• Nie Znaleziono Wyników

Ziarneczka Eucharystyczne. R. 2, nr 3 (1908)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ziarneczka Eucharystyczne. R. 2, nr 3 (1908)"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

13 7 S)<§> <&(? BUc

; '11II11111111HIIHH1111111111111111III111111II111nIIIII,

1 (2ć

11 urn 111111 ii ii m i 111111111 m i ii n iii i m iii i n fi» i j [3 ,

I I

^ r ^ jf ^ r ^ '.7^=^r==jr==^r^lr-==Jr==J £§=?

- 111 n 111 m 11 n 11111111 ii 111; 111 ii 11111M; 111111 111111111 m 111111111111 ii 11111 ii 111111111111111... i m ...1111 ■ -

R ok II. M A R Z E C 1908. N r. 3.

ZIARNECZKA E U C H A R Y S T Y C Z N E

DO UŻYTKU

A d o ra to ró w P rze n a jś w , S a k ra m e n tu .

W zapasach z pokusą!

L . 1192.

N ih il obstat Leopoli die 20. Februarii 1908.

Joseph u s Ga worze wski Censor librorum.

Pozwalamy drukować.

We Lwowie 28. lutego

f Władysław

Biskup Suffragan.

L W Ó W .

Nakładem P P . Franciszkanek Najśw. Sakramentu Z drukarni i lit. Pillera, N eum anna i Sp.

1908,

iiiiiiiiiiiiiiii ii ii i ii ii i ii ii i ii ii i ii ii i ii ii i ii ii i ii ii i ii m i i ii ii i ii ii i in n ii i ii ii i ii ii i ii m i i ii ii i iM i ii in i ii i n

i

fp]ll = iiuiHiiiiiiiiiniiHiuiiimiiiiiiiTiiriiiiiiiińiiiiiiiimiiiniHiiiiiiiiiniininiiiiiiiHiiiimiiiiiiiiiiiiriiiiiiiiiiiMiiHiiiiir-

sfilf

(2)
(3)

W zapasach z pokusą.

1. Uwielbienie.

»Kto nie jest kuszony — cóż wie?c (Ekles. X X X I V . 9).

O Jezu, o Zbawicielu najsłodszy! przy­

chodzę dziś do stóp Twoich — znużony w alką, wycieńczony potykaniem się z wrogiem duszy mojej, i pragnę znaleźć u Serca Twego spo­

czynek, siłę, a zarazem podziwiać i uwielbiać Ciebie, który tak Święty, tak wielki, tak p o ­ tężny, Pan wszelkiego stworzenia, pozwoliłeś, by pokusa zbliżyła się do Ciebie, i sam, Szermierz niezrównany, stanąłeś z nią do- walki.

N a odłamie pustynnej skały siedział J e ­ zus... U nóg Jego piasek tylko i nagie kamie­

nie, nad głową namiot jakby wyblakłych od słońca obłoków, do koła cisza, przerywana chwilami rykiem dzikiego zwierza, skarżącego się Stwórcy na niezaspokojony głód swój. — Jezus łak nął... Z wychudłych policzków, z ust

spalonych, z oczu wpadłych głęboko przezierał

(4)

2

głód, a na pustyni nie było nikogo, ktoby Mu podał kęs clileba. — Nagle stanął przed N im s z a ta n .. Jednym rzutem przenikliwego oka zmierzył całą głębię niezaspokojonego łaknie­

nia, a chytrze spojrzawszy na Najświętszego Pustelnika, spróbował zarzucić nań sieć, i rzekł układnym i pochlebnym głosem : »Jeśliś jest S y n Boży, rzecz, aby to kam ienie stało się chlebem !« Jezus nie dał m u czekać na odpo­

w ie d ź: »Napisano je st: nie samym chlebem żywię człowiek, ale wszelkiem słowem, które pochodzi z ust Boży c li«. — Słowa Boga Czło­

wieka ognistym gromem padały na piekielnego napastnika, lecz próbował dalej. Przeniósł Je­

zusa na ganek 'Jerozolimskiej Świątyni i k u s ił:

Jeźliś jest S yn Boży, spuść się na dół. A lbo­

wiem napisano jest, iż Aniołom swoim rozka­

zał o Tobie, i będą Cię na ręku nosić, abyś snać nie obraził o kam ień , nogi sw ojej«. Na czole Jezusa był majestatyczny spokój, i znów o d r z e k ł: Zasię napisano j e s t : »Nie będziesz kusił Pana Boga twego !« -- Odparty napastnik uderza po raz ostatni, a piekielny robiąc w y ­ siłek, przenosi Jezusa na szczyt niebotyczne j góry. IT stóp jej słały się miasta i wioski, i rozległa w idniała kraina, a duch piekielny ustroiwszy swe czoło w majestat władcy, a w słowa wkładając całą grozę piekła, rzekł do Jezusa: »To wszystko dam tobie, jeśli u p a d ł­

(5)

8

szy, uczynisz mi pokłon«. — Lecz tu już był koniec szatańskiej mocy. Jezus zawołał głosem ogromnym, a grzmiący huk słów Boga Człowie­

ka powtarzały tysiączne echa gór : »Pójdź precz, szatanie ! Albowiem napisano je s t : Panu Bogu twemu kłaniać się, i Jem u samemu służyć bę­

dziesz!* — A szatan przerażony, rycząc i w y­

ją c straszliwie, zapadł w otchłanie piekła.

O Jezu, wpatrując się w tę scenę walki Boga Człowieka z szatanem, drżę cały, i z prze­

rażeniem tulę się do stóp Twego Ołtarza. Ta cicha, milcząca, pokorna Hostya, to Ty sam, bohaterski Zwycięzca, Pogromca szatana, Szer­

mierz niezrównany w walce z p o k u są ! Głos Twój grzmiący na puszczy: Idź precz szatanie!., tutaj nawołuje nas słodko i Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy obciążeni jesteście!. . O tak, dobry Jezu, myśmy bardzo, bardzo obciążeni pokusami, walką, tem bezustannem, bez chwili wypoczynku targaniem się z podnietą do złego, czy ona płynie z piekła, czy ze świata, czy ja k robak podziemny wypełza z nas samych.

A gdzie znaleźć siłę, któraby złe powaliła o ziemię, gdzie znaleźć to słowo potężne: Idź p re c z! któreby jalc miecz obosieczny zabijało nieprzyjaciół dusz naszych? O słodka Hostyo, do ciebie się t u l ę ; w tem Twojem cichem m il­

czeniu wielbię potęgę słowa gromiącego piekło, wielbię słowo bohaterskiego W odza wołającego

(6)

na nas : »Naprzód, do w a lk i! Jam zwyciężył św iat! Jam z wam i po wszystkie c zasy !« — Ty idziesz przed nami, i pierwszy stajesz do walki, aleś Ty nie jest W odzem , jako w odzo­

wie ziemscy, i wawrzynów zwycięstwa nie zbie­

rasz dla Siebie samego. Nie potrzebowałeś wal­

ki, a laurem zwycięskim Ty dzielisz się z na­

m i ! O, któż pojmie ten nadm iar miłości Boga dla stworzenia ! I gdzież jest wielbienie godne Ciebie ? O Hostyo zwycięska, u stóp Twoich ukorzony skarżę się Tobie miłośnie, żem ja za mały, za lichy, by godnie uw ielbić C iebie!

Lecz pozwól m i wziąć z Ołtarza Serce Twoje Przenajświętsze i wznieść Je wysoko ku T obie!

Niech Ono uw ielbia Ciebie, niech Ono zastą­

pi niegodność i nieudolność m oją!

4

2. Dziękczynienie.

»Za wszelką radość poczytajcie... gdy w rozmaite pokusy wpadniecie*.

(Jak. I. 2.)

— Czem u przychodzisz do m nie smutny, znękany i niepewny ?

— Bojowaniem, nieustannem bojowaniem jest życie człowieka na ziem i, a biedne stwo­

rzenie Twoje z niezmiernym trudem tylko, po­

dąża w ąziutką drożyną pnącą się wśród skął

(7)

i przepaści — napadane ustawicznie, ustawi­

cznie walczące, często kaleczone i ranione, a nie zawsze zwycięskie. Pokusa — ta niegodziwa podnieta do złego, do grzechu, posuwa się za m n ą i ściga, jak cień mój własny. Ona czekała na mnie, gdy pierwszy promyk rozumu poczy­

nał się budzić w dziecięcej duszy mojej, cze­

kała, by w swe mordercze objęcia pochwycić pierwsze moje słowo, pierwsze uczucie i pra­

gnienie serca. Ona rzucała się znienacka na pierwsze entuzyastyezne uniesienia młodzieńczej duszy m o je j; ona nie poszanuje ni wieku, ni zasług, ni cnót nabytych bohaterskim wysiłkiem ; ona stoi przy łożu mojem, gdy budzę się rano, i czyha na pierwszą myśl, na pierwszą m odli­

twę moją. Pokusa rodzi się pod memi stopami, spływa na mnie z góry, jest w powietrzu któ- rem oddecham. w promieniu słońca który mię ogrzewaj w kam yku staczającym się pod nogi moje, ukrywa się w kielichu kwiatu zrana otwartym, w książce którą czytam, w zachwy­

cającym krajobrazie, który roztacza się prze- d e m n ą ; wychodzi cichaczem i zdradziecko z moich najmilszych i najukochańszych — z przyjaciół, rodzeństwa, towarzyszów podróży mojej ziemskiej. Zajadła, chciwa, nienasycona, bezlitosna, nie uszanuje ani rodzinnego ogniska, ani murów klasztornych ani świątyni ; przery­

w a modlitwę, brzęczy nawet natrętnie około

(8)

6

Najśw iętszego Stołu, przy którym spełnia s!ę najściślejsze zjednoczenie duszy z Bogiem. — 0 Jezu, co to za straszne prześladow anie, co za ciężar, co za umęczenie, co za ciągłe ko­

n a n ie ! Z iem ia, ta piękna ziem ia tyle m iałaby dla nas uroku, a pokusa zm ienią ją w pusty­

nię su ch ą i spaloną, której atmosfera przesy­

cona jej zatrutym i m iazm am i zadusza nas, 1 nie pozw ala oddechać swobodnie. -- I oto ża l m ój i smutek, i oto skarga m oja przed T obą, o P an ie!

Biedne stworzenie, nie sm uć s ię ! P rzy jd ź tylko do m nie, i u nóg m oich złóż ciężar dnia i życia twojego, a ja ci pokażę, że ty nie tylko sm ucić się nie masz prawa, ale nauczę cię, w walce samej znaleźć radość i wesele. — T ak... nie tylko w napaści z ze­

w nątrz od szatana i świata, nie tylko w p ró­

bach i cierpieniach jak ie zsełam na ciebie d la dośw iadczenia m iłości i wierności twojej, ale w sam ych buntach tw oich wewnętrznych, wtenczas nawet, gdy w duszy twej chaos, gdy wszystko pcha cię k u złem u, w tem p om ruk i­

w aniu niecierpliwości, w tych szalonych unie­

sieniach gniewu, w tych dom aganiach zwierzę­

cych zaspokojenia głodu, w tej wściekłej w rza­

wie pychy i zazdrości — w tem wszystkiem cieszyć się masz i radować. — Pokusa, to nie grzech... S ądź po Sercu mojem, i pow iedz sam :

(9)

z m iłością z tkliwością, z litością moją dla ciebie, kiedy jestem ci bliższy, jak nie w tej potrzebie twojej ? Ty sam może niekiedy brzy­

dzisz się sobą, i radbyś uciec od siebie, i skryć się gdzieś głęboko. — Nie tak jest ze m n ą!...

Im więcej kuszony, im więcej doświadczany, tem mi droższym je steś! Przyjdź do mnie, zbliż się do Stołu mojego, i Hostyę moją, tę llostyę wesela złóż na zbolałe serce twoje. — Gdy żołnierz idzie do walki, i rzuca się w o- gień pocisków, na ustach jego wesoła pieśń wojenna. Ty czyń tak samo... »Złącz się z Bo­

giem Twoim i wytrzymuj« a wytrzymasz nie­

zawodnie. W szak w tej Ilostyi przed tobą, w tej Hostyi wchodzącej do serca twego, jam jest ten sam Jezus walczący z szatanom na puszczy. Czyż to nie pociecha, czyż nie wese­

le, w idzieć mnie, Syna Bożego, W odza twoje go, zstępującego z tobą na arenę walki, kieru­

jącego dłonią twoją i pociskiem tw oim ? Za mało masz mię w życiu, za mało dzielisz trud walki twojej ze m ną, i dlatego smutny jesteś i przygnębiony, i ciężko ci walczyć, i . często przegrywasz.

O Jezu, jakież Ci dzięki za t o ! W szak to Ty, dla miłości mojej, dla dodania mi od­

wagi. pozwoliłeś . szatanowi zbliżać się do Prze- świętej Osoby Twojej na puszczy, pozwoliłeś by o święte ucho Twoje obijały się wstrętne

(10)

pochlebstwa i piekielne wezwania ducha cie­

mności. O Szermierzu nasz Boski, jakież serce zdoła wydziękować Ci za to? Lecz ja dzięko­

wać Ci będę nie słowem tylko. Dziękczynieniem mojem odtąd będzie sama radość w potykaniu się, i w trudzie walki. Ciebie wezmę na y en ę, z Tobą rzucę się na nieprzyjaciela, i z Tobą...

zwyciężę !

3. Nagradzanie.

»Chrystus chciał być kuszonym we wszystkiem na podobieństwo, oprócz grzechu. (I)o Źyd. IV ).

Oto Paweł, wielki Apostoł naro dów ! Ciało jego okryte ranami od rózg po trzykroć wy­

trzymanych dla Chrystusa, czoło rozjaśnione bla­

skiem niebiartskich wizyi, a wśród tego szatan policzkuje go okropną pokusą. Mężny szermierz Boży pada na kolana, wznosi ręce k u Niebu, a łzam i zalany w o ła : Panie, odejmij odemnie to straszliwe kuszenie ! A gdy wsparty łaską Bożą zwycięzcą wychodzi z boju, mówi do nas:

»Sprawca zbawienia nie przyjął natury Aniołów, lecz nasienie Abrahamowe przyjmuje, a w ciało ludzkie oblekłszy się, staje się we wszyslkiem podobnym do braci, aby się stał miłosiernym, i wiernym, nąjwyższem Kapłanem do Boga, aby ubłagał za grzechy ludu. Albowiem w czem

(11)

9

sam ucierpiał, i kuszon był, mocen jest i tym, którzy są kuszeni, dopomódz.“

O Jezu, jakaż to dla mnie pociecha, j a ­ kie wzmocnienie na duchu, gdy widzę Ciebie, naszego Boga, naszego W odza, Ciebie Świętego i Najświętszego, rzuconego w wir boju, w al­

czącego, i upokarzającego się aż do takich za­

pasów ! I któż z nas cofać się będzie przed w alką z pokusą, kto uciekać z pota potyczki, wów­

czas, gdy Syn umiłowany Ojca Boga, przychodząc do nas w K om unii dźwiga na sobie ciężar i upokorzenie pokus, a pokus prawdziwych znie­

sionych za życia ziemskiego? O Jezu, rozu­

miem teraz, czemu Ty się poddałeś temu gorżkiemu i twardemu ja rz m u ! Z Twoich za­

pasów na puszczy miały spłynąć na nas pro­

mienie odwagi, zachęty, światło i nauka ja k walczyć mamy, i ta wielka, przedziwna lekeya pokory, roztropności, czuwania i świętej bojaźni.

A jak że my w obec Ciebie, o Boski nasz W zorze, stoimy z naszemi pokusami ? — Je ­ d n i, ufamy sobie, naszym cnotom, zasługom, świętości i zdaje nam się, żeśmy ju ż nietykal­

ni, źe struty oddech pokusy ju ż na nas nie wionie.

Oto Hostya, a w Niej ten sam Jezus, Święty świętych, Syn B o ż y ! Szatan nie bał się Go zaczepić, jakkolwiek w całęm Jego życiu

(12)

10

ziemskiem nie dostrzegł najmniejszego naw et cienia grzechu, czy niedoskonałości. Oto Je­

zus, którego duch piekielny napada w chwili wyjścia z wód chrztu, u brzegów których świę­

ty Prorok Pański przypadłszy do nóg Jego i korząc się woła, że nie jest godzien rozwiązać rzemyka u obuwia Jego; w chwili, gdy czoło Jezusa opromienione blaskami chwały Przenaj­

świętszej Trójcy, spływającymi nań z otwar­

tych Niebios, lśni całe majestatem Bożego Sy- nowstwa ! A nam się zdaje, że dość ju ż od­

nieśliśmy zwycięstw, i pokój duszy ju ż nam zapewniony. — O, niebaczni ! Nie tędy droga do Jezusa, do Jego łaski i pomocy ! Nie liczmy na siebie i nie zamykajmy się w pysznej sa­

motności zdała od Boga, zdała od Jezusa ; bia­

da bowiem samotnemu, a samotnym jest k aż­

dy, kto nie jest z Jezusem. Szaleństwem jest chcieć stać mocno i nie upadać, nie opierając się ustawicznie na Tym, który wszystko dźwiga.

— O Jezu, je źli we mnie samym, jeźli w in ­ nych znajduje się taka pycha, przebacz nam , o Panie i nie zostawiaj nas w samotności l Gdy my iść do Ciebie nie chcemy, Ty ciągnij nas do siebie i nie odstępuj w walce, bo na pewne zginiemy !

Są jeszcze inni, którzy usuwają się od Jezusa i przegrywają w walce. To ci, którzy w idząc nadchodzącego wroga uciekają z pola,

(13)

lub małodusznie poddają się. — Tracimy od-- wagę, jakby Jezusa wśród nas i z nami nie było ; nie nawykliśmy zapraszać Go z sobą w szranki i mieć Go Wodzem i towaizyszem boju. Gdzie szukamy siły i światła do odkrycia , zasadzek wroga, i przykładu, jak walczyć m a­

my — jeźli nie w Jezusie ? 0 Zbawicielu nasz Najświętszy, wyznaję ze wstydem, że dotąd bardzo mało korzystałem z tych pomocy, jakie Ty mnie z takim trudem wysłużyłeś. W szakże Ty, Słowo przedwieczne Ojca przyjąłeś na sie­

bie upokorzenie Wcielenia i stałeś się Czło­

wiekiem jak my, by nam żywym przykładem wskazać drogę do Nieba, i nauczyć nas w stę­

pować po niej, zwalczając wszelkie trudności i przeszkody. A cóż w życiu naszem trudniej­

sze jest, ciemniejsze, niebezpieczniejsze, jeżeli nie pokusa — pokusa ze swemi zdradzieckie- mi zasadzkami, z tem swojem chytrem pełza­

niem, lub z tymi tygrysimi rzutami m ilczkiem , wśród ciemności i na nieprzygotowanych? O, dobry nasz Jezu, jakże nam potrzeba Twego przykładu, Twoichmauk, Twojej zachęty i T w o­

jej pom ocy! A gdzież to wszystko znaj­

dziemy ? Tak, Eucharystya Twoja, to skarb, w którym nagromadzone są zasługi Twoje, E u ­ charystya, to żywe streszczenie wszystkich

; cnót i całego życia Twego, to droga świętości, droga zbawienia, ciągnąca się przez wszystkie

(14)

12

wieki i przez całą długą i szeroką ziemię, o- twarta i przystępna dla wszystkich. Ja wiem i wierzę, że przyjmując Ciebie w tej Hostyi zwy­

cięskiej. chociaż pozornie tak nikłej i słabej, przyjmuję w Niej zarazem i światło, i łaskę przykładu Twojego, jaki mi zostawiłeś na tru­

dną i ciężką chwilę pokusy. O Ojcze i Wodzu nasz święty — myśmy prawdziwie marnotra­

wne dzieci, bo lekkomyślnie rozrzucamy skarb, który Ty Sam w ręce, jakby gwałtem nam wciskasz. Przebacz, o przebacz nam !

4. Proźba.

»Ten jest Chleb z Nieba zstępujący, aby, jeśliby Go kto pożywał -- nie umarłe

(Jan V I, 50.;.

— A więc naprzód, do w alki! Odważnie i wesoło! Jezus będzie z nami ! On, ten Bóg Zbawiciel jest jakby ogromno drzewo obciążo­

ne najwyborniejszymi owocami zasług, cnót i przykładów Swoich, z których każdy z nas, ile chce, używać może i nasycać się niemi ku po­

żytkowi duszy swojej. I owoc pustynnych za­

pasów Jezusa z pokusą do nas należy. On po*

stem czterdziestodniowym, modlitwą i samotno­

ścią przygotowuje się do walki z szatąnem, a przygotowuje nie dla siebie — boć ten Bóg mocny, mocy nie potrzebował — lecz dla nas,

(15)

!dla m nie; słabością i omdlewaniem Ciała jSwojego, On siłę zwycięstwa przysposabia dla [fonie.

Jezus wie, z kim ma do czynienia, zna

■po imieniu napastnika swego, zna jego zamia­

ry, chytrość, plany i mógłby jednem skinieniem Woli rzucić go w otchłanie piekła. Lecz nie...

precz, szatanie! — zostawia na sam ko­

niec walki, a energicznemi odpowiedziami, po­

woływaniem się na prawo Boże odsłaniając Wprzód podstępy kusiciela, ustom naszym przy­

gotowuje słowa odporu i zwycięstwa. — Jezus kuszony na puszczy widział i liczył wszystkie pokusy nasze, a zwycięstwem Swojem gotując 1 ftarn zwycięstwo, słodkie owoce jego wkładał I cichą Hostyę naszą, ten Chleb mocnych.

A więc, znękany pokusami, osłabiony Walką, mdlejący pod razami nieprzyjaciela, przyjdę do Ciebie, o Jezu, a wpatrując się w Hostyę Twoją, i przyjmując Cię w Niej do du- eS2y, czerpać z Ciebie będę zachętę, przykład, siłę i zwycięstwo. Komunia moja uczynl im(i

fortem niezdobytym, bo Jezus bronić będzie We mnie Swoje własne Ciało, Swe członki, Swoje łaski, Swoją obecność i życie. — O Jezu, z Tobą w duszy, rzucę się w sam ogień Walki, a po zwycięstwie gdy znużony i stargany przyjdę znów do Twej świątyni, do

* tej Bożej pustyni mojej, Ty mi zeszlesz Anio­

(16)

14

ł ó w — Kapłanów Twoich, którzy podadzą m in a pokarm Ciebie w Chlebie żywota, w Chlebie zwycięstwa, w Chlebie pokoju i wesela, a-ten zagoi rany w walce otrzymane, i za trud boju będzie mi stokrotną nagrodą! — O Salutaris Hostia — da robur, fer auxilium ! — O zbaw­

cza Hostyo — daj siłę, bądź nam ku po­

mocy !

Przenajśw. Sakrament szczęściem rodzin naszych.

Proszono nas o umieszczenie w ciasnych łamach Ziarneczek eucharystycznych następu­

jącego artykułu, z pragnieniem, by słowa te z wdzięcznego serca płynące, pobudziły inne du­

sze do czci, miłości, i szczególnej a żywej ufności w wszechmoc i dobroć Jezusa w Najśw.

Sakramencie.

Dzięki wychowaniu pobożnej mojej Matki, ja k również kilku zacnym i świątobliwym Ka­

płanom, których nauk i' kazań miałam sposo­

bność słuchać w młodości przez lat parę, po­

wzięłam gorące nabożeństwo do Przenajśw. S a­

kramentu. — Zaraz po ślubie oddałam wraz -z mężem dom mój pod opiekę tego Najsłod­

szego Sakramentu, postanawiając w każdy

(17)

Czwartek, jako w dzień czci Jego poświęcony, świecić lampkę przed ołtarzykiem domowym.

Odtąd mija już lat 10. Dzięki tej słod­

kiej opiece Jezusa Hostyi, w domu naszym p a ­ nuje pokój niezamącony. Niejedną trudną chwilę

•dał nam Pan Bóg przeżyć: ciężka i długa cho­

roba zajrzała do nas, niejedną mieliśmy troskę w wychowaniu kilkorga dziatek, kłopoty i c:er- pienia nawiedzały nas od czasu do czasu; w każdem jednak strapieniu, w każdej trudności i krzyżu, gdy tylko z ufnością udaliśmy się do tego najlitościwszego Sakramentu, zawsze znaj­

dowaliśmy niewysłowioną pociechę i ulgę, a z kłopotów zostawaliśmy nieraz tak niespodzie­

wanie i tak cudownie wybawieni, że tylko tej najsłodszej a Ojcowskiej opiece Jezusa Hostyi przypisać to możemy.

Gdybyż to podobna wysłowić wszystkie łaski i pomoce, jakich nigdy nie skąpi ten Naj­

lepszy nasz Bóg Utajony, a tak nam bliski w tym Najdroższym Sakramencie! O gdybyż wszystkie rod/iny smutne, skłopotane i stra­

pione szukać chciały ukojenia, światła i pocie­

chy u stóp Jezusa Hostyi, gdybyż mu ufały całem wylaniem dziecięcego serca, jakiż zapa­

nowałby w nich pokój, szczęście i wesele wśród samycli nawet cierpień i krzyżów.

Wdzięczcości dla tego Boskiego Sakra­

mentu- za Jego nad naszą rodziną opiekę, wy­

(18)

16

razić nie umiem ; te kilka słów niech powie­

dzą wszystko co czuję. Pragnę, by ten słaby wyraz kornej mojej wdzięczności choćby w jednem sercu rozbudził miłość, cześć, i ufność dla Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Spró- bójmy tylko, skosztujmy, a przekonamy się jak słodkim i dobrym jest Pan i Bóg nasz w Sakramencie Swej m iło ści!

(19)
(20)

Ziarneczka eucharystyczne wychodzą 1-go każdego miesiąca

Pojedynczy numer kosztuje 8 hal.

Roczna prenumerata: 1 Kor. — z przesyłką pocztową:

1 Kor. 20 hal.

Jest do nabycia przeszłoroczny numer: Adoracya na karnawał p. t.: „Znieważony".

Cytaty

Powiązane dokumenty

wiem raz w życiu w katolickim znajdował się kościele, Z rodziny protestanckiej, i sam protestant, młody Alfred szedł przez życie wesoło, ale poczciwie. Była

W szak Ona ogniskiem łask, Ona źródłem obfitego odkupu ( Na ziemi z cicha dzwonek zadźwięczy, a dokoła Ołtarza kornie chylą się głowy; z Nieba zstępuje

cze z radości, ojciec szczęśliwy wpatruje się w młodziana, ukochanego jedynaka swego, a ten wskazując na wiernego towarzysza drogi, z wdzięcznością wylicza

stały ryczeć, a spłaszczywszy się, pomrukując tylko z cicha, oddalały s ę od łódki ; zwój czarnych chmur rozsunął się, a na ciemnym widnokręgu pogodnej,

bliwie, gorączkowo za chw ilą, k tóra węzeł dni naszych ziem skich rozetnie, oto choroba nas w szystkich, choroba najpow szechniejsza, złe, które pow raca często,

Chciałoby nam się należeć do szczęśliwej gromadki przyjaciół Jezusa, ofiarować Mu gościnę i dom, w któ- rymby swobodnie mógł wytchnąć, a potem usiąść u

„Uczcie się odemnie, żem jest cichy i pokornego Serca«.... Uwielbiam Ciebie, o Jezu, Mistrzu mój

Więc cała promienna, i jakby uginając się pod ciężarem tego zaszczytu i szczęścia, pochyla się ku zie­.. mi, i najczystsze uwielbienie stworzenia poseła Bogu