• - ·· ~· ...
•
l
PIEŚŃ SUCHEGO JĘZYKA
BIBLIOTEKA «KULTURY»
TOM 207
IMPRIME EN FRANCE
Editeur: INSTITUT LITTERA I RE, S.A.R.L., 91, annue de PoU5y, Memil·I•Roi
par 78-MAISONS.LAFFITl'E
l
DANUTA IRENA BIENKOWSKA
l l
PIESN
SUCHEGO J~ZYKA
Poezje
INSTYTUT f LITERACKI
PARYZ ~ 1971
POWROTY
Dzieciom
Jak bardzo jest
ciężko wracać-
Ręka
szuka klucza, Stopa szuka progu.
Tak, to tu ...
Pająk
w rogu
Budzik z dzwonkiem, Kurz.
Tyle
przyszłoi
przeszło- Kilka strun
pękło,Kilka rys
pozostałona
życiu,Rysy
jużnie
bolą, Można zostać.Dziecko mówi: Mamo,
Czemu gwiazdy
mająjedno oko?
Czemu
słońcezawsze patrzy W
drugą stronę?I czemu ty
zasłaniasztwarz
chusteczkąKiedy
płaczesz?Matka mówi: Pojutrze
Będzie
znowu jutro.
Po zimie przyjdzie lato.
Zaclen piorun
Nie uderzy w nasz dom.
Umyj
ręcei zjedz
kolację.Pies
już śpi.8
Deszcz
już spadłI burza
przeszłaobok.
Zbiłam jedną szklankę Zepsułam
jeden wieczór Nie
umiałam się cieszyćI nic
miałamwiary w zmartwychwstanie
stłuczonych
szklanek.
Ale zawsze
wiedziałamZe wieczory
powrócą- Jak nie dla nas, To dla nich.
Jak bardzo jest
ciężko odchodzić- Kto nakarmi ryby
Kto podleje kwiaty
Kto wieczorem
zasłonifiranki?
Co
pomyślą krzesła,Gdy je
będzie dotykałaobca
ręka?Czy cisza umie
mówić,Czy puste miejsce boli,
Czy niewypowiedziane
słowa Brzmiątak samo?
MISERERE
Aniołowi,
co
złamał skrzydłoZawieszony u Twej szopki - Wieczne odpoczywanie Racz mu
daćPanie!
I nie
dopuśćBy
cierpiał długoPajacyk z
rozbitą głowąI srebrny ptaszek z jajka, Który
zgubiłogonek.
Bo i oni
służyliCi wiernie Przy Twej szopce,
Ale bardzo
się zmęczyli.Teraz
proszą, żebyśim
pozwolił odejść.Swieczki
płacząnad nimi
Różnokolorowymi łzami,
A choinka z cichym szelestem Sypie im kopiec z
igieł.Spraw
więc,dobry
Boże,Aby
odnaleźlimiejsce wieczyste U innej szopki,
Gdzie choinki nie
schnąI nie
tłuką sięszklane bombki.
Może
by
siętam z nimi
przytulił Człowiek,który
złamał ręcelO
I nawet nie wie,
żeschnie.
Może
by tam
znalazł Trochę ciepłaza nic
Szklankę
mleka o
świcieI wielkie zapomnienie Które
spływa nocąze snem.
W ten
dzieńwielkiego
SwiętaOtwórz wszystkie klatki Otwórz wszystkie drzwi - Pozwól
więźniom odejść!Bo bardzo
się zmęczyliZawieszeni na sznurku, Stearynowo
płaczącStearynowymi
łzami.Misere - miej
litośćNad zepsutym
aniołem Stłuczonympajacykiem I nad pewnym
człowiekiem,Który nie wie,
żeschnie.
wszysTKO MOJE ... (NIRWANA)
l.
Wszystko moje -
trochękurzu w
kącie,I nadzieja na kredyt niebieski, Trzysta dni Nirwany,
Malinowe lody I niebyt.
Tyle
byłochmur pod sufitem, Chmur
płynnychi
skłębionych,O tytoniowym smaku I
słońce gasłoW papierowym
abażurze.Więc jakże
by
mogła łaska Przebić sięprzez chmury I
paśćna nas
Popiołem
-
manną?Już się
bardzo
zmęczyłaś,Sztuka
trwałaza
długo. Już opadłakurtyna, Wszystkie
światła pogasły,Zamknij oczy,
idź spać.Czemu pytasz? Nie pytaj.
Wiatr
rozpędziłchmury,
"I
zajączekw polu
śpi".Nie, nie
będziestrzelca
12
Sztuka
się już skończyła,Teraz
będzieNirwana I lody malinowe,
Słońce łaski
W papierowym
abażurze.2.
Wszystko moje -
cieńpod
kanapą, Trochę myśli więdnącychw wazonie, I szczypta
żalu-
Za czym?
To tylko ty wykrzyknikiem ... w poprzek mojego
życia...
I
światła pogasłyna scenie.
" ]as n e
słoneczkoPóźno dziś wstało Rozpędzić
chmurek Czasu nie
miało".Wśród
tytoniowych chmur,
Wyciągnąwszy ręce
...
Za
tobą...
iskrąw popielniczce ...
To tylko
cień leżypod
kanapąI
więdną myśliw wazonie.
"A
zajączekw polu
śpi"I nie
będziestrzelca.
Nie pytaj.
Ręce opuśći
śpij.Może
ci
się przyśniPusta scena z wykrzyknikiem ...
...
całylas wykrzykników ...
W poprzek twojego
życia."Więc się zebrały
chmury gromadnie"
I
już zgasły światłana scenie -
W
śródtytoniowych chmur
Szukam szczypty
żaluZa
życiem- cieniem pod
kanapą Garstkąkurzu, snem.
3.
Wszystko moje -
głosy wspomnień cichnących, Połamana gałązka, liść-
To
tędy przeszedłczas I,
uchylającdrzwi,
Szepnął
mi,
żeodchodzi.
Dokąd odszedł
czas?
Czemu mnie
zostawiły pociągi?I
odjechałyz krzykiem,
Przecinając
mnie szynami Na
pół.Czy
jużnigdy
więcejNie
zapalą się światłaNa scenie?
Zadnym
słowemnie
dosięgnę Przeszłości?Czy
jużtylko kanapa i
cieńI szczypta
żalu- za czym?
Połamaną gałazką,
Jednym
słowemw kopercie, Jednym westchnieniem, snem.
"A
zajączekw polu
śpi"I tak
się kończyczas.
Zaczyna
sięNirwana - Kiwanie palcem w bucie,
Nic.
NIEBO
Moje niebo
mieści sięza
szafą,Jest w niej
trochę wspomnień,Stara lalka, pantofel,
Pamiętnik, parę łez
...
Już
nie wiem co w niej jest.
Tylko wiem,
żetam, Za
szafą dzieciństwa-
Całe
niebo bez chmur,
Niebieskie, jak farbka do prania I lepkie, jak cukierek,
A lody
wciąż się topiąI
kapiąna
podłogę.Tylko za
którą szafą?Tyle
byłoszaf!
Otwierałam
je wszystkie Z kluczem i bez klucza I
szukałamszafy,
Tamtej szafy
dzieciństwa,Za
którą byłoniebo.
Tamta szafa
skrzypiałaI wspomnienia
dzieciństwa,Lekko pokryte kurzem,
Leżały
w szufladach - Stary
aniołbez
skrzydła,Pierwszy
złapanymotyl,
Jakieś myśli
skrzydlate.
Wlepione do albumu I zasuszona
łza.Tylko w której szafie?
Tyle
byłoszaf!
Niebo tonie w chmurach, A lody
wciąż się topiąI
kapiąna
podłogę,jak
łzy.A
możenie
byłonieba?
Był
tylko stary
anioł.Kto mu
złamał skrzydło?Czemu ten
anioł płakał?Jak
wyglądajązasuszone
łzy?A
możenie
byłoszafy,
Skrzypiącego
klucza, szuflad?
Może
mi
się zdawało, żeZe
byłam kiedyśdzieckiem?
",Bo to
byłodawno I przy tym nieprawda" . A lody
wciąż się topiąI
kapiąna
podłogę,jak
łzy.PIEKŁO
O piekle nic nie powiem.
Piekło miało
twarz I
krzyczało,jak dziecko.
Kto
upadł?Czemu
upadł?Czyja twarz? Czyja krew?
Kto
biegłpo schodach,
krzycząc?O piekle nic nie powiem.
Piekło
pachnie jak szpital I nie smakuje niczym.
I tylko tam godziny
Upływają
jak
życieMierzone biciem serca.
I tylko tam minuty ...
Lęk
... schody ...
Swiatło
.. . krew ...
Coraz
więcej głosów,Coraz
większy lękI
wpółotwarte okno, Za którym nie ma nic.
O piekle nic nie powiem, Bo
się boję głosów,Bo
się bojęduchów,
Bo
jużtam
byłam, widziałamI nie
chcęnigdy
więcejWięc
zamykam oczy jak najmocniej I zamykam drzwi na klucz
I nie
pójdę więcejdo szpitala, Do
żadnegoszpitala ... nigdy
więcej,Ani do doktora-znachora,
Po schodach przykrytych dywanem.
Tyle papierosów ... krzyk ...
Krew ... ból...
U doktora-znachora jest
piekłoJest
piekłow popielniczce I nie
pójdętam
więcej.Już
nic
więcejnie powiem,
Piekło
jest pogrzebane,
Piekła więcej
nie
będzie,Ani
białychfartuchów, Ani
rosnących głosów,Ani wielkiej pustki
Za
wpółotwartym oknem.
SERIA TOWARZYSKA
l . Papugi
Papugi na pluszowych fotelach
Główka
w
główkęDziobek w dziobek Piórka im
się lśniąI
wciąż kręcąogonkiem.
-
Chciałam być nieśmiertelnaTak, tak, nie przesadzam
I
żebyzawsze na pluszowych fotelach
Rączka
w
rączkę,nosek w nosek - Pani
też? Czyżnie?
Smierć
jest taka prozaiczna
Powiedziałam
u fryzjera:
Wieczna ondulacja Na
całą wiecznośćI
żebymi
siępiórka
lśniłyBo
przyjdę stamtądI
zażądamzwrotu
pieniędzy.Papugi na pluszowej kanapie
Z ogryzkiem papierosa
W srebrnym ustniku
Ze
strzępem myśli Wśródkolorowych piórek
Wypchane
sobąAż
po czubek
głowyI po ogonek.
Prawda, pani Dziuniu Ja z
panią...
Jaka pani...
Może
jeszcze
sałatkiLub jajko w majonezie?
W
życiujest
teżjak w jajku Z wierzchu
białoW
środku żółtoPotem nic.
2. Monolog w przerwie
międzyjednym, a drugim kieliszkiem
Nazywam
siępan Jan Dlaczego, nie wiem
Każdy jakoś się
nazywa.
Wolałbym zresztą
Wincenty Albo Napoleon,
Ale nic
jużnie
poradzę Może zresztą mógłbym poradzićWszystko daje
się naprawić Jeślinie
żałować pieniędzy. Więcnazywam
sięJan I
pochodzę stamtąd Skądwszyscy pochodzimy, Ale od pewnego czasu T o
jużnie ma znaczenia I nawet nasze dawne
"Góralu, czy ci nie
żal"Brzmi cokolwiek
fałszywie.Bo, po prawdzie, to mi nie
żalI wcale
siętego nie
wstydzę,To znaczy
wstydziłem siędawniej, Ale teraz sobie
powiedziałem:Janie, daj spokój mrzonkom.
I od razu
poczułem sięlepiej.
Więc właśnie się
nazywam, Ale to nie jest
ważneI
pochodzę,ale nie o tym
Chciałem
tutaj
mówić.Chciałem
tylko
powiedziećZe jestem.
Po co jestem, nie wiem.
Jestem, bo
byłem.Będę,
bo jestem, A potem
przestanę być.I wtedy to
już naprawdę Będziewszystko jedno.
Proszę
nie
chrząkać- powiadam
Byłem, więc
jestem, panowie I póki jestem ...
Proszę się
nie
śmiaćBo wiem do czego
zdążamNie tak
łatwojest
zmienić skórę Chociażto podobno
popłaca.Nazywam
siępan Jan,
W cale nie jestem góralem
I niczego mi nie jest
żal.PIEŚŃ O STAR OśCI
Głos
pierwszy:
Mów mi
dziśo
starościO
spadających liściachDniach, które
gasną.Czy w ostatniej godzinie
Będzie
ciemniej,
niżzwykle?
M a t c e
Czy
żadnanie zapali
sięgwiazda?
Czy lepiej
będziewtedy Oczy
zamknąćczy
otworzyć,Ręce podnieść,
czy
opuścić?I czy nam nie zabraknie odwagi Na to spadanie w
wieczność?Bo
dużowiem Ale nie wiem, Po co jestem , I
dużomi mówiono Rzeczy
mądrychi
głupich,Ale nikt mi nie
powiedział,Gdzie
będę,kiedy mnie tu nie
będzie.Głos
drugi:
Starość
jest jak przystanek,
Skąd już
nie jedzie
siędalej .
Starość
jest jak tykanie zegara,
Kiedy zegar przestaje
tykać.Wszystkie okna
starości Patrząw
przeszłość.I
słońcetam
wciążzachodzi A noce
czuwająbezsenne.
Liście
tam
drżąna wietrze, Gwiazdy
gasnąI
chylą sięku ziemi
Czoła
poorane zmarszczkami Chcesz prawdy o
starości,Prawdy
całej?Prawda
kościąStaje w gardle, Kamieniem
Dławi
piersi.
Więc
nie pytaj Mnie nigdy O
ostatnią GodzinęTylko oczy Otwieraj szerzej.
Chór:
Tylko oczy otwieraj i
słuchaj Abyś usłyszałkiedy
Zegar przestanie
tykać.Będzie
wtedy ciemno, najciemniej, Zadna nie zapali
sięgwiazda . W tej ostatniej godzinie
Wieczność się
przed nami otworzy Niby
przepaśćbez dna.
Boże,
zbaw nas od
wieczności,Pozwól nam
się unicestwić,Aby nas nie
nękałból I
lękprzed
wieczystą karąLub
wieczystą zapłatąZa nasze wielkie nic.
22
W CYTRYNOWYM GAJU
W cytrynowym gaju Chodzi szary kot
I macha szarym ogonem.
Ogon ma
długi,puszysty I zamiata nim
liścieCytryn.
W cytrynowym gaju Cytrynowy kot
Wciąż
pilnuje cytryn.
A cytryny, jak cytryny,
Duże, żółte
i
lśniące- Na pewno farbowane . A ogon kota,
Długi,
szary ogon, Pewno jest zrobiony Z nylonu.
I pewno nie ma tego gaju, Ani kota,
Ani cytryn.
Bo wszystkie bajki
sąna niby I
życiejest jak bajka.
-
Pogładziłamkota
rękąI dopiero wtedy
zobaczyłamZe nie
byłoani kota Ani
ręki.Bajka jak
życieZycie jak bajka
Nie
naprawdęi nie na niby.
W cytrynowym gaju
Ciągle
szukam kota i cytryn.
Może znajdę cytrynę Może znajdę
kota
Może
tylko
znajdęOgon.
24
N O C
Tęcza
w oczach, Kolorowy dym Rozmazanych barw.
I
chłodnydotyk nocy,
Spływającej
na
czołoSnem.
To tylko tu I tam I sen I ciemnosc I
lęk-"U
prząśniczki siedząJak
aniołdzieweczki" ...
I rwie
się złota nić.Strząsnęłam
z
włosówsen I
wpatrzyłam się głębiejW
ciszę lepkąi
ruchomą Pełnąkolorowych plam I
topiących się słów.To tylko ja I nic
I ciemna
myślI noc -
Splatałam
warkocz nocy
Ciągle szukając słów
I z
włosów opadłsen.
I jestem
ciągletu I tylko ja
Na samym brzegu nocy
W deszczu
rozpływających siębarw I nie
potrafię odnaleźćAni sensu ani
słów.I nie
potrafięAni
skończyćani
zacząćAni
związaćani
zerwaćI
pęka złota nić.Wiele jest
słówi ech, A potem
dźwięki gasnąI
chłodna rękanocy Pada na
czołosnem.
I
jużnie wiem, czy ja?
czy sen?
czy noc?
Czy tylko ja i noc, czy
może takżedeszcz kolorowych plam i rycerz z
wiciną"U
prząśniczki siedzą"Dalej nie ma nic.
26
PADA DESZCZ
Czas
spływa
na nas, jak deszcz.
Każdy dzień
jest domkiem z szyb,
Każda
noc jest gniazdem z pi6r.
Kołyszą
nas sny
i wiatr.
Krople-chwile
wciąż
w
ziemięw deszczu przemijania Tyle
już upadło,tyle jeszcze
zostało"Tyle matka
miaładzieci"
Pada deszcz.
Gdybym
mogła wyjśćspoza szyb
może
by mnie
ochłodziłwiatr.
Gdybym
głowę wychyliłaz piór
dotknąłby
mnie
księżyczimnym
światłem.W domku z szyb w
gnieździez piór
liczę
krople-chwile ...
Tyle
już upadłotyle jeszcze
zostało"Tyle matka
miaładzieci"
Pada deszcz.
28
HYMN O SŁOŃCU
Trawy mego lata Trawy niekoszone Roztopione w
słońcuUpalne;
Pajęczyno
serdeczna
Trwożnych
nocy jesiennych
Biały
smutku zimowy
Tęsknoty
-
Czas
jużby
się stopiły Mroźne żalei smutki, Aby motyl
wyfrunąłz sieci!
Ziarno
kiedyśrzucone
Już
zaczyna
kiełkować.I
rosną, rosnątrawy Ponad smutkiem Szarych dni Ponad
trwogą~ocy mroźnych.
Zielono i
kwieciście Płynieprzede
mną pieśńO
życiutraw na
wiosnę.O
życiu,które pachnie
~awet
wtedy , gdy
więdnieI umiera tylko na
chwilę.O
życiurano, kiedy
słońcewstaje I o
życiuwieczorem.
Ziarno pada
w glebę Budzą sięnowe dni
Jeszcze
będzie kąkoli chaber
Miłość
w nocy I
miłośćw
dzieńI pokrzywy ... i zmierzch.
Jeszcze
będę kopaći
siać Pleći
żąć,Jeszcze
pójdęw pole
Między
trawy, trawy,
kąkol,
chaber i mak.
Jeszcze
płakać będęJeszcze
śmiać się będęJeszcze
będę żyć.Słońce śpiewa
w trawach hymn.
Chwytam
słońce rękąI kapie mi przez palce
Atłasowo
i
złotoW zmierzch.
ETIUDY (LONDYN)
Etiuda nr l
Patrzenie
także nuży.Ostre kontury
sprzętów Raniąoczy.
Przestrzeń
- miliony
Wirujących pyłków
kurzu.
To tylko
półmrokSzary i wilgotny Koi, jak
dłońmatki.
Brałam
w siebie
dużo Słońca,bólu i kurzu.
Nie
chcę więcejW przestrzeni
Drżącej
w
słońcuCzekam na
półmrokKtóry koi Jak
dłońmatki -
Półmrok
Który Koi ...
Etiuda nr 2
Myślenie także nuży.
Ostre kontury
myśli Tużpod
czaszką-
I
tępyból.
To tylko
półmrokSzary i wilgotny
Spływa dłonią
na
czoło Dłoniąmatki.
Zapomnę, myśli zgasną
I tamto, co
wciążboli -
Głowa
i ogon
słonia Tużpod
czaszką-
Rozpłynie się
w
półmroku. Jakżeby słoniaPod
czaszkąI roje much,
Które
brzęczą, brzęczą,A cisza
półmrokiem spływa- Sen, cisza,
rękamatki -
Zapomnę.
Etiuda nr 3
Uczucia
także nużą.Białe, Zółte,
Czerwone , Uczucia, U-czu-cia
Tak-że
...
O CZYM MOWIŁ SOKRATES ...
Krzyk godzin
Bijących
w
tarczęczasu, Szmer minut
Sączących się
przez palce - To noc
W
płynęław
dzieńI
wypłynęła nocą.O jeden krok Drugi brzeg, Na brzegu nocy
Dzień.
Po kolana W wodzie
Idę
poprzez czas I nie wiem Czy czas
Płynie
wprzód Czy wstecz.
Ale
słyszęszmer minut
Spływających
deszczem w piasek I krzyk godzin
Bijących
w
tarczę słońcaI znam
jękdnia
Wpływającego
w noc I
bojaźńnocy
Zapalającej się
dniem.
Między
brzegiem A brzegiem
Po kolana w wodzie
Idę
wprzód A
możew
tył.Minuty
zlewają sięw godziny Godziny
wtapiają sięw dnie,
Gaśnie
tarcza dnia I
księżycowoPali
siętarcza nocy.
Wielki ruch Jest tylko
Ruchem w miejscu.
Wielka cisza
Woła głosem
Bez
głosu.Pieśń
o trwaniu Zawieszona jest Ponad
przepaścią,Gdzie jeden brzeg Jest krzykiem, A drugi brzeg Jest milczeniem.
Szmer minut Nigdy nie
gaśnie.O czym
mówiłSokrates przed
śmiercią?TY NIE-TY
Słońce, pająk
ognisty Nad kominami miasta- I
dzieńdymem
się ścielePo dachach.
Czemu zawsze
stojęZ
twarząprzy szybie?
Ja, nie-ja,
Ktoś,
kto ma
Głowę
i
ręce.Słońce, nie-słońce,
Dymem, nie-dymem, Po dachach,
I ja nie-ja,
Między
dymem, a
słońcem.A
mówiłamci zawsze:
-Ty, nie-Ty,
Chciałeś być nie-być, Może
dymem
się rozpłynąćPo niebie?
A
mówiłamci zawsze:
- Ty, nie-Ty,
Kochałeś, nie-kochałeś, Może
ci
się zdawało,Ze
widziałeśtwarz
słońcaZa
szybą?Czemu zawsze Wiem, nie-wiem,
Czuję, nie-czuję?
Czemu
patrzę,Nie
patrząc,Otwartymi szeroko oczyma?
Słońce, pająk
ognisty, Poza
płotemkominów, I
dzieńdymem
zaglądaDo okna.
JESTEM
Doznanie jest
Ukłuciem igły, Kroplą
wody Na
czoło.Ból-
Już
wiem.
Ból-
Już
jestem.
Jestem, bo wiem.
Wiem, bo jestem.
Ból mija.
Przymykam oczy.
Przestaję być.
Duże, ciepłe
nic, Jak
kołdraW łóżku matki.
I
jużnie wiem I nie jestem.
Snię
o
dużym Ciepłym łóżkuBez
doznań.Kropla wody Na
czoło.Ukłucie igły.
Ból.
Otwieram oczy.
Jestem.
Jak jeszcze
długo?W DALMACJI
Błękitne
wody Dalmacji Lody
topiące sięw
słońcuI ja.
Azalie
rzucają cień Pachnący cieńna piasku
Cień
wczoraj, Czy
cieńjutra?
Tyle spoconych
ciałDojrzewa tu na
plażyWśród
tubek z kremem, winogron,
Słonecznych
okularów
Słowa padają
leniwie
Słowa są słowom niechętne
Zbyt szybko przepala je
słońce,Zbyt szybko unosi je wiatr.
Gdybyś
tu
byłw Dalmacji Na
plaży topiącej sięw
słońcu Jedlibyśmylody
Lody waniliowe W cieniu palm.
Mówilibyśmy
o
życiu,Tubce z kremem, Jeszcze
pełnymobietnic.
A
już kapiącymw piasek
Jak lody.
38
Mówilibyśmy
o sobie
Łącznie,
ale rozdzielnie - Dwóch parach okularów, Dwóch
ciałachna
ręczniku,I o wspólnym pragnieniu Zanurzenia
sięw
wodęW piasek, w siebie.
Błękitne
wody Dalmacji
Nęcą obietnicą. Cień
jest coraz krótszy
Czas jest coraz krótszy
Nie zwlekaj.
O NADZIEI BEZ NADZIEI
Więc
ci wreszcie powiem
Łzy spłyną
z atramentu Pióro
draśnie boleśniejI ty I ty
Strzępek
nadziei
Adamowi
Zawieszony ponad
przyszłościąCzy
sięku mnie pochylisz
Białą chmurą
Czy mi
jużna zawsze
zagaśnieszJak ból I ja
Strzępek żalu
Podeptany przez
przeszłośćO nadziei bez nadziei
W jednym
skrzypnięciupióra - I
myśl sięurywa
boleśnie Strzępek żaluBiała
chmura
I ty.
40
TABLETKI
Kup mi
tabletkęna
radośćZeby
zakwitłybzy,
Zebym
uwierzyław
ciepłe,majowe
słońce,Zebym
przestała wierzyćw
śnieg.Kup mi
tabletkęna
miłość,Zebym
Cię pokochała,Zebym
uwierzyła,Ze
byłeśdla mnie dobry, Zebym
przestała wierzyćw ból.
Różową tabletkę
na
radość, Czerwoną tabletkęna
miłośćI
białą tabletkęna sen.
Bo kiedy
przekwitnąbzy
Będę biało śniła
O
miłościpod
śniegiemO tabletkach w
szkatułce,O dniach przetykanych snem.
Sto
tysięcytabletek Na wszystkie ludzkie bóle - Abrakadabra ,
Boże,Daj nam
tabletkęna
śmierć.ZŁOTE
OCZY DRZEW
Spada szum
Z tych
płowychdrzew I
złoteoczy
liściCoraz
niżej,coraz
niżej.Ostatnie spojrzenia lata
Łowię
na
wędkę słówPotem lato odejdzie Niedopieszczone,
przybladłeI tylko szum Nagie
ręcedrzew Splecione poza oknem
Złote
oczy drzew
Mrugają
spoza okna Coraz
niżej,coraz
głębiejJeszcze chwila A
sięgnądna.
I nastanie zima Dla
złudzeńOkres oczekiwania
Nowych
pędówpod
śniegiemSnu.
42
HYMN W NOCY
T ak
się lałana nas noc
Zapalając
pod
czaszkąNeonowe ognie sennych
znaczeń,Tak nami
kołysałaOpuszczając
nas zwolna w
dółZe
gasłypod
powiekąWidome znaki dni.
Wirowały wokół
Pawie oczka snów
Mrugające złotą rzęsą.
Kładły się
nam na skronie Czarne palce nocy
Nakazując ciszę
i
ciemność.Z
ciemnościw
ciszęNietoperzym lotem - I
milknąecha dnia
Kształty zdarzeń
dzisiejszych Rzucone na progu snu.
Zstępujemy
w noc
Pochylając głowy
i
dłonieI rozrzucamy
wokółPlewy dziennych
poczynańAby
głębiej się zanurzyćW
przestrzeń wypełnionąmilczeniem.
Ten hymn o nocy-ciszy
Zapalonej pod
powiekąNeonowym
światłemsnów
Strząsam
z palców
Pochylając głowę
w
ciemność.44
WYCINANKI
Wycinanki naszych
uczućPrzyklejone na szybie
życiaI beznosy
błazen Mrugający ślepymokiem.
Nożycami świadomości
Ucinamy
ręcei nogi
Bezkształtnych
naszych
przeżyć.Tej
miłościdodam Tylko
głowęI zakrztusi
sięBezdźwięcznym śmiechem błazen.
Może
tobie
odciąćpalce Królu mój
dżokerewy Zebyśmnie nie
dotykałBo nawet spojrzenie
znieważaA
cóżdopiero dotyk.
Czarna damo pikowa
Jakim
cię przystroić słowem Zebyśna
chwilę jedną Zaświeciła czerwieniąkier . Ten wiersz mruga
błazeńskoI tylko dotyk
nożycJest w nim dobry i prawdziwy
Królu mój
dżokerewyPochyl
głowęGilotyna
też sięda
uświątecznić.Beznose nasze
myśliBeznogie nasze
życieSzlachetnieje pod dotykiem
nożycI
zostająwycinanki
Złote, białe,
Fioletowe, groteskowe.
CZASEM
IDĘSzare cienie jesionów nad
drogąI
głodne gardłauli
Pszczoło-żądne,
miodo-kwietne.
Czasem
idę tamtą drogą wśródtraw Stopa i mlecz na piasku
Cienie
spojrzeńwczorajszych
Gorący
oddech lata.
Czasem
idęCzasem
płynęCzasem drgam
Pszczoło-żądnie,
roiodo-kwietnie Szukam ula
Pracowitych godzin w lecie I piastrowego snu
W czarno-gwarnym
wnętrzuula.
To tylko letnia droga, Stopa i mlecz na piasku I wiatr
tonącyw trawach.
Czasem
płynę,Czasem
świecę,Czasem drgam.
POMARAŃCZE,
CZYLI PROBA DEFINICJI
Sztuka jest
przygodąmoich
słów.Slizgam
siępo powierzchni
wrażeńI czasem
coś wychwycę, przekręcę,Dodam
kreskę,ogonek Potem
rzucęprzed siebie I
rozbłyśnie,jak fajerwerk Wiersz skrzesany znienacka
Pląsający lekką stopą
W ciszy wielkich
oczekiwań.Ale jeszcze
częściejWiersze mi
smutniejąpod piórem I
pochylają głowyNiedokończonych słów
Jak by im
zaciążyłten ból.
To
złote pomarańcze Dojrzewają okrągło,A moje
myśli,jak pestki Bez woni i bez soku.
Pomarańczowo śnię
O sztuce
krągłeji czystej
Wrastającej
prosto w
życieI wychylonej w niebo.
Pomarańczowy płomień Pomarańczowo
dogasa Na samej granicy
słówI pozostaje po nim
Błękitny
dymek milczenia
Przestrzeń
Kreska
Kropka
MYśL NA śNIEGU
Tamte
różena
śniegu ByłyJak krople krwi.
Na kolanach po
śnieguW poszukiwaniu
róż.Czemu rani
obojętność?Czemu jest tak cicho i
biało?Ani
śladu,ani zapachu Purpurowych
róż.Tamte
różena
śniegu Kwitły już kiedyśdawno I
rozpalał się ogniścieOddech
róż.Czemu tylko krew i
śnieg,Wielka
biała obojętnośćI rani
myślO pustce
biegnącejw dal?
Biała
pustka
Biała obojętność Myśl
na
śnieguOddech
róż.50
OJCZE, NIE BUDź Ojcze,
Byłam
O
świcie ZnużonaW
południeZawieszona w czasie A wieczorem
U kresu
sił.Ojcze, nie mów Ze sens
Roztopiony jest w morzu bezsensu Sens zamienia
sięw bezsens Ruch zastyga w bezruchu Jedna czarna kropka W fali
drgań.Płynęłam falą
snu I
byłamblisko dna.
Ojcze, nie
budźSłowa,
jak tykanie zegarka
Straszą
Boga ciszy.
Czarna kropka niknie W fali
drgań.O
świcieW
południeI
nocąJestem coraz mniej
sobąCoraz
więcej sobą Sobąpoza
sobą Stałympunktem Na fali
drgań.Ojcze, nie
budźmnie
słowem,Które straszy Boga.
Na wszystkich zegarach ciszy
Bije
północ.52
LATO
Pogoda
Ręce
rozpostarte Srebrne roje muszek Sól
Właściwie już
tego nie
chcęI
niechętniepowracam Na pola
ciepłeod lata
Jakieś
kwiaty
Więdną
i
pachną Jakieś myśliRwą się
w przestrzeni Gdzie jest ziemia T rudna i twarda Twarda ziemia Pod
stopąZe
możnaby kilofem?
Czy
się mogę oprzećO dnie rozgrzane latem?
Trawy
kładą siępod
stopąKwiaty
więdnąi
pachną.Myśli topiące się
w
słońcu Ręcerozpostarte
Sól
BOJĘ: SIĘ
Mówiłeś:
Nie daj
wyschnąćTamtej reszcie lata.
Młodość się
zieleni w wazonie
Młodość puści
nowe
pędy.Nie daj
zginąćTamtej szczypcie
złudzeń.Będzie
jeszcze bajka Niebo kolorowe Wilk
Będzie
zupa-nic I pianka
uniesieńNa
płaszczyźnieTwego
życia.Ale to nie
byłoTak
łatwo.Zycie
schłoI
opadałapianka.
Gdzie jest teraz kolorowe niebo Wilk
Gdzie jest zupa-nic?
Jestem sama Bardzo sama Bez
uniesień.Boję się
umierania na raty, Duchów w nocy
Snu.
,
54
CZY TY
SI:Ę:UMIESZ
śPIESZYC?
Czy ty
sięumiesz
śpieszyćPoprzez chwile rozsypane Dokuczliwie i drobno Jak
szkłoTo tylko
myślo jutrze Niedobra,
natrętna myśl.Czy ty tu do mnie trafisz Poprzez
życieciemne, jak noc Piasek w oczach, gwiezdny
pyłI
ręce szukająpo ciemku.
Czy mnie znajdziesz na miejscu
Wychyloną
ku tobie pod zegarem, Czy
sięw
międzyczasie rozsypię Szkłemna piasku,
Czy
sięw niebie
rozpłynę Tysiącemgwiezdnych
drgań.UCZUCIA NA SPRZEDAŻ
Mam uczucia na
sprzedaż Uczucia-jabłkaw koszu
Edwardowi
I rzucam je po jednym, po jednym Za
kopiejkę,za grosz, za
uśmiechZa
mrugnięcie powieką,Za
minutęwiary Za
garść złudzeń.Moje
uczucia-jabłkaw koszu Winne,
złote,jesienne Taki nad nimi wstaje
Złoty pył
A
jeślikoszem
potrząsnąć- Abrakadabra
Nic.
T ak
się kończyten wiersz T ak
się kończywiara T ak
się kończą złudzeniaAbrakadabra Pusto
Nic.
56
PIEŚŃ SUCHEGO JĘ:ZYKA
Chór:
Najlepsza jest cisza Która nic nie mówi Niczego nie naucza
Niczemu nie chce
wierzyć.My, ludzie
głodni,O bladych twarzach I spieczonych wargach Nie prosimy o nektar Ni o
mannę niebieską.Za
żadną cenęNie
łakniemyzbawienia Od
głodui od
czczościBo cenimy siebie i swój brak Bardziej,
niżobietnice, Którym trzeba
się sprzedać,By je
mieć.Najlepsza jest
pieśńbez
słów Pieśńsuchego
języka,Pieśń
ludzi
głodnych,Którym
głód, czczośćMówi wszystko,
Czemu
można uwierzyćbez wiary.
Głos
pierwszy:
Mówiłam
do nich:
Pić,Dajcie mi
pić, mówiłam,Bo mi w gardle
zaschłoI
językmam spieczony, Bo nie
mogę przełknąć śliny.Dajcie mi
pić, mówiłam, Łaknęwody
żywej.Głos
drugi:
Zamilcz. Czy nie widzisz, Ze nie warto?
Nikt nas tu nie
słucha,Ani ciebie, ani mnie.
Ty mnie
zresztą teżnie
słuchasz,A ja nie
chcę słuchaćtwego
jęku.Manna nie pada z nieba.
O krew
łatwiej, niżo
wodę.Nie
proś więcej.Zamilcz .
Chór:
Najlepsza jest cisza Która nic nie mówi Nic nie obiecuje Nikogo nie pociesza.
Bo nie
mówiąc,nie
kłamie.Tylko
słowa kłamią.Cisza mówi bez
słów.Czarownik:
Dzieci! W
góręserca.
Niech w was
wstąpinadzieja, Bo
prośbywasze
zostały wysłuchane.Woda
spłyniez gór.
Widzicie,
idąchmury, Woda
spłyniez nieba.
Napełni
wasze studnie,
Napełni
wasze serca.
Ci, którzy
pragną, Zostanąnapojeni.
Ci, którzy
łakną.. .
58
Głos
trzeci:
Kłamiesz.
Te chmury
są złudzeniem,Tu nie pada nigdy deszcz . I ja
także wierzyłemW
życiodajną Bożą łaskę.I ja
także czekałem.Moje wargi
wyschły.Tu nie pada nigdy deszcz.
Chór:
Manna nie pada z nieba . Woda nie
spływaz chmur.
Człowiek
wierzy w chmury, A one go
mijają,wiek po wieku,
Uśmiechnięte, niedościgłe,
Nie dla ludzi.
Najlepsza jest cisza, Która nic nie mówi, Niczego nie zwiastuje, Nikogo nie pociesza.
O krew
łatwiej, niżo
wodę...
Zmieszane
głosy:Przetnij
żyły,pij krew ...
Głos
ostatni:
Siedzę
tu, pod
palmą,Na oazie,
Spiewam
pieśt1 dziękczynienia.T ak a
pieśńma smak wody I
szeleści,jak deszcz .
Dziękuję
Ci,
Boże,Ze nie jestem, jak inni, Na pustyni,
Których spieczone wargi
Smaga wiatr.
Dziekuję
Ci za to,
Ze
miętutaj
przywiodłeś,Do Twego
źródła,W cieniu Twoich palm, Zeby mi krew nie
wyschła,Bo nie jestem taki, Jak inni.
Chór:
Niektórzy, którzy
pragną, Zostanąnapojeni,
Znajdą wodę
w cieniu palmy, Ale którzy
sąniektórzy?
Innych cisza zaprowadzi, W
nieobjętyprzestwór smutku W
wiekuistą pustynię,Gdzie nie pada nigdy deszcz.
O nich lepiej nie
pamiętać,Bo ich
pamięćzrani.
O nich lepiej nie
mówić,Bo ich
słowa dotkną.To
sąludzie
przeklęci- Ludzie o bladych twarzach I spieczonych wargach.
Niezbędni są przeklęci
Dla
błogosławionych,Aby
mogła się objawiaćWiekuista
Boża łaska.Ludzkie
głosy:Dla nas nie
rosnąpalmy Dla nas nie
padajądeszcze.
Rzuceni w byt
Tęsknimy
za niebytem.
Chcemy, by nas znów
spowiłaCisza milczeniem.
Chcemy, by
myśli zgasły, Opadły ręce,Przepaliły się
pragnienia i
żądze.60
Chcemy by nie
byłoBoga, Ani
łaskidla niektórych, Ani
piekładla innych.
Chcemy nic
jużnie
chciećI nie
myśleć.Najlepsza jest
pieśńbez
słów.Taka
pieśńma smak
słońcaI
szeleści,jak piasek -
Pieśń
suchego
języka,Nasza
pieśń.SPIS TREśCI
Powroty . . . . . . . 7
Miserere . . . . . . . 9
Wszystko moje (Nirwana) . . . . . . 11
Niebo .
Piekło. . . . . . 14
Seria towarzyska: Papugi. Monolog
międzyjednym, a dru- gim kieliszkiem . . . . . . l 7
Pieśńo
starości. . . 20
W cytrynowym gaju . . . . . . . 22
N o c . . . . . . . . . . . . . 24
Pada deszcz . . . . . . . . . 26
H ymn o
słońcu. . . . . . . 28
Etiudy (Londyn) . . . . . 30
O czym
mówiłSokrates . . . . . . 32
Ty, nie-ty . . . . . . 34
Jestem . . . . . 36
W Dalmacji . . . . . . 3 7 O nadziei bez nadziei . . . . 39
Tabletki . . . . . . . . . . . 40
Złote
ocz y drzew . . . . . . 41
Hymn o nocy . . . 42
Wycinanki . . . . . . . . . . . . . 44
Czasem
idę. . . . . . . . . 46
Pomarańcze,
czyli próba definicji . . . 47
Myśl
na
śniegu. . . . 49
o;cze, nie budi . . . .50
L
at
o . . . . . ..52
Bo;ę się
. . . . .53
Czy ty
sięumiesz
śpieszyć. . . .54
Uczucia na
sprzedaż. . . .5.5
Pieśńsuchego
;ęzyka. . . . .56
A C H E V E D'IMPRIMER LE 2 JUILLET 1971 SUR LES PRESSES DE L'IMPRIMERIE RICHARD 24, RUE STEPHENSON,
PARIS (XVIII') Depat Iegai : 3" trim. 1971