• Nie Znaleziono Wyników

Adekwatny czy konieczny związek przyczynowy? : (dokończenie)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Adekwatny czy konieczny związek przyczynowy? : (dokończenie)"

Copied!
25
0
0

Pełen tekst

(1)

Tomasz Dybowski

Adekwatny czy konieczny związek

przyczynowy? : (dokończenie)

Palestra 5/7(43), 13-36

1961

(2)

TOMASZ DYBOWSKI

Adekwatny czy konieczny zwiqzek przyczynowy?

(dokończenie)

III.

Przedstawione w pierwszej części artykułu jednolite na ogół sta­ nowisko nauki i judykatury w sprawie związku przyczynowego zostało zakwestionowane w latach pięćdziesiątych przez szereg autorów, któ­ rych zdaniem dotychczasowe ujęcie problematyki związku przyczyno­ wego jest nie do przyjęcia ze względu na sprzeczność tego ujęcia z pod­ staw ow ym i założeniami m aterializm u dialektycznego.26

W ysunięty został postulat zastąpienia teorii adekwatnego związku przyczynowego teorią związków przyczynowo-koniecznych i przyczy­ no wo-przypadkowych. Również Sąd N ajw yższy w kilku orzeczeniach od­ ciął się w yraźnie od teorii związku adekwatnego, przechodząc na grunt teorii związków przyczynowo-koniecznych.27

Autorzy polscy w ystępujący z krytyką dotychczasowego sposobu uj­ mowania problematyki związku przyczynowego w nauce i judykaturze oparli się na ogół na argumentach, które zostały podniesione przez szereg w ybitnych przedstawicieli radzieckiej nauki prawa, i dlatego

26 P or. W a r k a l l o i Z w o l i ń s k a : op. cit.; O h a n o w i c z: op. cit., s. 45, 46; A . S z p u n a r : O d p o w ied zia ln o ść c y w iln a za w y p a d k i sa m o ch o d o w e, N P nr 12 z 1955 r., s. 12 oraz W y rzą d zen ie szk o d y p rzez k ilk a osób, P iP nr 2 z 1957 r., s. 298. Por. ró w n ież w y p o w ie d z i W. W ark ałły, S. G rossa, W. W oltera i J. M ako­ w sk ie g o p o d cza s d y sk u sji nad p ro jek tem k o d ek su c y w iln e g o P R L w pracy: M a­ te r ia ły d y sk u sy jn e do p rojek tu k.c., W arszaw a 1955, s. 190, 191, 207, 208, 212, 216. Z o sta tn ich p u b lik a cji por. A . O h a n o w i c z : O d p o w ied zia ln o ść za czy n y n ie ­ d o zw o lo n e w p ro jek cie k.c. PR L , „R uch P r., Ek. i S o cjo lo g .” zesz. 4 z 1961 r., s. 55, 56.

21 P or. orzecz. S.N . z dn. 13.1.1956 r. 3 CR 1549/54 (nie publ.) i z dn. 3.III.1956 2 CR 166/56 (O S H K A nr 7-8/59, s. 379).

(3)

14 TOMASZ DYBOWSKI Nr 7 (43)

w ydaje się rzeczą uzasadnioną — celem zapoznania się z tą argumen­ tacją — sięgnąć również do literatury radzieckiej.28

Zarzuty, jakie autorzy ci podnoszą wobec teorii związku adekwatne­ go, są zarówno natury ogólnofilozoficznej, jak i praktycznej.

Przede w szystkim staw iany jest frontalny zarzut idealizmu, który w teoriach związku adekw atnego przejawia się w różnych formach. Wyrazem idealizm u jest tworzenie jurydycznej przyczynowości, charak­ terystycznej w yłącznie dla zjaw isk prawnych, która oderwana jest od obiektyw nie istniejącej w otaczającym nas św ięcie przyczynowości, albo też przynajm niej „poprawianie” czy „ograniczanie” tej obiektyw nej przyczynowości w skutek przyjmowania za przyczynow e w yłącznie tzw . związków „norm alnych”, „typow ych”.29 W praktyce pociąga to za sobą odrywanie się od analizy konkretnej sytuacji oraz orientowanie się na jakieś z góry ustalone przyczyny, rzekomo w e w szystkich wypadkach działające w sposób jednakowy, powtarzający się.

Następnie podnoszony jest ściśle wiążący się z poprzednim zarzut subiektyw izm u. Dla oceny, jakie związki są normalne (stwierdzają to m.i. Flejszic i Łunc), w łaściw e jest według teorii adekwatnego związku przyczynowego kryterium przewidywalności. Prowadzi to w konsek­ w encji do utożsam iania ze sobą zgoła różnych kw estii, m ianowicie związ­

28 A n t i m o n o w : K w o p ro su o p o n ia tii i z n a czen ii p riczin n oj sw ia z i w g r a ż - d a n sk om p ra w ie. „T rudy n au czn oj sie ssji W .I.Ju .N ”. 1948; P i o n t k o w s k i : P r o - b lem a p riczin n oj sw ia z i w p r a w ie , „U czo n y je za p isk i W .I.Ju.N . i W .In.A .” 1949; S z a r g o r o d s k i : P r ic z in n a ja sw ia ź w u g o ło w n o m p r a w ie , „ U czo n y je T rudy W siesoju z. In st. Ju rid icz. N a u k ”, 1947 oraz N ie k o to r y je w o p r o sy p riczin n oj sw ia z i w tie o r ii p raw a, „Sow . G os. i P r a w o ” nr 7/56; N o w i c k i , Ł u n c : K u rs ra d z ie c ­ k ie g o p ra w a c y w iln e g o — o g ó ln a n au k a o zo b o w ią za n ia ch , tłu m . poi., W arszaw a 1954; F l e j s z i c ; Z o b o w ią za n ia z ty tu łu w y r z ą d z e n ia szk ód i n iesłu szn eg o z b o - g a cen ia , tłu m . p o i., W arszaw a 1954; J o f f e: Z o b o w ią za n ia z ty tu łu w y rzą d zen ia szk o d y , tłu m . p oi., W a rsza w a 1956 oraz S o w ie ts k o je g ra żd a n sk o je p raw o, L e n in ­ grad 1958; M a t w i e j e w : W ina w so w ie tsk o m g ra żd a n sk o m p ra w ie, K ijó w 1955; C e r e t e l i : P riczin n a ja sw ia ź w u g o ło w n o m p ra w ie; K o f m a n : O sn o w n y je w o p ro sy p riczin n oj sw ia z i w sw ie tie obszczej p ro b lem y grażd an sk oj o tw ie ts tw ie n - n o sti, „ W iestn ik L e n in g ra d sk o g o U n iw ie r s itie ta 1950, nr 10 oraz G ra n icy iu r id i- c zesk i zn aczim ogo p r ic z in ie n ija , „ Izw iestija W y sszich U czeb . Z aw ied . P r a w o w ie - d ie n ije ”, nr 3/60.

P o w y ż sz e z e s ta w ie n ie w żad n ym ra zie n ie p reten d u je do w y c z e r p u ją c e g o p rzed ­ sta w ie n ia b ardzo b o g a tej r a d ziec k iej lite r a tu r y d o ty czą cej p ro b lem u zw ią zk u p rzy ­ czy n o w eg o .

28 Por.: Z w ią zek p rzy c z y n o w y w p r a w ie k a rn y m , p raca zb iorow a pod red a k cją W. W oltera, K r a k ó w 1953, s. 77; O h a n o w i c z : O d p o w ied zia ln o ść za c zy n y n ie ­ d o zw o lo n e (...), s. 55.

(4)

N r 7 (43) ADEKWATNY CZY KONIECZNY ZWIĄZEK PRZYCZYNOWY? 15

ku przyczynowego i winy, ze względu na to, że możność przewidywania to przede w szystkim problem w in y.30

Zarzut subiektyw izm u podnoszony jest również przeciw tym kie­ runkom teorii związku adekwatnego, które odwołują się do doświad­ czenia życiow ego, a to z tego względu, że mówiąc o „doświadczeniu ży­ ciow ym ”, mają one na m yśli doświadczenie sędziego, sprawcy lub po­ stronnego obserwatora. Oznacza to, że „zamiast pojęcia związku obiek­ tyw nego m iędzy czynem bezprawnym a szkodą wprowadza się subiek­ tyw ne wyobrażenie (...) o tym związku (...).”31

Dalsze zarzuty to brak precyzyjności takich kryteriów, jak „normal­ ność”, „typowość”, „przeciętność”, do których odwołuje się teoria związT ku adekwatnego. Nieokreśloność tych pojęć sprawia, że ostateczne roz­ strzygnięcie pozostawione zostaje swobodnej ocenie sędziego, co sprzy­ ja łamaniu praworządności. W łaśnie m ożliwość łamania praworządności i uwzględniania interesów klas panujących, a w szczególności intere­ sów w ielkich monopoli, które odpowiadają w dużym zakresie na zasa­ dzie ryzyka, zadecydowały — zdaniem m.i. Flejszica, Łunca i Gereteli — o szerokim rozpowszechnieniu się teorii związku adekwatnego w na­

uce burżuazyjnej.32

Flejszic, poddając krytyce kryterium „typowości”, a w ięc powtarzal­ ności związku przyczynowego, wskazuje na to, że w większości wypad­ ków związek przyczynowo-konieczny (konieczność związku przyczyno­ w ego ma, zdaniem autorki, rozstrzygające znaczenie) jest jednocześnie związkiem typowym , powtarzającym się, lecz nie typowość jest tu de­ cydująca, gdyż w razie naukowego odkrycia nowego zjawiska również można m ieć do czynienia ze związkiem przyczynowo-koniecznym , który należy uwzględnić pomimo jego nietypow ości. To samo może mieć m iejsce przy badaniu konkretnego faktu w yjętego z codziennej rzeczy­ w istości.33 Autorka podaje za Antim onowem następujące przykłady: nie jest typow e zranienie przez pocisk, który w skutek rozerwania się lu fy w yleciał nie do przodu, lecz w bok, jak również nie jest typowa śmierć pod narkozą w skutek idiosynkrazji operowanego do chloroformu. A mimo to w obu wypadkach mamy do czynienia ze związkiem przy­ czynowo-koniecznym .

W ym ienionej krytyce towarzyszyła w radzieckiej nauce prawa im­ ponująca praca nad now ym ujęciem problematyki związku przyczyno­

30) Por. F l e j s z i c : op. cit., s. 51; Ł u n c : op. cit., s. 417; C e r e t e l i : op. cit., s. 34; O h a n o w i c z : O d p o w ied zia ln o ść za c z y n y n ied o zw o lo n e (...) s. 58.

31 F l e j s z i c : op. cit., s. 53-54.

32 Por. F l e j s z i c : op. cit., s. 50; C e r e t e l i : op. cit., s. 34 i 57; Ł u n c : op. cit., s. 4290. P or. r ó w n ież O h a n o w i c z : j.w ., s. 55-56.

(5)

16 TOMASZ DYBOWSKI Nr 7 (43)

wego jako przesłanki odpowiedzialności. W szyscy radzieccy autorzy zgo­ dni są co do tego, że problem pow yższy może być prawidłowo rozwią­ zany tylko w razie oparcia się na podstawow ych zasadach m aterializmu dialektycznego. Należą do nich: a) obiektyw ność otaczającego nas świata i powiązań zachodzących m iędzy zjawiskam i otaczającej nas rzeczyw i­ stości, a w ięc niezależność tych zjawisk i powiązań od świadomości i poznania ludzkiego, b) wzajemne powiązanie i oddziaływanie zjawisk świata zewnętrznego, c) związek przyczynow y jako jedna z form tej współzależności i wszechzwiązku.

Jest to punkt w yjścia wszelkich badań i konstrukcji czynionych przez prawników radzieckich w zakresie problematyki związku przyczynowego.

O ile jednak co do tego punktu w y jś c ia . istnieje w radzieckiej nauce prawa całkowita jednolitość poglądów, o tyle w zakresie szczegółowych rozwiązań i zastosowania ogólnych tez filozoficznych na potrzeby nauki' prawa zarysowuje się częstokroć w sposób w yraźny daleko idąca roz­ bieżność zdań.

Na ogół panuje w nauce radzieckiej, zwłaszcza w cyw ilistyce, zgodny pogląd, że nie każde powiązanie m iędzy określonym skutkiem a zdarze­ niem, z którym może łączyć się odpowiedzialność, uzasadnia tę odpowie­ dzialność. W każdym razie odpowiedzialność taka jest wyłączona, jeśli powiązanie ma charakter przypadkowy. Sporne jest natomiast kryterium, za pomocą którego można by było oddzielić związki przyczynowe uza­ sadniające odpowiedzialność od związków przyczynowych nie pociąga­ jących za sobą odpowiedzialności.

Można w związku z tym wyodrębnić w nauce radzieckiej przynajmniej dwa dominujące kierunki, m ianowicie teorię związków przyczynowo- -koniecznych i przyczynowo-przypadkowych oraz teorię realnej możli­ wości, ale nie brak też innych prób zmierzających w odmienny sposób do rozwiązania trudnego problemu związku przyczynowego jako prze­ słanki odpowiedzialności.

Według pierwszego z w ym ienionych kierunków należy rozróżniać związki przyczynowo-konieczne i związki przyczynowo-przypadkowe. Tylko pierwsze uzasadniają odpowiedzialność. „Związek m iędzy zjawi­ skami powinien być uznany za związek przyczynowy, jeżeli zjawiska jednego określonego rodzaju pociągają za sobą zjawiska innego okreś­ lonego rodzaju. Związek przyczynowy jest związkiem zjawisk opartym na określonej prawidłowości”.34 Jest w ięc wyrazem praw rządzących

34 F l e j s z i c : op. cit., s. 48-49. P o d o b n ie Ł u n c : op. cit., s. 415. Z w o len n ik a m i te o r ii z w ią zk ó w p rzy czy n o w o -k o n ie c z n y c h są: S za rg o ro d sk i, D u rm an ow , S ie r g ie - _ j e w a , A n tim o n o w , M a tw ie je w , K a m iń sk a i P io n tk o w sk i, przy czym te n o sta tn i

(6)

N r 7 (43) ADEKWATNY CZY KONIECZNY ZWIĄZEK PRZYCZYNOWY? 17

rzeczywistością, do poznania których dochodzimy przez doświadczenie rozumiane jak najszerzej, a w ięc takie, które obejmuje praktykę życia codziennego, praktykę produkcji i eksperym ent naukowy.

Teoria realnej m ożliwości przyjm uje jako punkt w yjścia filozoficzne kategorie m ożliwości i rzeczywistości. Spośród różnych okoliczności wa­ runkujących powstanie danego skutku te ty lk o stanowią jego przyczy­ nę, które m ożliwość powstania danego skutku przekształciły w rzeczy­ w istość. Warunkami przetwarzającymi m ożliwość w rzeczywistość są warunki, które — jak wykazują doświadczenia — powtarzają się w da­ nych sytuacjach.35

Wśród przedstawicieli radzieckiej nauki prawa karnego, podobnie jak wśród polskich karników, spotykam y również zwolenników teorii con­

ditio sine qua non. Na gruncie tej teorii wypowiada się wyraźnie Ku-

driaw cew 36, ku powyższej teorii przychyla się w gruncie rzeczy także C ereteli w swojej monografii poświęconej problemowi związku przy­ czynow ego.37

Problem odpowiedzialności opartej na związkach typow ych próbuje rozwiązać Agarkow38, a Trajnin bierze pod uwagę stopień przyczyniania się* jako czynnik rozstrzygający.39

W reszcie należy wspom nieć o interesujących poglądach Kofmana, który próbuje rozwiązać problem związku przyczynowego na podstawie kryterium „bezpośredniości”.40

Żaden z w ym ienionych w yżej kierunków teorii związku przyczyno­ w ego nie został w pełni aprobowany przez ogół przedstaw icieli ra­ dzieckiej nauki prawa. Każdy z tych kierunków spotkał się z krytyką,

o d w o łu je się w g ru n cie rzeczy do k r y teriu m r ea ln ej m o żliw o ści (zob.: U g o ło w - n o je p raw o, o b szczaja c z a st’, M osk w a 1948, s. 304 i n ast.). W lite r a tu r z e p o lsk iej por. ró w n ie ż O h a n o w i c z : Z o b ow iązan ia, 1958, s. 45.

35 P ro f. J o £ f e: Z o b o w ią za n ia z ty tu łu w y r z ą d z e n ia szk od y, s. 23 i n a st. oraz te g o ż autora: S o w ie ts k o je grażd an sk oje p raw o, L en in grad 1958, s. 453.

36 K u d r i a w c e w : K W oprosu o p riczin n oj sw ia z i w u g o ło w n o m p ra w ie. „S ow . G os. i P ra w o ” nr 1 z 1950 r. s. 37 i n ast.

37 C e r e t e l i : op. cit., s. 120— 129. A u to rk a , u zn ając słu szn o ść założen ia

c o n d itio sin e qua n on , od rzu ca te z ę o r ó w n o w a rto ści p rzy czy n (s. 86). A u tork a

C ytuje ró w n ie ż sze r e g orzeczeń , w k tó ry ch są d y w y r a ź n ie sta n ę ły na gru n cie te o r ii c o n d itio sin e q u a non.

M A g a r k o w : G rażd an sk oje p raw o, 1938, t. II, s. 327. Por. ró w n ież p od ręcz­ n ik d la W U Z -ó w , 1944, t. I., s. 327.

“ T r a j n i n : S o sta w p r ie stu p le n ija p o so w ie tsk o m u u g ło w n o m u p raw u . M o­ sk w a 1951, s. 117 i n a st. .

40 K o f m a n : G ran icy ju rid iczesk i zn ączim ogo p riczin ien ija , „ Iz w ie stia W ysszich U czeb n y ch Z a w ied ien ij. P r a w o w ie d ie n ije ” nr 3 z 1960 r., s. 45 i n ast.

(7)

18 TOMASZ DYBOWSKI N r 7 (43)

i to chyba uzasadnioną, gdyż pomimo niewątpliwego wkładu, jaki każdy z nich wniósł do nauki o związku przyczynowym , żaden w łaściw ie pro­ blemu tego nie rozwiązał całkowicie, przy czym każde z proponowanych kryteriów wyodrębnienia związków przyczynowych w łaściw ych dla ustalenia odpowiedzialności może budzić pewne wątpliwości, a jeśli chodzi o niektóre z nich, to z całą pewnością można podnieść te same zastrzeżenia, jakie podniesione zostały pod adresem teorii adekwatnego związku przyczynowego.

Cały szereg zarzutów w ysunięto też przeciwko teorii związków przy- czynowo-koniecznych i przyczynowo-przypadkowych. Jej krytycy wska­ kują na błędność podstawowych założeń tej teorii.

W m yśl pow yższych założeń odpowiedzialność pociągają za sobą tylko takie zdarzenia, z którymi ich skutek pozostaje w związku przyczyno- w o-koniecznym . Dany związek przyczynow y jest konieczny, jeśli jest wyrazem prawidłowości rządzących rzeczywistością.

Otóż błędność tych założeń, zdaniem krytyków, polega na tym , że po pierw sze — pozostają one w sprzeczności z faktem dialektycznej jedności konieczności i przypadku. Konieczność przejawia się preez przypadkowość. W każdym zdarzeniu w ystępuje splot elem entów przy­ padkowych i koniecznych.41 Przy czym cechy indywidualizujące dane zdarzenie są w nim przypadkowe, elem ent konieczności bowiem jest to elem ent w spólny dla w szystkich zjaw isk danego rodzaju. Prowadziłoby to do wniosku, że „każde konkretne uwarunkowanie skutku przez bez­ prawne działanie (...), tj. to, co się rozumie przez związek przyczynow y w prawie, będzie z filozoficznego punktu widzenia leżało w dziedzinie zewnętrznej przypadkowości, ponieważ tylko oddziaływanie przypad­ kow ych czynników indywidualizuje dane zjaw isko.”42

Można jednak również twierdzić coś wręcz przeciwnego, m ianow icie że każde uwarunkowanie jednego zdarzenia przez drugie ma charakter związku przyczynowo-koniecznego, gdyż każde jest wyrazem któregoś z niezliczonych praw rządzących rzeczywistością, a w ięc zgodnie z dru­ gim z założeń om awianej teorii jest związkiem przyczynow

o-kcniecz-41 Z w ra ca ją n a to u w a g ę m .i.: C e r e t e l i : op. cit., s. 95 i n ast.; K o f m a n : op. cit., s. 45 i n ast.; W. P a n z e r : D ie V e r a n tw o r tlic h k e it fü r d ritte in d en V e r tr a g sv e r h a ä ltn is se n zw isc h e n so z ia listisc h e n W irtsch a ftso rg a n isa tio n en , B e r lin

1958, s. 28.

42 K o f m a n : O sn o w n y je w o p ro sy p riczin n oj sw ia z i w sw ie tie obszczej p ro­ b le m y grażd an sk oj o tw ie tstw ie n n o sti. „ W iestn ik L en in g ra d sk o g o U n iw ie r sitie ta ” qir 10 z 1950 r.

(8)

N r 7 (43) a d e k w a t n y c z y k o n i e c z n y z w i ą z e k p r z y c z y n o w y? 19

nym . Nie ma bowiem zdarzeń, które m ogłyby się dokonać poza dzia­ łaniem jakichkolwiek z praw rządzących rzeczywistością.43

Po drugie — sędzia badając dane zdarzenie, nigdy nie ma do czy­ nienia z działaniem jednego jakiegoś prawa (np. któregoś z praw termo­ dynamiki), lecz ze splotem najrozm aitszych praw, przy czym o koniecz­ ności danego zjawiska czy jego przypadkowości można tylko m ówić w stosunku do tego czy innego obiektywnego prawa. Kofman przytacza przykład śmierci spowodowanej wystrzałem z pistoletu. W przykładzie tym wśród różnych praw, pod w pływ em działania których nastąpił przebieg całego zjawiska, można m.i. wyróżnić prawo fizjologiczne, któ­ re rządziło łańcuchem zdarzeń rozpoczynających się od rozerwania jed­ nej z komór serca przez pocisk, i prawa fizyczne, które rządziły w ybu­ chem gazów w pocisku, lotem pocisku itd. Otóż Kofman stwierdza, że z punktu widzenia zjaw isk fizjologicznych zjawiska fizyczne są przy­ padkowe i — odwrotnie.44

Znany jest powszechnie przykład (do którego odwołują się niem al w szyscy radzieccy autorzy) śm ierci spowodowanej lekkim uderzeniem w głow ę osobnika, u którego w skutek nieprawidłowości w budowie cza­ szki następuje jej pęknięcie i śmierć. Zw olennicy teorii związków przy- czynowo-koniecznych i przyczynowo-przypadkowych zgodnie twierdzą, że w pow yższym przykładzie mamy do czynienia ze związkiem ko­ niecznym , ponieważ przy danej grubości kości czaszki jej pęknięcie w skutek naw et lekkiego uderzenia jest wyrazem odpowiedniej prawi­ dłowości.

W ydaje mi się jednak, że naw et z punktu widzenia omawianej teorii można twierdzić wręcz coś przeciwnego. M ianowicie jeśli wziąć pod uwagę prawa rządzące rozwojem ciała ludzkiego, a m iędzy innym i roz­ wojem ludzkich czaszek, to wyjątkowo cienka kość osobnika, który uległ śmierci, m usi być zakwalifikowana jako przypadek (odchylenie od prawidłowości), a w ięc i sama śmierć, która nastąpiła w skutek lek­ kiego uderzenia, byłaby przypadkowa. W szystko w ięc zależy od tego, jakie prawo w eźm iem y za punkt odniesienia.

To, że tak w ielu radzieckich autorów przyjm uje istnienie w danym przykładzie związku przyczynowego koniecznego, w ynika — w ydaje

43 M ając w id o c z n ie to na u w a d ze, stw ierd za C ereteli, ż e ty lk o ta k i z w ią z e k je s t p rzy czy n o w y , w k tó ry m je d n o zja w isk o p ocią g a za sobą w sp osób k o n ie c z n y d ru g ie z ja w isk o . A je ż e li ta k je s t, to tzw . zw ią zek p rzy c z y n o w o -k o n ie c z n y je s t ta u to lo g ią , n a to m ia st zw ią z e k p rzy czy n o w o -p rzy p a d k o w y to c o n tr a d ic tio in a d ie c to .

44 Por. K o f m a n : G ran icy iu rid iczesk i zn aczim ogo p r iczin ien ija , s. 46. Por. ró w n ie ż p od ob n e w ty m w z g lę d z ie sta n o w isk o J o f f e g o: S o w ie ts k o je g r a ż d a n - sk o je praw o, s. 454.

(9)

20 TOMASZ DYBOWSKI Nr 7 (43)

m i się — stąd, że rozpatrują oni om aw iany przykład w św ietle odpo­ wiedzialności opartej na zasadzie w iny, co pozwala uniknąć niesłusznego wyroku skazującego w wypadkach oczywistego braku odpowiedzial­ ności uderzającego (np. uderzył on żartem zupełnie lekko, nie wiedząc o wadliwości budowy czaszki osobnika, z którym miał do czynienia).

Jak się jednak rzecz przedstawia, gdy przejdziem y na grunt odpo­ wiedzialności opartej na zasadzie ryzyka? W ystarczy omawiany w yżej przykład skonstruować w sposób następujący. Czterej podróżni (wśród nich jeden z wadą w budowie czaszki) jadą pociągiem na tej samej ławce. W skutek lekkiego zahamowania pociągu, co w ruchu pociągów zdarza się nieomal codziennie, w szyscy czterej uderzają głowam i o opar­ cie. Na trzech z nich nie zrobiło to żadnego wrażenia, czwarty jednak (ten z wadliwą budową) odnosi ciężkie obrażenia. Czy i w tym wypadku zw olennicy omawianej teorii przyjęliby istnienie związku przyczynowo- -koniecznego, a w ięc w konsekw encji — odpowiedzialność kolei? Mam

co do tego w ątpliw ości.

Przedstaw iciele teorii związków przyczynowo-koniecznych często pod­ kreślają, że prawnik ma badać związek przyczynowy, podobnie jak czy­ ni to fizyk, chemik, biolog, fizjolog itd. Sprawia to wrażenie wyłączenia jakiejkolwiek dowolności (w przeciw ieństw ie np. do teorii adekwatnej). Tymczasem w skutek tego, że sędzia, rozstrzygając konkretną sprawę, ma zawsze do czynienia ze splotem różnych praw i w zależności od tego, jakie prawo przyjm ie za punkt odniesienia, może dojść do różnych w nio­ sków, jak również w skutek tego, że bardzo często sędzia rozstrzyga sprawy, w których w ogóle nie chodzi o stw ierdzenie działania praw fizycznych, chemicznych,- fizjologicznych, lecz ma do czynienia ze zdarzeniami o charakterze w yłącznie „społecznym ”, kiedy chodzi o usta­ lenie prawidłowości natury społecznej — zupełny brak elem entu do­ wolności w teorii związków koniecznych przestaje być tak bezsporny, jak by się to z pozoru mogło wydawać.45

Po trzecie — narzuca się spostrzeżenie, że u autorów teorii związku koniecznego, chociaż poddają oni ostrej krytyce teorię adekwatności, spotykam y sform ułowania jakby żyw cem w zięte z prac przedstawicieli teorii adekwatnego związku przyczynowego. I tak np. Flejszic pisze: „(...) związkiem przyczynowo-koniecznym zjaw isk w e w szystkich przy­

45 T oteż m .i. K u d r i a w c e w pod n osi p rzeciw k o te o r ii zw ią zk u k o n ieczn eg o te n sam zarzut, ja k i p r z e d sta w ic ie le p o w y ższej te o r ii p o d n o sili p rzeciw k o teo rii ad e­ k w a tn eg o zw ią zk u p rzy czy n o w eg o , a m ia n o w icie, ż e z a k w a lifik o w a n ie d an ego zw ią zk u jak o k o n ieczn eg o czy p r z y p a d k o w e g o ' z a le ż y ty lk o od ocen y sęd ziego (K w op ro su o p riczin n oj sw ia z i w u g o ło w n o m p ra w ie, „S ow . G os. i P r a w o ” nr 1 z 1950 r.).

(10)

N r 7 (43) a d e k w a t n y c z y k o n k c z n y z w i ą z e k p r z y c z y n o w y? 21

padkach pozostaje tylko związek, który przejawia sią w taki sposób, że zjawiska jednego określonego rodzaju pociągają za sobą skutki in­ nego określonego rodzaju”.46

Tę samą m yśl wypowiedział Łunc pisząc: „Jeden fakt pozostaje w ko­ niecznym związku przyczynowym z innym faktem , jeżeli w praktyce — opierając się na doświadczeniu — zostało udowodnione, że fakty pierwszego rodzaju pociągają za sobą skutki tego w łaśnie rodzaju, do którego należy drugi fakt”.47

Piontkow ski wręcz stwierdza, że „jedną z oznak koniecznego związku przyczynowego jest jego stały charakter, jego typowość dla danego procesu”. N ic w ięc dziwnego, że Kudriawcew, tak jak i Cereteli,48 określają powyższe sform ułowania jako charakterystyczne dla teorii adekwatnego związku przyczynowego, a S. Garlicki dochodzi naw et do wniosku, że m iędzy obu teoriami istnieją różnice tylko werbalne.49

W ydaje się, że wnioski S. Garlickiego idą zbyt daleko. Cytowane sfor­ mułowania świadczą raczej o trudnościach, jakie napotykają ich autorzy, lecz nie o tożsamości obu teorii. Różnice między nimi są bowiem dość istotne, a w ynika to choćby stąd, że nie każdy związek przyczynowo- -konieczny może być uznany za norm alny. Podkreślają to słusznie An- tim onow, Flejszic i Łunc, co oczywiście nie świadczy jeszcze o trafności teorii związków przyczynowo-koniecznych.

Wobec m ożliwości powołania się zawsze na jakieś prawo rządzące rzeczywistością, w łaściw ie prawie każdy związek przyczynow y może być uznany za konieczny i w tym w łaśnie tkw i m ankament teorii związków przyczynowo-koniecznych, gdyż jej konsekw encje są często zbyt daleko idące, jeśli chodzi o odpowiedzialność.

A by trudności tych uniknąć, niektórzy autorzy m im owoli w pew nych sform ułowaniach schodzą na pozycje teorii związku adekwatnego. Tym tłum aczyć należy odwoływanie się do typowości, powtarzalności czy ro­ dzą jowości.

Szargorodski czyni próbę rozwiązania nasuwających się trudności na tle teorii związku przyczynowo-koniecznego, wskazując na „poboczny” Charakter związków przyczynowo-przypadkowych. Twierdzi on m ianowi­ cie, że związek konieczny zachodzi wówczas, gdy skutki „w ypływ ają” z działania podmiotu, a przypadkowy, gdy rezultat w ynikł nie z rozpa­ trywanego działania, lecz z „przyczyn pobocznych”.50 Nasuwa się

46 F l e j s z i c : op. cit., s. 49. 47 Ł u n c : op. cit., s. 415.

48 K u d r i a w c e w : op. cit.; C e r e t e l i : op. cit., s. 103.

49 S. G a r 1 i c k i : op. cit., s. 69.

60 S z a r g o r o d s k i : N ie k o to r y je w o p r o sy pricziflnoj s w ia z i w tie o r ii p raw a, „ S o w . G os. i P r a w o ” nr 7 z 1956 r., s. 46.

(11)

22 TOMASZ DYBOWSKI N r 7 (43)

w związku z tym spostrzeżenie, że jeśli chodzi o sytuację określoną w drugim członie powyższego twierdzenia, to nie ma w ogóle związku przyczynowego m iędzy rozpatrywanym działaniem a skutkiem , a jeśli chodzi o pierw szy człon, tó w dalszym ciągu nie wiadomo, na czym ma polegać konieczność, gdyż słowo „w ypływ a” nic tu nie wyjaśnia.

Wydaje się, że trudności, jakie napotyka omawiana teoria, wynikają m iędzy innym i z przenoszenia kategorii ogólnofilozoficznych, takich jak konieczność — przypadkowość, do dziedziny prawa i posługiwania się nimi przy rozwiązyw aniu zagadnienia odpowiedzialności, które jest zawsze zagadnieniem indywidualnego wypadku. Tym czasem powyższe kategorie pow stały na podstawie najdalej idącego uogólnienia doświad­ czenia ludzkiego, do którego ludzkość doszła, opierając się na nagroma­ dzonej w iedzy o w ielk iej ilości zdarzeń.

Słusznie stwierdzają m.i. K udriawcew i Panzer, że konieczność jest to ogólna prawidłowość rozwoju, i rację ma Kofman, gdy zauważa, że próby rozstrzygania na terenie nauk prawnych problemu związku przy­ czynowego z a pomocą kategorii filozoficznych n ie prowadzą do po­ prawnych w yników .51

Kategorie te są operatywnym narzędziem poznania filozofii, ekonomii, socjologii i nauk przyrodniczych, których przedmiotem badania są zja­ wiska masowe, w ystępujące w w ielkiej ilości.

Przykładu um iejętnego posługiwania się tym i kategoriami dostarcza nam Marks w swoich badaniach nad wartością i ceną rynkową, gdy stwierdza, że cena nigdy prawie nie odpowiada ściśle wartości. Ale gdy się w eźm ie pod uwagę całość produkcji, to w tedy okazuje się, że wartość w sposób konieczny realizuje się przez nieskończoną ilość przypadko­ w ych odchyleń od ceny.52

Sędzia jednak, rozstrzygając problem odpowiedzialności, m usi brać pod rozwagę konkretny czyn czy zdarzenie, a nie ich w ielką ilość.

Nie sądzę również, aby podjęte przez polskich autorów próby rozwią­ zania om awianych trudności na podstawie teorii związków przyczynowo- -koniecznych i przyczynowo-przypadkowych dały w pełni zadowalający rezultat. Mam na m yśli cytowaną już pracę zbiorową pt. „Związek przy­ czynow y w prawie karnym ”. Autorzy pracy przeprowadzają rozgrani­ czenia związków przyczynowo-koniecznych i przyczynowo-przypadko­ w ych, opierając się na podziale przyczyn na poboczne i główne.

Przypadek jest następstw em przyczyny pobocznej, przyczyną zaś po­ boczną jest zdarzenie, które w konkretnych warunkach mogło równie

51 K u d r i a w c e w : op. cit., s. 39; P a n z e r : op. cit., s. .28, 29; K o f m a n : op. cit., s. 49.

(12)

N r 7 (43) a d e k w a t n y c z y k o n i e c z n y z w i ą z e k p r z y c z y n o w y? 23

dobrze nie nastąpić. Skutek jest koniecznym następstwem , gdy wynika z przyczyny głównej, to jest z takiego zdarzenia, które było wystarcza­ jące do jego wyw ołania (s. 122).

W związku z powyższym nasuwa się zasadnicze zastrzeżenie, że nowo wprowadzone przez autorów kategorie przyczyny głównej i pobocznej w niczym nie zmieniają względności proponowanego rozwiązania. Skąd bow iem mamy czerpać odpowiedź na nurtujące nas w ątpliw ości, czy dane zdarzenie było „wystarczające do powstania określonego skutku”, czy też należy do kategorii tych, które „mogły równie dobrze w danych warunkach nie w ystąpić”.

Odpowiednio skonstruowane przykłady nie mogą rozproszyć tych wątpliwości®3, ponieważ można przytoczyć przykłady, które za pomocą proponowanych schematów tak gładko rozwiązać się nie dadzą.

Jak za pomocą podanych kryteriów dokonać ustaleń co do związku przyczynowego w następującej sprawie, która była przedmiotem rozwa­ żań Sądu Najwyższego? Żołnierz stojący na warcie użył, wbrew instruk­ cjom, broni, raniąc śm iertelnie przejeżdżającego w pobliżu lotniska ro­ w erzystę. Chodziło o ustalenie związku przyczynowego pomiędzy po­ wierzeniem określonych funkcji żołnierzowi a powstałą szkodą jako przesłanki odpowiedzialności Państwa z art. 145 k.z.94

W danym przykładzie na warcie mógł stać zarówno ten konkretny ze sprawy, jak i inny żołnierz, rowerzysta równie dobrze mógł jechać, jak i nie jechać daną drogą, w artownik równie dobrze mógł strzelić, jak i nie strzelić, a strzelając po ciemku, równie dobrze mógł trafić, jak i nie trafić rowerzysty. Czy nie mamy w ięc tu do czynienia raczej z przypadkiem?

A jednak Sąd Najwyższy — zresztą moim zdaniem słusznie — ustalił istnienie związku przyczynowego pom iędzy wykonyw aniem powierzone­ go żołnierzowi zakresu działania a powstałą szkodą.

Jeszcze trudniej, przypuszczam, byłoby dokonać prawidłowych us­ taleń co do związku przyczynowego za pomocą kryteriów proponowa­ nych przez autorów w przykładzie podanym w yżej z czterema podróż­ nym i w przedziale kolejowym , wśród których jeden miał wadliwą bu­ dowę czaszki.

53 P rzy k ła d y są n a stęp u ją ce: a) X u d erza n a szo sie Y tęp y m n a rzęd ziem w g ło ­ w ę , po czym n a stęp u je w y le w k rw i do m ózgu i śm ierć; b) w ty ch sa m y ch w a ru n ­ k a c h Y p o z o sta w io n y n a szo sie z o sta je p rzejech a n y p rzez sam ochód i g in ie pod j e ­ g o kołam i; c) Y z o sta je zaraz po za d a n y m m u c io sie o d n a lezio n y p rzez p rzejeż­ dżającą p rzy p a d k o w o ek ip ę lek a rsk ą i d zięk i n a ty ch m ia sto w ej pom ocy u ra to w a n y . P rzyk ład pod a) ilu str u je zw ią zek k o n ieczn y , a p rzy k ła d y pod b) i c) zw ią zek p rzy p a d k o w y .

(13)

2A TOMASZ DYBOWSKI Nr 7 (43)

Tego rodzaju przykłady można by mnożyć. N ie chodzi tu jednak o przelicytow yw anie się w ilości odpowiednio dobranych kazusów, lecz tylko o wskazanie na tkw iący w proponowanym przez autorów ujęciu problemu związku przyczynowego pewien elem ent dowolności czy też

niepewności.

Autorzy w zakończeniu sw ych w yw odów odwołują się co prawda do kryterium praw rozwoju (s. 122— 123), lecz jak już w yżej wskazano, kryterium to w zastosowaniu do indyw idualnych wypadków również nie chroni nas przed dowolnością, a przynajmniej przed pewną dozą tej do­ wolności.

U podstaw teorii związku przyczynowo-koniecznego tkwi — jak mi się wydaje — ' jedno założenie dyskretnie przemilczane przez autorów, a jednak dla teorii tej nieodzowne, bez którego teoria związku przyczy­ nowo-koniecznego prowadzi do impasu. Jest to m ianowicie założenie, że jesteśm y w posiadaniu prawdy absolutnej oraz że sędzia rozporządza danymi i kryteriami, które pozwalają mu, jeśli się ich ściśle trzyma, do­ konywać bezbłędnej elim inacji z pola rozważań związków przyczynowo- -przypadko w y ch.

Tymczasem jest to założenie niezgodne z materializm em dialektycz­ nym. Nasze poznanie jest obiektywne, tzn. stanowi w ierne odbicie obiek­ tyw nie istniejącej rzeczywistości, ale jest ono względne, cząstkowe, ni­ gdy absolutne.

I tu tkw i — w ydaje mi się — źródło słabości teorii związków przyczy- nowo-koniecznych, ponieważ stawia sobie ona za cel dostarczenia sędzie­ mu sztyw nej, abstrakcyjnej, pozornie niezawodnej, bo opartej rzekomo na prawach rządzących rzeczywistością, formułki, elim inując-w ten spo­ sób m ożliwość w szelkiej dowolności. Tym czasem dostarczenie takiej for­ mułki dla praktyki prawniczej jest niem ożliw e. Zawsze pozostaje pewien margines niepewności, którego w łaściw e rozwiązanie może być dokonane tylko na podstawie pewnego, odpowiadającego mu zakresu swobodnej, lecz rozsądnej oceny sędziego. I od tej oceny uciec się nie da.

Zarzut mój pod adresem omawianej teorii nie polega w ięc na tym, że jest ona całkowicie błędna, lecz na tym, że obiecuje ona więcej, niż jest w stanie dać, przynajm niej na gruncie praktyki prawniczej, która ma do czynienia z indyw idualnym i przypadkami. Jeśli bow iem chodzi o inne dyscypliny, zwłaszcza te, których przedmiotem rozstrzygnięć są zjawiska masowe, przydatności pow yższej teorii nie kw estionuję, pozostawiając jej ocenę przedstawicielom tych dyscyplin.95

55 Z braku m ie jsc a p o m ija m tu k ry ty czn e o m ó w ie n ie teo rii rea ln ej m o ż liw o śc i, k tó ra zresztą n ie zn a la z ła od b icia ani w p o lsk iej lite r a tu r z e p ra w a c y w iln eg o , an i w ju d y k a tu rze.

(14)

Nr 7 (43) ADEKWATNY CZY KONIECZNY ZWIĄZEK PRZYCZYNOWY? 25

IV.

Tak więc mimo niew ątpliw ie olbrzym iego dorobku, jaki w yżej w ym ie­ nieni autorzy w nieśli do nauki prawa, trudno byłoby z całą stanowczoś­ cią powiedzieć, że problem związku przyczynowego jako przesłanki od­ powiedzialności został w nauce socjalistycznej w pełni rozwiązany, na co słusznie zwrócił uwagę Sąd N ajw yższy w orzeczeniu z dn. 2.VI.1956 r.35 Pow staje w związku z tym pytanie, w jakim kierunku powinny być prowadzone poszukiwania celem rozwiązania powyższego problemu, zwłaszcza wobec dobiegających końca prac kodyfikacyjnych.

Przede w szystkim narzuca się postulat ponownej skrupulatnej w ery­ fikacji dotychczas istniejącego stanu rzeczy w omawianej dziedzinie, ja­ ki ukształtował się w polskiej literaturze prawa cyw ilnego i judykatu- rze, zwłaszcza że ma on za sobą bądź co bądź kilkudziesięcioletni doro­ bek i już choćby z tego względu zbyt pochopne zmiany są niepożądane, przynajmniej przed przeprowadzeniem dowodu, że istniejące obecnie przepisy i konstrukcje prowadzą do jawnie fałszyw ych rozstrzygnięć w judykaturze.

Tym czasem — o ile mi wiadomo — żaden z autorów postulujących wprowadzenie zmian w przepisach dotyczących związku przyczynowego jako przesłanki odpowiedzialności takiego dowodu nie przeprowadził; przeciwnie, cała argumentacja koncentruje się wokół rozważań raczej ogólnoteoretycznych.

Sądy zaś na podstawie art. 157 § 2 k.z. oraz opierając się na poglądach doktryny i judykatury, jakie narosły wokół tego przepisu, rozstrzygają tysiące spraw w swojej codziennej praktyce i jak dotychczas nie dało się słyszeć głosów świadczących o szczególnych trudnościach napotykanych pŁ zez sądy przy stosowaniu tego przepisu. O czywiście powstają pewnę kw estie sporne, zwłaszcza na tle poszczególnych rozstrzygnięć, nic jednak nie wskazuje na to, aby te kw estie sporne były w ynikiem struktural- n jc h błędów istniejącego ustawodawstwa i doktryny.

Co się tyczy zarzutów i krytyki, jakie przedstawiłem w yżej w stosun­ ku do ogólnych założeń teorii adekwatnego związku przyczynowego, to można w tym względzie poczynać następujące uwagi.

Podstawow e zarzuty idealizmu i subiektyw izm u są niew ątpliw ie słusz­ ne wobec pew nych kierunków teorii adekwatnej, tych m ianowicie, któ­ re w ten czy inny sposób odrywając się od badania związków obiektyw ­ nych, usiłują tworzyć konstrukcje związków przyczynowych w znacze­

(15)

26 TOMASZ DYBOWSKI № 7 (43)

niu w yłącznie jurydycznym albo „poprawiają” przyczynowość czy „ogra­ niczają” ją, olbc zaprzeczają istnieniu związku przyczynowego, ilekroć związek taki pozbawiony byłby znaczenia prawnego. Słuszna jest również krytyka subiektyw istycznych kierunków teorii adekwatnej, wiążącej pro­ blem przyczynowości wyłącznie z przewidywalnością określonych osób. Nie można jednak zapominać, zu nigdy nie było jakiejś jednolitej te- o iii związku adekwatnego B yły tylko różne kierunki zbliżone do siebie często w yłącznie zew nętrznym podobieństwem sform ułowań, ale w ycho­ dzące z zupełnie odm iennych przesłanek i rozwiązujące problem przyczy­ nowości na zupełnie odm iennych zasadach. Dlatego też, delikatnie mó­ wiąc, poważnym uproszczeniem jest sum aryczne ujmowanie wszystkich tych kierunków i identyfikowanie ich w yłącznie z idealistyczno-subiek- tyw istyczną ich odmianą, tak jak to czyni większość krytyków.®7

Jak wynika z materiału przedstawionego w II punkcie niniejszego opracowania (zob. poprzedni numer „Palestry”), w cyw ilistyce polskiej — zwłaszcza w nauce prawa cyw ilnego — dominował i w dalszym ciągu dom inuje kierunek przedmiotowy teorii adekwatnej, który wychodzi z założenia obiektyw nego istnienia związków przyczynowych niezależnie od podmiotu poznającego, odwołuje się do doświadczenia ujmowanego przedmiotowo jak najszerzej, a w ięc weryfikow anego przez osiągnięcia wiedzy, eksperym ent i ekspertyzę.

Jeśli podejmowana jest w literaturze polskiej krytyka teorii adek­ watnej, to aby była ona przekonywająca, powinna posługiwać się argu­ m entami w ym ierzonym i przeciwko tem u ostatniem u kierunkowi, a nie przeciwko kierunkom należącym już do historii, które współcześnie — przynajmniej u nas — przez nikogo nie są bronione.

57 Por. F l e j s z i c : op. cit., s. 53; L u n e : op. cit., s. 417; O h a n o w i c z : O d p o w ied zia ln o ść za czyn y n ied o zw o lo n e, s. 55. P or. ró w n ież orzeczen ie S.N . z dn. 2.VI.1956 r. (O SN zesz. I z 1957 r., poz. 24), w k tó ry m Sąd N a jw y ż sz y stw ierd za m. i.: „ T łu m aczen ie »norm alnego« zw ią zk u p r zy czy n o w eg o p rzez » a d ek w a tn y .< z w ią ­ zek p rzy czy n o w y je s t o ty le n ie w ła ś c iw e , że za k r y te r ia a d e k w a tn o śc i u w aża się p o ­ gląd rozsąd n ego c zło w ie k a i d o św ia d czen ie ż y c io w e . J ed n a k że zarów n o pogląd ro z­ są d n eg o czło w ie k a , ja k i d o św ia d czen ie ż y c io w e m ogą b y ć za w o d n e, gd y n ie są sk o n ­ tro lo w a n e p rzez w ie d z ę i d o św ia d czen ie n a u k o w e ”. N ie śc isło ś ć p o w y ższy ch t w ie r ­ d zeń p o leg a na ty m , że Sąd N a jw y ż sz y p rzem ilcza fa k t is tn ie n ia „ p rzed m iotow e­ g o ” k ieru n k u te o r ii a d e k w a tn e j, k tó ry m . i. o d w o łu je się d o w e r y fik a c ji d o św ia d ­ czen ia ż y c io w e g o p rzez n au k ę, ek sp ery m en t i e k sp e r ty z ę i k tó r y to w ła ś n ie k ie r u ­ n ek d o m in o w a ł i d o m in u je w p o lsk iej c y w ilis ty c e , co sta ra łem się w y k a za ć w p ierw szej części n in ie jsz e g o o p racow an ia. Z ty c h sa m y ch p rzy czy n p o w y ższe orzeczen ie k r y ty k u je G a r l i c k i (op. cit., s. 65), stw ierd za ją c, iż „za d o w o ln e u zn ać w y p a d n ie sta n o w isk o S ą d u N a jw y ż sz e g o (...), że a d e k w a tn o ść n ie je s t w ła ś ­ c iw y m k ry teriu m , n ie p o d leg a ona b o w iem , w e d łu g S ąd u N a jw y ż sz e g o , k o n tro li w ie d z y i d o św ia d czen ia ż y c io w e g o .”

(16)

N r 7 (43) ADEKWATNY c z y k o n i e c z n y z w i ą z e k p r z y c z y n o w y? 27

Również w pracach cyw ilistów polskich, jak i w poszczególnych orze­ czeniach sądowych możem y spotkać tu i ówdzie sformułowania, z któ­ rych można by było wnosić o zaprzeczeniu istnienia związku przyczy­ now ego, ilekroć związek taki byłby pozbawiony prawnego znaczenia, al­ bo możem y znaleźć wyrażenia o „ograniczeniu” związku przyczynowe­ go. N ajczęściej nie są to sform ułowania wynikające z błędnych podsta­ w ow ych założeń; są one w ynikiem niefortunnego sform ułowania słusz­ nej m yśli, że nie każdy związek przyczynow y uzasadnia odpowiedzial­ ność.58

W tym m iejscu wypada kilka słów poświęcić wym ienionem u w yżej Zagadnieniu.

Najczęściej o teorii adekw atności m ówi się jako o jednej z teorii związku przyczynowego. W ydaje mi się jednak, że słuszniej byłoby ra­ czej m ówić o teorii odpowiedzialności rozpatrywanej pod kątem widze­ nia jednej z przesłanek tej odpowiedzialności, a m ianowicie związku przyczynowego. W nauce burżuazyjnej zwrócili na to uwagę krytycy teorii adekwatnej, czyniąc z tego powodu zarzut utożsamiania odpowie­ dzialności z przyczynowością.59 O czywiście błędne jest utożsamianie przyczynowości z odpowiedzialnością i jeśli takie poglądy wśród przed­ staw icieli teorii adekwatności spotykam y, to zasługują one na krytykę. Ujm owanie natomiast samej teorii adekwatności jako teorii odpowie­ dzialności jest moim zdaniem najzupełniej poprawne. Celem nauki pra­ wa nie jest tworzenie takiej czy innej teorii związku przyczynowego, po­ nieważ należy to do kom petencji innych dyscyplin naukowych. Nato­ m iast zdaniem nauki prawa jest udzielenie ‘odpowiedzi na pytania, w ja­ kich wypadkach stwierdzenie istnienia związku przyczynowego uzasad­ nia odpowiedzialność. Również do kom petencji ustawodawcy nie należy regulow anie problemu związku przyczynowego, gdyż leży to całkowi­ cie poza zakresem jego możliwości.

58 W sto su n k u do p odobnych sfo rm u ło w a ń , ja k ie zn a la zły się w o rzeczen iu S.N . z dn. 16.1.1959 r. I K 654/58 (O SP iK A nr 6 z 1960 r., poz. 157) słu sz n ie stw ierd za p rof. W. W o l t e r w sw o jej g lo s ie do teg o o rzeczen ia, że te g o ro d za ju „ w yra­ ż e n ie o o g ra n iczen iu z w ią zk u p rzy czy n o w eg o n a leży rozu m ieć n ie d o sło w n ie , lecz jako n ie k o n ie c z n ie fo rtu n n y w y r a z o g ra n iczen ia o d p o w ied zia ln o ści za zw ią zek p r z y c z y n o w y .”

P o d o b n ie g d y L o n g c h a m p s d e B e r i e r m ó w i w sw o ich Z o b o w ią za n ia ch o „zw iązk u p rzy czy n o w y m w p ra w n y m zn a c z e n iu ” (s. 243), to ja sn o z k o n tek stu w y n ik a , że m a ty lk o n a m y śli o g ra n icze n ie o d p o w ied zia ln o ści do p e w n y c h n a ­ s tę p stw , a n ie id e a listy c z n e k o n cep cje z w ią zk u p rzy czy n o w eg o w p ra w n y m zn a ­ czen iu o d ręb n ego i n ieza leżn eg o od p rzy czy n o w o ści o b iek ty w n ej.

59 T ak m . i. L i p p m a n n: Zur L eh rze v o n der ad ä q u a ten V e r u r sa c h u n g -A r c h iv fü r S tr a fr e c h t und S tra fp ro zess Bd 52 s. 326— 363.

(17)

28 TOMASZ DYBOWSKI Nr 7 (43)

Słusznie zwrócił na to uwagę w jednej ze swoich ostatnich w ypow ie­ dzi prof. W. W olter stwierdzając, co następuje: „Związek przyczyno­ w y jest faktem, który można jedynie przyjąć do wiadomości, poza tym nic w ięcej. Żadne prawo w sw ym charakterze oceniającym nie może legu low ać tego związku w tym sensie, b y.m ogło na niego w jakiś spo­ sób w pływ ać. Prawo może uczynić tylko jedną rzecz: regulować odpo­ wiedzialność za ten w yw ołany związkiem przyczynowym przebieg zda­ rzeń (...). Obiektywna rzeczywistość jest podstawą odpowiedzialności, ale z tego nie w ynika, by ta odpowiedzialność m usiała swym zasięgiem objąć w szystko (...), co z czynu sprawcy obiektyw nie w ynikło (...). Pra­ wo może w ięc dokonywać jedynie pewnej cenzury i ograniczyć odpo­ w iedzialność do pew nych członów tego związku, co naturalnie w niczym nie dotyka samego zw iązku.”60

W łaśnie nic innego, jak tylko to czyni art. 157 § 2 k.z., który bynaj­ m niej nie reguluje przyczynowości, lecz odpowiedzialność.

Zarzut w ięc idealizm u w stosunku do tak ujmowanej teorii adekwat­ ności jest całkowicie bezpodstawny. Teoria ta sprowadza się jedynie do podstawowej zasady, że n i e k a ż d y z w i ą z e k p r z y c z y n o w y , k t ó r y o b i e k t y w n i e m i a ł m i e j s c e , u z a s a d n i a o d ­ p o w i e d z i a l n o ś ć , lecz jedynie związek przyczynow y normalny, a w ięc nienadzwyczajny.

Natom iast zgodnie z teorią związków przyczynowo-koniecznych pro­ blem związku przyczynowego należy rozpatrywać zupełnie niezależnie od kw estii odpowiedzialności.

Stanowisko to, pozornie metodologicznie poprawne, prowadzi w w ie­ lu wypadkach do trudności nie do rozwiązania. Mam na m yśli wypadki, gdy prawnik m usi rozstrzygać kw estię odpowiedzialności w sytuacjach, w których nie miał m iejsca rzeczyw isty związek przyczynowy, a odpo­ wiedzialność wiąże się z hipotetycznym związkiem przyczynowym . Ma to m iejsce przy zaniechaniu, usiłowaniu, przygotow aniu — jeśli chodzi o prawo karne — oraz przy orzekaniu w pew nych wypadkach o utra­ conych korzyściach i przyszłej szkodzie — jeśli chodzi o prawo cyw ilne. O ile podejmowane w tych sprawach rozstrzygnięcia, opierające się na teorii adekwatności, rozumiane przede w szystkim jako teoria odpowie­ dzialności, nie rażą brakiem konsekwencji, o tyle na gruncie teorii, któ­ ra z założenia samego jest teorią w yłącznie związku przyczynowego i któ­ ra programowo zacieśnia krąg sw ych badań tylko do związków przy­ czynowych, jakie pow stały realnie, rozwiązanie problemu zaniechania, usiłowania i w ogóle tzw . związków przyczynowych hipotetycznych na­

60 W . W o l t e r : G losa d o orzecz. S .N . z dn. 16.1.1959 I K 654/58 (O S P iK A n r 6 z 1960 r., poz. 157).

(18)

N r 7 (43) a d e k w a t n y c z y k o n i e c z n y z w i ą z e k p r z y c z y n o w y? 29

potyka duże trudności, które zmuszają m. i. do konstruowania związku przyczynowego tam, gdy go w rzeczywistości zazwyczaj nie ma, jak np. przy zaniechaniu.

W literaturze polskiej na trafność ujmowania teorii związków adek­ w atnych jako teorii odpowiedzialności zwrócił uwagę S. Stomma w sw ej rozprawie pt. „Wina j związek przyczynow y w rozwoju prawa karne­ go” (Wilno 1938), przy. czym autor słusznie - wiąże problem przyczyno- w ości — poprzez odpowiedzialność — z wychowawczą funkcją prawa.

Można co prawda powiedzieć, że teoria adekwatności ujmowana ja­ ko teoria odpowiedzialności nie jest już tym , za co się podaje, lecz że jest to teoria relewancji, dla której w łaśnie charakterystyczne jest przesunięcie zagadnienia adekwatności z dziedziny przyczynowości do dziedziny odpowiedzialności.61

N ie chodzi tu jednak o tę czy inną nazwę i odpowiednie zaszuflad­ kowanie, lecz o znalezienie m ożliwie najbardziej prawidłowego rozwią­ zania problemu przyczynowości jako przesłanki odpowiedzialności. Dla­ tego też będę w dalszym ciągu w swoich rozważaniach posługiw ać się nazwą „teoria związku adekwatnego”, m ając na m yśli koncepcje w yżej przedstawione.

Pozostaje zarzut subiektyw izm u związany ze sposobem rozstrzygania przez teorię adekwatności odpowiedzi na pytanie, jakie związki są nor­ malne. Zarzut ten w najostrzejszej jego formie odpada, gdy chodzi o tzw . przedmiotowy kierunek teorii adekwatnego związku przyczyno­ wego. Niem niej jednak chociaż ten ostatni kierunek odwołuje się do za­ sad doświadczenia w eryfikow anych przez wiedzę i ekspertyzę, trzeba przyznać, że w wypadkach zupełnie w ątpliw ych, gdy w konkretnej sy ­ tuacji jest niem ożliwe ustalenie np. „powtarzalności” czy „prawidłowo­ ści” danych powiązań, ostateczne rozstrzygnięcie co do normalności związku przyczynowego pozostawione jest ocenie sędziego. I w tym nie­ w ątpliw ie tkw i elem ent subiektyw izm u, jak zresztą w każdej ocenie, która nie jest tylko bezpośrednim stw ierdzeniem faktu. Czy jednak dys­ kw alifikuje to omawianą teorię?

Po pierw sze trzeba tu przypomnieć, że we w szystkich om ówionych w niniejszym szkicu kierunkach teorii, w brew tworzonym przez nie pozo­ rom, w ystępuje pewien elem ent dowolności, czy też — bo może jest to lepsza nazwa — elem ent wyboru. Tkwi on również, jak już w yżej wskazałem, w teorii związków przyczynowo-koniecznych. Jest to — moim zdaniem — skutek cząstkowości, względności ludzkiego pozna­

61 Por. M.L. M ü l l e r : D ie B ed eu tu n g d es K a u sa lzu sa m m en h a n g s im S tra f und S ch a d en ersa tzrech t, 1912; M e z g e r : S tra frech t, 1931.

(19)

30 TOMASZ DYBOWSKI Nr 7 (43)

nia. Zaletą teorii adekwatnego związku przyczynowego jest to, że nie stwarza ona pozorów, jakoby było inaczej.

Jeżeli żadna z om awianych teorii nie przynosi rozwiązania całkowi­ cie zadowalającego, to co wobec tego może skłaniać do wyboru raczej teorii adekwatności?

Moim zdaniem przemawia za nią okoliczność, o której już m ówiłem , a m ianowicie że nie odwołuje się ona do jakiejś sztyw nej form uły stw a­ rzającej pozór stuprocentowej pewności rozstrzygnięć, tam gdzie o tę pewność jest nieraz bardzo trudno. Przeciwnie, nie rezygnując z m ożli­ wości korzystania z dorobku współczesnej w iedzy, teoria ta wskazuje jednocześnie na czynną rolę sędziego, zmusza go do stałego kontrolowa­ nia i oceny gromadzonych faktów, zwłaszcza w wypadkach skompliko­ wany chu granicznych lub gdy zgromadzony m ateriał faktyczny nie jest kom pletny. Jak słusznie wskazuje prof. A.. Szpunar, w dziedzinie roszczeń odszkodowawczych (...) rozstrzygnięcie w ielu kw estii zależy od rozsądku i poczucia prawnego sędziego. W ystarczy wskazać na tak nie­ zmiernie trudne zagadnienia, jak związku przyczynowego, w iny (.,.)”.62 Podejmowanie tych rozstrzygnięć — moim zdaniem — umożliwia dzię­ ki sw ej elastyczności teoria adekwatności.63

Prof. A. Ohanowicz, rzecznik teorii zw iązków przyczynowo-koniecz- nych w polskiej cyw ilistyce, poddając ostatnio krytyce pod kątem w i­ dzenia powyższej teorii sform ułowanie art. 320 § 1 w g ostatniej wersji projektu64, stwierdza jednocześnie, że „ścisłe wykazanie związku przy­ czynowego jest bardzo często niem ożliw e”, wobec czego zdaniem autora należy — na podstawie szeroko stosow anych domniemań faktycznych — poprzestać na ustaleniu prawdopodobieństwa związku przyczynowego. Lecz jak pow yższe stanowisko pogodzić z teorią związku przyczynowo- -koniecznego, której autorzy wyraźnie stwierdzają (i chyba są co do tego konsekwentni), że prawdopodobieństwo nie może być na gruncie teorii związku przyczynowego podstawą ustaleń co do odpowiedzialności?69 Jest to stanowisko konsekwentne, ale m usi ono w w ielu wypadkach

e2 A. S z p u n a r : Z ak res o b o w ią zk u n a p ra w ien ia szk od y, P iP nr 1 z 1960 r., s. 38.

63 P od ob n ie d o k try n a fra n cu sk a i n iem ieck a w y k a z u ją d a lek o id ącą ostro żn o ść

co d o m o żliw o ści u sta le n ia d o sta teczn ie p e w n y c h r e g u ł, k tó re b y m o g ły sta n o ­ w ić p o d sta w ę d o ro zstr z y g n ię ć w e w sz y stk ic h sy tu a c ja c h , i o d w o łu ją s ię ra czej w w y p a d k a ch w ą tp liw y c h do sw o b o d n eg o u zn an ia sęd zieg o . P or. H. M a z e a u d i L. M a z e a u d : T ra ité th e o r iq u e e t p ra tiq u e de la r e sp o n s ib ilité c iv ile d e lic - tu e lle et c o n tr a c tu e lle , w y d . IV , t. II, s. 359; E n n e c c e r u s - L e h m a n : op. cit., s. 64.

04 A. O h a n o w i c z : O d p o w ied zia ln o ść..., s. 58. 65 P or. Ł u n c , N o w i e k i : op. cit., s. 419— 420.

(20)

Nir 7 (43) a d e k w a t n y c z y k o n i e c z n y z w i ą z e k p r z y c z y n o w y? • 3 1

prowadzić do impasu. Tymczasem w ramach teorii związku adekwatne­ go, dzięki elastyczności tej teorii, podejmowanie w takich wypadkach ustaleń jest m ożliwe i przynajmniej nie razi brakiem konsekwencji.

Elastyczność teorii adekwatnego związku przyczynowego dzięki wpro­ wadzonemu do niej elem entow i oceny sprzyja m ożliwości orzekania w wypadkach granicznych e x aequo et bono. Uzależnienie odpowiedzial­ ności od normalności związku przyczynowego harmonizuje — moim zdaniem — z wychowawczą funkcją prawa.66

Elem ent oceny, który tkw i w powyższej teorii, na tle nauki prawa raczej nie pow inien nikogo razić.

Jest to immanentna cecha przepisów prawa, które aby m ogły być stosowane w tysięcznych wariantach różnych sytuacji, muszą być for­ m ułow ane częstokroć w sposób zapewniający ich elastyczność, co z kolei stwarza określone ramy dla swobodnej oceny sędziowskiej. O czywiście na tem at kryteriów swobodnej oceny sędziowskiej mogą powstawać różne wątpliwości, ale jak słusznie stwierdza prof. W. Wolter, „z tym jednak faktem m usim y się pogodzić, skoro tkw i on im m anentnie w każ­ dym akcie oceny, który nie jest jakimś ścisłym aktem pomiaru”.67

Jeżeli na pew ien zakres swobodnej oceny sędziowskiej godzimy się na każdym nieomal kroku, to w ydaje m i się, że również w kw estii często tak' skomplikowanej, jaką jest ustalenie związku przyczynowego jako przesłanki odpowiedzialności, również m usim y się zgodzić.

Doświadczenia, jakich dostarcza judykatura polska w zakresie po­ sługiw ania się teorią związku adekwatnego, są raczej pozytyw ne.

Przede w szystkim w ciągu dw udziestoletniego przeszło okresu orze­ kania na podstawie art. 157 § 2 w ramach teorii adekwatności nie da się tu stwierdzić żadnych tendencji do łamania praworządności, co — jak wiadomo — stanowi jeden z najcięższych zarzutów staw ianych teorii adekwatności. Przynajm niej nie wskazują na to krytycy tej teorii w literaturze polskiej.

66 C elem za p o b ieżen ia p o w sta n iu m o ż liw y c h n iep o ro zu m ień p ra g n ę w y ja śn ić , że o rzek a n ie e x a eq u o e t bon o n ie m oże o c z y w iśc ie z a stą p ić u sta le n ia , czy zw ią zek p r zy czy n o w y w o g ó le m ia ł m ie jsc e . M oże b y ć n a to m ia st pom ocn e, j e ś li ch od zi o stw ie r d z e n ie w w y p a d k a ch w ą tp liw y c h , czy d an y zw ią zek p r zy czy n o w y m oże b yć u zn an y za n orm aln y. P o w y ższy sp osób Staw ian ia sp ra w y h a rm o n izu je — ja k m i się w y d a je — z w y c h o w a w c z ą fu n k cją p ra w a . Co p raw d a z p o w y ż sz ą fu n k cją zw y k ło się łą c z y ć p ro b lem a ty k ę w in y . W w y p a d k a ch jed n a k , k ie d y m a m y d o c z y ­ n ien ia z o d p o w ied zia ln o ścią za sk u tek , k tórej je d y n ą p rzesła n k ą je s t zw ią z e k p rzy ­ czy n o w y , ciężar g a tu n k o w y tej p rzesła n k i n a b iera szczeg ó ln eg o zn aczen ia: w ó w ­ czas p rzesłan k a ta m u si b yć ro zp a try w a n a r ó w n ie ż pod k ą tem w id z e n ia w y c h o ­ w a w czej fu n k cji p raw a.

67 W. W o l t e r : G losa do orzecz. S.N . z dn. 16.1.1959 r. I K 654/58 (O SP iK A

(21)

32 TOMASZ DYBOWSKI Nr 7 (43)

Można tu m.i. w ym ienić w iele w ydanych ostatnio orzeczeń Sądu Naj­ wyższego dotyczących odpowiedzialności Państw a za szkody wyrządzo­ ne przez funkcjonariuszy. Należą do nich np. orzecz. S.N. z dn. 21.III. 1957 r. (OSN z 1958 r., poz. 28), orzecz. w sprawie 4 CR 183/58, orzecz. S.N. z dn. 9.XII.1&58 r. (OSPiKA nr 11 z 1960 r., poz. 292).

W rozpatrywanych przez Sąd N ajw yższy sprawach chodziło m.i. o usta­ lenie, czy związek przyczynow y zachodzący pom iędzy w ykonyw aniem przez funkcjonariuszy powierzonej im czynności a powstałą szkodą jest wystarczającą przesłanką do przyjęcia odpowiedzialności Państwa.

We w szystkich tych sprawach istotną trudność stanowił fakt, że funk­ cjonariusze państw ow i w" wyraźny sposób w ykroczyli poza zakres sw ych uprawnień. Mogła w ięc powstać m.i. w ątpliw ość, czy związek przyczy­ now y m iędzy powstałą szkodą a w ykonyw aniem powierzonych funkcjo­ nariuszowi czynności jest wystarczający do uznania odpowiedzialności Państwa. Jednakże w e w szystkich trzech sprawach Sąd N ajw yższy zajął słuszne stanowisko, że Państwo odpowiada za powstałą szkodę.

W ostatnim z w ym ienionych orzeczeń S.N. w sposób następujący uza­ sadnił swoje stanowisko: „(...) M iędzy powierzeniem czynności a dzia­ łaniem, w w yniku którego nastąpiła szkoda, pow inien, zachodzić związek przyczynowy, i to związek takiego rodzaju, jaki w m yśl obowiązujących zasad usprawiedliwia odpowiedzialność zobowiązanego do odszkodowa­ nia. Chodzi tu w ięc o związek przyczynow y w rozumieniu art. 157 § 2 k.z. ograniczający się do następstw norm alnych, tj. takich, jakie na podstawie doświadczenia życiow ego należy uznać za stanowiące z re­ guły skutki danego rodzaju działań lub zaniechań w odróżnieniu od przypadkowych (...). Przy powierzeniu (...) żołnierzowi służby wartow­ niczej z równoczesnym oddaniem mu do dyspozycji broni palnej ew en­ tualność użycia broni stanowi niew ątpliw ie następstwo normalne (...).”

Jest w ątpliw e, czy pow yższe sprawy dałyby się rozstrzygnąć w po­ dobny sposób za pomocą teorii związków przyczynowo-koniecznych. Wychodząc z założeń powyższej teorii, należałoby wskazać prawo rzą­ dzące rzeczywistością, w m yśl którego pow ierzenie broni palnej fun­ kcjonariuszowi państwow em u prowadzi z żelazną konsekwencją do w y ­ padków postrzelenia obyw ateli, co byłoby wręcz absurdalne.

Jak chcą zaś autorzy pracy „Związek przyczynow y w prawie kar­ nym ”, należałoby wykazać, że nie m amy tu do czynienia ze związkiem przyczynowym przypadkowym, tzn. przyczyną, „która w konkretnym, przez nas odizolowanym układzie m ogła równie dobrze nie w ystąpić”. Lecz w łaśnie w e w szystkich trzech sprawach łatw o jest stwierdzić, że nieprawidłowe użycie broni, które miało m iejsce, równie dobrze mogło nie wystąpić.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dzisiaj kolejna historyjka obrazkowa, dowiemy się co słychać u Tigera, otwórzcie proszę książkę na stronie 52, przyjrzyjcie się obrazkom i zastanówcie o czym będzie

Założenie: najefektywniejsze rozwiązanie stosu za pomocą tablicy – szczyt stosu to ostatni element wstawiony tablicy począwszy od miejsca o indeksie 0 (jeśli liczba elementów

Należy zmodyfikować tabelki kosztu algorytmów sortowania bąbelkowego, przez selekcję i wstawianie, jeśli wiadomo, że liczby sortowane są już posortowane rosnąco.. Czy

Na przeciwrozwartokątnej trójkąta rozwartokątnego znajdź punkt, którego odległość od wierzchołka kąta rozwartego jest średnią geometryczną długości odcinków, na jakie

W szczególności odnosi się to do bezrobocia długoterminowego, w przy- padku którego wraz z brakiem pracy ginie entuzjazm, umiłowanie dobra, upowszechniają się symptomy

Zarówno w przypadku kupna akcji pod wpływem fałszywej informacji pozytywnej, jak i rezygnacji z kupna pod wpływem fałszywej informacji negatywnej, związek

In order to get a better view of the wear of the wheels of each tram a measuring system was installed at each depot. This system measures multiple properties of each tram wheel,

• 21 maja 2010 roku w siedzibie Gdańskiej Wyższej Szkoły Humanistycznej odbyło się szkolenie dla studentów zatytułowane „Przygotowanie dokumentów aplika- cyjnych: CV