• Nie Znaleziono Wyników

Obrona przed sądem karnym i instancji : (refleksje i spostrzeżenia)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Obrona przed sądem karnym i instancji : (refleksje i spostrzeżenia)"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Michał Kulczycki

Obrona przed sądem karnym i

instancji : (refleksje i spostrzeżenia)

Palestra 13/2(134), 82-90

(2)

82 M i c h a ł K u l c z y c k i N r 2 (134>

Przepis ten zaprojektowano trafnie. Pozostałe przepisy dotyczące kar dodatko­ w ych m ieszczą się w rozdziale VI zatytułow anym „Kary dodatkowe”, przew idu­ jącym ich rodzaje i zasady stosowania, natom iast pozostałe przepisy w ykon aw cze o charakterze szczegółowym m ieszczą się w kodeksie karnym w ykonaw czym (art. 176—185).

M ICHA Ł KULCZYCKI

O b ro n a przed sqdem karnym I instancji

(Refleksje i spostrzeżenia)

Pow yższy tytu ł może powodować pew ne nieporozum ienia co do intencji, jakim i się kierowałem , pisząc ten artykuł, i dlatego zacząć m uszę od w yjaśnienia.

Otóż ani nie mam zamiaru, ani nie czuję się powołany do udzielania pouczeń, jak należy w ykonyw ać obowiązki obrońcy w procesie karnym. Pragnę natom iast podzielić się jedynie w łasnym i i zasłyszanym i spostrzeżeniami, w ychodząc z zało­ żenia, że spojrzenie sędziego-praktyka m ogłoby się stać podstawą pożytecznej dla obu stron w ym iany poglądów na ten tem at. N ie roszczę też sobie pretensji do nie­ om ylności i absolutnej trafności moich uwag, w ręcz przeciwnie, przewiduję, że część z nich m oże być uznana za kontrow ersyjne. Jeżeli w yw ołają one dyskusję i polem ikę, nie będę się czuł dotknięty, podobnie jak nie chciałbym również, żeby ktokolw iek z czytelników poczuł się dotknięty m oim i w yw odam i. Gdyby zaś na k anw ie tego artykułu rozw inęła się pożyteczna dyskusja, to m iałbym osobiście w ielką satysfakcję.

W szystkie moje rozważania dotyczą obrony praw idłow ej w swoich ogólnych ram ach i wolnej od zasadniczych i elem entarnych uchybień. Tego typu uch ybie­

niami nie mam zamiaru w ogóle się zajmować, przyjm uję zaś pew ne założenia g e ­ neralne, które sprowadzają się do następujących podstawowych tez. Zakładam w ięc, że obrońca ma pełne zaufanie do w iedzy, poziomu w yrobienia p olityczno-spo- łecznego oraz poczucia odpowiedzialności za w ykonyw aną funkcję, i to zarówno jeśli chodzi o sąd, jak i o przeciwnika procesowego. Przyjm uję też, że obrona jest prowadzona w granicach i w łaściw ej proporcji do tez oskarżenia i zebranego m ateriału dowodowego. Wyłączam też to, że obrona jest zainteresow ana w niepo­ trzebnym przew lekaniu procesu. Za n iew ątpliw e uważam w reszcie, że obrona chce pomóc sądow i w w ydaniu spraw iedliw ego w yroku — oczyw iście w grani­ cach swoich obowiązków i uprawnień.

I jeszcze ostatnia uwaga, natury wstępnej: om awiane kw estie m erytoryczne ułożyłem — dla ułatw ienia — w ich kolejności procesowej, która n ie zaw sze b ę­ dzie zgodna z hierarchią poszczególnych problem ów.

W pewnej części spraw obrona w łącza się do postępowania przygotow aw czego w końcowej jego fazie, a w ięc jeszcze na długo przed rozpoczęciem procesu kar­ nego. Możność udziału obrony w tzw. końcowym przesłuchaniu podejrzanego ozna­ cza również m ożność składania w niosków dowodowych. Zgłoszenie takich w niosków

(3)

w razie ich uwzględnienia przez prokuratora m ogłoby w zbogacić m ateriał zebrany w postępowaniu przygotowawczym i stać się jednym z elem entów gw arantujących p ełniejsze przestrzeganie art. 8 k.p.k., co do czego jednak obrońcy mają nieraz pew ne zastrzeżenia pod adresem prokuratury.

W nioski takie m iałyby też istotne znaczenie dla sądu, i to zarówno ze w zględów m erytorycznych (osiąga się przez to p ełniejszy m ateriał dowodowy), jak i ze w zględ ów organizacyjno-porządkowych (chodzi tu o kw estię planowania rozprawy, ustalania adresów świadków, pew ność co do doręczenia w ezw ań itp.). Rzecz jednak w tym, że w niosków takich obrońcy zgłaszają bardzo mało, a praktycznie — w ogóle ich nie ma. Obserwuje się w ięc taką sytuację, że ustaw ow e uprawnienia obrony nie są przez nią w ykorzystyw ane. Jakie są tego przyczyny? Przedyskuto­ w anie tych przyczyn byłoby chyba rzeczą pożyteczną. W ydaje się bowiem , że jed ­ ną z nich jest aktualny stan prawny (art. 84 i 200 k.p.k.), który om aw iane upraw­ nienia obrony czyni trudnymi do realizacji, szczególnie w dużych sprawach aresz- tanckich.

Odmiennie natom iast przedstaw ia się sytuacja, jeśli chodzi o w nioski dowodowe zgłaszane przez obronę po doręczeniu aktu oskarżenia, ale jeszcze przed rozprawą. W tym zakresie obrońcy w ykazują na ogół dużą aktyw ność i z tego tytułu nie m ożna m ieć do nich żadnych pretensji. Chodzi jedynie o to, żeby instrukcyjny term in przewidziany w art. 256 k.p.k. był bardziej ściśle przestrzegany oraz żeby w nioski dowodowe nie były składane „w ostatniej ch w ili” przed rozprawą. N ie­ kiedy bowiem sprawia to sądowi duże a niepotrzebne kłopoty natury organizacyj­ nej, a czasami uniem ożliwia nawet w ezw anie zgłoszonego przez obronę świadka, gdy są trudności z ustaleniem 'jego praw idłowego iadresu lub z doręczeniem w e ­ zwania.

N iew łaściw a też jest chyba praktyka zgłaszania dużej liczby świadków w m yśl zasady: ,,im w ięcej, tym lep iej”, m im o że św iadkow ie ci są pow oływ ani na tę samą okoliczność. Powoduje to niepotrzebne przew lekanie procesu, zbędne odrywanie ludzi od pracy i dodatkowe koszty, a przecież w sądzie ilość rzadko przechodzi w jakość. Różnie też byw a z opisem okoliczności, które obrona chce udowodnić zgło­ szonym św iadkiem lub dokumentem. Przydałoby się tu chyba czasam i w ięcej pre­ cyzji i konkretów, a mniej szablonów i ogólnikowych sform ułowań. Leży to prze­ cież w interesie oskarżonego, bo o w iele łatw iej jest ustosunkować się do konkret­ nego, jasnego i sprecyzowanego wniosku; poza tym w niosek taki bywa z reguły bardziej przekonywający.

O czywiście zachodzą niekiedy sytuacje, że dopiero w toku procesu ujawniają się okoliczności, które skłaniają obronę do zgłaszania w niosków dowodowych. J e ś li są one zasadne i istotne, to mimo w szelk ich kłopotów i komplikacji dowody talue muszą być dopuszczone i przeprowadzone. Jeżeli jednak chodzi o okolicz­ ności uzasadniające w nioski dowodowe ze strony obrony, ale znane przed proce­ sem, to w nioski takie powinny być bezw zględnie zgłoszone przed rozprawą, a nie dopiero w jej toku. Optymalny stan w tym w zględzie to doprowadzenie do istn ie­ nia jako reguły takiej sytuacji, że brak w niosków dowodowych ze strony obrony przed rozprawą dawałby sędziem u podstaw y do pew nego i pełnego przekonania, iż zdaniem stro n ' m ateriał dowodowy w m om encie rozpoczynania rozprawy jest kom pletny.

Jedna z elem entarnych, ale podstaw ow ych k w estii — to problem znajomości ak t sprawy. Oczywiście można nie bez racji twierdzić, że brak dostatecznej zna­ jom ości sprawy zdarza się nie tylko obrońcom. Rzecz jednak w tym, że sytuacją

(4)

84 M i c h a ł K u l c z y c k i N r 2 (134>

obrońcy jest specyficzna i najtrudniejsza. O ile bowiem sąd ma akta przed sobą, a prokurator dysponuje aktam i podręcznym i, o ty le obrońca zdany jest tylko na w yp isy i notatki z ak t oraz na w łasną pam ięć. W takich warunkach uprzednie gruntow ne zapoznanie się z aktam i jest chyba niezbędne — przede w szystkim ze w zględów zasadniczych, a nadto dla uniknięcia nieistotnych nawet pom yłek i gaf, które niepotrzebnie i bezzasadnie mogą osłabiać zaufanie do um iejętności i rze­ teln ości obrońcy.

W yjaśnienia oskarżonych to etap procesu, w którym obrońcy już bezpośrednio i ak tyw nie angażują się w sprawę. W tym zakresie trzy kw estie zasługują, m oim zdaniem , na zasygnalizow anie.

Pierw sza k w estia to — „o co p ytać”. N ie jest chyba słuszna postawa obrońcy, który rolę swą w tym etapie procesu ogranicza do staw iania pytań dotyczących je ­ dynie sytu acji osobistej, rodzinnej i m aterialnej oskarżonego, pozostaw iając troskę o ustalenie okoliczności faktycznych spraw y sądow i i prokuratorowi. Oczywiście nie jest rzeczą obrony ujaw nianie czy eksponowanie okoliczności niekorzystnych dla oskarżonego. Z drugiej jednak strony obrona powinna być chyba też zaintere­ sow ana — w im ię obowiązku dociekania prawdy obiektyw nej — w ustaleniu m ak ­ sym alnie zgodnego z rzeczyw istością stanu faktycznego. Przy takim założeniu obrońca n ie p ow inien się chyba uchylać od staw iania pytań, gdy zakłada, że odpo­ w iedź — jego zdaniem — m ogłaby uzupełnić ustalenia co do stanu faktycznego (jeżeli oczyw iście nie stoi to w wyraźnej kolizji z interesem oskarżonego).

Druga k w estia jest nieco podobnego charakteru i sprowadza się do pytania, czy obrońca p ow inien w ykazyw ać in icjatyw ę w ujaw nianiu sprzeczności w w yjaśn ie­ niach sw ego klienta, czy też — gdyby te sprzeczności nie zostały zauważone przez sąd lub prokuratora — powinien przejść nad tym do porządku dziennego. Osobiście jestem za inicjatyw ą obrońcy w om awianym w ypadku, chociaż zdaję sobie spraw ę, że rzecz jest bardzo kontrow ersyjna. U w ażam jednak, że „uciekanie” przed tym i sprzecznościam i n iew iele daje, bo na ogół są one ostatecznie ujaw niane, pom ijanie zaś ich istnienia pozbawia obrońcę m ożliw ości pom ożenia oskarżonemu w przeko­ nyw ającym (a w ięc nie rzutującym na jego prawdom ówność) w yjaśnieniu przy­ czyn tych sprzeczności lub uniem ożliw a mu przytoczenie argum entów przem aw ia­ jących za praw dziw ością w ersji korzystniejszej.

Trzeci problem to stosunek obrońcy do współoskarżonych pom aw iających jego klienta. Zasada, że nie można bronić kosztem innych oskarżonych, jest z re­ gu ły przestrzegana. Interesy procesowe pom awiających nie są na ogół naruszane przez obrońców pom aw ianych oskarżonych. Inaczej jest natomiast, gdy chodzi o ochronę sfery am bicjonalmo-moralnej osób, które złożyły zeznania obciążające innych oskarżonych. Oczywistą jest rzeczą, że interes obrony nie zawsze pozw ala na „oszczędzanie” takich osób. Obserwuje się jednak niekiedy zjaw isko naduży­ w ania, a czasam i w ogóle niepotrzebnego posługiw ania się słow am i i sform ułow a­ niam i m ocnym i, ostrym i, drastycznym i, naw et obraźliw ym i pod adresem takich osób w sytuacjach, kiedy obrona w cale tego nie uzasadnia. Z punktu w idzenia m erytorycznej obrony nie zawsze jest to potrzebne, a poza tym — jak wiadom o — najm ocniejsze naw et w form ie słowa nigdy nie zastąpią rzeczowych argum entów. Zjaw isko zaś takie m a w ydźw ięk w ysoce negatyw ny, jeśli chodzi o atm osferę roz­ prawy, której utrzym anie na w łaściw ym poziom ie leży n iew ątpliw ie w interesie w szystk ich oskarżonych. Czasami odnosi się w rażenie, że niektórzy obrońcy przyjęli jako bezsporną i autom atycznie działającą regułę, iż każdy, kto obciąża jego k li­ enta, n ie m ów i praw dy — bez w zględu na to, co m ówi. N iekiedy zaś można przy­

(5)

puszczać, że niektórzy obrońcy zapom nieli o domniem aniu niew inności, chronią­ cym rów nież współoskarżomych i stojącym na straży czci i godności każdego człow ieka, w obec którego nie zapadł w yrok skazujący.

Przesłuchanie św iadków to kolejny etap rozprawy, na tle którego można po­ czynić pew ne spostrzeżenia pod adresem obrony. Pierw szą i chyba jedną z najis­ totniejszych k w estii jest um iejętność w yczucia granicy, po przekroczeniu której dążenie do w ydobycia m aksim um konkretów i szczegółów oraz w nikliw ość i do­ ciek liw ość stają się już tylko m altretow aniem psychicznym i dezorientowaniem św iadków. Czasami — a to jest już niedopuszczalne — osiągnięcie w spom nia­ nego efektu jest dopiero przygotow aniem przed postaw ieniem tych pytań, o któ­ re szczególnie chodzi. Niedobrą i nie przynoszącą w zasadzie spodziewanych rezultatów jest m aniera polegająca na kilkakrotnym zadawaniu w pewnych odstępach czasu tych sam ych pytań, co do których odpowiedź jest wyraźna, ale ma ona tę „w adę”, że jest niekorzystna dla oskarżonego. „Może świadek sobie jednak przypomni (...) a może było inaczej (...) a czy nie mogło być tak (...)” itp. — oto owe „pomocnicze” w takich wypadkach pytania, które tylko dezorientują świadka i na ogół n iew iele dają. Cenną, a często nie docenianą zaletą jest um iejętność dostosow yw ania pytań do poziomu intelektualnego przesłuchi­ w anego świadka. Brak proporcji m iędzy sform ułowaniem pytania a poziomem intelektualnym osoby przesłuchiwanej prowadzi niekiedy do hum orystycznych efektów i nieporozumień, a czasami byw a w ręcz przyczyną m ilczenia lub negatyw ­ nej odpowiedzi co do okoliczności n iew ątpliw ie znanej św iadkow i.

Skoro już m owa o form ułow aniu pytań, to w arto jeszcze w spom nieć o rzeczy elem entarnej, ale w ażnej i nie docenianej. P ytanie nie m oże być su gestyw ne i nie pow inno zawierać w sobie gotowej odpowiedzi, bo podważa to wartość dowodową odpowiedzi udzielonej przez świadka. Zamiast w ięc wzm acniać tezy obrony, osłabia je, bo jeśli naw et sąd czy prokurator nie zareaguje od razu na su gestyw ne sform u­ łow ania pytania, to przy ocenie w artości dowodowej odpowiedzi na pew no w ezm ą to pod uwagę.

Odnotować rów nież należy problem stosunku obrony do św iad ków obciążają­ cych oskarżonego lub zeznających niekorzystnie dla niego. Świadkowi, tak jak każ­ demu człow iekow i, przysługuje ochrona czci i godności, a szczególnie chyba na sali sądowej, gdzie św iadek spełnia obowiązek obywatelski. Niektórzy obrońcy jakby o tym zapominali, szczególnie w sprawach przeciwko życiu i zdrowiu na tle konfliktów rodzinnych lub osobistych, w których bezpośrednio poszkodowani w ystępują w charakterze świadków . Niedobrze jest, gdy przewodniczący rozprawy m usi ochronić obywatela w ystępującego w charakterze świadka przed zbyt daleko idącym i, natarczywym i, krępującym i, a czasami wręcz obraźliwym i, choć n ie­ potrzebnym i w istocie pytaniam i obrońcy, a w ięc tego, który z tytułu sw ego zawodu powinien stać zawsze na straży godności i czci ludzkiej.

Jest w reszcie problem inicjatyw y obrony w ujaw nianiu sprzeczności w zez­ naniach św iadków. W ydaje m i się, że taka inicjatyw a jest potrzebna z przycżyn podobnych jak w wypadku ujawniania przez obronę sprzeczności w w yjaśn ie­ niach oskarżonych, ale oczyw iście — rów nież ze w szystk im i podniesionym i tam zastrzeżeniami.

Odrębną kw estię stanowi stosunek obrony do biegłych, a w łaściw ie do opinii przez nich składanych. Spostrzeżenia, które tu pragnę zasygnalizow ać, dotyczą przede w szystkim stosunku do opinii biegłych księgow ych, bo jeśli chodzi o inne kategorie biegłych, to m oje obserwacje w tym w zględzie nie dają w zasadzie p odstaw do zastrzeżeń.

(6)

8 6 M i c h a ł K u l c z y c k i N r 2 (134>

Pierw sza generalna uwaga dotyczy zbyt elastycznego a jednocześnie niekon­ sekw entnego pojm owania przez niektórych obrońców roli procesowej biegłego. S łyszy się bowiem nieraz słuszne zastrzeżenia obrońców pod adresem tych biegłych, którzy w sw ych opiniach wchodzą w przekraczające ich obowiązki rozważania na tem at interpretacji przepisów prawnych, k w estii odpowiedzialności oskarżo­ nego, stopnia jego w in y itp. Jednocześnie jednak zdarzają się — w łaśn ie ze strony obrońców — pytania zm ierzające do w ydobycia od biegłych ich sta­ now iska w e w skazanych w yżej kw estiach, którym i biegli nie powinni się zaj­ mować, gdyż — jak to niejednokrotnie podkreślał Sąd N ajw yższy w sw ych w y ­ rokach — nie tylko w ykracza to poza zakres ich obowiązków procesowych, ale rów nież m oże daw ać podstaw y do kw estionow ania obiektyw izm u biegłych. B y ­ w ają też nieprozum ienia na tle m etody pracy biegłych-księgow ych, które po­ wodują w7ysuw anie błędnych w niosków w zakresie oceny w artości dowodowej opinii. Mam tu na m yśli tzw. w yliczenia alternatyw ne, w w yniku których biegli przedstaw iają dwa lub nawet w ięcej w ariantów swej opinii, uzależnionych od przyjęcia za praw dziw e lub niepraw dziw e pew nych dowodów będących ele­ m entam i w yliczeń. B iegły nie jest uprawniony do dokonywania oceny dowodów i w w ypadku gdy w yliczenia sw e opiera na dowodach, których prawdziw ość — jako k w estyjna — m usi być dopiero oceniona przez sąd, opracowanie alterna­ tyw n e jest jedynym w yjściem , świadczącym o rzetelności i obiektyw izm ie b ieg­ łego. W takich w arunkach staw ianie biegłem u zarzutu braku pew ności i zdecy­ dowania w jego opinii w obec istnienia kilku jej w ariantów — jest oczywistym nieporozum ieniem . Rzecz jest w łaściw ie elem entarna, ale z takim i zarzutami pod adresem biegłych spotkałem się już kilkakrotnie na salach rozpraw.

Skoro m owa o w yliczeniach, w arto podnieść jeszcze jeden problem, a m ia­ now icie kw estie om yłek arytm etycznych i w niosków , jakie się z tego- w yciąga. Byłoby oczyw iście najlepiej, żeby pom yłek takich w opinii nie było. Z drugiej jednak strony om yłka jest rzeczą ludzką i każdemu może się przytrafić. Stąd też należy zachow ać pew ną proporcję w ocenie takich w ypadków i dlatego nie można od razu „rozdzierać szat”, kw estionow ać w artości dowodowej całej opinii i za­ rzucać z tego tylko powodu biegłem u brak rzetelności, sum ienności i dokładności w pracy. Mam tu na m yśli — rzecz jasna — pom yłki w ystępujące sporadycznie, a nie seryjnie i w ielokrotnie, gdyż w tedy rzeczyw iście mogą istnieć podstaw y do kw estionow ania rzetelności i praw idłow ości opinii.

Ostatni problem w om awianym zakresie to kw estia sprawdzania lub badania k w alifik acji i przygotow ania fachowego biegłych. Oczywiście strony m ają do tego pełn e prawo, a rzecz sprowadza się tylko do form y i zakresu pytań staw ianych w tej m ierze biegłem u. Egzamin nie jest dla nikogo rzeczą przyjemną, szczegól­ nie zaś w tedy, gdy człow iek się go n ie spodziewa (biegły jest przede w szystkim nastaw iony na m ów ien ie o sprawie) i gdy odbywa się publicznie. Nic w ięc dziw ­ nego, że b iegli pes.zą się czasam i w łaśn ie przy takich pytaniach i w ystaw iają sobie o sw ych k w alifikacjach św iadectw o niezgodne z istotnym stanem rzeczy. Widzę nieraz jak znani m i z odpowiednich k w alifikacji biegli przy takich w ła ­ śnie pytaniach trochę się gubią. D latego też kw estia formy, taktu, umiaru pytań oraz unikania zbędnych, głośnych kom entarzy odpowiedzi byłaby rzeczą bardzo pożądaną na sali rozpraw.

W yczerpanie w szystkich m ożliw ości dowodowych jest obowiązkiem sądu i stron. Z tego w zględu zgłaszanie now ych a istotnych dowodów i kontrdowodów n aw et w ostatniej fazie przewodu sądowego, choćby to kom plikowało i przedłu­ żało proces, nie może oczyw iście budzić żadnych zastrzeżeń. Chodzi jednak o to,

(7)

żeby w nioski o te dodatkowe dowody dotyczyły okoliczności istotnych i dotych­ czas nie znanych, natom iast żeby nie m iały one charakteru, który um ow nie okre­ ślam jako w nioski „na pokaz” lub „na złość prokuratorowi”. W nioski „na pokaz” i o w edług m nie te, które są zgłaszane- bez przekonania o ich rzeczyw istej potrze­

bie i o m ożliw ości ich realizacji, przy czym m ają one przede w szystkim na celu stw orzenie pozorów wobec klienta i publicznośoi, że jeszcze się w alczy, że się jest aktyw nym , że się ma now e koncepcje itp. W nioski zaś „na złość” są po­ dobnego charakteru, ale intencje ich ogłaszania są inne, gdyż mają one być od­ powiedzią i przeciw staw ienie się niesłusznym lub n iew łaściw ym — zdaniem obro­ ny — w nioskom , stanow isku lu b postaw ie prokuratora.

K luczow ym m om entem w w ykonyw aniu obowiązków obrońcy jest n iew ąpli- w ie przem ów ienie końcowe. Pow staje tu zasadniczy problem: czym w istocie ma być to przem ówienie? Czy tylko krytyką aktu oskarżenia, w yn ik ów postępow a­ nia i w niosków prokuratora, a w ięc z dom inującym i akcentam i negacji i siania w ątpliw ości? Czy też krytyką konstruktywną, połączoną z przedstaw ieniem w ła ­ snej koncepcji spraw y przede w szystkim co do stanu faktycznego i ew entualnie k w alifik acji prawnej — w w ypadku gdy zdaniem obrońcy w ina oskarżonego jest niew ątpliw a? Osobiście, jako sędzia orzekający, wypowiadam się zdecydow anie za drugą odpowiedzią, zakładając oczyw iście, że mogą istnieć sytuacje — prze­ de w szystk im w procesach poszlakow ych, w których oskarżony do w in y się nie przyznaje — kiedy zasadniczym zadaniem obrońcy będzie w łaśn ie negacja i sia­ n ie w ątpliw ości, będące w efek cie konstruktyw ną obroną. Takie pojm owanie

zasadniczej istoty przem ówienia rodzi, moim zdaniem , dalszy warunek polega­ jący na tym, żeby obrońca przy om awianiu poszczególnych k w estii spornych nie ograniczał się tylko do pow oływ ania zasady tłum aczenia w ątp liw ości na korzyść oskarżonego, ale żeby przedstaw iał w łasną w ersję w ydarzeń, faktów czy ustaleń, "wynikającą z dokonanej przez obronę oceny dowodów.

N astępny problem ogólny, pozornie retoryczny, ale m ający sw oje znaczenie praktyczne, sprowadza się do pytania, do kogo w łaściw ie obrońca ma m ówić. ■Formalnie rzecz biorąc — oczyw iście do sądu. A le sąd to przecież sędzia zaw o­

dowy i ław nicy, a nadto na sali jest także prokurator i publiczność, których obecność nie m oże być dla obrońcy obojętna. W moim przekonaniu, obrońca m usi m ów ić do w szystkich tych osób razem i do każdego oddzielnie. Taka odpowiedź brzm i trochę ogólnikow o, ale jest w niej chyba ziarno prawdy. Obrońca bowiem jednym przem ówieniem dąży do przekonania o słuszności sw ych racji sędziego zaw odow ego, a w ięc człow ieka m ającego, tak jak i adwokat, fach ow e w yk ształce­ n ie prawnicze, oraz do przekonania ław ników , ludzi reprezentujących doświad­ czen ie społeczne i życiow e, ale nie posiadających z reguły przygotowania praw ni­ czego; ponadto obrońca m usi polem izow ać z tezami i argum entam i prokuratora,

znowu praw nika i w reszcie nie m ożne on zapominać, że sala sądowa powinna być areną społecznego w ychow ania i podnoszenia świadom ości oraz kultury prawnej o b yw ateli i że w obec tego przem ów ienie obrońcy staje się rów nież jednym z e le ­ m en tów tej społecznej edukacji. W sum ie w ięc różni adresaci, różne ich w yk ształ­ cenie i różny poziom, a jednocześnie zainteresow ania i chłonność um ysłów na po­ szczególne problem y om awiane przez obrońcę, uzależnione od funkcji czy cha­ rakteru obecności na sali sądow ej. Te w szystk ie elem enty obrońca powinien u w ­ zględniać w swoim przem ówieniu i tak się na ogół dzieje. Trudność polega tylko

n a zachowaniu w łaściw ych proporcji, a to jest w łaśn ie rzeczą najbardziej pożąda­

ną. Przem ów ienie zawierające przew agę k w estii prawnych i w ygłaszane ponadto fachow o-praw niczym językiem , a w ięc nie liczące się z obecnością ław ników

(8)

88 M i c h a ł K u l c z y c k i N r 2 (134)

i publiczności, będzie moim zdaniem rów nie niepełne, jak przem ówienie adreso­ w ane praw ie w yłączn ie do ław ników i sali, dostosow ane do tego poziomu i pom i­ jające w iększość k w estii prawnych, jako „niezrozum iałych” dla tej kategorii adresatów.

W przem ówieniu obrończym w ażne jest jednak wie tylko to, co się m ów i i do- kogo się m ówi, ale rów nież i to, jak się m ów i i jak się rozkłada akcenty. W tym zakresie należy w ysun ąć generalny w pew nym sensie postulat, polegający na ko­ nieczności koncentrowania się na rzeczowej i konkretnej ocenie przeprowadzonych dowodów oraz zgłoszonych tez, a nie na ocenie osób, których zeznania stanow ią dowody, lub osób, które dowody czy tezy prezentują lub zgłaszają. Oczywiście, oce­ na w iarygodności zeznań św iadka zależy też niekiedy od oceny jego osobowości. Chodzi jednak o to, żeby i tu zachować proporcję i m ówić zarówno o tym , co św ia­ dek pow iedział, jak i ew entualnie o tym , kim św iadek jest. W ywody bowiem zaj­ m ujące się praw ie w yłącznie osobą św iadka przy niem al całkow itym pomijaniu te ­ go, co św iadek ten zeznał, nie będą chyba nigdy w pełni przekonywające. Podobnie trochę przedstaw ia się sprawa, jeśli chodzi o polem ikę z dowodami, tezam i i stano­ w isk iem prokuratora. N ie jest chyba najszczęśliw sza zdarzająca się niekiedy taka form a przem ówień, w których w ięcej się słyszy krytyki na tem at tego, co prokura­ tor zrobił i czego nie zrobił, a powinien był zrobić, niż m erytorycznej polem iki z konkretnym i w ynikam i działalności prokuratora w postaci przedstawionych i prze­ prow adzonych dowodów. Również nie jest chyba w łaściw a praktyka koncentrow a­ nia się głów nie na drobnych, a niekiedy n aw et nieistotnych pom yłkach w akcie os­ karżenia czy „potknięciach” lub „przejęzyczeniach” się prokuratora podczas rozpra­ w y lub w czasie przem ówienia i czynienia z tego zasadniczych argum entów podw a­ żających w całości i generalnie trafność oskarżenia oraz przytaczanych tam tez. Moim zdaniem , w w iększości w ypadków m ożna by nad tym w ogóle przejść do porządku, bo om yłka każdemu się może przytrafić, a jeśli już zwracać na to u w a­ gę, to tylko m arginesowo, jeżeli — rzecz jasna — om yłki takie nie m ają zasadni­ czego znaczenia. Szczególnie jaskrawo w ystęp uje niew łaściw ość takiej praktyki w tedy, gdy krytyka tych drobnych i nieistotnych „potknięć” prokuratorskich tak absorbuje obrońcę, iż zapomina nawet o m eritum sprawy i zasadnicze argum enty przeciwnika procesow ego pozostawia nie om ówione lub tylko om ów ione pobieżnie.

Istnieją rów nież pew ne kw estie natury organizacyjno-porządkowej, znacznie drobniejsze od om awianych w yżej, ale o tyle istotne w praktyce, że zasługują na zasygnalizow anie.

Jedna z takich k w estii to problem dokładności notatek, którymii się posługują obrońcy, konfrontując treść w yjaśnień czy zeznań składanych na rozprawie ze zło­ żonym i już w cześniej, tj. w toku śledztw a lub poprzedniej rozprawy w razie od­ roczenia lub ponownego rozpoznania. Byłoby bardzo pożądane, aby obrońcy spraw ­ dzali sobie przed rozprawą zgodność tych notatek z oficjalnym brzm ieniem proto­ kołów, dzięki tem u bowiem uniknęłoby się powodującej stratę czasu sytuacji, ż e podnoszona przez obronę — na podstaw ie notatki — sprzeczność w w yjaśnieniach czy zeznaniach nie ma odbicia w protokole mimo długich nieraz jej poszukiwań..

Druga z takich k w estii to chw ilow a nieobecność obrońców w toku rozprawy. Zdarza się to szczególnie na dużych rozprawach, trw ających nieraz dłuższy czas. Całe zagadnienie sprowadza się do tego, żeby obrońca po powrocie na salę n ie­ zw łocznie poinform ow ał -się u kolegów, co działo się w czasiie jego nieobecności, zwłaszcza jeśli odbywało się w tym czasie zadawanie pytań oskarżonym bądź św iadkom przez sąd lub strony. Pozw oli to uniknąć powtarzania tych sam ych pytań lub zadaw ania pytań co do okoliczności już w yjaśnionych. M inimum zaś te ­

(9)

go, czego można w ym agać, to zastrzeżenie, że obrońca nie w ie, czy dana kw estia była przedmiotem w yjaśnień lub zeznań, i jeżeli tak, to prosi sąd o uchylenie jego pytań. N iem ile jest bowiem w idziana przez sędziów sytuacja, gdy obrońca po dłuż­ szej lub krótszej nieobecności wraca na salę i „jak gdyby nigdy nic” zaczyna zada­ w ać pytania co do okoliczności dawno już w yjaśnionych.

Ostatnia w reszcie z k w estii tego typu to problem w niosków o sprostowanie pro­ tokołów, a w łaściw ie nie tyle sam ych w niosków, co terminu ich składania. W prawdzie w szystko dzieje się form alnie, bo w m yśl art. 227 k.p.k. w niosek ta k t można składać do czasu, gdy akta n ie zostały jeszcze przesłane do w yższej instan­ cji, jednakże utarła się praktyka w ykorzystyw ania tego terminu — moim zdaniem zresztą zbyt długiego — praw ie do końca, a w łaściw ie do mom entu składania przez obrońcę rew izji. Bo niem al regułą stało się, że w nioski o sprostow anie protokołu w pływ ają jednocześnie z w yw odem rew izji albo bezpośrednio przedtem. P om ija­ jąc już nawet, że praktyka taka m oże niekiedy budzić pew ne nliedobre dom niem a­ nia co do kolejności sporządzenia takiego w niosku i w yw odu rew izji, trzeba pod­ kreślić, iż utrudnia ona praw idłow e rozpatrzenie w niosku. Zanim bowiem dochodzi do m om entu sporządzenia przez obrońcę w yw odu rew izji (a w ięc zgodnie z utartą praktyką — i do sporządzenia w niosku o sprostow anie protokołu), upływa dużo czasu, zależnego zresztą od sprawności działania sądu. Ten upływ czasu utrudnia sę ­ dziemu i protokolantowi zapam iętanie przebiegu rozprawy, której protokół doty­ czy, tym bardziej, że najczęściej w tym okresie m ieli już oni inne rozprawy. Z praktycznego punktu w idzenia, korzystnego zresztą zarówno dla sądu jak i obro­ ny, byłoby o w iele lepiej, gdyby w nioski o sprostowanie protokołu w p ływ ały w czasie m ożliw ie jak najkrótszym po udostępnieniu protokołu obrońcy.

Na zakończenie chciałbym jeszcze odpowiedzieć na jedno ogólne i nasuw ające się po tylu uwagach i spostrzeżeniach pod adresem obrony pytanie, a m ianowicie,, jak sąd ocenia rolę obrońcy w toku procesu. Szczegółowa odpowiedź na to pytanie m ogłaby stanow ić n iew ątpliw ie tem at dla odrębnego, i to bardzo obszernego artykułu. Ograniczam się w ięc tylko do p ew nych w ęzłow ych stwierdzeń, będących zres-ztą tylko wyrazem m oich osobistych przekonań, nie roszczących sobie pre­ tensji do m iana w iążących uogólnień.

Uważam , opierając się na sw ej w ieloletn iej już praktyce, że praw idłow o prow a­ dzana obrona jest nie tylko realnym zabezpieczeniem konstytucyjnych p ra w obywatelskich, ale stanowi istotną pomoc dla sądu, i że obrońca jest rzeczyw istym w spółuczestnikiem wym iaru spraw iedliwości. Obrona bowiem rozszerza punkt w idzenia sądu na spraw ę i pozw ala na niią spojrzeć od strony oskarżonego. O w a ­ dze, jaką przywiązuję osobiście — jako orzekający sędzia w sprawach karnych — do roli obrony, oraz o tym , jak bacznie obserwuję udział obrony w procesie, św iadczą zresztą chyba najlepiej niniejsze m oje uwagi i spostrzeżenia, których zasadniczą intencją jest pogłębienie i usprawnienie udziału obrońcy w procesie w im ię nadrzędnego, ale łączącego nas interesu wym iaru spraw iedliw ości.

Dla dalszego podnoszenia na w yższy poziom naszego w spółdziałania chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na jeden ,z podstawowych elem entów w tym zakresie. Jest to moim zdaniem konieczność w zm ożenia sam odyscypliny i sam okontroli ze stro­ ny obrony na rozprawie. Byłoby chyba rzeczą bardzo cenną, żeby ta sam okontrola i sam odyscyplina doprowadziła do sytuacji, w której regułą byłoby przestrzegamie- przez sam ych obrońców granic ich uprawnień i obowiązków na rozprawie, a ko­ nieczność ingerencji przewodniczącego — dla m nie osobiście zawsze trochę nie­ m iłej i krępującej — byłaby w yjątk iem od tej reguły.

(10)

*50

P y ta n ia i o d p o w ie d z i p ra w n e N r 2 (134)

W zajemne zaufanie, o którym m ówiłem na w stęp ie i które pragnę zaakcentować jeszcze raz na zakończenie, jest moim zdaniem jedną z zasadniczych gwarancji praw idłow ego w ykon yw ania naszych zadań zawodowych, w praw dzie odrębnych ale połączonych w spólną troską o pełne przestrzeganie praworządności.

p r r / ł / l i / l I OPPOWIEDZI

f f t / % W \ E

P Y T A N I E : J a k a o p ł a t a s ą d o w a n a l e ż y s i ę o d w n i o s k u o w p i s a n i e d r u ­ g i e g o m a ł ż o n k a w k s i ę d z e w i e c z y s t e j j a k o w s p ó ł w ł a ś c i c i e l a n i e r u c h o m o ś c i n a z a s a d a c h w s p ó l n o ś c i u s t a w o w e j ? S ta n fa k ty c z n y w sp ra w ie je s t n a stę p u ją c y :

A w p isa n y b y ł w k się d z e w ie c z y ste j ja k o w s p ó łw ła ś c ic ie l n ieru ch o m o ści, k tórą n a b y ł w cza sie trw a n ia m a łżeń stw a z m a ją tk u d o ro b k o w eg o . M a łżo n k o w ie A n ie z a w ie r a li żadnej m a łż e ń sk ie j u m o w y m a ją tk o w e j. S tw ie r d z a ją c p o w y ż sz e o k o lic z n o śc i, m a łż o n k o w ie A w d o­ k u m e n c ie z p o d p isem n o ta r ia ln ie p o św ia d c z o n y m w y r a z ili zgod ę na w p isa n ie w k sięd ze w ie c z y s te j n a zw isk a żo n y „do w s p ó ln o ś c i u s ta w o w e j” .

Od w n io sk u teg o u iszc zo n o w p is sta ły w w y s o k o ś c i 100 zł (§ 33 rozp orząd zenia R ady Mi­ n istr ó w z d n ia 13.V I.1967 r. w sp r a w ie o k r e śle n ia w y so k o ś c i w p isó w w sp ra w a ch c y w il­ n y c h ) ], je d n a k ż e p a ń stw o w e b iu ro n o ta r ia ln e w e z w a ło str o n y do u iszc zen ia d o p ła ty , o b li­ c z a ją c 1/5 w p isu od w a r to śc i p o ło w y n ie r u c h o m o śc i (§ 28 rozporządzenia).

S tr o n y z a p ła c iły ró żn icę w p isu i je d n o c z e śn ie w n io sły pism o o zw ro t u iszc zo n ej k w o ty i-bądź o p o tr a k to w a n ie pism a ja k o z a ża len ia na za rzą d ze n ie d o ty c z ą c e u iszc zen ia w p isu p o d ­

n osząc, że w sp r a w ie n ie ch od zi o w p is p raw a w ła sn o śc i w r o zu m ien iu § 28, le c z o u zg o d ­ n ie n ie k się g i w ie c z y s te j z r z e c z y w isty m sta n e m p ra w n y m , oraz że opłata sąd ow a od w p isu p raw a w ła sn o śc i z o sta ła ju ż u iszczon a od w n io sk u o w p is p raw a w ła sn o ś c i n a rzecz m ęża. Z a ż a le n ie to Sąd W o jew ó d zk i o d d a lił z za ło żen ia , że „o w y so k o śc i o p ła t d e c y d u je tr e ść za w n io sk o w a n e g o w p isu , a n ie c e l, ja k ie m u w p is te n m a słu ż y ć . P rzed m io tem w n io sk u b y ło ż ą d a n ie d o k o n a n ia n ie istn ie ją c e g o d otąd w k się d z e w ie c z y s te j w p isu praw a w ła sn o śc i i to ż ą d a n ie u zasad n ia w y m ie r z e n ie w p isu sto s u n k o w e g o . O b ojętn ą p rzy ty m rzeczą je st to, że c e le m w n io sk u o w p is praw a w ła sn o śc i je s t u z g o d n ie n ie k się g i w ie c z y ste j z r z e c z y w isty m s ta n e m p r a w n y m ” .

' O D P O W I E D Z :

Poruszane zagadnienie nie zostało w yjaśnion e ani w publikowanym orzeczni­ ctw ie ani w literaturze dotyczącej opłat sądow ych w postępowaniu w ieczysto-k się- g o w y m 2. Jedynie w opracowaniu „Wzory pism procesowych w sprawach cy w il­

1 D z.U . Z 1967 r. Nr 24, poz. 111.

2 S. B r e y e r : Z zag a d n ień k o sz tó w w p o stę p o w a n iu w ie c z y s to -k się g o w y m , N P n r 1/56, s. 105; S. C i c h o s z i T. S z a w ł o w s k i : N o w e o p ła ty są d o w e w sp ra w a ch k się g o w o w ie -'c z y s ty c h , ,,P a le str a ” nr 1—2/62, s. 126; B . B u d z y ń : K o sz ty są d o w e w sp ra w a ch c y w iln y c h ,

Cytaty

Powiązane dokumenty

 Jeżeli na rozprawę odroczoną lub przerwaną nie stawił się współoskarżony, którego obecność jest obowiązkowa, sąd może prowadzić rozprawę w zakresie

§ 3 Kodeksu karnego skarbowego sąd odwoławczy może orzec na niekorzyść oskarżonego, i to niezależnie od granic zaskarżenia i podniesionych zarzutów, także wówczas,

 Aby możliwe było ograniczenie postępowania dowodowego, przyznanie się do winy musi nastąpić w granicach i w rozumieniu aktu oskarżenia. Powinno ono zawierać

 Jeżeli oskarżony, którego obecność na rozprawie jest obowiązkowa, zawiadomiony o terminie rozprawy oświadcza, że nie weźmie udziału w rozprawie,

 Gdy prokurator mimo zwrócenia aktu oskarżenia w trybie art. ponownie przekaże go w tej samej postaci, prezes sądu może zmienić swoją poprzednią decyzję i

§  2. Sąd może uwzględnić wniosek o wydanie wyroku skazującego, gdy okoliczności popełnienia przestępstwa i wina nie budzą wątpliwości, a cele postępowania

Rasizm jest to zjawisko społeczne i polityczne polegające na dyskryminacji przedstawicieli jednej rasy przez drugą.. Jest ono charakterystyczne dla obszarów gdzie występują

ność karną broniącego się za nieudzielenie pomocy napastnikowi rannemu wskutek obrony koniecznej na podstawie art. Tiszkiewicz wyraźnie stwierdza, że odpowiedzialność karna