• Nie Znaleziono Wyników

Kompleks Izaaka (Tadeusz Różewicz: Ocalony)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kompleks Izaaka (Tadeusz Różewicz: Ocalony)"

Copied!
27
0
0

Pełen tekst

(1)

I n t e r p r e t a c j e w i e r s z y p o l s k i c h ( 1 939 - 1 9 8 9 )

p o d r e d a k c ją A l e k s a n d r a N a w a r e c k i e g o

p r z y w s p ó łu d z i a l e D a r i u s z a P a w e l c a

W y d aw n ic tw o U n iw e rs y te tu Ś lą s k ie g o K a to w ic e 1999

(2)

Kompleks Izaaka

(Tadeusz Różewicz: O calony)

Ocalony

M am dwadzieścia cztery lata ocalałem

prowadzony na rzeź.

To są nazwy puste i jednoznaczne:

człowiek i zwierzę miłość i nienawiść wróg i przyjaciel ciemność i światło.

Człowieka tak się zabija jak zwierzę widziałem:

furgony porąbanych ludzi którzy nie zostaną zbawieni.

Pojęcia są tylko wyrazami:

cnota i występek prawda i kłamstwo piękno i brzydota męstwo i tchórzostwo.

Jednako waży cnota i występek widziałem:

występki nagrodzone poniżoną cnotę człowieka który był jeden

występny i cnotliwy.

(3)

Kompleks Izaaka (Tadeusz Różewicz: O calony) 2 9

Szukam nauczyciela i mistrza

niech przywróci mi wzrok słuch i mowę niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia niech oddzieli światło od ciemności.

M am dwadzieścia cztery lata ocalałem

prowadzony na rzeź.

N iepokój, 1 9 4 7 (pierwsza e<łycja)

O calony

M am dwadzieścia cztery lata ocalałem

prowadzony na rzeź.

To są nazwy puste i jednoznaczne:

człowiek i zwierzę miłość i nienawiść wrós i przyjaciel ciemność i światło.

Człowieka tak się zabija jak zwierzę widziałem:

furgony porąbanych ludzi którzy nie zostaną zbawieni.

Pojęcia są tylko wyrazami:

cnota i występek prawda i kłamstwo piękno i brzydota męstwo i tchórzostwo.

Jednako waży cnota i występek widziałem:

człowieka który był jeden występny i cnotliwy.

(4)

Szukam nauczyciela i mistrza

niech przywróci mi wzrok słuch i mowę niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia niech oddzieli światło od ciemności.

M am dwadzieścia cztery lata ocalałem

prowadzony na rzeź.

Niepokój (kolejne edycje)

P

ewnego dnia (było to już w 1947 roku) wpadł mi w ręce cienki broszurowy tomik wierszy w pomarańczowej okładce, wydrukowany na lichym papie­

rze [...]. Tomik nosił tytuł Niepokój. Nazwisko autora było mi nieznane, ale książka olśniła odkrywczymi propozycjami poetyckimi”1 - wspomina Henryk Vogler, a swobodna, z gawędziarskim zacięciem prowadzona opowieść poświę­

cona jest pierwszemu spotkaniu z wierszami debiutującego poety, który otworzyć miał w polskiej literaturze „nową piękną kartę”. O walorach jego stylu stanowiła przede wszystkim „prozaizacja żywiołu lirycznego”, czyli zastąpienie obrazu zdarzeniem i oczyszczenie języka z nadmiernej ilości metafor czy też innych stylistycznych ozdobników2. Głosy krytyki były jednak podzielone i oryginalna poetyka, prócz zachwytów, wzbudziła narastającą falę protestów. Oskarżano więc młodego twórcę o brak poczucia wartości, o profanację, a nawet o nihilizm3.

Jednak ożywiona dyskusja sprzed pół wieku nie wzbudza już emocji.

Przygasł znacznie jaskrawy kolor buntowniczej okładki, a wraz z jej ma­

giczną siłą blask stracił biały niegdyś napis „Przełom” - nazwa wydaw­

nictwa, które nieznanemu poecie uchyliło drzwi polskiej literatury. Ciem­

niejący karton wchłonął prawie wszystko. I dziś już tylko czarne litery Nie­

pokoju zachowały ostrość. A szczegół to znaczący, gdyż znajduje nieocze­

kiwane uzasadnienie w wypowiedzi autora. Wyznaje bowiem:

„Niepokój” , który ogarnął mnie w młodzieńczych latach, trwa do dnia dzisiejszego.4

1 H. V o g l er: Autoportret z pamięci. Część trzecia: Dojrzałość. Kraków 1981, s. 49.

2 1 d e m: Rękawiczka, czyli o wstydliwości uczuć. „Odrodzenie” 1949, nr 2.

3 Por. m. in.: A. P o g o n o w s k a : Liryk nie wierzący w świat. „Warszawa” 1948, nr 10; S. R. D o ­ b r o w o l s k i : Kronika tygodniowa. „Nowiny Literackie” 1948, nr 48; S. B a g i ń s k i : W sprawie Różewicza. „Nowiny Literackie” 1948, nr 51.

4 T. R ó ż e w i c z : Niepokój. Wybór wierszy z lat 1944-1994. Warszawa 1995, s. 671.

(5)

Kompleks Izaaka (Tadeusz Różewicz: O calony) 31

I ten właśnie tytuł nosi wybór jego wierszy z roku 1995. Tom, przygotowany bardzo starannie, liczy około siedmiuset stron. Z przeszłością łączy go jedynie niewielka pomarańczowa tasiemka przecinająca w połowie twardą złotą opra­

wę. Tym razem siła zmysłowej barwy wykorzystana została jako tło dla napisu:

„Kolekcja poezji polskiej XX wieku”. Jak widać nie tylko papier zbrązowiał...

Nazwisko autora nie pozostawia zatem wątpliwości, bo Tadeusz Róże­

wicz od dawna już zajmuje właściwe sobie miejsce na współczesnym Par­

nasie. Znany jest również tomik powojennych wierszy, z których jeden - Ocalony - znalazł się wśród szkolnych lektur obowiązkowych. Jego siedem strof - jak siedem grzechów głównych - przeplata się ze sobą i niepokoi pokolenia licealistów przerażającym świadectwem destrukcji.

II

A zaczyna się całkiem niewinnie... Ot po prostu: „Mam dwadzieścia cztery lata”5 - oznajmia tytułowy bohater. Krótko i rzeczowo. Tak zwyczajnie, że gmatwa proste z pozoru sprawy. Gdyby miał za sobą dwadzieścia cztery wio­

sny, zimy czy jesienie, sformułowanie nie byłoby drastyczne. Ale bezpardono­

we oświadczenie, charakterystyczne dla języka urzędowej ankiety, razi dosad- nością, kiedy zamknięte zostaje w obrębie wiersza. Zdominowany przez funk­

cję informacyjną komunikat, traci przecież walory poetyckie. A podmiot lirycz­

ny - abstrakcyjny z założenia - sprowadzony zostaje do wymiaru konkretnego.

Osadzenie postaci w świecie zdarzeń i dat zezwala natomiast na doszuki­

wanie się w tekście szczegółów realistycznych. Konfrontacja z biografią autora nie tylko uzasadnia przypuszczenia, ale przywołuje ponadto istotny dla wiersza kontekst interpretacyjny6 - ramy czasowe, które oplatają Róże- wiczowski obraz. I wszystko wydaje się jasne.

Jednak publicystyczny charakter pierwszej strofy nie zamyka tekstu osta­

tecznym - jedynym i poprawnym - odczytaniem. Wręcz przeciwnie. Sięga znacznie dalej i kieruje uwagę w stronę Czechowiczowskiej poezji, a kon­

kretniej - odsyła do wydanego w 1927 roku tomu Kamień. Jest bowiem wyraźną aluzją7 do pochodzącej z tego zbioru Inwokacji, której bohater, niepokojąco rozedrgany, przemawiał właśnie tak:

5 I d e m: Ocalony. W: Niepokój. Wybór wierszy z lat 1944-1994..., s. 14-15. Cytowane frag­

menty wiersza Ocalony, które nie są opatrzone przypisami, pochodzą z tego wydania.

6 24 lata dodane do roku urodzenia poety - 1921, przywołują znamienną datę - rok 1945. Warto dodać, że to jedyna wskazówka bezpośrednio wiążąca tekst z przeżyciami wojennymi.

7 Na związki poezji Różewicza z katastrofizmem zwrócił uwagę m.in. Sandauer (A. S a n d a u e r : Ewolucja polskiej poezji 1945-1968. W: I d e m : Zebrane pism a krytyczne. Studia o literaturze

(6)

Liczę 2 2 piętra liczę 2 2 lata

jest nas dwudziestu dwóch8 Irwolrdcjd

Zbieżne, przez prozę życia przetrawione, „niepoetyckie” wyznanie Róże- wiczowskiego bohatera podkreśla bliski związek obydwu tekstów9. Przeja­

wia się on zarówno w organizacji formalnej tekstu, jak i w akceptacji pre­

zentowanej w wierszu Czechowicza koncepcji czasu cyklicznego. Bo cho­

ciaż mającemu „22 lata” podmiotowi rzeczywistość przedstawiała się cha­

otycznie - tworzyły j ą wirujące w przestrzeni obrazy przypadkowych sytu­

acji - w istocie jednak kolejne doświadczenia, ofiarowane przez upływające chwile, były wariacją zdarzeń z przeszłości. Dzięki indywidualnemu prze­

życiu, zmieniały tożsamość podmiotu i wpisywały go w odwieczną struktu­

rę matematycznego trwania. Matematycznego, gdyż rytm, a co się z tym wiąże - zakres poznania, wyznaczały jedynie następujące po sobie liczby.

A w tej perspektywie „dwadzieścia cztery lata” Ocalonego znaczą dużo więcej. Przez natrętne skojarzenie z dwudziestoczterogodzinną dobą pro­

wadzą do wniosku, że wiek podmiotu wyznacza cykl zamknięty10. Czas, który się wypełnił i . .. skończył. Czas:

współczesnej. Warszawa 1981, T. 1, s. 324-330). Wiersze Czechowicza były Różewiczowi dobrze znane. Zapoznał się z nimi we wczesnej młodości za pośrednictwem starszego brata Janusza, które­

go łączyła korespondencyjna znajomość z autorem Kamienia. O swoistej bliskości jego tekstów pisze: „Czechowicz dość dawno zaczął ode mnie odchodzić. Nie ścigałem go, nie czułem potrzeby obcowania z jego poezją. Czekałem. Musiałem czekać, aż znów stanę się zdolny do odbierania jego poezji.” (J. C z e c h o w i c z : Wiersze wybrane. Wybór i wstęp T. R ó ż e w i c z . Warszawa 1979, s. 5).

8 J. C z e c h o w i c z : Inwokacja. W: I d e m : Wybór poezji. Oprać. T. Kł a k . BN, Seria I, nr 199.

Wrocław 1985, s. 3-4.

9 Początkowa strofa w obu przypadkach powtórzona zostaje na końcu tekstu. U Różewicza - w niezmienionej formie, u Czechowicza natomiast - nieco zmodyfikowanej:

Mam dopiero 22 lata znam dopiero 22 piętra

znam zaledwie dwadzieścia dwoje warg [... ]

10 Zabieg ten Różewicz stosuje wielokrotnie. Z aptekarską precyzją liczy lata, gdy zagłębia się w przeszłości:

Miałem szesnaście lat szedłem przez park Oparłem czoło o pień drzewa płakałem [...]

Miałem osiemnaście lat kiedy zobaczyłem pierwszy raz rozebraną Marię

(Pierwsza miłość; wiersz pochodzi z tomu Równina. W: T. R ó ż e w i c z : Niepokój. Wybór wierszy z lat 1944-1994. ,.,s. 155-158)

i gdy powraca do wydarzeń aktualnych:

mam lat dwadzieścia jestem mordercą jestem narzędziem

(7)

Kompleks Izaaka (Tadeusz Różewicz: O cd/ony) 3 3

fatalny, który zabija wszystko, czego dotyka.11

Dynamikę Czechowiczowskięj zmienności zastępuje całkowita stagnacja.

Bo świat Różewicza jest ju ż po katastrofie...

Zaskakuje więc nieoczekiwane wyznanie: „ocalałem”. Podmiot bowiem przetrwał jakby na przekór założonym wcześniej czasowym prawom. Cóż to może znaczyć?

Według definicji słownikowych „ocalić” (act. dok.) to - innymi słowy -

„w całości zachować, w całości nienaruszenie obronić” 12, czyli powstrzy­

mując destrukcję, uchronić coś przed rozproszeniem. Objaśnienie Lindego uzasadnia etymologia, która łączy „ocalenie” bezpośrednio z jego prasłowem -

„cały”. Analizując historię wyrazu, Bruckner dopatruje się podobieństwa z cerkiewnymi „cel”, „celiti”, „celba”, łączącymi „całość” z „leczeniem”,

„uzdrawianiem”, a więc z czynnościami związanymi z ochroną żywego organi­

zmu. Idąc tym tropem - w barbarzyńskim zwyczaju rosyjskich mężczyzn, któ­

rzy na powitanie stykali się ustami („cełowati”), autor słownika odnajduje ślady

„pozdrowienia”13. Reasumując - „ocalenie” oznaczałoby nie tylko utrzymanie całości, ale w iązałoby ściśle ową całość z przestrzenią cielesną14.

(Lam ent; wiersz pochodzi z tomu Niepokój. W: Idem: N iepokój. Wybór wierszy z lat 1944—

1994...,%. 9).

Cóż się okazuje? Swoista chronologia podporządkowana jest założonemu z góry porządkowi. Za każdym razem wypełniony zostaje bowiem schemat - tuż po określeniu wieku przywoływany jest charakterystyczny dla niego obraz. I tak szesnastoletni chłopiec spaceruje parkiem, a osiemnastola- tek przeżywa pierwszą miłość. Tragiczną jednak. „Rozebranej Marii” sukienkę rozdarła bomba.

Samolot, który ją zrzucił, wdarł się w spokojne niebo wraz z rokiem 1939 i automatycznie skory­

gował perspektywę. Romantycznego młodzieńca przekształcił w mordercę. Kolejne stany skupienia Różewiczowskiego podmiotu określa stwierdzenie - „mam lat...”. Proporcjonalnie do wieku, zmieniają się również elementy świata przedstawionego. Przypominają mozaikę złożoną z barw­

nych szkiełek w kalejdoskopie, której niestabilny układ zależy od jednego drgnienia. Bo scenografię tych wierszy rzeźbi czas. Pojmowany jako wartość określająca ludzkie życie, obdarzona fizycznym początkiem (narodziny) i końcem (śmierć), pozwala sprowadzić się do linii prostej. Jego oś biegnie wciąż naprzód, a wraz z tym ruchem pojawia się na niej coraz więcej punktów. Skwapliwie przyj­

mowane, nie na długo jednak zachowują swój status aktualnych wydarzeń. Wypierają je nowe doświadczenia. Linearny czas jednostki w perspektywie globalnej pozwala jednak dostrzec powta­

rzalność pojedynczych losów i wpisać je w cykl trwania.

11 J. D u r a n d e a u x : Wieczność w życiu codziennym. Szkice na temat źródeł i struktury pojęcia wieczności. Przekł. L. R u t o w s k a . Warszawa 1968, s. 213.

12 S. L i n d e : Słownik języka polskiego. Lwów 1852, T. 3, s. 430.

13 Por. A. B r u c k n e r : Słownik etymologiczny języka polskiego. Warszawa 1985, s. 55-56.

14 W Biblii Tysiąclecia „ocalenie” (w różnych formach gramatycznych) pojawia się wielokrotnie i na ogół występuje jako synonim „zbawienia”. W przekładzie ks. Wujka do takiego utożsamienia jednak nie dochodzi i obydwa wyrazy traktowane są niemal opozycyjnie - „ocalenie” wiąże się z ciele­

snością, natomiast „zbawienie”, którego etymologia wywodzona jest od „być”, „bywać”, „przebywać”, obdarzone jest sensami metafizycznymi. Konsekwencja ta zostaje zachowana w tekście Różewicza.

3 "K anonada.

(8)

Wypowiedź podmiotu zostaje jednak zamknięta w przetwarzającej słow­

nikowy wzorzec formie czasu przeszłego niedokonanego. Nie wiadomo zatem, czy proces przebiegł zadowalająco. Czy w ogóle się zakończył...

Efektem wielokrotnych zmian postaci czasownika okazuje się natomiast kry­

stalizacja podmiotu i przyjęcie nowego imienia. W tej roli występuje, przejmują­

cy funkcję rzeczownika, imiesłów przymiotnikowy bierny „ocalony”. Staje się jednak podwójnym nazwaniem - określa nie tylko tego, któiy opowiada o swoim

„ocaleniu”, ale jednocześnie nadaje tytuł wyznaniu lirycznemu. Tym samym zakłada wtómość tekstu wobec konkretnego doświadczenia bohatera. To ciało staje się Słowem - zdaje się mówić autor, nie chcąc pamiętać o tym, co było na początku. Obrazoburcza teza kieruje uwagę w stronę tego, co nie ocalało...

Wcześniej jednak trzeba zapytać o powody, dla których zasadnicze kwe­

stie postawione zostały na ostrzu noża. A zatem - gdzie zmierzał ów bohater?

Somatyczne aspekty oświadczenia wymuszają odpowiednią kontynuację i odpowiedź nasuwa się sama - tam, gdzie ciała dzieli się na części. Pod­

miot przyznaje zatem, źe był „prowadzony na rzeź”.

Ale tu spotka nas pewna niespodzianka. Zanim otworzą się wrota wiel­

kiego zakładu mięsnego, Różewicz przywoła tradycję. Zleksykalizowana już mocno fraza wywodzi się ze stylistyki biblijnej, gdzie swojsko brzmiąca

„rzeź” obdarzona została znaczeniem symbolicznym. Korzeniami genealo­

gicznymi sięga Księgi Rodzaju i dotyka historii pierwszego przymierza.

Rzekł bowiem Bóg do Abrahama:

I postanowię umowę między mn^ a tob^ i między nasieniem twym po tobie w narodziech ich przymierzem wiecznym: żebym by! Bogiem twoim i nasienia twego po tobie.

I dam tobie i nasieniu twemu ziemię pielgrzymowania twego, wszytkę ziemię Chananejsk^

w osiadłość wieczny i będę Bogiem ich.

I rzekł zasię Bóg d o Abrahama: I ty tedy będziesz strzegł przymierza mego, i nasienie tw oje po tobie w narodziech swoich.

T o jest przymierze moje, które zachowacie między mn^ a wami, i nasieniem twym p o to ­ bie: obrzezany będzie z was każdy mężczyzna.

A obrzeżecie ciało odrzezku waszego, aby było na znak przymierza między mn^ a wami. 15 Rdz. 17, 7-11

Pojednaniu człowieka z Bogiem towarzyszył zatem ból, a wraz z nim pie­

czętująca wszystko krew. Jako siedlisko życia, często utożsamiana z duszą, była wyrazem porozumienia16. A trwałym znakiem okazywało się „obrzezanie”.

15 Biblia w przekładzie księdza Jakuba Wujka z 1599 r. Transkrypcja typu „B” oryginalnego tek­

stu z XVI w. i wstępy ks. J. F r a n k o w s k i . Warszawa 1999. Wszystkie cytaty z Biblii pochodzą z tego wydania.

16 Por. Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Poznań-Warszawa 1997, s. 1424.

(9)

Kompleks Izaaka (Tadeusz Różewicz: O cd/ony) 3 5

W słowie tym Bruckner odnajduje ślady późniejszej „rzezi” i dopatruje się wspólnych początków w czternastowiecznych słowach „rzazać, rzazak” (stru­

gać, strug)17. Długą jednak drogę musiał przejść ów wyraz zanim od „struga­

nia”, „rzezania” zbliżył się do współczesnego znaczenia skupiającego w sobie

„zabijanie”, „bicie bydła”, „rzeźnictwo” Zniknęły nieodwołalnie jego walory pozytywne, sygnalizujące celowość i sens doświadczanych cierpień.

W tym kontekście znajduje jednak uzasadnienie nazywane „rzezią” mę­

czeństwo Chrystusa, konieczne dla zawarcia powtórnego przymierza z Bo­

giem. Bo z ust biblijnego proroka popłynęły następujące słowa:

Lecz on zranion jest za nieprawości nasze, zstart jest za złości nasze, karność pokoju nasze­

go na nim, a siności^ jego jesteśmy uzdrowieni.

Wszyscy my jako owce pobłądziliśmy, każdy na swą drogę ustąpił: d Pan w łożył nań nie­

prawość wszystkich nas.

Ofiarowan jest, iż sam chciał, a nie otworzył ust swoich. Jako owca na zabicie wiedzion będzie, a jako baranek przed strzygącym go zamilknie, a nie otw orzy ust swoich.18

Iz. 53, 5-8

Wersety zapowiadające cierpienia Jezusa wprowadzają perspektywę nie­

winnie prześladowanej ofiary. Los Chrystusa, któiy J a k o owca na zabicie wiedzion będzie”, podzielił „prowadzony na rzeź” bohater Różewicza19.

Synonim bezlitosnego prześladowania ukryty w profanicznym kontekście pozbawia jednak tę postać znamion wyjątkowości. Upowszechnia jej los.

Ale chociaż zdecydowanie odbiera wymiar sakralny, nie unieważnia po­

równania. Co zatem motywuje tak nieoczekiwany regres?

17 A. B r u c k n e r : Słownik etymologiczny... s. 474, 476—477.

18 Ten sam fragment w Biblii Tysiąclecia tłumaczony jest inaczej:

Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego

winy nas wszystkich.

Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich.

Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją,

tak On nie otworzył ust swoich.

[Iz.. 53,6-8]

Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu.. s. 895-896 [wyróż.. - W. B.J

19 Różewicz nieraz powraca do motywu poniżonego wraz z ofiarami wojny Chrystusa:

związali baranka udusili baranka ze skóry obłupili kości mu policzyli zęby mu wybili wrzucili do dołu kloacznego baranka nienarodzonego

T. R ó ż e w i c z : Biel. W: I d e m: Niepokój. Wybór wierszy z łat 1944-1994.. s. 354.

3*

(10)

Odpowiedzi szukać należy w nawiązującym do Inwokacji tonie wiersza, wszystko bowiem - jak mawiał Czechowicz - zdarzyło się już wcześniej i:

to co było co jest co będzie w matematyce ma leitmotiv

Inwoldcjd

Leitmotiv, który raz zasłyszany, nieustannie wraca i w coraz bardziej zgranej i zwulgaryzowanej formie jest wciąż odtwarzany. A skoro tak - szukanie w przeszłości odpowiedników sytuacji aktualnej jest w pełni uzasadnione.

I nie pierwszy to raz Różewicz dopatruje się podobieństwa do swojego losu w dziejach Chrystusa20. Jego wczesne liryki pełne są znamiennych analogii, czy nawet apokryficznych z gruntu interpretacji biblijnych moty­

wów. Analizując pod tym kątem Pusty kościół, Klak pisze, że: „niemal cały tekst wiersza dałoby się odczytać jako opowieść Syna Bożego o sobie, za­

wierającą opis sytuacji, w jakiej się znajduje, oraz skargę na swój los, opuszczonego przez wszystkich. Za taką interpretacją przemawia nagroma­

dzenie aluzji do Męki Pańskiej - przywołanie sceny upadku (jedna ze stacji Drogi Krzyżowej), świadomość krańcowej samotności, motyw srebrników.

[...] Obraz ten można łączyć ze słowami Ukrzyżowanego, mówiącymi o opuszczeniu Go przez Boga Ojca w czasie Męki i Ukrzyżowania.”21

Perspektywa Ocalonego jednak zdecydowanie się rozrasta. Męka przyj­

muje bowiem charakter globalny. Ale i ten rodzaj „rzezi” zna Biblia. Za­

czyna ją pełne wahania pytanie prześladowanego proroka Jeremiasza, któ­

remu Bóg zlecił misję do spełnienia:

A ja jako baranek cichy, którego niosą na rzeź?

Jr. 1 1, 19

W taki właśnie sposób miał nieść posłannictwo. Jednak obserwując powszechny upadek obyczajów, załamanie wiary wśród Izraelitów, kieruje w stronę Boga wezwanie do ukarania niewiernych:

20 W latach 1938-1939 Różewicz współpracował z „dewocyjnym” pismem Sodalicji Mariańskiej - „Pod znakiem Maryi”. Na jego łamach ogłosił siedem wierszy o tematyce religijnej. Ich obszernej analizy dokonał T. Kłak. Por. T. Kł a k : Liryka Socialisa. O juwenaliach poetyckich Tadeusza Róże­

wicza. „Roczniki Humanistyczne” 1997, R. XLV, z. 1. O religijnych aspektach twórczości Różewi­

cza pisali ponadto: A. F i u t : Po śmierci Boga. W: I d e m : Pytania o tożsamość. Kraków 1995;

W. G u t o w s k i : Aluzje biblijne i symbolika religijna w poezji Tadeusza Różewicza. „Acta Univer- sitatis Nicolai Copemici. Nauki Humanistyczno-Społeczne”, „Filologia Polska” XXXII, z. 193.

Toruń 1989; T. Kł a k : Wokół „Niepokoju” Tadeusza Różewicza. W: I d e m : Reporter róż. Studia i szkice literackie. Katowice 1978.

21 I d e m : Liryka Sodalisa..., s. 207-208. W obrazach tych dostrzegalne już są ślady późniejszych kryzysów wiary.

(11)

Zgromadź je jako trzodę na rzeź i poświęć je w dzień zabijania.

J.. 12, 3

A kiedy wysiłki proroków okazały się daremne, gdyż nawoływania do poprawy nie spotkały się z żadnym odzewem, rozgniewany Bóg zapowiada:

Powiodę je jako baranki na rzeź i jako barany z kozły.

J.. 51, 40

A tak ty/ synu człowieczy, to mówi Pan Bóg: M ó w wszemu latającemu i wszytkim pta­

kom, i wszemu zwierzowi polnemu: Zydźcie się, śpieszcie się, zbierzcie się zewsząd się na rzeź moję, któr^ Ja wam rzężę, rzeź wielką na górach Izraelskich

Ez. 39, 17 a pić będziecie krew d o upicia, z rzezi z której Ja narzeżę wam.

Ez. 39, 19

I miecz Pański siekł tak długo, aż dokonał całkowitego spustoszenia. Hi­

storię potępionych, historię bez nadziei opowiedzieć by można - znów przy użyciu tego samego słowa - do wtóru z psalmistą:

Bo nas dla ciebie mordują na każdy dzień, poczytani jesteśmy jako owce na rzeź.

Powstań, czemu śpisz, Panie? Powstań, a nie odrzucaj d o końca!

Czemu oblicze tw oje odwracasz? Zapominasz ubóstwa naszego i utrapienia naszego?

A bow iem poniżona jest w prochu dusza nasza, przylgnął d o ziemie brzuch nasz.

Ps. 43, 2 3 -2 6 .

Ale bohater Różewiczow^skiego wiersza nie przemierzył drogi „poczyta­

nych” na rzeź. Chociaż niezaprzeczalnie prowadzony był tym samym szla­

kiem, ocalał przecież. Motywem wiążącym typ Chrystusowej męki, cierpie­

nia mieszkańców Izraela z jego losem staje się zatem historia Izaaka. I ona zostanie tu przywołana jako kolejna realizacja.

Starotestamentową opowieść inicjuje moment, w którym jedyny syn Abrahama został - zgodnie z wolą Boga - przeznaczony na ofiarę. Ojciec poprowadził potomka do „ziemie Widzenia”, a wedle Biblii Tysiąclecia - na górę Moria, gdzie spełnić się miało przeznaczenie.

A gdy obaj szli pospołu,

rzekł Izaak ojcu swemu: Ojcze mój! A on odpowiedział: Czego chcesz, synu? O to , prawi, ogień i drwa, a gdzież ofiara całopalenia?

A Abraham rzekł: Bóg opatrzy sobie ofiarę całopalenia, synu mój. Szli tedy pospołu.

i przyszli na miejsce, które mu ukazał Bóg, na którym zbudował ołtarz, i ułożył drwa na nim. A związawszy Izaaka, syna swego, w łożył go na ołtarz na stos drew.

I wyci^gn^ł rękę, i porwał miecz, aby ofiarował syna swego.

A o to A n jo ł Pański z nieba zawołał, mówiąc: Abrahamie, Abrahamie! Który od pow ie­

dział: O w o m ja.

I rzekł mu: N ie ściągaj ręki twej na dziecię ani mu czyń najmniej: terazem doznał, że się boisz Boga i nie sfolgowałeś jedynemu synowi swemu dla mnie.

Kompleks Izaaka (Tadeusz Różewicz: O calony) 3 7

(12)

Podniósł Abraham oczy swoje, i ujźrzał za sobą barana, a on u wiązł za rogi w cierniu.

Którego wziąwszy ofiarował całopalenie miasto syna.

I nazwał imię miejsca onego: Pan widzi.

Rek. 22, 6— 14

Bo posłuszny Abraham nie wahał się. Chcąc umocnić przymierze z Bo­

giem, był gotów spełnić rozkaz. W chwili, w której syn zauważył brak ko­

niecznego do złożenia ofiary zwierzęcia, uspokoił go zdecydowanie, mó­

wiąc, że Bóg dopiero je sobie upatrzy. A przecież już było upatrzone...

Powiedział to jednak z taką pewnością i wiarą, jak gdyby znał wcześniej zakończenie i jedynie czekał, aż rozlegnie się głos Anioła powstrzymujący przed „ściągnięciem ręki”. Zdarzenie stało się więc idealnym pretekstem do potępienia ofiary składanej z ludzi i wprowadzenia pojęcia daru zastępczego.

Tej świadomości nie miał Izaak. Był biernym świadkiem rozgrywających się wydarzeń. Ale nie wiadomo, co czuł, kiedy jasnym się stało, że jagnię­

ciem przeznaczonym na całopalenie jest właśnie on. Gdy miecz zamknięty w ręce Abrahama zawisł nad jego głową. Czy doświadczał świętości?

A może bezsilnej zgrozy?

Wątpliwości te nieobce były Różewiczowi. Zastanawiał się nawet, dla­

czego „panowie esteci” poświęcają uwagę przestępcy, a:

N ie współczują jego ofiarom... [ . . . ] nie rozczula ich agonia i strach niewinnej ofiary...

ciekawe, co w tych głowach się zagnieździło.22

Ale Biblia nie dostarcza odpowiedzi23. Izaak zamilkł. Tak skutecznie, że nawet psalmem dziękczynnym nie mógł sławić cudownego ocalenia. Znika więc z kart Księgi Rodzaju na kilkadziesiąt lat. Przywołany zostaje dopiero w rozmowie Abrahama i jego sługi. Tenże to, piastujący godność zarządcy, otrzymał polecenie sprowadzenia z miasta Aram-Nacharaim kobiety dla Izaaka. Nieco później pojawia się sam potomek Abrahama. Spotykamy go

22 T. R ó ż e w i c z : Moja córeczka. W: I d e m: Proza. Wrocław 1973, s. 307.

23 Perspektywa Izaaka, biernego uczestnika nie podlegała egzegezie. Kluczową postacią mitu jest bowiem Abraham i właśnie on stał się przedmiotem wnikliwej analizy przeprowadzonej przez Kierkegaarda. Filozof przedstawia cztery wersje będące apokryficznym uzupełnieniem biblijnej historii. Mimochodem jednak odzwierciedlają one również domniemane reakcje syna Abrahama - Izaaka. Każda z nich akcentuje problem wiary, która po zdarzeniu na górze Moria nie mogła nie ulec zmianie. „A oblicze Abrahama było ojcowskie, spojrzenie łagodne, mowa jego krzepiąca. Ale Izaak nie mógł go zrozumieć, jego dusza nie potrafiła się unieść; [...]. Zadrżał wtedy Izaak i zawo­

łał przerażony: »Boże w niebiosach, Boże nade mną, Boże Abrahama, zmiłuj się nade mną, nie mam ojca na ziemi, bądź Ty mi ojcem!«” (s. 32-33); „A potem powrócili do domu i Sara pospie­

szyła im na spotkanie, ale Izaak stracił wiarę. Nigdy na świecie nikt o tym nie wspomniał słowem i Izaak nie powiedział nikomu ani słowa o tym, co widział” (s. 35); Por. S. K i e r k e g a a r d : Bojaźń i drżenie. Przekł. i wstęp J. I w a s z k i e w i c z . Warszawa 1995.

(13)

Kompleks Izaaka (Tadeusz Różewicz: O calony) 3 9

w pobliżu studni, kiedy „wyszedł był dla rozmyślania” (Rdz. 24-63). Jego smutek tylko chwilowo rozproszyła młoda Rebeka, gdyż wkrótce wielkim zmartwieniem stała się jej bezpłodność. A gdy po długotrwałych modłach, urodziła dwóch synów - jak się okazało - dali oni początek nowemu pasmu udręk biednego Izaaka. I tak oszukujący i oszukiwany, zdradzany, otoczony zazdrością, tracił nawet własne miejsce i wciąż musiał szukać nowych sie­

dzib. Wpisany w jego dzieje fatalizm, tłumiący w zarodku wszelką inicja­

tywę, przywodzi na myśl zdarzenie z odległego dzieciństwa, kiedy to jedy­

ny syn Abrahama stał się niespełnioną ofiarą...

Owo „niespełnienie” łączy starotestamentową postać z bohaterem Róże- wiczowskiego tekstu. Ocalony, podobnie jak Izaak, przeznaczony był na ofiarę. Pokornie zmierzał „na rzeź”. Doświadczał tego samego lęku przed nadchodzącą nieubłaganie śmiercią, która z niewiadomych przyczyn zawahała się jednak. Przetrwał. Ale to nie zabłąkanemu jagnięciu zawdzięcza życie.

W opowiadanej przez niego historii „darem zastępczym” okazał się bowiem inny człowiek. Bo, tracąc biblijne konotacje, zapowiedziana wcześniej przez Jeremiasza kaźń przywołała już autentyczną realizację. To przecież: „Podczas wojen chodzi o zabijanie. [...] Mówi się o »bitwie«, »rzezi« i »klęsce«. Stru­

mienie krwi barwią rzeki na czerwono. Wyrzyna się wrogów aż do ostatnie­

go człowieka. Własne wojska »biją się do ostatka«. Nie daje się pardonu.”24 I tak „rzeź” nazywająca mękę Chrystusa, „rzeź”, której doświadczyli mieszkańcy Izraela, dla Ocalonego staje się „rzezią” czasów wojny. Jednak abstrakcyjna nazwa byłaby tu nieodpowiednia. Zbyt łatwa, miękko wpada­

jąca w ucho za sprawą śródgłosowej joty, nie jest w stanie nawet fonetycz­

nie oddać grozy mordowania. Niezbędnymi walorami onomatopeicznymi natomiast obdarzone jest słowo zaczerpnięte z „porządku zwierzęcego”.

Wykorzystane więc zostaje „podobieństwo rzeczy niepodobnych”25 i - z mocnym nagłosem „rz”, ściszając się zgrzytliwie w wygłosowe „ź” - „rzeź”

okazuje się niezastąpiona. Jak fałszywie trącona struna, która nieco wcze­

śniej z jazgotem wślizgnęła się w subtelną materię poetycką, teraz zyskała metaforyczny status26. Momentalnie go jednak utraciła na rzecz konkretyza­

24 E. C a n e t t i : M asa i władza. Przekł. E. B o r g , M. P r z y b y t o w s k a . Wstęp L. B u d r e c k i . Warszawa 1996, s. 79.

25 Jak powiada Arystoteles: „ [...] najważniejszą rzecząjest właściwe użycie metafory. Tego jed­

nego nie można się od nikogo nauczyć, gdyż jest to sprawa wrodzonego talentu. Tworzenie dobrej metafory jest przecież równoznaczne z dostrzeganiem podobieństwa w rzeczach niepodobnych.”

A r y s t o t e l e s : Poetyka. Przekl. H. P o d b i e l s k i . Wrocław 1983, s. 71.

26 Przenośnia zbudowana zgodnie z klasycznym wzorcem odpowiada idealnie schematowi podanemu przez Arystotelesa, polegającemu na zmianie członów proporcji. Można ją zilustrować równaniem:

wojna rzeź człowiek zwierzę

9 *

(14)

cji. Pomimo że dalekim echem wciąż jeszcze odbija się w niej Herodowy po­

grom niewiniątek, „rzeź świętego Bartłomieja”, a nawet Mickiewiczowska

„rzeź Pragi” czy „rzeź krwawa” Sienkiewicza, wypiera je znacznie intensyw­

niejszy fetor rozkładających się ciał. Ciał ludzi - którzy przyrównani „bydlętom bezrozumnym” (Ps. 48,13) - byli jak one „prowadzeni na rzeź”.

Ale chociaż „Nic nie masz nowego pod słońcem” (Koh. 1, 10), chociaż od dawien dawna wiadomo, że:

jednakie jest dokończenie człowieka i bydląt, i równy jest stan obojga. Jako umiera człowiek, tak i one umierają, i jednako tchną wszytkie i nie ma człowiek nic więcej nad bydlę

K ok 3, 19

Ocalony, mimowolny obserwator spełniających się starotestamentowych mądrości, przeciwnie do protoplastów - zamkniętego w sobie Izaaka i Chrystu­

sa, który J a k o baranek przed strzygącym go zamilknie, a nie otworzy ust swoich” - przerywa milczenie.

Człowieka tak się zabija jak zwierzę

- brzmi jego Hiobowe oskarżenie, protest wobec rzeczywistości, która ska­

zała człowieka na zwierzęcy koniec. Na sterylną, szybką i oczywistą śmierć.

Śmierć zwielokrotnioną do absurdu, podobną do tej, która spełnia się w rzeźni i nie jest niczym innym niż ruchem przedmiotów dzielonych na fragmenty spożywcze27. Gdyż „zabić zwierzę i przyrządzić je według swe­

Opierający się na analogii związek między dwoma członami pozwala ułożyć następujące łańcuchy znaczeniowe: wojna jest rzezią ludzi, a rzeź to - innymi słowy - wojna zwierząt. Por. A r y s t o t e l e s : Poetyka..., s. 66. Mimo że warunek konstrukcyjny zostaje spełniony, pojawia się sprzeczność. Według antycznych teoretyków metafora powinna być stosowana jako ozdoba języka, nadająca mu wykwintność i oddalająca od znaczenia potocznego. Różewicz tymczasem schemat ten odwraca i posługuje się przeno­

śnią po to, by wyeliminować z języka słowa abstrakcyjne. ,Następstwa” szuka wśród ich namacalnych odpowiedników. W sferze ruskiej i znanej codzienności, która apeluje do zmysłów.

27 Etyczna obojętność wobec masowego zabijania zwierząt, nie zyskuje aprobaty Różewicza.

W usta jednego ze swych bohaterów wkłada monolog ilustrujący swoiste przejście od spożywanego fragmentu mięsa do rekonstrukcji całości zwierzęcia i projekcji obrazu na ludzkie wnętrze:

Nie muszę jeść mięsa, które mi zresztą ostatnio zupełnie obrzydło, nawet mdli mnie, kiedyś jadłem w restauracji ten obrzy­

dliwy befsztyk, kiedy nóż otworzył gruby kawał wołowiny i z różowego wnętrza pociekła krew, ogarnęły mnie mdłości, dawniej owszem, jadłem z apetytem i kotlet schabowy, i golonkę, i befsztyk, a nawet tatara przełknąłem pod wódkę, choć su­

rowe mięso brzydziło mnie zawsze i teraz kura nawet wywołuje we mnie jakiś wstręt, obrzydliwe rzeczy dzieją się na moim talerzu, przez tyle lat jadłem mięso, a dopiero teraz zaczynam myśleć, że zjadam zabite żywe stworzenia, dawniej z przyjem­

nością ogryzałem tłuste żeberka wieprzowe z barszczu, ale pewnego dnia, kiedy zobaczyłem na moim talerzu te żeberka zo­

baczyłem jakby całe stworzenie i ogarnęły mnie takie mdłości, że nawet nie napocząłem tego. Podobnie było raz z porcją ku­

ry. Zacząłem nożem i widelcem oddzielać mięso od kości i kiedy już cala kość, ta noga ukazała się na moim talerzu, zaraz wszystko od siebie odsunąłem i poprzestałem na kompocie, to obrzydzenie rodzi się nie tylko w moich wnętrznościach, ale i w mojej wyobraźni, mięso, mięso, to się najłatwiej psuje, gnije, rozkłada. Rzadko to sobie uzmysławiam, ale również cza­

sem widzę jakby swoje wnętrze. To jest obrzydliwe, ale na szczęście takie widzenie zdarza się rzadko, a ile to człowiek zje te­

go mięsa, całe furgony, świńskie nóżki, cielęce nóżki, świńskie ogony, ozory, flaki, wątroby, serca, podroby. Jakie smutne, piękne są oczy krów pędzonych na śmierć.

T . R ó ż e w i c z : Śmierć w starych dekoracjach. Warszawa 1980, s. 55 [wyróż. - W. B. ]

(15)

Kompleks Izaaka (Tadeusz Różewicz: O calony) 41

go upodobania, to nie tylko przemienić w rzecz to, co na początku niewąt­

pliwie nią nie było: oznacza to również, iż z góry kwalifikuje się żywe zwierzę jako rzecz. O tym, co zabijam, ćwiartuję, gotuję stwierdzam impli­

cite, że było to zawsze tylko rzeczą”28 - wyjaśnia Bataille. I jak zwierzę zabijany człowiek stał się rzeczą

A wyostrzone zmysły wciąż dostarczają obrazów:

widziałem:

furgony porąbanych ludzi

- w lapidarnym skrócie informuje Ocalony, jednak w notatce Różewicza, po­

wstałej w dziesięć lat po zakończeniu wojny, motyw ten znajdzie rozwinięcie:

Ulica była o tej porze ożywiona, z brzękiem mijały się żółte tramwaje, perkotały stalowo błękitne autobusy. Przekupki wykrzykiwały: „Bukiety, bukieciki!” Kosze fiołków i zawilców pod ścianami kamienic. Boczny ulic$ jechał furgon przykryty brezentem. Pod brezentem leżała góra świńskiego mięsa. Były to połówki świń, zamrożone w lodowni. Leżały sztywno jedna na drugiej. W ydłużone czarne ryje i wybite oczy,- szynki zachowały barwę różowy i wosko- w ożółt^. Zobaczyłem znów tamten w ó z ... było to w styczniu roku 1 9 4 5 . . . po grudzie ciągnęli jeńcy wóz. N a wozie leżeli nadzy żołnierze. Nadzy albo w krótkich koszulach.

W kalesonach. Bosi. W idocznie zwleczono z nich ubrania i buty. Leżeli sztywno. Ż ó łte tyłki z ciemnym rowkiem między szynkami obijały się o siebie jak z drewna. N ogi wyciągnięte równo jak szczudła z czarnymi stopami. G ło w y były przeważnie rozbite, zgniecione i jakby przemodelowane. Jedna z tych głów była wyciągnięta, rozkawałkowana jak ciasto i zamie­

niona w krwawy karykaturę. O czy, usta, zęby i uszy zostały jakby wymieszane. Jedna biała szczęka umieszczona między oczami, w czole, szerzyła się na cały św ia t.. .29

Przerażające okazuje się zestawienie dwóch transportów. Ten zwierzęcy, wśród kwiatów zmierzający boczną ulicą, z francuska nazywany furgonem, niesie porządek i poczucie dobrego smaku. Starannie ukryte pod brezentem, różowe i woskowożółte kawałki mięsa zdecydowanie kontrastują z „krwa­

wą karykaturą”. Bo swojsko brzmiący wóz, na którym leżeli pozbawieni uniformów, skompromitowani kalesonami, żołnierze bosi, ale nie w ostro­

gach, nie ma już nic wspólnego z jakimkolwiek ładem. Potwierdzają to jeńcy, gdyż pomimo swego poddańczego statusu, zyskują przewagę nad wojownikami. I to podwójną. Nie tylko żyją, ale panują nad górą martwych, żołnierskich ciał, które, łamiąc zasadę ukrywania zmarłych, ciągną na wo­

zie. Toż to karnawałowy „świat na opak”. Jego ostra kolorystyka i ,Rekwi­

zyty” - czarne, do szczudeł podobne nogi, rozbite głowy z groteskowo wy­

28 G. B a t a i l l e : Teoria religii. Przekł. K. M a t u s z e w s k i . Warszawa 1996, s. 37-38.

29 T. R ó ż e w i c z : Przerwany egzamin W: I d e m: Proza..., s. 178-179 [wyróż. - W. B.].

(16)

krzywionymi rysami, nasuwają nieodparte skojarzenie z eksponującymi krwiożerczą naturę człowieka obrazami Boscha30.

Ale malarska wizja blednie. Różewiczowski bohater-obserwator zobaczył zbyt dużo. „Oko moje złupiło duszę” (Lm. 3, 51) - mógłby powtórzyć za Jeremia­

szem. I bezbronny wobec atakujących zewsząd realnych obrazów, nie potrafi już opisać - widzianego przecież dokładnie - wozu pełnego rozkawałkowanej i wy­

mieszanej masy „przemodelowanych ludzi”. Nie znajduje słów, które mogłyby nazywać takie rzeczy. Bo wojenna codzienność zdecydowanie przekroczyła możliwości języka. I temu właśnie swoistemu brakowi „środków” przypisać należy konieczność zapożyczenia fachowej, „rzeźniczej” nomenklatury. Ale nie jest to zabieg niewinny. W chwili, gdy pojawiają się „żółte tyłki z ciemnym row­

kiem między szynkami”, leżącym na wozie żołnierzom bezlitośnie odebrane zostają wszelkie znamiona godności. Przestają być ludźmi. Tak więc furgonem przewożone są już tylko wymieszane ze sobą różne gatunki „mięsa porąbanego razem z kośćmi”31. Pospolita rąbanka, czyli zdegradowane do materialności zwłoki tych, „którzy nie zostaną zbawieni”. Niespodziewanie zatem dochodzi do drastycz­

nego splotu dwóch wątków oiganizujących tekst - biologicznego i biblijnego. Bo mięso zalegające furgony nie może być zbawione. Wniosek to tyleż jasny, co nie­

zrozumiały. Wszak krwawą bezpostaciowa masa, pomimo wstrząsających dowo­

dów uprzedmiotowienią była masą ludzką, masą „porąbanych ludzi”, którym ode­

brano wszystko - życie, honor, cześć. A teraz nawet zbawienie... Dlaczego?

Enigmatyczna strofa staje się czytelna dopiero, kiedy osadzona zostanie w kontekście Starego Testamentu. Wyjątkowe znaczenie dla tajemnicy zmartwychwstania (czy też całkowity brak znaczenia) tracących spoistość ciał, połamanych i rozrzuconych kości ludzkich przypisać należy kolejnym translacjom Pisma Świętego. Dzieje się tak za sprawą hebrajskiego słowa, które zezwala na podwójne odczytanie - jako „kość” lub „istota”32. W prze­

kładzie ks. Wujka, przywiązanego do materialnych wyznaczników istnienia, zachowana zostaje konsekwencja, toteż pokolenia literatów wychowane na tej wersji Biblii respektują ów zaskakujący związek materii i metafizyki.

Pojawiające się zatem w tekście „rozproszone kości” są ewidentnym zna­

kiem uniemożliwiającym zbawienie33.

30 Motywy malarskie w twórczości Różewicza stały się już przedmiotem dokładnej analizy. Por.

K. W yk a : Różewicz parokrotnie. Warszawa 1977, szczególnie rozdział: Ścierwo bandyty i ziemia ojczysta, s. 60-69; H. V o g l e r : Tadeusz Różewicz. Warszawa 1972.

31 Słownik języka polskiego. Red. M. S z y m c z a k . Warszawa 1983, T. 5, s. 24.

32 „Istota” - hebr. dosł. „kości”, uważane za istotną część jednolitej psychofizycznej struktury człow ieka;,.ziemi” jako pramatki. Cyt. za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu..., s. 701.

33 Por. np.:

a kości ich połamali i porąbali jako w kocieł (Mi. 3,3)

Stado rozproszone Izrael, lwowie wypędzili je: pierwszy król Assur zjadł go, ten ostateczny Nabuchodonozor, król

(17)

Kompleks Izaaka (Tadeusz Różewicz: O calony) 4 3

Nieprzypadkowo również pojawia się w tekście „rąbanie”. Tym właśnie słowem - obok „roztrącania”, „rozcinania”, „sieczenia” czy metaforycznego

„pożerania”, „doświadczania” i „wytracenia” - nazywane jest w najbardziej utrwalonym w tradycji literackiej tłumaczeniu Biblii spustoszenie dokonane za sprawą Pańskiego miecza, do którego apostrofę kieruje Jeremiasz:

Dok<jdże się rzezać będziesz?

0 mieczu Pański, dok^d się nie uspokoisz?

Jr. 4 7 , 5 - 6

Wykorzystując biblijną semantykę, Różewicz nadaje „rzezi” widzianej przez Ocalonego znamiona boskiego „rzezania”. Ofiary wojny stają się automatycz­

nie ofiarami skazanymi przez Boga, „porąbanymi” Pańskim mieczem. Ich los zatem, podobnie jak los mieszkańców Jerozolimy, był przesądzony:

Smierciami chorób pomr^, nie będ<j opłakani ani pogrzebieni; gnojem po wierzchu ziemie będcj, a mieczem i głodem będcj wytraceni. I będzie trup ich potrawy ptastwu powietrznemu i zwierzowi ziemnemu.

Jr. 16, 4

1 zginie uciekanie od pasterzów i zbawienie od przedniejszych z trzody.

J.. 25. 35

Mimo to wymiar religijny całego zdarzenia wciąż nie jest oczywisty34.

Wiadomo bowiem, dlaczego zbawienie nie jest możliwe, jednakże przyczy­

Babiloński, kości jego połamał. (Jr 50,17) połamał kości moje (Lm. 3, 4)

albowiem ramiona grzeszników połamią się (Ps. 36, 17) Albowiem Bóg rozsypał kości tych, którzy się ludziom podobają, pohańbieni są, b o je Bóg wzgardził, (Ps. 52,6)

(Sziń) Mnogie uciski sprawiedliwych, a z tych wszytkich Pan je wybawi.

(Taw) Strzeże Pan wszystkich kości ich: jedna z nich się nie skruszy. (Ps. 33,20-21)

34 Makabryczne opisy zabijania nie są obce europejskiej historii. Przekonujące świadectwa od­

naleźć można zarówno w literaturze, jak i na płótnach mistrzów czy nawet wśród dawnych doku­

mentów sądowych: „Pewien zbrodniarz za zgwałcenie siedemdziesięcioletniej kobiety był żywcem obłupany ze skóry za pomocą rozżarzonych cęgów. [...] Na moście na Renie, tuż obok tego miej­

sca, wyrwano mu jedną pierś; następnie został wprowadzony na szafot”. Niemiecka notatka z 1603 roku odwołuje się do kary wymierzonej piętnastoletniemu chłopcu i jego czternastoletniemu wspól­

nikowi, którzy otruli pijanego ojca i stryja: „Najpierw rozebrano obu chłopców, potem wychłostano ich tak, że krew ciekła obficie na ziemię. [...] Potem odcięto im obie dłonie... Kaźń trwała około dwudziestu minut; przyglądali się jej chłopcy i dziewczęta, a także wielki tłum. Wszyscy podziwiali w tej męce sprawiedliwy sąd Boży i uczyli się na tym przykładzie.” (H. B o o s: Thomas und Felix Platter, zur Sittengeschichte des sechzehnten Jahrhunderts. Leipzig 1878, s. 152-153. Cyt. za:

J. D e l u m e a u : Grzech i strach. Poczucie winy w kulturze Zachodu XIII-XVIII w. Przekł.

A. S z y m a n o w s k i . Warszawa 1994, s. 154). Wyrafinowane tortury miały jednak głęboko ukryty cel dydaktyczny. Ich zadaniem było utrzymanie w mocy obowiązującego kodeksu zasad i po­

wstrzymanie narastającej fali przestępczości. Charakterystyczne jest, że zbezczeszczenie zwłok zagrażało jedynie ludziom winnym przestępstwa zamachu na monarchę, gwałtu, morderstwa. Szczególną uwagę poświęcano nawet samobójcom jako tym, którzy dopuścili się zbrodni popełnionej na sobie. Po osądzę-

(18)

ny Pańskiego gniewu nadal pozostają niejasne. Należałoby więc zapytać, za jaką to winę zalegającym furgony zwłokom ludzi - poniżonych i przegra­

nych - wymierzona została najwyższa kara? Dlaczego zostali „porąbani”?

Nieoczekiwanie wyjaśnień dostarcza sam Różewicz. Kiedy bowiem kate­

chizm zastąpiły prawa „rzezi”, nie tylko:

hitlerowcy byli mordercami, ale i my, ich ofiary, z oporem i bez wtasnej woli, zamieniliśmy się w morderców.35

Zabijali więc wszyscy i wszyscy złamali przykazania Dekalogu. Wszyscy są winni. Motywacja - atak czy obrona - nie jest tu wystarczającym roz­

grzeszeniem. Bezkształtna góra mięsa to przecież zwłoki zabitych ludzi, którzy zabijali innych ludzi. Zwłoki potępionych, bo:

Po tej wojnie wszyscy jesteśmy podejrzani. Bohaterowie i zdrajcy, konspiratorzy i paskarze, szantażyści i szantażowani, prowokatorzy, oprawcy i ich ofiary. N aw et umarli podejrzani.

Wszyscy zostali zatruci. Umarli i żyw i.36

- ponad wszelką wątpliwość stwierdza Różewicz.

Naprzeciw morderców stają już tylko mordercy. Rządzą nimi bezwzględ­

ne prawa ślepej biologii. Instynkt samozachowawczy. Selekcja. Eliminacja.

Prawo silniejszego.

Zachwiane zostały granice i przestała obowiązywać dychotomiczna struktura świata. Jedno z jej ramion zostało odrąbane. Etyka straciła uzasad­

nienie. Nie ma już zatem moralności. Nie ma zasad, kodeksów, ideologii.

Na tym nie koniec. Kiedy metafizyka stała się zbędnym dodatkiem do ży­

cia, konsekwencje okazały się niepowstrzymane. Wielokrotnie zapowiadana przez proroków „rzeź” straciła sens odnawianego przymierza. Bo pozba­

wiona mistycznego komentarza, stała się bezcelowym mordem. Mordem, który w momencie rzeczywistego spełnienia przewyższył znacznie możli­

wości ludzkiego pojmowania. Nie mógł zapobiegać złu, bo był złem. I po­

rażony diabelską mechaniką zabijania Ocalony, chociaż „utrzymał swe ciało w całości”, nie może jednak utożsamić się z „resztą Izraela”. Wręcz prze­

ciwnie. Ocenia. Szuka winnych. Wniosek jest jeden. Nie potrafi i nie chce

niu, wykonywano wyrok - ćwiartowano ciało i rozrzucano w miejscach „niegodnych” (Por. I. D z i e - k o ń s k a : Kara. Warszawa 1963). Kwestia zbawienia nawet w tych przypadkach nie została jasno określona. O ile bowiem wierzono, że posiekane szczątki ludzkie udaremniają zmartwychwstanie, do­

puszczane były jednak odstępstwa od tej reguły. Śmierć „przez poćwiartowanie” spotkała przecież św.

Stanisława, który nieopatrznie naraził się na gniew Bolesława Śmiałego. Istniała zatem możliwość zba­

wienia, jeśli kara wymierzona była niesprawiedliwie, a rzekoma wina nie została udowodniona.

35 T. R ó ż e w i c z : Przerwany egzam in..., s. 96.

36 Ibidem, s. 99.

(19)

Kompleks Izaaka (Tadeusz Różewicz: O calony) 4 5

dłużej akceptować potęgi, która tak zmieniła otaczający go świat. Nie tylko człowiek zginął w „rzezi”, lecz - powtarzając za Nietzschem - i „Bóg umarł”.

Dalsze poszukiwania paraleli w męce Chrystusa nie przyniosą już rezul­

tatów. W jednowymiarowej rzeczywistości jest bowiem cierpienie, ale nie ma odkupienia, a wśród tysięcy ofiar nie znajdzie się ofiara spełniona. Fur­

gonami przewożeni są przecież „porąbani ludzie”, bo w celu zilustrowania utraconej boskości złamany nawet został zakaz nienaruszalności członków37.

Paradoksalnie jednak w owej „śmierci Boga” kryje się szansa na dalsze życie dla Ocalonego i dla wszystkich ocalonych, gdyż - wyjaśnia Bataille -

„Zabicie Boga jest ofiarowaniem, które sprawiając, że drżę, pozwala mi przecież się śmiać, w nim bowiem umieram tak samo jak ofiara [...]. Rze­

czywiście tym, co znika wraz z Bogiem, wraz ze mną jest nieczyste sumie­

nie ofiamików.”381 tak symboliczny akt relegacji obejmuje swym zasięgiem system wartości. Wartości, które zniszczone w przeszłości, niszczyły teraź­

niejszość świadomością złamanych zasad. Natomiast odrzucenie - jedno­

znaczne i definitywne skompromitowanie - gwarantować miało oczyszcze­

nie, a wraz z nim początek, życie od nowa bez obciążającego poczucia wi­

ny. Ale: „Owo dziwne ofiarowanie, zakładające najwyższe stadium mega­

lomanii - czujemy, że staliśmy się Bogiem - wywołuje jednak zwykłe kon­

sekwencje w jednym przypadku: choćby megalomania nie została całkiem unicestwiona, i tak pozostajemy skazani na wymuszenie »uznania«, na pra­

gnienie bycia Bogiem dla tłumu.”39

Bo zrujnowaną hierarchię zastąpić musi przecież inna hierarchia. Tytuło­

wy bohater, świadek, a jednocześnie sprawca pozbawionego mistycyzmu mordu przejmuje więc rolę wielkich nieobecnych - Boga i Abrahama. Na­

zywa miejsce kaźni - „widziałem”. Bo - odwracając słowa sprzymierzone­

go z Jahwe człowieka - Pan już nie widzi.

I „Samozwańczy Bóg Zastępca”, logiczny jak biblijny Stwórca, przystę­

puje do formowania nowego, ludzkiego ju ż kosmosu. Temu właśnie celowi podporządkowany jest „holokaust słów”, by posłużyć się celną formułą

37 Por. Psalm 33, 20-21:

Mnogie uciski sprawiedliwych, a z tych wszystkich Pan je wybawi.

Strzeże Pan wszystkich kości ich:

jedna z nich się nie skruszy.

Lub Ewangelia według Jana (19, 36):

Abowiem się to zstalo, aby się wypełniło Pismo: Kości nie złamiecie z niego.

Biblia w przekładzie księdza Jakuba Wujka z 1599 r...

38 G. B a t a i l l e: Doświadczenie wewnętrzne. Przekł. O. H e d e m a n n . Warszawa 1998, s. 266.

39 Ibidem, s. 267.

(20)

Bataille5a? czyli bezlitośnie przeprowadzona krytyka boskiego narzędzia - języka. Podmiot stwierdza zatem:

T o nazw y puste i jednoznaczne:

człow iek i zwierzę miłość i nienawiść w ró g i przyjaciel ciemność i św iatło.

W debiutanckim tomiku Różewicza40 zamknięte w jednej strofie wyzna­

nie nie posiadało tak spójnej budowy. Inaugurujący je wers - „To są nazwy puste i jednoznaczne” - kończył pierwszą zwrotkę. Dopiero później jako wyodrębniona całość następował ciąg wyliczeń. Dewaluacja pojęć była więc podsumowaniem dwudziestoczteroletnich doświadczeń. Graficzne poprawki, które autor wprowadził, przygotowując kolejne edycje tekstu, owe zależności czynią mniej wyraźnymi.

Nie powstrzymują jednak ekspansji „rzeźniczego noża”, który wkrada się do języka. Otóż - zakłada podmiot - pojęcia to tylko dźwięki. Za każdym z nich ukrywa się ta sama pustka. I można to udowodnić. W celu przepro­

wadzenia operacji Różewicz wykorzystuje zatem tradycyjną formułę, którą logika nazywa koniunkcją.

Przywołane w najprostszej formie mianownika liczby pojedynczej rdzen­

ne rzeczowniki, te, które w swej nienaruszonej postaci stanowią nominalne podstawy kultury, są osią twierdzenia. Zdaniem Mariana Kisiela, Różewicz wprowadza tu regułę tzw. dwumianu nieodwracalnego, który „eksponuje zawsze określony porządek wartości - pojęcia jasne ustawione są przed pojęciami ciemnymi, dobre przed złymi, pozytywne przed negatywnymi.

W cytowanym fragmencie dwumian nieodwracalny stosuje się do »nazw pustych«: człowieka i zwierzęcia, miłości i nienawiści. Złamanie reguły dwumianu następuje w odniesieniu do »nazw jednoznacznych«: wroga i przy­

jaciela, ciemności i światła. W Ocalonym Różewicz jako pierwszy z poetów pokazał załamanie się tradycyjnego świata wartości, świata kultury europej­

skiej. Nie bez wyraźnej przyczyny właśnie w wyliczonych koniunkcjach są ukryte aluzje do biblijnej Księgi Rodzaju. Dwumian nieodwracalny swe początki ma właśnie w symbolice biblijnej; Różewicz czyniąc z niego jedną z reguł swej mowy poetyckiej - w Ocalonym pisze swoiście nową Księgę Rodzaju dla kultury powojennej.”41

40 Por. T. R ó ż e w ic z : Niepokój. Kraków 1947, s. 21.

41 M. K is ie l: Tadeusza Różewicza spory o poezję. W: Świat integralny. Pół wieku twórczości Tadeusza Różewicza. Materiały konferencji literackiej 14 listopada 1994. Red. M. K i s i e l. Kato­

wice 1994, s. 47.

(21)

Kompleks Izaaka (Tadeusz Różewicz: O calony) 4 7

Co można z owej księgi wyczytać? Opowieść o nowym świecie, który drastycznie usiłuje rozwiązać odwieczny problem dualizmu duszy i ciała.

Wszystko zaczyna się więc od łączącego rzeczowniki spójnika „i”42, który równocześnie wyznacza granice znaczenia. Poetyckie „cięcie” prowadzi więc do redukcji jasnej, optymistycznie nastrajającej samogłoski i „skleje­

nia” desygnatu w nową jakość - hybrydę, będącą sumą cech wspólnych.

Pierwsza para to „człowiek i zwierzę”, których połączył identyczny rodzaj śmierci. Tym samym kolejne opozycje, wynikające z tego podstawowego rozróżnienia, tracą prawomocność. Konsekwentnie więc zrównane zostają przeciwstawne uczucia, później - zniesiona kategoria winy, a ostatni wers - mówiący o braku granicy między światłem a ciemnością - jest już wizją świata pogrążającego się w powtórnym chaosie.

Rozpadający się system znaczeń prowokuje do dalszych przewartościowań:

Pojęcia tylko wyrazami:

cnota i występek praw da i kłamstwo piękno i brzydota męstwo i tchórzostw o.

Rodowód przytoczonych słów nietrudno zrekonstruować. Prowadzony w planie ziemskim dyskurs zasięgiem swym objął kategorie wprowadzone przez Biblią. Ale Słowo, zaatakowane przez konkretne realizacje, straciło motywację. Cnota zrównała się z występkiem, prawda z kłamstwem...

Można by mnożyć dawne opozycje, bo „u kresu możliwego odczuwamy już tylko brak sensu..., lecz dotyczy to jedynie tego, co miało sens dotychczas, błaganie bowiem - rodzące się z braku sensu - ustanawia ostatecznie sens, sens definitywny: to rozbłysk, »apoteoza« braku sensu.”43

Jednak zaskakujący wydaje się porządek - zasada dwumianu nieodwra­

calnego tym razem zostaje zachowana. Czyżby biblijny kosmos nie pozwa­

lał się zdeformować? Przemodelować jak ludzie?

Pojawia się zatem kolejna, szukająca potwierdzenia w obrazie, egzempli- fikacja:

Jednako w aży cnota i występek widziałem:

42 Badając związki poezji autora Niepokoju z twórczością Adama Mickiewicza, Tadeusz Kłak dokonał szczegółowej analizy Liryków lozańskich Różewicza. Porównując ich autografy, m.in.

zwrócił uwagę na znaczenie spójnika „i”, który, chociaż pojawił się w jednej z pierwszych wersji tekstu, zniknął w kolejnych. Jego zdaniem „usunięcie spójnika ustatycznia cały obraz”. T. K ła k :

„Liryki lozańskie" T. Różewicza. „Roczniki Humanistyczne” 1971, R. XIX, z. 1, s. 241-252.

43 G. B a t a i 11 e: Doświadczenie wewnętrzne..., s. 105-106.

(22)

człowieka który b ył jeden w ystę pn y i c n o tliw y.

Ale nie tylko wizualność jest tu odniesieniem. Inaugurujący strofę, nieco już archaiczny przysłówek Jednako”, który w jednej z edycji tekstu został poprawiony na bardziej współczesną formę44, wymaga ponownego zwróce­

nia się w stronę Starego Testamentu. Wielokrotnie powtarzany stanowi (na równi z „marnością”) charakterystyczny składnik monologu Eklezjasty. To on przecież widział, że:

w szytko jednako przychodzi na spraw iedliw ego i niezbożnego

Kok. 9 ,2 na miejscu sądu niezbożność; a na miejscu sprawiedliwości nieprawość

K o k 3, 16

Biblijną inspirację dobitniej jeszcze potwierdzał centralny wers -

w ystępki nagrodzone poniżoną cnotę

- który za sprawą autorskiej korekty został jednak usunięty. A przecież wiedział już Eklezjasta, że dzieją się różne rzeczy pod słońcem:

Są spraw iedliw i, którym się źle w ie d zie , jakoby uczynki niezbożnych uczynili. I są niezboż- ni, którzy są tak bezpieczni, jakoby mieli uczynki spraw iedliwych.

Koh. 8, 14

Właściwe odczytanie sparafrazowanych wersetów zmusza do respekto­

wania i ciągłego przypominania zasad religii, która je ukształtowała. Tym­

czasem Różewiczowski świat sprowadzony do wymiaru rzeczywistego, zdecydowanie chce odrzucić wszelkie kanony. Uwikłany w błędne koło ciągłych powrotów, nie może jednak sprostać negacjom. Potwierdzenie znajduje więc w człowieku zdolnym pomieścić przeciwstawne jakości.

Przykład namacalny. Niepodważalny. A jednak jest to gest bezradności, wskazujący niezbicie na złamanie logicznego ciągu dowodzenia, który opie­

rał się przecież na kwestionowaniu człowieczeństwa.

Następną pułapkę kryje teza skrupulatnie udowadniana szeregiem ko- niunkcji - „to są nazwy puste i jednoznaczne” - która nie została postawio­

na poprawnie. Istnienie pustki zdecydowanie bowiem wyklucza jakiekol­

wiek znaczenie - różne czy tożsame. A w przypadku, gdy zestawione ze sobą wartości są skrajnie odmienne, wynikiem koniunkcji jest zbiór pusty.

Zaprzeczenie obejmuje zatem nie tylko dychotomię, ale i jej przedmioty.

44 Por. R. M a t u s z e w s k i : Wiersze polskich poetów współczesnych. Wybór. Warszawa 1981, s. 187.

(23)

Kompleks Izaaka (Tadeusz Różewicz: Ocalony) 4 9

Myślenie w tych kategoriach dyskwalifikuje wszelkie argumenty. Język logiki okazał się bezlitosny dla człowieka i wysiłki „Nowego Boga” speł­

zają na niczym. Bo pozbawiony opozycji porządek, rządzony jedynie przez biologię, nie pozwala się uformować.

Zamach na boską hierarchię nieodwołalnie kończy niepowodzenie. Wy­

gląda na to, że chociaż najstraszniejsze proroctwa się wypełniły, nic się nie zmieniło. Świat trwa nadal... Tak jak kiedyś. Tylko bohater Różewicza nie potrafi w nim żyć ze stygmatem „rzezi”. Bo „zarażony śmiercią” - bez chwili wahania postawiłby diagnozę Sandaucr - nic poza ciałem nie ocalił...

Czy ma jeszcze szansę na wyzwolenie z materialności? Czy zapomni?

Czy może jeszcze być zbawiony? Zdeterminowany, gotów jest zaprzeczyć dopiero co przedstawionej wersji rzeczywistości. Ratunku upatruje więc w kształtującym początek monologu nawiązaniu do Czechowiczowskiego wiersza. Jego tytuł odwołuje się bezpośrednio do łacińskiego invocatio i określa wstępną część eposu, w której autor zwracał się do bóstwa lub muz z prośbą o pomoc i błogosławieństwo. W tę właśnie stronę skierowane jest obwieszczenie Ocalonego:

Szukam nauczyciela i mistrza

niech przyw róci mi w zrok słuch i m ow ę niech jeszcze raz nazw ie rzeczy i pojęcia niech o ddzieli św ia tło o d ciemności.

Utrzymana w poetyce ogłoszenia prasowego strofa doczekała się rozma­

itych odczytań. Przyjmując za Wyką, że segmentacyjny podział jednostek znaczeniowych Różewiczowskich tekstów opiera się na ich graficznym wyodrębnieniu, Stanisław Burkot analizuje kolejne „klocki” Ocalonego.

Jego zdaniem „pierwszy fragment wiersza wchodzi w kontakt z opisem zburzonego świata. Nazywał przede wszystkim poczucie odrębności do­

świadczenia generacyjnego: czas młodości i czas śmierci nałożyły się na siebie. Ten sam fragment w zakończeniu wchodzi w kontakt z [cytowanym powyżej - W. B.] fragmentem mówiącym o potrzebie odbudowy świata ludzkiego: wyraża więc całkiem inną treść liryczną niż na początku. Mówi bowiem o konieczności zwrócenia się ku życiu.”45

Gdyby autor wziął pod uwagę pierwszą wersję utworu, jego wnioski nie byłyby tak oczywiste. W zgodzie z nim jednak pozostaje Vogler, twierdząc, że „ostatnie słowa wskazują na jeszcze jeden ważny element. Jest nim pra­

gnienie znalezienia w miejsce utraconego raju - nowego ładu, tęsknota dręcząca każdego surowego, rygorystycznego moralistę.”46

45 S. B u r k o t: Tadeusz Różewicz. Warszawa 1987, s. 49.

46 H. V o g le r : Różewicz. Warszawa 1969, s. 10.

4 "K anonada..

Cytaty

Powiązane dokumenty

W poniedziałek otrzymacie kartkówkę z tego tematu, więc przyłóżcie się do pracy i prześlijcie zdjęcia

270 1412 kwas mrówkowy sól wapniowa kwasu mrówkowego. 290 1413 kwas octowy sól wapniowa

Potrzeba dostosowania jej treści do wy- magań nowoczesnej technologii żywności spowodowała gruntowne przereda- gowanie dotychczasowych działów, a także wyodrębnienie lub

Na zdjęciach są chmury, które we wtorek pojawiły się nad moim domem ☺ Czy teraz nad Twoim domem widzisz chmury?.. Temat: Czas na zmiany. b) Przeczytaj wiersz jeszcze raz. c)

Wśród działań mediacji należy wspomnieć przede wszystkim tłumaczenie, streszczanie najważniejszych treści w obrębie języka drugiego lub między językiem pierwszym a drugim,

Największa i najszybciej rozwijająca się organizacja międzynarodowa zrzeszająca specjalistów z zakresu finansów i rachunkowości. Członkowie ACCA mają otwartą drogę do

Największa i najszybciej rozwijająca się organizacja międzynarodowa zrzeszająca specjalistów z zakresu finansów i rachunkowości. Członkowie ACCA mają otwartą drogę do

cząwszy od populacji 100 osobników rozmnażających się płciowo, wśród których tylko 50 będą stanowiły samice, to sumaryczna liczba potomstwa będzie wynosić tylko