• Nie Znaleziono Wyników

Cegielnia przy ulicy Drobnej - Maria Wręga - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Cegielnia przy ulicy Drobnej - Maria Wręga - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

MARIA WRĘGA

ur. 1941; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, dzieciństwo, szkoła podstawowa nr 18,

rodzina, ulica Drobna, cegielnia Czechówka Górna, praca w cegielni, projekt Lubelskie cegielnie. Materia miasta

Cegielnia przy ulicy Drobnej

Tato miał kolegę, który na Drobnej prowadził cegielnię, pan Józef Baranowski, znali się od młodych lat. On ściągnął ojca, bo było mieszkanie i sprowadziliśmy się na ulicę Drobną, do tej cegielni. Część dzieci poszło do szkół średnich, zawodowych, a ja poszłam do szkoły nr 18, do czwartej klasy i byłam tam aż do klasy siódmej. Warunki były opłakane. Mieszkanie nie było ani skanalizowane, ani wyposażenie w jakieś sanitaria, jednym słowem było ciężko, ale to były czasy powojenne i tak się mieszkało. To i tak był cud, że się dostało to mieszkanie. I w to środowisko zaczęliśmy wchodzić. Rodzice przystąpili do pracy, bo zawodu jako takiego, ani mama, ani tato nie mieli. Byli uczciwymi ludźmi i bardzo dobrymi rodzicami, ale niestety musieli jakoś zarabiać na chleb.

Tato pracował przy tak zwanym kopaniu gliny suchej. Tam były wózki, szyny i tam kopało się glinę, i zbierało w taki jak gdyby wąwóz, na noc się zalewało to wodą, żeby ona się przerobiła. Dopiero potem przewoziło się glinę wózkami do troszkę zmechanizowanego miejsca. Tam było mieszadło, ale już oczywiście podłączone do elektryczności. Mieszało się tę glinę, żeby wychodziła przez takie gardziele i na wózki, które dochodziły po torach na place do tak zwanych formiarek. Formiarki miały formy dwuczęściowe, robiły tak zwane kluchy z gliny, posypywały formę piaskiem i wbijały w nie te kluchy. Kobiety formowały, ścinały nadmiar strychulcem i układały cegły na placu. Były takie długie pasy tych gotowych, z formy układanych, cegieł. Ta praca zaczynała się ciut świt, raniusieńko, aby tylko zajaśniało, one już schodziły się na place i jak najwięcej zrobić przed południem. Kończyły formowanie i miały przerwę na śniadanie. Cegły musiały wysuszyć się na słońcu. Jak była pogoda, to cieszyło się towarzystwo całe, bo był zarobek, a jak był deszcz - to niestety.

Jak już cegła wyschła z wierzchu, to my, dzieci, przeważnie mieliśmy zajęcie.

(2)

Kantowało się cegłę, czyli się ją podnosiło, żeby stała na boku i od spodu wyschła.

Mama przychodziła, robiła obiad, jak które dziecko miało czas, to pomagało mamie i obiad był. Po obiedzie układało się cegły na tak zwane kary, wózki takie. Nie były obudowane boki, tylko takie plecy i podest. Po balach metalowych woziło się cegły pod zadaszenie. To był magazyn taki złożony tylko z dachu i podparty belkami. Tam się ustawiało w tak zwane płoty. To trzeba było mieć oko i to już starsze osoby kierowały, a myśmy tylko pomagali. Potem, jak cegła wyschła, cała ekipa taka była, która zwoziła ją do pieca. Mieli też kary. W piecu także się ją układało specjalnie, ale to ja już nie wiem, bo to byli fachowcy, długoletni pracownicy, którzy układali cegłę.

Specjalne kanały takie były. Piec składał się z dwóch części. Jedna, gdzie się układało cegłę, a druga – był taki sufit i tam były tak zwane fajki do sypania węgla, takiego miału. Ja nie byłam nigdy przy tym, jak oni zapalali ogień. Ten ogień szedł przez 24 godziny etapami dookoła tego pieca. I wypalało się cegłę. Była znowu ekipa panów, którzy wywozili cegłę już elegancką, wypaloną, czerwoną. To znowu się ustawiało albo po prostu jakieś przedsiębiorstwo zabierało tę cegłę.

Na cegielni warunki było okropne. Błoto na wiosnę było straszne! Dochodziliśmy do ulicy Północnej, żeby pójść do szkoły na aleję Długosza. Całe szczęście, że produkowali buty gumowe, to w tych gumowcach przez cały ten okres chodziliśmy, bo nie dało się w butach innych. Wybitnie od święta do kościoła to się w skórzanych butach chodziło. Rozrywki żadnej tam nie było. Ludzie prości, to jak dorwali trochę pieniędzy, to wiadomo, jak to po wypłacie. Ale moi rodzice to nie, bo nas było kilkoro i rodzice chcieli, żebyśmy pokończyli szkoły. Kto chciał, nie zabraniali i dawali pieniądze, żebyśmy się uczyli. Każdy zdobywał zawód. Ja marzyłam o szkole pedagogicznej. Niestety, był wyż demograficzny, ciężko się było dostać. Wybierali samych prymusów, a ja miałam przeciętne wyniki, nie będę ukrywać, i po prostu zostałam odrzucona. Trafiła się szkoła zawodowa o profilu poligraficznym. Poszłam tam, nawet mi się spodobało. Potem w pracy wprowadzili nową technikę drukowania offsetowego, zrobili nam roczny kurs. Z Rzeszowa i Radomia do nas przyjeżdżali z politechniki i profesorowie z Warszawy. Uczyli nas przez rok zasad tego druku, teorię i praktykę, bo mieliśmy już maszyny offsetowe. Miałam zacięcie do tego, do dobierania kolorów etc. Także mi się to strasznie spodobało. Pracowałam 35 lat w swoim zawodzie. Byłam zadowolona, nawet zarabiałam dobrze w naszej spółdzielni Intrograf. Dawali mi też do przyuczenia do zawodu młodych ludzi. Także przepracowałam, poszłam na emeryturę. Zarabiałam dobrze, ale emerytury mam nie za wiele. Ale nie narzekam, bo tysiące ludzi w Polsce żyje gorzej, ja jestem zadowolona.

Rodzeństwo też się rozpierzchło, podostawaliśmy mieszkania, bo cegielnię zlikwidowali i dawali nam mieszkania. Siostra pracowała w banku, to ona dostała od siebie. Tatuś umarł jeszcze na cegielni, ale nie pracował do końca, tylko kolega

(3)

zabrał go do wodociągów. Ale mieszkaliśmy do końca, do wywłaszczenia cegielni, na ulicy Drobnej. Mama dostała z bratem na Kalinowszczyźnie mieszkanie i tam umarła.

Siostra druga wyjechała do Anglii, też już nie żyje.

Data i miejsce nagrania 2018-09-19, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Słowa kluczowe Lublin, PRL, cegielnia Czechówka Górna, ulica Drobna, projekt Lubelskie cegielne..

Potem spod szopy znowu były układane bale i była ekipa do zimnego wożenia cegły do pieca. Znowu tam płoty

Ale maszynista musiał wiedzieć, ile dać tego wszystkiego, to już był trochę fachowiec z długoletnią praktyką. Szkoły ceramicznej nie

Słowa kluczowe Lublin, PRL, cegielnia Czechówka Górna, projekt Lubelskie cegielnie..

Tam był sklep spożywczy i była taka malutka masarnia, państwowa oczywiście, sklep mięsny.. A tak, to chodziło się na Wieniawską, bo tam był

Słowa kluczowe Lublin, PRL, handel mięsem, areszt przy ulicy Zielonej, cegielnia Lemszczyzna, praca w cegielni, projekt Lubelskie cegielnie..

Potem już nie było traw, nie było się czego trzymać, więc trzeba było tak prosto przy ścianie, tylko nogi musiały być mocno wbite w tę glinę i tak zjeżdżaliśmy, usypując

Idąc od dołu, od ulicy Północnej, pierwsze budyneczki, to były budynki techniczne i to były zadaszenia, gdzie chyba była cegła składowana. Gdzieś w pamięci rejestruję jakiś