• Nie Znaleziono Wyników

Ludzkie rzeczy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ludzkie rzeczy"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

Jarosław Cymerman

Ludzkie rzeczy

Bajki od rzeczy Grażyny Lutosławskiej to książka, którą trzeba wziąć do ręki – dotknąć, by się przekonać o tym, że – pomimo wszystko – papier nie zawsze musi przegrywać z e- bookami. Wydany przez Ośrodek „Brama Grodzka” – Teatr NN tom sam w sobie jest piękną i niezwykłą rzeczą. Jednak to nie staranna i oryginalna szata graficzna (o której jeszcze będzie mowa poniżej) stanowi o wartości tej książki – jej istotę stanowią bowiem opowieści wypełniające te znakomicie zaprojektowane strony.

Lutosławska – popularna dziennikarka radiowa – jest autorką bardzo wszechstronną – pisze przede wszystkim dla dzieci (choć nie tylko), ma w swoim dorobku kilka książek, dwie wystawione sztuki teatralne i dwie adaptacje, a także słuchowiska (jak chociażby cykliczny Bazarek obecny już od kilku lat na falach Polskiego Radia Lublin). Bajki od rzeczy zresztą także doczekały się już wersji radiowej.

Dotychczas bohaterami jej opowieści bywały zwierzątka (jak w zbiorach Leon i kotka czy Wielkie zmiany w dużym lesie), krasnoludki ze sztuki O dwóch krasnoludkach i jednym końcu świata) czy dzieci szukające źródeł magii tkwiącej w starej lasce (Jak Arni i Dobek ratowali świat), a także pani Zosia z osiedlowego straganu z warzywami i owocami (Bazarek).

Wszystkie te powołane do życia przez Lutosławską postaci – bez względu na to czy pochodzą z tego czy innego świata – są w swej zwyczajności niezwyczajni albo niezwyczajnie zwyczajni.

Autorka Bajek od rzeczy potrafi bowiem nie tylko opowiadać o tym, co codzienne w niezwykły sposób – trawestując Wyspiańskiego, można o niej powiedzieć, że ma ten dar, by na to, co zwykłe i powszednie, patrzeć inaczej. To właśnie język i oryginalne spojrzenie na otaczający świat stanowi o urodzie pisarstwa Lutosławskiej. Jej sprawność w posługiwaniu się polszczyzną widać na przykład w tym, jak potrafi bawić się frazeologizmami – tak jak to czyni chociażby w bajce Guzik:

„Guzik postanowił jednak wziąć sprawy w swoje ręce.

– Przecież nie masz rąk – przytomnie zauważyła szuflada. Gdyby guzik miał uszy, może by posłuchał, a tak wskoczył do dziury po sęku i potoczył się w stronę wyjścia. Ale po drodze wpadł w mysią dziurę i już nigdy z niej nie wyszedł.”

Podobną zabawą jest oczywiście także tytuł zbioru – Lutosławska nie pisze od rzeczy, ale „od rzeczy” wychodzi. Ożywione przedmioty przeżywają swoje przygody nie w jakichś wyimaginowanych królestwach, ale w zupełnie normalnym ludzkim świecie. Często robią to

(2)

co zwykle – piłka skacze, pralka pierze, buty chodzą na spacery, urwany guzik tkwi w szufladzie, a garnek gotuje. Swego rodzaju wyjątkiem jest zakochany beznadziejnie (do czasu) w sznurku telefon i dron, który trwając w gotowości, przeoczył istnienie pięknego świata wokół siebie.

Pomimo pogodnego tonu i dowcipnego języka świat kreowany przez Lutosławską wcale nie jest całkiem jak z bajki. Nad wszystkimi bohaterami unosi się bowiem widmo wyrzucenia na śmietnik lub zapomnienia – świadomość tego działa trochę jak zupa, o której przypomina innym warzywom kapusta w słynnym wierszu Na straganie Jana Brzechwy.

Doświadcza tego pewna siebie piłka po tym, jak uszło z niej powietrze, marząca o brudzie pralka i zapracowana zmywarka, które wspólnie trafiają na śmietnik, wspomniany już zgubiony guzik, telefon z wyładowaną baterią, przypalone i porysowane garnki czy rozbity po szaleńczym locie dron. I chyba właśnie ten cień przemijania sprawia, że bohaterowie Bajek od rzeczy wydają się tak ludzcy.

Pomimo wszystko jednak – jak to w bajkach – zwykle wszystko dobrze się kończy.

Trudne przeżycia owocują czasem nowym początkiem – pralka i zmywarka na śmietniku rozpoczynają drugie życie, guzik i myszy „żyli długo i szczęśliwie”, podobnie jak telefon i sznurek. Tyle, że źródłem nowego początku jest nie tyle jakaś nieprawdopodobna odmiana losu, a zdobycie świadomości, nowe spojrzenie na to, co było dawniej i to, co może jeszcze przynieść los. Lutosławska zawsze otwiera taką perspektywę przed swoimi bohaterami – choć ci nie zawsze umieją z niej skorzystać. Wspomniana już wcześniej piłka po tym, jak pękła od ciągłego nadymania się, zniknęła nie wiadomo gdzie i nigdy nie dowiedziała się, że w gruncie rzeczy jest latającym talerzem. Podobnie garnki kłócące się o to, kto lepiej gotuje, wylądowały na śmietniku i nie zdążyły przekazać swoim następcom, że początkiem ich końca były ich wzajemne przechwałki i wynikłe z tego kłótnie. Z kolei bohater ostatniej opowieści – dron – zadufany w sobie, stał i drzemał, bo mu się „nie chciało chcieć”. Zmęczony ciągłą gotowością do lotu i patrzenia spał, aż do czasu, gdy obudzony przez komara, wzbił się w górę, by zaraz potknąć się o kamień i rozsypać, po czym znowu zasnął „wciąż gotowy, żeby jak już mu się zechce, unieść się i zobaczyć”.

Bajki od rzeczy zostały zilustrowane przez debiutujący w tej roli kolektyw kilku.com – znany dotychczas z projektów graficznych czy projekcji multimedialnych. Zresztą określenie

„zilustrowane” nie jest w tym przypadku najlepsze. Kilku.com zaproponowali bowiem w gruncie rzeczy swoją lekturę opowieści Lutosławskiej – w „analogowej”, w jaskrawej, żywej kolorystyce i bardzo starannej pod względem typograficznym formie umieszczając multimedialne ich odczytania. Szczególnie udana jest graficzna realizacja bajki o telefonie.

(3)

Pomiędzy słowami umieszczone zostały pomarańczowe ikonki przedstawiające stopień naładowania baterii – bardzo dobrze znane z ekranów laptopów, tabletowi smartfonów – towarzyszą one narracji o stopniowym wyczerpywaniu się energii beznadziejnie zakochanego telefonu, na jednej ze stron „zaplątał się” nawet i pomarańczowy sznurek – identyczny z wszytą pomarańczową tasiemką-zakładką, a w zakończeniu fragment dialogu został zapisany w sposób naśladujący rozmowę prowadzoną w komunikatorze lub za pomocą smsów. Śledzenie takich zabaw polegających na wzajemnych przenikaniu się poszczególnych kodów stanowi istotny element kontaktu z tą niezwykłą książką.

Ta szata graficzna, która zachęca do podążania za tokiem myślenia autorki, znakomicie rymuje się z treścią Bajek od rzeczy. Lutosławska w każdej opowieści odsłania bowiem kawałek prawdy o świecie – a prawdę przecież najlepiej poznawać po kawałku – w całości jest trudna do zniesienia, bywa nawet niestrawna. Opisując perypetie tak często ożywianych w dziecięcej wyobraźni przedmiotów, nie poprzestaje na tym, co na wierzchu, nie interesuje jej też płaskie moralizowanie, poważnie traktując młodego (choć nie tylko) czytelnika, woli głębiej wniknąć w istotę (nomen omen) rzeczy.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Żeby taki świat powstał, każdy musi mieć swój dom i ogród, w którym jest gospoda- rzem, każdy musi żyć według swojego wyboru, ale nie może się izolować — to

nie mogąc dociec własności rzeczy – należy praktykować epoche, czyli wstrzymywanie się od sądów i.. niezabieranie głosu w żadnej

Przez chwilę rozglądał się dokoła, po czym zbliżył się do cesarskiego podium i kołysząc ciało dziewczyny na wyciągniętych ramionach, podniósł oczy z wyrazem

Oczywiście jest, jak głosi (a); dodam — co Profesor Grzegorczyk pomija (czy można niczego nie pominąć?) — iż jest tak przy założeniu, że wolno uznać

nie duszy — zazwyczaj przyjmuje się bowiem, że dusza jest tym składnikiem człowieka, który po śmierci ciała nie ginie, lecz przebywa w jakiejś rzeczywis­.. tości

(…) Nie mamy stenogramu jego płomiennej mowy, tylko kronikarskie relacje z drugiej ręki. Historyk krucjat Steve Runciman streszcza ją tak:”Zaczął od zwrócenia uwagi

Wiadomo, że dla strumienia zgłoszeń który jest procesem Poissona prawdopodobieństwo, że pierwsze zgłoszenie nadejdzie nie wcześniej niż po pół godziny wynosi

Biegun, choć na szczy- cie świata, stał się symbolem nie wyzwania sportowego, ale przekra- czania siebie, a ja od tego czasu, choć niezmiennie bez ręki i nogi, czuję