• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1967, nr 3

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1967, nr 3"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

NR 3 1 9 6 7

„Bogn niech będą dzięki, który nam daje zw ycięstw o przez Pana na­

szego, Jezusa Chrystusa” tym Słow em B i­

blii w szystkim C zytelnikom ży ­ czenia b łogosła­

wionych Św iąt

(2)

C H R Z E Ś C I J A N I N

K R Ó L 1 c i e r p i ę t n i k

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA Rok z a ło ż e n ia 1 9 2 9

W a r s z a w a ,

Nr 3., m a rz e c 196 7 r.

TREŚĆ NUMERU:

KRÓL I CIERPIĘTNIK WYKONAŁO SIĘ...

ZWYCIĘSTWA ODNOSZONE NA UBOCZU, W CISZY

DLACZEGO ZWOŁANO KONFE­

RENCJĘ?

POZDROWIENIA Z ZIEMI ŚWIĘ­

TEJ

MIESZKAJ W JEZUSIE (18)

„GŁOS EWANGELII” — AUD. 31, 32, 33 i 34

KRONIKA

M ie się c z n ik „ C h rz e ś c ija n in ” w y s y ła n y j e s t b e z p ła tn ie ; w y d a w a n ie c z a s o p ism a u m o ż liw ia w y łą c z n ie o fia rn o ś ć C z y te l­

n ik ó w . W szelk ie c f ia ry n a c z a so p ism o w k r a j u , p ro sim y k ie ro w a ć n a k o n to ; Z je d n o c z o n y K o śció ł E w a n g e lic z n y : PK O W a rsz a w a , N r 1-14-147.253, z a z n a c z a ją c e e l w p ła ty n a o d w ro c ie b la n k ie tu . O fia­

r y w p ła c a n e z a g ra n ic ą n a le ż y k ie r o ­ w a ć p rz e z o d d z ia ły z a g ra n ic z n e B a n k u P o ls k a K a s a O p iek i, n a a d r e s P re z y ­ d iu m B a d y Z je d n o c z o n e g o K o śc io ła E w a n g e lic z n e g o w W a rsz a w ie , A l. J e r o ­ zo lim sk ie 99/37.

Wydawca: Prezydium Rady Zjed­

noczonego Kościoła Ew angelicznego Redaguje Kolegium

Adres Redakcji i A dm inistracji:

W arszawa, Al. Jerozolim skie 99/37 Telefon: 28-68-94. Rękopisów nade­

słanych nie zwraca się.

RSW „Prasa”, Warszawa, ul. Sm ol­

na 10/12. Nakł. 4500 egz. Obj. 2 ark.

Z am . 180. T-32.

Życie p u blic zne Jezusa rozpoczęło się z chw ilą Jego chrztu. G d y Jan Chrzciciel zw ia sto w a ł wieść o p okucie na d b rze g iem Jordanu, z N azaretu przysze d ł Jezus, b y zostać p rze z niego ochrzczony. W chrzcie J ezusa w i ­ d z im y Jego zro zu m ień e m is ji życiow ej w znaczeniu d obrow olnej id e n t y ­ fik a c j i z ludźmi. Opowieść ew angeliczna podaje, że g d y Je zus w y sze dł z w ody, usłyszał głos z nieba: „Tyś jest S y n m ó j m iły, którego sobie u p o ­ dobałem ” (M k 1,11 — n o w y przekład). Wartość ty c h słów dla naszego zro­

zu m ie n ia świadomości m e s j a ń s k ie j Jezusa nie m o ż e być przeceniona. P e­

w ie n ślad b o w ie m poczucia powołania i sy n o w skieg o s to s u n ku do Boga m oże być w id z ia n y ju ż w odpowiedzi sk ie ro w a n e j do Marii, która sw ego dwunastoletniego S y n a znalazła w ś w ią ty n i na rozm ow ie z u cz o n ym i w Piśmie. Z drugiej je d n a k ż e strony nasza całkow ita nieznajomość życia i m y ś l i Jezusa po t y m m o m en cie az do chw ili chrztu, nie pozw ala nam, za wiele rozprawiać na te m a t świadomości m esja ń skiej nazzego I- ana w okresie ty c h u k r y t y c h lat. Dopiero u> chw ili ch r ztu w i d z im y , ja k w y ­ raźna była ta świadomość.

Głos z nieba, k t ó r y J e zu s usłyszał po w y j ś c i u z w ó d Jordanu, przyniósł razem d w a u s tę p y p ism Starego T e s ta m e n tu — Psalm 2;7: „Syn m ój jesteś ty, (Jam ciebie dziś spłodził”) oraz Izaj. 42,1: („Oto sługa mój, spo- legać będę na nim), w y b r a n y m ój, którego sobie upodobała dusza m o ja ”.

T e n głos z nieba połą czył razem pierw szą część cy tow anego Psalmu, z d r u ­ gą częścią f r a g m e n tu z Izajasza. W i e m y skądinąd, że w czasach Jezusa, Psalm 2 był in te rp re to w a n y mesjanistycznie; rozumia no powszechnie, ze osobą adresowaną p rzez Boga w słowach: „Tyś jest S y n m ó j ” jest, m ający przyjść, M esjasz z kr ólew skiego rodu Dawida. Dla Jezusa więc, k t ó r y w i e ­

dział, że pochodzi z rodu Dawida, te sło w a były B o ż y m p rzy p iec zę to w a ­ n ie m Jego poczucia spełniania roli Mesjasza.

Sło w a zaś, któ re następowały, w s k a z y w a ł y w y ra źn ie na to, ja k i będzie charakter te j misji. Pochodziły one b o w iem z p ie rw szej spośród w ielkich pie śni o S łu d ze Pana z księgi proroctwa Izajasza. W s k a z y w a ł y w ięc jasno, że Jezus, k t ó r y je s t M e sja s zem z rodu Dawida, m a ró w n ie ż spełnić rolę posłusznego i cierpiącego Słu gi Pana. Ponadto jeszcze jedno w ydarzenie, któ re miało m iejsce po chrzcie Jezusa jeszcze bardziej potw ierdza tę myśl. Ewangelista M a rek podaje, że Je zu s „ujrzał rozstępujące się niebiosa i Ducha, nań zstępującego, ja k o gołębica” (Mk. 1,10 — n o w y przekład). To daje n a m jeszcze je d e n p o w a ż n y p u n k t k o n t a k t u że w s p o m n i a n y m frag­

m e n t e m Izajasza, gdzie z n a j d u j e m y rów nież i ta kie słowo: „Dam, m u D u­

cha sw ego” (42,lb).

Nie jest pew ne, czy Iza ja szo w y sługa Ja h w e był poprzednio in te rp re to w a ­ n y m esjanisty cznie. W T a rgumie, a ra m ejskie j parafrazie Biblii h e braj­

skiej, któ ry przechow ał bardzo starą tradycję ustn ą, u stę p y m.owiące o w y ­ w y ż s z e n iu S ługi Pana odnoszone b y ł y do M esjasza, te zaś, które m ó w ił y 0 Jego u p o k o r ze n iu — do narodu izraelskiego. Istnieją je d n a k że w tr a d y ­ cji rabinistycznej p e w n e ślady inte rpreta cji m e sja n isty c zn e j ta kże fra g ­ m e n tó w proroctw a m ó w ią c yc h o up o ko r zen iu Sługi Pana. S ia d y podobnej interpreta cji m o ż n a te ż stw ierdzić w m a n u s k r y p c i e Izaja sza odnalezionym w Qumran. W k a ż d y m razie n a jw a ż n ie js z y jest fa k t, że głos z nieba zid e n ­ ty fik o w a ł cierpiącego Słu g ę Pana z M esjaszem z P sa lm u 2, i ze J e zu s zro ­ zum ia ł, iż S w o ją rolę Mesjasza m a spełnić zgodnie z p roroc tw em o S ł u ­ dze Pana, nie w yłączając ty c h partii, które opisują jego upokorzenie 1 śmierć.

Dlaczego o S w o i m cierpieniu i śm ierci Je zu s ozn a jm ił u cz n io m dopiero pod koniec S w o j e j publicznej działalności, pod Cezareą Filippi, gdzie w y ­ znali oni Jego jako Mesjasza? O dpow iedź jest prosta. W cześniej nie byli na to gotowi.

E. Cz.

(3)

W y k o n a ł o s i ę . . .

„A lbow iem tak Bóg um iłow ał św iat, że Sy­

na Swego jednorodzonego dał, aby każdy kto w eń w ierzy, n ie zginął, ale m ia ł żyw ot w iecz­

n y ” (Jan 3,16).

O bjaw ił w ty ch słow ach P a n Jezus pro stą praw d ę m iłości Bożej do człowieka, do każde­

go człowieka. Cały św iat obejm uje Boża m i­

łość, obejm uje w szystkich ludzi, k tó rzy na nim się znajdują, obejm uje każdego człow ieka z osobna, każdem u chce służyć, każdego chce zba­

wić od śm ierci wiecznej, od potępienia. Bo praw o spraw iedliw ości Bożej m ówi, że „zapła­

ta za grzech je st śm ierć”, ale praw o m iłości Bożej mówi, że „darem łaski jest żyw ot w ie­

czny w C hrystusie Jezusie P a n u naszy m ” (Rzym. 6,23).

W szyscy ludzie są grzesznikam i, w yraźnie bow iem m ów i Pism o Św ięte, że „nie m a sp ra ­ w iedliw ego ani jednego ... albow iem w szyscy zgrzeszyli...” (Rzym. 3,10.23). I dlatego dla w szystkich, z k tó ry ch ka żd y je s t grzesznikiem skazanym przez swój grzech na śm ierć, p rzy ­ szedł P a n Jezus, aby każdy k to w eń w ierzy, nie zginął, ale m iał żyw ot w ieczny”.

Ale grzech m usi być osądzony. P rz estę p ­ stw o m usi ponieść spraw iedliw ą karę. K a rą za grzech jest śm ierć. I dlatego każdy, k to jest grzechem obciążony, gdy stan ie przed sądem Bożym, nie może być sk aran y za in n ą karę, jak na śm ierć. I to śm ierć straszn ą —- bo wieczną.

G rzech bow iem oddziela od Boga. Tu na ziemi, póki grzesznik żyje w grzechu, a gdy z grzechem idzie człowiek przed Sąd Boży po śm ierci ciała, k a ra śm ierci, oddzielenie od Bo­

ga, rozciąga się na wieczność całą.

D latego to P a n Bóg widząc cierpienie czło­

w ieka obciążonego grzechem — tu ta j n a ziem i i n ieprzerw ane cierpienie grzesznika w wiecz­

ności, p rag n ął zawsze zbaw ienia człowieka.

Czytam y o ty m w Piśm ie Św iętym tak ie św ia­

dectwo Ap. Paw ła: „Częstokroć i w ielom a spo­

sobami m aw iał niekiedy Bóg ojcom przez pro ­ roków; w te d ni ostateczne m ów ił nam przez Syna Swego, który... oczyszczenie grzechów

naszych przez Siebie uczyniw szy, usiadł na p raw icy M ajestatu n a w ysokościach” (Żyd.

1,1 3).

Posyłał dobry Bóg p rzestrogi i naw oływ ał do naw rócenia się ludzi nie liczących się z Bo­

giem i Jego praw em , a gdy to nie pom agało, dał n a św iat Syna Swego Jedynego, Jezusa,

„ k tó ry choć był w postaci Bożej, nie up ierał się ... p rzy tym , aby być rów nym Bogu, lecz w y p a rł się samego Siebie, p rzy ją ł postać sługi i s ta ł Się podobny ludziom , a okazaw szy się z postaw y człow iekiem uniżył samego Siebie i b ył posłuszny, aż do śm ierci i to do śm ierci k rzy żo w ej” (Filip. 2,6— 8).

Je śli bow iem godzien śm ierci grzesznik m a być u ra to w a n y od potępienia, to w edle praw a Zakonu m usi za niego, za jego grzechy ponieść śm ierć i być złożona na o łtarzu spraw iedliw o­

ści Bożej ofiara, i to ofiara niew inna, bo „nie­

m al w szystko w edług zakonu k rw ią oczyszczo­

ne byw a, a bez rozlania k rw i nie b yw a odpu­

szczenia grzechów ” (Żyd. 9,22). Poniew aż krew w szystkich n aw et zw ierząt ofiarnych nie zdo­

łałab y oczyścić grzesznego rodzaju ludzkiego od grzechów , m usiały one zostać okupione tak ą ofiarą, k tó ra b yłaby godnym zadośćuczynie­

niem spraw iedliw ości Bożej, m ów iącej, że za- p łatą za grzech je s t śm ierć. Um rzeć więc m usi albo grzesznik, albo ofiara w yznaczona praw em Bożym. Chcąc ratow ać cały rodzaj ludzki, każ- dać Swego Syna Jedynego jako niew in n ą p ra- dego człowieka, zdecydow ał Ojciec N iebiański w dziw ie ofiarę. I dał.

U m rzeć m usiał Boży Syn, aby każdy z nas

— m ógł żyć. I to jest w łaśnie m iłość Boża!

„W ty m je s t miłość, nie iżbyśm y m y um iłow ali Boga, ale iż On um iłow ał nas, i posłał Syna Swego, aby był ubłaganiem za grzechy nasze”

(1 J a n a 4,10).

A le aby niew in n a ofiara m ogła ponieść grzechy całego rodzaju ludzkiego n a ołtarz, m usiała — w edle p raw a Bożego — zostać nim i t b< i,tżona. G dy grzesznik w kładał ręk ę n a gło­

w ę sw ej ofiary przyprow adzonej do kapłana,

(4)

obciążał p sw oją niepraw ością, za k tó rą ofiara jego ponieść m iała karę.

K tóżby jed n ak z ludzi szukających zbaw ie­

nia ośm ielił się św iadom ie przeznaczyć niew in ­ nego Syna Bożego na ofiarę? K to by św iado­

m ie ośm ielił się — pragnąc swego oczyszcze­

nia — położyć grzeszną ręk ę na św iętą głowę P a ra ?

„Poniew aż Bóg był w C hrystusie, św iat z Sobą jed n a jąc ” (2 Kor. 5,19a), a Bóg zniew o­

lony być nie może, przetoż Bóg po to p rzy ­ oblekł się w ludzkie nasze ciało, aby wziąć na Się dobrow olnie i z w łasnego postanow ienia grzechy w szystkich nas, i stać się ofiarą za grzech. N ikt nie położył N ań grzesznej ręki, aby Go obciążyć grzechem . On Sam dobrow ol­

nie je w ziął na Się. Tam w G etsem ane!

Jakaż m ęka niew innego Jezusa. M ęka d u ­ chow a Czystości, w idzącej ogrom i obrzydli­

wość niepraw ości! Ta w łaśnie m ęka w ycisnęła krew z tw arzy Syna Bożego... „a b y ł pot Jego jako krople krw i ściekające na ziem ię...” .

M ęka duchow a zm usiła Syna, aby zawołał do Ojca w tym boju stra sz n y m : „Ojcze Mój, jeśli można, niech Mię te n kielich m inie, ale wszakże nie jako J a chcę, ale jako T y ” . A je ­ dnocześnie m iłość Syna Bożego ku nam , p ra ­ gnienie zbaw ienia nas kazała M u zwrócić się znów do Boga: „Ojcze M o j! jeśli M nie nie m o­

że ten kielich m inąć, tylko abym go pił, niech się stanie w ola T w oja” !

I stała się w ola Ojca, albow iem „Tego, k tó ry nie znał grzechu za nas grzechem uczy­

nił. abyśm y się m y stali spraw iedliw ością Bo­

żą w N im ” (2 Kor. 5,21).

Poprow adzono Jezu sa obciążonego naszym grzechem na mękę. Na m ękę całonocnego b a ­ dania, bicia i zniew ażania w pałacu arcyka­

płańskim , później do P iłata, do H eroda, znów do P iłata na biczow anie i sąd, a stam tąd na śm ierć. Przez cały czas okrucieństw o nienaw i­

ści i krzyk: „ U k rz y żu j! u k rz y ż u j! a k rzy k z ust tycn, do których i dla k tó rych przyszedł p rze ­ de w szystkim , z ust w ierzących, relig ijn y ch ro ­ daków!

Dziwne spraw y Boże dzieją się w sercu człowieka, k tó rem u dane jest, aby czytał z m o­

dlitw ą i pragnieniem serca słow a Ew angelii o m ęce Pana. G dy grzeszny człow iek u jrzy , jak bezgrzeszny Jezus zw iązany b ru ta ln ie , popy­

chany, bity, zniew ażany, oddzielony m uram i pałacu od bliskich, od zw ykłego życia ludzi w olnych, sam na sam z prześladow cam i, cierpi to wszystko dlatego, że mój grzech znalazł się n a Nim, dlatego że czyni w szystko ab y być skazany za mój grzech, abym n ie m usiał um ie­

rać n a wieki...

A bym ja nie m usiał um ierać, On m usiał cierpieć, i cierpiał dobrow olnie, w ytrw ale, z miłości ... ku grzesznikow i, to jest ku ... m nie.

Dlatego dobrow olnie i bez skargi położył się na krzyż, a b y gwoździam i przybito Jego ręce do drzewa, dlatego tam m odlił się, aby Ojciec odpuścił nam nasze w iny, ale też d late ­ go w męce cierpienia pod ciężarem grzechu n a ­

szego, k tó ry oddzielił Go n a te n czas od zupeł­

nej jedności z Ojcem, wówczas raz jeden, ten je d y n y raz — z pow odu m nie, nas —• poskar­

żył się S yn Boży: „Boże Mój, Boże Mój cze­

m uś M nie opuścił ...?” Ale na skardze skończył Sw ą w alkę o nasze życie P a n Jezus. G dy zna­

lazł się bow iem n a Golgocie grzesznik, k tó ry poznaw szy swe w in y zapragnął zbaw ienia i o ra tu n e k do um ierającego Jezusa zawołał, w ziął życie w ieczne przestępca z cudną pociechą:

„Dziś ze M ną będziesz w ra ju !”. A wówczas i do nas w szystkich grzeszników , pow iedział P a n Jezus to w ielkie słowo: „W ykonało się”, abyśm y, każdy z osobna, w iedzieli, że w yko­

nało się w szystko dla zbaw ienia naszego, tam , n a K rzyżu, na Golgocie!

Jak że jed n a k w dzięczni pow inniśm y być Bogu naszem u, że G olgota to m iejsce nie tylko Ukrzyżow ania P ana. J a k pisze bow iem E w an­

gelista Ja n : „był on onym m iejscu, gdzie był ukrzyżow any, ogród, a w ogrodzie grób nowy, w k tó ry m jeszcze n ik t nie był położony, p rze­

toż tam dla dnia przygotow ania żydowskiego, iż on grób był blisko, położyli Je zu sa ” (Jan 19,41.42). Z tego grobu, dnia trzeciego zm ar­

tw y ch w stał Pan! A więc G olgota to nie tylko m iejsce śm ierci, ale i zm artw y ch w stan ia P an a Jezusa, Zbaw iciela naszego, „ K tó ry w ydany je s t (na śm ierć) dla grzechów naszych, a w stał z m artw y c h dla u sp raw iedliw ienia naszego”

(Rzym. 4,25).

A w ięc na Golgocie ukrzyżow any został P a n Jezus, aby p rzelana została tam św ięta

„k rew Jezu sa C h rystusa ... k tó ra oczyszcza nas od w szelkiego grzechu" (1 J a n a l,7b). Na Gol­

gocie też zm artw y ch w stał P a n „dla uspraw ie­

dliw ienia naszego”, dla uw olnienia nas od w i­

n y i kary, bo napisano: „któż będzie skarżył n a w y b ra n y c h Bożych? Bóg jest, k tó ry u sp ra ­ w iedliw ia. K toż jest, co by ich potępił? C h ry ­ stus jest, k tó ry um arł, owszem i zm artw ych­

w stał, k tó ry też je s t n a p raw icy Bożej, k tó ry się też przyczynia za nim i” (Rzym. 8,33.34).

A Ten, P a n Jezus C hrystus, k tó ry zm ar­

tw ychw stał, żyje i oręduje u T ronu Bożego za dziećm i Sw oim i, zostaw ił też ta k ą cudną obie­

tnicę: „a gdy ... zgotuję w am m iejsce, przyjdę zasię i w ezm ę w as do Siebie, żebyście gdziern J a jest i w y b y li” (Jan 14,3b).

G olgota to nie tylko ukrzyżow anie, ale i zm artw ychw stanie, nie tylko śm ierć, ale i ży­

cie, a pam iętajm y, że „... jeśliśm y z Nim w szczepieni w podobieństw o śm ierci Jego, te ­ dy też i w podobieństw o zm artw ychw stania w szczepieni z Nim będziem y” (Rzym. 6,5).

Z m artw y ch w stał P a n zaiste i żyje, zm ar­

tw y ch w staniem y i m y, i żyć będziem y z Nim na w ie k i!

„Gdzież jest, o śm ierci, zw ycięstw o tw oje?

Gdzież jest, o śm ierci, żądło tw oje? A żądłem śm ierci jest grzech, a m ocą grzechu jest zakon;

ale Bogu niech będą dzięki, k tó ry nam daje zw ycięstw o przez P a n a naszego, Jezu sa C hry­

stu sa “ (I Kor. 15,55.57).

brat Zdzisław

(5)

Zwycięstwa odnoszone na uboczu, w ciszy

„...Nic b o w i e m n ie p r z e m a w i a do se rc , co z s e r c a n i e p o c h o d z i , n ic t e ż n i e p r z e ­ n i k a s u m i e n i a , co n ie p o c h o d z i o d c z ł o w i e k a , k t ó r e g o s u m i e n i e j e s t p r a w d z i w i e ż y w e " ( W i l l i a m P en ).

„Z ra n a z w y k ł e m w i ę c e j u w a g i p r z y w i ą z y w a ć do p r z y g o t o w a n i a m e g o u m y s ł u n iż do p r z y g o t o w a n i a m e g o se rc a , co b y ł o b ł ę d e m c z ę st o p r z e z e m n i e p o p e ł n i a n y m ; n a ­ s t ę p s t w a t e g o b ł ę d u o d c z u w a ł e m j a k o w i e l k i e zło , s z c z e g ó l n i e w m o d l i t w i e . Z e c h c i e j z a t e m o d m i e n i ć to, P a n ie ! R o z s z e r z se rc e m o j e , a b ę d ę p r a w d z i w i e głosił S ł o w o T w o j e ! " ( R o b e r t M u r r a y M c C h e y n e ) .

„ K a z a n i e , w k t ó r y m g ł o w a m i a ł a w i ę c e j do p o w i e d z e n i a a n i ż e li s e rc e , n i e b ę d z i e m o g ł o s k u t e c z n i e d o t r z e ć do se rc s ł u c h a c z y ’’ ( R y s z a r d Cecil).

TŁM oc m o d litw y o b ja w ia się w ró ż- ny a zarazem w sze ch stro n n y sposób; ona to dopom aga ustom w opow iadaniu p ra w d y w całej jej p ełn i i z całą sw obodą. O b ra ta usługującego Słow em należy się mo­

dlić, gdyż człow ieka Bożego czyni się n ie ja k o kaznodzieją, modiląc się o niego. N ależy się m odlić o u sta kaznodziei; u sta jego pow inny zo­

stać otw orzone przez m o d litw ę i n a ­ pełnione m od litw ą. U sta s ta ją się św ięte przez m o d litw ę — i to przez w iele m odlitw . O dw ażne u sta są owocem m od litw y i to w y trw a łe j m odlitw y. Kościół i św ia t zaw dzię­

czają w iele ustom P aw ła, a jego us­

ta z kolei zaw dzięczają sw o ją m oc m odlitw ie.

W jakże rozliczny, nieograniczony i ogrom nie skuteczny sposób działa m o d litw a w życiu kaznodziei, w jakże w ielu w ypadkach, dla ja k że w ielu przyczyn! Je d en z n a jw ię k ­ szych w arto śc i jej p olega n a pom o­

cy, ja k ie j udziela jego sercu.

To m o d litw a w łaśn ie sp ra w ia , że kaznodzieja p rze m aw ia w sposób serdeczny i p o ru szający serca. M o­

d litw a d opom aga do tego, że m ożna w jego k az an iu odczuć serce. Mo­

dlitw a te ż kładzie kaznodziei treść k az an ia na sercu.

Serce stanow i o kaznodziei. L u ­ dzie o w ielkim sercu są w ielk im i kaznodziejam i. L udzie o m ałych sercach m ogą w pew nej m ierze przyczynić się do czegoś dobrego, lecz to raczej należy do rzadkości.

N ajem ca i obcy m ogą dopomóc ow ­ com w pew nych rzeczach, ale ty lk o dobry p asterz, m a jąc y serce d obre­

go pasterza, będzie dla owiec p ra w ­ dziwym błogosław ieństw em i w

p ełn ej m ierze w yw iąże się z obo­

w iązków p a ste rsk ic h .

T ak bard zo p rzy w y k liśm y do p o d ­ k re śla n ia w agi p rzy g o to w y w an ia naszych k az ań , że zapom nieliśm y o n ajw a żn iejsz ej rzeczy, k tó r ą należy przygotow ać, a m ianow icie o sercu.

P rzy g o to w an e serce je s t o w,iele lep szą rzeczą, aniżeli p rzygotow ane kazanie.

N apisano cale tom y na te m a t spo­

sobów i fo rm obow iązujących w p rzy g o to w y w an iu k azań, ta k że w reszcie zaw ładnęło n am i p rz e k o n a ­ n ie, iż n a ty m ty lk o cała sp ra w a po- ga, podczas gdy w rzeczyw istości je s t to tylk o ruszto w an ie, a o w łaści­

w ym gm achu, k tó ry m ieliśm y b u d o ­ w ać, zapom nieliśm y. M łodem u k a ­ znodziei kładziono n a se rc u , aby ca­

łą sw ą energię użył dla p rzy g o to ­ w a n ia k az an ia pod w zględem fo r­

m y, sty lu i piękności, w re z u ltac ie osiągając p r o d u k t m echanicznej p rac y i in te le k tu . W te n sposób ro z­

w inęliśm y u naszych słuchaczy p rz e ­ sa d n ie uczulony sm a k , dzięki któ­

rem u zaczęto w y sła w iać w ym ow - ność ra c z e j, niż pobożność, re to r y ­ kę zam iast ob jaw ien ia, sław ę i t a ­ le n t, zam iast św iętobliw ości. P rzez to w szystko z a trac iliśm y p raw d zi­

w e pojęcie, na czym opow iadanie S łow a isto tn ie polega, strac iliśm y moc w o pow iadaniu E w angelii, s t r a ­ ciliśm y moc k u p rze k o n y w a n iu słu­

chaczy o ich grzeszności, za trac iliś­

m y isto tę p raw dziw ego ch rz eśc ija ń ­ skiego c h a ra k te ru , z k tó ry m się ł ą ­ czy ta k bogate przeżycie i ta k w sp a­

n ia ły c h a ra k te r je d n o stk i, s tra c iliś ­ m y a u to ry te t w sto su n k u do su­

m ienia naszych słuchaczy i ich ży­

cia, któ reg o p o siad an ie zaw sze je st

re z u lta te m p raw dziw ego k az an ia i rze teln e j u słu g i Słow em .

N ie byłoby rzeczą słu szn ą p o w ie­

dzenie, że u słu g u jąc y S łow em zbyt w iele stu d iu ją . N iektórzy z nich w ogóle nie p o św ię ca ją czasu n a s tu ­ dia; inni n ie p o św ięcają dostatecz­

nej ilości czasu n a stu d ia w łasne.

B ardzo w ielu n ie stu d iu je w e w łaś­

ciw y sposób, aby się okazać do­

św iadczonym i ro b o tn ik a m i P a ń sk i­

m i. N iem niej n ajw ię k sz ą n aszą p o ­ trz e b ą , n ie je s t w tej m ierze k u ltu ­ r a głow y, ile rac zej k u ltu ra serca.

Nie ty le b ra k w iadom ości, ile b ra k św iętobliw ości — oto, co je s t n a ­ szym n a d e r sm u tn y m i w idocznym b ra k ie m n ie to, że za dużo w ie­

m y, lecz że n ie ro zm y ślam y o Bogu i Jego Słow ie, i że n ie czuw am y w p o sta ch i m o d litw ach ta k , ja k to czynić pow inniśm y. S ta n naszego se rc a je s t n ajw ię k sz ą p rzeszk o d ą w naszym kazan iu . S łow a pełne Bożej p ra w d y z n a jd u ją w naszych sercach coś, co nie p rze p u szc za ich m ocy, ta k ja k p r ą d b y w a zatrzy m y w an y p rze z izolator, a w ted y sło w a te p a d a ją bez żadnej siły, m artw o .

Czyż je s t rzeczą m ożliw ą, aby chciw ości chw ały i w ysokiego stan o ­

w isk a m ogły głosić E w angelię o Tym , k tó ry sam ego S iebie w ynisz­

czył i p rz y ją ł k sz ta łt n iew olnika?

Czyż m oże głosić E w angelię o Tym, k tó ry był p o k o rn y i k tó ry się p o n i­

żył, k to ś kto je s t pyszny i zarozu­

m iały? Czyż człow iek kipiący złoś­

cią, pożądliw ością, egoizm em , tw a r ­ dością i n ie u stę p liw o ścią, tym w szystkim , co cechuje ludzi tego św iata, m oże głosić o K rólestw ie, k tó reg o cecham i szczególnym i są:

cierpliw ość, w yrzeczenie się sam ego siebie, delikatność, i k tó re z całą stanow czością d o m ag a się odłącze­

n ia się od w szelkiej w rogości i ob u ­ m a rc ia d la tego św iata? Czyż szty w n y w sw oich zew nętrznych fo rm a ch n ajem c a, b ędący bez serca i obojętny, m oże głosić E w angelię, k tó ra w ym aga, aby P a ste rz oddał życie S w oje za owce? Czyż może głosić Słow o Boże chciw iec, liczący sk rzę tn ie k ażdy zarobiony grosz sw ego uposażenia, i czy m oże ta k i człow iek dojść do takiego s ta n u ser­

ca, w k tó ry m by m ógł w ra z z P a ­ w łem zaw ołać i p o w tórzyć to za W e.

sleyem : „U w ażam to sobie za śm ie­

ci i za g n ó j; rzucam to pod nogi;

j a — lecz n ie ja, ale ła sk a Boża w,e m n ie — uważam, to za nic innego ja k błoto n a ulicy, k tó reg o nie p r a ­ gnę, an i n ie sz u k am ”? Boże obja-

(6)

Wlenie nie p o trze b u je św ia tła lu d z ­ kiego geniuszu, w y p o lero w an ia i błysku ludzkiej k u ltu ry , ani polotu ludzkiej m yśli, czy m ocy ludzkiego rozum u, k tó ry b y m u dopiero dał p raw d ziw ą skuteczność; p o trz e b u je n a to m ia st p ro sto ty , słodyczy, p o ­ k o ry i w iary dziecięcego serca.

To w łaśn ie po d d an ie sw ego in te ­ le k tu i ta le n tu m ocy D u ch a Bożego, uczyniło P o w ła n ajw ięk sz y m z ap o ­ stołów . To rów nież daw ało mioc w ielu innym m ężom Bożym, ja k na p rzy k ła d W esleyowi.

N aszą n ajw ięk sz ą p o trze b ą jeist przygotow anie serca. L u te r głosił n a s tę p u ją c ą zasadę: „Ten, k to się dobrze m odlił, te n też i dobrze stu ­ d io w ał”. Nie tw ierd zim y , że ludzie m ieliby m oże nie m yśleć i nie u ży ­ w ać sw ej in telig en cji; ale te n czło­

w iek będzie n a jle p ie j używ ał sw ego in te le k tu , k tó ry n a js ta ra n n ie j sw oje serce. Nie tw ierdzim y, że służący S łow em n ie p ow inni studiow ać;

tw ierd zim y jednakow oż, że n ajw aż- n iejszym i najw ięk szy m ich stu ­ dium pow inna być B iblia, a n a jle ­ piej s tu d iu ją ją ci, k tó rz y z n a j­

w iększą pilnością strzeg li serca swego. N ie tw ierd zim y , że kazno­

dzieja nie pow in ien znać ludzi, ale n ajw iększym znaw cą ludzkiej n a ­ tu ry sta n ie się te n , k to p rz e n ik n ą ł głębokości ta je m n ic w łasnego se r­

ca. T w ierdzim y, że ja k k o lw ie k n a­

rzędziem , służącym do sam ego gło­

szenia Słow a je st um ysł, to źródłem je st serce. Możesz pogłębiać i roz­

szerzać i udoskonalać to narzędzie, ale stan ie się ono czym ś suchym i splam ionym je śli na. p ierw szym m iejscu n ie będziesz strze g ł czys­

tości i głębi źródła. T w ierdzim y, że niem al każdy człow iek o p rz e c ię t­

nej in te lig e n cji m a dostateczną ilość rozum u, aby móc opow iadać Ewan_

gelię, ale bardzo niew ielu m a do­

sta te c z n ą ilość łask i, aby móc to czynić. T w ierdzim y, że ten , k tó ry w alczył ze sw oim w łasnym sercem , nauczył je pokory, w iary , m iłości, p raw d y , m iłosierdzia i odwagi, a potem um ie te bogactw a z serca w te n sposób wyćw iczonego p rzelać n a sum ienia sw oich słuchaczy uży­

w ając swego uśw ięconego in te le k tu przy zawsze czynnej m ocy E w an ­ gelii, te n będzie w edług oceny sw e­

go P a n a n ajp raw d ziw szy m i n a j­

w iększym pow odzeniem cieszącym się kaznodzieją.

Z serca p ły n ie Słowo o Z baw i­

cielu św iata. Głowy nie zbaw iają.

G eniusz, w sp an iałe w alo ry um ysłu, moc, n a tu ra ln e d a ry — w szystkie te rzeczy nie zbaw iają. E w an g elia pły n ie p rz e z serca. N ajpotężniejsze siły — to siły serca. N ajsłodszym i i n ajb a rd z ie j m iłość pobu d zający m i cecham i c h a ra k te ru są cechy, pły­

nące z w dzięcznego serca. W ielkie serca tw o rz ą w ielk ie c h a ra k te ry ; w ielk ie c h a ra k te ry m o g ą p ra w d z i­

w ie być Bożym i c h a ra k te ra m i. Bóg je st m iłością. Nie m a niczego w ięk ­ szego p o n ad m iłość, niczego w ięk ­ szego p o n ad Boga. Serca, d a ją m ie j­

sce niebu; niebo je s t m iłością. Nie m a niczego w yższego, niczego słod­

szego p o n ad niebo. T ak w ięc serce, a nie g łow a sp raw ia , że k to ś sta je się w ielk im Bożym kaznodzieją.

S erce m a d ecy d u jące znaczenie w życiu z Bogiem. Ono m u si p rze m a­

w iać z kazalnicy. S erce m u si s łu ­ chać tego, co się m ówi. W łaściw ie Bogu służym y n aszy m i sercam i.

Cześć o d d aw a n a Bogu głow ą nie za sta je p rz y ję ta w n ie b ie za d o b rą m onetę.

W ierzym y w to, że je d n y m z n a j­

groźniejszych i n a jb a rd z ie j rozpow ­ szechnionych w w spółczesnym k a ­ znodziejstw ie błędów , to w k ład a n ie w k az an ia w ięcej głow y aniżeli se r­

ca, w ięcej m yśli, anieżli m odlitw y.

W ielkie se rc a i d obre serca tw o rz ą w ielk ich kaznodziei. Czego dla roz­

szerzania E w angelii n ajw ięc ej p o ­ trzeb a, to ja k ie jś szkoły teologicz­

nej, k tó re j zadaniem byłoby ducho­

we rozszerzanie i p ielęgnow anie serca. S łużący Słow.em p rzy w ią zu je do siebie ludzi i w te n sposób sta je się dla n ic h a u to ry te te m . M ogą p o ­ dziw iać jego dary , m o g ą być dum ­ ni z jego w ielkich m ożliw ości, przez tę chw ilę, gdy w ygłasza kazanie, m ogą n a w e t być po ru szen i; n ie ­ m n ie j źródłem jego m ocy je s t jego serce. B erłem jego je s t m iłość, a tro n em jego w ładzy — serce.

D obry P a ste rz dał życie S w oje za owce. Jeszcze nigdy n ik t nie został m ęczennikiem dzięki sw ojej głowie.

T ylko serce o ddaje życie d la m i­

łości i w ierności. A by b y ć w iern y m słu g ą E w angelii p o trze b a w ielkiej odw agi, ale ty lk o serce może ta k iej odw agi dostarczyć. D ary i geniusz m ogą być odw ażnym i, ale m u szą to być geniusz i d a ry serca, a nie głowy.

Jeis/t rzeczą o w iele ła tw ie jsz ą n ap ełn ić głow ę, aniżeli przygotow ać serce. Ł atw iej je st przygotow ać k a ­ zanie z głowy, aniżeli z serca. S er­

ce sprow adziło S y n a Bożego z n ie ­ b a — ty lk o też serce m oże pociąg­

n ąć ludzi do nieba. Ś w iat p o trze b u ­ je m ężów serca, k tó rzy by w spół­

czuli w idząc grozę jego sy tu a c ji, k tó rzy by po cału n k iem u koili jego sm u tek , k tó ry c h n ę d z a tego św ia ta p obudziłaby do w ytężonej p rac y w celu p rz y n ie sie n ia m u ulgi w cier­

p ieniach. C h ry stu s był M ężem bo­

leści, poniew aż był w sposób p onad w szy stk ich się w y b ija jąc y — M ę­

żem serca.

„Daj m i serce tw o je !” — oto cze­

go żąda od ludzi Bóg. „Daj m i se r­

ce tw o je !” — oto żą d an ie człow ieka w stoisunku do człow ieka.

Z aw odow e k az n o d ziejstw o je st kazn o d ziejstw em pozbaw ionym se r­

ca. G dy w u słu g iw a n iu pow ażn ą rolę sp e łn ia uposażenie, to serce sp e łn ia z p ew n o śc ią m a łą rolę. Mo­

że być i ta k , że m ożna uczynić g ło ­ szenie S łow a sw ą p ra c ą zaw odow ą, a potem n ie pośw ięcać się tej p rac y całym sercem . Ten, kto w głoszeniu S łow a n a pierw sze m iejsce w y su w a sw oje „ ja ” , um ieszcza se rc e w tyle.

T en, kto n ie sieje sercem w sw ojej

„kom órce” i w sw ojej p rac o w n i, n ig d y nie będzie zb ierał p lo n u dla Boga. „K o m ó rk a” je s t p rac o w n ią serca. T am m ożem y się w ięcej n a u ­ czyć n a te m at, ja k głosić Słow o Bo­

że i o czym m ów ić, aniżeli w n a ­ szych b ibliotekach. „I za p ła k ał J e ­ zu s” — to je s t n ajk ró tsz y , ale też i n ajp o tę ż n ie jsz y w iersz B iblii. Ten bow iem , k tó ry „w ychodzi z p ła­

czem (nie z w ygłaszaniem w ielkich kazań!), ro zsiew ając drogie n a s ie ­ nie, będzie w ra c a ł z rad o śc ią niosąc snopy sw o je” P salm 126,6).

M odlitw a d aje w łaściw e pojm o­

w anie, p rzy n o si m ą d ro ść , rozszerza h ory zo n ty um ysłu i w zm acn ia go.

„K om órka” je st doskonałym n a u ­ czycielem i n ajle p sz ą szkołą dla kaznodziei. M yśl n ie ty lk o ulega ro zja śn ie n iu i sk ry sta liz o w a n iu , a le się rodzi w m odlitw ie. M ożem y się w ięcej nauczyć w czasie je d n ej go­

dziny m o d litw y — je śli się m o d li­

m y w łaściw ie — an iżeli w czasie w ielu godzin spędzonych p rzy b iu r­

ku. W „kom órce” z n a jd u ją się ta k ie książki, k tó ry c h nie m o żn a znaleźć, an i czytać w żadnym innym m ie js­

cu. T am te ż Bóg d a ru je o bjaw ie­

nia, k tó ry ch w żaden sposób nie m ożna otrzym ać gdzie indziej.

t ł u m . J. P r o w e r

E. M. Bounds

(7)

Dlaczego zwołano Konferencję?

dr B illy Graham W sty c zn io w y m nu m erze naszego czasopisma podaliśm y trochę inform acji o Ś w ia to w e j K o n feren cji E w angelizacyjnej w B erli­

nie i zam ieściliśm y nieco cy ta t n iektó rych przem ów ień. Obecnie zam ieszczam y w o b szernym streszczeniu p rzem ów ienie dr B illy Grahama w ygłoszone na otw arciu K onferencji.

Z am ieszczam y je, aby nasi C zyteln icy m ogli zorientow ać się, jak w ypow iada się s ły n n y ew angelista na tem a t d u chow ych potrzeb współczesnego człow ieka i obow iązków żyw eg o chrześcijaństw a w obec współczesnego świata, obow iązków p łyn ą cych z rozkazania Pana Jezusa.

T e k st przem ów ienia, ja k i poprzednio zam ieszczone inform acje, czerpiem y z czasopisma „C hristianity T oday”, które — ja k w ie ­ m y — organizowało tę ew angelizacyjną konferencję.

P rzed pięćdziesięciu sześciu Jaty została zw ołana do E- d yn b u rg a Św iatow a K o n feren ­ cja M isyjna w celu ro zp atrze­

nia m ożliw ości ew angelizacji, jak i odpow iedzialności w spół­

czesnej generacji za ew angeli­

zację św iata. Z tego zgrom adze­

nia w zięły swój początek M ię­

dzynarodow a R ada M isyjna, R ucn W iary i U stro ju (Kościo­

ła) oraz R uch P raktycznego C hrześcijaństw a. Te trz y k ie­

ru n k i by ły ziarnem , z którego w yrosła później Św iatow a R a­

da Kościołów.

... W w ielu kołach kościel­

nych d a je się obecnie zauw ażyć gorliwość i pragnienie, ale je ­

dnocześnie zapom ina się po­

w szechnie o P ańskim nakazie ew angelizow ania.

Jednym z zadań tej Św iato­

w ej K onferencji Ew angelizacyj­

nej jest zw rócenie się z n aglą­

cym w ołaniem do Kościoła na całym św iecie o pow rót do ży­

wego zapału i p ragnienia e- w sngelizacji św iata, k tó re ce­

chowały K onferencję E dy n b u r-

ską przed pięćdziesięciu sześciu laty. P rzy pom inając słow a ich P a n a : ,... Idąc n a w szystek św iat każcie Ew angelię...” S tu ­ dencki R uch O chotników rzucił wówczas h a sło : „E w angelizacja św iata w ty m pokoleniu!”

M oje w ieczorne przem ów ie­

nie prag n ąłb y m oprzeć na dw óch w ypow iedziach P a n a J e ­ zusa. P ierw sza z n ich t o : - „Czyż nie m ówicie: Jeszcze cztery m iesiące a n ad ejdzie żniwo?

Otóż m ow lę w am : Podnieście oczy sw oje i spójrzcie n a pola, że ju ż są dojrzałe do żniw a”

(Jan 4,35); d rugie zaś z nich zn ajd u jem y u M ateusza (9,37.

38) „... Żniw o w praw dzie w iel­

kie, ale robotników m ało. P ro ś­

cie w ięc P a n a żniw a, aby w y­

p raw ił robotników n a żniw o S w oje” .

C hrystus często używ ał ob ra­

zu żniw a w Sw ych przem ów ie­

niach. W dw óch przytoczonych w y jątk ach obraz żniw a m ówi o naglącej pilności ew angelizo­

w ania.

P opatrzm y: tuż przed chw ilą P a n rozm aw iał z; S am arytanką.

Ta gdy ta k cudow nie została naw rócona, poszła do m iastecz­

ka Sychar, aby oznajm ić, że zdum iew ający Zbaw iciel jest tuż. Zaciekaw ieni ty m ludzie w ylegli z m iasta, aby słuchać zw iastow ania Chrystusow ego.

W ym ow a tego w y darzenia na tle ilu stra c ji użytej przez P a n a Jezu sa je st jasna: przyszedł czas aby w yjść szybko i zgro­

m adzać dusze do K rólestw a Bo­

żego!

Czas żniw a je s t najbardziej a k tu a ln y teraz; N ajłatw iej jest rozum ow ać zawsze, że czas o- becny nie je s t najlepszym m o­

m entem do działania, że będzie to łatw iej uczynić ju tro lub być m oże w n astęp n y m pokoleniu.

P a n Jezu s m ów i n a to: „Nie!

nie m a już czterech m iesięcy czasu; te ra z jest w łaściw y czas!

Idźcie te ra z i grom adźcie p r a ­ cow ników ilu tylko możecie.

P ola są ju ż białe ku żniw u. J u ­ tro m oże być za p ó ź n o ! Pogo­

da m oże się zmienić. B urza m o­

że zniszczyć plon...”

W śród w szystkich nau k n a­

szego P a n a tu ta j w łaśnie pod­

kreślona je s t niecierpiąca zwło­

ki potrzeba ew angelizacji. Ż ni­

wo ew angeliczne jest niezw y­

kle pilne. Los ludzi i narodów ciągle byw a rozstrzygany. K aż­

de pokolenie decyduje i każde pokolenie jest decydujące. Nie ponosim y odpow iedzialności za pokolenia daw niejsze, ani nie m ożem y odpow iadać w pełni za któreś z następnych. A le w peł­

ni ponosim y odpow iedzialność za nasze pokolenie:

Bóg pociągnie nas do odpo­

w iedzialności i w yliczenia się

(8)

pi zed C hrystusow ym Tronem Sądu jak w yw iązaliśm y się z n a ­

szych obowiązków i jak i zysk i pożytek przynieśliśm y z d a­

nych nam m ożliw ości działa­

nia. O trzym aliśm y w iększe i ostrzejsze narzędzia do zbiera­

nia w w iększym żniw ie niż k tó­

rekolw iek poprzednie pokole­

nie. A P a n nasz ostrzegał:

„... Od każdego, kom u w iele dano, w iele się od niego upo­

m inać będą...” .

Nie w olno w ięc nam rozm i­

nąć się z w ołaniem i potrzebą tego czasu.

W ygląda więc na to, iż je ste ­ śm y w okresie dziejów do k tó ­ rego m a szczególne zastosow a­

nie pow iedzenie Pana, że „po­

la są ju ż białe k u żniw u...”. J a osobiście w ierzę, że jesteśm y w łaśnie w takim okresie h isto ­ rycznym , k tó ry m ożna nazw ać rew olucyjnym . N astępnych dw adzieścia pięć la t będą okre­

sem n ajbardziej decydującym w dziejach od czasu, gdy C hry­

stus żył n a ziemi.

* * *

Stronice praw ie każdej ga­

zety i każdej książki krzyczą:

„Żniwo dojrzało!" N igdy gle­

ba ludzkich serc i um ysłów nie była bardziej przygotow ana. N i­

gdy ziarno nie było pełniejsze.

Nigdy nie m ieliśm y bardziej w yd ajn y ch narzędzi w rękach, któreby m ogły pomóc nam w żniwie. Tym czasem w czasie gdy żniwo n ajbardziej jest doj­

rzałe, Kościół m iota się w za­

m ieszaniu, jak ry b a w sieci.

Istnieją głębokie różnice te ­ ologicznej n a tu ry , k tó re pow o­

dują niem ożność zarów no u sta ­ lenia definicji co to jest e w an ­ gelizow anie jak i w yznaczenia au to ry taty w n ej i biblijnej linii przew odniej dla Kościoła.

To w łaśnie jest jednym z ce­

lów naszego K ongresu E w an­

gelizacyjnego, aby pomóc K oś­

ciołowi przez w skazanie w y j­

ścia z obecnej sy tu acji i u s ta ­ lenia jasnego poglądu n a sp ra ­ wę odpowiedzialności Kościoła za ew angelizację i m isję w koń­

cowym okresie naszego stu le ­ cia.

* * *

Po pierw sze stw ierdzić m u ­ sim y, że istn ieje zam ieszanie w Kościele odnośnie znaczenia słow a: „ew angelizow anie” . De­

finicje istn iejące są tw orzone w zależności od osobistych upodo­

bań. N iektórzy uw ażają, że e- w angelizi w anie to po p ro stu skłanianie ludzi do przychodze­

nia do Kościoła. In n i sądzą, że oznacza to skłanianie ludzi do przyjęcia pew nego w zoru re li­

gijności i sposobu p o stępow a­

nia. N iektóre now e definicje e- w angelizacji całkow icie pom i­

ja ją spraw ę nak ło n ien ia czło­

w ieka do osobistego spotkania się z Jezusem C hrystusem . P ro ­ pagatorzy ty ch definicji patrzą n a sp raw ę ew angelizow ania je ­ dynie jako na problem społecz­

ny...

Nie m ożem y p rzyjąć takiego pojęcia ew angelizacji. Ew ange­

lizacja m a sw oje pow iązanie społeczne, ale jej n a jw a żn ie j­

szym działaniem je s t skłonie­

nie dusz do w ejścia w osobistą społeczność z Jezusem C h ry stu ­ sem.

ik * *

... C hrześcijanie pierw szych w ieków p rzebyw ali ląd y i m o­

rze, aby rozszerzać ew angelię, dobrą now inę o tym , że Bóg b y ł w C h rystusie jed n a jąc św iat z Sobą sam ym .

To zjaw isko, iż b y ł lud w zy­

w ający in n y ch do C hrystusa jest podkreślony w N ow ym Te­

stam encie. J e s t faktem , że grec­

kie słowo oznaczające ew angeli­

z o w a n ie je s t u ż y te pięćdziesiąt dw a razy a rzeczow nik „dobra no w in a”oraz „ew angelia” w y ­ stę p u je siedem dziesiąt cztery razy. P ie rw o tn y Kościół głosił św iatu: „Z naleźliśm y nadzieję dla rozpaczy, życie dla śm ierci, przebaczenie dla w iny, cel dla istn ie n ia ”, a jednocześnie m ó­

w ił głośno: „M yśm y to w szyst­

ko znaleźli, i ty m cośm y zna­

leźli m usim y podzielić się z in­

n y m i”. To b yła ew angelizacja Kościoła pierw szych wieków.

* * *

W ydaje m i się więc, że nie m ożem y niczego popraw iać w definicji odnośnie ew angeliza­

cji, k tó ra została ustalona na posiedzeniu M iędzynarodow ej

R ady M isyjnej w M adrasie w ro k u 1933: „Ew angelizow anie...

m usi objaw ić Jezu sa C h ry stu ­ sa w m ocy D ucha Św iętego, aby człow iek doszedł do położenia sw ej nadziei w Bogu przez J e ­ zusa C hrystusa, a b y Go przy jął jak o swego Zbaw iciela i służył M u jako P a n u w społeczności jego K ościoła...”.

* * *

Istn ieje w iele zam ieszania nie tylko odnośnie znaczenia słowa:

„ew angelizow anie”, ale rów nież w odniesieniu do pobudki do ew angelizacji.

Nie pow inno być żadnej w ą t­

pliw ości co do tego, że Głowa Kościoła, P a n Jezus C hrystus dał polecenie ew angelizow ania.

Nie zw racać uw agi na to pole­

cenie jest rozm yślnym niepo­

słuszeństw em . T rzy Ew angelie spośród czterech, zaw ierają na końcu dane Kościołowi polece­

nie ew angelizow ania.

W D ziejach A postolskich (1,8) czytam yj „P rzyjm iecie m oc Ducha Św iętego, k tó ry przyjdzie na w as i będziecie Mi św iadkam i i w Jeru zalem ie i w e w szystkiej Ju d zk iej ziemi, i w Sam arii aż do ostatniego k ra ju ziem i” . Na końcu zaś drogi do Em aus... P an otw iera­

jąc u m y sł uczniów ku zrozu­

m ien iu P ism a pow iedział:

„Takci napisano i ta k m usiał C hrystus cierpieć i trzeciego dnia zm artw ychw stać, aby b y ­ ła kazana w im ieniu Jego po­

k u ta i odpuszczenie grzechów m iędzy w szystkim i narody, po­

cząw szy od Je ru z a le m u " (Łuk.

24,46.47).

Polecenie P ańskie zapisane w Dz. Ap. 7,8 je st to w szystko zaw ierająca ew angelizacja, o- bejm ując w szystkie okoliczno­

ści. „K rańce ziem i” to określe­

nie p rzed staw ia w szelką m o­

żliw ą do w yobrażenia sytuację dotyczącą każdego m ożliwego języka, rasy, koloru skóry lub relig ijn y ch pojęć... Jeśli więc nie w idziałby innej przyczyny do pójścia aż na „krańce zie­

m i" dla zgłoszenia E w angelii i zdobyw ania dusz, to rozkaz P ański m oże być w y starczają­

cą pobudką do ew angelizacji.

Tu nie m a p raw a w yboru. J e ­ steśm y am basadoram i, którzy m ają w ładzę nad sobą.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pewnie nie będzie dużym ryzykiem wyciągnięcie z poezji Maja, a zwłaszcza Polkowskiego, wniosku, że współzależność motywu miłości i śmierci osiąga u tych

Ponad ogniskiem i wokół niego, w warstwie wierzchniej czarnoziemu, znalazłem mnóstwo narzędzi krzemiennych łupanych, nieco wyrobów z kości, dużo skorup od naczyń

Oczywiście, dzięki vis comica grającego tutaj jedną z głównych ról Mela Brooksa oraz lawinie gagów (notabene, często niezbyt wybrednych), na „Być albo nie

• określenia górnych stawek opłat ponoszonych przez właścicieli nieruchomości, którzy pozbywają się z terenu nieruchomości nieczystości ciekłych oraz

Pamiętane mają też być dane klienta oraz informacje związane z zadaniami, które zleca (przez okres trzech lat od momentu zakończenia zadania).. Do każdego zadania może

W zestawieniu tych przykładów dostrzec by można jedynie coś przy- padkowego, choć już liczni autorzy i redaktorzy słowników podejmowali się mniej lub bardziej

Początkow o praca jego przynosiła m ałe ow oce, później jednak coraz w ięcej osób nawracało się do Pana.. narzędzi dla Swej Bożej

Obrazy znakom itych m alarzy, ukazujące dobrego pasterza pokazują człow ieka, który troszczył się o p ow ierzo­. ną trzodę i chronił ją od