• Nie Znaleziono Wyników

Myśl Polska : miesięcznik poświęcony życiu i kulturze narodu 1948, R. 8 nr 8 (125)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Myśl Polska : miesięcznik poświęcony życiu i kulturze narodu 1948, R. 8 nr 8 (125)"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

MIESIĘCZNIK POŚWIĘCONY ŻYCIU I KULTURZE NARODU POLISH THOUGHT — MONTHLY REVIEW

Nr 125 (Rok VIII, Nr 8) Sierpień, 1948 Cena (Price) 2/-

BERLIN, BELGRAD, FRANKFURT

'TFATARG między m ocarstw am i zaeho- dnim i a Sow ietam i na te m a t B e rli­

na przechodził w ubiegłym m iesiącu dwie fazy. W pierw szej fazie m ocarstw a za­

chodnie zaostrzały sy tu a cję, w coraz b a r ­ dziej dram atyczny sposób p o dkreślając sw oje p ra w a do' okupow ania stolicy N ie­

miec i sw oją n ie u g iętą wolę pozostania ta m mimo wszystko. Po zerw aniu ro ­ kow ań lokalnych między kom endantam i w ojsk okupacyjnych zapow iedziano w spólną notę p ań stw zachodnich do K rem la.

W tym n a jb ard zie j dram atycznym mo­

mencie n astąp iło niespodziew ane in ter- ludium w postaci ogłoszenia o konflikcie między T ito i K om inform em . Spór m ię­

dzy najw y b itn iejszy m z agentów mo­

skiew skich a c e n tra lą kom unistyczną ciąg n ą ł się w rzeczyw istości ju ż od kilku miesięcy. N adanie mu rozgłosu n a s tą ­ piło jednakże dopiero przez ogłoszenie w czeskim Rudym P raw ie uroczystego potępienia jugosłow iańskiej p a r tii ko­

m unistycznej przez K om inform . Ogłosze­

nie to poprzedzone było o jeden dzień przez w zm iankę o konflikcie Tito z K rem lem , ja k a u k azała się w M an­

chester Guardian.

S p ra w a T ito je s t niew ątpliw ie dla K rem la rzeczą n ieprzyjem ną, a n aw et jako objaw w ręcz groźną. Tym niem niej, ja k w skazał tr a f n ie jeden z publicystów polskich, p olityka ro sy jsk a posiada rza d k ą um iejętność w ykorzystyw ania w łasnych słabości dla swoich celów ta k ­ tycznych. Być może zresztą, że sp raw a T ito była m ocarstw om zachodnim znana i uw ażana przez nie za okoliczność po­

m yślną, bo uniem ożliw iającą w dąnym momencie R osji a g re sję na w iększą sk a ­ lę, a więc czyniącą ją skłonną do chw i­

lowych ustępstw .

N ota m ocarstw zachodnich do Sowie­

tów została isto tn ie w ystosow ana w trzech w e rsja c h : am ery k ań sk iej, a n ­ gielskiej i fra n c u sk ie j. Myno dość s ta ­ nowczego tonu o g raniczała się ona do

żą d an ia otw arcia ruchu kolejowego i dro­

gowego pomiędzy N iem cam i zachodnim i a Berlinem , zanim rozpoczną się szei’sze rozmowy. Odpowiedź sowiecka nadeszła w czasie n orm alnym i, ja k należało się spodziewać, c h a ra k te r je j je s t w g runcie rzeczy odw lekający i u siłu je ona p rze­

nieść ciężar zagadnienia ze sp raw y blo­

kady B erlina na spraw ę ogólnego u re g u ­ low ania kw estii spornych. R osja wie, że przedłużenie obecnego sta n u w ^Berlinie m usi doprowadzić do w ycofania się p a ń stw zachodnich z tego m iasta, albo też do użycia przez nie siły zbrojnej, a z zachow ania tych p a ń stw wnosi, że n a ten d ro g i krok nie są przygotow ane.

P a ń stw a zachodnie znalazły się isto ­ tn ie w sy tu a cji bardzo tru d n e j. N a razie w yciągnęły z niej je d n ą korzyść, a m ia­

nowicie propagandow ą. N a w ielką skalę zakrojone i niezm iernie sp e k tak u larn e o p eracje pow ietrzne z a o p atry w an ia p rze­

szło dwóch milionów ludzi w żywność i opał niew ątpliw ie w yw arły w N iem ­ czech sw oje w rażenie. W rażenie to uzu­

pełnione zostało zw olnieniem reszty je ń ­ ców niem ieckich z A nglii, złagodzeniem przepisów denazyfikacyjnycłj w B erlinie, a wi’eszcie w ystąpieniam i p ro p ag an d o ­ wymi b ry ty jsk ic h mężów sta n u i w izytą E dena w „oblężonym“ mieście. N a stro je proniem ieckie budzone są również w sa ­ mej W ielkiej B ry ta n ii i p rz e ja w ia ją się w szeregu drobnych w ystąpień i w ypo­

wiedzi. T a propagandow a stro n a w ojny nerw ów o B erlin ry su je się zupełnie wy- . raźnie.

M niej w yraźnie n a to m ia st zary so w u ją się za m ia ry pań stw zachodnich co do sposobów rzeczyw istego u trzy m an ia się w B erlinie. J e s t rzeczą znam ienną, że tw orzenie rządja zachodnich Niem iec do­

znało w w yniku konflik tu berlińskiego pewnego zaham ow ania. Być może, że w szystkie te trz y spraw y, tj. k am p an ia propagandow a o zyskanie sym patii nie­

mieckich, kom plikacje w ywołane w poli­

tyce sowieckiej sp raw ą w yłam ania się

Jugo sław ii i w strzym anie tw orzenia p a ń ­ stw a zachodnio-niem ieckiego łączą się z sobą w planach politycznych m ocarstw i d a ją im nadzieję n a osiągnięcie takiego u stę p stw a ze stro n y Sowietów, k tó re by pozw alało utrzy m ać sta n obecny w N iem ­ czech, tj. podział Niem iec i w spólny za­

rząd nad ich stolicą. Jeżeli n aw e t cel ten chwilowo dałby się osiągnąć, będzie on trw a ł tylko do chwili, gdy polityka so­

wiecka uzna, że może postępow ać z w ię­

kszą swobodą i staw iać p ań stw a zacho­

dnie wobec nowych trudności i kłopotów.

P R Z Y Ś P IE S Z O N E R O Z M O W Y W O J S K O W E

S y tu a c ja w B erlinie u ja w n iła pono­

w nie słab ą pozycję m ocarstw zachodnich w zakresie ak tu a ln ie posiadanych efe­

k ty wów wojskowych. N a zagadnienie to zwrócono uw agę ju ż w czasie rokow ań londyńskich w sp raw ie u s tro ju Niem iec zachodnich. F ra n cu z i w yrazili wówczas obawę, że E u ro p a Z achodnia byłaby w p rak ty c e bezbronna, gdyby A rm ia Czerwona o trzym ała rozkaz m arszu w kierunku A tla n ty k u . Za cenę zgody na anglosaski p ro je k t w sp raw ie Niem iec, rząd fra n cu sk i chciał osiągnąć ściślej­

sze g w ara n c je od A m eryki, że nie tylko sp rzę t i broń am ery k ań sk a będą d o s ta r­

czone w wystai*czających ilościach k r a ­ jom zachodnio-europejskim , ale przede

w szystkim , że sam e siły wojskowe am e­

ryk ań sk ie będą bronić co n ajm n ie j linii Renu.

Rozmowy w ojskowe, k tóre odbyły się ostatn io w W aszyngtonie z udziałem W ielkiej B ry ta n ii, F ra n c ji, k ra jó w Be- neluxu i K anady, są poważnym krokiem naprzód w k ie ru n k u m ilitarn eg o uzupeł­

n ienia bloku zachodniego. W istocie rze­

czy, bez jednolitego system u m ilitarn eg o m ocarstw a zachodnie n ie mogą p rzed­

sięwziąć b ardziej zdecydowanych kroków politycznych i dyplom atycznych wobec agresyw nych posunięć Zw iązku Sowiec­

kiego. Z d ru g iej stro n y w ypadki o s ta t­

nich tygodni dowodzą, że u trzy m an ie sta tu s quo w E u ro p ie z je j podziałem n a zachodnią i w schodnią część — z po­

działem n aw et Niem iec na dwie części

— nie da się ju ż dłużej utrzym ać. F a k t, że S tan y Zjednoczone zdecydowały się ju ż obecnie wziąć czynny udział w sy-

(2)

Str. 2 Myśl Polska Sierpień, 1948

stem ie m ilita rn y m E uropy Zachodniej, zdaje się w skazyw ać, że porzucono w ko­

łach oficjalnych nadzieje co do ostatecz­

nej skuteczności środków ekonomicznych » i politycznych w rozgryw ce z im perializ­

mem sowieckim. Trzecie ogniwo cemen­

tu ją c e blok zachodni, ogniwo m ilitarn e, je s t jednocześnie o statnim . M oskwa bę­

dzie ju ż tylko m iała do w yboru albo cofnąć się przed groźbą siły, albo ryzy­

kow ać próbę sił.

S O W I E T Y Z ACJ A PO LSK I Zdaw ało się początkowo, *e kierow ni­

cy reżym ów kom unistycznych w Polsce i innych k ra ja c h E uropy Środkowo- W schodniej będą się sta ra li załagodzić w rażenie słów d ek larac ji K om inform u, w ytykających m arszałkow i T ito popie­

ra n ie indyw idualnej w łasności chłopskiej z pogwałceniem podstaw ow ych zasad m arksizm u. Isto tn ie w Czechach, gdzie pełna d y k ta tu ra kom unistyczna je s t ja ­ szcze świeżej d aty , padły zapew nienia, że drobna w łasność p ry w a tn a w ro ln i­

ctw ie będzie u trz y m a n a i że pogłoski o zam ierzonej je j kolektyw izacji są m yl­

ne. Ju ż je d n ak n a W ęgrzech oświadcze­

n ia rządowe w tej sp raw ie były bardziej w ykrętne, pozostaw iając sobie f u rtk ę do w ejścia n a drogę rea liza cji pełnego m arksizm u także w rolnictw ie.

Jeszcze dalej poszli obecnie w swych

• w ystąpieniach członkowie ,,polskiego“

P o litb iu ra . Zaczęło się od k o m entarza C hłopskiej D rogi — o rg an u P P R n a

„sek to r w iejsk i“ — , k tó ra w związku z ekskom uniką T ito przez K om inform w yraźnie stw ierdziła, że „każda p a r tia m ark sisto w sk a dąży do kolektyw izacji w rolnictw ie“ . W dalszym ciągu swego a rty k u łu o rgan P P R kolektyw izację tę n azw ał „przejściem w si polskiej n a go­

spodarow anie grom adzkie“ . T ak ą „sw oj­

sk ą “ nazw ą określa się nowy zam ach, m a jąc y na celu narzucenie Polsce wzo­

rów obcych je j tra d y c ji i duchowości, celem mocniejszego jeszcze uzależnienia całego społeczeństw a od rządzącej kliki.

Widoczne są sta ra n ia , by stuszow ać ja sk ra w o ść tego zam achu zarówno przez używ anie p erfid n ie złagodzonej nom en­

k la tu ry , ja k przez postępow anie e ta p a ­ mi — w myśl zasad ta k ty k i kom unistycz­

n ej, stosow anej w początkach zarów no w sam ej R osji, ja k i później — aż po rok m niej w ięcej 1930 — n a U k rain ie.

T a k więc wedle doniesień z W arszaw y, ko m itet c e n tra ln y P P R — po referac ie jednego z czołowych swych czonków, Zam brow skiego — postanow ił podjąć akcję, m a ją c ą n a celu „pow strzym anie k ap italistycznego rozw oju w si“ przez rozbudowę „spółdzielni w iejskich i go­

spodarki zespołow ej“.

Pod pokryw ką w szystkich tych, jakże rodzim ych w brzm ieniu o k re śle ń : „go­

spodarow anie grom adzkie“ , „spółdzielnie w iejskie“ , „gospodarstw a zespołowe“

pró b u je się u k ry ć o rd y n arn e sowieckie kołchozy, k tórych n arzucenie na sam ej U k ra in ie w la tac h 1932— 34 spowodo­

J e s t do n abycia w A d m in istra cji M yśli P olskiej ograniczona ilość bro szu ry R. D M O W SKIEG O

KO ŚCIÓ Ł, NARÓD I PAŃSTW O

W ydanie m onachijskie 1946, w ce­

nie 9 d. za egzem plarz

wało śm ierć z głodu około trzech m ilio­

nów ludzi i d ep o rta cję dalszych kilku milionów. Równocześnie reżym kom uni­

styczny w Polsce coraz mocniej dławi drobny handel i przem ysł, monopolizuje do reszty org an izacje młodzieży

•— z przym usow ego ich połączenia pow­

sta ł tw ó r nowy p.n. Zw iązku Mło­

dzieży Polskiej — i w przyśpieszonym tem pie n ak ład a obrożę n a uniw ersy tety .

Mimo całego trag izm u sy tu a cji, w j a ­ kiej P olska się znalazła, w ierzym y, że duch narodu nie da się złam ać an i prze­

topić w form y, zad ające kłam n a jg łę b ­ szej jego istocie. I w tym je d n ak z a k re­

sie — zakresie podtrzy m an ia ciągłości k u ltu ry polskiej — bieg w ydarzeń co­

ra z bardziej u w y d atn ia rolę i odpowie­

dzialność em ig racji polskiej n a Zacho­

dzie. «

L IK W ID A C JA P O Z O R Ó W Nowy stru m ie ń w ypadków, ja k ie s p a d a ją na społeczeństw a europejskie na skutek śc ieran ia się dwóch św ia­

tów -• odw raca uw agę od procesów, któ­

re jeszcze pół roku tem u stanow iły te ­ m a t dnia. B yła nim powolna ale kon­

sekw entna i sta ła likw idacja wszelkich pozorów dem okracji p o lityc zn e j„ pozk>

rów przy jęty ch w latach 1945— 1946, w tedy, kiedy Zw iązek Sowiecki s ta ra ł się zasłonić rzeczywistość za żelazną k u rty n ą “en tu zja sty c zn ą odbudow ą“

wyzwolonych narodów . E n tu z jaz m ten, ja k i cała d ekoracja polityczna, był oczywiście tylko ta n d e tn ą m akietą, za k tó rą działy się rzeczy typow e dla re ­ żymu kom unistycznego. Totalizm w k aż­

dej dziedzinie, od d y k ta tu ry politycznej zaczynając, na d y k ta tu rz e myślowej kończąc. Okresowi tem u sta le to w arzy ­ szył te rro r, likw idujący w szelkie p rz e ja ­ wy niezależnej myśli politycznej, w szelką postaw ę oporu wobec nowej okupacji.

P arodie procesów politycznych, obozy k o n centracyjne, odbieranie podstaw egzystencji żywiołom niewygodnym

— w szystko to obserw ow ała i re je s tro ­ w ała żywo polska opinia n a wychodźs­

tw ie, a la rm u ją c nie tylko społeczeństwo w łasne, lecz s ta ra ją c się zaalarm ow ać opinię publiczną wolnych narodów za­

chodnich.

T rzeba przyznać, że alarm y te nie w y­

wołały w rażenia przejm ującego. Cóż bo­

wiem dla opinii Zachodu mogło być bardziej ostrzegaw czego, niż a k ty z d ra ­ dy i pogardliw ego odstępstw a w takich spraw ach ja k proces szesnastu polskich sojuszników w Moskwie, lub m ord sądo­

wy popełniony n a g enerale M ichajłow i­

czu. Zachód niejako odpisał n a stronę

—^ u byli — połowę E u ro p y i reagow ał tylko w tedy, gdy tam następ o w ała mo­

b ilizacja do dalszej w alki, za g raża ją cej szczątkowemu bezpieczeństw u E u ro p y Zachodniej. T ak ą m obilizacją była pow­

ta rz a ją c a się wciąż zapowiedź stw orze­

n ia ja w n e j m onopartii kom unistycznej, zarażonej dynam izm em bolszewickijn, a więc dynam izm em mai'szu, pożaru r e ­ w olucji, w alki z tzw. re a k c ją itd., itd.

W szystkie te h asła były ju ż doskonale znane, a działalność p a r tii kom unistycz­

nych we F ra n c ji, W łoszech, ak c ja w Niemczech, n a D alekim i B liskim W schodzie — tłum aczyły ja sn o i dobitnie m yślącem u człowiekowi n a Zachodzie, że peace loving S oviet Union zaczyna coraz bardziej w yglądać ja k m iłu jąca pokój T rzecia Rzesza w okresie M onachium.

N as, Polaków w tym procesie kolejne­

go odrzucania dekoracji „wolnościowych“

pod reżymem B ie ru ta f a k t ten n ie za­

skoczył, ani nie zdziwił.

Samo pow stanie rzekomych „4 p a r tii“

n a wzór polskich org an izacji politycz­

nych, stanow iących trzon oporu i w alki n arodu polskiego — samo powołanie e rsa tz-p a rtii uw ażaliśm y od daw na za oszustwo. Je śli n a to oszustwo zam ykali oczy pewni Polacy, to przecież zam knęli oni oczy na fałsz i oszustwo w skali św ia to w e j: na Ja łtę . Pow ołanie w la tac h 1943— 1945 tzw. „dem okratycznych“

stro n n ic tw polskich ja k : fałszyw a P P S , fałszyw e Stronnictw o P ra cy , S tro n ­ nictw o Ludowe i rów nie fałszyw e ja k oportunistyczne S tronnictw o D em okra­

tyczne — było dekoi’a c ją m a jąc ą p rzy ­ k ryć to ta listy cz n ą org an izację kom u­

nizm u, w ystępującego pod firm ą P P R . N aw iasem trzeb a dodać, że fikcyjność każdego z tych stro n n ic tw m e była jednakow a. T ak np. fałszyw a P P S pow­

s ta ła z rozłam u w P P S (W R N ) jeszcze w czasie okupacji niem ieckiej. Rychło się okazało, że sieć o rg an iz ac y jn a ówcze­

snej R P P S pokryła się z siecią P P R , a w ta k k ap italn y ch spraw ach ja k w schodnia g ra n ic a Polski, socjaliści pod ausp icjam i P P R szli całkowicie po linii żądań sowieckich. Dwuznaczne stan o w i­

sko P A L , w ojskow ej o rg an izacji tych socjalistów , zakończyło się pełnym w łą­

czeniem się ich w a p a r a t obecnego reży­

m u, z a p a ra te m Bezpieki w łącznie. Tzw.

S tronnictw o P ra c y i S tronnictw o Demo­

kraty czn e, a w reszcie i reżymowe S tro n ­ nictw o Ludowe pow stały ja k o zabezpie­

czenie n a w ypadek, gdyby ekipa kapitu - lantów londyńskich z M ikołajczykiem n a czele okazała zbyt w ielkie am bicje poli­

tyczne, k o n fro n tu ją c w yniki swej k a p i­

tu la c ji z p o sta w ą społeczeństwa.

Żadnego z tych rzekomych stro n n ic tw nie m ożna tra k to w a ć serio. Is to tą s tro n ­ nictw je s t w alka polityczna, w olna g r a sił. Żadnej wolnej g ry sił w Polsce pod reżymem B ie ru ta nie było. Z a dużo n a em ig racji poświęcało się w p ra sie pol­

skiej fałszyw ej P P S . Cały p atrio ty cz n y elem ent socjalistyczny został ju ż daw no wyłączony, o jakim kolw iek , w allenro- dyzm ie“ C yrankiew icza nie może być mowy. O portuniści londyńscy w rodzaju G rossfelda i tow. pojechali po to tylko, by zająć posady; m usieli n a pewno zło­

żyć odpowiednie zapew nienia lojalności wobec siły k ie ru ją c e j w reżym ie — P P R . Jed y n ie mało uśw iadom ione politycznie doły p a rty jn e , i to nie w najlepszych swoich przedstaw icielach, znalazły się w nowych tw orach organizacyjnych. Do­

ły te w centralistycznym system ie nie liczą się wcale. Od władców reżymowych i P P R zależało tylko kiedy m a się „za­

baw a w socjalizm “ zakończyć. T erm in obecny, końca la ta lub początku jesieni, gdy likw idacji uleg a tzw. uchył n ac jo n a­

listyczny w K om inform ie — okres ten je s t najlepszym pretek stem , g r u n t zo­

s ta ł przygotow any u p rze d n ią a g ita c ją n a m asów kach.

Żałować fałszyw ej, k rajo w e j P P S mo­

g ą chyba tylko ci, któ rzy uw ażali, że miedzy polity k ą polską, a ta m tą efem e­

ry d ą je s t choćby ślad pomostu.

Zapow iedziana przez K iern ik a ak c ja połączenia resztek P S L z reżymowym Stronnictw em Ludowym je s t również bez znaczenia. Ruchowi ludowąm u w P ol­

sce cios w ym ierzył nie kto inny, lecz sam M ikołajczyk, decydując się n a podjęcie * dem onstracji szkodliwej z p u n k tu w idzenia ogólnonarodowego, a śm ierteln ie bolesnej dla ru ch u ludowego. T ą d em o n strac ją było wzno­

(3)

Sierpień, 1948 Myśl Polska Str. 3

w ienie „opozycji“ w obecnej Polsce. P o­

niew aż postaw a całego nai*odu była za­

sadniczo n eg aty w n a wobec nowej rzeczy­

w istości, poniew aż n ik t uczciwy w Polsce nie w ierzył w rozw iązanie ja łta ń sk ie

— polityka przyw ódcy P S L po k a p itu ­ la cji londyńskiej, m usiała być dostoso­

w an a do postaw y n arodu. M ikołajczyk z w łaściw ą giętkością ta k ty k i n ag iął się do tej postaw y i przez pewien czas p ro ­ w adził „podw ójne życie“ , b ra ł udział w działalności reżym u B ie ru ta , oraz u p ra w ia ł „opozycję“ , zw łaszcza w te re ­ nie. G ra ta k a nie m ogła trw a ć długo.

T rzeb a było w y bierać: albo włączenie się do ogólnopolskiej postaw y polityczt- n ej, a więc niemożliwość u p ra w ia n ia wszelkiej ja w n e j opozycji, albo w łącze­

n ia się bez reszty w reżym. M ikołajczyk w y b rał trze cią drogę — uciekł.

K onsekw encje spadły n a organizację.

P ozostali w Polsce liderzy ludowi doko­

wy w uj ą obecnie zabiegu, którego je d y ­ nym zapew ne celem je s t u rato w a n ie f i­

zyczne pew nej ilości osób. N ie wszyscy m ogą uciekać. W okresie coraz b ardziej zaostrzonego k o n flik tu św iatow ego po­

zo staje n a placu to ta ln a kom unistyczna o rg an iz ac ja, o p ie ra jąc a się n a bagnetach Czerw onej A rm ii — Polska P a rtia Ro­

botnicza — nieodłączny człon wszech- p a r tii kom unistycznej, narzędzia pożaru i k a ta s tro f m ających obalić nasz św iat.

P R Z E D S T A W IC IE L S T W A N A R O D Ó W U J A R Z M IO N Y C H

N A EMIGRACJI

Z jedynym w y jątk iem ja k i stanow i P olska, p o sia d ająca sw oje najw yższe in ­ sty tu c je państw ow e z tym czasow ą sie­

dzibą n a Zachodzie, em ig racje politycz­

ne z pozostałych k ra jó w E u ro p y Środko­

w ej znalazły się w tru d n ie jszy c h w a ru n ­ kach. Złożyło się n a to szereg przyczyn, w śród któi-ych n ajw a żn iejsz ą był oczy­

wiście układ m iędzynarodow y i niechęć oficjalnych kół m ocarstw zachodnich do podjęcia sp raw y niepodległości u ja rz m io ­ nych przez Zw iązek Sowiecki narodów . Nie m niejszą je d n ak przeszkodą w pod­

jęciu szerszej działalności przez poszcze­

gólne em igracje w wolnych k ra ja c h św iata był m niej lub bardziej p rzy p a d ­ kowy skład polityczny i personalny uchodźców. Często zdarzało się, że jeden kieru n ek polityczny był reprezentow any przez liczną g ru p ę polityków , podczas ffdy inne kierunki bądź w ogóle nie m ia­

ły swoich przedstaw icieli za g ran ic ą, bądź reprezentow ane były przez p rzy ­ wódców m niej znanych w k ra ja c h o j­

czystych. Znaleźli się n a em ig racji także am bitni politycy, k tórzy nie ,m ając szer­

szego oparcia w rodzim ych społeczeń­

stw ach skłonni byli odegrać rolę poli­

tyczną większą, aniżeli pozycja ich w k r a ju uspraw iedliw iała. Z darzało się to zwłaszcza w w ypadku tych polityków, którzy w pierw szej fazie „frontów ludo­

wych“ zasiedli w rządzie razem z kom u­

nistam i, u ła tw ia ją c tym o sta tn im wszczę­

cie procesu sow ietyzacji, a dopiero gdy osobiste groziło im niebezpieczeństwo, k r aj swój opuścili. Zazw yczaj przez krótki okres czasu nazw iska ich fig u ro ­ w ały na szpaltach p ra sy dzięki d ra m a ­ tycznym okolicznościom ucieczki, bądź Wywiadom chętnie drukow anym n a Z a­

chodzie z powodu b rak u norm alnych źródeł in form acji.

N ależy w yrazić radość, że n iektóre em igracje polityczne z k rajó w E u ro p y

Środkowej zdołały ju ż pokonać tru d n o ­ ści w ew nętrzne i usunąć początkowe dy­

sproporcje. Rozmowy w sp raw ie utw o­

rzenia K om itetu N arodow ego W ęgier w S tan ach Zjednoczonych z n a jd u ją się w fazie końcowej. N a czele kom itetu sta n ie praw dopodobnie ks. B ela V arg a, m arszałek Z grom adzenia Nai*odowego w Budapeszcie przed o statn im i sfałszo­

w anym i w yboram i. P onadto zasiadać w nim będą przedstaw iciele w szystkich p a rtii w ęgierskich: N agy (D robni Rol­

n icy ), Dezso Sulyok (S tro n n ictw o W ol­

ności), K. P ey er ( P a r tia S ocjalistyczna).

K om itet będzie m iał za sobą ogrom ny a u to ry te t długoletniego przywódcy S tro n ­ nictw a Drobnych Rolników, T ibora E c k h a rta , którego wszyscy W ęgrzy w k r a ju i za g ra n ic ą d a rz ą szacunkiem i zaufaniem . K om itet siedzibę sw ą będzie m iał w S tan ach Zjednoczonych, a filię w P ary żu pod kierow nictw em p. Sulyoka.

W p racach kom itetu udział wezmą liczni w ybitni dyplom aci, którzy zrezygnow ali ze swoich stanow isk.

Rum uni w p rak ty c e stw orzyli ju ż daw niej jed n o lity ośrodek politycznego działania, rów nież z siedzibą w Am eryce, a obecnie z a m ie rz ają przekształcić go na fo rm aln e przedstaw icielstw o narodow e pod przew odnictw em gen. N. Radescu, pierw szego pow ojennego p rem iera rządu w B ukareszcie. Z innych w ybitnych uchodźców m a ją w nim zasiadać m ię­

dzy innym i: N iculescu-B uzesti (N a ro ­ dowe S tronnictw o C hłopskie), G rigore G afencu (b. m in iste r sp raw zag ran icz­

n y ch ), C retzianu (m in iste r sp raw z a g ra ­ nicznych w rządzie R adescu). Dzięki skoordynow anej akcji politycznej oraz aktyw ności m ałej g ru p y młodych i zdol­

nych dyplom atów i ekonom istów, R um u­

ni, ja k dotąd, p o tra fili osiągnąć może najlepsze re z u lta ty w dziedzinie politycz­

no-propagandow ej.

Ti-zeba będzie jeszcze dłuższego czasu zanim sk ry sta liz u je się nowy ogólny ośrodek politycznego d ziala n ’a w śród uchodźców czecho-słowackich. E m ig ra c ja czeska bowiem składa się z ludzi, k tórzy od początku byli w opozycji do polityki Benesza oraz z uchodźców świeższej d a­

ty, k tórzy politykę tę p oparli i za n ią ponoszą współodpowiedzialność. Do pierw szej k ateg o rii należy gen. Lew P rc h a la (przew odniczący Czeskiego Ko­

m itetu N arodow ego w Londynie) oraz przedstaw iciele dwóch historycznych stro n n ictw , któ re Benesz zgodził się uznać za nielegalne w pakcie sowieckim i tzw. układzie koszyckim : S tronnictw o A g ra riu szy (najw iększe przed w ojną) i Stronnictw o N arodow o-D em okratyczne.

Pozycję osobną m iał b. am b asa d o r w P a ­ ryżu S tefan O susky, k tó ry nieugięcie p rzeciw staw iał się polityce Benesza od czasu M onachium . P onadto istn ia ł w Londynie K om itet N arodow y Słowacki pod przew odnictw em p. P rid av o k a, sto­

ją c y n a stanow isku niezależności p a ń ­ stw ow ej Słow acji od Czech. Z jaw ienie się na em igracji niektórych przywódców koalicji rządow ej w P ra d ze po o statn im zam achu (S tronnictw o N arodow o-Socja- listyczne Benesza, S tronnictw o K ato- licko-Ludowe, P a r tia S ocjalistyczna, S tronnictw o D em okratyczne Słowackie) skom plikowało w ew nętrzny układ wśród w ychodźstw a politycznego czecho-słowac- kiego, w rezu ltacie czego p olityka cze- cho-słowacka znalazła się w im pasie.

J e s t on n a tu ra ln y m następstw em k a ta ­ stro fa ln e j polityki b. prezy d en ta B ene­

sza. U tw orzenie w tych w aru n k ac h je ­ dnolitego ośrodka działan ia polityczne-

go może n astą p ić jedynie po uzgodnieniu nowej linii politycznej różnej od te j, k tó ­

r a doprow adziła Czechosłowację do dwóch k a ta s tro f w o sta tn im dziesięcio­

leciu. Publiczne w ystąp ien ie S te fa n a O suskiego w A m eryce z p ro g ram em wspólnego f ro n tu czecho-słowackiego na em ig racji je s t pierw szym krokiem w kie­

ru n k u uporząkow ania stosunków w ew nętrznych.

J a k można się było spodziewać, w ośrodkach em igracyjnych z E u ro p y Środkowej zwycięża zdrow a koncepcja utw orzenia p rzedstaw icielstw narodo­

wych, repi*ezentujących realn e siły poli­

tyczne w poszczególnych k ra ja c h i dzia­

łających n a zasadzie jedności narodo­

w ej. K om itety narodow e zbudowane na tych dwóch zasadach będą posiadały a u ­ to ry te t p rzem aw iania im ieniem swoich narodów — a u to ry te t, k tó ry prędzej czy później będzie' m usiał być uznany przez m ocarstw a zachodnie. Z d ru g iej stro n y zespolenie w szystkich sił narodow ych p ia jd u ją c y c h się n a uchodźstw ie wokół jednolitych ośrodków narodow ych um ożli­

wi em igracjom rozw inięcie szerszej dzia­

łalności politycznej n a te re n ie m iędzy­

narodow ym . Możliwe też się sta n ie ści­

ślejsze porozum ienie i rea ln e w spółdzia­

łanie, ju ż n a em ig racji, między poszcze­

gólnym i przedstaw icielstw am i narodo­

wymi E u ro p y Środkowej. P odstaw ą bo­

wiem tego w spółdziałania dzisiaj i w przyszłości nie mogą być p a rty k u ­ la rn e m iędzynarodów ki chłopskie an i soc­

jalisty czn e, któ re w p ro w ad zają jedynie zam ieszanie we w spólnym froncie w alki z d o k try n ą i im perializm em sowieckim.

Cel, k tó ry jednoczy w szystkich ludzi i w szystkie n arody w E u ro p ie Środko­

w ej, to odbudowa i zabezpieczenie n ie­

podległości państw ow ej. Tem u celowi głównem u w szystko inne m usi być pod­

porządkow ane.

Jesteśm y przekonani, że Rząd Polski w Londynie tr a k tu je p ro g ra m porozu­

m ienia i ścisłego w spółdziałania z p rzed­

staw icielstw am i innych narodów z E u ­ ropy Środkowej ja k o jedno z naczelnych i pilnych zadań polityki polskiej.

D E W E Y A L IT W A

W zw iązku z desygnowaniem Thom asa B. Dew eya n a k an d y d a ta w nadchodzą­

cych w yborach prezydenckich w S tan ach Zjednoczonych i praw dopodobnym jego wyborem , w arto zaznaczyć, że Dewey w ypow iadał się w ostatn ich latach za przyw róceniem niepodległości nie tylko Polsce, ale także Litw ie.

W dniu 16 lutego br., z okazji trz y ­ dziestej rocznicy proklam ow ania niepo­

dległości L itw y, g u b ern a to rz y kilku s ta ­ nów, m. in. Dewey jako g u b e rn a to r s ta ­ nu now ojorskiego, w ydali specjalne ośw iadczenia, w y ra ża jąc e sym patie dla narodu litewskiego. Oto główne u stę p y ośw iadczenia D ew eya:

„R epublika L itew ska była je d n ą z o fia r w ojny i a g re sji, uplanow anej przez H itle ra i S talin a, co znalazło w y­

raz w pakcie R ibbentrop— Mołotow z r.

1939. Suw erenność L itw y, je j w ew nę­

trz n a wolność i dobrobyt, zrodzony ze skrzętności i pracow itości je j ludu, zo­

sta ły zniszczone przez trz y kolejne oku­

pacje wojskowe. D zisiaj, z a m ia st odzy­

skać sw ą wolność, n aród litew ski wciąż cierpi prześladow ania ze stro n y zdo­

bywców.

„św iadom ość tra g ic z n e j niewoli ko­

chającego wolność narodu rzuca cień na obchód trzydziestej rocznicy D ek laracji

(4)

Str. 4 Myśl Polska Sierpień, 1948

N iepodległości, święconej dnia 16 lutego przez naród litew ski. J e s t rzeczą w łaści­

wą, by społeczeństwo sta n u now ojorskie­

go, któ re utrzym yw ało stosunki k u ltu ­ ra ln e i ekonomiczne z L itw ą od połowy X V II wieku, łączyło się z wielu innym i lojalnym i A m erykanam i pochodzenia li­

tew skiego w w yrażeniu sym patii i n a ­ dziei na oswobodzenie n arodu litew ­ skiego“ .

G u b ern ato r sta n u M assachusetts ośw iadczył w swej d ek la ra c ji m. in. co n a s tę p u je :

„W yznaczam poniedziałek 16 lutego ja k o Dzień Rocznicy Niepodległości Litw y (Independence of Lithuania Me­

m orial D a y) i wzywam w szystkich oby­

w ateli, by dali tem u w yraz przez odpo­

wiednie obchody, przypom inające D ekla- i'ację Niepodległości L itw y z dnia 16 lu ­ tego 1918 roku, i obecną sm u tn ą niedolę ujarzm ionego n arodu litew skiego i jego uchodźców, a także obietnice K a rty A tla n ty ck iej, których L itw ini trz y m a ją się z nadzieją, oczekując ich w ypełnie­

n ia “.

N iestety, trzeb a stw ierdzić, że n a s tro ­ je n ieprzyjazne dla Polski w śród dużej części em ig racji litew skiej w S tanach Zjednoczonych u trz y m u ją się nadal.

P rzykładem tego je s t w ydana w ub. r.

w języku angielskim h isto ria L itw y J u r - geli, w k tó rej wszyscy niem al w ybitni Polacy pochodzący z W ielkiego K sięstw a Litew skiego — pisarze, uczeni, w ojsko­

wi, przewódcy pow stań w latach 1830

— 31 i 1863— 64 — określeni są ja k o spolonizowani L itw ini, przy czym n a ­ zw iska ich, przew ażnie w cale nie litew ­ skiego pochodzenia, przekształcono w spo­

sób często groteskow y.

J E S Z C Z E O B E N E S Z U Jeden z czołowych dzienników połu­

dniow ej F ra n c ji, U E clair nicejski po­

święcił w num erze swym z dnia 8 czer­

wca in te re su ją c e uw agi „dram atow i Be­

nesza“ .

„N ie zapom nę nigdy — pisze a u to r a r ­ tyk u łu Je a n H u ssa rd — rozmowy na te m a t R osji, ja k ą odbyłem z Beneszem w P ary żu , n a początku w ojny. Powie­

dział ,mi w ów czas: , N ie m iejcie u razy do Z w iązku Sowieckiego, że zaatakow ał P olskę... Gdybyście dopuścili R osję do M onachium , Niem cy byłyby ju ż pow a­

lone“ ."

Zdaniem H u ssa rd a sp raw a pomocy m i­

lita rn e j Sowietów i „siła słow iańskiego p rzy c iąg a n ia“ zaciem niły Beneszowi je ­

W najbliższym czasie ukaże się książka za w ierając a

M a t e r i a ł y o Z j e ź d z i e Stronnictwa Narodowego K siążka zaw ierać będzie pełny te k st uchw ał i przem ów ień n a plenum oraz streszczenie obrad i echa p r a ­ sowe Zjazdu. K siążka będzie ilu s tro ­ w an a zdjęciam i dokonanym i podczas Z jazdu oraz poda przegląd pism w ysłanych i otrzym anych przez Zjazd. Całość zaw ierać będzie około stu stro n druku.

Zam ów ienia przysyłać można do A d m in istra cji M yśli Polskiej.

go b y stre wyczucie polityki m iędzynaro­

dowej. „N ie liczył się zupełnie z duchem dom inacji, z niebezpieczeństwem kom u­

nistycznego ekskluzyw izm u.“

Od siebie dodajm y, że politycy, którzy kierow ali państw em czeskim od chwili jego odbudow ania w r. 1918, nie w yka­

zali dostatecznego zrozum ienia dla zna­

czenia Polski, jako najw iększego z k r a ­ jów E u ropy Środkowo-W schodniej i cen­

traln eg o w iązadła, podtrzym ującego nie­

podległość tej części kontynentu e u ro p e j­

skiego. N aw et zm arły p rezydent M asa- ryk, człowiek niew ątpliw ie wysokiej m ia­

ry i ogrqm nych zasług d la swego narodu, n a kilka la t przed wybuchem w ojny za­

ją ł w w yw iadzie prasow ym dziwne s ta ­ nowisko w sp raw ie Pom orza polskiego.

Z nane są również opinie Benesza na te ­ m a t ziem wschodnich Polski. A przecież ja s n ą je s t rzeczą, że bez szerokiego te ­ ry to rialn e g o dostępu do M orza B ałty c­

kiego P olska nie może być państw em nie­

podległym — a w ra z z n ią nie ma też mowy o niepodległości całego p asa k r a ­ jów od B ałtyku po B ałkany. W ykazały to dowodnie la ta 1939— 41, później zaś, ponownie, okres la t 1945— 48.

T rudno w tej chwili przewidzieć, czy Benesz odegra jeszcze w przyszłości rolę kierow niczą w swym k ra ju . Ostatińije m a n ifesta cje n a jego cześć podczas z ja ­ zdu Sokolstw a w P ra d ze świadczą, że w świadomości znacznej części społeczeń­

stw a czeskiego uw ażany on je s t obecnie za symbol oporu Czech przeciw d y k ta ­ tu rze kom unistycznej i obcemu zalewo­

wi. N ależy mieć nadzieję, że doświadcze­

n ia o statnich trzech la t spow odują re ­ w izję wielu poglądów byłego P re zy d e n ta na zagadnienia polityki m iędzynarodo­

wej.

Co do nas, sądzim y, że podobnie ja k w in te resie Polski są n ap raw d ę wolne i silne Czechy, ta k w in teresie Czech je s t silna i dostatecznie rozległa Polska.

Jeśli luk wschodni K a r p a t (łącznie z po­

łożoną n a południe od niego R usią Pod­

k arp a c k ą ) znajdzie się n a stałe w po sia­

daniu Rosji czy innego m ocarstw a w schodnio-europejskiego, lub jeśli Pol­

ska odepchnięta znów będzie ze swyen stanow isk n a północy i zachodzie i N iem ­ cy usadow ią się ponownie u ujść O dry, W isły, P regojy i N iem na — wówczas i odbudow ana po raz dru g i niepodległość narodów czeskiego i słowackiego okaże się raz jeszcze k ró tk o trw a łą efem erydą.

Powyższe uw agi k rytyczne w ypow ia­

dam y tym o tw arciej, że polski ruch n a ­ rodowy sta ł zawsze n a stanow isku n a j bliższych i n a jb ard zie j przyjaznych z Czechami stosunków . S tanow iska tego nie zm ieniliśm y, by je d n ak mogło ono znaleźć w yraz w życiu konieczna je s t w zajem ność stro n y dru g iej.

M AN FRED KRID L W N O W Y M W Y D A N I U

Polski św ia t in te le k tu aln y zna dobrze p. M an fred a K ridla. N ie dlatego, żeby był wielkością w k u ltu rz e polskiej. Od­

w ro tn ie — był tej k u ltu ry pom niejszy- cielem, nam iętnym obrązowiaczem , pam - flec istą z k ate d ry uniw ersyteckiej.

P. K ridl, przedw ojenny p ro feso r U n i­

w ersy te tu S te fa n a B atorego w W ilnie, działalność sw ą p ro feso rsk ą i piśm ien­

niczą kierow ał między innym i przeciw ko idei narodow ej, z n a jd u ją ce j swój w yraz w lite ra tu rz e polskiej i to nie tylko w li­

te ra tu rz e najm łodszej. N am iętnie zw al­

czał „zaściankow ość“ naszej lite ra tu ry , między innym i u... Mickiewicza.

U kład stosunków w Polsce przedw o­

jennej był ta k i, że p ro feso r S tan isław Cywiński, uczony, norw idzista, wycho­

w aw ca kilku pokoleń młodzieży, do koń­

ca nie doczekał się zwykłej p ro fe su ry , gdy p. M anfred K ridl był fila re m poli­

tyki sa n ac y jn ej na uniw ersytecie.

P ro feso r S tan isław Cywiński, pobity przed w ojną, znieważony, więziony bez­

p raw n ie i bezpraw nie skazany (w prow a­

dzono ustaw ę d zia ła ją c ą w stecz), zm arł w w ięzieniu sowieckim. P. K ridl swobo­

dnie w yjechał z W ilna, znalazł się w S tanach Zjednoczonych. Za polskie pieniądze dłubał coś w czasie w ojny.

Obecnie przeszedł do reżym u w arsza w ­ skiego, k tó ry syp n ął dolaram i na k a ­ ted rę lite r a tu r y polskiej na u n iw ersy te­

cie Columbia. Dotychczasowy wykładow ­ ca lite r a tu r y polskiej, uczciwy uczony am erykański zrzekł się k ated ry , nie mo­

gąc pogodzić się z faktem przy jm o w an ia pieniędzy od tych, którzy w alczą z n a ­ szą cyw ilizacją, a więc i z k u ltu rą pol­

ską. Nowym w ykładow cą m a być...

p. M anfred K ridl.

J e s t to kolejne wcielenie tego szkodni­

k a w polskim świecie umysłowym , po­

sta w a zdrady, k tó ra nie pow inna u jść bacznej uw agi i re je s tra c ji w olnej opinii polskiej.

P ra s a polsko-am erykańska pisze o tym z głębokim oburzeniem . C ytujem y uw agi n a te n te m a t pism a now ojorskiego N ow y Ś w ia t z 19. 6. 1948:

„ J e s t to sam a robota, ta sam a po­

dłość, ta sam a nikezemność, k tó rej jedynym celem je s t zm iażdżenie n a ­ rodowej przeszłości, żeby n a je j g r u ­ zach wybudować kom unistyczną przyszłość.

„Cel uśw ięca środki.

„W szystkie drogi prow adzą do Moskwy.

„Dziś, poniewczasie, dow iadujem y się kim je s t p. K ridl i k to go po­

piera.

„I dlatego pow inniśm y z całą soli­

d arn o ścią poprzeć • uchw ałę zjazdu K ongresu Polonii i zjednoczyć się ja k n a jsiln ie j, by nie dopuścić tego rodzaju osobnika, ja k p. K ridl do z a tru w a n ia um ysłów młodzieży am erykańskiej nikczem nym i łg a r ­ stw am i o przeszłości n arodu pol­

skiego“.

SPR A W A O P O R N Y C H Przed miesiącem zw racaliśm y uw agę na niezałatw ienie spraw y tzw. opornych.

P rz y k ra ta sp raw a ją tr z y się w dalszym ciągu. Je d e n a stu pierw szych żołnierzy przebyw a w więzieniu w B ristol i grozi im d ep o rta cja . W ' pierw szych dniach lipca aresztow ano nowych kilkudziesię­

ciu, również za niedopełnienie obowiąz­

ków meldunkowych, w tym że sam ym obo­

zie Mere. W śród o sta tn io are szto w a­

nych z n a jd u je się również znany k ry ty k i p ublicysta J a n U latow ski.

R E C E N Z J A R A D IO W A Radio W a ty k a ń sk ie w audycji pol­

skiej niedaw no podało recenzję z książki historycznej J. G iertycha P olityka pol­

ska w dziejach E uropy. Po om ówieniu treści rozgłośnia stw ierdziła, że książka je s t o ry g in aln a i pobudza do głębszego m yślenia nie tylko w skraw ach polskich, ale i europejskich.

(5)

Sierpień, 1948 Myśl Polska Str. 5

M. E. ROJEK

LEKCJA KOMINFORMU DLA MIĘDZYNARODÓWKI CHŁOPSKIEJ L

W

S P O Ł E C Z E Ń S T W A C H zachodnich niew ątpliw ie w ielu było — i je ­ szcze je s t obecnie, choć znacznie m niej

— polityków i innych przewódców życia publicznego, którzy pow ażnie sądzili, lub jeszcze sądzą, że w postaci ruchu kom u­

nistycznego p o jaw iła się jeszcze je d n a ra d y k a ln a fo rm a cja polityczna, z k tó rą ostatecznie można będzie w spółpracow ać pomimo radykalizm u. N ie zdawano, a raczej nie chciano, zdawać sobie s p r a ­ wy, że zjaw isko kom unizm u je s t zupeł­

n ie inne, że prze d staw ia sobą ono nie najnow szy etap rozwoju europejskiej m yśli politycznej i społecznej, lecz ruch zupełnie obcy n aszej cyw iliza cji i dążą­

cy świadom ie do je j zniszczenia.

K O M U N IZM P R Z E C IW -R E L IG IĄ W szystkie porów nania m uszą być z n a tu ry rzeczy ogólne i nieścisłe, n ie­

m niej m ożna porów nać kom unizm do wielkiego ruchu religijnego, k tó ry w y­

ru sz a n a zdobycie św ia ta i przekształce­

nie go wedle swoich/ kanonów. Nie z a j­

m uję się w tej chw ili określeniem isto ­ tnych cech — definiow aniem — kom u­

nizm u, an i n aw e t opisyw aniem ja k ko­

munizm pow stał i ja k się rozw ijał. Po­

wiem tylko tyle, że jakkolw iek kom unizm zaprzecza konsekw entnie wszelkiej reli- gii, nie m niej sam m a w iele cech re lig ij­

nych. F ilozofia kom unizm u — pełna spfzeczności i przeciw ieństw w ew nętrz­

nych — nie w y trzy m u je analizy rozu­

mowej, gdyż — w brew pozorom — w ca­

le nie je s t o p a rta n a przesłankach rozu­

mowych. Komunizm je s t nie tylko prze­

ciwny relig ii, lecz sam je s t pi*zeciw-re- Ugią. Ideały komuniizmu są m ityczne, cele rew olucyjne, metody nie liczące się z rzeczyw istością socjalną, a więc z n i­

czyimi p raw am i i żadnym i obiektyw nym i zasadam i. N aw et pojęcie „obiektyw iz­

m u“ ja k o bezstronności nie mieści się w pojęciach kom unistycznych.

W ielu E uropejczykom poglądów lew i­

cowych w ydaje się, że nie ta k i diabeł straszn y ja k go m a lu ją , skoro cele ko­

m unizm u są rewolucyjne. R ozpoznają 2 radością znane słowo. Ich cele są także rew olucyjne, a więc można się porozu­

mieć. O strożnie z ig ran iem słowami.

W słowach za w a rty je s t dynam it. Szcze­

gólnie w słowie rew olucja. Oznacza ono co innego w języku kom unistów , niż Naiwnych socjalistów , ludowców i in ­ nych tzw. lewicowców. N ie gw ałtow ną Przem ianę społeczną, k tó ra m a przynieść Poprawę losu większej liczbie ludności niż m iało to m iejsce przed rew olucją.

W języku kom unistycznym rew olucja oznacza zniszczenie silą fizyczn ą dotych ­ czasowej rzeczyw istości socjalnej, a więc 1 zniszczenie tych w szystkich, k tórzy n a nstach m a ją stale słowo i*ewolucja. Re­

w olucja kom unistyczna nie zna żadnych magicznych „ ta b u “ dla lewicowców. J a k Powiedziała w parlam en cie w ęgierskim Posłanka-zakonnica, w ypędzona o statnio z tej przez kom unistów nadużyw anej in ­ sty tu cji, wedle nauki kom unistycznej człowiek nie je s t niczym innym , ja k tyl- k° specjalnym zestaw em pewnych p ie r­

w iastków chemicznych. A skoro ta k , to każdego W ęg ra, lewicowców nie w yłą­

czając, można w ysłać do R osji w sp ro ­

szkowanej postaci, np. ty tu łem re p a ra c ji w ojennych. D la tych — podejm ujem y w ątek — którzy przechodzą sowiecką re ­ w olucję obojętne je st, co ona chce zbudo­

w ać w m iejsce rzeczyw istości zburzonej.

A zre sztą m it kom unistyczny n aw et j a ­ ko m it pociągać może tylko półin telig en ­ tów. W bezklasowym społeczeństwie ko­

m unistycznej utopii nie istn iały b y p rze­

cież żadne gw arancje socjalne ifhzeciw ty ra n ii politycznej i wyzyskowi ekono­

micznemu.

Pierw szym etapem rew olucji kom uni­

stycznej je s t zniszczenie obecnego spo­

łeczeństw a; środkam i do tego celu s ą : n a jp ie rw rozluźnienie społeczeństw a od w ew n ątrz dro g ą w alki klas, w n a s tę p ­ stw ie całkow ite rozbicie go przez ta k zw aną d y k ta tu rę pi*oletariatu. Aby tym celom się przeciw staw ić i metodom p rze­

ciwdziałać, należy n a jp ie rw zorientow ać się, kto po ja k ie j je s t stronie, m am y bo­

wiem do czynienia z przeciw nikiem , k tó ­ ry sojuszników z n a jd u je w n aszym w ła­

snym obozie.

K to są ci sojusznicy? Ci wszyscy, k tó ­ rzy w spółdziałają z kom unistam i bezpo­

średnio albo pośrednio, św iadom ie albo nieśw iadom ie, czy — jeszcze gorzej

— podświadomie. B ezpośrednim i so ju ­ sznikam i kom unistów byli n a przykład przewódcy S tro n n ictw a Ludowego M i­

kołajczyk i Kot, choć stopień św iadom o­

ści w spółpracy u tych dwu polityków mógł być różny. B ezpośrednim i i św ia­

domymi sojusznikam i są dotąd ci poli­

tycy socjalistyczni, k tórzy razem z Mi­

kołajczykiem zgłosili się z L ondynu do w spółpracy z kom unistam i i dotąd w tej w spółpi'acy trw a ją . Oddzielnie powinien być zawsze tra k to w a n y w ypadek tych polityków krajow ych z obu w ym ienio­

nych stro n n ictw , k tórzy uw ażali, że oko­

liczności ich zm uszają do w spółpracy, choć nigdy zapom inać nie należy, że in ­ ne, czasem przewódcze, jednostki lub zespoły z tych samych stro n n ic tw nie po­

szły na w spółpracę z kom unistam i n aw et w w aru n k ach psychologicznego p rzym u­

su i fizycznego te rro ru . T rzeba odróż­

niać więc między ludźmi, nie dlatego ty l­

ko, żeby w ydaw ać sądy, bo człowiek mo­

że zawsze zawrócić z błędnej drogi i wkroczyć na praw dziw ą — ale dlatego, żeby się orientow ać. P olityka je s t s p r a ­ w ą życia lub śm ierci milionów ludzi i po­

legać można tylko n a tych adeptach po­

lityki, k tórzy rozum ieją o co w danym zagadnieniu chodzi i m a ją c h a ra k te r, niezbędny jako oparcie wobec pokus i przeciw ieństw .

PODDAĆ R E W IZ JI K O N C E P C JĘ W A L K I K LA S

Skoro je d n ak dziś ja sn o ju ż chyba w i­

dać, k to w spółpracuje z kom unistam i dp- browolnie i św iadomie, czas zastanow ić się także nad w spółpracow nikam i nie­

świadom ym i czy podświadom ym i, nad tym i, k tórzy p o m a g ają kom unistom m i­

mo woli, wbi’ew swoim w łasnym zam ia­

rom. T akim i mimowolnymi soju szn ik a­

mi s ta ją się te w szystkie g ru p y i ośrodki polityczne, k tó re p rze ciw sta w iają się ko­

munizmowi w pojedynkę, ale równocze­

śnie ro zlu ź n iają spoistość w ew nętrzną

św ia ta dem okratycznego i n aro d u pol­

skiego. Jed n e z nich zgadzając się z ko­

munizm em w filozofii politycznej, nie zg a d za ją się w p rak ty c e, choć i tu nie zawsze podołać m ogą dialektycznem u za­

daniu ścisłego określenia na czym polega różnica. Inne tw ierdzą, że nie zg ad zają się z filozofią m arksizm u, równocześnie zaś p o stę p u ją w p rak ty c e, w niektórych w ypadkach, ta k ja k b y się zgadzały. N a j­

wyższy ju ż czas, aby w szystkie gru p y , stro n n ic tw a i obozy polityczne określiły sw oją postaw ę wobec całości zagadnie­

nia.

D ostarcza do tego sposobności o sta tn i m a n ife st K om inform u p o tęp iający T ito i K om unistyczną P a r tię Jugosław ii.

W a rto zdać sobie sp raw ę o co chodzi.

A chodzi o to, że filozofia w alki klas ma sw oje konsekwencje. T ak ja k wedle Le­

n in a — cytujem y z kom unikatu K om in­

form u — „drobne gospodarstw o indyw i­

dualne rodzi k ap italizm i b u rżu azję s ta ­ le, codziennie, co chw ila, żywiołowa i w skali m asow ej“ , ta k samo, a n aw et je ­ szcze bardziej praw dziw ie — bo drobne gospodarstw o indyw idualne nie je s t sa ­ mo przez się k ap italisty czn e, gdyż nie fu n k cjo n u je wedle p ra w zysku od wyło­

żonego k a p ita łu — filozofia w alki klas rodzi terror i mord stale, codziennie, co chwila, żywiołow o i w skala m asowej.

N a jp ie rw kom uniści za b rali się do ro zb ijan ia n arodu polskiego od w ew nętrz.

U znali, że jed n i Polacy są lepsi i demo­

k raty c zn i — to je s t ci, któ rzy z nim i w sp ó łp racu ją, a drudzy gorsi i faszyści

— to je s t ci, któ rzy z nim i nie w sp ó łp ra­

cują. W ybrali sobie do w spółpracy n a ­ tu ra ln ie tych, któ rzy nadaw ali się do te ­ go z powodu podobieństw a filozofii, głoszenia zasad y stro n n ic tw klasowych i w alki klas, choćby n aw e t u m iarkow a­

nej. W y b rali sobie S tronnictw o Ludowe i P olską P a r tię S ocjalistyczną, czyli klasowe stronnictw o chłopskie i klasowe stronnictw o robotnicze. I jakkolw iek stro n n ic tw a te, w yznając swój p ro g ra m w dobrej w ierze, nie m ogą odpowiadać za kom unistyczną inicjatyw ę, n ie m niej m uszą ponosić odpow iedzialność za je j przyjęcie. Odpowiedzialność tę ponosi kierow nictw o S tro n n ictw a Ludowego z M ikołajczykiem i Kotem n a czele, n a ­ to m iast nie ponosi je j kierow nictw o P P S .

S taw iam y tu tezę, iż czas ju ż poddać rew izji zasadę stro n n ictw a klasowego, chłopskiego czy robotniczego. O ile za sa­

da ta d a się n ad a l u trzy m ać w dotych­

czasowej sw ojej postaci? N ie można żadnej g ru p ie zaprzeczać p ra w a do po­

sia d an ia sw ojej w łasnej rep re z e n ta c ji politycznej w narodzie i państw ie.

I w tym sensie m ogą istnieć i rozw ijać się stro n n ic tw a o p arte o je d n ą tylko w arstw ę społeczną i m ogą n aw e t dążyć do przem iany całego społeczeństw a d ro ­ g ą pokojowych zm ian socjalnych i od­

pow iedniego w pływ u n a politykę p a ń ­ stw ow ą. Czy je d n ak wobec n ap o ru ko- m uńistycznego m ogą sobie jeszcze te stro n n ictw a pozw alać n a głoszenie nadal w alki klas i zasady rew olucji społecznej, n a w e t je ślib y te j rew olucji nie realizo­

w ały? Czego w łaściw ie bronim y wszyscy wobec kom unistycznego podstępu i prze­

(6)

Str. 6 Myśl Polska Sierpień, 1948

mocy? Je śli bronim y wolności przeko­

n a ń politycznych, to nie wolno nikomu w naszym , swobodnym, system ie społecz­

nym głosić nienaw iści do ludzi innych p rzekonań; jeśli bronim y wolności opi­

nii, to nie wolno żadnej gru p ie politycz­

nej zakładać z góry, że je j tylko opinia je s t dem okratyczna, przeciw na zaś ipso facto — nie. Z asad ą bowiem dem okracji je s t, że mogą być różne opinie, a decy­

d u je opinia większości u stalo n a przy po­

mocy odpowiednich, bezstronnych in sty ­ tu c ji, ja k głosow anie, w ybory itd. Jeśli bronim y wolności stow arzyszania się, to nie wolno głosić zasady, że chłopi mogą być tylko ludowcami, a robotnicy socja­

listam i. Jeśli bronim y zasady rządów de­

m okratycznych, to znaczy to, że nikom u nie wolno dążyć do d y k ta tu ry , ani oso­

b istej, an i grupow ej, czy klasow ej. W y­

nika- stąd, że w system ie dem okratycz­

nym nie może być takiego aksjom atu, ja k n a przykład rządy „chłopskie“ lub

„robotniczo-chłopskie“ . A w reszcie, je ­ śli bronim y wolności i p ra w obyw atel­

skich, to pam iętajm y, że p ra w tych nie może odebrać jednostkom , lub grupom znajdującym się w m niejszości, n aw et dem okratyczna większość.

Z JE D N O C Z E N I W W A L C E , CZY P O D Z IE L E N I?

Jeśli mam y bronić się i obronić prze­

ciw fa li kom unistycznej, ta k u m iejętnie i konsekw entnie napuszczanej n a n a ro ­ dy zachodnie przez filozofię i technikę o rg a n iz a c y jn ą P o litb iu ra moskiewskiego, to porozum m y się, czy w ystępujem y j a ­ ko całość, czy też są może w śród n as ta cy , którzy liczą n a to, że ich p a rtia uszczknie nieco korzyści dla siebie ze zm ian przeprow adzanych gw ałtem przez bolszewików w Polsce. I ta k np. Miko­

łajczyk i K ot pomogli w swoim czasie kom unistom w u sta le n iu przed św iatem , że w Polsce legalne są tylko P a r tia Ko- m urystyczna, je j przybudów ki i Polskie S tronnictw o Ludowe. To o sta tn ie wzięło n astęp n ie udział w w yborach sfałszow a­

nych, n a tu ra ln ie , przez kom unistów , a te ra z M ikołajczyk, K ot i B agiński tw ierdzą, że w tych w yborach 80% gło­

sów padło na P Ś L i że w konsekwencji oni re p re z e n tu ją ogrom ną większość n a ­ rodu polskiego. Z asad ą naszej cywili­

zacji je s t jed n ak , że n ik t nie może mieć

korzyści z bezpraw ia, zwłaszcza tego, w którym sam b ra ł udział, a takim bez­

praw iem było organizow anie przez P S L w yborów w Polsce w spólnie z kom uni­

stam i przy odrzuceniu zasady wolności stronnictw .

Głównym je d n a k w ątkiem naszych rozw ażań je st, że S tronnictw o Ludowe, k tóre pod W itosem niejednokrotnie zło­

żyło dowody rozum ienia dobra narodu ja k o całości, a w nim dobra w arstw y chłopskiej, pod M ikołajcykiem pom a­

gało kom unistom w ro zbijaniu narodu w imię koncepcji klasowych. Nemezis dziejow a działa je d n ak w naszych cza­

sach szybko. M ikołajczyk, k tó ry w pako­

w ał s^voje stronnictw o w tę niezaszczy- tn ą sy tu ację, m usiał uciekać, a obecnie K om inform zapow iedział, że zabiera się we w szystkich k ra ja c h objętych hege­

m onią sowiecką do ro zb ijan ia w arstw y chłopskiej ta k , ja k dotąd ro zb ijał całe społeczeństw a. O kazuje się, że nie tylko n arody dzielą się n a klasy, ale klasa chłopska dzieli się w ew n ątrz na dalsze jeszcze k la sy : kułaków, średniaków i biedaków. K om unistyczne pismo w Polsce Chłopska Droga pisze obecnie na tle sp raw y Tito, że „pełny dobrobyt i podniesienie kulturalne w ieś osiągnie tylko wówczas, gdy przejdzie na gospo­

darowanie g r o m a d z k i e oraz że „par­

tia m arksistow ska nie w ierzy w m ożli­

wość zaprow adzenia na w si gospodarki naprawdę grom adzkiej czyli socjalistycz­

n ej w brew woli chłopów, g d yż pa rtia m arksistow ska nie uznaje przym usu w stosunku do milionów gospodarzy średnio- i m ałorolnych“. Czy m am y tu dodać, że kom uniści sam i re g u lu ją , kto je s t kułakiem , a kto tylko średnio- lub m ałorolnym ?

W A LK A Z B O L SZE W IZ M E M W IM IĘ ZA SA D Y K L A S O W E J

T ak to n a jp ie rw M ikołajczyk porozu­

m iał się z kom unistam i n a zasadzie u sz a­

now ania p ra w nie całego społeczeństwa, ale jednej tylko w arstw y chłopskiej, a te ra z kom uniści p rz y stę p u ją do w ypi­

syw ania batem kolektyw izacji n a skórze te j w arstw y praw dziw ej n au k i o istocie w alki klas. N ie p otrzeba tu chyba do­

daw ać, że odpowiedzialności za to nie ponosi sam a ta w arstw a, k tó ra zresztą w znacznej sw ojej części podtrzym yw ała

S tronnictw o N arodow e. N ato m iast pono­

szą odpowiedzialność za to klasowi lu­

dowcy, którzy pow inni byli przestudio­

wać sobie politykę bolszewików wobec chłopów rosyjskich, ukraiń sk ich i in­

nych w Zw iązku Sowieckim. W idocznie je d n ak niczego się nauczyli, n aw e t po szkodzie, skoro M ikołajczyk sta n ą ł n a czele dziwacznego tw oru na teren ie w a­

szyngtońskim , znanego ja k o Chłopska M iędzynarodówka. K oncepcja m iędzyna­

rodówki klasow ej w alczącej z m iędzyna­

rodowym komunizmem w imię obrony jednej klasy je s t koncepcją śm ieszną i niegodną w ielkich czasów, któ re p rze­

żywamy. K om prom ituje ona swoich a u ­ torów , jeśli w nią w ierzą. Jeśli zaś nie w ierzą, oznacza to, że tr a k t u ją społe­

czeństwo polskie ja k niedojrzałe i nie um iejące dostrzec istoty położenia. K on­

cepcja bowiem obrony tylko m iędzyna­

rodowej rzekomo w arstw y chłopskiej, ta m gdzie chodzi o zagładę, o być albo nie być, całych narodów , je s t w y zw a ­ niem rzuconym tym narodom, a za ra ­ zem pośrednim sukursem dla bolszewi­

ków. Czego bronim y przed najazdem bol­

szewickim ze W schodniej E u ro p y i Pół­

nocnej A zji? Chłopów tylko? Czy może narodów ukształtow anych od la t ty siąca, a ^ i -32 2 nim i całej cyw ilizacji eu ro p e j­

skiej ! A może się w stydzim y tego, że 0 to walczym y? W takim razie z góry ju ż w alkę p rzegraliśm y. W ierzę jednakże, że ta k źle nie je s t, że św iado­

mość isto ty konfliktu będzie się rozsze­

rzać i pogłębiać.

W alczym y o ta k i typ społeczeństw a, k tó re u trzy m u jąc dyscyplinę p o trzebną dla u trzy m a n ia sarpego siebie da jednakże w tych ram ach jednostkom 1 grupom społecznym swobodę w yboru dróg w dążeniu do tego sam ego celu.

W iem doskonale z pierw szej ręki, że nie co innego je s t także celem chłopów i ro­

botników polskich, któ rzy w m asie swo­

je j chcą być pełnopraw nym i polskimi obyw atelam i. K to zaś dzisiaj w ypro­

wadza n a a re n ę m iędzynarodow ą k tó re ­ kolwiek ze stro n n ic tw polskich o p ie ra ją ­ cych się o je d n ą tylko w arstw ę i operu­

je podziałem w ew nętrznym Polaków w polityce m iędzynarodow ej, ten nie przybliża, ale przeciw nie — oddala chw i­

lę zadania klęski komunizmowi i wyzwo­

lenia ujarzm ionych narodów europej­

skich z kom unistycznej niewoli.

T A D E U S Z W A S IL E W S K I

POZYCJE BAŁKAŃSKIE

Z

ADANO ,mi bardzo ak tu a ln e p y ta ­ n ie : ja k ie znaczenie strateg ic zn e ma Ju g o sław ia? Gdy zacząłem za sta n aw ia ć się nad odpowiedzią, nasunęło mi się n a jp ie rw zagadnienie z zakresu pojęcio­

wego. Co to je s t stra te g ia , ja k i m a ona cel? Spośród w ielu definicji, k tó re u s ta ­ liły się w lite ra tu rz e tego przedm iotu;

w y jm u ję je d n ą z n ajb ard zie j ogólnych.

Celem s tra te g ii je s t narzucenie przeciw ­ nikow i w łasnej woli. Je śli oprzeć się n a tym określeniu, to zapy tan ie, z którym się spotkałem , należałoby rozw inąć ja k n a s tę p u je : ja k ie znaczenie m ogłaby mieć Ju g o sław ia w rękach wodza, dążącego p rzy pomocy tego narzędzia do n arzu ce­

n ia przeciw nikow i w łasnej woli. W ydaje mi się, że te ra z zagadnienie zostało po­

staw ione n a płaszczyźnie stra te g ii, nie zaś w sferze geopolityki, an i polityki,

ja k b y to mogło w ynikać z pojęcia „ s tra - tegiczności“ , używ anego w mowie po­

tocznej. Jeżeli je d n a k mój rozmówca m iałby się poczuć nieco zawiedziony z po­

wodu nieoczekiw anego zw ężenia i w y­

specjalizow ania te m atu , to go od razu pocieszę, że i mnie sam em u ograniczenie ta k ie nie bardzo odpow iada. Będę się zatem s ta ra ł przekroczyć je o ile m iejsce i m oje przygotow anie n a to pozwolą i z dziedziny czysto strateg ic zn e j w ejść w domenę ta k zw anej w polskiej lite r a ­ tu rz e wojskowej „ s tra te g ii g e n e ra ln e j“

lub „ s tra te g ii p aństw ow ej“ , co (nieudol­

nie dosyć) odpow iada pojęciu an g iel­

skiem u grand stra teg y . P roszę mi w y­

baczyć te szum nie brzm iące term iny, k tó re w istocie oznaczają to tylko, że z a m ia st mówić w yłącznie o Jugo sław ii, będzie się częściej ro zp a try w a ć Półwysep

B ałkański jako całość, a pod „wodzów“

będzie się podstaw iać przeciw ników , których wpływy p rz e n ik a ją obecnie do w szystkich zakątków globu. Bo jeszcze n a sam ym w stępie i to należy powie­

dzieć, że s tra te g ia , choć w zasadach nie- rtnm nna, m a swoje epoki. N a przykład (jeśli konstruow ać je z energetycznego p u n k tu w idzenia) epoką strateg ic zn ą , k tó ra trw a ła n ajd łu że j, była „epoka energii m ięśnia człowieka i kon ia“ . Myśmy to w łaśnie byli je j epigonam i we w rześniu 1939 r., a w roku n a ­ stępnym , między innym i p aństw am i, J u ­ gosław ia. Mimo, że w tym m iejscu ogrom nie ciągnie do d y g resji — muszę ju ż skrócić w stęp i przypom nieć tylko, że nasz te m a t p rzy p a d a oczywiście w epoce broni atom ow ej i pow ietrznej, d o cierającej po k rań c e św ia ta, a zapo­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Odezwa powstańcza wypadła jak musztarda po obiedzie i tak mniej więcej wyglądała. Prosta to była rzecz jak każda tragedia, jak śmierć Przyjaciół, poświęcenie innych,

nych cyfr co do rozmiarów drenowania przez Sowiety zasobów ekonomicznych okupowanej przez Rosję części Europy, to jednak nawet z fragmentarycznych informacji,

ciaż osobowości przywódców tych ru ­ chów zaważyły decydująco n a ich charakterze, to jednak nikt nie o- śmieliłby się powiedzieć, aby faszyzm był tylko

ropie i tu kończy się sen o niemieckiej Europie.. Niczego się w tym kierunku nie zdziała nie zaczynając od szczelnej i- zolacji Rosji od Niemiec. W dodatku

cie się z wielkim filozofem katolickim Chestertonem w Anglii. Doboszyński wyrósł w pokoleniu młodzieży, które żywiołowo przyjmowało światopogląd narodowy i

Z darzały się także s tra jk i w obronie robotników ża niedbujących się w pracy lub lekcew a­.. żących zarządzenia pracodaw ców , gdy kierownicy

je się tłum aczyć przez Sławi niż przez Schwaben, ja k chce większość uczonych niemieckich.

zało się wszakże, że zarów no socjaliści, jiak i ch rześcijańscy dem okraci mimo znacznej ilości głosów otrzym anych w w yborach są stronnictw am i o