P h ilo so p h ia e C h ristian ae A T K

15 (1979) 2

P A U L IN JEM IOŁ

ARYSTOTELESOWSKA KONCEPCJA DOWODU NAUKO- TWÖRCZEGO I JEGO KLASYFIKACJA W UJĘCIU JANA

OD TOMASZA

W stęp. 1. K o n ieczn o ść a k cep ta cji założen ia o istn ien iu tzw . „ w ied zy u p rzed n iej” 2. Z dania p ierw sze a dow ód tw o rzą cy w ie d z ę n a u k o w ą

3. T yp y d ow od zeń e g zy sten cja ln y ch . W STĘP

Przedm iotem niniejszego opracowania jest zagadnienie ary- stotelesowskiej koncepcji dowodu naukotwórczego oraz jego klasyfikacji w ujęciu Jana od Tomasza. Zagadnienie to posia­ da nie tylko wielką tradycję historyczną, ale i rzeczywistą aktualną doniosłość z racji, że dotyczy ono jednej z n ajstar­ szych teorii o nauce — teorii stanowiącej poza tym najlepiej opracowany wzór klasyczny i zarazem nadal niewysychające źródło inspiracji dla wielu rozw ijających się współcześnie dys­ cyplin metalogicznych. Rzecz charakterystyczna — wartość tę zachowała ona dotychczas niezależnie od takich czy innych, mniej lub więcej udanych czy płodnych w osiągnięcia później­ szych kom entarzy. Zwłaszcza w okresie szczytowego rozwoju scholastyki, przypadającym na czasy Tomasza z Akwinu, Duns Szkota i W ilhelma Ockhama staje się ona domeną szczegól­ nych upodobań i zainteresow ań badawczych ze strony tych najw ybitniejszych myślicieli i twórców filozofii średniowiecz­ nej, a nadto podstawę ich trw ałego dorobku w dziedzinie, która w czasach nam współczesnych zajm uje bądź co bądź jedną z najw ybitniejszych pozycji w ram ach upraw ianych te­ orii metalogicznych. Faktem godnym specjalnej uwagi jest to, że właśnie już w dobie pojawienia się trzech owych znako­ m itych średniowiecznych rzeczników teorii nauki i logiki A ry­ stotelesa interpretacje jego spuścizny zaw artej w Organonie, zwłaszcza gdy chodzi o dziedziny dotyczące wskazań episte- mologicznych, przyjęły dwie różne form y i potoczyły się dwo­ ma skrajnie odmiennymi i przeciwstawnym i sobie nurtam i.

(3)

Je-•den z nich reprezentuje A kw inata oraz późniejsi kontynua­ torzy jego myśli, drugi — niemal wyłącznie — Duns Szkot i W ilhelm Ockham. In terp retacja pierwsza, Tomaszowa, zosta­ ła wyłożona w języku tradycyjnej perypatetyCkiej metafizyki i tw orzy razem z nią integralną organiczną całość. Druga, Duns Szkota, a przede wszystkim Ockhama, jest typowym przykła­ dem realizacji postulatu (na ówczesną miarę) logicyzacji wszel­ kiego poznania pretendującego do m iana wiedzy prawdziwie i ściśle naukowej. I jedna i druga in terp retacja jest zjawiskiem w yjątkowo interesującym , i to nie tylko z p u n k tu widzenia historycznego, ile raczej merytorycznego. P rzy tym nadzwyczaj ciekawym i oryginalnym w ujęciach jest jej w ykład przeka­ zany nam przez Ockhama. Zakłada on np. osobliwą i nienoto- waną prawdopodobnie gdzie indziej w historii koncepcję konie­ czności zdań składowych dowodu naukowego i wiedzy nauko­ wej. Zgodnie z tą koncepcją zdania dotyczące rzeczywistości stworzonej są konieczne tylko i jedynie z racji określonej for­ my, nigdy zaś z racji w yrażanych przez nie treści poznawczych. Zdania bowiem są znakami umownymi myśli (sądów) jako tzw. znaków naturalnych, które z kolei jako naturalne odpowiedni­ ki poznawanego umysłowo b ytu realnego pełnią wobec niego jedynie funkcję zastępczą, odtwórczą — mogą go co najw yżej jakoś odzwierciedlać, odtwarzać, w żadnym natom iast w ypad­ ku zmieniać czy przekształcać. Ponieważ byt stworzony jest bytem w całej swej stru k tu rze tylko przygodnym tj. niekonie­ cznym i zmiennym, wobec tego i uformowane na zasadzie je ­ go „doświadczenia” intelektualne treści poznawcze muszą no­ sić identyczny, a więc niekonieczny i zm ienny czyli przygodny tylko charakter. Jeżeli się zatem mówi o koniecznym charak­ terze zdań, to może to być tylko i wyłącznie mowa o konie­ czności ze względu na formę tj. na taką, a nie inną ich stru k ­ tu rę wew nętrzną. 1 Ockham czyni tu jedyny w yjątek: miano­

1 K o n ieczn y m i z r a cji fo rm y są, zd an iem O ckham a, a) o k resy w a ­ ru n k o w e, b u d o w a n e na z a sa d z ie im p lik a cji ścisłej (k o n sek w en cja s im ­

p le x w p r z e c iw sta w ie n iu do k o n se k w e n c ji u t nu n c) i sp ełn ia ją ce w a ­

ru n ek , ab y ich sk ła d n ik i tj. zarów n o p oprzacznik jak i n a stęp n ik b y ły zd an iam i „przez s ię ”; b) zd an ia z m o d a ln y m fu n k to rem k on ieczn ości; c) zd an ia z m od atn ym funiktorem m o żliw o ści; d) zdania p rzeczące, o ile sp e łn ia ją w a ru n ek zd ań p rzeczących „przez się ” ; e) k on iu n k cja , której c z ło n a m i są zd an ia k o n ie c z n e w s e n s ie k o n ieczn o ści jak w y żej; f) a lte r ­ n a ty w a , o il e co n a jm n iej jed en z jej czło n ó w jest zd an iem k on ieczn ym w ro zu m ien iu k o n ieczn o ści jak w y żej; g) rórwniowożność, o ile jest r ó w ­ n o w a ż n a k o n iu n k cji im p lik a cji, z k tó ry ch zarów n o im p lik a cja w p ro st jak i im p lik a c ja w z g lę d e m n iej od w rotn a są k o n sek w en cja m i w sen sie ścisłym ; h) ob u stron n a n eg a cja jako ró w n o w a żn a komiunfccji p rze­ czących zdań k on ieczn ych ; i) w s z y s tk ie zdania złożone, r ó w n o w a

(4)

-wicie dla zdań odnoszących się do samej N atu ry B ytu Bożego względnie istotnych atrybutów tej N atury, bowiem jedynie tylko Byt Boży jest bytem niezmiennym i k'oniecznym, w kon­ sekwencji tylko zdania, które w yrażają istotę tego Bytu m u­ szą być zdaniami koniecznymi z racji właściwej im treści. Łatwo dojść do przekonania — choćby na podstawie po­ wyższej uwagi — w jak znacznym stopniu ockhamowska kon­ cepcja dowodu naukowego odbiega od tej, którą wyłożyli — Arystoteles, a za nim Tomasz z Akwinu. Koncepcja obfitują­ ca w liczne odkrywcze pomysły, a ponadto rozszerzająca za­ kres poznania naukowego w daleko większej mierze, aniżeli czyniła to koncepcja lansowana przez koła należące do ściśle perypatetycko-tom istycznego kierunku.

Przeświadczenie o bogactwie problem atyki logiki średniow ie­ cznej z całą oczywistością narzuca się każdemu, kto choćby tylko z lekka zapuścił sondę w jej gąszcze. Stąd widać, jak pochopne i krzywdzące są tu i ówdzie pokutujące jeszcze opi­ nie w rodzaju tej, że „logika średniowieczna nie wniosła do dorobku naszej nauki żadnej nowej problem atyki w większym sty lu ” lub że „postęp w logice scholastycznej... sprowadzał się raczej do osiągania poziomu wiedzy arystotelików , m egarejczy- ków i stolików” 2. Dlatego w arto niekiedy przypomnieć nie­ które m om enty z jej dziejów. Ten właśnie cel przyświeca ni­ niejszemu opracowaniu.

Dlaczego jednak w ybór padł na Jan a od Tomasza? Otóż — jak się w ydaje — jest to autor szczególnie typow y dla pierw ­ szego ze w spom nianych wyżej, tomistycznego n u rtu in terp

reta-ż n e k tó rem u k o lw iek z w y m ie n io n y c h w y reta-ż e j zd ań k on ieczn ych . Z u - kształtow anyim w te n sposób p o jęciem fo rm y k o n ieczn ej zdań Wiąże s ię ś c iś le n a czeln y p o stu la t, a b y sy lo g izm tw o rzą cy w ie d z ę n a u k o w ą b y ł sy lo g izm em u k o n sty tu o w a n y m w p o sta ci o k resu w a ­ r u n k o w eg o , c z y n ią ce g o przy ty m zad ość u w a ru n k o w a n io m k o n ­ sty tu c ji w ła ś c iw e j d la k o n se k w e n c ji „po prositu” (c o n se q u e n tia s im p le x ) tj. u w a r u n k o w a n io m w sp o m n ia n ej już im p lik a cji ścisłej i poza tyim, a b y je g o p rzesła n k i b y ły ta k dobrane ze w z g lę d u na w ła śc iw ą sob ie stru k tu rę k on ieczn ą, iżb y w r e z u lta cie g w a r a n to w a ły w n io se k k on ieczn y. J est rzeczą n ie b u d zącą w ą tp liw o śc i, że w sz y stk ie p o w y ższe założen ia i p o stu la ty sta ły się dla O ckham a g łó w n y m b od ź­ cem i okazją, która m u sia ła go sk ło n ić do n ad er szerok iego i g r u n ­ to w e g o w p o ró w n a n iu z in n y m i działam i lo g ik i p o tra k to w a n ia za g a d ­ n ie ń n a le ż ą c y c h do te o r ii zdań m od aln ych i jeszcze w ię c e j — za g a d n ie­ n ia z zak resu teo rii s y ło g isły k i ty ch że zdań, i to o p ra co w a n ia d a lek o bard ziej poigłębionego i w zboigaconego o w ie le zgoła niorwyoh i in te r e su ­ jących in w en cji, a n iż e li to, na k tóre n a tr a fim y n a g ru n cie lo g ik i sa ­ m ego S ta g iry ty czy lo g ik i m eg a rejsk o -sto ick iej.

2 H en ry k G ren iew sk i, E le m e n ty lo g ik i fo r m a ln e j, W arszaw a 1955, s. 395.,

(5)

cji dorobku M istrza ze Stagiry. D rugim powodem jest fakt świadczący o tym , iż cała jego filozoficzna twórczość, a więc i logika stanowi bezpośrednie nawiązanie do autentycznych idei Stagiryty; a zarazem także to, że prezentuje ona rzadko spotkaną wierność wobec w ytycznych tomaszowego wykładu arystotelizm u, jak również wyjątkowo zwięzły, bystry i w ni­ kliw y sposób tłumaczenia podstawowych tez i zasad tomizmu, a przytym nie pom ija bardzo szerokiego wachlarza zdobyczy i osiągnięć późniejszych potomaszowych generacji logików i teoretyków nauki.

Opracowanie to nie jest — rzecz jasna — jakim ś pełnym i w yczerpującym przedstawieniem Janow ej teorii o dowodzie naukowym. Stara się ono jednak uwypuklić nieliczne w praw ­ dzie, ale za to szczególnie istotne i charakterystyczne jej ele­ menty.

1. K O N IEC ZN O ŚĆ A K C E P T A C JI Z A Ł O Ż E N IA O IS T N IE N IU TZW . „W IED ZY U P R Z E D N IE J”

Zgodnie z ujęciami Jana od Tom asza,3 na dziedzinę nazy­ w aną w języku filozofii perypatetyckiej praecognitio albo co­

gnitio praeexistens składają się łącznie zdania zwane zdaniami 3 Jan P o in so t, d om in ik an in , z w a n y Jan em od T om asza, u rod ził się w L izb on ie 9 lufo 11 lipoa 1589 r. ja k o sy n P iotra Podmsot’a, se k r e ta ­ rza a rcy k sięcia A lb erta zw ią za n eg o z d w orem F ilip a I, k róla H iszp an ii i M arii G arcez, p o rtu g a lsk iej arystok ratk i. N a u n iw e r sy te c ie w K o im - b rze stu d io w a ł filo z o fię u zy sk u ją c ty tu ł m a g istra sztu k w y zw o lo n y ch . N a stęp n ie p rzen ió sł się w raz z rod zicam i do F lan d rii, g d zie na u n i­ w e r sy te c ie w L o w a n iu m u k o ń czy ł te o lo g ię pod k ieru n k iem T om asza de T orres y Jibaja. W roku 1612 w s tę p u je do zak on u D om in ik an ów . P o czą w szy od ro k u 1613 p rzez 30 la t do (1643) w y k ła d a ł filo z o fię i t e ­ o lo g ię w d o m in ik a ń sk im K o leg iu m św . T om asza w K om p lu tu m , a ró w n o cześn ie p e łn ił różne fu n k cje w zak on ie. U m iera p rzed w cześn ie 17 czerw ca 1644 r. w e F rad ze n ieo p o d a l L erid y w A ragon ii.

U ch o d ził za jed n ego z w y b itn ie jsz y c h sch o la sty czn y ch k o m e n ta to ­ ró w filo z o fi A ry sto telesa . Z n an y jest ró w n ież jako au tor tr a k ta tó w t e ­ ologiczn ych , lecz przede w sz y stk im in teresu je go filo zo fia , a zw ła szcza lo g ik a u p ra w ia n a zg o d n ie z tra d y cją sch o la sty czn ą . C ałość tej d y ­ sc y p lin y w y ło ż y ł w szeregu d zieł, k tó re zo sta ły zeb ran e i w y d a n e w r o ­ ku 1930 sta ra n iem B. R e ise r ’a O. S. B. pod w sp ó ln y m ty tu łe m A rs lo ­

gica seu d e fo r m a e t m a te r ia ra tio c in a n d i (T a u rin i — Ita lia , п о р а e d itio

a P. B eato R eiser O. S. B. — M C M X X X ). D o zbioru teg o n a leżą n a ­ stęp u ją ce tra k ta ty u sz e r e g o w a n e w d w u częściach:

C zęść p ierw szą sta n o w ią :

1° S u m m u la e alb o D e d ia le c tic is in s titu tio n ib u s . O b ejm ją one w za­ ry sie ca ło ść za g a d n ień lo g ik i tra d y cy jn ej.

2° Q u a e stio n e s d is p u ta n d a e sta n o w ią ob szern iejszy i b ard ziej p o g łę ­ b io n y w y k ła d w sz y stk ic h za sa d n iczy ch k w e stii z a w a rty ch w S u m m u ­

(6)

pierwszymi, czyli zdania, które stanowią podstawę wyjściową dla wszelkiej sylogistycznej dedukcji naukotwórczej.

O praecognitio tej mówi Stagiryta na początku pierwszej

księgi A n a lity k w tórych — pasa didaskalia k ai pasa m

athe-3° Illu s tr a tio n e s alb o A p p e n d ix ad se c u n d a m p a r te m S u m m u la ru m za w iera ją n o w ą , w zn acznej części zm ien io n ą rea k cję n iek tó ry ch — d ość liczn y ch zresztą — p a rtii z S u m m u la e . R ed ak cja ta ob ejm u je t e ­ k sty b ęd ące w y ja śn ie n ie m w z g lę d n ie k orek tu rą p o g lą d ó w zaw a rty ch w od n ośn ych partiach z S u m m u la e.

C zęść druga zaw iera:

4° De in s tr u m e n tis lo g ic a lib u s e x p a r te m a te r ia e . T rak tat ten z a ­ w ie r a ob szern y w y k ła d zagad n ień d otyczących p rzed m iotu i k o n cep cji lo g ik i w u jęciu tra d y cy jn y m . P rzed m iotem lo g ik i rozu m ian ej w e d łu g tr a d y c ji p e ry p a tety ck o -sch o la sty czn ej jest tzw . b y t m y śln y (ens r a ­

tio n is), ściślej — jedna z dzied zin b ytu m y śln eg o , na którą sk ład ają

się tzw . in ten cje w tó re (in te n tio n e s secu n d a e) b ęd ą ce o so b liw eg o typ u rela c ja m i, a w ię c tw o ra m i już czysto m y śln y m i. L ogik a jest n au k ą o teg o rodzaju tw o ra ch m y śln y ch . Poza ty m tra k ta t te n zaw iera g ru n ­ to w n ą a n a lizę za g a d n ień n a leżą cy c h do te o r ii o p o w szech n ik u (de u n i­

ve rsa li). J est to zatem rozpraw a, w której Jan od T om asza om aw ia

p ro b lem y w ch o d zą ce w skład teorii, k tórą m ożna ok reślić jako m e- ta te o r ię lo g ik i tra d y cy jn ej.

5° E x p lic a tio te x tu s Isa g o g is P o rp h y rii. T rak tat ten jest czym ś zn a ­ czn ie w ię c e j, n iż ty lk o ob szern ym k o m en ta rzem do Isagog P o r fir iu - sza. A u tor za w a rł w n im d okładną i w y czerp u ją cą a n a lizę zagad n ień z w ią za n y ch z lo g iczn ą k la sy fik a c ją o rzek a ln ik ó w (de d iv is io n e u n iv e r ­

sa lis) w ed łu g p ięciu p ra w id eł orzek aln ości, w y k o r z y stu ją c przy tym

w a ż n ie jsz e o sią g n ięcia d o ty ch cza so w e w d zied zin ie o m a w ia n eg o przed ­ m iotu.

6° L ib e r p r a e d ic a m e n to r u m jest trak tatem , w k tó ry m Jan od T om a­ sza w y ło ż y ł w sposób r ó w n ie d ok ład n y ó w czesn ą teo rię orzeczn ik ów , zw a n y ch też w ó w cza s term in am i ogóln ym i. J est to teo ria o h iera r­ ch iczn ych u k ład ach ty ch term in ów . A utor p od k reśla w n iej szczególn ą d o n io sło ść teg o rod zaju u k ła d ó w ze w zg lęd u n a ich p rzyd atn ość dla k o n stru k cji d e fin ic ji d o k o n y w a n y c h przez rodzaj n a jb liższy i ró żn i­ cę ga tu n k o w ą . N adto o m a w ia w n iej dość szczeg ó ło w o k ażdą z k a te ­ gorii b ytu, u jm u ją c każdą z n ich ta k że jako sem a n ty czn ą k a teg o rię język a oznaczoną przy u życiu orzecznika zw a n eg o n a jw y ższy m ; przy czym k a żd y z ty c h o rzeczn ik ów p ełn i w z g lę d e m od p ow ied n iego sobie u k ład u ro lę tzw . rodzaju n a jw y ższeg o (genus su p re m u m ), o b ejm u jąc jed n o cześn ie s w y m za k resem na zasad zie su b su m p cji za k reso w ej p ełn ą h iera rch ię orzeczn ik ów podrzędnych. T rak tat ten jest przy ty m ob szer­ n y m i szczeg ó ło w y m w y k a zem a r y sto te le so w e j k sięg i O k a teg o ria ch .

l° C ir c a lib r o s p r io r u m A r is to te lis . W k się d z e tej autor a n a lizu je za­

gad n ien ia: „O znaku jako ta k im ” (De sign o se c u n d u m se), „O p o d zia ­ ła ch zn a k u ” (De d iv is io n ib u s signi), a ta k ż e za g a d n ien ie, k tó re m ożna o k reślić jako za g a d n ien ie p rostego term in u m y śln eg o (De n o titiis e t

co n cep tib u s). M im o, że o m aw ia te zagad n ien ia na m a rg in esie A n a li­ t y k p ie r w s z y c h , to jed n ak tra k tu je je jako w s tę p n e do rozw ażań nad

za w a rto ścią n a stęp n ej k się g i O rgan on u tj. k sięg i, k tórej p o św ię c ił o so ­ bn y k o m en ta rz pod ty tu łe m In lib ro s p o s te r io r u m A r is to te lis .

(7)

sis dianoetike ek prouparchouses gineta gnoseos.4 Ja n od To­

masza nie w ydaje się w dyskusję na tem at sporu, co mógł mieć na myśli A rystoteles mówiąc o m athesis dianoetike i ja­ kie racje skłoniły go do powzięcia takiej czy innej koncepcji kryjącej się pod tym i wyrażeniami. Stw ierdza po prostu, że w yrażenie m athesis dianoetike (poznanie intelektualne) może być rozum iane dwojako tj. bądź jako poznanie intelektualne jako takie, czyli poznanie intelektualne w odróżnieniu od po­ znawczej sfery doznamowo-zmysłowej, bądź też jako pozna­ nie potraktow ane w sensie specjalnym tj. takie poznanie um y­ słowe, które osiąga się na drodze racjonalnego i dyskursyw ne- go postępowania uzasadniającego. 5

w tó r y c h A r y s to te le s a , w k tórych autor za w a rł w y k ła d teo rii o n au ce

i sto so w a n y c h w n iej d o w o d zen ia ch n au k otw órczych .

W arto p o d k reślić, że tr a k ta ty — D e in s tr u m e n tis lo g ic a lib u s ex

p a r te m a te r ia e . E x p lic a tio te x tu s Isa g o g is P o r p h y r ii i L ib e r p r a e ­ d ic a m e n to r u m n a le ż ą do n a jlep iej o p racow an ych przez Jan a od T om a­

sza d zia łó w lo g ik i tra d y cy jn ej. O góln ie biorąc p o g lą d y filo z o fic z n e a u ­ tora p o d o b n ie jak i jego u jęcia p ro b lem a ty k i lo g iczn ej są zasad n iczo zb ieżn e z za p a try w a n ia m i szk oły to m isty czn ej c z y li k ieru n k u , k tóry w y r ó sł ma g ru n cie d o k try n a ln ej sp u ścizn y a ry sto telizm u w in terp reta cji T om asza z A k w in u . N a to m ia st szczególn a w iern o ść dla id ei T o m a szo - w y c h d a je się ła tw o za u w a ży ć u au tora w ta k ich d zied zin ach jak: a) T eoria o n au ce i d o w o d zen ia ch naukotw óm czych, b) teo ria o r z e k a ln i- k ó w i ich p od ział w e d łu g p ięciu p r a w id e ł orzek aln ości, c) teo ria h ie ­ ra rch iczn eg o u k ład u orzeczn ik ów u k o n sty tu o w a n eg o na p o d sta w ie p o ­ d zia łu b y tu oraz w y ra żeń języ k a n a p o szczeg ó ln e k a teg o rie, w r e sz c ie d) rozw ażan ia m eta teo rety czn e w zw ią zk u z za g a d n ien iem przed m iotu lo g ik i i jej k o n cep cji jako n au k i. N ie znaczy to w sza k że, b y Jan od T om asza trzy m a ł się n ie w o ln ic z o n a u k i A k w in a ty . S p e c ja ln ie g d y ch o­ dzi o w sp o m n ia n e w y ż e j za gad n ien ia, sta n o w ią on e n ie ty lk o w n ik liw ą a n a liz ie o m a w ia n ej tem a ty k i, a le te ż jej in terp retacja i w y k ła d u Jana od T om asza jest w sto su n k u do d o k try n y A k w in a ty zn aczn ym jej ro z­ w in ię c ie m , u w zg lęd n ia ją cy m w s z y stk ie isto tn e o sią g n ięcia zarów no

od eń w c z e śn ie jsz e jak i jem u w sp ó łczesn e.

O d n ośn e te k sty z A rs lo g ica w sk a z u ję w od n ośn ik ach w z g lę d n ie c y ­ tu j ę w n a stęp u ją cy sposób: Log. XI. P. Q... art... s... W szy stk ie te k sty n a leżą b o w iem do d ru giej części in teresu ją ceg o n a s d zieła. S tron y ozn aczam zgod n ie z p a g in a cją ogóln ą A rs lo g ica (w ed łu g w y d a n ia jak w y żej). M ałe lite r y a oraz b o zn aczają k o lu m n y d an ej stron y, przy czym litera a oznacza k o lu m n ę p ierw szą, litera b k o lu m n ę drugą. C y­ fr y arab sk ie u m ieszczo n e po litera ch a oraz b o zn aczają n u m era cję w ie r sz y danej k olu m n y.

4 A risto teles: A n al, p o ste r, cap. I.

5 E t lic e t p o s s e t in te llig i, q u o d o m n is co g n itio in te lle c tiv a o r itu r e x

a lia, q u a te n u s se c u n d a o p e ra tio o r itu r e x p r im a e t a p p re h e n s io e x s e n s itiv a ; ta m e n hoc n on c o n d u c it ad in te n tu m P h ilo so p h i, s e d so lu m lo q u itu r de co g n itio n e p r o b a tiv a m o d o ra tio n a li e t d is c u rsiv o , s iv e sc ie n tific e s iv e p ro b a b ilite r,... (Log. II. P. Q. X X I V . a rt. I. s. 753 b 5— 13). Por. r ó w n ie ż te k s t z a m ie s z c z o n y ta m ż e s. 756 a 29—35.

(8)

, P rzy pierwszym rozumieniu wyrażenia „poznanie” można by — jak mniema Jan od Tomasza — zgodzić się z zasadą, w myśl której posuwanie się w nieskończoność przy w yprowadzaniu jednych treści poznawczych z drugich lub zam ykanie się w błędnym kole przy uzasadnianiu czegoś na podstawie czegoś innego i na odw rót, mogło by znaleźć jakieś usprawiedliwienie. P rzy drugim rozumieniu tego term inu przyjęcie podobnej za­ sady byłoby czymś niemożliwym i niedorzecznym. Zgodnie z tym drugim rozumieniem należy odrzucić zasadę o możliwości posuwania się bez końca w postępowaniu uzasadniającym i w konsekwencji przyjąć zasadz przeciwną tj. zasadę o niemożli­ wości przeciągania procesu uzasadniania w nieskończoność.6 W ydaje isię, że tę ostatnią zasadę można by potraktow ać jako regułę aiksj oma tyczną obowiązującą na gruncie języka teorii 0 nauce, która w rozum ieniu A rystotelesa i scholastyków jest nauką filozoficzną.

Arystotelesowi bowiem chodzi w yraźnie — potwierdza Jan od Tomasza ■— o pew ną szczególną postać poznania in telek tu ­ alnego, mianowicie o taką postać, którą otrzym uje się w w yni­ ku postępowania opartego na uzasadnianiu (probatio) wzglę­ dnie dowodzeniu (demonstratio), innym i słowy, chodzi mu o poznanie rozumiane z pun k tu widzenia relacji w ystępujących między poznaniem uzasadnionym i uzasadniającym, dowodzo­ nym i dowodzącym — oczywiście uzasadnianym lub dowodzo­ nym na podstawie określonych reguł uzasadniania lub dowo­ dzenia.

Zgodnie z powyższym nie każde poznanie, które uzasadnia coś, względnie dowodzi czegoś, samo musi być uzasadnione lub dowiedzione przez jakieś, wcześniejsze odeń treści poznawcze. Istnieją wszakże w poznaniu umysłowym takie treści, które uzasadniając coś względnie dowodząc czegoś, same nie są już 1 nie mogą być uzasadniane czy dowodzone, a to dlatego, że są one właśnie treściam i samymi przez się znanymi.

Powyższe ujęcie można by nazwać ujęciem ze względu na inferenieję. Podstawową zaś cechą tej inferencji jest to, że za­ chodzi wprawdzie stosunek zależności koniecznej między każ­ dym poznaniem uzasadnionym czy dowiedzionym, a każdym wcześniejszym odeń poznaniem, na podstawie którego zostało ono uzasadnione czy dowiedzione, lecz nie każde poznanie

6 Q u o d e n im a liq u id n e c e ssa rio p ra e c o g n o s c e n d u m se u p r a e s u p p o - n e n d u m s it o r itu r e x illo p rin c ip io , q u o d n on p o te s t d a ri p ro c e ssu s in in fin itu m n eq u e c irc u lu s in d e m o n s tra tio n ib u s. (Tam że, s. 754 a 38—

44). Jak też in n e te k sty , a zw ła szcza Log. II. P. Q. X X V . art. III. s. 783 a 44—45.

(9)

wcześniejsze, przy pomocy którego się coś uzasadnia lub do­ wodzi, musi być z konieczności ■ poznaniem skądinąd uzasadnio­ nym czy dowiedzionym. Nie zachodzi to w tedy, gdy na drodze postępowania uzasadniającego natrafia się na takie treści poz­ nawcze, które są już same przez się znane i które wobec tego legitym ują się swoją własną poznawalnośoią samą przez się. 7 Stąd zarówno założenie o możliwości obracania się w błęd­ nym kole, jak i założenie o możliwości posuwania się w nie­ skończoność przy uzasadnieniu jednych treści poznawczych przy pomocy inych stanowi pogwałcenie wspomnianej reguły aksjo- matycznej. W konsekwencji przyjęcie obu powyższych założeń uniemożliwiałoby tworzenie ścisłych, logicznie uporządkowa­ nych systemów wiedzy naukowej. Pow staje stąd konieczność przyjęcia wspomnianej już reguły aksjom atycznej, która z jednej strony zabrania prowadzenia w nieskończoność procesów uzasadnienia, z drugiej zaś strony nakazuje zatrzym yw anie się na takich treściach poznawczych, których nie wyprowadza się już z innych uprzednio danych treści, lecz akceptuje się je jako pierw otne podstawowe punk ty wyjścia dla wszelkich operacji uzasadniających lub dowodzących.

Założenie o istnieniu takich treści intelektualnych, które były by treściam i samymi przez się znanymi, jest — jak sądzi Ja n od Tomasza ■— przede w szystkim wyrazem metodycznej postaw y A rystotelesa, przeciwnej postawie tych, którzy nie go­

dząc się na powyższą regułę, bądź sądzili, że każda posiadana przez nas wiedza jest wiedzą na sposób konieczny i odnoszą­ cą się do wszystkiego (scientia de omnibus)8, bądź w yrażali przekonanie jak np. Sofiści, że niczego nie można ściśle do­ wieść i że wobec tego utworzenie wiedzy nieuw arunkow anej, bezwzględnej czyli „po prostu” (simpliciter) jest niem ożliw e9. Platońskie pojęcie uzasadniania sprowadzało się do procesu wywodzenia jednych koniecznych treści poznawczych z d ru ­ gich, drugich zaś z trzecich, trzecich z czw artych itd ., przy

7 E t quod, d e v e n ie n d u m s it a d ta le s p ro p o s itio n e s re s o lv e n d o illa s

p e r p ro c e s su m d ir e c tu m , m a n ife s te c o n sta t, q u ia cu m u n u m d e m o n ­ s tr e tu r p e r a liu d e t non p o s s it d a ri p ro c e s su s in in fin itu m , o p o r te t d e v e n ir e a d a liq u o d p rin c ip iu m , q u o d c a re a t alio p rio ri, quo d e m o n s­ tr e tu r , e t ta m e n s it ra tio e t p r in c ip iu m d e m o n s tr a n d i alia, c u m q u ib u s h a b e t n e c e ss a ria m c o n n ex io n em ; e t ta le p r in c ip iu m v o c a tu r p e r se notu m ,.,. (Log. II. P. Q. X X V 1. art. III. s. 783 a 39— 50 i b 1). Por. in n e te k sty np. ta m że s. 783 a 35— 39 oraz ta m że Q X X IV 1. art. I.

с 7^4 h 9Q__

' s T am że, Q. X X V . art. III. s. 783 a 33— 34.

9 T am że, s. 783 a 32— 33, jak ró w n ież tam że, art. II. s. 779 b 4— 12 oraz L og.II. P. Q. III. art. II. s. 315 b 36—45.

(10)

czym każdy tego rodzaju krok dowodowy winien się koncen­ trow ać wokół danej idei i do niej ostatecznie się sprowadzać. Nazwa owej idei stanowiłaby w tym w ypadku coś, co — jak się w ydaje ■— przypominałoby arystotelesowsko-seholastyczne pojęcie term inu pierwotnego, zaś sąd dotyczący tejże idei względnie jego sformułowanie — coś w rodzaju zdania samego przez się znanego jako pierw otnej przesłanki dowodzenia. Idee bowiem są — zdaniem Platona — jedynym i treściami poznaw­ czymi, które posiadają konstytucję konieczną i niezmienną 10; natom iast ich poznanie uzyskuje się na drodze rem iniscencji czyli przypom inania sobie wiadomości z okresu preegzysten-

cji. 11

Solistyczna koncepcja dowodzenia odmawiała przede wszys­ tkim treściom poznawczym ich koniecznego charakteru, wobec czego postępując od jednych treści do następnych, nie jesteś­ my w stanie natrafić na takie dane, które stanow iłyby jako przesłanki rację właściwą i konieczną wyprowadzonych wnios­ ków, albo też jesteśm y skazani na obracanie się w zam knię­ tym kręgu od jakichś pierwszych danych do następnych i na odwrót od następnych do pierwszych.

P rzyjęta przez Stagirytę reguła o niemożliwości posuwania się w nieskończoność kazała mu szukać rozwiązania pośrednie­ go pomiędzy jednym i drugim z powyższych stanowisk. Roz­ wiązanie takie musiało zawierać w sobie odpowiedź zarówno na trudności wysuwane ze stanowiska koncepcji wiedzy ko­ niecznej o wszystkim tj. takiej koncepcji wiedzy, która byłaby zbiorem zdań o treści koniecznej w sensie jakiejś koniecznoś­ ci „jednoznacznej” czyli „jednopoziomowej”, jak też na tru d ­ ności wynikające z sofistycznej koncepcji o niemożliwości w ie­ dzy uw arunkow anej w sposób konieczny czyli o wiedzy „po pro stu ”. Otóż zdaniem Jana od Tomasza — A rystoteles znalazł taką odpowiedź w postaci pomysłu polegającego na założeniu istnienia czegoś, co jest samo przez się znane i co wyrażam y przy pomocy zdań samych przez się znanych. Pozwoliło mu to um knąć zarzutów zarówno pierwszego jak i drugiego rodzaju, nadto zaś dało mu możność utw orzenia takiej koncepcji nauki, która jest zbiorem konkluzji wypowiedzianych ostatecznie z przesłanek samych przez się zn an y c h ,12 co w konsekwencji

10 T am że, Q. X X V 1. art. II. s. 779 b 12— 21 i Q. III. art. II. s. 315 od b 44 do s. 316 a 1— 19.

11 T am że, Q. X X IV . art. I. s. 754 a 11— 13 i tam że, s. 756 a 12— 21.

12 P r o p o sitio n e m P h ilo so p h i in te llig i d e c o g n itio n e , q u a e p e r a liq u a m p r o b a tio n e m h a b e tu r ; h aec e n im p r o p r ie e s t d o c tr in a e t d isc ip lin a , siq u id e m hoc in te n d im u s a d d is c e re , q u o d p e r p ro b a tio n e m a cq u irim u s.

(11)

stanowi najbardziej właściwą i adekw atną odpowiedź na oby­ dwie przeciwstawne sobie opinie.

Odpowiedź na błędy teorii dopuszczającej możliwość wie­ dzy koniecznej o wszystkim czyli wiedzy składającej się ze zdań koniecznych w sensie konieczności tego samego identy­ cznego „poziomu”, sprowadzała się do tego, że A rystoteles dostrzegł i wskazał różnicę, jaka zachodzi pomiędzy zbiorem zdań samych przez się znanych, a zbiorem wywiedzionych z nich na sposób inferencji koniecznej konkluzji. Różnica po­ lega a tym , że zbiór pierw szy nie tw orzy jeszcze sam wie­ dzy naukow ej, natom iast zbiór drugi taką wiedzę właśnie sta­ nowi. P rzy czym poszczególne zbiory konkluzji tworzą od­ rębne system y naukowe, a wchodzące w skład zbiorów kon­ kluzje są elem entarnym i składnikam i tychże zbiorów. W yra­ zem powyższej różnicy jest jeszcze m in . i to, że wiedza za­ w arta w zdaniach samych przez się znanych jest wiedzą b ar­ dziej znaną, aniżeli wiedza mieszcząca się w konkluzjach. Wiedza bowiem, którą osiągamy przez konkluzję, tkw i poten­ cjalnie w tym , co wiemy już na mocy zdań samych przez się znanych. Na skutek tego zdania te są traktow ane jako osta­ teczne racje wszelkich następstw wywiedzionych na drodze dowodzenia i ujaw niających wiedzę uw ikłaną w tychże zda­ niach. W tym sensie wyprowadzenie następstw jest niczym innym, jak tylko pojmowaniem in actu tego, co w racjach znaj­ dowało się jedynie in potentia. 13

Co do trudności w ysuw anych przez Sofistów, to odpowiedź ta nie mieści się w fakcie, iż pew ne system y naukowe wyrażone w zdaniach o treści koniecznej jak np. geom etria Euklidesa, zostały już za czasów A rystotelesa zrealizowane. Tym samym więc należało przyjąć możliwość dojścia do przesłanek osta­ tecznych o treści koniecznej i znanej samej przez się. P rzesłan­ ki te stanowią rację właściwie dla swych następstw wywnio­

Id a u te m , q u o d n on p r o b a tu r p e r a liu d , sed im m e d ia te a ttim g itu r p e r se, n on a d d is c itu r , n e q u e e st d isc ip lin a . (Tam że, s. 756 a 29—38). E t sic c o n tr a d ic it p rim o e rr o ri o ste n d e n d o , q u o d a liq u o ru m d a tu r sc ie n tia d e v e n ie n d o ad a liq u id , q u o d n on s it sc itu m , se d p e r se n o tu m , quod· p lu s e s t q u a m sc itu m . E t tc o n s e q u e n te r e tia m d e s tr u itu r a liu s e r r o r c o n tra riu s, s c ilic e t q u o d o m n iu m d a tu r sc ie n tia ,c u m d e v e n ie n d u m s it ad a liq u o d p r in c ip iu m p e r se n o tu m , de qu o n on d a tu r sc ie n tia , se d ab ip so o r itu r scien tia . (Log. II. P. Q. X X V . art. II. s. 783 b 4— 15).

13 Q u od om n is d o c tr in a e t d is c ip lin a e x p r a e e x is te n ti co g n itio n e fit,'

id est, o m n is con clu sio ig n o ta e x a liq u o p r in c ip io n o tio r i d e d u c itu r , in quo ta lis co n clu sio s it q u id e m ig n o ta in a ctu , co g n ita a u te m in v ir tu t e e t in p o te n tia ... (Log. II. P. Q. X X IV . art. I. s. 754 a 19—25). Por. ione·

(12)

skowanych z tychże racji na mocy konsekwencji popraw nej zarówno pod względem form y jak i m aterii dowodzenia. Nie zachodzi zatem konieczność posuwania się w nieskończoność lub obracania się bez końca w zam kniętym kole uzasadnień.

Już bowiem w czasach arystotelesowskich podniesiono zarzut, że chociaż niemożliwą rzeczą jest prowadzenie procesów dowo­ dzenia bez końca metodą secundum processum directum , to jed­ nak nie jest rzeczą niemożliwą postępowanie metodą per dem on­

strationem circularem. W te n więc przynajm niej sposób wymie­

niona reguła aksjom atyczna byłaby czymś niekoniecznym i zbę­ dnym. Otóż Stagiryta odrzuca metodę uzasadnień przy pomocy błędnego koła jako logicznie sprzeczną.' Odrzuca ją zaś na mo­ cy rozumowania, które Jan od Tomasza nazywa deductio ad

impossibile czyli rozumowania o charakterze czysto form al­

nym. Okoliczność ta zdaje się przem awiać za tym ■—· jak to zresztą sugerują teksty Ars logica — że A rystoteles powo­ łując się na tego rodzaju argum entację, chciał dać w yraz sta­ nowisku, że racjam i zasadniczymi, które go skłoniły do przy­ jęcia reguły postulującej istnienie zdań samych przez się zna­ nych jako pierw otnych przesłanek dowodzenia, były racje po­ dyktowane nie tyle przez względy teoriopoznawcze, treściowe, ile raczej względy metodologiczne. Świadczy o tym dobitnie fakt, iż Stagiryta opierając swoją argum entację na rozróżnie­ niu między błędnym kołem o postaci jednokształtnej (circulus

vitiosus uniform is), a tzw. błędnym kołem o postaci niejedno-

kształtnej (circulus vitiosus difformis), odrzuca jedynie postać pierwszą jako form alnie nieprawidłową, natom iast nie odrzuca postaci drugiej, która z logicznego punktu widzenia jest całko­ wicie poprawna.

Błędne koło o postaci jednokształtnej polega bądź na pos­ tępow aniu progresywnym od racji do następstw a przez uprzed­ nie uznanie racji na podstawie tegoż następstwa, bądź też od­ w rotnie na postępowaniu regresyw nym od następstw a do racji przez uprzednie uznanie następstw a na podstawie tejże racji. Natom iast błędne koło o postaci niejednokształtnej polega bądź na postępowaniu progresywnym od racji do następstw a przez uprzednie uznanie racji przy pomocy term inu średniego for­ m alnie różnego niż samo to następstwo, bądź też na postępo­ w aniu regresyw nym od następstw a do racji przez uprzednie uznanie następstw a na podstawie term inu średniego form al­ nie innego niż racja. Metoda błędnego koła o postaci jedno­ kształtnej jest metodą form alnie nieprawidłową i reprezentu­ je typ rozumowania idem per idem tj. rozumowania wadliwego

(13)

pod względem formalnym. Stąd Ja n od Tomasza nazywa tego typu rozumowanie błędnym kołem w sensie form alnym . Zaś metoda błędnego koła w postaci niejednokształtnej jest m eto­ dą formalnie popraw ną i przedstawia przykład rozumowania prawidłowego zarówno pod względem konsekwencji form al­ nej jak i m aterialnej, stąd tego rodzaju rozumowanie nie jest rozumowaniem idem per idem i dlatego autor nazywa je błę­ dnym kołem jedynie w sensie m aterialnym . O ile więc rozu­ mowanie metodą błędnego koła o postaci niejednokształtnej jest z logicznego punktu widzenia dopuszczalne i nie prowadzi do sprzeczności, o tyle rozumowanie za pomocą metody błęd­ nego koła o postaci jednokształtnej, jako nieprawidłowe pod względem form alnym , powoduje sprzeczność logiczną. P rzy ­ kładem takiej sprzeczności jest możliwość skonstruowania od­ nośnie jednej i tej samej m aterii dwóch sprzecznych ze sobą sylogizmów — jak na przykład: „Jeżeli rozumne jest zdolne do uśmiechu i człowiek jest rozumny, to człowiek jest zdolny do uśm iechu” oraz „Jeżeli zdolne do uśmiechu nie jest rozumne i człowiek jest zdolny do uśmiechu, to człowiek nie jest rozum­ n y ”. Otóż jeżeli uznamy ■— tw ierdzi autor — że rozumowanie przy pomocy błędnego koła w sensie form alnym jest rozumo­ waniem logicznie popraw nym , to wówczas musimy też uznać za popraw ną metodę dopuszczającą dowodzenie tego samego przez to samo (idem per idem), i w wyniku musim y założyć, że to samo jest czymś bardziej znanym i nie jest czymś b a r­ dziej znanym pod jednym i tym samym względem tj. pod względem jednego i tego samego term inu średniego czyli w ostatecznym rezultacie dojść do sprzeczności. Sprzeczność tę ilustrują przytoczone wyżej sylogizmy. W pierwszym z nich term in „rozum ny” jest term inem bardziej jasny i znanym niż term in „zdolny do uśm iechu”, gdyż term in „rozum ny” w yjaś­ nia przy pomocy tegoż sylogizmu term in „zdolny do uśm iechu”. W sylogizmie drugim zachodzi sytuacja odwrotna, mianowicie term in „zdolny do uśm iechu” jest term inem bardziej jasnym i znanym, aniżeli term in „rozum ny”, pierwszy bowiem jest w tym że sylogizmie w yjaśnieniem drugiego. Stąd jeżeli zało­ żymy, że to przy pomocy czego coś w yjaśniam y, jest bardziej jasne i znane niż to co w yjaśniam y, to w tedy w inniśm y rów ­ nież przyjąć, że jedno i to samo jest bardziej znane i jasne i zarazem nie jest bardziej znane i jasne pod jednym i tym samym względem tzn. pod względem jednego i tego samego term inu średniego. Tak więc term in „rozum ny” ze względu na „zdolny do uśm iechu” jest term inem bardziej znanym i jas­ nym niż term in „zdolny do uśm iechu”, i odw rotnie term in

(14)

„zdolny” do uśm iechu” ze względu na „rozum ny” jest term i­ nem bardziej znanym i jasnym niż term in „rozum ny”. Zatem term iny „zdolny do uśm iechu” i rozum ny” są same ze wzglę­ du na siebie jednocześnie i term inam i średnim i i term inam i stanowiącymi przedmiot dowodzenia wyjaśniającego według obu powyższych sylogizmów. Wszak obydwa te term iny są ze względu na same siebie jednocześnie i więcej jasnym i i mniej jasnym i, lepiej znanym i i nie lepiej znanymi.

Tego rodzaju sprzeczność nie w ystępuje natom iast w przy­ padku rozumowania zwanego błędnym kołem w sensie m ate­ rialnym . W przypadku tym bowiem m am y do czynienia z po­ stępowaniem regresyw nym od następstw a do racji względnie z postępowaniem progresywnym od racji do następstw a przy zastosowaniu term inu średniego innego niż sama owa racja względnie sarno owo następstwo, stąd następstwo to względnie racja ta staje się term inem bardziej jasnym nie na mocy sa­ mej racji względnie samego następstw a (co byłoby błędnym kołem w sensie formalnym), lecz na mocy term inu średniego innego niż sama owa racja względnie samo owo następstwo. U przednie uznanie następstw a w postępowaniu regresyw nym dokonuje się tu nie dzięki racji, lecz dzięki term inow i średnie­ mu różnemu od racji, podobnie też uprzednie uznanie racji w postępowaniu progresywnym dokonuje się nie przez nas­ tępstwo, lecz przez term in średni różny od następstwa. Stąd tzw. błędne koło w postaci niejednokształtnej czyli inaczej — rozumowanie przy pomocy błędnego koła w sensie m aterial­ nym nie jest właściwie błędnym kołem w świetle postulatu p ra­ widłowości form alnej. Tego typu rozumowanie jest przeto z logicznego punktu widzenia dopuszczalne. Jest bowiem zgodne zarówno z praw em konsekwencji form alnej jak i z praw em konsekwencji m aterialnej, wobec czego nie zawiera w sobie sprzeczności logicznej. Jeżeli zatem odrzuca się koncepcję błęd­ nego koła jako sprzeczną, to czyni się to jedynie w odniesie­ niu do koncepcji potraktow anej w sensie formalno-logicznym czyli w sensie jedn o k ształtny m .14

Jeżeli dalej przyjm uje się wspomnianą już regułę aksjom a- tyczną dlatego tylko, że nie można posuwać się w nieskończo­ ność ani secundum processum directum ani też per demons­

trationem circularem czyli że należy zatrzymać się na jakichś

zdaniach absolutnie pierwszych, to oznacza to, że akceptuje się ją przede wszystkim ze względu na formę postępowania.

Jed-14 Por. cały u stęp Log. II. P. Q. X X V . art. III. od s. 783 b 25—50 do s. 784 a 1—42.

(15)

nak w ujęciu Jana od Tomasza nie był to wzgląd wyłączny. Jego zdaniem o postawie A rystotelesa decydowały także wzglę­ dy teoriopoznawcze tj. względy dotyczące treści in telektual­ nie poznawczych.

Całość nauki Jana od Tomasza zaw arta w Ars logica na­ rzuca wniosek, iż w doktrynie S tagiryty przew ijają się dwie w tym względzie orientacje — pierwsza z nich naw iązuje do jakiejś bliżej jeszcze nie sprecyzowanej logiki języka przyję­ tego dla nauki o nauce. W obrębie tegoż języka obowiązuje postulat, by na mocy owej reguły aksjom atycznej uznać ko­ nieczność istnienia zdań pierwszych, które by stanow iły punkt wyjścia dla wszelkiego rodzaju procesów dedukcyjnych w r a ­ mach poszczególnych systemów wiedzy ścisłej. D ruga z nich opiera się na założeniach teoriopoznawczych w rozum ieniu re­ alistycznej teorii poznania. Zgodnie z tym i założeniami tw ier­ dzi się, że zdania pierwsze oznaczają treści konieczne i same przez się znane, owszem bardziej i lepiej znane niż treści za­ w arte w w ydedukowanych w sposób konieczny konkluzjach. Stw ierdzenia te staną się zresztą bardziej widoczne w świetle dalszych naszych rozważań.

2. Z D A N IA PIER W SZE A DOW ÖD TW ORZĄCY W IEDZĘ N A U K O W Ą

Przejdźm y następnie do w yjaśnień na tem at problem u do­ tyczącego samej istoty tego, co A rystoteles zaw arł w pojęciu owej prouparchouse gnosis. Problem sprowadza się w gruncie rzeczy do pytania czym właściwie jest w swojej istocie tzn. zarówno w swoim charakterze jak i w swojej strukturze owa arystotelesow a „wiedza uprzednia” czyli wiedza przesłanko- wa oraz w jaki sposób w pływa ona na ukształtow anie się do­ wodzeń tworzących naukę w ogóle, a zwłaszcza dowodzeń tworzących naukę w sensie ścisłym? Odpowiedź na to pytanie stanowić będzie zawartość tej drugiej części niniejszego rozw a­ żań.

W A rs logica naszego autora natrafiam y na cztery następu­ jące sform ułowania charakterystyki zdań pierwszych czyli zdań składowych wiedzy przestankowej: a) Zdania ogólne, któ­ re uznaje się tylko na podstawie zrozumienia znaczeń term i­ nów składowych w nich w ystępujących 15: b) Zdania ogólne, w których orzeczenie wyraża na sposób „bezpośrednio” i „przez

15 P r o p o sitio p e r se n o ta , d e fin itu r .illa, q u a e e x ip s is te r m in is seu

e x p lic a tio n e te r m in o r u m in n o te sc it... (Log. II. P. Q. X X IV . art. IV1.

(16)

się” składowe (ew. co najm niej jedną ze składowych) tego, co stanowi tzw. „ratio” czyli znaczenie p o d m io tu 16: c) Zdania ogólne, które uznaje się bez udziału term inu średniego i w których term in taki nie w y stęp u je:17 d) Zdania ogólne, które wykluczają wszelkie inne zdania od siebie w cześniejsze18 i które· wobec tego w oznaczonym system ie naukowym nie są konkluzjam i żadnego sylogizmu. Wszystkie te cztery sform uło­ w ania definicji zdań pierwszych są uszeregowane w ten sposób, że każde następne w yjaśnia względnie poszerza zakres poprze­ dniego. W tym sensie sformułowanie drugie uzasadnia p ier­ wsze, wskazując na rację obiektywną, dzięki której uznaje się subiektywnie jakieś zdanie na mocy samego zrozumienia zna­ czeń orzeczenia i podmiotu. Samo bowiem poznanie i zrozu­ mienie term inów składowych zdania ■— jak stw ierdza się w sformułowaniu pierwszym — i to bez odwoływania się do ja ­ kiegokolwiek innego czynnika metodycznego, jest jedynie su­ biektyw nym przyzwoleniem na to, aby uznać to zdanie jako zdanie samo przez się znane. Zaś racją obiektyw ną najzupeł­ niej w ystarczającą, aby to uznanie wymusić, jest fakt bezpoś­ redniej przynależności znaczenia nazwy pełniącej w zdaniu rolę orzeczenia do znaczenia nazwy pełniącej w tymże zdaniu rolę podmiotu. Okoliczność ta oznacza żądanie, aby orzecze­ nie wyrażało cechy istotne, kw iddytatyw ne podmiotu czyli aby orzeczenie wyrażało takie cechy, które łącznie składają się na

ratio przedm iotu oznaczonego przez podmiot. Należy zauw a­

żyć, że obydwa powyższe sformułwania dotyczą tylko zdań sa­ mych przez się znanych w sensie ścisłym. Natom iast sform u­ łowanie trzecie, opierające się na przeciw stawieniu zdań uz­ nanych bez udziału term inu średniego zdaniom uznanym przy udziale tegoż term inu, czyli zdań pierwszych niedowodliwych zdaniom w tórym dowodliwym, rozszerza tym samym zakres —· przynajm niej im plicite — pojęcia zdań składowych wiedzy przesłamkowej na zdania same przez się znane w sensie szer­ szym. M ając na uwadze owo rozróżnienie zdań pierwszych na zdania same przez się znane w sensie ścisłym oraz zdania same przez się znane w sensie szerszym, stanowiące pod­

19 ...qu od tu n c e st a liq u id p e r se n o tu m , q u a n d o p r a e d ic a tu m e st

d e ra tio n e su b iecti... U bi o p o r te t a d v e r te r e , q u o d illa d e fin itio e st in te llig e n d a fo r m a lite r , id est, q u a n d o a liq u o d p r a e d ic a tu m e st de ra tio n e s u b ie c ti im m e d ia te e t p e r se. (Tam że, s. 767 a 43— 45 i b 1—4).

Por. te ż T om asz z A k w in u , D e v e r ita te , q. 10. art. 12.

17 P r o p o sitio ca ren s m ed io ... (Tam że, s. 767 a 34— 35). I inne.

18 ...p ro p o sitio , q u a non e s t alia p rio r. (Tam że, s. 767 a 35— 36). Por. T om asz z A k w in u , In lib ro s p o ste r, anal, e x p o s itio , lib . I. 1. 5.

(17)

staw ę wyjściową dla dowodzeń egzystencjalnych, a także peł­ ny zbiór tzw. zasad — w term inologii scholastycznej nazyw a­ nych ogólnie prinicipia — należało b y straw estow ać sform uło­ w anie trzecie — „zdania ogólne, które uznaje się bez udziału term inu średniego”, w formie alternatyw nej — „zdania ogól­ ne, które uznaje się bez udziału wewnętrznego term inu śred­ niego” lub „zdania ogólne, które uznaje się bez udziału zew­ nętrznego term inu średniego”. W tym rozumieniu pierwszy człon altern atyw y stanow iłby charakterystykę pojęcia zdań samych przez się znanych w sensie ścisłym, drugi zaś jej człon charakterystykę pojęcia zdań samych przez się znanych w sen­ sie szerszym. Rozróżnienie bowiem między tzw. w ew nętrznym term inem średnim i tzw. zew nętrznym term inem średnim i w skutek tego rozróżnienie między obydwiema powyższymi grupam i zdań pierwszych spełnia na gruncie doktryny Jana od Tomasza decydującą rolę, gdy chodzi o zagadnienie podziału dowodzeń naukotwórczych na dowodzenia z istoty rzeczy i do­ wodzenia z egzystencji rz e c z y 19. Jest to zresztą problem, któ­ ry niebawem będzie przedm iotem dalszych naszych rozważań. Wreszcie sformułowanie trzecie jak i czwarte, będące w isto­ cie rzeczy zmienioną tylko w ersją trzciego, im plikują nadto dalszy podział zdań pierwszych na zdania bezwzględnie pier­ wsze i względnie pierwsze. Zdania same przez się znane na­ zyw ają się bezwzględnie pierwszymi w tedy i tylko wtedy, jeżeli w ogóle nie istnieje żadna taka nauka, w obrębie której można by znaleźć dla nich term in średni, na podstawie, którego mogłoby być wywiedzione, wobec czego uznanie tych zdań wyklucza udział jakiegokolwiek te r ­ m inu średniego. W tym również znaczeniu zdania te w yklucza­ ją wszelkie inne zdania od siebie dedukcyjnie wcześniejsze i dlatego nie istnieją żadne takie system y nauki, których zda­ nia te jako konkluzje mogłyby być składnikami. Przeciw staw ­ nym i do zdań bezwzględnie pierwszych są zdania bezwzględnie wtóre albo pochodne. Takimi zaś są zdania w tedy i tylko w te­ dy, jeżeli istnieje jakiś oznaczony system nauki, w obrębie którego jest możliwe znalezienie term inu średniego, przy u- dziale którego mogą one być wywiedzione ze zdań pierwszych. C harakterystyczną cechą tych zdań jest to, że będąc

konklu-19 N a zw ą — „d ow od zen ie z isto ty rzeczy ” ok reślam te n ty p d o w o ­ dzeń, k tó ry w term in o lo g ii sch o la sty czn ej n o sił tech n iczn ą n a zw ę d e ­

m o n s tr a tio p r o p te r q u id , zaś w języ k u A r y sto te le sa a p o d e ik s is d io ti;

a n a lo g iczn ie, n a zw ę — „ d o w o d zen ie z e g zy sten cji r z eczy ” p rzy jm u ję na o k reślen ie ty ch ty p ó w d ow od zeń , k tóre sc h o la sty c y n a z y w a li og ó l­ n ie d e m o n s tr a tio qu ia, a A r y sto te le s a p o d eik sis hoti.

(18)

zjami systemów nadrzędnych mogą równocześnie wystąpić ja ­ ko przesłanki w systemach podrzędnych. Pojęciu zdań bez­ względnie w tórych można by z kolei przeciwstawiać pojęcie zdań względnie wtórych. Na pojęcie to składają się zdania bę­ dące ostatecznymi wnioskami wszelkiej naufcotwórczej dedu­ kcji sylogistycznej. Są to zatem zdania, które jako konkluzje

ostateczne tworzą system y wiedzy naukowej o najniższym z możliwych szczeblu podrzędności. W skutek tego zdania te w żadnym z sylogizmów nie mogą wystąpić jako właściwe mu przesłanki. Pojęcie zdań względnie w tórych stanowi pojęcie przeciwstawne wobec pojęcia zdań względnie pierwszych, czy­ li zdań będących zdaniami niedowodliwymi jedynie tylko na gruncie określonego systemu naukowego np. na gruncie sys­ tem u Sn. I jedynie tylko na gruncie tegoż sytem u są one uz­ nane bez udziału term inu średniego, byw ają natom iast dowo­ dzone na gruncie systemu nadrzędnego względem sytem u Sn tj. na gruncie system u Sn_i. W w yniku czego zdania te mogą występować w sylogizmach naukotwórczych zarówno w roli konkluzji jak i przesłan ek .20 _

Wróćmy wszakże do kw estii zdań samych przez się znanych w sensie ścisłym. Co mianowicie znaczy, że uznanie jakiegoś zdania za zdanie same przez się znane w sensie ścisłym doko­ nuje się bez udziału wewnętrznego term inu średniego? Otóż aby jakieś wyrażenie dotyczące danego związku rzeczowego mogło być zdaniem samym przez się znanym w sensie ścis­ łym wystarczy, że w wyrażeniu tym orzeka się o podmiocie w sposób bezpośredni i przez się (im m ediate et per se) taką cechę istotową, która zgodnie z hierarchicznym uporządkowa­ niem pojęć według rodzajów i gatunków jest pierwszą jego cechą (prima passio). Należy zwrócić uwagę na to, że cecha ta jest pierwszą nie tylko w układzie cech konstytutyw nych jako elementów stanowiących definicję podmiotu, ale również pierwszą i w odniesieniu do stanu rzeczowego oznaczonego przez tenże p o d m io t21. Zarówno bowiem sam podmiot jak i je ­ go definicja pow inny oznaczać — przynajm niej w ostatecznym rezultacie — jakieś faktyczne aspekty rzeczowe. Poznawcze ujęcia tychże aspektów składają się wszakże m. in. i na treść

20 Por. ca ły a rty k u ł z a ty tu ło w a n y — Q u id s it sc ie n tia s u b a l te r n a n s

et s u b a l t e r n a t a e t q u a n d o d i f f e r a n t i n t e r se. (Log. II. P. Q. X X V I.

art. II. s. 795— 799).

21 Por. Log. II. P. Q. X X V . art. II. s. 782 b 46— 50 i s. 783 a 1— 22, ta k że Log. II. P. Q. X IV . art. I. s. 500— 504, g d zie autor o m a w ia o g ó l­ n ie za g a d n ien ie — Q u id s it p r a e d i c a m e n t u m et q u id r e g u i r a tu r u t

(19)

podmiotu i na elem enty konstytutyw ne jego definicji. Należy to również pamiętać, że podmiotem w zdaniu może być nie tylko term in oznaczający substancję, ale i każdy inny term in oznaczający jakikolwiek inny poznany przedm iot, a więc i każda z przypadłości — o ile jest poznawczo ujęta. W myśl tak interpretow anej teorii realizm u staje się możliwe takie powiązanie term inów składowych zdania, by ich wzajemna do siebie przynależność miała charakter przynależności bezpoś­ redniej i przez się oraz równocześnie odzwierciedlała jakiś as­ pekt bytow y 22. Ponieważ orzeczenie orzekające coś o podmio­ cie jest w tym w ypadku bądź w całości definicją podmiotu np. „„człowiek” jest „zwierzęciem rozum nym ”” (tautologia) bądź elem entem składowym tej definicji np. „„człowiek” jest „zwierzęciem”” (również tautologia w sensie szerszym), dla­ tego tego rodzaju powiązanie posiada charakter zwiążku ko­ niecznego 23. Każda bowiem definicja posiada tak dobrane ele­ m enty składowe, że bez któregokolwiek z nich rzecz definio­ wana nie byłaby tąż rzeczą czyli nie byłaby tąż rzeczą tak a tak zdefiniowaną (inaczej, byłaby niedefiniowalna), np. gdy­ by z definicji „człowiek” usunąć elem ent „zwierzę”, wykluczy­ ło by się możliwość skonstruowania definicji „człowieka” czy­ li możliwość skonstruowania wyrażenia „zwierzę rzurnne”. K a­ żdy przeto związek zdaniowy uznany na mocy zrozumienia i w yjaśnienia samych jego term inów składowych i ich koniecz­ nej przynależności do siebie jest zdaniem samym przez się zna­ nym w sensie ścisły m 24. Natom iast wszystkie inne zdania o charakterze koniecznym jako wyprowadzone w postępowa­ niu dowodowym ze zdań samych przez się znanych w sensie ścisłym i bezwzględnie pierwszych zakładają pośrednictwo defi­ nicji jako wewnętrznego term inu średniego pełniącego w tym w ypadku rolę racji formalnej dowodzenia. I tylko dzięki te ­ m u term inow i staje się jasny i oczywisty konieczny charak­ te r tychże zdań. Ilu struje to każdy dowód sylogistyczny pod w arunkiem , że nie jest zbudowany ze zdań, z których choćby

22 Por. Log. II. P. Q. X X IV . art. IV. s. 768 a 40— 47 oraz tam że, s. 768 a 47— 48 i b 1— 5, jak ró w n ie ż b 24—46, a n a d to Log. II. P. Q. X X V . art. II. s. 781 b 16— 21.

23 Q uia ergo m a t e r i a r e q u i s i t a ad d e m o n s t r a t i o n e m seu r e s o l u t i o ­

n e m c e r t a m s u a t p r o p o s iti o n e s n e cess a ria e e t p e r se, il la e a u t e m su n t p e r se, in q u ib u s e ss e n tia lia p r a e d i c a ta v e l p r o p r ia e p a ss io n e s p r a e d i ­ can tu r, q u ia haec so la h a b e n t n e c e s s a r ia m c o n n e x io n e m c u m su biecto .

(L o g , II. P. Q. I. P roem ium . s. 250 b 18—23). Oraz — ...c onvenie ns

m o d u s i n v e n i e n d i i s t a m m a t e r i a m n e c e s s a r ia m e t p e r se s u m i t u r e x ­ p l i c a n d o c o o rd in a tio n e s p r a e d i c a m e n t o r u m ... (tam że, s. 250 b 26— 29).

(20)

jedno było zdaniem jednostkowym. Weźmy choćby najpros­ tszy przykład: „Jeżeli każdy człowiek jest zwierzęciem rozum ­ nym i każde zwierzę rozumne jest czuciowym jestestw em ży­ jącym, to każdy człowiek jest czuciowym jestestw em żyją­ cym ”. Tak więc w tedy i tylko w tedy jakieś zdanie może być uznane za zdanie same przez się znane w seksie ścisłym, je­ żeli spełnia dwa następujące postulaty: a) P ostulat w yklucza­ jący udział wewnętrznego term inu średniego zarówno w sen­ sie form alnym (medio probativo) jak i w sensie zastosowania do określonej m aterii (medio illativo), b) postulat uznawania zdań pierwszych na drodze w yjaśnienia i zrozumienia term i­ nów składowych zdania. Jednak postulat pierw szy tj. niewys­ tępowanie wewnętrznego term inu średniego w procedurze uz­ naw ania zdań pierwszych jest jedynie konieczną i w ystarcza­ jącą składową charakterystyki tychże zdań jako zdań samych przez się znanych. Drugi bowiem postulat jest tylko konse­ kw encją pierwszego. Uzasadnieniem tego stanowiska jest fakt, że każdy związek zdaniowy, w którym orzeczenie łączy się z podmiotem w sposób bezpośredni i przez się, sam w sobie po­ siada dostateczną podstawę dla swej uznawalności i nie w ym a­ ga innej podstaw y — podstawy, którą w tym w ypadku mógłby być tylko w ew nętrzny term in średni jako w ew nętrzna racja form alna każdego dowodzenia istotowego. Mówiąc o charak­ terze bezpośrednim tego związku autor ma na uwadze ów brak udziału term inu pośredniczącego; mówiąc zaś o związku przez się chce podkreślić, że związek ten sam przez się, jakby z ra ­ cji swej n atu ry i na mocy aktu samego zrozumienia znaczeń term inów składowych związku wymusza przyjęcie go i uzna­ nie za prawdziwy. K ażdy kto pozna znaczenie orzeczenia i pod­ miotu tego związku oraz zrozumie charakter w zajemnej ich przynależności do siebie, ten musi uznać ów związek za obiek­ tyw nie konieczny. Obiektywny charakter konieczności zdań uz­ nawanych, w myśl arystotelesowsko-scholastycznej koncepcji nauki, za naukowe spełnia się w tedy i tylko wtedy, gdy zdania te dotyczą bądź tzw. orzekalników istotowych (praedicabilia

esentialia), które składają się na konstytutyw ne elem enty de­

finicji, bądź podmiotu i jego właściwości (subtectum et passio­

nes). W w ypadku zdań pierwszych przyjm uje się, by przynale­

żność orzeczenia do podmiotu posiadała charakter przynależ­ ności bezpośredniej i przez się; natom iast w w ypadku zdań w tórych przyjm uje się tylko tę drugą cechę, by mianowicie zdania te były zdaniami przez się. Tylko ta druga bowiem ce­ cha wyznacza cechę konieczności zdań w ystępujących w do­ wodzeniu dem onstratyw nym jako konkluzje. Cecha pierwsza

(21)

jest właściwa wyłącznie dla zdań pierwszych i dlatego to zda­ nia te uznawane są bez udziału wewnętrznego term inu śred­ niego; stają się bowiem jasne na mocy zrozumienia znaczeń term inów i ich bezpośredniej przynależności do siebie. Gdy tymczasem zdania wtóre przyjm uje się przy udziale term inu średniego wewnętrznego, co znaczy to samo, że przyjm uje się je na mocy dowodzenia ścisłego. W dowodzeniu tym bowiem term in średni w ew nętrzny — jak już wiadomo — w ystępuje jako czynnik konstytutyw ny i racja form alna tegoż dowodze­ nia 2S. Stąd to nie może być mowy o tym , by cecha przynależ­ ności bezpośredniej charakteryzow ała w jakikolwiek sposób zdania wtóre.

Term in średni w ew nętrzny charakteryzuje jedynie tzw. do­ wodzenie propter quid (demonstratio propter quid). Dowodze­ nie to tw orzy naukę propter quid (scientia propter quid). Jest to nauka jedynie ścisła, gdyż jest oparta na definicji istoty rzeczy czyli na tzw. quidditas. Dla dowodzenia propter quid przyj'm ujem y polską nazwę — dowodzenie M olow e, zaś d la ła­ cińskiej nazw y scientia propter quid polską nazwę — nauka istotową. Powody dla których przyjm ujem y te nazw y staną się bardziej oczywiste w toku dalszych jeszcze w yjaśnień. Nato­ miast wszędzie tam , gdzie w ew nętrzny term in średni nie w y­ stępuje, mamy do czynienia z innym i kategoriam i dowodzeń i z innym i rodzajami tworzonych przez nie nauk. Obok bo­ wiem dowodzeń istotowych czyli dowodzeń propter quid napo­ tykam y w całej perypatetyckiej tradycji — w tym i u Jan a od Tomasza ·— typy dowodzeń nie opartych na definicji istoty rzeczy i nie tworzących w śkutek tego nauki istotowej, ścisłej czyli nauki propter quid. W szytkie te typy dowodzeń byw ają określane wspólną nazwą dowodzeń quia. Dla tych dowodzeń przyjm ujem y polską nazwę — dowodzenia egzystencjalne, na­ uki zaś, które one kształtują ■— naukam i egzystencjalnym i

(scientiae quia).

Dowodzenia egzystencjalne odwołują się do danych pozade- finicyjnych tj. takich elementów, które nie determ inują istoty rzeczy i dlatego nie należą do definicji jako jej elem enty kon­ stytutyw ne. Nie odnosząc się do istoty rzeczy dowodzenia egzy­ stencjalne nie mogą w skutek tego operować jej definicją jako narzędziem dowodzenia — narzędziem, które w dowodzeniu

25 W ynika to jasno z te k s tó w — O m n is d e m o n s t r a t i o p r o p t e r qu id

est... p e r c a u s a m p r o x i m a m e t i m m e d i a t a m (tam że, art. IV. s. 786

b 22—25) i — D e m o n s t r a t i o a u t e m p r o p t e r q u id e s t illa, q u a e o s t e n ­

d i t v e r i t a t e m a l i q u a m s e c u n d u m s u a m p r o p r i a m c a u s a m e t ra d ic e m c o g n it a m u t ta l e m , (tam że, s. 787 a 8— 12).

(22)

istotowym w ystępuje zawsze jako w ew nętrzny term in średni. Stąd to następnie nie mogą one budować nauki ścisłej, istoto- wej, kw iddytatyw nej ■— nauki, która zgodnie z arystoteiesow - ską i scholastyczną koncepcją nauki jest jedyną nauką dosko­ nałą. Stąd też środki, którym i się posługują, są innym i środ­ kami, aniżeli w ew nętrzny term in średni i nauki, które są ich rezultatem , należą do rzędu nauk mniej doskonałych, aniżeli nauki oparte· na dowodzeniu istotowym. 26

W czymże atoli tkw i zasadnicze podłoże i główna racja do­ konywanego w ram ach arystofelesowskonscholastycznej teorii o nauce podziału wszystkich dowodzeń na dowodzenia bądź istotowe bądź egzystencjalne? Wiadomo, że reprezentow ana przez Stagirytę i scholastyków koncepcja nauki była kon­ cepcją apodyktycznodedukcyjną, że dotyczyła wobec tego wyłącznie zdań koniecznych i o treści w jakim ś tam sensie rzeczowym. Wobec tego i sama stru k tu ra dowodzeń za­ równo od strony form alnej jak i m aterialnej musiała posiadać nie tylko charakter konieczny, ale powinna była być nadto uzasadniona w oparciu o jakieś dane rzeczowe w ujęciu metafizycznym. W tym sensie podstawą, na któ­ rej opierano tłum aczenie faktu różnicy między kategorią dowodzeń istotowych i kategorią dowodzeń egzystencjal­ nych było metafizyczne rozróżnienie w bycie dwóch je­ go aspektów, mianowicie aspektu istoty bytu i aspektu istnienia bytu. Ja n od Tomasza nie tylko akceptuje to tłum aczenie, ale w szczególny sposób je uw ypukla i akcentuje w swej nauce. Podkreśla ze specjalnym naciskiem, że zarówno pojęcie istoty bytu jak i jego egzystencji należy brać w rozu­ mieniu możliwościowym nie zaś faktycznym. A kcentuje to zwła­ szcza mocno gdy chodzi o aspekt egzystencjalny bytu. Stw ier­ dza, że problem istnienia czegoś zawsze wyprzedza problem dotyczący istoty tego czegoś i że nie można mówić o pozna­ niu czym coś jest bez uprzedniej wiedzy, o tym, że to coś istnieje. 27 W pytaniu o istnienie czegoś (an est?) ·— zaznacza

29 Por. treść a rty k u łu z a ty tu ło w a n eg o — Q u id s it d e m o n s t r a t i o quia

et p r o p t e r qu id , et an sit b o n a d iv i s i o (tam że, art. IV. s. 785— 791).

27 ... q u a estio n em an e s t s o l u m r e s p ic e r e e x i s t e n t i a m v e l p o s s i b i l i ­

t a t e m seu r e m a l i q u a m dari, n on t a m e n c a u s a m v e l r a d i c e m , p r o p t e r q u a m datu r. E o d e m m o d o in a ss ig n a n d a d i f f e r e n t i a d e m o n s tr a t io n i s p r o p t e r q u id e t q u ia p r o c e d e n d u m est. (T am że, s. 785 od b 45 do

s. 786 a 1— 15). A ta k że — ...quia q u a e stio an e s t p r a e s u p p o n i t u r ad

q u a e s t i o n e m q u id est; n e q u e e n i m p o t e s t co gnosc i; q u id a li q u id sit, nisi p r a e s u p p o n a tu r , q u o d sit. Et n o m i n e „an e s t ” i n t e ll ig i m u s non p r a e ­ cise i p s a m e x i s t e n t i a m in actu, q u a e q u i d d i t a t i c o n ti n g e n te r a d v e n i t , s e d e t i a m p o s s i b i l i t a t e m illius, id est, an a li q u id s it d a b il e in suo

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie stwierdzono Nie Departament Kontroli Urząd Marszałkowski Województwa

To tym bardziej jest ważne osiągnięcie, bo medal olimpijski stał się teraz tak drogi… Zawodnicy z wielu krajów zaczęli biegać bardzo szybko 400 m, w tym zawodnicy z rejonu

dany prostokąt miał pole

m miinniisstteerr zzddrroowwiiaa wwyyddaałł rroozzppoorrzząąddzzeenniiee ww sspprraawwiiee ssttaannddaarrddóóww ppoossttęęppoowwaanniiaa oorraazz pprroocceedduurr

Ale chłopi nie znają Swej siły, swego znaczenia, bo rząd carski o to się starał, żeby byli ciemni i nie upominali się o swoje. prawa do rządów

Ponadto, jego zdaniem ujęcia intuicyjne nie różnią się istotnie od ujęć abstrakcyjnych, tzn.. nie konstytuują przedm iotu poznania, lecz go tylko m odyfikują

Powtarzałam w kółko: «Możliwe, że wywiad jest potrzebny, ale ja się do tego absolutnie nie nadaję»” – opowiadała po latach Zofia Dwornik.. podpisała zobowiązanie

Reakcją na pojawiające się przejawy agresji wobec Żydów, którzy po wojnie zdecydowali się pozostać w kraju, gdzie rozpoczął się Holocaust, stały się nowe programy