Maud Bodkin
Wzorce archetypowe w poezji
tragicznej
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 60/2, 211-231
M I T I A R C H E T Y P W B A D A N I A C H L I T E R A C K I C H
Pam iętnik Literacki LX, 1969, z. 2
MAUD BO DK IN
WZORCE ARCHETYPOWE W POEZJI TRAGICZNEJ 1
W a rty k u le zatytułow anym O stosunku psychologii analitycznej do
twórczości p o e ty c k ie j1 d r C. G. Jung w ystąpił z hipotezą dotyczącą
psychologicznego znaczenia [significance] poezji. Specjalne znaczenie emocjonalne, k tó re posiadają pewne poem aty — znaczenie wykraczające poza jakikolw iek k o n kretny sens [meaning] przekazany przez utw ór — przypisuje on nieświadom ym siłom działającym w psychice czytelnika nieśw iadom ie lub podświadomie; nazywa je „pierw otnym i obrazam i” [„prim ordial im ages”] lub archetypam i. A rchetypy te określa jako „psy chiczne re lik ty niezliczonych przeżyć tego samego ty p u ”; chodzi o doś wiadczenia [experiences] nie danego osobnika, ale jego przodków; ich w yniki dziedziczy stru k tu ra mózgu i one to a priori determ inują prze życie indyw idualne.
Zadaniem niniejszego studium jest zbadanie tej hipotezy przez spraw dzenie jej na przykładach, w których da się zestawić zanotowane prze życie i refleksje pow stające w umysłach podchodzących do spraw y z róż nych punktów widzenia. Można mieć nadzieję, że w ten sposób, dzięki
[Maud B o d k i n (ur. 1875), psycholog angielski — przez kilka lat b yła profesorem w studium dla nauczycieli w Cambrigde, potem jej zainteresow ania sk ierow ały się ku literaturze i psychologii, zwłaszcza zaś teorii archetypów. Opu blikow ała liczne studia, m. in. w pism ach „Mind”, „British Journal of Medical P sy chology”, „Philosophy”, „Hibbert Journal”, oraz prace: A rch etypal Patterns in
P o e tr y (1934), The Quest for Salvation in an Ancient and a Modern Pla y (1941), S tudies of T yp e -I m a g es in Poetry, Religion and Philosophy (1951).
Przekład w ed łu g w yd.: M. B o d k i n , Arch etypal Patterns in Tragic Poetry. W: Arch etypal P atterns in Poetry. Psychological Studies of Imagination. N ew York 1961 (pierwodruk: Oxford 1934).]
1 C. G. J u n g , On the Relation of Analytical Psychology to Poetic Art. W:
Contributions to A n aly tical Psychology. Transi, by H. G. and C. F. B a y n e s . K e-
przenikliwości umysłów o większej intuicji, uda się nieco wzbogacić sform ułow aną teorię psychologa-teoretyka, a z drugiej strony intuicje
te nieco dokładniej zdefiniować.
Pierwszą ilustrację zaczerpnę z eseju prof. G ilberta M u rra y a 2, w którym oddziaływanie wielkiego d ram atu poetyckiego opisane jest językiem nieco podobnym do języka Junga. G ilbert M urray porów nuje
Hamleta i Oresteję, notując ciekawe ich podobieństwa i wskazując, jak
tem at tkwiący u podłoża obu tych utw orów okazał się „niemal wie czyście trw a ły ”. Kiedy tem aty, które budziły zainteresow anie człowieka pierwotnego, poruszają nas jeszcze dzisiaj: „będą to czynić sposobami, które nas uderzą jako szczególnie głębokie i poetyckie” (s. 238). G ilbert M urray tłum aczy się, że nie może uniknąć niejasnej m etafory, gdy mówi, że tego rodzaju opowieści i sytuacje „są głęboko zakorzenione w pamięci rasy ludzkiej, odciśnięte jak gdyby na naszym organizmie fi zycznym”. Powiadamy, że takie tem aty „są dla nas dziwne. A przecież jest w nas coś, co nagle budzi się na ich widok, jest jakiś głos krwi, k tó ry mówi, że zawsześmy je znali” (s. 239). I znów:
W sztukach takich, jak Ham let czy A gam em non lub Elektra, mamy z pew nością subtelny i w ielostronny rysunek postaci, fabułę urozm aiconą i dobrze skonstruowaną, pełne w ładanie narzędziam i technicznym i poety i dramaturga; ale pod powierzchnią w ystępuje tam również, jestem skłonny przypuszczać, jakaś dziwna, nie zanalizowana wibracja, podskórny nurt pragnień, lęków i nam iętności, od dawna uśpiony, przecież od w iek ów nam znany, od tysięcy lat bliski źródła naszych najskrytszych w zruszeń i w pleciony w tkaninę na szych najbardziej baśniow ych marzeń. Jak daleko w przeszłość może sięgać ten strumień, nie śm iem nawet przypuszczać, ale w yd aje się, jak gdyby moc w zniecania go i działania przezeń była jedną z ostatecznych tajem nic geniu szu (s. 239—240).
Mamy tu wyraz (sam również nieco wyobraźniowy i poetycki) ja kiegoś przeżycia będącego rezultatem zetknięcia się z poezją, które mo żemy poddać bliższemu zbadaniu, i to w dwojaki sposób. Możemy studio wać tem aty, które w ykazują tego rodzaju tendencję do przetrw ania w życiu jakiejś wspólnoty lub rasy, i porównywać rozm aite formy, jakie one przybierają; możemy też analizować w ew nętrzną reakcję po szczególnych osób na takie tem aty.
Subtelność i złożoność, jakich w oczywisty sposób wymaga takie do ciekanie, mogą od razu odstręczyć tych, którzy unikają wszelkich pro blemów nie dających się rozwiązać przy zastosowaniu ścisłej techniki badawczej. W tym w ypadku niewiele jest sposobności do eksperym entu, ponieważ emocjonalne przeżycie, które pragniem y badać, jest tego ro
2 G. M u r r a y , Ham let and Orestes. W: The Classical Tradition in Poetry. Oxford 1927.
dzaju, że nie da się go wywołać dowolnie w w arunkach doświadczal nych. Głęboką wrażliwość na w ielkie tem aty poetyckie można osiągnąć tylko w tedy, gdy ktoś tym i tem atam i żyje, jest w nich trw ale pogrą żony, w chw ilach kiedy um ysł jak gdyby spontanicznie otw iera się na ich wpływ . M usimy więc sięgać, tam gdzie to możliwe, do zanotowanych przeżyć osób, któ re mogą się wykazać taką zażyłością z poezją.
W ydaje m i się w każdym razie, że psychologii w chwili obecnej szcze gólnie potrzebne jest wzbogacenie studiam i nad takim głębszym przeży ciem. M oglibyśmy niemal powiedzieć, że psychologowie uniw ersyteccy zostali rozgrom ieni przez natarcie tych przedstawicieli medycyny, któ rzy przypisują sobie dotarcie do głębszych w arstw duchowych właśnie dlatego, że w ym agania spraw dzalnych i dokładnych w yników nie poz w alały psychologom uniw ersyteckim zejść pod powierzchnię psychiki czy w edrzeć się poza jej pierwsze obwarowania. Jeżeli przedstawiciele m edycyny okazali się nieprecyzyjni w form ułowaniu m yśli przez jedno stro n n e staw ianie akcentów — stwierdzić to można jedynie podążając za nim i tym i ciem nym i szlakami, które otw arli oni w głąb konkretnej ludzkiej psyche, oraz rozszerzając w m iarę możności zakres zaintereso wań i prow adząc badania w sposób bardziej dokładny i ostrożny.
S tudiując w yobraźniow ą reakcję współczesnych umysłów na wielkie tem aty poezji, można sporo skorzystać nie tylko z prac lekarza-psycho- loga, ale również tych antropologów, którzy podjęli naukowe badania reakcji umysłów bardziej prym ityw nych. Antropologowie badający re cepcję nowych elem entów kulturow ych przez jakiś lud posłużyli się term inem „wzorzec kulturow y” [„cultural pattern”] dla oznaczenia uprzednio istniejącej „konfiguracji”, czyli układu tendencyj, które d e term inują sposób reagow ania członków grupy na nowy element. Oma w iając w artość „pojęcia wzorca kulturow ego” dla naszych „badań poję ciowych”, G o ldenw eiser3 stw ierdził jego związek z pojęciami form y i system u w sztukach i w różnych sferach kultury; L. L. B ernard podjął zaś w tym sam ym dziele klasyfikację rozmaitych rodzajów środowiska, w yróżniając środowisko psychosocjalne: zawiera ono te system y sym boli, które zostały utrw alone w książkach i w których — jak powiada ten badacz — „procesy psychiczne osiągają najwyższy ty p zobiektywi zowanego rozw oju”. Tak zmagazynowane treści symboliczne mogą w każdej chwili zacząć skutecznie działać, aktyw izując odpowiednie wzorce w um ysłach członków danej grupy, których kolektyw nym w y
tw orem i własnością są te symbole.
Sądzę, że badanie, które tu próbuję prowadzić, należy do ogólnego
3 The Social Sciences and their Interrelations. Ed. by W. F. О g b u r n and A. G o l d e n w e i s e r . A llen and Unw in, 1928.
obszaru antropologii lub psychologii społecznej. Będę używać term inu „wzorzec archetypow y”, aby określić to, co w edług w yrażenia G ilberta M urraya, nagle budzi się w nas w odpowiedzi na 'sugestywne przed stawienie poetyckie jakiegoś pradaw nego tem atu. M oja hipoteza ba dawcza brzmi, że w poezji — będę tu rozważać zwłaszcza poezję tra giczną — potrafim y rozpoznać tem aty m ające szczególną postać lub wzo rzec, który przetrw ał pośród przem ian z wieku na w iek i odpowiada wzorcowi czy konfiguracji tendencyj em ocjonalnych w um ysłach ludzi reagujących uczuciowo na dany temat.
W Jungowskim sformułowaniu tej hipotezy i w bardziej ostrożnym metaforycznym ujęciu G ilberta M urraya jest powiedziane, że owe w zor ce są „odciśnięte na organizmie fizycznym”, „dziedziczone w stru kturze mózgu” ; nie możemy tu jednak przeprowadzać dowodu tego stw ierdzenia. Sam Jung uważa, że dowodem jest spontaniczne w ytw arzanie się od wiecznych wzorców w snach i m arzeniach osobników nie posiadających dostępu do m ateriału kulturowego, w którym wzorce owe zostały zre alizowane. Trudno jednak ocenić wartość tego dowodu, zwłaszcza gdy się pam ięta, jak pew ne zadziwiające przykłady odtw orzenia starego m a teriału w stanach transu okazywały się później rezultatem zapomnianych w rażeń z życia danego osobnika.
W obecnym stanie naszej wiedzy bardziej przekonujący jest argu m ent ogólny, k tó ry brzmi, że tam gdzie pew ne form y zostają zasy milowane z otoczenia przy pobieżnym tylko zetknięciu, muszą istnieć pew ne predyspozycje w duszy i mózgu człowieka. Ktoś, kto próbował przekazać jakąś ideę (i zastanawiał się nad przebiegiem takich prób), zwłaszcza ideę o charakterze intym nym i em ocjonalnym, umysłowości i stru k tu rze psychicznej nie przygotowanej do jej przyjęcia — spostrzegł zapewne, że samo zetknięcie się z w yrażeniem takiej idei nie decyduje jeszcze o jej przyswojeniu. Musi współdziałać jakiś czynnik w ew nętrzny. Gdy tego czynnika brak, doświadczana w takich w ypadkach daremność prób nawiązania kontaktu jest bardziej przekonyw ającym dowodem na to, co powiedział F. C. B artlett: „to nie urojenie”, że dla pełnego osiąg nięcia przez asym ilującą w yobraźnię jakichś przedm iotów muszą po ruszyć się w nas „szersze system y uczucia, pamięci, idei, aspiracji” 4. Owymi system am i mogą być wzorce kulturow e ograniczone do jakiejś konkretnej grupy w jakimś określonym czasie, lub też znam ienne dla określonego osobnika; są jednak inne, o znacznie szerszym zasięgu. Czy istnieją wzorce, których „niem al wieczna trw ałość”, według w yrażenia G ilberta M urraya, uspraw iedliwia stosowanie wobec nich term inu „ar
4 F. C. B a r t l e t t , T ypes of Imagination. „Journal of Philosophical Studies” III, cz. 9, s. 80.
chetypow e” i spraw ia, że stają się przedmiotem specjalnego zaintereso w ania oraz szczególnej w agi dla badacza psychologii i literatu ry — to
problem, który chcemy rozwiązać. 2
Zbliżymy się do interesującego nas przedmiotu, gdy postawimy p y tanie: jaka jest konkretna korzyść z wciągnięcia poezji do badań wspom nianych wzorców?
Tem at rozpatryw any przez G ilberta M urraya istniał jako tradycyjna opowieść w starożytnej G recji przed Aischylosem i w północnej Europie, zanim opracował go Shakespeare. W tej postaci był on, jak się w yraża A. C. B radley o innym tradycyjnym temacie, „poematem w zalążku” : „istniejąc w powszechnej wyobraźni, posiada pewną w artość estetyczną, zanim poeta go do tk n ie” ; „jest on już w pewnym stopniu zorganizo w any i ukształtow any” 5. Wzbogacona przez dotknięcie poety opowieść żyje w naszej w yobraźni jako wspomnienie o pewnym walorze este tycznym, roztapiające się jednak w bezkształtność: tak np. aluzja do Orestesa lub H am leta może w tej chwili w umyśle czytelnika budzi blade tylko w spom nienie tego, co kiedyś było intensyw nym przeżyciem poetyckim. Gdy więc pragniem y zbadać z p unktu widzenia psychologii układ em ocjonalny odpowiadający jakiemuś tem atow i poetyckiemu, mo żemy czasem poprzestać na samych zarysach opowieści, ta k jak je pod suwa pamięć, ale dla bliższego zbadania musimy odtworzyć faktyczne przeżycie poetyckie, gdyż właśnie w przeżyciu wyobraźniowym faktycz nie „nadanym ” przez w ielką poezję znajdziemy dla siebie najpełniejszą sposobność zbadania wzorców, których szukamy — co zresztą w ynika z samej istoty przeżycia poetyckiego.
W pismach profesora Spearm ana, które w yw arły tak wielki wpływ na sformułowanie m etody psychologicznej, znajdujem y uwagi na tem at w yobraźni — zwłaszcza jedną, która dotyczy w yobraźni działającej w p o ezji6; u trzym u je on, że w yobraźnia od strony intelektualnej nie różni się zasadniczo od jakiegokolwiek innego procesu logicznego, w którym również tw orzy się nowa treść; jak np. kiedy wychodząc od jakiegoś term inu, powiedzmy: „dobry”, i zdając sobie sprawę z istoty znaczenia przeciwstawnego — uzyskujem y term in „zły”. Takie pojm owa nie wyobraźni ilu stru je sposób myślenia abstrakcyjnego, który powo duje, że psychologia w ydaje się pewnym umysłom dyscypliną nierealną i pustą. Ktoś, kto bada czynność wyobraźni w tej postaci, jaka przeja
5 A. C. B r a d l e y , Oxford Lectures on Poetry. M acm illan, 1009, s. 11—12. 6 C. S p e a r m a n , The Nature of Intelligence and the Principles of Cogni
wia się w poezji, nie może zgodzić się z poglądem, że aspekt in telek tu alny tej czynności da się oddzielić od jej emocjonalnej n a tu ry i zm ieś cić się w form ule logicznej w rodzaju tej, jaką proponuje Spearm an.
Z trzech praw poznania, które form ułuje profesor Spearm an, w y dawałoby się, że pierwsze najbliżej dotyczy wyobraźni poetyckiej. P ra wo to brzmi: „Każde przeżycie [lived experience] prow adzi bezpośrednio do uświadomienia sobie jego cech charakterystycznych”. N ota w tym miejscu dodaje: „Słowo »bezpośrednio« oznacza tu brak jakiegokolwiek procesu pośredniczącego” 7. Otóż może w łaśnie w obrębie tego procesu pośredniczącego, który Spearm an neguje, potrafim y znaleźć właściwe miejsce dla wyobraźni, która działa w poezji.
K iedy psychologowie postaw ili pytanie: „jak przeżycie zostaje uśw ia domione?”, zazwyczaj zadowalali się stwierdzeniem, że dzieje się to przez introspekcję, pozostawiając dalsze dociekanie tej spraw y filozofom. Tutaj w łaśnie pow stał spór między psychologami uniw ersyteckim i a psychologami-lekarzami: ostatni sądzą, że odkryli duże obszary prze żyć człowieka o charakterze konatywnym , o których introspekcja nie może nic powiedzieć — odkrycie zadziwiające dla tych, którzy sądzą, że w introspekcji m am y bezpośredni dostęp do istoty naszych pragnień.
Profesor S. A le x an d e r8, badając to zagadnienie jako filozof, konklu duje, że przeżycie, które ma charakter konatyw ny — i tym w łaśnie różni się od wrażeń i obrazów, będących przedmiotami psychiki — może być tylko „doznawane”, nie może być natom iast kontemplowane. In tro spekcja — powiada on — to „doznawanie” przeżyte całkowicie, wraz z „całym aparatem wypracowanej m owy” (I, s. 18); ap arat ten powoduje, że elem enty przeżycia zarysowują się w „subtelnie zanalizowanej for m ie” (i, s. 19).
Nic też dziwnego — dodaje — że uważamy naszą introspekcję za czynnik przem ieniający naszą psychikę w przedmiot, jeśli się zważy, w jak znacznym stopniu język, który w yraża nasze stany um ysłowe, ukształtow ał się w związku z dążeniem do celów praktycznych i w kontakcie z przedm iotami fizycznym i.
Jeżeli przyjm iem y ten pogląd, widzimy, że proces pośredniczący, konieczny, by przeżycie mogło dotrzeć do świadomości, polega na wią zaniu takiego przeżycia z czynnościami i przedmiotami, które działają na zmysły i które mogą być kontemplowane, oraz ze słowami, które przy w ołują dane przedm ioty w całej różnorodności ludzkiej perspektywy. O derwanie kontemplowanych cech przedm iotów od ich historycznego kontekstu i spożytkowanie dla w yrażania potrzeb i impulsów doznają cego umysłu odbywa się właśnie w procesie marzenia. Najnowsze ba
7 Ibidem, s. 48.
dania snów prowadzą do niewątpliwego, jak się wydaje, wniosku, że zdum iewające następstw o obrazów produkowanych przez uśpioną psy chikę w ynika z procesów wzajemnego działania na siebie dyspozycji emocjonalnych zwolnionych spod zwykłej kontroli. W indyw idualnych m arzeniach na jawie oraz w micie i legendzie mamy inne sekwencje obrazów, determ inow ane przez układy emocjonalne, które w ydają się nam dziwne jak sny, kiedy pow tarzając je w słowach używanych rów nież do w yrażenia rezultatów refleksji logicznej, stajem y wobec tych
kontrastujących i niezgodnych z sobą odmian przeżycia.
K iedy wielki poeta czerpie z opowieści, któ re ukształtow ały się w fan tazji wspólnoty ludzkiej, nie obiektywizuje on tylko swej jed nostkowej sfery doznań. Reagując z niezwykłą wrażliwością na słowa
i obrazy, które już w yrażają emocjonalne doświadczenie wspólnoty, poeta tak je organizuje, by w pełni zużytkować ich siłę ewokatywną. W ten sposób osiąga on oraz obejm uje we w ładanie w izję przeżycia rodzącego się między jego duszą a otaczającym życiem i przeżycie to, jednostkowe i zbiorowe zarazem, przekazuje innym tak, by zdolni byli adekw atnie zareagować na użyte słowa i obrazy.
Oto dlaczego, jeśli chcem y rozpatrywać wzorce emocjonalne uk ryte w naszych indyw idualnych biografiach, możemy je badać w zwierciadle naszych spontanicznych czynności, o ile zdołamy je odtworzyć w pamięci albo w naszych snach i w przypływ ie marzeń na jawie; jeśli jednak chcielibyśmy rozpatryw ać wzorce archetypow e wspólne z ludźm i minio nych pokoleń, powinniśmy badać je w przeżyciu przekazywanym przez w ielką poezję, w yw ołującą reakcje emocjonalne w ciągu całych w ie ków. Badając tu taką poezję nie pytam y się, co było w psychice Aischy- loea czy Shakespeare’a, gdy tworzył postać Orestesa czy Hamleta, ani też jak te postaci oddziaływ ały na widownię grecką czy elżbietańską. P ytanie powstające w dialogu między autorem niniejszej książki a jej czytelnikiem jest inne: czym są dla nas, w przeżyciu nam przekazanym, postaci Orestesa i Hamleta, gdy oglądamy, czytamy, lub też odtw arzam y w pamięci grecką czy Szekspirowską tragedię?
3
Jest pewna trudność w stępna, już wspomniana, nad którą trzeba się zastanowić bardziej szczegółowo. Jak możemy zagwarantować, że prze życia przekazywane przez w ielkie dzieła dram atyczne będą w nas obec ne z pełnią i intensywnością, która pozwoli nam badać je w sposób ade kw atny?
Analogiczny problem omówił Percy L ubbock9 w odniesieniu do b a
dania form y powieści. K rytyczny odbiór utw oru — powiada on — na nic nam się nie przyda, jeżeli nie zdołamy zachować w sobie właściwego obrazu książki; książka zaś dociera do nas jako pewien przepływ prze żyć, który nigdy nie jest w nas obecny w całej pełni. Zadanie czytelnika, zanim będzie mógł podjąć funkcję krytyka, polega na tym, by z sekw en cji minionych przeżyć ukształtować sobie na nowo powieść. Ciąg ich ,,musi być gdzieś uporządkowany i skoncentrow any” (s. 15).
Na przedstaw ieniu sztuki odpowiednio zinterpretow anej na scenie stw ierdzam y — może jeszcze w yraźniej niż przy cichym czytaniu po wieści — że przesuwające się kolejne przeżycia zostają w pewnych punk tach uporządkowane i skoncentrowane; dzięki tem u przypom inając sobie obrazy tych punktów możemy oglądać całą sztukę jako żywą jedność. W ten sposób uzyskane głębokie wrażenie emocjonalne może trwać, kiedy sztukę w iele razy czyta się i do niej pow raca i kiedy indyw i dualne w rażenia precyzują się przez porów nywanie ich z rezultatam i dociekań krytyków i uczonych. Przy takim przeżyw aniu sztuki ustępy centralne stają się coraz bogatsze w znaczenie, splatając się z naszymi w łasnym i przeżyciami emocjonalnymi.
Muszę założyć, że czytelnik posiada takie właśnie przeżycie Hamleta, albowiem nie mogę sobie pozwolić na to, by przypomnieć sztukę w peł niejszy sposób. Spróbuję natom iast odwołać się do ustępu, w którym w e dług m nie koncentruje się w najwyższym stopniu znaczenie całej sztuki. Około trzydzieści lat temu widziałam Hamleta na scenie; z tego przeżycia zostało mi wspomnienie dziwnego uniesienia i cudownego piękna, które towarzyszyły słowom um ierającego H am leta do Horacja:
If thou didst ever hold m e in th y heart, A bsen t thee from felicity awhile,
A n d in this harsh w orld draw th y breath in pain, To tell m y story.
[Skoroś m nie kochał, nie odchodź do szczęścia, Lecz na tym cierpkim św iecie zostań jeszcze I z trudem żyjąc opowiedz m e dzieje!
(Przekład J. I w a s z k i e w i c z a ) ]
To jeden z ustępów w ybranych przez M atthew A rn o ld a 10 jako „spraw dziany” poezji; m ają to być ustępy, w których — tak w stylu jak w substancji — zaw arty jest najwyższy w alor poetycki, Arysto- telesowska wzniosła praw da i powaga, wznosząca się ponad historię czy zwykłą mowę. Powiedziałbym, że owa „wzniosła praw da”, o której mówi M atthew Arnold — podobnie jak cecha przypisyw ana wielkiej poezji przez Lascelles Abercrombiego, „stopienie się wszelkich rodzajów ży
cia w jeden płomień świadomości” — jest własnością takich wierszy nie wyizolowanych z całości, lecz przyswojonych w ich kontekście. Skupia się w nich scalone przeżycie dram atu, a czarodziejstwo ich muzyki przenosi je coraz głębiej ku tajniom rozmiłowanego w nich umysłu.
M ożna pokusić się o analizę tego „czarodziejstwa” 11 czy siły u rze kającej, w któ rej ry tm i dźwięk słów bezspornie odgryw ają dużą rolę. W ydaje m i się, że urzekająca siła wiersza „absent thee from felicity
aw hile” [,,... nie odchodź do szczęścia”] rośnie, kiedy później jego dźwięk
odbije się echem w słowach Horacja:
Good night, sw e e t prince, A n d flights angels sing thee to th y rest!
[... Dobranoc, mój książę. N iech ci w pokoju anioły śp iew a ją 12.
(Przekład J. I w a s z k i e w i c z a ) ]
Na tle tej muzyki nieba tym bardziej przejmująco odczuwamy ko n trast słów: „in this harsh world draw th y breath in pain” [„Lecz na tym cierpkim świecie zostań jeszcze / I z trudem żyjąc...”]; słowa te poruszają się z mozołem ku swojemu celowi wyznaczonemu w dalszych słowach: „to tell m y story” [„opowiedz me dzieje”]. Dzięki urzekającej sile słowa te padają w swoim miejscu, w ydają się zbierać w sobie całe znaczenie owych zmagań potężnego im pulsu działania skierowanego przeciw niew idzialnej zaporze, cały bezsilny gniew i splot sprzecznych uczuć, wreszcie tęskne poszukiwanie uspraw iedliwienia i wyzwolenia — to co składa się na dzieje Hamleta, tak jak je opowiada Shakespeare; czynią one zarazem z H am leta i z tych wierszy symbol tego wszystkiego, co w śród takich zmagań i tęsknot dręczy umysł reagujący na słowa H am leta.
4
Zanim spróbujem y porównać Hamleta i dram aty o O restesie ze względu na ich podstawowy wzorzec emocjonalny, zajm ijm y się pokrótce studium o Hamlecie dra E rnesta Jonesa 13.
11 L. A b e r c r o m b i e , The Idea of Great Poetry. 1925, s. 19.
12 [Ani w cytow anym tu przekładzie J. Iwaszkiew icza, ani w przekładzie Tar naw skiego nie zostało oddane (i m oże po polsku nie może być oddane) to echo, o którym m ów i autorka. Polega ono prawdopodobnie na powtórzeniu aliteracyj- nym układu: a...fl...a i w yrazu thee. Nie jëst to echo bardzo w yraźne, choć dla angielskiego czytelnika efekty aliteracyjne są bardziej istotne niż dla polskiego (przyp. tłum.).]
13 E. J o n e s , A Psycho-A n alytic S tu d y of „Hamlet”. W: Essays in A pplied
Dr Jones rozpatrując istotę konfliktu H am leta zastosował poniekąd podobny do mojego sposób badania. Bo cóż w łaściw ie czyni ten k ry ty k śledząc pobudki postaci w sztuce?
K onstruując postać człowieka o pewnych dyspozycjach psychicznych i analizując bodźce jego postępowania k rytyk m usi posłużyć się m ateriałem przeżyć emocjonalnych, który m !sam podlega w tra k c ie czytania sztuki. Przeżyw a pewien proces psychiczny d any w w ypow ie dziach Hamleta, proces, w którym pow staje silny im puls do działania i ciągłe pogrążanie się w apatii i rozpaczy; jest to proces, k tó ry czy telnik w trakcie przeżywania go wyobraźnią p rzypisuje postaci fik cy j nej. Spoglądając później na całość tak odebranego w rażenia przy po mocy analizy i syntezy kolejnych jego momentów, k ry ty k (o ile nie zawodzi go w łasne myślenie) dostrzega w fikcyjnej osobowości H am leta odbity wzorzec sił emocjonalnych działających w ew nątrz swej własnej wyobraźni.
Doktorowi Jonesowi konflikt H am leta ukazuje się jako przykład dzia łania kompleksu Edypa. H am let nie może całą swoją jaźnią pragnąć zabicia stryja, ponieważ „stryj wciela najgłębszą, najb ard ziej u k ry tą część jego w łasnej osobowości”. Powściągane pragnienie śm ierci ojca i seksualnego połączenia się z m atką, utrzym ujące się nieśw iadom ie od niemowlęctwa, doprowadziło Hamleta do nieświadomego identyfiko w ania się z obciążonym winą stryjem, tak że dopiero u progu śmierci, „kiedy uczynił ostateczną ofiarę (...), potrafi się zdobyć (...) na zabicie swojego drugiego ja ” (s. 57).
Ta hipoteza psychologiczna, przejęta od F reuda a opracow ana przez d ra Jonesa, została przyjęta z aprobatą przez niektórych krytyków lite rackich. H erbert Read — przytaczając zdanie J. M. Robertsona, że H am
let „w swej obecnej postaci nie jest ostatecznie dram atem w pełni zrozum iałym ”, ponieważ Shakespeare nie mógł stworzyć psy chologicznie zw artej sztuki z barbarzyńskiej fabuły i hipersubtelnego bohatera — twierdzi, że niezależnie od tego, jak bardzo kłopotliw y jest
H am let dla krytyków , przecież przeżywając ten d ram at odczuwamy ja
kąś intensywność w yrazu o osobistym piętnie, intensywność k o n s e k w e n t n ą , nadającą utworowi jedność, której daw niejsi krytycy uni wersyteccy nie umieli zbadać, nie mając po tem u śro dk ó w 14. Tym czasem hipoteza dra Jonesa pozwala — zdaniem jego — wyjaśnić, jak się to dzieje, że nasze uczucia przyjm ują bez protestu wszelkie trudności i niekonsekwencje, z którym i może spotkać się nasze m yślenie. Uży w ając terminologii przeze m nie proponowanej m oglibyśmy powiedzieć, że hipoteza kompleksu Edypa — to znaczy hipoteza uporczywego nie
świadomego pragnienia, wrogiego wobec ojca i bezczeszczącego matkę, pozostającego w konflikcie z poczuciem synowskiej miłości i oddania d aje naszem u m yśleniu wzorzec em ocjonalny istotnie odpowiadający grze uczuć pobudzanych pełnym wyobraźniowym uczestnictwem w dramacie. Profesor B radley mówił o Hamlecie jako o dziele zasługu jącym na ty tu ł „tragedii moralnego idealizmu” 15, z powodu intensyw ności zarówno w idealizacji miłości, jak w zgrozie na widok sprzenie wierzenia się miłości, którą wyczuwamy w słowach H am leta. Rozprawia on o w strząsie, jakim d la wrażliwości takiej jak u H am leta był widok w iarołom stw a jego m atki i stryja; jednakże istnieje jakaś sprzeczność między zgrozą i w strętem , jakie mógłby w n atu ra ln y sposób odczuwać w rażliw y um ysł wobec takiego wiarołomstwa u drugich, a tym prze możnym w strętem , jaki odczuwa H am let dla samego siebie, całego swego św iata i swego zamierzonego działania; chyba że weźmiemy pod uwagę, iż zdrada jego m atki i stry ja pow tarza się echem w nim sam ym i w poczuciu lojalności wobec ojca, które jest jego najsilniejszym świa domym m otyw em działania. Jeżeli odtw arzając przeżycia, jakie nam dała sztuka, znajdujem y, że miłość zgodna z powinnością synowską zo stała jak gdyby podkopana przez niejasne poczucie popełnienia zdrady nie tylko zew nętrznej, ale w ew nętrznej, musim y — sądzę — zgodzić się, że hipoteza Freudow ska rzeczywiście rzuca pew ne światło n a to in ty m ne, bezpośrednie przeżycie, k tó re jest ostatecznym spraw dzianem słusz
ności teorii k ry ty czn ej.
5
N ajw ażniejszym może w kładem Freudowskiej teorii in terp retacji snów do zrozum ienia em ocjonalnej symboliki tem atów poetyckich jest to, co wiąże się z „rozszczepieniem” postaci typowych. Porównując his torię. H am leta z historią Edypa d r Jones twierdzi, że obie są w ariantam i tego samego m o t y w u [motif], ale w jednej postać ojca pozostaje je dnolita, podczas gdy w drugiej została „rozszczepiona na dwie” : ojciec kochany i szanow any oraz znienawidzony uzurpator-tyran.
Z tw ierdzeniem tym związane są dwa składniki hipotezy:
1. Założenie zasadnicze — zaw arte również w tezach Junga i Gil berta M urraya, od których zaczęły się niniejsze rozważania — że te prastare w ątki zawdzięczają swoje przetrw anie w roli tradycyjnego m a
teriału sztu ki swej sile ekspresji czy symbolizowania, a przez to — wyzwalania typow ych emocji ludzkich.
2. Że emocja w yzw alana jest w tym w ypadku dwoistą — am biw a
lentną — postawą syna wobec ojca. P rzyjrzyjm y się bliżej tej ostatniej hipotezie.
Dla stosunku między ojcem a synem ch arakterystyczne jest, że ojciec w yw ołuje w synu uczucia podziwu, miłości, lojalności, a jednocześnie im pulsy złości, zazdrości, samoutwierdzenia. Im bardziej syn nauczy się „wielbić” ojca, rozw ijając w sobie to, co Shand nazw ał „świadomością sen tym entu”, tak że każdy podszept zazdrości lub w rogiej k ry ty k i bywa zduszony jako sprzeczny z powinnością synowską, tym silniejsze stanie się napięcie postawy w ew nętrznej. Taka w łaśnie postaw a może znaleźć ujście w pracy wyobraźni, gdzie odgryw ają rolę zarówno miłość, jak stłum iona wrogość. Według hipotezy Freudow skiej w historii Edypa stłum iony a uporczywy impuls, by usunąć ojca i stać się seksualnym partnerem m atki, znajduje w yraz w pierwszej części akcji. Później, w części drugiej, w w yrzutach i cierpieniach bohatera pojaw ia się w yraz poczucia szacunku i powinności synowskiej. W legendzie o Hamlecie — tak jak ukazuje ją np. saga o Amlecie — połączony lęk i samo- utw ierdzenie wrogie wobec ojca znajdują w yraz w e w szystkich incyden tach udawanego szaleństwa i w tajemniczej gorzkiej grze słów, i w resz cie w doprowadzeniu do śmierci uzurpatora przygotow anej przez spisek; a równocześnie w tym samym akcie synowskiej pom sty trium fuje miłość zgodna z poczuciem powinności synowskiej. N ajpraw dopodobniej w y łącznie Shakespeare’owi należy przypisać wprowadzenie do nowej w ersji prastarej historii subtelnego czynnika rozdwojenia i paraliżu woli bohatera, w czym można widzieć w ynik intuicyjnego zrozumienia, że im puls, który pchnął jego stry ja przeciw ojcu, był tożsam y z im pulsem istniejącym w nim samym.
Historię Orestesa można uważać za inny przykład w yrażonej przez wyobraźnię am biw alentnej postawy dziecka w stosunku do rodziców. W historii tej, tak jak ją przedstaw iają trzej wielcy tragicy attyccy, jest bogactwo m ateriału ilustrującego, jak dzięki tworom wyobraźni w ew nętrzne siły emocjonalne mogą przybrać postać uchw ytną dla zmysłów. Ale musimy się tu zadowolić krótkim tylko rozważeniem za rysu tej opowieści.
Jeśli rozpatryw ać ją jako w arian t historii Hamleta, w yróżniającą jej cechą jest fakt, że uzurpator, którego dosięga żądza zem sty i gwałtowne sam outwierdzenie syna, to nie tylko krewny-m ężczyzna, ale również królow a-m atka, która zdradziła i własnym i rękam i zamordowała ojca. Dlatego mom ent trium falnego sam outwierdzenia, kiedy syn dowiódł swojej męskości i spełnił swą synowską powinność zbrojnym w ystąpie niem przeciw nieprzyjaciołom ojca, jest zarazem" momentem, w którym budzi się namacalna, prześladująca go groza, w ynikająca z pogwałcenia
innego stosunku synowskiego — wszak nieprzyjacielem był także ktoś z rodziców, m atka zabójcy.
K onflikt przedstaw iony w dram atach o Orestesie w yraźnie dotyczy nie w prost spraw y seksualnej, lecz miłości syna lub córki połączonej z nienawiścią, a skupiającej się na postaci jednego z rodziców, czy to ojca, czy m atki. To właśnie ów stały konflikt pokoleń wciąż znajduje wyraz w tej opowieści, podczas gdy problem y bardziej przem ijające — np. konflikt między p atriarchatem a praw em macierzystym, istotny być może dla A teńczyków — zatraciły już swą ważność. Tragedia Król Lear najlepiej uw ydatnia, że tem at konfliktu pokoleń miał wielkie znaczenie dla tej form acji uczuciowej, która znalazła w yraz w sztukach Shakes
peare’a.
W dram acie tym konflikt uczuciowy między pokoleniami został uka zany z punktu widzenia starca, ojca, któ ry znajduje u swych n a tu ra l nych następczyń, w dwóch odrębnych wcieleniach, najwyższy stopień zwierzęcego egoizmu i najwyższy stopień oddania córki dla ojca. Bradley zwrócił uw agę na to, jak sztuka ta ilu stru je „tendencję wyobraźni w kierunku analizowania i redukowania, rozkładania n atu ry ludzkiej n a czynniki składow e” 16. To ten właśnie sposób m yślenia — sugeruje on 17 — powoduje „nieustanne aluzje do niższych zw ierząt”, które pow racają w całej sztuce. Tak więc Goneryla jest porów nywana do kani, węża, dzi ka, psa, wilka, tygrysa. Analizująca działalność wyobraźni, oddzielającej w ludzkiej naturze to, co bestialskie, od tego, co anielskie, i dająca tym pierwiastkom osobne wcielenia — w niegodziwych córkach z jednej strony, a w K ordelii z drugiej (a dalej w Edmundzie i Edgarze, z k tó rych jeden jest okrutnym , drugi oddanym synem Gloucestera) — to in ny przykład wspomnianego już przez nas „rozszczepienia” postaci ojcow skiej. Rozszczepienie w tej sztuce następuje z punktu widzenia ojca, pod czas gdy w historii H am leta lub Orestesa z punktu widzenia dziecka. Dla uczuć dziecka jedno z rodziców może być zarówno ukochanym obrońcą, jak niespraw iedliw ym tyranem , i te dwa aspekty znajdują swą emocjo nalną symbolikę w osobnych postaciach w sztuce; podobnie dla uczuć jednego z rodziców dziecko może być zarówno kochającą podporą na stare lata, jak bezlitosnym uzurpatorem i rywalem , i te dwa aspekty znajdują sobie w yraz w osobnych postaciach, takich jak czuła córka Króla Leara i jego córki niegodziwe.
6
Dotąd zastanaw ialiśm y się nad wzorcem emocjonalnym odpowiadają cym określonem u tem atow i — tem atowi konfliktu między pokoleniami.
16 I b id e m , s. 264. 17 I b id e m , s. 266.
Choć jest to tem at wciąż się pow tarzający, nie obejm uje jednak całej dziedziny dram atu tragicznego. Czy potrafim y odnaleźć wzorzec arche typow y odpowiadający tragedii jako takiej — jej uniw ersalnej idei czy formie?
G ilbert M urray, uważając, że „istotna idea tragizm u” to „m oment wzniesienia się, po którym następuje upadek, czyli pycha, po k tó rej przy chodzi sąd”, i próbując bliżej zanalizować tę sekw encję, utrzym uje, że to, co jest „napraw dę charakterystyczne” dla konfliktu tragicznego, to „pierw iastek tajem nicy ostatecznie wywodzący się z antycznych pojęć religijnych katharsis i zadośćuczynienia” 18. Śmierć lub upadek bohatera tragicznego m a w pewnym sensie ch ara k ter oczyszczającej lub pokutni czej ofiary.
Rozważając tę koncepcję możemy zacząć od usunięcia pewnego b ra ku, który prawdopodobnie uderzył czytelnika przy poprzednim omawia niu dram atów H am leta i K róla Leara, O restesa i Edypa. Pominęliśmy dotychczas królewską godność syna i ojca w plątanych w tragiczny kon flikt; a jednak królewska godność m a w ielkie znaczenie dla wyrażonego w sztuce rodzaju uczucia.
Weźmy na przykład pod uwagę tragedię Król Lear. „Zasadniczy n u rt sztuki” — powiada G ranville-B arker — to przejście L eara „od poczu cia osobistej krzyw dy do przyjęcia na siebie, do czego są zdolne wielkie natu ry , całego możliwego brzem ienia sm utku św iata” 19. Właśnie pozycja królew ska L eara sprzyja pow staniu tego n urtu . K ról L ear jest „bied nym, chorym, słabym i w zgardzonym starcem ”, ojcem, którego okrucień stwo córek doprowadziło do łez i szaleństwa, a jednocześnie postacią w swoich cierpieniach nadludzką, kimś, kto może wezwać, by „wszech- druzgocący piorun zrównał swym uderzeniem oporną krągłość św iata” mszcząc jego krzywdy. To te w łaśnie skojarzenia, w k tó re historia i pre historia przybrała imię i obraz króla, spraw iają, że pod działaniem cza ru poezji Szekspirowskiej możemy przyjąć postać L eara jako wyniesio ną w jego straszliwej męce ponad ludzkie w ym iary. Jego szaleństwo, je go budzące litość człowieczeństwo przedstaw iają — zgodnie z kom enta rzem, k tó ry Shakespeare w kłada w usta towarzyszącej postaci, wypo wiedzianym jednak w im ieniu w szystkich patrzących — „widok (...), którego w królu mowa nie w yrazi” . Słowo „k ró l”, dzięki swojemu miejscu w sztuce, jest nasycone znaczeniem, którego źródeł trzeba szu kać daleko wstecz w historii rasy ludzkiej i jednostki.
Prawdopodobnie dlatego, że w umyśle małego dziecka ojciec jawi się jako ktoś o nieograniczonej sile, w rozwoju jednostkowej w yobraźni po
18 G. M u r r a y , D ram a. W: T h e C lassical T r a d itio n in P o e tr y , s. 66.
19 H. G r a n v i l l e - B a r k e r , P r e fa c e s to S h a k e s p e a r e (1927). First Series, s. 171.
staci ojca i króla zlewają się w jedno. Legendy i baśnie, które odzwier ciedlają stosunek uczuciowy ludzi bardziej prym ityw nych do ich króla, dziecko in terp retu je w świetle własnego poprzedniego stosunku uczucio wego do ojca. Tak u dziecka, jak i u osobnika prymitywnego odbywa się prawdopodobnie ten sam proces: w ynurzanie się świadomości jaźni osob niczej z łona pewnej mniej zróżnicowanej samowiedzy, którą można nazwać świadomością kolektyw ną czy grupową. Postacie ojca i króla m ają tendencję do zachowania w głębszych pokładach psychiki, tych, do których może dotrzeć poezja, czegoś w rodzaju m any, którą obdarzony był pierw szy przedstaw iciel siły większej, ale pokrew nej sile jedno>stki dobywającej się na powierzchnię świadomego życia.
To w łaśnie ów nadprzyrodzony wygląd, jaki dla roznieconej wyobraź ni przybiera ojciec-król z dram atu, jest ważny, kiedy próbujem y zrozu mieć charakterystyczny dla tragedii elem ent tajem nicy religijnej; ele m ent w przeszłości tak wyraźny, dziś według G ilberta M urraya w spo sób m niej uchw ytny nadal stanowiący część składową tego naszego prze życia.
Sądzę, że pewne nowe spojrzenie na ten charakter tragedii i tragicz nego bohatera można uzyskać zastanowiwszy się nad wnioskami, do ja kich doszedł d r Ju n g badając fantastyczne postaci pojawiające się w ana lizie przeżyć jednostki.
W swoim dziele o psychologii podświadomości, w rozdziale zatytuło w anym Ofiara, ro zp atru je on symbol umierającego bohatera, tak jak ja wi się on w indyw idualnej fantazji reprezentując, według jego in te r pretacji, w yolbrzym ioną osobowość dziecięcą — dziecięce „ja”, które m u si być poświęcone, jeżeli libido ma się dalej rozwinąć w kierunku czyn nego życia, zaś w późniejszej pracy pod tytułem Osobowość „Mana” 20 omawia postać bohatera, któ rą znajduje bogatszą w treści w późnych stadiach analizy.
Szczególnie w tedy, gdy jednostkowe czynniki w ypierające prze stają działać i swobodnie w yłaniają się obrazy o charakterze „kosmicz ny m ”, może się pojawić zrodzona w fantazji postać jakiegoś wielkiego proroka czy bohatera, dążąca do owładnięcia osobowością 21. Jeżeli oso bowość świadoma lub praktyczna jest ubogo rozwinięta, zachodzi w ięk sze prawdopodobieństwo, że takie potężne obrazy rodzące się w nieświa domości n ad nią zapanują.
20 C. G. J u n g , Mana Personality. W: T w o Essays on Analytical Psychology. Transi, by H. G. and C. F. B a y n e s . 1928. (Esej III, rozdz. 4).
21 Interesujący opis autobiograficzny tego stanu m ożna znaleźć w pismach E. M a i t l a n d a (The S to ry of Anna Kingsford and E dw ard Maitland and of the
N e w Gospel of Interpretation. Wyd. 1. 1893). Por. zwłaszcza fragm ent, w którym
opisuje on pierw sze nadejście autorytatywnej „obecności” i w yraźnie słyszany głos: „w reszcie znalazłem człowieka, przez którego m ogę m ów ić”.
Jako przykład literacki takiego w ypadku, rów noległy do faktycznie zachodzących w jego doświadczeniu, przyjm uje Jung historię H. G. W ell sa o Preem by’m 22, „małej, nieważnej, nieopierzonej osobowości”, k tó re mu jawi się we śnie i w fantazji postać Sargona, K róla Królów, w spo sób tak nieodparty, że Preem by identyfikuje się z tym w ładcą. Ju n g za uważa, że w tym wypadku „autor opisuje praw dziw ie klasyczny typ kom pensacji” 23; możemy go porównać z typem kom pensacji w y stęp u ją cym w związku z rozważaną już przez nas am biw alentną postaw ą dziecka wobec któregoś z rodziców.
Jeżeli w sferze życia świadomego w stosunku do rodziców dopuszcza ne są tylko reakcje podziwu i dobrych uczuć, podczas gdy inne w znieco n e w mózgu reakcje, o charakterze wrogim, są stłum ione, to właśnie te ostatnie będą w snach dążyć do przedstaw ienia postaci rodzicielskiej ja ko przedm iotu gw ałtu lub pogardy. Podobnie, jeśli w sferze życia św ia domego jaźń osobowa daje się poznać tylko jako „obserwator, człowiek nie umiejący działać ani się wypowiedzieć”, ktoś kom pletnie nic nie zna czący, a zarazem w sferze życia pulsującego w jego mózgu w ystępują reakcje sym patii, uniesienia i zachwytu dla wyobrażonych przejawów wielkich ludzkich osiągnięć — jak u małego P reem by’ego, k tó ry był ze lektryzow any „tajem nicą A tlantydy i w ym iaram i P iram id” — wówczas w kompensacji za jaźń pomniejszoną może wyłonić się postać jaźni bo haterskiej, czy osobowości mana, ukształtow ana jak gdyby z m ateriału owych wyobraźniowych reakcji; tak postać nienawidzonego ojca była kształtow ana z energii stłum ionej wrogości jako kom pensacja za prze- idealizowaną miłość.
Preem by z Wellsowskiej historii po wielu cierpieniach został u ra to w any od dalszych złudzeń dzięki temu, że nauczył się myśleć o swojej wizji jako o duchu człowieczym i jego osiągnięciach, jako o dziedzictwie, które należy do niego osobiście w tym tylko stopniu co do każdego in nego człowieka. Każdy osobnik, w którego fan tazji zrodzą się takie po tężne duchy, z ich nadludzkim i upraw nieniam i i stosunkami, musi więc nauczyć się rozróżniać owe upraw nienia od tych, które w ysuw a jaźń osobowa; inna zaś spraw a, że równocześnie jaźń osobowa może się wzbo gacić przez świadome przeżywanie swego stosunku do w ielkich sił rep re zentowanych przez takie postaci.
W ten sposób, w edług poglądów Junga, przez in terp retację i nadanie świadomego kierunku temu „zupełnie naturalnem u procesowi” 24 fan tazji, w której powstają obrazy kompensacyjne — fan tazja taka może po służyć do oczyszczenia indyw idualnej woli i jej pogodzenia się z sobą.
22 Ch ristin a A lb erta 's Father. 1925. 23 J u n g , op. cit., s. 193.
Czy w jakiś podobny sposób również dram at tragiczny, głęboko przeży wany teraz lub w przeszłości, spełnia funkcję oczyszczenia lub zadość uczynienia w stosunku do namiętności widza? Aby rozwiązać ten pro blem, starajm y się nieco dalej wniknąć w istotę emocjonalnego przeży cia sztuki tragicznej, wciąż używając przykładów Hamleta i Króla Leara. Profesor B radley badając przeżycie tragedii przytacza te dram aty ja ko przykłady tragedyj, u których kresu czujem y ból zmieszany z czymś na kształt radosnego uniesienia. Dochodzi «wtedy do głosu — tw ierdzi on: „poczucie dum y człowieka wobec wielkości duszy” i świadomość ja kiejś „ostatecznej siły”, k tó ra „nie jest po prostu losem”, lecz czymś d u chowym, czego bohater „nigdy nie był tak blisko (...) jak w chwili, gdy zażądała ona jego życia” 25.
C ytuję ten sąd B radleya, rzecz jasna, nie jako opinię bezsporną, ale jako próbę w ybitnego k ry ty ka, by oddać w słowach jego własne, głębo ko przem yślane przeżycie tragicznego dram atu. Przeżycie przekazane zo stało tu raczej w kategoriach filozoficznych czy religijnych niż psycholo gicznych. Czy możemy przełożyć te term iny n a bardziej zbliżone do p sy chologicznych? Czym jest ta siła duchowa, spokrewniona z postacia mi i w pew nym sensie stanowiąca całość, której one są „częściami, w y razami, produktam i?” 26 Podsunęłabym (idąc za poglądem F. M. C om for da) hipotezę psychologiczną, że siłą tą jest wspólna natu ra, przeżywana i bezpośrednio doznaw ana przez członków jakieś grupy lub spólnoty — „zbiorowe wzruszenie i działanie grupy” 27. Ta wspólna natu ra może być, według w yrażenia A lexandra, doznawana, nigdy natom iast bezpośrednio kontemplowana. Jako niezgłębionej dla introspekcji, daje jej Jung m ia no Zbiorowej Nieświadomości; jest to energia w italna, która w swym spontanicznym dążeniu do ekspresji rodzi zarówno bohaterskie postaci mitu i legendy, jak i podobne postaci ukazujące się w indyw idualnym fantazjow aniu, które zdolne są owładnąć świadomością jednostkową.
Według B ra d le y a 28 tragiczne uniesienie, jakie przeżywam y na koń cu Hamleta, związane jest z naszym poczuciem, że ta siła duchowa, k tó rej H am let jest w jakiś sposób wyrazem czy wynikiem, przyjm uje go w siebie. Toż samo poczucie, zauważa Bradley, domaga się zaspokojenia, które dają słowa Horacja, zaw ierające wbrew zwyczajowi Shakespeare’a aluzję do życia przyszłego: „niech ci w pokoju anioły śpiew ają”. Jeśliby tę siłę duchową, której nie może pominąć filozof analizując swoje przeży cia poetyckie, zinterpretow ać psychologicznie jako rozbudzone poczucie
25 B r a d l e y , O x fo r d L e c tu r e s on P o e tr y , s. 84. 26 B r a d l e y , S h a k e s p e a r e a n T ra g e d y , s. 37.
27 F. М. С о r n f о r d, F ro m R eligio n to P hilosophy. Arnold, 1912, s. 78. 28 B r a d l e y , S h a k e s p e a r e a n T r a g e d y , s. 147.
naszej wspólnej n atu ry w jej czynnej fazie em ocjonalnej, to nasze u n ie sienie wobec śmierci Ham leta trzeba wiązać bezpośrednio z uniesieniem religijnym , które przeżywała grupa pierw otna składając ofiarę z boskie go króla lub świętego zwierzęcia, reprezentującego życie plemienia; przez uczestniczenie w przelaniu jego krw i czuła ona, że życie to zostało wzmocnione i odnowione. Hamlet, chociaż um iera, jest nieśm iertelny, gdyż jest przedstawicielem i tworem nieśm iertelnego życia gatunku. Ży je, tak jak żyć pragnął — w historii, której opowiadaniem obarczył Ho- racja, w nas, którzy uczestniczywszy w tej historii zstępujem y z w yżyn poetyckiej ekstazy, by z powrotem żyć w tym surow ym świecie naszych zacieśnionych odosobnionych osobowości.
Wnikliwy Nietzsche, któ ry znał tak upojenie artysty , jak i filozoficz ną skłonność do analizy, dostrzegał istotę tragedii w w izji zrodzonej z tańca 29. Taniec rytm icznej mowy, jak taniec antycznego chóru, pobu dza ekstazę dionizyjską, z której w yłania się jasna i św ietlistą apolliń- ska w izja ujętych w obrazy znaczeń, niesionych przez tańczące słowa.
Bolesne obrazy zaw arte w wizji są od razu poznane i odczute jako coś bliskiego — ale jednocześnie rysujące się „w oddaleniu”, jak przedm ioty na jakimś daleko rozciągającym się krajobrazie, „udziwnione przez pięk n o ”. Jeśli chodzi o m ateriał pam ięci w yrastający z osobistego przeżycia, a użyty w działaniu wyobraźni, to podlega on „odseparow aniu (...) od konkretnej osobowości przeżywającego” i „w yłączeniu osobistych p u n k tów w idzenia” 30; pojawia się jednak również przeżycie, k tó re nigdy nie było związane z jaźnią osobową — jak w tedy na przykład, gdy w Królu
Learze Shakespeare każe aktorow i „uosabiać zarazem L eara i burzę” 31,
a w burzy „widzimy w łaśnie i słyszymy w ładze udręczonej duszy” 32. Tu dram aturg, aktor i widz sięgają do przeżycia, które n ie było nigdy oso biste, lecz ukształtowane przez wcześniejsze postrzeganie burz fizycz nych, na które rzu tu je w yobraźniowe ta sama bezosobowa energia emo cjonalna, z której zostaje teraz ukształtow ana demoniczna postać bo hatera.
Bezosobowej, „oddalonej” wizji odpowiada, jak to nazw ał Schopen hauer, „podmiot o swobodnej woli”, którem u obojętne są w ysiłki i lęki jaźni, k tó ry nie jest skrępow any jej jednostkową perspektyw ą 33.
29 Zob. F. N i e t z s c h e , Narodziny tragedii. Cz. 8.
30 E. В u 11 o u g h, Distance as an Aesthetic Principle. „British Journal of P sych ology” V, cz. 2, z. 116.
31 G r a n v i l l e - B a r k e r , op. cit., s. 142. 32 B r a d l e y , Shakespeare an Tragedy, s. 270.
33 Tę w łaściw ość przeżycia estetycznego żywo w yrażają w form ie przepojonej w yobraźnią w iersze D e L a M a r e ’ a:
When music sounds, all that I w as I am Ere to this haunt of brooding du st I came.
Poczucie w yzw olenia i dionizyjskie zjednoczenie z większą całością składają się więc najprawdopodobniej na ów elem ent religijnej tajem ni cy — oczyszczenia i zadośćuczynienia, tradycyjnie wiązany z ideą tr a gedii.
7
Jeżeli teraz, podsumowując nasze wyniki, powrócimy do pytania, ja ki determ inujący wzorzec uczuciowy odpowiada formie tragedii, może my odpowiedzieć zgodnie z naszym poprzednim omówieniem sprawy, że wzorzec ten składa się z przeciwstawnych tendencji emocjonalnych po budzanych przez te n sam przedm iot lub sytuację. Tendencje te ścierając się w yw ołują napięcie w ew nętrzne, które szuka w yładow ania czy to w m arzeniach, czy w yobraźni poetyckiej, twórczej już to przez pew ne odbicie elem entów, już to w sposób oryginalny. Nie jest rzeczą łatw ą opi sać zwięźle i zarazem adekwatnie istotę tych przeciwstawnych tendencji, które znajdują w yładow anie w bardzo rozmaitych ujęciach tragicznego tem atu śmierci lub upadku bohatera. Ale można próbować takiego opisu posługując się pojęciem am biw alentnej postawy w stosunku do jaźni.
W stopniowym kształtow aniu i przetw arzaniu poprzez doświadczenie życiowe, dochodzenie do jakiejś idei własnej jaźni, każdy człowiek m usi w pewnym stopniu doświadczyć kontrastu pomiędzy jaźnią osobową —
ego ograniczonym, jednym z wielu — a jaźnią, któ ra może swobodnie
poruszać się w w yobraźni po całym obszarze ludzkich osiągnięć. W nie mowlęctwie i w latach późniejszych u tych, którzy pozostają dziećmi, nawet stosunkowo słaba czynność wyobraźni w połączeniu z niezdyscy plinowanym in stynktem sam outwierdzenia może przedstawiać jaźń raa- rzeniową [fantasy self] — obraz osobowości infantylnej — w konflikcie z obrazem już „urobionym ” przez kontakty społeczne, pobudzające in stynkt poddania się. W dojrzalszej psychice, która już trzeźwo w ypróbo wała jaźń osobową w praktyce życiowej, kontrast między tą jaźnią a tą drugą ujaw nia się w myśleniu wyobraźniowym, gdzie nie ma praw ie granic dla współczucia i wzniosłych dążeń.
W sferze tego, co McDougall nazywa uczuciem autorefleksyjnym
[self-regarding sen tim en t], te kontrastujące obrazy i impulsy, które je
podtrzym ują i reagują na nie, mogą powodować trw ałe napięcie. Przeży wanie sztuki tragicznej nadaje poprzez postać bohatera obiektyw ny
[Gdy brzm i m uzyka, jestem w szystkim , czym byłem , zanim dotarłem do tego siedliska, w którym przebywam jako garstka zadumanego prochu]. Widzimy, jak odczuty tu jest kontrast podmiotu przeżycia estetycznego — „jestem w szystkim , czym b yłem ” — z jaźnią ograniczoną w przestrzeni i czasie fizycznym organiz mem — „siedlisko prochu’’, „garstka zadumanego prochu”.
kształt jaźni w ytw arzającej wzniosłe dążenia w yobraźniow e lub p rag n ie nie siły, a jednocześnie poprzez śmierć bohatera zadowala przeciw staw ny ruch uczuć skierowany ku wyrzeczeniu się osobistych celów i roz topieniu się ego w większej sile — w ,,świadomości w spólnoty”.
Można więc powiedzieć, że wzorzec archetypow y odpowiadający tra gedii polega na układzie dwóch tendencyj: sam outw ierdzenia i podda n ia się. Czynnikiem wzmagającym potw ierdzającą siebie jaźń jest ta sa m a siła kolektyw na, wobec której następuje ostatecznie poddanie się; a z napięcia dwóch impulsów i ich w zajem nej reakcji w w arunkach unie sienia poetyckiego pow staje zapewne specyficzna postaw a i wzruszenie tragiczne.
T em at konfliktu między pokoleniami — rozw ażany wcześniej w od niesieniu do Ham leta i Orestesa jako odpowiednik am biw alentnej posta w y wobec postaci rodzicielskiej — ma w yraźny związek z tym bardziej ogólnym tem atem i wzorcem, ponieważ u podłoża m am y, jak to widzie liśmy, te same skojarzenia emocjonalne oplecione wokół postaci ojca i króla. Widz, przeżywając w w yobraźni konflikt pokoleń, identyfikuje się z bohaterem jako synem w jego poczuciu solidarności z ojcem i bun tem przeciw ojcu, a także w tedy kiedy ten, napraw iając „krzyw dę” wy rządzoną poprzednikowi, przekazuje miejsce następcy i jednoczy się po now nie z całością tego życia, z którego się w yłonił 34.
P rzyjrzy jm y się jeszcze krótko paru punktom argum entacji.
Czasami pada pytanie, czy twórcza działalność poety i wyobraźniowa reakcja czytelnika są w ystarczająco podobne psychologicznie, by można je razem rozważać. Tu zajmowałam się głównie reakcją wyobraźni, a nie próbowałam rozważać szczególnej czynności oryginalnego komponowa nia. O tyle jednak, o ile dzieło poety, np. dram at Shakespeare’a, odsłania jego wyobraźniową reakcję na m ateriał, k tó ry przekazali mu inni, a on z kolei nam, to oczywiście zajmowałam się tym sam ym spraw ą przeży cia poety.
Pojęcie przeżycia ogólnogatunkowego [racial experience] ma w ni niejszym szkicu dwa aspekty: (1) o wszystkich system ach i tendencjach, które w ydają się odziedziczone w budowie psychiki i mózgu, można po wiedzieć, że wywodzą się z doświadczenia całego gatunku ludzkiego w przeszłości. Nie jest dla naszych celów konieczne określić dokładnie sposób tego „biologicznego dziedziczenia” po naszych przodkach. Waż niejszy dla naszego celu jest problem (2) przeżycia ogólnogatunkowego, którem u możemy się poddać, gdy reagujem y na to „społeczne dziedzi
34 Por. m istyczne słowa A n a k s y m a n d r a na tem at cyklu urodzin, według którego rzeczy „wzajem nie w yrów nują sobie szkody i odbyw ają karę za w yrzą dzone krzyw dy”, oraz om ówienie tego przez F. M. C o r n f o r d a (op. cit., zob. zw łaszcza s. 8, 147, 176).
ctwo” znaczeń zm agazynowanych w języku, które również dane jest nam przez naszych przodków i aktyw izuje możliwości odziedziczonej przez nas natu ry . W przeżyciu ogólnogatunkowym czy kolektywnym, które omawialiśm y w związku z poezją tragiczną, gdy mowa o podmiocie prze żywającym, chodzi nie o jednostkę, lecz raczej o tę rozleglejszą całość, z której wydzieliło się to, co znamy jako jaźń jednostkową czy osobową i co trw a w nas jako poczucie, utajone lub czynne, jakiejś większej siły.
Teza niniejszej pracy brzmi, że 'tak rozumiane przeżycie ogólnoga- tunkow e jest w ażnym czynnikiem w pełnym przeżyciu dram atu tragicz nego — tak dziś, jak w owym tańcu rytualnym , z którego dram at po wstał. Rozstrzygnięcie tego problem u może dać tylko dalsze badanie przeżycia wyobraźniowego.