B LIO TE K A n s ł y t u f u ł t y c k i e g o
Bydgoszczy Odafeb*
-
ZBROJNE WALKI POMORZA
W LATACH 1 9 1 8-1920
0(PIERWSZA PRÓBA SYNTEZY)
m m h
t
CZĘŚĆ I
K M IC IC
BO R Ó W T U C H O L S K I C H
y x
nOd Ai&ma
Z d a ją c sobie rzetelną rachubą z tego, że p u b lik a c ja ta posiad a sporo cech p is a rs k ie j ułom ności, to przecież zdecy
dow ałem się w y p u ś c ić ją w ś w ia t w ty m u c z c iw y m p rze ko n a n iu , że lubo m a ły m i śro d kam i, to ró w n a k p rz y s łu ż y łe m sią w ie lk ie j spraw ie.
Obca m i b y ła zuchw ała a m b ic ja ca łko w iteg o w y cze rp a n ia rozległego tem atu. A n i m oje p ió ro , n i w a ru n k i p ra c y , ja k ró w n ie ż k ró tk a p e rs p e k ty w a Czasu n ie m o g ły sią złożyć na dzieło w sw ym w y ra z ie skończone. W iąc też p ra ca ta nie je s t h is to rią w n a u k o w y m tego słow a ro zu m ie n iu , je s t zaledw ie szkicem m o n o g ra fic z n y m , ra cze j zbiorem z w y k ły c h o p o w ia dań, o p a rty c h m im o to na m a te ria le ź ró d ło w y m i s k o n tro lo w a n y m , a skrzą tnie zbieranym , na p rze strze n i k ilk u lat.
T y le w y ja ś n ie n ia co do części I i - e j p. t. „ Z b ro jn e w a lk i om orza“ . ( Źródła- podano na końcu k s ią ż k i).
Co sią zaś ty c z y części I - e j p. t. „ K m ic ic B o ró w T u c h o l
a ch “ , to je st to dow oln a ko m p ozycja a utorska, osnuła wszakże na fa kta ch , w edług u stn ych re la c y j św ia d k a tych zdarzeń ks. D em bińskiego, za Co M u na ty m m ie jscu ś lic z n y d a n k składani.
J a k ie k o lw ie k ted y w n in ie js z e j p u b lik a c ji okażą sią u s te rk i, niedociągnięcia, przeoczenia czy sla b izny, to — m niem am , że p oczciw a' in te n c ja , d o b ry z a m ia r i p ię k n a chęć ocalenia od n ie p a m ię ci tego, Co pam iętne być p o w in n o w iecznie, — będą m i rozgrzeszeniem w oczach ś w ia tłe j a s u ro w e j k r y ty k i.
T o ru ń , d n ia 14 lip c a 1938 r.
W szelkie rę k o p is y , te j p ra c y dotyczące, złożyłem w K s ią ż n ic y M ie js k ie j im . K o p e rn ik a .
4
W a lk i w B orach T u c h o ls k ic h z G renzschutzem ściśle są zw iązane z n a z w is k a m i trzech b ra c i G nacińskich, k tó rz y z o r
g a n iz o w a n i p a rty z a n tk ę i dobrze się d a li we zn a ki bandom żołnierstw a^ pru skieg o , siejącego dokoła postra ch i odgraża
jącego się, że na P o m o rzu nie zostanie ka m ie ń na ka m ie n iu . B ra c ia G nacińscy w r ó c ili z W e s tfa lii. B y li to ro ś li i tę
dzy m ężczyźni, odw ażni, na w szystko zdecydow ani. A choć po p o ls k u n ie z b y t dobrze m ó w ili, to je d n a k serca m ie li p o l
skie. O ni to b y li p rz y w ó d c a m i ru c h a w k i czerskiej, stając w p ie rw s z y m rzędzie walczących.
K ie d y w a lk i w ¡samym Czersku u s ta ły , G nacińscy ze s w o im oddziałem w y ru s z y li w n ieprzebyte b o ry i tam za ło ż y li sw ó j sztab, a _ w ła ś c iw ie k ry jó w k ę . L u d z ie G na ciń skich b y li ta k samo, ja k i ic li dow ódcy, odw ażni i p e łn i bojow ego a n im u szu. O dd zia ł ten m ógł lic z y ć od 60 do 100 lu d z i, u z b ro jo n y c h w k a ra b in y , zdobyte na Niem cach, w kosy, w id ły , re w o lw e ry . L b ra n ia tego oddziału n ie w ie le r ó ż n iły się od u b ra ń żo łn ierzy G-renzschutzu, co n ie je d n o k ro tn ie — naszym pow stańcom da- w a ło znaczne k o rz y ś c i, gdyż u ła tw ia ło podejście n ie p rz y ja ciela. t y lk o o rz e łk i polskie, ja k ie n o s ili, r ó ż n iły ic h od G renz
schutzu.
W czasie w a lk u lic z n y c h w Czersku N ie m cy s c h w y ta li jednego z b ra c i G nacińskich i ro z s trz e la li go. P ozostali d w a j b ra c ia p rz y s ię g li zemstę. P ró b o w a li go odbić. Z m o b iliz o w a li
* p la n o w a li napad n a b a ra k i, gdzie Grrenzschutz w ię - Z ił G nacińskiego. N ie s te ty p la n się n ie p o w ió d ł. N ie m c y czu- w a li, bo przez sw oich szpiegów w ie d z ie li, że G nacińscy ob
je żd ża ją na ko niach w io s k i i z w o łu ją w s z y s tk ic h do z b ro jn e j w a lk i p rz e c iw k o zaborcom . Jeden z G n a c iń s k ic h , k t ó r j ' b y ł cluszą ca łe j a k c ji i w ła ś c iw y m dowódcą polskiego oddziału, m a w ia ł, ze chce być K o ściu szką B o ró w T u cho lskich .
N a si m ie li ró w n ie ż sw oich in form a to ró w * w ś ró d żołnie- lz y L i enzschutzu, k tó rz y d on ie śli p olskiem u o dd zia ło w i, że n ie m ie c k m oddziałom śpieszą na pom oc p o s iłk i z G dańska i Ibiąga, ze N iem cy, przestraszeni na dobre a kcją G naciń
skich, s p ro w ad za ją n aw et ciężką a rty le rię .
W ty c h w a ru n k a c h w a lk a b y ła n ie rów na , to też o ddział
p o ls k i s k r y ł się w borach, urzą dza ją c sobie warownię.' we w s i W o z iw o d a i stąd o rg a n iz o w a ł w y p ra w y podjazdow e. A ż e b y zdobyć g o tó w k ę n a a k c ję ,b o jo w ą , G n a c iń s c y u rz ą d z a li n a p a d y na le śn iczów ki, tra n s p o rty , o d b ie ra ją c u rzę d n iko m n ie m ie c k im pieniądze. W id o czn ie zasoby fin a n so w e polskiego od
d z ia łu b y ły znaczne, skoro o cho tnikom płacono dziennie 2Vs m a rk i. G renzschutzow i G na ciń ski ( ju n io r) ta k się ju ż d ał we zn aki, że za jego głow ę w yznaczono nagrodę 5 000 m k. A G na
c iń s k i ta k ju ż b y ł p e w n y siebie, ta k ą posiad a ł b ra w u rę , że w nocy p rz y b y w a ł do Czerska i do w io se k sąsiednich i pod p la k a ta m i ty m i w y w ie s z a ł sw oje p la k a ty , o fia ro w u ją c każde
m u, kto go sch w yta nie 5 000 m k., lecz 10 000 m k. T o szy
derstw o z N iem ców d o p ro w a d ziło do w ściekłości dow ódców G renzschutzu, to eż n a g ro d y za p o jm a n ie G nacińskiego p o d w yższano. A le w o d p o w ie d z i- na to G na ciń ski w yz n a c z y ł za s w o ją głow ę coraz w iększą nagrodę. B y ła to lic y ta c ja n ie p o - zbaw iona w isielczego h um oru. T o też m im o g ro z y sytua cji,, śm iano się w o k o lic y z N iem ców , a legenda o n ie u c h w y tn o ś c i p o ls k ic h zuchów z d n ia na dzień w zra sta ła , p rz y s p a rz a ją c s ła w y p o ls k im pow stańcom i budząc ducha w p o ls k im społe
czeństwie.
J u ż n aw et i N ie m c y zaczęli p o k p iw a ć z G renzschutzu.
A le oto, n araz — nad g ło w ą G nacińskiego zaw isło n ie bezpieczeństwo.
Pewnego razu, b yło to w lu ty m , b ra c ia G nacińscy p r z y s z li nad w ieczorem do domu. D o m ic h s ta ł pod Czerskiem , gdzie g o sp o da rzył ic h ojciec, w y p ie ra ją c się głośno sw ych sy n ów ze w zg lę du na własne bezpieczeństwo, w g ru n c ie rzeczy, pom agając im w ic h a k c ji in fo rm a c ja m i o ru c h u band G renz
s c h u tz u i o z a m ia ra c h n ie p rz y ja c ie ls k ic h .
P rzez sw ych szpiegów N ie m cy d o w ie d z ie li się, że te j no
cy G nacińscy p r z y jd ą do dom u. P rz y g o to w a n o w ię c n a n ic h pułapkę, o bsta w ia ją c dom naokoło Grenzschutzem. S ta ry G na
c iń s k i n ie m ia ł ju ż czasu u p rz e d z ić s w y c h syn ów . Ja k ie ż b y ło jego z d z iw ie n ie , g d y ic h tego w ie c z o ra u jr z a ł w m ie s z k a n iu .
— C hłopacy, na Boga, w y tu ta j, a^ dyć dom o b s ta w io n y Szwabam i! — m ó w i p rze ra żo n y G naciński.
L ed w o skończył te słowa, g d y o d d zia ł N ie m có w w k ro cz y ł do dom u starego G nacińskiego. A le te d ia b ły , ja k ich n a z y w a li N iem cy, w lo t o bejm ując okiem niebezpieczeństwo, o d sunęli stół, k tó r y stał na śro d ku p o k o ju nad w e jście m do p iw n ic y , u k ry w a ją c się ta m z k a ra b in a m i w p o g o to w iu . W e jście n a k r y li s ta ry m dyw anem , a m łodsze rodzeństw o u siadło p r z y stole z ksią żka m i i ry s ik a m i, n ib y o d ra b ia ją c lekcję.
— G dzie ¡jest G naeiński? — pada ostre p y ta n ie .
— N ie w iem , ja ic h psich synów n ie chcę znać — po
w ia d a o b łud n ie sta ry .
— Łżesz! — grożąc karabinem , m ó w i w ś c ie k ły do
wódca. — M y ic h w id z ie li wchodzić.
— J a k n ie w ie rz y ta, to szukaj ta — p o w ia d a ze spoko
je m -stary.
I zaczęła się długa, u p o rc z y w a re w iz ja . N ie b y ło zaka
m a rka , szczeliny, o tw o ru , którego b y n ie prze trząśn ię to. A le G nacińscy, ja k ka m ie ń w wodę w p a d li. N ie m cy szaleją ze w ściekłości. A dzieci p rz y stole siedzą i uczą się p iln ie . J a k n ie p y s z n i w ra c a ją N ie m cy, klnąc, że to m u si być nieczysta ja k a ś spraw a. B o jakże, w id z ie li przecież G n a ciń skich n a w ła sne oczy, ja k się cło dom u z a k ra d a li, ja k o tw ie ra li d rz w i. N ie c h c ie li im przeszkadzać, licząc, że w m ie szka niu z ła p ią ptasz
ków , ja k w klatce, a tu nic. Co za w s ty d ! D ow ódca o d d zia łu p o p ro s tu szalał z g niew u, lecz na n ic to się zdało. W ra c a li p rz y g n ę b ie n i i p e łn i rozpaczy.
G dy ju ż N ie m c y odeszli, s ta ry w yszedł pod dom i p i l n ie spoglądał, czy też n ie został k tó r y d la szpiegow ania. —
U tw ie rd z iw s z y się w prze kon a niu , że n iko g o n ie ma, s ta r y G na e iń ski odsunął stół i d rz w i do p iw n ic y .
— U c ie k a jta , bo te p ie ru n y m ogą jeszcze p rz y jś ć ! — na
le g a ł s ta ry .
— D a w a j ojciec sa n k i! — rzecze m łodszy G naeiński.
— G łu p i, żeby was pojm ano, u m y k a jta lasem.
— S a n k i, p rę d ze j, d a w a j o jcie c s a n k i! k r z y k n ą ł G na- c iń s k i, a rozpalone żądzą zem sty oczy m ó w iły , że za kie łk o w a ł w g ło w ie ju n a k a szatański p lan.
R a d n ie ra d s ta r y ojciec u le g ł ż ą da n iu syna, k iw a ją c ty lk o g ło w ą żałośnie, że ś m ia łk o w ie p rz y p ie c z ę tu ją g ło w ą s w o ją n ieroztropność, zam iast zm ykać pieszo cie m n ym borem.
— C h ło p a ki, p ie ru n y , a d yć ic h je s t ze dw u dzie stu Szwa
bów , p o jm a ją was, ja k n ic i obwieszą na p ie rw s z y m lepszym c b o ja k u !
B ia d a ł ojciec, boć żal z a ta rg a ł o jc o w s k im sercem.
A p rz y p a d li m u do serca synow ie. Zwłaszcza ten śre d n i syn, b a rc z y s ty i ro s ły , ja k dębczak, z w ic h re m k ru c z y c h w ło só w na g ło w ie , z p ło m ie n n y m ogniem w oku, pociecha i dum a całego ż y w o ta ojcow skiego.
— Zaś n ie bój się ojcie c, n ic n a m n ie będzie, p ociesza ł je d e n z nich.
I p o je c h a li c h y łk ie m leśną, w ąską drożyną. Przeżegnał o jc ie c odjeżdżających synów , ja k b y ic h ju ż żegnał na zawsze.
— U p a rte sz c z e n ia k i, — m a m r o ta ł s ta r y p o d nosem . N ie da ra d y !
I złe przeczucia d rę c z y ły serce ro d zicie lskie . U t łu k ł m u G renzschutz jednego syna, a teraz g o to w i m u zam ordow ać jeszcze dwóch. Lecz co zrobić, g d y są ta c y zaw zięci w sw oich p o s ta n o w ie n ia c h . M ło d z i G n a c iń s c y je c h a li w d o b ry c h h u m o ra c h , ś m ie ją c się, że ta k w y w ie d li G re n z s c h u tz w p o le . N ie czas im je d n a k b y ło do ro z m ó w .
— Co teraz? — s p y ta ł starszy.
— C ichoj, skrę cim y n a lewo i p rz e tn ie m y im drogę. K a ra b in y nabite?
— W p o rząd ku !
— W im ię O jca i S yna! Jazda!
P opędzony k o n ik ru s z y ł raźno po w y b o is te j drodze. J a koż w k ilk a n a ś c ie m in u t stan ę li za n ie w ie lk im pag ó rkie m , skąd roztaczał isię w id o k na sze ro ki t r a k t leśny, k tó ry m w e
d łu g w sze lkich przypuszczeń p o w in ie n b y ł w ra ca ć o d d zia ł G renzschutzu do Czerska, po bezowocnych p oszu kiw a n ia ch G naeińskich. P rz y w ią z a w s z y w g ę stw in ie leśnej konia, sam i u s ta w ili się ta k , że n ie w id o c z n i p rze z n ik o g o , c a ły ów t r a k t m ie li ja k na d ło n i.
— T u na n ic h zaczekamy?
— T a k, tu p o ta ń c u je m y z n im i na d ia b e lskim weselu!
L u c y fe r ju ż się n u d z i w p ie k lis k u — o d p a rł średni — pośle
m y m u szwabski pod a ru ne k!
I postanow ili.czekać. D łu g o nie b y ło w id a ć nikogo. M oże nie tą drogą poszli? A ż naraz, r y s i w z ro k m łodego d o jrz a ł w o d d a li poruszające się s y lw e tk i ż o łn ie rz y Grenzschutzu.
— Id ą ! Są coraz b liż e j. Ju ż słychać ic h rozm ow y. K łó c ą się m ię d z y sobą.
■— Już? — p y ta starszy.
— Czekaj, jeszcze czas. Zaś dopiero na m o ją komendę.
O dd zia ł G renzschutzu z b liż y ł się do k r y jó w k i ta k b lis k o , że schow ani za p a g ó rk ie m ro zró żn ić m o g li nieom al po
szczególne tw arze.
— C iiich oo o ! R y o h tu j maszynę. Masz? N o — raz, d w a - tr z y ! 1 ciszę B o ró w T u c h o ls k ic h p rz e ś w id ro w a ł n a ra z ś w is t k u l, łoskotem o d b ija ją c się o w y n io s łe w ie rz c h o łk i sosen, o s kle p ie n ia ty s ą c le tn ic h dębów i spadając na puszyste ga
łęzie jo d e ł i św ie rkó w .
D w a s trz a ły — dwóch N ie m có w z w a liło się na ziem ię.
W c a ły o ddział —- ja k b y trz ą s ł grom . W p ie rw s z e j c h w ili, ja k stado k u ro p a tw , z e rw a li się do ucieczki. A le ju n a c y n ie cze
k a li. R az! R az! R az! W nich, p lu d ró w , b ij, k to w Boga...
W reszcie i za ata kow an i o d p o w ie d zie li strza ła m i. A lu
k u le ic h p a d a ły w p różnię. N ie w ie d z e li w kogo ¡strzelają, do
m y ś la li się ty lk o , że to znów s p ra w k a tego d ia bła G naciń- skiego. P o b o jo w is k o s m u tn y p rz e d s ta w ia ło d la G re n z s c h u tz w id o k . Z k ilk u d z ie s ię c iu doskonale u z b ro jo n y c h ż o łn ie rz y zaledw ie trzech zdołało uciec do Czerska, ażeby w y s tra s z o n y m N iem com opowiedzieć, że G nacińscy z w ie lk ą s iłą P o la k ó w chcą ruszyć na Czersk. P rz e m ilc z e li w s ty d liw ie , że tego k r w a wego dzieła dokonało dwóch m ło d ych p o ls k ic h p a rty z a n tó w .
— T eraz — rzecze m łodszy, o cie ra ją c p o t z czoła — n ie m a m y tu n ic do szukania. Ic h tu w ró c i kupa. Z a jednego b ra ta n a tłu k liś m y siedem nastu p sub ra tów . N a ra z ie dość.
— P o p a m ię ta ją szwaby, co znaczy zadrzeć z G naciń- s k im i — dodał c h e łp liw ie starszy.
I zadow oleni, p o k p iw a li z tchórzów , co u b ie g li, o d w ią za li k o n ia , s k ie ro w u ją c sa nki na tr a k t do domu.
P opędzone k o n is k o , z n a ją c drogę p o w ro tn ą , ru s z y ło , a le .już bez G nacińskich, ja k o n ie m y z w ia s tu n d o b re j d la starego n o w in y , k tó r y przez noc całą oka n ie zm ru żył.
N a k rw a w e p ob o jo w isko zaczął p ru szyć p u s z y s ty śnieg.
I nastała cisze, — cisza, ja k o b y przed burzą, ja k b y przed W ał się o tę nazwę, on chciał być „K o ś c iu s z k ą “ ,
gro źną zemstą tych, co ch cie li być p a n a m i starych, odw iecznie naszych T u c h o ls k ic h B orów .
G n a ciń ski z bra te m w r ó c ił do sw ej k o m p a n ii zuchów, — zdecydow anych na w szystko, ja k ich dowódca, ic h „ K m ic ic “ , ja k n a z y w a li młodszego. A le on m ia ł większe am bicje. G nie-
W g ę s tw in ie B o ró w T u ch o ls k ic h zn ajdo w a ła się g łó w n a k w a te ra naszych ju n a k ó w , kw a te ra , k tó re j G renzschutz n ie m ógł w y tro p ić . K tó r y ż zresztą śm ia łe k la z łb y zuchom w oczy, tam , gdzie ¡się cz u li le p ie j i bezpieczniej, a n iż e li w domu.
S ro m o tn a p o ra żka o d d z ia łu G renzschutzu n ie dała się u k ry ć . W ieść o n ie j szła z ust do ust. K iw a li B o ro w ia c y g ło w a m i, d z iw u ją c się. odwadze chłopców. N ie m c y n a to m ia s t w ś c ie k a li się, grożąc, że za ta m ty c h siedem nastu życie oddadzą se tki sp o k o jn y c h m ieszkańców. A le b y ły to ty lk o ’ groźby. Bo- ro w ia c y coraz b a rd z ie j poczęli ż o łn ie rz y G renzschutzu lekce
w ażyć. T o też dow ództw o G renzschutzu w yzn a czyło jeszcze w iększą nagrodę za sch w yta n ie G nacińskich, zwłaszcza m ło d szego. O prócz tego zarządzono w B o ra ch obławę na w ie lk ą skalę. J a k n a d z ik ie g o z w ie rz a z a s ta w io n o n a G n a c iń s k ie g o zasadzkę. A n on tro p io n y , u c ie k ł, k o ło w a ł, w y m y k a ł się, s ia d y m y lił, d o p ro w a d z a ją c s w y c h p rz e ś la d o w c ó w do w ś c ie k ło ś c i. A ż w re s z c ie z d a w a ło się, w y b iła o s ta tn ia go
d z in a d la G n a c iń s k ic h .
7
B y ło to tak. W m łodszym G n a ciń skim kochała się ja s n o w łosa N ie m k a jeszcze z czasów jego- p o b y tu .w W e s tfa lii. Lecz m łodem u ch ło p a ko w i n ie w g ło w ie b y ła żeniaczka. Może to b y ł i w p ły w m a tk i, g o r liw e j k a to lic z k i, k tó ra w ciąż z a k lin a ła s y na, ażeby się n ie w d a w a ł z ko bietą odm iennego w yzn a nia . — O tę N iem kę b y ła n ie z m ie rn ie zazdrosna dziew czyna, z k tó rą się G na ciń ski zapoznał po p ow rocie do k ra ju , w Czersku. M ło dzi p rz y lg n ę li do siebie całą s iłą wiosennego uczucia. Pogodę w io ś n ia n e j m iło ś c i p su ła je d n a k c h o ro b liw a zazdrość d z ie w czyn y. N a ty m tle dochodziło do częstych scen m iędzy n im i a. w końcu do zerw ania. Opuszczona dziew czyna zapalała żądzą zemsty.
Z a g u b io n a w ro z le g ły c h B o ra c h T u c h o ls k ic h w io s k a R zepicza, o k u r n y c h , s ło m ą p o k r y ty c h c h a ta c h , ta k n ie z w y k ły c h n a P o m o rz u , g d z ie w s z y s tk o z cegieł i żelaza je s t b u d o w a n e , trz ę s ła się p e w n e j so bo ty ta n e c z n y m , w e s e ln y m 'ro z g w a re m . B y ło to w c z e s n y m la te m . Ż y ta ju ż dobrze w y b u ja ły . C a ły b ó r o ż y ł z ie le n ią gęstego lis to w ia U m ęczeni c ią g łe m i p o d ja z d a m i to w a rz y s z e G n a c iń s k ie g o o d c z u w a li p o trze b ę ro z w e s e le n ia swego ż y w o ta . A i sam ic h w ó d z n ie
s t r o n ił -od ta ń c a i za ba w y.
N a s a m y m k r a ń c u w io s k i s ta ła k u z ie m i p o c h y lo n a k a rc z m a . T u ra z p o ra ź w p a d a ła d ru ż y n a G n a c iń s k ie g o n a zabawę. G dy n ie b y ło w o d za, re j w o d z ił a d iu ta n t G n a c iń skiego, S zpica. K a rc z m ę tę d z ie rż a w iła m ło d a w d ó w k a , k t ó r e j m ąż p o le g ł n a w o jn ie . Do te j u ro d z iw e j w d ó w k i tę s k n iło n ie je d n o serce tw a r d y c h z a b ija k ó w tu c h o ls k ic h . A i w d ó w k a ra d a b y ła ju n a k o m , boć n a p o je la ły się o b fic ie N ie ża ło w a li p ie n ię d z y , m ie li z ło ta , s re b ra p o d d o s ta tk ie m . N ie je d n o n a d le ś n ic tw o do cna o g o ło c ili, n ie je d n e g o o b ra b o w a li h a n d la rz a , ja d ące g o po z a k rtp y . N ie ra z też n a p a d li z n ie n a c k a n a tr a n s p o r t p o c z to w y . I w te d y łu p e m ic h s ta w a ły się w o r k i z p ie n ię d z m i. W ię c ty c h p ie n ię d z y n ie ż a ło w a ł a n i w ódz, a n i ic h n ie s z c z ę d z ili lu d z ie G n a c iń s k ie g o .
T e j s o b o ty p rz y g o to w a n o zabaw ę ja k o ś u ro c z y ś c ie j, w s p a n ia le j. N ic d z iw n e g o , bo o to je d e n z d r u ż y n y p a r t y z a n c k ie j z a rę cza ł się z o w ą w d ó w k ą . P rz y g o to w a n o w s z y s tk o p o ta je m n ie , z a c h o w u ją c w s z e lk ie ś r o d k i o s tro żn o ści.
D o o k o ła k a rc z m y , w o d le g ło ś c i k ilk u d z ie s ię c iu m e tró w u s ta w io n o czu jn e w a r ty . G re n z s c h u tz w ie d z ia ł, że p o ls k i o d d z ia ł p o w s ta ń c z y ze s w o im d o w ód cą często z a b a w ia się w te j k a rc z m ie . U rz ą d z o n o obław ę, ale ja k o ś b e zsku teczn ie . P o s te ru n e k w a r to w n ic z y w p o rę u p rz e d z a ł b a w ią c y c h się i ci, u c ie k a ją c z n a n y m i sobie ś c ie ż y n a m i i k r ę t y m i d ro g a
m i w ś ró d g ę s ty c h la só w , z b ie ra li się w u m ó w io n y m m ie j
scu i z k o le i n a p a d a li n a N ie m c ó w . O d d z ia ły G ie n z s c h u tz u , 0 ile b y ły b u tn e w o tw a r ty m p o lu , w n ie z n a n y c h sobie la sach p o d szyte b y ły tc h ó rz e m . N ie c h ę tn ie w ię c z a p u s z c z a li się w b o ry . N ic też d ziw n eg o , że B o r y T u c h o ls k ie b y ły d om e n ą G n a ciń skie g o .. P o s łu c h m ia ł on o g ro m n y u B o ro w ia - k ó w . B ia d a , g d y b y m u się k to s p rz e c iw ił. Z d ra jc ó w , d o n o
s ic ie li u m ia ł k a ra ć w sposób b e zw zglę d ny.
B ezp ie czn ie i p e w n ie c z u li się c h ło p c y za g ru b y m m u - re m dębów, cisów , jo d e ł, sosen tu c h o ls k ic h . W ię c zabaw a n ic z e m n ie za m ą co n a , ro z w in ę ła się n a dobre. N a w e t, w b re w z w y c z a jo w i, s tra ż y w a rto w n ic z e j za n ie s io n o m oc tr u n k ó w
1 p rze k ą s e k . O ch o tn icze ś p ie w k i ro z b rz m ie w a ły d o k o ła , a n a jd o n io s łe j b r z m ia ła u lu b io n a p io s e n k a G n a c iń s k ie g o :
„O g d y b y ś t y duszo w ie d z ia ła ,
Że ibędziesz w n ie m ie c k im ciele m ie s z k a ła “ .
D obrze się ju ż k u r z y ło z czubów u c z tu ją c y m , g d y n a ra z , ja k ie ś p o d e jrz a n e g ło s y i sze pty d a ły się słyszeć za o k nem., W ty m w p a d a ze d w o ru z d y s z a n y c z ło w ie k G n a c iń s k ie g o , a p r z e r a ź liw y g ło s jego p rz e c ią ł ś w is te m zm ie s z a n y ig w a r z a b a w y :
— Z d ra d a ! R a tu jta się! — G renzsch u tz... p o d k a rc z m ą !
— N a r a tu n e k b y ło zapóźno. Z apóźno ju ż b y ło n a w e t n a obron ę . K a r a b in y , re w o lw e r y s p o c z y w a ły n ie n a b ite po k ą ta c h iz b y . P o w s ta ła p a n ik a , n a d k tó r ą n ie m ó g ł z a p a n o
w a ć n a w e t g ło s w odza. W esołe p io s e n k i z m ie n iły się w p is k w y s tra s z o n y c h d z ie w c z y n i w g ru b e p rz e k le ń s tw a m ęż
czyzn . Jeden G n a c iń s k i n ie s tr a c ił g ło w y . Z lo d o w a ty m s p o k o je m c h w y c ił za k a ra b in . N ie s te ty n ie n a b ity . Z re sztą n a n ic w izibie w s z e lk a b ro ń .
O d d z ia ł G re n z s c h u tz u p o d k o m e n d ą r o tm is tr z a z w a r
t y m p ie rś c ie n ie m o to c z y ł ka rc z m ę . Z z e w n ą trz ro z le g ł się c h r a p liw y , ja k p su z g a r d ła w y d a r ty , g ło s d o w ó d c y G renz- .schu tzu :
— G n a c iń s k i, p o d d a j się, m a m y cię, p ta s z k u !
A n a to G n a c iń s k i h u k n ą ł c a łą m o cą s w y c h tw a rd o s k le p io n y c h p ie rs i:
— C hodź tu , p s ia w ia ro , i b ie rz m n ie !
— G n a c iń s k i, — d a ł się słyszeć ju ż głosi n ie co ła g o d n ie js z y , ja k ib y p e rs w a d u ją c y — le p ie j p o d d a j się po d o b ro c i, bo ja k n ie , to w a s w s z y s tk ic h o g n ie m w y k u r z y m y .
— P o c a łu j m n ie i psa w nos, p lu d r a k u ! — r z u c ił na o d le w . G roźba p o d p a le n ia k a rc z m y s p e łn iła sw oje. Z w ła s z cza n ie w ia s ty n a czele z k a r c z m a r k ą p oc z ę ły z p ła c z e m p r o
sić G n a c iń s k ie g o , a b y się p o d d a ł. Już i m ę żczyźn i, co p ło c h - liw s z e j n a tu r y , chcą, z a c h w ia ć p o s ta n o w ie n ie m w o d za :
— N ie gub , c z ło w ie k u , n ie w ia s t, n a m w s z y s tk o je d n o , czy ju t r o , czy dziś u m ie ra ć .
— M ilcze ć, tr z y m a j fa flę , je ś li ci m iła . K to chce, n ie c h p ó jd z ie do G re n z s c h u tz u n a gałęź. W o ln a dro ga . Z w a ln ia m W a s z p rz y s ię g i, coście m n ie i P olsce ś lu b o w a li. No, k to id z ie ? — Jazda!
— Z a p a n o w a ła w iz b ie g łu c h a cisza. Po te j p rz e m o w ie sw ego w o d z a w p o d w ła d n y c h w s tą p iła otu ch a... T a
i ta m p a d a ł g ło s :
— J a k g in ą ć , to g in ą ć razem .
— N ie o p u ś c im naszego K m ic ic a .
A le ja k b y w o d p o w ie d z i n a to, N ie m c y z a p a lili łu c z y w a n a zn a k , że g o to w i są p u ś c ić z d y m e m c a łą k a rc z m ę . — J e d n a k ż e z p o d p a le n ie m je j n ie b a rd z o się k w a p ili, C zyżby w s ty d im b y ło b a rb a rz y ń s k ie g o czyn u , że ra z e m z m ę żczy
z n a m i z g o rz e ją b ezb ro n ne n ie w ia s ty ? O, nie, ty c h s k r u p u łó w b e s tia ls k ie b a n d y G re n z s c h u tz u n ie m ia ły . N ie lito ś ć ic h w s trz y m y w a ła , ale chciw ość.
R o tm is tr z p o s ta n o w ił w z ią ć G n a c iń s k ie g o ż y w c e m a b y z g a rn ą ć 5.000 m k ., n a g ro d y , w y z n a c z o n e j n a jego g ło w ę .
W ś ró d w ię z io n y c h o d b y w a się n a ra d a , co z ro b ić z k o b ie ta m i ,k tó r e s w y m la m e n te m g o to w e zła m a ć d y s c y p lin ę
o d d z ia łu . Jest t y lk o je d n a ra d a n a to : o tw o rz y ć z a b a ry k o - w a n e d r z w i i w y p u ś c ić je n a p o d w ó rze . C h yb a do k o b ie t N ie m c y s trz e la ć n ie będą. A le o tw o rz y ć d rz w i, to zn a c z y w p u ś c ić do ś ro d k a w rogow i, k tó r y c h s iła je s t c o n a jm n ie j d z ie s ię k ro tn ie w ię k s z a . N a p ię c ie s y tu a c ji je s t tra g ic z n e . Co' ro b ić ? W s z y s c y s p o g lą d a ją n a w o d za, żeby te n zadecydo
w a ł. Oni je d e n m a ju ż p la n g o to w y .
— W y p u ś c ić b a b y — rzecze te n w re szcie po n a m y ś le
— a w y c h ło p c y co m a cie , T r z y m a jta w g a rś c i, n a jle p ie j k r ó tk ie „d y n ig s y “ , liw e r w e r y i noże.
— S ta ń ta , je d n e c h ło p y z b o k u p rz y d rz w ia c h , d ru g ie s c h y lo n e pod o k n a m i ,o k n a le tk o p o o tw ie ra ć . Ś w ia tło p r z y c ie m n ić ^
— No, S zpica, w im ię M a t k i P rz e n a jś w ię ts z e j, o d k lu - czaj d r z w i!
I z a z g rz y ta ł w drzw uaeh s ta re j k a rc z m y z a rd z e w ia ły k lu c z . U c h y liły się d r z w i w ą s k ą szczeliną. —? N ie z d ą ż y ła p rz e jś ć o tw o re m p ie rw s z a n ie w ia s ta , — g d y n a d lu d z k o p c h n ię te o d z e w n ą trz s iłą ,d r z w i u s tą p iły i — c h lu s n ę ła d o iz b a s z a ta ń s k a potęga, n io s ą c a u w ię z io n y m i p rz e ra ź liw ą .
rzeź. W s z e lk a o b ro n a n a n ic . Je d y n ie cud u ra to w a ć może s c h w y ta n y c h w p u ła p k ę .
W cia sn e j izb ie k a rc z m y z a k o tło w a ła w a lk a . W is z ą c a u p u ła p u la m p a n a fto w a rz u c a ła posępne ś w ia tło n a w a l
czących, g d y n a g le G n a c iń s k i łu p n ą ł w n ią k o lb ą k a ra b in u . N s ta ła ciem ność i jeszcze w ię k s z e za m ie szan ie . A s p ra w c a ty c h cie m n o ści, z a n im się k to k o lw ie k z o rie n to w a ł, je d n y m susem s k o c z y ł prze z o k n o i p rz e p a d ł w ro s n ą c y m obok k a r
czm y lżycie.
Ci, co n ie z d o ła li u cie c, d o s ta li się w ręce G re n zsch u - tz u . P o jm a n o m ię d z y in n y m i b r a ta G n a c iń s k ie g o i ty m się t y lk o N ie m c y p o c ie s z y li w sw ej w ś c ie k ło ś c i, że g łó w n y d o w ó d c a p o ls k ie g o o d d z ia łu u m k n ą ł im z p o d rę k i. Zem szczą się s tra s z liw ie . W y p ro w a d z o n o je ń c ó w , otoczono s iln ą s tr a żą i p o g n a n o w s tro n ę C zerska.
G n a c iń s k i tym cza se m , u m k n ą w s z y szczę śliw ie, za s ta n a w ia ł się, w ja k ib y to sposób o d b ić s w y c h to w a rz y s z y . —- U d a ł się do sw ej k r y jó w k i i u m ó w io n y m g w iz d e m z w o ły w a ł p o d k o m e n d n y c h . P rz e z o rn y w ó d z z o s ta w ił b o w ie m w s w y m m a te c z n ik u o d d z ia ł p o w s ta ń c ó w , ju ż b y ^ tego w z g lę d u , że trz e b a b y ło p iln o w a ć b ro n i i s k a rb ó w .
W n e t ze b ra ło się d o k o ła w o d za k ilk u d z ie s ię c iu c h ło pa. R u s z y li z n im , n ie p y ta ją c d o k ą d . P o p ro w a d z ił ic h w ia d o m y m i sobie ś c ie ż y n a m i, zachodząc d ro g ę G re n z s c h u tz o - w i, k t ó r y się tr z y m a ł g łó w n e g o tr a k tu .
I w ciszy n ocn e j ro z p ę ta ła się z n o w u w a lk a . Z a s k o czeni N ie m c y n ie p rz y p u s z c z a li, ażeby m o g ła n a d e jść o d siecz. W ie lu z je ń c ó w z d o ła ło uciec. N ie p o w io d ło się je d n a k b r a tu G n a c iń s k ie g o , k tó re g o G re n z s c h u tz szczególnie m ia ł n a o k u , ja k o z a k ła d n ik a . S ta rs z y b r a t b y ł ż o n a ty i m ia ł d zie ci. O k a z ja w ię c , ażeby zem ścić się n a ca łe j ro d z in ie .
G n a c iń s k i ty m c z a s e m po o w y m n o c n y m n a p a d z ie za
s z y ł się ze s w o im o d d z ia łe m w p uszczy tu c h o ls k ie j i n ie w y s u w a ł g ło w y n a ś w ia t boży. W ie d z ia ł, że N ie m c y p o d w o ją czujność, w ię c n a p e w ie n czas p rz y c z a ił się. Z a s ta n a w ia ł się ty lk o , k to m ó g ł n a s ła ć ow ej n o c y G re n zsch u tz, a p oza ty m p rz e m y ś liw a ł, w ja k i sposób u w o ln ić b ra ta od n ie c h y b n e j ś m ie rc i. Co do z d ra d y ,nie m ia ł ju ż ża dn e j w ą tp liw o ś c i, że b y ła to ze m sta jego n a rzeczo n ej. U t w ie r d z ił się w ty m p rze z s w o ic h z a u fa n y c h . P o m ś c i się, ale p ó ź n ie j. T e ra z trz e b a m y ś le ć o r a t u n k u b ra ta .
ł ym cza se m G rn z s c h u tz , d la o d d a n ia s w o im o tu c h y , o g ło s ił, że G n a c iń s k i, h e rs z t b a n d y , s c h w y ta n y , i że w k r ó t ce z a w iś n ie n a s z u b ie n ic y . B y ła to z ic h s tro n y n ie o s tro ż ność z k tó r e j G n a c iiis k i p o s ta n o w ił s k o rz y s ta ć . Przestano*
ju ż się bać tego „ d ia b ła “ . C zu jn ość ż o łn ie rz y G re n z s c h u tz u o s ła b ła ,a i o k o lic z n e n a d le ś n ic tw a s w o b o d n ie j o d e tc h n ę ły . A G n a c iń s k i dlla s iln ie js z e g o u tw ie r d z e n ia w s z y s tk ic h w ty m p rz e k o n a n iu p r z y c z a ił się w la sa ch . C ze ka ł t y lk o
sposobności, ażeby dać znać o sobie.
C h w ila ta nadeszła. W ó d z 'o d d z ia łu p o ls k ie g o w ie d z ia ł, że te ra z bro nię , n ic n ie w s k ó ra . T rze b a d z ia ła ć podstępem . D łu g ie g o d z in y z a s ta n a w ia ł się n a d sposobem w y d o b y c ia b ra ta z n ie w o li w ra z ze s w o im a d iu ta n te m S zpicę, k tó r y t r a f io n y ow e j n o c y w nogę w czasie u c ie c z k i, cu de m o c a la ł.
•— M oże czasby ju ż j a k i p o d ja z d z ro b ić n a S zw a bó w — m a w ia ł a d iu ta n t.
— P o cze ka j, jeszcze im z a le je m sadła. T e ra z n ie czas.
M o i lu d z ie n ie c h się w b o ra c h p o c h o w a ją m a ły m i g ru p a m i.
M ię d z y o d d z ia ła m i zachow ać łączność. N ie ro b ić te ra z żąda
n y c h n a p a d ó w . — P ie n ię d z y m a m y dość. J a d ła też n ie z a b ra k n ie .
— L u d z ie n a m się z b a ła m u c ą — w tr ą c a ł w te d y S zpica.
— P o d w y ż s z y ć d o w ó d c o m ż o łd i p o w ie d z ie ć , że w n e tk i b ę d z ie ro b o ta .
I z a m y ś lił się G n a c iń s k i n a d s w o im p la n e m . Po c h w ili z w r ó c ił się do swego a d iu ta n ta w te s ło w a :
— B ę d z ie m p ro s ić G re n z s c h u tz o p o k ó j.
W ie r n y S zpica, k t ó r y p r z y w y k ł do ró ż n y c h d z iw a c tw sw ego w odza, ty m ra z e m z a n ie m ó w ił.
— Co się ta k p a trz y s z ? D a w a j, n a p is z e m lis t.
A le w obozie ła tw ie j b y ło o 1.000 m a re k a n iż e li o p ió r o i a tra m e n t. W y g rz e b a n o gdzieś o łó w e k i k a w a ł p a p ie ru .
I a d iu ta n t, o b ta rłs z y p o t z czoła, bo w ie d z ia ł, co to za p r a ca, go czeka, p o ś lin ił o łó w e k i ro z p o c z ą ł p isa ć notę p o k o jo w ą . T re ść te j n o ty b y ła m n ie j w ię c e j ta k a : Otóż p o n ie w a ż N ie m c y p o je c h a li ju ż do W e rs a lu p e r tr a k to w a ć o p o k ó j, i że w ła ś c iw ie je s t ju ż z a w ie szen ie b r o n i m ię d z y n im i a k o a lic ją , to on, G n a c iń s k i, k tó r e m u się ta c ią g ła w a lk a s p rz y k r z y ła , g o tó w je s t ró w n ie ż z G re n z s c h u tz m w d a ć się w u k ła d y p o k o jo w e . N ie c h w ię c G re n z s c h u tz w y ś le delegacje n a p o la n k ę p o d w s ią R zepiczą, a on w y ś le s w o ic h p a rla m e n - ta r iu s z y i sam się s ta w i zaraz, g d y z a jd z ie p otrze b a.
K o m e n d a n t G re n z s c h u tz u p r z y ją ł z z a d o w o le n ie m o w ą w ia d o m o ś ć p o k o jo w ą . T e ra z będzie ś w ie tn a o k a z ja , p o m y ś la ł, ażeby z n ie n a w id z o n e g o w ro g a s c h w y ta ć . To też w y s ła ł n a u m ó w io n e m ie js c e d e le g a cją p o k o jo w ą , a za n ią w z m o c n io n y o d d z ia ł u z b ro jo n e g o G re n z s c h u tz u z k a r a b in a m i m a s z y n o w y m i, p o le c a ją c o b s ta w ić o k o lic ę w p ro m ie n iu ć k ilk u k ilo m e tró w .
A le i G n a c iń s k i m ia ł sw oje p la n y . Z n a ł N ie m c ó w n a w y lo t. P iszą c l is t p o k o jo w y , dobrze w ie d z ia ł, że N ie m c y t y lk o p o z o rn ie zgodzą się n a pokój«, w a r u n k ó w n ie d o tr z y m a ją , a je g o pow ieszą. D la te g o z a in s c e n iz o w a ł tę szopkę p o k o jo w ą , ażeby z a p ła c ić N ie m c o m p o d stę p e m za podstęp.
C h o d z iło m u zaś g łó w n ie o o d w ró c e n ie u w a g i w ro g ó w od je g o b ra ta , a s k u p ie n ie je j n a s w o je j osobie.
O u m ó w io n e j g o d z in ie p r z y b y ł n a p o la n ę p oseł G na- c iń s k ie g o . D z iw ią się N ie m c y , że t y lk o je d e n d eleg a t, za
m ia s t k ilk u . C zyżby G n a c iń s k i z n ó w z n ic h sobie z a d r w ił? ' P a r la m e n ta riu s z ta m te j s tro n y b ie rz e w ręczone m u p rze z p o s ła ń c a p is m o , r o z r y w a k o p e rtę i c z e rw o n y ze w ś c ie k ło ści czyta, że on, G n a c iń s k i, p o d trz y m u je sw ą w o lę w e jś c ia z N ie m c a m i w u k ła d y p o k o jo w e , że m a dość ju ż tego ro z b ó jn ic z e g o ż y c ia , ale p rz e d te m , z a n im się p o je d n a z lu d ź m i, m u s i się p o je d n a ć z P a n e m B o g ie m i że w ła ś n ie dziś o d b y w a sp ow ied ź w Leg b ąd zie , a p o te m w y z n a c z y dzień, żeby u m ó w ić w a r u n k i z G re n zsch u tze m .
P o s ło w ie G re n z s c h u tz u w ś c ie k li ze zło ści, n ie w ie d z ie li co począć. Czy z a trz y m a ć w y s ła ń c a , ażeby im „ w y ś p ie w a ł“ , g d z ie je s t G n a c iń s k i, czy też czekać n a d ru g ie p is m o G n a c ió s k ie g o . T a o s ta tn ia d e c y z ja p rz e m o g ła , boć o s ta te c z n ie cóż za k o rz y ś ć z z a tr z y m a n ia jednego c z ło w ie k a ? G d y b y ta k p o s tą p ili, g łó w n y p rz y w ó d c a p a r ty z a n tó w m ia łb y się n a baczności i w o g ó le o d s tą p iłb y od w s z e lk ic h p e r tr a k ta c y j. P u ś c ili go w ię c w o ln o .
G dy się o te rn k o m e n d a n t G re n z s c h u tz u d o w ie d z ia ł, ro z k a z a ł n a ty c h m ia s t w y ru s z y ć z o b ła w ą do Legbąda. — W s a m y m C ze rsku p o z o s ta ły n ie w ie lk ie t y lk o straże.
K ie d y G re n z s c h u tz ta k g o r liw ie z a b ie ra ł się do G na
c iń s k ie g o , on ju ż m ia ł g o to w e p la n y . Z a u fa n i lu d z ie d o n ie ś li m u , że w k ró tc e będzie w ra c a ł do C zerska w ię k s z y t r a n s p o rt p ie n ię ż n y . I k ie d y G re n z s c h u tz s k u p ia ł n a jw ię k s z ą u w a g ę n a w io s k ę Legbąd, G n a c iń s k i p rz y c z a ił się w la s a c h i w y g lą d a ł p o c z ty , w io z ą c e j p ie n ią d z e . Jakoż d o c z e k a ł się je j n ie b a w e m . K o n w ó j b y ł s to s u n k o w o n ie lic z n y , to też G n a c iń s k i z a w ła d n ą ł n im ła tw o . T y m ra z e m g r a tk a b y ła n ie la d a bo 80.000 m a re k .
O c zyw iście w L e g b ą d zie N ie m c y G n a c iń s k ie g o n ie s c h w y ta li. H a u p tm a n o d d z ia łu p ie n ił się ze zło ści, że go ta k h a n ie b n ie w y p ro w a d z o n o w pole. G n ie w jego jeszcze się sp o tę g o w a ł, g d y d o n ie s io n o m u o o b ra b o w a n iu p o c z ty . P o s ta n o w io n o w ię c ro z p ra w ić się z u w ię z io n y m b ra te m G n a c iń s k ie g o .
T y m c z a s e m n ie b y ło m o w y , ażeby p o k u s ić się o u w o l
n ie n ie w ię ź n ia siłę. .B r o n iły d o s tę p u do nie go k a r a b in y m a szynow e, a rm a ty , lic z n a załoga, a z d ru g ie j s tro n y b y ła t y lk o g a r s tk a w ia ru s ó w . W z ią ł się w ię c G n a c iń s k i n a in n y sposób.
W ia d o m y m i t y lk o sobie d ro g a m i, zapew ne za p o ś re d n ic tw e m sta re g o G n a c iń s k ie g o , n a w ią z a ł k o n ta k t ze s tra ż ą w ię z ie n n ą . Z a 2000 m a re k p rz e k u p io n o dozorcę i u ła tw io no s ta rs z e m u G n a c iń s k ie m u ucieczkę. A s ta ło się to w te n siposób: Z d ozorcą o w y m u k a r to w a n o , że żona u w ię z io n e g o G n a c iń s k ie g o p rz y jd z ie z d z ie ć m i, żeby po r a z o s ta tn i zo
b aczyć się z m ężem ,k tó re g o , ja k N ie m c y ro z g ła s z a li, m ia no n ie b a w e m p o w ie s ić . K o m e n d a n t w ię z ie n ia z g o d z ił się n a to s p o tk a n ie , ażeby ty m p o g ło s k o m n a d a ć cech w ię ksze g o jeszcze p ra w d o p o d o b ie ń s tw a . Z a p ro w a d z o n o w ię c G n a c iń - s k ą z d z ie ć m i do c e li w asyście d ozo rcy. Podczas ro z m o w y z żoną w ię z ie ń s ta r a ł się trz y m a ć b lis k o d rz w i. U p a tr z y w szy o d p o w ie d n i m o m e n t, n a g le c a łą m o c ą s w y c ń ż y la s ty c h r a m io n p c h n ą ł dozorcę i b ły s k a w ic z n ie z n a la z ł się za d rz w ia m i, szyb ko p rz e k rę c iw s z y k lu c z w< z a m k u . — Z a m k n ię ty w w ię z ie n iu d ozo rca w ra z z d z ie ć m i i G n a c iń s k ą p rz e d s ta
w ia ł p o c ie s z n y w id o k . Z a n im w szczą ł u d a n y a la rm , G n a c iń s k i ju ż b y ł d a le ko . P rz e p ro w a d z o n e ś le d z tw o n ie u s ta l i ł o w y ra ź n e j w in y doziorcy, g d y ż w ię z ie ń b y ł ro s ły m , s il
n y m m ężczyzną, m ó g ł w ię c ła tw o o b e z w ła d n ić je d ne g o do
zorcę. S k o ń c z y ło się n a n a g a n ie i areszcie.
N a s ta ł w re szcie p o k ó j, ta k b a rd z o u p r a g n io n y p rz e z c a ły w o ju ją c y ś w ia t. ' P o d y k to w a n o N ie m c o m w a r u n k i w W e rs a lu . O d e tc h n ę ły , z d a w a ło się, s w o b o d n ie j i B o r y T u c h o ls k ie . G re n z s c h u tz n ie p rz e s ta ł je d n a k s z y k a n o w a ć lu d n o ś c i p o ls k ie j. C z u li się tu jeszcze, ja k u siebie w d o m u . D o p ie ro p rze cież w r o k p o te m w o js k a p o ls k ie o b ję ły P o m o
rze, p ra w e d z ie d z ic tw o p ra o jc ó w , we w ła d a n ie .
K tó re g o ś d n ia ro ze szła się w ie ść, że G n a c iń s k i p rze - k r a d ł się ze s w o im o d d z ia łe m do W ie lk o p o ls k i, aby p r z y łą
czyć się do tw o rz ą c y c h się ta m p u łk ó w p o m o rs k ic h . Już k i l k a ty g o d n i u p ły n ę ło w s p o k o ju , n ie o m y ln y z n a k , że G na
c iń s k ie g o n ie m a . G re n zsch u tz, z o s ta w io n y w s p o k o ju , p o c z y n a ł p o w o li ściągać p o s te ru n k i. A g d y jeszcze p rz y s z e d ł od G n a c iń s k ie g o lis t z W ie lk o p o ls k i, a d re s o w a n y do k o m e n d a n ta G re n z s c h u tz u z s z y d e rc z y m z a p e w n ie n ie m , że G re n z s c h u tz n a ra z ie n ie p o trz e b u je się niczego o b a w ia ć, aż on, G n a c iń s k i, w ró c i z w o js k ie m p o ls k im , u tw ie r d z ili się w s z y s c y w p rz e k o n a n iu , że G n a c iń s k ie g o n ie m a w b o ra c h . D la p e w n o ś c i w szakże G re n zsch u tz, z n a ją c p rze b ie -
.głość G n a c iń s k ie g o , m ia ł n a o k u d o m jego ojca. A n u ż G na
c iń s k i zechce w ró c ić pożegnać się z ro d z e ń s tw e m ? A le d r u g i i trz e c i ty d z ie ń m ija ł, a G n a c iń s k i p rz e p a d ł.
G n a c iń s k i is to tn ie m y ś la ł o p rz e d a rc iu się ze s w o im o d d z ia łe m do w o js k p o ls k ic h . P rze d ty m je d n a k c h c ia ł je
szcze w y k o n a ć je d e n p la n : u k a r a ć tę, k tó r a n a p ro w a d z iła G re n z s c h u tz ow ej p a m ię tn e j n o c y n a k a rc z m ę w R zepiczy.
N ie p rz e ż u w a ł n ie s te ty , że ty m ra z e m i na n ie g o z ły lo s z a s ta w ił m a tn ię , z k tó r e j ju ż n ie m ia ł się w y p lą ta ć .
K tó re g o ś d n ia , a b y ło to dobrze p od w ie c z ó r, je s ie n ią , s ta c jo n o w a n y w d o m u stareg o G n a c iń s k ie g o o d d z ia ł G renz- s c h u tz u w ra c a ł z la s u . Z a ło g a często w y c h o d z iła n a g r z y by w b re w p rz e p is o m s łu ż b o w y m . N ic prze cież ju ż im n ie g r o z iło . „G n a c iń s k i k a p u t“ — p o w ia d a li. N a g le s tr u c h le li:
d w ó c h oficerów^ p r u s k ic h azło w ic h stro n ę . S ta n ę li n a b a czność, w y p rę ż e n i ja k s tru n a .
— G dzie się w łó c z y c ie ? To ta k w y G n a c iń s k ie g o p i l n u je c ie ? — z a g rz m ia ł s u ro w y g ło s o fic e ra .
— H e r r H a u p tm a n n ... w y m a m r o ta ł d o w ó d ca o d d z ia łu , n ie w ie d z ą c ja k się tłu m a c z y ć .
— T a k n ie id z ie — s ro ż y ł się o fic e r. — Jesteście z w o l
n ie n i. Z a m e ld u je c ie się u m n ie ju tr o . Z o s ta w ić b ro ń i pasy.
N a wnasze m ie jsce p r z y jd ą in n i.
— H e r r H a u p tm a n n ...
— M ilc z e ć !
— R ozkaz, p a n ie k a p ita n ie .
— Z a b ie rz c ie te n lis t do waszego d o w ó d c y k o m p a n ii!
O fic e r n a k r e ś lił pośp ie szn ie o łó w k ie m k ilk ą zdań, po czym p a p ie r z w in ą ł w k o p e rtę i za pieczę tow ał.
— A te ra z o drnaszerow ać!
W y s tra s z e n i żo łn ie rz e , p rz e c z u w a ją c , ja k a ic h s p o tk a k a ra , 'za n ie n a le ż y te s p e łn ia n ie s w y c h o b o w ią z k ó w , w le k li się p o w o li do C zerska ze s p u s z c z o n y m i g ło w a m i. A d w a j o fic e ro w ie , p o m z u m ie w ia w s z y się znacząco w z ro k ie m , s k r ę c ili do la su .
R u s z y li ró w n ie ż w' s tro n ę C zerska k r o k ie m p rz y s p ie szonym . N ie r o z m a w ia li ze sobą, w ie le . P ę d z ili ju ż z g o to w y m p la n e m , b y li to b o w ie m , ja k k a ż d y c h yb a się d o m y ś li,
d w a j b ra c ia G na ciń scy.
S z li d oko n a ć zem sty.
C ie m n o ju ż b y ło n a dwmrze. Je sie n n y w ic h e r z desz
czem p o m ie sza n y, ż a ło ś liw ie s z lo c h a ł w g ę s ty c h k o n a ra c h drze w . Dw7aj G na c iń s c y s z li, m ilc z ą c . W ie d z ie li przecież do
k ą d i poco id ą .
— A co p o te m z ro b im y ? — p rz e rw a ł ciszę s ta rs z y b ra t.
— P ó jd z ie m y do d o m u pożegnać się ze s ta r y m i i ja z d a do w o js k a p o ls k ie g o . T u ju ż n ie m a m y co do c z y n ie n ia . —•
G re n z s c h u tz i ta k s tra c h e m p o d s z y ty , — o d p a rł z a p y ta n y . Śpiesząc się b a rd z o ażeby w y p rz e d z ić ów p o s te ru n e k G re n zse h u tzu , d o p a d li do zn an e j sobie c h a ty , sto ją c e j n a u bo czu w io s k i. M ło d s z y z a p u k a ł w okno . P o c h w ili odez
w a ł się g ło s k a h ie c y z w n ę trz a iz b y :
— K to ta m ?
— To ja , A u g u s t, w p u ść.
M ie s z k a n k a iz b y w id o c z n ie m ia ła z a u fa n ie do przy-- b y łe g o ,sk o ro s k w a p liw ie d rz w i o tw o rz y ła , m ó w ią c doń z w y r z u ta m i:
— W id z is z , s tę s k n iłe ś się do m n ie . M ó j ty n a ju k o chańszy.
— T a k , s tę s k n iłe m się do ciebie, c z a ro w n ic o . P rz y s z e d łe m ci ułatw iiić d ro gę do p ie k ła , ja kże ś t y G re n z s c h u tz o w i u ła tw iła drogę do m n ie . P a m ię ta sz? — b ły s n ą ł g n ie w n y m w z ro k ie m G niaciński.
D z ie w c z y n a z ro z u m ia ła w s z y s tk o . S tra c h o d ją ł je j m ow ę. W ie d z ia ła , że G n a ciiński ż a rtó w n ie s tro i, czu ła sw o ją w in ę . R z u c iła się n a k o la n a , a ize zduszonej k r t a n i w y b e łk o ta ła w ś m ie r te ln y m p rz e ra ż e n iu o s ta tn ie j g o d z in y .
— D a ru j, A u g u s t, p rzebacz!
— M ó w p a c ie rz , z d ra jc z y n i, o s ta tn ia to ju ż tw o ja c h w ila . No, ju ż !
D zie w c z y n ą , n a w p ó ł o m d la ła , p rz y c z o łg a ła się do- nóg g ro źn e g o m ś c ic ie la .
— No, szybko, w e s tc h n ij do Boga.
I g d y o fia r a o c ią g a ła się ize s p e łn ie n ie m ro z k a z u G na- c iń s k i s k in ą ł n a b ra ta . W je d n e j se k u n d z ie o p lą ta n o d z ie w czynę s z n u ra m i i zaw ieszono n a h a k u , k t ó r y w is ia ł u p u ła p u iz b y . Scena c a ła n ie tr w a ła n a w e t p ię c iu m in u t. P o w ie s iw s z y n ie s z c z ę ś liw ą n o g a m i do g ó ry , z z a k n ę b lo w a n y -
m i u s ta m i, sa m i co tc h u z n ik n ę li. O fia ra z e m s ty G n a c iń - s k ic h w is ia ła k ilk a g o d z in w p o z y c ji g ło w ą n a d ół, n ie do - ty k a ją c p o d ło g i, d o p ie ro n a d ra n e m sąsiedzi m a rtw ą od s tra c h u u w o ln ili z p o w ro z ó w .
T a k ą b y ła ze m sta G n a c iń s k ie g o n a sw ej n a rz e c z o n e j, k tó r e j z d ra d a o m a ło co n ie z g u b iła p o ls k ic h p a rty z a n tó w .
D w a j b ra c ia Sizyibko w r ó c ili la s a m i w s tro n ę d om u, a id ą c ś m ia li się z ca łe j a w a n tu ry , ciesząc się jednocześnie, że ta k g ła d k o p o szło im z u k a r a n ie m z d ra jc z y n i.
— N a ja d ła się stracihu, to p ra w d a — o d e zw a ł się s ta r szy, a le te ra z odechce się je j n a d r u g i ra z N ie m c o m s łu żyć.
_ Taką to i powiesić było nie żal, aleć zawsze niew ia
sta, n ie c h ją ta m P a n B óg sądzi.
Ł a tw o sobie w y o b ra z ić , j a k i w ś c ie k ły g n ie w m u s ia ł o g a rn ą ć k o m e n d a n ta G re n z s c h u tz u , g d y zo ba czył n a ra z p o s te ru n e k , w ra c a ją c y do d o m u stareg o G na cm skieg o .
— K to w a m p o z w o lił o pu ścić w a rtę ? — p ie n ił się ze w ś c ie k ło ś c i k o m e n d a n t.
— P a n ie k o m e n d a n c ie , — tłu m a c z y ł m u sta rs z y , — d w ó ch n a szych o fic e ró w — oto lis t.
K o m e n d a n t ro z e rw a ł k o p e rtę i r z u c ił o k ie m n a p ism o , a w m ia rę , ja k c z y ta ł, b la d ł, to p o n s o w ia ł n a zm ia n ę. Bo też b y ło czego się w ście ka ć. P is m o ow o b y ło te j tre ś c i:
K o c h a n y P a n ie K o m e n d a n c ie !
Ja, A u g u s t G niaciński, k r ó l i K o ś c iu s z k o n a B o ra c h T u c h o ls k ic h , z w o ln iłe m z w a r t y p a ń s k ic h lu d z i, bo te ra z w ie c z o ry są c h ło d n e i m o g lib y dostać k a ta ru , a G na- c iń s k ie g o f ta k n ie u p iln u ją . S zkoda lu d z i. M ó g łb y m ic h p o w y s trz e la ć ja k k a c z k i, ale d a ro w a łe m im życie.
N ie c h w ie d zą , k to to je s t G n a c iń s k i I pana, m ó j ko^
c h a n y k o m e n d a n c ie , ja k się p a n będzie dobrze s p ra w o w a ł, n ie d łu g o też z w o ln ię z C zerska, g d y tu w ró cę z w o js k ie m p o ls k im . T ym c z a s e m p o s y ła m p a n u u k ło
n y , a n ie d łu g ą p o ślę w as do w s z y s tk ic h d ia b łó w . (— ) K r ó l A u g u s t G n a c iń s k i.
— D o n n e rw e tte r, w y osły, b a ra n y , ja was!... — p ie n ił się dow ódca, w p a d a ją c po p ro s tu w szał g n ie w u , a słow a p rz e k le ń s tw i g ró źb w y rz u c a ł z u s t bez z w ią z k u . B y ł b lis k i a p o p le k s ji.
W ty m czasie G na c iń s c y ju ż z n a le ź li się w d o m u s w y c n ro d z ic ó w . Z a n im p r z y jd z ie n o w y p o s te ru n e k , o n i p ożegna
ją się z ro d z ic a m i i z ro d z e ń s tw e m ,a p o te m p rz e d rą się prze z k o rd o n , b y za cią gn ą ć się do s łu ż b y w w o js k u p o ls k im .
P oże g na n ie b y ło k r ó tk ie , a serdczne. N ik t n ie p ła k a ł.
N a w e t m a tk a ,k tó r a k o c h a ła c h ło p a k ó w s w o ic h n a d życie, b ło g o s ła w iła s y n ó w na drogę, o c ie ra ją c z w ilż o n e łz a m i oczy k o ń ce m fa r tu c h a . B y li p rzecież tu cią g le w n ie be zp iecze ń stw ie . N ie c h id ą . Da Bóg, w ró c ą do d o m u i sp okó j za p a n u je w szędzie.
— No, m a tk a , czas ju ż w drogę.
— N ie m c y la d a m o m e n t tu p rz y jd ą po nas, — rzecze m ło d s z y , a w y o jcie c bądźcie d o b re j m y ś li.
Z a s m u c ił się s ta ry , u ś c is k a ł s y n ó w po k o le i. N a jd łu żej w szakże że gn a ł pociechę sw oją, A n g lis ta . P ra w d a , że
sąsiadzi n ie ra z często u s k a r ż a li się n a ty c h ło b u z ó w . co to sobie n ie d a li w kaszę d m u c h a ć i zawsze p ie rw s i b y li do w y p it k i i w y b it k i, ale cóż, to ć m ło d z i, k r e w g o to w a ła się w ż y ła c h ju n a k ó w . F o lg u ją c s w e m u m ło d e m u te m p e ra m e n to w i G n a c iń s c y często w y c h o d z ili w b o ry ciem ne n a z w ie rza . O s o b liw ie A u g u s t z a p a lo n y m b y ł m y ś liw y m . Sam w p o je d y n k ę , b y w a ło , ru s z a ł n a d z ik a , k rz e p k i a n ie u s tra s z o n y p r z y tern strzelec. Ż a l m u b y ło opuszczać b o ry , z k t ó r y m i z ż y ł się, w k tó r y c h c z u ł się sw o b od n ie, gdzie ty le o d n ió s ł t r iu m f ó w m y ś liw s k ic h .
— S łu c h a j, A u g u s t — r z e k ł po c h w ili s ta ry , — b y ł tu w ie c z o re m F ra n z , p rz e p o m n ia łe m n a śm ie rć.
— I cóż c h c ia ł te n p lu d ra k ?
— N ie g a d a j, d y ć to p o rzą d n e szw a b isko , d o b ry są
siad. P o w ia d a ł, że n a jego p o la p rz y c h o d z i o k r u tn ie w ie lk i d z ik i ro b i spustoszenia. W y b ie ra się ju t r o n a niego.
W oczach A u g u s ta p rz e s u n ą ł się p o ż ą d liw y b ły s k .
—- I ja b y m r u s z y ł n a tego k n u ra ."
— Co ci się p rz y w id z ia ło , n ie m a m y p rze cież czasu — w t r ą c ił sta rszy. — G re n z s c h u tz n a p e w n o ju ż nas tr o p i, u c ie k a jm y , s k o ro ch cem y m ie ć całe g ło w y n a k a r k u .
D obrze, u c ie k a jm y , ale p rz e d ty m m u s im y Szwa
bom w y p ła ta ć ja k ie g o fig la , je ż e li się n a d a rz y sposobność
— rzecze m ło d szy.
— C h c ia łb y m je d n a k p rz e d o d ja z d e m z a p o lo w a ć n a tego d z ik a .
— Oj, że by cię czasem G re n z s c h u tz n ie u p o lo w a ł, — d o d a ł, p rz e c z u w a ją c coś złego ojciec.
— N ic m i się n ie s ta n ie ! — z le k c e w a ż y ł p rze s tro g ę m ło d y G n a c iń s k i.
— A b y ł u p a r ty . Co p o s ta n o w ił, tego d oko n ać m u s ia ł, żeby ta m n ie w ie m co. G d y b y n a w e t c a ła a r m ia H in d e n - b u rg a o to c z y ła B o r y T u c h o ls k ie , on i ta k n a tego d z ik a m u s ia łb y pójść ze strze lb ą . S ta n ę ło w ię c n a ty m , że s ta rs z y p o z b ie ra c h ło p có w , zabierze w s z y s tk o zło to , sre b ro , b ro ń i r a zem z o d d z ia łe m p rz e k ra d n ie się do W ie lk o p o ls k i, a m ło d szy G n a c iń s k i p ozo stan ie , żeby jeszcze ra z zażyć u c ie c h y p o lo w a n ia . K to to w ie , co ic h w s z y s tk ic h czeka. T rze b a u ż y ć p ó k i jeszcze czas.
W o k ó ł G n a c iń s k ic h z e b ra ła się ju ż s p o ra g ro m a d a o c h o tn ik ó w . O d d z ia ł ic h , ro z s ia n y po c a ły c h borach,/ m ó g ł lic z y c ju ż 400 ch ło pa . Z t y m i w ia r u s a m i, z a g rz a n y m i od
w a g ą s w o ic h d o w ó d có w i z d e c y d o w a n y m i na w s z y s tk o G na
c iń s c y m ie li z a s ilić tw o rz ą c e się n a te re n ie W ie lk o p o ls k i p u łk i p o m o rs k ie .
G re n z s c h u tz n a w e t n ie p rz y p u s z c z a ł, że n a ra z , ja k z pod z ie m i, w y ro s ło ta k lic z n e w o js k o p o ls k ie w B o ra c h T u c h o ls k ic h . D o w ó dca G re n z s c h u tz u przez s w o ic h szpiegów d o w ie d z ia ł się o z a m ia ra c h G n a c iń s k ie g o p rz e jś c ia g r a n i
cy ze z ło te m i z (bronią.. C h ciw o ść go w ie lk a o w ła d n ę ła . L u dzi a zw łaszcza G n a c iń s k ic h , p rz e p u ś c iłb y ch ę tn ie , ra d , że ty c h d ia b łó w się pozbędzie, ale z ło to ? A w d o d a tk u treść tego d rw ią c e g o lis t u „ k r ó la A u g u s ta “ D la tego też z w o ła ł starszyznę. Radzą. T rze b a z m yć hańbę i ’ sro m o tę, R ada w ra d ę zd e cyd o w a n o ru s z y ć w ie lk ą o b ła w ą , ja k ie j d o tą d n ie b y ło . A le ż o łn ie rz e ju ż n ie c h ę tn ie s z li szu kać ś m ie rc i z w a le c z n y m i p o w s ta ń c a m i. M u s ia n o ic h za grzew a ć o b ie t
n ic ą w ie lk ic h zysków^, a w a n só w , n a g ró d . U tw o rz o n o od
d z ia ł k a w a le r ii z o c h o tn ik ó w , o d d z ia ł, k tó re g o b y za d a n ie m b y ło tro p ić G n a c iń s k ic h . Za k a w a le rią , u z b ro jo n ą w k a r a b in y m a szyn ow e , p ó jd z ie p ie c h o ta . P o p ro w a d z i w^yprawę sam g łó w n y k o m e n d a n t G re n zsch u tzu . T e ra z ś m ie rć P o la k o m . N ie u jd ą . G n a c iń s k ie m u p rz y s z y k u ją szu bien icę na r y n k u . Z g in ie ja k pies.
— N o i cóż, s y n k u , żal ci opuszczać chatę o jco w ską?
— t y m i s ło w y ta m u ją c wdasne ro z c z u le n ie , z a g a d n ą ł s ta ry G n a c iń s k i A u g u s ta .
— Co ta m żal, — c a łu ją c n a o d ch o dn e m m a tk ę w ręce, o d p a rł z a g a d n ię ty dość szo rs tk o , ja k b y s tłu m ić c h c ia ł w so
b ie u czucie g o ry c z y ro z s ta n ia . I tw^arde serce tu c h o ls k ie g o z a b ija k i na c h w ilę s to p n ia ło n ib y w o s k . Id z ie , aie czy w r ó ci? L o s y ż y c ia ta k ie n ie pe w n e.
G dy ta k G na c iń s c y ju ż ż e g n a li się z Sobą, k to w ie m o że n a zaw-sze, n a g le k to ś z a p u k a ł do d rz w i c h a ty . W izb ie n a ra z z a p a d ła cichość ś m ie rte ln a .
— G re n z s c h u tz ! — z b la d ły m i w a rg a m i w y s z e p ta ła m a tk a . — G na c iń s c y s ta n ę li w p o g o to w iu b o jo w y m . P u k a n ie do d rz w i się p o w tó rz y ło .
— K to ta m , do d ia b ła ? — n ie o tw ie ra ją c d rz w i h u k n ą ł s ta ry .
— O tw m rzta, to ja F ra n z .
— C h w a ła Ci, M a tk o P rz e n a jś w ię ts z a ! — z u lg ą w g ło sie w ^yrw ała się G n a ciń ska .
G n a c iń s k i o d ry g lo w ra ł d rz w i i, ła ją c p rz y b y łe g o , że o ta k późnej porze n ie p o k o i dom ow ników ^, w p u ś c ił F ra n z a .
— Cóż w a m po nocy, sąsiedzie? F ra n z , sąsiad G n a c iń s k ic h , b y ł to d o b ry , p o c z c iw y N ie m ie c , cieszący się s y m p a tią ca łe j ro d z in y . Z w ła szcza z A u g u s te m łą c z y ła ic h w s p ó l
na ż y łk a m y ś liw s k a . Często c h a d z a li la z e m na z w ie rza , bo
też F ra n z , ja k m a ło k to z n a ł k r y jó w k i d z ik ó w , w ie d z ia ł gdzie lu b ią p rz y c h o d z ić rogacze. L o ja ln y te n N ie m ie c do p o lit y k i się n ie m ie s z a ł i często w ro z m o w ie s ą sie d zkie j p o tę p ia ł g w a łty G re n zsch u tzu . M ie s z k a ł n a ubo czu w la sa ch, m a ło z k im się w d a w a ł w ro z m o w y ; z a ję ty n a sw ej r o li i m y ś liw - s tw e m n ik o m u się n ie n a ra ż a ł. To też i G na c iń s c y m ie li do nie go p ełne z a u fa n ie . N a p y ta n ie stareg o G n a c iń s k ie g o F ra n z n ie o d ra zu o d p o w ie d z ia ł, p o p a trz a ł n a m ło d y c h G na- c iń s k ic h , c h c ia ł coś rzec, p o czym się c o fn ą ł z m in ą n ie z d e c y d o w a n ą a w re s z c ie s p y ta ł:
— G dzieśta się ta k w y r y c h to w a li, co? Id z ie ta zn ów w o jo w a ć ? Oj,, to n ie dobrze m oże się skończyć. Może ju ż le p ie j zaprzestać tego w o jo w a n ia ?
— T a k i ja m y ś lę — c h y trz e o d p a rł s ta r y — c h ło p a k i ju ż id ą stąd precz.
— A g dzież m a s z e ru je ta ? — s p y ta ł F ra n z A u g u s ta .
— D o sw o ich , do w o js k a p o lskie g o .
— T a k , ta k do s w o ic h — filo z o fic z n ie p o k iw a ł g ło w ą F ra n z .
— K a ż d y c ią g n ie do s w o ic h — a potem , ja k b y z m ie n ia ją c te m a t, z w ró c ił się do m łodszego' G n a c iń s k ie g o :
Ł_ W ie c ie , A u g u s t, że w y tr o p iłe m ś la d lo g a c z a . A le co to za rogacz, 'żyję ju ż ty le la t, a ta k ie g o nie w id z ia łe m . J u tr o ze ś w ite m id ę n a niego.
— T o i ja z w a m i! — n a g le w y r w a ł się A u g u s t, a w oczach z a ś w ie c iły m u s k r y m y ś liw s k ie j p o ż ą d liw o ś c i.
— Co tobie? — z m ity g o w a ła go m a tk a . — U c ie k a ć ci przez g ra n ic ę , a n ie p o lo w a ć.
— Tyiś się p ew no z g łu p im w id z ia ł — d o d a ł ojciec.
— N ie, m uszę! — a z w ra c a ją c się do F ra n z a : — ju t r o z ra n a będę u w as, to sobie p o p o lu je m y .
— A le p rzecież n ie w ty m m u n d u rz e p ru s k ie g o le u t- n a n ta ? — z a u w a ż y ł F ra n z , s p o g lą d a ją c n a G n a c iń s k ic h p o p rz e b ie ra n y c h za o fic e ró w G re n z s c h u tz u . — Ja kie ście do tego p rz y s z li? — z d ję ty c ie k a w o ś c ią , z a p y ta ł.
— E t, d łu g o b y o ty m gadać — w y k r ę c ił się A u g u s t.
A le s ta ry G n a c iń s k i lu b ił się c h w a lić , g d y c h o d z iło o w y c z y n y s w o ic h syn ów , w ię c za A u g u s ta o d rz e k ł:
— To ta k b y ło . A le u s ią d ź ta się, F ra n z , czego stoicie , z a p ro s ił s ta ry G n a c iń s k i. G dy sąsiad p rz y s ia d ł na z y d lu , s ta r y — z a p a liw s z y fa jk ę , ro zp oczą ł:
— M u s ie li o ni, n ib y m oje c h ło p a k i, p rze d o sta ć się do C zerska, do je d n e j d z ie w c z y n y , żeby się je j p ię k n ie sp re zen to w a ć, bez k tó r ą o m a ło w ie le d o s ta lib y się n asi w ręce G re n z s c h u tz u . P o szli c h ło p a k i z n ią p o ta ń c o w a ć , ś m ie ją c się
p r a w ił s ta ry , ale ja k się t u p o k a z a ć w C zersku, g d y w szę
dzie G re nzsch u tz. W ię c się p rz e b r a li w o fic e rs k ie odzienie.
— A s k ą d je w z ię li? — p rz e rw a ł F ra n z , z a in tr y g o w a n y opowieścią,.
— A otóż to, s k ą d w z ię li. N a m s ta r y m b y ło b y tru d n o , ale n ie im m ło d y m — z d u m ą p o d k r e ś lił ojciec. M a ło ty c h o fic e ró w w C ze rsku ? W ię c ta k to b y ło , aha — r y c b ty k m ó w ię . W la s a c h z ja w ił się o d d z ia ł k a w a le r ii G re n z s c h u tz u , w y s ła n y p o d k o m e n d ą d w ó c h le u tn a n tó w n a p o s z u k iw a n ie m o ic h c h ło p a k ó w . D o w ie d z ia w s z y się o ty m , w y s ła łe m s ta rą sw o ją , ażeby c h ło p a k ó w o strzeg ła . A ty m ty lk o w to g ra j. Ja k się d o w ie d z ie li, że k a w a le rz y ,ś c i będą w b o ra ch , m o i c h ło p c y ze s w o im i w ia r u s a m i z r o b ili zasadzkę. W c ią g
n ę li k a w a le rię w la sy, ta k , że z g u b iła ona drogę. I d o p ie ro ic h o s trz e liw a ć . G re n z s c h u tz z la z ł z k o n i c h c ia ł się r a to w a ć k a ż d y n a s w o ją rę kę , ale n a s i ic h o to c z y li, b ro ń o de b ra li, p o ś c ią g a li z n ic h p o r t k i i m u n d u r y , r o z k a z a li w le źć n a k o n ie w k a le s o n a c h i p o p ę d z ili p re c z do obozu.
— To n ie m oże b yć! — z d u m ia ł się F ra n z .
— P o w ia d a m , że ta k b y ło i ta k b y ło rz e czyw iście . No n ie A u g u s t?
— T a k b y ło — o d p a rł z a p y ta n y — ale n ie c h ojcie c p rz e s ta n ie , bo trz e b a będzie ju ż zb ie ra ć się w drogę.
— N o to s z y k u jt a się. Jazda, k o m u w drogę, to czas.
— Z B og ie m .
W s ta ł i F ra n z żegn a ją c się ;z g o s p o d a rz a m i. Całe opo
w ia d a n ie n ie p rz y je m n e n a n im w y w a r ło w ra ż e n ie . W g łę bi d uszy b y ł p rze cież N ie m c e m ii ta scena, o p o w ie d z ia n a p rz e z stareg o z h u m o re m , z r a n iła go, ja k o N ie m c a boleśnie. P o że gn a ł się za ty m z k w a ś n ą m in ą , le d w o u ścisn ąw szy rę kę g o s p o d a rz o w i, a n a o d c h o d n y m r z u c ił w s tro n ę A u g u s ta prze z zęby:
— A ls o , H e r r G n a c iń s k i, ju t r o n a p o lan ce ja czekać.
— D obrze, cze ka jcie n a m n ie — o d rz e k ł A u g u s t.
G dy N ie m ie c się o d d a lił, G n a c iń s k a , ja k b y tk n ię ta z ły m p rz e c z u c ie m , s ta ra ła się A u g u s to w i w y b ić z g ło w y owo p o lo w a n ie , tłu m a c z ą c , że G re n z s c h u tz w szędzie o b sta w ił p o s te ru n k i, że la d a c h w ila m o g ą tu p rz y jś ć do ic h ch a ty . Poco się n a ra ż a ć n ie p o trz e b n ie . Już le p ie j u c ie ka ć. A i tę.
m u F ra n z o w i n ie b a rd z o dobrze ja k o ś z o czu ~ p a trzyło . Czy m o żn a dziś lu d z io m w ie rz y ć ? Zaw szeć to N ie m ie c. P ra w d a , że go ty le la t zn ają, ale k to w ie , w ja k ie j skórze d ia b e ł sie dzi. P a m ię ta j, A u g u s t, że za tw o ją g ło w ę G re n zsch u tz w y z n a c z y ł w ie lk ie p ie n ią d z e ! — p e rs w a d o w a ła m a tk a .
—- P ójdę i basta.