Andrzej Sulikowski
Motywy religijne i kryptoreligijne w
twórczości Hanny Malewskiej
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 78/2, 111-128
AN D R ZEJ SU LIK O W SK I
MOTYWY R E L IG IJN E I K R Y PTO R ELIG IJN E W TWÓRCZOŚCI HANNY M A LEW SK IEJ *
Chodzi o te słow a, które są do p ew n ego stop n ia s a kralnym i, ba, sakram entalnym i, to znaczy: n iosą to, co oznaczają, i w najgłęb szym sercu człow ieka zostaw iają tw órczy osąd. Tę skłonność i u m iejętn ość trzeba w ię c n ie u stan n ie ćw iczyć, aby p ra -sło w a d otyk ały zap racow an ego czło w iek a n ie tylk o p o w ierzch ow n ie, aby n ie obum arły w jego ob ojętn ości i nih ilizm ie, aby n ie zagubiły się w je go pap lan in ie, aby n ie b y ły jak w łóczn ia, co otw iera źródła ducha przez śm ierteln y cios U krzyżow anem u. (K. R ahner,
Das W o r t d e r Dic htu ng u n d der C h ris t (tłum . K . W ojto
w icz, CR)]
Dla uniknięcia z arzu tu autoplagiatu od razu w yjaśniam , iż w ym ie nione w ty tu le kw estie om ówiłem w pew nym stopniu, pośw ięcając za gadnieniu n aw et obszerne s tu d iu m 1. Na podstaw ie dotychczasow ych i wciąż trw ają cy c h badań — ostatnio dość in tensy w nych — n ad a rc h i w u m zm arłej pisarki, przechow yw anym w dziale rękopisów B iblioteki Jagiellońskiej, m ożna wyznaczyć aż pięć planów pojaw ienia się m o tyw ów relig ijn y ch w twórczości M alewskiej:
1) w obrębie prozy arty sty czn ej fikcjonalnej, tzn. w powieściach i opowiadaniach; w w ym ienionym studium nie uw zględniłem szeregu nie znanych mi wówczas, nie publikow anych rękopisów, pom ijałem też 1 na ogół m otyw y szczególne, w łaśnie kryptoreligijne, na pozór
pozbawio-* R eferat w y g ło szo n y na sesji n au k ow ej „Tradycje relig ijn e w prozie p o lsk ie j” zorgan izow an ej przez Z akład Badań nad L iteraturą R eligijną K U L w dniach 23—26 IV 1985 w L ublinie.
1 A. S u l i k o w s k i : M o t y w y religijn e w t w ó r c z o ś c i H a n n y M a l e w s k ie j . W zbiorze: In s p ir a c j e re lig ijn e w liter a tu rz e. W arszaw a 1983, s. 68— 119; zob. też U jr z e ć his to rię s p r a w i e d li w i e . 50 lat p i s a r s t w a H a n n y M a l e w s k ie j . TP [= „T ygod
nik P o w szech n y ”] 1981, nr 27; S p o tk a n ia z panią M a l e w s k ą . TP 1983, nr 18. W p ie r w szej z w y m ien io n y ch p u b lik acji podaję obfitą litera tu r ę p rzedm iotu (o m o ty w a ch relig ijn y ch u M alew sk iej p isa li m. in.: A. G ołubiew , H. B ereza, Z. S ta r o w ie y s k a - -M orstin ow a, J. W oźniakow ski, J. Z iom ek).
ne takiego znaczenia, a odsłaniające sw oją głębszą i istotniejszą se m an ty k ę dopiero w osobliw ym n aśw ietlen iu in te rp re ta to rsk im (rodzaj u ltrafio letu , w y k ry w ająceg o na płaszczyźnie literackiego „p łó tn a” bo g a ty palim psest opalizujących znaczeń);
2) w obrębie prozy arty sty c z n e j niefikcjonaln ej, tj. przede w szy st kim w eseistyce oraz form ach pokrew ny ch (arty k u ł polem iczny, felie ton), pisanych językiem d y sk u rsyw ny m ; zasadniczy zrąb tak ich tekstów zgrom adzonych przeze m nie w szedł w skład o statniej książki pisarki opublikow anej za jej życia 2 — ukazała się a k u ra t na podw ójny ju b i leusz autorki, 70-lecie życia i 50-lecie twórczości; obecnie przygotow uje się w znow ienie tej w artościow ej pozycji, wzbogaconej o w iele tek stó w uchw yconych dopiero w tra k c ie przygotow yw ania Bibliografii adnotowa-
n e j twórczości H ann y M a lew skiej (bibliografia ta jest ukończona i prze
znaczona do druku);
3) w obrębie prac przekładow ych, publikow anych głów nie w m ie sięczniku „ Z n a k ” — tu postrzegam y na p rzestrzeni lat 30 działanie w y biórcze g u stu kryty czn ego , tro sk ę o w yszukanie tekstów istotnie w a r tościow ych dla życia w ew nętrznego i m odlitw y, a także p rzybliżających czytelnikow i polskiem u w y b itn e osiągnięcia teologii zachodniej, zarów no p ro testan ck iej jak katolickiej;
4) w obrębie prac red aktorsk ich , k ształtu jący ch zasadniczo oblicze m iesięcznika „Z n ak ” w latach 1945— 1973 (z w y ją tk ie m rep re sy jn e j p rze rw y 1953— 1956), k ied y to M alew ska pełniła fun kcję jeśli nie red a k to ra naczelnego, to w każdym razie re d a k to ra czynnie w spółtw orzącego pismo;
5) w reszcie w obrębie tek stó w za życia pisarki nie publikow anych, a odk ry w an y ch przeze m nie ostatnio, w tra k c ie kw eren d archiw aln ych nad spuścizną; tu na w yróżnienie zasługiw ałyby luźne n o tatki, prow adzo ne przez au to rk ę w lata ch 1944— 1968 (sporadycznie do 1973) jako z re g u ły jednozdaniow e „p om y ślenia”, „ rz u ty ” m yśli, u trw alo n e na dość przypadkow ym , a n iek ied y zask ak ujący m m ate ria le (oddarte skraw ki pap ieru gazetowego, k a rtk i z notesów bądź sta ry c h kalen darzy, opako w ania — w w ielkiej ilości — od ta b le te k „z krzy ży k iem ” przeciw bólom głowy) oraz w podobnej postaci fizycznej zapisane — k rótko mówiąc: na św istkach — pom ysły jednozdaniow e do powieści planow anej, zaled w ie naszkicow anej w n ajogólniejszych zarysach k o nstru k cy jn y ch , p od ej m u ją c ej te m a t K rólestw a Niebieskiego, a oznaczanej n a ogół przez pi sark ę kry p to n im em „H ipo”, sk ró t od słowa „hipopotam ”, k tó re to m iano nosi postać alegoryczna pożyczona od K iplinga, być może też i od Elio
* H. M a l e w s k a , O o d p o w ie d z i a ln o ś c i. W y b ó r p u b l i c y s t y k i . (1945— 1976). K ra k ó w 1981. N a s. 229— 233 k a len d a riu m życia i tw órczości a u tork i w op racow an iu A . S u l i k o w s k i e g o . D a lej do k siążk i tej odsyła się tu sk rótem O. L iczby po sk rócie oznaczają stronice.
ta 3, m ająca symbolizować Kościół — to, co w nim w ieczne i n a d p rz y rodzone — zanurzony w burzliw ej rzece historii, przem ijania, ludzkich i ta k sobie przeciw nych nam iętności.
J a k zatem widać, pole badań otw iera się ogrom ne i tru d n e do ogar nięcia w zrokiem w całej swojej złożoności. Stosunkowo najm niej kło potów spraw ia in te rp re ta c ja tek stó w w ydrukow anych, objętych planam i 1 i 2. Tu w ystarczy przypom nieć zasadnicze ustalenia z m oich prac do tychczasow ych i uwidocznić w zm iankow ane wcześniej m otyw y k ry p to -
relig ijn e albo wskazać na nie zrealizow ane w końcu k onfiguracje utw o rów, w yraźnie przez p isarkę planow ane (wiadomo np. z licznych w yw ia dów, iż M alew ska zam ierzała opublikow ać antologię k u ltu ry średnio w iecznej i w pracy tej — niezw ykle rzetelnie przygotow yw anej w latach 1938— 1950 — przedstaw ić epokę od stro n y życia w ew nętrznego, m o dlitw y, dociekliwości in telek tu aln ej, „renesansow ej” w szechstronności najw y b itn iejszy ch twórców, itd. 4).
C h a ra k te ry sty k a prac przekładow ych, a ty m bardziej poczynań r e daktorskich, w ym aga nie tylko żm udnych b a d a ń 'm a te ria ło w y c h , ale uw zględnienia czynnika nieoznaczoności. T rudno przecież oddzielać pracę re d a k to rk i od dorobku zespołu, a jest to w ted y jedynie na pewno m ożli we, gdy z korespondencji czy inn y ch źródeł bez w ątpienia wiadomo, iż M alew ska tak i a tak i pom ysł w obrębie m iesięcznika przeprow adziła. S tąd zarów no plan 3, ja k i 4 służyć mi będą jedynie jako płaszczyzny odw ołań pom ocniczych i uzupełniających. Polegać tu m ożna jedy nie na pam ięci piszącego te słowa — już od lat 8 obcuję blisko jako czytelnik i badacz z pisarstw em M alew skiej, dzięki jej uprzejm ości m iałem czę ściow y dostęp do archiw um w latach 1978— 1981 (recepcja, część kores pondencji), zapoznałem się ze w szystkim i tekstam i, zarów no dru kow a nym i, jak i pozostaw ionym i w rękopisach. S tąd szereg tw ierd zeń n in ie j szego a rty k u łu m ógłbym znacznie szerzej dokum entow ać, czego nie czy nię z racji ograniczonej objętości.
N atom iast wiadom o ju ż w tej chw ili na pewno, że tek sty sytuu jące się w planie 5 wnoszą do in teresu jącej nas p roblem atyki religijnej ła d u nek m yślow y o zasadniczym znaczeniu. „Luźne pom yślenia”, n a ra stające system atycznie przez dziesiątki lat i z rzadka tylko datow ane, ale przez a u to rk ę jeszcze w łasnoręcznie uporządkow ane z grubsza (te m atycznie i chronologicznie), uw ażać można za swoisty quasz-diariusz
8 Na pożyczkę od K ip lin ga w sk azu je sam a autorka w zach ow an ych ręk opisach. U w a g ę o rem in isce n c ji z E liota zaw dzięczam drow i A n d rzejow i B o r o w s k i e m u .
* O rzeteln o ści przygotow ań św iad czą obfite notatki, prow adzone r ó w n o leg le
w czterech językach: po ła cin ie, an gielsk u , francusku i po polsku. W edle z e sta w ie nia b ib liograficzn ego do an tologii w ejść m iało p rzynajm niej 10 obszern ych tek stó w w raz z eseisty czn y m kom entarzem autorki (o typ ie eseisty k i daje p ojęcie trzecia część k siążk i O o dpow ie dzialn ości).
pom ysłów litera c k ic h i filozoficznych, u trw a la n y c h w form ie kró tk ich n atch n ień i rozbłysków m yśli.
L iterackość ty c h tek stó w najm n iejszy ch — znacznie w yraźniejsza niż w podobnych poniekąd zapiskach Białoszewskiego (m yślę o tekstach z pogranicza liry k i i prozy) — została zredukow ana do ledw ie postrze- galnego m in im u m i objaw ia się jako dobór słów stylistycznie w artościo w ych albo jako in te resu jąc a sem antycznie w ieloznaczność, in te rp re to - w aln a przy użyciu narzędzi stosow anych do m ate ria łu liry k i. Dzięki k u m u lacji znaczeń n ib y -d zien n ik pom ysłów przeistacza się z upływ em czasu le k tu ry w sw oistą rozm ow ę rozum u, serca (ego) i Boga, czyli p rzy pom ina solUoquium w edle fo rm u ły św. A u g u sty n a 5.
Soliloquia M alew skiej, w w iększej części zbadane ju ż przeze m nie,
uporządkow ane ponadto tem aty czn ie i w m iarę możliwości chronologicz nie, posłużą tu jako sporadyczna egzem plifikacja w yw odu, w przyszłości zaś zostaną przypuszczalnie opublikow ane w form ie książkow ej, poniew aż lite ra tu ra (ściślej: liry k a) ograniczona do objętości jednego zdania zacho w u je dziś atrak cy jn o ść czytelniczą (vide Miłosz, zapiski A nny K am ień skiej, w iersze H e rb e rta czy K rynickiego), a przed znaw cą M alew skiej o tw iera najszersze i n ajb ard ziej w ew n ętrzn e zarazem ho ry zo n ty re lig ij ne czy m etafizyczne.
Rów nie a tra k c y jn ą p racą stanie się zapew ne re k o n stru k c ja nie n a p i sanej książki „H ipo”. U znać m ożna, że obm yślanie tego niezw ykłego u tw o ru zajęło au to rce ponad 20 lat. Idee ,,Η ΐρο” w p ły n ęły na w szystkie u tw o ry od P rzem ija postać świata (1954) począw szy i form ow ały głównie sferę historiozofii i religii w łaśnie. N iem niej pisarka zam ierzała sw oje przem y ślen ia i „po m y ślen ia” zam knąć w osobnej książce, do czego z w ie lu p rzyczyn nie doszło i — jak się zdaje — w ogóle dojść nie mogło. Bodaj najbliższy form u le „H ipo” okazuje się L ab iryn t (1970) — przykład epiki alegoryczno-sym bolicznej, obficie w y k o rzy stu jącej a rc h e ty p y śró d ziem nom orskie, p rzełam u jącej zasadę ciągłości akcji, poszerzającej ram ę czasu fabu larneg o aż do granic m itycznej nieokreśloności. Zachow ano je d n a k p rzy n ajm n iej głównego bohatera, tzn. E pim enidesa, oraz postacie epizodyczne, podczas gdy u tw ó r „H ipo” nie w prow ad załby zapew ne n a w et — posłużę się tu sform ułow aniem Ja n u sz a Sław ińskiego — tej „w iel kiej fig u ry se m an ty czn ej” .
Zgodnie z n ak reślo n ą koncepcją chciałbym tera z w sposób n a d e r sy n tety czn y przypom nieć n ajw ażniejsze m o ty w y relig ijn e z opublikow a n ych tek stó w pisarki.
5 Zob. S w . A u g u s t y n , Dia lo gi filo zo ficzn e. T. 2: Solilo quia. W p rzek ład zie A. Ś w i d e r k ó w n y . W arszaw a 1953, s. 5— 104. R ep rezen ta ty w n y w yb ór z a u to r sk iego raptularza M a lew sk iej za m ieścił m iesięc zn ik „Z n ak ” (1968, nr 6) w raz z k ró t k im k o m en ta rzem ed y to rsk im A . S u l i k o w s k i e g o .
J a k wiadomo, w pierw szym okresie twórczości M alewska chętnie sto sowała schem at powieści biograficznej, w zorując się na lite ra tu rz e fra n cuskiej. Dzięki p rze jęty m zasadom gatunkow ym zyskała możliwość, mó wiąc m etaforycznie i skrótowo, spotkania z personą: z reguły ów boha te r uprzy w ilejo w any k ieru je się w sw ym postępow aniu racjam i życio w ym i, trzeźw o pojm ow anym i i przedstaw ionym i w sposób realistyczny, jednakże rów nocześnie ujaw n ia — ale zawsze tylko częściowo, jakby m im ochodem — głębsze, in dyw idualne złoża osobowości, te zak ry te dla otoczenia sk arb y duszy, k tó re w istocie leżą u korzeni w szystkich w aż niejszych decyzji życiow ych (Vial w Cabrerze, 1931; P lato n w Wiośnie
greckiej, 1933; K arol V H absburg w Żelaznej koronie, 1937; N orw id w Ż niw ie na sierpie, 1947; Tomasz More w opow iadaniu drukow anym w
„ Z n a k u ” (1951, n r 4), a potem um ieszczonym w tom ie Sir Tomasz More
odmawia, 1956). „A utor w e w n ętrzn y ” (form uła H. M arkiewicza) czy n a r
ra to r, podobnie oczywiście jak czytelnik, do sfery tajem nicy psychologicz nej nie m a dostępu, a tylko chwilowo, poprzez w ym ow ne epizody fa bu larn e, to, co dla człowieka najdroższe, co przesądza o trw ałości i kształ cie nadziei, ukazuje się w nagłym rozbłysku, k tó ry z augusty ńsk a dałby się określić jako epifania „duszy n ieśm ie rte ln ej”.
Pow iedzieć by można, że w te n sposób M alew ska spożytkow uje w epi ce przem yślenia personalizm u chrześcijańskiego. Lecz stw ierdzenie po dobne nie w yczerpuje bynajm n iej problem u. Otóż autorka, k o n stru u jąc m im ow iednie (bo na drodze artystyczn ej) tego rodzaju rozw iązania m o- ty w acy jn o-p rzed staw iające, przekracza statyczne i dysku rsy w n e założe nia, w p raw iając p ersony w ru ch. Nie usiłuje ona zatem dowodzić słuszności jakiejk o lw iek filozofii — choć p ry w atn ie z pew nością sym pa ty z u je z personalizm em czy egzystencjalizm em K ierkegaardow skim 6 — lecz podprow adza czytelnika ku niepoznaw alności i tajem n icy drugiej osoby (tzn. b o h atera literackiego), poprzez ów epifaniczny „rozb łysk” pozw ala tę tajem n icę przeczuć, n astępnie zaś, stosując norw idow skie przem ilczenie czy niedopow iedzenia, przed niepojętym zatrzym uje się, m ilkn ie i wreszcie, jak b y przesłaniając oślepione oczy, w ycofuje. N aj częściej, .a z pewnością najb ard ziej świadomie, zastosowane zostało to rozw iązanie n a rra c y jn e w późnym A p o k ry fie ro d zin n y m (1965).
Ju ż jed n ak w m łodzieńczej twórczości a u to rk i napo tykam y koncepcję człow ieka w swoim bogactw ie duchow ym z jednej stro n y n iepochw ytne- go i w części tylko pojm ow alnego, z drugiej zaś — stale, uporczyw ie przekraczającego swoje „ ja ”, sw oją św iatopoglądow ą czasoprzestrzeń, w c h a ra k te ry sty c z n y m k ieru n k u w artości wyższych, trw alszych, jak p ra w
e Już w p ierw szy ch num erach m iesięczn ik a „Z nak” M alew sk a p op u laryzu je m y śl tego filozofa, a tak że z tiw agę śled zi w sp ó łczesn y eg zy sten cja lizm a teisty czn y (Sartre, Cam us). Zob. np. H. M.: A l b e r t Camus. 1946, nr 1; P r o p o z y c j a S a r t r e ’a. 1946, nr 1; S ö r e n K ie r k e g a a r d . 1946, nr 1; Na m a r g in e s i e „M itu o S y z y f i e ”. 1946, nr 3.
da, dobro czy piękno. O ile u w ielu pisarzy w spółczesnych dostrzega się fascynacje m an ich ejsk ie (Miłosz) i pokusy nihilizm u (Różewicz), o ty le a u to rk a pow ieści K am ienie wołać będą — gdzie m oty w y m anichejskie p o jaw iają się explicite — od zainteresow ań tego pokroju u w alnia się całkow icie. Do zarysow anego ujęcia persony literackiej przyczynił się n iew ątp liw ie n u r t p lato ń sk o -au g u sty ń sk i oraz obszerna przed r. 1939 le k tu ra N orw ida, najgłębszego zapew ne perso nalisty w śród poetów pol skich; edycja Zenona P rzesm yckiego pozwoliła początkującej pisarce od naleźć pew n y fu n d am e n t dla własnego, wów czas się rodzącego pro gram u estetyczno-filozoficznego 7.
G dyby do sum arycznego opisu postaci literackiej M alew skiej zasto sować term inologię b ib lijn ą — a nie jest to całkow icie bezzasadne — najb ard ziej ad ek w atn e okazałyby się k ateg orie „drogi”, „w ędrow ca” lub „przechodnia”, „posłanego” (najczęściej to ostatnie w odniesieniu do a r ty sty czy m yśliciela, owo w Ew angeliach kluczow e „siloe”), „pow tórnie narodzonego”. U k resu n ieustannego, doczesnego transcen do w ania „ ja ” w k ieru n k u w arto ści pro jek to w an ej (Heidegger) przez um ysł stoi — w szkicow anym tu m odelu antropologicznym — „Ojciec w spaniałom yślny, m iłosierny i p rzeb aczający ”, „d obry p a ste rz ”, „zwycięzca śm ierci, piekła i s z a ta n a ”.
Z arazem jed nak , co dla ch ry stian izm u M alew skiej szczególnie ważne, Je zu s okazuje się „b ram ą życia”, przejściem w ąskim , ale n ajbezpiecz n iejszy m i n ajlep szy m z m ożliw ych, n ieu stan n ą, wciąż n a nowo p o w ta rzan ą propozycją. K rótko m ówiąc, Bóg działa jako „dobry p a ste rz ” w spół- w ę d ru ją c y (czyli: w spółczujący, w spółpocieszający, niezaw odny w godzi nie śm ierci — i w wieczności). P o tw ierd zają to ujęcie in te rp re ta c y jn e liczne nie publikow ane solïloquia oraz niektóre, rzadkie u p isarki te k sty publicy sty czn e po d ejm u jące tem a ty k ę ju ż nie religii, gdzie zawsze m ożli w a pew na chłodna racjonalizacja, lecz w iary: tu na szczególną uw agę zasług u ją w łasne M alew skiej uw agi o m odlitw ie oraz liczne z tego zakresu i jakże odkryw cze p rzek ład y 8.
7 W od p ow ied zi na an k ietę, za ty tu ło w a n ej S to s u n e k t w ó r c ó w do a n t y k u („M e a n d er” 1955, nr 5. P rzed ru k w : O), M a lew sk a w y zn a je: „N orw id b y ł spośród w ie l k ich naszych p isarzy X IX w ie k u n a jg łęb szy m , n ajbardziej tw órczo a sy m ilu ją cy m m iło śn ik iem a n ty k u ” ; „żaden w ie lk i tw ó r c a -m y ś lic ie l n ie b ył m i n ig d y tak b lisk i jak N o rw id ”.
8 Spośród p rzek ła d ó w w y ró żn ić b y m ożna: M o d l i t w y z X w i e k u (G a u tie r —
„Choix de p r i è r e s d u I X au X I I I siè c le ”). F r a g m e n t y p i ś m i e n n i c t w a ś r e d n i o w i e c z n e go. „Z nak” 1946, nr 3. — C. S. L e w i s , L i s t do M a lc o lm a . Jw ., 1964, nr 9. — C h m u r a n i e w i e d z y . (F ragm ent). Jw ., 1970, nr 1 (w dziale: J e d e n a s t a w i e c z o r e m ). —
A u t o r „ C h m u r y n i e w i e d z y ”, C ie r p i e n ie i sz u k a n ie. Jw ., 1971, nr 3 (w d z ia le: J e d e n a sta w i e c z o r e m ). — J. D a r l y m p l e , C h r z e ś c ija ń s k ie T A K . K rak ów
1975. — F. J. S h e e n , M o d l i t w a i r o z m y ś l a n ie . „Z n ak ” 1978, nr 9. (P rzekłady za m ieszczon e w m iesięc zn ik u „Z nak” tłu m aczk a sy g n o w a ła kryptonim em : hm). W p u b licy sty ce M alew sk iej w ą tek m o d litw y p rzew ija się n ieu sta n n ie (w idać to d osk on a le w k siążce O o d p o w ie d z i a ln o ś c i).
W ty m m iejscu czytelnik spostrzega, że zdecydow anie chrystocen - try c z n a religijność a u to rk i w yraża się w dziełach literack ich w sposób u k ry ty i zawsze tylko częściowo rozpoznaw alny (szczególnie w pierw szej lekturze). K on stru k cja postaci, pozostająca w zależności od przesłanek religijnych, zakłada:
— stosow anie ograniczonej do m inim um c h a ra k te ry sty k i bezpośred n iej (ta bowiem okazuje się zw ykle w jakiś sposób jednoznaczna, czło w iek zaś je st zawsze w ieloznaczny), naw et poniżej możliwości, skądinąd dużych, stw arzan ych przez konw encje gatunkow e np. powieści biograficz nej czy sagi rodzinnej;
— posługiw anie się ch a ra k te ry sty k ą pośrednią unaoczniającą kilka zaledwie, nie zawsze pierw szorzędnych, epizodów z przekonaniem , że kosmos ,,dziań się” w ew n ętrzn y ch i zew nętrznych (myśli, inten cje, mo wa, uczynki) pozostaje w iadom y tylko Bogu, a u to r nie m a p raw a do uzurpow ania sobie wszechwiedzy, a naw et do u kry w an ia się za typow ym dla epiki Χ ΙΧ -wiecznej n a rra to re m wszechw iedzącym 9;
— całkow ite pom inięcie sądów w artościujących, w m yśl program o wego stw ierdzenia, że w e „wszelkiej opowieści o ludziach, nie tylk o hi storycznej, trzeb a »sym patyzować« — w sensie zrozum ienia — z każdą postacią, by w szystkim oddać spraw iedliw ość” 10; n a rra to r niezw ykle pie czołowicie p rzestrzega ew angelicznego nakazu „nie sądźcie, abyście nie byli osądzeni” (Mt 7, 1) i ten sam m echanizm aksjologiczny rządzi rów nież pub licy sty k ą a u to rk i Przemija postać świata.
W ym ienione w zględy tłum aczą dostatecznie, dlaczego M alew ska nie przedstaw iła w swej dojrzałej twórczości — w rozum ieniu au to rk i okres te n rozpoczynała w łaśnie epopeja gocka — postaci jednoznacznie n ega ty w n e j oraz dlaczego p rag n ęła w epicki sposób „uspraw iedliw ić” (w sen sie K ierkegaardow skim , a także biblijnym ) osoby czy g ru p y społeczne n a ogół u jem n ie osądzane przez zawodowych historiografów (tak było z K arolem V, plem ieniem gockim w Przemija postać świata, różnow ier- cam i w Panach Leszczyńskich). K rótko mówiąc, czynnością k o n stru o w ania postaci literack iej rządzi — jak to już pisałem — „im p eraty w spraw iedliw ości”. W edle przekonania a u to rk i każdy człowiek zachow u jący w ierność sam em u sobie, czyli sw em u sum ieniu, naw et wówczas,
9 Gdy p isark a om aw ia p sych iczn y rozw ój człow ieka, zauw aża w ła śn ie „k osm icz n e ” bogactw o św iata w ew n ętrzn eg o (W ie k klę ski. TP 1959, nr 20. P rzed ru k w: O 105): „I tu w y stę p u je — w ciąż na p lan ie in d yw id u aln ej p sy ch o lo g ii — n a jd z iw n ie j sza p łynność, przem ieszan ie, kalejdoskop, d okręcanie lorn etk i, »ślepe plam ki« p sy ch iczne, h u śta w k i — mfem przekonanie, że to, co w y d a je się n ajbardziej zru ty n izo - w a n y m i jed n o p ła szczy zn o w y m życiem p sych iczn ym , m oże za w sty d zić d ociek an ia J o y c e ’a, fan tasm agorie K afki, już n ie m ów iąc o ciężkich i n iesk o m p lik o w a n y ch jak trak tory w arsztatach p sy ch o lo g ó w n a u k o w y ch ”.
10 H. M a l e w s k a , U w a g i o h is to rii i te ra źn iejszo ś ci. „Z nak” 1958, nr 10.
gdy błądzi, składa na swój sposób św iadectw o praw dzie. I na odw rót, ze sm u tkiem i w spółczuciem p a trz y p isark a na dobrow olną zdradę swo jego „ ja ” głębokiego, stanow iącego o personalnej tożsam ości n .
Jednocześnie w yposaża n ie k tó ry ch p rzy n ajm n iej boh aterów (w po w ieściach biograficznych postaci ty tu ło w e) w osobliwie zorganizow aną głębię p rzestrzen i psychicznej. W najb ard ziej zew nętrznej w arstw ie re a k cji u w idaczniają się m oty w acje polityczne, ekonom iczne, em ocjonalne i w szelkie in n e — by ta k rzec — św ieckie, a czasem stricte relig ijn e (co u tej pisark i znam iennie rzadkie). N atom iast całkiem sporadycznie otw ie ra się w to ku n a rra c ji p ersp e k ty w a prow adząca uw agę odbiorcy w ob szar najgłębszy, niejako n ied ostęp ny — z definicji p ersony — dla ja kiegokolw iek oka cudzego. Zaznaczm y od razu, że tego rodzaju m etoda m om entalnego ro zśw ietlenia psychiki postaci nie w yw odzi się b y n a j m niej z psychologii głębi, do k tó re j a u to rk a A p o k r y fu rodzinnego m iała stosunek chłodny i a rty sty c z n ie obo jętn y (więc całkiem inaczej niż tak skądinąd M alew skiej bliski Teodor P arnicki), lecz służy przede w szyst kim w prow adzeniu p ro b lem aty k i m etafizycznej.
T ak więc dla K aro la V, a później np. dla K asjodora czy A n drzeja Leszczyńskiego fu n d am e n te m codziennej nadziei, realizującej się w bo gatej różnorodności sp raw zw yczajnych, pozostaje „głębokie” prześw iad czenie, że istn ieje gdzieś na ziem i, a n a pew no w e w łasnym sercu (choć zw ykle zakryte), m iejsce szczególnego spokoju, po jed n ania z sobą, z ludź mi, z istnieniem , w reszcie i z Bogiem. T u czas p r o fa n u m — ta k w ażny w u jęciach fa b u la rn y c h — nie odgryw a żadnej ro li isto tn ej, codzienność p rzy b ie ra zaś w łaściw y sobie w y m iar środka prow adzącego do celu. W h iera rc h ii w artości ostatecznych, a ta k a w łaśnie przez chw ilę się obja wia, rzeczy pow szednie u stę p u ją m iejsca rzeczom wiecznym .
K ry p to n im em zjaw iska sta je się zw ykle u M alew skiej odosobniony z a k ątek doczesności, zacisze uładzone, otoczone p rzyro dą nienaruszoną lub m ądrze u p raw ian ą, gdzie rozkw ita d o brobyt w y n ik ły z przyjęcia ubóstw a i pokory. U żyjm y jednego słowa: klasztor. K lasztor o regule zo staw iającej czas na sam o tn ą m odlitw ę, ale też n ak a zu ją ce j system atycz ność i w ytrw ałość w pracy. P ogrążenie się w m odlitw ie przenosi jak b y psychikę postaci w w y m iar czasu spow olnionego aż do biblijnego „ trw a n ia ” (gr. aion, hebr. olam). Czym m oże być ów stan, w y m y k a ją c y się w szelkim , więc rów nież epickim w erbalizacjom , czytelnik dom yśla się, śledząc, życie w ew n ętrzn e E pifaniusza i B en ed y k ta z N u rsji (Przem ija
postać świata), anonim ow ą i w spólną m ed ytację m nichów (K am ienie w o łać będą), niezw ykłe chw ile H ipponika (Opowieść o S ied m iu Mędrcach).
Ten o statn i przeżyw a „św iętą godzinę”, a także k ró tk o trw a łe dośw iad czenia wieczności s ta ją się zapow iedzią o znaczeniu m etafizycznym .
11 H. M a l e w s k a , W p r a c o w n ia c h p is a r z y . W y p o w i e d ź w a nkie cie. „N ow a K u ltu ra ” 1956, nr 21. P rzed ru k w : O 42— 43.
P rzy po m n ijm y jedno, ciekaw e z tego p u n k tu w idzenia, zdanie w p le cione w tok n a rra c ji Żelaznej k o r o n y :
P o czu li w tej c h w ili jedno i to samo: d ziw n y brak, n ied o sta tek dotk liw y, lecz b łogi — w tej porze szczęścia i pięk n ości, m łodości i m ocy, w god zin ie m iłości i zw ycięstw a! P oczu li, w śród pełn i aż dech zapierającej, że to jeszcze n ie w szy stk o — że jest jakieś n ieogarn ion e w i ę c e j i zu p ełn ie i n a c z e j 12.
Dla u w y d atn ien ia sensu niedosłownego w arto dodać, iż opisane tu dotknięcie łaski spotyka cesarza K arola i jego poślubianą w łaśnie m ał żonkę, Izabelę, w czasie zabaw y w eselnej. B yw ają pisarze, u któ ry ch jed n o takie zdanie stanow i rów now ażnik i w pew nym stopniu usp raw ie dliw ienie m nóstw a stronic w ypełnionych akcją ciekaw ą, lecz w yłącznie horyzo ntaln ą.
G dyby ktoś porów nyw ał proporcje m otyw ów explicite relig ijn y ch z liczbą m otyw ów ta k nie nacechow anych, odniósłby oczywiście w raże nie, że proza M alew skiej, w yjąw szy Kam ienie wołać będą i fra g m en ty
Przem ija postać świata, okazuje się wysoce zeświecczona. A by w yszukać
zdanie podobne do przytoczonego przed chwilą, czytelnik m usi p rzerzu cić kilkadziesiąt stronic. Dlaczego? W A p o k r y fie ro d z in n y m , jedyny m utw orze M alew skiej nie pozbaw ionym elem entów autotem atycznych, w spom ina się o ty p ie religijności kobiecej, „bardziej w rośniętej w ży c ie ” 13, nie poddającej się racjonalizacji ani refleksji. Otóż w y daje się, że w pow ieściach fakt, iż w yszły spod pióra kobiety, odcisnął w y ra ź n ie j sze znam ię niż w eseistyce, gdzie religia staje się przedm iotem m yślenia jaw nego, poddanego rygorom lo g ik i14.
Pew ne sta n y psychiczne bohaterów powieściowych uznać n ależy za relig ijn ie znaczące i dla naszych ro zw ażań'n ieob ojętn e. Oto postać lite racka, n aw et w chw ilach zew nętrznego try u m fu i życiowego powodzenia, porusza się w p rzestrzen i duchowego osam otnienia. P ojaw ia się zarazem , jeśli tak m ożna powiedzieć, szczególne „u kieru nk ow anie” tego stanu: na zaledw ie przeczuw aną, do końca nie pojętą, nie przyw ołaną n aw et jedn o znacznie — obecność N ien azy w aln eg o 15. N ajkonsekw entniejszą odpo w iedzią człow ieka na n iedostrzegalne w ezw anie byłoby odejście do sa m otni, jak św. B enedykt, w y b ran ie odosobnienia, jak czyni u schyłku życia cesarz K arol V albo sędziw y K asjodor, odn ajdujący w V ivarium to najgłębsze, n ajb ard ziej przejm u jące m ilczenie, za jak im tęsk n ił przez dług ie lata.
12 H. M a l e w s k a , Ż ela zn a koro na. T. 2. L w ó w 1937, s. 28.
13 H. M a l e w s k a , A p o k r y f ro d z in n y. W yd. 2. W arszaw a 1977, s. 206. 14 In teresu ją co o roli p łci w p rzeżyw an iu w ia ry i zach ow an iach re lig ijn y c h p isze K. R a h n e r (O m ę s k i e c h rz e śc ija ń stw o . W: O m o ż li w o ś c i w i a r y dzisia j. P rzeło ży ła A. M o r a w s k a . W yd. 2. K rak ów 1983).
16 Z w iązek tak rozu m ian ego „ k ieru n k u ” m eta fizy czn eg o z „ sen sem ” om aw ia a u tork a częścio w o w w y p o w ied zi a n k ieto w ej C z y d z i e je m a j ą sens? („Znak” 1975, nr 11/12. P rzed ru k w: O {zob. zw łaszcza s. 27)).
Jano w i B łońskiem u zaw dzięczam uw agę, że w pow ieściach M alew skiej ujaw n ia się
d u ch ow ość przesycon a n a tręctw em a scezy, w yrzeczen ia, połączon ego z in te le k tu a ln ie trzeźw ą n a m iętn o ścią p o lity k i, w n a jszerszy m sen sie, o czy w iście; o scy la cja m ięd zy p oczu ciem v a n it a ti s m u n d i a ob ow iązk iem m o r a ln y m ie.
Rzeczywiście, gd y spojrzeć na św iat p rzedstaw iony z pewnego d y sta n su i w sposób su m u jący w szystkie fabuły, nie m ożna nie dostrzec, że a u to rk a podziw ia w ielostronność, przedsiębiorczość i energię cyw ilizacji europ ejskiej, jest zdecydow aną a n ty k a tastro fistk ą , w ierzy w p rz e trw a nie form acji śródziem nom orskiej zbudow anej na podw alinie chrześci jań stw a, lecz jednocześnie p a trz y dalej, poza h oryzont dokonań doczes nych. Oto k lasztor ( = sam otnia, k raj dzieciństw a we w spom nieniu, p rze strz e ń m o d litw y -p rzy rody) staje się m iejscem po w tó rn y ch narodzin „no wego człow ieka”.
W olno przenieść om aw iany tu k o n flik t na płaszczyznę ściśle b iogra ficzną: znane z w ielu sy tu a c ji pow ieściow ych napięcie pom iędzy w ezw a niem do sam otności (solitudo) a pow innością społeczną (civïlisatio) b y ło — jak w iadom o z do stępnych już fragm entów korespondencji p isa r ki 17 — niezw ykle ostro i osobiście p rzeżyw aną anty n o m ią w ew n ętrzn ą, objaw iającą się w konflikcie pow ołań (pozostać pisarzem m ów iącym w sam otności czy też raczej red ak to rem , n astaw io nym n a odbiór głosów cudzych i zanu rzo ny m w żyw iole społecznym ).
W liście do przyjaciółki, rów nież pisarki, Jad w ig i Ż ylińskiej, d ato w anym w e w rześniu 1973 w Pew li M ałej, pisze M alew ska:
P rzy p o m n ia ła m sob ie T w ój d a w n iejszy list o zro śn ięciu z ziem ią, z ca ły m św ia tem , z przyrodą. Tu, w P ew li, o d czu w a się to jako olb rzym ią, k rzep ią cą rzeczyw istość. I n a tym tle być c zło w ie k iem — o czym w te d y p isa ła ś — to tak a prosta i w ie lk a p raw d a, w y ższa ponad „ a k cy d en sy ”, co się robi, co się robiło, czego już s ię n ie b ęd zie robić 18.
Dla badacza lite r a tu r y w rażliw ego na kw estie m etafizyczne i na p rz e nik an ie biografii w sferę fik cji staje się pew ną pociechą fak t, że a u to rk a nie ty lko odnalazła po r. 1945 swoje V ivarium , ale przeniosła to dośw iad czenie do powieści. Za najciek aw szy m i m otyw am i k ry p to re lig ijn y m i p ro zy M alew skiej sto ją — ja k p rzeko n uje k w eren d a w arch iw u m — n a j głębiej u k ry te przeżycia osobiste. S tą d też życie w ew n ętrzn e postaci zostaje w osobliw y sposób poręczone czy uw iarygodnione przez ocalałe
18 J. B ł o ń s k i , R e c e n z ja r o z p r a w y d o k t o r s k i e j m gr. A n d r z e j a S u l i k o w s k i e g o
„ I m p e r a t y w s p r a w i e d li w o ś c i. O p r o z ie H a n n y M a l e w s k i e j ” (w m aszyn op isie, s. 8).
17 C zęściow o p rzytoczon ych w arty k u le J. Ż y l i ń s k i e j Z a m i a s t e p i t a f i u m
dla H a n n y M a l e w s k i e j („T w órczość” 1983, nr 8, s. 88— 95). O pieram się też na
w ła sn y c h k w eren d a ch w a rch iw u m pisark i, bad an ia te n ie z o sta ły jeszcze o p u b li kow an e.
dokum enty. Ile byśm y dziś oddali utw orów lite ra tu ry rom an tycznej za skrzyn kę z rękopisam i Norwida, za te w szystkie „śm iecie”, u p rzą tn ię te po śm ierci poety przez gorliw ą zakonnicę i tak sk rzętnie zniszczone...
J a k objaw ia się poza ty m „n atręctw o ascezy” w świecie powieścio w ym M alewskiej? Z aciekaw iają pisarkę m. in. postacie dążące do „ogo łocenia” (św. Ja n od Krzyża), godzące się — jak N orw id — z kondycją pielgrzym a, człowieka „w ydziedziczonego” nie tylko z ojczyzny, sław y i uznania, także z przym iotów wieszczych, ale przede w szystkim — z pychy żywota, z zuchwałości istnienia. Trzeba w ty m m iejscu od razu podkreślić, że pisana przez M alewską w czasie okupacji powieść biogra ficzna o Norwidzie, na pozór odw zorow ująca cudzą biografię duchową,, w inna być w pew nym stopniu odczytyw ana rów nież jako szczególny — pracow icie zw erbalizow any na poziomie pryncypiów i zarazem detali — p ro je k t-p ro g ra m w łasnej biografii arty sty czn ej. Oznaczałoby to dla po czątkującej wówczas pisarki m. in.: przyjm ow ać los nieśw ietny, ubogi,, pozostać dobrow olnie w cieniu, skąd lepiej widać św iat (i światło), stale pow racać, czyli na co dzień obcować z P ism em św. W zachow anych so- liloquiach na uw agę zasługują zdania z lat czterdziestych:
M odląc się — rob ili jed yn ą rzecz n a jw ażn iejszą.
N o th in g fails li k e success. N ic n ie b y w a tak k a ta stro fa ln e jak su k ces.
T rw ać u stóp U k rzyżow an ego — n igd y za daleko, a cod zien n ie w ra ca ć 19. Ż ycie, które pozornie opada jak zestrzelon e, ale n iew id zia ln ie się w zn osi. K toś nareszcie — w id zi siebie tak m ałym , że i g rzech y m uszą b yć m ałe
20-Od N orw ida p rzejęła M alewska określenie „mąż isto tn y ” lu b „mąż ew an geliczny ”, k tó ry m po latach posłużyła się w Labiryncie, ale zaraz po w ojnie stosow ała je ju ż w publicystyce. W dokonanej przez pisarkę re in te rp re ta c ji pojęcia byłby to ktoś zachow ujący do końca życia w e w n ętrzn ą tożsamość, przeprow adzający ją bez uszczerbku przez w szyst kie dośw iadczenia graniczne (progowe) egzystencji, w ierny heroicznie głosowi sum ienia i u zn ający zbawcze w spółdziałanie C hrystusa w swoim i w każdym cudzym losie.
M ąż istotn y rea lizu je się w szech stron n ie, w e w szy stk ich sw o ich p ra w d zi w ie lu d zk ich , rozu m n ie w o ln y ch m o ż liw o śc ia c h 21.
A posługując się nieco innym językiem i pojęciam i znam iennym i dla k u ltu ry antycznej pisała:
19 Z danie opatrzone zn ak iem paragrafu. W edle m oich u sta leń tak ozn aczon e te k sty sta n o w iły przez p e w ie n czas zasad n iczy drogow skaz w życiu w ew n ę tr z n y m p isark i (p raktyka a scetyczn a znana w zakonach k o n tem p lacyjn ych ).
20 D robną część sw y c h k rótkich notatek pisarka ogłaszała ty tu łem bodaj e k s p erym en tu pisarsk iego na łam ach TP: U w a g i o k ł a m s t w i e . 1948, nr 37; U w a g i . 1949, nr 17; U w a g i. 1949, nr 21; U w a g i. 1949, nr 31; U wagi. 1950, nr 37.
m ęd rzec w y ż sz y jest p on ad zaw od n e dobra zew n ętrzn e i za d o w o len ie czerpie n iem al w y łą c z n ie z w ła sn e g o w n ętrza: sta n o w ią o n im [tj. o zad ow olen iu ] m ądrość, s iła w o li, w iern o ść w ła sn y m zasadom . {...] ch rześcija ń stw o [...] k aże n am szu k ać d o sto jeń stw a w pokorze, s iły w słabości, b og a ctw a w ogołoceniu, sw o b o d y w p o słu szeń stw ie tó.
U cieleśnieniem m ęstw a ew angelicznego b y łb y sam N orw id jako boha te r Ż n iw a na sierpie, kilka postaci z powieści K am ienie wołać będą i P rze
m ija postać św iata , Tomasz More, n iek tó rzy z Siedm iu M ędrców, biskup
M arian R yx z A p o k r y fu rodzinnego i w reszcie liczni bohaterow ie esei sty k i (m. in. św. M arcin, m nisi irlandzcy, A lfred W ielki). J a k widać, ety k a M alew skiej głosi id eały wysokie, chciałoby się powiedzieć: m ak sy m alisty czne, gd y b y nie przeczyła tem u rów nolegle rozw ijana na p rze strzen i niem al półwiecza koncepcja świętości. M aksym alizm zakłada po ziom ta k w ysoki, iż dla większości społeczeństw a po p ro stu niedostępny. Tym czasem p isark a p rzem yśliw ała, n ajo tw arciej w publicystyce, nad osiągalnym dla w szystkich ludzi w zorcem świętości. A zatem dostęp do sacrum m iałb y każdy, kto z n a jd u je u fn e oparcie w Ewangelii, dąży do w y trw ałeg o w spółdziałania z łaską, p rzy jm u je za przew odnika duchow ego sam ego C h ry stusa, udzielającego się w szystkim bez w y ją tk u i obiecującego n ajzatw ard zialszy m grzesznikom przebaczenie, odpusz czenie grzechu, pod jed y n y m w aru nk iem : szczerej skruchy, przeobraża jącej całą osobę.
Pisząc o ty c h k w estiach w zyw a M alew ska przede w szystkim — a sły szym y tu d o b itn y głos H eideggera — do „porządnego m y śle n ia ”, goto wego p rzy jąć w szelkie k onsekw encje życiowe w ynikłe z obiektyw nego, to leran cy jnego rozw ażania sp raw cudzych i w ła s n y c h 23. Jak o w aru n k i takiego w idzenia rzeczyw istości m iędzyludzkiej M alew ska w ym ienia:
1) zdecydow ane w yjście poza su b iek ty w n e katego rie nie tylko em o cjonalne, lecz tak że i racjo n aln e, czyli otw arcie na to, co w y d aje się cudze, obce, n a w e t w rogie;
2) osiągnięcie płaszczyzny spraw iedliw ości w obec bliźniego:
o b iek ty w izm , tak że m ieszczą cy w sobie jeszcze całą sk a lę stopni: od sk ro m n ej rea k cji zd row ego rozsąd k u i u czciw o ści p r z e c iw za ślep ien iu — aż do' teg o k o m p letn ie oczyszczon ego p u n k tu w id zen ia , k tóry o tw iera ' p ersp ek ty w ę na c a ło k szta łt sp ra w y , ze w sz y stk im i jej p o w ią za n ia m i, z p op raw n ą proporcją rzeczy w ie lk ic h i m a ły ch , isto tn y ch i p rzyp ad k ow ych , z w ła sn y m „ja” u m ie sz
22 H. M a l e w s k a , P a r a d o k s y szczęścia. „K rólow a A p o sto łó w ” 1950, nr 9.
P rzedruk w : O 113.
28 H. M a l e w s k a , U w a g i . T P 1952, nr 44. P rzed ru k w: O 78: „Iluż jest lu d zi n i e z d o l n y c h j u ż p orząd n ie m y śleć. N ie ty lk o w sp raw ach , gd zie k a p itu la cja z w ła sn eg o sądu p o cią g a ła b y i sp ła tę d ługu, ale w k o ń cu na k a żd y n ieo m a l ż y c io w y tem at, ch oćb y ju trzejszej p ogod y”.
czonym na takiej sam ej d okładnie szali, jak „ja” każdego innego czło w iek a . [O 7 6 ]24;
3) „poszanow anie dla pracy w ew nętrznej w drugim człow ieku” oraz w y zn aw an ej przez niego praw dy:
obok p oszan ow an ia człow ieka, jego przekonań i p oszukiw ań, drugim c a łk o w i cie rów n orzęd n ym k orzen iem toleran cji — jeśli n ie p ierw szy m w porządku teo rety czn y m — jest p oszan ow an ie sam ej p raw dy. Z arów no tej p oszu k iw an ej, jak z n a le z io n e j25;
4) uznanie koniecznej i pod żadnym w aru n kiem nieusuw alnej niedoli (== K rzyża) w każdej ludzkiej, więc także ateistycznie zorientow anej, egzystencji; przyjęcie K rzyża prow adzi w przedstaw ionej przez pisarkę filozofii życia do p o stu latu rozum iejącego współczucia, co niekoniecznie m usi pociągać za sobą w spółpostępow anie (każde indyw iduum m a p rze znaczoną sobie drogę wysoce swoistą).
Za najw iększą m ądrość egzystencji uważa M alew ska św iadom e p rzy jęcie cierpienia jako ciężaru nieuniknionego („przyjm ow any co dzień, nie u su w an y z pamięci, nie zapom inany”); ta k p ro jekto w ana ety k a p ra k tyczna zakłada nieodzow nie asp ek t społeczny, staw iany na rów ni z w y m iarem indyw idualnego życia w ew nętrznego:
C ierp ien iem jest p am iętać sw o je w in y i sw oją nędzę w ew n ętrzn ą , cier p ie n iem je s t ta k że p rzyjm ow ać ciężary in nych, w ią za ć się *e.
W spom niany dostępny dla w szystkich w zorzec świętości postulow a nej skonstruow ała M alew ska na podstaw ie pogańskiej m yśli greckiej i rzym skiej (H eraklit, P itagoras, Sokrates, A rystoteles, stoicyzm), ale w zbogaciła zasadniczo elem entam i chrześcijańskim i, w y ko rzystu jąc N o
w y T e sta m e n t (np. List św. Jakuba Apostoła), pism a m istyków (m. in.
K a ta rz y n y Sieneńskiej), wreszcie lite ra tu rę teologiczną najnow szą. Ze źródeł chrześcijańskich w ypływ a przekonanie, że w p rzy ję ty m dobro w olnie heroizm ie życiow ym człowiek nie pozostaje opuszczony: to w arzy sząca n ieustan n ie łaska („ścigająca miłość C hrystuso w a”, O 100) oka zuje się nadprzyrodzoną in stan cją nie tylko w spierającą, lecz także — już w zakresie eschatologicznym — ofiarow ującą duszy absolutnie obiek ty w n ą m iarę w łasnego i cudzego losu (więc m iarę cierpienia, także n a dziei czy miłości). ,
N akreślona tu ety k a głosi oczywiście p o zytyw ny nakaz podstaw ow y:
24 P odobnie w eseju P e r s p e k t y w a (TP 1958, nr 5. Przedruk w : O 88): „N ie w i dzieć sieb ie w centrum św iata. N ie m ierzyć w szy stk ieg o sw oją m iarą. U znać: n ie jestem czym ś n a jw a żn iejszy m . E lem en tarn e rzeczy, bez k tórych n ie m a rozu m u i god n ości lu d zk iej, zarów no dla ch rześcijanina, jak i n iech rze ścija n in a ”.
25 H. M a l e w s k a , U w a g i o to le ra n c ji i woln ości. TP 1957, nr 13. P rzed ru k w : O 80. G dy autorka w sp om in a o sok ratejsk iej m y śli „ otw artej”, n a w ią zu je do C. P o p p e r a (The O p e n S o c ie t y and Its Enem ies, 1945).
28 H. M a l e w s k a , O d s z e d ł i zap o m n ia ł, ja k i był. TP 1958, nr 35. P rzedruk w : O 92.
niczego w p ro st nie zabrania, lecz n ak azu je krzew ić miłość, będącą przed Bogiem jed y n y m uspraw iedliw ien iem („w arunki miłości: n adprzyrodzo na, zupełna, całopalna, k ornie u fn a ”, O 98). Zaleca się w y trw a łą pracę n ad „oczyszczeniem w oli”, co oznacza, iż trz e b a u m iejętn ie rozpoznaw ać w olę Bożą, zrobić k ro k pierw szy, a Bóg niech staw ia n astępn y. A scetyczną w ym ow ę m a wniosek, że każdy człow iek pow inien w sobie rozpoznaw ać „w spółkrzyżow nika” (O 101), a w łasne zachcenia poddaw ać k ry tycznej k ontroli: „jeżeli czegoś chcem y w nie u porządkow any i nie um artw io n y sposób, zawsze w y d aje się to czystą słusznością” (O 99).
Z kolei w a rto przedstaw ić p a rę spostrzeżeń M alew skiej przeniesio nych z eseistyki (p ro jek tu jącej etykę) na te re n lite ra tu ry , jak rów nież rozw ażań historyczno- i k ry ty czn oliterackich. Podobnie jak u N orw ida, i tu ta j obserw uje się szczególnie m ocne zaw ęźlenie ty ch dw u w łókien aksjologii, p rzy czym ro zstrzygnięcia etyczne — o znaczeniu podstaw o w y m — pociągają za sobą rozw iązania w płaszczyźnie estetyki.
Ja k o kw estia n aczelna pojaw ia się zagadnienie odpow iedzialności pi sarza, podjęte w głośnym swego czasu a rty k u le n apisan y m w lipcu 1956 pod w y raźn y m w pływ em Zniewolonego u m y s ł u Miłosza, a sugeru jący m , iż w najg orszy ch dla k u ltu ry czasach znaleźli się tw ó rcy w pełni sobie w iern i (n b . po lata ch tę m yśl p o d ejm u je (bezw iednie?) A dam M ichnik, p lan u jąc n ap isan ie „A nty-zniew olonego u m y słu ” — tu b oh aterem m iał by być m. in. Zbigniew H e rb e rt) 21. Z daniem M alew skiej pisarz w inien uśw iadom ić sobie ogrom swej wolności i polegać jed y n ie na — koniecz n ie w yćw iczonym , a przez to m ało zaw odnym — sum ieniu a rty sty c z nym , k tó re dopiero pozw ala poruszać się sw obodnie kom uś, kto uw olnił się od ciążenia tra d y c ji, poetyk, środow isk, cenzury, ad m in istra to ra i m e cenasa.
Tak pojm ow ane pisarstw o okazuje się zawsze św iadectw em w ierności sobie (a jednocześnie C hrystusow i), tw orzy „ lite ra tu rę niepodporządko- w a n ą ” i ow ocuje książkam i „żywo u ro d zo nym i” 28. A by unieść w łasną w izję arty sty czn ą, trz e b a m ęstw a — tu za p rzy k ład M alew ska staw ia Thom asa M anna, jej zdaniem n ajw yb itn iejszego pisarza X X stulecia
(O 8) 29.
27 A. M i c h n i k , „ N ie n a w id z ą to ta lizm u ...” — o B o le s ł a w ie M ic iń sk im . „Ze sz y ty L ite r a c k ie ” 1984, nr 5. P rzed ru k w : „ N i e z ł o m n y z L o n d y n u ” i in ne eseje. N a to m ia st M a lew sk a sta ła się boh aterk ą eseju M ichnika W i a r a i o d m o w a o p u b li k o w a n eg o w k sią żce Z d z i e j ó w honoru w Polsce. ( W y p i s y w ię z i e n n e ) (W arszaw a 1985). A u tor om aw ia p o sta w ę M a lew sk iej, jej sto su n ek do K ościoła i przem ian h isto ry czn y ch w PR L (pisząc też o g ó ln ie o „ p rzełom ach ” w dziejach cy w iliza cji), in sp iro w a n y w y ra źn ie lek tu rą O o d p o w ie d z i a ln o ś c i i epiki g reck iej. Szkoda, że n ie d ostrzega M ich n ik zn aczen ia A p o k r y f u rodzin nego.
88 H. M a l e w s k a , O o d p o w ie d z i a ln o ś c i. TP 1957, nr 14. P rzed ru k w : O 17. M O czołow ej p o zy cji T h. M anna w litera tu r ze św ia to w ej M alew sk a w sp o m i n a ła parokrotnie, m . in . w sy g n o w a n ej H. M. n o cie M a n n o N ie m c a c h („Znak” 1946, nr 2, w dziale: Z d a r z e n i a — k s i ą ż k i — ludzie).
Na te re n estety ki przeniesiony zostaje poruszany już wcześniej przez pisark ę problem at obiektyw izm u. Otóż au to ra w inno cechować „nie sfał szow ane w idzenie”, szczególnie istotne przy konstruow aniu postaci lite rackiej — pisała M alew ska w arty k u le O odpowiedzialności (O 13). W in n ym a rty k u le ów, jak go nazw ałem , im p eraty w spraw iedliw ości dochodzi do głosu w yraziście i w brew pozorom nie dotyczy b y najm niej tylko powieści historycznej :
p ozw ólm y „przodkom ” w sta ć p rzynajm niej od czasu do czasu z ła w y o sk a r żonych i pokazać się nam tak im i, jak im i b y li w sw ej jed n orazow ej lud zk iej realizacji, n ie w zorow ej, n ie pom n ik ow ej, codziennej, a zarazem ro zcią g n ię tej w olbrzym iej sk a li od boh aterstw a (bo i to p rzecież się im zdarzało) po n ik czem n ość (było jej dużo) s0.
Za głów ne zadanie sztuki uznaje pisarka — brzm i to ja k tru iz m — rozpoznanie rzeczyw istości. G dy jednak w eźm iem y to ostatn ie słowo w jego w ym iarze m etafizycznym , uw zględniającym aspekt tra n sc en d e n talny, stanow isko M alewskiej nie w yda się już czymś tak pow szechnie w p rak ty c e stosow anym . W ówczas np. zdanie „w łaśnie z b rak u r z e c z y w i s t o ś c i ch o ru ją dziś lu dzie” (O 24), w ypow iedziane w Uwa
gach o historii i teraźniejszości (1958), przyobleka się w nowy, w yraźnie
„m iłoszow ski” sens.
W program ie estetycznym p isarki w ielką rolę odgryw a bib lijne sfor m ułow anie ,,creatio e x nihilo”, k tó ry m posłużyła się już przed w ojną, jako d e b iu tan tk a, później p aro kro tnie je pow tarzała. U w idacznia ono godność tru d u pisarskiego — zdaniem M alewskiej jest to zawsze czynność stw órcza, k ry ją c a w sobie pierw iastek Boski, dźw igająca w sferze fikcji całe św iaty, wobec k tó ry ch a u to r p rzy jm u je pozycję dem iurga (O 22) 31. S tąd w ielka odpowiedzialność k reato ra i rów noczesny obowiązek dosko n alen ia um iejętności (w dużym stopniu danych jako talen t), wrażliw ości, w y rab ian ia sam okrytycyzm u, aby przy pisaniu każdej n astępnej książki staw iać sobie coraz większe w ym agania.
P y ta n ie stanow iące pom ost pom iędzy estety ką a eschatologią brzm i u M alew skiej następująco: czy można samego siebie utrw alić w dziejach, zapisać w łasne imię w księdze żyw ota doczesnego? A utork a z drobiazgo
w ą precyzją odtw arza piórem epika, a czasem i h isto ryka (jak w p rzy padku d ok um entaln ych Listów staropolskich z epoki W azów, 1959), w szel kie dostępne ślady m inionych pokoleń. To gwoli sum ienności i w łaści wego sobie obiektyw izm u. Jednocześnie uw ażniejszem u odbiorcy u ch y la innej, odm iennej i ostatecznej p ersp ekty w y m etafizycznej. W istocie żadna form a ludzkiej działalności — tak brzm iałby zapew ne w niosek historiozoficzny — żaden sposób tw orzenia dzieł sztuki, zdobyw ania w
ie-80 H. M a l e w s k a , M i t y pols kie . TP 1961, nr 42. Przedruk w : O 59.
81 Zob. też H. M a l e w s k a , C reatio e x nihilo. L it e r a tu r a i histo ria. W y p o
w i e d ź w a n kie cie „W s p ó łczes n o ści”. „W spółczesność” 1966, nr 23. P rzedruk w:
dzy czy in n y ch dóbr nie g w a ra n tu je p rzetrw an ia. Czas h isto ry czn y m usi w szystko przepalić na popiół: ta le n ty , urodę, m ajętności. Nie m a ocale nia przez poezję, lite ra tu rę , filozofię. Poza porządkiem najw ażniejszym , n iew iarygodnie p arad o ksalny m i niw eczącym siłę niszczycielską czasu historycznego: kiedy p rzy jm ie m y niepojm ow alną M ożliwość (Boga, w iecz nego trw an ia, odkupienia). S tąd takiego znaczenia w śród m otyw ów epic kich n a b ie ra ją m ilczenie, sam otność, otw arcie serca — postaw y w istocie m odlitew ne, dopuszczające k o n tak t z niew yczerpan ym P oczątkiem (oca lającym ) i ufające, iż z tej i ty lk o z tej stro n y może przyjść przyobie cane zbaw ienie.
Z nany je s t fak t pow ro tu M alew skiej, po r. 1956, do form epickich op arty ch w dużym stopniu na m otyw ach genealogicznych, jak w Opo
wieści o S ie d m iu M ędrcach, Panach Leszczyńskich, A p o k r y fie rodzin n y m . N iew ątpliw ie z jed n ej stro n y n atch n ien iem stała się tu pow ieść-rze-
ka (saga rodzinna) o p eru jąca podobnym rozw iązaniem kom pozycyjnym , z d rugiej — w p ły n ęły na a u to rk ę genealogie b ib lijne lub starogreckie, g a tu n ek pozornie m artw y , w yliczający jed y n ie im iona w n astęp stw ie pokoleń. Lecz m niej obchodzi nas stron a techniczna ujęcia fabularnego, istotniejsze sta je się znaczenie k ry p to re lig ijn e . Procesow i k o n k rety zacji to w arzy szy osobliwe doznanie eschatologiczne, dobrze oddane słow am i Ja ck a W oźniakow skiego, odnoszącym i się w praw dzie do Listów staro
polskich z epoki W azów , ale stosującym i się i do utw o rów n u rtu genealo
gicznego:
sąd zim y [człow iek a historii] zza przegrody śm ierci, m ąd rzejsi od tam tego o w sz y stk ie u p ły n io n e lata, o w sz y stk ie n ie zam iecion e tropy, w id ząc go j e d n o c z e ś n i e m ło d y m i starym , j e d n o c z e ś n i e w zry w a ch n ad ziei i w op u sz czeniu rąk, b ila n su ją c n ie zrea lizo w a n e zam iary i p o p ełn io n e błędy: d op raw dy, ja k iś m in ia tu r o w y Sąd O stateczn y 82.
Podobny ogląd postaci litera c k ie j, n asu w ający m yśl o Boskiej jak g dy by p e rsp e k ty w ie osądu, n a p o ty k am y w epice X IX stulecia. U Ma lew skiej przep ro w adzo n y zostaje — w płaszczyźnie poetyki im m an en t- n ej — dowód, iż sąd szczegółowy, a ty m b ard ziej ostateczny, przekracza m ożliwości prozaika. B rak bow iem w dziele literack im in stan cji ro zum iejącej w sposób pełny, obiek ty w n y, czyli abso lu tn ie spraw iedliw y. Dowód nie w p ro st na p rzy k ład zie genealogii u ję te j współcześnie: nie roz po znajem y ogniw ( = istn ień) poszczególnych, łatw iej nam uchw ycić n a stępstw o fo rm acji k u ltu ro w y c h niż tre ść tego, co indyw idu aln e, a co w y m yka się zarów no filozoficznem u, ja k i literack iem u poznaniu. S ztuka literack a nie ocala, rozpoznaje zaś w ograniczonym stopniu, dokum ent
"ż kolei d aje ty lk o n am iastk ę info rm acji, pew ien uschem atyzow any szkie
let sytuacyjno-psychologiczny, gdy bad am y przeszłość, zaledw ie na chw
lę staje się nam dostępny bios h is to r ii33, nasza pam ięć niedoskonała fu n k cjo n u je w ybiórczo i wycinkowo. Nie przenosi w czasie n a jw a żn ie j szego: te a tru pow ikłanych „dziań się” psychicznych, kosm osu — by użyć w yrażenia Gom browicza — w ew n ętrzn ych poruszeń, zm iennych natchn ień, dialogów sum ienia, decyzji wreszcie.
S tąd niem al narzu cająca się potrzeba ontologicznego dopełnienia ge nealogii — aby ocalić i całkow icie zrozum ieć, w łaśnie w skali u n iw e rsa l nego obiektyw izm u, trzeb a odwołać się do in stancji Pam ięci Doskonałej, A bsolutnej (w k ategoriach ew angelicznych: to Bóg w idzący w szystko, rozpoznający skrytość serca i w szystko pam iętający).
Inne p y tan ie M alew skiej: czy m ożliwa jest in te rp re ta c ja cyw ilizacji pogańskiej, greckiej przede w szystkim , jako przygotow ania do nadejścia C hrystusa? W Opowieści o S ied m iu Mędrcach przedstaw iono szkołę p i- tagorejczyków , głoszącą zasady niem al chrześcijańskie, lecz nie z n a jd u jącą dla nich trw ałego fu n d am en tu ontycznego 34, czyli przekonyw ającej a rg u m e n ta c ji m etafizycznej. P reso k raty cy , P laton, A rysto teles nie odpo w iadają zadow alająco na pytania: dobro — ale po co? praw da — ale na czym oparta? O tej kw estii pisze M alewska rów nież w eseistyce: o w iele pełniej rozum iem y a n ty k pogański poprzez późniejsze, na swój sposób „rew olucjonizujące” przyjście C h ry stu sa 35. A rty sty czn y m rów no w ażnikiem problem u w ydaje się spotkanie Epim enidesa, n ieu m ie ra ją - cej tra d y c ji greckiej, z dziejam i, nauką, w końcu — z T w arzą G alilej czyka. Podobnie w olno chyba in terp reto w ać Opowieść o S ied m iu M ędr
cach: jako preh isto rię m ityczną dopraszającą się utw ierd zen ia n a d p rz y
rodzonego; C hrystus, choć nieobecny, stanow i najb ard ziej p rzekon yw a jącą odpowiedź na przeczucia i poszukiw ania etyczne Greków.
W obrębie tem a ty k i polskiej postaw a k ry p to relig ijn a w idoczna jest już w arty sty c z n y m studium personalizm u polskiego (książka o N orw i dzie, d y p ty k staropolski, A p o k r y f rodzinny) jako sw oistej, łacińsko-sło- w iańskiej form acji k u ltu ro w ej w zrosłej na glebie D obrej N ow iny. Obok anarchizm u, m itu „rycerskieg o”, obok czarnych in te rp re ta c ji duchem
83 O ty m zjaw isk u p isze szeroko W. B o l e c k i w k siążce Historia i b io g r a fia ..
„O p o w i e ś c i b io g r a fic z n e ” W a c ł a w a B e r e n ta (W rocław 1978, p a s s i m ).
34 Zob. R. I n g a r d e n , O o d p o w ie d z i a ln o ś c i i j e j fu n d a m e n c ie e t y c z n y m . W:
K s ią ż e c z k a o c z ło w ie k u . K raków 1972.
35 H. M a l e w s k a , P ó łm r o k lu d z k ieg o ś w ia ta . TP 1963, nr 27. Zob. też w c z e ś n iejsze p race p isark i stan ow iące uk rytą p olem ik ę z m a terializm em h istoryczn ym :
R o d o w ó d h u m a n i z m u . „T ygodnik W arszaw sk i” 1945, nr 1; H u m a n i z m n o w o ż y t n y .
„T ygodnik W arszaw sk i” 1946, nr 1; K r y t e r i a ludzkie . Dziś. TP 1946, nr 5. O k reśle n iem „rew o lu cjo n izu ją ce” p o słu ży łem się w n a w ią za n iu do słó w M alew sk iej zaw ar tych w a rty k u le W c z o r a j, dziś, j u t r o (TP 1945, nr 22. P rzedruk w: O 73): „P rzede w szy stk im jednak n ie trzeba zapom inać, że rew o lu cja ch rześcijań sk a trw a. Że w sk a li ch rześcija ń sk ieg o w id zen ia św iata n ajp otężn iejszym i i n a jd o n io ślejszy m i prze w rotam i są te, k tóre się dzieją n ieu sta n n ie i w szędzie: w cią ż od n a w ia ją ce się d zieje p iejącego kura, S am arytan k i u studni Jakubow ej czy dobrego ło tra ”.
z k rakow skiej szkoły h istorycznej zobaczyć M alew ska um iała także po m niejszaną ta k n agm innie k u ltu rę polityczną Polaków , praw orządność, dem okrację, to le ran c ję praw dziw ie n atch n io n ą duchem romanitas (n b . kategoria ciągłości k u ltu ra ln e j, ta k isto tn a dla historiozofii M alew skiej, je s t par excellence n a tu r y chrześcijańskiej). A u to rk a przypom ina wciąż, że nasi praojcow ie stw orzyli państw o bez stosów, w olne i całkow icie n o r m alne, odrzucające pow szechnie przem oc jako środek w alki politycznej, a Rzeczpospolita — ja k to n ajw y raźn iej widać w Panach L e sz c z y ń
skich — dla sw ych oby w ateli stanow iła po p ro stu osobę.
Na zakończenie kilk a zdań o sposobie in te rp re to w a n ia hagiografii i o w izeru n k u m ęża św iętego — na podstaw ie eseistyki. P isark a opiera się, gdzie to m ożliwe, na solidnych opracow aniach naukow ych i w ydo byw a przede w szystkim ry sy realistyczne, codzienne, natom iast z dużą podejrzliw ością tra k tu je m o ty w y sp e k ta k u larn e j cudowności. C udem jest dla M alew skiej realizow anie E w angelii w życiu pow szednim , pracow itym , w y trw a ły m — stąd ty le w zm ianek o m onastycyzm ie irlandzkim , fra n cuskim , włoskim . Ś w ięty okazuje się „m ężem sam otności i m od litw y” 36, tak ż e m ilczenia i ufności nie do obalenia. A więc sanctus laboriosus, od rzu cający pieniądze i do statk i św iata, p rac u jąc y wszędzie, jak owi ano nim ow i s k ry p to rz y irlandzcy, ilu m in u ją cy rękopisy w szałasach. J e s t to ktoś, kto zagospodarow uje sk rzętn ie swoje hic et nunc, nie p lan u je nic n a przyszłość, zdając się całkow icie na Łaskę, ktoś rozum iejący wolność chrześcijan in a (przeczucie nieu stan n e, czym być m o ż n a , k ied y Bóg wspom aga). D arem dla św iętego je st każda m in u ta czy godzina, nie ma w ogóle czasu psychologicznie „p u steg o ” czy „m arn ego” 37. H eroizm ro zum ian y jak o długi, codzienny tru d , nigdy jako jednorazow y a k t odw a gi — znów przypom ina się m yślenie N orw ida, że trz e b a raczej „bojo w ać” niż „bić się ”. M odlitw a św iętego o bejm u je w szystkich, także pogan, barbarzyńców , bo i oni pow ołani zostali do zbaw ienia. D latego n aw et
barbaricum te m p u s nie przeszkadza, a często służy budow aniu królestw a
najdziw niejszego — N iebieskiego.
86 P o jęcie to zn ajd u je się w k lu czo w y m dla in terp reta cji h istoriozofii k siążk i
P r z e m i j a p o s t a ć ś w i a t a e se ju B u d o w n i c z y w ś r ó d r u i n (TP 1950, nr 29. Przedruk w:
O 157).