• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1967, nr 12

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1967, nr 12"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

________

(2)

C H R Z E Ś C I J A N I N

C Z Y e w a n g e l i z u j e s z ? ..

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

R o k z a ło ż e n ia 19 2 9 W a rsza w a ,

Nr 12., g ru d z ie ń 196 1 r.

TREŚĆ NUMERU:

CZY EW A N G ELIZU JESZ?

TA JEM N IC A NARODZENIA F A Ń ­ SKIEGO

JED N A CZW ARTA i TRZY CZW ARTE

ŚW IĘTY I G R ZESZN IK W A K A CJE W SŁU ŻBIE PAN U Z D ZIEJÓ W ZBORU W SU C H EJ Z POBYTU W R U M U N II

„M IE SZK A J W JE Z U S IE ” (23) AUDYCJA 47

K R O N IK A KOM UNIKAT

M iesięcznik „C hrześcijanin” w ysyłany lest bezpłatnie; w ydaw anie czasopism a um ożliw ia w yłącznie ofiarność Czytel­

ników . W szelkie ofiary na czasopism o w k ra ju , prosim y kierow ać n a k onto:

Z jednoczony Kościół E w angeliczny: PKO W arszaw a, N r 1-11-147.252, zaznaczając cel w płaty n a odw rocie blan k ietu . Ofia­

ry w płacane za g ran icą należy k ie ro ­ wać przez oddziały zagraniczne B anku P olska K asa Opieki, n a ad res P re z y ­ dium R ady Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego w W arszaw ie, Al. Jero -

Wydawca: Prezydium Rady Zjed­

noczonego Kościoła Ew angelicznego Redaguje Kolegium

Adres Redakcji i A dm inistracji:

Warszawa, Al. Jerozolim skie 99/37 Telefon: 28-68-94. Rękopisów nade­

słanych nie zwraca się.

RSW „ P ra sa ” , W arszaw a, S m olna 10/12. N akł. 4500 egz. Obj. 2 ark.

Z am. 1924. T-35.

P ra w ie od d w ó c h la t k a ż d y k to o tw o r z y sw ó j ra d io o d b io rn ik w e w to r e k lu b sobotę o g o d zin ie 5 po p o łu d n iu , i n a sta w i na długość fa li 31 m e tr ó w , u s ły s z e ć m o że w j ę z y k u p o ls k im za w sze te sam e sło w a «„Glos E w a n g e lii” z W a rsza w y m ó w i do R o d a k ó w na ob­

czyźnie i w k ra ju : Ł a ska v:a m i p o k ó j n ie c h b ęd zie od Boga, Ojca naszego i od P a n a J e zu sa C h rystu sa ...»

T o se rd e c zn e p o zd ro w ie n ie i n a jle p sze ż y c z e n ie p ły n ie z W a rsza ­ w y za p o ś r e d n ic tw e m T ra n s W o rld R adio w M o n te Carlo. Od d w ó c h la t słuchać m o żn a ty c h a u d y c ji, w k tó r y c h n ie lu y m ie ­ n io n o a n i ra zu ża d n eg o n a z w is k a k o g o k o lw ie k z ty c h , k tó r z y p rze m a w ia ją , śp ie w a ją i o rg a n izu ją tę pracę. N ie m ó w i się w ty c h a u d y c ja c h o K o ściele do któ re g o w y k o n a w c y p ro g ra m ó w należą.

A le c z y ta się w ty c h a u d y c ja c h S ło w o B o że i m ó w i o P a n u J e ­ zu sie, że je s t Z bavoicielem g r z e s z n ik ó w i dla teg o a u d y c je te n a ­ zw a n e zo s ta ły G ło sem E w a n g elii.

O pracow ano i nagra n o do te j p o r y 92 a u d y c je . O trzy m a n o d o ­ ty c h c za s około 300 listó w . Z u s tn y c h re la c ji i k o re sp o n d e c ji w y ­ n ik a , że a u d y c ji G ło su E w a n g e lii słu ch a d o ry w c zo w ie le osób, z ty c h część słu ch a ich reg u la rn ie. P rze z n ie k tó r y c h słu c h a c zy o d bieranie a u d y c ji połą czo n e je s t z u c z e s tn ic tio e m w m o d litw ie i sta je się k r ó tk im n a b o ż e ń s tw e m d o m o w y m . N ie k tó r z y słu ch a ją c a ły m i r o d zin a m i tw ie rd zą c , że ż y w e S ło w o B o że w domie działa w y c h o w a w c zo n a dzieci. 1 co je s t szczeg ó ln ie godne za zn a czen ia , są to g ło sy s łu c h a c zy n ie p o c h o d zą c y c h z e śro d o w isk a p r o te s ­ ta n ckieg o .

J e s t w ię c za co d zię k o w a ć P a n u Bogu, ale je s t te ż i o co prosić!

J e s t b o w ie m dana n a m , d zie c io m B o ż y m , sposobność do e w a n g e ­ lizo w a n ia , do o p o w ia d a n ia o J e zu sie C h ry stu sie . A le ja k ie je s t tw o je , B racie i S io stro , u c z e s tn ic tw o w te j, i in n y c h pracach e w a n g e liz a c y jn y c h ?

D o w ia d u ją się b o w ie m o Ż y w y m C h ry stu sie J e zu sie lu d zie, k tó ­ r z y Go n ig d y n ie zn a li, sły szą i in te re su ją się ew a n g elią lu d zie, k tó r z y J e j n ig d y w r ę k u nie m ieli. D o w ia d u ją się o n ie j p rze z — p r z y p a d k o w e n ie ra z — o tw o rze n ie radia i o d ru ch o w e p r z e k rę c e ­ n ie g a łki o d b io rn ika . A le padło p y ta n ie k ie d y ś: ja k słu ch a ją i czy słu ch a ją a u d y c ji G łosu E w a n g e lii d zieci B oże? C zy m.odlą się o la skę B ożą,' św ia tło i m o c D ucha Ś w ię te g o dla te j pracy?

C zy słu ch a ją , c z y m o d lą się? T a k n a p ra w d ę, szc ze rze i gorąco, ja k o sw o je oso b iste s p r a w y i p o tr z e b y ! P o w ie d zia ł P a n Je zu s, że „ gdzie je s t ska rb w a sz, ta m i serce w a s z e ”.

C zy je s t sk a r b e m m o żn o ść g ło szen ia E w a n g e lii w o jc z y s ty m j ę z y ­ k u i to na d rodze, po k tó r e j — d z ię k i w ie r z e i m o d litw ie — S ło w o B o że i w ie ść o J e zu sie Z b a w ic ie lu , m o że dojść do serc ta ­ kich , do k tó r y c h ża d n ą in n ą drogą n ie m o g ła b y dotrzeć. Z a sta ­ n ó w się n a d ty m . Teraz. D ziś.

T w o ja serd e czn a p a m ię ć i m o d litw a , T w o je u c z e s tn ic tw o w s łu ­ chaniu, T w o je w sp ie ra n ie d u c h o w e i m a te ria ln e , daje Ci d ział i u c z e stn ic tw o w ew a n g e liza c ji św ia ta w o s ta te c z n y m czasie. W iesz o ty m ?

b r a t Z dzisław

Z O K A Z Jf 3W EAT N A R O D Z E N /A P A # E K łE G O S E R D E C Z - N E C H R Z E Ś C IJ A Ń S K IE Z Y C Z E N I A W S Z Y S T K I M C Z Y T E L ­

N IK O M I W S P Ó Ł P R A C O W N IK O M

sk ład a R E D A K C JA

(3)

Tajemnica

narodzenia Pańskiego

„Z n a ro d ze n ie m zaś J e zu sa C h ry stu sa ta k b yło . Po za ślu b in a c h m a tk i Jego, M a ryi, z J ó ze fe m , w p ie r w n im z a m ie szk a li ra zem , zn a la zła się b rz e m ie n n ą za s p ra w ą D u c h a Ś w ięteg o . M ąż je j, Jó ze f, k tó rp bp? cz?o- w ie k ie m p r a w y m i n ie chciał n arazić je j na zn ie sła w ie n ie , za m ie rza ł p o ­ ta je m n ie ją oddalić. G d y p o w zią ł tę m y ś l, oto a nioł P a ń sk i u k a za ł się m u w e śn ie i r z e k i doń: J ó ze fie s y n u D aw ida, n ie bój się w zią ć do siebie M arpi, tw e j m a?żonki, alb o w ie m z D u c h a . Ś w ięteg o je s t to, co się w n ie j poczęło. P orodzi syn a , k tó r e m u n a d a sz im ię J E Z U S , O n b o w ie m zb a w i sw ój Ind od je g o g rz e c h ó w " . A sta?o się w szp stk o , a b p się w ppe?ni?o sło w o P a ń skie p o w ie d zia n e p r z e z proroka:

O to D ziew ica p o c zn ie i p o ro d zi syn a , k t ó r e m u . n a d a d zą im ię E m m a n u e l, to zn a czy : „Bóg z n a m i.” E w a n g elia w g M ateusza, 1, 18— 23; t e k s t z B i­

blii Tysiąclecia.

Ą b y lep iej zro zu m ieć tę sp ra w ę, m u sim y na w stę p ie za sta n o w ić się n a d fu n k c jo n o w a ­ niem in s ty tu c ji m a łż e ń sk ie j w n a ro d z ie iz ra e l­

skim . Ś lu b p o le g a ł w ięc n a p o d p isa n iu u m o w y m a łże ń sk ie j w asy ście św iad k ó w . U m o w a m a ł­

żeń sk a b y ła zaś z a w ie ra n a w im ie n iu n o w o ­ żeńców , p rz ez rodziców . O d teg o m o m e n tu o b ­ lu b ie ń c y w e d łu g p ra w a b y li ju ż m ałżo n k a m i p rz y słu g iw a ły im w sz y stk ie p ra w a odnoszące się do teg o sta n u . O d d z ie ln ą u ro c zy sto ść s ta n o ­ w iły p rz e n o sin y p a n n y m ło d ej, o b lu b ien icy , do d o m u je j m ałżo n k a. P rz e n o sin y te o d b y w a ły się zazw yczaj o w ie le pó źn iej i b y ły połączone z u c z tą w e seln ą, k tó ra je d n a k ż e n ie n a le ż a ła do is to ty zaślubin.

M a ry ja zo stała p o ślu b io n a Jó z e fo w i p rz e d ­ te m n im p rz y sz e d ł do n ie j anioł. N a stą p iło to w ięc w okresie, g d y M a ry ja i Jó z e f n ie m ie ­ szk ali jeszcze razem . R ów n ież po o trz y m a n iu zw ia sto w a n ia M a ry ja p rz e b y w a ła p rz ez trz y m iesiące u sw o jej k re w n e j E lżb iety ; p o r. Ł k I, 36— 39. D opiero w ięc po p o w ro cie M a ry i z d o ­ m u E lżb iety , m iało n a stą p ić p rz e n ie sie n ie je j do do m u Jó ze fa. (M t 1,18). N

„W szó sty m m ie sią c u a n io ł G a b rie l p o sta ł p o sła n y p rz ez B oga do m ia s ta w G alilei, k tó re nosi n az w ę N a zare t, do d ziew ic y p o ślu b io n ej m ężow i, im ie n ie m Józef, z ro d u D a w id a; d z ie ­ w ica m ia ła n a im ię M a ry ja .” (Łk 1, 26— 27).

„W szó sty m m ie sią c u ” — odnosi się do E lżb ie­

ty, i oznacza: w szó sty m m ie sią c u od poczęcia J a n a C hrzciciela. A n io ł G a b riel, je d e n z n a j ­ w ięk sz y ch d u ch ó w n ie b ia ń sk ic h m ia ł c u d o w n ą m isję od Boga, a b y za p o w ied zieć lu d zio m w sz y ­ stko, co odnosiło się do w c ie le n ia S y n a B oże­

go; (por. D an. 8,16; 9,21). Bóg p o słał w ięc a n io ­ ła do m ia sta N a z a re t leżącego w p ó łn o cn ej czę­

ści P a le s ty n y ; (N a z a re t oznaczać m oże: k w ia t?

różdżkę?). W ów czas b y ło to b a rd z o m a łe m ia ­ steczko, o k tó ry m n ie w sp o m n ia ł a n i ra z u a n i S ta r y T e sta m e n t, a n i h is to ry k i filozof ży d o w ­ sk i Jó z e f F la w iu sz.

HP am w ła ś n ie O p a trz n o ść B oża za p ro w ad z iła p o to m k ó w sław nego' n ie g d y ś ro d u k ró la D aw ida. D alej te k s t p o w ia d a : „do d ziew icy p o ­ ś lu b io n e j m ężow i, im ie n ie m Jó z e f z ro d u ija - w id a; d ziew ic a m ia ła n a im ię M a ry ja .” (w. 27).

M a ry ja po h e b ra js k u : M iriam , m oże o zn a cza ć:

„ p a n i” ? „ g o rz k a ” ? „ p ię k n a ’? L ub je śli p rz y ją ć p o ch o d z en ie e g ip sk ie: „ u m iło w a n a p rz ez J a ­ h w e ” . Do m ie s z k a n ia M a ry i w sze d ł w ię c a n io ł G a b rie l — p o słan iec B oży. M ieszk an ie to w e ­ d łu g p e w n y c h św ia d e c tw h isto ry c z n y c h z n a j­

d u je się o b ec n ie w „K o ściele Z w ia sto w a n ia ” w N azarecie. ,,I rz e k ł d o n i e j : „Z drow aś... łask iś p e łn a ”, co oznacza: „B ądź p o z d ro w io n a ” , „ w i­

t a j ” :, po ła c in ie „ a v e ” , h e b r „ sa lo m ”. P a n z to ­ b ą ” — ozn acza od ch w ili poczęcia, gr. „ c h a ire ” . B ło g o sła w io n a je ste ś m ię d z y n ie w ia s ta m i” — p o n iew a ż m ia ła zostać m a tk ą P a n a Jez u sa.

O znacza to : Bóg cieb ie u b ło g o sław ił p o n ad w sz y stk ie in n e n ie w ia sty . Ł ac iń sk ie słow o „ in - t e r ” — pom ięd zy , m ięd zy , u ż y w a n e b y ło przy o k re ś la n iu s to p n ia n ajw y ż szeg o . O n a zaś u s ł y ­ sza w szy to p o z d ro w ie n ie z a trw o ż y ła się m ow ą a n io ła i zaczęła z a sta n a w ia ć się n a d n ie z w y ­ k ło ścią ty c h słó w o ra z n a d ty m , do czego m o ­ gło b y ono zm ierzać. A n io ł p o z n a ją c n ie p e ­ w n o ść M ary i, o z n a jm ił je j d alszy ciąg sw ojej m isji „N ie bój się M ary jo , g d y ż zn a la złaś łask ę u B o g a” (w. 29). A to z n a czy przecież, „jeste ś szczególnie m iła B o g u ” . I n a s tę p n ie : „O to p o ­ czniesz i p o ro d z isz S y n a ” (w. 3 la ). S łow a te n a w ią z u ją do p ro ro c k ie j w y p o w ie d zi Iz ajasza

3

(4)

(7,14): „D lateg o P a n sam da w a m z n a k : O to O to P a n n a p ocznie i p o ro d z i sy n a i n az w ie go im ie n ie m E m m a n u e l.”

A nioł p o w ied z ia ł w ięc M ary i, że to o n a je s t tą dziew icą i p o m ag a je j zro zu m ieć tę szczególną w o lę Bożą. „I n az w iesz im ię je g o J e ­

zus.” Co oznacza im ię: JE Z U S ? J e z u s po hebr.

J e h o ś u a h (późn. Je śu a , g r. Iesous), znaczy: J a ­ h w e je s t Z b aw ie n iem (szczodrobliw ością?). Im ię to n a d a n e w ięc zostało Z b aw ic ielo w i ś w ia ta z w oli sam ego B oga; por. M t 1,21: „ k tó re m u n a ­ d asz im ię JE Z U S , O n b o w ie m zb aw i sw ój lu d od jego g rz e c h ó w ” . A n io ł o z n a jm ił w d alszy m ciągu: „ P a n Bóg da M u tro n Je g o ojca, D a w i­

d a ” (Łk l,32b). W edług ta b lic chrono lo g iczn y ch , k tó re c y tu ją ta k ż e d w a j e w an g eliści M ateu sz (1, 1— 16) i Ł u k asz (3, 23— 38), k ró l D aw id b y ł p rz o d k ie m Je z u s a C h ry s tu s a w e d łu g ciała. T a k ­ że p ro ro c y zw ia sto w ali to zaw sze, iż M esjasz będzie poch o d ził z ro d u D a w id a (por. Oz 3,5),

„B ędzie p a n o w a ł n a d do m em J a k u b a n a w ieki, a jego p a n o w a n iu n ie b ęd z ie k o ń c a ” (ww. 32b

— 33).

W czasach J e z u s a n ie o stało się to k ró le ­ stw o. Je d n a k ż e m y p rz y b liż y liśm y się d o cza­

sów, w k tó ry c h w y p e łn iły się sło w a p ro ro c ­ kie, i n a ty m sam y m m iejscu , gdzie b y ło k ie ­ d yś k ró le stw o D aw ida, m ie sz k a ją te ra z p o to m ­ k o w ie Ja k u b a . „N a w ie k i” — alb o w iem w e d łu g zapow iedzi p ro ro ck ich , p a n o w a n ie to trw a ć będzie ra z e m z m ia ste m i n a ro d em , n a ty m sam y m m iejscu , gdzie k ie d y ś b y ło p rz e d ty s ią ­ cam i lat. „N ie z o stan ie o d ję te b e rło od J u d y , a n i lask a p a s te rs k a od k o la n jego, aż p rz y jd z ie ten, do k tó re g o ono n ależy , i zdobędzie posłu ch u n a ro d ó w ” — ta k a b y ła tre ś ć za p o w ied zi p a ­ tria rc h y Ja k u b a , że p o to m stw o jeg o m iało p a ­ now ać „w ziem i” , do czasów p rz y jś c ia M e sja ­ sza, a M esjasz m ia ł je d zierży ć n a w iek i, G en.

49,10, por. M ich 4,7; 5,2; D a n 7,14 ;Izaj 9,11.

P a n o w a n ie jeg o n ie p o siad a w ięc w y łąc zn ic c h a ra k te ru duchow ego, lecz oznacza ziem sk ie w ładztw o, k tó re trw a ć b ęd zie n a w iek i — p ó r Izj. 11,1— 9. J a k ż e b lisk o je s te ś m y ty ch c z a ­ sów ! W n asz y ch cz asac h za czy n a się ono sp e ł­

niać, i to p ra w ie n a n asz y ch oczach! „B ędzie p a n o w a ł n a d d om em J a k u b a n a w iek i, a Jeg o p a n o w a n iu n ie b ęd zie k o ń c a ” .

"1717 te n sposób a n io ł p o m ó g ł M a ry i w z ro z u -

* ■ m ie n iu słow a. To n ie je s t ż a d n a le g e n ­ da. W ted y M a ry ja o d p o w ied z ia ła an io ło w i:

„Ja k ż e się to sta n ie ? J a m ęża n ie znam . A n io ł odpo w ied ział je j n a to : „D u ch Ś w ię ty zstąpi n a ciebie i m oc N ajw y ższeg o osłoni cię; d la te ­ go też to, co się naro d zi, Ś w ięte, b ęd zie S y n e m B ożym ” (w. 35); lcs. S zczep ań sk i tłu m a c z y w ty m m iejscu : „ Ś w ię ta Isto ta, k tó ra się naro d zi, będzie n a z w a n a S y n e m B o ży m ” . A n io ł w y ja ­ śn ia w ięc c u d o w n y sposób poczęcia J e z u s a C h ry stu sa. N a M a ry ję z stą p i D u ch Ś w ięty , i m oc N ajw y ższeg o ją osłoni. „ N a jw y ż sz y ” — to je d e n z ty tu łó w D u ch a Ś w iętego. „ P rz y s ło n i”

lu b „o sło n i” , znaczy, że o k ry je n ib y obłok. To u czyni M a ry ję m a tk ą , b ez w sp ó łd z ia ła n ia m ę ­ ża. O to w ta k d e lik a tn y ale ja s n y sposób o b ­ w ieszcza an io ł G a b rie l to n a d p rz y ro d z o n e d z ia ­

ła n ie D u c h a Ś w ięteg o w p oczęciu Je z u s a C h ry ­ stu sa . Ż ydzi w y o b ra ż a li so b ie m o c B ożą w po­

sta c i obłoku. O błok w ięc b y ł w y o b ra ż e n ie m obecności i d z ia ła n ia B oga w śró d ludzi. M a ry ­ ję o k ry je w ięc obłok, o g a rn ie i p rz e n ik n ie ; m oc N a jw y ższeg o w n iej i z n iej, bez n a ru s z e ­ n ia je j d ziew ic tw a, s tw o rz y ciało J e z u s a C h ry ­ stu sa. P rz e to ta Ś w ię ta Is to ta (gr. hagion), k tó ­ r a p o w sta n ie p rz ez d z ia ła n ie D u c h a Ś w iętego, p o siad ać b ęd z ie n a d p rz y ro d z o n e pochodzenie.

To w y ja ś n ie n ie z a w ie ra w sobie p e łn ą p ra w d ę, ac zk o lw iek b a rd z o często g łęb ie ty c h słów t r u ­ d n o je s t n a m zrozum ieć. J e s t to c u d o w n y spo­

sób i p rz y k ła d d z ia ła n ia m ocy B ożej. A n io ł o b ­ ja w ił ta k ż e M a ry i to, co sta ło się z E lżbietą.

„B o u B oga n ic n ie je s t n ie m o ż liw e ” (w. 37).

W szechm oc B oża n ie m a ż a d n y c h g ra n ic oprócz w o li B oga i w e w n ę trz n e j m o żliw ości rz ecz y 0 k tó rą chodzi.

M a ry ja p o d d a ła isię ca łą w ia rą i u fn o śc ią 1 p o k o rą w oli B ożej, m ó w iąc: „O to ja sługa P a ń sk a , n ie c h m i się s ta n ie w e d łu g tw eg o sło­

w a ” (w. 38). T a c h w ila je s t sp e łn ie n ie m ta je m ­ n ic y W cielen ia; por. J a n 1,14: „S ło w o sta ło się ciałem , i za m ieszk ało w śró d n a s ” . B óg-człow iek zaczął istn ieć, a M a ry ja s ta ła się m a tk ą lu d z ­ kieg o c iała J e z u s a C h ry stu sa , k tó ry w je d n e j osobie p o łączy ł d w ie n a tu r y b o sk ą i lu d zk ą.

„N ie ch m i się s ta n ie ” . W ola lu d z k a p o d d a ­ n a zo sta ła w oli B ożej. O to je s t w y ja ś n ie n ie ta ­ je m n ic y , że n ic B ożego n ie m oże stać się w nas, je ś li sw o jej w oli n ie p o d d a m y p ie rw e j — w o ­ li B ożej. P o te m a n io ł o d d a lił się, a M a ry ja u d a ła się do E lżb iety , k tó ra n a je j w id o k za­

k rz y k n ę ła , w ita ją c M ary ję , ja k o m a tk ę P a n a Jez u sa . E lż b ie ta o d d a ła w te n sposób ch w ałę B ogu za Je g o Z b aw iciela, d z ię k u ją c m u, iż J e ­ zus je s t je d y n y m Z b aw ic ielem (ww. 42— 45).

Tlfl' a r y ja o d p o w ied z ia ła n a p o z d ro w ie n ie El~

■L’ -*- żb iety , i n a je j p ro ro c z ą m o d litw ę , słow am i M a g n ific a tu — cu d o w n ej p ie śn i ch w ały . W sło w ac h M ag n ificat, M a ry ja d z ię k u je B ogu i w ie lb i Boga, za J e g o m iło sierd zie, p o tęg ę i w ie rn o ść w s p e łn a n iu o b ie tn ic d a n y c h lu d o ­ w i; d z ię k u je ta k ż e za to, że J e z u s C h ry s tu s sta ł się je j Z b aw icielem , p o n iew a ż tak , ja k w sz y st­

k ic h ta k i j ą o d k u p ił z n iew o li g rz e c h u (ww.

46— 56).

P o p o w ro c ie M a ry i do d o m u n a s tą p iło z e j­

ście z je j p ra w y m m ałżo n k iem , Jó ze fem . O ty m zaś, co z w ia sto w a ł je j anioł, n ie w ie d z ia ł n ik t z w y ją tk ie m E lż b ie ty i d o m u Z ac h ariasz a; M a­

r y ja sa m a n ik o m u zaś niczego n ie zw ierzała.

Jó z e f p rz e d o sta te c z n y m a k te m p rz en iesien ia M ary i do w łasn e g o dom u, d o w ied z ia ł się, że z n a jd u je się o n a w s ta n ie błogo sław io n y m . Nie w ied z ąc je d n a k ż e n ic o te j n a d z w y c z a jn e j s p ra ­ w ie B ożej i z n a ją c M a ry ję , ja k o c z y stą i s p ra ­ w ied liw ą, n ie ch ciał n a ra z ić je j na niesław ę, i ch ciał zw rócić je j w olność; p o w z ią ł w ięc za­

m ia r, ż e b y ją p o ta je m n ie opuścić. A le g d y n o ­ sił się z tą m y ślą, oto w e śn ie p rz y sz e d ł doń a n io ł P a n a . W te n sposób B óg p rz e m ó w ił do Jó z e fa i p o u cz y ł go o ty m , co się w ydarzyło.

Bóg p o u cz y ł go i n a p o m n ia ł, ab y n ie w ah ał się p rz y ją ć M ary i do sw ego dom u. Jó z e f p rz y -

(5)

J E D N A C Z W A R T A I T R Z Y C Z W A R T E

H f goła k a ż d a uro czy sto ść c h r z tu m a w sob ie coś podniosłego i ra d o sn eg o . Oto znów o d ­ b y w a się ta k a u ro czy sto ść, w k tó re j do c h rz tu p rz y s tę p u je 12 osób. W sz y stk ie w y z n a w a ły sw o je g rzechy, a te ra z p rz e z c h rz e st w y z n a ją w obec w ie lu św iad k ó w sw ą w ia r ę w P a n a J e ­ zusa C h ry stu sa i ś lu b u ją M u w iern o ść aż do śm ierci. Ich m o d litw y są szczere. C złonkow ie zb o ru r a d u ją się z tego, że P a n p rz y d a ł do sw ego K ościoła 12 dusz, i s k ła d a ją serd e c z n e życzenia no w o o c h rz c z o n y m .

G d y b y śm y je d n a k śled zili życie ty c h 12 dusz aż do m o m e n tu ich śm ierci, o każe się, że ty lk o trz y sp o śró d n ic h z o sta ły w ie rn e P a n u , p o zostałe n a to m ia s t albo o d p a d ły od w ia ry a lb o s ta ły się le tn im i, n ie ro s ły d u ch o w o i p ro ­ w a d z iły życie bezow ocne.

Tę s m u tn ą p ra w d ę P a n Je z u s w y ja ś n ia n a m w podobieństw ie o siew cy i czworakiej roli (M at. 13:3— 9 i 18— 23); ty lk o c z w a rta część zasia n eg o z ia r n a p rz y n io sła p lo n (owoc), re s z ­ ta n a to m ia s t p lo n u n ie w y d a ła . S po śró d tej cz w arte j części n ie w szy sc y je d n a k p rz y n o sz ą ta k i p lo n , ja k i p o w in n i p rz y n ie ść, czyli s to k r o t­

ny ; n ie k tó rz y w y d a ją ow oc sześćd ziesięc io k ro t- n y (tzn. 60 p ro c e n t tego, co p o w in n i w ydać), a in n i n a w e t ty lk o trz y d z ie s to k ro tn y .

W zb orach, w k tó ry c h głoisi się b ib lijn ą n a u k ę , a w ięc ta k ż e n a w ró c e n ie i o d rodzenie, i w k tó ry c h p rz y jm u je się n a członków lu d z i od ro d z o n y ch (oczyw iście w m n ie m a n iu zboru), przeciętnie tylk o jedna czwarta część członków nrowadzi życie chrześcijańskie zgodne ze S ło ­ w em B ożym . W p ra k ty c e są od te j „ n o rm y “ o d c h y le n ia — w je d n y m zb o rze m oże b y ć ta ­ kich członków je d n a trze cia, w in n y m n a to ­ m ia st je d n a p ią ta . W zb o rach (w y z n an iac h ) n ie głoszących n a w ró c e n ia i o d ro d z e n ia o d setek te n je s t o w iele m n iejszy ; w n ie k tó ry c h n a w e t je s t on b ard zo b lisk i zera.

J e d n o ze sz w a jc a rsk ic h w y d a w n ic tw p rz y j­

m u je, że ty lk o około 0,6% lu d n o ści św ia ta to

„ ż y w i“ (odrodzeni) ch rześc ijan ie , p o z o sta li n a ­ to m ia st lu d zie p rz y z n a ją c y się do c h rz e ś c ija ń ­ stw a to c h rz e śc ija n ie „ m a r tw i“ czyli n o m in a l­

n i (tj. z im ie n ia ). P o n ie w a ż obecn ie liczb a m ieszk ań có w n aszeg o g lo b u w y n o si 3 1/3 m i­

lia rd a , p rz y p a d a ło b y n a „ ż y w y c h “ ch rześcijan 20 m ilio n ó w . C z w a rta część te j liczb y to 5 m i­

lionów . A w ięc w e d łu g teg o sz a c u n k u m ożna p rz y ją ć , że n a c a ły m św iecie je s t ty lk o około 5 m ilio n ó w p ra w d z iw y c h c h rz e śc ija n p rz y n o ­ szący ch ow oc. To s ą ci, k tó ry c h P a n Je z u s n a z y w a so lą ziem i i św iatło ścią św ia ta (M at.

5:13— 16). N a p rz e s trz e n i o sta tn ic h d z ie sią t­

k ó w la t m o żn a stw ierd z ić , że p ro c e n to w o do całej lu d n o śc i ś w ia ta m a le je n ie ty lk o ilość „ż y ­ w y c h ” c h rz e śc ija n , lecz ta k ż e ilość c h rz e śc ija n n o m in a ln y c h . W y d a je się to p a ra d o k se m , że im w ięcej e w a n g e lia je s t o p o w ia d a n a ty m m n iej je s t ch rześc ijan . N ie k tó rz y k az n o d zieje w p ro s t m ó w ią, że g d y P io tr w y g ło sił k az a n ie , n a w ró ­ ciło się 3000 ludzi, d z iś n a to m ia s t trz e b a w y ­ głosić 3000 k az ań , a b y się n a w ró c ił je d e n czło­

w iek . P a n J e z u s i J e g o A p o sto ło w ie p rz e p o ­ w ia d a li, że w ie rz ą c y c h b ęd zie coraz m n iej i że o s ta tn ie czasy p o p rz e d z a ją c e p rz y jśc ie P a n a J e ­ zusa. b ę d ą tru d n e (np. Ł uk. 12:32; 18:8; 2 Tes.

2:1— 2; 1 T ym . 4:1; 2 T ym . 3:1— 9; O bj. 3.14—

22).

P o d o b ie ń stw o o sie w c y i cz w o rak iej ro li u z n a ł B óg za b a rd z o w ażne, s k o ro z n a jd u je się ono n ie ty lk o w 13 ro z d ziale ew . w g M ateu sza, a le ta k ż e w ew . w g M a rk a (4:1— 20) i w ew . w g Ł u k a sz a (8:4— 15). S ia n y m z ia rn e m je s t tu S łow o Boże, a r o lą s ą lu d zie. D oczesność i w ieczność człow ieka, jeg o s ta n duchow y, w z ro st i p rz y n o sz e n ie o w o cu za le ży od tego, co z ro b ił on z z a sia n y m z ia rn e m czyli ze S ło w em B ożym . O woc przynoszą ty lk o ci, k tó rz y : a) s łu c h a ją S ło w a B ożego sercem szczerym

(sz la ch etn y m ) i d o b ry m (Łuk. 8:15), b) ro z u m ie ją sły sz a n e Słow o (M at. 13:23), c) p r z y jm u ją S ło w o (M ar. 4:20),

d) za c h o w u ją (z a trz y m u ją ) Słow o (Łuk. 8:15), e) n ie p o z w a la ją sz a ta n o w i (złem u) p o rw a ć z a ­

sia n e g o S ło w a (Ł uk. 8:12),

f) m a ją w so b ie k o rz e ń (M ar. 4:17),

g) są sta li (M ar. 4:17) i w y tr w a li (Ł uk. 8:15), h) w c h w ili d o św iad c zen ia (pokusy) n ie o d stę ­

p u ją (Łuk. 8:13),

i) n ie g o rszą się i n ie z a ła m u ją , g d y p rz y ­ chodzi u cisk lu b p rz e śla d o w a n ie (M at.

13:21),

ją ł w ięc M a ry ję i p rz y g o to w a ł u cz tę w e seln ą.

A n io ł p o w ie rz y ł ta k ż e Jó ze fo w i ta je m n ic ę im ie ­ n ia Je z u sa -Z b a w ic ie lą , i d ał p o zn a ć Jó zefo w i że je s t to sp e łn ie n ie m p ro ro c tw a Izajaszow ego.

Jó zefa, słu g ę Bożego, w y b ra ła w ięc O p o trzn o ść za leg aln e g o m ęża M ary i. Jó z e f u c z y n ił w sz y ­ stko ta k , ja k m u po lecił P a n ; p rz y ją ł w dom sw o ją m ałżo n k ę M ary ję , a g d y u ro d z iła dziecię, n a d a ł m u im ię Jez u s, w e d łu g tego, co p o w ie ­ d ział anioł.

J ózef w e w n ę trz n ie ra d o w a ł się, c h w a lił B o­

ga i u w ie rz y ł, że J e z u s je s t Z baw icielem . T ak ż e i m y m u sim y p rz y ją ć Z b a w ic ie la całk o ­ w icie d o b ro w o ln ie i z w dzięcznością, ja k tc cz y n ili M ary ja , Jó z e f i E lżb ieta; tak , ja k czy­

n ili to S y m e o n i A nna.

S tan isław K rakiew icz

5

(6)

j) tro sk i, bogactw a, żądze i p rz y je m n o śc i . (rozkosze) i ży cia n ie z a d u sz a ją w n ic h S ło- w a (M at. 13:22; M ar. 4:19; Ł uk. 8:14).

N a jw sp a n ia lsz y owoc, ja k i ta k ie osoby p rz y n o sz ą (w ydają), to ow oc D u c h a (G al. 5:

22— 23), a ow oc D u ch a to : m iłość, ra d o ść, po­

kój, cierp liw o ść, u p rz ejm o ść , dobroć, w iern o ść, łagodność, w strz em ię źliw o ść (opanow anie).

T a je d n a cz w arta , o k tó re j p iszem y , to i n ­ dzie, k tó rz y duchow o p ra w id ło w o ro s n ą i z w ie k u dziecięcego p rz ech o d z ą do o k re su m ło ­ dzieńczego, b y w k o ń c u s ta ć się o jcam i i m a t­

kam i w C h ry stu sie (1 J a n a 2:12— 14).

O trz y m a n y c h o d B oga d a ró w i ta le n tó w n ie z a k o p u ją , lecz u s łu g u ją n im i in n y m ja k o d o b rzy sza farz e ró ż n o ro d n ej ła sk i Bożej (1 P io ­ tr a 4:10).

D la in n y c h są w z o rem (1 T ym . 4:12).

P ie rw sz e m ie jsc e w ich ży ciu z a jm u je Bóg i Jego k ró le stw o (M at. 6:33).

T rw a ją w P a n u J e z u sie (J a n 15 r.), a ta k ­ że w n au c e a p o sto lsk iej, społeczności, ■ ła m a n iu ch leb a i w m o d litw a c h (Dz. A p. 2:42).

J e ż e li zgrzeszą, u d a ją się n a d ro g ę p o k u ty (1 J a n a 2:1; P sa lm 32).

B ez sz e m ra n ia b io rą sw ó j k rz y ż i id ą za P a n e m Je z u se m (Łuk. 9:23).

D la P a n a Je z u s a s ą gotow i w y rz e c się w szystkiego' (Łuk. 14:33).

S ą g o rliw i (R zym 12:11) i g o rą c y (Obj 3:15).

D zięki n im z b o ry się ro z w ija ją a św ia tu je s t d aw a n e św iad ectw o . G d y ich z a b ra k n ie , zb o ry u p a d a ją , gd y ż p o zo stałe tr z y c z w a rte członków n ie są w s ta n ie z b o ru u trz y m a ć .

P rz y p a trz m y się z ko lei te j g ru p ie c z ło n ­ ków zboru, k tó rą o k re śliliśm y ja k o tr z y c z w a r­

te, a w ięc g ru p ie liczn iejsze j. C zęść osób n a le ­ żą cych do te j g ru p y to ludzie, k tó rz y w p ra w ­ d zie s łu c h a ją S łow a Bożego, lecz n ie ro z u m ie ­ ją G o (M at. 13:19 i 23). N ie z ro zu m ieli teg o , że B ib lia to księga, w k tó re j m ó w i d o n a s Bóg.

N ie zrozum ieli, k im je s t Bóg; w y o b ra ż a ją Go sobie n ie rz a d k o jak o d o b ro d u sz n e g o dziadka, k tó ry człow iekow i w e w sz y stk im p o b łaża. N ie zro zu m ieli, co to je s t grzech, że sa m i s ą g rz esz­

n ik a m i i to zg u b io n y m i n a zaw sze. N ie z ro zu ­ m ieli te ż w ie le in n y c h rzeczy , O' k tó ry c h B ib lia pisze. SłoWoi B oże z a sia n e do ich ;serc n ie zdo­

ła ło n ig d y z a p u ścić k o rz en i, g d y ż sz a ta n (zły) za w czasu je p o ry w a , ż e b y n ie u w ie rz y li i n ie b y li zb a w ie n i (gdyż z b a w ien ie p r z y jm u je się w ia rą — Ł uk. 8:11).

J e s t to je d n a z n a jtra g ic z n ie js z y c h s tw ie r ­ dzeń S łow a Bożego, że do K ościoła zostali p rzy­

jęci lud zie n iew ierzący, nieodrodzeni, a w ięc n iezb aw ien i. N a w ie lk ą s k a lę zaczęło się to dziać w IV w ie k u , g d y c h rz e śc ija ń stw o w zięło g ó rę n a d p o g ań stw e m i z czasem -stało się re li- gią p a n u ją c ą . P ra k ty k a w y k a z u je , że i dziś ta k zw an e b ib lijn e z b o ry p rz y jm u ją n a członków lu d zi n ie o d ro d z o n y ch , k tó rz y s ie ją zg orszenie, h a m u ją ro zw ó j p ra c y i (o ile się n ie n aw ró cą) w k o ń cu w ra c a ją do św iata, d o k tó re g o w ła śc i­

w ie p rzez cały czas należeli.

P a n Je z u s m ó w i ta k ż e o ta k ic h lu d ziac h w ierzących, k tórzy tylk o „do czasu“ w ierzą, a w ch w ili dośw iadczenia odstępują (Łuk. 8:13).

N ie p o z w a la ją on i S ło w u zap u ścić k o rz e n ia a p o n a d to są n ie sta li; S ło w o B oże p rz y jm u ją z ra d o śc ią a w k ró tc e J e z a p o m in a ją . S ą p ły tc y i p o w ie rz c h o w n i. B ib lii n ie s tu d iu ją , a je d y n ie śliz g a ją się p o p o w ie rz c h n i. S zy b k o się g orszą lu b z a ła m u ją , zw łaszcza g d y p rz y c h o d z i ucisk lu b p rz e śla d o w a n ie . A p o sto ł P a w e ł p rz e p o w ia ­ da, że je d n ą z cech k o ńcow ej fa z y naszego eo n u b ędzie, że lu d z ie w ie rz ą c y b ę d ą o d stę p o ­ w a li o d w ia r y (1 T ym . 4:1; 2 Tes. 2:3).

P rz y c z y n ą z a d u sz e n ia S ło w a u w ie lu są tro sk i, u łu d a b o g actw , żądze i p rz y je m n o śc i życia, m im o że P ism o Ś w ię te p o u cz a n as, iż m a m y się n ie tro szczy ć, n ie g ro m ad z ić s k a r ­ b ó w n a ziem i i n ie m iło w ać św iata.

W te j w ie lk ie j g ru p ie b ezow ocn ych ch rze­

ścijan z n a jd u ją się lu d zie, k tó rz y s łu c h a ją S ło­

w a Bożego, lecz n ie w c ie la ją G o w ży c ie (Łuk.

11:28). O soby n a le ż ą c e d o te j g ru p y s ą c h r z e ­ ś c ija n a m i c ie le sn y m i (1 K or.), a p o n ie w a ż są ciele sn y m i, s ta le d o z n a ją p o rażek , n ie ro s n ą d uch o w o (n ie o sią g a ją w ięc w ie k u d o jrza ło śc i d u ch o w ej, lecz s ta le p o z o s ta ją dziećm i). S ą n ie ­ w ie rn y m i B ogu, a je ż e li p o d e jm u ją się ja k ie j słu żb y , ró w n ie ż n ie w y k o n u ją je j w ie rn ie . N a jc h ę tn ie j je d n a k n ie p o d e jm u ją się ża d n ej słu ż b y w z b o rz e (w W in n ic y P a ń sk ie j) u s p ra w ie d liw ia ją c się ty m , że n ie m a ją c z a su lu b że się d o słu ż b y n ie n a d a ją . J e ż e li B ogu coś o fia r u ją , to ra czej n ie p ie r ­ w ia s tk i i to, co n a jle p sz e , lecz to co zb ęd zie (o ile w ogóle coś zbędzie). S ą le tn im i (Obj.

3:15— 18) i s łu ż ą d w om p a n o m (M at. 6:24). W s p ra w a c h d u c h o w y c h są le n iw i (do c z y ta n ia S ło w a B ożego, do m o d litw y , do s łu ż e n ia in ­ ny m ). Z b a w ie n ie in n y c h lu d z i n ie w ie le ich o b ­ chodzi, d la te g o n ie św iad c zą o P a n u Je z u s ie i n ie ro z p o w sz e c h n ia ją ew an g elii. Ł a tw o p o ­ p a d a ją w nałogi; często g łęb o k o u p a d a ją . N ie­

s k ło n n i do p o k u ty . W idzą źdźb ło w o k u b liź ­ niego, a n ie d o s trz e g a ją b e lk i w e w ła sn y m oku.

S tą d ła tw o się g o rszą i ry c h ło k r y ty k u ją lu b o są d z a ją in n y c h ; sk ło n n i do o b m o w isk i p lo t­

k o w a n ia . S ie ją ro z te rk i. N ie u g ru n to w a n i w p o d sta w o w y c h z a sad ac h w ia r y i e ty k i, a czę­

sto n ie trz e ź w i; d la te g o łatw o u le g a ją fa łsz y ­ w y m n a u k o m . Ic h w y g lą d z e w n ę trz n y , m ó w ie ­ nie, za c h o w a n ie s ię i sp osób p o d ch o d z en ia do s p r a w d u c h o w y c h s ą często św ieckie. Ich do m y n ie s ą p ro w a d z o n e zg o d n ie ze S ło w em B ożym . W ży ciu osP bistym , ro d z in n y m i zb o ro w y m b ra k u n ic h w e w n ę trz n e j d y scy p lin y .

M ożna b y n ie je d n o jeszcze o lu d z ia c h n a ­ leżą cy ch d o te j g ru p y po w ied zieć, le c z ty c h k ilk a n a śc ie stw ie rd z e ń d a je n a m d o sta te c z n y m a te r ia ł do z a sta n o w ie n ia s ię n a d sobą. J a k z a p ew n e z a u w a ż y liśm y , n a s tę p s tw a ta k ie g o s ta n u i ta k ie g o ży c ia s ą s m u tn e i o p ła k a n e . W p o d o b ie ń stw ie o fig o w y m d rz ew ie za sad zo n y m w W in n icy a n ie p rz y n o sz ą c y m o w ocu P a n J e ­ z u s m ó w i o w y cięciu (Łuk. 13:6— 9). W w ielu u s tę p a c h B ib lii je s t m o w a o ty m , że Iz rae lici

(7)

z w ie lk ą m ocą i cu d a m i zo stali w p ra w d z ie w y ­ p ro w a d z e n i z, E g ip tu , ale z p o w o d u n ie w ia ry , n ie p o słu sz e ń stw a i niew d zięczn o ści zo stali p ó ź ­ n ie j w ytracen i n a p u s ty n i (np. Ż yd. 3:12— 4:6;

J u d y 5). D o Ż ydów , k tó rz y u w ie rz y li w P a n a Je z u s a (lecz n ie w y trw a li w Je g o Słow ie) po ­ w ied ział O n: O jcem w a sz y m je s t d ia b e ł i ch c e­

cie p o stęp o w ać w e d łu g p o żą d liw o śc i o jca w a ­ szego (J a n 8:13 i 44). T en sam P a n J e z u s z w ra ­ c a się do zb o ru w L aodycei ze sło w a m i: A tak , żeś le tn i, a n ie g o rący a n i zim n y , w y p lu ję cię z u s t m oich (O bj. 3:16). K a ż d y z n a s za sa m e ­ go siebie zida s p ra w ę B ogu (R zym . 14:12).

W szyscy m u sim y sta n ą ć p rz e d sąd e m C h ry s tu ­ sa, ab y k a ż d y o d e b ra ł z a p ła tę za u c z y n k i sw o je d o k o n a n e w ciele, czy dobre, czy złe (2 K or.

5:10). A p o sto ł P a w e ł m ó w i: B iad a m i, je ś li­

b y m ew a n g e lii n ie zw ia sto w ał (1 K or. 9:16)!

D z ie sią tk i d a lsz y c h w e rse tó w B ib lii p rz e strz e g a n as p rz e d lek c e w a ż ą c y m sto su n k ie m do S łow a Bożego. D lateg o s p ra w u jm y z b a w ie n ie sw o je z b o ja ź n ią i ze d rż e n ie m (F ilip. 2:12)!

Z ko lei p o d a je m y 12 p rz y k ła d ó w w z ię ty c h z ży c ia osób n a le ż ą c y c h do g ru p y , k tó r ą n a z w a ­ liśm y trz y c z w a rte , a to w ty m celu, a b y śm y w ich św ie tle sk o n tro lo w a li sw o je życie.

1. S tasiuk liczy 18 la t i uczęszcza do o s ta t­

n iej k la sy szkoły śre d n ie j. C złonkiem zb o ru je s t od dw óch la t. Ż eby zd ąży ł n a czas do szk o ­ ły, m u si w y jść z do m u o godz, 7,15. M a tk a b u ­ dziła go ju ż d w u k ro tn ie , lecz ciągle ze w s ta ­ w a n ie m się ociągał. W reszcie w s ta ł, lecz n ie m iał ju ż c z asu n a le ż y c ie się u m y ć i sp o k o jn ie zjeść p rz y g o to w a n e ś n ia d a n ie (n a p rę d c e ty lk o coś p rz e k ą sił i w y p ił). O czyw iście nie zdążył też przeczytać coś ze S łow a B ożego i pom odlić s ię . J e d y n ie p rz e d ś n ia d a n ie m (o ile to m ożna ta k nazw ać) o dm ów ił k ró tk ą m o d litw ę , k tó ra trw a ła za le d w ie k ilk a n a śc ie se k u n d . S y tu a c ja ta k a p o w ta rz a się zgoła codzien n ie.

•— C h rze ścijan in , k tó r y ju ż rano (p o r. Ps.

5:4 i 78:34) n ie szu k a B oga i n ie z n a jd z ie p r z y ­ n a jm n ie j k ilk u n a s tu m in u t n a uw ażne czyta­

nie Pism a Ś w ięteg o i szczerą m od litw ę, b ęd zie dozn aw ał w ciągu d n ia p orażek.

2. J a n e k je s t m ło d y m p rz y s to jn y m k a w a le ­ re m i m a, ja k się to m ó w i w św iecie, p ow o­

dzenie u k obiet. R y ch ło się sp o u fa ła to z je d n ą to z d ru g ą , i z a c h o w u je się w obec n ie j ja k n a ­ rzeczony. J e d n a k z ż a d n ą się n ie żeni, a w do­

d a tk u c h e łp i się ty m , że m a p o w o d zen ie. J e d ­ n a z zaw ied zio n y ch p a n ie n e k z o rie n to w a ła się, że J a n e k o b iecy w ał ju ż m a łż e ń stw o k ilk u p a - n ien k o m , i o św iad c zy ła, ż e sk o ro w ie rz ą c y k a - w a le ro w ie isą tacy , to ona w o li św ieckiego' ^ i rzeczyw iście w y sz ła za m ąż za czło w iek a m e - odrodzonego.

W g ru d n iu br. o d d a n y zo sta ł do u ż y t k u D om a d m in is tra c y jn y naszego K ościoła p r z y ul. Z a- g ó rn e] 10 w W arsza w ie. Z d ję cie zostało rw y k o - Twme Zatem br. jeszcze p rz e d za k o ń czen iem

b u d o w y .

— J e s t cechą c h a ra k te ry s ty c z n ą d zisiej­

szy c h czasów , że ch ło p ie c u częszczający czasem jeszcze d o szk o ły i n ie d o jrz a ły do m a łż e ń stw a c h c e m ieć sw ą d ziew czy n ę. I o d w ro tn ie — w ie ­ le w ie rz ą c y c h d z ie w c z y n u w a ża, że m u si m ieć ja k ie g o ś chłopca. D iab e ł to w y k o rz y s tu je i do­

p ro w a d z a cz ęsto m ło d y c h lu d z i do u p a d k u . W ielu c h rz e c ij a ń sk i ch w y c h o w aw c ó w je s t z d a ­ n ia, że po n aw rócen iu n ajw ażn iejszą sprawą w życiu m łodego człow ieka jest w ła ściw y, b i­

b lijn y , oparty na czystości stosunek do osób odm iennej płci. M ężczyzn a m oże się ośw iadczać d o p ie ro w te d y , g d y je st d o jrz a ły d o m a łż e ń ­

stw a, a w ię c g d y o sią g n ie o d p o w ie d n i w iek, u k o ń cz y szk o ły i za ro b k u je . T o w a rzy szk ę sw e ­ go ży c ia m u si w y m o d lić. B óg w odpow iedzi n a m o d litw ę zw ró ci m u u w a g ę n a je d n ą , a nie n a k ilk a (jak się to dzieje w śró d cielesn y ch ch rześc ijan ) n ie w ia st. R ó w n ież n ie w ia s ta p o ­ w in n a w m o d litw ie d o św iadczać, czy m ężczyz­

na, k tó r y je j się ośw iadczył, je s t ty m , k tó re g o B óg chce dać jej za m ęża.

3. H e n ry k je s t zd a n ia , że c h rz e śc ija n in n ie p o w in ie n m ieć w d o m u telew izora, gd y ż p r z y ­ nosi to w ięcej z ła niż k o rzy ści. Z czasem je d n a k dochodzi d o w n io sk u , że te le w iz o r m o żn a m ieć, p o d w a ru n k ie m , że się n a d n im p a n u je . I d e c y ­ d u je się n a j e g o 'k u p n o . Z p o c z ą tk u z a ró w n o o n ja k i czło n k o w ie je g o ro d z in y o g lą d a ją — i to ty lk o od czasu do czasu — je d y n ie k ro n ik ę i k ró tk o m e tra ż o w e film y n a u k o w e . Z czasem je d n a k „ p u sz c z a ją “ te le w iz o r c o raz częściej. A ni się n ie sp o t strz e g li, k ie d y to n ie oni p a n o w a li n a d te le w iz o re m , lecz te le w iz o r z a p an o w a ł n ad

(ciąg dal sz y m str, U)

(8)

ŚWIĘTY I GRZESZNIK

O M arcinie Lutrze ir zw iązku z 450 ro czn icą R eform acji

l t / | in ę ło w ty m ro k u 450 la t o d chw ili, k ie d y d n ia 31 p a ź d z ie rn ik a 1517 r . n a d rz w ia c h kościoła zam kow ego w W itte n - b erd ze M arcin L u te r, w ów czas m n ich za k o n u a u g u stia n ó w i p ro fe so r św iętej teologii, p rz y ­ bił sw oje 95 te z w sp ra w ie „o b ­ ja śn ie n ia m ocy o d p u s tu “ , co stało się p o czątk iem R e fo rm a ­ cji. R ocznica ta b y ła w ty m r o ­ k u u ro czyście obch o d zo n a p rzez

cały św ia t p ro te sta n c k i, a w szczególności p rz ez lu te ra n iz m św iato w y . C e n tra ln e u ro c z y ­ sto ści ro czn ico w e o d b y ły się w W itte n b e rd z e , kolebce re fo rm a ­ cji lu te r sklej.

Z o kazji te j ro czn icy chcem y ró w n ie ż n a ła m a c h n aszego p is­

m a coś n a te n te m a t „powie­

dzieć. N a le ży m y b o w iem do ro d z in y kościołów p ro te s ta n ­ ckich i re fo rm a c ji X V I w ie k u ró w n ież zaw d zięczam y w iele.

P rzecież n ie k to in n y , ty lk o M arcin L u te r o d k ry ł n a now o tę w a żn ą p ra w d ę N ow ego T e­

s ta m e n tu — u sp ra w ie d liw ie ­ nie z w ia ry . J e m u ró w n ie ż za­

w dzięczam y to, że dzisiaj k a ż ­ d y człow iek m oże m ieć w rę k u P ism o Ś w ięte. D latego z a b ie ­ ra ją c głos w zw ią zk u z ro c z n i­

cą chcem y p rz y n a jm n ie j k ilk a słów pośw ięcić osobie R e fo rm a ­ to ra, ty m b a rd z ie j, że jeszcze n ig d y n a ty c h ła m a c h o n im nie pisaliśm y .

I

M arcin L u te r u ro d z ił się 10 listo p a d a 1483 ro k u w ro d z in ie J a n a L u tra , g ó rn ik a z E isleb en i M ałg o rz aty L in d e m a n n . W ro k ' po u ro d z e n iu M arcin a w i­

doki po lep szen ia b y tu sk ło n iły J a n a L u tra do p rz e n ie sie n ia się z ro d z in ą do p o b lisk ie g o M an s­

fe ld a , gdzie p o la ta c h dorobił

się w z g lę d n ie p o k aźnego m a ­ ją tk u .

L u te r b y ł w y c h o w y w a n y w p o słu sz e ń stw ie d la ro dziców oraz w bo ja ź n i B o ż e j. J u ż w o k re sie d zie c iń stw a n a w y k ł b y ł o d m aw iać M o d litw ę P ań sk ą, W ierzę i d ziesięcioro p rz y k a z a ń B ożych. B ęd ąc d zieck iem sw e ­ go czasu, czcił p a tro n a sw ego m ia s ta — Je rz e g o i p a tro n k ę g ó rn ic tw a — św . A n n ę. N ie­

w iele n a to m ia s t w ied z ia ł o C h ry stu sie .

W cześnie, bo ju ż ja k o pięcio­

le tn ie dziecko, zaczął L u te r u - częszczać do szkoły. B y ł ucz­

n iem zd o ln y m . W c z te rn a sty m ro k u ży cia o d d a n y z o sta ł do szkoły k a te d ra ln e j w M agde­

b u rg u . N a stę p n ie ■— do szkoły k la sz to rn e j fra n c isz k a n ó w w E isenach, gdzie p o d o b n ie ja k w M a g d e b u rg u m u sia ł żyć o p ro sz o n y m chlebie, chodząc z k o leg am i od d o m u do do m u i śp iew a ją c. N ieraz, p rz y c iśn ię ty g ło d em i zm ęczony, L u te r c h ciał za n ie ch ać n a u k i i w ró cić do do m u . N a szczęście, p r z y ­ p a d k o w o w a ru n k i jeg o życia z m ie n iły się n a lepsze. R azu p e w n e g o L u te r śp iew a ł w czte­

ro g ło so w y m ch ó rze ch ło p ięcy m p rz e d d om em zam o żn ej m iesz­

cz an k i U rsz u li C o tta. N iew ia sta w z ru sz y ła się w id o k iem c h ło p ­ ca śp iew a ją ceg o z p rz e ję c ie m i p rz y ję ła go do sw ego dom u.

C z te ry -lata sp ęd z ił L u te r w d o m u p a n i C otta. B ęd ąc te ra z w o ln y o d tro sk i o ch leb p o w ­ sze d n i jeszcze p iln ie j p rz y k ła ­ d ał się do n a u k i, p rz e śc ig a ją c w p o stę p a c h in n y c h uczniów . W 1501 ro k u , w o sie m n a sty m ro k u życia, u d a ł się L u te r na sła w n y w te d y u n iw e r s y te t w E rfu rc ie , b y zg odnie z w o lą o jca pośw ięcić się n a u c e p r a ­ wa. P o w o d ze n ie w n a u c e ni<

m ogło je d n a k dać m u pełnego zad o w o len ia, p o n iew aż duszę je g o p rz e p e łn ia ła ja k a ś n ie z n a ­ n a b o lesn a tę sk n o ta . Je g o w e­

w n ę tr z n y człow iek czegoś szu ­ k ał, czegoś p ra g n ą ł. D opiero po p e w n y c h dośw iad czen iach p o zn ał, że p o trz e b u j e_ ła sk i B o­

ga, że serce jego tę sk n i za po­

k o jem , że p o trz e b u je zb a w ie­

nia. P-o c z te ro le tn ic h stu d ia c h n a u n iw e rs y te c ie zd o b y ł L u te r ty tu ł m a g is tra filozofii.

P odczas stu d ió w z n a la zł L u ­ t e r w b ib lio te c e u n iw e rs y te c ­ k iej Pismo- Ś w ięte. O d teg o m o m e n tu jego n a jw ię k sz y m p ra g n ie n ie m b y ło p o siad an ie w łasnego- e g z em p larz a te j św ię ­ te j księgi. P ra g n ie n ie to zostało p óźn iej sp ełn io n e, a p o n ad to B óg p o p ro w a d z ił go drogą, n a k tó re j n a u c z y ł się on B iblię sa m ro z u m ie ć i in n y m w y k ła ­ dać.

P e w n e g o ra z u L u te r p rz eciął sobie p rz y p a d k o w o żyłę w n o ­ dze. N oga k rw a w iła i sp u ch ła.

N a m y śl, że m ó g łb y b y ć te ra z p o w o ła n y n a są d B oży, lę k go o g a rn ą ł. L a te m 1505 ro k u za­

skoczyła go g w a łto w n a b u rz a w drodze. Z d aw ało m u się, że w p io ru n a c h , k tó r e b iły d o ­ k o ła w idzi sce n ę S ą d u O sta ­ tecznego. W ylęknio-ny u p a d ł na z iem ię i z a w o ła ł: „ Ś w ię ta A n ­ no-, ra tu j, a po św ięcę się życiu z a k o n n e m u “ .

D o trz y m u ją c o b ie tn ic y w s tą ­ pił w lip c u 1505 ro k u do k la sz ­ to ru a u g u s tia n ó w w E rfu rc ie . W k la sz to rz e u ch o d z ił za w zo­

row ego m n ich a. T ak w la ta c h p ó źn iejsz y ch p isa ł n a te n te ­ m a t: „ J u ż to je s t p ra w d a , że b y łem m n ic h e m p o b o żn y m ; je ­ śli k ie d y ja k i m n ic h poszedł do n ie b a p rz e z sw o je m n ich o - stw-o, to i ja b y m -się ta m do­

stał. Bo g d y b y ta k d łu żej tr w a ­ ło, n a śm ie rć b y m się zam ęczył p rzez m o d litw ę , post, czuw a­

n ie i z ią b “ . N a ż y c z e n ie _ k lasz­

to ru L u te r o trz y m a ł św ięcen ia k a p ła ń sk ie . A le i po o trz y m a ­ n iu św ięc eń k a p ła ń sk ic h nie z a z n a ł sp o k o ju duch a. W ty m czasie je d e n ze s ta rsz y c h b ra ci z a k o n n y c h p ocieszał go: „U faj, a trz y m a j się m ocno słów apo­

stolskiego w y z n a n ia w i a r y

Cytaty

Powiązane dokumenty

Na przestrzeni w ieków niezm ienne Słowo Boże znalazło już m iliony ucieleśnień... lę przedarło się Słowo i dotarło do

[r]

kakrotnie różne załam ania, zanim dojrzał i stał się pierw ­ szym apostołem. Tego nie spodziew ał się Jezus po swoim

że działanie Boga, Jezusa C hrystusa i przez jedność uczniów św iat m oże zacząć w ierzyć Bogu. W olne zaspakajanie zm ysłów byw a uspraw iedliw ia­. ne przez

Z początku pojęcie św iętości oznaczało zaw sze pew nego rodzaju separację;.. oddzielenie od tego, co zw ycza jn e,

Bardzo często w Słowie Bożym trzecia osoba Trójcy Św iętej nazyw ana jest Duchem B ożym : „Nie zasm u­.. cajcie D ucha Św iętego Bożego, którym

Bez tego pom azania nie osiąga się żadnych praw dziw ie duchow ych rezultatów. Boże pom azanie, którego uczestnikiem jest kaznodzieja spraw ia, że w schodzi w

Ponadto jeszcze jedno w ydarzenie, któ re miało m iejsce po chrzcie Jezusa jeszcze bardziej potw ierdza tę myśl... Um rzeć więc m usi albo grzesznik, albo ofiara