• Nie Znaleziono Wyników

Tradycje kieleckie w twórczości Stefana Żeromskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Tradycje kieleckie w twórczości Stefana Żeromskiego"

Copied!
31
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Eile

Tradycje kieleckie w twórczości

Stefana Żeromskiego

Rocznik Muzeum Świętokrzyskiego 3, 355-384

1965

(2)

TRADYCJE KIELECKIE W TWÓRCZOŚCI

STEFANA ŻEROMSKIEGO

i

Wcale nie jest dziełem przypadku, że kiedy szukam y w przeszłości wybitnych i autentycznych twórców, którzy nie zm yślali niczego, lecz w oleli opierać się na czym ś danym, najchętniej na otaczającej ich rzeczyw istości, znajdujemy nazwiska w ielk ie i najw iększe, podczas gdy przeciwnie, szukając w dziejach literatury w ie l­ kich „w ynalazców ”, spotykam y nie najw ybitniejsze nazwiska K

Przytoczoną powyżej opinię Tomasza M anna można zastosować do tw ó r­ czości Żeromskiego. Należy on do pisarzy, n których krąg w łasnych spostrze­ żeń i doświadczeń życiowych określa tem atykę dzieł literackich. Badacze twórczości auto ra S y z y fo w y c h prac niejednokrotnie zw racali uwagę, że za­ rów no realizm jego utw orów , jak postaci i w ątki fabularne, byw ały zaczerp­ nięte z poznanego bezpośrednio św iata i przeżyć osobistych. Żeromski, p rze­ ciw nie niż np. B. P ru s 2, niechętnie w prow adzał do swych utw orów regiony geograficzne i środow iska, z którym i nie m iał okazji zapoznać się osobiście 3. N aw et w u tw o rach historycznych, gdzie siłą rzeczy studia nad dokum entam i m usiały zastąpić autopsję, najchętniej umieszczał akcję w okolicach sobie znanych, w ykorzystyw ał fa k ty i podania rodzinne, zasłyszane w dzieciństwie. Zadecydow ały o tym zarów no doświadczenia powieści realistycznej i n a tu ra - listycznej XIX w., jak i w rodzone predyspozycje tw órcze pisarza. Z lek tu ry dzienników i listów Żerom skiego wiadomo, że w form ow aniu się jego poglądów na lite ra tu rę w ażną rolę odegrali zwłaszcza wielcy pisarze rosyjscy i fr a n ­ cuscy. Żerom ski czytyw ał z upodobaniem Tołstoja, Turgieniew a, M aupassanta, a F la u b e rt był dla niego do śm ierci autorytetem literackim . Z drugiej strony jego ta le n t pisarski nie polegał na um iejętności kom ponow ania fascynującej fabuły i niezw ykłych w ydarzeń, co było np. cechą twórczości Sienkiewicza. A utor Ludzi bezdomnych czuł się najlepiej w śród spraw codziennych, a na

1 T. Mann Bilse i ja [w:] Eseje, Warszawa 1964, s. 60.

2 Wiadomo, że autor Faraona nigdy nie był w Egipcie, a Paryż poznał dopiero po napisaniu Lalki.

3 Do w yjątk ów należą rozdziały Popiołów um iejscow ione w Hiszpanii. Należy jednak pamiętać, że krajobraz śródziemnomorski znany był pisarzowi z Włoch.

(3)

356 S ta n is la w Eile

b o h atera swoich utw orów w y b ierał przedstaw icieli n ajp op ularniejszych w ów ­ czas zawodów i zajęć inteligenckich: lekarzy, inżynierów , działaczy społecz­ nych. Gdy w prow adzał do sw ych utw orów elem enty sensacy jn e (np. w Dziejach

grzechu), ulegając, być może, gustom masowego odbiorcy, nie staw ały się one

zazwyczaj sukcesam i artystycznym i. W arto jeszcze dodać, że n aw et tzw. „cu­ dow ne” w ynalazki (np. ogień D ana w Róży, sam olot R ozłuckiego w Urodzie

życia) m iały podkład autentyczny.

U trw alone lek tu rą w ielkich realistów XIX w. predyspozycje tw órcze Że­ rom skiego nie m ogłyby się w szelako rozwijać, gdyby nie bogate doświadczenia życiowe, które uform ow ały zakres wiedzy pisarza. Zubożały dw orek rodziców, gim nazjum kieleckie, nędza w czasie studiów w e te ry n a ry jn y c h w W arszawie, tułaczka g u w ernera po dw orach ziem iańskich, praca biblio tek arza w R ap ers­ wilu, działalność społeczna w Nałęczowie, w yjazdy zagraniczne — to były stopnie poznaw ania św iata. Żerom ski swoje w łasne spostrzeżenia cenił zresztą wyżej od szkół i teo rii literackich. Może nie bez przesady pisał w 1888 r.:

Pojęcia moje o sztuce w zrastają i krystalizują się w trw ałe zasady równo­ cześnie z obserwow aniem życia w iejskiego. Nie książkow e zasady krytyczne, nie teorie estetyczne Brandesa, T aine’a, Paula Bourgeta, Turgieniew a i Zoli w yrobiły w e m nie zasady realizmu — lecz obserwacja je d y n ie 4.

W szelako, jak dowodził w cytow anej rozpraw ie M ann, nie jest istotne, czy pisarz zmyślił, czy przejął w ą tk i swoich utw orów z inn ych dzieł literackich lub z realnej rzeczywistości; „dopiero wyposażenie danego m otyw u w duszę, przeniknięcie i napełnienie go tym , co należy do indyw idualności pisarza, czyni ten m otyw jego w łasnością” 5. Żerom ski zdaw ał sobie z tego doskonale spraw ę i niezależnie od długu, jak i zaciągnął wobec otaczającego św iata, um iał zazwyczaj zaobserw ow anym lub usłyszanym w ydarzeniom au tentycznym n a ­ daw ać piętno osobiste i sens ogólny, zgodny z w łasnym i założeniam i św iato­ poglądowym i. Nie lubił też, gdy doszukiwano się bezpośredniego zw iązku między fikcją literack ą i m odelam i z rzeczywistości. Zbyt dosłow ne rozum ienie zw iązku jego dzieł z pierw ow zoram i życiowymi staw ało się niekiedy n aw et źródłem nieuzasadnionych p re te n sji ze stro ny zainteresow anych 6.

Nie jest zresztą rzeczą najistotniejszą, ile i jakie pierw ow zory m iał Judym . W ażny dla m etody pisarskiej Żerom skiego jest fakt, że ta k i pospolity na pozór konflikt m iędzy m łodym, zapalonym lekarzem a „ stary m i” z dy rek cji uzdrow iska Cisy został przedstaw iony z niezw ykłą siłą w yrazu, a sam bo h ater,

4 S. Żeromski Dzienniki, t. III, Warszawa 1956, s. 140. Ze w zględu na fakt, że II w ydanie Dzienników nie zostało zakończone, z w yjątk iem przyp. 80 pow o­ łujem y się na w ydanie I.

5 T. Mann, op. cit., s. 61.

6 Po ogłoszeniu Ludzi bezdom nych kuracjusze w ybierający się do N ałęczow a m ówili, że jadą do Cisów. Zarząd uzdrowiska m iał za to pretensje do pisarza, obwiniając go, że złą reklam ę w ystaw ił m iejscowości. Wówczas Żerom ski pono publicznie ośw iadczył, że Cisy nie są Nałęczowem . Echa leśne spow o­ dowały protesty ze strony Adama Ostrowskiego, który w generale Rozłuckim rozpoznał w łasnego ojca i oskarżył pisarza, że ubliżył jego pam ięci. (Kore­ spondencję w tej spraw ie zam ieściła „Radostowa”, 1938, s. 46).

(4)

sy n szew ca z niepokonanym ciągle kom pleksem niższości, skojarzył się w spół­ czesnym z K onradem W allenrodem .

R om antyczne trad y cje, k tóre w spółistniały zawsze z naturalisty czn ą w ie r­ nością dla szczegółów i pasją poznawczą, nadały dorobkow i Żerom skiego to specyficzne piętno, bez którego nie byłby w świadom ości odbiorców tym , kim jest. Nie byłby Ż erom skim rów nież bez w łaściw ej sobie szaty stylistycznej, ta k dzisiaj różno rak o przyjm ow anej, k tóra nad aw ała obserw acjom pisarza specyficzne i niep o w tarzaln e piętno osobowości. O tym w szystkim należy p a ­ m iętać, gdy się pisze o jego um iejętności transponow ania obserw acji życio­ w ych na św iat w izji literackich.

N iejednokro tn ie pisano o literackich p o rtre ta ch autentycznych m iast i krajobrazów , postaci i dzieł sztuki, które pod swoim i lub fikcyjnym i nazw am i p rz ew ijały się przez dzieła Żeromskiego. Ziem ia kielecka, T atry , W arszawa, Nałęczów, polskie W ybrzeże, Włochy, P aryż — to tylko najczęściej opisywane ośrodki. W śród nich w łaśnie Kielecczyzna zasługuje na specjalne wyróżnienie. T u ta j urodził się i uczęszczał do szkół au to r S y zy fo w y c h prac, tu taj s k ry sta li­ zow ały się po raz pierw szy jego poglądy społeczne i literackie.

Ś w iat „gór dom ow ych” był m u zawsze drogi, naw et wówczas, gdy m iał okazję oglądać znacznie w spanialsze tw ory przyrody, jak T atry lub Alpy. W czasie podróży z K rakow a do Zakopanego w 1892 r. pisał do narzeczonej, że bardzo lubi okolice podkarpackie, gdyż przypom inają rodzinne Góry Świę­ tokrzyskie, zaś podczas pobytu w R apersw ilu m iał m alow ać w w olnych chw i­ lach ulubione pejzaże stro n ojczystych. W spom nienia dzieciństw a, jak św iad­ czy Puszcza jodłowa, do śm ierci pozostały świeże.

Pisząc o dośw iadczeniach kieleckich w twórczości Żerom skiego m am y na uw adze nie ty lk o w prow adzone realia regionalne, lecz rów nież ten zasób w ie­ dzy pisarskiej, k tó ry uzyskał on, jako syn ziemi kieleckiej. Późniejszy pobyt w W arszaw ie, Nałęczowie, Zakopanem i podróże zagraniczne nie podważyły w agi pierw szych spostrzeżeń.

2

R ealia ziemi rodzinnej są u Żerom skiego ta k częste, że tem at pozostanie długo o tw arty dla m iłośników tego rodzaju zestaw ień. Należy przyznać, iż pomimo ważkości spostrzeżeń społecznych na wsi kieleckiej, w łaśnie u lubione m otyw y regionalne najlepiej świadczą o jego dzielnicow ej przynależności. M am y już zresztą obszerną lite ra tu rę przedm iotu, zwłaszcza w odniesieniu do n ajb ard ziej kieleckiego utw oru, S y zy fo w y c h prac 7. W rozpraw ie niniejszej nie chodzi o dalsze w yliczanie zasobów kieleckich zapożyczeń pisarza, ale raczej o w ykazanie, ja k on z nich korzystał i w jakim stopniu stanow iły one trw a ły skład n ik jego w yobraźni literackiej.

K ieleckie m otyw y w twórczości Żeromskiego są najczęściej znane czytel­

7 Na uw agę zasługują następujące rozprawy: M. D utkiew iczów na Regionalizm kielecki w tw órczości Żerom skiego, „Radostowa”, 1937, nr 2—6; S. Frycz Miasto Ż erom skiego [w:] Pamiętn ik Koła Kielczan, K ielce 1937; W. Śledziński Ś w ia t r z e c z y w i s t y i legenda w twórczości Żeromskiego, „Kurier Literacko- -N au k ow y” (dodatek do „IKC”), 1936, nr 6, 9, 10; E. Zaremba Obraz rze czy­ w isto ści kie lec kie j w „ S yzy fow yc h pracach”, „Radostowa”, 1938, nr 3/i.

(5)

358 S ta n is ła w Eile

nikom ; każdy wie, że pod nazw am i K lerykow a i Łżawca p rzedstaw ił Kielce, w ielu zachwycało się znanym ustępem „ogary poszły w las”, n iejeden słyszał zapew ne o autentycznym rodowodzie w ydarzeń z Ech leśnych i W iernej rzeki.

C h araktery sty czn ą cechą twórczości autora Popiołów jest ciągły naw rót do poznanych m iejsc i faktów , ciągłe pow tarzanie m otyw ów z nim i związa­ nych. Należy podkreślić, że podobne zjaw isko tow arzyszy opisom ulubionych stanów psychicznych, sytuacji, a n aw et zn ajdu je odpow iednik w stylu, w któ­ rym , ja k zauw ażył A dam czew ski, w ystępują „obsesje słow nikow e” 8. Elem enty regionalne stanow ią zatem tylko jeden ze składników specyficznego rytm u tw órczości Ż ero m sk ieg o 9. Kielce, opisane najobszerniej w S y z y fo w y c h pra­

cach i Promieniu, pojaw iają się jeszcze w Ludziach bezdomnych, Dziejach grzechu i Urodzie życia. C iekoty przedstaw ił pisarz jako G aw ronki (S yzy fo w e prace), N iem raw e (Promień), Głogi (Ludzie bezdomni) i W ygnankę (Popioły).

T ajne spotkania literacko-patrio tyczn e gim nazjalistów kieleckich, pokazane w S y z y fo w y c h pracach, pojaw iają się jeszcze kilkanaście lat później jako ze­ b ran ia uczniów ze stan cji prof. K ozdroja w Urodzie życia. To sam o m ożna by powiedzieć o w ielu innych m iejscach, rzeczach, w ydarzeniach. N ajp rak ty cz­ niejsze jest jednak śledzenie ciągłości pew nych m otyw ów regionalnych — zarejestrow any ch przez doskonałą pam ięć pisarza — na p rzy kład ach łatwo uchw ytn ych w zestaw ieniach porównawczych.

P rzez całą twórczość Żerom skiego przew ijają się obrazy polskiego dw orku, tra k to w a n e z pew nym sentym entem , charakterystycznym dla całej am biw a­ lentnej postaw y pisarza wobec trad y c ji szlacheckich. W ydaje się, że właśnie w ty m przypadku zaciążyły n ajsiln iej wspom nienia z dzieciństw a i młodości. D w orki podobne oglądał Żerom ski odw iedzając krew nych i przyjaciół, zmie­ n iając parok ro tn ie m iejsce p racy w okresie guw ernerki. Dzienniki są pod tym w zględem nieocenionym dokum entem . P rzy bliższej obserw acji nasuw a się w szelako wniosek, że najczęściej pow tarzany w a ria n t przypom ina obraz do­ m ostw a Żerom skich w Ciekotach. Co więcej, z tą siedzibą łączył a u to r postaci sobie sym patyczne, często reprezen tan tó w postulow anej ideologii. W ten spo­ sób sentym ent, jak i zazwyczaj tow arzyszył miejscom, był tylko jednym ze składników specyficznej atm osfery otaczającej bohaterów .

D w orek ciekocki poznajem y w Dziennikach. Są to w rażenia ucznia gim ­ n azju m kieleckiego, k tó ry baw i w dom u w czasie w akacji i wieczorem w ycho­ dzi n ad znajdujący się koło d w orku staw :

Słońce zaszło już dawno. K siężyc kąpie się w wodzie. Kontury dworku naszego tak się cudownie, otulone w lip ramiona, od zachodniego słońca odbijały, żem go nie

8 S. Adam czewski Sztuka pisarska Żeromskiego, Kraków 1949, s. 210 nn. 9 Rytm, jako elem ent konstrukcyjny powieści, posiada swą literaturę. E. M.

Forster w sw ym znanym dziele Aspects of the Novel (I wyd. 1927 r.) określa rytm jako powtarzanie z jednoczesnym i zm ianami „repetition w ith variation”. Zagadnienie rozw inął C. K. Brown w rozprawie Rhytm in the Novel (wyd. II, London 1957). W przytoczonych pracach chodzi oczyw iście o zjaw isko w e ­ w nątrz poszczególnych utworów. W ystępujące w całej twórczości predyspo­ zycje Żeromskiego do powtórzeń badał w przytaczanym dziele S. Adam ­ czewski. Pojęciem rytm u jako określeniem specyfiki twórczej Żeromskiego posłużył się S. Pigoń (Rytm w twórczości S. Żeromskiego,- K raków «1932), m ając na m yśli „regularne w zbieranie dwóch różnych typów podniety tw ór­ czej”, epickości i liryczności, optym izmu i pesymizmu.

(6)

poznał. Uczułem, jak bardzo m iejsce to kocham, uczułem, że m iłość do tego gniazda mojego jest niezmierzoną. Modrzew, mój ukochany modrzew, przedmiot m oich za­ chwytów, kołysał się tak poważnie, staw, w którym łagodnie siw o zarysow ana od­ bijała się Łysica, ujęty w ramiona tatarakowych zarośli, nad którym stare w ierzby i olbrzymie olchy w niebo strzelają, był tak cichy, kiedy niekiedy tylko płetw ą ryby trącony, że zdał mi się jedną srebra bryłą, zwierciadłem odbijającym cuda natury. Dworek nasz biały odbił się w tym zw ierciedle całkowicie z sw ym gankiem, tak prześlicznie dzikim obrośniętym winem , z sw ym i błyszczącym i oknami, z lipam i, modrzewiem, w ierzbam i i gruszą 10.

W innym m iejscu m am y ncw e spostrzeżenia:

Jak mało teraz kwiatów w naszym ogródku przed oknami! Pomnę, ile ich było, gdy żyła moja matka... Ile astrów, ile balsamin, lewkonij, rezedy, bratków, lilij, georginij, róż i niezliczone innych mnóstwo... Wszystko to było tak cudowne, tak wonne! Wśród tych kwiatów stał nasz biały dworek, a w dworku wśród kwiatów , zapachów m ieszkało nasze szczęście...11

Można zapewne powiedzieć, że w Polsce było wiele podobnych dw orków , ale fakt te n nie w yklucza cech specyficznych dla dom ostw a Żerom skich w Cie- kotach, gdzie staw, otaczające wzgórza, lipy i pew ne g atun ki kw iatów tw orzyły atm osferę ta k drogą pisarzowi.

Do opisów najbliższych pierw ow zorow i należy dw ór Borowiczów w G aw - ronkach z S y zy fo w y c h p r a c }2. Już na jednej z pierw szych stro n powieści dw o­ re k pojawia się w otoczeniu lip, które u Żerom skiego są tak specyficznym składnikiem opisów, w zorow anych na ciekockich realiach, jak m ickiew iczow ­ sk ie topole dla Soplicowa. M amy tu ta j rów nież inny elem ent c h a ra k te ry ­ styczny: staw z w pływ ającym doń potokiem , położony tuż za ogrodem, „zarosły grzybieniem , tatarak iem , w ysokim i sitam i i ro kiciną”. W porów naniu z innym i w ariantam i tego tem atu rysam i w yróżniającym i dom w G aw ronkach będzie jednak dokładny opis w nętrza, starych mebli, p o rtre tó w m arszałków fra n c u ­ skich, Kościuszki, ks. Józefa. Zw raca rów nież uw agę znany z D zienników sm u ­ te k z powodu zagłady pięknego ogródka, któ ry po śm ierci m atki Żerom skiego (w Syzyfow ych pracach Borowicza) stał dziki i opuszczony. Pam ięć au to ra przyvoła naw et jeden z gatunków kw iatów — rezedę. N atom iast w sam ych przemyciach przebyw ającego na w akacjach Borowicza dw ór odgryw a jed nak ja k b j podrzędną rolę wobec urok u w ędrów ek i polow ań ze strzelcem Nogą.

V następnych utw orach w ystępuje nowy m otyw tow arzyszący obrazom dworu: żal za zatraconym dom em rodzinnym , uczucie, k tó re posiadało rów nież podkrad autobiograficzny 13. R aduski w Promieniu pokazuje znajom ym ojczy­ stą vieś N iem raw e w momencie, gdy ona już od daw na należy do byłego

w S. Żerom ski Dzienniki, t. I, Warszawa 1953, s. 185. 1 Ibid., s. 186.

£ S. Żeromski Syzyfowe prace, s. 6, 120—121 (wszystkie odsyłacze do dzieł Żeromskiego w niniejszej rozprawie dotyczą Pism pod red. S. Pigonia). * Zob. S. Żeromski Dzienniki, t. II, Warszawa 1954, także list do O ktaw ii Rod-

kiewiczowej z dn. 21 V 1892 [w:] S. P iołun-N oyszew ski Stefan Żeromski, dom, dzieciństwo i młodość, Warszawa 1928, s. 269.

(7)

360 Sta n is ła w Eile

pachciarza. U derza tu k o n tra st między zakochanym w k rainie ojczystej bo ha­ terem , k tó ry chciałby pokazać gościom „w szystkie piękności sw oich s tro n ”, a piaszczystym krajob razem , „nie obfitującym w efek ty ”. Dla sam ego Radu^ skiego ziemia i rzeczy m ają w artość wspom nień. Spoglądając na dw ór w Nie- m raw em u jrzy on, podobnie jak Borowicz, ściany bielejące „m iędzy w ysokim i lipam i”, w spom niany w Dziennikach m odrzew, „m łyn i w ielkie olchy zaw ie­ szone nad staw em ” 14.

Z podobnym nastaw ieniem co R aduski przyjeżdża do sw ych rodzinnych Głogów Joasia z L udzi bezdomnych. Je j dw ór także został sprzedany. To, co zobaczyła, jeszcze silniej niż w przytoczonych już przypadkach przypom ina realia pierw ow zoru. M am y nieodłączny staw , otoczony tatarak iem i rokitą, lipy, m odrzew i sta ry m łyn za groblą. Joasia pam ięta więcej; o bserw u jąc zniszczenia dokonane przez now ych właścicieli zauważy, że nad staw em w y ­ cięto w szelkie olchy, u sunięto figu rę św. Jana, u p u st na wodę zastąpiono śluzą — z gorzkim żalem będzie obserw ow ała szkody w daw nym pięknym ogródku i użali się nad w y d a rty m z ganku dzikim winem. Chyba w żadnym z utw orów Żerom skiego spotkanie z opuszczonym dw orem rodzinnym nie jest tak ie sm utne; nigdzie proza rzeczywistości (stare g ra ty i pierzyny w daw nym pokoju rodziców) nie k o n tra stu je tak silnie z lirycznym stosunkiem do opusz­ czonej ojcowizny 15. K o n tra st ten zw iększają jeszcze sam e nazw iska now ych właścicieli: Siapsio Jajk o w Promieniu i Lejbuś K orybut w Ludziach bezdom ­

nych 16. Odczucie zagłady tego, co ukochane, a tym sam ym otoczone ro m a n ­

tyczną aureolą piękna, było chyba u Żerom skiego rów nie silne, jak w rażliw ość na krzyw dę ludzką.

K olejnym pow tórzeniem m otyw u rodzinnego dw orku jest W ygnanka w Popiołach. R afał poznaje ją wówczas, gdy wypędzony z dom u przez ojca spędza tu pew ien okres czasu u chorego brata, P iotra. W śród po w tarzający ch się w takich w ypadkach realiów , jak dw ór otoczony lipam i, podobne co w C ie- kotach gatu nk i k w iatów w ogródku (balsam ina, bratk i, rezeda), olchy n ad wodą, m łyn — przede w szystkim narzucają się uw adze dwa pięk n e opisy staw u 17. P ierw szy z nich, k tó ry m zachw ycał się A dam czew ski18, p rzed staw ia staw wczesnym ran k iem — drug i pokazuje obiekt w św ietle księżyca. C ały ten szeroko rozbudow any obraz, w który m łączy się sugestyw ny opis re flek só w św ietlnych na wodzie z na pół fantastyczną, ożywioną florą i fauną, stan o w i n astrojow y w stęp do le k tu ry n otatek zm arłego b ra ta przez R afała. Zw iązek k ra jo b razu z przeżyciam i bohaterów , znana cecha pisarstw a Ż erom skiego i zresztą całej epoki, zm ienia czasam i c h a rak ter pow tarzających się realiów ciekockich. C zytam y np. w tym sam ym rozdziale:

B yły tam czarne olchy nad wodą... Nie, nie olchy. B yły czarne z k rw aw ym i pniam i przeczucia nad wodą błękitną i ruchomą, zmienną i słabą, których w id ok rozdzierał duszę sm utkiem okrutnego rodzaju 19.

14 S. Żeromski Promień, s. 112— 113. 15 S. Żeromski Ludzie bezdomni, s. 200 n.

18 N owy dzierżawca Ciekot nazyw ał się Zdzichowicz. 17 S. Żeromski Popioły, t. I, s. 136—164 passim. 18 S. Adam czewski, op. cit., s. 135— 138.

(8)

Ruda Zajączkowska, m iejsce, na którym stał dwór (mury stodoły widocznej na zdjęciu pochodzą z X IX w ieku)

Taka transpozycja przeżyć bohaterów na m otyw y krajobrazow e to nie jedyna cecha w yróżniająca W ygnankę w śród innych bliźniaczych opisów. C zytelnika uderza urok, jakim otoczył pisarz schronienie obu wypędzonych z ojcowizny braci. Składa się nań zarów no tło zew nętrzne (baśniowo piękny staw , zapach lip i kwiatów), jak postać gospodarza dw oru, darzonego szacun­ kiem przez ludność okoliczną.

W N iem raw em i Głogach w szystko psuła obecność obcych, pospolitych ludzi i zniszczenia przez nich dokonane. N aw et na dw orku w G aw ronkach znać było niszczący ząb czasu.

P odobny c h a rak ter co W ygnanka posiada dw ór w C ierniach z Urody życia, dzierżaw iony przez stry ja P io tra Rozłuckiego, M ichała. W intencjach pisarza m iał on być uosobieniem uroków polszczyzny dla w ynarodow ionego oficera wojsk rosyjskich. Dlatego pojaw ia się w całym skrom nym w dzięku w iejskiego dw orku, odziedziczonym po Ciekotach. Staw , m łyn i grobla, na której tłu m „w ielobarw nej m łodzieży w iejsk iej” obsiadł fig u rk ę św iętego — to tło dla p rezentacji sam ego domostwa:

Dworek w Cierniach m ały był, bielony, nieforem ny, złam any w sobie. Ściany jego śnieżne w idniały pod naw isłym czarnym dachem. Dzikie wino obrastało ganek. W tyle dworu rosły cztery lipy prastare, z boku grusza olbrzymia rozpościerała nad dachem konary 20.

(9)

362 Sta n is la w Eile

Nie omieszkał dalej au to r podkreślić, że wszędzie było czysto, schludnie, w spom niał o ulubionych k w iatach i „sam otnym , w ielkim m o drzew iu”. C ha­ ra k tery sty czn ie reag u je n a to w szystko Rozłucki. O dpow iadając na okolicz­ nościowe p ytanie kuzynki, czy jest głodny, mówi po prostu: „Nie! jestem zachw ycony”. Nie trzeba udow adniać, że w całej walce polskości z nalecia­ łościam i rosyjskim i patrio tyczna atm osfera dw orku stryjow skiego, h arm on ijn ie zw iązana z jego w yglądem zew nętrznym , odgryw ała ważną rolę.

D w orek ciekocki z nieodłącznym i rekw izytam i pojaw ia się na koniec w Chłodku, z ostatniej pow ieści Żerom skiego 21. J a k zw ykle tow arzyszy mu specyficzna atm osfera lirycznej w spólnoty z bohaterem . C ezary, k tó ry w to ­ w arzystw ie K aroliny Szarłatow iczów ny ogląda z grobli staw z m łynem , nie może się oprzeć uczuciu, „że już to m iejsce zna, już je w idział niegdyś — że już tu był. Co więcej — [...] jak b y za tym m iejscem tęsknił la ta m i”. I pomimo w yjaśnienia n arrato ra , że za podobnym kątem tęskn iła przez całe życie jego m atka, pozostaje w rażenie, że b o h ater Przedwiośnia jest w ty m sw oim odczu­ ciu sobow tórem Żerom skiego 22.

Chłodek, poza w ażkim i obserw acjam i społecznymi, nie odegrał w życiu B aryki większej roli. P isarzem prow entow ym nie został. J e s t to wszelako jeszcze jeden dowód, ja k w spom nienia z dzieciństw a ciążyły stale na pam ięci au tora, odbijając się w tw orzyw ie literackim .

W porów naniu z dw orkiem ciekockim, odtw arzanym w ielok rotn ie w po­ wieściach, inne m otyw y zaczerpnięte z ziemi rodzinnej nie są ta k częste, a w każdym razie nie ta k łatw o rzucają się w oczy. W śród nich na większą uw agę zasługują Góry Św iętokrzyskie, zwłaszcza Łysica i najbliższe Ciekot „góry dom ow e” : R adostow a i Kam ień. O nich pisał Żerom ski w Puszczy

jodłowej:

Przebiegam w m arzeniu w yniosłe góry — Łysicę, Łysieć, Straw czaną, Bukową Klonową, Stróżnę — góry moje domowe — Radostową i Kamień — oraz w szystk ie dalekie siostrzyce. N ie ja to już, człow iek dzisiejszy, wciągam zdrowym i płucami tam eczne powietrze, kryształ niew idzialny, niezmierzone, nieskazitelne, przeczyste dobro — zimne, nie skalane oddechem , zgnilizną, brudem, pyłem — lecz ktoś inny, kogo już dawno nie ma, m łodzieniec, który niegdyś w mym jestestw ie przebywał. Nieraz mi się w ydaje, że go w cale nie było, że to po prostu jedna ze zm yślonych figur, które w ynajdyw ać w nicości, tworzyć, kształtować i pokazywać ludziom za pomocą pisaniny było moją manią od dzieciństwa — że to Rafał albo inny jaki bujał niegdy tamoj po górach 23.

Te słowa, napisane niedługo przed śm iercią, nie odbiegają od zachw ytów nad k rajo brazem rodzinnym w dziennikach, w których m łody uczeń gim na­ zjalny w yraża się o K am ieniu:

Poprzerzynana wąw ozam i, porosła niezm iernie gęstym lasem brzozowym . Ma­ jestatycznie jest p ięk n ą !24

21 S. Żeromski Przedwiośnie, s. 171— 173.

22 Zwraca na to uwagę S. Adam czewski, op. cit., s. 135.

23 S. Żeromski Sen o szpadzie. Pomyłki i inne opowiadania, s. 265. 24 S. Żeromski Dzienniki, t. I, s. 187— 188.

(10)

Nic więc dziwnego, że „góry dom owe”, podobnie jak biały dw orek nad staw em , są zawsze otaczane sentym entem . Szczególnie chętnie prow adzi pisarz sw oich bohaterów drogą przez w ąską dolinę m iędzy R adostow a i K am ieniem . T ęd y na Zielone Św ięta jedzie ze szkół w K lerykow ie do G aw ronek M arcin Borowicz pod opieką m atki. Noc już zapadła i może dlatego skrom ne wzgórza uleg ają pew nej m onum entalizacji:

Zbocza gór w znosiły się stromo po prawej i lewej ręce, a w ielkie ich garby niby kolana i stopy w ysuw ały się z mroku i rosły w oczach, gdy się ku nim zbliżano 23.

G liniasty wąwóz, koleiny w iejskiej drogi przem ierza rów nież Joasia

z L udzi bezdomnych, pragnąc odwiedzić opuszczoną ojcowiznę w Głogach 26.

„P rzecudn e w ąw ozy” R adostow ej, „nad którym i wiszą brzozowe g a je ”, p rz y ­ po m inają się R afałow i O lbrom skiem u, gdy w raca z polow ania do W yrw w uja N ardzew skiego. W yw ołują w spom nienia dzieciństw a, wizję pow rotu do domu, gd y jako m ały chłopiec trzy m ał głowę na kolanach m atki. Na przekazaniu bohatero w i w łasnego przeżycia Żerom ski nie poprzestaje. S krom ny k ra jo b raz n ab iera dalej innych w ym iarów . W m arzeniach R afała „śpiąca”, „ m a rtw a ” dolina sta je się tłem fantastycznej w ędrów ki w bezkresy 27.

Tą sam ą trasą będzie przechodził w późniejszej o lat kilka Urodzie życia P io tr Rozłucki, odw iedzając dzierżaw ione przez stry ja C ie rn ie 28. Dolinka, zakończona wąwozem, w ciśnięta m iędzy dwa strom e stoki wzgórz, ukazała się jego oczom „jak sk arb schow any zazdrośnie m iędzy ram ionam i i u k ry ty na sercu ”. I tu ta j znowu, podobnie jak w przy pad ku Cezarego B aryki w C hłodku i m łodzieńczych w spom nień R afała, stajem y przed p ytaniem : skąd ty le en tuzjazm u? Wąwóz, tak jak w ynika ze szczegółów w ym ienionych przez Żerom skiego, niczym specjalnym się nie w yróżniał: strum ień, połyskujący między traw am i, barw ne m otyle, głogi, rokiciny, dębina, brzózki, kw itnąca łąk a — to, w ydaw ałoby się, przeciętny polski krajobraz. Rozkochany w swoich stro n ach pisarz s ta ra ł się jednak, aby opis był stylistycznie ozdobny. Prozaiczną traw ę, obaloną przez w iatr, porów nał do upadłych ludów, a w środku łąki um ieścił jakiś tajem niczy „przecudny b łękitny k w ia t”, któ ry „jak wyniosły wieszcz” dum a nad pow alonym św iatem . Uduchowiona łąka („każde jej źdźbło w y rastało [...] z duszy, a każdy kw iat w głębi szczęścia serdecznego m iał ko­ rz e ń ”) to nic nowego w twórczości auto ra Popiołów i w epoce, gdy „k rajo brazy d uszy” b yły w modzie. Nie będzie wszelako dalekie od p raw dy stw ierdzenie, że tego ro d zaju treściam i p rzepajał Żerom ski przede w szystkim okolice szcze­ gólnie m u bliskie, w łaśnie takie, jak najbliższe otoczenie „gór dom ow ych” i rodzinnej wsi.

W stęp do Popiołów, szeroko rozbudow any opis zimowego lasu na zboczach Łysicy oglądanego oczami niefortunnego m yśliwego, R afała, tu ta j lirycznego p o rte-p aro le autora, jest powszechnie znany i nie w ym aga przypom inania. M niej pam ięta się natom iast o innym obrazie Łysicy, zamieszczonym pod ko­

25 S. Żerom ski, Syzyfowe prace, s. 90. Powrót ze szkoły do domu przez w sp o ­ m niany w ąw óz był m otywem autobiograficznym . Podobnie opisuje Żerom ski w łasn e przeżycia w przytaczanym liście do narzeczonej z dn. 21 V 1892. 26 S. Żerom ski Ludzie bezdomni, s. 199.

27 S. Żerom ski Popioły, t. I, s. 23—24. 28 S. Żerom ski Uroda życia, s. 126—127.

(11)

364 S ta n is ła w Eile

niec p o w ieśc i29, m niej literackim , bardziej prostym i rzeczowym. Tym razem oglądam y ulubioną górę pisarza w dżdżysty dzień letni, w mom encie, gdy R afał na czele kilkudziesięciu ułanów jedzie na szpicy przedniej straż y wojsk polskich, zajm ujących G óry Św iętokrzyskie. Zaczyna au to r od epickiego, lekko- zm onum entalizow anego opisu „tytanicznych kolum n”, olbrzym ich korzeni, „ogrom nych p ięter gałęzi” i kosm atych mchów. W dalszym ciągu jednak, gdy R afał zaczyna zwiedzać klasztor św. K atarzyny, obiektyw nego n a rra to ra za­ stępuje liryk, k tó ry pod m aską przeżyć b oh atera przem yca w łasne w spom nie- nip z oglądanych w czasach szkolnych zabytków . W ystarczy porów nać te n fragm en t z Puszczą jodłową, aby się przekonać, jak podziwiane w dzieciństwie- m iejsca stale fascynow ały Żeromskiego. Nie tylko sam zabytkow y bu dynek klasztorny został w obu w ypadkach uwieczniony przez pisarza, lecz rów nież źródło św. Franciszka, a n aw et pom nik nagrobny rycerza. I tru d n o tu ta j po­ wiedzieć, gdzie przebiega granica m iędzy autentycznym i w rażeniam i pisarza a fikcją literacką. On sam, jak w yznaje w Puszczy jodłowej, nie był tego pewny.

P obyt Żerom skiego w sam ych Kielcach, jak wiadomo, znalazł w y raz przede w szystkim w S y z y fo w y c h pracach i Promieniu. Kieleccy w ielbiciele pisarza odnajdyw ali, być może n aw et z pew ną przesadą, liczne realia sw ojego m iasta odtw orzone w tych powieściach. W spom inaliśm y już, że m iasto w łasnej młodości p rzedstaw iał pisarz p arok ro tnie, chociaż, szczerze mówiąc, odnosił się- do niego z niechęcią. P isał np. zjadliw ie w Dziejach grzechu, że „cnotliw e k a to ­ lickie m iasto” na w idok trium fów pięknej Ewy „zgrzytało p lo tkarskim i zębam i”. Nie om ieszkał dodać, że cała m iejscow a elita tow arzyska, „z pom inięciem n a j­ cnotliwszych dziew ic z najszacow niejszych w Kielcach rodzin”, korzystała z łask przyjezdnej p ię k n o śc i30. N iem niej jest to niechęć do klerykalnego środow iska, natom iast pew ne zabytki m iasta tra k tu je Żerom ski z w łaściw ym dla sw ego sposobu pisania liryzm em . Joasia w czasie swojego krótkiego postoju w K iel­ cach no tu je w dzienniku:

Moja aleja ku Karczówce, mój w yśniony latam i w W arszawie daleki w idok górski!

Bije godzina szósta na dzwonnicy katedralnej. Miły, spiżow y dźwięku zegara, bądź pozdrowiony! Jakże ci się obawiałam niegdyś, z jak głęboką trwogą słuchałam cię pierwszy raz po przyjeździe z Głogów do sz k o ły !31

Można przypuszczać, że na m łodym chłopcu, któ ry przybył do g u b ern ia l- nego m iasta ze skrom nych Ciekot, duże w rażenie w yw arł znajdujący się n a ­ przeciw szkoły park, a zwłaszcza aleja kasztanow a, do dziś u rzekająca p rz y ­ bysza swoją pięknością. Żerom ski, jak już w ykazał Adamczewski 32, był bardzo w rażliw y na urok drzew i pośw ięcił mu sporo m iejsca w swoich utw orach. Obok opisów lasów i zagajników p rzedstaw iał bardzo często p ark i i tu ta j w ie­ lokrotnie zachw ycała au to ra poetyczność alei. M otyw ten pow tarza się u niego w iele razy, różniąc się ch a rak terem realiów. N ajbardziej m alow niczy je st za­ pew ne szpaler w G rudn ie (Popioły), któ ry kojarzy się R afałow i z m iłością

29 S. Żeromski Popioły, t. III, s. 245—250. 30' S. Żeromski Dzieje grzechu, t. II, s. 160. 31 S. Żeromski Ludzie bezdomni, s. 187. 82 S. A dam czewski, op. cit., s. 119 n.

(12)

do księżniczki E lżbiety i dlatego, obok swoistego piękna, posiada dodatkow e w a lo ry em otywne. Nie można wszelako przeceniać roli p ark u kieleckiego. Ż erom ski w idział w iele parków przy zamożnych dw orach szlacheckich w czasie w izy t u k rew ny ch i pracy korepetytorskiej 33, związał się uczuciowo z p arkiem zdrojow ym w Nałęczowie, oglądał w iele sław nych ogrodów w k ra ju i za g r a ­ nicą. Chociaż tylko w nielicznych przypadkach pierw ow zór opisu literackiego je st ew identny, znając siłę, z jaką w spom nienia dzieciństw a pow racały u Ż e­ rom skiego, można przypuszczać, że p ark kielecki i jego aleja odcisnęły trw a łe śla d y n a jego w yobraźni.

O grody, drzew a, jak zresztą cała n a tu ra kojarzy się często Żerom skiem u z m iłością i stąd p ark i to przede w szystkim m iejsca spotkań zakochanych. T u taj M arcin Borowicz m arzy skrycie o Birucie. Za tło służą m u realia ogrodu m iejskiego w Kielcach, odtw orzone z w łaściw ą dla całej powieści prostotą. P isarz unik a ta k znam iennej dla utw orów późniejszych poetyckiej hiperb oli- zacji. Powie, że dróżki były tu „ubite z okruchów cegły i w ysypane żółtym p iask iem ”, żę „starodaw ne kam ienne ław ki lśniły się od m chów zielonych i m iękkich” i że cały p ark „pełen był wilgoci i chłodu”. W ym ieni n iek tó re g atu n k i drzew i krzewów, a opisując źródło, przy którym siadyw ała B iruta, nie zapom ni o rzeczowej inform acji, że niegdyś stąd czerpano wodę.

Ś ladów kieleckich można się doszukiwać także w p ark u łżaw ieckim (P ro­

m ie ń ), a zwłaszcza w obrazie alei kasztanow ej 34. Pom im o zwięzłości jest to

opis bardzo plastyczny i — w moim odczuciu — oddaje tra fn ie urok dom nie­ m anego pierw ow zoru:

Młode liście kasztanów nie kryły jeszcze całkowicie głównej alei, formowały z niej jakby prześliczną nawę z ostrymi łukami prawdziwej piękności. Tu i tam strzelały przez jasną zieleń złote krople światła, niby owe gwiazdy rozsiane po skle­ pieniu naśladującym firmament w starych tumach gotyckich 35.

W Dziejach grzechu i Urodzie życia nie m am y już dokładniejszego opisu alei; w obu w ypadkach wiem y tylko, że jest pusta. Dzięki tem u stanow i odpo­ w iednie tło zarów no dla kokieteryjnych zabiegów Ewy, kuszącej nadchodzą­ cego Bodzantę, jak dla miłosnego dialogu P io tra i T atiany 36.

Kończąc na tym przegląd ulubionych m otyw ów ziem i kieleckiej u Ż erom ­ skiego nie w yczerpujem y oczywiście tem atu. W arto by jeszcze dodać, że ta k jak k ra jo b razy dzieciństw a byw ały w platane w przeżycia fikcyjnych b o h ate­

33 Na uwagę zasługuje aleja grabowa w Kurozwękach, ogród w Sieradow icach otaczający tzw. Belw eder, w którym m ieszkał pisarz w podobnych warunkach jak Rafał w Grudnie, sosnow y gaj wokół dworu w Oleśnicy i położony na ziem i m azowieckiej w ykw intny park w Szulmierzu.

34 Przykładem na rozpowszechnioną tendencję do całkowitej identyfikacji opisu literackiego z domniem anym pierwowzorem może być opinia H. M ortkowicz- -O lczakowej o parku łżawieckim . Fakt, że okoliczności spotkania m iędzy Raduskim a doktorową Poziem ską przypom inały autentyczną scenę z parku nałęczow skiego, wystarcza Olczakowej do stw ierdzenia, że park w Łżawcu n ie ma nic wspólnego z K ielcam i (O Stefanie Żeromskim, Warszawa 1964, s. 48).

35 S. Żeromski Promień, s. 76.

(13)

366 S ta n is ła w Eile

rów, tak i nazw iska niektórych postaci czerpał autor z au tentyczny ch nazw isk i nazw geograficznych ojczystego regionu. Ślady tej etym ologii spotykam y w całym jego dorobku pisarskim : Cedzyna (Doktor Piotr), P u lu t (O żołnierzu

tułaczu), K rzyw osąd C h o b r z a ń s k i (Ludzie bezdomni), C edro (Popioły, Turoń), B odzanta (Dzieje grzechu), a na koniec Ciekocki i R adostow iec z Prze­ pióreczki. Takim i różnorakim i śladam i k ra j lat dziecinnych odbił się na w izjach

literackich Żeromskiego.

3

Piszący o zw iązkach Żerom skiego z Kielecczyzną ograniczali się zazwyczaj do k rajo b razu i realiów regionalnych. Dopiero publikacja dzienników zw ró­ ciła uw agę historyków lite ra tu ry na ważkość spostrzeżeń społecznych z okresu młodości pisarza. W śród tem atów społecznych, obok kw estii robotniczej i p o ­ łożenia p ro le ta ria tu m iejskiego, interesow ała zawsze Żerom skiego wieś: chłop­ stw o i dw ór szlachecki oraz ich w zajem ne stosunki. O ile spostrzeżenia nad zagadnieniam i robotniczym i i środow iskiem w ielkom iejskim były owocem późniejszych doświadczeń au to ra L udzi bezdomnych, to obraz w si i dw oru, tak i jaki znam y z jego utw orów , ukształtow ał się zapew ne już w czasie p obytu na ziem i kieleckiej. Oczywiście nie można lekceważyć kondycji g u w e rn era w Szulm ierzu na Mazowszu, paro k ro tn y ch w yjazdów na Podlasie, do N ałę­ czowa i na Podhale, ale n aw et uw zględniając te fakty, rodzinnym stronom pisarza należy przyznać praw o pierw szeństw a.

N ajpierw zetknął się przyszły pisarz z nędzą wsi podgórskiej w ojczystych Ciekotach. W 1892 roku opisał te stro n y w liście do narzeczonej:

Ludzie żyją kartoflam i przez 3/4 roku, a przez kwiecień, maj i czerw iec da nowych kartofli i żyta — siekanką z pokrzyw, lebiody, kory olszowej, m ąką i m le­ kiem. Niektórzy zbierają ziarna m anny, rosnącej po łąkach, w yłupują rdzeń soczysty wodnych tataraków i zasuszyw szy go, m ielą na mąkę, gniotą kluski i jedzą z m le­ kiem. [...] Koni tam nikt nie ma, drzewo z lasu (kradzione, bo tam kradzież drzewa nie należy do szeregu grzechów — „las je boski, nikt go ta nie zasiew ał, ino Pan Jezus m iełosierny”) — drzewo to ciągną sami na wózkach o dwu kołach — ci ludzie ubodzy, bracia m oi...37

W swoich późniejszych w ędrów kach k orep etytora pisarz rozszerza zasięg spostrzeżeń, pogłębia w rażliw ość na nędzę ludzką, k tó ra w jego u tw o ra ch sprzęga się z natu ralisty czn ą pasją do jaskraw ości w yrazu. Biedną, zacofaną wieś kielecką w prow adza do lite ra tu ry .

W S y z y fo w y c h pracach p rezen tu je czytelnikow i G aw ronki jako „n a ju b o ż­ szą wioskę w okolicy”. Inform uje, że żaden z gospodarzy nie m iał w ięcej niż trz y m orgi gruntu, że n ik t nie posiadał konia, a tylko niektórzy m ogli się poszczycić w łasną krow ą lub cielęciem. Ludzie m usieli wychodzić „na b an d o s’7 lub zaciągać długi u miejscowego lichw iarza Scubiały. Ich w a ru n k i m ieszkalne urąg ały wszelkim zasadom higienicznym . Żywy in w entarz zajm ow ał w spólną izbę z rodziną chłopską, dlatego — jak oszczędnie tym razem zauw aża p isarz — m ieszkańcy wioski „w yglądali niezbyt pociągająco” 38.

37 S. P iołun-N oyszew ski, op. cit., s. 270—271. 38 S. Żeromski S y z y fo w e prace, s. 127—129.

(14)

„Wierna rzeka” — w głębi m iejsce, na którym stał dwór w Rudzie Zajączkowskiej

Inaczej reag u je pisarz w Ludziach bezdomnych. T u taj nędza chłopskiego bytow ania p rzy b iera typow ą dla Żerom skiego form ę na pół zwierzęcej egzy­ stencji, gdzie współczucie splata się z jakąś u k ry tą odrazą. Tego rodzaju w ra ­ żenie odnosi Joasia, gdy przejeżdżając obok Głogów spotyka chłopów z rodzin­ nej wioski:

Obok idą ludzie zgarbieni, zaciapani w błocie, okryci w łosem , który może się nazyw ać tylko kudłami. Coś gadają do siebie, drą się obrzydłe i sw a rz ą 39.

Od m ieszkańców Głogów niczym się nie różnią włościanie z nędznej pańszczyźnianej W ygnanki. W czasie pogrzebu P io tra Olbrom skiego z chat pow ychodzili chłopi „w brudny ch koszulach, w zgrzebnych w ystrzępionych portkach, b ab y we w strętn y ch k ró tkich spódnicach, kołtuniaste, półnagie dzieci” 40. W tych sam ych Popiołach spotykam y opis ku rn ej chaty, wspólnej siedziby ludzi i zw ierząt, k tóra p rzetrw ała do czasów M arcinka Borowicza 41. I nie ty lko do tych czasów. U Żerom skiego podobne cechy posiada w ieś pańszczyźniana przełom u XVIII i X IX w., co wieś pouwłaszczeniow a lat osiem ­ dziesiątych, a n aw et o w iele późniejsza wieś z czasów I w ojny św iatow ej i początków niepodległości. Gdy Śnica (Charitas) zbliżał się z oddziałem w ojska do kieleckiego sioła z okolic Stopnicy, „przypędzono przed jego oblicze” k il­ koro m ieszkańców osady. „Chłopi byli w zgrzebnych koszulach i portkach, bosi i ro z k u d ła n i”, „babsko”, do którego oficer zw rócił się po inform acje, „w yciągnęło ręce koślaw e i czarne jak sm oła” i przysięgało na w szystkie

39 S. Żerom ski Ludzie bezdomni, s. 190. 40 S. Żerom ski Popioły, t. I, s. 169. 41 Ibid., s. 116 i n.

(15)

368 Sta n is ła w Eile

św iętości „z tak obm ierzłym w rżaskiem , że trzeba było prędzej odtrącić tę k u p ę b ru d u i sm rodu” 42.

Nie inaczej w ygląda Chłodek w Przedwiośniu. C ezary B aryka, k tó ry p rze­ b y w a ł w tutejszym dw orku przez k ró tk i czas, odpoczywając po ciężkich p rz e ­ życiach osobistych, badawczo obserw ow ał los miejscov^ych chłopów. D ostrzegł p rzede w szystkim ciężką w alkę o kaw ałek chleba, k tóra kazała dzieciom i w nukom w yw lekać chorych starców z chałup do stodółek, aby prędzej u m arli i nie zadręczali żywych, „spracow anych i głodnych”, kaszlem i jękam i. W idział „źle żyw ionych podrostków , obdartusów i sankiulotów , wyschłe, schorzałe b a b in y ”, jak z tru d em dźw igały opał uzbierany w le s ie 43. Nieco wcześniej, w racając z balu u pani L au ry Kościenieckiej, oglądał budzącą się wieś, Odo- lan y , gdzie „głębokie błoto tra k tu w lew ać się zdaw ało na podw órka i łączyć, spajać z gnojów kam i” 44.

W śród pow racających obrazów nędzy stale przew ija się postać w iejskiego Żyda, jedna z najbardziej ch arakterysty czny ch w izji literack ich Żeromskiego. Postać podobną poznał pisarz jeszcze w Ciekotach. W cytow anym już liście d o O ktaw ii wspom ina:

Jest tam biedny Żyd, rolny posiadacz — ma dwie morgi piasku — który nie u m ie już handlować, nie umie nawet liczyć, który orze krową, a w łóczy brony sam. W idzę go do dziś dnia, bosego, w jarm ułce i kaftaniku, z „cycełesam i”, jak biega po kam ienistej roli, w lokąc b ronę...45

W G aw ronkach (S y z y fo w e prace) najbiedniejszym m ieszkańcem w ioski jest w łaśnie Żyd, L ejba Koniecpolski, u którego cały żywy in w en tarz dom owy składa się tylko z dwóch kóz. Pośw ięcił m u Żerom ski w yjątkow o dużo m iejsca w swoim opisie G aw ronek i ich m ieszkańców 46. Za autentycznym pierw ow zo­ rem Lejba do orki pożyczał krow y od sąsiada, a do brony zaprzęgał siebie lub żonę. Pomim o w ysiłków plony z kam ienistego pólka były nędzne i ty lk o „litoś­ ciw y ziem niak żyw ił fam ilię”. L ejba dorabiał nieco rzem iosłem i handlem , ale w okresie żniw, gdy wszyscy chłopi odchodzili tłum nie „na bandos” — p rz y ­ m iera ł głodem.

W ówczas to w łaśnie zdarzyło się Marcinkowi spotykać często tego człow ieka ze zgasłą twarzą i zapłakanym i oczyma wśród zbóż d ojrzew ających 47.

Lejba z G aw ronek odziedziczył najw ięcej cech po sw ym pierw ow zorze ciekockim, ale w izja Żyda-nędzarza, która, jak św iadczy cytow any lis t z 1892 r., siln ie utk w iła w w yobraźni pisarza, pozostaw iła zapew ne ślady i na innych analogicznych p o rtre ta ch literackich. W Popiołach np. spotyka R afał O lbrom - sk i u swego brata, P iotra, starego Uriasza, karczującego z mozołem krzew y jałowca. W ujęciu Żerom skiego ten starzec upodabnia się do terenu, n a którym pracuje, stanow i jak by składnik krajobrazu:

42 S. Żeromski Charitas, s. 155.

43 S. Żeromski Przedwiośnie, s. 260—262. 44 Ibid., s. 222.

45 S. Piołun-N oyszew ski, op. cit., s. 270. 46 S. Żeromski S y z y fo w e prace, s. 128— 129. 47 Ibid., s. 129.

(16)

Jak k ilof do Urysia, tak znowu U ryś z całej swojej figury podobny był do ■drzewa, do w ierzby, do pnia z krzyw ym i korzeniami. Sękate jego ręce okryte były dużym i plam am i piegów, jakby zastygłą żywicą. Broda i pejsy tak spłow iały na słońcu i w czasie pluchot, że przypominać mogły bardziej mech drzewny niż ludzkie w łosy. O dzienie gałgańskie upodobniło się całkiem do k o r y 48.

M otyw em pow rotnym jest rów nież w ęd rujący Żyd, obciążony p rz e ra sta ją ­ cym jego nikłe siły tow arem . W jednym z w cześniejszych utw orów Ż erom ­ skiego, now eli W sidłach niedoli, spotyka go na w iejskiej drodze Ja k u b U le- wicz. A brah am M achtyngier, w kaftaniku, z „cycełesam i”, pcha przed sobą na ręcznym w ózku ubogi tow ar odpustow y i jest u k resu w yczerpania:

Po w ychudłym obliczu Żyda sp ływ ały strugi potu, a może i łez. [...] Twarz zie- lonobiała w najw iększym upale, nasus acutus, usta spieczone żarem w ew nętrznym , ob w isłe ramiona i te oczy, to spojrzenie!... 49

W spółczująca reakcja Ulewicza, którem u w ydaw ało się z nagła, że to on idzie, ciągnąc wózek, że to jem u dolega „nadm ierny ciężar życia”, siłą w yrazu zdaje się w skazyw ać, że przez b o h atera przebija współczucie auto rsk ie dla nędzarza.

Z aangażow anie pisarza, na którym odbiło się zapew ne w spom nienie cie- kockie, w y stęp u je jeszcze silniej w podobnym obrazie u schyłku twórczości. B aryka w drodze do Chłodka spotyka Żyda, tym razem z w orkiem na plecach. Na jego w idok w duszy Cezarego rodzi się specyficzne dla Żerom skiego w spół­ czucie, polegające na lirycznej identy fikacji z przedm iotem wzruszenia. Postać Żyda oglądam y przede w szystkim poprzez monolog w ew nętrzny b o h atera

Przedwiośnia, rozm yślającego nad jej losem, zbliżamy się do niej dzięki tem u,

że B aryka z autop sji zna posm ak nędzy. Na końcu — jakieś w estchnienie, ni to n a rra to ra , ni to bohatera, a w łaściw ie wspólne im obu:

O nędzo, nędzo biednego, brudnego Żyda, któż cię w ysłow i! r’°

Nędza w si kieleckiej, która, obok innych przyczyn, ukształtow ała obraz chłopstw a u Żeromskiego, to tylko jeden ze składników doświadczeń społecz­ nych w yniesionych z Kielecczyzny. Równie doniosłą rolę odegrały sp o strze­ żenia dotyczące w zajem nych stosunków między wsią a dworem. D okonał ich Żerom ski w czasie pracy g uw ernerskiej i w akacji spędzonych u k rew nych i przyjaciół, gdy m iał okazję poznać różnych ziem ian i różnych oficjalistów dw orskich. Syn zubożałego szlachcica z uw agą śledził postępow anie sw ej w a rstw y społecznej, dla której zachow ał mimo w szystko sentym ent; obchodził go jej przyszły los w społeczeństwie. M arząc o zbliżeniu chłopa i „p a n a” z n ie ­ pokojem re je stro w ał fakty, które podw ażały hasło K rasińskiego: „Z szlachtą polską polski lu d ” i teorie w spółczesne T. T. Jeża.

Ju ż w czasie pierw szych k o repetycji w Sieradow icach, jeszcze za czasów szkolnych, m łody Żerom ski z obaw ą dostrzegł szalony dystans dzielący obie w arstw y. O glądając w ypłatę robotników rolnych obruszał się na postępow anie przedstaw icieli dworu, którzy godzinam i każą czekać na nędzne, ciężko zaro ­

48 S. Żerom ski Popioły, t. I, s. 146.

49 S. Żeromski Rozdziobią na kruki, wrony..., s. 160. 50 S. Żerom ski Przedwiośnie, s. 170.

(17)

370 Sta n is la w Eile

bione pieniądze, a chłopów tra k tu ją brutaln ie, „bezczeszcząc tryw ialn ym języ­ kiem najśw iętsze p raw a i uczucia” 51. Innym razem do wściekłości doprow adził go fakt, że stary , siw y chłop przez godzinę m usiał stać z o d k ry tą głową przed rządcą, którem u k łan iał się do kolan, prosząc o podw yżkę w ynagrodzenia 52. Nieco później w G órnie z goryczą w yraził się o szlachcie:

Oj, szlachto polska, szlachto polska! Jakie ja tu nieraz słyszę zdania! M ilczę, bo m usiałbym im ubliżać. Żaden z tej znanej mi szlachty nie w ygłosił jeszcze zdania, w którym chłop znaczyłby tyle, co Polak. W edług nich Polak to sz la ch cic53.

Rozgoryczenie pisarza, k tó ry — powiedzm y jasno — do końca życia odno­ sił się nieufnie do rew olucji społecznej, w zrastało coraz bardziej. W czasie sw ojej ostatniej kondycji na ziem i kieleckiej, w Oleśnicy, zauw ażył, że złudze­ nia solidarystyczne T. T. Jeża w y ra stały z w ielkiego patriotyzm u. „S taw anie się szlachty ludem ” nazw ał wówczas Żerom ski kłam stw em i po staw ił c h a ra k ­ terystyczną altern aty w ę: „T eraz albo stać się socjalistą, albo się rozpić” 54. T rudno tu jednak unik nąć dygresji, że ten sam pisarz stw orzył kilkanaście la t później Bodzantę, dobrow olnie zstępującego w lud, i fa la n ste ry w M ajdanie.

W śród spostrzeżeń Żerom skiego, sk ru p u latn ie notow anych w dziennikach, można się rów nież doszukać bezpośrednich związków z pierw szym i nowelam i.

Psie prawo (późniejszy ty tu ł: Pod pierzyną) to ogłoszony z niew ielkim i zm ia­

nam i frag m en t pam iętników pisarza. N iestety cenzura złagodziła pointę, u z a ­ sadniającą pierw otny ty tu ł opow iadania. Były tam autentyczne słow a Ja n a Zaborowskiego, jednego z synów ówczesnego chlebodaw cy Żeromskiego. P o odważnym wyczynie chłopów, k tórzy w yrato w ali „tow arzystw o”, gdy załam ał się pod saniam i lód na rzece, m łody szlachcic m iał powiedzieć:

Cóż za poświęcenie? Kradnie jucha z lasu, pasie na łąkach — to jego p s i e p r a w o ratować w jakim ś przypadku 55.

Słow a te, zamieszczone przy końcu noweli, jak w skazują cytow ane w y ­ powiedzi Żeromskiego, m iały w yrażać te n powszechny stosunek dw oru do wsi, k tó ry ta k boleśnie odczuw ał autor.

W iele obserw acji złożyło się na genezę opowiadania, we wczesnej tw ó r­ czości Żeromskiego może n ajb ard ziej w strząsającego — Zapomnienia. Z aląż­ ków można doszukać się w scenie m iędzy dziedzicem C yprysińskim a ubogą kobietą, k tóra bezskutecznie błagała pana o darow anie k ary w ięzienia m ężowi, w innem u kradzieży drzew a z dw orskiego lasu 56. Ze w zględu jed n ak na fakt, że zdarzyło się to w S zulm ierzu koło Ciechanowa, a więc z dala od K ielec­ czyzny, nie pośw ięcam y tem u w ydarzen iu większej uwagi. Ś w iadkiem innej sceny, rów nie nieludzkiej, był Żerom ski w K urozw ękach, gdzie odw iedził k u ­ zyna, Józefa Saskiego, a d m in istrato ra m ajątk u należącego do rodziny P op ie­ lów. Zobaczył tam , jak rozgniew any dziedzic bił fornala, k tó ry w czasie zwo­ żenia pszenicy schronił się przed deszczem pod snopek:

51 S. Żeromski Dzienniki, t. I, s. 296. 52 Ibid., s. 305—306. 53 Ibid., t. II, s. 199. 54 Ibid., t. III, s. 315—316. 55 Ibid., s. 301—304. 56 Ibid., t. II, s. 341.

(18)

Bił biczyskiem, pięścią między oczy, przewalił na ziemię, kopał nogami, obcasami bił po twarzy. Wracał kilka razy do leżącego i b ił57.

Opis „bicia w m ordę” z Zapomnienia zawdzięczał jed nak swój b ru ta ln y realizm innem u w ydarzeniu: bitce m iędzy Jan em Zaborow skim i jego to tu m ­ fackim , K ubą. W łaśnie ten ostatni był katow any w sposób, k tó ry w nieco późniejszym opow iadaniu przypadł w udziale O b a li58. N aw et w ydarzenie z w ronam i, filozoficzne p en d an t do h isto rii chłopa, zostało zaczerpnięte z rz e ­ czywistości i już w Dziennikach w yraził pisarz przekonanie o dobrodziejstw ie zapom inania 59. Jeśli uw zględnim y fakt, że na obraz Obali złożyły się d o d a t­ kowo w ieloletnie obserw acje, dokonane zwłaszcza na wsi kieleckiej, to losy chłopa stają się skondensow aną, a przez to jak b y w yolbrzym ioną w izją krzyw d, z którym i stykał się autor. Może dlatego historia nieszczęśliwego ojca, k ra d n ą ­ cego drzewo na tru m n ę dla syna, silnie oddziałała na współczesnych i w y w o ­ ływ ała sprzeciw y ze strony kry ty k ó w praw icow ych 60.

P ob yt na wsi dał równocześnie m łodem u Żerom skiem u okazję do zapozna­ nia się z try b em życia i poziomem um ysłow ym ziem iaństw a 61. Przyszły p isarz inaczej tra k to w a ł ary sto k rację i zamożną szlachtę, a inaczej ubogą, z k tó rej sam pochodził. Do w arstw y zamożnej odnosił się niechętnie, często w ręcz napastliw ie. Iry tu je go przede w szystkim niczym nie uzasadnione w yw yższanie się tej kasty ponad resztę społeczeństwa. Z ironią pisze o k ry teriach, k tó re zapew niają uznanie u wyższych sfer: „kto nie mówi po francusku, nie należy do ludzi, kto mówi po francusku, należy do ludzi...” 62 Ten kosm opolityczny św iat, w brew wysokim m niem aniom o sobie i swej roli w społeczeństwie, jest dla Żerom skiego św iatem zacofania um ysłowego i hipokryzji. W iele m ateria łu dostarczył m u pobyt w Oleśnicy. Swego chlebodawcę, G ustaw a Zaborowskiego, scharakteryzow ał jako człowieka o niezw ykle w ąskich zainteresow aniach:

Zajmują go męty arystokratyzmu, cała brzydota znaczenia szlachty w pojęciu kasty rządzącej, czoła narodu, zajmują go związki i genealogie, rzeczy lekkie i błahe63.

Nie dostrzega u niego pisarz żadnych skrystalizow anych przekonań. Jeśli nie chodzi do kościoła, to tylko dlatego, że to „rzecz n u d n a ”. T aką postaw ę określa Żerom ski jako „m aterializm ludzi głupich i p ustych ”, „niew iarę zza kieliszka w ina i porcji befsztyku”. Widzi, że naw et tow arzyska d y sk ry m inacja

57 Ibid., t. III, s. 142— 143. 58 Ibid., s. 264.

59 Ibid., s. 362.

80 T. Jeske-C hoiński pisał np.: „«Po pysku» da każdy krzepki szlachcic chłopu, jeżeli go się, naw iasowo powiedziawszy, nie boi, lecz mścić się na ukaranym , obitym aż do krw i nędzarzu, wodzić się z nim po sądach, zam ykać go w kry­ m inale nie będzie nasz przeciętny dziedzic. Kropnie jeszcze raz, a dobrze, gdzie trafi, a potem m achnie ręką i zapomni wkrótce. Takie to już u sposo­ bienie szlachcica polskiego”. (N ow ele, „Kurier W arszawski”, 1897, nr 76). 61 N ależy dodać, że w ażnych spostrzeżeń z życia arystokracji dokonał także

w Szulmierzu koło Ciechanowa. 82 S. Żeromski Dzienniki, t. III, s. 229. 83 Ibid., s. 227.

(19)

372 Sta n is ła w Eile

ludzi z innych sfer to, w gruncie rzeczy, tylko pozory dum y rodowej. Córka G ustaw a Zaborowskiego, Józefina, k tó ra oburza się na m yśl zaproszenia na bal córek inżyniera czy lekarza, m iała wcześniej rom ans z byłym lokajem , chłopem z pochodzenia, oficjalistą dw orskim Kubą. Ten sam K uba, zaufany samego dziedzica i używ any do różnych „ciem nych m isji”, żyje za pan b ra t z paniczam i i „jaśnie panem ”. Razi Żerom skiego nikła znajomość języka i k u ltu ry polskiej. Jego uczennica, szesnastoletnia Łucja Zaborowska, m yśli po francusku i z tego języka przekłada dopiero na polski. Ona, podobnie jak starszy brat, nudzi się nad Panem Tadeuszem i staw ia naiw ne pytania. Poziom um ysłow y innego Zaborowskiego, Jarosław a, ch a rak tery zu je postaw iony przez niego d yle­ m at: — „K to jest większym filozofem — Sokrates czy Św iętochow ski?”

Zapalony p atrio ta nie może się pogodzić z konform izm em wobec zaborcy. Zżyma się, gdy słyszy, że pow stanie 1863 r. było idiotyzmem , że „należy sie­ dzieć cicho” i utrzym yw ać jak najlepsze stosunki z oficeram i rosyjskim i i n a ­ czelnikam i pow iatu. Ten sam G ustaw Zaborowski, k tó ry zapytał kiedyś k o re­ p ety to ra swoich dzieci, czy należy w spom inać z poszanow aniem „uczestników wszelkiego rodzaju buntów z 30 i 63 ro k u ”, ozdobił swój salon p o rtretam i dw u ostatnich cesarzy niem ieckich. O jednym z Popielów Żerom ski pisze w Dzien­

nikach, że „idzie ręka w rękę z rządem ”, a „dum a, skąpstw o, stańczykostw o

składają się na to, że pan ten jest li tylko cesarsko-królew skim A u striak iem ”. Gorycz przepaja uwagę, iż przed w yzyskiem p o l s k i e g o pana muszą aż bronić p o l s k i e g o chłopa p ra w a rosyjskie 64. Spotykam y się więc z bardzo krytyczną oceną ogólną „w yższych s fe r” :

I ci staruszkowie, i ci młodzi, w chodzący w życie — to arystokracja, ta sama arystokracja, na którą zapisano satyr księgi. Nie kochali ojczyzny — tylko sw e rody. Ci rwaliby sejm y i dziś. Do nich nie przem ówi żaden M ickiewicz. N ajcudniejsze pieśni i najściślejszą logikę obali jedno ich zapytanie: co to za jeden? Jedyny p otę­ piający sąd wyda wyraz: demokrata. Oni nic nie czują, prócz swej tradycji, oni v/ nic nie wierzą, prócz w s ie b ie 65.

Toteż już w 1887 r. Żerom ski postanaw iał, że kiedyś „te nieocenione n a ­ b y tk i” przedstaw i w powieści 66. O dm iennie jedn ak trak to w ał zw ykłą szlachtę, często, tak jak on, „w ysadzoną z siodła” i zmuszoną do życia na służbie u m ag ­ natów lub do dzierżaw ienia u nich folw arków . P rzykładem „dobrego p an a” był dla Żeromskiego w łasny ojciec, k tó ry przyspieszył pono ru in ę m ajątkow ą przez łagodność i dobroć serca. P roszony przez chłopów zgadzał się na w ypasanie dw orskiego pastw iska, dał kaw ał łąki, pozwolił wycinać krzaki i szuw ary. W zruszył młodego chłopca fakt, że na pogrzebie dzierżaw cy Ciekot m ieszkańcy wioski płakali.

S zczęśliw y — pisze — komu nad trumną uronił podwładny chłop chłopską, pod sercem urodzoną, gorzką jak żal, żalu serdeczną łzę 67.

Podobnie ocenia Żerom ski swoich kuzynów : Józefa Saskiego i Józefa Trepkę. Ten ostatni zainteresow ał się broszurą Jeża O obronie czynnej i

skar-64 Ibid., s. 136, 137. 65 Ibid., s. 270. 66 Ibid., t. II, s. 364. 87 Ibid., t. I, s. 242.

(20)

Radostowa i przełom Lubrzanki — widok z Kamienia

bie narodowym, a naw et zobowiązał się do utw orzenia organizacji szlachty

gotowej dać pieniądze, a w razie potrzeby i życie za spraw ę narodową. W t a ­ kich w ypadkach pesym istycznego zazwyczaj obserw atora stosunków m iędzy wsią a dw orem ogarniał optymizm. Pisał, że szlachta jest kastą „niezm iernie ciekaw ą i ważną społecznie”, że „mieszka tu niespożyta energia, niezm ierna w ytrw ałość, niezm ierna zdolność do w szelkiej pracy, rzutność, odwaga, fizyczne zdrow ie i m oralna rów now aga”. Żywił naw et nadzieje, że dzięki niej u da się przem ycić idee patriotyczne „z dw oru do ch aty ” 68.

Jed n a k nie tylko patriotyzm czy ludzki stosunek do chłopa budził se n ty ­ m ent Żerom skiego do w łasnej grupy społecznej. C iągnął go mimo w szystko urok w iejskiego życia, jazda konno, polowania. Społecznik i p atrio ta czuł się wówczas „całą duszą szlachcicem ”. Co więcej, krytyczny wobec m ag n aterii ulegał pow abom w ytw ornego w ubiorze i m anierach „praw dziw ego p a n a ” 69. Te w szystkie przeżycia i obserw acje odbiły się na późniejszej twórczości Żeromskiego. Sw oje spostrzeżenia w ykorzystał zapewne, gdy kreślił sylw etk i szlachty i arystokratów . W arto by tu zwłaszcza przypom nieć opow iadanie

68 Ibid., t. III, s. 188.

6B Żeromski podziw iał początkowo Gustawa Zaborowskiego za to, że jest „ubrany zaw sze w ytw ornie, trzyma się prosto i posiada nadzwyczajną e le ­ gancję ruchów ”, że „jego ręce, paznokcie, m ankiety są zawsze czysto u trzy­ m ane, w rozm owie nawet ze służbą jest ugrzeczniony po pańsku”. (Dzienniki, t. III, s. 226).

(21)

374 S ta n is ła w Eile

W sidłach niedoli, frag m en ty pam iętników Joasi w Ludziach bezdomnych

(w izyta bo h aterk i na w si kieleckiej), Popioły, Urodę życia, a może naw et

Przedwiośnie. Nie chodzi zresztą jedynie o bezpośrednią zależność poszcze­

gólnych postaci i w ydarzeń. W ażniejszy jest chyba fakt, że główne zręby ideologii pisarza zaznaczyły się już w trak c ie pobytu na ziemi kieleckiej i opie­ ra ły na zdobytych tu ta j doświadczeniach.

Dumę m agnacką, w yw yższanie się ponad ubogą szlachtę prezen tu je n a j­ lepiej obok W iernej rzeki ogłoszony niedaw no tzw. Dramatu a k t pierwszy (napisany w 1900 r.). T u taj bogaty ziem ianin, Gorycki, odpow iada zakocha­ nem u w jego córce, Ewie, ubogiem u p raktykan to w i:

Ród mój spowinowacony jest ze znakom itym i nazwiskam i w kraju. Córka moja m oże być żoną tylko równego jej człowieka. Nie mogłem patrzeć na niestosow ny afekt... To darm o...70

W yniesiony z lat młodości sy n ty m en t do drobnej szlachty spow oduje, że chyba z w yjątkiem Judym a wszyscy bohaterow ie „pozytyw ni” wywodzą się z niezam ożnych rodzin ziem iańskich. T aki był rodowód doktora P iotra, R a- duskiego, Rozłuckiego, Nienaskiego. Szlacheckim pochodzeniem legitym ują się zazwyczaj uczestnicy w alk o niepodległość: R afał Olbrom ski, jego syn, H ubert, K rzysztof Cedro, sta ry B rynicki z W iernej rzeki. W Urodzie. życia dwór, dzierżaw iony przez stry ja P io tra Rozłuckiego, Michała, zarów no * w yglądem zew nętrznym (o czym już była mowa) jak atm osferą swojską, p atriotyczną, stanow i ostoję polskości i ożywia przytłum ione uczucia patriotyczne u b o h a­ te ra powieści.

Z drugiej strony w łaśnie szlachta, a zwłaszcza m agnateria, stoi na przesz­ kodzie uczestnictw u chłopów w w alkach o Polskę. P u lu ta każe stracić jego feud aln y pan, Opadzki (O żołnierzu tułaczu), Michcika skazuje na chłostę i w cielenie w szeregi austriackie inny szlachcic, i to wcale nie m agnat, C hłuka

(Popioły), księżna O drow ążow a z W iern e j rzeki potępia pow stanie i udział syna

w ty m ruchu, zaś Szelę popycha przeciw ko dem okratycznym pow stańcom 1846 r. uzasadniona nieufność do „ciarachów ” (Turoń). Zażyłe stosunki łączą z w ładzam i carskim i w pływ ow ego i nieco demonicznego a ry sto k ratę z Urody

życia, hr. Nastawę.

C iekaw ą syntezą zalet i w ad sw ej w a rstw y jest stry j R afała Olbrom skiego, N ardzew ski. Z jednej strony on i jego dw ór to ośrodek polskości, p rz eciw sta­ w iającej się austriack iem u zaborcy, z d rugiej — ten sam N ardzew ski, u p ie ra ­ jąc się przy swoich p raw ach feud alnych w stosunku do chłopów, któ ry ch b ierze w obronę kom isarz obcego m ocarstw a, jest przykładem szkodliw ego w łaśnie dla spraw y narodow ej tradycjonalizm u. Bogactwo w ad i zalet, w y ­ soką k u ltu rę osobistą, patriotyzm , dobroć, a równocześnie wyniosłość m ag­ nacką i kap ryśny indyw idualizm p re zen tu je książę G intułt, zapew ne jedna z najciekaw szych fig u r powieściow ych Żeromskiego. W sposób am b iw ale n tn y na koniec ocenia pisarz ziem iaństw o z okolic Nawłoci w swej o statn iej po­ wieści.

O bserw acje wsi i dw oru g ra ją bezsprzecznie dom inującą rolę w śró d k ie­ leckich doświadczeń pisarza. Nie m ożna jedn ak lekceważyć faktu, że tu ta j

70 S. Żeromski Dram atu akt p ie rw sz y , z autografu w ydał S. Pigoń, W arszawa 1960, s. 68.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Juliusz Sas-Wisłocki znanym „adwokatem adwokatów”, jak Go niektórzy koledzy dla Jego gruntownej w iedzy prawniczej nazy­ wali, kiedy po raz pierw szy zetknąłem

Dzięki staraniom Stowarzyszenia Centralny Związek Budownictwa Spółdzielni Mieszkaniowej podjął uchwałę, która zobowiązuje spółdzielnie mieszkaniowe do wpisywania

The change in the banking sector customer service system and the transfer of the implementation of a significant part of banking operations to the digital

Jednak przeprowa- dzony eksperyment udowodnił, Ŝe uczestnicy badania częściej pozbywali się papierów wartościowych przynoszących zyski, niŜ tych, które powodowały

Суб’єкти публічно-правових спорів у сфері захисту соціально-економічних прав людини можуть бути класифіковані за

--- U zd row ien ie opętanego z Gerąjjfijw sztuce staroch rześcijań skiej... Judy i Drugiego listu

Zoals het pakket nu is, is het mogelijk om met behulp van een paar extra commando's op een simpele manier grafisch te werken onder XView in C- programma's. Het is echter aan te

22.2 u.o.z.p.: „Przyjęcie do szpitala psychiatrycznego osoby chorej psychicznie lub osoby upośledzonej umysłowo niezdolnej do wyrażenia zgody lub stosunku do przyjęcia do