• Nie Znaleziono Wyników

XXX Konferencja Teoretycznoliteracka czyli jubileusz i spory

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "XXX Konferencja Teoretycznoliteracka czyli jubileusz i spory"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Andrzej Skrendo

XXX Konferencja

Teoretycznoliteracka czyli jubileusz i

spory

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (70), 196-203

2001

(2)

X X X KONFERENCJA T E O R E T Y C Z N O L I T E R A C K A ,

CZYLI JUBILEUSZ I SPORY

XXX Konferencja Teoretyczno-literacka w Krasiczynie (9-15 X 2001) miała być wyjątkowa i była. Z wielu względów. Przede wszystkim z powodu okrągłego jubileuszu, oto bowiem za-mknęła się trzecia dziesiątka spotkań teoretyków literatury, a od pierwszej konferencji minęło niemal czterdzieści lat (Rogów,1962). Innym powodem była liczba gości - do Krasiczyna zje-chała blisko setka uczonych z kraju i z zagranicy. Nie wszyscy z referatami, referatów bowiem, krótszych i dłuż-szych, znalazło się w programie nie-spełna trzydzieści. Czas przeznaczony na wygłoszenie tekstów i na dyskusje był dłuższy niż zwykle, dość powie-dzieć, że czterogodzinne sesje przed-południowe wypełniały zwykle trzy wystąpienia i dyskusja (dyskusje na-grywano). Podobnie wyglądały popołudnia.

Konferencję zorganizował Instytut Badań Literackich PAN, dokładniej -Pracownia Poetyki Historycznej. Orga-nizatorzy potraktowali spotkanie w Krasiczynie jak święto Instytutu -uczestnicy znaleźli w konferencyjnych teczkach szereg materiałów na temat historii i działalności IBL-u, zaplano-wano zwiedzanie Z a m k u w Krasiczynie

oraz wycieczkę do Przemyśla. Obrady toczyły się w dobrej atmosferze i - by rzec prawdę - chyba nie mogło być inaczej. Każdy, kto zna Krasiczyński Zamek i otaczający go park, wie, że t r u d n o wyobrazić sobie miejsce bar-dziej sprzyjające naukowym dyspu-tom i wieczornym rozmowom. Nieste-ty 11 września dyskusje zostały (na pewien czas) przerwane przez zatrwa-żające wieści nadchodzące z USA. T a k oto rzeczywistość dopisała swoje

post-scriptum do teoretycznoliterackich

sporów.

Słowo „spór" rzeczywiście okazało się słowem kluczowym - zostało wy-różnione już w tytule konferencji, któ-ry brzmiał: Sporne i bezsporne problemy

współczesnej wiedzy o literaturze. Tytuł

ten - jak łatwo zauważyć - odbiega nieco od zwyczaju. N i e identyfikuje żadnego konkretnego t e m a t u , który podlegałby następnie wielostronnej analizie w wystąpieniach referentów, zmusza natomiast do rozległych pod-sumowań. Bardzo szeroko (i - co ważne - neutralnie z p u n k t u widzenia metodologicznego) wskazuje na „wie-dzę o literaturze" jako „temat" konfe-rencji oraz wyraziście wyznacza cel stojący przed uczestnikami:

(3)

podsumo-wanie dorobku badawczego, dokona-nie r a c h u n k u osiągnięć i zadokona-niechań, opisanie kondycji dyscypliny. W praktyce wystąpienia referentów podzieliły się na dwie grupy, jedni zajmowali się raczej podsumowywa-niem tego, co zrobiono, inni przede wszystkim programowali przyszłe badania i wysuwali propozycje na przyszłość. W a r t o już na wstępie powiedzieć, że w programie znalazła się dyskusja panelowa pod hasłem

Co nam zostało..., podczas której

0 tym, co zostało z m a r k s i z m u , her-meneutyki, fenomenologii, psycho-analizy i s t r u k t u r a l i z m u mówili znaw-cy tych kierunków. W dyskusji wyszła na jaw cala wieloznaczność zbiorczej formuły, jaką opatrzono konferencję: „bezspornych problemów" m a m y wie-le, a te, które można by nazwać eufemistycznym m i a n e m „spornego p r o b l e m u " , także p r o b l e m a m i być nie przestają.

Obrady otworzył Janusz Sławiński (który otwierał także pierwszą, dzie-siątą i dwudziestą Konferencję Teore-tycznoliteracką), następnie Włodzi-mierz Bolecki zwięźle objaśnił intencje, które towarzyszyły organiza-torom przy wyborze t e m a t u i formuły konferencji. Pierwszy referat, Status

dyskursu literaturoznawczego, wygłosił

Ryszard Nycz. Zwrócił on uwagę, że dziś nie sposób nadal opisywać tożsa-mości naszej dyscypliny za pomocą tradycyjnej tezy o podwójnej autono-mii: przedmiotu i metody. Ewolucję 1 współczesny stan teorii określają dwa procesy: postępująca dezautono-mizacja oraz kryzys profesjonalizmu. Pierwszy proces jest f a k t e m , drugi do-piero nadchodzi, choć nie jest pewne,

czy i w jakiej f o r m i e się dokona. Pierw-szy prowadzi do b a d a ń

interdyscyplinarnych, drugi przynosi groźbę zaniku profesjonalizmu. Wnio-ski Nycza b r z m i ą jednak optymistycz-nie - rozstajemy się z pewną wizją teo-rii literatury (opartą na założeniu posiadania przez teorię „ m e t a s t a t u s u " w obrębie istniejących praktyk dyskur-sywnych), lecz nie z teorią w ogóle; li-teraturoznawstwo nie traci swej tożsa-mości, lecz jedynie rozszerza i inaczej określa pole swoich zainteresowań z a j m u j e się retorycznymi m e c h a n i z m a -mi wytwarzania oraz „społeczny-mi kryteriami obiektywizacji dyskursyw-nych obiektów k u l t u r y " . D y s k u r s teo-retyczny staje się „kulturową teorią li-teratury" lub też „poetyką k u l t u r o w e j rzeczywistości".

W dyskusji Nycz podkreślał umiarko-wanie pragmatyczne i historycystyczne konsekwencje swojego stanowiska, kładł nacisk na instytucjonalne mecha-nizmy określania statusu dyskursu li-teraturoznawczego.

Z wnioskami Nycza korespondo-wały dwa kolejne referaty: Anny Bu-rzyńskiej (Poststrukturałizm,

dekonstruk-cja, feminizm, gender, „dyskursy mniejszości" i co dalej?) oraz Edwarda

Możejki (Między wielokulturowością

a kulturologią: dylematy współczesnej komparatystyki literackiej). Burzyńska

pokazała, w jaki sposób teoria literatury traciła swój „ m e t a s t a t u s " , Możejko -odwołując się do bogatej literatury p r z e d m i o t u - opisał p r z e m i a n ę myśle-nia o teorii literatury, komparatystyce oraz ich w z a j e m n y m związku.

Tak oto już na wstępie zarysował się najważniejszy spór, którego areną stała się X X X Konferencja

(4)

Teoretycznolite-racka. Spór między tymi, którzy sądzą, że paradygmat strukturalistyczny ulegi wyczerpaniu i że z nadzieją lub rado-ścią witać winniśmy nowe idee, oraz tymi, którzy uznają, że paradygmat ten warto nadal rozwijać i modyfikować, gdyż stanowi on trwałą zdobycz nauki, jest wewnętrznie bogaty i zróżnicowa-ny i b y n a j m n i e j nie cechuje się jakimś szczególnym totalizmem, wbrew temu, co sądzą zwolennicy pierwszego stano-wiska. Referaty otwierające konferen-cję, zwłaszcza teksty Nycza i Burzy-ńskiej, dość wyraźnie sytuowały się w ramach pierwszej wymienionej opcji. T u jednak warto poczynić zastrzeżenie - w ramach każdej z opcji stanowiska dalej się różnicują, a sama myśl, żeby wygłaszane teksty sprowa-dzić do roli, jaką z a j m u j ą w ramach przedstawionego sporu, stanowi rodzaj uproszczenia. Z takim podwójnym zastrzeżeniem spróbuję wymienić wystąpienia, które wyraziściej niż inne wpisały się w spór między tymi, którzy strukturalizm chcą przekroczyć a tymi, którzy pragną go reformować i rozwijać.

Do pierwszej grupy zaliczyć wolno referat Erazma Kuźmy Modele

komuni-kacji literackiej we współczesnych doktry-nach literaturoznawczych. Autor bronił

tezy mówiącej, że przeszliśmy od mo-deli linearnych do momo-deli cyrkular-nych, i kończy! stwierdzeniem, że teo-ria literatury dobiega kresu. W swoich rozważaniach nawiązywał do niektó-rych idei mało znanego w Polsce Niklasa L u h m a n n a . Krzysztof Kłosiń-ski (Fabuła i fabułoznawstwo -

zagadnie-nia intersemiotyczne) dowodził, że

wysoce scjentystyczne projekty badań narratologicznych oparte, byty na

meta-forach i bardzo niejednoznacznie określały przedmiot swego zaintereso-wania. Różnicowały się w zależności od tradycji narodowej i języka, do któ-rego przynależy badacz, oraz w miarę swej własnej ewolucji (Kłosiński mówi! o strukturalistycznym i post-strukturalistycznym etapie rozwoju badań nad „gramatyzacją" narracji). Stefan Szymutko (.Semantyka

wypowie-dzi narracyjnej - problemów ciąg dalszy)

wyszedł od znanego artykułu Janusza Sławińskiego, poświęconego semanty-ce narracji i doszedł do Heideggera i Derridy (sam Sławiński w dyskusji ograniczył się do wskazania inspiracji myślą Jakobsona).

D o b i t n i e zabrzmiał glos Michała Pawła Markowskiego, którego referat nosił tytuł Literatura i interpretacja. Markowski ogłosił, że interpretacja -podobnie jak literatura - jest instytu-cją zapewniającą absolutną i bezwa-runkową swobodę wypowiedzi. W lite-raturze z definicji można powiedzieć wszystko, interpretacja z zasady nie ma żadnych ograniczeń. Założenia te połączy! Markowski z radykalną krytyką teorii interpretacji. Teoretyka interpretacji w ogóle nie interesuje literatura, spory w tej dziedzinie w istocie nie dają się rozwiązać, gdyż sprowadzają się do dowodzenia, że strona przeciwna jest w błędzie (przykładem spór esencjalizm-prag-matyzm). Zresztą nie o to chodzi, aby coś rozwiązać - teoria interpretacji jest bowiem „tworem branżowym w wielkim przemyśle epistemologicz-nym", który właśnie „ p l a j t u j e " . Jed-nym z dowodów tej plajty jest przy-mus, któremu podlegają uczniowie, aby posługiwać się niezrozumiałymi

(5)

dla nich pojęciami (takimi jak „pod-miot liryczny").

Tezy Markowskiego wywołały sprzeciw, a nawet konsternację. Zwra-cano uwagę przede wszystkim na bu-rzycielski potencjał jego wystąpienia. Na plan dalszy zeszły etyczne konse-kwencje jego p r o j e k t u . Tymczasem „wolność" jest wartością etyczną i to właśnie etyka (oraz pragmatyka) usta-nawia odtąd odróżnienie literatury od nieliteratury, oraz d e f i n i u j e praktyki i n t e r p r e t a c y j n e (opisy lektur). Ponad-to gdyby zapytać o w a r u n k i ustana-wiania instytucji literatury, wyjściowa opozycja wolności i zniewolenia uległaby zatarciu, zaś wizja nieograni-czonej swobody, aby nie przypominała nazbyt wizji Stirnerowskiej (jest to wielce niewygodna konsekwencja), uzupełniona m u s i być Lévinasowskim wymogiem nieskończonej odpowie-dzialności. Oznacza to, że z h u k i e m wyrzucone odróżnienia wracają, a ra-czej zostają na swoim miejscu, są je-dynie inaczej usytuowane (poza prze-strzenią tradycyjnych opozycji epistemologicznych lub też - bo to pierwsze jest niemożliwe - w akcie niezgody na nie).

Wymienione referaty wyraziście nawiązywały do idei poststrukturali-stycznych i miały charakter - by tak rzec - ofensywny. Wypowiedzi tych, którzy pragną jakoś reformować s t r u k t u r a l i z m , z n a t u r y rzeczy przy-brały c h a r a k t e r „defensywny". Może najwyraźniej widać to było w tekstach Stanisława Balbusa i Edwarda Balce-rzana. Balbus w wystąpieniu Od tekstu

do Tekstu (i z powrotem) sformułował

projekt semantyki kontekstualnej, która wychodzi poza ograniczenia

opartej na kategorii langue semantyki s t r u k t u r a l n e j . Edward Balcerzan przedstawił „Sprzecznościową" koncepcję

literackości. Koncepcja ta opiera się na

obserwacji, że m i m o długich sporów nie udało się określić, czym jest lite-rackość. Uniwersalnego wyznacznika literackości nie ma, zachodzi j e d n a k dynamiczny proces polegający na wy-borze niektórych cech z r e p e r t u a r u o niewyraźnych granicach. Badacz nie może zostać tylko historykiem tego procesu, gdyż wówczas przestałby być badaczem. Wyciąga wprawdzie pewną negatywną n a u k ę z lekcji d e k o n s t r u k -c j o n i z m u - nie ma -ce-ch ważny-ch i m n i e j ważnych i każda może wyzna-czać literackość. Jego (badacza) credo zawiera się jednak w f o r m u l e „syste-mowość m i m o wszystko". W e d l e Balce-rzana, szukać m u s i m y literackości, a li-terackość tę uchwycić można tylko w tekście, nie zaś poza n i m (jako „fakt", nie zaś „efekt" - wedle odróżnienia Balcerzana - bo nie każdy „efekt" tek-stu działa na każdego). W dziele wystę-p u j e cały zeswystę-pół cech określających jego literackość, ale cechy te są

sprzeczne. Sprzeczność owa nie niszczy jednak, lecz b u d u j e , gdyż literatura za-wiesza działanie prawa niesprzeczno-ści. Model literackości jest m o d e l e m opartym na tym właśnie „prawie" -prawie zawieszenia sprzeczności.

W tym miejscu warto szerzej omó-wić dyskusję panelową „Co n a m zo-stało...". Panel rozpoczął się od wypo-wiedzi Henryka Markiewicza (który na konferencję nie mógł przyjechać, na-desłał jednak tekst). Markiewicz odpo-wiadał na pytanie o m a r k s i z m . Przypo-mniał, że marksizm to przede

(6)

histo-rycznego, która nie jest doktryną teore-tycznoliteracką, lecz teorią struktury społecznej. Wynika stąd, że marksizm mówi o literaturze tylko w jednym aspekcie, aspekcie społecznym. Mark-sizm różnicuje się następnie zależnie od tego, czy rozwijany jest na zacho-dzie (i w USA), czy na wschozacho-dzie Europy. Na wschodzie z n a j d u j e się w zaniku, był bowiem doktryną narzu-coną. Na zachodzie ma się nieźle, choć wiedzie żywot utajony w ramach takich koncepcji, jak amerykański Nowy Historyzm i angielski materia-lizm kulturowy. W tych nowych kon-tekstach przemianie ulega kluczowa dla marksizmu kategoria ideologii, która przestaje oznaczać „świadomość zafałszowaną" i zostaje pojęta jako element stabilizujący grupę społeczną.

Na pytanie „Co nam zostało z her-meneutyki?" odpowiadał Kazimierz Bartoszyński. Podkreślił zadłużenie hermeneutyki u fenomenologii oraz konfrontował jej założenia z niektóry-mi założenianiektóry-mi dekonstrukcji. „Nie zo-stało nic" - tak na pytanie o fenomeno-logię Ingardena odpowiedziała D a n u t a Ulicka. Jako dowód przedstawiła wyni-ki swoich poszuwyni-kiwań inspiracji Ingar-denowskich w bogatej literaturze pol-skiej i obcojęzycznej. Odpowiedź ta wzbudziła kontrowersje. Wedle opinii wielu dyskutantów, zostało całkiem sporo i dyskusja, co mianowicie zostało, była jedną z najdłuższych w Krasiczynie. Podobnie na pytanie o trwałość dziedzictwa psychoanalizy odpowiedziała D a n u t a Danek: „Nie zostało nic lub prawie nic". D a n e k za-strzegła jednak, że oddziaływanie psy-choanalizy było ograniczone przez wie-le czynników, m.in. warunki polityczne

w okresie P R L oraz złą jakość przekładów z Freuda. To, co najcie-kawsze, wciąż zatem przed nami. A najciekawsze jest ujęcie psychoana-lizy jako rodzaju semiotyki.

Wystąpienie Janusza Sławińskiego odbiegało od tonu wystąpień poprzed-nich panelistów. Na pytanie „Co zo-stało ze s t r u k t u r a l i z m u ? " Sławiński odpowiedział: „jak dotąd pozostało wszystko, wbrew wszelkim wieściom, że odbył się już jego [strukturalizmu] pogrzeb". Strukturalizm byl jedynym kierunkiem, który ogarnął wszystkie subdyscypliny literaturoznawstwa -okazał się więc teorią nazbyt potężną, aby grzecznie odejść w zapomnienie (jest słoniem, którego t r u d n o przewró-cić, nie zaś tylko „pieskiem przydroż-nym"). Stanowi niezbędny układ odniesienia dla wszelkich antyteorii, w tym dla p o s t s t r u k t u r a l i z m u - anty-teorie żyją ze s t r u k t u r a l i z m u , rozwi-jają się na jego rachunek. Wreszcie strukturalizm trwa niejako w „rozproszeniu", zakorzenił się na przykład -w dydaktyce szkolnej, która stano-wi „magazyn pamięci strukturalistycz-nej". Sławiński przyznawał, że struk-turalizm niewiele zawdzięczał i n n y m kierunkom, w związku z czym był mało dialogowy. Ów brak nadrabiał jednak swym „wewnętrznym pofałdowaniem" - stał się doktryną mocno wewnętrznie zróżnicowaną. Jego rozwój nie sprzyjał doktryner-stwu i nie polegał na n a r a s t a n i u dogmatyzmu. Przeciwnie - struktura-lizm pozostał teorią „uparcie niedo-mkniętą".

W dyskusji Sławiński uzupełnił swą wypowiedź o nowe wątki. Już w panelu stwierdził, że s t r u k t u r a l i z m

(7)

apogeum przeżywa! w latach 1965-1975, potem jego i m p e t osłabi. Teraz dodawał, że w żadnym razie nie można powiedzieć, iż tradycja struk-turalistyczna zanikła. Sytuację dzi-siejszą określił Sławiński jako „pożywny i kontrolowany eklektyzm" (ze szczególnym naciskiem na słowo „kontrolowany"). Przyznał, że struk-turalizm nie był teorią interpretacji, lecz szkolą analizy, i za każdym razem trzeba było coś do niego dodać, aby powstała interpretacja; s t r u k t u r a l i z m niejako „preparował" tekst, potem na-leżało włączyć „inną siłę", która wiodła do interpretacji. Zawsze jed-nak na marginesie s t r u k t u r a l i z m u po-jawiała się wola budowania czegoś, co Sławiński nazwał „nieherrneneu-tyczną teorią interpretacji". Owa teo-ria dotąd nie powstała i wciąż czeka na kogoś, kto s p r ó b u j e ją sfor-mułować.

Tyle o panelu „Co nam zostało...". Zarysowały się w n i m wyraźnie, zwłaszcza w wystąpieniu Sławińskiego oraz w dyskusji, obawy tych, którzy chcą być wierni strukturalistycznej tradycji i nadzieje tych, którzy od s t r u k t u r a l i z m u odchodzą. N a d z i e j e związane z u p a d k i e m tego, co Nycz nazwał „ i m p o n u j ą c ą mistyfika-cją" dyskursu dążącego do nadania sobie „metastatusu", i obawy tych, którzy demistyfikację taką skłonni są postrzegać jako jeszcze jedną mistyfikację.

D o formuły panelu zbliżyły się dwa inne cykle wypowiedzi. Bożena Wi-tosz, Stefan Szymutko i Piotr Mi-chałowski mówili na t e m a t „Semanty-ki form literac„Semanty-kich". Witosz w wystąpieniu pod tytułem Gatunek

-sporny (?) problem współczesnej refleksji tekstologicznej zarysowała projekt

„zin-tegrowanej teorii g a t u n k u " , która po-wstać winna

w wyniku połączenia wysiłku języko-znawców i teoretyków literatury. W celu uchwycenia różnorodności genologicznej odwołała się do Bachtina idei „gatunków mowy" oraz W i t t g e n -steina kategorii „podobieństwa rodzin-nego". Zakończyła k o n k l u z j ą , że jądro g a t u n k u uchwytne jest tylko na pozio-mie przedliterackim i od takiego po-ziomu powinna rozpoczynać się zinte-growana teoria g a t u n k u . Piotr Michałowski mówił o Gatunkach i

kon-wencjach w poezji. Za pomocą metafory

„góry" zarysował wizję „pejzażu geneo-logicznego": na szczycie mieszczą się gatunki poetyckie, niżej autorskie wy-nalazki - g a t u n k i „jednorazowe", dalej gatunki piśmiennictwa nieartystyczne-go, wreszcie g a t u n k i mowy oraz gatun-ki mentalne. T e n ostatni poziom obej-m u j e sytuacje p r z e d k o obej-m u n i k a c y j n e i sytuacje przedjęzykowe, za które Michałowski u z n a j e „zamyślenia, tech-niki rozumowania, poetykę marzenia sennego".

I n n ą formę zbliżoną do p a n e l u sta-nowiły cztery wypowiedzi na temat

Recepcja literatury: przedmiot, zakresy, cele badań (T. Walas, M. C z e r m i ń s k a ,

J. Madejski, A. Skrendo). Mówiono o relacjach, w jakich teoria recepcji pozostawała ze s t r u k t u r a l i z m e m , o jej związkach z estetykami awangardowy-mi, o lekturze tekstów literackich, do-konywanej przez filozofów, historyków, etnologów i innych przedstawicieli nie-literaturoznawczych profesji.

Na odrębną uwagę zasługuje referat Włodzimierza Boleckiego

(8)

„Jeden"pro-blem do „nazwania"? Autor zarysował

w nim projekt badań nad kategorią modalności. Zastanawia! się nad statu-sem tej kategorii w dyskursie literatu-roznawczym. Rozważał użytek, jaki może z niej uczynić historyk literatury i interpretator. Odwołując się do nie-których idei kognitywizmu przedstawił wizję literaturoznawstwa, w której mo-dalność z a j m u j e pozycję centralną. Modalność ujmował jako stosunek mówiącego do jego własnej wypowiedzi (do jej treści i formy). Stwierdzał, że posiada ona wykładniki gramatyczne oraz pozagramatyczne i pozajęzykowe. Zastrzegał, że w granicznych przypad-kach to modalność staje się głównym „tematem" wypowiedzi (celem staje się wówczas zakomunikowanie postawy mówiącego). Zwracał uwagę, że modal-ność wyrażać może zarówno jakości przez autora zamierzone, jak i nieza-mierzone. Ze swego projektu Boleckie-go wyprowadził szereg postulatów ba-dawczych. Jednym z nich jest postulat badania związku między modalnościa-mi kultury i funkcjonujących w niej tekstach oraz dyskusjach. Historyk li-teratury może opisywać charaktery-styczne dla poszczególnych epok mo-dalności gatunków, wypowiedzi, polemik, tematów etc. Na swojego autora czeka, na przykład, książka 0 „historii pewności" w poszczególnych epokach literackich (choćby w socreali-zmie).

Michał Głowiński zastanawiał się nad Narratologią - dzisiaj i nieco

daw-niej. Zwrócił uwagę na kłopoty z

prze-jściem od badań narratologicznych do interpretacji. Pytał o miejsce narrato-logii w obrębie nauki o literaturze 1 odpowiadał, że narratologia o tyle

może być dziś przydatna, o ile pozwa-la ujmować właściwości decydujące o odrębności poszczególnych narracji. Z takiego p u n k t u widzenia tradycja wywodząca się od Proppa wydaje się nieprzydatna, gdyż każe skupiać się na ujęciach schematów i w ten sposób zamyka przejście do interpretacji. Z kolei Zdzisław Łapiński mówił o Biografii pisarza w dziełach i poza

dziełami. Podkreślał, że obserwowana

współcześnie inwazja form biograficz-nych i parabiograficzbiograficz-nych każe wery-fikować niektóre idee literaturoznaw-cze, zwłaszcza tę, którą nazwa! „przesądem antyreferencjalnym". Ja-nina Abramowska podjęła problem podmiotu (Podmiot - osoba - autor). Zarysowała szeroką perspektywę ba-dawczą od średniowiecza do współcze-sności. Twierdziła, że teoretycznolite-rackie uśmiercanie autora okazuje się często jedynie sposobem jego restytu-cji i że - innymi słowy - autor zmar-twychwstaje. Nie ma jednak powrotu do czegoś, co nazwala „rajem naiwno-ści". Autor, który powraca po swej śmierci, jest już kimś innym.

W Krasiczynie poruszono także inne ważne problemy. Anna Legeżyń-ska w swoim referacie (Przekład:

pew-niki, pytania i spoiy w translatologii)

w systematyczny i przejrzysty sposób przedstawiła osiągnięcia translatologii oraz najważniejsze kwestie wzbu-dzające spory. Zofia Mitosek mówiła o mimesis w wystąpieniu pod wiele wy-jaśniającym tytułem Mimesis - między

udawaniem a reprezentacją. Piotr

Ko-walski wygłosił referat Literatura

w kulturze masowej i popularnej: folklor - TV-film, zaś Janusz Maciejewski

(9)

historycznoliterac-ki (uwarunkowania, konwencje, periody-zacje, kategorie, obiekty) przypomniał

podstawowe dylematy historii litera-tury.

Pora na podsumowanie. Podkreślić w nim wypada zalety Krasiczyńskiej konferencji, które jednak stają się po-wodem utrapień i kłopotów dla autora sprawozdania. Podczas konferencji omówiono najważniejsze problemy współczesnej wiedzy o literaturze - te-maty referatów zostały pomyślane tak, aby każdy ogarniał odrębny dział dys-cypliny. W związku z tym t r u d n o zna-leźć łączność tematyczną między po-szczególnymi wystąpieniami i .szukać jej należy raczej w sferze odniesienia do polskiej (i nie tylko polskiej) tra-dycji literaturoznawczej, zwłaszcza s t r u k t u r a l i z m u . Klasyfikacji takiej nie należy jednak przeceniać, gdyż wygłoszone referaty świadczą tyleż o sporze metodologicznym, co o indy-widualnym podejściu poszczególnych badaczy do p o d e j m o w a n e j problema-tyki. Zresztą można by patrzeć na konferencję w Krasiczynie jeszcze z innych punktów widzenia: pokole-niowego (wiadomo, że tzw. pracowni-cy „samodzielni" niegdyś nie mieli na konferencji prawa głosu, a podział na „młodych" i „starych" odgrywał ważną rolę), „geografii teoretycznoli-terackiej" (mapy ośrodków i liczby go-ści z zaproszonych poszczególnych

ośrodków - pierwsza trójka to IBL, UJ i UAM), przekształceń języka (erozji scjentyzmu), zmiany czegoś, co można nazwać intelektualną aurą (coraz wyra-ziściej zarysowuje się pewien opty-mizm, odchodzi się od czegoś, co na-zwać by można wszechobecną do niedawna „retoryką kryzysu").

Trudno teraz ocenić, czy jubileuszo-wa X X X Konferencja Teoretycznolite-racka okaże się przełomem. W i a d o m o , że nie magia liczb o tym rozstrzyga, choć byłoby czymś lekkomyślnym nie doceniać tego, co nazwać by można „performatywnym wymiarem jubile-uszu". Janusz Sławiński w szkicu

Wprowadzenie do badań nad konferencja-mi teoretycznoliterackim (wygłoszonym

na otwarcie XX Konferencji) pisał, że konferencje z tego cyklu zawsze (poczynając od pierwszej) były „działaniami na rzecz eklektyzmu", eklektyzmu rozumianego w sensie jak n a j b a r d z i e j pozytywnym. Wydaje się, że X X X Konferencja Teoretycznolite-racka to dowód żywotności tej znako-m i t e j tradycji. W Krasiczynie znako- mieliś-my do czynienia z dialogiem i sporem różnych języków teoretycznych. Co z tego sporu wyniknie, pokaże dopiero tom pokonferencyjny.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wykaż, że przestrzeń unormowana X jest ośrodkowa wtedy i tylko wtedy gdy ma przeliczalny podzbiór liniowo gęsty.. Czy odwrotna im- plikacja

Znaleźć skojarzenie złożone z 10 krawędzi i związane z nim doskonałe pokrycie szachownicy kostkami domino.. Narysować odpo-

op.-wych., diagnoza i terapia

Таким чином, вплив зовнішніх факторів на планування активізаційних процесів виробничо-збутової діяльності здійснюється за такими напрямами: - за

Budując model statystyczny tego eksperymentu zakładamy, że (w populacji) czas bezawaryjnej pracy urządzenia (cecha X ) ma rozkład wykładniczy z nieznanym parametrem λ.. Model ten

Jubileuszowa konferencja była więc próbą zmierzenia się z ogromnym wyzwaniem filozofii, jakim jest sam człowiek i próbą pokazania, że nie da się go w pełni zrozumieć,

Na schematach przedstawiono dwa rodzaje tkanki okrywającej. Gromadzi materiały zapasowe i występuje głównie w podziemnych częściach rośliny. Posiada żywe komórki, chloroplasty

Następnie szuka się takiej wartości p, dla której logarytm funkcji wiarygodności ma największą wartość.... Gdy rozkład jest normalny to 1,5 IQR odpowiada wartości