• Nie Znaleziono Wyników

List otwarty do panów akcyonaryuszów Wileńskiego Ziemskiego Banku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "List otwarty do panów akcyonaryuszów Wileńskiego Ziemskiego Banku"

Copied!
44
0
0

Pełen tekst

(1)

DO P A N Ó W A K C Y O N A R Y U S Z O W

ZIEMSKIEGO BANKU

Precz z sekretami.

Precz z geszeftami.

S tatut niech będzie statutem

W K R A K O W I E ,

N A K Ł A D E M A U T O R A .

1884.

(2)

V”"; | ' ' ’ , . : - .

% * ' : > -v -

» 4

- \

ggg|r 43^,

« ; ■ ? ;;"

'■:m^

. ■:, - 1:- ■

,. t v S*fcj ■

- ' ^ ^ . ł ' ' . . . ' ^ . > r V . , i-:V

„ , .. - Ł - '

, „ 5 ,/','„** >' '•

»v ' J ‘ t '

-' w .' ■ ^ • ■. - ,. ‘ ■ *•

" % f

•5H

* •

'-■’ '-' . 1 < K- ' *. ■ t

- - ■■. 1 ^

i ' i

;•-;.■■ ',<y vV -r-'* ‘*.-", •.= ^ v •. ■,.•f. •. '' •■. . %..; p - ’? i

■ żf:'****&■{’ .;«:t%litfZ

(3)

LIST OTWARTY

D O P A N Ó W A K C Y O N A R Y U S Z Ó W WILEŃSKIEGO

ZIEMSKIEGO BANKU.

Precz z sekretami.

Precz z geszeftami.

S tatut niech będzie statutem.

W K R A K O W I E ,

(4)

I O N K A M I D R U K A R N I ER. K L U C Z Y C K l E G O I S P Ó Ł K I pod zarządem Józefa Łakociiiskiego.

(5)

N a zeszłorocznem naszem Ogólnem Zebraniu, gdy wieść o nieregularnościach odda- wna egzystujących i dotąd starannie ukrywanych, wskutek nagłej śmierci pana dyrektora Wassiliewa doszła do wiedzy ogółu akcyonaryuszów, piszący do W as niniejszy list otwarty nie był dostatecznie do tego przygotowany, aby słusznym wymaganiom niezbędnej reformy dodać należyte materyalne poparcie. Starałem się wtedy przez osobiste wpływy zniewolić Panów Członków Zarządu do porzucenia raz na zawsze zgubnego dla nas kierunku, radząc, aby weszli na drogę prawdy i legalności, przy której każdy ziemski bank wogóle, a nasz W ileński szczególnie, powinien być prawdziwie złotym interesem z tego powodu, źe wskutek ostrożności w rozmiarze wydanych pożyczek spowodowanej przez obawę następstw Ukazu 10 grudnia, ma portefeuil hypoteczny prawie bez skazy.

Obiecano mi wszystko, a ponieważ z początku brałem na seryo protestacye tych panów, zapewniających, iż jedynym ich celem jest dobro ogółu, a jedynym powodem popełnionych błę­

dów wadliwe koncentrowanie wszystkich władz w ręku jednego dyrektora »diełoproizwoditelia«, agenta, nieboszczyka pana Wassiliewa, przeto myślałem, iż zapobiedz można złemu przez logi­

czne rozdzielenie zajęć, i różnych na te różne zajęcia proponowałem kandydatów. Dziś mocno żałuję, żem wtedy nie dość głośno prawdy bronił, lecz na uniewinnienie swoje powiedzieć m ogę, iż krępowały mnie wtenczas niet-ylko osobiste stosunki, ale jeszcze, a nawet głównie, ciągle powtarzane— obietnice panów członków Zarządu, zapewniających jak najsolenniej zmiany radykalne — w przyszłości,— jeżeli tylko zechcemy im nie przeszkadzać zbyteczną natarczywością w trudnem zadaniu zwrotu całej instytucyi ku lepszym pryncypiom.

Jednak gdy się zbliżył termin ostateczny przedstawienia akcyj na Ogólnem Zebraniu i już zapóźno było dla przedsięwzięcia czegoś stanowczego, wnet panowie członkowie Zarządu ton zmienili, a ja pomimo proszenia i grożenia, żadnej radykalnej zmiany nie dosiągłem, oprócz tego, że deficyt w kasie Banku naszego *) został chwilowo dla mniej wprawnych oczu zamaskowany.

]) Patrz Sprawozdanie z r. 1882, str. 27, wiersz 19 od góry.

(6)

— 4 —

Przyszedł dzień Ogólnego Zebrania, na który zjawiłem się, mając trzy czwarte swoich akcyj pod własnem imieniem zapisane, bez organizaeyi, bez przygotowania, licząc, źe wszystko się odbędzie, jak być powinno. Miał więc i nadal pozostać Zarząd w dawnym komplecie, a zastrzegłem sobie jedynie prawo wypowiedzenia choć ogólnikami swego zdania.

Było ono tem , czem i dzisiaj pozostaje, gdyż ostatniem jego streszczeniem jest i będzie hasło, na okładce tego listu wypisane: »Precz z sekretam i, precz z geszeftami, a statut niechaj będzie statutem.* .

Tymczasem nadspodziewanie, już po przemówieniu ledwo kilku słów, pan Prezydojący, członek Zarządu, który podług wadliwego zwyczaju prezydował też i na Ogólnem Zebraniu, zaczął mi przerywać; powstała wrzawa pomiędzy podstawionymi, jako jednodniowi akcyo- naryusze, urzędnikami samego banku, i mowa przeistoczyła się już w samym początku w osobistą z panem Prezydującym altcrkacyę.

Widocznem było, że szło panom członkom Zarządu jedynie o to, aby zachować nader wygodne stanowiska, jakoś przebyć Ogólne Zebranie i dalej sobie gospodarować po swojemu. To też zaraz po zebraniu coraz więcej na jaw zaczęły tego występować dowody.

Agentura ogniowego Towarzystwa została powierzoną członkowi Zarządu, w jakim celu, i z jak ą repartycyą zysków, jeżeli tego trzeba będzie, na Ogólnem Zebraniu głośno wypowiem.

Listy zastawne (obligacye), k torem i wiadomo jak pierwej frymarczono, pomimo wniesionej do protokółu obietnicy, po dawnemu były przewożone przez prywatną osobę (za jak ą ceńę i w jakim celu, chyba nigdy wiedzieć nie będziemy). Lecz o tem niżej.

Zamaskowany deficyt, zostawał na dalej deficytem, pomimo, iż pewni członkowie Zarządu, co grosza nie dali, przed każdym się chwalili, że krocie tysięcy za grzechy jednego z nich zapłacili. Lecz o tem też niżej.

Sekreta dalej panowały, nietylko przed ogółem akcyonaryuszów, ale nawet przed rewizyjną komisyą, tak dalece, iż gdy przy rewizyi pewni jej członkowie chcieli zwrócić uwagę na nieprawidłowość licznych i jawnych podskrobań w księdze kasowej, to znalazł się pewien członek Zarządu, co się ani zawahał ową księgę wziąść pod pachę i wynieść się z nią najspokojniej, pomimo protestacyi Komisyi. Ma się rozumieć, źe faktu tego w protokole nie umieszczono.

Geszefty dalej praktykowały się, które ani z godnością pierwszorzędnej w kraju instytucyi, ani z prostem, zdrowem pojęciem o interesach banku, nic wspólnego nie mają;

o tych też na Ogólnem Zebraniu w razie potrzeby »nominatim« rozpowiem.

Jednem słowem, jeszcze raz okazało się, źe obiecanki cacanki, i źe panowie człon­

kowie Zarządu dalej brnąc w starej koleinie, czy nie chcą, czy teź nie są zdolni z własnej woli porzucić dawne wygodne dla nich, ale zgubne dla nas akcyonaryuszów sposobiki, i źe ich na drogę prawości bezwzględnej można tylko i jedynie przemocą wprowadzić, to jest uwalniając ich od obowiązku przez nowe wybory, jeżeli nie poddadzą się absolutnej zwierz­

chności Ogólnego Zebrania. Przedstawia się więc konieczność otrzeźwienia tych panów, którzy podkartowanemi dotąd za każdym razem ogólnemi zebraniami, gdzie za nimi wo- towały cudze akcye, przyszli do fantastycznego przekonania, żeśmy akcyonaryuszów stado,

(7)

którem oni panowie mogą dla własnej wygody rozporządzać się, ja k sami tego zechcą, to jest strzydz, skubać i pędzać. Musimy więc albo wyrzec się jakiejkolwiek kontroli i dozoru nad własnym funduszem, i na miano stada w samej rzeczy zasłużyć, albo prze­

konać tych panów, źe w instytucyi prawidłowo uorganizowanej nie są niczem innem ci panowie członkowie Zarządu, jak komisarzami akcyonaryuszów, których mianujemy i płacimy na to, aby rządzili podług statutu i mieli na widoku nasze interesa, — których tez możemy w każdej chwili usunąć, skoro spostrzeżemy, źe dbają więcej o własne wygody, niż o obo­

wiązek na nich włożony.

HSTa to trzeba było nasamprzód zgrupować poważną liczbę akcyonaryuszów, którzy by głosami swoimi zrównoważyli co najmniej siłę znajdujących się u panów członków Zarządu i ich popleczników akcyj własnych, jakoteż i cudzych, które nielegalnie lecz faktycznie są w ich rozporządzeniu, a które dotąd wotowały, rozdzielone między rozmaitymi urzędnikami samego banku, wileńskiej dobroczynności, i marszałkowskiej kancelaryi.

Ponieważ takie grupowanie nie może dać absolutnej większości, dla której przy­

najmniej teoretycznie potrzeba 6010 akcyj i 201 wotujących, przeto koniecznością było i jest dla innych niezależnych akcyonaryuszów, jasno i dobitnie wyjaśnić cel, do którego dążymy i pod ich sąd oddać środki, których mamy używać.

W samej rzeczy stoi po jednej stronie teraźniejszy zarząd starych sposobików, sekretów i. samowoli, po drugiej my, z jawną, bez żadnych tajemnic, ani osobistych intere­

sów, metodą prowadzenia interesów bankowych, tak ja k je rozumie młoda szkoła finan­

sistów, która za pierwszy aksiomat stawia, iż w rzeczach kredytu liypotecznego wszystko, co nie może być publicznie powiedziane i na jaw wystawione, jest bezwzględnym wy­

stępkiem przeciw celowi ostatecznemu instytucyi. Spór między teraźniejszym Zarządem a naszą grupą rozstrzygną niezależni akcyonaryusze, żadnym nie związani sojuszem; skła­

niając się na tę lub na ową stronę, zapewnią im czy nam zwycięstwo ostateczne. Azatem interesem naszym jest kwestyę postawić o ile można najjaśniej.

Dlatego oświadomienia ogółu o celach i dążnościach naszych ostatecznych miałem do wyboru dwa sposoby: ustnie na Ogólnem Zebraniu wszystko wypowiedzieć, lub udać się do druku i listem otwartym wyrazić panom współakcyonaryuszom, czego chcemy, a czego nie chcemy.

Więcej zgodne z tradycyą byłoby wypowiedzenie ustne, lecz przykład zeszłoroczny przekonywa, z jakiem i ten sposób jest powiązany trudnościami; dlatego też pomimo, źe w tym roku zjawimy się w sali posiedzeń w orszaku dość licznym, ażeby każdą sztuczną wrzawę stłumić i każdemu śmiałkowi, coby zechciał jakąś burdą przeszkodzić nam dojść do celu naszego ostatecznego, to jest do bezwzględnego wypowiedzenia prawdy, stawić się ja k należy; jednak po namyśle wolałem pisać: »Verba volant, scripta manent«, mówi przy­

słowie. J a sobie nie życzę, aby słowa moje darmo przebrzmiały. Niech zostaną, niech każdy, kto chce, ma przed oczyma co piszę, choćby dlatego, aby nie można było, jak prze­

szłego roku, powtarzać: »Ja sam słyszałem* o tem, czego nigdy nie mówiłem, a mówić nie chciałem. Słowo drukowane zostaje, »manet«, mówi zawsze i każdemu tosamo. Tu złu­

dzeń niema. I dlatego, Panowie, zamiast stosować do W as przemowę, list otwarty drukuję.

(8)

6

Życzyłbym dyskutować z Wami jedynie cyfry, balanse, legalne lub występne sposoby rządzenia groszem, przedstawić na sąd Wasz to, czemu poświęciłem od wielu lat pracę i siły swoje, to, coby nas akcyonaryuszów powinno było jedynie zajmować — mianowicie interesa materyalne, a sentymentalizm uczuciowy lub prowincyonalny innym pozostawiać.

Kwestye podobne dotąd ignorowałem systematycznie i dobrze mi z tem było. A głośno mówiłem i powtarzam, że w Banku wolę uczciwego »Moskala« od Polaka szachraja, a aku- ratnego Niemca od niezdolnych Polaków i Rossyan. Jednak pomimo najszczerszej chęci, zabiegi przeciwnej partyi zniewalają mnie do postąpienia w tym razie inaczej.

Ponieważ niemoźebnem jest zaprzeczyć słuszności naszych wymagań, ani wyprzeć się popełnionych błędów dla zachowania w tajemnicy tego, co już wiedzą i woźnice, przeto wzięła się partya przeciwna znowu do ulubionych swoich sposobików, i nie zdolna czem innem nam zajść w drogę, udała się do bajek i plotek, których tu ostatecznie bez odpowiedzi zostawić nie mogę, chyba z jawną szkodą dla sprawy naszej w opinii publi­

cznej, od której w końcu końców zależymy całkowicie. A więc, chociaż chciałem z po­

czątku ignorować te niskie farsy, lecz gdy coraz więcej ludzi życzliwych zaczęło mnie ostrzegać, źe w publice naszej łatwowiernej i lękliwej najnieprawdopodobniejsze wymysły i groźby najwięcej pozbawione podstawy, jednak znajdują wiarę i budzą obawy, czuję się zmuszony, nim zacznę mówić o interesach czysto bankowych, nadmienić też parę słów 0 tych baśniach, które przyjaciele moi nazywają oszczerstwem, ja zaś, nie mogąc tak srogo charakteryzować tego, co poprostu jest arcyśmiesznem i jeszcze więcej nierozsądnem, chcę nazwać prawdziwem imieniem, odpowiadając, że to są tylko strachy na Lachy.

I tak łapią nasi przeciwnicy każdego ze wsi przejeżdżającego akcyonaryusza, aby mu pod sekretem powiedzieć, iż jest sprawą ogólną zwalczyć Milewskiego, gdyż celem jego Bank W ileński przerobić w instytucyę... Tu zarzut tak bezczelnie zmyślony, źe przy­

jaciele moi prosili mnie nie nazywać go po imieniu, a pominąć pogardą sam zarzut i tych co go wymyślili. — Ustępuję ich prośbom tem chętniej, iź każdy doczyta i osądzi słowo, które opuszczam. A jednak, pomimo źe trudno coś bezsensowniejszego wymyślić, niejeden dobroduszny parafianin, wysłuchawszy andronów, idzie do kasy Banku i składa akcye do roz­

porządzenia Zarządu. Tego właśnie trzeba by ło ; a więc sztuka się udała.

Niechaj więc cieszą się chwilowo, ale ja muszę powiedzieć, źe jeżeli w życiu zda­

rzyło się widzieć wiele rzeczy komicznych, to ani Hyacinthe w rolach najzabawniejszych,

i

ani Żółkowski jako pan Jowialski, nie dosięgli tej siły komizmu, którą tu okazują ci panowie, co akcyonaryuszom oznajmują, iź celem moim jest podobną cechę przemocą nadać Wileńskiemu Ziemskiemu Bankowi.

Ależ panowie spojrzyjcie choć ra z , kto tu kogo ma w ten sposób przerabiać 1 porównajcie. Oto człowiek znany z niezależności swoich opinij, a w dodatku austryacki poddany, który w życiu swojem od rządu nic nigdy oprócz paszportu emigracyjnego nie prosił, ma się na to jedynie zabijać i milion rubli na kartę stawić, aby dowieść, ze człon­

kowie Zarządu i kandydaci na ich miejsce nie są dostatecznie w duchu rządu gorliwymi.

Mnie się przynajmniej zdaje, źe coś bardziej «kazionnego» niż komplet tych panów trudno

(9)

na instytucyę «kazionną», toźbym nic stosowniejszego od nich nie zdołał wymyśleć.

Dość tylko wymienić, kto Zarząd obecny Banku stanowi. Oto pan hrabia N i­

kołaj Nikołajewicz Zubow ruski z krwi i kości, marszałek guberski kazionny. Książę Piotr

/

Witgenstein, adjutant Jego Cesarskiej Mości S. P. Aleksandra IT. Pan hrabia Adam Stiepanowicz Broel Plater, ozdobiony medalem «za pokonanie polskiego buntu 1863— 1864 roku»1) między wielu tylu innymi czynownikami starszymi i wiekiem i rangą przez rząd na kazionnego Wileńskiej gubernii Marszałka wybrany, a za gorliwość dla polityki rzą­

dowej w kraju północno-zachodnim nagrodzony przywilejem kupowania majątków i nie­

płacenia kontrybucyi. Dalej głowa miasta Afanasij Ignatiewicz Jarzem bski, prawosławny i ruski, zasłużony ezynownik. Pan Lego, Piotr Iwanowicz, tez prawosławny i ruski, czy- nownik, jako sędzia pokoju kazionny. Pan pułkownik Giuliani, również prawosławny i ruski, dziś cywilny a nakoniec zarządzający bankiem pan Ostromęcki, który chociaż nie prawosławny ani ezynownik, i dotąd nie kazał wywiesić w Banku tabliczek z napisem:

«3aiipemaeTcji roisopirn, . . .» Jednak tak dalece posuwa swoją gorliwość, tak radby nietylko siebie, ale i innych w czynowników przerobić, źe jak stróż kichnie w przedpokoju, wnet leci dowiadywać się, czy nie przemówił kto zabronionym językiem.

Oto są Panowie, co się niby z mojej strony gwałtownego obrusienia boją. Przy­

znać trzeba, źe jeżeli nie szczere, to zato potężnie śmieszne. Ze nie małej chyba trzeba siły wyobraźni, aby sobie Milewskiego przedstawić względem tych Panów w roli, którą oni mu przypisują. Źe nakoniec chyba w bardzo odległej parafii znaleźć można akcyona- ryusza, do tego stopnia prawdy nieświadomego, aby podobnej bajce bezwarunkowo wierzyć potrafił. A jednak zapewniają mię, że takich jest niemało. Prawda, źe nasi przeciwnicy różne bajki mają na różne stopnie łatwowierności i rozumie się innym co innego prawią.

I tak wymyślono, jakobym chciał przy tej sposobności poodprawiać skromnych urzędników, pracujących w B anku, aby zamienić ich przez sprowadzonych z Moskwy kantorszczyków.

Nie wspominając już o te m , źe przecież nie egzystuje najmniejszy powód dla oddalenia ludzi tak zasłużonych i tak wielce pożytecznych, wspomnę tylko o jednej małostce, o której również zapominają zupełnie ci, co wymyślają i ci łatwowierni co im wierzą, a mianowicie, że żaden kantorszczyk z Moskwy nie zgodziłby się codzień od dziesiątej z rana do czwartej popołudniu pracować trzysta dni w roku za kilkadziesiąt rubli na miesiąc, kiedy pewnym członkom Zarządu za to, źe od czasu do czasu podpisują parę gotowych papierów, a samodzielnie chyba tylko niedorzeczne i nielegalne spekulacye bankowemi pieniądzmi prowadzą, dziesiątki tysięcy wynagrodzenia wydają się za mało.

Składają się na tak potworne zjawisko osobne warunki miejscowe, w których się znajdują ci skromni pracownicy. Składają się jeszcze więcej ciągle przez osobiście w tym interesowanych panów, podniecana lękliwość i obawa również niebywałych, jak niemoźebnych ze strony rządu ucisków.

’) P atrz: IlaMHTHaH KimacKa Bhjihiickoh ryóepm ii rofl 1883 c ip . 27.

(10)

8 —

Śmieszne to i smutne zarazem dla bezstronnego widza, co trochę dalej zna świat wielki i szeroki ruski, niż sięgają Trockie rogatki, ale wyznać trzeba, że zręcznie taka obłuda użyta, daje pewnym ludziom okupioną kosztem łatwowiernych biedaków po­

pularność bardzo intratną. Za to już nie śmiesznem, nie smutnem, lecz bezsensownem jest przypuszczać, aby ten, co nie dba o krzyże, rangi, i sowite żetony, nie kłania się szlachcie, a jeszcze niżej władzom, aby obydwóch oszukać, nie szuka intratnej popularności, ale myśli o powiększeniu dywidendy (piszącego list niniejszy chyba śmiało do takowych za­

liczyć można), mógłby nawet we śnie pomyśleć o zastąpieniu podobnych ludzi przez kantorszczyków Moskiewskich, którzy nie mówiąc już o czemś innem, przynajmniej dwa razy by tyle pensyi brali.

I tak po bajkach na pseudo-patryotycznym gruncie dla użytku parafialnych akcy­

onaryuszów, bajld dla przestrachu drobniejszych współpracowników banku, dalej dla nie­

zależnych akcyonaryuszów ruskich wymyślono, żem ja po prostu tylko agent pewnych bankierów niemieckich, pragnących zawczasu Litwę całą zagarnąć pod swoją władzę, a więc «batiuszka» sprawa ogólna słowiańska, przeciw wzmagającemu się germanizmowi. Mi­

lewski z «obrusitelia» przerabia się w Germanizatora, a. ci Panowie z konfederatów zajadłych w niemniej gorliwych słowianofilów. Przyznać trzeba, że przywiązanie do żetonów, dziwne robi metamorfozy.

Nakoniec, ponieważ 'pomiędzy akcyonaryuszami oprócz łatwowiernych parafian, urzędników bankowych, i niezależnych kapitalistów ruskich, są i proste symplaki, dla któ­

rych nawet wszystkie wyżej wspomniane bałamuetwa byłyby zanadto wysoką filozofią, a więc i o takich nie zapomniano, i dla nich specyalnie pewien mędrzec bankowy wy­

myślił, że jedyny, jak jemu najdoskonalej wiadomo, powód całego mojego przeciw rządo­

wa banku niezadowolenia, jest to, że kiedyś pewien służący w banku urzędnik, nazwał mię po imieniu bez dodania tytułu. Przysięga, że sam był przy tem i że pewno nie mam innego powodu. Dodaje, iż wie z największą pewnością, że miłość, o której pierwszy raz słyszę do pewnych panien, tu niepoślednią odgrywa rolę.') Nie chciałem temu wierzyć, lecz zapewniają mię ludzie kompetentni, iż są tacy co wierzą. Wypadałoby więc zwrócić uwagę na to, ż e ... lecz jeżeli czasami może się opłacić czas tracić dla mało wykształconych i ciężko pojmujących, to już dla oświecenia takich ludzi, coby zdolni byli podobnemi baśniami się bawić, doprawdy, chyba że szkoda fatygi.

Jednak palma komizmu bezsprzecznie należy ostatniemu wymysłowi tych Pa­

nów, jakoby przezemnie wywołana agitacya o usunięcie nadużyć i uniemożebnienie fanta­

stycznych rachunków sprowadzi niezawodnie interwencyę rządową, fatalną dla egzystencyi Banku i Bóg wie jeszcze jakie inne nieszczęścia,, z których najmniejsza ruina dla akcyonaryu­

szów ogółu przez upadek samych akcyj, a. pospieszny między dwoma ruskimi żandarmami

J) Co mają panny z bankiem wspólnego, nigdy zgadnąć nie mogłem. Pytałem się najsławniejszych półgłówków W ileńskich, jako w kwesty ach głupstwa doświadczonych specyalistów -— nic mi odpowiedzieć nie

mogli. Zostanie więc to tajemnicą owego mędrca bankowego na zawsze — szkoda — bardzo szkoda.

(11)

powrót do Austryi dla mnie winowajcy itd. — Przepowiadają i inne jeszcze większe nie­

szczęścia, lecz płody chorej fantazyi trudno chyba zliczyć trzeźwemu.

Ale co przechodzi granice prawdopodobieństwa, jest to fakt niezaprzeczony, że ta ostatnia bajka znalazła ogromną wiarę i że masa nawet poważnych ludzi zdaje się być przestraszoną. Ależ Panowie, za jakim to murem chińskim w W ilnie żyjecie, ażeby ńie- wiedzieć, że rząd rossyjski «par principe» unika wszelkiej interwencyi w sprawach tego rodzaju. — Ze «laisser faire laisser passer» oddawna jego maksymę ulubioną tu sta­

nowi; że egzystują cyrkularze, aby Cesarska Prokuratorya nawet w razach jawnych nad­

użyć dyrekcyj bankowych, tam gdzie już sypią się skargi o proste oszustwo, postępowała jednak z największą ostrożnością i względami. Ten sam rząd, co stoicznie przypatry­

wał się ruinie Saratowskiego ziemskiego Banku, źe ten sam rząd już tu w W ilnie ma W as łapać do kozy jako buntowszczyków, burzyć ustawę, mianować dyrektorów, akcyo­

naryuszów ich praw zwierzchniczych pozbawiać, urzędnikom przykazywać, aby się żegnali na prawo, dlatego źe po dziesięciu latach znalazł się akcyonaryusz, który śmiał powie­

dzieć, źe dyrekcya robi nadużycia i swemi balansami chyba kpi z akcyonaryuszów.

.7

Ze tak pewni Panowie gadają i Was straszą, nic dziwnego. Ich własna w tem wygoda, a każdy ratuje się jak może, ale żebyśmy choć słowro z tego wierzyli, to już chyba zanadto.*) Zresztą dla Waszego uspokojenia dodam Panowie współakcyonaryusze, jedno tylko słowe, mianowicie, źe ci Panowie s ą ja k ra z c i sami, którzy po nastraszeniu Was wnet wło­

żywszy wicemundur i gwiazdę jadą do władz najwyższych krajowych i donoszą, źe jednym tutaj moim celem jest wprowadzenie agitacyi narodowo-polskiej, które nie będąc w stanie powstrzymać, proszą o pomoc.. . . . — Ja k się taki postępek nazywa, sam nie wiem, ale ja Szanowni Panowie o jedna tylko będą Was prosił, m ianow icie, abyście tylko tyle pierwszemu kłamstwu w ie rz y li, ile Władza wierzy drugiemu. Powtarzam, są to strachy na Lachy, oburzające z waszej lękliwości K P IN Y .

Zresztą darujcie Panowie, ale niewiedząc co tu więcej podziwiać, czy czoło tych co mówią, czy mózgi tych co wierzą, muszę powtórzyć, iź chyba ta ostatnia bajka zasługuje na palmę komizmu i stosując maksymę Figary, spieszyć ze śmiechem, aby się płakać nie zachciało.

Mam też i powiedzieć, po co te nędzne bajki, poco te strachy na Lachy?

Po prostu dlatego, źe łatwiej wymyśleć dziwolągi, jak przyznać się do tego, źe my akcyonaryusze niezależni żądamy, aby statut był doprawdy statutem, to jest, aby się stosowano do niego bezwzględnie — aby dyrekcya była doprawdy dyrekeyą, to jest zbio­

rem urzędników do spełniania przepisów Ogólnego Zebrania, a nie organizowanem towa­

rzystwem dla eksploatowania «per fas et nefas» za jjomocą sztucznej większości, powie­

rzonej mu instytucyi. Aby rachunki były doprawdy rachunkami, a nie zbiorowiskiem cyfr mniej więcej zręcznie, a raczej niezręcznie ugrupowanych. Aby w poważnej instytucyi,

*) Przecież chodzi i oznajmuje pewne indywiduum, iż już bank Kijowski wzięła kancełarya Gene­

rał Gubernatora w swoją opiekę i ten wymysł bezczelny wiarę wzbudza. Prawda, że to się dzieje w kraju, gdzie przed 22 laty wierzyli niektórzy, iż flota Angielska wylądowała w Częstochowie.

2

(12)

która pokaźną część mienia krajowego reprezentuje, celem głównym, jak to juz ostatni raz na Ogólnem Zebraniu głośno wypowiedziałem, były interesa samej instytucyi, a nie prywatne geszefta.

Przyznać się do tego naturalnie bardzo i bardzo tym Panom się nie cbce. Ztąd ucieczka do bajek i oszczerstw. A więc Wasza rzecz Panowie niezależni akcyonaryusze znać, komu tu wierzyć. Czy TYM co mając parę dziesiątek, lub parę setek akcyj po całej familii zebranych, pobierają po kilkanaście tysięcy rubli pensy i i żetonów, wszystkie swoje kreatury czy zdolne czy nie do Banku na nasz koszt w pychają, jak do dobro­

czynnej jakiej instytucyi, dla ich sług tylko egzystującej, a pomimo najjawniej szych awantur, ze zdumiewającą śmiałością zajawiają, *) źe nie można nawet pomyśleć o czemś lepszem, niż eksploatowana przez nich instytucya. Czy TEM U, co licząc swoje akcye na tysiące, dbać musi o najdrobniejsze na pozor marnotrawstwa i straty, bo wnet dla niego przybierają krociowe rozmiary, który nie pobiera ani pensyi ani żetonów, i nie dba też o nie, który na koniec ani samego siebie ani żadnego ze swoich nie proponuje na miejsce intratne, a tylko wr swoim i Waszym Panowie Akcyonaryusze, interesie zajawia głośno, że bank W ileński dotąd był administrowany tylko na korzyść pewnych osobi­

stości, a dla nas akcyonaryuszów pozostawiał ogromnie wiele do życzenia tak pod wzglę­

dem zdrowego rozsądku, jak i prawdziwej sumienności.

A więc ponieważ list niniejszy ma być wyjaśnieniem nieubłagalnej prawdy, nim przystąpię do wykazania czem była dotąd teraźniejsza dyrekcya, skreślić muszę, w jakim stanie zostawał bank w dzień śmierci pana Wassiliewa.

Oto znajdowała się w ręku Członka Dyrekcyi pana pułkownika Giulianiego, ilość listów zastawnych dotąd dokładnie nieokreślona, gdyż z miesiąca na miesiąc zmieniając się, jednak z roku na rok ciągle rosła, jak się o tem odczytaniem rocznych rachunków można przekonać. W roku zaprzeszłym w oficyalnym bilansie dochodziła do pół miliona rs.2), w przeszłym jeszcze większych dosięgła rozmiarów.

Co z takiemi sumami robił pan pułkownik? Dlaczego tak się panowie Mar­

szałkowie urządzili z panem pułkownikiem w tedy, gdy wszystkie inne banki ziemskie w Rosyi miały jako komisionerów wielkie domy bankierskie (Gunzburg, Wawelberg — Giinzburg dla 7 banków, Wawelberg dla 3), pozostanie chyba na zawsze ich tajem­

nicą. Ale gdy dzisiaj ci panowie głoszą, iź bez ich wiedzy, samowolnie, zatrzymał te zakładne listy pan pułkownik Giuliani, twierdzą bajkę wierutną, której chyba dziecko uwierzy.

Czyż, gdyby najdoskonalej nie wiedzieli co robią, milczeliby tak długo? Czyż pół miliona rubli są taką bagatelą, źe w rachunkach jej spostrzedz nie można? Przecież egzystowało

') Patrz. «Protokol sobrania rewizionnej komissii 22— 23— 24 Febr. 1882 r. pacl. V II.

a) W 1880 roku 471,000, a w 1881, 42,800, u pana (jiuliani, 697,000 w Ekspedycyi papierów państwowych — a więc ponieważ jedno do drugiego dodać można — 739,000. — Dość zabawne jest napisanie dla m aski sBTi 3Kone,Uiii(in rocyflapcBeHHBK^ óywrari.* — gdzie listy zastawne póki się znajdują, są poprostu papierem — to jest nie bibułą, gdyż stają się listami zastawnemi, — to je st pieniędzmi dopiero po wydaniu.

(13)

postanowienie ich własne często przed nami cytowane, wskutek którego nigdy więcej niż 45,000 u pułkownika naraz być nie mogło.

Przysłowie mówi, że winy zapierać się zawsze wolno (tout mauvais cas est niable);

lecz czyż w danym razie nie nadużywają ci Panowie już zanadto przysłowiem? A zresztą, gdyby nie zważając na bijące w oczy nieprawdopodobieństwo, uwierzyć temu co mówią, czyż nie nasuwa się proste pytanie, zacóż w takim razie ci Panowie biorą od nas pensyę blizko 40.000 rs., jeżeli nawet takiego byka dostrzedz nie umieją?

Mało tego, w tym samym czasie znajdowało się 604,785 rs .*), w Wileńskim banku komercyjnym, którego ci sami Panowie, a mianowicie: Marszałek Lubański, hra­

biowie Plater i Zubow są jednocześnie Członkami-Dyrektorami. Dlaczego tak znaczny depozyt na termin kilkoletni? — Aby z leżących pieniędzy większy procent otrzymać, mówią ci Panowie. Bajka; poprostu dlatego, żeby samym sobie pod zastaw akcyj bez pieniędzy kupionych wydawTać zaliczki, których żaden inny bank nietylko dawrać, ale nawet za moźebne przypuszczaćby nie chciał.

Czyż, gdyby rzeczywiście szło o procent, nie mogliby bez ryzyka najmniejszej na 6 '/2— 7°/0 własne kupony od listów zastawnych eskontować? W kraju, gdzie większość ludzi nawet zamożnych, nawet bogatych za krótko terminowe pozyczki pod zastaw papie­

rów procentowych często 8 i więcej płaci, chyba że nie gniewanoby się za to?

Czyż nie egzystuje w statucie przewidziany sposób oddawania na wysoki procent swobodnych sum bankowych mianowicie na tak zwane KpaTKOcpciHHfi ccyyu,i, krótkotermi­

nowe pożyczki?

A że panowie Członkowie Zarządu sami sobie wydawali z banku komercyjnego pożyczki, w wyżej wspomnianej proporcyi, nikt chyba lepiej nie wie odemnie, ponieważ, gdy już nie mówiąc o innych, po śmierci pana dyrektora Wassiliewa wniosłem za jego akcye, od tegoż wdowy kupione przezemnie po 393 rs. za sztukę, ogółem 220,000 rs.

gotówką, nie zważając na to, źe do tej sumy należy dodać 20 rs. na akcyę za tylko co odcięty kupon, dług jego komercyjnemu bankowi nie został pomimo tego całkowicie spłacony.

Wydawali więc ci Panowie między sobą zaliczki, w każdym razie dobrze wyższe niż 413 na rok, kiedy takowe mniej więcej za tę samą cenę kupić można było u wekslarzy, jak to wtenczas piszący niniejszy list sam nieraz robił. Inaczej mówiąc, za pieniądze banku ziemskiego przez kasę kommercyjnego przeprowadzone kupowali akcye samego ziemskiego banku, któremi na Ogólnych Zebraniach wszelkie niezależnych akcyo­

naryuszów protestacye tłumili, pożądane sobie pobierali żetony i jeszcze był geszefcik nie lada na różnicy między procentami do banku płaconemi, a pobieranym od akcyi kuponem.

Bardzo sprytnie, przyznaję, lecz czy bardzo po katolicku, o tem zdaje mi się, iź mocno wątpi Kościół Boży, a źe w wysokim stopniu nieostrożnie, nierozważnie, nawet ze stanowiska bankierów, obracających nie swemi (o czem zdaje się doprawdy, źe nigdy

102,470 rs. n a rachunku bieżącym, a 501,000 n a termin kilkoletni.

(14)

ci Panowie nie raczyli pomyśleć) ale cudzemi pieniądzmi, prosto występne, o tem każdego nawet mało oswojonego z obrotami bankowymi przekona jedno proste pytanie.

Cóżby było, gdyby zamiast pana Wassiliewa umarł nagłą śmiercią pan puł­

kownik Giuliani? Czy by kuratela nad jego funduszem ustanowiona dworżańską opieką wydała z naprężeniem wszystkich sił kredytu znaczną część nachodzących się w stanie

»nagromadzenia«, mówiąc stylem dyrekcyi (str. 27 rok 1882) listów zastawnych jak to uczynił pan pułkownik G iuliani, skoro pod naciskiem podjętej agitacyi przezemnie w roku zeszłym panowie członkowie Zarządu, »zafrasowali się nagromadzeniem listów zastawnych w komisyonera banku«') i zażądali zwrotu pożyczonych pieniędzy ? Czyżby opiekuni lub dworzańska opieka zechcieli, a szczególnie czy mogliby za 273,000 rs., których na razie nie było zkąd dostać gotówką, dawać różne pewnością i t. d. i t. d.

z uprzejmością i gotowością wydźwignąć z biedy kolegów, na który nie każdy drugi byłby tak pochopny jak p. pułkownik Giuliani.

Nie, zapewnie. Gdyż nie mówiąc o czem innem, prawo krajowe temu stoi na przeszko­

dzie. A więc gdyby niestało raptem z pół miliona rubli w kasach banku Wileńskiego, a akcye podług tego odpowiednie spadły, czyżby ci, co je mieli wyżej 413 rs. pozastawiane w komercyjnym banku, mogliby myśleć o ich wykupieniu o jakie dwieście czy trzystu rubli wyżej kursu giełdowego.

A coby wtenczas było z bankiem komercyjnym ? A z drugim pół milionem pie- niędzy banku ziemskiego coby było? A przecież to wszystko zależało od życia jednego człowieka w instytucyi, która jest na to jedynie stworzoną, aby pożyczać na ziemię, i uważaną być powinna za niewzruszoną jak skała.

Lecz u nas niestety panuje taka nieświadomość nietylko własnych interesów i ele­

mentarnych prawideł wiedzy bankierskiej, ale jeszcze w dodatku totalne niezrozumienie tego, co człowiekowi cudze pieniądze administrującemu wolno, a czego mu nie wolno, iż fakt ten niesłychany, gdy został wszystkim wiadomy, nie wywołał nawet żadnego oburzenia, lecz po prostu ciekawość, jak się przecie to skończy; nakoniec, że i dziś jeszcze po takiej dostatecznej próbce talentu są parafie odległe, gdzie mówią jeszcze o pewnej »głowie finansowej! w Zarządzie.

Toż panowie członkowie Zarządu, znając kraj i ludzi, z którymi mają do czynienia, nic sobie z tego nie robią i wiedząc, że pozwolić sobie wszystko można bezkarnie, naj­

spokojniej piśmiennie odpowiadają-) na propozycye Towarzystwa ubezpieczenia od ognia obiecujące znaczne wygody, lecz tylko dla akcyonaryuszów nie dla Zarządu, źe nie mogą przyjmować, bo statut mówi §. 10, iź zakres działalności banku ogranicza się na wyda­

waniu pożyczek pod hipotekę nieruchomości.

A gdy znajdzie się przypadkiem akcyonaryusz zniecierpliwiony, który pyta, czy też powierzanie milionów pułkownikom i bankom handlowym sposobem gospodarskim wchodzi też w zakres działalności bankowej, powstaje oburzenie. I jak on śmie od takich

— 12 —

*) Sprawozdanie roku 1882. str. 27.

2) Patrz dokument I.

(15)

ludzi, od takich marszałków rachunków wymagać. Całe zastępy Zmudzkie dziwią się, czego też ten Milewski chce.— N u tak co, źe pieniądze bankowe ryzykują członkowie Zarządu? N u

tak co? jeśli stracą, to zapłacą — i kwita.

Lecz czy zapłaciliby, gdyby deficyt, jak to śmierć nagła pułkownika Giulianiego mogła co chwila spowodować, doszedł do jakiego miliona rubli, o tem myśleć ci Panowie nie raczą.

Czy zresztą na to mianujemy członków Zarządu, aby postępowali podług statutu, czy na to, aby naszemi pieniędzmi spekulowali dla własnych interesów ?

I o tem myśleć nie raczą. —

Zresztą warto teź widzieć, jakim sposobem zapłacili owe 273.000 rs., ci Panowie.

0 płaceniu sposobem zwyczajnym t. j. pieniądzmi z własnej kieszeni ma się rozumieć, źe z Panami Członkami Wileńskiego banku ziemskiego i mowy być nie mogło. Gdy pan Pułkownik ostatecznie po zrobieniu wszystkiego, co było w jego mocy dla oddania od razu krociowych sum, przez Panów Członków Zarządu gospodarskim sposobem na lata całe jemu oddawanych, oświadczył, źe dla zwrócenia ostatnich 273.000 rs., potrzebuje czasu, opinia zaś publiczna wymagała natychmiastowego pokrycia deficytu, udano się jak zawsze do samej kasy dobrodziejki ziemskiego banku.

Pułkownik dał wszystkie jakie od niego chciano gwarancye, a bank koirjmer- cyjny z pieniędzy, które z ziemskiego mu były udzielone, wniósł za poręczeniem Panów Członków Zarządu odpowiednią kwotę do międzynarodowego Petersburskiego, który zajął się wykupieniem i odkupieniem niedostającycb zakładriych listów.

Jednak, ta w dwóch słowach skreślona operacya, nie była tak prostą w praktyce 1 tu znowu Zarząd musiał udać się po ratunek do Pana W. von Goldman, człowieka nie­

pospolitego rozumu i doświadczenia, a który jedynie z powodu braku te j. »bojkości,« którą daje zdrowie, oddawna zostaje niezmiennie po za kulisami komedyi bankowej, a źe juz nauczył przed laty abecadła bankowego »głowy finansowe« naszego Zarządu, kontentuje się swemi daremnemi radami, poprawiać najgrubsze błędy poduczonych przez siebie członków Zarządu.

Jakoż i udało się, jak zwykle zimnemu Niemcowi z toni wyciągnąć naszych litewskich mędrców i dość gładko całą operacyę przeprowadzić, aby ci Panowie wyszli choćby na czas jakiś biali ja k śnieg z dość brudnej sprawy.

Ma się rozumieć, iź zaraz niektórzy z nich, oddawna dotknięci chorobą najdziecin- niejszego przechwalstwa, nie omieszkali wszędzie głosić, źe ofiarę zrobili krociową dla dobra publicznego »Vous comprenez, cent mille roubles de plus, cent mille • roubles de moins.«

Co to dla N A S znaczy?

Jednak ponieważ cudów niema, a wzięte z banku ziemskiego pieniądze, bank kommercyjny musiał wskutek zapadłych uchwał Ogólnego Zebrania prędzej czy później oddać napowrót, w końcu końców cała operacya redukowała się do tego, co w Anglii nazywają obcięciem spodni dla przedłużenia rękawa, na Litwie zaś przywykli tolerować, jako naturalny wynik naszej szerokiej słowiańskiej natury — trwałoby to sobie bez końca,

póki nie znalazłby się ktoś, coby dał prawdziwe pieniądze.

(16)

Czy byłby ten ktoś sam winowajca, czy kto inny, lecz dziurę deficytu z jednego banku do drugiego, zawsze jednak na koszt tego samego kapitału przeprowadzoną, takim jedynie sposobem można było załatać.

A więc dalej chwaląc się, że z własnej kieszeni krocie wyłożyli, Panowie Człon­

kowie Zarządu między sobą wyznaczyli sobie termin do oktobra 1, aby tym razem na seryo, nie blagą, lecz pieniądzmi zapłacić.

Podczas lata ma się rozumieć, iź dalej geszefcik z Agenturą towarzystwa ognio­

wego kwitł w najlepsze, źe o zmienieniu sposobów przewożenia listów zastawnych nikt ani pomyślał, a panowie dyrektorowie ulubionemi sobie sposobami dalej gospodarowali po staremu. Przecież do Ogólnego Zebrania daleko, czas będzie poprawę... obiecy­

wać ... , gdy miecz zawiśnie znowu nad głową.

Nakoniec przyszedł termin 1 oktobra i rozumie się, nie został dotrzymanym.

Dług został się długiem, a deficyt deficytem. Mieli wTięc do wyboru Panowie Członkowie Zarządu albo licytować między sobą wzięte jako pewność nieruchomości, a tem samem całej Litwie skandal swojej lekkomyślności i nielegalnej administracyi wyjawić; —

Albo zapewnić się dokupieniem nowych akcyj pewną większością i nie zważając na protesty jak to dawniej bywało, brnąć dalej w otwartej koleinie deficytów i sztucznych bilansów, zakrywając protesty niezależnych akcyonaryuszów wotem zaufania sztucznego Ogólnego Zebrania.

Albo wreszcie znaleźć kogoś, coby wniesieniem prawdziwych żywych pieniędzy, raz nakoniec popełnił deficyt i wybawił ich ostatecznie z kłopotów i niebezpieczeństwa prowadzenia dalszych fantastycznych rachunków przez przyjęcie na siebie ryzyka i odpo­

wiedzialności pożyczeniem 273,000 rs. sumy na wyżej wspomnione gwarancye.

Po długich naradach wzięli się ci Panowie do wszystkich trzech sposobów odrazu, zapewne wychodząc z tej zasady, że jeżeli jeden chybi, to się musi udać drugi. »Uno defi- ciente non deficit alter« Część nieruchomości została za bardzo przyzwoite pieniądze do­

browolnie sprzedaną i tem blisko 30.000 z długu t. j. deficytu umorzono. Wzięli się do targów z panią W assiliew, aby od niej na fundamencie wydanego przezemnie rewersu1) nabyć akcyj i tem samem zabezpieczyć sobie absolutnie większość w razie czego na Ogól­

nem Zebraniu.

Lecz że tó był półśrodek, maskujący niebezpieczeństwo, a może głównie dlatego, iż tym razem wypadało ostrożnie się obchodzić z dotąd otwartą kasą dobrodziejką Banku ziemsko-kommercyjnego, a z prywatnych funduszów Panów Członków na inne cele uży­

tych, trudno było im zebrać drobnych dostateczną ilość, przeto wzięto się i do tego osta­

tniego sposobu.

W tedy udali się po ratunek do piszącego ten list z propozycyą pożyczenia. 200.000, a potem jeszcze 75.000 na wspomnione wyżej gwarancye.

— 14 —

') Gdy kupowałem akcye prosiła mię P an i W . aby zostawić jćj nadzieję moiebnej na przyszłość zwyżki tych akcyj, n a co listem prywatnym się zgodziłem, — w razie gdyby chciała z takowej w ciągu roku korzystać. —

(17)

Przyjąłem propozycye na bardzo lekkich warunkach, bo na 8% i wzięliśmy się bezzwłocznie do zawarcia umowy, ale przedewszystkiem postawiłem warunek nad wa­

runkami. »Conditio sine qua non,« że sprawiedliwe wymagania niezależnych akcyona­

ryuszów zostaną uwzględnione, i że dotychczasowe sposoby administrowania zanadto przy­

pominające gospodarkę wiejską i więcej niż patryarchalne zwyczaje Marszałkowskiej kan- celaryi zostaną raz na zawsze zniesione.

W imieniu samej Dyrekcyi zostało mi to jak najsólenniej przyrzeczone przez pana Pułkownika Giulianiego. Ja zaś nie zadawalając się tem, na umówioną godzinę udałem się do pana Marszałka Jana Lu bańskiego dla ostatecznego rozmówienia się i zapewnienia.—

Powiedziałem że kupno 894 akcyj Pana Giuliani, która była jedną z warunków pożyczki, jeżeli nie zapewnia przewagi absolutnej, to w każdym razie prawdopodobnie przechyla na stronę naszą szalę zwycięstwa, jeżeliby przyszło tu do starcia i mielibyśmy policzyć się prawdziwymi głosami. Ze pragnę tylko z ust jego usłyszeć poświadczenia l

tego, co mi w imieniu całej Dyrekcyi Pan Pułkownik Guiliani obiecał. Pan Marszałek Lubański oświadczył , że najniezawodniej życzenia nasze — mianowicie co do kwestyi assekuracyjnej, co do niewłaściwości połączenia w jednej osobie urzędu kandydata lub członka Zarządu z obowiązkiem rządcy B anku, co do sposobu przewożenia listów zasta­

wnych z Petersburga i co do rachunkowości rzetelnej, będą bezwarunkowo uwzględnione.

A gdy dodałem, że głównie nam chodzi o zaprzestanie raz na zawsze zbytecznej poufałości z K asą ziemskiego Banku i zażądałem podpisania przedwstępnego protokółu przez tych Panów, odpowiedział, iż nadal kasa będzie uważaną za świętą, źe on tam jako człowiek w wieku i mający swToje, jak się wyraził narowy, nie życzy podpisywać, lecz że to najnie­

zawodniej uczyni H r. A. Plater.

Przyznam się, żem pomimo zeszłorocznego przykładu, tym razem znowu uwierzył w dobre chęci Zarządu wejścia na inną drogę i uważając cel swój, to jest wytępienie nadużyć w Banku Wileńskim za dopięty, odpowiedziałem pani Wassiliew, która zdziwiona chwiejnością zamiarów Panów Członków Zarządu co do odkupienia jej rewersu, była mi napisała, czy nie zechcę sarn jej dodać po parę rubli na akcye dla ostatecznego tychże kupienia, źe uważając z obietnic Pana Marszałka Lubańgkiego, iź nie potrzebuję nadal posiadać tak wielkiej ilości, byłbym sam bardzo zadowolony, gdyby ona znalazła prawdzi­

wego kupca, coby mógł jej dać niespodziewanych parę tysięcy rubli i mnie zapłacić przy­

zwoitą, jak naówTczas, cenę za akcye.

Z tem wyjechałem do Petersburga dla dokończenia formalności potrzebnych dla wniesienia tych s u m , które miały ostatecznie pokryć deficyt. Trwało to dość długo z niezależnych odemnie powodów. Nakoniec 203.000 rs. przezemnie wniesione zostały do Banku międzynarodowego w Petersburgu, chociaż nie ostatecznie przeprowadzone na konto Wileńskiego kommercyjnego.

Tego samego dnia, jak o tem dano znać do W ilna, dostaję telegram od pani Wa- siliew: — »Proszę telegrafować kiedy w jak najprędszym czasie może Pan oddać mi wszystkie moje akcye.« Wasiliewa. — Łatwo było zrozumieć, źe ponieważ tylko co wy­

bawiłem Członków Zarządu od ciążącego na nich deficytu, nieominęli skorzystać z okoli­

(18)

— 16

czności, aby znowu sobie kpić z obietnic solennych, danych łatwowiernym ludziom i do­

kupiwszy, za jakie pieniądze później zobaczymy, kilkaset akcyj, po staremu panować nad Ogólnem Zebraniem i po staremu sobie prowadzić na konto naszych pieniędzy dość in­

tratną gospodarkę.

Jednak tym razem kosa trafiła na kamień i wnet utworzyłem plan dalszego po­

stępowania , któryby z jednej strony dał pamiętną i nie tanią lekcyę niepoprawnym na­

szym prowineyonalnym maehiawelom, a z drugiej zaś na zawsze ich machinacye unie- moźebnił przez jawne i szczere odwołanie się do opinii publicznej.

A więc odtelegrafo wałem na imię pseudo pani Wassiliew, a właściwie Hr. Adama .Stiepanowicza Platera i pod jego adresem, źe »za gotowe pieniądze z przyjemnością choć zaraz«. Jakoż następującym pociągiem przyjechał w t asystencyi jednego z urzędników tego banku Pan Lego, Piotr Iwanowicz i zastał mnie z jednym ze znajomych w hotelu Euro­

pejskim przy obiedzie.

Przyjeżdżam od p. hr. Platera odkupić akcye pani Wassiliew. Masz pan list? — Nie. — K artę? — Nie. — Pieniądze? — Nie. — A więc cóż pan myśli tu robić? — A oto przywieźliśmy tu 180 akcyj Wileńskiego ziemskiego Banku, które pan Marszałek Lubań ski i kilku innych Panów zebrali między sobą do tych co posiada hr. Plater.

Jeżeli hrabia zechce, to pójdziem jutro do międzynarodowego Banku, tam te akcye za­

stawię. Pańskie muszą być też zastawione, a więc będzie można je przeprowadzić na imię hrabiego Platera razem z długiem, a samemu wziąść różnicę w gotówce.

Z powodu głębokiego i szczerego szacunku, który zawsze miałem dla pana Sędziego Legi, trudno było mi odpowiedzieć jak należało na tak zabawną propozycyę przy świad­

kach, a więc rzecz obróciliśmy w żart. A widząc, źe czcigodny sędzia aż zbladł, gdy na zapytanie, czy będę ja doprawdy w stanie odmówić tego samemu Marszałkowi Hrabiemu Platerowi, odpowiedziałem, źe najniezawodniej tak będzie — przeto nie chcąc mu przyspa­

rzać zgryzoty, tego samego wieczora odpowiedziałem listownie i przeczekawszy dzień cały;

powróciłem na Święta do Wilna.

Tu zmiana dekoracyi — H rabia Plater za kulisami, a występuje pani Wassiliew i w jej imieniu pan adwokat Sumorok. Pani Wassiliew życzy odkupić juź tylko 500 akcyj.') Ma na to pieniądze. Niech ja tylko wskażę w jakim mają być złożone banku.

Gotówką, Szanowny Panie — i to w Wilnie. — Za trzy dni będą. — Pod słowem honoru zapytałem p. Sumoroka, czy działa jako adwokat pani Wassiliew, czy też dyrekcyi bankowej i hrabiego Platera, gdj^ź, jeżeli poczuwam się do pewnych zobowiązań względem pani Wassiliew, nie mam najmniejszych względem Panów Członków Zarządu. — Jestem adwo­

katem tylko pani Wassiliew, a z Bankiem nic nie miałem do czynienia. — Słowo, — Słowo, — a więc, ponieważ Pan obiecuje mi pieniądze za dni trzy, będę czekać sześć.

Tylko pozwoli Pan zwrócić uwagę na to , źe chociaż ze stanu obywatel ziemski, jestem z zajęcia trochę bankierem, a jako taki zapewniani P ana, źe pieniędzy za dni trzy nie będzie, ani za sześć. —

*) Pierwotnie wymagała telegramem wszystkie 626, następnie 600.

(19)

Ręczę, źe za trzy dni będą. — Zobaczymy — Czekam dni trzy, cztery, pięć, sześć, lecz nic w Petersburgu sam nie robię. Pieniędzy jak niema tak niema.

N a ' siódmy dzień jadę do Królewca i telegrafem ztamtąd kończę interes. W net telegram od pana Sumoroka — Pani Wassiliew złożyła tu pieniądze i prosi o akcye. — Wracam. — Pieniądze w banku kommercyjnym, proszę się tam pofatygować.

Idę. Znajduję całą sesyę. Pan Sumorok i pani Wassiliew, pan dyrektor von Gold­

man, hrabia Plater, kasyer banku, trzymający w objęciach dwieście kilkanaście tysięcy rubli, storublowemi bumaźkami, które przedemną zostają na stole złożone. »Oto są pie­

niądze, proszę nam oddać akcye.« Pytam, — Wiecie Panowie, że jest zajawienie notaryalne, opiewające, iź pani Wassiliew złożyła pieniądze, jest też artykuł prawa zapewne Panom wiadomy, który mówi, źe nawet przy upłacie za weksel, ten, co bierze, ma prawo żądać dowodów, iź dłużnik, a nie kto inny płaci. T u idzie o rzecz trochę ważniejszą, a więc jako akcyonaryusz Banku kommercyjnego używam swego prawa, proszę o pokazanie mi ksiąg, abym się przekonał, na czyje przecież rachunki zapisane są owe rs. 200,000.

Milczenie grobowe — Proszę książki pokazać. — Ależ co to znaczy, przecie pieniądze są pięniądzmi, oto jest pani Wassiliew, która je składa; nikt ni ema prawa pytać zkąd po­

chodzą. — Proszę książki pokazać. — Tu hr. Plater m ów i: »A list własnoręczny podpisany.

H rabia Ignacy, - Karol, Korwin - Milewski, a telegram; za gotowe pieniądze z przyjem­

nością choć zaraz ? —

Odpowiadam: — A protokół podpisany hrabia Adam Stiepanowicz, Broel-Plater który tyle innych zapomnianych reform obiecywał, — To co innego, a słowo powinno być

słowem, proszę akcye oddać« — Tego nie znajduję, aby było co innego i proszę księgi pokazać.

W staje pan Goldman. »Jeźeli tak, to wolę już odrazu powiedzieć, źe w księgach pieniądze są zapisane, jako pochodzące od banku międzynarodowego petersburskiego do rozporządzenia hr. Platera za przedstawieniem przez takowego 500 akcyj wileńskiego ziem­

skiego banku.|

A no, to jeżeli tak, to Panowie wybaczcie, ale jedyna moja odpowiedź jest, że chociaż mogę mieć względem pani Wassiliew pewne zobowiązania, to nie mam takowych względem trzecich osób. Pani Wassiliew jest tylko firmą, niczem więcej. Bierze za poży­

czenie nazwiska parę tysięcy rubli od hr. Platera; aby nie mogła mówić, źe przez upór mój traci cokolwiek, kładę tę samą sumę do jej rozporządzenia. Co do leżących tu pie­

niędzy, nie mogę ich przyjąć dla łatwej do zrozumienia przyczyny, nie na to przecie za­

płaciłem deficyt tych Panów, aby za takąż sumę kupować mogli moje własne akcye; powie­

dziawszy to, mam honor kłaniać się całej kompanii.

Rozstaliśmy się, bardzo jedni z drugich niezadowoleni. Nuż tu furye w Zarządzie i szalone bajki po całem mieście. Milewski słowo złamał, skrzywdził panią Wassiliew.

Skandal — już tu mają go aresztować, albo przynajmniej jego akcye.

O 9-ej zraua przychodzi do mnie pan Marszałek K o m ar: »Panie Ignacy, awan­

tury wyrabiasz, ludzi rujnujesz___« — A ba, czyź doprawdy — »Sam Plater m ówił:

3

(20)

Musisz oddać akcyei — »Dobrze, jeżeli tak Pan Marszałek każe, to posłucham, tylko pod jednym warunkiem.« — »A co ?«

Oto, źe telegramem sprowadzę do ju tra 500 akcyj, złożonych w Królewcu; oddam je do rąk Panu Marszałkowi, hr. Plater to samo uczyni z pieniądzmi, moim listem do pani Wassiliew, co od niej odkupił, i swoją z tą damą umowę. Każdy z nas przed panem Marszałkiem wypowie swoje zdanie i co Marszalek postanowi, to będzie wykonane.«

N a seryo? — N a seryo — Pewno? — Pewno — Słowo? —- Ot Marszałku, kareta gotowa, siadaj ze mną, a ja Cię wysadzę u drzwi hrabiego Platera.

Tak się i stało, lecz w parę godzin mówi Pan Marszałek Komar, iź hr. Plater nie zgadza się na sąd. — Dlaczego ? —-O n gada, że nie rozumie, czego chcesz. — Zdolność zrozumienia zależy od głowy, a jeszcze więcej od chęci, bo »il n ’est pire sourd que celui qui ne yeut pas entendre.« — A Bóg go święty wie. On co innego, pan co innego. . . djabeł was nie rozbierze.«

Zostało przy tem. W e trzy tygodnie pani Wassiliew przysłała mi znowu pana adwo­

kata Sumoroka, czy nie zechcę odkupić list swój za sumę, którą ofiarował hr. Plater. Od­

powiedziałem, że z miłą chęcią , jeżeli stwierdzi listem, którego model dałem, jak się cała rzecz odbyła. Jeździła radzić się z hr. Platerem i nie zgodziła się, zapewnie dostała swoje pieniądze, lecz więcej o tem nie słyszałem.

Że trochę więcej rozwlekle o całym epizodzie piszę, są dwojakie przyczyny. — Pierw­

sze, źe interesowane w przedstawieniu całego przejścia w jak najfałszywszem świetle oso­

bistości, wszelkich dołożyły starań i nie oszczędziły na to osobistej obłudy, więc na wymysły i bajki nie było lepszego sposobu, jak całą rzecz jakby odfotografować tak, aże­

by każdy, kto był świadkiem, każde wyrzeczone słowo tu mógł poznać. Po drugie, źe to wszystko dobitnie maluje sposób postępowania Zarządu Wileńskiego Banku, dla którego nic nie egzystuje nad zachowanie swoich intratnych miejsc bez kontroli, z pełną wolno­

ścią obrabiania naszemi pieniądzmi swoje prywatne geszefty; nic lepiej nie przedstawi te­

go faktu, iź głównie im chodzi o to, aby kosztem, jeżeli tego potrzeba, niedotrzymanych obietnic, zapomnianych protokółów, wotowaniem cudzemi akcyami, kupowaniem cudzemi pieniądzmi, — słowem — »per fas et nefas,« dobić się jakiej takiej większości głosów na Ogólnem Zebraniu i dalej sobie ukochane źetoniki pobierać.

I mają racyę, bo cóźby z nimi było, gdyby do Zarządu weszli ludzie niezależni i niepowiązani z nim «bruderszaftem w geszeftach* Czyż moźebnemi byłyby rachunki i ro­

czne sprawozdania, które śmiało i z pewnością, źe nikt mi nie zaprzeczy, szczerze, nazwałem k p in a m i z akcyonaryuszów.

W późniejszej pracy, która więcej będzie do specyalistów i znawców obrotów bankowych wystosowaną, niezawodnie wszystko rozpowiem. A tymczasem wspomnieć muszę tylko fakta, tak w oczy bijące, źe je zrozumie nawet ten, co oprócz odcięcia kuponu niczem innem interesować się nie chce lub nie może.

W szak wiadomo, źe ogromna większość u nas akcyonaryuszów nie ma o me­

chanizmie bankowym najmniejszego pojęcia a wytwarza sobie opinię o instytucyi je ­ dynie z wysokości diwidendy i imion członków Zarządu. Ja k gdyby każda wątpliwie

— 18 —

(21)

prowadzona instytucya i bank ziemski Saratowski i Ryków ze Skopina nie dawali wysokiej dywidendy i nie trzymali dla oka grafów i sanowników i kniaziów. Ja k gdyby nie było do sytości już i w komedyach powtarzano, źe pewne imiona w Zarządzie ban­

kowym są zupełnie tem samem, co szumne karety i sążniste wygalonowane szwajcary u drzwi bankierów, potrzebujących reklamy, to jest łapką — na prostodusznych poczciwców.

Któż nie wie, — źe w W ilnie bank kommercyjny i ziemski mieszczą się w jednym domu, mają wspólnych dyrektorów, źe z największą łatwością pieniądze z jednej kasy przechodzą do drugiej, i źe takie wędrówki naszego kapitału nazywają się raz bieżącemi rachunkami , to znowu wkładami na całe lata, jak to Panowie wspólni dy­

rektorowie, Hrabiowie Zubów i Plater, tudzież pan Marszałek Lubański uważają za więcej w danym razie stosowne; czasami, jak to już raz zacytowałem, aby samym sobie te pie­

niądze z banku kommercyjnego wydawać.

Zdaje się, źe przy takiej wspólności interesów i osobistości powinny były być wTspólne i ocenki tegoż samego papieru w jeden i tenże sam dzień przez jednych i tych samych panów robione.

A jednak tak nie jest; proszę tylko wziąść do ręki przeszłoroczne naprzykład sprawozdanie (1882) obydwóch banków za podpisami tu i tam tych samych Panów, a mianowicie: Pana Marszałka Lubańskiego, hrabiów Zubowa i Platera i spojrzeć oto w sprawozdanie kommercyjnego na stronnicy 7-ej w rejestrze papierów procentowych, nale­

żących do banku, obligacye Wileńskiego Ziemskiego Banku na r. sr. 31,218 po kursie 90-75 kop. z datą 31 Grudnia 1882.

Tymczasem w sprawozdaniu banku ziemskiego na stron. 25 cóź widać? Przyjęte na komisyę listy zastawne, cena nominalna 772,000, cena w bilansie 726.117,005, a więc kurs 7 2 6 ,1 1 7 -0 5 :7 7 2 — 94:055 (ułamek nieskończony) w praktyce 94-05'/2 kop.

Cóź to za różnica, na dole wschodów 90-75, na pierwszem piętrze 94-05 */2. I to mają być przyjęte na komisyę listy zastawne, a więc cudze.

Jakimźe oni sposobem figurują pod stronnicą »aktywa«? banku. Jeżeli cudze, toż, jest deficyt prosty, jawny, — są to 726.000 rubli, które brakują w bilansie bankowym.

Jeżeli jest to maska wydanej zaliczki przez bank tym ludziom, co mu powierzają na ko- missyę, to jakże można było wydać zaliczkę wyższą od tego, co przeszedłszy tylko wscho­

dy, wiodące do kommercyjnego banku, ten sam Zarząd, składający się z tych samych Panów, uważa za cenę maksymalną.

Przecież nawet, jeżeli odliczyć od tych 94-05 */2 kupon na trzy ruble, wypłacalne 2 stycznia, pozostaje jeszcze zawsze niewytłumaczna superata nad ceną banku kommercyj­

nego .. .

A gdzież podziewają się procenta za wydane zaliczki, bo przecież jakżeby nie była tych Panów »bezceremonność« twierdzić, nie będą, źe te 726,000, złożone całkowicie w sam dzień 1-go stycznia zostały, kiedy bank nawet nie jest otwarty?

A statut gdzie się podziewa, którego ci PanowTie tak chętnie cytują artykuł 10, gdy idzie o przyjęcie wygodnych propozycyj nie dla Panów Dyrektorów", ale dla akcyona-

(22)

ryuszów, artykuł 10 mówiący, źe zakres działalności banku ogranicza się wydawaniem sum pod hypotekę nieruchomości?

Gdzież jest artykuł, który pozwala wydawać zaliczki większe niż sama wartość przyjętego w komis przedmiotu?

A jakież to dziecko nie wie w Wilnie, źe bank nigdy nie miał nie to 772,000 rs.

listów zastawnych na komis, ale ani jednego tysiąca od biorących pożyczkę, gdyż jeszcze całemi tygodniami, gdy nieszczęśliwiec przychodzi dla spełnienia formalności przedwstę­

pnych, już go łapie za poły w samym banku cały zastęp wekslarzy, aby mu listy od­

kupić? — Znowu trzeba wrócić do komedyi i pytać jak Figaro, gdy chciał dowiedzieć się od hrabiów intrygantów swego czasu. »Qui diable trom pe-t-on-ięi, Kogóż do djabła tu oszukują, lub mówiąc po polsku — dyrekcya ze swemi balansami z nas akcyonaryu­

szów sobie w najlepsze kpi.

Kiedyś wypowiem z dowodami w ręku, jakie to dotąd ciągną się ogony starej faciendy z Bankiem Centralnym, która tylko dzięki interwencyi P. Pułkownika Giuliani nie skończył się dla banku naszego niepowetowaną stratą, a może na długie lata za próbkę talentu bankierskiego naszych mędrców śmiało służyć. — Jakie grzechy kryją się pod tą komedyą, ale w każdym razie i teraz prawo mamy żądać, aby raz na zawsze z takową pokończono.

Co my płacimy za taką naszą administracyę, która jeżeliby miała być podług zasług swoich — wynagrodzoną, powinna byłaby nam bajecznie tanio kosztować, wtedy tylko można należycie ocenić, gdy się cyfrę tego wynagrodzenia, które ono samo sobie Wyznacza, z podobnym ekspensem w innych ziemskich bankach porówna.

Oto podług tablicy publikowanej w ministerstwie finansów przez kancelaryę zjazdu przedstawicieli banków ziemskich

N o r m a l n i e d z i a ł a j ą c e B a n k i :

Kapitału mają akcyjnego

Kapitału złożyły zapasowego

Dają dywidendy

Expensują na zarząd itd.

C harkow ski. . . . 4,500.000 374,000 450,000 135,527

P o łtaw sk i... 1,800.000 475,800 225,000 76,846

Moskiewski . . . . 5,900.000 470,200 886,760 157,964

B essarabski. . . . 2,175.000 175,800 321,630 89,905

S a m a rs k i... 2,000.000 231,300 256,290 82,761 K ijo w s k i... 2,570.900 175,000 356,960 103,479 W ile ń s k i... 2,700.000 110,400 376,380 151,499.!

(23)

Opuszczone: Tulski, Kostrom ski, Doński i Saratowski, jako nie znajdujące się oddawna w normalnych warunkach, gdyż kapitał dzięki »operacyom« Panów Dyrektorów po czę­

ści już tylko nominalnie egzystuje.

A więc kosztuje nas administracya Hrabiów Marszałków z ich satellitami 151,499 rs.

na rok. —

Z jedynastu banków egzystujących a y Rosyi jeden tylko, a mianowicie Moskiew­

ski doszedł do tak bajecznej sumy — z wydatkami w rs. 157,964. — A więc tylko o 6,000 rubli więcej niż W ileński, ależ za to kapitał akcyjny 5,900,000 i dywidend 886,760. Założonych majątków i pracy więcej niż dwa razy tyle co u nas, gdzie kapitał 2.700.000 a dywidend 376,380. — A więc u nich administracya kosztuje mniej niż ‘/ 5 rocznej dywidendy, a u nas niedaleko połowy. — Wyznać trzeba, źe »Cent mille roubles de plus, cent mille roubles de moins« djabelnie do nas stosują —- Marszałkowie.

Zaiste, mają bardzo i bardzo wielką racyę panowie Marszałkowie obawiać się, ażebym nie »omoskwicił« banku Wileńskiego. — Byłby to w rzeczy samej zanadto bo­

lesny cios dla ich kieszeni, ale źe akcyonaryusze drobniejsi im wierzą i teź tego się boją okropnie, z czegoby mieli korzyść największą, tego ostatecznie nie pojmuję.

Lecz czyż jeden Moskiewski bank nam jasno pokazuje jak nieproporcyonalnie drogą i niedbałą w porównaniu ze wszystkiemi innemi bankami mamy dyrekcyę. Nie — wszystkie inne, oprócz 4 bankrutujących od dawna, banki ziemskie stoją pod tym względem wyżej nas, o czem tablica z oficyalnego wyżej wspomnianego sprawozdania wyjęta odrazu przekonywa:

A więc między normalnie działającymi, jaki bank najdroższą ma stosunkowo dy- rekcyą? — Wileński.

Jak i bank stosunkowo do dochodu swojego najmniejszy ma kapitał zapasowy? — Wileński. —

Gdzie się teź podziewają pieniądze, tego już pewno nas marszałkowskie bilanse nie nauczą a oświecić chyba tylko może to oburzenie, które powstało, jak zażądałem ra­

chunku nie ogólnego, ale szczegółowego co do osób i przedmiotów. — «Wszystko czego Pan chce, ale tego za nic» -— Rozumiem. —

Ale rozumiem teź i to, źe gdyby był nasz Wileński bank tylko tak administro­

wany jak Kijowski, co z oszczędności nie słynie, tożby nam 40,000 rubli co najmniej przybyło dywidendy na tym jednym przedmiocie, a jeszcze lepiej niestety rozumiem źe 3, 25 kop. na akcie ginie ostatecznie niewiadomym i niewytłumaczonym dla nas sposobem na tym jednym przedmiocie.

Może powiedzą, źe banki inne ruskie żyją zupełnie w innych warunkach. To weźmiem Kijowski — kraj znajomy — ta sama szlachta, te same prawie obyczaje, kapitał prawie ten s a m — 2,700,000 w Wilnie — 2,570,900 w Kijowie. U nich Zarząd kosztuje 103.000 rubli, a u nas 151,000. U nich kapitał rezerwowy 175,000 a u nas 110,400.

A jednak tam życie droższe, pensye większe i były straty z początku.

Dlaczego więc takie niczem nieusprawiedliwione różnice? A poprostu dlatego, że u innych są wybrani na dyrektorów ludzie talentu i pracy, a u nas — Marszałkowie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Połączenie jego siły ro- boczej z cudzymi środkami produkcji może więc nastąpić tylko przez zetknięcie się robotnika, jako posiadacza siły roboczej, z

Podyplomowe Studium Koderów i Klasyfi- kacji Medycznych, kierowane jest przede wszystkim do pracowników zakładów opieki zdrowotnej, stanowiących ogniwo pomiędzy lekarzem

Jako że zgroza i gańba w krąg się pleni z ust wszeteczników, co słowo senatu za nic mają i pospólstwo wszelakie przeciw celebracji burzom, upraszamy jeno coby owo świętowanie

Aktualna konstrukcja minimów kadrowych, pozwalająca na prowadzenie studiów psychologicznych pierwszego stopnia o profilu praktycznym przez kadrę uczelni składającą

W przetargu mogą uczestniczyć osoby fi zyczne i prawne, które zapoznają się z pełną treścią ogłoszenia o przetargu (zamieszczoną na tablicy ogłoszeń w budynku Urzędu

Nie znajduje również uzasadnienia fakt odniesienia się do cen detalicznych brutto, gdyż minister zdrowia, zgodnie z literą obowiązującego prawa, negocjuje z producentem cenę

Ogólnopolski Zwi¹zek Zawodowy Pielêgniarek i Po³o¿nych – przewodnicz¹ca Zarz¹du Krajowego Dorota Gardias Krajowa Rada Diagnostów Laboratoryjnych – prezes Henryk Owczarek

¯ycz¹c Pañstwu z okazji nadchodz¹cych œwi¹t Bo¿ego Narodzenia – mi³ej, rodzinnej atmosfery w gronie najbli¿szych, zdrowia i si³y oraz niezmiennej ochoty na realizacjê