• Nie Znaleziono Wyników

Motywy religijne i kryptoreligijne w twórczości Hanny Malewskiej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Motywy religijne i kryptoreligijne w twórczości Hanny Malewskiej"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Andrzej Sulikowski

Motywy religijne i kryptoreligijne w

twórczości Hanny Malewskiej

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 78/2, 111-128

(2)

AN D R ZEJ SU LIK O W SK I

MOTYWY R E L IG IJN E I K R Y PTO R ELIG IJN E W TWÓRCZOŚCI HANNY M A LEW SK IEJ *

Chodzi o te słow a, które są do p ew n ego stop n ia s a ­ kralnym i, ba, sakram entalnym i, to znaczy: n iosą to, co oznaczają, i w najgłęb szym sercu człow ieka zostaw iają tw órczy osąd. Tę skłonność i u m iejętn ość trzeba w ię c n ie ­ u stan n ie ćw iczyć, aby p ra -sło w a d otyk ały zap racow an ego czło w iek a n ie tylk o p o w ierzch ow n ie, aby n ie obum arły w jego ob ojętn ości i nih ilizm ie, aby n ie zagubiły się w je ­ go pap lan in ie, aby n ie b y ły jak w łóczn ia, co otw iera źródła ducha przez śm ierteln y cios U krzyżow anem u. (K. R ahner,

Das W o r t d e r Dic htu ng u n d der C h ris t (tłum . K . W ojto­

w icz, CR)]

Dla uniknięcia z arzu tu autoplagiatu od razu w yjaśniam , iż w ym ie­ nione w ty tu le kw estie om ówiłem w pew nym stopniu, pośw ięcając za­ gadnieniu n aw et obszerne s tu d iu m 1. Na podstaw ie dotychczasow ych i wciąż trw ają cy c h badań — ostatnio dość in tensy w nych — n ad a rc h i­ w u m zm arłej pisarki, przechow yw anym w dziale rękopisów B iblioteki Jagiellońskiej, m ożna wyznaczyć aż pięć planów pojaw ienia się m o­ tyw ów relig ijn y ch w twórczości M alewskiej:

1) w obrębie prozy arty sty czn ej fikcjonalnej, tzn. w powieściach i opowiadaniach; w w ym ienionym studium nie uw zględniłem szeregu nie znanych mi wówczas, nie publikow anych rękopisów, pom ijałem też 1 na ogół m otyw y szczególne, w łaśnie kryptoreligijne, na pozór

pozbawio-* R eferat w y g ło szo n y na sesji n au k ow ej „Tradycje relig ijn e w prozie p o lsk ie j” zorgan izow an ej przez Z akład Badań nad L iteraturą R eligijną K U L w dniach 23—26 IV 1985 w L ublinie.

1 A. S u l i k o w s k i : M o t y w y religijn e w t w ó r c z o ś c i H a n n y M a l e w s k ie j . W zbiorze: In s p ir a c j e re lig ijn e w liter a tu rz e. W arszaw a 1983, s. 68— 119; zob. też U jr z e ć his to rię s p r a w i e d li w i e . 50 lat p i s a r s t w a H a n n y M a l e w s k ie j . TP [= „T ygod­

nik P o w szech n y ”] 1981, nr 27; S p o tk a n ia z panią M a l e w s k ą . TP 1983, nr 18. W p ie r w ­ szej z w y m ien io n y ch p u b lik acji podaję obfitą litera tu r ę p rzedm iotu (o m o ty w a ch relig ijn y ch u M alew sk iej p isa li m. in.: A. G ołubiew , H. B ereza, Z. S ta r o w ie y s k a - -M orstin ow a, J. W oźniakow ski, J. Z iom ek).

(3)

ne takiego znaczenia, a odsłaniające sw oją głębszą i istotniejszą se­ m an ty k ę dopiero w osobliw ym n aśw ietlen iu in te rp re ta to rsk im (rodzaj u ltrafio letu , w y k ry w ająceg o na płaszczyźnie literackiego „p łó tn a” bo­ g a ty palim psest opalizujących znaczeń);

2) w obrębie prozy arty sty c z n e j niefikcjonaln ej, tj. przede w szy st­ kim w eseistyce oraz form ach pokrew ny ch (arty k u ł polem iczny, felie­ ton), pisanych językiem d y sk u rsyw ny m ; zasadniczy zrąb tak ich tekstów zgrom adzonych przeze m nie w szedł w skład o statniej książki pisarki opublikow anej za jej życia 2 — ukazała się a k u ra t na podw ójny ju b i­ leusz autorki, 70-lecie życia i 50-lecie twórczości; obecnie przygotow uje się w znow ienie tej w artościow ej pozycji, wzbogaconej o w iele tek stó w uchw yconych dopiero w tra k c ie przygotow yw ania Bibliografii adnotowa-

n e j twórczości H ann y M a lew skiej (bibliografia ta jest ukończona i prze­

znaczona do druku);

3) w obrębie prac przekładow ych, publikow anych głów nie w m ie­ sięczniku „ Z n a k ” — tu postrzegam y na p rzestrzeni lat 30 działanie w y ­ biórcze g u stu kryty czn ego , tro sk ę o w yszukanie tekstów istotnie w a r­ tościow ych dla życia w ew nętrznego i m odlitw y, a także p rzybliżających czytelnikow i polskiem u w y b itn e osiągnięcia teologii zachodniej, zarów ­ no p ro testan ck iej jak katolickiej;

4) w obrębie prac red aktorsk ich , k ształtu jący ch zasadniczo oblicze m iesięcznika „Z n ak ” w latach 1945— 1973 (z w y ją tk ie m rep re sy jn e j p rze rw y 1953— 1956), k ied y to M alew ska pełniła fun kcję jeśli nie red a k ­ to ra naczelnego, to w każdym razie re d a k to ra czynnie w spółtw orzącego pismo;

5) w reszcie w obrębie tek stó w za życia pisarki nie publikow anych, a odk ry w an y ch przeze m nie ostatnio, w tra k c ie kw eren d archiw aln ych nad spuścizną; tu na w yróżnienie zasługiw ałyby luźne n o tatki, prow adzo­ ne przez au to rk ę w lata ch 1944— 1968 (sporadycznie do 1973) jako z re ­ g u ły jednozdaniow e „p om y ślenia”, „ rz u ty ” m yśli, u trw alo n e na dość przypadkow ym , a n iek ied y zask ak ujący m m ate ria le (oddarte skraw ki pap ieru gazetowego, k a rtk i z notesów bądź sta ry c h kalen darzy, opako­ w ania — w w ielkiej ilości — od ta b le te k „z krzy ży k iem ” przeciw bólom głowy) oraz w podobnej postaci fizycznej zapisane — k rótko mówiąc: na św istkach — pom ysły jednozdaniow e do powieści planow anej, zaled­ w ie naszkicow anej w n ajogólniejszych zarysach k o nstru k cy jn y ch , p od ej­ m u ją c ej te m a t K rólestw a Niebieskiego, a oznaczanej n a ogół przez pi­ sark ę kry p to n im em „H ipo”, sk ró t od słowa „hipopotam ”, k tó re to m iano nosi postać alegoryczna pożyczona od K iplinga, być może też i od Elio­

* H. M a l e w s k a , O o d p o w ie d z i a ln o ś c i. W y b ó r p u b l i c y s t y k i . (1945— 1976). K ra­ k ó w 1981. N a s. 229— 233 k a len d a riu m życia i tw órczości a u tork i w op racow an iu A . S u l i k o w s k i e g o . D a lej do k siążk i tej odsyła się tu sk rótem O. L iczby po sk rócie oznaczają stronice.

(4)

ta 3, m ająca symbolizować Kościół — to, co w nim w ieczne i n a d p rz y ­ rodzone — zanurzony w burzliw ej rzece historii, przem ijania, ludzkich i ta k sobie przeciw nych nam iętności.

J a k zatem widać, pole badań otw iera się ogrom ne i tru d n e do ogar­ nięcia w zrokiem w całej swojej złożoności. Stosunkowo najm niej kło­ potów spraw ia in te rp re ta c ja tek stó w w ydrukow anych, objętych planam i 1 i 2. Tu w ystarczy przypom nieć zasadnicze ustalenia z m oich prac do­ tychczasow ych i uwidocznić w zm iankow ane wcześniej m otyw y k ry p to -

relig ijn e albo wskazać na nie zrealizow ane w końcu k onfiguracje utw o ­ rów, w yraźnie przez p isarkę planow ane (wiadomo np. z licznych w yw ia­ dów, iż M alew ska zam ierzała opublikow ać antologię k u ltu ry średnio­ w iecznej i w pracy tej — niezw ykle rzetelnie przygotow yw anej w latach 1938— 1950 — przedstaw ić epokę od stro n y życia w ew nętrznego, m o­ dlitw y, dociekliwości in telek tu aln ej, „renesansow ej” w szechstronności najw y b itn iejszy ch twórców, itd. 4).

C h a ra k te ry sty k a prac przekładow ych, a ty m bardziej poczynań r e ­ daktorskich, w ym aga nie tylko żm udnych b a d a ń 'm a te ria ło w y c h , ale uw zględnienia czynnika nieoznaczoności. T rudno przecież oddzielać pracę re d a k to rk i od dorobku zespołu, a jest to w ted y jedynie na pewno m ożli­ we, gdy z korespondencji czy inn y ch źródeł bez w ątpienia wiadomo, iż M alew ska tak i a tak i pom ysł w obrębie m iesięcznika przeprow adziła. S tąd zarów no plan 3, ja k i 4 służyć mi będą jedynie jako płaszczyzny odw ołań pom ocniczych i uzupełniających. Polegać tu m ożna jedy nie na pam ięci piszącego te słowa — już od lat 8 obcuję blisko jako czytelnik i badacz z pisarstw em M alew skiej, dzięki jej uprzejm ości m iałem czę­ ściow y dostęp do archiw um w latach 1978— 1981 (recepcja, część kores­ pondencji), zapoznałem się ze w szystkim i tekstam i, zarów no dru kow a­ nym i, jak i pozostaw ionym i w rękopisach. S tąd szereg tw ierd zeń n in ie j­ szego a rty k u łu m ógłbym znacznie szerzej dokum entow ać, czego nie czy­ nię z racji ograniczonej objętości.

N atom iast wiadom o ju ż w tej chw ili na pewno, że tek sty sytuu jące się w planie 5 wnoszą do in teresu jącej nas p roblem atyki religijnej ła ­ d u nek m yślow y o zasadniczym znaczeniu. „Luźne pom yślenia”, n a ra ­ stające system atycznie przez dziesiątki lat i z rzadka tylko datow ane, ale przez a u to rk ę jeszcze w łasnoręcznie uporządkow ane z grubsza (te­ m atycznie i chronologicznie), uw ażać można za swoisty quasz-diariusz

8 Na pożyczkę od K ip lin ga w sk azu je sam a autorka w zach ow an ych ręk opisach. U w a g ę o rem in isce n c ji z E liota zaw dzięczam drow i A n d rzejow i B o r o w s k i e m u .

* O rzeteln o ści przygotow ań św iad czą obfite notatki, prow adzone r ó w n o leg le

w czterech językach: po ła cin ie, an gielsk u , francusku i po polsku. W edle z e sta w ie ­ nia b ib liograficzn ego do an tologii w ejść m iało p rzynajm niej 10 obszern ych tek stó w w raz z eseisty czn y m kom entarzem autorki (o typ ie eseisty k i daje p ojęcie trzecia część k siążk i O o dpow ie dzialn ości).

(5)

pom ysłów litera c k ic h i filozoficznych, u trw a la n y c h w form ie kró tk ich n atch n ień i rozbłysków m yśli.

L iterackość ty c h tek stó w najm n iejszy ch — znacznie w yraźniejsza niż w podobnych poniekąd zapiskach Białoszewskiego (m yślę o tekstach z pogranicza liry k i i prozy) — została zredukow ana do ledw ie postrze- galnego m in im u m i objaw ia się jako dobór słów stylistycznie w artościo­ w ych albo jako in te resu jąc a sem antycznie w ieloznaczność, in te rp re to - w aln a przy użyciu narzędzi stosow anych do m ate ria łu liry k i. Dzięki k u ­ m u lacji znaczeń n ib y -d zien n ik pom ysłów przeistacza się z upływ em czasu le k tu ry w sw oistą rozm ow ę rozum u, serca (ego) i Boga, czyli p rzy ­ pom ina solUoquium w edle fo rm u ły św. A u g u sty n a 5.

Soliloquia M alew skiej, w w iększej części zbadane ju ż przeze m nie,

uporządkow ane ponadto tem aty czn ie i w m iarę możliwości chronologicz­ nie, posłużą tu jako sporadyczna egzem plifikacja w yw odu, w przyszłości zaś zostaną przypuszczalnie opublikow ane w form ie książkow ej, poniew aż lite ra tu ra (ściślej: liry k a) ograniczona do objętości jednego zdania zacho­ w u je dziś atrak cy jn o ść czytelniczą (vide Miłosz, zapiski A nny K am ień ­ skiej, w iersze H e rb e rta czy K rynickiego), a przed znaw cą M alew skiej o tw iera najszersze i n ajb ard ziej w ew n ętrzn e zarazem ho ry zo n ty re lig ij­ ne czy m etafizyczne.

Rów nie a tra k c y jn ą p racą stanie się zapew ne re k o n stru k c ja nie n a p i­ sanej książki „H ipo”. U znać m ożna, że obm yślanie tego niezw ykłego u tw o ru zajęło au to rce ponad 20 lat. Idee ,,Η ΐρο” w p ły n ęły na w szystkie u tw o ry od P rzem ija postać świata (1954) począw szy i form ow ały głównie sferę historiozofii i religii w łaśnie. N iem niej pisarka zam ierzała sw oje przem y ślen ia i „po m y ślen ia” zam knąć w osobnej książce, do czego z w ie­ lu p rzyczyn nie doszło i — jak się zdaje — w ogóle dojść nie mogło. Bodaj najbliższy form u le „H ipo” okazuje się L ab iryn t (1970) — przykład epiki alegoryczno-sym bolicznej, obficie w y k o rzy stu jącej a rc h e ty p y śró d­ ziem nom orskie, p rzełam u jącej zasadę ciągłości akcji, poszerzającej ram ę czasu fabu larneg o aż do granic m itycznej nieokreśloności. Zachow ano je d n a k p rzy n ajm n iej głównego bohatera, tzn. E pim enidesa, oraz postacie epizodyczne, podczas gdy u tw ó r „H ipo” nie w prow ad załby zapew ne n a ­ w et — posłużę się tu sform ułow aniem Ja n u sz a Sław ińskiego — tej „w iel­ kiej fig u ry se m an ty czn ej” .

Zgodnie z n ak reślo n ą koncepcją chciałbym tera z w sposób n a d e r sy n tety czn y przypom nieć n ajw ażniejsze m o ty w y relig ijn e z opublikow a­ n ych tek stó w pisarki.

5 Zob. S w . A u g u s t y n , Dia lo gi filo zo ficzn e. T. 2: Solilo quia. W p rzek ład zie A. Ś w i d e r k ó w n y . W arszaw a 1953, s. 5— 104. R ep rezen ta ty w n y w yb ór z a u to r­ sk iego raptularza M a lew sk iej za m ieścił m iesięc zn ik „Z n ak ” (1968, nr 6) w raz z k ró t­ k im k o m en ta rzem ed y to rsk im A . S u l i k o w s k i e g o .

(6)

J a k wiadomo, w pierw szym okresie twórczości M alewska chętnie sto­ sowała schem at powieści biograficznej, w zorując się na lite ra tu rz e fra n ­ cuskiej. Dzięki p rze jęty m zasadom gatunkow ym zyskała możliwość, mó­ wiąc m etaforycznie i skrótowo, spotkania z personą: z reguły ów boha­ te r uprzy w ilejo w any k ieru je się w sw ym postępow aniu racjam i życio­ w ym i, trzeźw o pojm ow anym i i przedstaw ionym i w sposób realistyczny, jednakże rów nocześnie ujaw n ia — ale zawsze tylko częściowo, jakby m im ochodem — głębsze, in dyw idualne złoża osobowości, te zak ry te dla otoczenia sk arb y duszy, k tó re w istocie leżą u korzeni w szystkich w aż­ niejszych decyzji życiow ych (Vial w Cabrerze, 1931; P lato n w Wiośnie

greckiej, 1933; K arol V H absburg w Żelaznej koronie, 1937; N orw id w Ż niw ie na sierpie, 1947; Tomasz More w opow iadaniu drukow anym w

„ Z n a k u ” (1951, n r 4), a potem um ieszczonym w tom ie Sir Tomasz More

odmawia, 1956). „A utor w e w n ętrzn y ” (form uła H. M arkiewicza) czy n a r ­

ra to r, podobnie oczywiście jak czytelnik, do sfery tajem nicy psychologicz­ nej nie m a dostępu, a tylko chwilowo, poprzez w ym ow ne epizody fa ­ bu larn e, to, co dla człowieka najdroższe, co przesądza o trw ałości i kształ­ cie nadziei, ukazuje się w nagłym rozbłysku, k tó ry z augusty ńsk a dałby się określić jako epifania „duszy n ieśm ie rte ln ej”.

Pow iedzieć by można, że w te n sposób M alew ska spożytkow uje w epi­ ce przem yślenia personalizm u chrześcijańskiego. Lecz stw ierdzenie po­ dobne nie w yczerpuje bynajm n iej problem u. Otóż autorka, k o n stru u jąc m im ow iednie (bo na drodze artystyczn ej) tego rodzaju rozw iązania m o- ty w acy jn o-p rzed staw iające, przekracza statyczne i dysku rsy w n e założe­ nia, w p raw iając p ersony w ru ch. Nie usiłuje ona zatem dowodzić słuszności jakiejk o lw iek filozofii — choć p ry w atn ie z pew nością sym pa­ ty z u je z personalizm em czy egzystencjalizm em K ierkegaardow skim 6 — lecz podprow adza czytelnika ku niepoznaw alności i tajem n icy drugiej osoby (tzn. b o h atera literackiego), poprzez ów epifaniczny „rozb łysk” pozw ala tę tajem n icę przeczuć, n astępnie zaś, stosując norw idow skie przem ilczenie czy niedopow iedzenia, przed niepojętym zatrzym uje się, m ilkn ie i wreszcie, jak b y przesłaniając oślepione oczy, w ycofuje. N aj­ częściej, .a z pewnością najb ard ziej świadomie, zastosowane zostało to rozw iązanie n a rra c y jn e w późnym A p o k ry fie ro d zin n y m (1965).

Ju ż jed n ak w m łodzieńczej twórczości a u to rk i napo tykam y koncepcję człow ieka w swoim bogactw ie duchow ym z jednej stro n y n iepochw ytne- go i w części tylko pojm ow alnego, z drugiej zaś — stale, uporczyw ie przekraczającego swoje „ ja ”, sw oją św iatopoglądow ą czasoprzestrzeń, w c h a ra k te ry sty c z n y m k ieru n k u w artości wyższych, trw alszych, jak p ra w ­

e Już w p ierw szy ch num erach m iesięczn ik a „Z nak” M alew sk a p op u laryzu je m y śl tego filozofa, a tak że z tiw agę śled zi w sp ó łczesn y eg zy sten cja lizm a teisty czn y (Sartre, Cam us). Zob. np. H. M.: A l b e r t Camus. 1946, nr 1; P r o p o z y c j a S a r t r e ’a. 1946, nr 1; S ö r e n K ie r k e g a a r d . 1946, nr 1; Na m a r g in e s i e „M itu o S y z y f i e ”. 1946, nr 3.

(7)

da, dobro czy piękno. O ile u w ielu pisarzy w spółczesnych dostrzega się fascynacje m an ich ejsk ie (Miłosz) i pokusy nihilizm u (Różewicz), o ty le a u to rk a pow ieści K am ienie wołać będą — gdzie m oty w y m anichejskie p o jaw iają się explicite — od zainteresow ań tego pokroju u w alnia się całkow icie. Do zarysow anego ujęcia persony literackiej przyczynił się n iew ątp liw ie n u r t p lato ń sk o -au g u sty ń sk i oraz obszerna przed r. 1939 le k tu ra N orw ida, najgłębszego zapew ne perso nalisty w śród poetów pol­ skich; edycja Zenona P rzesm yckiego pozwoliła początkującej pisarce od­ naleźć pew n y fu n d am e n t dla własnego, wów czas się rodzącego pro gram u estetyczno-filozoficznego 7.

G dyby do sum arycznego opisu postaci literackiej M alew skiej zasto­ sować term inologię b ib lijn ą — a nie jest to całkow icie bezzasadne — najb ard ziej ad ek w atn e okazałyby się k ateg orie „drogi”, „w ędrow ca” lub „przechodnia”, „posłanego” (najczęściej to ostatnie w odniesieniu do a r ­ ty sty czy m yśliciela, owo w Ew angeliach kluczow e „siloe”), „pow tórnie narodzonego”. U k resu n ieustannego, doczesnego transcen do w ania „ ja ” w k ieru n k u w arto ści pro jek to w an ej (Heidegger) przez um ysł stoi — w szkicow anym tu m odelu antropologicznym — „Ojciec w spaniałom yślny, m iłosierny i p rzeb aczający ”, „d obry p a ste rz ”, „zwycięzca śm ierci, piekła i s z a ta n a ”.

Z arazem jed nak , co dla ch ry stian izm u M alew skiej szczególnie ważne, Je zu s okazuje się „b ram ą życia”, przejściem w ąskim , ale n ajbezpiecz­ n iejszy m i n ajlep szy m z m ożliw ych, n ieu stan n ą, wciąż n a nowo p o w ta­ rzan ą propozycją. K rótko m ówiąc, Bóg działa jako „dobry p a ste rz ” w spół- w ę d ru ją c y (czyli: w spółczujący, w spółpocieszający, niezaw odny w godzi­ nie śm ierci — i w wieczności). P o tw ierd zają to ujęcie in te rp re ta c y jn e liczne nie publikow ane solïloquia oraz niektóre, rzadkie u p isarki te k sty publicy sty czn e po d ejm u jące tem a ty k ę ju ż nie religii, gdzie zawsze m ożli­ w a pew na chłodna racjonalizacja, lecz w iary: tu na szczególną uw agę zasług u ją w łasne M alew skiej uw agi o m odlitw ie oraz liczne z tego zakresu i jakże odkryw cze p rzek ład y 8.

7 W od p ow ied zi na an k ietę, za ty tu ło w a n ej S to s u n e k t w ó r c ó w do a n t y k u („M e­ a n d er” 1955, nr 5. P rzed ru k w : O), M a lew sk a w y zn a je: „N orw id b y ł spośród w ie l­ k ich naszych p isarzy X IX w ie k u n a jg łęb szy m , n ajbardziej tw órczo a sy m ilu ją cy m m iło śn ik iem a n ty k u ” ; „żaden w ie lk i tw ó r c a -m y ś lic ie l n ie b ył m i n ig d y tak b lisk i jak N o rw id ”.

8 Spośród p rzek ła d ó w w y ró żn ić b y m ożna: M o d l i t w y z X w i e k u (G a u tie r —

„Choix de p r i è r e s d u I X au X I I I siè c le ”). F r a g m e n t y p i ś m i e n n i c t w a ś r e d n i o w i e c z n e ­ go. „Z nak” 1946, nr 3. — C. S. L e w i s , L i s t do M a lc o lm a . Jw ., 1964, nr 9. — C h m u r a n i e w i e d z y . (F ragm ent). Jw ., 1970, nr 1 (w dziale: J e d e n a s t a w i e c z o r e m ). —

A u t o r „ C h m u r y n i e w i e d z y ”, C ie r p i e n ie i sz u k a n ie. Jw ., 1971, nr 3 (w d z ia ­ le: J e d e n a sta w i e c z o r e m ). — J. D a r l y m p l e , C h r z e ś c ija ń s k ie T A K . K rak ów

1975. — F. J. S h e e n , M o d l i t w a i r o z m y ś l a n ie . „Z n ak ” 1978, nr 9. (P rzekłady za ­ m ieszczon e w m iesięc zn ik u „Z nak” tłu m aczk a sy g n o w a ła kryptonim em : hm). W p u ­ b licy sty ce M alew sk iej w ą tek m o d litw y p rzew ija się n ieu sta n n ie (w idać to d osk on a­ le w k siążce O o d p o w ie d z i a ln o ś c i).

(8)

W ty m m iejscu czytelnik spostrzega, że zdecydow anie chrystocen - try c z n a religijność a u to rk i w yraża się w dziełach literack ich w sposób u k ry ty i zawsze tylko częściowo rozpoznaw alny (szczególnie w pierw szej lekturze). K on stru k cja postaci, pozostająca w zależności od przesłanek religijnych, zakłada:

— stosow anie ograniczonej do m inim um c h a ra k te ry sty k i bezpośred­ n iej (ta bowiem okazuje się zw ykle w jakiś sposób jednoznaczna, czło­ w iek zaś je st zawsze w ieloznaczny), naw et poniżej możliwości, skądinąd dużych, stw arzan ych przez konw encje gatunkow e np. powieści biograficz­ nej czy sagi rodzinnej;

— posługiw anie się ch a ra k te ry sty k ą pośrednią unaoczniającą kilka zaledwie, nie zawsze pierw szorzędnych, epizodów z przekonaniem , że kosmos ,,dziań się” w ew n ętrzn y ch i zew nętrznych (myśli, inten cje, mo­ wa, uczynki) pozostaje w iadom y tylko Bogu, a u to r nie m a p raw a do uzurpow ania sobie wszechwiedzy, a naw et do u kry w an ia się za typow ym dla epiki Χ ΙΧ -wiecznej n a rra to re m wszechw iedzącym 9;

— całkow ite pom inięcie sądów w artościujących, w m yśl program o­ wego stw ierdzenia, że w e „wszelkiej opowieści o ludziach, nie tylk o hi­ storycznej, trzeb a »sym patyzować« — w sensie zrozum ienia — z każdą postacią, by w szystkim oddać spraw iedliw ość” 10; n a rra to r niezw ykle pie­ czołowicie p rzestrzega ew angelicznego nakazu „nie sądźcie, abyście nie byli osądzeni” (Mt 7, 1) i ten sam m echanizm aksjologiczny rządzi rów ­ nież pub licy sty k ą a u to rk i Przemija postać świata.

W ym ienione w zględy tłum aczą dostatecznie, dlaczego M alew ska nie przedstaw iła w swej dojrzałej twórczości — w rozum ieniu au to rk i okres te n rozpoczynała w łaśnie epopeja gocka — postaci jednoznacznie n ega­ ty w n e j oraz dlaczego p rag n ęła w epicki sposób „uspraw iedliw ić” (w sen­ sie K ierkegaardow skim , a także biblijnym ) osoby czy g ru p y społeczne n a ogół u jem n ie osądzane przez zawodowych historiografów (tak było z K arolem V, plem ieniem gockim w Przemija postać świata, różnow ier- cam i w Panach Leszczyńskich). K rótko mówiąc, czynnością k o n stru o ­ w ania postaci literack iej rządzi — jak to już pisałem — „im p eraty w spraw iedliw ości”. W edle przekonania a u to rk i każdy człowiek zachow u­ jący w ierność sam em u sobie, czyli sw em u sum ieniu, naw et wówczas,

9 Gdy p isark a om aw ia p sych iczn y rozw ój człow ieka, zauw aża w ła śn ie „k osm icz­ n e ” bogactw o św iata w ew n ętrzn eg o (W ie k klę ski. TP 1959, nr 20. P rzed ru k w: O 105): „I tu w y stę p u je — w ciąż na p lan ie in d yw id u aln ej p sy ch o lo g ii — n a jd z iw n ie j­ sza p łynność, przem ieszan ie, kalejdoskop, d okręcanie lorn etk i, »ślepe plam ki« p sy ­ ch iczne, h u śta w k i — mfem przekonanie, że to, co w y d a je się n ajbardziej zru ty n izo - w a n y m i jed n o p ła szczy zn o w y m życiem p sych iczn ym , m oże za w sty d zić d ociek an ia J o y c e ’a, fan tasm agorie K afki, już n ie m ów iąc o ciężkich i n iesk o m p lik o w a n y ch jak trak tory w arsztatach p sy ch o lo g ó w n a u k o w y ch ”.

10 H. M a l e w s k a , U w a g i o h is to rii i te ra źn iejszo ś ci. „Z nak” 1958, nr 10.

(9)

gdy błądzi, składa na swój sposób św iadectw o praw dzie. I na odw rót, ze sm u tkiem i w spółczuciem p a trz y p isark a na dobrow olną zdradę swo­ jego „ ja ” głębokiego, stanow iącego o personalnej tożsam ości n .

Jednocześnie w yposaża n ie k tó ry ch p rzy n ajm n iej boh aterów (w po­ w ieściach biograficznych postaci ty tu ło w e) w osobliwie zorganizow aną głębię p rzestrzen i psychicznej. W najb ard ziej zew nętrznej w arstw ie re a k ­ cji u w idaczniają się m oty w acje polityczne, ekonom iczne, em ocjonalne i w szelkie in n e — by ta k rzec — św ieckie, a czasem stricte relig ijn e (co u tej pisark i znam iennie rzadkie). N atom iast całkiem sporadycznie otw ie­ ra się w to ku n a rra c ji p ersp e k ty w a prow adząca uw agę odbiorcy w ob­ szar najgłębszy, niejako n ied ostęp ny — z definicji p ersony — dla ja ­ kiegokolw iek oka cudzego. Zaznaczm y od razu, że tego rodzaju m etoda m om entalnego ro zśw ietlenia psychiki postaci nie w yw odzi się b y n a j­ m niej z psychologii głębi, do k tó re j a u to rk a A p o k r y fu rodzinnego m iała stosunek chłodny i a rty sty c z n ie obo jętn y (więc całkiem inaczej niż tak skądinąd M alew skiej bliski Teodor P arnicki), lecz służy przede w szyst­ kim w prow adzeniu p ro b lem aty k i m etafizycznej.

T ak więc dla K aro la V, a później np. dla K asjodora czy A n drzeja Leszczyńskiego fu n d am e n te m codziennej nadziei, realizującej się w bo­ gatej różnorodności sp raw zw yczajnych, pozostaje „głębokie” prześw iad­ czenie, że istn ieje gdzieś na ziem i, a n a pew no w e w łasnym sercu (choć zw ykle zakryte), m iejsce szczególnego spokoju, po jed n ania z sobą, z ludź­ mi, z istnieniem , w reszcie i z Bogiem. T u czas p r o fa n u m — ta k w ażny w u jęciach fa b u la rn y c h — nie odgryw a żadnej ro li isto tn ej, codzienność p rzy b ie ra zaś w łaściw y sobie w y m iar środka prow adzącego do celu. W h iera rc h ii w artości ostatecznych, a ta k a w łaśnie przez chw ilę się obja­ wia, rzeczy pow szednie u stę p u ją m iejsca rzeczom wiecznym .

K ry p to n im em zjaw iska sta je się zw ykle u M alew skiej odosobniony z a k ątek doczesności, zacisze uładzone, otoczone p rzyro dą nienaruszoną lub m ądrze u p raw ian ą, gdzie rozkw ita d o brobyt w y n ik ły z przyjęcia ubóstw a i pokory. U żyjm y jednego słowa: klasztor. K lasztor o regule zo­ staw iającej czas na sam o tn ą m odlitw ę, ale też n ak a zu ją ce j system atycz­ ność i w ytrw ałość w pracy. P ogrążenie się w m odlitw ie przenosi jak b y psychikę postaci w w y m iar czasu spow olnionego aż do biblijnego „ trw a ­ n ia ” (gr. aion, hebr. olam). Czym m oże być ów stan, w y m y k a ją c y się w szelkim , więc rów nież epickim w erbalizacjom , czytelnik dom yśla się, śledząc, życie w ew n ętrzn e E pifaniusza i B en ed y k ta z N u rsji (Przem ija

postać świata), anonim ow ą i w spólną m ed ytację m nichów (K am ienie w o ­ łać będą), niezw ykłe chw ile H ipponika (Opowieść o S ied m iu Mędrcach).

Ten o statn i przeżyw a „św iętą godzinę”, a także k ró tk o trw a łe dośw iad­ czenia wieczności s ta ją się zapow iedzią o znaczeniu m etafizycznym .

11 H. M a l e w s k a , W p r a c o w n ia c h p is a r z y . W y p o w i e d ź w a nkie cie. „N ow a K u ltu ra ” 1956, nr 21. P rzed ru k w : O 42— 43.

(10)

P rzy po m n ijm y jedno, ciekaw e z tego p u n k tu w idzenia, zdanie w p le­ cione w tok n a rra c ji Żelaznej k o r o n y :

P o czu li w tej c h w ili jedno i to samo: d ziw n y brak, n ied o sta tek dotk liw y, lecz b łogi — w tej porze szczęścia i pięk n ości, m łodości i m ocy, w god zin ie m iłości i zw ycięstw a! P oczu li, w śród pełn i aż dech zapierającej, że to jeszcze n ie w szy stk o — że jest jakieś n ieogarn ion e w i ę c e j i zu p ełn ie i n a c z e j 12.

Dla u w y d atn ien ia sensu niedosłownego w arto dodać, iż opisane tu dotknięcie łaski spotyka cesarza K arola i jego poślubianą w łaśnie m ał­ żonkę, Izabelę, w czasie zabaw y w eselnej. B yw ają pisarze, u któ ry ch jed n o takie zdanie stanow i rów now ażnik i w pew nym stopniu usp raw ie­ dliw ienie m nóstw a stronic w ypełnionych akcją ciekaw ą, lecz w yłącznie horyzo ntaln ą.

G dyby ktoś porów nyw ał proporcje m otyw ów explicite relig ijn y ch z liczbą m otyw ów ta k nie nacechow anych, odniósłby oczywiście w raże­ nie, że proza M alew skiej, w yjąw szy Kam ienie wołać będą i fra g m en ty

Przem ija postać świata, okazuje się wysoce zeświecczona. A by w yszukać

zdanie podobne do przytoczonego przed chwilą, czytelnik m usi p rzerzu ­ cić kilkadziesiąt stronic. Dlaczego? W A p o k r y fie ro d z in n y m , jedyny m utw orze M alew skiej nie pozbaw ionym elem entów autotem atycznych, w spom ina się o ty p ie religijności kobiecej, „bardziej w rośniętej w ży­ c ie ” 13, nie poddającej się racjonalizacji ani refleksji. Otóż w y daje się, że w pow ieściach fakt, iż w yszły spod pióra kobiety, odcisnął w y ra ź n ie j­ sze znam ię niż w eseistyce, gdzie religia staje się przedm iotem m yślenia jaw nego, poddanego rygorom lo g ik i14.

Pew ne sta n y psychiczne bohaterów powieściowych uznać n ależy za relig ijn ie znaczące i dla naszych ro zw ażań'n ieob ojętn e. Oto postać lite ­ racka, n aw et w chw ilach zew nętrznego try u m fu i życiowego powodzenia, porusza się w p rzestrzen i duchowego osam otnienia. P ojaw ia się zarazem , jeśli tak m ożna powiedzieć, szczególne „u kieru nk ow anie” tego stanu: na zaledw ie przeczuw aną, do końca nie pojętą, nie przyw ołaną n aw et jedn o­ znacznie — obecność N ien azy w aln eg o 15. N ajkonsekw entniejszą odpo­ w iedzią człow ieka na n iedostrzegalne w ezw anie byłoby odejście do sa­ m otni, jak św. B enedykt, w y b ran ie odosobnienia, jak czyni u schyłku życia cesarz K arol V albo sędziw y K asjodor, odn ajdujący w V ivarium to najgłębsze, n ajb ard ziej przejm u jące m ilczenie, za jak im tęsk n ił przez dług ie lata.

12 H. M a l e w s k a , Ż ela zn a koro na. T. 2. L w ó w 1937, s. 28.

13 H. M a l e w s k a , A p o k r y f ro d z in n y. W yd. 2. W arszaw a 1977, s. 206. 14 In teresu ją co o roli p łci w p rzeżyw an iu w ia ry i zach ow an iach re lig ijn y c h p isze K. R a h n e r (O m ę s k i e c h rz e śc ija ń stw o . W: O m o ż li w o ś c i w i a r y dzisia j. P rzeło ży ła A. M o r a w s k a . W yd. 2. K rak ów 1983).

16 Z w iązek tak rozu m ian ego „ k ieru n k u ” m eta fizy czn eg o z „ sen sem ” om aw ia a u tork a częścio w o w w y p o w ied zi a n k ieto w ej C z y d z i e je m a j ą sens? („Znak” 1975, nr 11/12. P rzed ru k w: O {zob. zw łaszcza s. 27)).

(11)

Jano w i B łońskiem u zaw dzięczam uw agę, że w pow ieściach M alew skiej ujaw n ia się

d u ch ow ość przesycon a n a tręctw em a scezy, w yrzeczen ia, połączon ego z in te ­ le k tu a ln ie trzeźw ą n a m iętn o ścią p o lity k i, w n a jszerszy m sen sie, o czy w iście; o scy la cja m ięd zy p oczu ciem v a n it a ti s m u n d i a ob ow iązk iem m o r a ln y m ie.

Rzeczywiście, gd y spojrzeć na św iat p rzedstaw iony z pewnego d y sta n ­ su i w sposób su m u jący w szystkie fabuły, nie m ożna nie dostrzec, że a u to rk a podziw ia w ielostronność, przedsiębiorczość i energię cyw ilizacji europ ejskiej, jest zdecydow aną a n ty k a tastro fistk ą , w ierzy w p rz e trw a ­ nie form acji śródziem nom orskiej zbudow anej na podw alinie chrześci­ jań stw a, lecz jednocześnie p a trz y dalej, poza h oryzont dokonań doczes­ nych. Oto k lasztor ( = sam otnia, k raj dzieciństw a we w spom nieniu, p rze ­ strz e ń m o d litw y -p rzy rody) staje się m iejscem po w tó rn y ch narodzin „no­ wego człow ieka”.

W olno przenieść om aw iany tu k o n flik t na płaszczyznę ściśle b iogra­ ficzną: znane z w ielu sy tu a c ji pow ieściow ych napięcie pom iędzy w ezw a­ niem do sam otności (solitudo) a pow innością społeczną (civïlisatio) b y ­ ło — jak w iadom o z do stępnych już fragm entów korespondencji p isa r­ ki 17 — niezw ykle ostro i osobiście p rzeżyw aną anty n o m ią w ew n ętrzn ą, objaw iającą się w konflikcie pow ołań (pozostać pisarzem m ów iącym w sam otności czy też raczej red ak to rem , n astaw io nym n a odbiór głosów cudzych i zanu rzo ny m w żyw iole społecznym ).

W liście do przyjaciółki, rów nież pisarki, Jad w ig i Ż ylińskiej, d ato ­ w anym w e w rześniu 1973 w Pew li M ałej, pisze M alew ska:

P rzy p o m n ia ła m sob ie T w ój d a w n iejszy list o zro śn ięciu z ziem ią, z ca ły m św ia tem , z przyrodą. Tu, w P ew li, o d czu w a się to jako olb rzym ią, k rzep ią cą rzeczyw istość. I n a tym tle być c zło w ie k iem — o czym w te d y p isa ła ś — to tak a prosta i w ie lk a p raw d a, w y ższa ponad „ a k cy d en sy ”, co się robi, co się robiło, czego już s ię n ie b ęd zie robić 18.

Dla badacza lite r a tu r y w rażliw ego na kw estie m etafizyczne i na p rz e ­ nik an ie biografii w sferę fik cji staje się pew ną pociechą fak t, że a u to rk a nie ty lko odnalazła po r. 1945 swoje V ivarium , ale przeniosła to dośw iad­ czenie do powieści. Za najciek aw szy m i m otyw am i k ry p to re lig ijn y m i p ro ­ zy M alew skiej sto ją — ja k p rzeko n uje k w eren d a w arch iw u m — n a j­ głębiej u k ry te przeżycia osobiste. S tą d też życie w ew n ętrzn e postaci zostaje w osobliw y sposób poręczone czy uw iarygodnione przez ocalałe

18 J. B ł o ń s k i , R e c e n z ja r o z p r a w y d o k t o r s k i e j m gr. A n d r z e j a S u l i k o w s k i e g o

„ I m p e r a t y w s p r a w i e d li w o ś c i. O p r o z ie H a n n y M a l e w s k i e j ” (w m aszyn op isie, s. 8).

17 C zęściow o p rzytoczon ych w arty k u le J. Ż y l i ń s k i e j Z a m i a s t e p i t a f i u m

dla H a n n y M a l e w s k i e j („T w órczość” 1983, nr 8, s. 88— 95). O pieram się też na

w ła sn y c h k w eren d a ch w a rch iw u m pisark i, bad an ia te n ie z o sta ły jeszcze o p u b li­ kow an e.

(12)

dokum enty. Ile byśm y dziś oddali utw orów lite ra tu ry rom an tycznej za skrzyn kę z rękopisam i Norwida, za te w szystkie „śm iecie”, u p rzą tn ię te po śm ierci poety przez gorliw ą zakonnicę i tak sk rzętnie zniszczone...

J a k objaw ia się poza ty m „n atręctw o ascezy” w świecie powieścio­ w ym M alewskiej? Z aciekaw iają pisarkę m. in. postacie dążące do „ogo­ łocenia” (św. Ja n od Krzyża), godzące się — jak N orw id — z kondycją pielgrzym a, człowieka „w ydziedziczonego” nie tylko z ojczyzny, sław y i uznania, także z przym iotów wieszczych, ale przede w szystkim — z pychy żywota, z zuchwałości istnienia. Trzeba w ty m m iejscu od razu podkreślić, że pisana przez M alewską w czasie okupacji powieść biogra­ ficzna o Norwidzie, na pozór odw zorow ująca cudzą biografię duchową,, w inna być w pew nym stopniu odczytyw ana rów nież jako szczególny — pracow icie zw erbalizow any na poziomie pryncypiów i zarazem detali — p ro je k t-p ro g ra m w łasnej biografii arty sty czn ej. Oznaczałoby to dla po­ czątkującej wówczas pisarki m. in.: przyjm ow ać los nieśw ietny, ubogi,, pozostać dobrow olnie w cieniu, skąd lepiej widać św iat (i światło), stale pow racać, czyli na co dzień obcować z P ism em św. W zachow anych so- liloquiach na uw agę zasługują zdania z lat czterdziestych:

M odląc się — rob ili jed yn ą rzecz n a jw ażn iejszą.

N o th in g fails li k e success. N ic n ie b y w a tak k a ta stro fa ln e jak su k ces.

T rw ać u stóp U k rzyżow an ego — n igd y za daleko, a cod zien n ie w ra ca ć 19. Ż ycie, które pozornie opada jak zestrzelon e, ale n iew id zia ln ie się w zn osi. K toś nareszcie — w id zi siebie tak m ałym , że i g rzech y m uszą b yć m ałe

20-Od N orw ida p rzejęła M alewska określenie „mąż isto tn y ” lu b „mąż ew an geliczny ”, k tó ry m po latach posłużyła się w Labiryncie, ale zaraz po w ojnie stosow ała je ju ż w publicystyce. W dokonanej przez pisarkę re in te rp re ta c ji pojęcia byłby to ktoś zachow ujący do końca życia w e­ w n ętrzn ą tożsamość, przeprow adzający ją bez uszczerbku przez w szyst­ kie dośw iadczenia graniczne (progowe) egzystencji, w ierny heroicznie głosowi sum ienia i u zn ający zbawcze w spółdziałanie C hrystusa w swoim i w każdym cudzym losie.

M ąż istotn y rea lizu je się w szech stron n ie, w e w szy stk ich sw o ich p ra w d zi­ w ie lu d zk ich , rozu m n ie w o ln y ch m o ż liw o śc ia c h 21.

A posługując się nieco innym językiem i pojęciam i znam iennym i dla k u ltu ry antycznej pisała:

19 Z danie opatrzone zn ak iem paragrafu. W edle m oich u sta leń tak ozn aczon e te k sty sta n o w iły przez p e w ie n czas zasad n iczy drogow skaz w życiu w ew n ę tr z n y m p isark i (p raktyka a scetyczn a znana w zakonach k o n tem p lacyjn ych ).

20 D robną część sw y c h k rótkich notatek pisarka ogłaszała ty tu łem bodaj e k s­ p erym en tu pisarsk iego na łam ach TP: U w a g i o k ł a m s t w i e . 1948, nr 37; U w a g i . 1949, nr 17; U w a g i. 1949, nr 21; U w a g i. 1949, nr 31; U wagi. 1950, nr 37.

(13)

m ęd rzec w y ż sz y jest p on ad zaw od n e dobra zew n ętrzn e i za d o w o len ie czerpie n iem al w y łą c z n ie z w ła sn e g o w n ętrza: sta n o w ią o n im [tj. o zad ow olen iu ] m ądrość, s iła w o li, w iern o ść w ła sn y m zasadom . {...] ch rześcija ń stw o [...] k aże n am szu k ać d o sto jeń stw a w pokorze, s iły w słabości, b og a ctw a w ogołoceniu, sw o b o d y w p o słu szeń stw ie tó.

U cieleśnieniem m ęstw a ew angelicznego b y łb y sam N orw id jako boha­ te r Ż n iw a na sierpie, kilka postaci z powieści K am ienie wołać będą i P rze­

m ija postać św iata , Tomasz More, n iek tó rzy z Siedm iu M ędrców, biskup

M arian R yx z A p o k r y fu rodzinnego i w reszcie liczni bohaterow ie esei­ sty k i (m. in. św. M arcin, m nisi irlandzcy, A lfred W ielki). J a k widać, ety k a M alew skiej głosi id eały wysokie, chciałoby się powiedzieć: m ak sy ­ m alisty czne, gd y b y nie przeczyła tem u rów nolegle rozw ijana na p rze ­ strzen i niem al półwiecza koncepcja świętości. M aksym alizm zakłada po­ ziom ta k w ysoki, iż dla większości społeczeństw a po p ro stu niedostępny. Tym czasem p isark a p rzem yśliw ała, n ajo tw arciej w publicystyce, nad osiągalnym dla w szystkich ludzi w zorcem świętości. A zatem dostęp do sacrum m iałb y każdy, kto z n a jd u je u fn e oparcie w Ewangelii, dąży do w y trw ałeg o w spółdziałania z łaską, p rzy jm u je za przew odnika duchow ego sam ego C h ry stusa, udzielającego się w szystkim bez w y ją tk u i obiecującego n ajzatw ard zialszy m grzesznikom przebaczenie, odpusz­ czenie grzechu, pod jed y n y m w aru nk iem : szczerej skruchy, przeobraża­ jącej całą osobę.

Pisząc o ty c h k w estiach w zyw a M alew ska przede w szystkim — a sły­ szym y tu d o b itn y głos H eideggera — do „porządnego m y śle n ia ”, goto­ wego p rzy jąć w szelkie k onsekw encje życiowe w ynikłe z obiektyw nego, to leran cy jnego rozw ażania sp raw cudzych i w ła s n y c h 23. Jak o w aru n k i takiego w idzenia rzeczyw istości m iędzyludzkiej M alew ska w ym ienia:

1) zdecydow ane w yjście poza su b iek ty w n e katego rie nie tylko em o­ cjonalne, lecz tak że i racjo n aln e, czyli otw arcie na to, co w y d aje się cudze, obce, n a w e t w rogie;

2) osiągnięcie płaszczyzny spraw iedliw ości w obec bliźniego:

o b iek ty w izm , tak że m ieszczą cy w sobie jeszcze całą sk a lę stopni: od sk ro ­ m n ej rea k cji zd row ego rozsąd k u i u czciw o ści p r z e c iw za ślep ien iu — aż do' teg o k o m p letn ie oczyszczon ego p u n k tu w id zen ia , k tóry o tw iera ' p ersp ek ty w ę na c a ło k szta łt sp ra w y , ze w sz y stk im i jej p o w ią za n ia m i, z p op raw n ą proporcją rzeczy w ie lk ic h i m a ły ch , isto tn y ch i p rzyp ad k ow ych , z w ła sn y m „ja” u m ie sz ­

22 H. M a l e w s k a , P a r a d o k s y szczęścia. „K rólow a A p o sto łó w ” 1950, nr 9.

P rzedruk w : O 113.

28 H. M a l e w s k a , U w a g i . T P 1952, nr 44. P rzed ru k w: O 78: „Iluż jest lu d zi n i e z d o l n y c h j u ż p orząd n ie m y śleć. N ie ty lk o w sp raw ach , gd zie k a p itu la cja z w ła sn eg o sądu p o cią g a ła b y i sp ła tę d ługu, ale w k o ń cu na k a żd y n ieo m a l ż y ­ c io w y tem at, ch oćb y ju trzejszej p ogod y”.

(14)

czonym na takiej sam ej d okładnie szali, jak „ja” każdego innego czło w iek a . [O 7 6 ]24;

3) „poszanow anie dla pracy w ew nętrznej w drugim człow ieku” oraz w y zn aw an ej przez niego praw dy:

obok p oszan ow an ia człow ieka, jego przekonań i p oszukiw ań, drugim c a łk o w i­ cie rów n orzęd n ym k orzen iem toleran cji — jeśli n ie p ierw szy m w porządku teo rety czn y m — jest p oszan ow an ie sam ej p raw dy. Z arów no tej p oszu k iw an ej, jak z n a le z io n e j25;

4) uznanie koniecznej i pod żadnym w aru n kiem nieusuw alnej niedoli (== K rzyża) w każdej ludzkiej, więc także ateistycznie zorientow anej, egzystencji; przyjęcie K rzyża prow adzi w przedstaw ionej przez pisarkę filozofii życia do p o stu latu rozum iejącego współczucia, co niekoniecznie m usi pociągać za sobą w spółpostępow anie (każde indyw iduum m a p rze­ znaczoną sobie drogę wysoce swoistą).

Za najw iększą m ądrość egzystencji uważa M alew ska św iadom e p rzy ­ jęcie cierpienia jako ciężaru nieuniknionego („przyjm ow any co dzień, nie u su w an y z pamięci, nie zapom inany”); ta k p ro jekto w ana ety k a p ra k ­ tyczna zakłada nieodzow nie asp ek t społeczny, staw iany na rów ni z w y ­ m iarem indyw idualnego życia w ew nętrznego:

C ierp ien iem jest p am iętać sw o je w in y i sw oją nędzę w ew n ętrzn ą , cier p ie­ n iem je s t ta k że p rzyjm ow ać ciężary in nych, w ią za ć się *e.

W spom niany dostępny dla w szystkich w zorzec świętości postulow a­ nej skonstruow ała M alew ska na podstaw ie pogańskiej m yśli greckiej i rzym skiej (H eraklit, P itagoras, Sokrates, A rystoteles, stoicyzm), ale w zbogaciła zasadniczo elem entam i chrześcijańskim i, w y ko rzystu jąc N o­

w y T e sta m e n t (np. List św. Jakuba Apostoła), pism a m istyków (m. in.

K a ta rz y n y Sieneńskiej), wreszcie lite ra tu rę teologiczną najnow szą. Ze źródeł chrześcijańskich w ypływ a przekonanie, że w p rzy ję ty m dobro­ w olnie heroizm ie życiow ym człowiek nie pozostaje opuszczony: to w arzy ­ sząca n ieustan n ie łaska („ścigająca miłość C hrystuso w a”, O 100) oka­ zuje się nadprzyrodzoną in stan cją nie tylko w spierającą, lecz także — już w zakresie eschatologicznym — ofiarow ującą duszy absolutnie obiek­ ty w n ą m iarę w łasnego i cudzego losu (więc m iarę cierpienia, także n a ­ dziei czy miłości). ,

N akreślona tu ety k a głosi oczywiście p o zytyw ny nakaz podstaw ow y:

24 P odobnie w eseju P e r s p e k t y w a (TP 1958, nr 5. Przedruk w : O 88): „N ie w i­ dzieć sieb ie w centrum św iata. N ie m ierzyć w szy stk ieg o sw oją m iarą. U znać: n ie jestem czym ś n a jw a żn iejszy m . E lem en tarn e rzeczy, bez k tórych n ie m a rozu m u i god n ości lu d zk iej, zarów no dla ch rześcijanina, jak i n iech rze ścija n in a ”.

25 H. M a l e w s k a , U w a g i o to le ra n c ji i woln ości. TP 1957, nr 13. P rzed ru k w : O 80. G dy autorka w sp om in a o sok ratejsk iej m y śli „ otw artej”, n a w ią zu je do C. P o p p e r a (The O p e n S o c ie t y and Its Enem ies, 1945).

28 H. M a l e w s k a , O d s z e d ł i zap o m n ia ł, ja k i był. TP 1958, nr 35. P rzedruk w : O 92.

(15)

niczego w p ro st nie zabrania, lecz n ak azu je krzew ić miłość, będącą przed Bogiem jed y n y m uspraw iedliw ien iem („w arunki miłości: n adprzyrodzo­ na, zupełna, całopalna, k ornie u fn a ”, O 98). Zaleca się w y trw a łą pracę n ad „oczyszczeniem w oli”, co oznacza, iż trz e b a u m iejętn ie rozpoznaw ać w olę Bożą, zrobić k ro k pierw szy, a Bóg niech staw ia n astępn y. A scetyczną w ym ow ę m a wniosek, że każdy człow iek pow inien w sobie rozpoznaw ać „w spółkrzyżow nika” (O 101), a w łasne zachcenia poddaw ać k ry tycznej k ontroli: „jeżeli czegoś chcem y w nie u porządkow any i nie um artw io n y sposób, zawsze w y d aje się to czystą słusznością” (O 99).

Z kolei w a rto przedstaw ić p a rę spostrzeżeń M alew skiej przeniesio­ nych z eseistyki (p ro jek tu jącej etykę) na te re n lite ra tu ry , jak rów nież rozw ażań historyczno- i k ry ty czn oliterackich. Podobnie jak u N orw ida, i tu ta j obserw uje się szczególnie m ocne zaw ęźlenie ty ch dw u w łókien aksjologii, p rzy czym ro zstrzygnięcia etyczne — o znaczeniu podstaw o­ w y m — pociągają za sobą rozw iązania w płaszczyźnie estetyki.

Ja k o kw estia n aczelna pojaw ia się zagadnienie odpow iedzialności pi­ sarza, podjęte w głośnym swego czasu a rty k u le n apisan y m w lipcu 1956 pod w y raźn y m w pływ em Zniewolonego u m y s ł u Miłosza, a sugeru jący m , iż w najg orszy ch dla k u ltu ry czasach znaleźli się tw ó rcy w pełni sobie w iern i (n b . po lata ch tę m yśl p o d ejm u je (bezw iednie?) A dam M ichnik, p lan u jąc n ap isan ie „A nty-zniew olonego u m y słu ” — tu b oh aterem m iał­ by być m. in. Zbigniew H e rb e rt) 21. Z daniem M alew skiej pisarz w inien uśw iadom ić sobie ogrom swej wolności i polegać jed y n ie na — koniecz­ n ie w yćw iczonym , a przez to m ało zaw odnym — sum ieniu a rty sty c z ­ nym , k tó re dopiero pozw ala poruszać się sw obodnie kom uś, kto uw olnił się od ciążenia tra d y c ji, poetyk, środow isk, cenzury, ad m in istra to ra i m e­ cenasa.

Tak pojm ow ane pisarstw o okazuje się zawsze św iadectw em w ierności sobie (a jednocześnie C hrystusow i), tw orzy „ lite ra tu rę niepodporządko- w a n ą ” i ow ocuje książkam i „żywo u ro d zo nym i” 28. A by unieść w łasną w izję arty sty czn ą, trz e b a m ęstw a — tu za p rzy k ład M alew ska staw ia Thom asa M anna, jej zdaniem n ajw yb itn iejszego pisarza X X stulecia

(O 8) 29.

27 A. M i c h n i k , „ N ie n a w id z ą to ta lizm u ...” — o B o le s ł a w ie M ic iń sk im . „Ze­ sz y ty L ite r a c k ie ” 1984, nr 5. P rzed ru k w : „ N i e z ł o m n y z L o n d y n u ” i in ne eseje. N a to m ia st M a lew sk a sta ła się boh aterk ą eseju M ichnika W i a r a i o d m o w a o p u b li­ k o w a n eg o w k sią żce Z d z i e j ó w honoru w Polsce. ( W y p i s y w ię z i e n n e ) (W arszaw a 1985). A u tor om aw ia p o sta w ę M a lew sk iej, jej sto su n ek do K ościoła i przem ian h isto ry czn y ch w PR L (pisząc też o g ó ln ie o „ p rzełom ach ” w dziejach cy w iliza cji), in sp iro w a n y w y ra źn ie lek tu rą O o d p o w ie d z i a ln o ś c i i epiki g reck iej. Szkoda, że n ie d ostrzega M ich n ik zn aczen ia A p o k r y f u rodzin nego.

88 H. M a l e w s k a , O o d p o w ie d z i a ln o ś c i. TP 1957, nr 14. P rzed ru k w : O 17. M O czołow ej p o zy cji T h. M anna w litera tu r ze św ia to w ej M alew sk a w sp o m i­ n a ła parokrotnie, m . in . w sy g n o w a n ej H. M. n o cie M a n n o N ie m c a c h („Znak” 1946, nr 2, w dziale: Z d a r z e n i a — k s i ą ż k i — ludzie).

(16)

Na te re n estety ki przeniesiony zostaje poruszany już wcześniej przez pisark ę problem at obiektyw izm u. Otóż au to ra w inno cechować „nie sfał­ szow ane w idzenie”, szczególnie istotne przy konstruow aniu postaci lite ­ rackiej — pisała M alew ska w arty k u le O odpowiedzialności (O 13). W in ­ n ym a rty k u le ów, jak go nazw ałem , im p eraty w spraw iedliw ości dochodzi do głosu w yraziście i w brew pozorom nie dotyczy b y najm niej tylko powieści historycznej :

p ozw ólm y „przodkom ” w sta ć p rzynajm niej od czasu do czasu z ła w y o sk a r­ żonych i pokazać się nam tak im i, jak im i b y li w sw ej jed n orazow ej lud zk iej realizacji, n ie w zorow ej, n ie pom n ik ow ej, codziennej, a zarazem ro zcią g n ię­ tej w olbrzym iej sk a li od boh aterstw a (bo i to p rzecież się im zdarzało) po n ik czem n ość (było jej dużo) s0.

Za głów ne zadanie sztuki uznaje pisarka — brzm i to ja k tru iz m — rozpoznanie rzeczyw istości. G dy jednak w eźm iem y to ostatn ie słowo w jego w ym iarze m etafizycznym , uw zględniającym aspekt tra n sc en d e n ­ talny, stanow isko M alewskiej nie w yda się już czymś tak pow szechnie w p rak ty c e stosow anym . W ówczas np. zdanie „w łaśnie z b rak u r z e ­ c z y w i s t o ś c i ch o ru ją dziś lu dzie” (O 24), w ypow iedziane w Uwa­

gach o historii i teraźniejszości (1958), przyobleka się w nowy, w yraźnie

„m iłoszow ski” sens.

W program ie estetycznym p isarki w ielką rolę odgryw a bib lijne sfor­ m ułow anie ,,creatio e x nihilo”, k tó ry m posłużyła się już przed w ojną, jako d e b iu tan tk a, później p aro kro tnie je pow tarzała. U w idacznia ono godność tru d u pisarskiego — zdaniem M alewskiej jest to zawsze czynność stw órcza, k ry ją c a w sobie pierw iastek Boski, dźw igająca w sferze fikcji całe św iaty, wobec k tó ry ch a u to r p rzy jm u je pozycję dem iurga (O 22) 31. S tąd w ielka odpowiedzialność k reato ra i rów noczesny obowiązek dosko­ n alen ia um iejętności (w dużym stopniu danych jako talen t), wrażliw ości, w y rab ian ia sam okrytycyzm u, aby przy pisaniu każdej n astępnej książki staw iać sobie coraz większe w ym agania.

P y ta n ie stanow iące pom ost pom iędzy estety ką a eschatologią brzm i u M alew skiej następująco: czy można samego siebie utrw alić w dziejach, zapisać w łasne imię w księdze żyw ota doczesnego? A utork a z drobiazgo­

w ą precyzją odtw arza piórem epika, a czasem i h isto ryka (jak w p rzy ­ padku d ok um entaln ych Listów staropolskich z epoki W azów, 1959), w szel­ kie dostępne ślady m inionych pokoleń. To gwoli sum ienności i w łaści­ wego sobie obiektyw izm u. Jednocześnie uw ażniejszem u odbiorcy u ch y ­ la innej, odm iennej i ostatecznej p ersp ekty w y m etafizycznej. W istocie żadna form a ludzkiej działalności — tak brzm iałby zapew ne w niosek historiozoficzny — żaden sposób tw orzenia dzieł sztuki, zdobyw ania w

ie-80 H. M a l e w s k a , M i t y pols kie . TP 1961, nr 42. Przedruk w : O 59.

81 Zob. też H. M a l e w s k a , C reatio e x nihilo. L it e r a tu r a i histo ria. W y p o ­

w i e d ź w a n kie cie „W s p ó łczes n o ści”. „W spółczesność” 1966, nr 23. P rzedruk w:

(17)

dzy czy in n y ch dóbr nie g w a ra n tu je p rzetrw an ia. Czas h isto ry czn y m usi w szystko przepalić na popiół: ta le n ty , urodę, m ajętności. Nie m a ocale­ nia przez poezję, lite ra tu rę , filozofię. Poza porządkiem najw ażniejszym , n iew iarygodnie p arad o ksalny m i niw eczącym siłę niszczycielską czasu historycznego: kiedy p rzy jm ie m y niepojm ow alną M ożliwość (Boga, w iecz­ nego trw an ia, odkupienia). S tąd takiego znaczenia w śród m otyw ów epic­ kich n a b ie ra ją m ilczenie, sam otność, otw arcie serca — postaw y w istocie m odlitew ne, dopuszczające k o n tak t z niew yczerpan ym P oczątkiem (oca­ lającym ) i ufające, iż z tej i ty lk o z tej stro n y może przyjść przyobie­ cane zbaw ienie.

Z nany je s t fak t pow ro tu M alew skiej, po r. 1956, do form epickich op arty ch w dużym stopniu na m otyw ach genealogicznych, jak w Opo­

wieści o S ie d m iu M ędrcach, Panach Leszczyńskich, A p o k r y fie rodzin­ n y m . N iew ątpliw ie z jed n ej stro n y n atch n ien iem stała się tu pow ieść-rze-

ka (saga rodzinna) o p eru jąca podobnym rozw iązaniem kom pozycyjnym , z d rugiej — w p ły n ęły na a u to rk ę genealogie b ib lijne lub starogreckie, g a tu n ek pozornie m artw y , w yliczający jed y n ie im iona w n astęp stw ie pokoleń. Lecz m niej obchodzi nas stron a techniczna ujęcia fabularnego, istotniejsze sta je się znaczenie k ry p to re lig ijn e . Procesow i k o n k rety zacji to w arzy szy osobliwe doznanie eschatologiczne, dobrze oddane słow am i Ja ck a W oźniakow skiego, odnoszącym i się w praw dzie do Listów staro­

polskich z epoki W azów , ale stosującym i się i do utw o rów n u rtu genealo­

gicznego:

sąd zim y [człow iek a historii] zza przegrody śm ierci, m ąd rzejsi od tam tego o w sz y stk ie u p ły n io n e lata, o w sz y stk ie n ie zam iecion e tropy, w id ząc go j e d ­ n o c z e ś n i e m ło d y m i starym , j e d n o c z e ś n i e w zry w a ch n ad ziei i w op u sz­ czeniu rąk, b ila n su ją c n ie zrea lizo w a n e zam iary i p o p ełn io n e błędy: d op raw ­ dy, ja k iś m in ia tu r o w y Sąd O stateczn y 82.

Podobny ogląd postaci litera c k ie j, n asu w ający m yśl o Boskiej jak g dy by p e rsp e k ty w ie osądu, n a p o ty k am y w epice X IX stulecia. U Ma­ lew skiej przep ro w adzo n y zostaje — w płaszczyźnie poetyki im m an en t- n ej — dowód, iż sąd szczegółowy, a ty m b ard ziej ostateczny, przekracza m ożliwości prozaika. B rak bow iem w dziele literack im in stan cji ro­ zum iejącej w sposób pełny, obiek ty w n y, czyli abso lu tn ie spraw iedliw y. Dowód nie w p ro st na p rzy k ład zie genealogii u ję te j współcześnie: nie roz­ po znajem y ogniw ( = istn ień) poszczególnych, łatw iej nam uchw ycić n a ­ stępstw o fo rm acji k u ltu ro w y c h niż tre ść tego, co indyw idu aln e, a co w y­ m yka się zarów no filozoficznem u, ja k i literack iem u poznaniu. S ztuka literack a nie ocala, rozpoznaje zaś w ograniczonym stopniu, dokum ent

"ż kolei d aje ty lk o n am iastk ę info rm acji, pew ien uschem atyzow any szkie­

let sytuacyjno-psychologiczny, gdy bad am y przeszłość, zaledw ie na chw

(18)

lę staje się nam dostępny bios h is to r ii33, nasza pam ięć niedoskonała fu n k cjo n u je w ybiórczo i wycinkowo. Nie przenosi w czasie n a jw a żn ie j­ szego: te a tru pow ikłanych „dziań się” psychicznych, kosm osu — by użyć w yrażenia Gom browicza — w ew n ętrzn ych poruszeń, zm iennych natchn ień, dialogów sum ienia, decyzji wreszcie.

S tąd niem al narzu cająca się potrzeba ontologicznego dopełnienia ge­ nealogii — aby ocalić i całkow icie zrozum ieć, w łaśnie w skali u n iw e rsa l­ nego obiektyw izm u, trzeb a odwołać się do in stancji Pam ięci Doskonałej, A bsolutnej (w k ategoriach ew angelicznych: to Bóg w idzący w szystko, rozpoznający skrytość serca i w szystko pam iętający).

Inne p y tan ie M alew skiej: czy m ożliwa jest in te rp re ta c ja cyw ilizacji pogańskiej, greckiej przede w szystkim , jako przygotow ania do nadejścia C hrystusa? W Opowieści o S ied m iu Mędrcach przedstaw iono szkołę p i- tagorejczyków , głoszącą zasady niem al chrześcijańskie, lecz nie z n a jd u ­ jącą dla nich trw ałego fu n d am en tu ontycznego 34, czyli przekonyw ającej a rg u m e n ta c ji m etafizycznej. P reso k raty cy , P laton, A rysto teles nie odpo­ w iadają zadow alająco na pytania: dobro — ale po co? praw da — ale na czym oparta? O tej kw estii pisze M alewska rów nież w eseistyce: o w iele pełniej rozum iem y a n ty k pogański poprzez późniejsze, na swój sposób „rew olucjonizujące” przyjście C h ry stu sa 35. A rty sty czn y m rów no­ w ażnikiem problem u w ydaje się spotkanie Epim enidesa, n ieu m ie ra ją - cej tra d y c ji greckiej, z dziejam i, nauką, w końcu — z T w arzą G alilej­ czyka. Podobnie w olno chyba in terp reto w ać Opowieść o S ied m iu M ędr­

cach: jako preh isto rię m ityczną dopraszającą się utw ierd zen ia n a d p rz y ­

rodzonego; C hrystus, choć nieobecny, stanow i najb ard ziej p rzekon yw a­ jącą odpowiedź na przeczucia i poszukiw ania etyczne Greków.

W obrębie tem a ty k i polskiej postaw a k ry p to relig ijn a w idoczna jest już w arty sty c z n y m studium personalizm u polskiego (książka o N orw i­ dzie, d y p ty k staropolski, A p o k r y f rodzinny) jako sw oistej, łacińsko-sło- w iańskiej form acji k u ltu ro w ej w zrosłej na glebie D obrej N ow iny. Obok anarchizm u, m itu „rycerskieg o”, obok czarnych in te rp re ta c ji duchem

83 O ty m zjaw isk u p isze szeroko W. B o l e c k i w k siążce Historia i b io g r a fia ..

„O p o w i e ś c i b io g r a fic z n e ” W a c ł a w a B e r e n ta (W rocław 1978, p a s s i m ).

34 Zob. R. I n g a r d e n , O o d p o w ie d z i a ln o ś c i i j e j fu n d a m e n c ie e t y c z n y m . W:

K s ią ż e c z k a o c z ło w ie k u . K raków 1972.

35 H. M a l e w s k a , P ó łm r o k lu d z k ieg o ś w ia ta . TP 1963, nr 27. Zob. też w c z e ś­ n iejsze p race p isark i stan ow iące uk rytą p olem ik ę z m a terializm em h istoryczn ym :

R o d o w ó d h u m a n i z m u . „T ygodnik W arszaw sk i” 1945, nr 1; H u m a n i z m n o w o ż y t n y .

„T ygodnik W arszaw sk i” 1946, nr 1; K r y t e r i a ludzkie . Dziś. TP 1946, nr 5. O k reśle­ n iem „rew o lu cjo n izu ją ce” p o słu ży łem się w n a w ią za n iu do słó w M alew sk iej zaw ar­ tych w a rty k u le W c z o r a j, dziś, j u t r o (TP 1945, nr 22. P rzedruk w: O 73): „P rzede w szy stk im jednak n ie trzeba zapom inać, że rew o lu cja ch rześcijań sk a trw a. Że w sk a li ch rześcija ń sk ieg o w id zen ia św iata n ajp otężn iejszym i i n a jd o n io ślejszy m i prze­ w rotam i są te, k tóre się dzieją n ieu sta n n ie i w szędzie: w cią ż od n a w ia ją ce się d zieje p iejącego kura, S am arytan k i u studni Jakubow ej czy dobrego ło tra ”.

(19)

z k rakow skiej szkoły h istorycznej zobaczyć M alew ska um iała także po­ m niejszaną ta k n agm innie k u ltu rę polityczną Polaków , praw orządność, dem okrację, to le ran c ję praw dziw ie n atch n io n ą duchem romanitas (n b . kategoria ciągłości k u ltu ra ln e j, ta k isto tn a dla historiozofii M alew skiej, je s t par excellence n a tu r y chrześcijańskiej). A u to rk a przypom ina wciąż, że nasi praojcow ie stw orzyli państw o bez stosów, w olne i całkow icie n o r­ m alne, odrzucające pow szechnie przem oc jako środek w alki politycznej, a Rzeczpospolita — ja k to n ajw y raźn iej widać w Panach L e sz c z y ń ­

skich — dla sw ych oby w ateli stanow iła po p ro stu osobę.

Na zakończenie kilk a zdań o sposobie in te rp re to w a n ia hagiografii i o w izeru n k u m ęża św iętego — na podstaw ie eseistyki. P isark a opiera się, gdzie to m ożliwe, na solidnych opracow aniach naukow ych i w ydo­ byw a przede w szystkim ry sy realistyczne, codzienne, natom iast z dużą podejrzliw ością tra k tu je m o ty w y sp e k ta k u larn e j cudowności. C udem jest dla M alew skiej realizow anie E w angelii w życiu pow szednim , pracow itym , w y trw a ły m — stąd ty le w zm ianek o m onastycyzm ie irlandzkim , fra n ­ cuskim , włoskim . Ś w ięty okazuje się „m ężem sam otności i m od litw y” 36, tak ż e m ilczenia i ufności nie do obalenia. A więc sanctus laboriosus, od­ rzu cający pieniądze i do statk i św iata, p rac u jąc y wszędzie, jak owi ano­ nim ow i s k ry p to rz y irlandzcy, ilu m in u ją cy rękopisy w szałasach. J e s t to ktoś, kto zagospodarow uje sk rzętn ie swoje hic et nunc, nie p lan u je nic n a przyszłość, zdając się całkow icie na Łaskę, ktoś rozum iejący wolność chrześcijan in a (przeczucie nieu stan n e, czym być m o ż n a , k ied y Bóg wspom aga). D arem dla św iętego je st każda m in u ta czy godzina, nie ma w ogóle czasu psychologicznie „p u steg o ” czy „m arn ego” 37. H eroizm ro ­ zum ian y jak o długi, codzienny tru d , nigdy jako jednorazow y a k t odw a­ gi — znów przypom ina się m yślenie N orw ida, że trz e b a raczej „bojo­ w ać” niż „bić się ”. M odlitw a św iętego o bejm u je w szystkich, także pogan, barbarzyńców , bo i oni pow ołani zostali do zbaw ienia. D latego n aw et

barbaricum te m p u s nie przeszkadza, a często służy budow aniu królestw a

najdziw niejszego — N iebieskiego.

86 P o jęcie to zn ajd u je się w k lu czo w y m dla in terp reta cji h istoriozofii k siążk i

P r z e m i j a p o s t a ć ś w i a t a e se ju B u d o w n i c z y w ś r ó d r u i n (TP 1950, nr 29. Przedruk w:

O 157).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Om het water dat met deze voedingsstromen meekomt af te voeren en om ophoping van andere stoffen in de geleeroplossing te voorkomen wordt een kleine hoeveelheid van de

Voor de verschillende werkplekken aan boord van een vissersschip betekenen deze criteria dat de in tabel 3.6 gegeven waarden niet overschreden moeten warden.. tabe13,6

Dit onderzoek richt zich voor wat betreft de planning en programmering met name op de activiteiten die betrekking hebben op het bepalen van de behoefte aan

Considering this gap in literature, this study will focus on: (1) the prod- uct-market iterations and the actions taken by entrepreneurs in their attempt to identifying a

First EAGE Eastern Africa Petroleum Geoscience Forum 17-19 November 2015, Dar es Salaam, Tanzania Courses planned and given during the first year.. are shown in the attached

Figure 1 The source-related ghost response in marine data is caused by the strong surface

Het simuleren van een liftsysteem maakt het mogelijk om onafhankelijk van het vertikale verkeerspatroon, een genuanceerde uitspraak te doen over de vervoerscapaciteit van