• Nie Znaleziono Wyników

Odpowiedź na recenzję książki: H. Schipper: "Sentymentalizm w twórczości Mickiewicza", napisaną przez Dr. Konrada Górskiego ("Pamiętnik Literacki" 1928, zeszyt IV, str. 648-655)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Odpowiedź na recenzję książki: H. Schipper: "Sentymentalizm w twórczości Mickiewicza", napisaną przez Dr. Konrada Górskiego ("Pamiętnik Literacki" 1928, zeszyt IV, str. 648-655)"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Henryk Schipper

Odpowiedź na recenzję książki: H.

Schipper: "Sentymentalizm w

twórczości Mickiewicza", napisaną

przez Dr. Konrada Górskiego

("Pamiętnik Literacki" 1928, zeszyt

IV, str. 648-655)

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 26/1/4, 307-311

(2)

Odpowiedź na recenzję książki : H. Schipper : „Sentym entalizm w tw órczości M ickiewicza“, napisaną przez Dr. Konrada G órskiego („Pam iętnik Literacki*

1928, z e sz y t IV., str. 648 — 655).

W części I swej rozprawy om ów iłem na tle ogólno - europejskiem cały szereg zagadnień psychologicznych i literackich, dotyczących sentym enta­ lizmu. W ynikało to — jak zaznaczyłem w przedm ow ie — z potrzeby „zna­ lezienia odpow iedniego punktu w yjścia w obec w łaściw ego tem atu“ oraz z braku syntetycznego ujęcia tej kw estji w dotychczasow ych badaniach. Te 58 str. roztrząsania są oczyw iście tylko szkicem . Ażeby rozprószyć w ąt­ p liw ości p. recenzenta, należałoby rozwinąć m yśli tam zawarte w obszernej rozprawie, w yodrębnionej od zagadnień m ickiew iczow skich. To też w tem miejscu pozw olę sobie narazie na pew ne sprostowania i drobne w yjaśnienia.

P. recenzent czyni mi zarzut z tego, że „nie ograniczyłem się do wskazania różnic m iędzy sentym entalizm em a romantyzmem, lecz nalegałem na w ątpliw y rodowód sentym entalizm u z ośw iecenia. N ie w iem , jak p. re­ cenzent wyobraża sobie w skazanie tych różnic bez zasadniczego postaw ienia sprawy. Rzecz w ygląda bow iem tak: 1) albo sentym entalizm jest „preroman- tyzm em “, „reakcją przeciw duchow i ośw iecen ia“, 2) albo jest jego odpo­ w iednikiem czy dopełnieniem w sferze życia em ocjonalnego (moja teza). — Jeżeli jest „prerom antyzm em “, to konflikt z ośw ieceniem byłby zupełnie zrozumiały i to nietylko w dziedzinie ogólnego poglądu na św iat — jak chce p. recenzent. Wedle p. dr. G. D elille wódz pseudoklasyków odnosił się w swej poetyce z u w ielbieniem do ow ego „preromantyzmu“ dlatego, że „był on kierunkiem w rośniętym w psychikę ów czesnych ludzi“. A przecież obóz tegoż D elille’a o w iele, w iele lat później poczytyw ał z niesłychaną zaciętością każdy now y tom Lamartine’a czy Huga za herezję i to w czasie, g d y r o m a n t y z m f r a n c u s k i b y ł w s w y c h z a c z ą t k a c h t y l k o n o w ą s z k o ł ą p i s a r s k ą . Jeszcze w r. 1829, przed premjerą „ H e r n a n i e g o “ wzywano pom ocy króla Karola X p rzeciw . . . now ej form ie w iersza, w prowa­ dzonej przez rom antyków ! — To, że Mac Pherson m istyfikow ał w spółczes­ nych starożytnością „ P i e ś n i O s j a n a “ w ynikło z chęci stworzenia celtyc­ kiego eposu na wzór Homera, co raczej stoi w zw iązku z n e o h u m a n i z ­ m em (W inckelmann!) niż z romantyzmem. Szkoda, że p. recenzent nie zna

(3)

308

V. POLEMIKA.

wspom nianej przez sieb ie książki W aldberga o francuskim rom ansie senty­ m entalnym w XVII w. (do czego zresztą się przyznaje). Przekonałby się dowodnie, że ów „preromantyzm“, owo „zachodzenie na sieb ie w ielkich prądów kulturalnych“ m usiałby przenieść z w. XVIII jeszcze o jeden w iek w stecz. W szelkie porównania tych faktów z m orsztynowym barokiem chro­ mają na obie nogi. W ystępują tam bow iem z a s a d n i c z o t e s a m e o b j a w y sentym entalizm u, co w w. XVIII. — P. recenzent głosi, że „w yw ody me uderzają w próżnię“, skoro mimo w szystko tw ierdzę, iż poezję sentym entalną trzeba uważać za genetyczne uw arunkow anie poezji rom antycznej. Dla ści­ słości przytoczę m otywację sw ego sform ułow ania i n iech czytelnik osądzi, czy zachodzi tu sprzeczność;

„Jeżeli teorje literackie rom antyków zmierzały pod niejednym w zglę­ dem do realizacji dążeń, w ybitnie zarysow anych w literaturze i krytyce w ieku ośw iecenia, jeżeli filozofja romantyzmu niejeden pogląd odziedziczyła po m yśli racjonalistycznej — o ile ściślejszy m usi zachodzić zw iązek m iędzy poezją romantyczną, a tem i przejawami literackiem i doby ośw iecenia, w któ­ rych wyraziło się życie em ocjonalne duszy ludzkiej, w yn iesion e dopiero przez romantyzm na stanow isko jeżeli nie naczelne, to rów nouprawnione z intelektualną sferą psych ik i“ !

O czyw iście tezy swej nie staw iałem apodyktycznie, gdyż ogół zagad­ nień, dotyczących romantyzmu na płaszczyźnie ogóln o-eu rop ejsk iej, nie jest dotychczas należycie zbadany. Że jednak pogląd mój nie jest odosobniony, dowodzi tego fakt, że aprobuje go prof. P. Van T ieghem , jeden z najw ybit­ niejszych w tej mierze badaczy na Zachodzie (w rezenzji mej książki, po­ m ieszczonej w „ R e v u e d e s y n t h è s e h i s t o r i q u e “, t. XLIV, 1927).

W ujęciu sentym entalizm u jako problem u psychologicznego nie dałem definicji zapomocą pojęcia rodzajowego i różnicy gatunkow ej (jak chce p. recenzent, tw ierdząc, że w edług m nie sentym entalizm — to „uczuciow ość odprzedm iotow iona“). Podałem raczej „pseudodefinicję“, polegającą na ana­ lizie tej form y em ocjonalności i przeciw staw ieniu jej innym . Z w yw odów m ych (str. 5—10) w idać, że dopuściłem różnice ilościow e, a jako krańcowość pojąłem uczucie odprzedm iotowione. Choć dzięki tem u stanow isku daleki byłem od „schem atyzowania zawiłych zjawisk duchow ych“, n ie w idzę w samem schem atyzowaniu, gdy idzie o takie problem y jak sentym entalizm , żadnego prostactwa um ysłow ego, gdyż jest ono koniecznem narzędziem pracy ba­ dawczej.

Przechodząc do części pośw ięconej tem atow i w łaściw em u, nie będę szczegółow o wyjaśniał, dlaczego nie dałem psychogram u M ickiewicza. W dużej mierze w yręczył m nie p. Dr. J. B. Richter w recenzji, drukowanej w „Pam. Lit.“ w r. 1927 (zesz. I —II). Co do dalszych zarzutów — pragnę przypom nieć, że nie pisałem monografji o tw órczości młodzieńczej M- a. Zająłem się jed- nem specjalnem zagadnieniem , co nadało rozprawie odpow iednie piętno i m ogło w yw ołać wrażenie, że patrzę na „Dziady“ jednostronnie. Ale uczono m nie, że w ielką sztuką jest um iejętność ograniczania się, co m usiało być dew izą w pracy tego typu, co moja. O problem ach filozoficznych w m łodzień­ czej twórczości w ieszcza istniała już bogata literatura, do której w r. 1925 dołączyła się b. cenna książka p. Dra Górskiego. Nie zgodzę się jednak z twierdzeniem p. recenzenta, że „postaw iłem niejako osobistą tragedję

(4)

głów nego bohatera z całem psychologicznem i etycznem skom plikow aniem poza naw iasem zasadniczej koncepcji utw oru“. N iew ątpliw ie ma p G. rację, że „m etoda schem atyzacji poszczególnych m otyw ów w iększego utworu bez uw zględnienia idei całości m oże się okazać bardzo niebezpieczna i zawodna“. Cały sęk jednak w tem, że p. recenzent nie w niknął głębiej w moje zasad­ nicze stanow isko w sprawie owej „całości utw oru“. A j e s t t o s t a n o w i s k o w y b i t n i e a n t y u n i t a r y s t y c z n e . N ie w idzę w „Dziadach“ w ileńskich dzieła jednolitego kom pozycyjnie, a w zw iązku z tem i ideow o. Wyróżniłem motyw „Dziadów“ z jego rom antyczną m etafizyką i ludow ą etyką oraz owo „skom plikow anie psychologiczne i etyczn e“ poety w zw iązku z jego m iłością do Maryli; ale i t u s t a r a ł e m s i ę w y k a z a ć , ż e p o e t a s z u k a d l a ń c o r a z t o i n n e g o w y r a z u w p o s z c z e g ó l n y c h c z ę ś c i a c h „ D z i a d ó w “. Stanow isko to można zwalczać, ale n ie można mnie obw iniać za to, że byłem konsekw entny. Że pogląd mój n ie jest wcale cudaczny, św iadczy o tem fakt, iż niejeden krytyk biedził się nad tą sprawą. P. Borowy, chcąc ratować jedność „D ziadów “, m usiał aż stw orzyć b. ciekawą, choć skom pliko­ waną, teorję o w p ływ ie pom ysłów num eracyjnych Sterne’a i o tem , że cz. IV jest wizją senną Dziewicy.

P. Górski jest jednak tak przejęty „unitaryzm em “, że nie m yślał ani 0 ow ych strapieniach krytyków ani co — w ażniejsze — o b . interesujących w tej mierze wyznaniach poety w jego korespondencji z Czeczotem. O dm ówie­ n ie przeze mnie widm u z II cz. znam ion sam obójcy uważa wprost za herezję. A przecież sprawa n ie jest taka prosta, skoro odw ażył się na t o. . . i sam poeta w sc. IX cz. III (krytykę tego w yjaśnienia zostawiam w tej chw ili na uboczu). Moją interpretację tegoż w idm a referuje p. recenzent tak nieściśle, iż naprawdę wygląda ona zgoła na nielogiczną. A przecież starałem się w y ­ kazać, że ta koncepcja pow iązania dramatu osobistego poety z obrzędem „dziadów“, którą w idzim y w cz. II, jest s a m o d z i e l n ą k o m p o z y c y j n i e 1 i d e o w o b u d o w l ą . Nie m ogę tu cytow ać tych w yw odów ; ciekaw ego czytelnika odsyłam do mej książki, gdzie zajmują one sporo miejsca (str. 164—171). W spom nę tylko, że om ów iłem tam znaczenie t. zw. „maski pa­ sterskiej“, że wskazałem rom antyczną kontynuację daw nego pom ysłu z „Du- darza“, że związałem tę koncepcję z ideologją w iersza „Precz z moich oczu“, który pow stał w tym sam ym czasie.

N iezw ykłą sym plifikacyą m oich poglądów jest zarzut, że uważam „Kobietę w żałobie“ z cz. I. po prostu za Marylę, wbrew wyraźnej w skazów ce poety „ob. Rom antyczność“. Zarzut ten byłby słuszny w odniesieniu do W y­ spiańskiego, który istotnie w sw em opracow aniu scenicznem napisał w tem m iejscu poprostu „Maryla“. — Znów trudno powtarzać szczegółow e w yw ody (str. 150, 180, 185). Pow iem tylko to, że w skazaw szy w ybitnie różnice akce- sorjalne m iędzy Karusią a „kobietą w żałobie“ („ten trzeci!“), ująłem rzecz jako ciekaw y fenom en w p sychologji twórczości. Oto d a w n a k r e a c j a p o e t y , „pozostając dalej so b ą “, w n o w y c h w a r u n k a c h p s y c h i c z n y c h n a b i e r a d l a ń n o w e j w a r t o ś c i , zostaje naśw ietlona refleksjam i osobi­ stych stosunków autora, ulega skojarzeniu z indyw idualizacją jego katastrofy miłosnej.

(5)

310

V. POLEMIKA.

m łodzieńców z cz. I, m iałem na m yśli kontrast m iędzy w ybitnem spogani- zow aniem sprawy w cz. II, a ortodoksyjnem jej p ostaw ien iem w cz. I.

Przechodzę do cz. IV. Stawia p. recenzent zarzut: „znaczenie zasad­ nicze ma uznanie Gustawa w IV cz. „Dziadów “ nie za upiora, lecz za pu­ stelnika, który przybiera rysy upiora dopiero po „godzinie rozpaczy“. Znów nieporozum ienie! Szło mi przecież o co innego, o problem t. zw . p s y c h o - l o g i z a c j i G u s t a w a , o to, jak M. go przedstawia, jakiem i rysam i go obdarza (pustelnik, obłąkaniec, kochanek, „człow iek czuły“, upiór), o to, czy odrazu jest w idocznem , że to upiór, czy się to ujawnia później. Pod tym w zględem panuje w cz. IV taka niejednolitość, że p. Borow em u nasu­ n ęło się b. trafne porów nanie do w idzeń sennych. Zakończenie cz. IV (chór dzieci!) oraz „Upiór“, napisany pospiesznie przed w ydrukow auiem „D ziadów “, są jedynie dow odem tego, że poeta doskonale odczuw ał potrzebę zharmoni­ zow ania oddanych do druku, a tak różnych części. N ie znaczy to jednak, że genetycznie ta jednolitość istniała. Przemawiają przeciw tem u sprzeczności w ew nętrzne w „Upiorze“, które w skazałem , a nadto zw ierzenia sam ego poety w korespondencji.

Co do „godziny przestrogi“ — cieszy m nie, iż p. G. przyznał, że 0 potępieniu m iłości niem a m owy. N ie zgodzę się natom iast na to, że Ksiądz jest antagonistą Gustawa tylko w zakresie romantycznej m etafizyki, a n ie problem ów etyczn ych .Л e t y k a G u s t a w a j e s t r o m a n t y c z n ą , bo spraw­ dzianem jej jest silne uczucie, podczas gdy Ksiądz „uważa łzaw ą tk liw ość za w ypływ prawdziwej cnoty, dbałej o dobro ludzkości. Ksiądz jest — jak pisałem — przedstaw icielem tego typu ludzi z końca XVIII w., którzy w y­ chow ali się na kulturze ośw iecenia, przejęli z niej id ee hum anitarne i rozumną trzeźwość w stosunkach praktycznych; w sprawach uczuć zajmuje stanow isko ścisłego dogmatyzmu. („A znasz ty E w an geliją?“ — „A znasz ty nieszczę­ ście ?“).

P. Górski pisze, że obow iązek społeczny jest ideologją w szystkich części poem atu, a w ięc i cz. IV. W sam ym poem acie brak na to konkret­ nych dow odów, są raczej przeciwne. Sąsiedztw o z „Grażyną“ m ów i dużo, ale przekonyw ające nie jest. A m oże p. G. zupełnie serjo traktuje końcow ą przestrogę Gustawa jako w ystąpienie przeciw rozrostowi wyobraźni i uczucia?

W związku z „Konradem W allenrodem “ zarzuca mi p. recenzent, że „głębsze pokłady sentym entalizm u kładę tylko na karb literackiej tradycji“. W obec tego przytaczam dosłow nie:

„Obraz sentym entalnej Maryli narzucił się ted y poecie z całą siłą, gdy przyszło mu odm alować postać k ob iety-k och an k i z przed w ieków . Od niego to pożyczył farb do now ego m alow idła, choć malarską „szkołę sen ty­ m entalizm u“ miał już poza sobą. Atmosfera sentym entalizm u, spływająca z A ldony, ow ionęła także m ściw ego w ładcę zakonu, tem bardziej, że uczucie m iłości wzbudziło się w nim przedew szystkiem na tle w spom nień o m inio­ n ych czasach.

Przemoc sroga oddaliła M -a od Maryli, podobnie jak rozłączyła Alfa z Aldoną. Jeżeli kreacja W allenroda pow stała choć w części na obraz 1 podobieństw o jej tw órcy, jeżeli m iała być ona sym bolem pew nych rozmy-,

ślań M -a o przygniatającej jego naród niew oli, to czyż byłoby dziw nem gdyby w poetyckich „snach o p otęd ze“, o zw aleniu w rogiego jarzma m ocą

(6)

długo tajonej zem sty, ukazała się w marzeniu ta, z którą skojarzyła się jego praca filom acka dla ojczyzny“.

Nie, n ie b yłob y w cale dziw nem , jeślib y poeta, w czuwając się w sw ej twórczej w izji w postać Konrada - m ściciela, postaw ił obok siebie sw ą uko­ chaną w roli oblubienicy okrutnego mistrza, a zarazem nadobnej córy d ziel­ nego Kiejstuta, przodka historycznej Litwy, podobnie jak ongiś opiew ał córę Tuhana, pramatkę W ereszczaków (str. 274—275).

Nakoniec poczuwam się do m iłego obow iązku podziękow ania p. D -o w i Górskiemu za jego recenzję. W ysoką jej wartość — pom im o w ielu n ieści­ słości i nieporozum ień — upatruję w tem , że p. Górski z trafnem w yczu ­ ciem zaatakow ał ujęcia, które uw ażałem za istotne. Pod tym w zględem od­ b iegł od całego szeregu b. inteligentnych zresztą recenzyj. W obec n iesłab­ nącego wciąż zainteresow ania „Dziadami“ w ileńskiem i (ostatnio poruszali znów te sprawy prof. Pigoń, Pini i Ujejski) polem ikę niniejszą uważam za bardzo pożyteczną.

H enryk Schipper.

Odpowiedź na replikę Dr. Schippera.

W odpow iedzi na replikę dr. Schippera w sprawie ogłoszonej przeze- m nie recenzji jego książki uważam za konieczne zaznaczyć rzeczy następujące : 1. N ie przesądzałem słuszności czy niesłuszności zasadniczej tezy dr. Schippera o zw iązku organicznym sentym entalizm u z ośw ieceniem , starałem się natom iast wykazać niew ystarczalność tych argum entów, jakie autor dla udow odnienia swej tezy w ysunął.

2. Z tego stanow iska w ynikło pow iedzenie, że lepiej byłoby, gdyby autor ograniczył się do w skazania różnic m iędzy sentym entalizm em bez nalegania na w ątp liw y (gdyż nieudow odniony) rodowód sentym entalizm u z ośw iecenia. Dr. Schipper tw ierdzi, że było to n iem ożliw e bez zasadniczego postaw ienia spraw y. Czemu n iem ożliw e? Charakterystyka psychologiczna pew nego zjawiska literackiego da się przeprowadzić niezależnie od jego historycznej genezy.

3. Sprzeczność w w yw odach, w ytknięta przeze m nie dr. Schipperow i, polega nie na w zajem nem w yłączaniu się jego zasadniczej tezy o rodow odzie sentym entalizm u i tw ierdzenia, że sentym entalizm jest genetycznem uw a­ runkow aniem rom antyzm u, lecz na tem , że autor w yw odzi sentym entalizm z ośw iecenia, aby obalić utarte przekonanie, jakoby sentym entalizm m iał być „prerom antyzm em “ (patrz cz. I, rozdz. 3), a w ostatecznym w yniku sw ych dowodzeń uznaje ew olucyjny zw iązek m iędzy sentym entalizm em i ro­ mantyzmem. Tu jest chyba niew ątpliw a sprzeczność.

4. Nie rozum iem różnicy między definicją i „pseudodefinicją“. N ie w iem też, dlaczego określenie sentym entalizm u, jako „uczuciow ości odprzed- m iotow ej“, ma być podciągnięte pod rubrykę pseudodefinicji, za którą autor chce w idocznie ponosić mniejszą odpow iedzialność. Zato w iem napew no, że w spom niane określenie w ypisane jest na str. 15 książki dr. Schippera bez żadnych zastrzeżeń. W yw ody na str. 5—10 nie osłabiają wcale niedw u- znaczności tego w yrażenia.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Edukacja włączająca – scenariusze zysków i strat w perspektywie teorii waloryzacji roli społecznej ... 112 Lista recenzentów współpracujących z

Rehabilitation can help to create a virtuous cycle in which successful return to work translates into more people paying taxes and social insurance contributions, in turn

Przebiegi napięcia i prądu dla prostownika jednopołówkowego z filtrem, dla CR >>T, przy założeniu, że dioda jest idealna..

Przebiegi napięcia i prądu dla prostownika jednopołówkowego z filtrem, dla CR >>T, przy założeniu, że dioda jest idealna.

15 — Studia Philos.. balnie nazywany np. Bogiem, kosmosem, nierefleksyjną to ta l izacją, świadomością. Monizm, który jest sposobem w yjaśniania tylko bytowej s tru

Naukowy Przegląd Dziennikarski Nr 4/2018 Journalism Research Review Quarterly.

[r]

[r]