• Nie Znaleziono Wyników

V. Z PISM BR. ALBERTA 183 (1) O istocie sztuki1 f

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "V. Z PISM BR. ALBERTA 183 (1) O istocie sztuki1 f"

Copied!
31
0
0

Pełen tekst

(1)

V. Z PISM B R . A L B E R T A

183 (1) O istocie sztu k i1 f

„ A t e n e u m ” . P ism o n a u k o w e i lite r a c k ie , T . I I , z. 4

\S arszaw a 1876 s. 4 2 8 — 131.

Znakom itą większość ludzi myślący cli wszystkich czasów i ep ok , zajm owały pytania odnoszące się do sztuki. Tak się i dziś dzieje;

nie tylko estetycy piszą książki w tej m aterii, ale każdy z ludzi ośw ieconych ma zwykle na swój osobisty użytek jakąś teorię, bądź własną, bądź cudzą, i rzecz to jest całkiem naturalna, że p rzed ­ m iot tak ważny, który tak wiele m iejsca w życiu m oralnym świata zajm uje, zaciekawia umysły. Zdaw ało by się p ozorn ie, że p o tej tak długiej pracy i tak pow szechnej, pow innibyśm y ju ż m ieć skoń­

czoną i sform ułow aną teorię sztuki. Tak jednak nie jest; p rzeciw ­ nie, zawiklanie p o ję ć na tym polu jest zapewne większe, aniżeli na każdym innym. Tym bardziej praca na polu estetyki ciekawa i p o­

żyteczna, b o sztuka w iecznie żyje, chyba by duch świata, który życie p ow od u je, uleciał. Sztuka jest tego ducha objaw em — za taki uważały i uważają ją wszystkie podnioślejsze umysły.

„Z d a je się" m ówi p. K arol Blanc, członek A kadem ii Francu­

s k ie j2, „ż e narody przeczuły, że ich sława będzie m ierzona dziełami poety i architekta, rzeźbiarza i malarza, b o nie ma narodu, który by nie szanował artystów, jako przyszłych świadków sw ojej wiel­

kości. Na pierw otnym W schodzie i na dolinach Nilu, sztuka połą­

czona z najwyższym kapłaństwem, była tak czczona jak wielki kapłan. W G recji, bajka o Prom eteuszu poryw ającym ogień nie­

bieski, żeby ożyw ić glinę, postaciow ała wyraźnie podniosłe p o ch o ­ dzenie sztuki. D latego nie jest rzeczą dziwną, że najmędrszy z filo ­

1 A r ty k u ł o m ó w iła o b sz e r n ie S te fa n ia S k w a r c z y ń s k a , Adama Chmie­

lowskiego rozprawa „O istocie sztuki” , [w :] S tu d ia i sz k ice lite r a c k ie , W a r­

szaw a 1953 s. 507— 52 5. A u t o r k a c h a r a k te r y z u je p o g lą d C h m ie lo w s k ie g o w sło ­ w a c h : „ U ja w n io n e w t e o r e t y c z n e j r o z p r a w ie s z e r o k o ś ć h o r y z o n tó w , śm ia ło ść m y ś li, n ie z a le ż n e j z a r ó w n o o d w ste c z n e j t r a d y c ji, ja k i o d k o s m o p o lit y c z n e j m o d y , je s t d o w o d e m w y s o k ie g o p o z io m u in te le k tu a ln e g o , su ro w e j r z e c z o w o ś c i, h e z k o m p r o m is o w o ś c i i rea lizm u m y ślen ia j e j a u to r a ; tym sam ym r o zp r a w a ta d om a ga się n ie ja k o r o z p a trz e n ia ta k że d zie ła m iło s ie rd z ia B rata A lh e r ta ja k o w y n ik u m ą d re j, s u ro w e j an alizy r z e c z y w is to ś c i i a n a lizy o b o w ią z k u c z ło w ie k a w d a n y m u k ła d z ie sił s p o łe c z n y c h ora z o b r o n y je g o p rz e d w y ja śn ia n ie m ty lk o n a cis k ie m c z y n n ik ó w ir r a c jo n a ln y c h , p o r y w e m u c z u c ia lu b tak ą c z y in n ą łat­

w iz n ą ” .

2 Grammaire des arts, P a ris 18 70 (p r z y p . a u to r a ).

zofów , mistrz Platona, był rzeźbiarzem i że w ym odelow ał trzy G racje. U H ellenów poczu cie religijnego szacunku było przywią­

zane do wspomnienia Fidiasza, i p otom kow ie tego w ielkiego cz ło ­ wieka m ieli obow iązek z ojca na syna, pokazyw ać jak o m iejsce godne czci, pracow nię, gdzie w yrzeźbił Jowisza O lim pijskiego. Pła­

skorzeźba rzeźbiarza Alkamena była umieszczona w szczycie świą­

tyni Eleusis. Miasto Pergam w M izji kupiło z funduszów publicz­

nych pałac zrujnowany, żeby ocalić kilka m urów, na k tórych były jeszcze malowidła Apellesa, i m ieszkańcy zawiesili zw łoki tego ma­

larza sławnego w sieci ze złotych nitek.

Surowsi od G reków Rzym ianie, odziedziczyli jednak od nich w części szacunek dla artystów. C ycero opowiada, że Leliusz Fa- biusz, który liczył pom iędzy swoim i tylu konsulów, i k tórego ro ­ dzina tyle razy tryum fowała, chciał podpisać swoje imię na m alo­

widłach w ykonanych jeg o ręką w świątyni Zbawienia, i dodał so­

bie przydom ek Fahiusz P ictor. Na k on iec w czasach nas bliższych, najwspanialszy z niem ieckich cesarzy, ten, który łączył w sobie dum ę germańską i w yniosłość kastylijską, K arol piąty w ym ów ił to głośne słow o: „T y cja n na to zasługuje, żeby mu służył Cezar’4.

Jest w prawdzie w pew nej sferze m oralnej teoria, która chce widzieć w sztuce rozryw kę umysłu, albo pożyteczną sługę nauki m oralności, polityki, nareszcie religii. Nie sądzę jednak, aby było właściwie rachow ać się z takimi teoriam i — albo dyskutując je w kraczać w dziedzinę p o ję ć, z k tórych te teorie w ypływ ają; — za ciasny to świat.

Inaczej jest, jeżeli w eźm iem y p od uwagę autora, k tórego przy­

taczałem. Uważa on takie p ojęcia, ja k : ideał, piękno, w zniosłość — za elem enty do budow y sw ojej teorii i wiele bardzo ludzi, buduje ją nie tak d obrze, ale z tego samego materiału. P ojęcia jednak te są bardzo względne, każdy chętnie to przyzna. Nie p odobn a d o­

wieść, dlaczego łańcuch gór daje w idok wzniosły, ryk burzy na oceanie wzniosłą harm onię — dlaczego drzew o jest piękne, a inne brzydkie, — b o piękna w naturze w e właściwym znaczeniu nie ma, on o tylko w nas samych — m y je odnajdujem y i nie tylko artyści z fachu.

„Id ea ł w nas, jest to w spom nienie p oprzedn io widzianej d o ­ skonałości i nadzieja zobaczenia je j jeszcze“ .

„Sztuka nie jest naśladownictwem , ale tłum aczeniem natury i je j najwyższą misją, jest objaw iać piękno, k tórego natura posiada zarodki, rozjaśniać pom ieszane, upraszczając to, co zawiłe w n ie j” .

„S ty l w znaczeniu ogólnym jest to prawda typow a."

„P ięk n a nie ma określenia jed n ego dla wszystkich sztuk“ . Oto są niektóre defin icje pana Blanc. W nich się zawiera sens teorii, o których m owa; — ch oć ciekaw e same w sobie, nie są je d ­ nak w olne od pew nej zawiłości filozoficzn ej i nie każdemu do-

(2)

stępne, właśnie z powodu, że pojęcia użyte w tej teorii za kamień węgielny są względne i jako takie nie dosyć silną podstawę sta­

nowią, a stosowane w praktyce nie przystają do bardzo wielu utwo­

rów sztuki pełnych zalet i uznania. Znacznie prostszą wydaje się być rzeczą przyjąć i uważać za dzieło sztuki każdy szczery i bez­

pośredni objaw duszy człowieka w jego dziele, czy dzieło, w któ­

rym dusza zaklęta, uważane materialnie, będzie trwałe na tysiące lat czy razem z chwilą ulotne. Istota rzeczy zawsze jest jedna;

wszakże Bóg objawia się jednakowo w drobnej trawie i w wielości światów, tak i dusza człowieka, istota sztuki, objawia się zarówno w poemacie, jak i w dobrze przedstawionej przez aktora roli na scenie’ ; piękna róża kwieciarki, dobrze noszona suknia, mogą mieć większe w sztuce znaczenie, aniżeli niejeden obraz i rzeźba: gu­

stowny klomb w ogrodzie więcej wart często, niż duże gmachy z kamienia. Ani podobna zliczyć form, w których sztuka się ob­

jawia; tak ich wiele i tak rozmaite, że każdy kto człowiek, jest w pewnym sposobie artystą. Trudno przypuszczać, żeby sztuka ze swej istoty była jakimś osobnym światem, udziałem niektórych.

Gdzież miejsce dla takiego świata? Ani na ziemi, ani na niebie, najprędzej w mózgu niektórych ludzi. Jeżeli więc sztuka wydaje się być czymś oderwanym od życia, wina to barbarzyństwa ludzi, fałszywych teorii, nie zaś samej sztuki. Tej nie trzeba się uczyć, trzeba tylko duszę swoją kształcić i podnosić. Wielki człowiek robi wielkie dzieło, mały człowiek i jego dzieła są drobne, bo twórczość nie jest udziałem człowieka, chyba tylko w przenośni tak by wy­

razić się można. Udziałem człowieka jest siebie samego zakląć w słowo, kamień, tony — przez to jest nieśmiertelny nawet na zie­

mi, nie umiera, zostaje jako przyjaciel albo mistrz dla tych, co przychodzą po nim. Szereg tych przodków moralnych to bogactwo i szlachectwo ludzkości, nitka co ją łączy z Bogiem, droga do praw­

dy, to jedyny bezpośredni cel sztuki.

Jako antytezę sztuki prawdziwej, wyrażającej się przez styl czyli indywidualność duszy, można postawić sztukę fałszywą, uda­

ną, wyrażoną przez manierę, sposób, sztukę nauczoną. Bywało tak i bywa, że sztuka epok całych lub indywiduów schodzi z tronu, żeby służyć nie tylko myślom i rzeczom światowym, ale namięt­

nościom. Poniżająca to służba i złe usługi; upadły anioł ciągn:e społeczeństwa do upadku, — dosyć na dowód porównać historię ogólną z historią sztuki.

Styl właśnie, jest to szczerość, przyrodzony glos duszy, jej kształt, jej język; maniera to przedrzeźnianie stylu, to głos i język papugi, kalectwo kształtu.

3 M. M o r s t i n - G ó r s k a przypuszcza, że Chm ielow ski pisząc te słowa miał na myśli znakomitą aktorkę H elenę M odrzejew ską. Por. Adam Chmie- low ski — Brat A lb ert (S z k ic życiorysu ). „Y erb u m ” 1936 s. 76.

38. AdamChmielowski,Powt z Golgoty w. Weronika).

(3)

39. AdamChmielowski,Roraty(ok. 1900).

Przedm iot dzieła sztuki nie ma z jej istotą w spólności, w yjąw ­ szy to jedyn ie, że zawsze od niej zależy. Z w yboru przedm iotu można sądzić o umyśle artysty, ale nie o tym co artystę stanowi — w dziele sztuki obch odzi to co artysta czuł, nie to co m yślał: czyż znawcę bardzo obch odzi tytuł sym fonii, przedm iot architektury albo obrazu ? zapewne obch odzi, ale z innych w zględów ; dzieła sztuki są duchem i do ducha naszego mówią. Religia, m oralność, dążenia naukowe, polityka epok i czasów, wpływają na przedm ioty, które sztuka traktuje, ale przedm iot dzieła sztuki to tylko je j ze­

wnętrzna strona, to tylko je j suknia.

Po tym co napisane, zaledwie p otrzebuję dodaw ać, że sztuki pojed yn cze uważane w znaczeniu ich ścisłym, zatem kiedy usunie­

my pierwiastek icli m istyczny, są zdolnościam i, które człow iek zd o­

bywa za pom ocą rozum u, woli, zalet organizacji fizycznej. Mają one n iektóre prawa niezbite, są oparte na obserw acji natury, posłu­

gują się nauką, są prawie naukami. Na zasadacli tych nauk można pisać dobrze wiersze albo m uzykę, malować i rzeźbić; p rod u k cje te jednak nie są nikom u potrzebne ani pożyteczne i nie mają żad­

nego m iejsca w sztuce praw dziw ej. Uważając rzecz odw rotnie w eź­

my za przykład niektóre dzieła w ieków średnich. Są pełne uroku przez prostotę, naiwność i ekspresję posuniętą do najdalszych gra­

nic, to ich styl, a jakże m ało sztuki w znaczeniu ścisłym ! W ielki Rafael o którym m ówią, że w niektórych obrazacli zobaczył niebo, nie zdołał dorów nać ekspresją naiwnemu Fra A ngelico. Streszczam więc myśl m oją: Istotą sztuki jest dusza wyrażająca się w stylu.

184 (2) P lak a t4

[K rak ów ], 5 grudnia 1888 T ercjarze Św. Franciszka z Asyżu p odjęli posługiwanie ubogim

4 W ia d o m o ś ć o tym p la k a c ie , r o z le p io n y m p o K r a k o w ie p o d a ł „C z a s ” z d n ia 5 X I I 1888 r. w raz z u z u p e łn ia ją c y m k o m e n ta rze m p o d je g o tek stem . P o d a je m y g o w c a ło ś c i:

„ D o o d e z w y p o w y ż s z e j s ło w o w y ja śn ie n ia . N ie w szystk im zn an y je s t stan r o z p a c z liw y i o d ra ż a ją c y z a r ó w n o p o d w z g lę d e m m a teria ln y m i m o ra ln y m n ę ­ d zy g n ie ż d ż ą c e j się w p o r z e z im o w e j w tak zw . o g r z e w a ln ia c h c z y li s c h r o ­ n is k a ch , k t ó r e zam iast c h w ilo w e g o p rz y tu łk u stały się stałym z b io r n ik ie m dla p o z b a w io n y c h w ła sn eg o og n isk a . B ra cia T r z e c ie g o Z a k o n u p o d p rz e w o d e m hrata A lb e r ta , w ie d ze n i m iło ś cią b liź n ie g o , z g ło s ili się d o P re z y d e n ta i R ad y m ie j­

s k ie j, o fia r u ją c g o to w o ś ć z a o p ie k o w a n ia się n ie s zczę śliw y m i a c z ę s to u p a d ły m i m o ra ln ie m ieszk a ń ca m i s ch ro n is k . P ełn a p o ś w ię c e n ia p r o p o z y c ja zn a la zła ch ę tn e p r z y ję c ie i p o p a r c ie ze stron y w ła d z m ie js k ic h . B rat A lb e r t z a m ieszk a ł w m a ­ łe j iz d e b c e p rzy o g r ze w a ln i m ę sk ie j na K a z im ie r z u i u rz ą d ził ze sw ym i t o w a ­ rzyszam i p o d z ia ł g o d z in w ten s p o s ó b , a b y p rz ez całą d o b ę je d e n z t e rc ja rz y z n a jd o w a ł się w sch ron is k u . B ę d ą c za ra zem c z ło n k ie m m ę sk ie g o T ow a rzy stw a św. W in c e n t e g o a P a u lo , brat A lb e r t zak ład a s o b ie za c e l g łó w n y d ą ży ć d o te g o , ab y ja k n a jp r ę d z e j b ie d a k ó w w y p r o w a d z ić ze s c h r o n is k , a rad ą i p o m o c ą U — N a sza P r s r » z l o » ć t. 21

(4)

w schroniskach za upoważnieniem władzy duchow nej i m iejskiej.

W tym celu zhierają p o mieście datki dla ubogich, m ianow icie:

żywność surowa i gotowaną, odzież męską i żeńską, oraz wszelkie resztki i nieużytki dom ow e i kuchenne. K to by nie mial do ofia­

rowania jałm użny w naturze, m oże ją dać w pieniądzach.

Brat A lbert, T rzeciego Zakonu Św. Franciszka

185 (3) Ogłoszenie

„C z a s ” z d n ia 13 gru d n ia 1888.

Kwesta T ercjarzy posługujących ubogim odbędzie się w-e czw ar­

tek d. 13-go b. m. przy ul. Sławkowskiej i w przecznicy przyległej od g. 9 — 111 /s rano i od 2 — 41/2 popołudniu.

N ajpok orn iej prosim y szlachetnych ofiarodaw ców , ażeby raczyli przygotow ać dla nas węzełki zaw ierające datki w naturze dla ubogich.

Brat A lbert T rzeciego Zakonu Św. Franciszka.

186 (4) Ogłoszenie

D ru k . „ N o w a R e fo r m a ” , 21 g ru d n ia 1888 nr 292.

Tercjarze Św. Franciszka posługujący ubogim będą kw estow ać w piątek, sobotę i poniedziałek rano na ulicy Szewskiej, Jagiel­

lońskiej, Św. Anny i W iślnej, a częściow o i na targach. Proszą naj­

p ok orn iej o hojniejszą jałmużnę z pow odu świąt nadchodzących.

W schronisku męskim przy ulicy Piekarskiej nr 21 znajduje przytułek nocny 130— 140 osób, w m roźne dni 150— 160, tyle też p o rcji chleba i zupy dajem y na śniadanie. Mniej w ięcej 40 osób dostaje obiad i w ieczerzę, tylko ci m ianow icie, którzy podczas dnia w schronisku zajmują się pracą, także dzieci, słabi i niedołężni.

Odzież, bieliznę i obuw ie naprawiamy w domu i rozdajem y naj­

bardziej potrzebującym . Kwesta dotychczasow a przynosi p rzecięt­

nie 6 złr. dziennie, co razem w zięte z żywnością darowaną nam

u ła tw ić im zy sk a n ie p ra cy i m o ż n o ś c i d ż w ig n ie n ia się z o s ta te c z n e g o stanu p a u p e r y z m o w i, p o tr z e b a u d zia łu m iło s ie rd z ia p u b lic z n e g o . Z te g o p o w o d u t e r c ja r z e św. F ra n c isz k a o b je ż d ż a ć b ę d ą m ia sto , ce le m z b ie ra n ia d a tk ó w in na tu ra w s z e lk ie g o r o d z a ju oraz ja łm u ż n y . G d y o b ja z d o d b y w a ć się b ę d z ie p rz ez całą z im ę k o le jn o w r ó ż n y c h d z ie ln ic a c h i u lic a c h , z a w ia d o m ie n i b ę d z ie m y p o ­ p r z e d n io , g d z ie w k t ó r e j c z ę ś c i m iasta k w esta się b ę d z ie o d b y w a ć . Z lic z n y c h p r o je k t ó w z o rg a n iz o w a n ia o p ie k i nad n ę d z ą , oraz w a lk i p r z e c iw ż e b r a c tw u — d zia ła n ie r o z p o c z ę t e p rz e z te r c ja r z y św. F ra n ciszk a n a js k u te c z n ie j m o ż e uzu­

p e łn ić sz e ro k ą zresztą d z ia ła ln o ś ć in s ty tu c ji d o b r o c z y n n y c h K r a k o w a . Z e b ra n e d atk i w ż y w n o ś c i, o d z ie ż y , sp r z ę ta c h , o d p a d k a c h ora z w g o to w iź n ie r o z d z ie la ć b ę d ą t e r c ja r z e p o m ię d z y u b o g ic h w o g r z e w a ln i m ę s k ie j i u b o g ic h sch ro n is k a k o b ie t na K a z im ie r z u ” .

w naturze jak o tako wystarcza na bieżące potrzeby. Rano i w ie­

czorem bywa pacierz w spólny, w ieczorem o 8 czytam y katechizm w przykładach, które budzą w słuchających żywe zajęcie.

B yłoby d o życzenia, ażeby porządek m iłosiernego działania przyjęty w schronisku m ężczyzn, był też stopniow o w prow adzony d o sąsiadującego schroniska ubogich kobiet tejże kategorii, zbyt mała jednakże ilość odzieży k o b ie ce j, brak pieniężnych zasobów, a nade wszystko czas zbyt k rótki, nie dozw oliły nam zaopiekow ać się w rów nej m ierze schroniskiem k obiet. Mamy w Panu Bogu na­

dzieję, że się to stanie w krótce.

187 (5)

Sprawozdanie B raci III. Zakonu Św. Franciszka z ich rocznej posługi ubogim na Kazim ierzu

(za rok 1889)5

D ru k u lo tn y [1 8 9 0 ], P r z e d r u k : „ G ło s B r. A lb e r t a ” , R . 7 : 1938 s. 9 7 — 104.

K raków na Skałce, dnia 16 kwietnia 1890 r.

Ogrzewalnia, jako taka, przynosi niewątpliwie d obrodziejstw o materialne dla nędzarzy, dachu w zimę a najczęściej i odzieży p o ­ zbaw ionych; stanowi też jedną z nieuniknionych potrzeb m iasto­

w ego porządku. Bez ogrzewalni liczba ch orób byłaby o wiele w ięk­

szą m iędzy ubóstwem najniższej kategorii, niepodobna by też było inaczej zabezpieczyć ubogich od w ypadków śmierci przez zamarz­

nięcie w ostrej porze zitny, ani uniknąć wielu nieporządków z tego pow stałych, że znaczna liczba ludzi miałaby n oc p rzepędzać na

ulicy.

Z innego jednakże punktu widzenia, o ile taki zakład, właśnie dlatego że z konieczności każdemu otw^arty, nie jest dobrze zorga­

nizowany, stosownie obsługiwany, bez w łaściwej opieki i dozoru , — 0 tyle przedstawia istotne niebezpieczeństw o we względzie m oral­

nym , towarzyskim i zdrow otnym , tak dla samychże ubogich , jak 1 dla miasta w którym istnieje; to zaś zapatrywanie nasze nie jest tylko ogólne i teoretyczne — stwierdza je praktyka w całej zupeł­

ności. K rańcow e ubóstw o, ch oroba, słabość są tu często z prawa m ocniejszego pod ławę zepchnięte, nic w ięc dziwnego, że w tych warunkach procent ch orób w ogrzewalni bvw’ał wielki, a tyfus pla­

misty pojaw iał się tu albo w ych odził stąd każdorocznie i zagrażał miastu zarazą.

W iększość ubogich w yrobnik ów , szukających tylko noclegu,

5 Z r o k u 1889 p o c h o d z i w y p isa n a p rz ez B r. A lb e r ta m o d litw a na o b r a z k u , p rz e d sta w ia ją cy m św. W o jc ie c h a p rz e z n a c z o n y m dla L u c ja n o w e j S ie m ie ń sk ie j.

f o t o k o p i ę m o d lit w y r e p r c d u k o w a ł Kalendarz Brata Alberta na rok jubileuszowy (18 88—1938), K r a k ó w [1 9 3 7 ] s. i>8. T ek st m o d lit w y je s t t y lk o p rz e p is a n y p rz e z

*»r. A lb e r ta , w ię c n ie u m ieszcza m y g o w śród je g o pism .

(5)

z w yjątkiem pijak ów , względnie dobrze się zachow uje, ale mała m niejszość m łodych próżniaków albo żebraków , w łóczęgów itp.

ma tu wpływ przeważny. D zieci uczą się kraść, żebrać i u pijać;

w yrostki stowarzyszają się ze starszymi i tworzą małe szajki.

Nie w ch odząc w bliższe szczegóły, które wydałyby się m oże zbyt rażące w czytaniu, a byłyby za długie — pow iem y raczej ogólnie, że w tym nagrom adzeniu wszelkiej nędzy w rozpaczliw ym p o ło ­ żeniu, zły żyw ioł bierze naturalną przewagę, a tak się form u je stałe źród ło zepsucia zdrowia i m oralności, za czym idąc w ślail nędza nie umniejsza się, lecz powiększa.

tym ujemnym stanie rzeczy władze m iejskie dały nam man­

dat do posługiwania w ogrzewalni męskiej i zwierzyły niejaką op ie ­ kę nad ogrzewalnią k obiet; z wielką gotow ością i najuprzejm iej dano nam do użytku wszystko czegośm y wtedy żądali; m ianowicie w ięc: naczynia kuchenne, wóz i konia do kwestowania, także sub­

w encję roczną 700 złr. na opał, światło, utrzymanie konia itd., jak niem niej użyczano nam tych p om ocy i ułatwień, o k tóre p ro ­ siliśmy w ciągu roku. Przy tym poparciu władzy miasta i cod zien ­ nej jałm użnie je g o m ieszkańców, weszliśm y w bezpośrednie z u b o ­ gimi stosunki, działając zaś stopniow o i na przemiany przez jał­

mużnę i łagodne ob ejście, niekiedy używając surowości, udało nam się owładnąć sytuacją i zło do pew nego stopnia zneutralizow ać; sto­

sunki więc uległy zmianie na lepsze, chociaż dalsze zadanie nie przestaje być trudne w obec małych środków , które mamy do roz­

porządzenia, a także zbyt częstych niedostatków , które narażają nasz system i stanowisko zdobyte, jeżeli nie pozwalają na to m ini­

mum w ydatków , które za konieczne uważamy, albo które samo uczucie ludzkości dyktuje.

Poza materialnym i kłopotam i, nasze zwykle stosunki z ubogim i nie przedstawiają już teraz osobliw ych trudności; mają nasi bie­

dacy przykre wady, ale i bardzo rzeczywiste przym ioty polskiego ludu — zło nie dosięga tu głębi serca; dobrym słowem , miską strawy, można tu o wiele w ięcej zyskać niż karaniem. K rańcowa nędza, w k tórej ci ubodzy zostają i ciem nota, w wielu razach icłi życie i obyczaje tłumaczy. A żeby zaś to nasze twierdzenie nie w y­

dało się podejrzanym albo gołosłow nym , podajem y kilka cy fr p o­

rów naw czych, k tóre mogą służyć za d ow ód przekonyw ujący.

Liczba przeciętna roczna spraw p olicyjn ych poniżej w ym ienio­

nych w K rakow ie wynosiła:

~ . . . . i m - . O d d a n y c h p rzez

Z a p ija ń s tw o T* lo c z ę g o s t w o p o lic / ę 9ą(lom

Z lat 1885, 86, 87, 88 1780 2039 5728

Z roku 1889 1448 1370 4841

Umniejszenie 332 669 887

C yfry pow yżej podane są ścisłe; udzielając łaskawie tego w y­

kazu, zapewniono nas w urzędzie p o licji bardzo stanowczo, że na­

głe zm niejszenie w 1889 roku liczby tych spraw, można je d y ­ nie tłum aczyć skutecznością nadzoru i opieki nad ogrzewalnią.

U względnić jeszcze wypada, że cy fry podane dotyczą ogółu ludności krakow skiej, co tym w ięcej podnosi pocieszające znaczenie um niej­

szenia względnie do ogrzewalni biorąc, w k tórej tylko część u bo­

gich najniższej kategorii szuka przytułku.

Po tych wyjaśnieniach, k tóre wydały się nam potrzebne dla większości czytelników z rzeczą nie obeznanych, m ożem y prawie dosłow nie przepisać w ięcej szczegółow e sprawozdanie, które przed niedawnym czasem z um ów ionego obow iązku złożyliśm y władzy m iejskiej.

M iewało nocny przytułek, w miesiącach zim ow ych w ogrzew al­

ni m ęskiej, codziennie najw ięcej 210 osób, najm niej 150; w m ie­

siącach letnich 50— 70; w jesieni 70— 130. Na dzień większość tych ubogich szła na miasto dla zarobku, zostawało w przytułku 50— 70 osób w zimie, 20— 30 w jesieni, 10— 20 w lecie.

Ogół ludzi, o których m owa, stanowią bardzo ubodzy zarobnicy, których zarobek bardzo niedostateczny i nierówny nie wystarcza, szczególniej w zimie, na odzienie i mieszkanie, jeżeli więc nie są zapomagani w pewnej m ierze, udają się do żebraniny albo do kradzieży w ostatecznych razach. N ałogow ych pijaków jest m ię­

dzy tymi ludźmi zaledwie kilkunastu, tyluż fachow ych żebraków i tyluż nałogow ych m łodych próżniaków , szukających łatwego ka­

wałka cliłeba. W iększość w ogóln ej liczbie jest ludzi m łodych albo w średnim wieku, zdolnych do pracy, zaledwie kilkunastu starców, tyluż w yrostków i dzieci.

Spraw policyjn ych była stosunkow o do lat przeszłych bardzo drobna liczba, zdrow otność zadawalająca, żadnego wypadku śmier­

ci w zim ie, jeden wypadek w jesieni. Chorzy, po skonstatowaniu gorączkow ego stanu, odw ożeni bywali bezw złocznie do szpitala, słabi miewali niejakie ulgi w dom u. N oclegow anie było w zimie w najwyższym stopniu niew ygodne z pow odu szczupłości m iejsca;

przy większym napływie ubogich niektórzy stojąc noc przepędzali.

D o świąt w ielkanocnych wszyscy n oclegujący dostawali o god zi­

nie 6-tej ranny posiłek z miski zupy, jaką dla wojska przyrządzają z małym kawałkiem chleba, w południe 40 do 50 p orcyj obiadów rozdaw ano i nieco w ięcej p o rcy j w ieczerzy; w święta katolickie większą ilość p orcyj rozdaw ano, także podczas świąt żydow skich z pow odu wielkiego braku zarobku. Od kwietnia żyw ność dosta­

wali tylko niedołężni, słabi i nie m ający chw ilow o zarobku. O gó­

łem rozdano w przybliżeniu 50 000 p orcyj śniadań, obiadów i w ie­

czerzy do 1-go października r. z. Obuwia rozdano o k o ło 150 par, bielizny większej lub m niejszej 382 i 315 sztuk różnych części

(6)

ubrania w ierzch n iego; gdy jednakże obuw ie delikatne, bielizna znoszona i suknie przeważnie letnie dostawały się nam na kweście więc tylko chwilową przynosiło to rozdaw nictw o korzyść.

R eperow ano buty, pracujący u bodzy dostawali żywność i 15 ct.

od pary b u tów ; ro b io n o w' p odob n ych warunkach slomianki na sprzedaż, reperow ano też odzienie; brak m iejsca nie dozw olił na wprow adzenie w ięcej zajęć; bieliznę dla tego samego pow odu trze­

ba b yło oddaw ać do prania poza dom em .

0 ile środki pozw alały posyłaliśm y ubogich do łaźni, udziela­

liśmy też p otrzebującym jahnużn albo zapom óg i pożyczek.

O prócz darów w naturze, ukwestowano do 1-go października 1769 złr.; o odpadki i nieużytki dom ow e nie upom inaliśmy się p rzez dzienniki z p ow odu braku m iejsca na pom ieszczenie i p rze­

rabianie tych rzeczy ze wszech miar bardzo pożądanych w domu u bogich .

Poniew aż pom iędzy tutejszym i zakładami dobroczyn n ym i nie masz żadnego, który by udzielał doraźnej p om ocy w w ypadkach na­

głych nędzy, znaczna liczba osób różnego w ieku i k on dycji u cie­

kała się do nas o poratow anie; o ile ze względu na położen ie można ich było podciągnąć pod kategorię ubogich którym posługujem y, staraliśmy się w edle naszego przem ożenia i tych wspom agać, d o ­ p óki ich stosunki się nie popraw iły; n iektórych mieściliśmy w k uch­

ni, innych w naszym zakonnym mieszkaniu, jeżeli to było m ożli- wem ze względu na ich osoby.

Otrzymaliśm y też niejakie większe jałm użny poza zwykłą kw e­

stą: od p. A dam ow ej lir. P oto ck ie j dar w naturze wartości 100 złr., od p. A ugustow ej lir. P oto ck ie j 100 złr. na warsztaty, od p. K on- stantowej hr. B ranickiej 100 złr., od p. K onstantego lir. Przeź- d zieckiego 50 złr. Pani Stanisławowa hr. Tarnowska kilkakrotnie zapomagała większym i datkami ubogą kasę i spiżarnię, p odobn ież książę Biskup, Eksc. p. Paweł P op iel i pan hr. Badeni z B ranic dali większe jałm użny w pieniądzach albo w naturze, JW Pani W olod k iew iczow a darowała nam dwa warsztaty tkackie i znaczną ilość m ateriału do przędzenia; dokupiliśm y trzeci warsztat tkacki i kilka k ołow rotk ów , także maszynę do szycia w ielkiego kalibru i drugi zupełny warsztat szewski. Odwar z gotowania wędlin, u dzie­

lany nam łaskawie przez p. A rniółow icza, był wielką w gospodar­

stwie pom ocą. Mamy nareszcie wyrazić podziękow anie paniom przekupkom ze Szczepańskiego placu, k tóre ch oć same nie bogate, udzielały nam z wielką życzliw ością jarzyn.

D obre porozum ienie z ubogim i stale towarzyszyło naszej posłu­

dze; rano i w ieczór mawialiśmy w spólny pacierz; co w ieczór w zi­

m owym czasie miały m iejsce czytania przykładów katechizm ow ych z niejakim i ustnymi objaśnieniam i; w izbie ogrzewalni od były się w poście trzydniow e nauki rek olek cyjne, w k tórych 140 osób w zięło

u dział; ci wszyscy dopełnili pow inności religijnych wskutek gorli­

wych nauk ks. Eberharda T. J.

Miewaliśmy każdodzienną relację o stanie ogrzewalni k obiet, ch ore odw oziliśm y do szpitala i rozdzielaliśm y odzienia k obiece, uzyskane na kw eście; w niektórych wypadkach potrzeby udziela­

liśmy n ieco żywności dla dzieci i słabych. O dpow iednie starania zostały przedsięwzięte, ażeby dom k obiet był zorganizowany p o ­ dobn ie, jak jest obecnie dom m ężczyzn; mamy nadzieję, że z p rzy­

szłą jesienią rzecz przyjdzie do skutku.

C vfrv naszych rocznych d och od ów w zestawieniu z rozchodem dają d eficy t 650 złr., stopniow o powstały w postaci długów i nie­

zapłaconych rachunków za dostawy, z czego się okazuje, że fun­

dusze, k tóre mamy do d yspozycji, są za małe.

W ogólnym rezultacie naszego dotychczasow ego posługiwania, ogrzewalnia przyjęła stosowniejszą ze wszech miar form ę sch ro­

niska czy przytuliska; dom jest dla każdego ubogiego cały rok otw arty, staramy się też zabiegać najgwałtow niejszym potrzebom ubogich w miarę środków', k tóre mamy do dyspozycji, a nawet, jak dotąd, ponad tę miarę. Z byt dotkliw ie czuć się daje brak pracy zarobk ow ej, którą koniecznie w dom u zorganizować wypada, aże­

by. o ile tylko można, usunąć jałm użnę darm o daną m ogącym pra­

cow ać. Dążenie w' tym kierunku jest nam już teraz do pew nego stopnia um ożliw ione, gdyż inicjatywą i staraniem JW . Pana P rezy­

denta miasta przybudow ano nam drugą izbę i nową kuchnię, gdy jednakże ciasny dom nie ma podw órka, a obie izby są w zimę i na jesień na sypialnię używane, niepotrzebna jest w nich zorganizow ać pracy w czasach kiedy jest najpotrzebniejsza.

W nieśliśm y w ięc podanie do władzy gminnej o odstąpienie nam kawałka przeciw ległego gruntu, na którym w ypadałoby pobu d ow ać dom ostw o, gdzieby znalazły m iejsce warsztaty. Bracia zakonni m ieliby tam mieszkać i w spólnie z ubogim i pracow ać, nie tamując im wszakże zarobku m iastow ego; trzeba wyrabiać przede wszyst­

kim ręcznie płótno, sukno grube i takież obuw ie, nie pom ijając prac d robnego przem ysłu, b yleby dawały zarobek. Zaplata za r o ­ b otę nie zawsze oddawana do rąk. pozw oliłaby ubogim zaopatryw ać się w trwałą odzież, której n ajogólniej są pozbaw ieni, a praca przy tanim wyżywieniu i bezpłatnym mieszkaniu stworzyłaby im w ięcej norm alne warunki życia; m ielibyśm y, jak sądzimy, wtedy dopiero wszystkie środki praw idłow ego działania, a dom zarobk ow y w i­

doki niezależnego rozw oju.

W mniemaniu naszym byłby to m oże jedyny na dziś m ożliw y w praktyce sposób, częściow ego rozwiązania trudnej kwestii istot­

nego zapoinożenia ubogich najniższej kategorii, k tórych w K ra ­ kow ie jest tak wielu.

Drugie takież schronisko z warsztatami zdaje się być konieczne

(7)

dla ubogich k obiet, które dotąd w najętym przez magistrat miesz­

kaniu mają ogrzewalnię zimową. K iedyby zaś praktyka na Kazi­

mierzu dala d obry rezultat, w ypadałoby pom yśleć w dalszej przy­

szłości o dw óch takichże dom ach w K rak ow ie; tak by się stało zadosyć aktualnej potrzebie. W tedy, ale wtedy dopiero m ożebną byłoby rzeczą nacisnąć na opinię publiczną, ażeby odm awiano wsparcia ubogim tej kategorii o którą idzie po dom ach i na ulicach, w schroniskach zaś jak to się i dziś do pew nego stopnia u nas prak­

tykuje, znajdow ałby każdy ubogi przytułek, jałm użnę ten k tó­

remu by się należała, a pracę albo dodatkow y zarobek ten każdy ubogi, który do pracy jest zdolny.

Ważną jest kwestia czasu zrealizowania tych albo podobn ych p rojek tów , bo zw łokę w tym razie obliczać trzeba wartością wielu egzystencji ludzkich, k tóreby w ydźwignąć albo ch oć poratow ać można było.

Brat A lbert Iii-g o Zakonu Św. Franciszka

188 (6) Zaw iadom ienie o obłóczynach Sióstr

D ru k . „ N o w a R e fo r m a ” z d. 1 II 1 8 9 1 ; „ C z a s ” z d. 4 II 1 8 9 1 ".

Siostry T ercjarki Św. Franciszka rozp oczęły ju ż posługiwanie ubogim k obietom , w dom u na ten cel najętym przez gminę na K a­

zimierzu. W szystkie ubogie, które się zgłaszają, znajdują w tym domu przytułek i ranne śniadanie; staruszki, osoby słabow ite i dzieci opiekę i opatrzenie ich potrzeb — te zaś ubogie, k tóre dla braku zajęcia, albo odzieży przez cały dzień w schronisku zostają, są żywione i zajm owane robotam i.

U roczystych ob łóczyn pierwszych siedmiu Sióstr dokonał w ze­

szłym tygodniu O. Bernard kapucyn w kaplicy księcia biskupa krakow skiego; przy końcu cerem onii Jego Eminencja X. Kardynał w rozrzew niającym przem ówieniu wykładał now o obłóczon ym Sio­

strom istotę ich zakonnego pow ołania i zachęcał je do wytrwa­

łości w zupełnym oddaniu się na usługę bliźnim najbardziej opusz­

czonym .

Z dniem dzisiejszym Siostry rozpoczynają kwestować po ulicach miasta; op rócz zwykłych darów w odzieży i w pieniądzach, które dotąd dawano B raciom , bardzo są pożądane wszystkie nieużytki dom ow ego gospodarstwa, jako to: resztki w-szelkich materii, z k tó­

rych się robią szarpie, potem przędza i nowa tkanina; nieużyteczne papiery, z k tórych dzieci lepią torebk i itd. — w ogóle wszystko,

* B rat A lb e r t w y siał p r a w d o p o d o b n ie p o w y ż s z y tekst d o o b y d w u r e d a k c ji.

„ N o w a R e fo r m a ” u m ieściła tekst b ez p o d p is u B r. A lb e r ta , o p u s z c z a ją c : „ w r o z ­ rz e w n ia ją cy m p rz e m ó w ie n iu ” d o słów — „ n a jb a r d z ie j o p u s z c z o n y m ” . T ek st tu p o d a n y je s t p rz e d ru k ie m z „C z a su ” .

co w bogatszych gospodarstwach dom ow ych niszczeje i jest zawa­

dą, w domu zaś ubogich skrzętnie zużytkowane być m oże, zajm u­

jąc wiele rąk.

Bracia T ercjarze zaprzestają odtąd kwesty m iejskiej; rozp oczęli fabrykow ać meble gięte, która to fabrykacja — jak się spodzie­

wają -—- zajmie wszystkich tych ubogich i ubogie ob ydw óch schro­

nisk, którzy są bez zajęcia, a do pracy zarobkow ej są zdolni.

Na ostatek podajem y do w iadom ości, że zewnętrzna admini­

stracja obydw óch schronisk jest jedna— jałmużna w ięc dana Bra­

ciom lub Siostrom jest obracana na potrzeby obydwróch dom ów . Brat A lbert

189 (7) Schroniska ubogich obsługiwane przez Braci i Siostry IH-go Zakonu Ś-go Franciszka

D ru k u lo tn y [1 8 9 2 ]

Potrzeba, owszem k onieczność, szczególniej po w iększych mia­

stach, Schronisk każdemu ubogiem u otw artych, jest dziś n ajpo­

wszechniej stwierdzona. Pom ijając wypadki kalectwa, słabości i nę­

dzy przypadkow ej, dom agające się bezpośredniego zapom ożenia i opieki — to i najogólniej m ówiąc za pewne przyjąć trzeba, że człow iek, który dla jakichkolw iek p ow odów jest bez odzieży, bez dachu i kawałka chleba m oże ju ż tylko kraść albo żebrać dla utrzy­

mania życia — w tym bow iem nędznym stanie najczęściej do pracy nie jest zdolny, ani mu też łatwo pracy znaleźć przychodzi. Jeżeli w ięc nie ma w mieście dla poratowania takich od pow iedniego za­

kładu, zostaje tylko do zastosowania względem nich działanie p o ­ licji, sądów, więzień lub szpitali; takie zaś zastosowania są na tyle fałszywe, na ile w skutkach ujem ne.

Tenże sam człow iek jeżeli jest ju ż poratow any, trzeba mu b ez­

pośrednio otw orzyć niejaką furtkę do wyjścia z nędzy, inaczej bow iem prawie i nie warto go b yło ratow ać, stać się zaś to m oże tylko przez pracę, którą w tedy podsunąć i ułatwić mu trzeba — a ju ż n ajlepiej pracę zarobkow ą, b o nadzieja sam odzielnego za­

robku jest tu uczciwym a do pracy i pilności dostatecznym zwykle m otorem . Inicjatywa zaś i w oln ość osobista, rzeczy każdemu cz ło ­ w iekow i najdroższe, które w ięc w działaniu dobroczyn n ym k o ­ niecznie uszanować trzeba — m ogą pozostać w takim razie n ie­

naruszone, owszem i pom im o nędznego położenia osoby ubogie mogą zostać nietknięte.

Posługa zatem Braci i Sióstr Iii-g o Zakonu Ś-go Franciszka ma w najbliższym celu ratunek natychm iastowy każdego ubogiego w ostatecznych jeg o potrzebach — w dalszym celu ma popraw ę

(8)

stanu materialnego i moralnego najniższego proletariatu, miano­

wicie więc niedołężnych, żebraków, włóczęgów, wyrobników bez zajęcia etc.

Stosownie do tego celu, Bracia i Siostry jako gospodarze i ro­

botnicy w Schroniskach, postawieni są w bezpośredniej styczności z ubogimi, ażeby mogli poznać ich szczególne potrzeby — zarazem przez codzienne z ubogimi stosunki, wpływać na nich dodatnio przykładem uczciwego życia i pracowitości.

Każdy ubogi, który się przedstawi, znajduje zimą i latem przy­

tułek, — głodny i odarty strawę, względnie zapomogę w odzieży, — głodny bez zajęcia do pracy zdolny, pracę zarobkową w ułatwio­

nych warunkach. Zainstalowano po temu fabrykację inebli giętych, która wiele rąk potrzebuje, wyrób slomianek, domową piekarnię, szwalnię i warsztat szewski na domową potrzebę. W domu zaś ko­

biet, ręczne warsztaty tkackie, przędzenie lnu i konopi, polituro- wanie i wyplatanie mebli i inne drobne roboty. Jest ogólnie przy­

jęta zasada, żeby płacić za robotę ceny zwyczajnie używane, o ile możebna rzecz od sztuki — w naturze lub w pieniądzach. Źle używający pieniędzy nie dostają zapłaty na rękę. Nieumiejętni są żywieni i zapomagani dopóki się nie nauczą zarabiać.

Chorzy po stwierdzeniu gorączki są natychmiast odwożeni do szpitala, co zapobiega skutecznie zarazie, słabsi i niedołężni mają wedle możności ulgi w domu. Ogólnie mówiąc, jest to dom w rów­

nej mierze chwilowego schronienia, stałego przytułku i pracy do­

browolnej.

Z noclegów korzystało dziennie licząc na oba domy, przecię- ciowo 300 osób w zimie, mniej jak połowa w lecie. Zamiejscowi korzystają stale, tylko z noclegów zimowych, a i to w domu męż­

czyzn przeważnie.

To działanie od lat trzech stopniowo podjęte, okazuje się sku­

teczne i możliwe w praktyce, bo chociaż dom od początku aż do­

tąd dla każdego jest otwarty i pomimo, że głodnemu nie bywa odmawiana strawa — napływ ubogich okazuje się z roku na rok mniejszy, z czego można wnioskować, że stosunki tej kategorii ubo­

gich polepszyły się.

Roczna cyfra spraw w Krakowie za zbrodnie, występki i wy­

kroczenia oddanych sądowi do ukarania wynosiła:

Przeciętna z czterech lat poprzedzających naszą posługę 5728 z roku 1 8 8 9 - g o ... 481 i z roku 1890-go | . . , ... 4359 z roku 1891-go ! P° n,,es,£*c

8

rudzlen . . . . 4533 Wedle kompetentnej, jak sądzimy, w tym razie opinii biura policji, które nam łaskawie udzieliło swoich wykazów, umniejszenie nagle, a jak się zdaje już ustalone, liczby występków, nie da się

inaczej wytłumaczyć, jak skutecznością opieki nad proletariatem w Schroniskach miejskich.

Jeżeli się uwzględni, że tak zwane Ogrzewalnie, które z koniecz­

ności władze miejskie otwierały aż do 1889 r., były siedliskiem najopłakańszej nędzy i chorób, stałym źródłem zarazy grożącej miastu (jak na to wskazują stale doroczne sprawozdania Pana Fi­

zyka miejskiego) a w tym samym stopniu ogniskiem i szkołą m o­

ralnego zepsucia, to obecny stan posługi, również jak rezultat sta­

tystyczny powyżej zapisany, trzeba uważać za pocieszający.

190 (

8

) Projekt Konstytucji Zgromadzenia Braci Albertynów

A u tog ra f w A B A . F otok op ie A SA , A N P .

Bracia Tercjarze Św. Francisz­

ka Posługujący ubogim, czyli Bra­

cia ubodzy III Zakonu pokutne­

go, mają zachować w życiu wspól­

nym pierwiastkowy regułę zako­

nu pokutujących od Św. Fran­

ciszka ustanowioną, a od Papieża Mikołaja IV-go w Bulli Supra inentem potwierdzoną i ogłoszo­

ną, a to według następujących statutów.

Rozdział I.

O celu Zgromadzenia 1. Pana naszego Jezusa Chrystusa

Ewangelię mają bracia zacho­

wać przez życie w ubóstwie, w czystości i posłuszeństwie, aby tak usunąć wszelką przesz­

kodę do zjednoczenia z Bogiem.

2. A mają też bracia służyć naj­

uboższym, upatrując w nich Chrystusa Pana ubogiego, któ­

ry powiedział: coście uczynili jednemu z tych najmniejszych

mnieście uczynili.

Rozdział II.

O służeniu ubogim

Czy na regułę III się pow o­

ływać?

2. A mają też bracia służyć naj­

uboższym, Chrystusa Pana ubogiego w nich upatrując.

3. Ta posługa ubogim polega na

(9)

tym, żeby każdego z nich, któ­

ry się przedstawi do domu przy­

jąć i wedle możności w potrze­

bach doczesnych wspomagać, zajmować też pracą tych, któ­

rzy są do pracy zdolni, pouczać prawd wiary, nakłaniać do mo­

dlitwy, słuchania Mszy Św., do spowiedzi. Mają też się starać, żeby kiedy napływ ubogich jest większy, były w domu wspólne rekolekcje.

4. A mają też bracia, jeżeli są o to proszeni przez zarządy miast albo gmin miejskich podejm o­

wać obsługę.

Rozdział II

7

O przyjęciu postulantów, nowicja­

cie i profesji.

5. Każdy nowowstępujący ma być Tercjarzem Ś-go Franciszka po profesji, a jeżeli by tercjarzem nie był, ma być do trzeciego zakonu na zwykły sposób przy­

jęty, a odbyć tercjarski no­

wicjat podczas swojej postu- lancji w Zgromadzeniu. Inne warunki do przyjęcia są nastę­

pujące:

1

. prawdziwTe powoła­

nie do życia według rad ewan­

gelicznych, wynikające z pobu­

dek nadprzyrodzonych, chrzest, bierzmowanie, należyte zdrowie i wiek nie późniejszy jak 40 lat, nareszcie stan wolny, albo je­

żeli by mieli żony, ale któreby do zakonu już wstąpiły, albo pozwolenie im dały powagą die­

cezjalnego biskupa ślub po­

wściągliwości uczyniwszy, albo w takim by były wieku, że

ażeby wspomagać każdrgo z nich w nędzy i potrzebach cielesnych, dlatego pozyskiwać ich dusze Panu Bogu, przez oświecanie ich w prawdach wiary, nakłanianie do modli­

twy, słuchania Mszy Ś-tej i świętych sakramentów.

wolno zakładać warsztaty — sprzedawać etc.

7 Brat A lb ert napisał: rozd ział III i sam pop raw ił na II. Stąd do końca jest liłędna num eracja rozdziałów .

względem nich nie mogłoby się wznieść podejrzenie, mogą być przyjęci, jeżeli posiadają inne wymagane warunki. Wszyscy przełożeni miejscowi poszcze­

gólnych domów mogą przyjmo­

wać postulantów. Do rozpoczę­

cia jednak nowicjatu i złożenia profesji potrzebne jest i pozwo­

lenie brata Przełożonego Zgro­

madzenia.

Pieniądze, odzież i rzeczy, które postulanci przynoszą, ma­

ją być aż do czasu ich profesji starannie zachowane i w cało­

ści, aby tak mogły im być w ra­

zie wystąpienia oddane.

Najdalszy czas trwania tej przedwstępnej próby naznacza się rok jeden, który wyjątkowo trzy miesiące może być prze­

dłużony.

Bezpośrednio przed rozpoczę­

ciem nowicjatu niech im powie­

dzą słowo Ś-tej Ewengelii, żeby poszli i sprzedali wszystko swo­

je i to niech się starają ubogim rozdać, czego gdyby uczynić nie mogli, dosyć im na dobrej woli, a niech się strzegą bracia i ich przełożeni, ażeby się nie pieczołowali o rzeczy ich do­

czesne, aby dowolnie stanowili o rzeczach swoich, cokolwiek by im Pan natchnął.

Najkrótszy czas tej przed­

wstępnej próby jest

6

miesię­

cy, najdłuższy rok pełny, któ­

ry wyjątkowo trzy miesiące może być przedłużony.

? jak zrobić z rozdaniem pie­

niędzy

a nic nie zajmowali

wolno

Rozdział III O nowicjacie i profesji Rozpoczynającym nowicjat niech bracia dadzą dwie tuniki i płaszcz bez kaptura, także odzie­

nie spodnie oraz szkaplerz do ko- do opasania szkaplerza lan z przodu tak długi i pas, któ­

rym

6

ię szkaplerz ma przepasać.

(10)

K tórzy wystąpią pozostają tercja- rzami świeckim i jakim i byii przed przyjęciem . P o ukończeniu zaś

roku p rób y niech będą przyjęci czy form ę zobowiązania przy- pod posłuszeństwo obiecując ra- toczyć

dy ewangeliczne i ustawy zawsze

zachować. I niech będzie spisany i podpisany akt tej obietn icy.

Profesja w naszym Zgrom adzeniu nie m ieści w sobie właściw ego ślubu, czyli obietn icy Panu Bogu uczyn ion ej, ale jest dobrow olną umową ze Zgrom adzeniem zawartą i obietnicą temuż Z grom adze­

niu form alnie uczynioną. Z czego wynika, że gdyby który z braci tę um owę w rzeczy ważnej złamał i przez to obietn icy nie d otrzy­

mał a nie przyjął naznaczonej poku ty, przez to samo ze Z grom a­

dzenia braci byłby w yłączony. Jednakże, gdyby który z braci dla pozyskania w iększej zasługi chciał być ślubem właściwym związany (obowiązany) niech za łaską Boską i za pozw oleniem swego o jc a duchow nego czyni prywatnie śluby dew ocjonalne. A niech też pa­

miętają bracia po p rofesji wszyscy, że w edług Ś-tej Ewangelii ża­

den, k tóry przyłożył rękę do pługa a ogląda się nazad, nie jest spo­

sobny do K rólestw a B ożego.

A owi, k tórzy ju ż obiecali posłuszeństwo, niech mają dw ie suknie bez kaptura, szkaplerz z kapturem i płaszcz, a k tórych by zimny klimat albo potrzeba przymuszała, mogą nosić obuw ie, także w oln o im będzie używać zwykłych futer barankow ych. A wszyscy bracia podłym i szatami z samodziału mają się odziew ać i m ogą je łatać suknem ze starych tunik i innymi łatami z błogosław ień­

stwem B ożym . H abity zaś i płaszcze nie mają b yć z wełny czarnej ani białej, [ale] zmieszanej jedna z drugą. Przestrzega tu, upom ina nas Ś-ty O jciec, żebyśm y nie gardzili ani posądzali ludzi, których - byśm y widzieli w m iękkie i barwne suknie obleczon ych , używają­

cych potraw i napojów rozkosznych, ale raczej niech każdy z nas.

sądzi sam siebie i gardzi sam sobą.

Rozdział IV

O odmawianiu godzin kanonicznych (?)

Bracia gdzie mogą niech odm awiają codzień małe o ficju m 0 Matce B oskiej w języku narodow ym , albo według dawnej Ter- cjarskiej reguły 12 O jcze nasz i Chwała O jcu na Jutrznię i 7 razy na każdą z godzin Ojcze nasz i Chwała O jcu. Dodadzą do Prym y 1 K om plety mały sym bol czyli W ierzę w' Boga i Zm iłuj się nade mną B oże etc. Jeżeli pacierzy nie odm ówią w zwyłych godzinach, odm ówią trzy razy O jcze nasz, albo przynajm niej jak w dom ach, w których by byli bardzo zajęci, ale to za pozw oleniem starszego, powinni odm awiać w zw ykłych godzinach 12 O jcze nasz, Zdrow aś

i Chwała O jcu i raz W ierzę w Boga. Chorzy nie są obowiązani do tych pacierzy, chybaby sami chcieli.

R ozdział V

O poście według dawnej reguły O poście i w strzem ięźliw ości"

Strona przew odnika 85 cały roz. Y bez zmiany op rócz p o zw o ­ lenia na jedzenie trzy razy dziennie za pozw oleniem Starszego Zgrom .

W ariant R ozdział IV

O odmawianiu pacierzy i o poście

N iech Bracia odmawiają 24 O jcze nasz za jutrznię, za Laudes 5,- za Prym ę, T ercję i N onę, za każdą z tych godzin po 7, za Niesz- p ór zaś 12, za K om pletę 7 i niech się m odlą za umarłych.

A niech poszczą od u roczystości W szystkich Świętych aż do N arodzenia Pańskiego; święty zaś czterdziestodniow y post, który poczyna się od Trzech K róli i trwa przez ustawiczne 40 dni, a Pan go swoim świętym postem pośw ięcił, ci którzy go dobrow oln ie poszczą, błogosławieni niech będą od Pana, którzy nie chcą. nie­

chaj nie będą przymuszeni, lecz inszy post wielki aż do Zm ar­

twychwstania Pańskiego niech poszczą. W inne zaś czasy nie mają obow iązku pościć.

191 (9) N otatnik rek olek cyjn y I

O ry g . w A S A

B oże który Ś-go Jana T w ego W yznaw cę uczyniłeś wielkim m i­

łośnikiem krzyża i doskonałego zaparcia, spraw abyśmy ustaw icz­

nie starając się go naśladować w iecznej chwały dostąpili.

Czytanie.

Akta w oli łatwe — m edytacja trudna czy lenistwo czy brak zwy­

czaju. Spowiedź na końcu rek olek cji.

O bojętn ość — W ola Boża przede wszystkim i tylko to.

R ozm ow y ze Siostrami uregulow ać. Lenistwo do duchow nych zajęć. — Mała ufność w Opatrzność Boską — niepam ięć na P. Boga.

P rzyjm ow ać wszystko co się zdarza i tego ch cieć ja k o woli B oskiej, to są środki zbawienia, przykrość pewniejszy środek.

8 T y tu ł r o z d z ia łu : „ O p o ś c ie i w s t r z e m ię ź liw o ś c i” p o sia d a d ru g i d o p is e k B r. A lb e r t a : „ O p o ś c ie w e d łu g d a w n e j r e g u ły ” .

(11)

G rzechy pow szednie, (posty ?), jedzenie d obre, tabaka, sen.

Twardsze życie — umartwienie ciała?

Lenistwo na m odlitw ie, rach. szczegół.

Ż yję tak prawie, jak gdyby były tylko sprawy Zgrom adzenia nic w ięcej — przez to źle idą m oje załatwienia — zamiast o Bogu m yśleć i własnej duszy przede wszystkim innym.

Spow iedzie? brak rachunku, zawsze to samo.

Czym się dobrze oskarżał z rozm ów o sumieniach, o to nie­

p o k ó j.

K om unie — czy m oże grzechy śm iertel. Msza nieuważnie słu­

chana, posiłek w ieczorny.

M ów iłem o wszystkich okropieństw ach i zdaje się, że miałem upodobanie w tych m owach i żem ich szukał — albo je w o ­

lał niż inne.

Jeszcze tak brak decyzji czy grzech czy nie — niechbym już przyjął że grzech, to bym się popraw ił.

T o wszystko można rob ić święcie, byle być ciągle podczas rozm ow y zw róconym do Boga.

A m oże by przerw ać radykalnie — zostawić spow iednikom . Jedyna trudność — sumienie dotknięte jeżeli nie można by b yło uniknąć rozm ow y — nie w yw oływ ać zwierzeń, nie o b ­ ciążać się.

(D ekret porozm aw iać) Zdaje się, że z pewnością grzech — a K om u n ie?

Tak sumienie form ow ałem — oszukaństw o? w praktyce te­

raźniejszej zdaje się, że z tego nigdy dobrze się nie w yspo­

wiadam , zostają resztki, teraz widzę że to było niepotrzebne, może tam jest co na m oje w ytłum aczenie.

Zakopane 17 marca 1908 r.

Pan Jezus niech sprawy załatwia.

D rzew o do w ycięcia — nędza — Pan Jezus chce się zm iłować.

Nie trać bracie nadziei postąpienia w duch [ow ym ] życiu, o to jesz­

cze czas i godzina po temu.

B yć wiernym w m odlitwie. Zgrzeszyć pow szednio — lepiej śmierć.

Zdać się na Boga całkow icie — u pok orzyć się.

U czyć się um ierać — um ierać codziennie.

Jakie życie taka śm ierć 1 „ , , . n r. . n . . . , , i i n acn unek s u m ie n ia , czym c to co doskonalsze | L J L J

Zasłużyłem na piekło — czym m oje teraźniejsze cierpienia.

Pokutow ać. B óg zamienił piekło na pokutę w tym życiu.

O ziębłość — czyń uczynki pierwsze.

M odlić się — skupienie — wtedy jestem roztargniony kiedy chcę być roztargniony.

LTP-Sji

c s x

.. n R r W J T t .. V F i

: t u 3 ‘

■ i m

LS ZM AM il ; F m

:gpjpcr a Ttwirnr.

e ńirp

40 . B ra t A lb e r t, W in ieta „ L a u s D e o se m p e r Iaus“ w a lb u m ie h r. K o n s ta n te g o P r z e ź d z ie c k ie g o (1888).

(12)

41 . B ra t A lb e r t, N ie p o k a la n a (s z k ic).

Pom ogło. — B yć zw róconym do Boga i do doskonałości, unikać najm niejszej niedoskonałości.

Naśl. R . 25 K I — r 4 Ks. IV.*

K on iec d. IV-go.

U m artwienie ja k ie? 10 nam iętności

zmysły,

Język — w gniewie — w m ilczeniu, kiedy jest ochota m ówienia.

O czy — nie przypatrywać się osobliw ościom . Uszy — próżne m ow y, lekkie słowa, obm ow y.

Pozbaw iać się wszystkiego, czego się pożąda.

Pasek, dyscyplina? twarde łó ż k o ? Tabaka.

Dwa rodzaje n ocy — zmysłów i ducha — w tej drugiej stan czynny i bierny. Porzucenie wszystkiego co stw orzone, początek d rogi — noc zmysłów i instynktów. Droga do zjednoczenia — wiara czyli noc pojęcia. Kres czyli B óg, zatem n oc dla władz.

T o b . Spalić w ątrobę ryby, aby nie miał władzy szatan.

B yć przypuszczony do towarzystwa Patriarchów znaczy do życia z wiary. K om unikacja tajemna z Bogiem przez wiarę, kiedy się skończy następuje zjednoczenie (kiedy bojaźń praw ­ dziwa wtedy i m iłość prawdziwa). Na końcu trzeciej nocy, k tórej figurą jest złączenie m ałżeńskie T ob ia sza 11.

W praktyce O jc a12 słuchać, aby się nie m ylić. Pan Jezus wie o tym.

Przestw ory myśli — stworzenie, odkupienie, dary, jasność i p o ­ goda, spok ój. Paląca chęć, żeby wszystko poddać, żeby nic nie zostało.

D rzw i otwarte — pokorą za K om unię trzeba zapłacić, m iłość chce tego, profesja.

Skupienie w środku duszy, transform acja w Słowo przez m iłość.

9 T o m a s z a K e m p i s , O naśladowaniu Chrystusa, ks. I r. 2 5 : „ O g o r ­ liw y m p o le p s z e n iu w sz y stk ie g o ż y w o ta n a sz e g o ” . K s. I V r. 4 : „ W ie le d o b r e g o d o s tę p u ją n a b o ż n ie p r z y s tę p u ją c y d o S to łu P a ń s k ie g o ” .

10 N o ta tk i r e k o le k c y jn e n oszą w y ra źn y ślad p ism św. Jana o d K r z y ż a . D o ś ć d o k ła d n ie o m ó w ił ten p r o b le m o. B e r n a r d od M a tk i B o ż e j k . b ., Du- chow oić Brata Alberta, K r a k ó w 1938 s. 13 9 — 174 (r o z d z ia ł V I : „ W sz k o le św. Jana o d K r z y ż a ” ).

11 T o b . V I w . 16— 2 0 : „ R z e k ł m u t e d y a n io ł R a fa ł: P o s łu c h a j m ię , a p o ­ k a ż ę c i, ja c y są c i, n a d k tó ry m i c z a rt p r z e m ó c m o że . Ci b o w ie m , k t ó r z y w m a ł­

ż eń stw o tak w stę p u ją , że B og a o d sieb ie i ze serca sw eg o w y r z u ca ją , a sw ej lu b o ś c i tak z a d o ś ćc z y n ią , ja k k o ń i m u l, k t ó r e rozu m u n ie m a ją . nad ty m i c za rt m a m o c . A ty , g d y ją p o jm ie s z , w sz ed łszy d o ło ż n ic y w strzy m a j się od n ie j p rz e z trz y d n i, a n icz ym in n y m n ie b ę d zie s z się z nią z a jm o w a ł je n o m o ­ d litw ą . I t e jż e n o c y za p a l w ą tr o b ę ry b ią , a b ę d z ie o d p ę d z o n y c za rt. D r u g ie j zaś n o c y d o z łą cz e n ia ze św ięty m i p a tria r c h a m i p rz y p u s z c z o n y b ę d z ie s z ” .

12 M ow a tu o s p o w ie d n ik u B r. A lb e r ta . W ow y m cza sie b y ł n im z d a je się ks. C zesław L e w a n d o w sk i.

12 — N a sz a P r z e s z ło ś ć t. 21

(13)

Szukać Boga w Wierze i Miłości, nie chcąc znajdować ani zadowol- nienia, ani używania w żadnej rzeczy stworzonej i nie chcąc ro­

zumieć więcej jak z tego co powinienem wiedzieć.

Szukać Go w tajemnicy Wiary, zatem nie zadawalniać się tym co rozumiemy albo czuję z Boga, ale się tym karmić czego w Nim nie rozumiem. Mój Ukochany zostawiłeś mię w jękach.

Tylko przez miłość można coś od Boga uzyskać.

Zadowolnienie znacliodzi się nie w posiadaniu wszystkich rze­

czy, ale w pozbawieniu, w nagości i ubóstwie; ubóstwo Perła Ewan­

geliczna. Umartwienie, pokora, modlitwa i krzyż; nie zatrzymy­

wać się w dobrach doczesnych zmysłowych i pociechach duchow­

nych. Szukać Boga jedyny cel życia.

W ielość łask, które się traci dla bagatelek i drobnostek świa­

towych — prosty i pojedynczy pokarm w którym są wszystkie smaki. Obietnica czynić co doskonalsze. Zrzeczenie się inklinacji, które są przyrównane do zwierząt pasących się na widoku góry świętej. Doskonałość polega wyłącznie na pozbyciu się wszelkiej żądzy niedoskonałej. 1. Odrzucić wszelkie przywiązania serca.

2. Oczyścić się przez noc zmysłów.

Głód duchowny, który sprawiają używanie i nasycenie od Boga.

Pierwsza utrata pozytywny — Opozycja duchowi Bożemu.

Wino i mleko bez pieniędzy czyli woli własnej.

Tabaka.

Stany zdrowia.

Być zwróconym do Boga, nie mieć nic, dobrowolnie nie zrobić nic ani najmniejszego ze złego pociągu.

Wszystko zdawać na Opatrzność.

Jeszcze nie wszystko wykonałem.

Siostry — gazety — picie — tabaka. Zaniedbanie ćwiczeń, apatia.

L e n i s t w o , b r a k w i a r y , n a d z i e i , m i ł o ś c i . Rozpacz, sąd siebie, pacierze, msza, spowiedź i Komunia, medytacja, ra- ch[unek] sum[ienia]. Nie myślę o Bogu, tylko o sprawach i lu­

dziach. Omdlenie, apatia.

Mankietnicy

13

pokazali jak jest skuteczne Tercjarstwo zorga­

nizowane w parafiach.

Kryterium — mój stan wewnętrzny. Dekret; rozmowa; za­

niedbanie ćwiczeń. Nie zwrócony do Boga jakbym na sobie się opierał. Bernardyna

14

źle się chowa a to jest kara za moje niepo­

słuszeństwo, umysł i sumienie zamięszane. Kogo słuchać — kry­

terium nieposłuszeństwo, nierozsądek, niedbałe życie, czytanie, nie­

porządek, tabaka.

13 M ankietnikam i zwano sektę m ariaw itów, założoną przez księdza-apostatę Jana K o w a l s k i e g o i „m ateczkę” K o z ł o w s k ą .

14 Starsza SS. A lbertynek s. Bernardyna (Maria Jabłońska).

Mam akt zjednoczenia, nie wiem jak go użyć praktycznie. Zje­

dnoczenie z Bogiem, przywiązanie (jako przeszkoda) jakie? Cel rekolekcji — grzech czy niedoskonałość dobrowolna?

* **

Dla złączenia się z Bogiem należy wszystko poświęcić.

Powód naszych oschłości jest to akt naszej woli, który się unosi do spełnienia swoich żądz. Dla złączenia się przez wolę i miłość z najwyższym Dobrem dusza ma najpierw porzucić wszelką żądzę dobrowolną, choćby najdrobniejszą, to znaczy, że świadomie nie ma przystać na żadną niedoskonałość.

Ani woli ani przywiązania do niczego?

Wady: Zanadto mówić i za długo, przywiązanie do osób, do rzeczy, do sposobu życia, ciekawostki etc., jako przeszkody do doskona­

łości. Co znaczy dla ptaka, że przywiązany na sznurku czy na nitce, dopóki jej nie zerwie, nie uleci. Jaka nitka? mała satysfakcja, ba­

gatelki. Okręt i ryba remore [!]. Albo się postępuje przez ciągłe zwycięstwa nad sobą albo ustępuje, wystarczy jedna niedoskonałość dla ściągnięcia drugiej. Zachować serce tylko dla Boga, albo po­

żegnać nadzieję przybycia do celu i kresu. Jedna dobrowolna nie­

doskonałość przeszkadza do transformacji duszy w Boga.

Prowadzenie się, zachowanie się dla wejścia przez wiarę w noc zmysłową — dwa sposoby: czynnie i biernie.

Sposób do praktyki.

1. Habitualna żądza naśladowfania] P. Jezusa, rozmyślać Jego ży­

wot, ażeby w każdej okoliczności zachowywać się tak jak On by to czynił. 2. Jeżeli się przedstawia coś przyjemnego dla zmysłów co nie zmierza wprost do czci i chwały Boskiej, zaniechać tego z mi­

łości dla P. Jezusa. Np. słyszeć przyjemne rozmowy nie odnoszące się do Boga. Widzieć coś co nie podnosi do Boga. Rozmawiać. Po­

dobnie ile jest ze mnie względem wszystkich działań zmysłów, żeby się od nich oswobodzić. Jeżeli nie można, wystarczy na woli i na denegacji.

Lekarstwo radykalne, źródło zasług i cnót szczytnych jest umartwienie i uspokojenie czterech namiętności naturalnych: ra­

dości, nadziei, obawy i bólu; z ich harmonii i uspokojenia wyni­

kają dobra. Dlatego usiłować pozbawić zmysły wszelkiej satysfak­

cji, zostawić je jakby w próżni i w ciemności, wtedy będą postępy w cnocie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ja niżej podpisana/(y) wyrażam zgodę na przetwarzanie danych osobowych dla potrzeb rekrutacji oraz zatrudnienia na stanowisku psycholog w Miejsko – Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej

4.Zakup współczesnej zbroi japońskiej Kryterium techniczne: Zbroja powinna być stylizowana na XVIII wiek wykonana z metalu dwu częściowa z pasów metalu- poprzecznych pokryta

młodzieży z jakimi sytuacjami spotykają się nasi bracia chrześcijanie w Sudanie i czym dla nich jest wiara w Chrystusa... ciągle spotykamy się z ograniczaniem

w odpowiedzi na zapytanie ofertowe znak sprawy DA.210.06.2021.DA dotyczące realizacji zamówienia na „świadczenie usług doradczych i konsultacyjnych na rzecz

Winczakiewicz Andrzej 15 Wittekind J.. STAN BADAŃ TRWAŁOŚCI PAPIERU DRUKOWEGO ...'. Dokonania zagraniczne ... METODYKA BADANIA PAPIERU ... Metody w badaniach własnych

Znajdziecie w niej menu pełne SUPER FOODS, opracowane przez naszego Szefa Kuchni we współpracy z profesjonalnym dietetykiem, zawierające antyoksydanty stymulujące

Jakkolwiek taka interpretacja może budzić sprzeciw lekarzy, to ze względu na swój cel gwarancyjny zasługuje, by bronić jej z całą stanowczością. Inaczej by było, gdyby każdej

Składający ofertę jest nią związany przez okres 30 dni od upływu terminu składania ofert. Treść oferty musi odpowiadać treści zapytania. Do oferty Zamawiający wymaga