• Nie Znaleziono Wyników

Przeklęta pamięć

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przeklęta pamięć"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Aleksander Fiut

Przeklęta pamięć

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4 (10), 153-161

(2)

Aleksander Fiut

Przeklęta pamięć

Tadeusz K onw icki należy do grona pisarzy-sam o tn ik ów . N iezależny od w ah ań k u rsu na literack iej giełdzie, n iew rażliw y na p rz e j­ ściowe m ody, zdum iew ająco w ie rn y w łasny m obses­ jom — pozostaje w naszej lite ra tu rz e zjaw iskiem od­ osobnionym . I nie znanym . Jego proza n ie znalazła naśladow ców , ale też z tru d e m daje się przypisać określonej tra d y c ji literack iej; to, co w niej istotne, przez w p ły w y w yjaśnić nie m ożna. A le w łaśnie, co w tym p isa rstw ie w ażniejsze: u m iejętn o ść rep o rtaż o ­ wego ujęcia czy chorobliw a fan tasm ag oria? G rotes­ kowe zacięcie czy skłonność do sen ty m en taln eg o roz­ m azyw ania? K tó ra z au to k re ac ji pisarza je s t w ia ry - godniejsza: p atetyczneg o p roroka, wieszczącego w spółczesnem u św ia tu zagładę, czy przenikliw ego szydercy? Z gryźliw ego cynika, czy żarliw ego m o ra ­ listy? K r y ty k a nie d ała odpow iedzi na te p y tan ia. Z askakujące, ale te n pow szechnie u z n a n y pisarz i reży ser nie doczekał się dotychczas sy ntetycznego stu d iu m . W iedzę o nim zastąpiła, jak nieraz, leg en ­ da. P rz y lg n ę ło doń k iedyś m iano dziw aka i pełnego ko m pleksów k o m b a ta n ta i tak im pozostał w opinii

Patetyczny prorok czy przenikliw y szyderca?

(3)

A L E K S A N D E R F I U T 154

Sennik

pozycją w yjątkow ą

k ry ty k i, k tó ra przeszła do p o rząd k u n ad w y raźn ą ew olucją jego pro zatorsk iej i film ow ej tw órczości. Można ją odczytać jako ciągły dialog z pam ięcią. In d y w id u aln ą i zbiorową. P am ięć je s t d la K onw ic­ kiego n ajw ażn iejszy m sposobem ludzkiego istnienia. W c e n tru m uw agi pisarza pozostają sta le jej relacje z życiem d aw n y m i obecnym ; w y p e łn ia jąc y ją chaos u łam ków obrazów, strzęp ów zasłyszan ych rozm ów, błysków emocji; ciążenie p rzek azan y ch przez tra d y ­ cje w zorców i stereotypów ; w reszcie — rządzące p a ­ m ięcią m echanizm y, całe jej u k ry te życie i — za­ m ieranie. Pam ięć, a nie u raz y w ojenne? P rzeżycia z la t w o jn y b y ły dla K onw ickiego p rzed e w szystk im p ierw o tn y m im pu lsem tw órczym . Z biegiem czasu przy tłu m io n e zostały przez w y ra sta ją c e z nidh z n a ­ czenia u n iw e rsa ln e i — w końcu — zepchnięte do ro li p re te k s tu dla św iatopoglądow ych uogólnień. Zjaw isko, łatw o dostrzeg aln e w o sta tn ic h utw orach, początek swój wzięło z S e n n ik a w spółczesnego. Od­ czy tan y na nowo S e n n ik okazuje się pozycją w do­ ro bk u p isarsk im K onw ickiego zupełnie w yjątkow ą. J e s t bow iem nie tylko pierw szym do jrzały m dialo­ giem z pam ięcią, ale stanow i irównież m atry cę całej dalszej tw órczości.

S e n n ik w sp ó łczesny poprzedził szyderczy i gorzki ra c h u n e k sum ienia. D ystans wobec w ojen n y ch do­ św iadczeń zdobyw ał K onw icki z bolesny m trudem ; p rze k o n u je o ty m przede w szy stkim zapom niany dziś debiut. R o js ty zdu m iew ają ostrością spojrzenia i o k ru cień stw em sam oanalizy. K onw icki b ru ta ln ie ro zp raw ił się ze zrodzonym w re k w iz y to rn i rom an­ ty cz n y c h p am ią te k i gestów b o h a te rsk im m item m łodego pokolenia. T rag iczny p atos pośw ięcenia m łodzieży w ileńskiej, uczestniczącej w a n ty ra d zie c ­ kiej p a rty z a n tc e z przekonaniem , że n aw iązuje do p ow stańczych tra d y c ji sw oich ojców , n a b ie ra g ro te ­ skowego zab arw ien ia w zderzeniu z praw dziw ym o b razem w alki, k tó ry m je s t bezsensow ne i strach em podszyte błąk anie się po lasach. W ojna, k tó ra d la

(4)

155 P R Z E K L Ę T A P A M IĘ Ć

pokolenia K onw ickiego stanow i rów nocześnie próg dojrzałości, okazuje się o k ru tn ą zab aw ą u śm ie rc a ją ­ c ą zarówno ludzi, jak w zniosłe id eały . J e st zetk n ię­ ciem z brudem , w szam i i bezm y śln y m ok ru cień ­ stw em . O dsłania bezw zględną zależność ludzkiego losu od zbiegu okoliczności, decy zji in n y ch i k a p ry ­ sów przypadku. J e s t zupełną k a ta s tro fą bezpieczne­ go św iatopoglądu. A by zacząć n o rm aln e życie, trz e ­ ba — n a now o — przyw rócić u tra c o n y św iat a u te n ­ tycznych w artości, uczuć i idei. T akie p rzekonanie w yniósł K onw icki z m łodzieńczych dośw iadczeń. ' Naw iąże do niego po rozczarow aniach la t pięćdzie­ siątych. Ale to, co w R ojstach b yło spontanicz­ nym , szczerym , lecz literack o jeszcze niezręcznym w yznaniem , od S e n n ik a w spółczesnego p rzybierze w y rafin o w an y k s z ta łt a rty sty c z n y . W ystarczy p rz y ­ pom nieć k o n stru k c ję św iata przedstaw ionego. P o w ­ s ta je on zawsze w Chwili zaw ieszenia m iędzy dw om a kataklizm am i: m in io n ym w o jen n y m i m ającym n a ­ dejść. Może to być zalan ie w odą — ja k w S en n iku , w ysiedlenie — w Salcie lub now a w o jna św iatow a — w e W niebow stąpieniu. S ta n stałego zagrożenia i dźw ięk trą b S ądu O statecznego to w arzyszy rów nież a k c ji Nic albo nic oraz Ja k daleko stąd, ja k blisko. Podw ażony zostaje a k tu a ln y b y t rzeczyw istości. Czas znieruchom iał: przeszłość m inęła, przyszłości pew nie nie będzie, a teraźniejszość? Tej w łaściw ie nie m a także, je st uobecnioną przeszłością: wobec niej zorientow ana, tylk o w zw iązku z n ią n a b ie ra sensu. Albo go w ogóle traci. N ieprzypadkow o też d a ty a k c ji — zaduszki, dożynki, zbiorow e św ięta o d sy ła ją do nałożonego na ry tm n a tu r y sztucznego czasu k u ltu ry , k tó re j d ążeniem je st ocalić złudze­ nie trw an ia.

W eschatologicznej scenerii, na p ły n n ej g ran icy m ię­ d zy czasem d a w n y m a obecnym w iodą żyw ot boha­ tero w ie K onw ickiego. P rzeciętn i, zw y k li m ieszkań­ cy m ia ły c h m iasteczek lu b w ielkom iejskich p rzed ­ m ieść. P ozbaw ien i biografii, w yrzu cen i poza naw ias

Wojna — okrutną zabawą D źwięk trąb Sądu Ostatecznego

(5)

A L E K S A N D E R F I U T

1 5 6

Galeria karykatur

społeczny, okaleczeni w e w n ętrzn ie przez daw n e przeżycia. B y lib y tragiczni, gdyb y nie tow arzyszą­ ce im ironiczne sp o jrzenia pisarza. Z jed n y m w y ją t­ kiem : głów ny b oh ater, zarazem n a rr a to r w szystkich powieści, d arzo n y jest zawsze se n ty m e n te m au to ra. S e n ty m e n ta ln a lub szydercza będzie też tonacja ca­ łego dialogu z pam ięcią.

Ironiczny d y stan s w obec postaci pełn i w S e n n ik u do datkow ą fu n kcję, ośm iesza m ianow icie sztam pę czołow ych b o hateró w prozy la t pięćdziesiątych. W g alerii k a ry k a tu r jest p a rty z a n t, zarazem zgorzknia­ ły im p o ten t — J a siu K ru p a; m ask u ją cy cham stw em sw oje klasow e pochodzenie h ra b ia Pac; b y ły fu n k cjo ­ n ariu sz UB, obecnie to ro w y — Dobas vel D ę­ bicki oraz d aw n y działacz lew icow y, k tó ry p rz e ­ dzierzg n ął się w p ro ro k a sek ty relig ijn ej — Józef Car. O dw rócenie i sparodiow anie aksjologicznego sch em atu socrealizm u m a jed n a k sens głębszy. P o­ przez negację uśw iadam ia K onw icki, ja k dalece n a ­ sze k ry te r ia w artościow ania uleg ają p re s ji lite ra c ­ k ich stereotypów . O ceniając siebie i in ny ch pozosta­ je m y n ieraz w ich niew oli. One m itologizują przesz­ łość i dodają b a rw y szary m życiorysom . P rzeciętność ra d a się przecież stro i w litera c k ie piórka. S tąd k ro k tylk o do u zn ania w łasnego losu (czy losu pokolenia) za w y ją tk o w y i godny adoracji.

Rozw inięciem ty ch o b serw acji jest Salto, k tó re z płaszczyzny ind y w id u aln ej rozszerza je na płasz­ czyznę społeczną o raz rz u tu je na polską tra d y c ję li­ terack ą, szczególnie ro m anty czną. K onw icki odsła­ nia u g n iata ją c y pam ięć narodow ą bagaż n iep o trzeb ­ ny ch gestów , n ad ę ty c h frazesów i zw ietrzały ch sym ­ boli. W spółczesny K o n rad lu b K ord ian je s t postacią groteskow ą, ty m śm ieszniejszą, że ze sw ej śm iesz­ ności nie zdającą sobie spraw y. P am ięć przeciętnego Polak a stan ow i dom enę nieautentyczności: pow ażnie tra k to w a n y c h i tro sk liw ie pielęgnow anych zadaw ­ nionych n arodow ych kom pleksów . Czy m ożna się od n ich uw olnić? W yjść poza szyderstw o, k tó re w isto­

(6)

P R Z E K L Ę T A P A M IĘ Ć

cie jest gestem bezradności lu b u k r y tą fo rm ą m a­ sochizmu? Na te p y ta n ia tru d n o u K onw ickiego szu­ kać odpow iedzi. Dialog serio p ro w ad zi on tylko z pam ięcią in d y w idu aln ą. W łasną pam ięcią.

S e n n ik w spó łczesn y, podobnie ja k inne powieści,

opow iada histo rię pow tó rn ej inicjacji.

„Widzi pan — w yznaje narrator — ja w sw oim życiu zato­ czyłem w ielkie koło i na powrót pew ne sprawy stały się dla m nie ważne. Może nawet ważniejisze niż w tedy, kiedy się rodziły. Bo teraz, poza anegdotyczną wartością, doszukuję się w nich jakichś w iększych znaczeń, jakiegoś sensu, który stanow i o porządku naszego bytow ania”.

Poszukiw anie sensu je s t n iczym innym , ja k p ró b ą re k o n stru k c ji trw ałe g o sy ste m u w artości. W ażny je s t p rz y ty m kieru n ek : ra c ji istn ien ia szuka bo h a­ te r nie w otaczającej go rzeczyw istości, lecz w p rz e ­ w artościow aniu w spom nień. W trz e ch głów nych re - tro sp e k c ja c h zakw estion ow an e zo stają kolejno w ie r­ ność, odw aga i h u m an ita ry z m — głów ne zasady honorow ego kodeksu, o p arteg o n a C onradow skich w zorach. W ierność sobie o k azuje się zdrad ą wobec innych; czasam i w y b ó r m o ra ln y p opada w nieroz­ w iązy w aln y k o n flik t z w y b orem ideologicznym . In i­ cja c ja u jaw n ia sy tu a c ję w yboru, ryzykow nego i bez g w aran cji. W yboru, n a k tó ry K onw icki nie chce p rzy stać. Nie m oże w yrzec się w ym arzonego w m ło­ dości św ia ta k ry sz ta ło w y ch w artości, a ich b ra k w życiu u w aża za p rzesłan k ę do zakw estionow ania je ­ go sensu w ogóle. P ro w ad zi to w konsekw encji do n a ra stają ce g o rozdżw ięku p isarza z rzeczyw istością. Czasem m ogłoby się zdawać, że do nihilizm u.

W m ak sy m alizm ie m o raln y m podobny je st K onw ic­ ki do B orow skiego. U obu p isarzy pozorny cynizm w sty d liw ie s k ry w a — bliską relig ijn ej — nostalgię za n iew zru szo n y m ładem m o raln y m św iata; po nad ­ czasow ym p orządkiem , k tó ry stano w iłb y san kcję dla lu d zk ieg o istnien ia. O ile je d n a k p raw d a m oralnego d ra m a tu B orow skiego je s t w strząsająca, potw ierdzo­ n a jeg o życiem i śm iercią, o ty le a u te n ty zm i głębia

Dialog z pamięcią indywidualną Narastający rozdzwięk z rzeczyw istością

(7)

A L E K S A N D E R F I U T 1158 Świat sferą tajemnych znaków Uw olnić /się od ciężaru wspom nień

przeżyć K onw ickiego budzą n ie ra z w ątpliw ości... W ystarczy p rzy jrze ć się bliżej a rty sty c z n e j w ym o w ie

S e n n ik a w spółczesnego.

Pisano ju ż o technice o n irycznej, k tó re j p o dporząd­ k ow an a je s t k oncepcja n a rra to ra . Jego św iadom ość p rzeb y w a w m ętn ej sferze ja w y i m rzonki, gorącz­ kow ych h a lu c y n a c ji i rzeczyw istości. Ś w iat s ta je się d la niego sfe rą taje m n y c h znaków , d o m ag ający ch się rozszyfrow ania; n iejasn y ch p rzy p o m n ień i z a sk a k u ­ jący ch skojarzeń; niep o ko ju o niew iad om ym źródle. F ra g m e n ty w spom nień n a k ła d a ją się n a te ra ź n ie j­ szość: w tw a rz y napotkanego w D olinie Sołeckiej n a rra to r o d n a jd u je ry sy osób, z k tó ry m i zw iązały go d aw niej w strząsające przeżycia. T rzeb a je d n a k za­ uw ażyć, że p o ety k a m arz eń sen n y ch nie doprow a­ dza fo rm y powieści do rozw ichrzonego, am o rficzn e­ go k ształtu . S en n y koszm ar zostaje a rty sty c z n ie o p a­ now any; n a fan tasm ag o rie n a k ła d a a u to r zgeom e- tryzow aną, ściśle w yliczoną kom pozycję. S e n n ik m a k o n stru k c ję ram ow ą: jego ak cja ro z g ry w a się m ię­ dzy dw om a m om entam i ob udzenia się głów nego bo­ h a te ra. R am ow ą budow ę p osiadają tak że retro sp e k - cje, k tó re zaw ierają w sw ym w n ę trz u w spom nienia jeszcze w cześniejsze, w yrażone przez n a rr a to r a w d ru g iej osobie (n otabene ta, u lu b iona p rzez K o n ­ wickiego, form a n a rra c y jn a w n a stę p n y c h u tw o rac h s ta n ie się nieznośną m anierą).

R e z u lta t ryzykow nego połączenia m gław icow ości m arzeń sen ny ch z k o n stru k ty w isty c z n y m zam ysłem ko m pozycyjnym okazał się technicznie olśniew ający. Z arazem jed n a k skom plikow ana i w y szu k an a form a u tw o ru , sk u p iając n a sobie uw agę czy teln ik a, ode­ b ra ła w y nu rzen io m a u to ra w alor bezpośredniości, zakw estionow ała ich szczerość. W yraziła się w ty m kon sek w en cja arty sty czn ego w y boru , którego zna­ czenie dalece w yk racza poza g rę estety czn y ch efek­ tów. U w olnić się od ciężaru w spom nień m ożna bo­ w iem w dw ojaki sposób: albo je odrzucając, zan u ­ rzyw szy się w bezduszną egzystencję, albo p rzeno­

(8)

1 5 9 P R Z E K L Ę T A P A M IĘ Ć

sząc je w legendę, m it, lite ra tu rę . O statn ie pow ieści K onw ickiego są p ró b ą sp raw dzenia o b y d w u m ożli­ wości.

W niebow stąpienie stanow i a rty sty c z n e uogólnienie

w ypow iedzianych dotychczas św iatopoglądow ych prześw iadczeń pisarza. J e s t tak że k u lm in acy jn y m m om entem w dialogu z pam ięcią: z poziom u jed n o ­ stki, pokolenia i n aro d u przenosi go n a poziom egzy­ stencjalny; rozpięcie m iędzy czasem teraźn iejszy m i przeszłym rozszerza n a życie i wieczność. K onw icki o k reśla ostatecznie znaczenie i izakres ludzkiej p a ­ mięci. U dow adnia, że stanow i o n a n ie ty lko źródło kom pleksów i lęków , lecz rów nież rez e rw u a r idei, n o rm i w artości, k tó ry c h pozbaw ienie je s t pozba­ w ieniem człow ieczeństw a. Życie ludzikie zam ienia w ąuasi-eg zy sten cję upiora. C ierpiący n a am nezję głów ny b o h a te r zostaje złodziejem i m ordercą, nie odczuw ając żadnych w y rz u tó w sum ienia. Jego m ęką je st św iadom ość um ow ności w szelkich w artości, g ry pozorów, za k tó ry m i k ry je się p u stk a. Je d y n y m a u ­ te n ty c zn y m doznaniem — stra c h , p o tw o rn y stra c h przed bezsensem istnienia.

Z n ih ilisty czn ej p rzesłan k i K onw icki znów w y p ro ­ w adza podw ażający jej praw dziw ość a rty sty c z n y w niosek. M iałkość filozoficznych k o n s ta ta c ji szczel­ nie z a k ry w a efek to w ną m ask a rad ą literack ą. Pisze w spółczesną parodię B o skiej K om ed ii. Jego b o h a­ te r — nieprzypadkow o n azw an y C haro nem — pod p rzew odnictw em L ilka-W ergilego błądzi po k ręg ach ludzkiego piekła. S kazan y ch n a bezsens istn ienia sp o ty k a w e w spółczesnej W arszaw ie. W d ru g o rzęd ­ nych k n a jp a c h , n a p lan ta ch i w c m e n ta rn y m dom u. C zyśćcem w ty m św iecie je s t k o m isa ria t m ilicji, a w ejście do nieba z n a jd u je się n a szczycie P ałacu K u ltu ry i N auki. W niebow stąp ien ie je st insceniza­ cją pow szechności, m arzen iem o flaczkach w ba- rze m le c z n y m i ciepłej pościeli. D ra m a t egzysten­ c ja ln y zam ienia się w farsę; rozpacz m o ra listy k o ń ­ czy p ija c k a czkaw ka.

Pam ięć warunkiem człow ieczeń­ stwa W arszawska Boska Kom edia

(9)

A L E K S A N D E R F I U T 1 6 0 U w olnien ie przez estetyzację Rachunek sum ienia skończył się grym asem

N astęp n a pow ieść sta ła się a rty sty c z n ą p orażką. W Nic albo nic ra z i sztu czn a i p re te n sjo n a ln a k r e ­ acja n a rr a to r a — dom niem anego w am pira. Z w ią­ zek jego zboczenia z m łodzieńczym urazem , k tó ry pierw sze dośw iadczenie seksualne sk o jarzy ł ze śm iercią — n ary so w an y został grubo i m ało p rze ­ konyw ająco. W pow ieści dużo też ta n ie j m etafizyki i w y ta rty c h pom ysłów . Z w raca je d n a k uw agę od­ m ien n y sto su n ek do w łasnej przeszłości. K onw icki zajm u je w obec m ej stanow isko dw oiste: przez zasu­ gerow anie jej w p ły w u n a podśw iadom ość — oddaje się w jej niew olę, n ato m iast u w aln ia się od niej, p rzek ształcając ją w p o ety cką w izję. Szczególnie to uw olnienie p rzez estety zację je s t zjaw iskiem godnym odnotow ania. P am ięć przeszłości z tw ó rcy m itó w sam a sta je się m item . P ięk n y m i nieszkod­ liw ym .

T en d en cję do ucieczki w estety zm p o tw ierd za Ja k

daleko stąd, ja k blisko. F ilm ten nazw ać by m ożna

„pam ięcią” całej tw órczości K onw ickiego. J e st bo­ w iem p ełn ą antologią tem a tó w i obsesji n a trę tn ie p o w racający ch w jego dziełach film ow ych i lite ra c ­ kich. C h arak tery sty czn e, że daw ne koszm ary zm ie­ n iły się tu ta j w ciąg b arw n ych , o lśn iew ający ch p las­ tycznie obrazów . Je śli zaś końcow ą scenę łam ania się opłatk iem uznać za pojedn anie z w łasn ą przesz­ łością — film s ta je się a k te m ostatniego jej p rzy ­ pom nienia i pożegnania.

Dialog z pam ięcią dobiegł końca. B ył on w istocie dialogiem p isarza z sam ym sobą. O dnajdy w aniem siebie w św iecie, k tó ry przeżył w o jen n ą k a ta stro fę. B ył u w aln ian iem się od w m ów ień w łasnych, poko­ leniow ych i narodow ych. Skończył się ich negacją, poza k tó rą K onw icki w y jść już nie p o trafił... nie chciał? R ach un ek su m ien ia skończył się grym asem ; efek tow ną grą, w k tó re j staw k ą s ta ły się w łasne przekonania. G rą n a coraz niższym poziom ie a r ­ ty stycznym ; w ym uszoną i rażącą k o kieterią.

(10)

1 6 1 P R Z E K L Ę T A P A M IĘ Ć

Tw órczość K onw ickiego b y ła stopniow ym „w yg a­ szan iem ” pam ięci, a więc o g raniczaniem istnienia. O statn i p o w ró t w przeszłość w Nic albo nic rów na się śm ierci. Czy oznacza to śm ierć pisarskiej w y ­ o braźn i Konw ickiego? O dpow iedzią n a to p y tan ie będzie n a stę p n y u tw ó r tego w ciąż nieodgadnionego pisarza.

Cytaty

Powiązane dokumenty

N arzęd zia tego typu powinny wspomagać tw orzen ie programów dydaktycznych w sposób półautom atyczny... Wymaga to od pedagoga dobrego przygotow ania

najkorzystniejsza, z zastrzeżeniem zawartym w art. Wykonawcy, którego oferta została wybrana jako najkorzystniejsza, zamawiający zwraca wadium niezwłocznie po zawarciu umowy

rocznicy ślubu, z podziękowaniem za otrzymane łaski i prośbą o Boże błogosławieństwo na dalsze lata pożycia małżeńskiego. 18.00 Za ++ Teresę

38 What also distinguishes those programs is that the European Union refers to social standards set in the International Labour Organization conventions and

We can nevertheless recognize, at Gezira Dabarosa (Adams 2004: 99-101) and at Meinarti (Adams 2000: 43-44), the dwellings of two persons who were perhaps comparable to the local

Od października 2010 roku w Zakładzie Semiotyki Sztuki Instytutu Filozofii Uniwersy- tetu Jagiellońskiego odbywają się regularne spotkania seminaryjne dla doktorantów.. W spotka- niach

Wraz z przedłużeniem pomarańczowej linii do por- tu lotniczego Dallas-Fort Worth, co nastąpiło w dniu 18 sierpnia 2014 roku, DART stało się największym operatorem lekkiej

z świadczeniodawca jest zobowiązany powiadamiać na piśmie oddział woje- wódzki Funduszu o planowanej przerwie w udzielaniu świadczeń, w terminie co najmniej 30 dni przed