• Nie Znaleziono Wyników

"Pracownia Filippiego" i obóz "młodych"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Pracownia Filippiego" i obóz "młodych""

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

Janusz Maciejewski

"Pracownia Filippiego" i obóz

"młodych"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 58/2, 433-467

(2)

JA N U SZ M A C IEJEW SK I

„PRACOWNIA FILIPPIEG O ” I OBÓZ „MŁODYCH”

Przedm iotem tego artykułu jest środowisko kulturow e, które ukształ­ towało się około r. 1860, zaznaczając swą obecność tak w literaturze jak i życiu politycznym, a które w Galicji określiło się mianem obozu „mło­ dych”. Staram się przedstawić struk turę tego środowiska oraz stan jego świadomości społecznej. Uwagę ogniskuję na jednej tylko cząstce te ry to ­ rialnej interesującego mnie zjawiska — na grupie młodych artystów k ra ­ kowskich. T raktuję ją jednak jako reprezentatyw ną dla całego obozu „młodych”, jako grupę w pewnym sensie modelową — jeśli chodzi o stru k tu rę więzi społecznych ówczesnych związków młodzieżowych. Oczywiście przy opisie światopoglądu „młodych” odwołuję się także do dokum entacji i z innych środowisk (zwłaszcza lwowskiego), aczkolwiek krakow ianie zachowują uprzywilejowane stanowisko.

1

Dzięki stosunkowo licznym dokumentom, listom, wspomnieniom, mo­ żemy dość dokładnie ustalić narodziny tej grupy młodych twórców. Już w połowie lat 50-ych zaczęło się wyróżniać kilku chodzących samopas młodych literatów (Szujski, Turski). Jedyne krakowskie czasopismo — konserw atyw ny „Czas” — nie użyczało im swych łamów. W ogóle prow a­ dziło ono bardzo ekskluzywną politykę personalną. Niechętnie widziało młodych, bez wyrobionej m arki współpracowników, odpychając w ten sposób nawet swych potencjalnych sojuszników ideowych. Młodzi pisarze, niedostrzegani przez „Czas” i królującego w nim Siemieńskiego, trochę z tego powodu rozgoryczeni, stanowili podatny m ateriał na opozycjonis­ tów społecznych. Na razie szukali zaspokojenia swych ambicji przygod­ nie, wśród kolegów.

Inicjatyw a zorganizowania się wyszła jednak nie od nich, lecz od młodszych o dwa, trzy lata uniw ersyteckie kolegów. Posiadam y ciekawy dokument tej inicjatyw y — Zarys urządzenia stowarzyszenia, pisany ręką

(3)

Michała Bałuckiego (wówczas studenta I roku filozofii), a pochodzący z końca 1857 roku. Mowa w nim o przepisach i strukturze organizacyjnej stowarzyszenia samokształceniowego, a podpisani są pod nim, jako człon- kowie-założyciele (bez imion): Bałucki, Bochenek, Gumplowicz, Kubala, Madejski, Przychodzki, Szczepański, Wągrowski (jedno nazwisko nieczy­ telne). Wszyscy oni byli w 1857 r. studentam i I roku h

Stowarzyszenie wspom niane w Zarysie z pewnością jest tym samym towarzystwem , które później zbierało się w „rzeźbiarskiej pracowni Filip- piego” 2. Podpisani pod Zarysem studenci stworzyli zalążek większej gru­ py, która zaczęła się wokół nich skupiać. Do kandydatów na pisarzy do­ łączyli autorzy już drukow ani. Pierw szy Turski. On też wkrótce w pro­ wadził na zebrania Szujskiego. Następnie do koła napłynęli malarze, rzeź­ biarze, muzycy, a naw et aktorzy 3. Stali się oni pełnoprawnym i uczest­ nikami prac stowarzyszenia, a najliczniejsi z nich, plastycy — nawet gospodarzami, dzięki temu, że zebrania odbywały się na ich terenie, u P a­ rysa Filippiego; na stałe prawdopodobnie od jesieni 1859, po powrocie Filippiego z Monachium.

Awans artystyczny młodzieży zbierającej się w pracowni Filippiego (przede w szystkim pisarzy) był początkowo dość trudny. Sytuacja panu­ jąca w Galicji nie sprzyjała młodym talentom . Dodatek do „Czasu” — jedyne literackie pismo K rakow a — miał charakter ekskluzyw ny i kon­

1 S p ra w a m i sta tu su org a n iza cy jn eg o o w ego sto w a rzy szen ia , jego sk ła d em osobo­ w y m i h isto rią zająłem się o b szern iej w p racy K r a k o w s k i e m ł o d e ś r o d o w i s k o a r t y ­

s t y c z n e w p r z e d e d n i u p o w s t a n i a s t y c z n i o w e g o („Przegląd H u m a n isty czn y ” 1961, nr 3).

2 P rzytaczam jedno — ch ro n o lo g iczn ie n a jw c z e śn ie jsz e — ze w sp o m n ień , zap isa­ n e w 1883 r. p rzez M. B a ł u c k i e g o w jego au to b io g ra fii (cyt. za: Cz. P i e n i ą ­ ż e k , M ichał B ału cki. S z k i c liter a ck i. P oznań 1888, s. 9— 10):

„S ch o d ziliśm y się w rzeźb iarsk iej p ra co w n i F ilip p iego, urządzonej ze starego refek tarza oo. fra n ciszk a n ó w . Obok sk rom n ych i n ie śm ia ły c h k o ch a n k ó w m u z za ­ sia d a li tam ta c y p o ten ta ci pióra i p ęd zla, jak M atejk o, G rot[t]ger, S zu jsk i, T adeusz W ojciech ow sk i, K u b ala (w ted y jeszcze k ry ją cy się jak fio łe k w tra w ie ze sw oją w ied zą i poezją), Ż eleń sk i i in n i. W ielcy i m ali, sta rsi i m ło d si, bez różnicy, p rzy­ ja źn ie sob ie d ło n ie u śc isn ę li i p o u fn ie p ro w a d zili rozm ow y. Obok Ł u szczk iew icza, już w te d y p rofesora, sia d a li — n ied a w n o jego u czn io w ie jeszcze — jak: G adom ski, C ynk, G r y g le w sk i; obok d ru k ow an ego już S zu jsk ieg o m ło d ziu tk i C h łęd ow sk i, B eł- cik o w sk i, T u rsk i, L u b o w sk i i in n i. Z ajm u jące b y ły te zebrania; na m łod e u m y sły o d d zia ły w a ła p o d n ieca ją co ta olb rzym ia p racow n ia, sk lep ion a, n a p ełn ion a p osągam i, k tó re z cie m n o śc i w y c h y la ły się fa n ta sty c z n ie i z d a w a ły się brać udział w naszych p o sied zen ia ch [...]. C zytało s ię p o ezje zak azan e w szkole; m ło d e ta le n ty zw ierza ły się k olegom ze sw y c h prób m ło d zień czy ch i p o m y słó w na p rzyszłość. W sercach było ciep ło w te d y , a w u m y sła ch rozp alał już się ten ogień , k tó ry p o d n ieco n y w roku 1861 p rześla d o w a n ia m i, m ia ł w roku 1863 buch n ąć g w a łto w n ie i ogarnąć w ięk szą część P o lsk i”.

3 W o k resie sz czy to w y m d ziałaln ości grupy, la ta ch 1860— 1862, n a leżeli do niej m . in.: J. S zu jsk i, T. W o jciech o w sk i, J. K. T u rsk i, E. L u b o w sk i, L. K ubala, L. G u m p low icz, A. R appaport, M. B ału ck i, A. B ełcik o w sk i, A. Szczepański, K. C h łęd ow sk i — z pisarzy; J. M atejko, P. F ilip p i, F. W y sp ia ń sk i — z p la sty k ó w ; W. Ż eleń sk i — z m u zyk ów ; oraz aktor F. B enda.

(4)

.P R A C O W N I A F I L I P P I E G O ” I O B Ó Z „ M Ł O D Y C H ” 4 3 5

serw atyw ny. Demokratyczny lwowski ,,Dziennik Literacki” nie odczu­ wał braku materiałów. Wprawdzie Szujski od 1857 r. należał do jego stałych współpracowników, lecz przyjaciół z trudem przychodziło mu tam wprowadzać. W najbardziej krytycznym okresie, tj. do r. 1860, na łamy tego pisma udaje się dostać jedynie Turskiemu i Bałuckiemu.

Sytuacja zmieniła się dopiero w r. 1860, gdy od m arca zaczęła we Lwo­ wie wychodzić „Czytelnia dla Młodzieży” — pismo o adresie sprecyzowa­ nym już w tytule, zapełniane też głównie przez młodych twórców — oraz gdy w październiku t. r. Turowski założył w Krakowie czasopismo dla kobiet, „Niewiastę”. Z braku podstaw finansowych redakcja „Nie­ w iasty” nie mogła się ubiegać o głośne nazwiska. Turowski był poniekąd skazany na młodzież, której mógł płacić niew ielkie honoraria lub nie pła­ cić wcale. Czaspoismo to więc staje się niemal nieoficjalnym organem krakowskich młodych literatów.

Główne nasilenie aktywności grupy przypada na lata 1860-1862. Uczestnicy zebrań u Filippiego są już w tym czasie czynnymi m alarza­ mi, rzeźbiarzami, muzykami, literatam i. Młodzi pisarze biorą udział w kampaniach, jakie wówczas rozgrywają się na łamach czasopism ga­ licyjskich. Sytuację tę zmienił rok 1863. Jego w ydarzenia pochłonęły całkowicie młodych artystów. Stają się działaczami konspiracji lub ru ­ szają w pole. Potem przyszły aresztowania. Mimo pewnych prób pod ko­ niec r. 1864 — grupa w dotychczasowym swym składzie przestała istnieć. Wśród uczestników zebrań u Filippiego można wyróżnić kilku aktyw ­ nych, cieszących się dużym autorytetem wśród kolegów, dzięki czemu w ysunęli się na czoło grupy. Należeli do nich w początkowej fazie T ur­ ski i Szujski, później Szczepański i Bałucki, a także Kubala czy Lubowski. (Rzecz ciekawa, nieliteraci — choć byli wśród nich ludzie zdecydowanie wybitni, np. Matejko — mniej zaznaczyli się w działalności grupy.) P i­ sarze ci stanowili w kole grupę bliższych przyjaciół. Zażyłe stosunki łą­ czyły w owym okresie zwłaszcza Szujskiego, Turskiego, Szczepańskiego oraz Bałuckiego. W arto tutaj poświęcić im nieco miejsca oddzielnie.

N ajstarszy spośród nich doświadczeniem i wiekiem oraz cieszący się największym szacunkiem współkolegów to niewątpliwie Józef Szujski. Pozycja jego w stowarzyszeniu była jednak dość specyficzna. Poważanie, jakim otaczali go koledzy, nie łączyło się z akceptacją jego ideologii. W tych sprawach różnił się znacznie od większości swych towarzyszy (których cechowały przekonania radykalno-demokratyczne) i zajmował odrębne stanowisko, znacznie bardziej umiarkowane, zarówno w sensie teoretycznych sformułowań jak i praktycznej, politycznej działalności4.

(5)

-Ta pozycja Szujskiego daje się wytłum aczyć w arunkam i krakowskimi lat 50-ych.

Zadatki na przyszłego ideologa konserw atystów wyniósł Szujski jesz­ cze z domu rodzinnego, gdzie wychowywał się w tradycjach szlacheckich, oraz gimnazjum, w którym przyjaźnił się z młodymi arystokratam i: T ar­ nowskimi i Gorayskim. Pochodzące z tego okresu pierwociny literackie w skazują na zachowawcze i prokatolickie skłonności przyszłego pisarza. Po ukończeniu jednak gim nazjum kontakty z możnymi przyjaciółm i zer­ w ały się. Jedni w yjechali za granicę, inni do swych dóbr. Szujski zaś zo­ stał w Krakowie, w stąpił na uniw ersytet i tworzył. E litarne środowisko ,,Czasu” nie podało ręki młodemu pisarzowi — pozostał osamotniony, ignorowany przez Siemieńskiego. Pierwsze swe utw ory drukow ał w „Dzienniku L iterackim ” 5. Osamotnienie nie leżało w naturze Szujskie­ go. Nic też dziwnego, że gdy zaczęło się organizować niezależne młodzieżo­ we środowisko literackie, chętnie wziął udział w jego pracach. Dołącze­ nie się do tego środowiska zaspokajało potrzeby koleżeństwa, ambicje młodego twórcy. Przew yższał kolegów doświadczeniem, wiedzą, dorob­ kiem literackim . M iał między nim i zapewnione pierwsze miejsce 6.

ne S zu jsk iego. N a le ż e li do n ich W o jciech o w sk i, L u b o w sk i — na co w sk a zu je ich k o resp o n d en cja — a ta k ż e G rottger (je śli w z ią ć pod u w a g ę a k cen ty id eo w e jego ó w czesn ej tw órczości). S ta n o w ili oni jed n a k w sto w a rzy szen iu m n iejszo ść zd om in o­ w a n ą p rzez lu d zi o o rien ta cji sk ra jn ie d em ok ratyczn ej. Jed n a k że fa k t, iż m ogli oni w „p racow n i F ilip p ie g o ” e g zy sto w a ć jako ró w n o u p ra w n ien i czło n k o w ie, rzuca św ia tło n ie ty lk o na n ich , a le i na k oło. D o w y ja śn ie n ia ty c h sp raw przejd ę w n a ­ stęp n y m rozd ziale.

5 N a to, że w sp ó łp ra ca z „ D zien n ik iem L itera c k im ” n ie zaw sze od p ow iad ała a u torow i H a l s z k i z O str oga, a p rzek on an ia p o lity c z n e p isa rzy lw o w sk ic h często go raziły, m a m y dow ód w k oresp on d en cji. W roku 1859 o d w ied ził S zu jsk i L w ów i w te d y po raz p ie r w sz y p o zn a ł o so b iście zesp ó ł „ D zien n ik a ”. O sp otk an iu tym p isał do p rzeb y w a ją ceg o w W ied n iu W o jciech o w sk ieg o (cyt. za: S. T a r n o w s k i , S z u j ­

skiego m ło d o ść. K ra k ó w 1892, s. 174):

„P ozn ałem Im ci p a n ó w lite r a tó w , k tórzy m n ie fe to w a li i sad zali na kanapie. C en trały, dem ok raty, w a r ia ty z rozczoch ran ym i łbam i. N a jp e w n ie j n ie b ę d ę w ię c e j p is y w a ł do »D ziennika«. R o m a n o w sk i, k tó ry b y ł u m n ie w Z b yszycach przeszłego roku, zuch ch łop ak , a le b e z in te lig e n c ji. Z ak roju na p oetę m a dużo. W szystk o ra cjo ­ n a liści, a k o n ie c z n ie im się w y d a je , że coś n o w eg o w y m y ś lili”.

6 D o w o d ó w sza cu n k u i u zn an ia, z jak im sp o ty k a ł się S zu jsk i ze stro n y sw ych k o leg ó w , m a m y w ie le . T u w y sta r c z y p rzy w o ła ć op in ię K. C i e s z e w s k i e g o

(W s p o m n ie n i a z p o d r ó ż y . „ C zyteln ia d la M ło d zieży ” 1860, nr 20):

„W eszliśm y do pok oju , z n ie c ie r p liw o śc ią szu k a łem w ła śc ic ie la , k tórego już p rzed tem z lis tó w jego k o ch a łem . P o w ita ł n as słu szn y , szczu p ły d w u d ziesto k ilk u ­ le tn i b lo n d y n o ja sn y m oku, p e łn y m zapału i n a tch n ien ia , i p rzyjął m n ie z taką szczerością, z ta k ą serd eczn o ścią n ieu d a n ą , że p rzy lg n ą łem do n iego od razu całym sercem , bo u czu łem , że to serce p o czciw e, b ra tn ie — w ie lk ie i szla ch etn e.

„W ybacz m i, k o ch a n y J ó zefie, ty ch k ilk a s łó w p u b liczn ego, serd eczn ego w sp o ­ m n ien ia. N ie są to czcze k o m p lem en ta ; każdy, co C ię zna, w ie , że p o w ied zia łem za m ało — św ia d k ie m tego c a ła m ło d zież k ra k o w sk a , która C ię k och a i pow aża; ja zaś ch ciałb ym , ażeb y C ię u k o ch a li w sz y sc y c z y te ln ic y »C zytelni«, do k tó ry ch już nieraz p r z e m a w ia łe ś”.

(6)

,P R A C O W N I A F I L I P P I E G O ” I O B Û Z „ M Ł O D Y C H ” 4 3 7

Jak już jednak powiedziałem — wszedłszy w grono młodzieży, zacho­ w ując tu wysoki m oralny autorytet, nie potrafił Szujski zapewnić sobie w pływ u ideowego na kolegów, a naw et wręcz przeciwnie: sam uległ od­ działywaniu młodszego, m niej doświadczonego, ale za to bardziej zdecydo­ wanego w swych poglądach środowiska. Wpływ młodzieży na Szujskiego najw yraźniej w ystąpił w początkowym okresie współpracy. Lata 1858- 1860 stały się też okresem najsilniejszego zbliżenia autora K ilku prawd

z dziejów naszych do lewicy społecznej, czego potw ierdzenie znajdziemy

we wspomnieniach Bałuckiego o Szujskim z tych lat:

Czuł on dobrze to n asze m ilczące u w ielb ien ie, czy ta ł je w y r a ź n ie w oczach n a szy ch i znać b yło, że sp raw ia m u to zad ow olen ie p rzeb yw ać w k ó łk u lu d zi od d an ych m u zu p ełn ie, nad których duszam i panow ał, a z d rugiej stron y zn ow u n a sze o toczen ie od d zia ły w a ło na jego u m ysł w ra żliw y , p rzejm ow ał się n a szy m i w ierzen ia m i i p ojęciam i, on — w y ch o w a n iec trad ycji szla ch eck ich — m ie w a ł często b u n to w n icze p o ry w y w y zn a w có w m łodej, dem okratycznej P olsk i. A r ty ­ sty czn a dusza jego w gorącej atm osferze serc naszych rozpalała się n ieraz do czerw oności.

K ied y m iałem w y jeżd ża ć do W łoch .w r. 1858, n ap isał m i w te d y na p o ­ żeg n a n ie w iersz, w k tórym m ięd zy in n y m i b y ły te słow a:

„P olak — n ab ożn ie całuj p a n to fel papieża;

L ecz z K ordianem n ie przynoś k rw aw ej ziem i w darze, *Bo ci p o w ie o ła s c e B oskiej i o carze,

Lub szw ajcarsk iego w y śle na cieb ie rycerza, A b y lśn ią cy m b agn etem u czył cię d ogm atu” 7.

Oczywiście zbliżenie się do poglądów otoczenia nie równało się ich identyfikacji. Obok cytowanego wiersza posiadamy z tego okresu inny dokument: P ortrety „Nie-Van-Dyka”, typowy w yraz tradycjonalizm u, „centryzm u” poglądów społecznych Szujskiego.

Główna idea dzieła została zaw arta w najważniejszym dla całego cyk­ lu „portrecie” Szlachta i inteligencja (w edycji książkowej z 1861 r. szkic ten znalazł się na początku tomu). W ystępuje w nim autor zdecydowanie w obronie szlachty, jej przeszłości oraz pozycji w teraźniejszości:

S zlach ta to p atriarch aln a, d em okratyczna rodzina sło w ia ń sk a , p o w sta ła p rzez ciągłą i czynną zasłu gę około dobra publicznego, n ie znająca in n y ch w y sz c z e g ó ln ie ń i w y ż sz o śc i prócz n a b y ty ch tym iż zasługam i; p rzygarn iająca do sie b ie w szy stk o , co do o b y w a telsk ieg o życia dojrzało, co się z n arod ow ym ży cie m zesp oliło i zlało.

Proponowaną przez siebie „ideę szlachectwa polskiego” Szujski uważa za syntezę „arystokracji z dem okracją”, syntezę „tradycyjną zarazem i postępową”. Jej główna cecha

7 M. B a ł u c k i , Z m o ich w s p o m n i e ń . „Przegląd L itera c k i” 1898, nr 1.

(7)

To o tw a rcie w ró t szla ch eck ieg o obozu, to p rzy jm o w a n ie o tw a rty m i i m i- ło ś n y m i ręk am i w sz y stk ie g o , co do d ojrzałości so cja ln ej przychodzi, to ro zsze­ rzen ie k o ła w y b ra n y ch tym i, k tórzy r z eczy w iście p o ło ży li z a s łu g i8.

Poza Portretam i m am y bardziej „pryw atne” źródło poznania poglą­ dów autora Halszki z Ostroga — jego korespondencję. W tece redaktor­ skiej Jan a Dobrzańskiego znajdują się listy Szujskiego z okresu pisania omawianych szkiców. Określa je tu krótko:

ty tu ł P o r t r e t y , stu d ia sp o łeczn e p rzez N ie -V a n -D y k a . T en d en cja sz la c h e c k o -d e - m o k ra ty czn a — a d ew iza: N ie trzeba szla ch ty w g n ia ta ć w lud, ale lud w zn ieść do szla ch ty .

W następnym liście do Dobrzańskiego powtórzy:

P o r t r e t y n a p isa n e są w duchu szla ch eck o -d em o k ra ty czn y m . D ziś ten duch

g w a łto w n ie potrzeb n y, bo w ie lc y p a n o w ie cuda śp ie w a ć zaczyn ają 9.

Trudno dziś orzec, czy owo nastaw ienie antymagnackie, chęć pogo­ dzenia tradycji szlacheckich z nowoczesnym duchem dem okratycznym , to tylko próba dostosowania w łasnej ideologii do dem okratyzm u otoczenia, czy też źródła tej postaw y tkw iły głębiej w świadomości publicysty. W każdym razie ataki na „wielkich panów ”, zwłaszcza te w listach do Dobrzańskiego, dyktow ała zapewne raczej chęć złagodzenia program owe­ go odcięcia się Szujskiego od dem okracji mieszczańskiej. Stanowisko bo­ wiem Szujskiego w 1860 r. było w yraźnie sprzeczne z nastaw ieniem ideowym panującym w środowisku „m łodych”.

„Młodzi” reprezentow ali nową k u ltu rę mieszczańsko-demokratyczną, a więc i nowy system wartości. Szujski natom iast był przedstawicielem k u ltu ry szlacheckiej i odpowiadającej jej hierarchii wartości, choć chciał ją nieco przystosować do wymogów swego mieszczańskiego otoczenia, podkreślając w niej elem enty obecne i w świadomości mieszczańskiej: swoisty demokratyzm, „otw artość”, niechęć do panów, itp. Niemniej był jednostką na tyle już uform owaną ideowo w momencie zetknięcia się z nowymi przyjaciółmi, że musiał wejść w kolizję z przyjętym i tu za­ chowaniami. Nie był skłonny do m anifestow ania swej odrębności; stąd częściowo starał się dostosować do panujących w grupie stereotypów (tym chyba należy tłumaczyć wiersz przesłany Bałuckiemu). Nie p o tra­ fił jednak zaakceptować istoty nowej ideologii. Poglądy mieszczańsko-de- m okratyczne nie przestaw ały go razić. Świadczą o tym zarówno cytow a­ ny w przypisie list do Wojciechowskiego jak i Portrety.

Na spraw ę tradycji szlacheckich, żywotnych w świadomości Szujskie­

8 [J. S z u j s k i ] , P o r t r e t y . P rzez N ie -V a n -D y k a . „D zien n ik L itera c k i” 1860, nr 49. 9 L isty J. S z u j s k i e g o d o J . D ob rzań sk iego: b. d. i m. (z początk u r. 1860); z 24 IV 1860. B ibl. O ssolin eu m , rkps 6517/11: K o resp o n d en cja Jan a D obrzańskiego.

(8)

„ P R A C O W N I A F I L I P P I E G O ” I O B Ó Z „ M Ł O D Y C H ” 4 3 9

go naw et w najbardziej demokratycznym jego okresie, zwracano uwagę wielokrotnie. Uczynił to również Kazimierz Wyka w Tece Stańczyka na

tle dziejów Galicji, określając pozycję autora Portretów jako „centrum

średnio- i drobnoszlacheckie” 10. Słusznie też potraktow ał ją jako ogniwo przejściowe w ewolucji ku poglądom, jakie zajmie Szujski po roku 1866. Także współczesnym świadomość tego nie była obca n . W konkluzji trze­ ba więc stwierdzić, że niewątpliw y autorytet wśród „m łodych” najw ybit­ niejszego z piszących i najpopularniejszego przedstawiciela krakow skie­ go młodego środowiska artystycznego był oparty nie na związkach ideo­ wych, ale wyłącznie na uroku osobistym; był ograniczony do uznania dla erudycji, talentu i cech c h a ra k te ru 12. Ponieważ jednak uświadamiana sobie przez obie strony różnica poglądów w niczym nie podważała przy­ jaźni, szacunku, uwielbienia, stwierdzić wypadnie, że poza ideowymi ist­ nieć m usiały inne więzi, k tóre pozwalały nie tylko identyfikować się Szujskiemu z grupą, ale i grupie tolerować go, co więcej, przyznawać mu w swym gronie tak wysokie miejsce.

W przeciwieństwie do Szujskiego jego kolega z lat szkolnych, Jan K anty Turski, przystosował się do nowego środowiska całkowicie i bez trudności — także w zakresie ideologii. Odegrała tu niewątpliw ie rolę i tradycja rodzinna (pochodził z ubogiej rodziny inteligenckiej osiadłej w mieście). I zapewne to, że był po prostu mniejszą, bardziej giętką, łatw iej przystosowującą się do otoczenia indywidualnością. Także starszy

10 K. W y k a , T e k a S t a ń c z y k a na tle d z i e j ó w Galicji. 1849— 1869. W rocław 1951, s. 1 1 1.

11 B a ł u c k i (op. cit., 1897, nr 24) p isał o Szujskim :

„N ie p a so w a ł on, p raw d ę p ow ied ziaw szy, tak w zu p ełn ości do n a szeg o k oła, bo w y ch o w a n ie, ja k ie odebrał, tow arzystw o, w którym się obracał, u k szta łto w a ło nieco inaczej jego um ysł, n ad ając m u p ew ien charakter p a ń sk o -szla ch eck i, m o d elo w a n y na p oezjach K rasiń sk iego. D otych czasow ym i tow arzyszam i jego b y li, jak to w ie d z ie ­ liśm y z rela cji T ursk iego, S ta n isła w T arnow ski, T arn ow sk i W ła d y sła w [...], T ad eu sz W ojciech ow sk i [...] i w ie lu in nych. B yli to w sz y sc y ludzie, k tórzy odebrali staran n e w y ch o w a n ie, m ieli w y b red n y sm ak estetyczn y, ogładę tow arzysk ą i dobre m a n ie r y ”.

„Z daje się, że w e jśc ie tam [tj. do obozu k on serw a ty w n eg o ] było od d aw n a celem jego m arzeń, choć się z tym w sty d liw ie u k ry w a ł przed nam i. N ie z a d a w a ln ia ły go laury, ja k ie zb ierał w »D zienniku L iterackim «, an i to w a rzy stw o m ło d y ch to w a r z y ­ szy po lu tn i. P ragn ął on uznania w y ższej w ład zy, a w yroczn ią dla n iego pod tym w zg lęd em b y ł »Czas« z S iem ień sk im na czele, który d zierżył w te d y n iep o d zieln ie berło k r y ty k i — p rzyn ajm n iej w K rak ow ie”.

12 O dm iennego zdania jest K. P o k l e w s k a (Inna S z u j s k ie g o m łodość. „Z eszy­ ty N a u k o w e U n iw e r sy te tu Ł ód zk iego” seria I, z. 34 <1964), s. 63— 79). P o d k reśla w ła ­ śn ie d em ok ratyzm ó w czesn y ch pogląd ów autora P o r tr e tó w . P rzypuszczam jednak, że w r a żen ie ow ego dem ok ratyzm u P o k lew sk a oparła na p orów n an iu id eo lo g ii S z u j­ skiego około r. 1860 z id eologią S zu jsk ieg o -sta ń czy k a (istotn ie zajm u jącego jeszcze bardziej p ra w ico w e stan ow isk o). P orów n an ie św iatop ogląd u pisarza z „m ło d y m i” p rzeczy jed n ak tym sądom .

(9)

o kilka lat od swych tow arzyszy — tej różnicy wieku oraz zaletom towarzyskim zawdzięczał swą pozycję 13.

Talentu Turski nie posiadał dużego i nigdy nie wyszedł poza granice przeciętności. Jako osobowość w ydaje się jednak bardzo ciekawy: ruchli­ wy, pełen pomysłów, inicjator i dusza wielu akcji literackich, redaktor pism, dostarczyciel tekstów do większości ówczesnych periodyków oraz najrozmaitszego charakteru kalendarzy. W każdej niemal gazecie polskiej wychodzącej w latach 60-ych znaleźć można nazwisko Turskiego lub charakterystyczne inicjały J. K. T . 14

Urodził się on w Krakowie w 1833 r. w rodzinie byłego oficera pol­ skiego. Tu ukończył liceum Św. Anny, gdzie kolegował z Szujskim oraz Tarnowskim. (Powieść Turskiego W ielkie początki, w pierwszej swej czę­ ści zaw ierająca wyraźne elem enty autobiograficzne, pozwala przypusz­ czać, że młodość m iał ciężką, pełną trudności m aterialnych, że nauka ko­ sztowała go w iele wyrzeczeń i upokorzeń.) Po ukończeniu w 1854 r. lice­ um studiow ał praw o i filozofię. Przez krótki czas pracow ał jako zastępca nauczyciela w gim nazjum nowosądeckim. W latach 1860-1863 był współ­ redaktorem krakow skiej ,,Niew iasty”. Od 1865 do 1868 r. przebywał w Warszawie, gdzie przez dwa lata (1865-1867) redagował czasopismo ,,Bazar”. Po powrocie do Galicji był przez rok nauczycielem w Kołomyi, po czym znów zamieszkał w Krakowie, i tu zm arł w 1870 roku.

Ciekawy w izerunek Turskiego zostawił w swych wspomnieniach Ba­ łucki:

Studiow ał on po trosze prawo, trochę filozofię, a głów nie zajmował się pisaniem wierszy, w czym posiadał łatw ość ogromną, której nadużywał, p ło­ dząc na poczekaniu pieśni, poemata, powieści poetyczne, bez należytego sku­ pienia, nam ysłu i obrobienia, co obniżało znacznie wartość jego utworów. A le był to człowiek jedyny do pożycia, o sercu w ylanym dla przyjaciół, zapalający się nam iętnie do wszystkiego, co piękne, nie rachujący się z groszem nigdy, i stąd często w kłopotach pieniężnych, a mimo to gotowy zawsze oddać ostatni grosz, ostatnią koszulę każdemu, co by tego potrzebował i zażądał od niego w im ię przyjaźni czy koleżeństwa. Jakby urągając z jego poetycznego uspo­ sobienia, natura obdarzyła go w cale niepoetycznym wyglądem: m ały, drobny, z twarzą niepoczesną, w łosam i mocno przerzedzonymi, brudny, zaniedbany,

13 K. B a r t o s z e w i c z (M ichał Bału cki. Kraków 1902, s. 8) notuje: „Pomię­ dzy młodzieżą w odził rej Jan Kanty Turski, słaby poeta, ale w ielki zapaleniec i ideał dobrego kolegi”.

14 Danych o życiu Turskiego posiadamy niew iele. Pomija go Korbut (nie jest przewidziany także w „Nowym Korbucie”) oraz podręczniki historii literatury. Zda­ ni jesteśm y na luźne uwagi rozsiane w listach i w spom nieniach przyjaciół, w oko­ licznościow ych artykułach, jakie ukazały się z okazji śm ierci pisarza w r. 1870, oraz na kilka zdań, które pośw ięcił mu w swym podręczniku L. S o w i ń s k i (R y s d z i e ­

(10)

„ P R A C O W N I A F I L I P P I E G O ” I O B Ó Z „ M Ł O D Y C H ” 4 4 1

był jednak powszechnie łubiany i pożądany w towarzystwie, bo um iał zabawić i rozweselić zajmującym opowiadaniem i aktorskim prawie talentem naśla­ dowania drugich 15.

Dorobek pisarski Turskiego jest bardzo różnorodny; wiersze, nowele, powieści, artykuły, tłumaczenia. Od początku przew ija się w nim górują­ cy motyw „artysty -bez sław y” (jest to zresztą ty tu ł jego wczesnego poe­ matu), ściślej, arty sty ze zmarnowanym bądź nie prostającym ambicjom talentem . Ten problem stanie się tem atem najlepszej jego powieści W iel­

kie początki (Lwów 1863), której m elodramatyczna fabuła, rzucona na tło

autentycznych wydarzeń krakowskich dziesięciolecia przedpowstaniowe- go, zawiera bardzo silne antyarystokratyczne akcenty.

Powieść ta bardzo wyraźnie ukazuje zapatryw ania polityczne Turskie­ go, dem askuje go jednak jako pisarza wtórnego (zależność od Suego) i po prostu słabego. Nie zaletom też literackim, ale towarzyskim oraz umie­ jętnościom organizacyjnym zawdzięczał swą pozycję w stowarzyszeniu, choć trzeba dodać, że koledzy bynajmniej nie lekceważyli jego tw ór­ czości.

Trzecim z wyróżniających się ideologów i przywódców krakowskiej młodzieży był przyszły głośny komediopisarz — Michał Bałucki. On stał się, obok najmłodszego w tym gronie Alfreda Szczepańskiego, głównym wyrazicielem tych tendencji, które, wbrew stanowisku takich ludzi jak Szujski, zadominowały w stowarzyszeniu i nadały mu demokratyczny, a zarazem zdecydowanie narodowowyzwoleńczy, „czerwony” charakter. On też stał się głównym historykiem ugrupowania dzięki swej powieści o krakowskich latach przedpowstaniowych (Młodzi i starzy, 1866) oraz dzięki cytowanym tu już wspomnieniom.

Sama biografia w pewnym sensie predestynow ała go do zajęcia rady­ kalnego stanowiska ideowego. Wywodził się z ubogiego środowiska miesz­ czańskiego (ojciec pisarza był krawcem; m atka — żydowskiego pochodze­ nia — po śmierci męża prowadziła kaw iarnię ludową). Urodził się w 1837 r. w Krakowie. Tu ukończył gimnazjum Św. Anny — zresztą wbrew rodzicom, którzy chcieli go wykierować na rzemieślnika. Dlatego od dwunastego roku życia dorabiał sam na swe utrzym anie i naukę. Ma­ jąc lat 20 uzyskał m aturę i rozpoczął studia na wydziale filozoficznym krakowskiego uniw ersytetu. I tu już na jesieni 1857 w ystąpił jako jeden z głównych organizatorów stowarzyszenia. Wchodził w skład jego inicja- torskiej grupy podpisanej pod Zarysem urządzenia (którego prawdopo­ dobnie był autorem). Przez cały czas zachował w stowarzyszeniu ważną, wpływową pozycję. Nie był działaczem-praktykiem, nie w ysuw ał się na

(11)

czoło w akcjach politycznych (jak np. Szczepański czy Kubala), natomiast niewątpliwie zdobył i utrzym yw ał status czołowego teoretyka, ideologa panującego, radykalnego skrzydła grupy. Spod jego pióra wyszły n ajbar­ dziej ważkie i chyba najlepsze artystycznie m anifestacje nowej świado­ mości społecznej, politycznej i estetycznej.

Mam na myśli zarówno jego publicystykę jak i utw ory artystyczne: przede wszystkim poem at Bez chaty i nowelę Przechrzta 16. W pierwszym w alegorycznej formie głosi pochwałę w alki narodowowyzwoleńczej i ra ­ dykalnych, rew olucyjnych środków tej walki, przeciwstawia się mesjaniz- mowi i biernemu cierpiętnictw u. Drugi utwór — obok podobnych te n ­ dencji — przynosi potępienie terro ru politycznego, fanatyzm u religijnego oraz tradycyjnego, negatywnego stosunku do Żydów. Te same problemy odnajdujem y w jego publicystyce, m. in. w czołowym artykule — pro­ gramie nowego pokolenia, Nasze grzechy 17, stanowiącym w pewnym sen­ sie sumę dem okratycznych, rew olucyjnych i niepodległościowych dąż­ ności środowiska, a ważnym i z tego względu, że formułował po raz pierwszy bardzo dobitnie odrębność „młodych” właśnie jako nowego po­ kolenia.

W świetle wspom nianych artykułów i tendencyjnych utworów a rty ­ stycznych rysuje się w yraźnie świadomość Bałuckiego w opozycji do po­ glądów jego przyjaciela, Szujskiego. Jeszcze jaskraw iej widać to w p ry ­ w atnych rękopiśm iennych zapiskach z tego okresu, w których nie musiał się liczyć ze względami taktycznym i ani z cenzurą. Jego postawa przybie­ rała wówczas znamiona żywiołowej nienawiści do szlachty i instytucji feudalnych:

Każdy szlachcic — stwierdza Bałucki — rodzi się złym, występnym , bo urósł i żyje kosztem w łościan. Jest konserw atystą, bo się boi zmiany na rzecz chłopów, chce ojczyzny, ale od monarchów, bo się boi rewolucji.

Surowo, radykalniej niż inni „młodzi”, oceni połowiczność polskiego ruchu reform atorskiego XVIII wieku.

K o n s t y t u c j a 3 m a j a z obawy fran[cuskiego] jakobinizmu chw yciła się półśrodków i nic nie zrobiła. Chcąc [.. .] obrony przez w zm ocnienie władzy królew skiej, ograniczyła ją jednak. Z woli stanu szlacheckiego, któremu sw o­ body i przyw ileje zabezpieczyła. Chcąc wynagrodzić m ieszczaństwu m ały zbyt udział w sprawach publicznych — dozwalała uszlachceniu. Ludowi dała tylko opiekę rządową, zostawiając los ich um owie i woli panów.

16 „Dziennik L iteracki” 1860, nry 88—94; „Czytelnia dla Młodzieży” 1861, nry 16—18. — U twory te oraz inne w ystąpienia literackie tego środowiska omawiam dokładniej w artykule Ruch lite r a c k i „ m ł o d y c h ”. 1860— 1862 („Przegląd Hum ani­ styczny” 1966, nry 2—3).

(12)

„ P R A C O W N I A F I L I P P I E G O ” I O B Ö Z „ M Ł O D Y C H ” 4 4 3

Kilka stron dalej Bałucki polemizuje z niekonsekwencjami programu Towarzystwa Demokratycznego Polskiego:

Z a s a d a d e m o k r a c j i : Wszystko dla ludu przez lud. Heltman pow ia­ da, że zasada dem[okracji] jest naszą, słowiańską, wiekam i przyćmioną. D la­ tego powinniśm y to zrobić, że ona już była u nas, czy dlatego, że była dobra? Pogaństwo także było. W starej Galii jej nie było, w ięc Fr[ancuzi] zbrodnię zrobili upominając się o nią. Jeżeli w Polsce [...] takie pojęcie dem okratycz- ności, dlatego zrównanie stanów pierwej dokonało się na Zachodzie niż u nas 18.

Postać Alfreda Szczepańskiego odcina się swym charakterem od do­ tychczas omówionych. Ten ruchliwy i wszechstronny dziennikarz, pisu­ jący po polsku i po niemiecku o malarstwie, muzyce, historii, przem yśle i technice, polityce, szkolnictwie i literaturze, był w latach przedpow sta- niowych także poetą, przede wszystkim jednak działaczem.

Warto przytoczyć charakterystyki Szczepańskiego pozostawione przez pam iętnikarzy i historyków Galicji. Kazimierz Chłędowski pisze o nim krótko:

zapalony młodzieniec, rodzaj ludowego trybuna, zdolny, ale posiadający mało umysłowej równowagi i tak zwanego chłopskiego rozsądku19.

Wacław Tokarz poświęca mu więcej miejsca:

Miał inteligencję rzutką i jasną; świadczą o tym choćby jego prace publi­ cystyczne, pisane ze swadą i zręcznie, choć i trochę powierzchownie zarazem. Posiadał najniezawodniej duże zalety organizatorskie: dowiódł tego choćby przez zorganizowanie deputacji do Wiednia w roku 1859, której taktykę tak przychylnie oceniły „Wiadomości Polskie”. Inaczej zresztą nie w ydobyłby się na stanowisko uznanego i długoletniego przywódcy tego św ietnego zastępu m łodzieży, który gromadził się wówczas w murach naszej „Alma Mater”. Czy jednak tym pewnym zaletom odpowiadały wew nętrzne przymioty charakteru i serca? Zdaje się, że nie; przynajmniej nie w tym czasie i nie wśród tej młodzieży, która naprawdę wyrzekała się sw ego „ja” i żyła marzeniem o po­ św ięceniu. W dodatku — można trochę wątpić o szczerości jego roboty na rzecz Komitetu Centralnego, gdyż łączył go dość ścisły stosunek z organizacją M ierosławskiego w G a licji20.

Nie jest celem tej pracy wartościowanie moralnych czy intelektual­ nych cech Szczepańskiego. Dlatego nie podejmę problem atyki cytowanych autorów, ograniczając się do przytoczenia faktów.

18 M. B a ł u c k i , N otatki. 18601873. Bibl. Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu, rkps 152/11, z. 4, s. 15, 19, 22.

19 K. C h ł ę d o w s k i , P a m ię tn ik i. Do druku przygotował, wstępem i przypi­ sami opatrzył A. K n o t . T. 1. W rocław 1951, s. 55.

20 W. T o k a r z , K r a k ó w w początkach pow stan ia styczniow ego i w yp ra w a na M iechó w . T. 1. Kraków 1914, s. 34—35.

(13)

Urodzony w r. 1840, od 1857 student historii, potem prawa, na przy­ wódcę młodzieży krakowskiej zaczął się Szczepański wysuwać około

1860 roku. Brał udział — i to inspirujący — w większości wydarzeń po­ litycznych, jakie rozegrały się wówczas w Krakowie. Jego rękę znać w szeregu akcji podejmowanych od 1859 r. przez studentów (czytelnie, kółka samokształceniowe itp.). Gdy powzięto ryzykow ną decyzję w ysła­ nia do M inistra Oświaty do Wiednia delegacji domagającej się wykładów w języku polskim, w śkład dwuosobowej misji wszedł Szczepański (wraz z medykiem Wojciechem Wołkiem). W przedpokoju m inistra delegaci zo­ stali aresztowani i odstawieni do Krakowa, senat zaś uniw ersytetu uznał za stosowne usunąć ich z uczelni. Spraw a nabrała ogólnopolskiego roz­ głosu. W dał się w nią nawet Hotel Lam bert, który ofiarował obu studen­ tom stypendia na naukę w Paryżu. Wołek propozycję przyjął. Szczepań­ ski natom iast — jak pisze Bałucki

odrzucił ją z oburzeniem, uważając jako jałmużnę, której nie potrzebował, gdyż, jak się wyraził, to, co zrobił, zrobił z poczucia obowiązków, dla dobra kolegów, a nie dla H otelu Lambert [...].

Propozycja Czartoryskiego ostatecznie okazała się zbyteczna, gdyż senat decyzję cofnął; jednak

młodzież zapam iętała sobie pełne godności i szlachetnej dumy zachowanie się Szczepańskiego w tej całej sprawie, czyn jego podniosła do wysokości boha­ terstwa, i od tego czasu stał się on wybitną osobistością na uniw ersytecie. Tym, którzy przybywali do Krakowa w celach propagandy nowych prądów, w sk a­ zywano go jako najpodatniejszego do tego, najenergiczniejszego i najw ażniej­ szego. W ten sposób stał się on niejako punktem, o który zahaczały się kon­ spiracyjne nici, łączące tajem nie młodzież różnych uniw erystetów , i tym w y ­ tłum aczyć sobie można ważną dosyć rolę, jaką chwilowo potem odegrał w w y ­ padkach sześćdziesiątego trzeciego roku 21.

Na przykładzie działalności Szczepańskiego śledzić możemy, jak stop­ niowo zainteresow ania naukow o-artystyczne młodzieży z pracowni Filip­ piego przekształcały się w polityczne. Wiązało się to z określoną ewolucją ideową. Głównymi jej promotorami byli Bałucki i Szczepański. Myślę przede wszystkim o ich działalności pisarskiej w „Czytelni dla Młodzie­ ży”. Szczepański od ipierwszych swych artykułów i wierszy zamieszcza­ nych w tym piśmie staje się teoretykiem i przede wszystkim — czego nie można powiedzieć o Bałuckim — taktykiem polskiej rewolucji burżua- zyjno-demokratycznej i narodowowyzwoleńczej. A rtykuł Młodzież litew ­

ska po 1815 r. 22 czy wiersz o Lelewelu 23 ukazują tradycje, do jakich po­

21 B a ł u c k i , Z m o ich w spom nień, 1898, nr 1. 22 „C zyteln ia dla M ło d zieży ” I860, nr 27.

(14)

, P R A C O W N I A F I L I P F I E G O ” I O B Ó Z „ M Ł O D Y C H ” 4 4 5

winna nawiązać współczesna młodzież. W pracach o rewolucji francuskiej zwraca uwagę na możliwości tkwiące w solidarnym, konsekwentnym zrywie całego narodu. Podkreśla też zaprzepaszczenie tych możliwości przez współczesną wypadkom francuskim insurekcję kościuszkow ską24. Przeprowadza także krytyczną ocenę dotychczasowych ruchów narodowo- wyzwoleńczych, zarzucając im brak „praktyczności”, przeteoretyzowanie, zbytnie zaufanie do zabiegów dyplomatycznych, niekonsekwencję w sto­ sunku do lu d u 25. Zwraca uwagę na potrzebę pracy organicznej, nie­ odzownej do przygotowania każdej rewolucji, pracy na każdym odcinku narodowego życia 26.

Większość artykułów Szczepańskiego pochodzi z lat 1860-1861. Póź­ niej znikają one na jakiś czas z pism galicyjskich. Wiąże się to zarówno z zamknięciem „Czytelni dla Młodzieży” jak z zaangażowaniem się Szczepańskiego w czynną działalność polityczną.

Nie wiemy dokładnie, kiedy zostały nawiązane ściślejsze stosunki między młodzieżą krakowską a spiskowcami warszawskimi. Tokarz i Kie­ niewicz datu ją je dopiero na lato 1862 27, choć pierwsze kontakty pocho­ dzą jeszcze z 1859 roku. Niewątpliwie wypadki warszawskie oddziaływa­ ły na przem iany krakowskiej młodzieży i inspirowały jej poczynania. W roku 1862 zaczyna Galicję pokrywać sieć konspiracyjnych organizacji, a na ich czele staje Rada Naczelna Galicyjska, kierowana przez Szczepań­ skiego.

Swój udział w powstaniu styczniowym (po rozwiązaniu przez Langie­ wicza Rady Naczelnej był komisarzem Rządu Narodowego, naczelnikiem miasta Krakowa) odpokutował Szczepański dw uletnim więzieniem w Oło­ muńcu.

2

Gdyby przyszło określić językiem socjologii grono młodzieży zbiera­ jącej się w pracowni Filippiego, stwierdzilibyśmy, że była to grupa o przewadze więzi osobistej nad bezosobową, a jednocześnie grupa o cha­ rakterze związku zamkniętego. Przynależność doń wymagała posiadania określonych warunków. Czynnikami integrującymi grupę były: więź naturalna (mniej więcej ten sam wiek), wspólny status (wszyscy byli

24 A . S z c z e p a ń s k i , Siła narodu [...]. Jw ., nry 28— 29.

25 [A. S z c z e p a ń s k i ] : O p ra k tyczn o ści. Jw ., nr 12; P o r o z b io r o w y szla k. Jw., nry 18— 25.

26 [ S z c z e p a ń s k i ] , O praktyczności.

27 T o k a r z , op. cit., s. 28—33. — S. K i e n i e w i c z , A d a m Sapieha. L w ów 1939, s. 75.

(15)

artystam i lub mieli zbliżone zainteresowania naukowohumanistyczne) i cel (samokształcenie, rozwijanie intelektualne i artystyczne). Ze wzglę­ du na charakter dwóch ostatnich więzi możemy „pracownię Filippiego” określić jako grupę artystyczną.

Na spraw ę wew nętrznej typologii grup artystycznych pewne świa­ tło rzuca rozpraw a Michała Głowińskiego Grupa literacka a model po­

ezji. Uwagi bowiem, które w jego pracy dotyczą grup literatów, można

uogólnić i przenieść na interesujący nas teren. Głowiński dzieli grupy literackie na dwa zasadnicze rodzaje: grupy programowe („w których miejsce zasadnicze zyskują dążenia programowe, pozycję centralną zaj­ muje zespół wskazań pozytywnych, m niej lub bardziej wyraźnie sformu­ łowana poetyka”) oraz grupy sytuacyjne (które „kształtują się przede wszystkim ze względu na układ zjawisk w danej sytuacji literackiej”, które nie m ają sprecyzowanego program u estetycznego, a określają się poprzez negację dotychczasowych poetyk i w ten sposób uzyskują zajęcie „własnego stanowiska wobec tego, co się w życiu literackim dzieje” 28). Stosując powyższe rozróżnienie do „pracowni Filippiego”, wypadnie stwierdzić, iż nosiła ona cechy grupy sytuacyjnej. Nie miała sformuło­ wanego program u w zakresie poglądów artystycznych czy ogólnoideo- wych. Co więcej, jeśli naw et z czasem większość członków „pracowni” w ytw orzyła wspólną postawę filozoficzno-estetyczną, nie ona stanowiła element wiążący grupę w całość, gdyż tolerowano odchylenia od normy. Praw da — mniej były one wyraźne w dziedzinie estetyki (tu Szujski mógł łatwo dogadać się z Bałuckim), widoczne natom iast ostro w za­ kresie postaw politycznych, gdzie — m am y dane tak sądzić — w ytw o­ rzyła się tendencja do swego rodzaju indyferentyzm u: nie w ogóle, ale ne terenie „pracowni” (a polityka w życiu literackim tego okresu od­ grywała bardzo ważną rolę; ona przede wszystkim decydowała o po­ działach w ew nątrz niego). Wskazuje na to Chłędowski, opisując scene­ rię owych spotkań:

B yły to zebrania z pozorów w yglądające na jakieś polityczne schadzki, chociaż w ięcej na nich rozmawiano o literaturze i sztuce, odczytywano literac­ kie prace, aniżeli zajmowano się polityką. Długi, sklepiony, ponury refektarz zastaw iony był gipsow ym i odlewami i rozpoczętymi z gliny rzeźbami Filip­ piego; gdy się w eszło, w idziało się tylko w głębi słabe św iatło lampy, stary zielony parawan, za którym stało w ąskie łóżko artysty, kilku lub kilkunastu młodych ludzi siedzących na rozmaitego gatunku, po w iększej części zepsu­ tych, krzesłach, sam owar dymiący na gipsowym postum encie i kilka talerzy nakrajanego prądnickiego chleba, sera i k ie łb a sy 29.

28 M. G ł o w i ń s k i , G ru p a lite ra ck a a m odel poezji. P rz y k ła d Skam andra. W zbiorze: Z problem ów lite ra tu ry p o lsk ie j X X w ieku. T. 2. Warszawa 1965, s. 55.

(16)

„ P R A C O W N I A F I L I P P I E G O ” I O B Ó Z „ M Ł O D Y C H ” 4 4 7

Podobnie we wspomnieniach Bałuckiego:

Sala to była ogromna, sklepiona, ze ścianami pomalowanymi na purpu­ rowy kolor, na tle którego odrzynały się wyraźnie gipsowe odlewy z antyko- w ych płaskorzeźb i ornamentów, posążki na kroksztynach i pośmiertne maski w ybitnych osobistości. Wnętrze sali zajmowały prace Filippiego, gipsowe figu ­ ry, grupy całe, w środku zaś, pod wiszącą lampą, widać było świeżo rozpoczętą w glinie postać kobiety leżącej na boku, obok złamanego krzyża i trupa zabi­ tego dziecka, podnoszącą ku niebu twarz pełną bólu i skargi. Około tej grupy — na stołkach, pakach, na czym kto mógł, rozsiadała się gromadka nasza, a ob- targany, brudny fa m u lu s gospodarza, kręcąc się koło nas z miedzianym dzba­ nem, nalewał w szklanki miód, roznosił precle i obwarzanki.

Oryginalnie i tajemniczo wyglądały te nasze zebrania w tej ogromnej sali, przy słabym św ietle lampy, wśród tych białych posągów, w ychylających się z ciemności. W yglądało to na schadzkę spiskowców, choć żadnemu z nas o spiskach w tedy ani się śniło. Owszem, polityka była prawie wykluczona z tych zebrań 30.

Wspomnienie Chłędowskiego dotyczy szczytowego okresu działalno­ ści stowarzyszenia (1860/61), Bałuckiego zaś — okresu końcowego (1864/ 65). Oba zgodnie podkreślają apolityczność toczonych tam rozmów. Oczy­ wiście nie należy tych zwierzeń traktować zbyt dosłownie. Nie służą one też jedynie jako m ateriał dowodowy aprogramowego charakteru związ­ ku. Dostarczają bowiem także elementów podsuwających sugestie inne. To mianowicie, co działo się w latach 1860 i 1864, nie musiało być cha­ rakterystyczne dla „pracowni Filippiego” przez cały okres jej działal­ ności. Wręcz przeciwnie, słowo „w tedy” użyte przez Bałuckiego („o spis­ kach w t e d y ani się śniło”) może suponować, że kiedyś było inaczej. Mimo tych zastrzeżeń informacje, jakie mamy o „pracowni”, skłania­ ją do sądu, iż jej bywalcy dbali o swego rodzaju désintéressement wobec spraw politycznych (którym oddawano się poza pracownią). Dowody na aprogramowość (zarówno w zakresie polityki jak i spraw artystycznych) znajdziemy nie tylko w cytowanych wspomnieniach, ale przede wszyst­ kim w samym Zarysie urządzenia stowarzyszenia. W żadnym z jego czter­ nastu punktów nie ma mowy o innych celach, innych zadaniach — poza „udzielaniem się w zajemnym”, „pochopem do pracy”, „aemulacją” i „wspólnością naukowego życia”. Uznać więc należy, że czynnikiem integrującym stowarzyszenie — w gronie tak przecież rozpolitykowanej młodzieży — były nie wspólne poglądy ideowe, lecz czynniki inne: ro­ dzaj zainteresowań, wiek itp. „Pracownia Filippiego” (po okresie pierw­ szego mniej więcej dwulecia, kiedy apolityczność była wyrazem rzeczy­ wistego stanu umysłów) stanowiła też swego rodzaju azyl, niedzielę po powszednim dniu polityki swych członków (choć możemy przypuszczać,

(17)

że w okresie wzmożonej działalności politycznej i do „pracowni” przeni­ kało wiele z atm osfery ogarniającej wówczas młodzież). Ten jej charak­ ter należy podkreślić wyraźnie, gdyż dalsze wywody będą świadczyć, że ci sami ludzie, którzy stw orzyli grupę spotykającą się u Filippiego, odda­ w ali się czynnościom jak najbardziej ideowym i ideowotwórczym.

Bo życie krakowskiej młodzieży artystycznej nie ograniczało się do „pracowni Filippiego”. W m ałym Krakowie znali się wszyscy. Do spo­ tkań, w ym iany poglądów i działalności nie brakło sposobów. A czasy stw arzały różnorakie możliwości. Zresztą oddajmy głos Bałuckiemu:

B yły te czasy burzliwe i niespokojne — czuć było nowe prądy w powietrzu, które rozpalały krew i przyspieszały tętno w młodzieńczych żyłach. Z Paryża dolatywały echa w alk na słowa, jakie odbywały się m iędzy organem partii demokratycznej a Hotelem Lambert, tak św ietnie reprezentowanym przez Ju­ liana Klaczkę w „Wiadomościach Polskich”. We Lwowie przy „Dzienniku L i­ terackim ”, w ydaw anym przez Jana Dobrzańskiego, obok starszych i pow aż­ nych pisarzy, jak Bielow ski, Szajnocha, Zachariasiewicz, Dzierzkowski, skupiał się także zastęp młodych szermierzy pióra: Romanowski, Szujski, Łoziński Wa­ lery, Starkel i inni, a oprócz tego akademicka młodzież m yślała już o założe­ niu swego organu pt. „Czytelnia dla M łodzieży”.

W ieści te chciwym uchem chw ytała m łodzież krakowska, pisma poda­ w ała sobie z “rąk do rąk, pochłaniała z zapałem wszystko, co jej pod oczy popadło [ ...]. Urastał powoli z tego obóz „m łodych”, który jakkolwiek nie zorganizowany jeszcze, nieświadom y dróg i celów, zarysow yw ał się już dosyć wyraźnie w przeciw ieństw ie do „starych”, którzy go ignorowali, lekcew ażyli i pomijali m ilczeniem 31.

Pada w tej wypowiedzi term in: „obóz »młodych«”. Bałucki wew nątrz niego widzi zarówno siebie jak i swych krakowskich przyjaciół. Nie utoż­ samia go przy tym z kółkiem z pracowni Filippiego; trak tu je jako zja­ wisko szersze, powszechniejsze. Należy więc zastanowić się nad charak­ terem obozu „m łodych”, w zajemnym stosunkiem jego i „pracowni Fi­ lippiego”.

Dokumentami w tej sprawie będą: wspomnienia uczestników, ich owoczesne publikacje oraz powieść Bałuckiego Młodzi i starzy (pisana w r. 1864, w czasie pobytu autora w więzieniu). W ich świetle widać, iż do obozu „m łodych” zalicza się nie tylko uczestników spotkań u Fi­ lippiego, ale i studenta medycyny Wołka, a także tych wszystkich, któ­ rzy wysłali do W iednia Szczepańskiego i Wołka. Obozem „m łodych” jest więc ogół ówczesnej aktyw nej politycznie młodzieży, aktywnej oczy­ wiście w określonym kierunku ideowym, co poświadczają podejmowane przez nią akcje.

Obóz „m łodych” zaczął się wyodrębniać nieco później, niż powstała „pracownia Filippiego”. W świadomości powszechnej pojawił się na

(18)

„ P R A C O W N I A F I L I P P I E G O ” I C B Ö Z „ M Ł O D Y C H ” 4 4 9

przełomie lat 1859 i I860. Objął swym zasięgiem większość młodej in te­ ligencji krakowskiej (studentów i absolwentów uniw ersytetu oraz Szkoły Sztuk Pięknych, uczniów wyższych klas gimnazjalnych). Cechą wyróżnia­ jącą tego środowiska (przede wszystkim w opinii ,,starych”) była duża ruchliwość, agresywność, przejawiająca się w licznych zebraniach, de­ monstracjach, wspólnych wystąpieniach. Odważnie domagano się od władz ustępstw w dziedzinie życia narodowego, na co „starzy” patrzyli z rezerwą, a niekiedy z przestrachem i zgorszeniem. Wśród postaci uzna­ nych powszechnie za przywódców, czołowych ideologów „młodych”, roz­ poznajemy znajomych z „pracowni Filippiego” : Szczepańskiego, Kubalę, Bałuckiego.

Czym był obóz „młodych”? Związkiem otwartym, o przewadze więzi bezosobowych, bez ściśle zakreślonych granic, bez ram organizacyjnych. 0 w yraźnej natomiast, integrującej całość ideologii. Ale nie ona staje się wyróżnikiem środowiska, główną więzią zespalającą. Aczkolwiek wspólnotę ideową dobitnie się akcentuje, jest ona traktow ana jako po­ chodna, w tórna w stosunku do czynnika biologicznego: wieku. Właśnie tak wywyższana przez romantyzm m ł o d o ś ć , podkreślana już w samej nazwie obozu — stanowi nie tylko czynnik wyodrębniający, ale zarazem 1 wartościujący, przedmiot idealizacji i mitologizacji.

Chcąc więc określić językiem socjologii rodzaj grupy, jaką stanowili krakowscy „młodzi”, najlepiej będzie odwołać się do (najbardziej ade­ kwatnego w tym wypadku) pojęcia „jednostki pokoleniowej”, wprowa­ dzonego przez Karola Mannheima w Problemie pokolenia. Obóz „mło­ dych” krakowskich uznać w tedy wypadnie za terenową cząstkę zja­ wiska ogólnopolskiego: jednostki pokoleniowej, której wyrazem stał się moralny, polityczny i literacki ruch „czerwonych”.

Wprowadzenie term inu „jednostka pokoleniowa” wymaga pewnej dygresji w yjaśniającej. Mannheim tworzy pięć pojęć porządkujących znaczenia i zakres używalności term inu „generacja”: 1) pokolenie, 2) po­ kolenie rzeczywiste („actual generation”), 3) lokacja (,,lagerung”), 4) jed­ nostka pokoleniowa („generation u n it”), 5) konkretna grupa 32.

Pierwsze pojęcie dotyczy grupy ludzi tego samego mniej więcej wieku, żyjących w tej samej lokacji czasowo-przestrzennej (pojęcie trze­ cie), których cechą jest potencjalna możliwość stania się pokoleniem rze­ czywistym. A stają się nim wtedy, gdy zaistnieje odpowiednia sytuacja historyczna, w arunkująca wspólne doświadczenie pokoleniowe, na tyle

32 K. M a n n h e i m , The P ro b le m of Generation. W: Essays on th e Sociology

of K n o w l e d g e . New York 1952. — Terminy niem ieckie przytaczam tam, gdzie były one podane w wydaniu, z którego się tu korzysta. W innych wypadkach stosuję terminologię angielską.

(19)

silne, aby potrafiło wyodrębnić tych, co je przeżyli, co uczestniczyli we wspólnym losie historycznym, od tych, co byli przed nimi i po nich. P rzy tym sama lokacja (odcinek czasowy i region) jest elementem obiek­ tywnym: każdy człowiek w niej tkwi. Ona stw arza możliwość w yodręb­ niania się pewnych grup ludzkich, będących „generacjam i w sobie”, w generacje rzeczywiste (jeśli zaistnieją odpowiednie warunki), lecz ich nie determ inuje. Czynnikiem determ inującym jest wspólny los hi­ storyczny (Mannheim unaocznia to na przykładzie: do końca w. XVIII, mimo wspólnych w arunków lokacji, nie było w Niemczech zjawiska ogól­ nonarodowych generacji rzeczywistych, obejmujących przedstawicieli wszystkich klas. Taka generacja zjawiła się na początku XIX w. dzięki temu, że wszyscy — także chłopi — uczestniczyli we wspólnym losie historycznym: w wojnach napoleońskich).

Pokolenie jest więc pojęciem w yrażającym stan potencjalny, pokole­ nie rzeczywiste — realny. Różnice między nimi są mniej więcej takie jak różnice między pojęciami „klasa w sobie” a „klasa dla siebie” w te r­ minologii Marksowskiej. Pokolenie rzeczywiste, według Mannheima, nie w ystępuje jednak nigdy w formie monolitu (tym różni się on od wielu innych badaczy zajm ujących się problemem pokolenia). Składa się ono z różnych, przeciwstawnych sobie jednostek pokoleniowych, które łączą ogólne w arunki lokacji oraz wspólne przeżycie losu historycznego (kon­ stytuujące wszystkich w pokolenie rzeczywiste), dzielą natomiast spo­ łeczne, ekonomiczne i kulturalne okoliczności dojrzewania i wszelkie płynące stąd konsekwencje. Jednostki pokoleniowe odpowiadają więc często aktualnym przekrojom klasowym lub — zwłaszcza w momentach kryzysów i przełomów — politycznym. Generacja rzeczywista jest jed­ nością dynamiczno-antynomiczną, łączącą sprzeczne ze sobą jednostki pokoleniowe.

Ani pokolenie rzeczywiste, ani jednostka pokoleniowa nie są grupami konkretnym i. Przynależność do nich jest czymś danym obiektywnie, jak przynależność do klasy, i jest niezależna od w oluntarystycznego aktu decyzji. Oba zjawiska nie do pomyślenia jednak byłyby bez istnienia w nich ostatniego z opisywanych przez M annheima zjawisk: konkretnych grup. Rola ich polega na artykułow aniu tego, co potencjalnie zaw arte jest w świadomości przedstawicieli generacji i poszczególnych jednostek. W konkretnych grupach ogniskuje się życie pokolenia, tworzy jego ideo­ logia i mitologia. One są zarodkiem jednostek pokoleniowych.

Nie ma więc generacji rzeczywistej ani jednostki pokoleniowej bez istnienia w niej konkretnych grup, choć te ostatnie nie muszą obejmo­ wać wszystkich przynależnych do danej jednostki osobników. Muszą jednak istnieć, aby nadawać ton owym jednostkom pokoleniowym, stać się wyrazicielem świadomości pokoleniowej (tylko w konkretnych gru­

(20)

.P R A C O W N I A F I L I P P I E G O ” I O B Ö Z „ M Ł O D Y C H ” 4 5 1

pach dochodzi ona do samowiedzy), tworzyć specyficzną atmosferę wspól­ noty w ew nątrz i odrębności na zewnątrz, tak charakterystycznych dla tego typu związków.

Stosując Mannheimowską typologię do stosunków polskich omawia­ nego okresu, otrzym amy obraz taki:

W stępuje właśnie generacja rzeczywista, ukształtowana przez w aru n ­ ki historyczne Polski połowy XIX w. w jej specyficznym statusie poli­ tycznym i społeczno-ekonomicznym. Decydujące znaczenia dla świado­ mości tej generacji m iały wydarzenia lat 1860— 1864, które — ze względu na swą wagę — wycisnęły na niej szczególne piętno. Generacja nas inte­ resująca składała się więc z ludzi wydarzenia te przeżywających w okre­ sie największej pobudliwości, w okresie młodości; ludzi już dojrzałych, a jeszcze wystarczająco młodych (nie uczestniczyli więc w wielkich w y­ padkach historycznych lat 1845—1849, jakie ukształtowały poprzednie pokolenie). Konkretnie, byli to ludzie urodzeni między 1833 a 1847 ro­ kiem. Powstanie styczniowe i poprzedzający je ruch polityczny to ich wielkie ,,przeżycie pokoleniowe” 33. Taki czy inny w nich udział był wspólnym losem historycznym generacji, czynnikiem łączącym różne jednostki pokoleniowe i aktualizującym lokację.

Nie wszystkie jednostki pokoleniowe wchodzące w skład omawianej generacji rzeczywistej odegrały w niej jednakową rolę. Podobnie zresztą jak w przypadku wszelkich generacji, i w latach 1860— 1864 ogólny ton pokoleniu, a poniekąd całej kulturze i życiu narodowemu, nadawała okre­ ślona jednostka pokoleniowa — najbardziej dynamiczna, prężna, postę­ powa. W interesującym nas okresie jednostkę taką reprezentow ali ci, którzy w Warszawie nazywali się „czerwonymi”, w Krakowie czy Lwo­ wie po prostu „młodymi”. Im właśnie przypadła rola promotora historii. I choć istniała wówczas także „młoda szlachta”, nie ona zadecydowała o losie i obliczu Polski.

Jak z dotychczasowych rozważań wynika, obóz „młodych” nie był zjawiskiem ograniczającym się do Krakowa, lecz ogólnopolskim. Świado­ mość tego bardzo silnie odczuwali młodzi krakowanie 34. Rozumieli oni

33 Termin „przeżycie pokoleniowe” wprowadził J. P e t e r s e n (D ie lite ra ­ rischen Generation. W: Ph ilo so p h ie der Litera tu rw isse nsch a ft. Berlin 1930). W Polsce stosował go K. W y k a (M o d e rn izm polski. Kraków 1959, s. 30, 311).

34 Wystarczającym argumentem może być artykuł B a ł u c k i e g o Nasze grze­ chy, który stanow ił swego rodzaju m anifest pokolenia — rozumianego jako zja­ wisko ogólnopolskie, a nie tylko krakowskie. Cała zresztą publicystyka w spom nia­ nego pisma była nastawiona na integrację młodzieży wszystkich zaborów wokół określonego programu politycznego i społecznego. Służyły temu zarówno sform uło­ wania teoretyczne artykułów w rodzaju Nasze grzechy jak i praktyka redakcyjna: ogarnięcie siecią stałych korespondentów wszystkich dzielnic polskich i skupisk em i­

(21)

dobrze, że należą do tej samej młodej społeczności, która we Lwowie skupiła się wokół „Dziennika Literackiego”, a następnie zaczęła w yda­ wać „Czytelnię dla Młodzieży”; która w Warszawie wzięła udział i sta­ nęła na czele dem onstracji oraz zbudowała zręby tajnej niepodległościo­ wej i rew olucyjnej organizacji. Rozumieli oni, że ich wszystkich — artystów, publicystów i działaczy politycznych oraz zwykłych uczestni­ ków konspiracji i powstania — łączy wspólna więź: biologiczna i ideowa. Dzięki niej Bałucki, Szczepański i Kubala, Romanowski, Starkel i Cie- szewski, Dąbrowski, Padlewski, Bobrowski, Narzymski i Asnyk tworzą jednostkę o w yjątkow o wyrobionej świadomości wspólnoty i odrębności pokoleniowej, a jednocześnie w yraźnie sprecyzowanej ideologii społecz­ no-politycznej, której wyznawanie decydowało o przynależności do jed­ nostki, a zarazem zostawiało szczeliny pozwalające wejść w obręb grupy ludziom spoza pokolenia (zarówno w sensie m etrykalnym , jak ku ltu ro ­ wym) 35, bliskim jednakże całokształtowi wyznawanych w środowisku „młodych” poglądów.

Nie umieszczoną do tej pory w ramach typologii M annheima „pracow­ nię Filippiego” należałoby więc uważać za konkretną grupę kształtującą świadomość pokoleniową, grupę, jakiej socjolog ów przypisuje zasadniczą rolę pokoleniotwórczą. W stosunku do obozu „m łodych” tę rolę „pra­ cowni Filippiego” możemy obserwować na wielu przykładach. Ale zanim je wyliczymy, trzeba zwrócić uwagę na pewną specyficzność sytuacji.

Cechą wspólną „pracowni Filippiego” i obozu „młodych” było to, że w obu wypadkach jednym z wyznaczników był fakt biologiczny: wiek. Zarówno „pracownia Filippiego” jak i obóz „młodych” są więc cząstkami

gracyjnych oraz skierow anie szczególnej uwagi na Warszawę i zabór rosyjski, gdzie rozgrywały się głów ne dla doświadczenia historycznego tej generacji wydarzenia.

35 Pojęcie to stosuję za M. W a l l i s e r n (K o n cep cje biologiczne w hum anistyce. W zbiorze: F ra g m e n ty filo zo ficzn e . Seria 2. K się g a p a m ią tk o w a k u uczczeniu czter­ dziestolecia p ra cy n a u c z y c ie ls k ie j w U n iw e rs y te c ie W a rsza w sk im profesora T a d e u ­ sza K o ta rb iń sk ieg o . W arszawa 1959), który wyróżnia cztery —■ aktualnie używ a­ ne — znaczenia term inu „pokolenie” : genealogiczne (kolejne następstwo dzieci po rodzicach), paragenealogiczne (rozszerzenie poprzedniego na w ięk sze skupiska ludz­ kie, np. narody), m etrykalne (wszelkie statystyczne grupy równolatków) i kultu­ rowe (grupy ludzi dojrzewających w kręgu oddziaływania tych sam ych wydarzeń historycznych i tych sam ych w pływ ów kulturowych). W dotychczasowych rozważa­ niach używałem stale słow a „pokolenie” w sensie kulturowym , tak jak to jest przyjęte w hum anistyce od czasów Diltheya. (Przegląd stanow isk współczesnej hu­ m anistyki w spraw ie stosow alności kategorii „pokolenia” w nauce o kulturze przy­ nosi rozprawa K. W y k i R o z w ó j p ro b lem u pokolenia. „Przegląd Socjologiczny” 1939, z. 1/2. Przedruk w: M o d e rn iz m polski.)

(22)

„ P R A C O W N I A F I L I P P I E G O ” I O B Ó Z „ M Ł O D Y C H ” 4 5 3

zjawiska historyczno-biologiczno-kulturowego: generacji 1860. „Pracow­ nia Filippiego” — grupa konkretna tej generacji — jest jej cząstką ele­ m entarną. Jako taka pozostaje w korelacjach ze zjawiskiem szerszym: jednostką pokoleniową „m łodych”—„czerwonych”. Korelacje te nie spro­ wadzają się jednak do jednostronnego stosunku przynależności, stosunku części do całości. Albowiem cechy pokoleniowej grupy konkretnej są w przypadku „pracowni Filippiego” w pew nym sensie ponad jednostkowe, ogólnogeneracyjne. Świadczy o tym aprogramowość światopoglądowa wew nątrz stowarzyszenia, obecność w jego składzie ludzi, których można zaliczyć do generacji 1860, ale których w żadnym w ypadku nie można by włączyć do jednostki pokoleniowej „młodych”. Na przykład Szujskiego. Jego szczególna pozycja w stowarzyszeniu w ynikała właśnie z tego, że uczestnicząc w pracach grupy, której większość członków należała do obozu „młodych”, sam do niego nie należał.

Mimo to w ypełniała „pracownia Filippiego” — nie jako instytucja, ale jako zespół ludzi — wszelkie zadania konkretnej grupy w stosunku do jednostki pokoleniowej, w skład której weszła przytłaczająca większość jej członków — obozu „młodych” (i to trzecia, najciekawsza cecha: bę­ dąc grupą ponadjednostkową, odegrała rolę kształtującą w stosunku do określonej jednostki). Stała się — na terenie Krakowa — czymś w ro ­ dzaju grupy inicjatorSkiej i kierowniczej tego obozu.

Mamy wiele świadectw tej funkcji „pracowni Filippiego”. Wiemy np. z Pam iętników Chłędowskiego36, że poszczególni członkowie stowarzy­ szenia interesowali się życiem młodzieży wyższych klas gimnazjalnych, starali się wpłynąć na ich zainteresowania, a wyróżniających się zapra­

szali na zebrania „pracowni”. Wiemy też, że członkowie stowarzyszenia odgrywali poważną rolę w rozbudzaniu aktywności politycznej studen­ tów uniw ersytetu, że wysunęli się na czoło jako organizatorzy akcji spo­ łecznych i patriotycznych. Wreszcie, dzięki swej działalności publicy­ stycznej w „Czytelni” i „Niewieście”, stali się ideologami młodzieży. I choć sama „pracownia Filippiego” była w zasadzie związkiem nieide- owym, samokształceniowym, przygotowała swych członków do roli kie­ rowników i ideologów młodzieży, dając im pewną praktykę, „staż”, za­ równo w sensie umiejętności współżycia społecznego jak i — co dla przyszłych ideologów było znacznie ważniejsze — w yrobienia in telektu­ alnego. Ody więc zaistniały sprzyjające w arunki, m ieli oni wszystkie d a­ ne, aby przy pierwszych krokach poza „pracownią” stać się przywódcami młodzieży, kształcicielami jej ideologii.

36 C h ł ę d o w s k i , op. cit., s. 54 n.

Cytaty

Powiązane dokumenty

5b. Dominik pisze blog po angielsku. Nauczycielka ma na imię Karolina. Nauczycielka nie jest z Polski. Nowa uczennica nazywa się Ewa. Dominik chętnie chodzi do szkoły. Na

Można je uznać za fundamenty naszej cywilizacji, które obok mowy, stanowią podstawę komunikacji. Bez nich nie bylibyśmy w stanie przekazać kolejnym pokoleniom swojego

Romantyczna hermeneutyka istnienia – istnienia jako niekończącego się procesu Bildung, nieustannego stawania się, przemieniania bezosobowego życia w twórczą

SZKOLENIE EPG1 SZKOLENIE ENERGETYCZNE + EGZAMIN GRUPA G1, EKSPLOATACJA Z POMIARAMI 8 040 pkt. SZKOLENIE EPG2 SZKOLENIE ENERGETYCZNE + EGZAMIN GRUPA G2, EKSPLOATACJA Z POMIARAMI

Z pewnością jest to związane z ryzykiem: współczynnik korzyści celowanego leczenia prze- ciwpsychotycznego w zestawieniu szerokim podejściem psycho- logicznym u osób

„Portrety szpitali – mapy możliwości, czyli monito- rowanie jakości usług publicznych i benchmarking z za- kresu nadzoru nad funkcjonowaniem szpitali, których

Zgodnie z tym istniejącym, acz nieskodyfikowanym sys- temem, pacjent może wyjechać do innego państwa Unii Europejskiej i uzyskać tam świadczenie zdrowotne, za które otrzyma

w ało się w żaden - intersubiektywnie sprawdzalny oraz intersubiektywnie kom unikowalny - sposób wykazać, oraz tojeszcze, że możliwość zastosowania tych filozofii w