• Nie Znaleziono Wyników

Iwaszkiewicza księga przemian

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Iwaszkiewicza księga przemian"

Copied!
39
0
0

Pełen tekst

(1)

Jerzy Kwiatkowski

Iwaszkiewicza księga przemian

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 60/3, 139-176

(2)

JE R Z Y K W IA T K O W SK I

IWASZKIEWICZA KSIĘGA PRZEMIAN * 1

Trzy tomy: Oktostychy, Kasydy, Dioniz je — zam ykają w sobie mło­ dość poetycką Iwaszkiewicza. Cztery tomy następne: Księga dnia i księ­

ga nocy (1929), Powrót do Europy (1931), Lato 1932 (1933), Inne życie

(1937) — to pierwszy okres jego poetyckiej dojrzałości, przeciętej w ojną na dwie nierówne części.

W okresie tym, którego datę początkową wyznaczyć można mniej wię­ cej na r. 1922 (Księga dnia i księga nocy to zbiór wierszy z długiego dość czasu), datę końcową na r. 1939 (efektownym zamknięciem jest tu Oda na

Gdańsk, drukowana w ostatnim, 31/32, numerze „Wiadomości Literac­

kich”) — poezję Iwaszkiewicza cechuje swoista równowaga. Równowaga, polegająca na równomiernym, symetrycznym współgraniu dwóch kontra­ stowych elementów, dwóch kompleksów zjawisk, dwóch — nieomal — poe­ tyk. Daje się ona dostrzec nie inaczej, jak tylko przy całościowym ujęciu omawianego okresu. Stąd konieczność wprowadzenia niniejszych uwag wstępnych, stanowiących pierwszy niejako plan: zarówno tej poezji jak

dotyczących jej rozważań.

Punktem wyjścia, formą pierwotną, jest tu dualistyczna stru k tu ra wy­ łoniona przy badaniu Dionizyj. Dualizm — w Dionizjach synchroniczny, zatem: dramatyczny, konfliktowy — rozmieszcza się teraz przem iennie na osi czasu, staje się pokojową koegzystencją, układa się w schemat sztafety, daje asum pt do wprowadzania poetyckiego płodozmianu w miejsce nagro­ madzenia sprzeczności — istnieje jednak w omawianym okresie nadal. Dzieje się tu po trosze tak, jak gdyby zasiadali kolejno do pracy dwaj poeci: jeden — autor większości wierszy pierwszego i trzeciego z tych

to-* P raca n in ie jsz a sta n o w i fra g m en t w ię k sz e j ca ło ści. A u tor o d w o łu je s ię tu ta k że do sw o jej w c z e śn ie jsz e j k siążki: E leu ter. S z k i c e o w c z e s n e j p o e z j i J a r o s ł a w a

(3)

140 J E R Z Y K W IA T K O W S K I

mików: Ksiąg i Lata 1932, drugi — autor większości wierszy drugiego i czwartego: Powrotu do Europy i Innego życia к

A oto główne opozycje kształtujące owe obydwa nurty, owe obydwie — jak określić je można metaforycznie — osobowości poetyckie Iwaszkiewi­ cza. Prywatność — przeciwstawiona kulturowości i obywatelskości. Bez­ pośredniość — dystansowi. Bierność — aktywności. Meliczność — reto- ryczności. Stylizacja na pieśń — stylizacji na dyskurs. Muzyczność — m a- larskości. Składnia prosta — składni rozwiniętej. Sylabotonizm — syla- bizmowi.

Księga dnia i księga nocy oraz Lato 1932 — to dominacja lewych stron

wymienionych powyżej opozycji. Powrót do Europy i Inne życie — to do­ m inacja stron prawych.

Opozycje te korespondują, łączą się w związki bardziej już skompliko­ w ane z innym i param i pojęć, fascynujących poetę w sposób jeszcze trw al­ szy: w całym niemal przebiegu, i to całej, już nie tylko poetyckiej, do­ tychczasowej jego twórczości. Pierwsza z nich to opozycja życie — śmierć: zachłanne ukochanie życia i u p arta obsesja śmierci. Druga — m anifestu­ jąca się nierównomiernie — to, z jednej strony, zdobywczy maksymalizm duchowego rozrostu, wszechogarniającego przeżycia, tłumiony, ale też zdradzający się właśnie poprzez — drugi człon tej opozycji: poprzez do­ m inantę rezygnącyjną. Wreszcie opozycja trzecia — to dwa wielkie poję­ cia kulturow e: Wschód i Zachód, niekiedy zastępowane czy kamuflowa­ ne — przez Północ i Południe.

W ten sposób rysuje się — ujęta w największym skrócie — siatka opo­ zycji kształtujących ową swoistą równowagę poezji Iwaszkiewicza tego okresu. Łaskawy Czytelnik zechce ową skrótowość wybaczyć. Tylko oglą­ dany z dużej wysokości krajobraz zdradza plan, według którego został utworzony, i może zostać przeniesiony na papier. Przy zbliżeniu — zacie­ rają się generalne linie, w yjątki zasłaniają regułę, szczegóły nie pozwala­ ją dostrzec całości.

1 P o d o b ień stw a łą czą c e K sięgi z L a te m 1932, a P o w ró t z In ny m ży cie m narzu­

c iły się ju ż J. B ł o ń s k i e m u w je g o bardzo w n ik liw y m , ch oć k rótk im szk icu P o­ ezja Iw aszkie w ic za („Ż ycie L itera c k ie” 1952, nr 20). K rytyk p o su n ą ł się aż do p rzy­

p u szczen ia , że Lato 1932 jest w c z e śn ie jsz e od P o w ro tu do Europy i p o w sta ło w ty m

sa m y m ok resie co Księga nocy. J e śli ch od zi o g łó w n e zręby w sz y stk ic h ty c h zbior­

k ó w , p rzy p u szczen ie to n ie w y tr z y m u je jed n ak k ry ty k i. Ś w ia d c z ą o ty m zarów n o daty p ierw o d ru k ó w cza so p iśm ien n iczy ch jak w g lą d w ręk o p isy p o ety . T ak np. w n o ­ ta tn ik u z a w iera ją cy m w ię k sz o ś ć w ie r sz y z P ow rotu zn ajd u je się na końcu k ilk a

u tw o r ó w z Lata 1932. F akt ten w y d a je się w sk a zy w a ć na zgod n ość k o lejn o ści p o ­

w s ta w a n ia o b yd w u to m ik ó w z k o le jn o śc ią ich druku. P rzeczy te ż p rzesła n ce, z k tó ­ rej B ło ń sk i w y w ió d ł sw ój w n io se k , a k tóra p o leg a na p rzek on an iu , że w ie r sz e o ró żn y ch to n a cja ch n ie m o g ły p o w sta w a ć w ty m sam ym m n iej w ię c e j czasie. (N o­ ta tn ik , o k tó ry m m ow a, zn a jd u je się w zb iorach au tora te g o szk icu .)

(4)

Cóż to jednak za wiedza o krajobrazie, o kraju, nad którym przeleciało się tylko? Czas od techniki skrótu przejść do techniki zbliżenia. Nadmier­ na lakoniczność zostanie teraz powetowana, w sposób może i nadużyw ają­

cy cierpliwości Czytelnika...

2

Po dionizyjskim szoku w poezji Iwaszkiewicza następuje uspokojenie. Po aktywności — bierność. Po tragedii — elegia.

Skończyła się „Sturm und Drang Periode” tej poezji. Ze szczególną si­ łą (czy raczej bezsiłą...) m anifestuje się teraz, w Księdze dnia i księdze no-

cy, jej rezygnacyjna dominanta.

J e szcze m y ś lę o tobie... a już m i u ciek a sz. [3 8 ]2 S to im y w p rogu. D alej n ie w e jd z ie m y , [55] D rzew a u w ię d ły , je s ie ń le n przęd zie, N ie c h m i się zdaje, że ta k ju ż b ęd zie. [76] N ie sie sz to sła b e św ia tło . M łody!

Z gaś św ie c ę , p ó k i jeszcze m ożna. [84]

P o cich u tk u , po cich u ro zejd ziem y się sob ie [91]

D la czeg o n ie m o g ę b y ć b ard ziej w sp ó łczesn y ? Trudno. N ie p o tra fię. [111] W io tk ie p o w o je jak w ę ż e z w ią z a ły w c z e sn ą tra w ę

I g e ste m r ezy g n a cji g a łę z i g ę stw a opada. [113]

— oto przeważająca tu tonacja uczuciowa, na ogół typowo depresyjna, przydająca bierności i bezwładu postawie wyrażonej przez Piosenkę dla

zmarłej 3, Piosenkę, którą autor przedrukow ał w tym tomie z Kasyd.

Przyszły biograf poety ukaże — być może — „życiową”, „pryw atną” genezę całej tej przem iany: zarówno ekstatyczno-dram atyczna tonacja Dio­

nizy j jak elegijna tonacja Ksiąg wiąże się niejednokrotnie z motywami mi­

łości i utraty ; z obydwu tych tomów dałaby się wywieść historia konkret­ nego uczucia, zrazu gwałtownego, z czasem słabnącego coraz bardziej i — co za tym idzie — coraz łatw iej poddającego się analizie, z coraz więk­ szym dystansem relacjonowanego przez poetę.

Z drugiej strony — owa przem iana tonacji wiąże się z doświadcze­ niem tzw. smugi cienia. Parokrotnie w wierszach tych pojawia się motyw uświadomienia sobie granicy wieku, poza którą kończą się pewne przywi­ leje, przeżycia, szanse.

W ięc ju ż n ig d y n ig d z ie się n ie poleci? Już n ie try sn ą w io se n n e w y p r a w y i liście.

W szystk o, co się m ia ło d o p ełn ić, d op ełn iło się o czy w iście. T eraz się będą c ie s z y ć n a sze d zieci. [61]

— pisze poeta w fragmencie VI Księgi nocy. A w pierwszym :

2 C yfra arab sk a oznacza tu stro n icę w y d a n ia : K s i ę g a d n ia i k s i ę g a no cy.

P o e zje . W arszaw a 1929.

(5)

142 J E R Z Y K W IA T K O W S K I

S to im y w p rogu. D a le j n ie w e jd z ie m y , M oże p o jm ie n asza córk a M arysia. [55]

Inaczej mówiąc — mamy tu do czynienia z motywem „pożegnania mło­ dości”.

Przełomowość tej książki przejaw ia się jednak także i na innych pla­ nach i w innych tonacjach. W wierszu, który poeta nazwie potem — właśnie: O dwiedziny miejsc ulubionych w młodości, czytamy:

P rzem in ęło . Z a m k n ięte. S k oń czon e. N a w ie k i. N ie w str z y m u ję tej w o d y . O d p ły w a , odch od zi, N iech że b ieży, g d z ie g in ą w sz y s tk ie , w sz y stk ie rzeki. S ta r y św ia t s ię p o c h y lił, in n y d zień się rodzi. [106]

Atmosfery „innego dnia” nie znajdziemy tu wprawdzie wiele. Cały ten tom jest jak gdyby chwilą p o m i ę d z y , przystanięciem w drodze, mo­ m entem odpoczynku. Tym naturalniejsza jest fascynacja przemijaniem, obsesja śmierci, w ystępująca w tym tomie z niezwykłą siłą. A także: uczu­ cie nudy, pustki, bezwładu. Skończyły się tzw. porywy młodości, symbo­ lizowane często przez motyw lotu 4; kształtują się dopiero pasje wieku doj­ rzałego. Dokonują się różne przekształcenia, dokonuje się — na paru krzy­ żujących się ze sobą płaszczyznach — bardzo istotny wybór. Zapewne, kry tyk operuje tu już raczej znajomością rzeczy ex post, wiedzą w ynikłą z lektury tomów następnych. Księga dnia i księga nocy stanowi w rozwoju tej poezji moment — niem al — białej karty. W specyficznym języku Iwaszkiewicza moment ten zostaje określony tak:

W szystk o, co m o g ły m i dać słow a, Jak p u sty p la c je s t w d n iu d zisiejszy m . S p o tk a n y w m ie śc ie n iezn a jo m y M ógłb y s ię sta ć n a jserd eczn iejszy m .

(N ie z n a jo m y , 43)

Niemniej — pewne sygnały przekształceń, przesunięć, „wyborów” do­ strzec już przecież — ex post i nie tylko ex post — można.

Zanim jednak do spraw tych przejdziemy, parę słów o samej kompo­ zycji Ksiąg. Jest to tom najbardziej spośród książek poetyckich Iwaszkie­ wicza zróżnicowany, co za tym idzie: w twórczości tej dość odosobniony. Na ogół bowiem tomiki tego poety są raczej cyklami niż zbiorami w ier­ szy. Są — świadomie organizow anym i5 — całościami, których jednorod­ ność wyznaczają nie tylko elem enty filozoficzne, lecz także: w

ersyfika-4 M o ty w ten p o ja w ia s ię te ż (n a d zw y cza j często) w H i l a r y m , s y n u b u c h a lt e r a (1923).

5 S p ecja ln eg o u w r a ż liw ie n ia p o ety na te sp ra w y dow od zi — prócz, o c z y w iśc ie , św ia d k ó w k oron n ych , ja k im i są jeg o to m ik i — ta k a np. w y p o w ied ź, za w a rta w jed n ej z recen zyj (J. I w a s z k i e w i c z , H a f t y i ko ro n k i. O b r a z y i m i o n w r ó ­

(6)

cyjne, stylistyczno-językowe, tem atyczne, te wreszcie, które decydują o przynależności do pewnych gatunków i konwencyj. Księga dnia i księga

nocy natom iast to kilka takiego rodzaju — niedużych rozmiarami — cy­

klów, cyklów, które spajają ze sobą więzi stosunkowo nieliczne. Różnorodność ta — między innym i — w ynika po prostu z włączenia do tom u wierszy z różnych epok; z utw oram i w owym czasie nowymi są­ siadują tu przedwojenne i wojenne iuvenilia: Kareta pocztowa opatrzona datą 1913, cykl L ’Am our cosaque — 1916. Ale także i wśród tych wierszy „nowych” rozpiętość czasowa byw a znaczna: pierw odruki niektórych się­ gają roku 19216. Wreszcie — naw et i między wierszami, których daty na­ pisania niewiele odbiegają od siebie, dostrzec można poważne różnice.

A oto pobieżny przegląd głównych, najbardziej w yrazistych spośród w ystępujących tu form i konwencyj. Zbiór „kołysanek” i drobnych w ier­ szy nastaw iony na śpiewność i kunsztow ną strofikę. Cykl nowych oktosty- chów, o charakterze kontynuacyjnym , mniej jednak stylizatorskich, bar­ dziej „współczesnych”, cykl, w którym w yróżnia się znakomita Noc w po­

lu. Dwa cykle „notatek z poroży” : im presyjno-bezpretensjonalne B ilety tram wajowe (z Włoch) i, bardziej syntetyczne, wiersze „niemieckie”, prze­

drukow ane potem w ram ach Podróży zim ow ej. Szereg utworów, w któ­ rych dom inuje konwencja prozaizacji. P arę cyklów sonetowych, najbar­ dziej tu może skamandryckich, wśród nich — odbiegające swoim styliza- cyjnym i analitycznym charakterem Przypom nienie. Dyskretne stylizacje gatunkowe: na sielankę i elegię. Jak widać — znaczne m aterii pomie­ szanie.

Parę słów o pierwszej z tych konwencji. Nie tyle ze względu na jej wartości, ile ze względu na rolę jednego z poetyckich biegunów, jaką pełni ona w tym tomie. Można wyróżnić tu co najm niej dwa zjawiska ekstrem i­ styczne: 1) maksym alną — w obrębie Ksiąg — meliczność; 2) maksymal­ ne odchylenie wstecz, w stronę poezji minionej epoki. Wiersze te — kon­ tynuacja Piosenek z tomu O ktostychy — należą do najm niej konkretnych w poezji Iwaszkiewicza, a jednocześnie: do najbardziej skonwencjonalizo­ wanych. Ich słowa odwołują się nie tyle do rzeczy, ile do pojęć — umow­ nie poetyckich. Nawet — znany nam już — chw yt intensyfikacji koloru, przydając tym wierszom oryginalności i znacząc je Iwaszkiewiczowskim ż e b n e ” I ł ł a k o w i c z ó w n y y „W iadom ości L ite r a c k ie ” 1926, nr 36/36): „W śród naszych,

m łod szych lir y k ó w rzadko zdarza s ię p o eta , k tó r y d aje n am na w sk ro ś p rzek om p o- n o w a n y tom ik , g d zie każd y w ie r sz , s ta n o w ią c osob n ą całość, jest jed n o cześn ie k o ­ lo ro w y m k a m y czk iem w szerok im m o z a ik o w y m fresk u . Z b yt często to m ik i tak ie są p r zy p a d k o w y m i zlep k am i w ie r s z y o bardzo r ó żn y ch n a stro ja ch i bardzo n ie r ó w n e j w a r to śc i [...]”. Iłła k o w iczó w n a , o c z y w iśc ie , sta n o w i tu p rzy k ła d p o zy ty w n y .

6 N a leżą tu fra g m en ty K s i ę g i n o c y : X X V III, X X X , X X X I, d ru k ow an e w „ S k a - m a n d rze”.

(7)

144 J E R Z Y K W IA T K O W S K I

piętnem, nie nadaje ewokowanemu przez nie światu konkretności, ciężaru, pewności istnienia. Wiersze to — w r. 1929! — zdecydowanie anachronicz­

ne, zabłąkane tu z innej epoki.

Inna sprawa, że spod dobrego w epoce tej patronatu: Tadeusza Miciń- skiego. Dość zestawić następujące dwa fragm enty, by przekonać się o tym dowodnie.

F io le to w e góry zap ad ają w m g ły , c ie m n ie ją la zu ry — ja k b y w g łę b ię szły . Z ło ty róg m ie sią c a s ie je p o b la sk m d ły — la s ó w w ia tr n ie trąca, ja k b y do sn u szły . * (* * (inc.: F io le to w e g ó r y ...)7) To Miciński. A Iwaszkiewicz: S p o k o jn e w o d y I cich e góry, P ta k i sk o ń c z y ły S w e fio r itu r y M ięd zy w ir c h a m i P ły n ą ob łok i, O d eszły w ciem n ość Z m ęczon e k rok i

O grom n a p rzych od zi cisza 8.

(K o ł y s a n k a 4, 75)

Tak więc jest to pogłos młodopolszczyzny wysokiej klasy, tej przy tym młodopolszczyzny, która wychylona była w przyszłość: zarówno dzięki swojej zwartości, jak — czego już w wierszu cytowanym nie widać — niezwykle śmiałej wyobraźni i rozluźnieniu związków logicznych. A oto inny jeszcze przykład tego wpływ u:

G d zie ty? — D aleko. K to ś ty ? — J a k w ia t.

B ia łe k w ia ty . Ż ółte k w ia ty . Tak. S k ąd ty? Od p la n et

P ło m ie n n y dzian et. M oja m iło ść. M oja w in a . T ak.

(Z k s i ę g i n o c y X X II, 81)

Tak czy inaczej jednak, wiersze te zdumiewają na tle zamieszczonych w tymże tomie Biletów tram w ajow ych czy staropolskich stylizacji.

7 T. M i с i ń s к i, W m r o k u g w i a z d . K ra k ó w 1902, s. 107.

8 O czyw iście, bardzo w y r a ź n ie b rzm i tu ta k ż e — Ü b e r a llen Gip feln... G o e ­ t h e g o .

(8)

W rezultacie Księga dnia i księga nocy nie jest tomem narzucającym krytykow i jakąś jednorodną, domagającą się dokładnej analizy, a jedno­ cześnie atrakcyjną intelektualnie czy estetycznie — strukturę. Budzi na­ tom iast zainteresowanie swoim przełomowym — w rozwoju poezji Iwasz­ kiewicza — charakterem . Z drugiej zaś strony — stanowić może dobry pretekst do uchwycenia pewnych ogólnych cech tej poezji, na których przedstawienie brak zazwyczaj miejsca przy analizie tomów stanowiących pew ną strukturalną całość. Cech jednocześnie, które w tym właśnie, sta­ nowiącym skrzyżowanie wielu różnych motywów i tendencji, tomie — ry ­ sują się niekiedy ze szczególną wyrazistością.

W tych zatem kierunkach — nie bez pewnych, koniecznych w tej sy­ tuacji, nawrotów w przeszłość — potoczą się rozważania zawarte w ni­ niejszym szkicu.

3

Z problemów ogólnych na pierwszy plan wysuwa się — zasygnalizo­ w any powyżej — kompleks zagadnień: Wschód—Zachód.

D w a b y ły w ie lk ie o g n isk a c y w iliz a c ji w E uropie śred n io w ieczn ej: na w s c h o ­ dzie — B izan cju m , k tó re k a rm iło się resztk a m i k u ltu ry sta ro ży tn y ch G rek ów , na zach od zie — R zym , k tó r y o d zied ziczy ł c y w iliz a c ję po sta ro ży tn y ch R zy m ia ­ nach.

Iluż z nas Ignacy Chrzanowski w yrył głęboko w pamięci te słowa, otwierające Historię literatury niepodległej Polski (Warszawa 1911).

Iwaszkiewicz należy do nielicznych w literaturze polskiej pisarzy, któ­ rych twórczość inspirują prądy płynące z owych dwu źródeł. Do pisarzy, u których Rzym spotyka się z Bizancjum. Spośród bogatej w talenty i dzieła polskiej „szkoły ukraińskiej” — bodaj on tylko (obok i za Miciń- skim) sięgnął w Ruś głębiej, nie zatrzymał się na kozacko-bałagulskiej po­ wierzchni. Toteż jakkolwiek ogromnie ważna jest i dla jego <^5rczości, i dla omawianego w tym momencie problemu cała sfera ukraińskiej tem a­ tyki, w sensie: zrazu — opisów czy aluzyj do pejzażu, potem — tęsknotą przenikniętych wspomnień tego kraju, nie ona jest tutaj najważniejsza, lecz zjawiska świadczące o wpływie głęboko pojętej kultury wschodnio- chrześci j ańskie j .

K ultura ta najsilniej oddziałała na prozę Iwaszkiewicza, prozę o cha­ rakterze poetyckim zresztą, na Legendy zwłaszcza. Wpływy jej znaczną rolę odgrywają jednak także i w poezji — tyle że są one w niej nie tak oczywiste i m anifestują się w sposób nierównie bardziej skomplikowany. Niezwykle przy tym różnorodny. Może tu wchodzić w grę zarówno obsesja złotego k o lo ru 9, przywodząca na myśl ikony i bizantyjskie malarstwo,

9 W m ięd zy w o jen n y ch to m ik a c h p o ezji Iw a sz k ie w ic z a n azw a tego k oloru w y ­ s tę p u je około 125 razy, zajm u jąc tr z e c ie m iejsce: po czern i (około 145 razy) i tuż

(9)

146 J E R Z Y K W IA T K O W S K I

jak — dominanta rezygnacyjna, o ileż bliższa duchowi prawosławia, a tak­ że — religiom Wschodu, niż katolicyzm ow i10. Podobnie jak, dzięki gnosty- kom, nierównie bliższy wschodnio- niż zachodniochrześcijańskiemu kręgo­ wi kulturowem u jest — stale u Iwaszkiewicza powracający — motyw dwuznaczności sakralno-erotycznej, mistyczno-erotycznej n , czy — „po­ dejrzany” etycznie charakter P ię k n a 12. O powiązaniach najważniejszych: 0 dionizyjskiej koncepcji chrystianizmu, nawiązującej do teorii Sołowio- wa i Iwanowa — była już mowa w szkicu dotyczącym Dionizyj. Dioni­ zy jskość zaś, jak wiadomo, jako element wschodni, domagający się obła­ skawienia przez klasyczną kulturę antycznej Grecji — odczuwana była także w starożytności. Przypomnijmy też i o tym, że ma ona w sobie pew­ ne elementy „wschodniości” również i z polskiego punktu widzenia. Zna­ ny na Ukrainie obrzęd Kostrubonki wywodzi się przecież z tego samego kręgu wierzeń i mitów co obrzędy dionizyjskie. I jeśli Dionizosa i Demeter spotkać można na Iwaszkiewiczowskiej U krainie (w Godach jesiennych 1 Demeter) — nie jest to aż tak wielki „anachronizm ”, jak można by to było przypuszczać.

za z ie le n ią (około 130). Jak się zdaje, jest to sto su n k o w o — z w a ż y w sz y na rzad k ość te g o k oloru w p rzyrod zie — liczb a bardzo w y so k a . W arto te ż o d n o to w a ć, ż e w Oktostychach i Dionizjach k olor złoty za jm u je m ie jsc e p ierw sze.

10 J e śli id zie o w ie lk ie r elig ie a zja ty ck ieg o W schodu, rzecz w y d a je s ię o czy ­ w is ta i n ie w y m a g a ją ca a rgu m en tacji. W y sta rczy tu p rzy p o m n ieć o w p ły w ie b u d ­ dyzm u na S ch o p en h a u ero w sk i p o stu la t za trzy m a n ia — p op rzez k o n tem p la cję — ir ­ ra cjo n a ln eg o pędu w o li, pędu do działan ia. N a p o stu la t — k tóry le ż y p rzecież u filo z o fic z n y c h źród eł Iw a szk iew iczo w sk iej d om in an ty r e z y g n a cy jn ej, jak o ty m b y ła m o w a w szk icu o Oktostychach. J e śli chodzi o w sch o d n ie ch rześcija ń stw o ,

w a r to p ow ołać się tu na ro zp raw ę B. J a s i n o w s k i e g o pt. O c y w iliza c ji wschodniochrześc ijańskiej (w zbiorze: K u ltu ra i cywilizacja. L u b lin 1937). Jed n ą

z za sa d n iczy ch różnic m ięd zy ch rz e śc ija ń stw e m zach od n im a w sch o d n im J a sin o - w s k i w id z i w k o n cep cji ja źn i (s. 157): „W p a tr y s ty c e ła c iń sk ie j sp o ty k a liśm y s ię z k o n cep cją jaźn i w o lu n ta r y sty c z n o -p e r so n a listy c z n ą , tu , p rzeciw n ie , sp o ty k a m y się z jaźn ią k o n te m p la c y jn o -k w ie ty sty c z n ą [...]”.

11 Zob. w c y to w a n e j rozp raw ie J a s i n o w s k i e g o (s. 162— 163) u w a g i o p o ­ ja w ia ją c e j się w g n o sty cy zm ie „— w o b ec o streg o d u alizm u d ucha i cia ła — t e n ­ d en cji m o n i s t y c z n e j , idącej w k ieru n k u w za je m n e g o ich zb liżen ia, z ła g o ­ d zen ia p r zeciw ień stw , a to w drodze p e n e t r a c j i w z a j e m n e j zn am ion d u ­ cha i ciała. B oga i sek su a ln o ści. N a stę p u je w te n sposób s e k s u a l i z a c j a B ó s ­ t w a , r ó w n o cześn ie zaś p ie r w ia s tk i p łc io w e w c z ło w ie k u p o d n iesio n e zostan ą do w y ż y n b o s k o ś c i , w o b ec czego zasad n icza a n ty teza Z ła i D obra, se k su a ln o śc i i B oga, u k a że się św ia d o m o ści g n o sty k ó w ju ż n ie w od osob n ien iu , ile raczej s p o w i­ ta w w iz ji se k s u a ln ie u jm o w a n ej bosk iej P le r o m y ” (czyli p e łn i bytu).

12 W śród „rysów szczeg ó ln ie ch a ra k tery sty czn y ch d la p a tr y sty k i w sc h o d n ie j” J a s i n o w s k i (op. cit., s. 156) w y m ien ia : „pew ną ten d en cję do rozdziału dobra od

p ię k n a z m y sło w eg o : dobro i św ię to ść częstok roć zdają się b yć b liższe b rzy d o cie, a n iż e li p ięk n u k sz ta łtó w z ew n ętrzn y ch ”.

(10)

Nie zatrzym ując się już przy temacie związków ze współczesną poecie kulturą, a zwłaszcza literaturą rosyjską, o których była mowa w szkicu 0 Oktostychach — przejdźmy do spraw y drugiego Wschodu.

Dwa bowiem — co najm niej — istnieją pojęcia Wschodu jako wiel­ kiego kompleksu kulturowego, przeciwstawionego — bardziej jednorod­ nemu — pojęciu Zachodu. Pierwsze to Wschód wywodzący się z Bizan­ cjum. Drugie to Wschód rozumiany jako wspólny mianownik ku ltu r azja­ tyckich.

I on wchodzi w zakres fascynacyj Iwaszkiewicza: dość przypomnieć

Ucieczkę do Bagdadu czy — w późniejszej twórczości — jerozolimskie

epizody z Czerwonych tarcz. W poezji mamy tu do wymienienia niemały katalog. Stylizacja na japońskie u ty w tomie Oktostychy, przew ijanie się wschodnich motywów treściowych przez wszystkie młodzieńcze tomy, np.: motyw chinoiseries we właściwych oktostychach, Arabian nights w Ka­

sydach, wreszcie — przejęty z poetyki arabskiej sam tytuł: K a s y d y 13.

1 nie tylko tytuł. Znany był powszechnie w owym czasie Ogród pieszczot, zbiór prozatorskich, zatem nietypowych, anonimowych kasyd m auretań­ skich z w. X, odkryty, a być może... i napisany przez F. Toussainta. Tłu­ maczył je Michał Pawlikowski, w całości przełożył Staff 14. I one też, być może, stanowią współwzorzec stylizacyjny Kasyd Iwaszkiewicza 15.

W okresie Ksiąg związki te poszerzają się i pogłębiają dzięki zaintere­ sowaniu poety mistyczną i miłosną poezją perską z epoki odpowiadającej naszemu późnemu średniowieczu. Sam już ty tu ł tego tomu wzorowany jest na poezji perskiej, w której roi się od „ksiąg”, a często także w ystę­ pują ty tuły kontrastowe, typu: Niebo i ziemia. Istnieje też tytuł: Spór dnia

z nocą, autorstw a Asadiego 16.

Zainteresowania poezją perską nie pozostają zresztą u Iwaszkiewicza bez związku z dionizyjskością. W szkicu o Dionizjach była mowa o mi­ stycznej sublimacji erotyzmu, pojawiającej się w tym tomie. Tę samą ten­ dencję odnajduje Iwaszkiewicz w utw orach Dżelaleddina Rumiego. Taki

13 W ła śc iw ie k asyd a jest g a tu n k iem p o e ty c k im u w zg lęd n ia ją cy m ry m i rytm . 14 Zob. D y w a n wschodni. W y b ó r arcydzieł literatury egipskiej, asyro-babiloń- skiej, h ebrajskiej, arabskiej, per sk iej i in dyjskiej. U łożył A . L a n g e . W arszaw a

1921, s. 212—214. — L. S t a f f , Ogród pieszczot. P rzek ład w g F. T o u s s a i n t a .

W arszaw a 1919. W yd. 2: W arszaw a 1922.

15 N ie od rzeczy m oże b ęd zie w sp o m n ie ć , że i form a „p rozow iersza”, w y s tę p u ­ jąca w czterech spośród „ w ierszy ” K a s y d , n ie b y ła obca daw nej p oezji a ra b sk iej.

N o siła tam n a zw ę sadź; w X w . u k sz ta łto w a ła osobny g a tu n ek litera ck i, tz w . m a - kam ę. T rudno jed n ak dopatrzyć się in n y ch zb ieżn ości m ięd zy ty m i u tw o r a m i a „ p ro zo w iersza m i” Iw a szk iew icza . Zob. J. A . Ś w i ę c i c k i , Historia lite ra tu ry powszechnej. T. 3: Literatura arabska. W arszaw a 1901, s. 228. — D y w a n wschodni,

s. 215— 216.

(11)

148 J E R Z Y K W IA T K O W S K I

przynajm niej, dwuznaczny, erotyczno-mistyczny charakter m ają jego tłu­ maczenia tego poety, zamieszczone w „Skam andrze” w lutym 1925, a w to­ mie Księga dnia i księga nocy przedrukowane w bardzo szczupłym wy­ borze.

Dżelaleddina Rumiego, poetę-mistyka, reprezentanta sufizmu, łączą tak­ że z dionizyjskością akcenty panteistyczne. W tłumaczeniach Iwaszkiewi­ cza w ystępują one zwłaszcza w czterowierszu :

Z atajon w w iry d a rzu , sk ry ty w d rzew ogrody, N iezm ierzo n y w obrazach, a w so b ie jed y n y , On — ocean w szech rzeczy , ż y w e ś w ia tło w o d y , W k tó ry m in n e s ię rodzą jak o fa l drobiny.

(Z k s i ę g i n o c y X L III, 109)

Na ogół jednak — nie problem atyka filozoficzna wysuwa się na plan pierwszy w Iwaszkiewiczowskiej interpretacji (właściwe to chyba słowo na określenie tego typu tłumaczeń: wolnych, z drugiej ręki, fragm entarycz­ nych). Jest ona niewątpliw ie bardziej powierzchowna od — obejmującej szersze horyzonty myślowe, choć też, jak się zdaje, bardziej dowolnej — interpretacji dokonanej przez Tadeusza Micińskiego 17.

Nazwisko to wypadałoby tu wyspacjować. Tak się bowiem składa, że zarówno w fascynacji dionizyjskością jak w fascynacji mistyką perską — bezpośrednim poprzednikiem Iwaszkiewicza w polskiej literaturze był właśnie M iciński18. Niejednokrotnie już spotykaliśmy się przy omawianiu tej poezji z jego nazwiskiem i jeszcze z nim się spotkamy. Tymczasem — wypada, przełamawszy chronologię, przypomnieć pełen podziwu i senty­ m entu dla „maga” felieton Iwaszkiewicza z Rozmów o książkach. Poeta cy­ tu je tam własną młodzieńczą notatkę, wpisaną kiedyś na egzemplarzu

W m roku gwiazd. Brzmi ona: „Daj Boże, aby ktoś z równą miłością zna­

czył swym nazwiskiem moje ubogie książki. J. I ” 19.

Nie we wszystkim jednak, jak zobaczymy za chwilę, Iwaszkiewicz zga­ dzał się z Micińskim.

Fascynacja Wschodem w różnych jego odmianach kulturowych i geo­ graficznych nie kończy się na Księdze dnia i księdze nocy. W okresie tym dokonuje się jednak znamienne przesunięcie akcentów. Wschód — z p a rt­

17 „C him era” t. 9 (1905), s. 375— 400. Z n am ien n e, że p rzek ła d y te są podpisane: „ T łu m a czy ł i tw o rzy ł T ad eu sz M iciń sk i”.

18 W obu w y p a d k a ch d zielą c się rolą in sp iratora z K. S zy m a n o w sk im , k tórego in d y w id u a ln o ść w y w a r ła — jak w ia d o m o — bardzo siln y w p ły w na Iw a szk iew icza . J e ś li ch od zi o m isty k ę p ersk ą, o b yd w a te n a zw isk a zb ieg ły się ze sob ą b lisk o : S z y ­ m a n o w sk i je s t p rzecież au torem III S y m f o n i i n ap isan ej do słó w D żela le d d in a R u ­ m ie g o w e — w zm ia n k o w a n y m p ow yżej — p rzek ład zie au tora W m r o k u g w ia z d . 19 J. I w a s z k i e w i c z , „W m r o k u g w i a z d ”. W: R o z m o w y o k s ią ż k a c h . W ar­ sz a w a 1961, s. 113.

(12)

nera równouprawnionego, w pewnych naw et momentach wysuwającego się na plan pierwszy — zaczyna ulegać degradacji do roli zdecydowanie po­ bocznej, zaczyna pozostawać w tyle za Zachodem, coraz bardziej wciągają­ cym twórczość Iwaszkiewicza w swoją orbitę. Przesunięcie to, widoczne zrazu głównie w w arstw ie tematycznej, zam anifestuje się niebawem na planie filozoficzno-historiozoficznym. Że zaś dokonuje się w sposób świa­ domy, dowodzą tego następujące słowa:

P o lsk a obrała sw ą d o lę i zesp olon a jest z Z achodem . Czy dobrze s ię sta ło , czy ź le — in n a sp raw a. A lić n ie o d m ien isz ju ż jej doli i k a za n ia B o ssu eta b liż sz e z a w sze będą jej k a to lick iej k u ltu rze n iż fa sc y n u ją c e ta je m n ic e p r a w o - sta w ia , góry, k tóra m a jed n o zbocze zw rócon e ku In d iom i B uddzie 20.

— pisze Iwaszkiewicz w jednej z recenzyj pochodzących z owego prze­ łomowego okresu. W recenzji — W ity, w polemice z postawą — Tadeusza Micińskiego.

4

Zwrot, o którym mowa, tłumaczy się dość jasno na planie biograficz­ nym. Lata 1924—1929 to przecież okres, w którym mieści się osobiste odkrycie Zachodu przez poetę. Pierwszy pobyt w Paryżu (1925), pierwszy pobyt we Włoszech (1924), Wiedeń (1926), Berlin (1926), Heidelberg, Kon­ gres Pen Clubów, zjazdy Unii Intelektualnych. Audiencje i spotkania ze sławami: Claudelem, Valéry, Cocteau. Zapoznanie się — poprzez jednego z wielbicieli „des Dichters” — z poezją Stefana Georgego.

Przez cały ten okres Iwaszkiewicz prowadzi życie jednocześnie: lite- rata-dyplom aty i dziennikarza-intelektualisty. Pojawiające się w latach tych, głównie na łamach „Wiadomości Literackich”, jego korespondencje z Zachodu — świadczą nie tylko o dziennikarskiej rzutkości, świadczą także o coraz rozleglejszym oczytaniu, coraz gruntowniejszej znajomości ówczesnych prądów literackich, zwłaszcza francuskich. Związki poezji Iwaszkiewicza z literaturą francuską były i dotychczas dość bogate; doty­ czyły jednak raczej zjawisk zakorzenionych już w przeszłości i tradycji (jakkolwiek słowa te w odniesieniu do Rimbauda będą zawsze brzmiały zaskakująco i dziwacznie). Teraz — w poezji tej pojawiają się ślady lek tu r współczesnych i aktualnych prądów literackich. Pojawiać się też zaczynają świadectwa wpływów, które określić można jako ideologiczne. W pływy te znajdą jednak właściwy wyraz w następnym tomie: w Powrocie do Euro­

py, skomponowanym właśnie z myślą o tzw. micie europejskim.

W Księdze dnia i księdze nocy „Europa” przedstawia się w sposób bardziej im presyjny, notatkowy. To raczej liryczny pam iętnik-reportaż

20 E l e u t e r , „ W i t a ” T a d e u s z a M iciń skiego. „W iadom ości L ite r a c k ie ” 1926, nr 16.

(13)

150 J E R Z Y K W I A T K O W S K I

z podróży niż cokolwiek innego. Dwa są tu taj tego rodzaju pam iętniki-re- portaże, pam iętniki-notesy : jeden z Włoch — B ilety tramwajowe, drugi z Niemiec — fragm enty XXV i XXXIV—X XXIX Księgi nocy. W obydwu wypadkach — podróż po kraju łączy się z podróżą po literaturze; odkrycie nowego pejzażu z odkryciem nowego poety. Na Włochy — patrzy Iwasz­ kiewicz przez odwróconą lornetkę Jeana Cocteau. Na Niemcy — zaczyna patrzeć przez teleskop Stefana Georgego.

W obydwu w ypadkach m amy do czynienia z przejawem zainteresowa­ nia trwalszego. W sumie — George odegrał poważniejszą rolę w twórczości Iwaszkiewicza. Świadczy jednak o tym — znów — dopiero Powrót do

Europy, tom, w którym przedrukow ano zresztą większość „niemieckich”

wierszy z Ksiąg. I my także wrócimy jeszcze do nich przy omawianiu

Powrotu.

Inaczej ma się rzecz z oddziaływaniem poezji Cocteau. Do cyklu Bilety

tramwajowe (1924) poeta napisał — w innej ze swoich książek — bardzo

interesujący aneks. Potw ierdza się tam „wpływologiczna” geneza cyklu; potwierdzają się też rezygnacyjne założenia poezji Iwaszkiewicza. Chodzi o jeden ze szkiców zaw artych w Pejzażach sentym entalnych (1926), o szkic zatytułowany List o piesku naczelnika stacji w Conegliano. Zacytowawszy

Rawennę, ostatni z „biletów tram w ajow ych”, Iwaszkiewicz pisze:

Cóż m ia łem in n e g o m y śle ć , m ó w ić, p isać, ja, sy n X X w ie k u , czy tu ją cy C octeau, czego śla d y zresztą w ty m w ie r sz y k u P a n i od n ajd zie [...].

To wpływy. A rezygnacyjna dom inanta? — Nieco dalej w tymże szkicu czytamy :

N ie m ożna Ita lii op isać sło w a m i. Ś w ia ta n ie m ożna op isać sło w a m i. I trzy zadania p oety: p o z n a ć , z r o z u m i e ć , o d t w o r z y ć — są m rzonką, jak szk lan a góra, jak p ałac lo d o w y . N ie da się u ją ć św ia t, ow a rozh u k an a sfora, tab u n , p ełen cza rn ia w y ch o g ieró w ; n ie da się za m k n ą ć w z ło te op raw y słó w [...]. W ięc z r ezy g n o w a łem z p ejza ży w ło sk ic h i n a p isa łem o p ie sk u i k ocie.

I, w innym miejscu:

N ie m ożna sło w a m i o d d a w a ć a n i ż ó łteg o n a lo tu ma m arm u rach R zym u, ani b ie liste j p ie n isto ś c i m arm u rów W en ecji, a n i b łę k itu w zg ó rz otacza ją cy ch F lo ­ r en cję, [...] z a le d w ie m ożn a p o ig ra ć sło w a m i i nap isać o W en ecji:

„ P y ta łe m w czo ra j, ja k ie N a jp ię k n ie jsz e są k olory. R z e k ł p o rtier w L u naparku: Ż ó łty , b ia ły , r ó ż o w y ” 21.

21 J. I w a s z k i e w i c z , P e j z a ż e s e n t y m e n t a l n e . W arszaw a 1926, s. 112, 115— 116, 114— 115. N a w e t m im o tej w s k a z ó w k i — ża d en , o ile m i w ia d o m o , z d o ty ch cza so ­ w y c h k r y ty k ó w n ie zw ró cił u w a g i na z w ią z k i p o ezji Iw a sz k ie w ic z a z p oezją C octeau.

(14)

Nota bene, cały ten szkic o zabawnym tytule przynosi ważne treści

autointerpretacyjne. Potw ierdza się w nim — omawiana przy analizie

K asyd — rola drobnego, pozornie nic nie znaczącego konkretu jako bodźca

wywołującego przeżycia metafizyczne; pojaw iają się pogłosy panteizmu. Wróćmy jednak do Biletów tram w ajow ych. Warto poświęcić im nieco uwagi. Poetyckim punktem zaczepienia jest dla tego cyklu pewien rodzaj czterowierszy Cocteau, w większości zgrupowanych pod wspólnym ty tu ­ łem: Le Mirliton d’Irène, częściowo — w cyklu Cartes postales 22.

Pierwszym sygnałem jest tu „m elodia” wiersza, podobieństwo w ersy- fikacyjne. Porównajm y z zacytowanym powyżej wierszem o Wenecji na­ stępujący czterowiersz Cocteau:

N a p le s, se s t a r e n t e l l e s M o n t r e n t son j o l i p i e d ; Mais la b e ll e e n d e n t e l l e s F u m e c o m m e u n tr o u p ie r . (V esu ve)

Określając podobieństwo to w sposób im presyjny, nazwać je można podobieństwem chropowatej melodyjności. W ynika ona z operowania w ier­ szem tonicznym, takim jednak, który w yraźnie jest nastawiony na prze­ łamywanie, czy pseudoprzełamywanie, różnorodnych regularności. W ra­ żenie owej nieregularności wywołane zostaje bądź w skutek zmniejszenia ilości akcentów w jednym z wersów, bądź w skutek niespodziewanego

enjam bem ent, bądź wreszcie — i chyba: przede wszystkim — dzięki „imi-

tatorskiej” zbieżności tego typu wiersza z wierszem sylabicznym czy syla- botonicznym, zbieżności niekonsekw entnej oczywiście, tak zaś wyraźnie — dzięki krótkości wersów — odczuwanej, że niekonsekwencję tę odbiera się jako nieregularność. (W obrębie polskiej tradycji — odczuwa się tu bli­ skość linii: Orkan — Kasprowicz, linii, na którą oddziałał niewątpliwie w pływ Heinego.)

Przywołane przez sygnał poetyckiej „melodii” — pojawiają się teraz podobieństwa innego rodzaju. Więc, naturalnie, sam tem at i — zaraz po­ tem — specyficzny sposób, w jaki trak tu je się go tutaj. Cocteau paro­ krotnie w formę podobnego jak zacytowany powyżej czterowiersza zamyka im presyjno-wyszukane „obrazki” m iast: Naples, Trouville, Aix. Podobnie u Iwaszkiewicza: Rzym, Wenecja, Florencja, Rawenna. Impresyjność i w y- szukaność — u obydwu poetów w znacznej mierze w ynikają zapewne z przekory wobec baedeckerowskich hierarchii i podróżopisarskich kon­ wencji. (Przekory — w owych zwłaszcza latach — dość łagodnej, dodać wypada...) I tak u Cocteau: Wezuwiusz zostaje porów nany do „pięknej”

22 K orzystam tu z w c zesn eg o w y d a n ia zbiorow ego: J. C o c t e a u , P oésie s,

1916— 1923. P a ris 1925. O b yd w a w y m ie n ia n e c y k le zn a jd u ją się tam w d ziale: P o é sie s , 1920.

(15)

152 J E R Z Y K W IA T K O W S K I

(kobiety), która jednak — „kopci jak sołdat” (bardziej to, jak się zdaje, adekwatne tłumaczenie niż „pali jak żołnierz”). W rezultacie — zaryso­ w uje się tu wyraźna tendencja do odpatetyzowania, „pom niejszenia”, a naw et pewnego zwulgaryzowania uświęconego oleodruku. Podobnie dzie­ je się u Iwaszkiewicza: Dante um iera w butelce wina, a nieśm iertelne topole włoskie wyciągają do góry „łapska”. (W dodatku sonet o nich — jak czytamy — „napisze pani Rabska”, której Iwaszkiewicz nie znosił...) Ani u Cocteau, ani u Iwaszkiewicza owa depatetyzacja nie ma jednak cha­ rakteru pryncypialnie programowego: obydwaj poeci trak tu ją całą rzecz przede wszystkim — jako dobrą zabawę, chwilami sensu stricto żartobli­ wą, nieobowiązującą i pozbawioną — tak nas przynajm niej zapewniają — zarówno poważniejszych ambicji jak poważniejszej wartości. Te zapew­ nienia to już same nazwy cyklów: „cartes postales”, „le m irliton” (fujarka, dawna nazwa pewnego rodzaju refrenu, w tym jednak sensie raczej aluzja do zwrotu „vers de m irliton” — liche, jarm arczne wiersze), „bilety tram ­ wajowe” — coś zatem najbardziej ulotnego, jednorazowego.

Zabawa jednak nie wyklucza, rzecz jasna, kunsztu. Może naw et z niego właśnie czerpać swoje satysfakcje. Tak też dzieje się często u Cocteau, żonglującego skomplikowanymi, „barokowymi” pomysłami, w rodzaju:

A c c o rd é o n , c h e v a l d e fiacre, L e d e r n i e r so u p ir a rr a c h é , T u m e u r s , en r i a n t d e la nacre, S u r le s g e n o u x de t o n cocher.

(A c c o r d é o n )

Podobnie „sztuczną” i konsekw entną m etaforyzację spotkać można i u Iwaszkiewicza:

O m o d lite w n i F ra n ciszk a n ie, Jak ta lia k art je st w a s z ogródek. Z rzu cacie róż czerw o n e tuzy, A ja m am p e łn e ręc e m łód ek .

{Fiesole, 44)

— o ileż jednak wiersz to prostszy w swym obrazowaniu i m niej arty - stowski w swych założeniach.

I tu właśnie zaczynają się zdecydowane już różnice. U Cocteau kon­ cept jest w arunkiem niemal nieodzownym, u Iwaszkiewicza — jedną z dróg wiodących do celu. Jako wspólny cel (nie w sensie domniemanej intencji twórców, lecz w sensie „obiektywnej wymowy” utworu) — zary­ sowuje się tu : zadziwienie czytelnika. Tak przecież działa zarówno obraz: anioł stróż jako biały kominiarz (niejako kominiarz w negatywie) (M inuit) czy splecenie akordeonu z koniem, jak — przestrzegana przez obydwu poetów — zasada pisania o sławnych miastach „zupełnie inaczej”. Otóż Iwaszkiewicz do owego celu, do zadziwienia, a naw et zaskoczenia czytel­

(16)

nika, dochodzi nie tylko pomawiając „kopułę świętego P iotra” o spożywa­ nie pszczół, a Dantego o śmierć w butelce, lecz także — pisząc:

P o eta J u liu sz S ło w a ck i M ieszk a ł na V ia d ei B anchi. C h od ziłem ta m do lom bardu, C h cia łem z a sta w ić b ry la n ty .

(Z Floren cji, 51)

Mamy tu do czynienia ze swoistą odmianą „anty-poezji” czy „prozai- zacji”, w której efekt zaskoczenia polega na tym, że efektu, jakiego czy­ telnik się spodziewa, ma prawo się spodziewać — b r a k 23. Ma praw o się spodziewać, bo przecież zarówno sam poeta jak przedstawiciele najbliż­ szej mu grupy literackiej upraw iają ówcześnie poezję respektującą kanony tradycyjnej kompozycji wiersza, kładą silny nacisk na rolę pointy, dbają o stworzenie „poetyckiej atm osfery” . Tu zaś zwersyfikowano dwa „pro­ zaiczne” stwierdzenia, wywołujące w sumie wrażenie wielostronnej non­ szalancji autora: wobec poezji, czytelnika, Słowackiego... Nic też dziwnego, że ten właśnie rodzaj „biletów tram w ajow ych” i na podobnych zasadach oparte wiersze z innych cyklów tego tomu — spotkały się z atakam i kry ­ tyki niekiedy zresztą bardzo niew ybrednym i 24.

Gdy tymczasem owe — pozornie tak błahe — utw ory stanowią prze­ jaw dwu zjawisk o charakterze ogólniejszym, dwu prawdziwie interesu­ jących i godnych analizy tendencji. Pierwsza z nich — nazwa jej została już wyżej wymieniona — to „prozaizacja”. Druga — to „pryw atność” 24a.

N atrafiam y tu na trop, z którym niejednokrotnie już spotykaliśmy się, czy też: mogliśmy się byli spotkać, w dotychczasowym przebiegu tych wywodów. Na trop spraw y bardzo dla poezji Iwaszkiewicza istotnej, nale­ żącej do spraw kluczowych.

W tym momencie w ypada zatem opuścić zarówno problem atykę coraz ściślejszych związków poety z Zachodem, jak tem at: Iwaszkiewicz — Coc­ teau. Opuszczając je — na czas niedługi — trzeba jednak przytoczyć jedno jeszcze z lat tych pochodzące zdanie, otwierające perspektyw y na dalszy

23 J est to m ech a n izm n ieco p o d o b n y do m ech an izm u p ew n eg o rodzaju d o w cip u , te g o m ia n o w icie, k tó ry śm ieszy d la teg o w ła śn ie , że brak w nim sp o d ziew a n ej p oin ty. Zob. A . S a n d a u e r , P o e t a „ś w i ę t e j p o w s z e d n i o ś c i ” [o G a łczy ń sk im ]. W: P o eci tr z e c h pok o leń . W yd. 3. W a rsza w a 1966, s. 158.

24 Zob.: an o n im o w a w zm ia n k a w „M yśli N a ro d o w ej” 1929, nr 10. — J. S o - k o l i c z W r o c z y ń s k i , „ R zeczp o sp o lita ” 1929, nr 51. — A. G e r a r d [A. Ł a - s z o w s k i ] , „L in ia” 1931, nr 2. P ie r w sz y i trzeci z ty c h g ło só w od zn a cza ły s ię tonem n iesm a czn ie n a p a stliw y m . W ty m sa m y m m n iej w ię c e j czasie (lata 1928— 1929) b lisk ie „ K w a d ry d ze” pism o „G łos L ite r a c k i” p ro w a d ziło całą — ta k że n ie za w sze w y b red n ą — k a m p a n ię p rzeciw Iw a sz k ie w ic z o w i.

24a Jako — bodaj — p ie r w sz y te r m in u teg o w stosu n k u do p o ezji I w a s z k ie w i­ cza u żył — w in n y m n ieco od cien iu z n a czen io w y m — R. K o ł o n i e c k i („ P a m ięt­ nik W arsza w sk i” 1931, nr 5).

(17)

154 J E R Z Y K W IA T K O W S K I

ciąg tych zagadnień. „Ostatnie jego książki dyszą już neoklasycyzmem” — pisze Iwaszkiewicz o Cocteau w jednym z artykułów zamieszczonych w „Wiadomościach Literackich” 25.

5

Prywatność. Siedząc tę kategorię — musimy zacząć od cofnięcia się wstecz.

Wielu charakterystycznych przykładów dostarcza tu tom Kasady za­

kończone siedmioma wierszami, zwłaszcza zaś owe „siedem wierszy”,

a wśród nich cztery pierwsze, pisane po trosze paul-fortowską, prozo-wier- szową m anierą: Horyń, Klanki, Złote wirchy, One-step. P arę cytatów:

N ie g ram y ju ż w ten isa , panno D orym en o [...] [Horyń, 49 26]

W ogrom n ym z a m y ślen iu sp ogląd a pan K on stan ty. [...] O strożn ie z n im , m iss M ary. [Złote wirchy, 54]

O statnio ta k ą p ta s z y n ę za strzelił pan H ip o lit. [Klanki, 52]

N a b alu p a n i D a w y d o w m ia ła pióro p a w ie z sza firó w i szm aragd ów . [Barka­ role w T ym oszówce, 13] ф

Czytelnik pojęcia nie ma, kim są ci państwo, autora zaś owa niewiedza najzupełniej w ydaje się nie interesować. A sprawa dotyczy nie tylko osób. Zarówno w Kasydach jak i w paru wierszach z D ionizyj — Iwaszkiewicz wprowadza całe sytuacje dla czytelnika niezupełnie zrozumiałe, niejasne. Owa niejasność — acz nigdy nie czyniąca utw oru niezrozumiałym — jest jednak „absolutna”, z założenia nie daje się wyjaśnić w ramach utworu. W ynika z aluzyj do spraw dziejących się poza tekstem.

Te i inne, podobne im sygnały, takie np. jak odwołania się do jakiejś konkretnej grupy znajomych, przyjaciół:

K ażdy z w a s m ó w i m i: p ozostań , słu ch aj.

K ażdy z w a s m n ie ch ce w c ią ż m ieć tu w m ie śc ie . СP rzyja ciele, 18)

— czynią z wielu wierszy Iwaszkiewicza jak gdyby pisarstw o pryw atne, towarzyskie, przeznaczone dla jakiegoś kółka bliskich osób. Zasadę tę poeta — w wiele lat później — w pewnym sensie potwierdzi, w Album ie

tatrzańskim :

P isa łe m je ty lk o d la cieb ie, Z ap rzeczyć tem u n ie sposób, D la c ie b ie i d la k ilk u innych W iad om ych to b ie osób

{Ciemne ścieżki, 76, 86)

25 J. I w a s z k i e w i c z , Jean Cocteau. „W iadom ości L ite r a c k ie ” 1924, nr 3.

26 C yfra arabska oznacza w tej gru p ie cy ta tó w stro n icę w : K a s y d y zakończone siedm iom a wierszami. W arszaw a 1925.

(18)

Zjawisko to doczekało się już interpretacji socjologicznej. Między in­ nym i krytykam i zwrócił na nie uwagę także i A rtur Sandauer w swoim znakomitym, nie pozbawionym jednak zbyt pochopnych uogólnień eseju

Od estetyzm u — do realizmu. „Zwroty do określonych osób”, „aluzje do

konkretnych — nie znanych czytelnikowi — zdarzeń” — podporządkował on „klanowości” i zjawisko to wywiódł ze społecznej sytuacji środowiska, w którym Iwaszkiewicz obracał się jako początkujący pisarz: ze społecznej sytuacji ziemiaństwa ukraińskiego zatem. Tu właśnie, w tym środowisku, istniały odpowiednie w arunki do tworzenia sztuki elitarnej: przeznaczonej raczej dla klanu (tych, którzy zrozumieją aluzje) niż dla szerokiej publicz­ ności, „i do głośnej lektury raczej niż do druku” 27. W interpretacji tej jest niewątpliwie spora doza słuszności. Inna sprawa, że owego klanowego, powiedzmy: towarzyskiego charakteru poezja Iwaszkiewicza pozbawiona jest niemal zupełnie w niewątpliwie „ukraińskich” Oktostychach, nabiera go natom iast w pisanych już — częściowo lub całkowicie — po przyjeździe do Warszawy Kasydach oraz w Dionizjach, z całą pewnością powstałych w etnicznej Polsce. A w książce tej spotykamy także i tego rodzaju, abso­ lutnie niejasne dla czytelnika aluzje:

Z ośka k a re u p lo ty sp u ści w a rk o cza m i,

[ 1

In n a Z ośka w czerw on ej a g reck iej tu n ice U siąd zie pod top olą w zadum y ściszen iu .

[ ]

K ochanie? P an n o Jadziu? J estem bardzo b lady. Tak. R az ty lk o , nad D nieprem zm ięk ło m oje serce.

(M e la n c h o lia . D io n iz je, 30 2S)

Interpretację Sandauera należałoby więc z kolei interpretow ać w ten sposób: sytuacja społeczna oddziałała na poetę z opóźnieniem: wiersze przeznaczone dla tow arzystw a („klanu”) zaczął pisać przede wszystkim właśnie wtedy, gdy stał się członkiem grupy poetyckiej, która pragnęła zdobyć (i zdobyła) — szeroką publiczność.

Mimo pozorów — słowa te nie są wyrazem zasadniczego sprzeciwu wobec interpretacji Sandauera. Poprzedzające zarówno Freuda jak W ebera przysłowie: „Czym skorupka nasiąknie za młodu...” — staje się w tej sy­ tuacji w alnym argum entem przemawiającym za nią. Interpretacja ta nie w ydaje się niesłuszna. Wydaje się natom iast niewystarczająca, jedno­

stronna.

Konsekwencje jej spychają Iwaszkiewiczowską „pryw atność” w poe­

27 A. S a n d a u e r , Od e s t e t y z m u — do re a lizm u . W: Po eci tr z e c h p o k o le ń , s. 61. 28 C ytaty z D io n iz y j w e d łu g w yd.: W arszaw a 1922. C yfra po ty tu le oznacza stron icę.

(19)

156 JE R Z Y K W IA T K O W S K I

tycką przeszłość, w epigonizm. Gdy tymczasem — pryw atność ta współgra z nowymi tendencjami w liryce dwudziestolecia.

Traktując sprawę szerzej, Iwaszkiewiczowską „pryw atność” umieścić należy wśród tych wszystkich — bardzo niekiedy różnorodnych — zjawisk, w których przejaw iała się ówczesna tendencja — najogólniej rzecz okreś­ lając — z jednej strony: do odkonwencjonalizowania, z drugiej: do odidea- lizowania poezji. Rzecz — po okresie panowania symbolizmu — dość zro­ zumiała...

Była już mowa o ucodziennieniu, ukonkretnieniu, urzeczowieniu liryki ‘Iwaszkiewicza. Tu jednak chodzi o inny aspekt tego zagadnienia. Nie tyle o ukonkretnienie, ile o uautentycznienie. Napisaliśmy powyżej o aluzjach do spraw dziejących się poza tekstem. W ypada teraz zapytać: dziejących się zatem — gdzie?

Jak można przypuszczać — w „rzeczywistości”, by tak rzec: w kon­ kretnej biografii autora wierszy. Słowa: „jak można przypuszczać”, sygna­ lizują tu, co następuje: w wierszach tych m amy do czynienia z konwencją, która polega na stworzeniu pozorów zacierania granic między fikcją a „rze­ czywistością”, między literatu rą a „życiem”. Czy owe pozory są nie tylko pozorami, inaczej mówiąc: czy owe aluzje dotyczą istotnie spraw auten­ tycznych — to już rzecz inna. Niejednokrotnie przekonać się można, że tak. Ale odpowiedź na to pytanie bynajm niej nie jest tu najbardziej in te­ resująca.

Najbardziej interesujący jest fakt dokonywania się na tej drodze pew ­ nego przesunięcia na planie ontologii dzieła literackiego. Przesunięcia, polegającego na zbliżeniu sposobu istnienia świata, którego fragm enty poeta przedstawia — ze sposobem istnienia świata, który przedstawia np. pam iętnikarz.

Jedną z form, w jakich przesunięcie to się dokonuje, jest odwołanie się do konkretnych faktów z własnej twórczości, lub — nazywanie samego siebie po imieniu. Np.:

M a j się m ój g d zieś w K ijo w ie m ięd zy o k to sty c h y

P ło n ą cy w y d a ł — za się śm ie sz y ł w P ik a d o rze. СJesień w W a r s z a w ie . D io n iz je, 48) S am iśm y, J a ro sła w ie,

S a m iśm y so b ie w in n i.

( M o d litw a . D io n iz je , 87)

I oto — w obrębie przesunięcia pierwszego — przesunięcie drugie: podkreślenie tożsamości „ja” lirycznego autora, odejście od owej „jakiejś idealnej, wyimaginowanej istoty, która służy nam za uosobienie tych kon­ kretnych procesów, jakie w algebraicznej, abstrakcyjnej swej formie liryka

(20)

ko nstruuje” — jak to ładnie sformułował Ostap O rtw in 29. Odejście — niezupełne, oczywiście, dokonujące się w niektórych tylko wierszach i w niektórych tylko wierszach m anifestujące się w sposób widoczny. Niemniej jednak: ważne i znamienne.

Zapewne, całe to przesunięcie nie stanowi w dziejach literatury jakiejś rewelacji. Inaczej jednak rzecz się przedstawi, jeśli ograniczymy się tu — jako do najbardziej niejako naturalnego tła porównawczego — do zesta­ wienia z poezją minionej epoki. Proszę tylko wyobrazić sobie Leopolda Staffa, który naw et w wierszach-epitafiach strzegł się umieszczania imion i nazwisk, nie żadnych tam pryw atnych znajomych, lecz największych polskich pisarzy, proszę sobie zatem wyobrazić Leopolda Staffa, gdy pisze:

K o w a l m ój gd zieś w e L w o w ie pom ięd zy so n ety

Isk ier z k ru szcu d o b y w a ł — zasię zb lad ł w W arszaw ie

lub:

S am iśm y, L eo p o ld zie, to serce w y b r a li

— czy coś w tym rodzaju. Cóż dopiero mówić o Micińskim, Ostrowskiej czy Leśmianie.

Ówczesnej ogólnoeuropejskiej tendencji do owego przesunięcia, ten­ dencji przejawiającej się zresztą na ogół poprzez realizacje znacznie róż­ niące się od realizacyj Iwaszkiewiczowskich — patronuje Blaise Cendrars, poeta, który potrafił tak poplątać życie z literaturą, pam iętnik z liryką, że do niedawna jeszcze krytycy francuscy, pisząc biografię podmiotu lirycznego jego wierszy, przekonani byli, że piszą biografię realnej postaci. Oczywiście, jest to przykład w skrajności swej dość wyjątkowy. W wielu jednak nowatorskich kierunkach przed- i tuż powojennych zjawisko to pow tarza się — w sposób bardziej umiarkowany, lecz uporczywy. Poeci przedstaw iają się osobiście, z podaniem rysopisu i adresu (Wat), aktualnego stanu posiadania (Wittlin), oceny własnej poezji (Jasieński). Włączają w tekst wiersza nazwiska przyjaciół (Appollinaire, Soupault, Desons), notują nazwy ulic, opisując nadrealistyczne wydarzenia, w których „uczestniczyli” (Breton) 30. Zjawisko to m a niekiedy charakter depatetyzacyjnej zabawy

29 O. O r t w i n , O liryce i wartościach lirycznych. W: P ró b y przekrojów.

L w ó w 1936, s. 201.

30 A. W a t , Autoportret. W: Ja z je d n e j strony i ja z drugiej strony mego

mopsożelaznego piecyka. W arszaw a 1920. — J. W i t t l i n , Scherzo. W: H ym ny.

P ozn ań 1920. — B. J a s i e ń s k i : But w butonierce. W: But w butonierce. W arsza­

w a 1921; T r z y książki. Z cyk lu : B ajki pożyteczne. „ S zczu tek ” 1929, nr 31. —

G. A p o l l i n a i r e : La Petite auto; Veille. W: Calligrammes. P aris 1918. —

P. S o u p a u l t , Litanies. „C an n ib ale” 1920, nr 1. — R. D e s n o s , En A tten dan t Bretcm... W: P. B e r g e r , R obe rt Desnos. P aris 1953. „P oètes d’au jou rd ’h u i”. —

(21)

158 J E R Z Y K W IA T K O W S K I

lub „antyliterackiego” buntu. W zasadzie jednak wiąże się, stanowi nie­ jako szczególny wypadek ogólnej tendencji konkretyzacyjnej, tendencji, za którą kryją się — mniejsza o to, czy i w jakim stopniu uświadamiane sobie przez poetów — skłonności ku indywidualizmowi i nominalizmowi, a chyba także — materializmowi. Chwyt zbliżenia czy identyfikacji pojęcia „podmiot liryczny” z pojęciem „realna osoba au to ra” — odgrywa tu rolę szczególnie wyeksponowaną. Poeta jak gdyby rezygnował z jakiejkolwiek reprezentatywności, jak gdyby stawiał pod znakiem zapytania istnienie filozoficznych podstaw, które uspraw iedliwiałyby ową reprezentatywność. Przemawia — tylko i wyłącznie — we własnym, konkretnym imieniu. W obrębie polskiej filozofii sprawa ta kojarzy się także — choć z pewnoś­ cią nie na zasadzie wpływu — z Witkacowskim monadyzmem, z fascynacją prawem tożsamości. Typowego przykładu dostarcza tutaj Tuwim:

Id zie czło w ie k n ap rzeciw w ia tr o w i, Śród m ilia rd a „ c z ło w ie k ó w ” — je d y n y , B o w ie m im ię m a sw o je i w y g lą d I n ik t w ś w ie c ie n ie jest ta k i sam ! A na im ię m a ten m ło d y J u lian , A po ojcu i po dziad ach T u w im ,

W ięc to o n jest, o n , a n ie k to i n n y ! 31

Ta „jedyność” jest dla poety lat dwudziestych spraw ą dużej wagi. Jest też spraw ą niezwykle istotną dla Iwaszkiewicza. Każdy przejaw własnej, niepowtarzalnej indywidualności jest ważny i w art zapisu — choćby ko­ sztem artystycznych w arto ści32. To konsekwencja owego indywidualizmu, a jednocześnie to przecież jedno z ekspresjonistycznych przykazań. To, które w poezji Iwaszkiewicza o wiele lat przeżyło jej ekspresjonistyczny epizod. I to, które niejednokrotnie narażało ją na kolizje z krytyką ope­ rującą kryteriam i technicystyczno-estetycznymi.

Wróćmy jednak do zagadnienia prywatności w jej czytelniczo-społecz- nym aspekcie. Sandauer traktuje ją jako wyraz elitaryzmu. Niezrozumiałe dla czytelnika aluzje nie dotyczą jednak spraw skomplikowanych ani her­ metycznych, nie stw arzają sytuacji wywyższania się poety nad czytelni­ kiem. Wprowadzając go natom iast in médias res spraw traktow anych jako pryw atne, osobiste — przyczyniają się do zmniejszenia psychicznego dy­ stansu, współtworzą atmosferę zażyłości, fikcję dalszego ciągu zwierzeń, których nie ma już potrzeby dokładnie wyjaśniać. Jest to poezja kam e­ ralna. Ale pokój, w którym poeta czyta swoje wiersze — mieści w sobie nie jakieś w ybrane grono wtajemniczonych, lecz — po prostu — każdego czytelnika. Autorzy reklam typu: „Czy zaopatrzyłeś się już w m argarynę

31 J. T u w i m , S ym fonia o sobie. W: Czyhanie na Boga. W arszaw a 1918, s. 36.

32 P o d o b n ie u jm u je te sp ra w y S. L i c h a ń s k i w cen n y m szk icu Iw a szk ie ­ w ic z — poeta i prozator (w: Literatu ra i k ry ty k a . W arszaw a 1956, s. 162).

(22)

»Planta«?” — nie m ają przecież na myśli jakiegoś jednego adresata. Wie­ dzą, że za ową „drugą osobę” każdy uzna — samego siebie. W podobny sposób zyskuje cechę uniwersalności Iwaszkiewiczowska prywatność.

Księga dnia i księga nocy to tom, na którym odcisnęła ona najsilniejsze

bodaj piętno. I tak — znaleźć tu można liczne aluzje do postaci spoza tekstu, aluzje, których czytelnik albo nie potrafi w ogóle umiejscowić personalnie („Staś mówi, że podobna śmierć do niebieskiego balu”, 112), albo też umiejscowić je może — wyłącznie jednak w sposób „transcen­ den tn y ” : sięgając do swojej wiedzy spoza tekstu („O nowym obrazie na Fiesole / Napisze sonet pani Rabska”, 45; „Praw dę może pisał o mnie O rtw in”, 61). Jakkolw iek zaś nazwiska osób tu wymienionych są — w pew­ nych przynajm niej kręgach — znane, „sławne”, poeta powołuje się tu na nie jako na nazwiska swoich znajomych bądź jako na fakty ze swojej bio­ grafii, nie zaś jako na stanowiące powszechną własność „imiona sławnych ludzi” . Na specjalną przy tym uwagę zasługuje przykład drugi. Identyfi­ kacja „ja” lirycznego i autora dokonuje się tu poprzez nawiązanie do w y­ powiedzi krytyka, poprzez niem al-cytat. W całości brzmi on u Iwaszkie­ wicza :

P ra w d ę m oże p isa ł o m n ie O rtw in:

Za w ie le w c h ło n ą łe m le w a n ty ń s k ie g o p o w ietrza

— a u Ortwina, przeprowadzającego porównanie poety z M ałaczewskim:

A le Iw a sz k ie w ic z w c h ło n ą ł z p o łu d n io w eg o W schodu zb yt w ie le ju ż le w a n ­ ty ń s k ie g o p o w ie tr z a [...] 33.

I oto jeszcze jeden przykład świadczący o Iwaszkiewiczowskim „auten­ tyzm ie”. Prywatność „autentystyczna” dzięki znacznemu nasileniu i spe­ cyficznemu, kam eralnem u charakterowi stanowi jedną z cech w yróżnia­ jących Iwaszkiewicza z tła współczesnej mu poezji. W okresie następują­ cym bezpośrednio po Księgach nieco przygasa — w odpowiednim czasie łatwo w yjaśni się, dlaczego — później jednak znów zacznie się wzmagać.

Nie tylko jednak dzięki tej odmianie — prywatność odgrywa tak dużą rolę w Księdze dnia i księdze nocy.

6

Także dlatego, że, po pierwsze: w tomie tym pojawia się pew na nowa, dotychczas (poza jedną bodajże Słotą) praw ie zupełnie w poezji tej nie w ystępująca postać; że, po drugie, zarówno ewokowany przez te wiersze rodzaj przeżyć, jak, po trzecie, pewne elementy poetyckiego języka — w sposób najbardziej w poezji tej adekw atny — odpowiadają sygnalizo­ w anemu przez pozatekstowe aluzje pojęciu prywatności.

33 O. O r t w i n , Poezja. Eugeniusz M ałaczewski: „Pod lazu rową strzechą”. „P rzegląd W a rsza w sk i” 1923, nr 18, s. 406.

(23)

160 J E R Z Y K W IA T K O W S K I

Owa postać, to — milcząca — druga osoba dialogu, adresat (czy adre­ satka) kilku spośród tych wierszy, adresat jednak w szczególnym tego słowa znaczeniu.

— P atrz, koch an a, jak bardzo sta je się z n ó w w o n n ą L ipa stara k w itn ą c a nad p oln ą m ad on n ą.

(W a k a c je, 19) Z ielon o jest n ie w m ieście; p rzy ja cielu , p a trz na Z ielon e w in n e niebo, na k o ch a n k ó w w b u d z ie

СWiosna, 23) W iesz, n ie o ty m ch cę m ó w ić w zło ciste n ie d z ie le , Co się d zieje na n ieb ie (patrz z m o jeg o okna)

(N ied ziela , 27)

Utwory, z których wyjęto te cytaty, nie realizują żadnej z najbardziej rozpowszechnionych, w ystępujących często także w poezji Iwaszkiewicza, form „Du-Lyrik”. Owej drugiej osoby nie czynią ani właściwym przed­ miotem, właściwym celem wyrażonych w wierszu emocji, ani odbiorcą na konwencji listu wzorowanych wypowiedzi, ani współuczestnikiem jakiejś konkretnej sytuacji, konkretnego wydarzenia. Przede wszystkim zaś — nie w ydaje się, by były do owej osoby adresowane w całości. Öw jednostronny dialog miesza się tu z monologiem, „D u-Lyrik” — z „norm alną” liryką bezpośrednią. Drugą osobę tych wierszy określić można najpierw jako świadka. To ktoś usytuow any niejako obok lirycznego przeżycia, infor­ mowany tylko o jego przebiegu. Ktoś jednak, kto na taką informację zasługuje, ktoś zatem spełniający funkcję bliskiego znajomego, powiernika,

przyjaciela.

Ta konwencja świadka-przyjaciela, wzbogacając treść i poszerzając za­ kres Iwaszkiewiczowskiej poetyki prywatności poprzez samą tylko formę podawczą, w jaką zacytowane wiersze zostały u jęte — znajduje także swoje odpowiedniki w przedmiotowej w arstw ie tych i innych utworów, jednocześnie zaś; w ich słownictwie, po prostu.

Bodaj jeszcze tylko w Powrocie do Europy słowo „przyjaciel” pojawia się z podobną częstością. Jeśli jednak tam cały ten motyw nabiera — dramatycznej niekiedy — powagi, patosu, z drugiej zaś strony — poprzez problem atykę narodową — symbolicznej niemal reprezentatywności, tu — •ewokuje właśnie prywatność, stosunek do ludzi nieoficjalno-poufały, pew­

ną „miękkość” uczuciową, potrzebę serdeczności:

W ięc daj m i tw o je ręce I ty , i ty

(Młodzieniec mówi:, 89)

Kategoria „przyjacielskości” zwraca tu zaś na siebie uwagę nie tylko swoją częstością, także — wagą, jaką poeta do niej przywiązuje. Zyskuje tu ona naw et — by tak rzec — wym iar metafizyczny.

Cytaty

Powiązane dokumenty

hybrydyzuje się z otoczeniem, identyfikuje się z naturą i czuje się jej częścią, nie oddziela kategorycznie świata ludzi i zwierząt, jest organicznym elementem tkanki miasta i

Tak zwana opinia publiczna domaga się gromkim głosem (patrz opinie internautów o książce Jerzego Przy- stawy Poznaj smak fizyki), aby nauka w szkole była ciekawa, łatwa i

1) Są składnikami niezbędnymi w żywieniu człowieka dla normalnego przebiegu szeregu procesów zachodzących w jego tkankach. 2) Nie mogą być wytwarzane przez organizm i muszą

We wspomnieniach swych wychowanków i pracowników na zawsze zostawiasz obraz pełnej energii, ciągle gdzieś pędzącej, pani dyrektor, która jednak zawsze znajdowała czas,

Oblicz, na ile sposobów można zapisać w jednym rzędzie cyfry 0,

Jest to raczej sensotwórczy Duch, który aktualizuje się w samym procesie objawiania się naszym umysłom, albo też w sens wyposażony Byt, „co staje się, czym jest” dzięki

Przeniesienie siedziby biblioteki centralnej z ul. Dąbrowskiego w Wirku jest konieczne z powodu złego stanu technicznego dotychcza- sowego budynku, który niszczony

The balance control system dynamic behaviour of the participants was estimated by Frequency Response Functions (FRFs), which relate ankle and hip joint angles to joint torques, using