Żbikowska, Małgorzata
"Tri portreta epochi Wielikoj
Francuskoj Riewolucji", A. Z. Manfred,
Moskwa 1978 : [recenzja]
Przegląd Historyczny 71/2, 388-391
1980
Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl,
gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych
i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie
w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego,
powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego
i kulturalnego.
Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki
wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach
dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.
O statni dział pism a „Fakty i w ydarzenia”, om awia polskie i zagraniczne kon ferencje oraz kom unikaty z prowadzonych badań. W trzecim tom ie spotykamy też nowy dział „Maiteriały”.
Ten — z konieczności — pobieżny przegląd zaw artości pisma upow ażnia do k ilku uw ag ogólniejszych. Inicjatyw ą stworzenia tego periodyku uznać należy za cenną i (pożyteczną inie tylko dla badaczy epoki Oświecenia, ale też dla histo ryków w szystkich specjalności. L ektura pisma zapoznaje nie tylko z nowymi osiągnięciami badawczymi, ale też daje spojrzenie n a spraw y metodologiczne i in terpretacyjne. Jest też zrozumiałe, że dopiero następne tom y pozwolą na pełniej szą analizę w ydaw nictw a, oczywiście pod w arunkiem skrócenia cyklu w ydaw ni czego. Należałoby w związku z tym nieco zmienić podziały w ew nętrzne pisma. Czy słusznie umiesaczono „Spór o Stanisław a A ugusta” w dziale rozpraw , a nie dyskusji i polemik?
Zbyt wcześnie jeszcze mówić o „polityce” w ydaw nictw a, ale w ydaje się, że chciałoby ono poświęcić kolejne tom y w ybranym zagadnieniom czy dziedzinom badawczym. Jest to propozycja ciekaw a, choć niebezpieczna, grożąca stagnacją i u tra tą .prezentowanego dotąd żywego, interdyscyplinarnego c h a ra k te ru pisma. Podobną ew olucję przeżyło francuskie czasopismo „D ix-huitièm e siècle”, które z interdyscyplinarnego stało się właściwie periodykiem historyczno-literackim . Tak więc utrzym anie p ro filu tom u I byłoby chyba słuszniejsze i ciekawsze. Pozwoliłoby to na prezentację osiągnięć innych dziedzin, których jeszcze brak u je (np. historia społeczna), a także n a odważniejsze w yjście poza problem atykę polskiego Oświe cenia, choćby tylko w zakresie porównawczym.
Nous pensons qu’il fu t [le dix-h u itièm e siècle] des plus grands, l’un des rares siècles ou l’idèe de l’hom m e et sens de l’hum ain fu ren t en croissance et non en regression — talk pisali o sobie członkowie kom itetu redaikcyjnego „D ix-huitiè
me siècle” *. W ydaje się, że to sam o hasło przyświeca i polskim uczonym-badaczom Oświecenia. To też pozwala mieć nadzieję, że już w krótce ukażą się następne, równie interesujące tom y „Wieku Oświecenia”.
Anna Kamola
A. Z. M a n f r e d , Tri portret a epochi W ielikoj Francuzskoj Rie- ■— wolucji, Izdatielstw o „Mysi”, Molskwa 1978, s. 440.
Zm arły w grudniu 1976 r. w ybitny historyk radziecki ipoświęcił w iele tru d u badawczego W ielkiej Rewolucji Francuskiej i Pierw szem u Cesarstwu. Podsum ow a niem tych badań była biografia Napoleona oraz synteza „W ielka francuska rew o lucja XTVIII w ieku”. Książka, k tó rą otrzym aliśm y obecnie, jest ostatnią, w ydaną pośm iertnie, p racą M a n f r e d a . Pow stała ona n a m arginesie wieloletnich badań, rozlicznych le k tu r i długich rozm yślań maid problem am i rew olucji francuskiej. Jest osobistym i pryw atnym obrazem te j epoki, o tyle wiernym , że pisanym przez rzetelnego historyka. Ów c h a rak ter książlki widoczny jest także w jej program ie estetycznym. Już w tytule w sposób bezpośredni naw iązuje autor do twórczości I. Turgieniew a; podobne odwołania widać w pięknej literacko farm ie pracy i w specyficznym, „turgieniew ow skim ” spojrzeniu n a bohaterów.
Dla au to ra naczelnym problem em jest „znalezienie skrótu wielkich procesów społecznych iptrzez przedstaw ienie poszczególnych ich uczestników” (s. 19). F a k tyczne zam ierzenia idą w nieco innym kierunku; au to ra bardziej interesuje wpływ przeżyć osobistych n a kształtow anie się -poglądów politycznych. Trzy postacie do
brane zostały ta k , aby ich losy pozwoliły uzyskać „streszczenie epoki” Cs. 20). Stąd też pierwszy esej został poświęcony Janow i Jakubow i Rousseau. Jest on bowiem według M anfreda „Jutrzenką rew olucji, jej zw iastunem ” (s. 21), osobą, której cień pojaw ia się w dwóch pozostałych szkicach. Myśli i koncepcje Rousseau to warzyszyły bowiem rzeszom w ielbiących go działaczy rewolucji.
Bogate i pełne kontrastów życie Rousseau nie dawało się zamknąć w niew iel kim szkicu. A utor skoncentrow ał się n a jednym problem ie — podstaw ach sukce su Jama Jak u b a w Paryżu w latach czterdziestych w ieku XVIII. Problem salo nowego sukcesu autora „Em ila” to jeden z najbardziej pasjonujących tem atów jego biografii, dotąd nie rozw inięty przez historyków , dla których był otn faktem oczywistym i n aturalnym . Dla zbadania go w ybrał M anfred źródło fascynujące, ale i zdradzieckie — „W yznania”.
„Im am się przedsięwzięcia, k tóre dotychczas nie miało przykładu i nie bę dzie miało naśladowców. Chcę pokazać moim bliźnim człowieka w całej praw dzie jego natury, a tym człowiekiem będę ja. Ja sam.” 1 — rozpoczynał swą spo wiedź Rousseau. Dzieło to do dziś pociąga historyków. Trudno o rzecz bardziej fascynującą niż ta swoista w iw isekcja dokonana na w łasnej psychice autora, g ra nicząca niekiedy z ekshibicjonizmem. Z drugiej strony to „osobliwe zjaw isko” jest dla historyka najw iększą pułapką, peine bowiem szczerości nie jest bynajm niej prawdomówne. M anfred wspomina o konieczności w nikliw ej k rytyki źródła (s. 45) niestety w pracy zmajdzie czytelnik nikłe jej ślady. N iew ystarczająca okazała się próba w eryfikow ania „W yznań” przy pomocy innych źródeł. A utor przyjm uje za dobrą m onetę wszystkie opowieści swego bohatera, naw et tuszuje jego uchybie nia. T ak njp. drobne 'kradzieże, jakich dopuszczał się Ja n Jak u b w młodości czyniąc
tym na złość okrutnem u m ajstrow i Ducommun, dają M anfredowi podstaw ę do pochopnej tezy o rodzeniu się w m łodzieńcu ,;ducha w alki” (s. 42). Mimo to udało się autorow i przekazać przekonyw ający obraz młodego, inteligentnego i zdolnego Rousseau, 'który „isaturimuje” salony Paryża. W tym okresie n aw et najbardziej w nikliwy obserw ator nie mógłby jeszcze dostrzec znam ion przyszłego geniuszu, nie on więc zapewnił młodzieńcowi powodzenie. A utor, słusznie chyba, konkluduje, iż sukces tow arzyski osiągnął J a n Ja k u b dzięki sw ej znajomości życia stanów niż szych, licznym przygodom, w trak cie których otarł się o wszystkie środowiska. M anfred nie rozw ija jednak swych rozw ażań do końca. W ydaje się bowiem, iż dzięki sw ym doświadczeniom życiowym był Rousseau dla salonu arystokratycz nego ta k samo atrakcyjny jak podróżnik, k tó ry poznał obce i dalekie kraje. Je d nocześnie m usiał ,sdę on czuć podobnie do Riki, bohatera „Listów perskich” : „Skoro przybyłem, przyglądano m i się tak , jak gdybym zstąpił z nieba — słow em nie było człowieka bardziej oglądanego ode m n ie” *. Spadek zainteresow ania, który ze zdziwieniem n o tu je M anfred przypisując go głównie zawiści ludzkiej, nie był wynikiem zawodu, jakiego dostarczały chw alone nieco n a kredyt zdolności Jan a Jakuba. Podobnie, jak i z Riką, spowodowało to stopniowe upodabnianie się bo hatera do reszty tow arzystw a. Trudno dziwić się, że zaw rotna k arie ra salonowa okupiona została stresam i psychicznymi. Stąd trzeba też się zgodzić z ciepłą wypo wiedzią M anfreda, w brew wcześniejszej historiografii, pod adresem Teresy La Vas- seur. A utor przekonyw ająco dowodzi, iż tylko dzięki niej, dzięki jej prostocie i spo kojowi, udało się Rousseau w tych trudnych latach zachować równowagę psychiczną. Drugi szlkic poświęcony zoistał G abrielow i Honoriuszowi R iquetti de M irabeau. Autor zajął się nim , gdyż w ydaw ał mu isię zbyt słabo znaną postacią. Jest także
1 J . J . R o u s s e a u , W yznania, przełożył ł w stęp e m o p a trzy ł T. ż e l e ń s k i - B o y t· I, W arszaw a 1956, s. 85.
* Ch. L. d e S e c o n d â t M o n t e s q u i e u , L isty p e rsk ie, przełożył i w stępem o p atrzy ł T - Ż e l e ń s k i - B o y , W arszaw a 1979, s. 68.
dla M anfreda M irabeau uosobieniem wczesnej fazy rew olucji. Życie M irabeau mogłoby dostarczyć w ątk u k ilk u romansom. Czytelnik polski sięgając po najłatw iej dostępny sofcie A dam a P r ó c h n i k a 8 może się łatw o przekonać w jak nieznacz nym stopniu oddaje on poryw ający charakter losów M irabeau. Aby stanąć ma wysokości zadania trzeb a ibylo wielkiego pióra. O pierając się n a obfitej korespon dencji hrabiego M anfred odtworzył to życie, rysując wielki i autentyczny rom ans XVIII w. H istorykow i rew olucji francuskiej n asu w ają się jednak refleksje. Wy daje się, że autor, żywiąc sym patię dla swego bohatera zbyt entuzjastycznie od nosi się do jego pisarstw a. M irabeau był autorem wielu trak tató w politycznych, lecz ilość nie szła w parze z jakością. W znacznej mierze miały one charakter kom pilacyjny, czasami wręcz nie były jego autorstw a, pracow ała bowiem dla niego cała rzesza współpracowników. Już współcześni doceniający doskonałego polityka zapominali o jego pismach. O jego broszurach politycznych w yrażano się wręcz z pogardą. Wyłącznie jako autor „T raktatu o despotyzmie” czy „H istorii sekretnej dworu berlińskiego” nie zająłby jednego z naczelnych m iejsc ina k a rta c h historii F rancji XVIII w.
Druga refleksja dotyczy sprzedajności M irabeau. Problem przekupmości poli
tyków i ich moTalnej oceny jest żywo dyskutow any po ukazaniu się świetnej
pracy Ján a B a s z k i e w i c z a „D anton”. Wanto więc, abstrahując od ocen mo ralnych, zastanowić się jak dalece suhsydia pobierane od dworu w pływ ały na zmianę postawy i poglądów M irabeau. „Kazał im sobie płacić za to, aby być jego zdania” — pisał złośliwie hr. August de la M a re k 4. Stąd też autor wyciągnął daleko idące wnioski, jakoby fak t przejścia n a „żołd” króla lnic nie zm ienił w postępow aniu 'bohatera, tym bardziej, że n ik t ze współczesnych nie dostrzegał żadnych zmian, n ik t nie podejrzew ał go o zdradę. Dopiero „skrytka G am ain’a ” odkryła nie tylko rozm iar jego sprzedajności, ale i isam jej faikt. Wielce to opty mistyczny obraz bohatera, k tó ry rozwiązuje swe kłopoty finansowe nie sprzedając się równocześnie. N iestety przeczy tem u wiele faktów. Postępowanie M irabeau po decyzji w spółpracy z rządem musiało uilec zasadniczej zmianie. Jego gorące w ystą pienia w „starym e ty lu ” przeciw przedstaw icielom dawnego porządku zdarzały się coraz rzadziej, każdorazowo były okupyw ane gorzkimi wymówkami ze strony dworu. Zaskakujący n a tle jego wcześniejszych poglądów jest protest wobec u sta wy przeciw em igracji. K ról płacił i wym agał. Faktem jest także, iż znacznie wcześniej niż 19 listopada 1792 sugerow ano M irabeau nieuczciwość. Lud, od eszasu nieudanej intrygi m inisterialnej, nazywał go pogardliw ie „kacykiem ”. W m aju 1790 r. n a ulicach Paryża sprzedawano pam flet inspirow any zapewne przez La- m etha, zatytułow any „Wielka zdrada hr. M irabeau”. Na posiedzeniu klubu jako binów 28 lutego 1791 zarówno Duport jak i Lam eth mówili otwarcie o zdradzie. B rak było tylko dowodów.
Najciekawszy fragm ent 'szkicu dotyczy M irabeau — polityka w opinii euro pejskiej, a w szczególności rosyjskiej XVIII wieku. Autor przedstaw ił tu rozbicie opinii na dwa inurty. Pierwszy, oficjalny, szedł za zdaniem K atarzyny II, która uważała, iż M irabeau „zasługuje nie na jedną lecz wiele szubienic” (s. 226). Z d ru giej strony znalazł on ogromne uznanie w oczach Radiszczewa, który zarówno w „Podróży z P etersburga do Moskwy” jak i w „Słowie o Łomonosowie” poświęcił mu wiele isłów uznania. K ontynuatoram i tego poglądu byli dekabryści. Szkoda, że tem u frapującem u, a m ało znanem u problem owi nie poświęcił autor większej uwagi.
f
» A. P r ó c h n i k , M irabeau, [w:] StroniActiua p o lity cz n e W ie lk ie j R ew o lu c ji Francus k ie ), W arszaw a 1958.
4 J. B a s z k i e w i c z , D anton, W arszaw a 1978, s. 66.
Robespierre jest dla au to ra symbolem rew olucji, która osiągnęła swój zeniit (s. 21). Szkic m u poświęcony oparty został n a bogatym m ateriale źródłowym, z uw zględnieniem dorobku najnow szej historiografii. Jestt on te ż n ajlep iej przy gotowany do d ru k u pod względem a p aratu naukowego. W szkicach wcześniejszych autor nie zawsze inform uje czytelnika, skąd pochodzą cytaty lub niektóre in fo r macje.
Autor postaw ił sobie dwa główne zadania. Przedstaw ić ocenę działalności po- litycanej Robespierra iprzez polityków i historyków począwszy od jem u współ czesnych, aż po połowę w ieku X IX oraz określić stopień osobistej odpowiedzialności Nieprzekupnego za okres terro ru . Zadanie pierwsze w ykonane zostało w sposób znakomity. O trzym ał tu czytelnik system atyczny w ykład poglądów na osobę i dzia łalność Robespierra. A utor sięgnął nie tylko do prac niemieckich, francuskich czy angielskich, ale także w ęgierskich i włoskich.
Próbując odpowiedzieć na idirugie pytanie autor ab strah u je od oceny m oralnej zjaw iska terroru. Interesow ało go jedynie pytanie, jak dalece Robespierre w inien był sytuacji, jak a zaistniała po 10 czerwca 1794. M anfred wyróżnia trzy etapy rozwoju terrnru. Okres od ścięcia K aroliny Corday i M arii A ntoniny to azas, gdy gilotyna jeist jedynie narzędziem kary (s. 365). Dopiero początek 1794 roku p rzy nosi narodziny (terroru jako broni politycznej. Okres te n nie jest jednak jedno rodny. Do „ustaw z miesiąca p ra iria la ” te rro r działa n a mocy praw a. Dopiero te ustaw y znoszące w stępne przesłuchanie i obronę powodują, iż w edług autora terro r przekracza bariery zdrowego Tozsądku. W arto uzupełnić te uwagi zestaw ie niem liczbowym. Od poazątku istnienia, tan. od m arca 1793 r. do czerwca 1794 r. Trybunał Rewolucyjny w ydał 1251 wyroków śmierci, natom iast w okresie od 10 czerwca do 27 ilipca 1794—1374.
U staw y z 10 czerwca najbardziej obciążają Robespierra w oczach autora. Łam ały one praw orządność w sposób jaskraw y, a R obespierre jako p raw n ik po w inien był zdaw ać sobie z tego spraw ę. Choć autor nie widzi osobistego w pływ u Robespierra n a podejm ow ane ustawy, to uważa, iż głównie odpowiedzialność spływa na niego jak n a „faktycznego przywódcę w ładz rew olucyjnych” (s. 365). Autor uważa, że te n brak wyobraźni politycznej uniem ożliwiający N ieprzekupne mu pojęcie konsekw encji te rro ru był najw iększym jego błędem politycznym.
W sum ie uznać trzeba, iż praca M anfreda zaw iera ogromną ilość ciekawych refleksji n ad historią F ran c ji w epoce rew olucji. Jej wartość obliża brak obiek tyw izm u au to ra w stosunku do ulubionych postaci. Doprowadziło to do pewnych niekonsekw encji logicznych, a także co gorsza, niekiedy w ręcz do przem ilczania niezbitych faktów przem aw iających n a niekorzyść jego bohaterów.
Małgorzata Z bikow ska
Przem iany społeczne w Królestw ie Polskim 1815—1864, praca
zespołowa w ykonana pod kierunkiem W itolda K u l i i Jan in y L e s - k i e w i c z o w e j , Polska Akadem ia Nauk. Instytut Historii, Zakład Narodowy im. Ossolińskich — W ydawnictwo, W rocław—W arszaw a— K raków —G dańsk 1979, s. 518.
1. K ontekst. Ja k w przypadku każdej książki historycznej, również i tu pytać można, co dzięki n iej nowego w iem y o przeszłości i na ile ulepszyła ona nasze sposoby poznaw ania przeszłości.
Gdyby się powiedziało, że „Przem iany społeczne” stanow ią jakiś zasadniczy Przełom w stanie w arsztatu badawczego historyków polskich, że zapoczątkują nowe metody badawcze, czy w prow adzą do ohiegu naukowego now e rodzaje