• Nie Znaleziono Wyników

Oto kompletny spis treści tego tomiku:

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Oto kompletny spis treści tego tomiku:"

Copied!
26
0
0

Pełen tekst

(1)

Strony internetowe Roberta Kolebuka

kolebukr@poczta.onet.pl

Oto kompletny spis treści tego tomiku:

z

BALLADY ODPUSTOWE

{

Ballada czarnoksiężnika

{

Ballada ludowa

„

1. Narodowe pieśni

„

2. Pole

„

3. Rozmowa z plebanem

„

4. Rozmowa z wójtem

„

5. Rozmowa z panem

{

Odpustowa ballada o rebelii

{

Odpustowa ballada o końcu świata

{

Ballada o krecie

z

WERSETY BIBLIJNE

{

Klasztorne światło

{

Łapy

{

Koła

{

Wół

{

Litania

{

Dziegieć

{

Wrzosowiska

{

Zima

{

Miód

{

Woda przynosi

{

Prostota

{

Lilija

{

Przez śnieg padający

Tadeusz Nowak

Kolędy stręczyciela

Warszawa 1962, "Czytelnik" (wiersze z lat 1959-1961)

Obwolutę zaprojektował Andrzej Heidrich

Nakład: 1 400 egz.

(2)

{

Przemiany

z

PORTRETY

{

Autoportret

{

Portret z jaszczurką

{

Portret macierzyński

{

Portret słomianego ludu

{

Portret przelotny

{

Portret powszechny

{

Portret szpitalny

{

Portret królewski

{

Autoportret serdeczny

z

KOLĘDY

{

Ja prosty chłopek

{

Z głową uciętą podniesioną

{

Jaworowe lipce

{

Kościółek wiejski

{

Kolęda wiejskiego głupka

{

Kolęda stręczyciela

{

Kolęda miłośnika lubego

{

Kolęda kramarza

BALLADY ODPUSTOWE

Ballada czarnoksiężnika

Stanisławowi Horakowi Ziarno siemienia, maku i łubinu skóra jaszczurki, ucho nietoperza, serce piskorza i wnętrzności sowy

przez moich przodków zbierane tajemnie leżą przede mną. A we mnie jak w ziarnie, jaszczurce, rybie, nietoperzu, ptaku

(bom też pokraczny mego rodu stwór) rodzi się światło, abym mógł dać znak.

Wtedy bym przeszedł - albowiem są ściany roślinne, wodne, ptasie i zwierzęce -

jaszczurką, rybą, nietoperzem, ptakiem, a nade wszystko ziarnem jarzeniowym tam, skąd przodkowie moi jak łuczywo świecą zatknięci w wydrążoną rzepę.

(3)

Moi przodkowie - tak powiada Biblia, uczone księgi, wiersze narodowe - a był niejeden pośród nich profesor, artysta, biskup i oficer prawy,

sprzedali diabłu za poletko rzepy

pośmiertnej sławy moździerz odpustowy.

I rad był diabeł. Koszt poletka rzepy, zagonu prosa lub palonych butów, to nie to samo, co w tużurku, fraku licytowanie laską jaspisową

tajemnic zioła i tajemnic dziewic

za krzew pośmiertny mieszczanina, pana.

Ale znak podam. Zjawi się przede mną diabeł ubogiej wyobraźni - Srala.

Wtedy przebiorę go w kontusz Boruty i dam go uczyć za grosz odłożony

w Paryżu, Padwie, Heidelbergu, Rzymie, A jeśli chłopkiem i tak pozostanie,

bogato z córką mieszczan go ożenię.

Spis treści

Ballada ludowa

1. Narodowe pieśni

Ludzie poczciwi, ludzie malowani

w kukułki, w pawie, jaskier na kożuchu chodzą w siermięgach narodowych pieśni, rąk proboszczowskich całują piwonie

ludzie poczciwi, ludzie malowani.

Ludzie poczciwi - dziczki nauczone rodzić chleb, mięso, faski mleka, kwas i jeszcze wiele codziennych pokarmów

z żywiołu ziemi, wody i powietrza.

A żywioł ognia - ludzie malowani

wierzą w jaszczurek pierworództwo święte.

Stąd te siedmiokroć mordowane smoki, dziewice, żuki, paproć sobótkowa

(4)

i pigmentujące kożuch zimy pchły.

Spis treści

2. Pole

Jaszczurkę zjada skrzyp.

Żuka - widłak. Dziewicę - jezioro wytopione

z żywicy i ze smoły.

I nie ma widnokręgu.

Złamano go na wozu

poczwórne w jednym koło.

Nie ma słońca. Nad polem światła drewniana laska wiedzie w pionowy lej.

Ale jest deszcz i zboże biegnące z tego deszczu na pazurkach przepiórek.

I łąka jest, i koń, i anioł pański, i ...

Spis treści

3. Rozmowa z plebanem

- Niech będzie pochwalony.

- Na wieki wieków. Amen.

- Latoś obrodził sad.

- I zmarli obrodzili.

- Jest owoc zakazany.

- I dzieci pełen kojec.

- Błogosławiony owoc.

- A pan Abelard. Kalwin?

- Pisarczyk gminny jestem.

Chodzę z księgą rodzaju i z księgą urodzaju.

Żyję na rzepie, jagłach,

(5)

wodzie i suchym chlebie.

A mam to za pisanie.

- Prawie jak mnich ściubiący literka po literce.

- Nie powiem. Często dziewki na stryszek mnie ciągają.

Bawiąc się ze mną szepczą, żem taki w sobie święty.

A mam to za pokorę.

- Zatruta twoja woda i chleb zatruty będzie.

- Wtedy odejdzie ze mnie mój anioł i mój sokół, i pies mój, i kukułka,

co huczy w mojej głowie?

A mam to wszystko we śnie.

- Tak się stanie, mój synu.

Spis treści

4. Rozmowa z wójtem

- Obywatel z powiatu?

Taka księga kufrowa, pióra taka osęka.

A tu u nas, Bóg prowadź, droga - bagienny sum.

- Pisarczyk gminny jestem.

W mieście mi dano księgę i pióro i mój umysł

kaligraficznie prosty, aby wam służyć, wójcie.

- Pisarczyk, powiadacie?

A u nas rzepa rośnie.

Siadajcie. Piszcie: rzepa.

I proso. Piszcie proso.

I wody siennej jaszczur.

- A chleba u was nie ma?

(6)

- Chleba u nas podole.

Ino go zakopali

po siwe oczko w głowie.

Przeto jeszcze nie mruga.

- Pisarczyk to mój zawód.

A pochodzenie: chłop.

Przeto pytam o chleb - istotę kukiełkową

sycącą was i mnie.

- A może wyście pleban?

Jemu się też Opatrzność samotrzeć chodzi w kłos.

Ale u nas Opatrzność na motocyklach śmiga.

- Pisarczyk gminny jestem.

Literka po literce

spisuję gniazda wronie i konie znikające

w ustronnym stogu siana i ludzi, których widać, jak rybę poprzez lód.

- Pisarczyk, powiadacie.

Spis treści

5. Rozmowa z panem

- Byliśmy w gminie. Owszem.

Budynek pod sztandarem.

Na stole owoc ziemi:

rzepa, jaglana kasza.

W dzbanie ziemi istota:

woda z polskim tygrysem.

- To jaszczur, naczelniku.

Siwe oczko - chłopaczka rodzonego tej ziemi

za kruchą kostkę trzyma.

Na żuku gra mu we dnie.

(7)

Paproć mu w nocy świeci.

- Wójt mi powiadał. Owszem.

"Siadajcie. Piszcie: rzepa."

A u was wyszedł jaszczur.

"I proso. Piszcie: proso."

A u was wyszedł jaszczur.

"I wody siennej jaszczur".

A u was wyszła rzepa.

- Pisarczyk to moj zawód.

W mieście mi dano księgę i pióro, i mój umysł

kaligraficznie prosty.

A pochodzenie: chłop.

Stąd ta rzeczy mistyczność.

- I o tym wiemy. Owszem.

Spis treści

Odpustowa ballada o rebelii

Porcelanowi święci

i ludkowi gliniani ostrzeliwują majdan pirotechnicznym bzem.

A drewnianym kulasem przytupują anieli

na cietrzewiu jadącej odpustowej rebelii.

Wtedy z pagórków pędzi na motocyklach władza i świętych pojedyńczo do klasztoru wprowadza.

A do ludków cofniętych do kłonic i do płotu

władza stara się dotrzeć przez zarośla bełkotu.

I tak powiada władza

w rzemieniach i w lampasach:

(8)

"Obywatelu Szela,

nie dłuższy niż szerokość inteligenckiej dłoni

można nosić scyzoryk.

A wy tu z takim majchrem zza cholewy do pasa."

A Szela tak się władzy zza wasążka odcina:

"Pan władza przez ten odpust widzą w mistycznym świetle.

To nie majcher, a smyczek, którym łechtam basetlę".

I ludkowie na majdan

znów wychodzą spod kłonic, by do zmierzchu słonecznik karuzeli nakłonić.

I kupują z piernika

serce z listkim lubczyku, by je oddać swej brzózce w sznurowanym trzewiku.

Spis treści

Odpustowa ballada o końcu świata

Przez klasztorne wykusze

brat kalikant z zakrystii wydmuchuje zwierzęta:

Abelarda - kapłona, Husa - kozła czeskiego, Lutra - diabła w tużurku, Kalwina - psa wściekłego.

W klasztornym refektarzu brat kalikant posiłek

naftą z lampy polewa.

Z organowych piszczałek sączy się stearyna.

Na fioletach pod sadem już się zmierzchać zaczyna.

(9)

Jeszcze przeor przebraną za aniołów kapelą

dyrygować próbuje.

A u niebios Bóg Ojciec kalikuje ułomnym

kobzą brzózki spłakaną.

I już niebem na ukos przelatują ułomni.

A za nimi ich nogi, ręce, oczy i uszy

i w tych uszach pierogi.

Nawet niebem cwałują pod karpacką szczeżują pochowani sietniacy.

U klasztoru z gmin wielu plebanowie, wójtowie na psałterze i tyczki

wyciągnięte spod chmielu procesują się z władzą.

A już sady kwitnące parobkowie siodłają

i do świętych z pagórków za kantary prowadzą.

A gdy niebo od kopyt czereśniowych się iskrzy, wtedy Szela przy świetle powiatowej łojówki,

jak barana na sznurku, przez wieś ciągnie basetlę.

I znów dzwonią festynu świętojańskie podkówki.

Spis treści

Ballada o krecie

Przez moich dłoni papilarną glinę

idzie kret - ślepiec. Nad nim się kołysze sucha trawa. Nad suchą trawą

przelatuje sowy radarowe ucho.

(10)

Wszystko w porządku. A jest w to wliczony każdy element współczesnej zagłady.

Kret je korzonki, ziarno lnu i żuka.

Kret ma pragnienie. Idzie do jeziora.

Tu się spotyka z rybą i kamieniem.

Kamień próbuje udawać krzesiwo,

ryba chce z siebie wykrztusić Jonasza.

Ale kret - ślepiec, a tym samym mędrzec, starszy od ryby, od krzesiwa starszy, nie wierzy dawno w prymitywne cuda.

Oślepia rybę jarzeniowym ryjkiem i cofa z iskier swoją sierść hubkową.

I kret odchodzi. Kret spotyka kreta.

Trawa nad nimi czulej się porusza.

Trawa zasypia. Trawa się rumieni.

Teraz dwa krety idą jedną trawą.

Pomiędzy nimi przelatuje sowa.

A krety idą. Już są przy mrowisku.

Już są w mrowisku. Ze szpilkowych misek piją przez mszyce udojone mleko.

Uczą się mrówczej biblii. A jest im pomocny alfabet Braille a: trupy niewolników,

żuków, much wszelkich i ziarenek roślin.

I zakładają swoje gospodarstwo. I płodzą dzieci.

Dzieci podrastają. Dzieci odchodzą.

Nad nimi trawa drobno się porusza.

Pomiędzy nimi przelatuje sowa.

Spis treści

WERSETY BIBLIJNE Klasztorne światło

I wyszedł ze mnie na rozmowę zakonny sługa: winny szczep.

I jak misterium wielkopostne

(11)

mówił językiem suchej kości zakonny sługa: winny szczep.

A działo się to w średniowieczu na wysuniętej ławie w sad.

Słudzy przynieśli nam dzban wody i jęczmiennego chleba glonek.

Przy wodzie tej i przy tym chlebie, raczej więźniowie Najwyższego, niźli pokorni słudzy postu,

pochwaliliśmy gwiazdozbiory podobne do złotego maku i sad pod nimi posadzony i ławę w sadzie pomyślaną

na odpoczynek nasz wieczorny.

Klasztor przed nami był fioletem do drobnej lampki zasłonięty.

Prócz miecza i lędźwiowej kości, wiszących u wejściowej bramy, nie było tu innego światła.

I również w nas człowiecze światło było skręcone do stokroci.

Spis treści

Łapy

dr Tadeuszowi Sewerynowi Już we śnie słyszę cedzące się miody w te drzewa, z których dla naszej wygody jeszcze gorące po burzy popioły

na Mleczną Drogę zsypują anioły.

A to się wszystko od tak dawna dzieje, żeśmy pić miody stracili nadzieję.

Czasem nam tylko, gdy nie grzeją szczapy, pies wkłada w rymy cztery ciepłe łapy.

Spis treści

(12)

Koła

Połamane są we mnie wszystkie koła po których chciałem wyjść naprzeciw.

Ale cofa się zwierzę w ptaka,

ptak

w rybę.

Sam się cofam przed sobą w wypchanego lwa.

Spis treści

Wół

Wół chrześcijanin pracowity, nie może mieszkać razem ze mną.

Żony nie może mieć i dzieci, stołu i chleba na tym stole.

Bo chleb ma przy nim uraz siana, a stół jeziorem jest przy wole.

Wół chrześcijanin pracowity, jest od dzieciństwa moją trumną.

W niej żyję, śpię, i gram na dudzie i tyle rzeczy czynię jeszcze,

od których w popiół idą ludzie i w bór dębieją wszystkie deszcze.

Spis treści

Litania

Matce Spośród wielu jedwabiów wybierano osobny

(13)

twego ciała podbiał.

Ale zanim w tobie na uchylenie źródeł ptaki obniżono, a latu poza tobą ułożono imię

z imion wszystkich traw;

ciebie nazywała od wody do pól, od jabłoni do łani na języki litanii rozsypana sól.

Spis treści

Dziegieć

Mróz z jodłowej kądzieli przędzie w lesie turonie, a Dunajca siwy dąb

na błękitne tarcice tnie piłami kra.

Przyjdź, turoniu, leśny zwierzu, i łapami kosmatymi

zaszyj wsi słoneczko kunie w zimy rysim kołnierzu, zanim sokół na łowy

poprowadzi sad wiśniowy, zanim w uszy wystające bydłu przez drabinę

przyjdą wróble powiedzieć, że nad rzeką objął dziegieć pod kolana wiklinę.

Spis treści

Wrzosowiska

(14)

Wrzosowiska karmione bydlęcym jęzorem, wrzosowiska - wnętrzności tropikalnej burzy.

Biegnie w drewnianych trepach kamiennym klasztorem śmierć - kościany pałacyk po księciu i róży.

Wrzosowiska. Wystarczy sad odepchnąć od miodu i śpiącemu pod sadem uchylić powieki:

wrzosowiska - biskupi śliwowego ogrodu przez aniołów wrzucani do jesiennej rzeki.

Spis treści

Zima

Przelatują przez nas tęczujące ptaki,

zwierzęta coraz szybciej krążą w naszym cieple, jak w głębokim sianie, gniazda swoje grodzą.

I po prawicy wody ani chleba,

lasu ani sierści nie prześwietla żaden, prócz zadymki, paw.

A my pamiętamy z zielonej wikliny wyplatane jezior coraz szersze kosze,

gdzie milczano, gdzie dzieci płodzono przez sen i gdzie się w apostołów bawiono po trosze.

Spis treści

Miód

Dla mnie miodu kosmate podole, tobie miodu zielona orawa.

Kto łokciami z witraży na pole

wypchnął świętych zabierając im pawia.

Święci z miodu oburącz wyciągają kolana, świętym miód się przelewa przez uszy I pod sadem na sznurach od rana

ich sekretne niebiosa się suszy.

Spis treści

(15)

Woda przynosi

Woda przynosi kamień, kamień przynosi ogień, ogniowi dłoń podaje przysięgający kat.

Woda odnosi kamień, kamień zostawia ogień, ogień przyjmuje dłoń jednego spośród nas.

Spis treści

Prostota

Ziemia spłodziła ludzi, ludzie spłodzili zwierzęta, zwierzęta spłodziły zboże, aby podbić wiatraki

drewnianymi skrzydłami rozgwieżdżone do snu.

Wiatraki podbiły zboże, zboże podbiło zwierzęta, zwierzęta podbiły ludzi (sukno kożuch podbija), ludzie podbili ziemię, aby przeciw wiatrakom spłodzić jeźdźca i miecz.

Spis treści

Lilija

Wyłamana z przegubów smukłych źródeł lilija, w ciała świętym fiolecie

(16)

biel brzemienną rozwija.

A od nieba do ziemi

wyplatane z wiklin dzwony uciszają pasterzy

sękate pokłony.

Spis treści

Przez śnieg padający

dr Janowi Sznajdowi Mówię o sobie ciszej o śnieg padający.

I przychodzą do mnie z gwiazdą betlejemską przyjaciele przebrani za leśne zwierzęta.

Mówię o sobie jaśniej przez rdzeń bzu dzikiego.

I spomiędzy rogów zwierzęta wyjmują drzewko jemiołowe.

I jest mi tak, jak gdyby we mnie wyścielono brzeg weselny stołu na przyjście rodziny.

Już wszyscy usiedli, każdy obok drzewka, skąd ptaki kolędują pogwizdując z bliska, a roślinna woda przez śnieg i przez drzewo na śpiew przełamane, kolanami błyska.

A ja odwrócony twarzą w tamtą stronę,

gdzie do zwierząt się idzie jak w noc wigilijną przełamać się chlebem, wchodzi do sąsiada, mówię o sobie ciszej o śnieg, który we mnie przez sen, jak przez zwierzę czatujące, pada.

Spis treści

Przemiany

Idzie staruszka przemieniona w chłopca Idzie staruszek przemieniony w młódkę Ta płeć zamienna bawi ich szalenie Już znali w sobie sekret umierania

(17)

Z pierwszym widokiem na białe jabłonie Z drugim widokiem na jesienne jabłko A tu na czoło zaczesany kosmyk

A tu szpilkami upięty warkoczyk Zboże po prawej las po lewej ręce

A jest w staruszce sprzed prawnuków młódka A jest w staruszku sprzed prawnuków chłopiec Zboże po prawej las po lewej ręce

Ale już nie ma w staruszce staruszki Ale już nie ma w staruszku staruszka Bałych jabłoni jesiennego jabłka

W staruszcze młódka jej chłopca przyzywa W staruszku chłopiec jego młódkę woła W zboże po prawej w las po lewej ręce Woła staruszka przemieniona w chłopca Woła staruszek przemieniony w młódkę W zboże po prawej w las po lewej ręce Za nimi idą sekretne jabłonie

Sekretne jabłko toczy się za nimi Ich płeć zamienna bawi nas szalenie

Spis treści

PORTRETY Autoportret

Wyścielony od wewnątrz kłosami jęczmienia, nasłuchuję szelestu lata gryczanego.

I w to promieniste mego wnętrza brodło winne jabłka spod sadów

koziorożce zsypują.

A wokoło, jak sięga moja okolica,

jest zapach w rękach łamanego chleba i zapach naczyń limfatycznych,

wydzieranych przez kozy zębami z białej szyi porannego drzewa.

(18)

W środku jest koło. Na nim głowa Szeli, głowa Chrystusa. Obydwie złocone idą po kole obracanym w czerni

między plebanią, niebiosami, dworem.

Tego się we mnie domyśla minerał, roślina, zwierzę i dziad odpustowy,

bo z nimi jeden mam jęczmienny placek i jedne buty przed nadejściem zimy.

Wyścielony od wewnątrz, zwracam się do siebie poprzez rzeczy z wnętrza wszelkich rzeczy

wkołysanych we mnie, jak antracyt w bór, jak w diament antracyt.

Spis treści

Portret z jaszczurką

W ich przegubach - dębowe związanie ognia, wody, ziemi i powietrza.

W kolanach - oparcie bawołu.

Widać jeszcze, że w nich - wypalonych pomiędzy jęczmieniem, niebem i kołyską - jak w gliniane stągwie,

po niebieską brodę zanurza się Bóg.

Zasypiają oparci o sen, jak o płot grodzony.

Mak się sypie, koper i anyżek

i ciemnieją słońca wiklinowe pręty.

A wtedy dziobami z Dunajca przaśny chleb księżyca

wyciągają wrony.

I już z lasu z safianowych łapci,

jeszcze ciepłych od stóp Boga Ojca, wychodzą zwierzęta.

Wkołysane w krwi liściastej bór, zataczają coraz węższe koła.

Ale przedtem zanim cały las

na roślinnych łapach obok wsi przystanie - zrodzona przez krzew zielona jaszczurka:

(19)

ta oliwna gałązka wśród zwierząt, zbliży się do ciebie, matko,

aby pić z twej krótkiej szyi i rozwiązać w tobie chłodem na ojcowskie przebudzenie ciasny węzeł krwi.

Spis treści

Portret macierzyński

Kobiety - worki pytlowanej mąki, kobiety - wiązki wyschniętej tarniny, rodzą dzieci pod brzuchem osiołka

w Betlejem, przy lampie naftowej w Betlejem.

W obcych krajach trzej królowie, pawi ogon - kolęda,

na trzech krosnach złotogłowie, hej kolęda, przędą.

Kobiety chroszczą wewnątrz burzy proso, kobiety bielą w ługu deszczu len.

Drewnianego ptaszka Józefowie niosą i kołyszą stopą kołyskę przez sen.

Prawie w krajach trzech siodłają, kolęda - czerwoniutkie sukno, trzej królowie przybywają.

Hej kolędę ludkowie na dudach im utną.

Kobiety patrzą na dziewczęcą rutę, kobiety lubczyk świętojański studzą.

Józefowie przyciupują motykami smutek z biblijnego słonka za sąsiednią miedzą.

Trzej królowie przyjechali, kolęda - zmierzchy płowe,

z dwóch tysięcy skrzyń rozdali broń i buty juchtowe,

hej kolęda, hej.

Spis treści

(20)

Portret słomianego ludu

Bohdanowi Drozdowskiemu Roślinny zapach ryby,

dzikiego bzu zwierzęcy zapach, a ziemia pachnie chutliwa jak buhaj przepływający przez sierpniowy staw.

Z tej ziemi ledwie przeczuwanej we mnie a tak znajomej, jak ze samym sobą

o każdej porze polne obcowanie, idzie nad wodą mój słomiany lud samego siebie niosąc na barana.

A są dla niego miejsca zakazane, stare jak sól i starsze jak miód.

Aby je zdobyć wstępował w maczugę i poprzez krzemień wchodził do żelaza.

Dziś jego matki wypalone z gliny, z której ulepić można piec i dzban, rodzą żołnierzy i proboszczów rodzą, aby co świeckie było na niebiosach,

a co niebieskie w kapliczkowych sadach.

Lecz wy nie mylcie mych słomianych braci z wojownikami króla jegomości.

Idą nad wodą. A z zamkowej wieży, w rzece cedzonej grubo przez sitowie, widać pod światło ich stos pacierzowy.

Stąd im jak trawę wyskubuje mlecz baran weselnie wdziany na tył głowy.

Spis treści

Portret przelotny

Lipiec. W lipcowej jutrzni nawóz dymi i wrona na nim jest synogarlicą.

A my wygrzebani z upalnego siana,

przyczesani odświętnie językami zwierząt,

(21)

układamy nad stawem naszych twarzy dym.

Wtedy idziemy do studni przez sad i nóż ostrzymy na jej cembrowinie.

I spoglądając w poranne niebiosa

całe w racicach, w łajnie, w płowej sierści, wybieramy z nich zodiakalne zwierzę.

I tańczymy przed nim z naręczami siana

przez sad, przez wzgórza, przez lipcową jutrznię do maskowanej przez topole rzeźni.

Tu oddzielone zodiakalne zwierzę od snu i od moczu,

mości się od wewnątrz trawą przetrząśniętą źdźbło po źdźble przez kminkowy zmierzch.

A gdy jeszcze w ślepiach zwierząt zodiakalna świeci jutrznia,

wiesza się je głową w dół

nad zwierzęciem wywichniętym z ich kosmatej krwi.

Ale zanim po zwierzętach zodiakalnych nasi bracia czworonożni

językami ostrożnie wysiorbią nieba płowy kłąb,

naszych twarzy dym przelotny zagęści w stołu ciemną kałużę rozchlapany dąb.

Spis treści

Portret powszechny

Oprowadzany po wszystkich dolinach, jak Mojżesz żujący suchy wiecheć mchu przed obiecanym baobabem deszczu, patrzę na ziemi pierworodny brzuch.

A z niego wszelkie stworzenie i drzewo w ewangelicznym stojąc rozkraczeniu siorbie roślinny zamysł snu.

I ulatuje z rozchylonej dłoni,

(22)

jak z betlejemskiej gwiazdy świecącej nad strzechą, wszelkiego ziarna koczujący lud.

Siedmioramienną biegnie wodą,

światłem i łajnem pod gorący brzuch.

Tu jego nagość silniejsza od soli dojadając Dżyngis-chana miecz, kruszy krzemienie na kawałki snu, aby się ubrać w suknie uprzędzione z mleka kobylego i z rogowych kopyt.

A jeśli nasza pojedyncza krew

chce rządzić wszelką powszechnością krwi, a jeśli nasz zwierzęciem wyścielony brzuch chce rządzić wszelką pomyślnością brzucha, i jeśli nasze pospolite łajno

chce rządzić wszelkim macierzyństwem łajna - ubrany w suknie franciszkańskie

koczujący ziarna lud,

rdzą z Dżyngis-chana miecza,

każde z osobna na powszechność zgodną, koronuje źdźbło.

Spis treści

Portret szpitalny

Stara kobieta leży w łóżku stara kobieta jest w szpitalu.

Po raz siódmy z owoców rozwiązuje się sad,

a koń w stajni zwrócony ciemnym wnętrzem do owsa słucha łąki zwiezionej

w las liściasty stodoły.

Stara kobieta leży w łóżku, stara kobieta jest w szpitalu.

Po niebie chodzi chlor, po wodzie chodzi nikiel, po ludziach chodzi anioł w gipsowej krynolinie.

(23)

Stara kobieta leży w łóżku, stara kobieta jest w szpitalu.

A w domu z wiadra jej odbiciem woda patrzy na kozę ubraną przez wnuczkę w jej weselny welon.

Stara kobieta jest w szpitalu, stara kobieta siedzi w łóżku.

Z kądzieli, której ciągle nam ubywa między prętami łóżka szydełkuje jabłoń i konia, i kozę i psa.

Stara kobieta jest w szpitalu, stara kobieta siedzi w łóżku.

Po raz ósmy o zmierzchu koziorożce zapładniają sad a koń w stajni zwrócony jasnym wnętrzem do łąki słucha leśnych szelestów pączkującej stodoły.

Stara kobieta leży w łóżku, stara kobieta jest w szpitalu.

Spis treści

Portret królewski

Cóż znaczy siedem sakramentów świętych naprzeciwko czyściciela butów?

Wykąpany z końskiego zapachu,

omieciony z piania porannych kogutów, idę dróżką na Wawel uchylony na Wisłę wylotem kontusza,

a we mnie jabłonka słoneczkami jabłek świątecznie porusza.

A tam już królowie załamują ręce i księżniczki obgryzają paznokcie, a tłum obtłukując barokowe koronki,

pcha się ciasno w dziedziniec na pięści i łokcie.

A ja wyniesiony od ziemi do pował,

(24)

jak dwa chleby wepchałem w jedną kieszeń ręce i z węzełków nie mogę rozsupłać języka,

jakby mowy tronowej ulęgałki słodziutkie ktoś mi w dziurach jaszczurczych pochował.

I tak stojąc przy dzwonach krynolin,

lakierkami na próżno do łydek szturmuję.

Aż spocony, z surduta zawiniętą w łopuch żółtą masła osełkę i serek wyjmuję.

A tłum wzlatujący na storczykach uciechy,

do dwugarbnych pokłonów wielbłądzio przyklęka, gdy przede mną dworzanie pawi ogon krużganka niosą długo na rękach.

Spis treści

Autoportret serdeczny

Wszystko jest we mnie wymyślone:

filozofia octu i filozofia żółci.

Śpię obok siebie jak obok kamienia, któremu śnią się upierzone wody.

Nie żyłem ze sobą, nie będę żył ze sobą.

Żyłem i żyję przeciw sobie

u ludzi, którzy przystają w mym wnętrzu, aby poprawić węzełek krawata,

i u paznokci obciąć skórkę.

Wszystko, co we mnie zakazane, jest zakazane i u ciebie, matko.

Ale stąd jeszcze nie większa pociecha niż z zabijania o rodzinną jabłoń

nad podziw suto oszczenionych psiąt.

Ale poprawiam w swoim ciemym wnętrzu tak delikatnie, jak umiem najlepiej,

twoją widoczną przez asparagus twarz.

I to jest wszystko, co chciałbym uczynić, aby mnie z liści orzechowych deszczu wywoływano nie czulej od psa.

Spis treści

(25)

KOLĘDY

Ja prosty chłopek

I

Ja prosty chłopek:

zboże siano parę owoców Krzepki chłopek:

stukniesz dzwoni

na końcu wsi od lat się biedzę zmyślam rymy zwierzęta

ptaki

jakieś drzewo z rybą w koronie z okiem w stopie z przekory zmyślam bo z potrzeby

zmyślali proboszcz dziedzic

król II

Ja prosty chłopek zaciągnięty

na majdan wiejski gdzie sierp

kosa

próbowane o kciuk łodygę dzwonią

na chleb na chleb toczony kołem przez sad

pasiekę

(26)

stół

stoję z tą skórą zdartą z kozy zapisaną dziegciem popiołem

ptasim łajnem czytam te rymy pozmyślane w karczmie w kościele na odpuście III

Ja krzepki chłopek spity wódką

przez wieś wrzucony w siano

w zmierzch

śpię rozrzucony w gwiazdę

w krzyż

Przy mnie śpi anioł żebrak

dziewka kawałek

Cytaty

Powiązane dokumenty

informacje z Twojego konta w dzienniku elektronicznym Synergia, konieczne jest powiązanie tego konta z nowo utworzonym Kontem LIBRUS.. To jednorazowy proces – raz podpięte

Kończy się miłość, zaczyna się smutek i czeka na mnie siedem wysokości,.. siedem rozsypanych po

jako nikt jeszcze nie był miłowany Niosę i niosę osła przez kolędę olejkiem jego namaszczając rany A kiedy osioł zdjęty z ramion klęknie i pyskiem sięgnie po siano

Tłocząc wino ludkowie nie baczyli na pawie,.. aż ich w sadzie po trzykroć obstąpiły niby płot. Ich ogony się przędą brzoskwiniową kolędą, a w nich kolor smukleje

ja w cylindrze ja boso by napoić snem brzozy mnie bliskiego niebiosom Nóż się w plecach zabliźnił sen w naciętą wszedł brzozę Strzykające w sad z jutrzni kozie

Strop się kołysze, stół się gnie, a kmiecie piją i pić będą,.. bo ze zgiętego łba na łbie znowu gorzałkę

Rówieśnikom Te się drzewa ceni, które barwy ziemi i łagodne noce. zmieniają

W połączeniu z niewielką dawką amnezji prowadzi to do pytań w rodzaju: Jak to się mogło stać, że w Polsce rządzą znowu komuniści?. Dlaczego ataki na Kościół zyskują