• Nie Znaleziono Wyników

Adama Mickiewicza listy nie objęte ostatnim wydaniem książkowym

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Adama Mickiewicza listy nie objęte ostatnim wydaniem książkowym"

Copied!
27
0
0

Pełen tekst

(1)

Adama Mickiewicza listy nie objęte

ostatnim wydaniem książkowym

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 53/3, 227-252

(2)

M

I

с

к

к

w

(

/

I

Л

\

А

ADAMA MICKIEWICZA LISTY

NIE OBJĘTE OSTATNIM WYDANIEM KSIĄŻKOWYM

Opracował STANISŁAW P1GON

Wydania zbiorowe daw niejszych autorów mają to do siebie, że gromadzą utw ory, ale zarazem w yw ołują ich rozproszenie. Gromadzą to, co było dotąd rozproszone, a powodują rozproszenie tego, co spoczywało jeszcze w ukryciu. W ydania zbiorowe zebrawszy w jedno i uporządkowawszy cały do pew nego m om entu dostępny m ateriał, w yzyw ają do wydobycia ineditów, pomagają przy ustalaniu tego ich charakteru, są w ięc pomocne przy pomnażaniu zasobu spuściz­ ny. Ale zarazem, norm alnym trybem rzeczy, przyczyniają się do rozrzucenia now ych znalezisk po rozmaitych, nie zaw sze łatw o dostępnych publikacjach. Taka jest funkcja i dola w szystkich w ydań zbiorowych.

W szystkich, a w ięc i naszych powojennych dwóch 16-tom owych wydań M ic­ kiew icza: Narodowego (1949— 1955) i Jubileuszow ego (1955). Zaledwie je zdołano w trudzie niem ałym ukończyć, aliści zaraz się okazało, że i one m im o w szy st­ kich zabiegów nie były tak całkow icie kompletne. Z pryw atnych zbiorów z archiw ów i bibliotek publicznych w ychylają się co jakiś czas pozycje nowe. N ajoczyw iściej zaś zjaw isko to uw ydatnia się tam, gdzie m ateriał z natury rzeczy jest jak najbardziej rozproszony, a w ięc przy listach.

Korespondencję M ickiewicza grom adzi się i publikuje od lat już stu, a prze­ cież okazuje się, że zadanie w ciąż jeszcze nie zostało doprowadzone do końca. Zasób listów zgromadzonych w W ydaniu Narodowym był w porównaniu z n aj­ obszerniejszym przedw ojennym bogatszy o kilkaset pozycji. Do Wydania Jubileu­ szowego także jeszcze coś niecoś doszło. Ostatecznie objęło ono łącznie listów 1173. Od jego ukazania się upłynęło lat zaledwie siedem, a oto zasób ów trzeba znowu dosyć pokaźnie przymnożyć.

Pokłosie tutaj zgromadzone obejmuje listów 18. N a ten zespół składają się pozycje różne: 1 list, dostępny w druku już od kilku dziesięcioleci, który atoli w ydaw ca ostatni nieoględnie przeoczył; najw ięcej, bo 15, jest pozycji takich, które dzięki zabiegom rozm aitych badaczy w ypłynęły na jaw i ogłoszone zostały w latach ostatnich, już po w yjściu Wydania Jubileuszowego; w reszcie 2 listy, które z odnalezionych autografów ukazują się tu pierw szy raz.

Jak w idać, do przym nożenia tego przyczyniły się poszukiwania w ielu b a­ daczy. Jak one b yły szerokie i jak w ytrw ałe, zrozum iem y uprzytom niając sobie, że podejm owali je ludzie na dwu półkulach globu, że znaleziska niem al w szystkie pochodzą z zagranicy, a m ianow icie aż z siedmiu państw.

(3)

Owoce całego tego trudu poszukiwań, w drobnej tylko m ierze w łasnych, przeważnie zaś cudzych, zebrał tutaj w ydaw ca w jedno. Podając teraz czytel­ nikow i poczet nowo odszukanych listów , w ujm ow aniu jego szaty zewnętrznej i w yposażenia kom entatorskiego trzym ał się on w ytycznych zastosow anych już w obu ostatnich w ydaniach k sią żk o w y ch *; sposób przeprowadzenia norm alizacji pisowni i interpunkcji jest tu i tam podobny. Wszędzie tam, gdzie to było m oż­ liw e, zabiegano o pozyskanie fotokopij autografów i przy przedruku brano je pod staranną uwagę; w ynikn ęły stąd w odczytaniach tu czy ówdzie drobne korek- tury w stosunku do pierwodruków.

W szystkim, którzy b yli łask aw i udostępnić m i fotokopie, jestem szczerze zo­ bowiązany. Szczególną zaś w dzięczność żyw ię dla tych, którzy z uprzedzającą uczynnością pomocni b yli w dotarciu do autografów w druku jeszcze nie udo­ stępnionych. Są to: Maria Rzeuska, A leksander Janta Połczyński, Julian K rzyża­ nowski. W osobnym podziękowaniu pragnę w yróżnić przysługę, jaką mi oddał dr Hans Roos w Tübingen: odszukaw szy w tam tejszych zbiorach niem iecki list M ickiewicza, z rzadko spotykaną uczynnością był łask aw użyczyć m i go do dyspozycji, zanim sam zrobi z niego naukowy użytek.

Tych kilka słów w stępnych w ypada zam knąć w yrażeniem nadziei i życze­ nia, aby poniższa wiązanka pokłosia nie była ostatnią.

1 Zachowujemy przyjęte tam skróty (Kor = K orespondencja A dam a M ic k ie­

wicza. Wydał W. M i c k i e w i c z . Wyd. 4. T. 1—4. Paryż 1880— 1885. — Ż y w o t =

W. M i c k i e w i c z , Ż y w o t A d a m a Mickiewicza. Podług zebranych przez siebie m ateriałów oraz z w łasnych w spom nień opowiedział... T. 1—4. Poznań 1890—1895) oraz wprowadzamy dodatkowo: Dzieła = A. M i c k i e w i c z , Dzieła. Wydanie Jubileuszowe. T. 1—16. Warszawa 1955. Liczby rzym skie wskazują tom, arabskie stronę. Drukując poniżej listy, zaopatrujem y każdy numerem porz?dkowym; w n a­ w iasie um ieszczam y zaś numer listu, po którym w w ydaniu książkow ym iść w i­ nien tek st tutaj ogłoszony.

I (90a)

DO JANA CZECZOTA

[Kowno, 8/20 lutego 1823]

Wiersz Do malarza i H ym n do młodości pokazać Joachim owi z ostrze­

żeniem, że były w ce n z u rze1; ostatni może coś odmieniwszy mógłby

przejść.

A utograf w Archiwum Filom atów na arkusiku m ieszczącym tek st Upiora. Tekst w ypełnia 4 stronice; na czwartej u dołu, tuż pod ostatnim w ierszem poematu, powyższy przypisek. Upiór w ysłan y był Czeczotowi w raz z listem z 8/20 II 1823; to ustala także datę przypisu.

Pierwodruk w: S. P i g o ń , Foprawki do ogłoszonych te k s tó w rękopiśm ien ­

nych „Ody do młodości". „Pam iętnik L iteracki”, 1961, z. 4, s. 551.

1 Oczywiście w r. 1822, w raz z tekstem t. 1 Poezyj, i w tedy w łaśn ie nie uzyskały zgody na druk ze strony cenzora, ks. J. K lagiew ’cza. Cenzurę t. 2 pod­ pisał J. L elew el. Ani w iersz Do malarza, ani Oda do młodości nie w eszły w skład t. 2 P o ezy j (1823).

(4)

L IS T Y A D A M A M IC K IE W IC Z A

II (242a)

DO OTYLII G OETHE1

[Rzym, 16 grudnia 1829]

Madame,

Je ne sais trop, si fa i le droit de me rappeler à votre souvenir.

L ’accueil que les étrangers trouvent dans votre maison, célèbre à tant

de titres, ne peut pas les autoriser à vous im portuner par des correspon­

dances. Cependant soit pressentim ent, soit amour propre j ’ose croire

qu’on n ’a pas encore tout-à-fait oublié m on nom chez vous, ne fût-ce

qu’à cause de sa dureté polonaise. Sou ffrez donc Madame, que je

profite de la permission de vous donner de mes nouvelles. Elles seront

bien peu intéressantes.

Après avoir ju itté

2 votre charmante ville j ’ai parcouru Г Allemagne

en J u if errant, sans m ’arrêter presque nulle part. Je ne puis vous

dissim uler le dépit que j ’ai éprouvé en visitant les bords du Rhin.

Ce fleuve archi-chevaleresque et archi-romantique est devenu bour­

geoisement économe. La hache de la civilisation n ’a pas laissé sur

les m ontagnes une seule forêt, un seul arbre, qui fu t digne de ce nom.

Partout de vignes et de vignes éternelles. M. de Goethe se plaignait

autrefois

3 de la monotonie des moissons siciliens. Vos vignes germani­

ques sans m ouvem ent et sans nuances, m ’ont paru m ille fois plus

ennuyeuses. On voit encore quelques vieu x châteaux au m ilieu des

plantations; ils sont là comme des prisonniers de guerre condamnés

à labourer honteusem ent la terre, tandis que les m aisonettes modernes,

bien grosses, bien rondes, bien blanchies, semblables à de bons bour­

geois flamands, se m ultiplient gaiement au m ilieu de leurs choux et

carottes. Pardonnez moi cette longue comparaison, la seule que nous

avons pêchée avec m on compagnon dans notre voyage pittoresque.

Voilà bientôt deux sem aines4 que je suis à Rome. Je ne vous parle

pas de cette ville, votre imagination vous en dira beaucoup plus

et beaucoup m ieu x que je ne le ferais m êm e en ma qualité de poète.

Et puis vous avez là votre grand papa et votre célèbre ami B y r o n 5.

Quant à votre petit et obscur ami (si j ’ose m e donner ce nom) il compte

rester quelques mois à Rome en attendant votre arrivée.

Ce n ’est pas une plaisanterie, Madame. N ’avez pas eu le projet

d ’aller un jour en Angleterre? Ou bien si vous aimez toujours les

tailles roides et les figures pâles, vous n ’en trouverez plus au delà

du détroit, passez plutôt les Alpes. John Bull émigre en masse. C’est

une véritable sauterelle aquatique, une migration des harengs. Quelques­

-uns de ces nomades m enacent de pousser leurs excursions jusqu’à

Veimar. Si cette attaque intéresse vos dames, je vous enverrai des

(5)

renseignem ents plus détaillés, que nous avons recueillis avec mon

collèque pour votre g a z e tte 6. En attendant je tâche de détourner

les Anglais de leurs entreprise. Je leur représente qu'une fois entrés

à Veimar ils perdront la liberté d’en sortir et s’ils réussissent m êm e à s’en

échapper, ils em porteront le regret et le désir d’y retourner. Cette

dernière phrase est sérieuse!

Je vous prie Madame de présenter m es respects à l’auguste vieillard

et de l’assurer de ma profonde reconnaissance pour son extrêm e bonté.

Daignez me rappeler au souvenir de Madame votre Mère et de

Monsieur de G o e th e7. Mille am itiés de ma part à Mademoiselle

U lriq ue8. Si jamais vous m ’honorez de quelques mots, n ’oubliez pas

de me donner de ces nouvelles, et celles de toute votre fam ille.

Agréez l’assurance de la plus sincère amitié et du plus profond

respect, avec lequel j ’ai l’honneur d’être

Votre dévoué serviteur

Adam M ickiewicz

Mr. R o b ertson9 se porte à m erveille et voyage sans relâche. Je le

rencontre à Venise, à Milan, à Florence, dans chaque auberge, sur

chaque place, dans chaque gallerie; en revanche, je cherche ju sq u ’à

present inutilem ent le logem ent de Lady Davy 10.

Rome, 16 décembre 1829

Via Monte Brianzo, Palazzo Ferucci

chez Madame la Princesse de V olkonsky u

[Dopisek Antoniego Edw arda Odyńca:]

Daignez Madame agréer aussi mes respects, perm ettez que j ’y joigne

ceux pour S. E. Monsieur le Ministre, et ayez la bonté de me rappeler

au souvenir de Mademoiselle votre Soeur et de M me V o g e l12.

J ’ai l’honneur d’être Madame votre très hum ble serviteur

Antoine Edouard Odyniec

P R Z E K Ł A D

Szanowna Pani,

N ie jestem pew ny, czy mam prawo przypominać się Jej pamięci. Gościnność okazywana cudzoziemcom w Jej domu, sław nym z tylu powodów, nie upoważnia jeszcze do naprzykrzania się listam i. A przecież — czy to przeczucie, czy miłość w łasna każą mi w ierzyć, że nazw isko moje nie całkiem zostało zapomniane, choćby z racji jego twardego polskiego brzm ienia. Proszę w ięc w ybaczyć, że sko­ rzystam z pozw olenia, by przesłać trochę wiadom ości o sobie. Nie są one zresztą bardzo interesujące.

Po w y je ź d z ie 2 z Waszego prześlicznego m iasta przejechałem przez ziemie niem ieckie jak Ż yd-w ieczny-tułacz, nie zatrzymując się prawie zupełnie. Nie

(6)

L IS T Y A D A M A M IC K IE W IC Z A

będę ukrywał przed Panią rozczarowania, jakiego doznałem zw iedzając brzegi Renu. Ta rzeka arcyrycerska i arcyrom antyczna przekształciła się w obszar zagospodaro­ w any całkiem po m ieszczańsku. Siekiera cyw ilizacji nie oszczędziła na zboczach nie tylko lasu, ale naw et drzewa godnego tej nazwy. Wszędzie tylko w innice i w innice bez końca. Pana Goethego nudziła była k ie d y ś 3 m onotonia łanów sycylijskich. Wasze niem ieckie w innice, znieruchom iałe i bez żadnych odcieni, w ydały m i się tysiąc razy nudniejsze! Tu i ówdzie w idzi się jeszcze stare zamki w znoszące się wśród ow ych plantacji. Przypom inały mi jeń­ ców w ojennych zm uszonych do hańbiącej pracy na roli, podczas gdy nowoczesne domki, nieco prostackie, wym uskane, w ybielone, rozsiadły się w esoło wśród kapusty i m archw i, podobne do zażywnych m ieszczuchów flamandzkich. Proszę mi darować to długie porównanie, jedyne zresztą, jakieśm y złow ili do spółki z moim tow arzyszem w czasie całej naszej m alowniczej wędrówki.

Od dwóch m niej więcej ty g o d n i4 jesteśm y w Rzymie. Cóż powiem P ani o tym m ieście? Imaginacja Jej nakreśli na pew no obraz p ełn iej­ szy i lepszy niż pióro poety. Zresztą ma Pani tam przy sobie w ielkiego ojca i Byrona, który jest Pani p rzyjacielem 5. Co się zaś tyczy m nie skromnego i nic nie znaczącego Jej przyjaciela (jeśli m ogę tak siebie nazywać), zamierza on po­ zostać w Rzym ie przez kilka m iesięcy, czekając na łaskaw e Jej przybycie.

N ie żartuję bynajm niej, droga Pani. Czyż nie żyw iła Pani zamiaru, by pojechać k iedyś do Anglii? A w ięc — jeśli pociągają Panią nadal sztyw ne i bladolice osobi­ stości, nie znajdzie ich Pani po drugiej stronie Kanału, lepiej przekroczyć Alpy. John B uli w ędruje tłum nie. Istna szarańcza wodna czy też ciąg ław ic śledzi. N iektórzy spośród tych koczowników odgrażają się, że odwiedzą Weimar. Jeśli najazd ten interesuje bliżej Panie, gotów jestem przesłać dalsze szczegóły ze­ brane przeze m nie i m ego towarzysza dla czasopisma P a n i6. Tym czasem staram y się zniechęcić A nglików . Przedstawiam im, że raz w jechaw szy do Weimaru, w yjechać z niego nie będą mogli, a jeśli naw et uda się im wydostać, w yw iozą ze sobą żal i pragnienie jak najszybszego powrotu. To zdanie pisane jest całkiem po­ ważnie.

Będę Pani w dzięczny za złożenie w yrazów m ego szacunku dostojnemu Star­ cow i i zapew nienie Go o mojej głębokiej w dzięczności za Jego niezwykłą dobroć. Raczy Pani przypom nieć m nie pam ięci Jej M atki i pana von G o e th e7. Tysiąc pozdrowień dla panny U lr y k i8. Jeśli zaszczyci m nie Pani kiedyś odpowiedzią, proszę nie zapom nieć o nowinach dotyczących Jej i całej Jej rodziny.

Zechce Pani przyjąć zapewnienie szczerej przyjaźni i głębokiego szacunku, z jakim pozostaję Jej oddanym sługą

A dam Mickiewicz

Pan Robertson " czuje się św ietnie i podróżuje bez w ytchnienia. Spotykałem go w W enecji, w M ediolanie, w e Florencji, w każdej oberży, na każdym placu, w każdej galerii. Natom iast bezskutecznie szukam dotąd m ieszkania lady D a v y 10. Rzym, 16 grudnia 1829

ulica Monte Brianzo, Palazzo Ferucci, u księżny W ołkońskiej 11. [Dopisek A ntoniego Edwarda Odyńca:]

Zechce Pani przyjąć i ode mnie także w yrazy poważania oraz przekazać je jego Ekscelencji Panu M inistrowi. Zechce Pani nadto łaskaw ie przypomnieć mnie pam ięci Jej siostry i pani V o g e lI2.

Mam zaszczyt pozostać najuniżeńszym Jej sługą

(7)

Autograf w dziale rękopisów Bibl. U niw ersyteckiej w Jenie, pochodzi z daru w nuka Goethego a m łodszego syna O tylii, W olfganga M aksym iliana (zm. 1883). Tekst zajm uje tam strony 1—3, na s. 4 u góry dopisek Odyńca. L ist dopiero w r. 1955 w ydobył na jaw dr Othmar F e y 1.

Pierwodruk w: O. F e y l , Mickiewicziana. N ieznan y list A d a m a M ic kie wic za

z 1829 r. do O tylii v. Goethe. „Przegląd Zachodni”, 1955, nr 7/8. Tamże fotokopia

autografu. Obok tekstu francuskiego dano tam przekład polski (pióra W. C h o j ­ n a c k i e g o ) , przedrukowano też list O tylii do M ickiew icza z Weimaru z 3 III 1830, będący odpowiedzią na powyższy (zob. K o r III, 120 n.), w tek ście n iem iec­ kim i w tłum aczeniu polskim. Polski przekład odnalezionego listu M ickiew icza ogłoszono ponownie w „Twórczości”, 1955, z. 12 (w tłum aczeniu E. L i g o c k i e g o , przedruk w Listach z p o dróży A. E. O d y ń c a . T. 2. W arszawa 1961, s. 595 n.) oraz w londyńskich „W iadomościach” 1956, nr 8 z 19 II (w tłum aczeniu M. D a - n i l e w i c z o w e j , przedrukowano w jej książce Pierścień z H erkulanum i płaszcz pokutnicy. Londyn 1960). Ten przekład przyjęto z pew nym i zm ianam i

do niniejszego wydania.

1 O t y l i a G o e t h e (1796— 1872), córka pruskiego majora von Pogw isch i hr. H enriety von H enckel-Donnersm arck. Matka, rozszedłszy się z mężem , przeniosła się w r. 1809 do Weimaru na dwór księżny Luizy. O tylia w r. 1817 w yszła za syna Goethego, Augusta. Inteligentna, urodziwa, m uzykalna a zalotna prowadziła dom teścia-poety, organizując w nim życie literackie i podejm ując rozlicznych gości zagranicznych. M ickiewicza w szczególności przyjęła w yjątk ow o życzliw ie.

Twórczość jego interesow ała O tylię także później; zasłyszaw szy o Dziadach cz. III prosiła znajomego P. T. Bratranka, by ją o dziele tym bliżej poinform ow ał, co on też uczynił (zob. R. F i s c h e r , Deutsch-polnische Verbindungen im Zeichen Weimars. „Forschungen und Fortschriftungen”. T. 34. Berlin 1960, s. 209).

K iedy zaś w czasopiśmie „Kronika Rodzinna” ukazywać się zaczęły L is ty z p o ­

d ró ży Odyńca, B r a t r a n e k przetłum aczył na niem iecki część traktującą o pobycie w Weimarze i poprzedziwszy krótką inform acją o literaturze polskiej w ydał w osobnej książce: Z w e i Polen in Weimar. Ein Beitrag zur Goeth eliteratu r (1870) dedykując ją w łaśnie „Der Freifrau Ottilie v. G oeth e”.

2 M ickiew icz z Odyńcem przybyli do Weimaru 17 VIII 1829, zam ieszkali w hotelu „Pod S łoniem ” i zatrzym ali się tam dwa tygodnie, odjechali 31 VIII. Zaopatrzeni w list polecający Marii Szym anow skiej, złożyli hołdowniczą w izytę Goethemu. Obchodził on podówczas 80 rocznicę urodzin. Szczegóły ich pobytu opowiedział O d y n i e c (op. cit. t. 1, s. 100— 183).

3 Zob. w Italienische Reise (1786) opis okolic m iędzy G irgenti a Caltanisetta

(Goethes sämtliche Werke. Jubil. Ausgabe. T. 26. Stuttgart—Berlin 1902—1907,

s. 333). Jest to istny spichrz kraju. Na urodzajnych polach nie uświadczysz ni drzewa, ni krzewu, sama tylk o pszenica i pszenica. Goethe nazw ał to „pustynią urodzajności”.

4 W rzeczyw istości przeszło cztery tygodnie; M ickiew icz z Odyńcem przy­ b yli do Rzymu 19 X I 1829.

5 W domu Goethego Byron był nadzwyczaj ceniony; sam Goethe m iał go za najw iększego poetę wieku; w grudniu 1829 oczekiw ano w izyty jego w W eimarze (J. P. E c k e r m a n n , R o z m o w y z Goethem . T. 1. W arszawa 1960, s. 90).

3 Otylia redagowała i w ydaw ała w Weimarze w łaśn ie od r. 1829 osobliwe czasopismo pt. „Chaos”; było ono w ielojęzyczne i m ieściło m ix t u m com positu m : utw ory poetyckie oryginalne i tłum aczone, ponadto w tonie żartobliwym utrzy­ m ane felietony, urywki listów itp.

(8)

L IS T Y A D A M A M IC K IE W IC Z A

7 Matki, H enriety Pogwiseh, i G oethego Augusta, męża.

8 U l r y k a v o n P o g w i s e h — m łodsza o osiem lat siostra Otylii.

9 Ludzi w ybitniejszych o nazw isku R obertson było w ielu w A nglii z po­ czątkiem X IX w ieku. Hipotetycznie tylk o można by przyjąć, że wzm ianka n i­ niejsza dotyczy Irlandczyka J a m e s a B u r t o n R o b e r t s o n a (1800—1877). U kończyw szy 1819 r. katolickie kolegium Sw. Edwarda, podróżował on w iele po Francji (gdzie w szedł w stosunki z księżm i Lam ennais’m i Gerbertem), po Niem czech i Włoszech. W roku 1835 przełożył F. Schlegla Filozofię historii. W 1855 r. objął na U niw ersytecie D ublińskim katedrę historii nowożytnej.

W pam ięci M ickiewicza zapisał się on jako dziwak. W ostatnich latach życia opowiadał o nim Irlandczykowi J. Leonardowi: „W Weimarze p. Otylia Goethe powierzyła m i list do p. Robertsona w e Włoszech. Zauważyłem , że nie było adresu, ale uspokoiła m ię tłum acząc,, że go każdy zna”. W dalszym ciągu opo­ w iadał poeta, jak oddał list adresatow i w P izie w kościele, w okolicznościach podanych w sposób anegdotyczny i m ało prawdopodobnych (Ż y w o t II, 123).

10 Lady J a n e D a v y (1770—1855), żona chem ika i filozofa Humphry D avy’ego (zm. 1829), znana z urody, wdzięku, in teligencji; głośna saw antka w latach 1829 i następnych podróżowała w iele po Szw ajcarii i Włoszech.

11 K siężna Z e n e i d a W o ł k o ń s k a , zob. objaśnienie w Dziełach XIV, 413. 12 R ó ż a T e r e s a V o g e l , żona lekarza książęcego w Weimarze. Na w dzięki jej nie został obojętny Odyniec, który sporo o niej wzm ianek pom ieścił w swych Listach z podróży.

III (255a)

OŚWIADCZENIE

[Rzym, 2 m aja 1830]

Il sottoscritto dichiara, qualm ente il signor Abbate D[on] Stanislao

P a rczew ski1, non potendo fare il suo testam ento in form a legale, abbia

nondimeno moite volte m anifestato colla viva voce, in presenza dei

qui sottoscritti Signori polachi, il suo desiderio ed espressa ultim a

sua volontà, di essere seppelito nella chiesa nationale di San Stanislao

di Roma 2.

In fede di che detto.

Dato Roma li 2 magio 1830

Adamo M ickiewicz

Ufficiale Russo di 12 classe

Antonio Edoardo Odyniec, primo testim onio. — Antonio S tr z e le c k i3,

secondo testimonio. — Adolfo Ja n u szkiew icz4, tertio testimonio.

P R Z E K Ł A D

Podpisany oświadcza, że ks. Stanisław P a rc ze w sk i1 nie mogąc sporzą­ dzić testam entu w sposób przepisany, niem niej w ielokrotnie oświadczał ustnie w obecności podpisanych Polaków pragnienie swe i w yraził ostatnią swoją

(9)

w olę, by go pochowano w narodowym kościele Św iętego Stan isław a w R z y m ie 2. Za zgodność powyższego

Dan w Rzymie, 2 maja 1830

A dam M ickiew icz

urzędnik rosyjski X II klasy A ntoni Edward Odyniec, pierwszy świadek, Antoni S tr ze lec k i3, drugi świadek, Adolf J a n u szk iew icz4, trzeci świadek.

Autograf w Rzym ie w archiwum K ongregacji De Propaganda Fide (Fide Ospizio della Madonna d ell Pascolo). A w izow any przez R. P o l l a k a („A te­ neum ”, 1939, z. 1, s. 132), ogłoszony w czasopiśmie „Ricerche S lavistich e”, t. 4 (1955/1956), s. 4 n., tamże fotokopia.

O św iadczenie n iniejsze zostało skierowane do am basady rosyjskiej w R zy­ mie, czym uzasadniony jest tytu ł urzędowy M ickiewicza. Sprawa była zdecydo­ w ana już w cześniej, skoro ambasador Paw eł Gagarin przesłał ośw iadczenie jako załącznik sw ego pisma do ks. Sertori, rektora kościoła Sw. Stanisław a, pod datą 1 V 1830, tzn. już w dniu śm ierci ks. Parczewskiego (ogłoszono je rów nież w „Ricerche S lavistich e”, t. 4, s. 6), wyrażając zgodę na propozycję ośw iad ­ czenia.

1 O ks. S t a n i s ł a w i e P a r c z e w s k i m zob. Dzieła XIV, 531.

2 Grób ks. Parczew skiego w kościele Sw. Stanisław a upam iętniono płytą kam ienną w posadzce, z napisem układu A. M ickiewicza (tekst zob. Dzieła XIII, 217).

3 0 A n t o n i m S t r z e l e c k i m zob. Dzieła XIV, 534. 4 O A d o l f i e J a n u s z k i e w i c z u zob. Dzieła XV, 190.

IV (285a)

DO SZYMONA CHLUSTINA 1

[Paryż, 16 lipca 1831]

Paris 16 2

Vous com prenez trop bien, mon cher Simon, ma position actuelle

pour ne pas me pardonner, d’avoir négliger pour le m om ent mes

correspondants et m es amis. Outre les événem ents qui m ’absorbent

et qui gënents toute m on âme, j ’ai bien de m alheur [?] personnels. Chaque

gazette m ’apporte la m ort de quelques de m es parents, de m es con­

naissances. Les lieux où j ’ai passé ma jeunesse, ne présentent plus

que m onceaux de cendres pétris de sang.

Ne croyez pas qu’il y ait quelque exagération dans les feuilles p ub li­

ques; les récits que nous recevons par des occasions, sont m illefois

plus effrayants. Il su ffit de dire que les troupes russes en Lithuanie

se composent en grande partie de Circassiens, de Kirguises et Calmou-

ques, com m andées par des Allem ands ou autres étrangers mercenaires.

Vous savez si ces gens-là ont le moindre sentim ent de pitié ou

d’hum anité. Il serait bien m alheureux cet Allem and ou ce Français qui

(10)

L IS T Y A D A M A M IC K IE W IC Z A 2 3 5

tom berait entre mes mains, si jamais le ciel me perm et de rejoindre

m es compatriotes.

J ’ai vécu ici sur le qui vive partant chaque jour et toujours

arrêté par quelques difficultés nouvelles, enfin je suis décidém ent

le 21 dans la diligence 3.

Comment est-il possible que votre blessure vous tourm ente encore?

Je vous croyois partir il y a longtem ps! Ce fu t pour moi une surprise

pénible (dans le genre de celles de la G azette de P étersbourg4) que

d ’apprendre que vous étiez toujours à Genève. Les nouvelles que vous

m e donnez ne me rassurent pas sur votre état moral. Je vous connais

irritable et par trop sensible. Vous devriez tâcher de vous calmer par

l’amour pour votre mère et votre soeur! Pourquoi perdre ou plutôt

détruire l’espoir d’un avenir plus doux? Vous voyez le m onde je ne

dirai pas en noir mais bien en jaune, ce qu’est peut-être pis.

Vous ne m ’avez rien dit de Madame votre mère ni de votre soeur

pas un mot. J ’ai le droit de m ’en fâcher.

Je ne sais si vous lirez ces hiéroglyphes.

Votre dévoué

Adam, M ickiewicz

[Adres:] A Monsieur Monsieur

Sim on de K lustine à Genève

P R Z E K Ł A D

Paryż, 16 * Zbyt dobrze rozumiesz Pan, drogi Szym onie, moją obecną sytuację, aby mi nie wybaczyć, że zaniedbałem chw ilow o moich korespondentów i przy­ jaciół. Oprócz wydarzeń, które pochłaniają i nękają całą moją duszę, mam jeszcze w iele nieszczęść osobistyc-h. Każda gazeta przynosi w ieści o śm ierci kogoś z m oich krewnych, moich znajom ych. Tam, gdzie spędziłem swą m łodość, dziś w idnieją tylko kopce popiołów przesiąkniętych krwią.

Niech pan nie sądzi, że w tym , co piszą gazety, jest jakaś przesada; w ieści, które do nas docierają przez okazje, są tysiąckroć straszliwsze. Dość powiedzieć, że oddziały rosyjskie na L itw ie składają się w przeważnej mierze z Czer- kiesów , K irgizów i Kałm uków, dowodzonych przez N iem ców lub innych cudzo­ ziem skich najem ników. Wie Pan najlepiej, czy ci ludzie mają choć odrobinę litości lub człow ieczeństw a. Biada takiem u N iem cowi lub Francuzowi, który w padłby w m oje ręce, jeśli Niebo k ied ykolw iek pozwoli mi połączyć się znowu

7. m ym i rodakami!

Żyłem tu w stałym pogotowiu, codziennie w yjeżdżając a wciąż zatrzym y­ w any przez jakieś nowe przeszkody. W reszcie mam być z całą pew nością 21 w d y li­ żansie s.

Czyż to m ożliwe, że rana Pańska dokucza Panu jeszcze? M yślałem , że Pan już dawno w yjechał! B yło to dla mnie przykrą niespodzianką (w rodzaju niespodzianek gazety p etersb u rsk iej4), kiedy dow iedziałem się, że jest Pan jeszcze w Genewie. Wieści, które otrzym ałem od Pana, nie zm niejszają mego niepokoju o Pański stan duchowy. Wiem. że jesteś człow iekiem zapalczyw ym i nazbyt w rażliw ym . Musi Pan starać się ustatkow ać w im ię m iłości do Pańskiej M atki i Siostry.

(11)

Dlaczegóż tracić lub raczej burzyć nadzieję na spokojniejszą przyszłość? Pan w idzi św iat — powiedziałbym : nie na czarno, ale w każdym razie na żółto, co jest może jeszcze gorsze.

Nie napisał mi Pan ani jednego słowa o Pańskiej Matce, ni słowa o Siostrze. Mam prawo gniew ać się z tego powodu.

Nie wiem , Czy Pan będzie w stanie odczytać te hieroglify. Oddany Panu

A d a m M ic kie wic z

[Adres:] WPanu

Szym onowi C hlustinowi w Genewie

Autograf zachował się w dziale rękopisów Bibl. Lenina w M oskwie (aut. cudz. 5 nr 11) ze zbiorów po S. D. Połtorackim. T ekst francuski i przekład ogłosił J. B o r e j s z a w „Nowej K ulturze” 1958, nr 44 z 2 XI. Tekst pow yż­ szy w edług fotokopii użyczonej łaskaw ie przez J. Borejszę. — Odpowiedź Chlu- stina dopiero z 22 XI 1831 zob. K o r III, 144. Zamyka ona ten stosunek zażyłości.

1 O S z y m o n i e C h l u s t i n i e zob. Dzieła XIV, 525. W lipcu 1831 znaj­ dował się on w G enewie, zdecydow anie wrogo usposobiony do rządu carskiego. Spotykał się tam z Z. Krasińskim i od niego niechybnie otrzym ał paryski adres Mickiewicza. Z końcem czerwca t.r. pisał M ickiewicz do K rasińskiego w spo­ m inając o utrapionej zwłoce w w yjeździe, a zapewne i o jej zew nętrznych przy­ czynach (Correspondance de Sigismond Krasiński et de Henry Reeve. T. 1. Paris 1902, s. 123, 138).

2 M iesiąca ni roku piszący na liście nie podał, ale zaznaczona tu sytuacja życiowa określa je bez najm niejszej w ątpliw ości.

8 W yjechał rzeczyw iście. Tegoż dnia pisał o tym L. P l a t e r do S. Ostrow­ skiego (zob. Dzieła XIV, 587).

4 Trudno w yjaśnić tę aluzję. Może się ona odnosi do „Tygodnika P eters­ burskiego”, do gw ałtow nej jego zm iany frontu na ugodowy, o czym pisał M ic­ kiew icz do Szym anow skiej 16 V 1831 (Dzieła XIV, 585).

V (316a)

DO PREFEKTA DEPARTAMENTU DU BAS-RH IN

[Strasburg, 11 lipca 1832]

Monsieur Le Préfet,

A rrivé en France pour arranger mes affaires particulières, j ’ai

l’honneur de Vous prier de m e délivrer un passeport pour Châlons-sur-

-Marne b Je dois ajouter que je ne me trouve pas dans le cas de dem ander

aucun secours du gouvernem ent français.

J ’ai l’honneur d’être Monsieur le Préfet votre très hum ble et

très obéissant serviteur

Adam M ickiewicz

propriétaire Polonais

1832, 11 Juillet

(12)

L IS T Y A D A M A M IC K IE W IC Z A

237

P R Z E K Ł A D

Panie Prefekcie,

Przybyw szy do Francji dla załatw ienia moich spraw osobistych, mam zaszczyt prosić Pana o w ydanie m i paszportu do Châlons-sur-M arne ». W inie- nem nadm ienić, że nie znajduję się w takim położeniu, abym ubiegał się o jaką­ k olw iek pomoc od rządu francuskiego.

Mam zaszczyt pozostać, Panie Prefekcie, najpow olniejszym sługą

A d a m M ickiewicz

ziem ianin Polak 1832, 11 lipca

Strasburg

Autograf w Strasburgu w Archives du Bas-R hin, sygn. 3 M 452. Odnalazł go i ogłosił podobiznę w raz z przekładem J. B o r e j s z a w artykule Adama

Mickiewicza przy ja zd do Francji. „Nowa K ultura”, 1960, nr 32 z 29 V.

1 Z taką samą sprawą zwrócił się do prefekta równocześnie I. Domejko, towarzysz podróży M ickiewicza. Obydwaj zostaw ili w prefekturze paszport drez­ deński z 21 VI, od mera Strasburga otrzym ali now y stosow nie do prośby. Dnia 16 VII w yjechali z miasta.

VI (394a)

DO JANA JERZEGO C O TT Y 1

[Paryż, 26 listopada 1835J

Paris, den 26 Novem b. 1835

Rue Pépinière №■ 60

Euer Hochwohlgeboren,

Zeige ich hiem it an, dass ich eine „Geschichte des polnischen

V o lkes” 2 bearbeite und biete Ihnen dieselbe zu m Verlage a n 3. Der

W unsch, eine Lücke in der deutschen L iteratur auszufüllen, hat

m ich veranlasst, gleichzeitig m it Bearbeitung der Geschichte meines

Volkes in polnischer Sprache dieselbe auch den D eutschen zugänglich

zu machen. Ich beabsichtige daher gleichzeitig eine Ausgabe derselben

fü r Deutschland erscheinen zu lassen. Die Behandlungsart der ersten

Jahrhunderte, die in der polnischen Ausgabe erzählend ist, w ürde in

dieser fü r D eutschland bestim m ten critisch un d m it Nachweisung aller

Quellen sein, so dass das W erk fü r den Charakter beider Völker passend

erscheinen wird.

Das ganze W erk w ird etwa 40 Bogen stark w erden und ich bitte

Euer Hochwohlgeboren m ir zu schreiben, ob Sie gesonnen sind, das­

selbe und u nter w elchen Bedingungen zu verlegen.

(13)

Ich würde mich glücklich schätzen auf diese Weise m it einem Manne

in directe Verbindung zu treten, dessen ausgezeichnete Verdienste um

die deutsche Literatur so allgemein anerkannt sind.

Genehmigen Sie die Hochachtung, m it der ich bin Euer H ochwohl­

geboren ergebenster

Adam M ickiewicz

P R Z E K Ł A D

Paryż, 26 listopada 1835 ulica Pépinière nr 60 Donoszę niniejszym Szanownem u Panu, że opracowuję Historią narodu p o l­

skiego 2 i proponuję ją Panu do w y d a n ia P r a g n ie n ie , by w ypełn ić lukę w li­ teraturze niem ieckiej, skłania m nie do tego, by opracowanie historii m ego na­ rodu w języku polskim udostępnić także Niemcom. Zamierzam tedy ogłosić równocześnie jej w ydanie dla Niem iec. Sposób potraktowania w w ydaniu pol­ skim pierwszych stuleci w form ie opowieści zostałby w w ydaniu przeznaczonym dla Niem iec ujęty krytycznie i z powołaniem się na w szystkie, źródła; w ten spo­ sób dzieło ukazałoby się przystosow ane do charakteru obu narodów.

Całe dzieło obejmie około 40 arkuszy; proszę Szanownego Pana napisać m i, czy Pan byłby skłonny ogłosić je i na jakich warunkach.

Czułbym się szczęśliw y mogąc nawiązać bezpośrednie stosunki z m ężem , którego znakomite zasługi dla literatury niem ieckiej zyskały tak szerokie uznanie.

Proszę przyjąć w yrazy w ysokiego poważania, z jakim zostaję dla Szanow ­ nego Pana — szczerze oddany

A dam M ickiewicz

Autograf w archiwum Cotta’sche Verlagsbuchhandlung w Tübingen. Odszukał go tam dr Henryk Roos i użyczył łaskaw ie dla niniejszego wydania. List nie był dotąd publikowany. Tekst niem iecki listu pisany ręką obcą, podpis M ickie­ w icza własnoręczny.

Na autografie listu pod tekstem zanotowana decyzja kierow nictw a k sięgam i:

„Zusendung des Manuscriptes nächstens und dann umgehend Entschluss zugesagt. 6 X II J. S.”

Wiadomo, że M ickiew icz pracę nad Historią Polski przeciągnął na długie lata, że jej ostatecznie nie ukończył, a zatem i w ydanie w ersji niem ieckiej prze­ stało być aktualne.

' J a n J e r z y C o t t a (1796— 1863), syn Jana Fryderyka (zm. 1832), zało­ życiela olbrzymiej i zasłużonej firm y Cotta’sche Buchhandlung w Tybindze i Sztutgarcie. K ontynuował on dzieło sw ego ojca doprowadzając firm ę do w spa­ niałego rozkwitu. Poza tym brał udział w życiu politycznym jako poseł, szczegól­ nie zasłużony przy ustaleniu i organizacji niem ieckiego Zollvereinu.

- Pracę nad zarysem dziejów Polski M ickiew icz zaledw ie rozpoczął; pisał

o tym Odyńcowi 28 IX 1835: „Ja teraz siedzę w prozie, czytam kroniki i mam zamiar napisać krótką Historią polską” (Dzieła XV, 145).

5 Księgarnia Cotty m iała bardzo szeroki profil w ydaw niczy, w ydaw ała czaso­ pisma, dzieła zbiorowe, szczególnie zasłużona przez w ydaw nictw o klasyków litera­ tury niem ieckiej, ze zbiorowym i w ydaniam i Goethego i Schillera na czele.

(14)

L IS T Y A D A M A M IC K IE W IC Z A

239

VII (418a)

DO ALFREDA DE VIGNY

[Paryż, 2 kw ietnia 1837]

Je profiterai de votre permission, Monsieur le Comte, et je vous

demande pour demain à m idi une m inute d'entretien.

J'ai l'honneur d'être votre très hum ble et très obéissant

Adam M ickiewicz

2 avril — dimanche

[Adres:] À Monsieur le Comte A lfred de Vigny

Rue des Écuries d'Artois Ntl 3

[Stempel pocztowy:] Avril... 1837

P R Z E K Ł A D

Korzystam z Pańskiego pozw olenia, Panie Hrabio, i proszę Pana o chw ilkę rozmowy jutro w południe.

Mam zaszczyt zostać pana uniżonym i powolnym

Adam Mickiewicz

2 kw ietnia, niedziela

[Adres]: Pan Hrabia A lfred de Vigny ulica des Écuries d’Artois nr 3

Autograf w archiwum po A. de Vignym: Le Fonds Louise Lachand. Od obec­ nych w łaścicieli: Jana Saugnier i jego siostry, uzyskał w r. 1957 fotokopię W. L e d ­ n i c k i i ogłosił tekst w raz z podobizną w rozprawie M ic kie wic z w zw ierc iadle

poezji Alfreda de Vigny. „Teki H istoryczne”, X (Londyn 1959), s. 155—216 i nad­

bitka.

List jest odwrotną odpowiedzią na list de V igny’ego z 1 IV 1837 (ogłoszony w K or III, 221). Widać stam tąd, że poeta francuski przeczytał rękopis K o n fed er a ­

tó w barskich (wręczony mu najpew niej przez M. d’Agoult, która go poznała z le k ­

tury sam ego poety z końcem marca 1837 roku. Zob. J. V i e r , La comtesse d ’Agoult

et son temps. T. 1. Paris 1955, s. 258) i chciałby poczynić kilka w ażnych u w ag,

zaprasza w ięc M ickiewicza do siebie.

VIII (422a)

DO ALFREDA DE VIGNY

[Paryż, 31 m aja 1837]

Monsieur le Comte,

J'ai m odifié d’après vos observations1 le drame polonais, que vous

vous rappellerez d'avoir lu. Madame Sand en a corrigé un peu le

style. Je suis décidé de présenter l’ouvrage à la Porte Saint M artin„

(15)

m ais il est probable que je ne réussirai pas auprès de cette sublim e

Porte, si vous m e refusez vos bonnes offices. A uriez vous la bonté de

dire quelques m ots au directeur comme vous me l’aviez promis?

Si vous êtes libre et visible un de ces jours, daignez me l ’annoncer,

je voudrais vous parler un m om ent.

Votre très hum ble et très obéissant serviteur

Adam M ickiewicz

Mercredi, 1 juin

Rue du Val de Grâce № 1 et 3

[Adres:] À Monsieur le Comte A lfred de Vigny

Rue des Écuries d ’Artois M 3

[Stempel pocztowy:] Маг 31 1837

P R Z E K Ł A D

Szanowny Panie Hrabio,

Stosow nie do Pańskich u w a g 1 wprowadziłem zm iany w dramat polski, który Pan sobie przypom ina z lektury. Pani Sand poprawiła nieco styl. Postanow iłem przedłożyć utw ór teatrow i Porte S aint Martin, ale nie ulega w ątpliw ości, że nie uzyskam nic u tej w ysokiej Porty, jeżeli m i Pan odm ówi sw ego poparcia.

Czy Pan będzie łaskaw powiedzieć parę słów D yrektorowi, jak m i to Pan przyrzekł?

Jeżeli Pan będzie w olny i w idzialny w najbliższych dniach, proszę zawiadom ić m ię łaskaw ie, pragnąłbym z Panem chw ilkę pomówić.

Pański uniżony i zobowiązany sługa

A dam M ickiewicz

Środa, 1 czerwca

ulica Val de Grâce nr 1 i 3

[Adres]: Pan Hrabia A lfred de Vigny ulica des Écuries d’A rtois nr 3

A utograf i pierwodruk jak nr VII.

1 Jakie to b yły uw agi (zakomunikowane w rozm owie z 3 IV), dowiadujem y się z dziennika poety francuskiego.

Z notatki zapisanej w Journal d ’un poète (zacytowanej u L e d n i c k i e g o ) widać, że de V ign y’emu nie podobało się w dramacie ujęcie postaci de C ho'sy’ego; doradzał w ięc „de ne pas faire d ’un seul Français de la pièce un rôle de n iais”.

M ickiew icz uznał słuszność uwagi, a przeróbka dramatu m usiała być dość gruntow na, skoro zajęła mu prawie dwa m iesiące. Charakter pułkow n'ka de Choi- sy ’ego stracił w niej pierwotny swój odcień hum orystyczny. Dopiero tek st popra­ w ion y poddał poeta osadowi pani George Sand, która — jak w idzim y — zwróciła utw ór w ostatnich dniach maja, doradzając przedstaw ić go dyrektorowi teatru Porte St. Martin. Zob. jej list (pod domniem aną i błędną datą) w K or III, 223.

(16)

L IS T Y A D A M A M IC K IE W IC Z A 241

IX (423a)

DO MARII D ’AGOULT

[Paryż, 3 czerwca 1837]

Je dois

vous remercier encore une fois pour votre protection qui

m ’a valu celle de la bonne Madame Sand. Je donne là une épithète

trop modeste à votre célèbre amie. Tout le monde l’appelle un génie;

pour moi elle a été un bon génie.

J ’espérais vous revoir à la campagne, mais j ’apprends à regret que

vous partez

déjà pour l’Italie 1. Puisse le ciel vous y conduire en bonne

santé et vous en ramener heureuse autant qu’il est perm is de l’être

ici-bas. Ce qui ne veut pas dire tout à fait heureuse ni m êm e très

heureuse.

Vous faites bien de presser votre départ; l’Italie est m agnifique

en été, comme les pays du Nord au printem ps. Quel dommage que

ma pauvre Lithuanie est si loin! Je vous engagerais d’y faire une

excursion avant la fin de ce mois. Il y a dans notre pays une m on­

tagne que l’on appelle la montagne aux m ille rossignols. Je voudrais

que M. Liszt pût entendre le concert qui s ’y donne à l ’heure q u ’il est 2.

Cependant j ’avoue que l’Italie même sans les rossignols est bonne

à voir, à habiter. Elle vous conviendra. C’est la patrie adoptive de tous

ceux qui se trouvent trop mal ou trop bien dans leurs pays; de ceux

qui souffrent et de ceux qui s’ennuyent. Du moins êtes-vous sûre d’y

rencontrer le soleil qui semble nous avoir abandonné pour toujours.

Sous le ciel de Naples penserez-vous quelquefois à une pauvre

grenouille du marais de Paris, à votre obligé et dévoué

Adam M ickiewicz

Paris, Rue du Val de Grâce 1 et 3

3 juin

M. A lfred de Vigny, après avoir lu le m anuscrit, me conseille de le

présenter tel quel à la Porte Saint Martin. Comme vous êtes en quelque

sorte complice de cette oeuvre, si je ne réussie pas, je vous expédierai

par la première poste votre part de coups de sifflets.

P R Z E K Ł A D

W inienem Pani raz jeszcze podziękować za w staw ien nictw o, które zjednało m i poparcie zacnej Pani Sand. Daję tu epitet bardzo skrom ny sławnej przyja­ ciółce Pani. W szyscy ją zowią geniuszem, dla m nie była ona geniuszem opiekuń­ czym.

(17)

Miałem nadzieję zobaczyć Panią na w si, lecz z żalem dowiaduję się, że Pani już wyjeżdża do Włoch 1. Niech Niebo prowadzi Panią w dobrym zdrowiu i przy­ wróci szczęśliwą, ile w olno nią być na tym padole. Co nie znaczy: całkow icie szczęśliwą, ani nawet: bardzo szczęśliwą.

Słusznie Pani przyspiesza swój wyjazd; W łochy są w spaniałe w lecie, p o ­ dobnie jak kraje północne na w iosnę. Co za szkoda, że moja biedna Litw a jest tak daleko! Zachęcałbym Panią do w ycieczki tam przed końcem tego m iesiąca. Jest w naszym kraju wzgórze, które się zw ie w zgórzem tysiąca słow ików . Rad bym, żeby p. Liszt mógł u słyszeć koncert, jaki się tam rozlega o tej p orze2.

Przyznaję wszelako, że W łochy naw et bez słow ik ów są w arte w idzenia i za­ mieszkania. Przypadną Pani do serca. To jest przybrana ojczyzna dla w szystkich tych, co się czują zanadto źle albo zanadto dobrze w sw ych stronach, dla tych, co cierpią, i dla tych, co się nudzą. Przynajm niej Pani pew na, że znajdzie tam słońce, które nas tu zdaje się porzuciło na zawsze.

Pod niebem Neapolu proszę w spom nieć niekiedy o biednej żabie w bagniskach Paryża, o Pani zobowiązanym i oddanym

Adam ie Mickiewiczu

Paryż, ulica Val de Grâce 1 i 3 3 czerwca

P. Alfred de Vigny przeczytaw szy rękopis radzi mi, żeby go taki jak jest przedstaw ić w Porte Saint Martin. Poniew aż Pani jest do pew nego stopnia w spółw inow ajczynią tego dzieła, w ięc jeżeli się nie powiedzie, pierwszą pocztą prześlę Pani przypadającą na Nią część w ygwizdań.

Autograf listu w A rchives D aniel O llivier (w Bibliothèque Nationale) w P a ­ ryżu. Odnalazł go tam J. V i e r i udostępnił J. F a b r e, który go ogłosił w tom ie zbiorowym A d a m M ickiew icz in World Literature. A Sym posium edited by W. L e d n i c k i . B erkeley and Los A ngeles 1956, s. 287.

L ist był w ysłan y do Nohant, w iejskiej posiadłości George Sand, wraz z l i ­ stem do pani domu (Dzieła XV, 185 n.). Do niego to odnosi- się wzm ianka w tam tym liście: „Si M. d ’Agoult est encore avec Vous, je Vous prie de lui r e m e ttre

le billet si- jo in t”.

Z Nohant w łaśnie M. d ’Agoult pisała do M ickiew icza pod koniec maja 1837 (w jednej przesyłce wraz z rękopisem K o n fed era tó w i w spom nianym w nrze VIII listem George Sand). Ten także list zob. w K o r III, s. 255 (z domniem aną i rów nież błędną datą: Juillet 1837?). Stam tąd dowiadujem y się, że to ona, bez w oli poety, zabrała rękopis dramatu do Nohant („que je vous avais vo l e ”). W zmiankując o sp o ­ dziewanym przybyciu M ickiewicza do Nohant dodaje, że sama zabawi tam jeszcze blisko miesiąc.

1 W rzeczyw istości w yjechała dopiero z początkiem lipca (zob. V i e r , op. cit. . s. 268 п.).

2 Wzmianka może się odnosić do okolic Kowna, o których czytam y w K o n ­

radzie W allenrodzie:

Tylko słow iki kowieńskiej dąbrowy Z bracią swoim i zapuszczańskiej góry Wiodą jak dawniej litew sk ie rozmowy.

Ale również do Góry Zamkowej w W ilnie, podobnie donośnej w iosennym i trelam i słowików'.

(18)

L IS T Y A D A M A M IC K IE W IC Z A 2 4 3

X (424a)

DO ALFREDA DE VIGNY

[Paryż,

1 lipca 1837j

La conference de la Porte Saint M artin produit aucun résultat.

M. H a rel1 n ’avait pas le tem ps d’entendre la lecture, il me demandait

le manuscrit pour le lire à tête reposée. La recommandation de M. de

V igny, a-t-il dit, est d’une autorité im m — im — męnse! et il rehaussait

cette expression en élevant vers le ciel les bras et les yeux; il ajouta, en

s’inclinant, que le suffrage de Mme Sand est d’un poids!... d’un poids!... 2

Or, pour apprécier un ouvrage aussi hautem ent et profondém ent re ­

commandé, M. Harel aurait besoin de se recueillir, il le m éditerait dans

la solitude, dans le silence de la nuit, loin des visiteurs, des interrupteurs

etc. etc. Je lui ai répondu que tenais à lire le m anuscrit m oi-m êm e com ­

ptant beaucoup sur m on talent de déclamation et de gesticulation. Il me

fallait pour cela de la lum ière du jour.

Après m ille discussions de cette espèce nous nous sommes séparés

sans rien conclure.

Je viendrai vous dem ander le conseil sur ce qu’il y aura à faire.

Je vous avoue que je suis grandem ent tenté de me rendre à Harel sans

condition, ne serait-ce que pour en finir une fois avec lui. Je ne me sens

pas assez d’énergie pour continuer ces conférences, et j ’ai trop de con­

science pour vous ennuyer encore de cette affaire.

Serez-vous chez vous mercredi?

Votre dévoué

Adam M ickiewicz

Rue du Val de Grâce № 1 et 3

Le samedi 1-er juillet

[Adres:] Monsieur M onsieur le Comte A lfred de V igny

Paris, Rue des Écuries d’Artois № 3

P R Z E K Ł A D

Konferencja w Porte Saint M artin nie przyniosła żadnego rezultatu. Pan H a r e l1 nie mial czasu, by w ysłuchać lektury, prosił o rękopis chcąc go przeczytać uważnie. Polecenie ze strony p. de Vigny, powiedział, ma dlań znaczenie niezz—niez— —mierne! i uw ydatnił to ośw iadczenie w znosząc ramiona i oczy ku niebu. Dodał z u k ło ­ nem, że pochwała pani Sand jest wagi!... jest w a g i!...2

Otóż by ocenić dzieło tak w ysoko i głęboko zalecone, p. Harel musi się skupić, rozważy je w sam otności, w ciszy nocnej, z dala od odwiedzających, od natrętów etc. etc. Odpowiedziałem mu, że pragnąłem odczytać rękopis sam, licząc w iele na swój talent w ygłaszania i gestykulacji. Potrzeba by mi do tego św iatła dziennego.

Po licznych tego rodzaju rozprawach rozeszliśm y się bez żadnej decyzji. Chciałbym prosić Pana o radę, co by teraz należało począć. Przyznam się, że mam w ielką ochotę poddać się H arelow i bezwarunkowo, choćby po to, by skoń­

(19)

czyć z nim raz na zawsze. N ie czuję się dostatecznie w mocy przeciągać te kon­ ferencje i nie mam sumienia, by Pana nudzić jeszcze tą sprawą.

Czy będzie Pan w domu w e środę? Pański oddany

A dam Mickiewicz

ulica Val de Grâce nr 1 i 3 Sobota, 1 lipca

[Adres:] Pan Hrabia A lfred de Vigny

Paryż, ulica des Écuries d ’Artois nr 3

Autograf jak nr VII. Pierwodruk w: E. D u p u y, Alfred de Vigny, ses amitiés,

son rôle littéraire. T. 2. Paris 1914, s. 232 n. Przedruk wraz z podobizną autografu

u L e d n i c k i e g o (op. cit., s. 161).

1 F. A. H a r e 1 (1790— 1846), literat. Gorąco oddany Napoleonowi, za Restau­ racji poszedł na wygnanie. Po am nestii w rócił, objął kierow nictw o teatru „Odćon”, potem zaś teatru Porte St. Martin. Ogłosił też parę dzieł z zakresu teatrologii. Po roku 1830 teatr Porte St. Martin uzyskał renomę jako hołdujący rom anty­ zmowi.

* Ze wzm ianek widać, że M ickiewicz zaopatrzył się w listy polecające de V igny’ego i George Sand.

XI (427a)

DO ALFREDA DE VIGNY

[Paryż, 24 lipca 1837]

Je vous rends „La Panhypocrysiade” L

Peut-être serez vous curieux de lire les visions dont je vous ai tant

parlé? Si vous composez la suite d’„Eloa” 2, il vous faudra faire une e x ­

cursion aux enfers; le livre que je vous envoyé pourra vous servir

d’itinéraine 3.

Apropos de Venfer, j ’ai reçu la réponse de Sa Porte St. Martin.

M. Harel m ’engage encore une fois à lui rem ettre le m anuscrit, cepen­

dant en cas de refus de ma part il me prom et d’en écouter la lecture.

Ainsi le systèm e de résistance paraît devoir réussir, grâce à vos instru­

ctions.

Votre dévoué serviteur

A. Mickiewicz

Dimanche, 24 Juillet

P R Z E K Ł A D

Zwracam Panu Panhypocri siądę h

Być może, będzie Pan ciekaw przeczytać wizje, o których tyle Panu mówiłem. Jeżeli by Pan chciał pisać dalszy ciąg poem atu E lo a 2, w ypadałoby Panu podjąć w ycieczkę do piekieł; książka, którą Panu posyłam , może posłużyć jako prze­ w odnik 3.

(20)

L IS T Y A D A M A M IC K IE W IC Z A 2 4 5

A propos piekła. Otrzymałem odpowiedź z w ysokiej Porte St. Martin. P. H arel

prosi m nie jeszcze raz, by mu przesłać rękopis, na wypadek zaś, gdybym od­ m ówił, przyrzeka mi, że w ysłucha lektury. Tak to system oporu zdaje się od­ nosić skutek, dzięki Pańskim wskazówkom .

Pański powolny sługa

*4. Mickiewicz Niedziela, 24 lipca

Autograf i pierwodruk jak nr VII.

1 La Panhypocrisiade ou le spectacle infernal du X V I e siècle, ogromny poem at dram atyczny w dwóch tomach L. J. N. L e m e r c i e r a (wydany w latach 1818—1832), dzisiaj utonął zupełnie w niepam ięci.

2 Poem at de V i g n y ’e g o Eloa w trzech pieśniach w yszedł w 1824 roku. K ończy się tym, że Eloa, anioł zrodzony z łzy Chrystusa w ylanej po śm ierci Łazarza, litując się nad Lucyferem schodzi z nim w przepaść piekielną.

3 Trudno ustalić ściśle, o jakiej książce mowa. D om ysł m onografisty fran ­ cuskiego, E. D u p u y, że chodzi o D ziady (w przekładzie francuskim J. H. B o u r - g a u d d e s M a r e t s , 1834), m ało prawdopodobny: ani M ickiewicz o sobie i dzie­ łach sw oich m ówić nie lubił, ani też nic nie św iadczy za tym, żeby de V igny zam ierzył akcję zam yślanego dalszego ciągu Eloi osadzać na ziemi, wśród tu tej­ szego, w szczególności rosyjskiego piekła. Prawdopodobniejsze już w ydać by się m ogło przypuszczenie, że M ickiew icz m ów ił o w izjach m niszki K. E m m e r i c h (w opracowaniu K. B r e n t a n o , 1833), które sam cenił w ysoko, uważał w r. 1836 za „najw znioślejsze poema i w yższe od K lopstocka” (Dzieła XV, 141).

XII (570a)

DO EUSTACHEGO JANUSZKIEWICZA

[Paryż, wiosna — lato 1841]

Franków 1286 odsyłam, za cierpliwość długą dziękuję. Procent kie­

dyś odjem y w obozie lub w Litwie.

Adam M ickiewicz

Jeślibyś ujrzał gdzie w księgarni jaką piękną m ałą edycyjkę S. A u­

g ustyn Confession[s] (ale bardzo elegancką, na prezent), to ją kup dla

mnie. Czy nie postrzeżesz tu gdzie edycji Horacjusza, którą zowią Dia­

m ond edition, angielska. Są podobne i francuskie.

Autograf w Centralnym P aństw ow ym Archiwum Literatury i Sztuki w M o­ skwie; przeszedł tam ze zbiorów Tiutczew a (poprzednio Dołgorukiego). O głosił go (wraz z podobizną) S. F i s z m a n w czasopiśm ie „Slavia O rientalis”, 1959, nr 2/3 na s. 63. — Na autografie u góry napis: „Autographe de M ic kevitsch —

Paris, 1842 Mai”, co jest oczyw iście notatką nabyw cy.

List jest bez adresata i bez terminu. Pierw szego m ożna się dom yślić łatw iej, drugiego trudniej. List pisany do kogoś, co m ieszka w Paryżu („tu”), jest z poetą

(21)

w zażyłych stosunkach, obraca się w księgarstw ie i u którego... można było pożyczyć znaczniejszą sumę pieniędzy. W szystko to w skazuje na Eustachego Januszkiewicza. W potrzebie zaciągania tak znacznej pożyczki znalazł się poeta pod koniec 1840 r., kiedy to sprowadziwszy się do Paryża na stałe, m usiał nająć i urządzić m ieszkanie. Zapożycza się w tedy u przyjaciół (u C. Platera i u innych) Pożyczka u Januszkiewicza nie jest co prawda niczym in nym poświadczona, ale wysoc.e prawdopodobna, choć do całkowitej pew ności tu oczyw iście daleko.

Czas listu — oznaczyć jeszcze trudniej. Podany w notatce „maj 1842” jest — jak się rzekło — datą nabycia autografu, ale nie pisania listu. Od jesieni 1841 M ickiew icz i Januszkiew icz są w spółuczestnikam i w tow ianizm ie i ton w zajem ­ nych ich stosunków układa się w tedy inaczej; sw oiście. Z drugiej strony dłużnik dziękuje za „cierpliwość długą”. Dom ysłem bardzo w iotkim można przyjąć dla listu czas w iosny lub lata 1841 roku.

X III (985a)

DO PANA GEWYERA

[Batignolles (Paryż), 26 m arca 1850]

Batignolles (Paris), ce 26 Mars I860

Pour Vous répondre x, mon cher Monsieur, f a i attendu des nouvelles

de V avocat L itto n 2. Je n ’en ai pas ju sq u ’aujourd’hui et il est douteux

que j ’en reçoive jamais. Puissiez Vous être plus heu reux avec le Lord

irlandais!

Je crois que ce qui reste à faire c’est de s’inform er si le testam ent

est enregistré selon toutes les form es voulues, et s’il y a possibilité d’o b te­

nir le payem ent du legs par des voies légales.

Si Vous quittez Londres, ayez la bonté de me donner avant votre

départ des conseils sur les m esures à prendre. N ’oubliez pas, je Vous

prie, de m ’envoyer les adresses 1° du notaire chez lequel nous avons été

à P a ris9, 2° du m agistrat chez lequel le testam ent se trouve enregistré

en Angleterre, 3° du Lord Lainsborough. Peut-être trouveriez Vous

à Londres quelqu’un qui voulût bien se charger de l’affaire en Votre

absence? 4

Nous Vous remercions, moi et ma fem m e, beaucoup et beaucoup de

toutes les peines que Vous Vous donnez et dont, quelqu’en soit le résul­

tat, nous Vous garderons un souvenir de sincère reconnaissance.

A dam M ickiewicz

Veuillez bien nous rappeler au souvenir de Madame Gewyer.

L ’adresse de l’avocat L itton est: John Litton, Lesson Street № 26.

Dubline.

(22)

L IS T Y A D A M A M IC K IE W IC Z A 2 4 7 P R Z E K Ł A D

Chcąc Panu od p ow ied ziećl, drogi Panie, czekałem na w iadom ości od adw o­ kata L itto n a 2. Nie otrzym ałem ich do dnia dzisiejszego i w ątpliw e, czy je k ied y­ kolw iek otrzymam. Oby Pan zdołał być szczęśliw szy z lordem irlandzkim!

Sądzę, że co zostaje do zrobienia, to dowiedzieć się, czy testam ent został zarejestrowany w edług w szystkich wym aganych zasad i czy istnieje m ożliwość uzyskania w ypłaty legatu na drodze prawnej.

Jeżeli Pan w yjedzie z Londynu, proszę przed w yjazdem łaskaw ie doradzić mi, co należy przedsięw ziąć. Niech Pan nie zapomni, proszę bardzo, przesłać mi adresy: 1° notariusza, u którego byliśm y w P a ry ż u 3, 2° urzędnika, u którego testam ent został zarejestrow any w A nglii, 3° lorda Lainsborough. Być może, znajdzie Pan kogoś w Londynie, kto by łaskaw ie zechciał zająć się sprawą w Pańskiej n ieobec­ ności 4.

D ziękujem y Panu w ielokrotnie, ja i moja żona, za w szystk ie trudy, jakie Pan ponosi i za które — jakikolw iek będzie ich rezultat — zachowam y w pamięci szczerą wdzięczność

A dam Mickiewicz

Zechciej Pan łaskaw ie przypomnieć nas pam ięci Pani Gewyer. Adres adwokata Littona: John Litton, Lesson Street nr 26. Dublin. Batignolles, ulica de la Santé nr 42

A utograf ze spuścizny po Monice Gardner jest w posiadaniu Marii z Patka- niow skich Carbridge w Londynie. Tekst nie został dotąd ogłoszony. Pierwodruk niniejszy w edług fotokopii użyczonej łaskaw ie przez Juliana K r z y ż a n o w ­ s k i e g o .

1 Sprawę, o której tu mowa, poznamy szczegółowiej z późniejszego o rok listu M i c k i e w i c z a do K. Szulczew skiego (Dzieła XVI, 428). Chodzi o zapis testam entow y E. M arlay (Dzieła XIV, 587; XVI, 407, 409) — jeszcze z r. 1848, zrealizowany zaś dopiero po śm ierci poety.

2 O w spom nianych tu instancjach: adwokacie Johnie Littonie, lordzie Lainsbo­ rough ani też o adresacie G ewyerze nie udało się znaleźć bliższych wiadomości. 3 W tym m iejscu tek st na pierwszej stronicy się kończy, a u dołu w nawiasie wskazów ka: (t.s.v.p.) = tournez, s’il vous plait.

4 Po w yjeździe G ewyera z Londynu przejął sprawę niejaki James Mitchell. O jej dalszym ciągu zob. Dzieła XVI, 429.

XIV (1033a)

DO MARII D ’AGOULT

[Pairyż, 16 stycznia 1852]

Madame,

Je pense vous fournir quelques détails curieux sur l’affaire dont vous

me parlez

Mais il m e fa u t du temps, car la Personne qui me les a pro­

mis ne se trouve pour le m om ent à Paris 2. Je n ’ai pas reçu le second

volum e. Je crois que les événem ents postérieurs au février vous ont

éclairé[e] sur le com pte de certains personnages de cette époque pour les­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tragedja miłosna Demczuka wstrząsnęła do głębi całą wioskę, która na temat jego samobójstwa snuje

Podstawą procesu edukacyjnego jest komunikacja w relacji nauczyciel – – student i to ona będzie przedmiotem dalszych rozważań, uporządkowa- nych za pomocą metafory

W św ietle pow yższego odm ienności procesów psychologicznych zachodzących w obu etap a ch bledną... odnosi zw ro t te n do popełnienia czynu

Uchwała składu siedmiu sędziów z dnia 30 września

– w celu wykonania czynności związanych z konserwacją, remontami oraz usuwaniem awarii ciągów drenażowych, przewodów i urządzeń, nienależących do

Antoni Kępiński w swej słynnej książce zatytułowanej Lęk stawia diagno- zę: „Nerwicowa hiperaktywność, rzucanie się w wir życia, nadmierne życie towarzyskie i

Widać już, że coś się zmieniło i zmienia się z dnia na dzień.. Co znaczy, gdy przyjdzie odpowiedni człowiek na odpowiednie

We prove that the model has a discrete dual, where the duality functions are natural polynomials associated to the Gamma distribution with shape parameter 2 and are exactly