Ludomir Jan Bernatek
"Zeno non ha tempo di morire",
Matsui Töru, z japońskiego tłum.
Luciano Mazzocchi, Parma 1969 :
[recenzja]
Collectanea Theologica 40/4, 190-192
1 9 0 R E C E N Z JE
Sacram entum m undi. Theologisches L exikon fü r die Praxyis, t. IV: Q umran bis Z u ku n ft. Register, Autorenverzeichnis, F reiburg—Basel—Wien 1969, V er
lag Herder, kol. 1458 4- s. 33.
O statni tom leksykonu Sacram entum m undi zaw iera opracowanie 230 haseł, odznaczające się tym i samymi zaletami, jakie podkreślano już wcześniej przy okazji prezentow ania poprzednich tomów1. Tom zam yka indeks, który na 87 kolum nach podaje w zajem ne związki 850 haseł, opracowanych przez 315 w y bitnych znawców przedm iotu, a w ypełniających to czterotomowe dzieło, liczą ce w sumie 5 606 kolum n.
Oczywiście powyższe cyfry nie są odpowiednim w skaźnikiem dla oceny ca łego dzieła. Zasadnicza w artość leksykonu polega na tym, że orientuje w bie żących koncepcjach teologicznych oraz podkreśla trw ałe w artości dotychcza sowego dorobku teologicznego. Łącząc w ten sposób ciągłość i aktualność te ologii pomaga znaleźć syntezę nowych kierunków ze spuścizną poprzednich generacji i w ynikam i współczesnych nauk o człowieku. Naukowcy i praktycy odniosą w ielką korzyść z leksykonu jako źródła inform acji i pomocy dla ak tu alizowania wiadomości wyniesionych z okresu studiów. Autorzy reprezentują w teologii poglądy um iarkow ane, które m ają szansę upowszechnienia się w świecie katolickim.
Ks. H enryk Bogacki SJ, W arszawa
MATSUI TORU, Zeno non ha tempo di morire, tłum. z japońskiego Luciano M a z z o c c h i , P arm a 1969, Istituto Severiano Missioni Estere, s. 263.
Omawiany esej przedstaw ia ogólnie ujęty życiorys oraz szkic charytatyw nej działalności b ra ta Zenona Ż e b r o w s k i e g o , franciszkańskiego m isjona rza w Japonii. Pomimo swego propagandowego charakteru książka ta godna jest zasygnalizowania polskiemu czytelnikowi, gdyż podaje szereg uwag na tem at pracy m isyjnej i m aryjnej o. M aksym iliana K o l b e g o w Polsce i w J a ponii, przez co staje się cennym przyczynkiem do historii polskiej misji w K raju Wschodzącego Słońca.
Zenon (Władysław) Ż e b r o w s k i , urodził się w r. 1898 we wsi Surowe koło Myszyńca w powiecie Ostrołęka, jako syn Józefa i Anny. Pobożnie w y chowywany przez m atkę, uczęszczał do tajnej szkoły polskiej. W swojej m ło dości próbow ał w ielu zawodów, pracow ał kolejno w kilku zakładach przem y słowych. W latach 1920/21 pełnił służbę wojskową. Nigdzie jednak nie za grzał długo miejsca, a kiedy zdecydował się w stąpić do zakonu, najpierw p ro sił o przyjęcie do pasjonistów, potem do kapucynów w W arszawie, aż w resz cie znalazł się u franciszkanów konw entualnych.
Jako obznajomionego z maszynami skierowano go do pracy w drukarni „Ry cerza N iepokalanej” w Grodnie. Niespokojny duch b rata Zenona nie mógł jednak długo nagiąć się do regularnej pracy i modlitwy, ale żal mu było odejść. Dopiero po pewnej nocnej rozmowie z o. M aksymilianem K o l b e m Zeno postanowił zostać i stał się jednym z najbliższych jego w spółpracow ni ków. Chociaż nie m iał właściwie w ykształcenia, um iał bardzo sprytnie pora dzić sobie w w ielu trudnych sytuacjach wydawniczych. Miał bowiem w ielki dar zjednyw ania sobie ludzi.
Po nowicjacie i złożeniu ślubów zakonnych wysłano go z Grodna, aby p rzy gotował nową siedzibę dla w ydaw nictw a w późniejszym klasztorze nazw anym 1 Por. np. Collectanea Theologica 38(1968) z. 2, 181—183; 39(1969) z. 3, 181; 40(1970) z. 1, 172.
R E C E N Z JE
191
Niepokalanów niedaleko Warszawy. Był wszystkim: budowniczym, m urarzem , cieślą, a przede wszystkim organizatorem całej budowy, um iał bowiem zmo bilizować okolicznych mieszkańców do pomocy bezinteresownej. Dawne jego włóczęgowskie usposobienie przydało mu się bardzo w pełnieniu obowiązków kw estarza, gdyż wszędzie trafił, do każdego um iał przemówić, a chociaż mó wił kurpiow ską gw arą wszyscy go mogli zrozumieć. W tej pracy kierow ał się zasadą: „Jeżeli wstydzisz się kwestować — to niech będzie dla ciebie; zebra ne zaś ofiary są dla M atki Bożej”.
W roku 1930 o. M aksym ilian K o l b e udając się na miejsce zabrał ze sobą b rata Zenona. W Japonii mimo trudności językowych, do dziś bowiem w łaś ciwie nie zna japońskiego, potrafił rozmówić się ze w szystkim i i załatwić wszelkie zdawałoby się beznadziejne sprawy. W skutek tego stanow ił niezastą pioną pomoc przy w yszukaniu terenu, przy budowie w ydaw nictw a i klaszto ru, a następnie także małego sem inarium w Nagasaki. Spełniał rozliczne funk cje: intendenta drukarni, propagandysty, drukarza, naw et kucharza. Stał się znaną postacią w mieście, znano go w urzędach, w tram w ajach, w sklepach — wszędzie zjednyw ał przyjaciół swoim uśmiechem i prostotą zachowania się. W czasie wojny, gdy obcokrajowych m isjonarzy internow ano, on jeden pozo stał wolny, a naw et przez cały okres nosił publicznie habit zakonny.
Po straszliwym w ybuchu bomby atomowej w Nagasaki podjął ogromny trud opieki nad sierotam i i bezdomnymi starcami. Jego wysiłkom wielotysięczna rzesza ubogich zawdzięcza nie tylko dach nad głową, pożywienie, ale często zdobycie zawodu czy pracy. I na tym polu charytatyw nej działalności ukazał się jego talent organizcyjny, umiejętność zdobywnia sobie pomocników z każ dego środowiska bez względu ma różnice wyznaniowe czy narodowościowe.
Słusznie autor podkreśla, że „najpotężniejszą bronią jest miłość”. To w łaś nie ona kazała b ratu Zenonowi zająć się chorymi i sierotam i, ofiaram i dzia łań wojennych, pochodzących z nienawiści.
O tw arta postaw a b rata Zenona wobec wszelkiej nędzy i potrzeb bliźniego zjednała mu uznanie w ładz państwowych oraz wdzięczność podopiecznych. Postać jego staw ała się sztandarem : wielu działaczy filantropijnych jego imię kładło w nazwach swoich dzieł: np. „Ojciec Zenon w Miasteczku M rówek” (osiedle dla bezdomnych w Tokio), albo też „Farm a Zenona” dla chłopców w Fukuyam a.
Oczywiście, ta jego działalność charytatyw na z trudem tylko mogła pomieś cić się w ram ach życia zakonnego. Stąd w ynikały konflikty z przełożonymi, ale i w tej sytuacji potrafił Zenon skłaniać ich do pogodzenia się z dokona nymi faktam i. Zarzucano też Zenonowi w pewnych kołach, jakoby bardziej starał się o reklam ę siebie niż o rzeczywistą pomoc dla bliźniego. Chociaż za rzuty nie odpowiadały faktom , jednak spraw iały m u cierpienie. Mimo bowiem wszelkich niedociągnięć i błędów, intencja jego była szczera, a reklam a była koniecznością, gdyż skąd zdobyłby środki utrzym ania swoich dzieł, gdyby p ra sa nie pisała o ich potrzebach?
„Ojcem Zenonem” nazyw ały go sieroty i rzesze podopiecznych, pomimo iż stale prostował tę nazwę, głosząc, że jest tylko braciszkiem. Wyrazem zaś uzna- - nia był nie tylko wolny bilet jazdy na wszystkich liniach kolejowych w J a
ponii dany mu przez władze, ale również w izyta cesarza w jednym z jego sierocińców. Stało się to okazją do przypom nienia fak tu z 1920 roku, gdy J a pończycy zaopiekowali się w ielką grupą polskich dzieci z Charbina, umożli w iając im powrót do Odrodzonej Polski.
Działalność charytatyw na b ra ta Zenona zdobyła w sceptycznym społeczeń stwie japońskim również w ielki kredyt m oralny dla m isjonarzy katolickich. Zapewne i w jakiejś mierze zasługą jego jest rozwój dzieła o. M aksymiliiana w Japonii, gdy oprócz kilkunastu Polaków, m isyjną pracę prowadzi k ilk u dziesięciu kapłanów i braci franciszkańskich tubylców oraz półtorej setki sióstr zwanych zgromadzeniem M isjonarek Rycerstwa Niepokalanej.
19 2 R E C E N Z JE
M atsui T o r u , przyjaciel b rata Zenona, jako ty tu ł swojego utw oru przyto czył jego słowa z charakterystycznym i błędami, jakie popełniał b ra t w języ ku japońskim , wypowiedziane do siostry w szpitalu „Sancta M aria” w Hi- medji: „Zenon mieć robotę, nie mieć czasu um rzeć”. Do tego szpitala wysyłali przełożeni chorego b r a ta Zenona, aby podreperow ał nadw ątlone zdrowie.
Troska jednak o ubogich i sieroty skłoniła go do opuszczenia lecznicy, po dobnie jak ongiś miłość nakazała ojcu M aksymilianowi K o l b e w obozie oświęcimskim oddać życie za bliźniego. Wzorem swego m istrza b ra t Zenon potrafi zapomnieć o sobie, o swojej chorobie, byle tylko mógł poświęcać się dla. bliźnich1.
O. Ludom ir Jan B ernatek OFMConv.y Warszawa
Wolfgang HUBER, Passa und O stem . Untersuchungen zur Osterfeier der
alten K irche, Berlin 1969, Verlag A. Töpelmann, s. 255.
Jest to rozpraw a doktorska, przyjęta przez w ydział teologii ewangelickiej uniw ersytetu w Tübingen. Problem św iąt w ielkanocnych w starożytnym chrze ścijaństwie, który w ostatnich dziesiątkach la t doczekał się bogatej literatury, już od dawna domagał się uporządkowania i systematycznego ujęcia. Książka, k tórą prezentujem y, nie należy do książek odkrywczych, jest raczej książką w łaśnie porządkującą.
Problem W ielkanocy w pierw otnym Kościele kojarzy się nam zwykle ze sporem o datę Wielkanocy. Patrologowie i liturgiści podejmowali wiele w y siłków, aby ustalić teologiczne podłoże tego sporu. H u b e r próbuje krytycznie podsumować w yniki tych badań. Przede w szystkim broni kw artodecym anów od zarzutu judaizowania. Byłoby uproszczeniem sprowadzać spór, czy Wiel kanoc świętować 14 Nisan czy też w niedzielę po 14 Nisan, na płaszczyznę problemów em ancypacji chrześcijaństw a od judaizm u. N aw et jeśli pominąć tak jednoznacznie chrześcijańskie m omenty jak brak b aranka paschalnego (bo B arankiem jest Chrystus), czy zwłaszcza spraw ow anie Eucharystii w czasie nocy paschalnej, nie bez znaczenia jest szczegół, że chrześcijanie św iętujący 14 Nisan przykładali dużą wagę do tęgo, aby nie świętować równocześnie z Żydami. O ile Żydzi mieli obowiązek spożyć Paschę przed północą, kw arto- decymanie w tym czasie pościli („ponieważ oni w dzień św ięta ukrzyżowali C hrystusa” — Diataocis), a swoją noc paschalną zaczynali później, tak żeby się skończyła dopiero o świcie.
Polemizuje H u b e r również z ujęciem, że chrześcijanie świętujący W ielka noc na wzór Kościoła rzymskiego przeżywali głównie tajem nicę zm artw ych w stania Chrystusa, podczas gdy Wielkanoc obchodzona 14 Nisan była przede wszystkim wspomnieniem męki Pańskiej. Autor zaprzecza po prostu związku słynnej homilii paschalnej M e l i t o n a z Sardes z Wielkanocą 14 Nisan, tym czasem przeciwstawienie męki i zm artw ychw stania w ujm owaniu Wielkanocy opierano właściwie wyłącznie na homiliii M e l i t o n a .
Zdaniem K u b e r a najbardziej charakterystycznym dla W ielkanocy 14 N i san był moment eschatologiczny. U Żydów noc paschalna obejmowała cztery zbawcze w ydarzenia: była wspomnieniem stworzenia świata, przym ierza
1 W niniejszym omówieniu sprostowano oczywiste błędy w chronologii ży cia b ra ta Zenona na podstawie archiwum zakonnego (np. data urodzenia), ą także pomyłki rzeczowe w zakresie nazw geograficznych w Polsce. Trudno ocenić wierność przekładu włoskiego, w skutek nieznajomości japońskiego ory ginału.