Anna Martuszewska
Romans po polsku : koncepcja
miłości w powieściach Marii
Rodziewiczówny
Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 16, 63-75
A nna M a rtuszew ska
ROMANS PO POLSKU
K oncepcja miłości w powieściach M arii Rodziewiczówny *
1
P rz y jrz y jm y się typow ej scenie m iłosnej pióra Rodziewiczówny: „K azio w sta ł i p rzeszedł się parę razy po pokoju. P otem stanął przed nią. — Co się pani stało? — zaw ołał.
R uszyła ram ionam i.
— Z daje m i się, że rzecz arcypospolita, której n ie raczyłam n a w et rachow ać w sw ych projektach. Z akochałam się jak p ierw sza lepsza panna.
B ez tch u patrzał na nią.
— A kogóż pani zn alazła godnego sieb ie tutaj ?
— N ie m y śla ła m nad tym , kto kogo n iegod n y lub godny. S tał m i się m iły i dro gi, za częłam o nim m y śleć i troszczyć się, cieszy ć się, gdy przyjeżdżał, m artw ić się, gdy go n ie było, a w reszcie p ew n ego dnia za sta n o w iła m się: cóż u licha, a toć m i coś um iera w duszy, fu cz — spokój ! Czy to tak w y g lą d a m iłość — w ie pan?
Jem u k rew u d erzyła do g ło w y — w z ią ł za czapkę. — Z egnam panią.
Z d ziw iła się.
— P a n a co ukąsiło? No, no, ja cie r p liw ie słu ch a łem zw ierzeń pana.
— Jam pani n igd y takich n ie czynił. N ie m iałem okazji, praw da, ale i sum ienia bym nie m iał torturow ać kogoś tak bezlitośn ie.
— C złow iek u , przeżegnaj się le w ą ręką! Ja torturuję p ana?
— A cóż? M oże m i pani m yśli sp raw iać rozkosz opow iad ając tak o sw ych u czu ciach ?
— R ozkosz m oże nie, ale chyba w ielk ą przyjem ność. — M nie?
— A kom uż by? P rzecie od X lat p iłu je m n ie pan sw oim i. — A le ja p an ią tylk o kochałem .
— Л ja kogo? P rzecie tylko pana! — Stasiu!
P odskoczył ku niej i w y w ró cił stolik z herbatą, usunęła się żyw o, brzęk stłu czonych filiża n ek sp row ad ził słu żącą”. 1
Ten zajm ujący nieco więcej niż stronę powieści tek st został tu przyw oła ny celowo bez żadnych skrótów, aby pozwolił nam zauw ażyć znam ienną cechę w ielu scen m iłosnych pojaw iających się w pow ieściach Rodziew i czówny — ich niem al w yłączną dialogowość, praw ie zupełny b rak n a r- ratorskiego k o m entarza i scenopisu zachow ań postaci. W ciągnącej się dalej jeszcze przeszło trzy strony pow ieści scenie — także dom inuje rozm owa zakochanych. Jed y n e inform acje, o tym , co czynią, przed staw iają się n a stępująco:
„P ozbierano skorupy, zostali sam i i K azio do kolan jej padł, ręce ch ciał całow ać. U su n ęła się. [...] W yciągnął do niej ręce. W stała i p ogład ziła go po głow ie. [...] U śm iech n ęła się p oczciw ie i p och ylając się nad nim p ocałow ała go w oczy. [...] U su - n ęła się, gdy ją do serca ch ciał przygarnąć, i rzekła już ża rto b liw ie [...]. P rzy n io sła stary, gruby tom i otw orzyła na założonej poprzednio stron icy”. 2
Dalej n astęp uje przytoczenie m aksym nieżyjącej już m atki bohatera, rezonerki jeszcze po śmierci, przy czym m aksym y owe odnoszą się b y najm niej nie do w zajem nej m iłości dw ojga m łodych, lecz do roli pracy w życiu społeczeństw a i przede w szystkim — do właściwego pojm ow ania em ancypacji i funkcji kobiety oraz jej zdolności kochania w życiu społecz nym , stanow iąc m etatekstow e przesłanie utw oru. Dopiero po nim n a stę p u ją o statnie słowa powieści:
„P rzestała Stasia czytać i przez stół w y cią g n ęła do K azia ob ie dłonie. — Tak, ch cę być razem z tobą! — rzekła.
— Daj nam , B oże — odparł u roczyście K azio”. 3
Ten przydługi cy tat pozwoli nam zauważyć nie tylko specyfikę scen m iłosnych w twórczości Rodziewiczówny, polegającą — dzięki przew adze dialogów — n a dom inacji w yznań nad opisem zachow ań erotycznych, ale także pozwoli zasygnalizować pew ne spraw y znam iennie wiążące się z ty pem w ystępującej tu koncepcji erotyzm u. G łów ny akcen t pada w niej na uczucia, nie n a zmysły, nie m ówiąc już o czysto fizycznej stronie miłości, „zostaw ionej” dla bohaterów negatyw nych. P ozytyw ni protagoniści prze de w szystkim — c z u j ą , zdają się nie w iedzieć n a w e t o istn ien iu pocałun ków (w tej scenie nie m a ich w ogóle, w in ny ch — dochodzi do pocałunku dopiero po w yjaw ien iu w zajem nych uczuć, w m om encie postanow ienia m ałżeństw a, ale przew ażnie cnotliw a heroin a odm aw ia ich jeszcze w przed dzień ślubu). N iem niej jed n ak miłość jaw i się jako c en traln a wartość, św iadcząca o człow ieczeństwie bohaterów , jako istotn y elem ent ich życio
2
W arto wrócić w tym m iejscu do funkcji w ątków m iłosnych i koncepcji erotyki w polskiej powieści pozytyw istycznej. W ątki te pojaw iają się nie m al we w szystkich utw orach tego okresu (choć w arto także zasygnalizować znam ienny ich b rak w powieściach — studiach społecznych, jak np. w M arcie, Placówce, D ziurdziach, powieści K lem ensa Junoszy Panow ie
bracia).
w powieści tendencyjnej p roblem atyka m iłosna w iąże się najczęściej z postulow anym m odelem m ałżeństw a i rodziny. P ojaw ia się ona przede w szystkim we wczesnej twórczości O rzeszk o w ej4 i M arrené-M orzkow skiej, którym fo rm a „rom ansu” pozw ala n a zogniskow anie się w łaśnie n a owej problem atyce, ale nie b rak jej i w innych w czesnopozytyw istycznych po wieściach. M ożna tu zauważyć istnienie m otyw u miłości, k tó ra źle uloko w ana poszła „na m arn e ” 5, doprow adzając do u tra ty sił życiow ych bohate rów, k tó re giną rozbite „w klatce” 6 stw orzonej przez brak możności innej sam orealizacji człow ieka niż osobistej w sytuacji niew oli narodow ej i w w aru n k ach życia m ałego m iasteczka „na prow in cji” 7, gdzie „cnotliw i” 8 m ieszkańcy zajm u ją się przede w szystkim plotkam i, a w szelka realizacja praw dziw ego uczucia staje się niem al niem ożliwa, zwłaszcza jeżeli nie może ono prow adzić na drogę pożądanego pod względem społecznym h y m enu. To o statnie zjaw isko znam iennie pojaw ia się w e wczesnej twórczości O rzeszkow ej. W pierw szej jej powieści O statnia miłość, a także w napisa nym stosunkow o niedługo po niej Panu Grabie, kobiety — o fiary niedo branego zw iązku — odchodzą co p raw d a lub u siłują odejść od mężów (bohaterk a O statniej m iłości jest rozw ódką i zn ajdu je w życiu swój ideał rom ansow o-społeczny w osobie św ietlanego inżyniera), jednakże w utw o rach nieco późniejszych — przede w szystkim zaś w C n otliw ych i w Marii (zwłaszcza w tej o statniej) — racje społeczne niedobranego n aw et m ałżeń stw a i trw ałości rodziny okazują się daleko silniejsze niż potrzeby związ ków uczuciowych. W powieściach M arrené-M orzkow skiej, niejednokrotnie obdarzanej przecież m ianem polskiej George Sand, także przede w szystkim chodzi o b ran ie uczucia pod uw agę w m om encie zaw ierania związków m ałżeńskich. U kazane w jej utw orach w olne związki przedstaw ione są jako efek t niew łaściw ego doboru m ałżeńskiego, nie przynoszą też szczęścia uw i k łan ym w nie bohaterom ani ich dzieciom (najlepiej widać to w powieści
January, prezen tującej co p raw da nieform alne m ałżeństw o bez p ru d e ry j
nych obsłonek, ale jest ono w idziane jako k onsekw encja źle zaw artego przedtem zw iązku form alnego, przynosząca w rezultacie klęskę w szystkim głów nym postaciom). W pozytyw istycznej powieści ten den cyjnej miłość i sp ra w y zaw arcia odpow iedniego m ałżeństw a nie zawsze zresztą sta now ią c e n traln y p u n k t utw oru, m imo istn ien ia w nim w ątk u ty p u ero tycznego. Częściej bowiem może uw ikłanie b oh atera w spraw y miłosne je st potrzebne po to, by otrzym ał o n w ynagrodzenie należne m u za jego 5 — R oczn ik XV I
społeczne cnoty, a sam a miłość staje się tym , czym w baśniach je s t dla h e rosa uzyskanie ręki k rólew ny — nagrodą w ojow nika. Tak' jest w takich znam iennie realizujących poetykę powieści z tezą utw orach, ja k w O' k a
wał ziem i Bałuckiego, w któ rej zwycięskie w alki rodziny fab ry k an tó w
Schm idtów z baronem uw ieńczone zostają oddaniem ręki nielegalnej córki tegoż barona m łodem u Adolfowi Schm idtow i, czy w P a m ię tn ik u W aclaw y Orzeszkowej, w której to powieści głów na b oh aterk a „w nag rodę” za pójście drogą pracy i obow iązku społecznego zostaje pod koniec u tw o ru narzeczoną zacnego i... bogatego hrabiego W itolda. W tej ostatniej fun kcji w ątek m iłosny wiąże się z ukazaniem opozycji dw u św iatów w y stę p u ją cych w utw orze, jego pom yślne zrealizow anie w ynika rów nież z o p ty m i stycznego prześw iadczenia, że preferow an y tend ency jnie „now y” z tych św iatów m a szansę zw ycięstw a. Znam ienne pod tym w zględem może być program ow o pozytyw istyczne opow iadanie Sienkiew icza D w ie drogi z cyklu
H um oresek z te k i W o rszyłły, w k tó ry m postępow y i p a trio ty c z n y in żyn ier
Iwaszkiewicz zwycięża ry w ala — arystokratycznego kosm opolitę i u tra - cjusza, Złotopolskiego — także n a polu m iłosnym, uzyskując rękę F ann y Bujnickiej.
W polskiej powieści dojrzałego realizm u, chociaż nigdy do końca nie wyzw oliła się ona od tendencyjności (ta ostatn ia jednak w znacznie m n ie j szym stopniu organizuje w szystkie elem enty jej stru k tu ry ), widocznej zwłaszcza w prezentow aniu kw estii narodow ej, funkcje w ątków m iłos nych i ich ty p y jed n ak się stopniowo zm ieniają. D om inującą rolę pełni w ątek m iłosny toczący się m iędzy przedstaw icielam i dw u różnych pod względem socjalnym św iatów — posiadający przecież bardzo silne trad y cje w polskiej literatu rze, począwszy od powieści sen tym en talnej przez bie- derm eierow ską aż po wyżej om aw ianą powieść ten d en cy jn ą — z tym je d nak, że p rzestaje on już służyć w yłącznie ukazyw aniu zdecydow anej w y ż szości jednego z prezentow anych środowisk. Dalej co p raw d a miłość lu dzi pochodzących z dw u przeciw staw nych św iatów daje możliwość cha rak te ry sty k i tych św iatów , a trudności jej zrealizow ania i cierpienia m iłosne bohaterów podkreślają istn iejącą m iędzy nim i przepaść społeczną, jed n a k że optym istyczne zakończenie w ątk u erotycznego zależy przede w szystkim od sposobu w idzenia tej przepaści oraz możliwości jej zlikw idow ania czy choćby zm niejszenia. Stąd na przykład optym istyczne, ze w zględu na sp ra w ę narodow ą, łączącą w ujęciu Orzeszkowej średniozam ożną szlachtę i lud, rozw iązanie miłości dw ojga m łodych w Nad N ie m n e m i stąd także pesym istyczne zakończenie w ą tk u erotycznego w Lalce, Bene nati czy w Chamie. Miłość w polskiej powieści dojrzałego realizm u, a szczególnie cierpienia miłosne, staje się przy ty m coraz bardziej k ry teriu m pasow ania bohatera n a człow ieka zdolnego do przeżyw ania w ielkich uczuć, czyli w jakiś sposób pełnego.
Typ erotyzm u w ystępującego w litera tu rz e polskiego pozytyw izm u tru dn o jed nak określić — m oim zdaniem — jako o p arty n a m odelu
tri-stanow skim . Jeszcze bardziej zresztą, w brew sądom Józefa B a c h o rz a 9, nie sposób zastosow ać tego określenia do polskiej powieści biederm eie- row skiej. Nie m ożna go rów nież użyć w pełni n a w e t w stosunku do polskiej powieści senty m entaln ej, chociaż w tej ostatniej miłość organizuje w szelkie poczynania życiowe bohaterów (włącznie z ich śm iercią, jeżeli ją m ożna tak nazwać) i tu częściowo m ożna się zgodzić z poglądem A liny W itkow skiej, widzącej w tej powieści tristanow ski wzorzec miłości, co badaczka ta uzasadnia m.in. tym , iż: „K lim at tej miłości tw orzy [...] grzech i nieszczęście” 10. Jednakże m it T ristan a gloryfikuje przede w szyst kim m iłość n a m ię tn ą n , l’am our passion, w edług znanego ujęcia Stendhala. N am iętność ow a nie p rzejaw ia się przy tym , zdaniem D enisa de Rouge- m onta, tylko w tym , że jest to „miłość naw zajem nieszczęsna” 12, ale rów nież i przede w szystkim w tym , co jest widoczne w jej genezie: „Miłość— —nam iętność zjaw iła się na Zachodzie jako przeciw działanie w stosunku do chrześcijań stw a (a w szczególności w stosunku do chrześcijańskiej koncepcji m ałżeństw a) — w duszach, w k tó rych żył jeszcze n a tu ra ln y lub odziedziczony n u r t pogaństw a” 13. Owa miłość—nam iętność nie liczy się — jak każda nam iętność przecież — z w szelkim i przeszkodam i, w tym także ze społecznie uznanym i form am i m ałżeństw a, stąd n ader często p rzy b iera postać cudzołóstw a i nie kto inny jak Denis de R ougem ont zwie T rista n a i Izoldę „w ielkim europejskim m item cudzołóstw a” 14. W lite ra tu rz e polskiej tym czasem cudzołóstwo jako sam odzielny tem at powieścio wy nie pojaw ia się aż do czasów natu ralizm u (trudno bowiem tak p o tra k tować Tadeusza B ezim iennego Korzeniow skiego, mimo iż w ystęp u je w nim opis tragedii niedobranego m ałżeństw a i skutków m ałżeńskiej niew iernoś
ci 15). Ale nie o to ty lk o chodzi. Otóż do całej polskiej pow ieści — w yjąw szy może częściowo sen ty m en taln ą — aż po pozytyw istyczną włącznie m ożna w gruncie rzeczy zastosować zdanie Bachorza, iż: „dla Korzeniow skiego m i ł o ś ć n i e j e s t w a r t o ś c i ą a u t o n o m i c z n ą i b e z w z g l ę d n ą . J e st w artością [...] z e w z g l ę d u n a m a ł ż e ń s t w o i r o d z i n ę ” 16. T rudno chyba miłość, um ieszczoną w tej w łaśnie skali w artości, trak tow ać jak o miłość n am iętn ą spod znaku T ristana.
Rów nież sposób opisyw ania m iłosnych przeżyć i m iłosnych zachow ań w polskiej powieści pozytyw istycznej — by nie sięgać już dalej wstecz — n a ogół (poza L a lką może jedynie, a częściowo także — R odziną Połaniec
kich) nie jest zbyt bogaty, nie m ówiąc już o u n ik an iu opisów fizycznej
stro n y miłości. Bow iem m im o pojaw iających się czasem w tej powieści hym n ów n a cześć Erosa, jak np. : „Miłość — to rozkw it człowieka, to chw i la, w k tó rej serce jego rozżarza się i obejm uje św iaty, dotąd m u nie znane; to w łaśnie ta praw da, k tó ra leży w jego w nętrzu, to w łaśnie zdrow ie i moc, a w szystko, co nie jest nią, jest chorobą i b iern o śc ią ...17, opis owego „ro z k w itu ” dotyczy niem al w yłącznie w łaśnie „serca”. W szelkie w zm ianki o ciele w iążą się jed y nie ze stosunkow o rzadko spotykanym i obrazam i „złej m iłości”, nie obdarzanej n a ogół w ogóle m ianem miłości, lecz sta
nowiącej błąd w życiu bohatera, a potępiane zejście z drogi cnoty przez bohaterkę. K obiet „u pad ły ch ” — uw iedzionych czy rozpustnic — jest zresztą stosunkow o bardzo niew iele w pozytyw istycznej polskiej pow ieś ci o tem atyce w spółczesnej (nieco więcej pojaw ia się ich w pow ieści historycznej, zwłaszcza w tw órczości K raszew skiego — są to postacie w ielkich królew skich miłośnic, w utw o rach o tem atyce antycznej sp o ty kam y też czasem hetery). Nie m a też niem al wcale obrazów cudzołóstwa, jeżeli zaś n aw et czasem w ystąpią, nie posiadają by najm niej autorskiej apro b aty (jak np. w R odzinie Połanieckich).
Zauw ażając podobne zjaw isko w angielskiej litera tu rz e X V III-w iecz- nej, Ian W att tłum aczy je zaakceptow aniem jako kodeksu obyczajowego w społeczeństw ie anglosaskim p u ry tań sk iej koncepcji m ałżeństw a 18. Z po dobnym zjaw iskiem m am y też chyba do czynienia w polskiej powieści X IX -w iecznej. B ezw arunkow o n a sw oisty pu ry tan izm naszej pozytyw i stycznej lite ra tu ry w yw arła w pływ także religia — narzu can a przez k a to licyzm cen zu ra ty p u obyczajowego. W ażniejsza jed n a k jeszcze z pew noś cią by ła rola przy p isy w ana rodzinie przez program u trz y m an ia b y tu n a rodowego. D om inującym m odelem rodziny polskiej w drugiej połowie X IX w. była wciąż jeszcze w ielopokoleniow a rodzin a ty p u patriarch alneg o, w spólnie p racująca w chłopskich gospodarstw ach czy zakładach rzem ie ślniczych, b y tująca razem w szlacheckich dw orkach. Dość m asow a im igra cja ze wsi do m iast (zw iązana z uw łaszczeniem chłopów), rozwój przem y słu i zawodów inteligenckich pow odują jed n ak w d rug iej połowie X IX w. stopniow e i bardzo jeszcze powolne przekształcanie się rodzimy w ielopo koleniow ej w rodzinę ty p u „elem en tarnego ” czy „m ałżeńskiego”, najczęś ciej dw upokoleniow ą, zaś zw iększający się udział kobiet w produkcji oraz ich em ancypacja (na oba te zjaw iska m iała w p ływ także przejściow a p rze w aga liczebna kobiet, widoczna zwłaszcza w środow iskach szlacheckich, będąc efektem pow stania styczniowego i następ ujących po n im represji) spraw iły, że m odel rodziny p a triareh aln ej coraz bardziej zaczynał razić sw ą anachronicznością. Now y m odel jednak' w ydaw ać się mógł niebezpiecz ny. Rodzina wielopokoleniow a bowiem, prak tyczn ie wzbogacona o rozm ai te ciotki, kuzynów i rezydentów — faktycznie więc nie tylko w ielopoko leniow a, ale i bardzo rozgałęziona — daw ała daleko w iększe szanse ochrony i przekazyw ania narodow ych tradycji, stanow iła sw oistą in sty tu cję strze gącą niepisanych praw , ponadto — była aprobow ana w łaśnie przez owe narodow e tradycje. L ite ra tu ra bowiem pozytyw izm u dość często też broni tego w łaśnie jej m odelu, wiążąc jego cechy z pożądanym i trad y cy jn y m i cecham i Polaka, dostrzegając w tego ty p u rodzinie jed y n ą możliwość p rze trw a n ia w artości narodow ych. Do w zorca tego przynależne je st też p rze konanie o nierozerw alności związków m ałżeńskich i o potrzebie czystości seksualnej, zwłaszcza m łodych niezam ężnych kobiet, z tym jednak, że w aprobującej go litera tu rz e coraz śm ielej pojaw ia się p o stu lat roli m i łości w m om encie zakładania stojącego u podstaw tej rodziny m ałżeństw a.
Taki też m odel dom inuje w późniejszych powieściach Orzeszkowej (naj jaskraw szym przykładem może być Aastralczyk), u Sienkiew icza (Rodzi
na Połanieckich), a także i przede w szystkim u Rodziewiczówny. On też
przesądza o pojaw iającej się tu koncepcji miłości. Nie jest to jed n ak z pew nością Vam our passion, nie przyśw ieca jej też wzorzec T ristana, w idoczny w polskiej powieści doby pozytyw izm u chyba jedynie w cierpieniach m i łosnych protagonisty Lalki.
3
W now ożytnej litera tu rz e europejskiej bez w ątp ien ia miłość staje się najisto tniejszą w artością w poezji dw orskiej. Jej też i stw orzonem u przez nią klim atow i — jak tego dowiódł Denis de Rougem ont — niezm iernie wiele zawdzięcza m it o Tristanie. Jednakże olbrzym ią doniosłość w dzie jach powieści posiada także sen ty m en taln a powieść X V III-w ieczna an gielska i francuska. Rolę tej pierw szej, zwłaszcza zaś twórczości Sam uela R ichardsona, dostrzega się obecnie coraz bardziej, szczególnie w anglosas kim k ręg u kulturow ym . W spółczesny badacz spod znaku k ry ty k i m itogra- ficznej, a zarazem w y bitn y znawca lite ra tu ry angielskiej i am erykańskiej, Leslie A. F iedler 19 — wręcz mówi o S enty m en talnej Religii Miłości, o m i tologii, w której : „N iew inna [the Pure] Młoda Dziewica zastępuje C h ry stusa jako Zbawiciela, m ałżeństw o staje się ekw iw alentem wieczystego szczęścia, a Uwodziciel staje się sam ym D iabłem ” 20
Z pew nością m ożna by więc używ ać sform ułow ań „m it P am eli” czy „m it K laryssy ”, jak to czasami czyni w spom niany Fiedler, uw ażający te dwie powieści Richardsona za najbardziej znam ienne dla owej Sen ty m en taln ej Religii Miłości. W arto jed n ak zauważyć, iż schem aty fab u larn e tych w łaśnie utw orów stanow ią w gruncie rzeczy sw oiste przekształ cenie fabu ł dw u bardzo znanych europejskich baśni ludow ych, od g ryw a jących pierw szoplanow ą rolę we w szystkich pow ieściow ych w ątkach ero tycznych, będących zarazem k o n ty n u acją m itów o zw iązkach bogów ze śm iertelniczkam i — a m ianow icie baśni o Kopciuszku oraz o Pięknej i Be stii. H istoria Pam eli, k tó ra dzięki swej nieuległej cnocie dopływ a wreszcie do p o rtu m ałżeńskiego, stając się ze służącej żoną pana, swego byłego chlebodaw cy, jest niczym innym , jak pierw szą i zarazem najbard ziej zna czącą realizacją w ątku K opciuszka w m ieszczańskiej powieści, p ow tarzają cej ją potem nieskończenie w iele r a z y 21. Podobnie — losy uw odzonej i uw iedzionej nieszczęśnie K laryssy — stanow ią „przem ieszczenie” (by użyć term in u N o rthropa F ry e ’a, posługującego się nim na określenie rela cji m iędzy m item , baśnią a p o w ieścią22) baśniow ej historii P ięknej, zm u szonej przez ojca do kon taktó w seksualnych z Bestią, czy też — jeżeli sięgnąć jeszcze dalej — m itu o P ersefonie i Hadesie. M ężczyzna w nim symboZizuje b ru ta ln ą siłę, cechuje go też wyższa pozycja społeczna, kobie ta rep rezen tu je słabość i niew inność.
4
W twórczości Rodziewiczówny owe m ity, organizujące tak często w ą t ki erotyczne n a jp ie rw lite ra tu ry w ysokoartystycznej, później zaś — po pu larnej, pojaw iają się niem al w czystej postaci. W ątek P ięknej i Bestii m ożna spotkać przede w szystkim w jednej z jej pierw szych (i n ajbardziej atakow anej przez krytyków , najb ard ziej też chyb a m elodram atycznej i n ie udanej) powieści — w K w iecie lotosu. B oh aterk a jej, cnotliw a i zacna Leonia zostaje w końcowej p artii u tw o ru zgwałcona przez dem ona zła — ateistę i w dodatku kosm opolitę — Rafała, prześladującego ją przedtem zm ysłow ym pożądaniem . O na zażyw a truciznę, on zaś — widząc bezm iar swego zła — bliski jest naw rócenia i pójścia do klasztoru. M ęska b ru ta l ność, zestaw iona z kobiecą cnotliwością, szlachetnością i ofiarnością, po jaw ia się u Rodziewiczówny w jej późniejszych utw orach jeszcze kilk a krotnie, przede w szystkim w schem acie „nieoswojonego p ta k a ” (N ieosw o-
jone ptaki, Wrzos), w któ ry m niew inne w iejskie dziewczę, dziecko n atu ry ,
kobieta „dzika” 23 zostaje oddana w m ałżeństw o mężczyźnie, k tó ry ją pożą da i nią pom iata. I aczkolwiek jest on już bliski „naw rócenia” (Piękna z baśni przekształca bowiem Bestię w Królewicza), jest już za późno, gdyż boh aterk a kona, lub też ginie jej zdolność do miłości.
Pojaw ia się także u Rodziewiczówny w ątek Kopciuszka, przede w szy stkim w takich utw orach jak D ew ajtis i Czahary, w których protagonista otrzym uje rękę ukochanej osoby (stojącej wyżej pod w zględem społecznym lub p rzynajm niej — m ajątkow ym ) w finale powieści, a ręk a ta stanow i zarazem swoistą nagrodę za jego postaw ę społeczną (w ątek ten szczególnie łatw o daje się w ykorzystać do głoszenia określonej id eo lo g ii24, stąd też jego stosunkow o spora rola w powieści tendencyjnej).
W pływ R ichardsona czy też szerzej — senty m en talizm u n a twórczość Rodziewiczówny nie był oczywiście, w edług w szelkiego praw dopodobień stwa, bezpośredni. Ani K laryssa ani Pamela nie były w X V III i X IX w. przekładane n a język polski, nie m ożna też udowodnić, że a u to rk a K w ia tu
lotosu znała ich francuskie tłum aczenia (angielskim językiem raczej nie
w ładała), z pew nością nato m iast zn ane jej były utw ory, k tóre w ątk i ich powielały, nie m ówiąc już o tym , że znała baśnie ludowe, stanow iące po średnie źródło tych w ątków . Zw iązków jej twórczości z powieścią senty m en taln ą jednakże b y n ajm n iej nie m ożna ograniczyć tylko do sfery fabuły jej utw orów . Są one bowiem przede w szystkim zauw ażalne w łaśnie w po jaw iającej się tu koncepcji miłości 25.
S en ty m en taln y wzorzec miłości polega przede w szystkim n a tra k to w an iu jej jako podstaw ow ej, a n aw et jedynej w artości. W powieściach Rodziewiczówny miłość nie stanow i jedynej w artości — obok niej ja ko w artość pojaw ia się jeszcze patrio ty zm i zw iązana z nim p raca d la do b ra ojczyzny, a także swoiście pojęta religia. Miłość jednakże jaw i się w większości jej utw orów (w ątku miłosnego jest pozbaw iona jedynie
H ryw da, C zarny Bóg i B y li i będą) i to przew ażnie jako w artość naczelna.
W schem acie fab u larn y m „m arnotraw nego syna ojczyzny” 26 ona bowiem pow oduje naw rócenie b o h a te ra na polskość (zarówno w D ew ajtisie, gdzie schem at ten pojaw ia się m arginesow o, jak w S za rym prochu czy
M iędzy u sta m i a b rzegiem pucharu, gdzie organizuje on całą fabułę).
Miłość pozw ala b o h aterow i osiągnąć p ełnię człow ieczeństw a (przede w szy stkim w pow ieści Ona, ale m ożna by przytoczyć każdy niem al utw ó r Rodziewiczówny z w ątkiem rom ansowym ), pozw ala dźwignąć się z upad ku m oralnego (Macierz). Czasem okazuje się — w skali doznań po staci — n aw et bardziej w ażna od uczuć patriotycznych. B o haterka M ię
d zy u sta m i a brzegiem pucharu pokochuje bow iem obcokrajowca, w roga
jej ojczyzny, jeszcze przed jego całkow itym naw róceniem się na polskość: „N ie b ył to dla niej już obcy czło w ie k — Prusak. Zasady, rzeczyw istość, w sz y stko zgasło, zbladło przed w ie lk ą potęgą, co się n aigraw ała z jej w o li i trad ycji: on ci n ie w róg, on ci n a jm ilszy na całym św iecie, i choć m oże n ie w art, a le on ci p ierw szy z ludzi, i choć ci ani sw ój m ow ą, ani życiem , choć on cieb ie n ie rozum ie — ty go kochasz i kochać b ędziesz do śm ierci, i n ie ostoi się przed nim tw a p o w aga, an i dum a, ani siła charakteru — i skoro zechce, b ęd zie tw y m p an em ”. 27
Oczywiście miłość ta nie przechodzi w łaściw ej próby, gdyż W entzel- -W acław zostaje Polakiem i wówczas dopiero może nastąpić w yznanie m iłości ze stro n y bohaterki i finałow e narzeczeństw o, ale w arto zauważyć eksponow anie roli miłości, k tó ra przestała tu już być tylko n ag rodą za po żądane społecznie czyny, a stała się w artością niem al sam oistną.
S e n ty m en taln y model miłości m ożna dostrzec także w zjaw isku zaobser w ow anym tu już uprzednio — w silnym akcentow aniu przeżyć m iłosnych, sam ych uczuć, n a niekorzyść opisu erotycznych zachowań. W iąże się ono ze stosunkiem do zmysłowości, w p u ry tań sk i sposób tłum ionej w an gielskiej powieści senty m en talnej lub utożsam ianej z dziełem Szatana. P raw d ziw a miłość jest w twórczości Rodziewiczówny tra k to w a n a jako ab so lutnie altru isty czna i pozbawiona niem al całkiem pożądania. Boha terow ie — w edług ich w łasnych w yznań — kochają przede w szystkim czy n aw et w yłącznie duszę p artn era, zm ysły w spraw y ich w ielkiej m i łości w d zierają się n iechętnie i niejako dodatkowo. Oto exposé b o h atera
K ądzieli:
„— [...] kochasz ją, bo piękna?
— N ie — kocham , bo jest czło w ie k iem i w duszę m i w rosła. — I nie pożądasz jej m oże? — rzekła ironicznie.
— O w szem , przecie h om o sum. A lem ją u kochał dla duszy jej przede w szy st k im ”. 28
P raw dziw ie w ielk a miłość obyw a się n aw et bez owego pożądania. Oto jak je st scharakteryzow ane uczucie b o h a te rk i Jerychon ki:
„B yła w jej uczuciu tk liw o ść m atki i siostry, żadnej żądzy, tyko żądza o fia ry ”. 29 Nic też dziwnego, że b oh aterk a ta po zaślubieniu ukochanego je st przez niego uw ażana za oziębłą, gdyż:
„Po ślu b ie M agda pozostała tą sam ą. Z abrała się do roboty jak każdego dnia, a jem u kazała sobie czytać g łośn o”. 30
W tej sam ej zaś powieści pełną aprobatę zyskuje miłość innego z bo hateró w do tej samej Magdy, w yznającego jej m ężowi:
„— N ie kochałem , lecz kocham . A le m i jej nikt odebrać n ie m ógł; ani pan, ani śm ierć naw et, bom jej nigdy n ie pożądał. To w ielk a różnica. N ie m oże pan zakryć słońca, ani zabronić, bym się m odlił. K ob ietę pan pojąłeś, ale m ój id eał w e m n ie został [...]” 31
T a koncepcja miłości przypom ina niezm iernie już nie tylko eroty kę ty p u sentym entalnego, ale n aw et dw orską — z jej stłum ioną zmysłowością, cierpliw ym składaniem hołdów, trak to w aniem ukochanej kobiety (i żony innego) jako celu m odlitw .
Nie znaczy to jednak, by w powieściach a u to rk i D ew ajtisa nie było w ogóle mowy o cielesnej stronie miłości. P ojaw ia się ona n iejednokrotnie, ale w kontekście rozpusty i grzechu, tak w łaściw ym dla m ieszczańskiego purytanizm u. Skoro N iem ka G retchen w S za rym prochu n ad staw ia b oha terow i — niem al już narzeczonem u — policzek, czyni to bez zażenow a nia; płoni się natom iast głów ny b o hater (m arynarz w dodatku):
„Lorenza tw arz od rum ieńca stała się p raw ie czarna. P an n a ze spokojem N iem ki i bez żadnego w ah an ia i w strętu podała mu p u lch n y policzek. M arynarz, n iep rzygo to w a n y w id oczn ie do tego zaszczytu, nieśm iało i n iezgrabnie od p ow ied ział w e z w a n iu ”. 32
N ieprzypadkow o ten obraz „rozpusty” został przedstaw iony w osob:e Niemki. We w cześniejszych powieściach Rodziewiczówny istnieje bow iem w łaśnie bardzo silna tendencja, by wiązać „grzeszną” miłość z postaciam i negatyw nym i (a do nich należą niem al wszyscy obcokrajow cy), zaś opo zycyjne ujęcie p rzestrzeni obcej i przestrzeni rodzim ej jest w jej utw o rach nacechow ane także brakiem m oralności w dziedzinie seksualnej w w y pad ku ch ara k te ry sty k i obcego k ra ju i jego m ieszkańców, z drugiej strony zaś — w ysoką m oralnością, czyli czystością, nieprzystępnością i hardością ko biety-ideału Polki. Opozycja ta najsilniej w y stęp u je w M ięd zy u sta m i
a brzegiem pucharu, w której to powieści niem ieckie salony i b u d u a ry
rozpustnej h rab iny A urory są przeciw staw ione skrom nem u dw orkow i i przestrzeni n atu ry , na której tle pojaw ia się dum na i n iep rzy stęp n a Polka. Ju ż sam zew nętrzny opis jej urody w skazuje n a te w łaśnie cechy:
„Była isto tn ie uderzająco p iękna — p ięk n ością pow ażną, k lasyczną, nakazującą szacunek i w zględ y. Trzeba było być bardzo p ijan ym lub zu ch w ałym , by ją zaczepić jak p ierw szą lepszą. G łos m iała głęboki, trochę ponury; rysy spokojne i ch łod n e; oczy zam yślone, głęb ok ie, okryte rzęsam i — podnosiła je rzadko; usta dum ne, m ałe, m u siały się bardzo n ie w ie le u śm iech a ć”. 33
Ten opis zew nętrzny postaci idzie jak n ajbardziej w parze z zachow a niem się k ob iety -ideału m łodej Polki, z zaznaczonym na początku tego arty k u łu sposobem p rezentacji scen m iłosnych, nakierow anych n a w yzna nia uczuć, a nie na obrazy erotycznych zachowań. Te ostatnie pojaw iają się bowiem w yłącznie w kontekście „złej”, „grzesznej” miłości, zm ysło wych szałów, nie prow adzących nigdy b ohaterów pozytyw nych (którzy jed nak czasem, jeżeli są m ężczyznam i, m ogą się także z nim i zetknąć, błądząc) do stóp ołtarza.
Nieco odm ienna koncepcja sp raw erotycznych w y stęp uje w twórczości Rodziewiczówny z początku X X w. W pow stałych około roku 1905 po wieściach Joan.V III, 1— 12 i M acierz spotykam y w cen tru m fabuły kobiety „upadłe” oraz historię ich u p adku i ew entualnego „odrodzenia” . Jako głów na przyczyna upadku zostaje ukazany mężczyzna, ale Rodziewiczów na stara się rów nież wskazać n a pew ne m echanizm y społeczne sp rz y ja ją ce tem u upadkow i, choć czyni to n iezbyt konsekw entnie i oczywiście nie zbyt głęboko. W ażniejszą jed n ak m odyfikację stanow i fakt, że los kobiety „złego prow adzenia się” zostaje przez nią w tych powieściach p rzedsta w iony jako niem al niezaw iniony przez b o h aterk ę (ty tu ł pow ieści Joan.
V III, 1— 12 stanow i zresztą aluzję do słów C hrystu sa o jaw nogrzesznicy
i niesłuszności jej potępienia), a więc nie zyskuje anatem y. P rotagonistka
M acierzy naw et — pod w pływ em zetknięcia się z człowiekiem dobrym
i jak ona pokrzyw dzonym przez los oraz dzięki dobroczynnem u oddziały w aniu n a tu ry — odradza się m oralnie i zakłada rodzinę, k tó ra m a też zostać usankcjonow ana ślubem . Podobnie w R agnaröku — najciekaw szej chyba powieści Rodziewiczówny — spotykam y postać kobiety „wyzwolo n e j”, w ielkiej śpiewaczki, k tó rą łączy z głów nym b o haterem w zajem ne uczucie i zw iązki m iłosne. Te ostatnie nie zostają przez autorkę potępione, ale nie dają pozytyw nem u protagoniście pełni szczęścia, gdyż dla kobiety, określonej przezeń pogardliw ie jako „sam ica”, w ażniejsze od w ielkiej miłości okazuje się jej dziecko z daw nego m ałżeństw a z nikczem nym czło wiekiem . U tw ory te stanow ią jed n ak sw oisty w yjątek' w twórczości Ro dziewiczówny, spow odow any zapew ne silniejszym odczuciem przez nią problem ów epoki. Nie zaprzeczają też one głów nym rysom om ówionej uprzednio koncepcji miłości, pozbaw ionej w zasadzie — zwłaszcza w w y dan iu pozytyw nym , postulow anym jako w zór społecznego postępow ania — cielesności, koncepcji opierającej się przede w szystkim na sen ty m en tal n ym w zorcu uczuciowym , sięgającej po w ątki znane z baśni, upow szech nione w łaśnie przez powieść senty m entaln ą.
ó w w pływ sentym entalizm u n a koncepcję erotyki nie stanow i je d y nie i w yłącznie specyfiki twórczości Rodziewiczówny, choć tu w ystępu je w sposób najbardziej jaskraw y. W pew nej m ierze jest chyba cechą całej powieści popularnej, tj. całego popularnego rom ansu przełom u X IX i XX w., o ile nie posiada on zdecydow anie pornograficznego ch arak teru . Większość zaobserw ow anych tu cech p rzyjętej koncepcji m iłości m ożna by z pew nością zauważyć rów nież np. w twórczości H edw igi C ourths- -M ahlerow ej czy Florence Barclay. Rom ans p opularny bow iem z n a tu ry rzeczy ciąży k u sentym entalizm ow i, bardziej licząc n a czułe czytelniczki w ylew ające łzy nad losam i nieszczęśliwej czy szczęsnej h eroiny niż na czytelników szukających erotycznej podniety.
Na p rzy jęty przez Rodziewiczównę m odel miłości, n a zaaprobow anie przez nią (raczej zupełnie nieśw iadom e) m ieszczańskiego purytańskiego wzorca, reprezentow anego najdoskonalej przez angielską powieść sen ty m entaln ą — w płynęło zarów no jej pozytyw istyczne dziedzictwo, jak i w spólne dla większości polskich pisarzy jej epoki przekonanie, że w w a
runkach niew oli narodow ej lite ra tu ra spełnia w ażne posłannictw o i należy do niej przede w szystkim postulow anie pew nych wzorów, pożądanych ze względu n a konieczność u trzy m an ia się przy życiu narodu. W zory tej twórczości Rodziewiczówny m ają na ogół c h a ra k te r zupełnie anachronicz ny, w pły w a na to przede w szystkim zw iązana z pojaw iającą się w tej twórczości koncepcją m iłości sw oista koncepcja patriotyzm u.
P r z y p i s y
* A rtyk u ł ten jest fra g m en tem k siążki o p o w ieścia ch R od ziew iczów n y. 1 M. R od ziew iczów n a, K ą d z ie l . P ow ieść. W arszaw a 1948, s. 184 - 185. 2 Tam że, s- 186 - 188.
3 Tam że, s- 189.
4 Por. M. Ż m igrodzka, O r z e s z k o w a . M łodość p o z y t y w i z m u . W arszaw a 1965, s. 320 - 428.
5 T ytu ł w czesn ej p o w ie śc i H en ryk a S ien k iew icza . 6 T y tu ł w czesn ej p o w ieści E lizy O rzeszkow ej. 7 Jak w yżej.
8 Jak w yżej.
9 Por. J. B achórz, R e a l i z m b ez „ c h m u r n e j j a z d y ”. S tu d i a o p o w ie ś c i a c h J ózefa K o r z e n i o w s k ie g o , W arszaw a 1979, s. 318 i nast.
10 A. W itk ow sk a, W s t ę p w: P o lsk i ro m a n s s e n t y m e n t a l n y . L. K ropiński, J u lia i A d o lf. F. B ern atow icz, N iero z są d n e ś lu b y . Oprać. A. W itk ow sk a. W rocław 1971, s. X X X V III.
11 D. de R ougem ont, Miło ść a ś w i a t k u l t u r y za c h o d n ie j. Przeł. L. E u sta ch ie- w icz. W arszaw a 1968.
12 T am że, s. 42 - 45. 18 Tam że, s. 61 - 62. 14 Tam że, s. 14.
15 Por. też J. Bachórz, op. cit., s. 323 - 325. 16 T am że, s. 316.
17 E. O rzeszkow a, P a m i ę t n i k W a c ł a w y . Ze w s p o m n i e ń m ł o d e j pan n y. W arsza wa 1968, t. 2, s. 108.
18 I. W att, N a r o d z i n y p o w ie śc i. S tu d i a o D e fo e ’em, R ich a rd s o n ie i Fieldingu. Przeł. Л. K reczm ar. W arszaw a 1973, s- 161 - 102. / i
19 L. A. F iedler, L o v e a n d D eath in th e A m e r i c a n N ovel. N ew York 1960, s. 39.
20 T am że, s. 11 (przekl. mój — A. M.).
21 Por. N. Frye, Mit, f i k c j a i p r z e m ie s z c z e n i e . Przeł. E. M u sk at-T ab ak ow sk a w: S tu d i a z te orii li te r a tu r y . A r c h i w u m p r z e k ł a d ó w „ P a m i ę tn i k a L it e r a c k ie g o ” pod red. M. G łow iń sk iego i H. M arkiew icza. W rocław 1977, t. 1, s. 296.
22 T am że, passim .
23 Por. A. M artu szew sk a, O d „D zikiej" do ,,D z ik u s k i”. P r z e m i a n y f u n k c j i n a t u r y w p o w ie ś c i w: P r z e s tr z e ń i lite r a tu ra . S tu d i a pod red. M. G łow iń sk iego i A. O k o p ień -S ła w iń sk iej. Tom p o św ięco n y V III K on gresow i S la w istó w . W rocław
1978.
24 A. M artuszew ska, W n i e b o w z i ę c i e h eroiny. ..T ek sty ” 1979, z. 3.
25 Por. Z. Sinko, P o w i e ś ć an g ielsk a o s iem n a steg o w i e k u a p o w ie ś ć p o ls k a la t 1764 - 1830. W arszaw a 1961.
28 O k reślen ie K. C zach ow sk iego, M aria R o d z i e w i c z ó w n a na tle sw o ich p o w ie śc i. Poznań b.r.
27 M. R od ziew iczów n a, M i ę d z y u s t a m i a b r z e g ie m p ucharu. P owieść. W yd now e. W arszaw a b.r. [1946], s. 200 - 201.
23 M. R o d ziew iczów n a, K ą d z ie l , s. 146.
29 M. R o d ziew iczów n a, J e ry c h o n k a . W arszaw a 1957, s. 11. 30 T am że, s. 172.
31 T am że, s. 237.
32 M. R od ziew iczów n a, S z a r y proch. P o w ieść. W arszaw a 1957, s. 13. 33 M. R od ziew iczów n a, M i ę d z y u s t a m i a b r z e g i e m pucharu, s. 12.