• Nie Znaleziono Wyników

Dokładny przegląd krytyczny pierwszej ogólnej wystawy sztuki polskiej. Napisany przez kilku artystów-malarzy i rzeźbiarzy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dokładny przegląd krytyczny pierwszej ogólnej wystawy sztuki polskiej. Napisany przez kilku artystów-malarzy i rzeźbiarzy"

Copied!
84
0
0

Pełen tekst

(1)

jsfeka Sejmu Śląskiego

' i 1 l l l l ! l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l { l | l l l l l l l l l l l l l l l l l l ! l l l ! l i l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l i l l l l l l ! l l l ! l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l

m ß

D O K Ł A D N Y

■;(;i,\i> ■ ,,VT

PIEHSffi OtttHSJ W I S « «

SZTUKI POLSKIEJ

napisany przez

k i l k u a r t y s t ó w - m a l a r z y i r z e ź b i a r z y

pod re d a k c ją

STANISŁAWA TOMKIEWICZA.

■'c ° *

W K R A K O W I E . N a k ł a d e m r e d a k c j i . W D R U K A R N I A . K O Z IA Ń S K IE G O .

1887.

SK

I i i i i i i j i i m i i i i i M U i u i i i i m i i i i i i i i i i i i i m i i i i i m i i i m i i i i i i m i i i i i i i i M i i i J i i m i i i i i m m i i i i i M i i i i i i i M i i i i i i i M i i i i i i i i i i i i i H i i i i i

(2)
(3)

g jiiinnniiiiiniiiim niiiniiiiiiiiiiiiiiiiiiiiniiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiim iiiiiiiiiiiiiniim iiiiiiiiiiim iiuiiiiiiiiiiim niiiiim iai

D O K Ł A D N Y

P R Z E G L P K R Y T Y C Z N Y

P1BWS2B 060LIÜ fT S T ifl

SZTUKI POLSKIEJ

n a p isa n y przez

k i l k u a r t y s t ó w - m a l a r z y i r z e ź b i a r z y

pod redakoyq

STANISŁAWA TOMKIEWICZA.

Y?r(5)r <r' ö v ""

W K R A K O W I E . N a k ł a d e m r e d a k c y i . W D E U K A E N I A . K O Z IA Ń S K IE G O .

188T.

_2j

iiiiiiiiuiiiiiiiiiiniiiiiiim iiiiiiiiiiiiiiiiiniiiiiiiiD inim iiiiniiim im iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiim iitiiiiiim iiiiiiiiiiiium m iim iit s5K®*^

(4)
(5)

W i

S T E P . )

iest tem u właśnie okrągłe lat trzydzieści, s ^ y j eden z bardzo znanych dziś pu~

blicystów wydał w oddzielnej broszurze w yrok potępiający na wszystkich, którzyby się sztuką w polsce i dla Polski, zajmować p ra ­ gnęli i radził cały wysiłek zdolności i pracy zwrócić ku pracom politycznym i społecznym.

R ozrost sztuki naszej i jej znaczenie narodow e i społeczne najlepiej świadczą o ile gorące u- czucia i przeczucia dalej i głębiej sięgają, że cały ten w zrost nowej zupełnie w arstw y na niwie pracy krajow ej je st jednem wielkiem wieszcze-

i*

(6)

I .4

niem nie we wszystkich jeszcze odgałęzieniach dobrze sform ułowanem , rozbitem na różnorod­

ność kierunków, niemniej je d n ak stanowiącem pokaźny potok uczuć — odznaczający się szcze­

gólną samorzutnością.

K to dziśby chciał powiedzieć, że sztuka polska istnieje, m ógłby zasłużyć na zarzut przesady i niedokładności określenia, istnieją bowiem bardzo wybitni, utalentow ani, genialni naw et, artyści malarze, rzeźbiarze i budowniczowie, je d n ak co się zwie sztuką danego narodu, co się układa w formułę zwaną je g o szkołą, to jeszcze należy do przyszłości może niedalekiej, w każdym razie jed n ak dziś nie przedstaw ia jeszcze tych znamion, jakie szkołę danego n a ­

rodu od innych odróżniają.

Czyż to co się rzekło m iałoby oznaczać żeśmy zam ało dotąd dokonali ? w cale nie. D o­

konało się przy Boskiej pom ocy bardzo dużo.

Rozbiło się naprzód lody, którem i nas obojętność i wsteczne prąd y przygnieść chciały, a n a stę ­ pnie wytworzyła się niepoślednia liczba roz­

maitych kierunków , których niejednolitość i b rak owej spójni szkołę w yrabiającej, zawdzięczamy tem u, że znaczna liczba, ta k młodzieży kształ­

cącej się, ja k i artystów skończonych przepędza

(7)

4- 5.

długie łata po za granicami kraju rodzinnego.

W ystaw a obecna je s t najlepszym na to dowodem, ale też i wskazówką, gdzie je st ów kamień węgielny, na którym się sztuka nasza o p arła i gdzie zarazem szukać mamy źródła owego ostatecznego przerodzenia się jej w du­

chu pewnej wybitniejszej jednolitości.

O p arła się sztuka nasza na serdecznem odczuwaniu w szystkiego, co pod kateg-oryję u- czucia podchodzi, a do serca ogółu trafiając owocami p racy swej, tam znalazła opokę pod dalszą a bodaj ja k najdonioślejszą i najpiękniej­

szą budowę, której po wieszczym jej zarodku zstępujące pokolenia spodziewać się m ogą.

Q V o j c i e c 'h ^ e t o o n .

(8)

6

U W A G I OGÓLNE,

o m ię d z y k ilk o m a a r ty s ta m i p o w s ta ła m y śl n a p is a ­ n ia i w y d a n ia p rz e g lą d u k ry ty c z n e g o pierw szej w y s ta w y o g ó ln ej sztu k i p o lsk iej głów nie z ty c h p o w o d ó w , aże­

b y z a stą p iw sz y z u p e łn y b r a k u n a s k ry ty k ó w , d a ć p u b liczn o ści o b je k ty w n y p rz e w o d n ik p rz e z ludzi fa­

c h o w y c h n a p is a n y i p o d ru g ie, a b y z o s ta ła trw a lsz a p a m ią tk a p o te j pierw szej w y sta w ie ja k o d o w ó d , ja k i ja k ie m i p r a c a m i p rz e d s ta w ia ł się te n zb ió r p r a c a r ­ ty s tó w p o lsk ic h w r. 1887.

P rz y ją łe m n a sieb ie k ie ro w n ic tw o re d a k c y i i w y ­ d a w n ic tw a , z g a d z a ją c się z k o le g a m i co d o z a s a d y , ja k ą n a le ż y k ie ro w a ć się w są d a c h . O tó ż d ile ta n c k ie p o c h w a ły i a d o ra c y e n ie p rz y n o sz ą an i rz e te ln e j p r z y ­ je m n o śc i, an i k o rz y śc i, k r y t y k a zaś u je m n a , bez zn a ­ jo m o śc i rz e c z y , cz ę sto m y ln a , alb o z b y t o s tra , o b u rz a , z n ie c h ę c a i k rz y w d z i. W o b y d w ó c h w y p a d k a c h p u ­ b liczn o ść b y w a w p ro w a d z a n ą w b łą d i z a m ia st znaw ­ stw o sz tu k i w y ra b ia ć się, to o w szem p a n u je cią g ły c h a o s ró ż n y c h sąd ó w , a o p rz e ć się n ie m a n a czem .

I

(9)

O b o w iązk iem w ięc n a s z y m b ę d zie u n ik n ą ć t y c h b łę ­ d ó w i o ile m o żn a b e z stro n n ie sądzić, a w y m a g a ć w iele, b o n a p rz ó d u p a ja n ie się te m co je s t, w s trz y ­ m u je p o s tę p , a p o w tó re , je s tto w y sta w a p o p iso w a i k o n k u re n c y jn a . P u b liczn o ść, z n a ją c d o k ła d n ie w szel­

k ieg o ro d z a ju n a w e t te c h n ic z n e p rz y m io ty i w a d y o b razó w , ła tw o , d o ło ż y w sz y sw oje w łasn e z d an ie, ro z ­ p o z n a n a jle p sz e , a w te d y i g u st o so b isty k ażd eg o o p rz e się n a z n a jo m o ś c i; a r ty ś c i zaś c h ę tn ie p r z y jm ą sz c z e re z d a n ie a m o że i nie je d n o tra fia ją c do p r z e ­ k o n a n ia o d d a u słu g ę w sk azó w k i. D u żo w y m a g a ją c o d siebie s a m y c h , b ę d z ie m y m ogli d o p o m in a ć się te ż u sp o łe c z e ń stw a p o p a rc ia d la sztu k i, k tó r a ch o ć się ro z w ija je d n a k że w olno, b o g en ju szó w m a ło a ta le n ta m a le ją p r z y m aco szej o p ie c e . P ie rw sz y m w a ru n k ie m z a m iło w a n ia je s t zn ajo m o ść p i'zedm iotu.

D o te j z n a jo m o śc i d o p ro w a d z a k r y ty k a , ale n a g ru n ­ to w n e j w ie d z y o p a r ta . S p o łe c z e ń stw o n a sz e n ie ­ s t e t y w d zied zin ie sz tu k i nie m a te j p rzew o d n iczk i, ani a rty ś c i su m ie n n e j o c e n y p ra c y , bo n a to trz e b a z n a w c y i je g o p o św ię c e n ia czasu. M ów ię p o św ięcen ia d la te g o , że k r y t y k u n a s m oże m ieć z ad o w o ln ien ie, że słu ż y d o b re j sp ra w ie , ale o s o b is ty c h k o rz y śc i i n a ­ g r o d y p r a c y m ie ć n ie m o że c h y b a je śli zacznie ca- łe m i a rk u sz a m i o p isy w a ć to , co d a się p o w ied zieć w p a r u z d a n ia c h i je śli zn a jd z ie p ism o , k tó r e m u b ę ­ d zie za to p ła c ić , a u n a s go rzej, bo n ie c h ę tn ie d r u ­ k u ją o sz tu c e nie ty lk o nie p ła c ą . Z n a w c y e s te ty c z n i d o b rz y są, ale to nieszczęście, że n a b y w a ją k sią ż k o ­ w ej za ro z u m ia ło ści w o b e c a rty s tó w , o d k tó r y c h p o ­

(10)

8

w in n i się w łaściw ie u c z y ć , b o n ie e s te ty k a n a d a je sztu ce k ie ru n e k , ty lk o rozw ój sztu k i p ra w id ła e s te ty ­ cz n e w y tw arza. D la te g o ta k często ludzie n a w e t w y ­ k s z ta łc e n i w y p o w ia d a ją i w y p isu ją a b s u rd a , g d y m o ­ w a o d z ie ła c h sz tu k i i je j celach .

A z a te m k to m oże nie p o w in ie n u su w ać się o d p r a c y , b o d a jb y n a jsk ro m n ie jsz e j, b y le p o ż y te c z n ej w w y p e łn ie n iu t y c h b ra k ó w n a sz e g o p iśm ie n n ic tw a i sa m i a rty ś c i m u szą d a w a ć ty m c z a s e m p o d sta w ę d o p o w ażn ej k ry ty k i sz tu k p ię k n y c h , k tó r a z czasem m o że się rozw inie ta k , ja k i sp o łeczeń stw o b ę d zie m o ­ g ło n a b y w a ć co ra z w ięcej z n a jo m o śc i i z a m iło w a n ia . S łu szn ie p o w ied zieć m o żn a, że s z tu k a je s t k w ia te m cy w ilizacyi, a cy w ilizacy a i je j re z u lta ty , to n asze życie i o d ro d z e n ie , to n a sz e p ra w a d o b y tu .

W y s ta w a sz tu k i w cało śc i p rz e d s ta w ia się b a r ­ d zo d o b rz e i n a w e t n a te w a ru n k i w ja k ic h z n a jd u ­ je m y się, zadziw ić m u si k a ż d e g o i w ielki p o s tę p i w iel­

k a p ło d n o ś ć . N ie m o ż e m y u p a ja ć się za ro z u m ia ło ścią p o ró w n y w a ją c się z in n y m i n a ro d a m i. N ie w iele dzieł sz tu k i z n a jd u je się ta k ic h , k tó r e b y ró w n ie d o b rz e m o ­ g ły fig u ro w ać w P a ry ż u , lub M o n a c h iu m ja k u nas, ale m u sim y te ż w ziąć w ra c h u b ę ś ro d k i p a ń stw o w e , n a ro d o w e , rozw ój i je d n o lito ś ć b y tu g dzieindziej, z re ­ sz tą n a w e t liczbę m ie sz k a ń c ó w i a rty stó w .

P ierw sza o g ó ln a w y sta w a sz tu k i p o lsk ie j m a d o n io słe znaczenie. J e s tto su m m a rju sz n asz e g o p o s tę ­ p u i sił n a te rn w a ż n e m dziś p o lu d z ia ła n ia . P o trz e -

(11)

b n e to nie ty lk o d la o g ó łu , ale i d la a rty stó w , a b y zn a ć sw oich i siebie sa m y c h .

P o stę p i p ra c a w id o czn e, a n ad zieja n a p r z y ­ szło ść te m w ięcej o b iecu jąca, że o b o k n a sz y c h s ta r ­ sz y c h m istrzó w i z n a k o m ity c h ta le n tó w je s t w łaśnie c a ły z a stę p sił n o w y ch i n ie p o śle d n ic h . N o w y c h gw iazd n ie w id zim y , m oże n a razie. N ic te ż z w y sta w y nie w y ró ż n ia się ta k ja k b y ś m y m oże p ra g n ę li, ale wiele, b a rd z o wiele w id zim y p ra c d o b ry c h ogólnie. D o s k o ­ n ało ści w y m a g a ć tru d n o .

D użo a rty s tó w i to w y b itn e g o n ie ra z sta n o w isk a nie w zięło u d ziału . S z k o d a w ielka. C ało ść b y ła b y z u ­ p e łn ie jsz ą i jeszcze w ięcej in te re su ją c ą.

T rz e b a w n ie je d n e m p a m ię ta ć , że w y sta w a ta to p ierw sza p ró b a , a n asza n a tu ra ju ż ta k a , że p r ó b y p rz e c h o d z ić m u sim y i m ą d rz e ć p o szk o d zie.

ELom itet ch o ć b a rd z o c z y n n y , ale w łaśn ie bez w p ra w y i bez d o s ta te c z n y c h sił. P o p a rc ia z b y t m a ­ ło się n ie ra z szu k a, nie zad a w a ln iają c zw y k łej tro s k li­

wości o spi-awę i u c h y b ia ją c p rz y ję ty m fo rm o m i s p o ­ so b o m u rz ą d z a n ia p o d o b n y c h w y staw i p o s tę p o w a n ia z in te re so w a n e m i. C h a o s i j a k k to chce, o p ieszało ść n a p o c z ą tk u i p ę d z e n ie n a g w a łt p r z y k o ń c u ze szk o ­ d ą n ie ra z m o ra ln ą i m a te rja ln ą , o to jeszcze ogó ln e n asze p rz y m io ty .

D o ść, że w ziąw szy w s z y s tk o to w ra c h u b ę , k o ­ m iteto w i a w łaściw ie i ty m , k tó rz y coś czy n ili, należy się u zn an ie, że w y sta w a w o g ó ln e m w rażen iu w y p a ­ d ła p ię k n ie .

P rę d k o ś ć i m a n ja rz ą d z e n ia się n a sw oją rę k ę

(12)

sp ra w iły , że n ieraz o b ra z y należące d o n a jle p sz y c h w iszą ja k n a jg o rz e j, a le zw ażyw szy, że ty lk o k ilk a d n i czasu b y ło d ó u rząd zen ia w y sta w y , p o trz e b a w ie­

le w y b a c z y ć i n ie c h to b ę d z ie n a u k ą b y w w ięk szy m p o rz ą d k u , z w ięk szą ty s te m a ty c z n o ś c ią i p la n e m a p r z y lepszej o rg a n iz a c y i k o m ite tu , nie d o b ie ra ją c czło n k ó w li ty tu la rn y c h , b ra ć się w p rz y sz ło śc i d o p o d o b n y c h p rzed sięw zięć.

W ie le k w e sty i fo rm a ln y c h i n a le ż n y c h a rty s to m , 0 k tó r y c h g łó w n y k o m ite t an i p o m y ś la ł, p o m ija m p rz y n a jm n ie j n a te m m ie js c u ; c z y p o m y ś la n o n a d z ap ew n ien iem k o rz y śc i, ja k o te g o m a g n e su p rz y c ią g a ­ ją c e g o n a p rz y sz ło ść w y sta w c ó w , o k aże się p ó źn iej.

N ie c h m i jeszcze w olno będzie d la w ia d o m o śc i 1 p am ięci p o d a ć p rzed staw icieli w y s ta w y sz tu k i i c z ło n ­ k ó w k o m isy i u rz ą d zającej.

P rezes w y s ta w y : J a n M a t e j k o .

V ic e -p re z e s : Zygmunt hr. Cieszkowski.

S k ła d k o m is s y i:

Juljusz Kossak,

Władysław Łuszczkiewicz, Roman Lewandowski, Piotr Stachiewicz, Stanisław Tomkiewicz, Józef Unierzyski.

B yli je sz c z e różni inni k o m ite to w i, ale alb o n ie ­ o b ecn i, albo ra c z y li ty lk o p ia sto w a ć te n z a sz c z y t n a ­ leżąc i to czasam i ty lk o d o ra d y , lub d o o k a z a n ia

sw o jeg o zad o w o ln ien ia. S. T .

(13)

Abramowicz Bronisław. M alarz d aw n iej­

szej d a ty , b a rd z o c z y n n y i p ło d n y , w je d n e j m niej w ięcej m ierze m alu je liczne h is to ry c z n e i ro d z a jo w o h is to ry c z n e o b ra z y , w k tó ry c h często b a rd z o s p o t y ­ k a m y su m ien n ie i efe k to w n ie m alo w an e a k c e s o ry a i d r a p e r y e . D w a w y sta w io n e o b ra z y „Uczta Wierzynka Nr. 1. i „Zygmunt August dyktujący testam ent“ Nr. 2. są d aw n iejsze, z n a n e i n ależą d o le p sz y c h p ra c te g o a r ­ ty s ty .

Ajdulciewicz Tadeusz „Modlitwa na pu­

styni Nr. “ W id z im y n a tle w sch o d n iej p u szczy , p r z y z a c h o d z ą c e m sło ń cu , tr z y p o s ta c ie a ra b ó w z a to p io n y c h w m odlitw ie. P o sta ć sto ją c e g o a ra b a z p rz o d u n a j­

m niej n as z a d a w a ln ia p o d w zg lęd em p sy c h ic z n y m , m a ło w n im zn ać fa n a ty z m u , zato c h ło p a k p o za 'nim m a d o b ry w y ra z p rz e p ro w a d z o n y z u czu ciem ja k k o lw ie k nie d o sy ć fo rtu n n ie « d o staw io n y « d o d w ó c h figur p rz e d n im się zn a jd u ją c y ch . A r a b k lę c z ą c y i p o c h y lo n y k u ziem i, k o n w e n c y o n a ln y w ru c h u , n ie św ia d c z y o o ry g in a ln o ­ ści. P ejzażo w a s tro n a o b ra z u , p o d w zg lęd em p o w ie trz a z a g łęb ien ia i k o lo ry tu , nie p o z o sta w ia p ra w ie nic d o za rz u c en ia . E f e k t z a c h o d z ąc e g o sło ń c a szczęśliw ie p o ­ c h w y c o n y . S a m o m a lo w an ie m ów iąc ję z y k ie m m a la r-

(14)

sk im «sm aczne« i z d ra d z a ją c e w iele r u ty n y , n a m n ie j­

szą uw agę i u zn an ie zasłu g u je s tr o n a ry s u n k o w a . W k a ż d y m ra zie o b raz te n bez z a p rz e c z e n ia należy d o więcej za jm u ją c y ch .

Portret p. Modrzejewskiej Nr, 4. je s t d a w n ie jsz ą p r a c ą i n ie n a le ż y d o w y b itn ie jsz y c h te g o ż a r t y s t y w ty m k ie ru n k u , ja k rów nież i „portret dzieci Nr. 3. b a r ­ d zo s ła b y bez c h a r a k te ry s ty k i d z ie c ię cy c h k s z ta łtó w i k a r n a c y i ciała, c h o ć cało ść z w d zięk iem u ło ż o n a . B-..

Antlrxejltowiczdwua Magdalena król Ło­

kietek w Ojcowie" Nr. 6. o b ra z w ięk szy , o n a jle p sz y c h ch ę c ia ch , je s t w ła sn o śc ią m uzeu m .

Alcliimowicz Mazimier*. R o d e m L itw in , n a w y sta w a c h s z tu k p ię k . w W a rsz a w ie i P e te r s b u r ­ gu o trz y m a ł k o n k u rso w e n a g r o d y i sp e c y a ln ie z d zie­

jó w L itw y i m o ty w ó w sw o jsk ic h cz e rp ie te m a ta d o obrazó w . „Ostatnie chwile ks Michała Glińskiego w wię­

zieniu11 Nr. 5. o b ra z z n a jd u ją c y się n a w y sta w ie d o ­ w odzi w ielkiej w p ra w y , z n a k o m ite j te c h n ik i a r t y s t y ­ cznej, m a lo w a n y z c a łą le k k o śc ią i ń n e z y ą w k ła d z e n iu fa rb i w y w o ły w a n ia n a tu r y m a łe m i śro d k a m i. K o m p o - z y c y a je d n a k nie szczeg ó ln a i nie o d d z ia ły w u ją c a n a w idza, w czem leży w ielka s z k o d a d la ty c h w y so k ic h p rz y m io tó w m a la rsk ic h . P a m ię ta m y o b ra z y d a le k o m n ie jsz y c h n a p o z ó r te m a tó w ja k : «W k o p a ln ia c h ,«

k tó re z o sta w iły w łaśn ie w ielkie w ra ż e n ie tre ś c ią i u - czuciem . B o d a jb y sz a n o w n y a r ty s ta m ó g ł p o łą c z y ć je d n o z d ru g ie m , bo w iele m a m y p ra w a o czek iw ać

i w y m a g a ć . S. T.

Axentowicz Teodor. W ie lc e u ta le n to w a n y

(15)

13

m alarz p o p a d a w p rz e sa d ę c h a r a k te ry s ty k i, co nie je s t p rz y m io te m n a w e t n a jsk ra jn ie jsz e g o realizm u t y l ­ k o zaw sze w a d ą . »Pogrzeb« Nr. 7. z o g ro m n y m ta le n ­ te m n a m a lo w a n y , p o s ia d a w łaśn ie te w a d y d o b ra n ia ty p ó w k o m ic z n y c h , w s trę tn y c h , a ch o ć p ra w d z iw y c h n ig d y je d n a k nie c h a ra k te ry z u ją c y c h n aszeg o lu d u , te m w ięcej n a ru si. G ru p a b a b id ą c y c h p o za n ę d z ­ n ą tru m n ą je s t w p r o s t k a r y k a tu r a ln ą i je śli ta k ie t y p y lu d u n aszeg o p o k a z u je a r ty s ta F ra n c u z o m w śró d k tó r y c h p rz e b y w a , to p ię k n e m o g ą m ieć o n a s p o jecie. W ó z z k się d z e m p o p rz e d z a ją c y k o n d u k t j e s t d o b r y i c h a r a k te ry s ty c z n a w y b o rn a c a ła ta część.

O k o lic a z a to m a ło m a c h a ra k te ru , n a m a lo w a n a z b y t p o b ieżn ie, w k o lo rz e b r a k p ra w d y , k tó r ą znow u c a ­ ł y o rsz a k , ta k w o św ietlen iu p o w ie trz n e m , ja k k o lo ­ ry c ie zim o w y m i ru c h a c h , o d z n a c z a się i d e c y d u je , że o b ra z te n p o d w zg lęd em m a la rsk im i n a w e t p o d w z g lę d e m k o m p o z y c y i j e s t b a rd z o d o b ry , ch o ć e tn o ­ g raficznie fa łszy w y i o k ie ru n k u a r t y s t y b łę d n ie

re a ln y m . S. T.

Bakalowie* Władysław. N a g ro d z o n y m e ­ d a le m z ło ty m i s r e b r n y m w W e rsa lu w ystaw ił: »Lord Bukingham« a m b a s a d o r an g ielsk i w y s ła n y p rz e z sw ego k ró la K a r o la I-g o n a dw ór fran cu sk i L u d w ik a X III.

g dzie je s t z a p re z e n to w a n y je g o siostrze« Nr. 8.

W id z im y tu p rz e p y s z n ą salę tro n o w ą L u d w ik a X III. d o sk o n a le p o d w z g lęd em p e rs p e k ty w y w y k r e ­ ślo n ą, S ta ra n n o ś ć i sm a k w w y k o ń c z e n iu c a łe g o o- b ra z k a ro b i n a d e r m iłe w rażen ie n a w idzu. K ilk a g łó w ek z n a k o m ic ie n a m a lo w a n y c h i ty p o w y c h . A tła ­

(16)

sy , je d w a b ie m a ło p o z o s ta w ia ją d o ż y c z e n ia . A j e ­ d n a k o w o ż c a ło ść n iem o że n a s w ięcej z a in te re so w a ć a to z p o w o d u , że a r ty s ta za m a ło w lał ży c ia i w y ­ ra z u w p o s ta c ie lu d zk ie, że te m a t nic i n ik o g o nie

o b c h o d z ą c y

D ru g i o b ra z e k te g o ż a r ty s ty : »Uczta z epoki od­

rodzenia« Nr. 9. (w łasność M uzeum N aro d o w e g o ) p o ­ s ia d a w łaśn ie za le ty , k tó r y c h w p o p rz e d n im n ie z a u w a ­ ż y liśm y . P e łn o tu ż y c ia ta k w c a łe m g ru p o w a n iu j a k i w p o je d y n c z y c h fig u rach . M alo w an ie w y k w in t­

n e, s ta ra n n e c h o ć w d ro b n ie jsz y c h szc z e g ó ła ch już nieco p o b ie ż n e ja k n a te n ro d z a j. W k a ż d y m ra zie o b ra z k i te w y ró ż n ia ją się z n a k o m ic ie n a w y sta w ie naszej i n a k a ż d e j innej m o g ą śm ia ło zn a jd o w a ć się. B . . .

Bakalowie* Stefan (syn) »Sąsiadki z życia Pompei« Nr. 10. S z k o d a że p rz e s trz e n ie tła z ty sią c a m i szczegółów zab ijają p o s ta c ie lu d z k ie , p rz e z co n a 'p ie rw - sz y rz u t o k a w idzi się tu c h ao s, w śró d k tó re g o p o tr z e ­ b a p ilnie śled zić o k ie m b y nie u ro n ić nic z b o g a c tw a c a łe g o szczegółów p rz e p ię k n y c h . C a ło ść je d n a k c ie rp i n a b ra k u p la s ty k i i św iatło cienia.

A r t y s t a s ta ra się n a ś la d o w a ć z n a k o m ite g o A l- m e -T a d e m ę i rzeczy w iście śc isło ścią a rc h e o lo g ic z n ą i w y k o ń c z e n ie m szczegółów nie u stę p u je , zw łaszcza w n a d z w y c z aj z g ra b n ie m a lo w a n y c h d ra p e ry a c h . T w a rz y c zk i k o b ie t i rę c e są słab sze i m a ło m a ją

•ch arak teru , a cało śc i b r a k a k c y i b u d z ą c e j w ię k sz y in te re s , co w łaśn ie ta k c z ęsto u A lm y - T a d e m y je s t w y s o k im p rz y m io te m .

N a w y sta w ie n a sz e j je s t to no w o ść zajm u jąca,

(17)

15

ch o ciaż w o le lib y śm y no w o ść o ry g in a ln ą ja k n a ś la ­ d o w n ictw o n a w e t ta k z n a k o m ite g o m istrza. S. T.

Benedy feto wic* Ludomir. W ie lk a sz k o d a , że nie w id zim y n a jle p s z y c h o b razó w te g o u ta le n to ­ w a n e g o a r ty s ty . W y s ta w io n a „Głowa kobiety“ N r. 11 j e s t b a rd z o w d zięczn a, p o p ra w n ie n a ry s o w a n a i n a ­

m a lo w a n a sta ra n n ie , o d z n a c z ają c się c z a rn y m w elo ­ n e m o d ja s n o ż ó łte g o tła . C ało ść je s t w m o d n y m k ie ­ ru n k u sztuki, ale a r ty s ty n ie re p re z e n tu je , k tó r y n a ­ m a lo w a ł n ie g d y ś p ię k n y o b ra z » N a d m ogiłą» i wiele

p ejzarzów . S. T-

Bergman Stanisław: «Syn marnotrawny» N r.

12. O b ra z .św ia d c z ą c y o ta le n c ie m ło d eg o a r ty s ty , k tó r y o d ra z u w y stą p ił lepiej aniżeli u d a je się to in n y m . R o d z a j te m a tó w p o d o b n y c h i k o stiu m ó w re n e s a n s o ­ w y c h b a rd z o z u ż y ty . S z k o d a dziś czasu i a tła su n a te d aw n ie jsz e a tła s y . A r ty s ta b a rd z o zg ra b n ie ry su je m ię k k o ść ciała k o b ie c e g o b a rd z o sw o b o d n ie o d ­ tw arza. P la sty k i m ało . P o s a d z k a s k ra c a się źle, b o nie n a m a lo w a n a ch o ć w y k re ś lo n a d o b rz e . P o ­ m ię d z y o w y m s y n e m m a rn o tra w n y m a przeciw leg łą ś c ia n ą b r a k o d d a le n ia . O jciec sie d z ą c y sz ty w n ie i bez w y ra z u je s t nie d o b ry m m o d elem n a ta k ie g o ojca.

S u k n ie m a lo w a n e b a rd z o zręczn ie, ty lk o m a ło m ają c h a ra k te ru m a te ry i. — M im o te g o w sz y stk ie g o i r y ­ s u n k u n a w e t z o staw iająceg o jeszcze n ieco d o ż y c z e ­ n ia, o b raz to w cale d o b r y i w k o lo rz e p rz y je m n y , c h o ć ja k p o w ied zieliśm y w szy stk ie to ju ż z u ży te m o - t}'w a z n a k o m ity c h w ty m ro d z a ju a rty s tó w za g ra ­ nicą. Z d o ln y a r ty s ta m oże w eźm ie to w szystko p o d

(18)

i 6

ro zw ag ę, o b ie ra ją c so b ie k ie ru n e k , ch o ć nie c h c e m y tu n a rz u c a ć z d a n ia n asz e g o i nie p rz e s ą d z a m y z a m ia ­

rów i re z u lta tó w . S. T .

ISievItouslfa Leona. «Portret» N r. 14. J e ­ d e n z le p sz y c h tej a rty s tk i.

B ilińska Anna. „Portret w łasny“ N r. 15, k tó r y o trz y m a ł m ed al z ło ty trz e c ie j k lasy w S a lo n ie p a ry z k im . Już w P a ry ż u n ależał do le p sz y c h , a u n as do n a jle p ­ sz y ch w liczo n y m b y ć m oże. W o sta tn ic h czasach w ie­

le s p o ty k a ło się p o rtre tó w n a k rak o w sk iej w y staw ie, ale ż a d e n n a w e t nie d o ró w n y w a p o rtre to w i B ilińskiej.

N a tu ra ln y ła d n y u k ła d , s p o k o jn y a je d n a k siln y k o ­ lo ry t o to o g ó ln e w rażenie. Bliżej ro z p a tru ją c się, g ło - wra je s t d o b rze n a ry so w a n a we w szy stk ich sz c z eg ó łach i m o d elo w an a, a n a d e w sz y stk o św ieży d e lik a tn y k o lo ­ r y t je s t p raw d ziw y , b o widzi się ciało z a p o m in a ją c o fa rb a c h . W ło s y ta k ż e w y b o rn e , tło b a rd z o h a rm o n ij­

n e, g ó rn a część su k n i i p ra w a rę k a trz y m a ją c a p ę d z le d o b re . D o słab szy ch stro n n ale ż y szy ja, u k ła d rę k i lew ej i fartu szek z d a lszą częścią su k n i czarn ej z b y t p o b ieżn ie, bez c h a r a k te ru , a n a w e t nie u dolnie n a m a ­ lo w an e w p o ró w n ia n iu do p o w y ższy ch p rz y m io tó w . C ało ść w y k o n a n a sk ro m n ie i d o b rz e , d la te g o sp raw ia w rażenie, d o czego p rz y c z y n ia ją się n a d z w y c z aj w y ra ­ ziste, n iezw y k łe ry s y i w y ra z s y m p a ty c z n y a u to rk i.

P o rtre t p. B ilińskiej z n a jd u je się w b a rd z o n ie b e z p ie ­ c z n y c h sąsie d z tw a c h ta k ic h z n a k o m ito śc i ja k M atejk o , R o d a k o w sk i i G rab o w sk i, a je d n a k nie tra c i ze sw o ­ ich p rz y m io tó w i z w raca uw agę, c h o ć m a ło d la ń św ia­

tł a w te m m iejscu. S. T.

(19)

i 7

T e j sam ej m a la rk i, k tó r a zaszczy t p łc i p ięk n ej p rzy n o si, że u m iejętn o ść sw ą d o p ro w ad ziła do p ię k n y c h rezu ltató w , zn a jd u je m y d ru g i Portret N r. 250 p a ste lą w y k o n a n y i w p ro s t ja k o p a s te la z n a k o m ity . S iła k o ­ lo ru i m ięk k o ść zad ziw iająca, ry s u n e k p o p ra w n y .

,,Portret pośmiertny Bohdana Zalewskiego“ N r. 16 w łasn o ść m uzeum , m oże b y ć ty lk o p a m ią tk ą , ja k o , szkic zre sz tą nie o d z n a c z a ją c y się n ic z e m w ięcej. S.T- BiiiKiewicz Stanislaw. «Polonia» N r. 17.

W id z im y wiele d o b ry c h i p a tr y o ty c z n y c h chęci. N ie ­ k tó re szczegóły ja k m a p a , zn a k o m ite .

Borkowski Alfons. «Przed sejm ikiem w XVIII wieku» N r. 18, D użo tu w rzaw y , zgiełku. P o sta c ie n a tu ­ ra ln ie się p o ru sz a ją . P. B .... d o b rz e zro zu m iał, o d ­ czuł i p rz e d s ta w ił se jm ik u ją c ą sz la c h tę o d o s k o n a ły c h ty p a c h , n ie ro z w o d z im y się n a d k a ż d y m z o so b n a g d y ż p ra w d a to m a d o siebie, że i n iezn aw ca j ą z n a j­

dzie i sa m oceni. W y k a z a ć n a m je d n a k n a le ż y s ła ­ b sze s tro n y ob razu a .m ian o w icie, n ie śm ia ło ść jeszcze w ry su n k u i m alo w an iu j a k ró w n ież o g ó ln y to n k o lo ­ ry tu p o z o sta w ia w iele d o ży czen ia, ja k o te ż g d z ie n ie ­ gdzie p la s ty k a . A i t y s t a je d n a k n ie p o w in ie n się te rn zrażać. P ra c a i czas d o p e łn ią b ra k i, a dziś już b ezw aru n k o w o je s t to je d e n z le p sz y c h o b razk ó w ro d z a jo w y c h a i m o że n a jle p sz y p o d w zg lęd em c h a r a ­

k te ry s ty k i. B.

Brandt Józef. «Na tropie» N r. 19. o b ra z p rz e d ­ sta w ia ją c y d w ó c h k o zak ó w , k tó rz y w y p rzed ziw szy t o ­ w arz y sz y w p a d a ją n a tr o p n ie p rz y ja c iela s p o ty k a ją c d o p a la ją c e się o g n isk o i z a p o m n ia n y k o żuch. E fe k to -

I

2

(20)

18

w n e u rząd zen ie obrazu, d o b r y p ejzaż, p e w n a zam aszy - sto ści, n a w e t fa n ta z y a , to z n a n e p rz y m io ty obrazów B ra n d ta . P ra w d y m im o c h a ra k te ry s ty k i s p o ty k a m y m niej. R y s u n e k ja k n a d o b re g o m a la rz a z o staw ia w ie ­ le do ż y czen ia, a k o n ie sta ją się w łaściw ie k a r y k a tu ­ ra ln e . C zęsto k o ści w y sta ją w t y c h k o n ia c h w ięcej, aniżeli m o g ło to b y b y ć , g d y b y te k o n ie b y ły na'w et ty lk o szkieletam i. T ru d n o p rz e d sta w ia ć kulę k a n c ia ­ sto , a k o n ie p. B ra n d ta są ja k b y ń a grubo w y c io sa ­ n e z d rzew a. Jeżeli dalej, ch o d zi o n a tu rę , to sierści n a ty c h k o n ia c h nie w id zim y ta k ż e , a te n c z a rn y g ło w ą i p y s k ie m p rz y p o m in a coś a p o k a lip ty c z n e g o , gdzie m ow a o k o n io -sm o k a c h . W ła ściw o ścią a u to ra są ta k ż e z a d a rte i zaw sze zaw iełlde k o p y ta . Co d o ludzi to n ajczęściej są za d łu d z y , szczególnie ich no g i, ta k sam o i tu , c h o ć d o k ła d n ie ry su n k u tru d n o d o p a trz e ć , ty le zaw sze ci ludzie m ają n a so b ie d ro b iazg ó w , to rb , rz e m y c z k ó w i sp rz ę ż e k , k tó re czy n ią p e w ie n ch o as i b u d z ą zastan o w ien ie, często n a w e t in teres. T o sam o d zieje się z u p rz ę ż ą k o n i, n a ty c h n. p . k o n ia c h k o z a c k ic h zn a la z ły się n a w e t k ó łk a m osiężne o d n a s z y c h p ó łsz o rk ó w zap rzęg o w y ch . A le tak ie n a ­ g ro m a d z e n ie ty c h ro z m aito ści i te g o -w szystkiego, co d o b rz e ro b i w o b razie, w ed łu g m ala rsk ie g o ję z y k a , to w łaśn ie s p r y t i ta je m n ic a , że p a tr z y m y c h ę tn ie n a t a ­ k i o b ra z b a rd z o d ługo, a n ie w ie m y !poco i d la ­ czego.

D ru g i o b ra z «Spotkanie na moście Nr. 20 »jest w te m a c ie b a n a ln y i nie n o w y a w w y k o n a n iu p e łe n w sz y stk ic h p o w y ż sz y c h zalet. S. T.

(21)

19

B ryll Ferdynand. N r. 23, 24 i 25 »Portrety«

n ie d o w o d zą p o w o ła n ia a u to ra w ty m k ie ru n k u , c h y ­ b a, je ż li a r ty s ta zech ce b y ć w ięcej w ie rn y n a tu rz e i w ięcej p o je d y n c z ą te c h n ik ą i s p o k o jn y m k o lo re m m a lo w a ć , co je s t d o b ry c h p o rtre tó w p rz y m io te m .

Bryniarslti Stanislaw. »Korytarz biblioteki Jagiellońskiej« Nr. 26. O b raz c ie k a w y ja k o illu stra c y a p ię k n e g o z a b y tk u d aw n ej a rc h ite k tu ry .

Brzeslti Bronisław »Robotnicyna dachu« Nr.

21. P rz e b ija się tu n o w y k ie ru n e k fra n c u sk ie g o m a ­ la rstw a , m oże ta k zw a n y c h in te n c y o n istó w t. j. ty c h ,

k tó r z y re d u k u ją te c h n ik ę d o n a jp ro s trz y c h śro d k ó w , jeźli ty lk o z a m ia ru m o ż n a d o p ią ć . T o te ż w o b razie ty m n ie c h o d z iło w id a ć a rty ś c ie a n i o te c h n ik ę , ani o w y k o ń c z e n ie , a li ty lk o o o trz y m a n ie w rażen ia p r a w d y . Co d o te g o u siło w an ia, nie z u p e łn ie w y w ią ­ z a ł się a u to r z założenia. R o b o tn ic y są b a rd z o p ra w ­ dziw i c h a ra k te ry s ty c z n i, ale m a to b y ć n a d a c h u , te g o w łaśnie z p o w o d u z ły c h k o n tra s tó w nie w id a ć , ta k sa m o b la c h a m ało je s t b lach ą. R y s u n e k ś m ia ły , ale nie d o k ła d n y . T e c h n ik a n a w e t za śm ia ła , za b a r­

dzo lek c e w a żo n a , lecz p ra w d a , w s z a k 'to m oże w a ru n e k . D o s y ć , że m im o w szy stk ieg o w id a ć p ra w d z iw y ta le n t, o b ra z z a jm u ją c y i ra d z im y a u to ro w i nie b a rd z o w p a ­ d a ć w tę k ra ń c o w o ść , s k o ro w a rto b y jeszcze su m ien n ie s tu d jo w a ć i b ra ć p rz y k ła d z sw o jeg o m istrz a p a n a

B o n n a t. S. T.

Buchbinder Szymon. «Dworzanin 1 K ii- wie­

ku» Nr. 28. a n i in n y o b ra z e k zn a jd u ją c y się n a w y s ta ­ w ie nie d a je żad n e g o p o jęcia o k ie ru n k u i p ra c o w i-

2*

(22)

2 0

tb śc i, o raz zd o ln o ści a r ty s ty , k tó r y w y k o ń c z e n ie m o b ra z k ó w sw oich zw rócił p o w sz e c h n ą u w ag ę w M o n a­

chium i B erlinie, d o c h o d z ą c d o b a rd z o w y so k ic h s to ­ su n k o w o ce n za' p ra c ę . S u m ien n o ść i p ra c a p o łą ­ cz o n a z w ielkę u m ie ję tn o śc ią i cierp liw o ścią o to p r z y ­ m io ty je g o m a le ń k ic h te m a tó w z o g ro m n ą d ro b ia z g o - w ością w y k o n a n y c h . F a łsz y w e to z d an ie ty c h , k tó r z y w y m a g a ją czego in n e g o co a r ty s ta d a je . N iech m a lu ­ je co ch ce i ja k c h ce, ty lk o n ie c h b ęd zie z n a k o m i­

ty m w sw o im ro d z a ju . S. T.

C lici m o ii slti Jó * ef.» Wnętrze kościoła, wiejskiego«

N r. 30. Ż a ło w a ć należy , że a r ty s ta o b ra w s z y p ię k n y te m a t — p rz e d sta w ił go ta k n ie fo rtu n n ie !.. O w e tłu m y lu d zi n a c h y lo n e g rzb ietam i d o je d n e j w y s o k o ś c i i z w ró ­ c o n e ty łe m d o w idza, ro b ią w p ro s t nie m iłe w rażenie.

W s z a k m o ż n a b y ło w p ro w ad zić ro z m a ito ś ć ru ch ó w . C z y żb y a r ty s ta nie w id ział n ig d y p o d o b n e j s c e n y ? ...

n ie m o ż e b n e ! g d y ż n ie n a m a lo w a łb y te g o o b ra z k a . T y lk o w idział nie duszą — n ie s e rc e m a rty s ty , ani te ż n a w e t o k iem zw y k łeg o o b s e r w a to r a ! P rz y p u ś c i­

w szy n a w e t, że ta k rzeczy w iście d z ia ło się w n a tu rz e w tej chwili, k ie d y a u to r b y ł o b e c n y m w k o śc ie le , to n ie u spraw iedliw ia go to zu p ełn ie, g d y ż n ie d o s y ć p a ­ trz e ć , ale trz e b a «um ieć p a trz e ć « , u m ieć d a n ą scen ę i o so b y d z ia ła ją ce o d czu w ać, a n a d e w sz y stk o nie e x - c e n try c z n e , ale c h a ra k te ry s ty c z n e d o b ie ra ć chw ile i ty p y .

B ra k w w ielu p o s ta c ia c h p la sty k i cz y n i wiele rz e c z y nie zro z u m ia ły c h , ja k n p . fig u ra n a p ie rw sz y m p la n ie po lew ej s tro n ie o b razu . N ie d o s ta te c z n ie u rno-

(23)

ty w o w a n a o d le g ło ść d o o łta rz a w y w o łu je w rażenie złego s k ró c e n ia p e rsp e k ty w ic z n e g o figur. P o sa d z k a k o śc io ła nie w y k re ślo n a . Ż a łu je m y że a u to r ta k z a ­ szc z y tn ie z n a n y n a d e s ła ł p ra c ę n o w ą, ale n iefo rtu n n ą.

B.

Chmielowski Adam « Widzenie św. Maryi Mał­

gorzaty« N r. 31. O b ra z p e łe n tra fn e g o n a stro ju , h arm o n ii w p ię k n y m ja s n y m , sz la c h e tn y m to n ie trz y m a n y . O ile m o żn a d o jrz e ć szczegółów z b y t w y so k o p o w ieszo n eg o obrazu, są o n e p ię k n ie p rzep ro w ad zo n e. O b raz o ry g i­

n a ln y i należy m u się lepsze m iejsce. S. T- Cichocki Feliks «Młodzieniec z XII. wieku.

N r. 32. N ie s tru d z o n e u siło w an ia m ło d e g o a r ty s ty d o ­ p ro w a d z a ją go d o u p ra g n io n e j sztuki, k tó ra o b y m u b y ła w zajem n ą. M ło d zien iec p rz e d sta w io n y przez a u to ra c h a ra k te ry s ty k i X II. w nie p o sia d a .

Daniszewski Franciszek «Andromeda« N r.

36. i «Prometeusz« N r. 37. M alow anie ak tó w b ard zo k o rz y stn e , sn a ć a r ty s ta chce su m ien n ie p ra c o w a ć . P o sta ć n ag iej k o b ie ty p ięk n ie m o d elo w an a, ty lk o głow a b a rd z o słab a, k o lo r y t su ro w y , o to czen ie nie d o b re, w idać szkołę w ie d e ń sk ą . P ro m e te u sz m a je d n ą część b a rd z o d o b rą , s to p a n o g i sk u rc z o n e j, c a ły a k t g o rsz y o d p o p rz e d n ie ­ go. P rz e d m io t s ta ry , z u ż y ty , i nie szczególnie n a now o p o ję ty . M niej k o lo ry sty c z n e j p rz e s a d y , w ięcej to n u , a p r z y dalszej rzeteln ej p r a c y i s k ro m n ie jsz y c h a n o ­ w szych te m a ta c h m o g ą b y ć wiele lep sze re z u lta ty . S T- Dukszyhska Fm ilia «Portret damy» N r. 38.

Z n alazło b y się tu i ów dzie ja k ie «ale» lecz całość w d zięczn a, te c h n ik a sk ro m n a , p rz y jem n a. «Drwa! mazo-

(24)

2 2

wiecki» N r. 39. (wł. m uzeum ) d a le k o g o rsz y p o d k a ­

ż d y m w zględem . T.

Dulębianfca Marya. D laczeg o p a n n a M a ry a D u lę b ia n k a nie n a d a ła n ajm n iejszeg o ru c h u c h a ra k te ­ ry sty c z n e g o sw ojej dziew czynie id ącej «Po a/’aÄ:» N r. 40.

to je s t za g a d k ą . D laczeg o ta d ziew czy n a, k tó r a -ma iść p o a ra k a sto i n a o b razie n ie ru c h o m a , sz ty w n a i bez w y razu , tru d n o o r z e c ... n a to m ia s t p rz y z n a ć trz e b a , że jeżeli chodziło o sk o p io w an ie pozującego m o d ela, to a u to rc e nieźle się u d ało . T ło n ie n a tu ra ln e i nie p rz y je m n e w k o lo rze p su je te m b a rd z ie j rzecz niebu- d z ącą ża d n e g o in teresu .

D ru g i o b ra z e k p. t. »Anusia» N r, 41. je s t rów niej ro d z a je m stu d y u m ty lk o bez w y b itn e g o ty p u . . . S am e rę c e t. j. d ło ń z p a lc a m i w cale szczęśliw e w ry s u n k u i k o lo rze, d a lsz a część je d n a k ż e t. j. p rz e d ra m ię s u ro ­ we i k red o w e.

N ajlep szą w ed łu g n as p ra c ą je s t «A/orfe/ w pracowni»

N r. 42. S ta ra n n ie m a lo w a n y i ry so w 'an y . — M o d elo ­ w anie acz tro c h ę tw a rd e je d n a k p la sty c z n e , — R y s u ­ n e k p ra w e g o u d a i p rz e d u d a n iek o n ieczn ie d o b rze w iąże się z ca ło śc ią — m ianow icie, w y d aje n am się za szczu p łe, — tło nie tło m a c z y d o sta te c z n ie gdzie rzeczyw iście m o d e l się z n ajd u je. A r ty s tk a u b ieg a się za o ry g in a ln o śc ią , ale d o b rz e to je s t, jeśli nie w idać

w ysiłku. B-

EljasK Walery „Sieroctwo m atki Jagiellonów, N r. 43 E lż b ie ta , c ó rk a c e sa rz a A lb r e c h ta II i E lż b ie ty je d y n a c z k i cesarza Z y g m u n ta , ja k o s ie ro ta p o d c u ­ d z y m i z ły m n a d z o re m , w zięta zo staje w o p ie k ę o d ­

(25)

2 3

d a ją c ą j ą p ó źn iej za żonę w r. J454 K azim ierzo w i J a ­ g iellończykow i.

P a n W . E lja sz m a swój «szem at» m a lo w an ia, ry so w a n ia i k o m p o z y c y i, ja k i z a p a try w a n ia się n a n a tu rę , m a sw o je w łasne o d rę b n e o k u la ry p rzez k tó re m y n ie m o ż e m y dziś p a trz e ć .

B...

Gerson Wojciech Widmo Królowej Barbary11 N r. 4 4 „Królowa Jadwiga i Dymitr z Goraja1-1 N r. 45. „0- płakane Apostolstwo11 (w łasność M uzeum N a r ó d ) N r. 46

Z p o m ię d z y ty c h trz e c h o b razó w n ajm n iej n a m się p o d o b a p o d w zg lęd em u k ła d u „w id m o królow ej B a r b a r y “ . R o zw ieszenie fira n e k , z p o za k tó ry c h u k a ­ zuje się w id m o , k o n w e n c y o n a ln e i se tk i ra z y p o w ta ­ rz a n e p rzez ró ż n y c h m alarzy .

P a n G e rso n m alu je i ry su je z w ielką biegłością, p e łn o u n ie g o z a le t k o lo ry s ty c z n y c h , czasem je d n a k w p a d a w n iczem n ieu sp raw ied liw io n ą sło d y c z to n ó w , p rzez co o d b ie g a o d n a tu ry . W p ro w a d z e n ie ro z s u ­ n iętej k o ta r y i ustaw ien ie p o o b y d w ó c h s tro n a c h „p a - z iK ro b i u k ła d o b ra z u te a tra ln y m .

W ob razie „ K ró lo w a Ja d w ig a i D y m itr z G o ra ­ j a “ te ż sa m e z a le ty te c h n ic z n e , co w p o p rz e d n im o - b razie, lecz zarzu cić m u sim y b r a k ek sp re ssy i w p o ­ sta c ia c h , Ja d w ig a w o g ó ln y m ruchu fig u ry d o b ra , lecz n ie m y w y raz tw a rz y n ie tłó m a c z y n a m je j s ta n u p s y ­ c hicznego, ja k rów nież i D y m itr ze s p o k o jn ą m a sk ą tw a rz y ro b i w rażen ie zu p e łn ie o b o ję tn e g o czło w iek a n a to , co się dzieje, w o b ec n ieg o . D o ść g w ałto w n y ru ch zaś p o w ie rn ic y k ró lo w ej i w y ra z p rz e s tra c h u w

(26)

o b ec sp o k o ju g łó w n y c h figur je s t w ta k im razie n ie u ­ z a sa d n io n y .

„ O p ła k a n e A p o s to ls tw o “ ro b i w rażenie n ie sk o ń ­ c zo n e g o o b ra z u , p o d w zg lęd em k o m p o z y c y i „ro zrzu ­ c o n y “ a w k o lo rz e m n iej p ra w d z iw y m .

W o jc ie c h G e rso n m im o , że je s t s ta rs z y m a r t y ­ s tą p o s ia d a te c h n ik ę m a la rs k ą ta k d o b rą , że t a nie w y łą c z a a r ty s tę z n a jn o w szeg o szereg u p o s tę p o w y c h m a l a r z y , m niej m oże szczęśliw y m je s t a u to r w p r z e ­ p ro w a d z e n iu o b ra n y c h te m a tó w , co w ielk ą sz k o d ą d la ty c h d o b r y c h zaw sze o b razó w , k tó r y m zb y w a na in te re sie , a le w ogóle G e rso n zajm u je w y b itn e s ta n o ­ w isko ja k o a r ty s ta , p ro fe so r, k tó r y w y d a ł w ielu d o ­ b r y c h uczniów i ja k o k ry ty k , często z b y t o stry , ale

s u m ie n n y . B .

Gottlieb Maurycy, .Jhasverus" ja k o s tu d y u m d a je ty lk o sła b e p o ję c ie o z d o ln o ściach p rzed w cześn ie zg asłego a r t y s t y i to z d o ln o ś c ia c h b a rd z o w y b itn y c h ja k ie w k ilku o b ra z a c h i n ie d o k o ń c z o n y m „ C h ry s tu ­

s ie “ okazał.

Crrabowslti Andrzej. Z n a k o m ity p o rtre c is ta p o lsk i, k tó re g o ś m y n ied aw n o stra c ili, re p re z e n to w a n y je s t d w o m a p o r tr e ta m i: „Typ mieszczanina“ N r. 50. i

„Portret Kobiecy“ N r. 51. P ierw szy szczególnie zasłu g u ­ je n a uw agę, ja k o b a rd z o d o b ry i p rz e d s ta w ia ją c y oj­

ca a r ty s ty .

förocholski St.» Chore dziecię» (wł. M uzeu m N a ­ ro d o w eg o ) T e m a t ty s ią c e r a z y p o w ta rz a n y p rz e z m a la ­ rz y ró żn ej n a ro d o w o śc i... W k o lo rz e w iele c z a rn e g o p rzew aża. R y s o w a n y je d n a k p o p ra w n ie , o g ó ln y n a stró j

(27)

25

o d p o w ia d a nieźle p rz e d m io to w i, z a rz u c ilib y śm y ty lk o że p o s ta ć m a tk i c h o re g o d ziecięcia je s t n iem ą, bez p sy c h o lo g ic z n e j p ra w d y . W p ro w a d z e n ie , zgasłej św ie­

cy , p o k tó re j ty lk o ciągnie się słu p d y m u k u górze je s t szczęśliw e, lecz m im ow oli w idza n a p ro w a d z a na d o m y sł, że a r ty s ta u ż y ł te g o w celu o b ja ś n ie n ia , że

dziecię u m a rło . C zem u znów t y t u ł z a p rz e cz a . B...

C*rjglewslii. «Wnętrze kościoła N. M. P. w Kra­

kowie« N r. 60. «Sala Jana 111.» N r. 61. «Buduar królo­

wej Marysieńki« N r. 62. T e tr z y o b ra z y d a ją m iarę zd o ln o śc i w sp e c y a ln y m k ie ru n k u a r ty s ty , k tó r y b y ł d o s k o n a ły , je d y n y w ty m ro d z a ju , lubo w m a lo w a ­ niu m ało m ia ł tro c h ę a rty z m u p r z y sw ej su m ie n n o ­ ści i p ra c y . W n ę trz a G ry g le w sk ie g o m a ją trw a łą w a r­

to ść i słu ży ć m o g ą za w zór in n y m .

Harasimowicz Marceli. W y sta w ił k ilk a p o rtre tó w o k tó r y c h p o d o b ie ń stw ie m ów ić nie m o ­ ż em y , a w o b ec p o rtre tó w z n a k o m ity c h n a naszej w y sta w ie p o p iso w e m i b y ć o n e n ie m ogą.

Hirszenbei*g S. »Modlący się ży d zi“ (Jeszy- b o th ). O b ra z te n z n a k o m ite w y w o ła łb y w rażen ie, g d y ­ b y nie n ieszczęśliw y k o lo ry t, w w ielu m ie jsc a c h w p a ­ d a ją c y p rzew ażn ie w ja k ie ś a tra m e n to w e to n y . T ło o b r a ­ zu n ie d o b re , a sz k o d a w ielka, bo sa m a k o m p o z y c y a , z g ru p o w a n ie i w y ra z y tw a rz y m o d lą c y c h się d a je św ia­

d e c tw o o in te lig e n c y i a r ty s ty , k tó r y w id o czn ie m alu je sw oich w sp ó łb ra c i s/.czerze, se rd e c z n ie. P o m im o te g o c o śm y pow ied zieli n a w stę p ie o b ra z te n stan o w czo w y ró ż n ia się b a rd z o k o rz y stn ie . B...

(28)

Horowitz Ł. P o r tr e ty p H .... św iad czą, że b a rd z o sk ro m n e m i śro d k a m i te c h n ic z n e m i m o ż n a w y ­ w ołać z łu d zen ie p r a w d y . N ie m a u n ieg o w ielkiej b ra w u ry w n a k ła d a n iu fa rb i n ie sili się n a to a u to r, co w p ły w a k o rz y s tn ie n a je g o p ra c e . U d e rz a ją c y p o d o b ie ń stw e m p o r tr e t „A. hr. Potockiego“ je s t p e łn y m ży cia w ru c h u i w y ra z ie sam ej tw a rz y . Z a rz u c ićb y m o ż n a ty lk o z b y t m o n o to n n ą k a r n a c y ą ciała. B-

Ichnowski Hiclialo „Wiejski Paryż“ N r. 76, z te g o o b ra z k a m o ż n a w ró ż y ć , że a u to r m a ta le n t i h u m o r..., lecz to n ie w y sta rc z a i n ie z a stą p i an i ry s u n k u , a n i m alo w an ia. T rz e b a p raco w ać! .. B.

Jankowski Cz... ..Obóz tatarski z XVII. w.“

N r. 77. Z d ra d z a a r ty s tę , k tó ry m a m a ło d o czy n ie n ia z p ę d z le m i k o lo ra m i. A rty ś c ie w id o czn ie b ra k s tu d y j p o w a ż n y c h , a i o k o m p o z y c y i o b ra z u , m o w y b y ć n ie m oże.

B....

Jaroszyński Józef. ,.0 d ślubu* N r. 80. O - b r a z y p. J p rz y p o m in a ją zaw sze d ru k i o lejn e z całą ich w a d ą k o lo ry s ty c z n ą Z a to w c h a r a k te ry s ty c e n ie k tó ry c h p o s ta c i b y w a p ra w d a . K o lo r y t ja k im i‘oz- p o rz ą d z a p. J. n ie p rz y p o m in a n iczem a n ic z e m n a ­ szego sło ń ca, n aszeg o p o w ietrza i z te g o to p o w o d u m im o sw o jsk ieg o te m a tu , są o b ra z y p. J. d la n a s nie sw ojskiem i. T o w sz y stk o m o żn a po w ied zieć i o o b r a ­ zie «O d ślubu«.

B...

Jasiński 25. „Idylle“ N r. 82. O b raz to w k o ­ lo rze b ru d n y . P o sta c ie d z ie w c z y n e k a osobliw ie ich

(29)

g ło w y w y g lą d a ją ja k g d y b y z je d n e g o m o d elu m a lo ­ w an e. C h a r a k te r y s ty k a o g ra n ic z a się n a n ie sm aczn y ch i b rz y d k ic h u śm ie c h a c h , ro b ią c y c h w ięcej w rażen ia sk rz y w ie n ia , a nie w esołości. A u to r o b ra z k a z a p a tru je się .na n a tu rę z b rz y d k ie j je j s tro n y , m im o że te m a t n a s trę c z a sp o so b n o ść do stw o rz e n ia czegoś w d zięcz­

n e g o . W y m a g a m y w iele bo w id o c z n y tu ta le n t a u ­ to r a i zn aczn e w y ro b ie n ie te c h n ic z n e. B...

Jezierski Antoni : „Śmierć Zabrzezińsliego“

N r. 83. W p ierw sze sw e w y sta w io n e dzieło w ło ży ł a r ty s ta w ielki k a p ita ł su m ien n o ści i p ra c y . P o m im o , że ośw ietlenie i ry su n e k , w iele p o z o sta w ia ją do ż y cze­

nia, p o m im o b ra k u d ra m a tu , ja k o pierw szeg o w aru n ­ k u i p o d s ta w y te g o ro d z a ju k o m p o z y c y i, n ie d a się z a p rz e cz y ć , że w o b razie są n ie k tó re z a le ty n. p . su ­ m ie n n ie o p ra c o w a n a m a rtw a n a tu ra . L. St.

Kochanowski Roman: „Krajobraz z nad Wisły* N r. 84. i „Zima“ N r. 85. Pow yższe o b ra z y j e ­ d n e g o z n a jp ie rw sz y c h p ejzaży stó w n aszy ch , ro b ią n a ­ d e r m ile w rażenie k o lo ry te m i m o ty w am i, k tó r e ja k o b ra n e z naszeg o k ra ju zaw sze są d la n as sy m p a W c z - n em i. A u to r że się ta k w y ra z im y , m a d u żo zd ro w e­

go s e n ty m e n tu . W tra k to w a n iu zaś te c h n ic z n em b a r ­ d zo wicie r u ty n y ; lecz t a nie zaw sze d o b rz e w p ły w a n a o b ra z y p. K . ro b iąc je je d n a k o w e m i ta k , że m im o- woli n asu w a się p y ta n ie , c z y a u to r p o s tą p i jeszcze, lub też p o d d a się ju ż o sta te c z n ie te jż e r u ty n ie w zrę- czn em ry so w an iu , nie zaw sze n a k o rz y ść p raw d zie i n a tu rz e .

K r a jo b r a z z „ n a d W is ły " efek to w n ie je s t ośw ie­

(30)

tlo n y zd a je n a m się ty lk o , że n ieb o , w ty m o św ietle­

niu, m a fa łszy w y to n , d o b rz e zresztą n a m a lo w a n e . N ie- za d a w a ln ia n as ta k ż e sztafaż b łę d n ie n a ry s o w a n y .

„ Z im a “ w ed łu g n as je s t o b ra z e m le p sz y m , m niej e fe k to w n y m , ale p ra w d z iw y m . M oże c o k o lw ie k za m d ły w k o lo rze, ale p ię k n ie ry so w a n y .

„ W id o k z okolic K r a k o w a “ (wł. M uz. N a ró d .) N r. 86. O b ra z te n ja k i w szy stk ie te g o ż a u to ra m a te ż sa m e w a d y i za le ty . U k ła d e m , m niej się p o d o b a o d d w ó ch p o p rz e d n ic h , zw łaszcza g ru p a w ierzb w k o n ­ tu rz e z e w n ętrzn y m jest n ie ła d n ą . B,

Moniuszko Wacław: „Chłopcy grający w Kar­

ty “ N r. 88 Je st to je d e n o b ra z z ty c h , k tó r e a u to r m alo w ał p o d c z a s rek o n w a le c en c y i, d la te g o je s t o w i c ­ ie sła b sz y m o d o b razu z a ty tu ło w a n e g o „Do te rm in u “ N r . 87, m alo w an eg o d aw niej.

M alo w an ie w ty m o b ra z ie b a rd z o w p ra w n e , k o ­ lo r y t silny, m o że co k o lw iek za asfalto w y . C h a r a k te ­ r y s ty k a w cale d o b ra j a k i „u rz ą d z en ie “ obrazu.

O b raz te n i in n e sta w ia ją p . K ... w rzęd zie n a jle p ­ szych n a sz y c h ro d z a jo w y c h m a larzy .

„Portret Juliana Bartoszewicza“ N r. 89. m a lo w a n y z fotografii św ia d c z y ta k ż e o z d o ln o śc ia c h a u to r a i w ty m k ie ru n k u .

L. St.

Kossak Wojcleck. „Bój o o!szynkę“ N r. 90.

J e n e ra ł C hłopicki ze s z ta b e m p rz y je ż d ż a d o sa m e j li­

nii bojow ej czw arteg o p u łk u p ie c h o ty p o d G ro c h o - w em . O b ra z b a rd z o za jm u ją c y z d o b re m w y stu d jo w a - n iem ep o k i, m a lo w a n y b a rd z o d o b rz e , ty lk o w w ielu

(31)

2 9

m iejscach n ie d b a le , ja k n. p . p o w iększej części le k ­ cew ażo n y ry s u n e k rą k . P ejzaż, u n ifo rm y , szczególnie p łaszcze w y b o rn e , g ło w y n ie k tó re p o w ta rz a ją się w p o d o b ie ń stw ie , a w sz y stk ie p o d o b n e w te c h n ic e i k o ­ lorze c z e rw o n y m ale n ie z im u y m ty lk o g o rą c y m , m i­

m o że b y ło to w zim ie. E L om pozycya ła d n a , b ra k ty lk o m oże z a p a łu w tej w alce «o śm ierć, lub o ol- szy n k ę« lecz to tr u d n o o d tw o rz y ć z d a le k a ty c h cza­

sów i ty c h w a lk n a szy ch , c h o ć b y ś m y p ra w d ę łatw o odczuli. W k a ż d y m ra zie g o d n e p o c h w a ły , zw rócenie się w tę s tr o n ę o te m a ta w ojskow e, b o m im o że to p rz e sz ło ść , ży je o n a jeszcze w p a m ięci je d n o s te k , a w u czu ciach w sz y stk ich . O b ra z to w y ró ż n ia ją c y się n a w y sta w ie i nie w iele b ra k u je , a b y b y ł z u p ełn ie d o b ry m , s k o ń c z o n y m , trw a lsz y m . S. T .

Kotowic* Apolinary. Pierwsza, komunia“

N r. 93 P r a c a b a rd z o su m ie n n a , św iad cząca o rozw oju, i p o s tę p ie m ło d e g o a d e p ta sztuki. A r ty s ta u z y s k a uzn an ie, g d y u z u p e łn i s tu d ja te c h n ik i m alarsk iej i zm o d y fik u je ja s k ra w o -s u ro w y k o lo ry t. L. S t

Kotzis A. „Chłopiec, Skąpiec, Rabin, Wójt, Ba­

ch antka, Góral“ N r. 94 — 101. W s z y s tk ie tu p r z y to ­ c z o n e o b ra z y ś. p . K o tz is a n ie d a ją n a jm n ie jsz e g o p o ję c ia o p ra c a c h te g o ż a r ty s ty , k tó r y za ż y c ia tr z y ­ m a ł u n a s b e rło ro d z a jo w e g o m a la rstw a .

D la czeg o K o m ite t z a jm u ją c y się u rz ą d z a n iem w y s ta w y nie p o s ta r a ł się p rz y n a jm n ie j o je d e n r o ­ d z a jo w y o b ra z e k , k tó r y b y c h a ra k te ry z o w a ł rz e c z y ­ w istą s tro n ę ta le n tu K o tz is a , tr u d n o o rzec. B...

Kozakiewicz; A. „Żydzi w bóżnicy“ N r. 102.

(32)

3 0

p rz e n o s z ą n a s m y ślą w u b ieg łe la ta , k ie d y a r ty s ta b a rd z o p o w ażn ie k ro c z y ł p o niw ie sz tu k i i zostaw ił n a m b a rd z o w iele i b a rd z o c e n n y c h rz e c z y ro d z a jo ­ w y ch . O s ta tn i je g o o b ra z e k »łKrdi^a« nie d a je z u p e ł­

n ie m ia ry ta le n tu p. K . Z n a ć tu p rz e d e w sz y stk ie m w y m a g a n ia K u n s th a n d le ró w M o n ach ijsk ich . O b raz s ta ra n n ie sk o ń c z o n y p o d k a ż d y m w zględem ... lecz o g ó ln y e fe k t p su je w n ie z m ie rn y sp o só b n ieszczęśli­

w ie p rz e p ro w a d z o n e n ieb o w k o lo rz e ... Scena, c a ła je s t in te re s u ją c ą m im o że n ie o ry g in a ln a . B...

Krajewski Marceli. P o r tr e ty N r. 104 — m ró żn ej w a rto śc i i d aw n iejsze b y ły zn aczn ie lep sze.

A r t y s t a m a lu je b a rd z o p la sty c z n ie , w c a ły c h je d n a k fig u ra c h r y s u n e k z a n ie d b a n y .

Kryeiiislti W. «Na. targ« N r. 112. M a ły o- b ra z e k , k tó r y z o sta ł w y k o n a n y p rz e z D y r e k to r a s z k o ły p rz e m y słu a r ty s ty c z n e g o w K o ło m y i, p rz e d ­ sta w ia t y p y h u cu łó w w m a ły c h fig u rk ach .

Kszesz Józef. M ło d sz y a r ty s ta ze sz k o ły M a te jk i w iele o b ie c u ją c y w y sta w ił k ilk a d aw n ie jsz y c h p ra c ja k ,.Fortret dzieci'1 N r. 114. „Portret kobiety'''' N r.

115 „Bitwa pod Orszą“ N r. 116, « Wśród gwiazdek11 N r.

117. Ż a d n a z ty c h p ra c nie zad aw aln ia nas, jeśli o d a u to ra m o ż e m y w ięcej oczekiw ać, aniżeli d o tą d p o tr a ­ fił n a m p rzed staw ić, nie p o z b y w sz y się m a n ie ry i nie stu d ju ją c n a tu r y , c z y sto o b je k ty w n ie . O b ecn e stu d ja w P a ry ż u p o w in n y d o d a tn io w p ły n ą ć n a a rty s tę i p ozw alają n a m m ieć p ię k n e n ad zieje n a p rz y szło ść.

Kruclowski. „Szkic1' N r. 119. do ob razu r e ­ ligijnego b e z w aru n k o w o nie kw alifikuje się tu ja k o

(33)

szkic w cale nie szczeg ó ln y n a ta k ą w y sta w ę . „Madon­

na1' N r. 120. je s t o b ra z e m o b a rd z o ła d n y c h szczegółach, ale n iem n iej s p o ty k a m y ta k ż e dużo b łęd ó w . P ra w e o- k o źle o sa d z o n e . S z y ja za sz e ro k a i w ry su n k u nie tłó m a c z ą się k s z ta łty . T o rs C h ry stu sa za w ielki s to ­ su n k o w o d o nóg. O c z y ta k M ad o n n y , ja k D zie c ią tk a bez w y razu , a cz a rn o ść źrenic je d n a k o w a z b y t o d b i­

j a o d an e m ic z n ej c e ry . T ło w y b o rn e i d r a p e r y a zło­

ta zn a k o m ita , cało ść p rz y je m n a , szk o d a , że ra ż ą p o ­

w yższe b łę d y . S. T.

Łeopolslci W . Portret J. E. Grocholskiego'1 N r.

122. Ile ra z y p a tr z y m y n a te n w y b o rn y p o r tr e t, a p r z y p o m n ie m y sobie „Zgon Acerna" te g o ż a rty s ty , żal n a m , iż ta k m a ło zo staw ia n a m a u to r p o sw oim z n a ­ k o m ity m talen cie. J e s tto w y b itn y a r ty s ta i d użo o cze­

k iw aliśm y , ale n ie k a ż d y o p rz e się i zw ycięża n ie ­

s p rz y ja ją c e o k o liczn o ści. S. T.

Lepszy Edward. J e d n y m z z d o ln y c h u c z ­ niów M a te jk i i p o części n aślad o w có w je s t a u to r o b ra ­ zu „Alarm" N r. 123. P o s ia d a o n tę w ielką zaletę, że trz y m a ją c się sz k o ły , je s t su m ie n n y , a je j w ięzy p o ­ zw alają m u je d n a k p a trz e ć i o bserw ow ać n a tu rę s a ­ m o d zieln ie. T o te ż ja k najw ięcej tej ob serw acy i i w iern o ści ż y c z y m y d la te g o , że n a p o w y ż sz y m o b ra ­ zie s p o ty k a m y się ju ż często z szczegółam i su m ien - nem i. T rz e b a koniecznie o b ierać ty lk o te m a ta łatw iej­

sze d o stu d jo w a n ia , b o s z a m o ta n ie się z tru d n o śc ia m i n ie zaw sze je s t k o rz y s tn e . P o r tr e ty te g o a r ty s ty są sk ro m n e , w ry s u n k u p o p ra w n e . O b ra z e k „w potrzebie"

(34)

I 3 2

N r. 126. je s t w u k ład zie d o b ry ale tw a rd y , m alo w a­

n y surow o, m a ło to n u i a rty z m u . L St- Lipiński H ip o lit: .. IVogrodzie'1 sc e n a p r z e d ­ sta w ia ja k ie g o ś K o śc iu sz k o w sk ie g o zap e w n ie ż o łn ie ­ rz a , k tó r y o p o w ia d a d z ie c io m o zw ycięstw ie p o d R a ­ cław icam i. M yśl d o b ra , lecz w y k o n a n ie m niej szczę­

śliw e. S ta r y w iaru s m a za m a ło a n im u szu , dzieci o b o ­ ję tn ie słu c h a ją , k o lo r y t j a k z w y k le u L ip iń sk ie g o

w p a d a p rzew ażn ie w ż ó łty T e c h n ik a m a lo w a n ia j e d n o ­ s ta jn a , tra k to w a n ie p o w ie rz c h n i k a ż d e g o p rz e d m io tu je s t je d n a k o w e . C zy to s p o jrz y m y n a drzew a, czy n a d r a p e r y ę , c z y k a r n a c y e c ia ła lu d z k ie g o , w szy stk o to n a k ła d a n e k lek sam i zu p e łn ie d o siebie p o d o b n e m i,

„Tar^ na Kleparzuuf N r. 130. je s t to szkic m a ły , w e d łu g k tó re g o b y ł w y k o n a n y n a jle p s z y L ip iń sk ie g o o b ra z w d u ż y c h ro z m ia ra c h .

„Przygotowania do processyi-1 N r. 13. A r c h ite k tu r a m a lo w a n a su m ie n n ie i w p raw n ie, zg ru p o w a n ie figur b y ło b y n iezłe, g d y b y a r ty s ta w lał więcej ży c ia N ie ­ k tó re t y p y są d o b re , lecz r y s u n e k c a ły c h figur a o - sobliw ie w ru c h a c h je s t w w y so k im s to p n iu b łę d n y m .

d.

Lisiewicz T. J e s tto a r ty s ta p o s ia d a ją c y w y ­ so ce a rty s ty c z n e a s p ira c y e . P o m y s ły je g o o d z n a c z a ­ j ą się g łę b o k o śc ią tre ś c i, c h o ć n ie zaw sze d a d z ą się uw olnić o d zarzu tu z u ż y te g o ju ż se n ty m e n ta liz m u . G rz e sz y n im o b ra z „Chrystus1,1' N r. 32. N ie m o ż e m y się o p rz e ć p rz e k o n a n iu , że ta k m d ło n ie m ó g ł w y g lą ­ d a ć T e n , k tó r y w p io ru ją c y c h czasem p rz e m o w a c h w zy w ał d o p o k u ty i p o p ra w y . S ta ra n n ie p rz e c z y ta ­

(35)

33

w szy w e w a n g ie lia ch w szy stk ie p rz e m ó w ie n ia C h r y ­ stu s a p rz e k o n y w a m y się, że ży w io ł liry c z n y n ig d y ta m nie je s t z a b a rw io n y s ła b o śc ią , n a w e t w te d y , g d y p rz e p o w ia d a u p a d e k o jc z y ste g o m ia sta , g d y m ów i, sm u tn a je s t d u sza m o ja , lub O jcze o d d a l te n k ie lic h o d em n ie. N ie je s t to szlo ch an ie k o b ie ty , lecz p o s ą g o ­ w a b o leść k o lo sa -d u c h a .

P o za ty m g łó w n y m za rz u te m n ie p o z o sta je n a m nic ja k p o d n ie ś ć w ielkie z a le ty o b ra z u p . L . p o d w zg lęd em k o m p o z y c y jn y m w r y s u n k u i m a lo w a ­ n iu w id o czn a p o trz e b a w p ra w y i d a lsz y c h stu d jó w , co a u to r ła tw o o tr z y m a p r z y su m ien n ej p r a c y i t a ­

lencie. L. St.

JLiaszczyiiski Bolesław. «Portret Konstantego Ordona'1, N r. 133. je s t p e łn y m zalet. S p o k ó j w u k ła ­ dzie i k o lo ry c ie , n a d a je te m u p o rtre to w i tę h a rm o n ią całości, k tó ra o k a n ie n u ż y i p o z w a la d łu g o p a trz e ć n a siebie, zw łaszcza, że c h a ra k te ry s ty c z n y t y p i w y ra z m o d e lu je s t n a d z w y c z aj in te re su ją c y m . A k c e s s o ry a , ja k fu tro i t. p. z c a łą s ta ra n n o ś c ią o p ra c o w a n e .

«Nawiedzenie Najśw l'anny“ N r. 134. je s t o b razem p ó d o b n y m p o d k a ż d y m w zg lęd em d o z w y k ły c h o łta ­ rz o w y c h ob razó w , m a lo w a n y c h szablonow o, bez n a s tr o ­ ju religijnego i to p rz y c z y n ą , że te n o b raz nie m oże n a s

zad o w o ln ić. P o d w zg lę d e m te c h n ic z n y m je s t o w iele sła b sz y m ó d p o r tr e tu O rd o n a . B...

Łosik Tom asz: „Motyw średniowieczny“ N r.

135. O b ra z e k b a rd z o z rę c z n y o p ię k n ie p rz e p ro w a ­ d z o n y m w n ę trz u k o m n a ty . K o lo r y t m im o g łęb o k ieg o

3

(36)

34

to n u b a rd z o siln y , św ieży. C ałości b r a k in te re su . F ig u rk i ta k ż e n ie fo rtu n n e .

Łuskina W. „Hieronim Sa.vana.roia. przed Waw­

rzyńcem Medyceuszem11 N r. 136. O b ra z p o d w zględem e x p re s y i, k o m p o z y c y i siły k o lo ru i z a m a sz y ste g o m a ­ lo w an ia w y ró ż n ia się stan o w czo . N ie k tó re ru c h y i w y ­ ra z y z u p e łn ie d o b re , ta k ż e w o d d a le n iu c z ęść pejża- żow a. D r a p e r y e m a ło m oże m ają s p o k o ju , m a ło m as, ale lu b o m a lo w an e szkicow o, s p ra w ia ją d o b re w ra ­ ż e n ia n a tu r y . O n ie d o s ta tk a c h w ie s a m a rty s ta , g d y się z d o b y ł n a to , co je s t. S zczerze w in szu jem y i n ie c h a r ty s ta n ig d y n ie żału je le p sz e g o o p ra c o w a ­ n ia , a b y n a d a ć o b ra z o m trw a lsz ą w a rto ś ć i zn aczen ie

n a ja k ą zasługają. S. T-

Łoś W. „Trójka11 (w k a ta l. b r a k j C ało ść w k o ­ lo rze d o ść p ra w d z iw y m efe k to w n a . R y s u n e k s ta r a n ­ n y , n ie w szęd zie p o p ra w n y . T e c h n ik a m a la rs k a tw a r ­ d a i su c h a . B ra k n a tu r y z p o w o d u , że w szy stk o p rz e d sta w ia a u to r ła d n ie i c zy sto . L St.

Łuszczltiewicz W. „Dar Królewski'1 N r. 138.

(wł. M u zeu m N aró d ). U d e rz a s z a rn y m k o lo ry te m , w k tó r y m p rz e b ija u lu b io n y p rzez a u to r a «B ein ­ sch w arz« « T e rra A n g e lik a « » P u tzo la E rd e » i « N e a ­ p e lg e lb «w św ia tła c h . U g ru p o w a n ie figur b y ło b y n ie ­ złe, g d y b y n ie n ie p rz y je m n a łu k o w a ta lin ia je ż e li ją so b ie w y o b ra z im y p rz e p ro w a d z o n ą przez w ierzch o łk i głów figur.

Z asłu g u je p rz e d e w sz v stk ie m w ty m o b razie n a u w ag ę a rc h ite k tu r a w y k re ślo n a z ca łą św iad o m o ścią

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zastanów się nad tym tematem i odpowiedz „czy akceptuję siebie takim jakim jestem”?. „Akceptować siebie to być po swojej stronie, być

- wymienia zasady kompozycji fotografii i stosuje je podczas wykonywania własnych zdjęć, - omawia dzieło fotograficzne (wybrane samodzielnie lub wskazane przez

W miejsce klasycznych produktów, wytwarzanych na bazie rozpusz- czalników organicznych (takich jak farby drukarskie, czy środki do ochronnego pokrywania i nabłyszczania

[r]

nicki, Mojżesz W aldman czy Elisze W eintraub dowodzą, że wśród najmłodszych członków organizacji nie brakowało artystów utalentowanych, równocześnie każą

Ponadto autorzy pominęli klasę czwartą, w której jedenastolatki poznają na lekcjach biologii elementy wiedzy z anatomii i fizjologii człowieka - również dotyczące

Dopiero wówczas moż- na pokusić się o stwierdzenie, że książka, wywołująca u człowieka określone emocje, będąca wynikiem zaplanowanej i celowej twórczości, powstała z

Ukorzenione drzewo binarne to drzewo binarne, w którym wyróżniono jeden z wierzchołków, zwany korzeniem stopnia co najwyżej 2.. Dodatkowo dla każdego wierzchołka rozróżniamy