• Nie Znaleziono Wyników

Odrodzenie : tygodnik. R. 2, nr 48 (28 października 1945)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odrodzenie : tygodnik. R. 2, nr 48 (28 października 1945)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

r ' \ Z

Cena 5

ODRODZENIE

Rok II

T Y G O D N I K

Kraków, dnia 28 października 1945 r. Nr 48

M IE C Z Y S Ł A W W IO N C Z E K

R o z u m n a p r z y ja ź ń

W A TM O SFERZE PLOTKI

Na n iew ątpliw y brak publicystyki społeczno- politycznej w Polsce zw rócił uw agę nie tylko Ja n K ott w jednym z num erów „Odrodzenia".

F a k t ten je st oczyw isty dla czytelnika prasy codziennej i periodycznej, ukazującej s ię w P o l- sce w obfitości, jak iej zazdrościć mógłby nam niejeden k ra j zachodnio-europejski. K iedy bio- rę do ręki p rasę czeską, fran cu sk ą czy b elg ij­

ską, nie m ów iąc już o prasie dzisiejszych N ie­

miec, uderza tam n iew ątpliw a oszczędność p a ­ p ie ru i słow a w p orów naniu z codziennym czy cotygodniow ym plonem p rasy rodzim ej. N ie­

stety, rozm iary naszej prasy nie pozostają w odpow iednim stosunku do wagi poruszanych na jej łam ach problem ów. Tak zw ane zagad­

n ie n ia kluczow e m niej w niej zajm ują m iejsca niż zajm ow ać pow inny i w ina tu raczej ludzi p ió ra niż rzeczywistości, w k tó rej żyjemy.

B rak pew nych zagadnień na łam ach prasy sp raw ia spustoszenia w tak zw anej opinii p u ­ blicznej, k tó ra w idzi w tym tendencje, których w rzeczyw istości nie ma. Z agadnienia, o k tó ­ rych milczy się, bądź mówi używ ając w y ta r-

~tych haseł i schem atów , nie p rze stają zajm o­

w ać um ysłów ludzkich. Nie zn ajd u jąc na nie odpow iedzi w prasie, ludzie przenoszą d y sk u ­ sje i spekulacje na te tem aty bądź do stolików kaw iarn ian y ch , bądź do m ieszkań pryw atnych, bądź w reszcie do — m agla.

J e s t faktem oczywistym , że ani atm osfera k aw iarn i, ani sypialni, ani m agli nie sprzyja form ow aniu się zdrow ej , opinii publicznej, zwłaszcza że dom orośli kry ty cy i k a w ia rn ian i politycy m ają zawsze w zanadrzu argum ent, że oni w łaśnie w y rażają to, czego oficjalnie rzekom o mówić nie wolno. W szelką dyskusję zam yka tedy zawsze apodyktyczna uw aga —

„a je d n ak prasa, w asza p ra sa o tych s p ra ­ w ach nie pisze“. Ci k aw ia rn ian i politycy nie zaw sze m uszą być św iadom ym i w rogam i sił, k tó re p rag n ą ukształtow ać naśzą niepodleg­

łość. Bardzo często stanow isko ic h 'w y n ik a z b rak u perspektyw y politycznej i z oporów, ja k ie odzicdziczylj po tam tych m iędzyw ojen­

nych latach. B rak pew nych problem ów na la ­ m ach prasy utrzy m u je w ąskość ich horyzon­

tów m yślowych, hoduje daw ne opory i po­

zw ala dom yślać się istnienia jak ich ś duchów i ciem nych sił, któ re spoza p ara w a n u kręcą m aszynerią, u sp ra w ie d liw ia ją c / tym samym życie w szechobecnej plotki.

Ludzie cb niej w ierzą w duchy, niż mogłoby się wyd

jow i f rodo plo t0’

sze sk

A nic m niej nie sprzyja rozwo- ów m iędzyludzkich i m iędzyna- ż w iara w duchy i wszechobecna golnie jask raw o oba te zjaw iska

•roblemowi ce n traln e m u dla n a- a — problem ow i stosunków pol- .ch.

___ . arty k u łu będzie w łaśnie próbą dyskusji z w iarą w duchy i z plotką, w y rzą­

dzającym i niesłychane szkody naszem u społe­

czeństw u, którego znaczna część nie potrafiła zm ienić schem atów m yślowych z czasów przed- w rześniowych, mimo że sześć lat w ojny było

JULIAN PRZYBOŚ

. NA WAWEL

Wieża błysła, blisko

jakby już z niej nadało nas radio.

Z lęku, jak z dołu po pocisku, piętrząca się radość:

ocalały Kraków!

W miarę naszych kroków

dom po domu wznosi się na piramidę trwania:

Idę ulicą jakbym pomnik odsłaniali

Pod czołgiem, podkową apokaliptycznego konia, trup Krzyżaka bez zbroi, z pięścią pancerną;

od stóp Witolda do stóp każdego przechodnia padł, sczerniał.

Zogromniałe przez wieki dwa miecze,

skrzyżowane na niebie, Iną świetliście powietrze.

Złote kule trasujące zaświecają pierwszą gwiazdę.

•łysk i huk, SJromowy zamach.

Kanonada — jak góra nad miastem:

Wawel stoi na huku armat.

Kraków, 22 stycznia 1945

okresem dość długim , aby zm usić ludzi do m yślenia. P ostaram y się przejść kolejno w szyst­

kie tak zw ane drażliw e problem y, aby w y k a ­ zać ich istotną złudność, podtrzym yw aną p lo t­

ką w brew naszem u interesow i państw ow em u, społecznem u i narodow em u.

W Y Z W O L E N IE C Z Y „ W Y Z W O L E N IE ” W yzwolenie od okupacji niem ieckiej, n a j­

krw aw szej w dziejach, przyszło od w schodu.

Przyszło stam tąd, bo przyjść m usiało, ob o jęt­

nie czy chciał czy nie chcia! tego rząd lo ndyń­

ski i pew ne w arstw y naszego społeczeństwa.

P rzynieśli je n a bagnetach żołnierze rad ziec­

cy i żołnierze polscy, sform ow ani w Rosji spo­

śród em igrantów z roku 1941, jeńców z k a m ­ panii w rześniow ej i Polaków wyw iezionych z ziem wschodnich w okresie przed w ybuchem w ojny sow iecko-niem ieckiej. Cóż to za k a te ­ gorie ludzi ci, którzy z bronią w ręku w pol­

skich m u n d u rac h przekroczyli w lecie 1944 Bug w raz z żołnierzam i radzieckim i? Pierw si, to ludzie znani już z czasów przedw rześnio- w ych ze sw ej nieubłaganej wrogości do fa-*

szyzmu niem ieckiego i z przekonań lew ico­

wych, którzy o tyle okazali się lepszym i poli­

tykam i od innych, że zdaw ali sobie ju ż przed w ojną spraw ę, iż Związek Radziecki w eźm ie udział w drugiej w ojnie św iatow ej i że siła m ilita rn a i ideologiczna tego p ań stw a będzie elem entem rozstrzygającym o jej w yniku.

D rudzy to członkowie arm ii polskiej, form acji, k tóre w dniu 17. w rześnia 1939 znalazły się za Bugiem i częściowo staw iły opór w k ra c z a ją -- cym przez Zbrucz w ojskom radzieckim . T rze­

cia grupa to polska ludność, deportow ana z U- k rain y i B iałorusi Zachodniej w głąb Rosji w 1940—41.

W szystko, co działo się m iędzy owym w rz e­

śniem a dniem podpisania przez Sikorskiego w M oskwie porozum ienia polsko-radzieckiego, było nieszczęsnym epilogiem rozw oju stosun­

ków polsko-sow ieckich w latach m iędzyw o­

jennych pod ich koniec, w okresie pom onachij- skim, zw iązanym ściśle z ogólną sytuacją m ię­

dzynarodow ą. Nieszczęsnym, ja k się okazało w chw ili w ybuchu w ojny niem iecko-radziec- kiej, dla stron obu, gdy sfaszyzow ani n ac jo n a­

liści ukraińscy w ciągu jednego dnia przeszli na stronę faszystów niem ieckich.

T utaj trzeba na chw ilę pow rócić do okresu między M onachium a dniem w ybuchu drugiej w ojny św iatow ej. We w rześniu 1938 bardzo naw et krótkow zroczni mężowie sta n u w ie­

dzieli, że nowy k onflikt św iatow y je st bliski.

W przeciw ieństw ie jed n ak do sytuacji w dniach S erajew a, gdy istniał w yraźny p o ­ dział na dw a obozy, n arody zagrożone teraz przez agresję h itlerow ską nie stanow iły n ie ­ stety jednego obozu i w szystkie rozgryw ki p o ­ lityczne w śród przyszłych k om batantów m ia ­ ły za głów ny cel odw rócenie k ie ru n k u agresji niem ieckiej od siebie.

Przypuszczalny term in w ybuchu w ojny był znany. Niew iadom y był tylko szczegółowy plan strategiczny H itlera, nie w iadom o było

Z POPIOŁÓW

Wydobywam was jak z przepaści słuchu, słyszę gruzy:

kształt wszystkichwjedną chwilę stłoczonych wybu- nie domy — lecz bomb zatrzymane rozrywy. {chów, Rozgwar i huk stuleci

skupione w chwili: miasto: gdy runęło na żywych, zmieściliście je w swojej śmierci.

W spalonej bramie

nadziemna twarz zasypanego w piwnicy:

ciemność.

Na powalonych kolumnach • klon obwiązuje poranione ramię pierwszym wiosennym liściem;

z popiołów, nade mną

wsłaje drzewo: sztandar żywiołu wasz, niczyj.

Nad nim zorza wieczorna: ostygła z łun pożarów [łuna.

Warszawa, marzec 1945

czy uderzy na zachód czy na Wschód, na linię M aginota czy na linię D niepru. Tylko w św ie­

tle gry politycznej m ającej na celu zw ekslo- w anie k ie ru n k u uderzenia H itlera, wolno p a ­ trzeć na g w arancje angielskie dla Polski, od któ ry ch k o n flik t m usiał się zacząć, na p e r­

tra k ta c je brytyjsko-sow ieckie w Moskwie, gdzie przedstaw iciel Anglii nie działał bez „ar- rie re s pensees", w reszcie na n ie m ie c k o -ra -.

dziecki p a k t o nieagresji. K apitalistyczny Z a­

chód usiłował upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: zlikw idow ać niebezpiecznego k o n k u ­ re n ta w środkow ej Europie i unicestw ić jego rękam i niebezpieczeństw o społeczne, re p re ­ zentow ane przez socjalistyczny Związek R a­

dziecki i zn ajd u jące odbicie w lewicowych kolach społeczeństw zachodnio-europejskich.

Rozgryw kę polityczną po M onachium w ygrał w roku 1939 Związek Radziecki. Pierw sze u- derzenie hitlerow skie po w rześniow ej u w er­

turze nad W isłą poszło na Zachód.

W ram ach tej gry niedw uznacznie w roga Związkowi Radzieckiem u polityka zagranicz­

n a Polski stała się bezpośrednią przyczyną

■wydarzeń między 17 w rześnia a dniem p rzy ­ jazdu Sikorskiego do M oskwy. I do tego kom ­ pleksu sprow adzają się bolesne dla społeczeń­

stw a polskiego zarządzenia: internow anie a r ­ m ii polskich zza Bugu i deportow anie pew ­ nej części Polaków za Bugiem. A ntyradziecka propaganda do dzisiaj jeszcze korzysta z tych posunięć z roku 1940 i nie bez efektów generał A nders straszy do dziś swoich żołnierzy p e r­

spektyw ą Syberii.

Porozum ienie Sikorskiego ze S talinem po­

legało na świadom ości, że posunięcia obu stron są do n apraw ienia. Związek Radziecki w y ra ż a ­ jąc zgodę na form ow anie się oddziałów pol­

skich w Rosji, udzielił m oralnego k red y tu pol­

skim kolom lew icow o-dcm okratycznym , p rze­

byw ającym tam na em igracji. Ani generał Si­

korski ani Związek P atrio tó w Polskich w Mo­

skw ie nie m ięli łatw ej pracy w skutek know ań starych środow isk reakcyjnych. O statecznie udzielony k red y t został n adużyty przez gene­

ra ła A ndersa i tow arzyszy. Na porozum ieniu polsko-radzieckim pow stała now a rysa.

P am iętać bowiem należy, że w chw ili kiedy A rm ia Czerw ona znajdow ała się w ciężkiej sytuacji, kiedy w ojska niem ieckie stały nad Wołgą i szły na K aukaz, żołnierze z arm ii A n­

dersa załadow yw ali się w łaśnie na okręty, któ re m iały zawieźć ich do Persji. Cóżby było, gdyby wszyscy Polacy z e . Zw iązku Radziec­

kiego poszli śladam i owego generała? Cóżby było gdyby jego wyliczenia, pokryw ające się ze spekulacjam i sztabu niemieckiego, okazały się słuszne?

W yzwolenie przyszło od w schodu. Bo na zachód, trzeba by, w najpom yślniejsźym razie, czekać jeszcze k ilk a lat. W ciągu pięciu lat w ojny straciliśm y siedem m ilionów obyw ateli, przy czym tem po s tra t zw iększało się z z a stra ­ szającą szybkością. W roku 1950 stra ty nasze w ynosiłyby co najm niej piętnaście milionów.

Gdyby za pięć la t przyszli od B erlina A m ery-

NAD MORZE

Samolofem jakbym przestrzeń igłą przekłuł, wiatr nawlókłszy na śmigło!

Znikły obłok — jak pamiętnik lotu w ręku;

gdy lądując, wiążę linie niezliczonych widnokręgów, uniesie je i rozwinie morze zwijające fale, Klucz sklepienia Panny Marii:

obłok:

niesie próżnię dalej, samo wnętrze krąży wkoło spadłych łuków i obramień mewą od ścian niezawisłą.

A wzmaga się ziemi napór

I już o Gdańsk przypływ lądu bije Wisłą zamarzając żelaznymi dźwigarami na porł.

Warszawa — Gdańsk 1945

kanie i Anglicy, nie bardzo byłoby po co.

Związkowi Radzieckiem u zawdzięczam y nie tylko wyzwolenie, ale i ocalenie kilku m ilio­

nów dalszych ofiar oświęcim skiego kom ina krem atoryjnego. Zawdzięczam y — w ielu m a l­

kontentów również — zw ykle biologiczne istnienie A rm ii Czerwonej.

Kiedy dziś rozglądafny się wokoło siebie, kiedy ustalam y listy strat, kiedy szukam y zdolnych ludzi do pracy nad odbudow ą, w i- dżimy jak niew iele brakow ało, aby zam ie­

rzony przez Niemców śm iertelny cios, w yni­

szczenie uśw iadom ionych społecznic,' narodo­

wo i państw ow o członków naszego narodu, udał się całkowicie. W ygraną w wyścigu n a ­ rodu ze śm iercią zawdzięczam y Zw iązkow i Radzieckiemu.

IN T E G R A C J A U K R A IŃ S K IE G O PRO BLEMY*

G ranice wschodnie Polski z czasów tra k ta tu ryskiego nic wiele m iały wspólnego z głoszo­

ną przez W ilsona zasadą g ranic etnograficz­

nych i sam ostanow ieniem narodów . Każdy,

„Rocznik Statystyczny" sprzed 1939 roku po­

uczał, że za Bugiem i nad Niem nem Polacy stanow ią mniejszość.

Przez dwadzieścia lat naszej drugiej nie­

podległości upraw ialiśm y wobec m niejszości narodow ych na ziem iach wschodnich politykę, » któ rą Niemcy nazyw ają „m it Pcitschc und Zucker". N aw et pobłażliwy historyk Europy środkow ej nie znajdzie tu konsekw entnej li­

nii politycznej. Stosowano na zm ianę pacyfi­

kację w styczniu, kokieterię w lipcu. R ezul­

taty zebrali polscy żołnierze m ordow ani prze2 chłopów na ukraińskich ziem iach we w rześniu 1939 roku.

Proces budzenia się narodowości jest nie do zaham ow ania. Mimo nazyw ania U kraińców Rusinam i i szopek ze zniszczoną szlachtą za­

grodową, problem u k raiń sk i m iał te m p e ra tu ­ rę coraz wyższą. W roku 1918 wyższą niż za czasów A ndrzeja Potockiego, w dniach klęski w rześniow ej wyższą niż za czasów P etlury.

Co gorsza, choć w ina naszej ad m in istracji przedw ojennej je st w ielka, podstaw y zagad­

n ienia leżą głębiej. Zarów no pod. K ijow em i Żytom ierzem , pod Kowlem i Tarnopolem , jak i_ pod M unkaczew cm i Użhorodem żyli 1 żyją ludzie, będący członkam i jednego n a ­ rodu. Od XVI do X V III w ieku mogliśmy chło­

pa tych ziem polonizować. Skoro nie dokona­

no tego przez trzysta lat, trzeba teraz p rzy ­ jąć w ynikające z bilansu saldo.

Czechosłowacja rozstała się niedaw no z Z a- k arp a ek ą U krainą z uczuciem ulgi. Znaczna część naszego społeczeństw a tra k tu je granicę na Bugu jako kam ień obrazy. A jednak zagad­

nienia ukraińskiego nie tylko nic um ieliśm y opanować, ale wszystko przem aw ia za tym, że i w przyszłości byłoby dla nas nieznośnym ciężarem.

Istnienie n aro d u ukraińskiego w ram ach Zw iązku Socjalistycznych R epublik Rad je st faktem dokonanym i niezm iennym . N iew ątp li­

w ie tra fn ie odpow iedział Jerzy B orejsza p ew ­ nem u polskiem u politykow i, z którym ro zm a­

wia! niedaw no w R um unii, że zrezygnow aliś­

m y z ziem w schodnich w pełni w ład z 'u m y sło ­ w ych i w poczuciu odpow iedzialności historycz­

nej. Lwów i Wilno były — p raw d a — m ia sta ­ mi najściślej zw iązanym i z Polską i je j k u l­

turą, m iastam i o większości polskiej, o pol­

skiej trad y cji historycznej, o specyficznej k re - sow o-polskiej atm osferze duchow ej. Ale były w yspam i w etnicznym morzu.

ZB IE ŻN O ŚĆ PRZYPAD K OW A Są okresy, w któ ry ch dojrzew ające długo zm iany gospodarczo-społeczne ulegają p rz y ­ spieszeniu. S p lątan e w ęzły napiętych procn- sów mogą pękać w politycznych k o n flik ta ch i w ojnach, k tó re sam e stanow ią w ynik dojr rzałych przesileń i przyśpieszają ich p rz e ­ bieg. Św iatow y układ polityczny -i społeczno- gospodarczy z 1914 r. zm ienił się nie do po­

znania w. dniach W ersalu. U kład z dni M ona­

chium zm ienił się całkow icie w dniach Pocz­

damu- W M onachium zasiadali przy stole obrad przedstaw iciele Anglii, F rancji, W ioch i Niemiec. W Poczdam ie — Anglii, A m eryki i Zw iązku Radzieckiego. W ciągu siedm iu lat w gronie, w k tó ry m decyduje się o losach Europy, n ic zm ienił się tylko jeden p a rtn e r — W ielka B ry tan ia. A i w niej zm ieniło się w ie le

(2)

Str. 2 O D R O D Z E N I E Nr 48

ad Chamberlaina do A ttlee. Z p a rtn e re m tym zawarliśm y w roku 1939 pakt wzajemne] po­

mocy. P a k t został dotrzym any obustronnie, m im o że zbieżność interesów Polski i W ielkiej B ry ta n ii była raczej okazjonalna, bo granice Im perium B rytyjskiego nigdy nie leżały nad Wisłą. Z aw arcie p ak tu w zajem nej pomocy W ro k u 1939 w ynikało z gry sił w E uropie po- m onachijakiej. (Oczyw iste było już wówczas, że w ojna w ybuchnie, — praw dopodobne, że o G dańsk. Równocześnie w ykładnikiem isto t­

nego zainteresow ania W ielkiej B rytanii s p ra ­ w ą polską jest, że nie otrzym aliśm y pożyczki angielskiej. Ostrożny k a p ita ł angielski zgłosił dćsinteressm enk

Z B IE Ż N O Ś Ć n ieun ik n io na

O dra je st rzeką historycznie i gospodarczo z w ią z a n ą .z naszym istnieniem państw ow ym . To je st nasz aspekt tej rzeki, k tó ra dla n as sym boliżuje program . W innym aspekcie w i­

dzą O drę Związek Radziecki 1 W ielka B ry ­ ta n ia. Dla Zw iązku Radzieckiego O dra jest n ajd ale j na Zachód posuniętą granicą m iędzy narodam i słow iańskim i a Niem cami. P rz y łą­

czenie ziem zachodnich do Polski je st odsu­

nięciem niebezpieczeństw a niem ieckiego od K ijow a, L eningradu i Moskwy o dalszych 200 km. Je st red u k c ją linii atak u do n a j­

krótszego odcinka. Związek Radziecki b a r ­ dziej realistycznie ocenia sytuację eu ro p e j­

ską niż inne państw a. Poniósłszy najw iększe s tra ty w drugiej w ojnie św iatow ej (wiele m ilio­

nów zabitych i połowa te ry to riu m R osji E uro­

pejskiej zrów nana niem al z ziemią) ma wiele powodów, aby w ystrzegać się ślam azarnego i obezw ładniającego pacyfizm u. S tąd całkow ite poparcie Zw iązku Radzieckiego dla naszego p ro g ram u terytorialnego na Zachodzie.

Nie je s t tajem nicą, że na kon feren cji w Poczdam ie popierał go stanow czo g en e ra­

lissim us Stalin. Nie jest też tajem nicą, że sprzeciw iał się m u gorąco p rem ier C hurchill.

W m yśl jego argum entów , przyłączenie N ad­

odrza do Polski zm ieni rad y k aln ie stru k tu rę gospodarczą Niemiec, k tó re i ta k są potw ornie zniszczone, W gruncie chodziło o stru k tu ra ln e interesy B rytyjskiego Im perium . O dra ucho­

dzi do B ałtyku, w zachodniej części tego b a­

senu. S tre fa ta, w raz z m ag istralą rzeczną, przecinającą k o n ty n e n t w głąb do Sudetów , z n a jd u je się w polu w idzenia Anglii — także ze stanow iska gospodarczego. Nie najm niej w ażnym elem entem jest, iż O dra stanow i d ro - Rę tran sp o rto w ą dla dolno- f górnośląskiego w ęgla, który na ry n k ac h europejskich może kon k u ro w ać z w ęglem w alijskim . P rzy n iż ­ szych kosztach w ydobycia i tańszym tra n s ­ porcie je s t nasz w ęgiel tańszy niż angielski.

Uzyskaliśm y ziem ie zachodnie za poparciem S talina, k tó rem u sekundow ał p rezydent T ru - m an, gdyż S tan y Zjednoczone nie są bezpo­

średnio zainteresow ane w spraw ach gospodar­

czych tej części Europy. P ow rotu zjem zachod­

nich do Polski nie zaw dzięczam y tem u tylko, że W rocław został założony przez P olaków i że n a Opolszczyźnie m ówi się do dzisiaj po pol­

sku, ale faktow i, że m iędzy interesam i Z w iąz­

k u Radzieckiego i interesam i Polski istn ieje zbieżność w y n ik ając a z nowego u k ła d u sił go- spodarczo-politycznych. A rgum enty etniczne, k u ltu ra ln e , historyczne spełniły fu n k cję po­

mocniczą, ale nie decydowały.

Zbieżność ta idzie dalej i ogarnia całość problem u pow ojennych Niemiec. Także i tu oba państw a żywią inne poglądy niż W ielka B rytania. W czasach W ersalu istniały dw ie koncepcje polityki w obec Niemiec. S ta ra fra n ­ cuska, k tó ra chciała rozbić Niem cy na części, i klasyczna angielska polityka „balance of p o w er“ w Europie.

W iemy z pam iętników ludzi, którzy b rali u dział w tw orzeniu W ersalu, że p e rtra k ta c je m iędzy zw ycięzcam i dalekie były od pogodnej rozm ow y podczas lunchu. O statecznie mim o pew nych, połow icznych zresztą u stę p stw n a rzecz koncepcji fran cu sk iej (Zagłębie S aary, sp raw a N adrenii), zw yciężyła koncepcja an ­ gielska, poniew aż pokonane Niem cy były ' m niej niebezpiecznym p a rtn e re m dla Anglii niż w spółzw ycięska F ra n cja . W ielka B ry ta n ia do dziś dnia nie zrezygnow ała ze swej uśw ię­

conej d o k try n y politycznej, p o p arte j interana- m i gospodarczym i.

P rz e d 'p a ru dniam i dostałem z P aryża n a j­

now szą p rasę francuską. Są w niej arty k u ły o problem ach zachodnio-europejskich, N ad­

renii 1 Saarze. P rzypom inają one żywo ode­

zwę g enerała de B cauchesne n a m u rach fra n ­ cuskiej strefy o k upacyjnej B erlina: „F ran c ja nie zapom ni pom ordow anych n a jej ziemi 1 w niem ieckich obozach k o ncentracyjnych se­

te k tysięcy obyw ateli francuskich". F ra n cja zna N iem ców lepiej niż A nglicy i n ie chce now ej „balance of pow er". Lewicowi p u b li­

cyści francuscy piszą dziś a rty k u ły podobne w treści do .tych, k tó re w czasach W ersalu p i­

syw ał Ja k u b B ainyille w „Action F ranęaise".

Bo B ainyille, ja k n a jb ard zie j reak cy jn y w pro g ram ie społecznym , był w rogiem N ie­

miec. Po p ro stu oćeniał należycie m ożliw ości N iem ców i w szystkie jego pro ro ctw a z cza­

sów W ersalu spełniły się co do jo ty w ro k u 1939. In n a sp raw a, że uczniow ie B ainville’a

■zybko zrezygnow ali w r. 1940 ze sw ej d o k try ­ n y politycznej. A lbow iem ła tw iej rozstać się z d o k try n ą rew an ż u niż z uprzyw ilejow aniem klasow ym .

B yłem w B erlinie p rzed p a ru tygodniam i, łzytuję prasę niemiecki} z wszystkich okupo­

wanych stref Niemiec. I mam w ątpliw ości co do polityki amglo-amerykańskiej wobec na­

rodu niem ieckiego. D aje im ta k że w yraz w londyńskim „Ju trz e P olski" K. Ziemski, k tó ry spędził k ilk a m iesięcy w zachodnich Niemczech. „Spośród czterech w ielkich sp rzy ­ m ierzonych, odpow iedzialnych bezpośrednio za losy okupow anych Niemiec, tylko R osja w ydaje się m ieć ja k iś jasny i k o n k retn y plan działania". A d alej: „Na zachodzie Niem iec doszli do giosu politycy i działacze, co do k tó ­ rych przeszłości m ożna m ieć zastrzeżenia — co najm niej zastrzeżenia". Na koniec stw ie r­

dzenie: „Błędy ad m in istracji okupacyjnej N ie­

m iec jeszcze dadzą się n ap ra w ić i na razie nie pozostaw iają trw ałych skutków . Z czasem je d ­ nak sprzym ierzeni, o ile nie w ykształcą n a le ­ żytej m etoSy swego działan ia w Niemczech, mogą stan ąć przed zbiorowością, żądną od­

w etu, z ukrytym i cen tram i dyspozycyjnym i rew anżu, z narodem kilkudziesięciom iliono- wym, k tó ry akceptow ał H itlera bez sprzeciw u, ale zechce n a pew no targ ać w ędzidłem o k u ­ pacji. W ojna w ygrana może zam ienić się w przegrany pokój".

Pozornie tylko odeszliśm y od głównego te ­ m atu rozw ażań. L inia polityczna Z w iązku R a­

dzieckiego wobec Niem ców je st ja sn a i p o k ry ­ w a się z naszą linią polityczną. Związek R a­

dziecki nie m a zau fan ia do pseudodem okratów niem ieckich i m y go nie m am y. Związek R a ­ dziecki zrobi wszystko, aby zapobiec odrodze­

niu się potęgi niem ieckiej. Dla nas je st to z a ­ gadnienie życia lub śm ierci. Żaden d em okrata niem iecki z tzw. centrum , żaden członek SDP nie pogodzi się nigdy z pow rotem W rocław ia i Szczecina do Polski. Lecz „D rang nach O sten"

godzi zarów no w nas, ja k i w Rosję. Tu zbież­

ność je st fundam entalna. Nie je st przypadkiem , że na posiedzeniu G łów nej M iędzyalianckiej Rady O kupacyjnej w B erlinie p lan w ysiedlania Niem ców z N adodrza p rzedstaw ił m arszałek Żuków. Na usunięciu N iem ców z ziem za­

chodnich Polski zależy zarów no n am ja k i Związkowi.

O SUWERENNOŚCI

N iew ątpliw ie n ajb ard zie j drażliw ym p u n k ­ tem dla opinii publicznej w Polsce je st s p ra ­ w a suw erenności państw ow ej i gospodarczej naszego państw a. W ychow ane w nienaw iści do Zw iązku R adzieckiego w la tac h m iędzy­

w ojennych społeczeństw o polskie, m a jąc w ielki k a p ita ł nieufności do Rosji z czasów niewoli, nie taniało ro zp atry w ać obiektyw nie m ożli­

w ości pokojow ych stosunków polsko-radziec­

kich. P olska Piłsudskiego, odpychana przez E n te n tę od zachodu, w yciskana ze Ś ląska i P o­

m orza poszła na wschód, usiłując raz jeszcze zrealizow ać ,jd e ę jagiellońską^,. Spóźnione koncepcje historyczne nie m a ją w aru n k ó w pow odzenia. T a — podw ażyła możliwość poko­

jow ej w spółpracy Polski ze Zw iązkiem R a­

dzieckim.

W ciągu dw udziestu la t d rugiej niepodle­

głości trw a ł m iędzy Polską i Rosją Radziecką chiński m u r nieufności. Ludzie, któ rzy chcicli uczynić cokolwiek dla w y jaśn ien ia gigantycz­

nych procesów społeczno-gospodarczych, k tó re dokonyw ały się za naszą w schodnią granicą, byli uw ażani za „w yw rotow ców ", Część spo­

łeczeństw a bardziej odporna na bzdury anty- sow ieckiej propagandy żyła w stan ie dosko­

n ałej obojętności wobec w schodniego sąsiada.

Tym czasem kształto w ały się tam siły, dzięki k tó ry m A rm ia Czerw ona zadecydow ała o w y­

n ik u d rugiej w ojny św iatow ej.

K ierow nictw o polityczne Z w iązku Radziec­

kiego rozegrało grę polityczną i w ojskow ą w latach drugiej w ojny św iatow ej, p o p ełn ia­

jąc bezwzględnie m niej błędów niż inne m o­

carstw a. P rzy zn ają to n ajzaciętsi n a w e t jego wrogowie. P olityka Z w iązku je s t dowodem realizm u politycznego, tj. należytego oceniania możliwości i środków zarów no w łasnych, ja k i nieprzyjaciół. Poza tym Zw iązek Radziecki m a w ręce a tu t m oralny, poniew aż dokonał przebudow y społecznej, o k tó rą walczy ludow a d em okracja innych państw .

O św iadczenie S talina, że Zw iązek R adziecki stoi na stanow isku suw erenności p ań stw a p o l­

skiego, polega n a nieom ylnej ocenie sytuacji politycznej i psychicznej Polaków . P ow stania w czasach niewoli, w alk i na polach b itew w pierw szej w ojn ie św iatow ej, w alk i n ad B zurą i o W arszaw ę w e w rześniu 1939, p a rty ­ za n tk a w okresie okupacji, udział w bojach nad Anglią, o T obruk, pod M onte Cassino, w alki pod Lenino, n ad Bugiem, pod Dreznem i w B erlinie — są dow odem woli niepodległości n arodu polskiego.

Wie o tym doskonale kierow nictw o poli­

tyczne Zw iązku Radzieckiego. Rzeczyw ista niepodległość Polski leży w interesie samego Zw iązku Radzieckiego. P olska jako siedem ­ nasta rep u b lik a d ałaby m a znacznie m niejsze korzyści niż przyjazne w spółżycie obu p ań stw na platfo rm ie suw erenności. N ikt rozum ny nie w yobraża sobie przebudow y społecznej, k u k tó ­ rej idzie nieodw ołalnie cały św iat, w edług u n i­

tarnego w zoru i sztyw nego szablonu. K ażdy rozum ny w ie również, że suw erenność p a ń ­ stw ow a nie je st pojęciem absolutnym . W ystar­

czy trzeźw e zebranie w niosków : nasze in te ­ resy państw ow e nie k o lidują z interesam i Z w iązku Radzieckiego, lecz przeciw nie zbie­

gają się z nim i w w ielu p u n k tach . Politycznie n a linii O dry. Gospodarczo, z uw agi n a to, że oba p ań stw a posiadają u zupełniające się g a­

łęzie przem ysłu i surow ców . Społecznie — po p rzeprow adzeniu u n a s 're fo rm , któ re z p a ń ­ stw a o spóźnionej stru k tu rz e feudalno-kapita-

listycznej, uczyniły n as organizm em zm ierza­

jącym do dem okracji ludow ej. W reszcie k u l­

tu raln ie, poniew aż oba n arody są słow iańskie.

N a polskim obszarze państw ow ym p rze b y ­ w ają fo rm acje A ranlK C zerw ónej. Nie trzeba być znaw cą p ra w a m iędzynarodow ego, aby wiedzieć, że na terenie suw erenhego p ań stw a nie mogą przebyw ać siły zb rojne innego p a ń ­ s tw a . Na terenie suw erennych p ań stw F rancji,

Belgii, H olandii, L uksem burga, Włoch, Cze­

chosłowacji, Rum unii, Jugosław ii p rzebyw ają siły zb ro jn e innych państw . Z C herbourga i B restu o dpływ ają Anglicy i A m erykanie, przez Polskę przechodzą olbrzym ie tran sp o rty żołnierzy radzieckich pow racających do k raju . Wobec okupacji Niem iec przez n arody sprzy­

m ierzone n a te ry to ria ch , k ilk u -co najm niej pań stw znajdow ać się będą przez dłuższy czas oddziały ich sił zbrojnych.

P ew na część społeczeństw a polskiego tr a k ­ tu je obecność oddziałów radzieckich w Polsce jako okupację.

Mówi się o zależności ad m in istracji polskiej od kom endantów w ojennych, o w ykroczeniach poszczególnych oddziałów w ojskow ych, czy żołnierzy. Byłem nad O drą podczas przem arszu jednej z arm ij sow ieckich przez Śląsk z S a k ­ sonii i mogę stw ierdzić, że odbył się on z n a ­ szego p u n k tu w idzenia zadow alająco. Nic jest bez znaczenia ja k zachow ał się w Bochni po ­ w ra ca jąc y do W iatki G regor N ikitin, ja k nie je st bez znaczenia ja k spisują się w drodze p ow rotnej do A rizony S m ithow ie i do Edin- burga Mac K intoshow ie, o czym niejedno opo­

w iad a ją przybysze z Zachodu.

P roblem leży w postaw ie, jak ą się p rzyjm uje i należy przyjm ow ać w obec m aszerujących na wschód G regorów N ikitinów. Nie wiedzą oni często, że w Zgorzelicach przekroczyli granicę polską, podobnie ja k często nie wiedzą o tym n aw e t Polacy pow racający z robót w N iem ­ czech. G regor N ikitin, ani naw et starszy lejt- n a n t K arajew , nie zna też często dość d o k ła d ­ nie w ytycznych polityki rządów polskiego i r a ­ dzieckiego wobec ludności niem ieckiej na zie­

m iach zachodnich. Poza tym nie m a ją z a u fa ­ n ia do Polaków , o któ ry ch przez tyle la t sły ­ szeli, że u p raw ia li p o litykę antysow iecką.

Część społeczeństw a robi też w szystko, aby tę nieufność podtrzym ać. Robi to sw oją postaw ą widoczną na każdym kroku, w yrządzając szko­

dę stosunkom polsko-radzieckim , podobnie ja k szkodzą im przestępstw a radzieckich m a ru ­ derów .

S tosunki m iędzy kom endantam i w ojennym i i ad m in istra cją polską na ziem iach zachod­

nich są p rzykładem ja(k m ożna i ja k nie n a ­ leży rozw iązyw ać sp ra w czasowego w spółży­

cia P olaków z A rm ią Czerwoną. Tam gdzie przedstaw iciele naszej ad m in istra c ji najęli rzeczową i rozsądną postaw ę w obec k om en­

dantów w ojennych, n ie 'm a powodów do w za­

jem nych p rete n sji. Na jednym ze zjazdów sta ro stó w dolnośląskich, po zlikw idow aniu w n iektórych m iastach k o m e n d an tu r rad z iec­

kich, starostow ie oświadczyli, że n a obszarach m ało nasyconych przez naszych osadników znacznie tru d n ie j je s t spraw ow ać im w ładzę teraz, k iedy są sami. Gdzie indziej zatarg i w y n ik ają z w in y p rzedstaw icieli naszej a d ­ m in istracji. T rudno żądać, aby generalny sztab radziecki obsadzał stanow iska kom en­

dantów w ojennych w e w szystkich m ałych m iasteczkach sztabow ym i oficeram i o pełnym w yrobieniu politycznym i nieskazitelnym po­

ziom ie m oralnym . S tra ty ludzkie Zw iązku Radzieckiego są olbrzym ie i m usiały przede w szystkim d otknąć form acji w yborow ych ta k ­ że pod w zględem m oralnym .

W iadomo pow szechnie, że in te rw e n cja w o­

jew ody zachodnio-pom orskiego w sp raw ie przekroczeń niektórych kom endantów odniosła rezu ltaty . Toż samo in te rw e n cja w ojew ody ślą­

skiego u m arsz. Rokossowskiego w spraw ie nadużyć przy k o n tyngentach zbożowych i in ­

w entarzow ych. W Lignicy przed p a ru tygo­

dniam i rozstrzelano czterech żołnierzy rad z iec­

kich za n ap a d rab u n k o w y połączony z m o r­

d erstw em o byw ateli polskich. Były w ypadki, kied y n ap ad n ięci przez m a ru d e ró w Polacy strzelali do n ich w obronie w łasnej i nie byli za to pociągani do odpow iedzialności. Rzecz w tym, aby p atrzeć n a zjaw iska z odpow ied­

niej perspektyw y.

ZEGARKI I ROWERY

P rz ed , k ilk u tygodniam i b rałem udział w rozm ow ie, k tó rą toczyło w hallu p ra sk ie ­ go ho telu „A lcrona" kilk u Czechów z angiel­

skim spraw ozdaw cą w ojennym . Je d en z p r a ­ żan zw yczajem m ieszkańców środkow ej E u­

ropy zaczął mówić o zegarkach, na które tak łakom i są żołnierze radzieccy; A nglik z a re - plikow ał w sposób najm n iej oczekiw any przez aud y to riu m : „P anu chodzi o zegarki? W ła­

ściwie pow inniście zebrać w szystkie zegarki z całej Czechosłowacji i podarow ać je żołnie­

rzom radzieckim . O dzyskaliście dzięki nim wolność po siedm iu la tac h k rw aw ej o k u p a­

cji i oto zegarki m a ją dla w as w iększą w a r­

tość niż wolność".

K iedy w roku 1925 Zw iązek R adziecki po­

konał w reszcie kolosalne trudności w ew n ętrz­

ne, w yn ik łe z oporu rea k cji i zniszczeń w o ­ jennych, pow stała altern aty w a : pro d u k cja pokojow a i podniesienie s ta n d a rtu życio­

wego obyw ateli, czy w zm ocnienie obronności państw a. K ierow nictw o polityczne Zw iązku, ja k pokazały n astęp n e la ta — tra fn ie j ocenia­

jąc przebieg w ypadków m iędzynarodow ych niż p ań stw a zachodnio-europejskie — w ybrało obronność. Zachodnia Europa w ołała standart

i dlatego ofensyw a niem iecka w e F ra n c ji w 1940 ro k u trw a ła tylko k ilk a tygodni, a A n­

glia tegoż ro k u sta n ęła n a s k ra ju przepaści.

Zw iązek Radziecki rezygnując z zegarków zbudow ał podstaw y pod w spólne z aliantam i zw ycięstw o w ro k u 1945. G dyby nie ono, ze­

g ark i byłyby n am zbędne. Nie można nim i w yrów nać długu w dzięczności za likw idację Oświęcimia, M ajdanka i S onderdienstu.

Tym niem niej sp raw a w ykroczeń m a ru d e­

rów z w ojsk radzieckich przeciw bezpieczeń­

stw u publicznem u w Polsce, a zwłaszcza na ziem iach zachodnich je s t pow ażna. Obchodzi ona zarów no n asx ja k i Zw iązek Radziecki,"*bo to, co realizu ją św iadom ie kierow nictw a po­

lityczne obu państw , nie może ulegać za p rze­

paszczaniu przez w ybryki przestępczych je d ­ nostek. Ich w ykroczenia idą bardzo na rękę tym, któ rzy robią antyradziecką propagandę.

Chłop, któ rem u zab ran o o sta tn ią krow ę, czy re p a tria n t, k tó rem u skradziono walizkę, nie je st zdolny do obiektyw nych rozw ażań na te- . m a t ra c ji stanu, interesów i przyjaźni.

„K O N FLIK T"

Stanow isko tej części społeczeństw a, z k tó rą usiłujem y dyskutow ać tu ta j, opiera się na ży­

w ionym przez nią pew niku. J e s t nim k o n flik t zbro jn y radziecko-aliancki, k tó ry „wisi na w łosku". Ja k i śm ieszny i tragiczny zbieg ze spekulacjam i H itlera! Poza pobożnym i życze­

niam i głupców politycznych i przeczuciam i, przesłankę tych p roroctw stanow ią różnice po­

glądów alianckich i radzieckich, w łaściw ie zaś pew nych kół w społeczeństw ach alianckich na uregulow anie problem ów św iatow ych. N aj­

w ażniejsze różnice dotyczą stosunków politycz­

nych w E uropie południow o-w schodniej i za­

sad polityki w obec pokonanych. Związek Ra­

dziecki nie chce, aby w R um unii, B ułgarii, Jugosław ii i G recji doszły do decydującego głosu w arstw y, przede w szystkim m ieszczań­

stwo, k tó re swego czasu taK łatw o pogodziło się z rządam i faszystow skim i w tych k rajach.

Nie m a pow odu do zau fan ia do tych, którzy podali strzem ię generałom A ntonescu, N cdi- czowi i im podobnym. W ynika kw estia ja k in ­ te rp reto w a ć dem okrację. Anglicy praw o do udziału w rządach chcą przyznać w szystkim poza faszystam i sensu stricto. Zw iązek R a­

dziecki m ając w pam ięci la ta 1939—1945 zgła­

sza zastrzeżenia w obec elem entów politycz­

nych, gotowych znów do osunięcia się w „cza­

sy pogardy".

Poza tym n aw ró t do dem okracji m ieszczań­

skiej je st niem ożliw y wobec przem ian społecz­

n ych i gospodarczych w świccie. Jej obrońcy w alczą o spraw ę przegraną. P ow rót do d aw n e­

go sta n u je st niem ożliw y, ja k niem ożliw e było we F ra n cji X IX w ieku zaw rócenie do czasów przedrew ol ucyjnych.

Dla ludzi obdarzonych odrobiną rozsądku politycznego je st jasne, że k o nflikt zbrojny je st nie na czasie. Nie tylko dlatego, że wszyscy są zmęczeni, żołnierz am ery k ań sk i usk arża się na d w uletnie oddalenie od domu, b ry ty jsk i gloso­

w ał za L ab o u r P a rty i sowiecki m usi wziąć udział w odbudow ie zniszczonej Rosji e u ro p e j­

skiej. Także dlatego, że te ndencje rozw ojow e prow adzą poprzez w szystkie k o nflikty k u lu ­

dowym dem okracjom . E uropa nie pójdzie do w ojny w obronie faszystów greckich czy naw et kapitalistó w m iędzynarodow ych.

WNIOSKI KOŃCOWE

Polska zn a jd u je się w now ym układzie p o ­ lityczno-gospodarczym , odm iennym całkow icie od u kładu dowrzcąniowcgo. Im prędzej to so­

bie wszyscy uśw iadom ią, tym lepiej. In teresy polsko-radzieckie wychodzą daleko poza gło­

szone na niezliczonych akadem iach i uroczysto­

ściach hasła w spólnoty narodów słow iańskich.

P rzy jaźń je st ich pochodną. Z adaniem naszego pokolenia po obu stro n ach je st likw idow anie błędów przeszłości i zapobieganie nowym. Je st to m ożliwe tylko pod w aru n k iem jasnego sp re­

cyzow ania stanow isk, bez niedom ów ień d e ­ stru k cy jn ej plotki. Toasty i odw racanie się od rzeczyw istości nic nie d ają. Idzie o rzecz wiej- ce w ażną: o przyszłość.

Idźm y y nią oparci na n ajtrw a lsz ej p rzy ­ jaźni, p rzyjaźni rozum nej.

M ieczysław Wionczek

W p o p rz e d n im (47) n u m e rz e ,,Odrodzenia** z d n ia 21 p a ź d z ie rn ik a : Jó z e f S ie ra d z k i: „Z k a ż d y m św ite m u m ie ra liś m y " ... — E u g e n iu sz Z ie liń s k i: Z ło ta czasz­

ka, — Tadeusz. D o b ro w o lsk i: .O p la n o w e b a d a n ie sz tu k i p o lsk ie j. T a d e u sz R óżew icz: L isto p a d 1944. —■ B og d an B u try ń c z u k : N a g ru z a c h „ T rz e c i ?j R z eszy ". — Z b ig n ie w B ie ń k o w sk i: R zecz d z ia ła się w k ra ju ... — K o rn el F ilip o w ic z : Z w y c ię stw o (k a rtk a z k a le n d a rz a u lic y P o m o rs k ie j). — K az im ie rz W y k a:

S p ra w a s łu s z n e j w y o b ra ź n i. —- J a n K o tt: P o p ro stu . Je sz c z e o p ra w ie . —- S te fa n ia L o b a c z e w sk a : Z ży c ia m u zy czn eg o K ra k o w a . /— P rz e g lą d te a tr a ln y : Cze­

sła w M iłosz: Ś m ieszn a tra g e d ia . Ja c e k P u g e t: W te a ­ trz e la lk i i a k to ra . — H e n ry k B a to w sk i: Ju b ile u s z sło w ia ń sk i. — zb: P rz e g lą d p ra sy . — K ro n ik a ilu s tro ­ w a n a . — czm : K ro n ik a a n g ie ls k a . — M a ria n P o d k o - w iń sk i: P o lo n ic a w B ib lio te c e im. L e n in a w M o­

sk w ie . — K o re sp o n d e n c ja (Ja n T a ń sk i). — L ite ra c i n a zje ź d z ie (4 ry s u n k i E d w a rd a G ło w ack ieg o ). — 9 ilu s tra c y j. — 8 s tro n .

FILATELIŚCI!!

P o d a jc ie aw e a d r e a y , a o t r z y m a c ie c ie k a w ą lit e r a t u r ę

f ila t e l i a t y c i i i ą o r a z n a jn o w a g e 4

CENNIKI NA ZNACZKI EUROPEJSKIE

Dm i h i d l . k u p c ó w i . b i . r . r . y ,

ZACHODNIA AGENIJA FILATELISTYCZNA Katowlm, wl. Mlyaaka L - T rlclo . Nr .IM-86

Cytaty

Powiązane dokumenty

dzi, przez którą się przewija mnóstwo jeńców włoskich i francuskich, można obserwować, jak co zgrabniejszy spośród nich wyszukuje sobie już po kilku dniach

Dzieje Polski odbywają się nie tylko nad Odrą i Nisą, ale w każdym słowie, które ugruntuje prawdę o ziemi sięgającej po Nisę i Odrę, i w każdej

Sprawa przez to jest ważna, ponieważ od świadomego swoich celów realizmu powieści Prusa zdaje się, być droga niedaleka do na­.. turalizmu, jako rzekomo

Gdy jednak pierwszy Farys jakby naprzekór klęsce politycznej, prześladowaniu 1 rozproszeniu filomatów oraz rozgromieniu dekabrystów, na przekór niewoli i rozpaczy

Abstrahujemy tutaj od sporadycznych wypadków wynaturzeń, dla których jednak i tak prawie zawsze da się jako praprzyczynę wyśledzić podłoże socjalne.. W ten

Żart, humor tych czasów był wówczas w rękach najmodniejszych poetów, którzy uważali się za wrogów faszyzmu i w wielu wypadkach może istotnie nimi byli.. Ale

tego czynu przyłączyli się nawet ci, co znali tajemnicę rozkazu, zdawali sobie sprawę z nie­. właściwości terminu, z niedostateczności

Jego rówieśnicy wcale nie byli przysposobieni do tego i gdy upływały lata po roku 1848 Norwid coraz bardziej się przekonywał, że jego poczucie przynależności