• Nie Znaleziono Wyników

Sztuka podobania się mężowi. Na wzór dzieła Eugeniusza Pradel. Dla mojej Przyszłej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Sztuka podobania się mężowi. Na wzór dzieła Eugeniusza Pradel. Dla mojej Przyszłej"

Copied!
126
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Za Pozwoleniem Cenzury Rządowej.

(3)
(4)
(5)

ćKóct mtsti ‘Sueict, Cugeimu)*(X. ęHwi&eS

CZ-ŁONKA W IELU TOW ARZYSTW UCZONYCH*

p k z e z

S\zijjaciefix. 3?{;c-i< ^ g i in/ej

O Z D O B IO N A R Y C I N A .

P łc i p ięk n a! w każdym kraju ty znajdujesz względy^

T w o je m iłe p o # a b y w ielb io n e sa wszędy.

S z y m a n o w sk i»

O lim p Cie z nieba sp u śc ił clicac trudy n ag rodzić, I chcąc dobrego m ęża w ażn e troski słodzić.

Trem becki-

WARSZAWA

NAKŁAD I DRUK PIOTRA BARYCKIEGO,

P B Z Y U L I C y N O W Y Ś W I A T N » 1 2 5 Ą .

»»#«!?

18 34,

(6)

% 2b: f / M

£ . ^ - *< O vtvć i o

|6~ Łfc,» tfo vwxćJU^; e.-ą o ty '1 r ’6 ^ b -

r

a

(7)

P Ł C I P I Ę K N E J .

Nieśtniejcie się, piękne P a n i e , Żem zbyt skłonny do mi ło śc i , Mogę wyznać bez skry t o ś c i , Zbyt kapryśne me kochanie.

A chociaż Płeć Piękną, cenię , I ubóstwiam i poważam ; Lecz gdy głębiej j ą r i i z w a ź a m , Ni ewiem czyli się ożenię.

Ale ża rty na bok] bo gdyby wszy­

scy m eszczyini byli m ojego z d a n ia św iat -przestałby być św ia tem , j a m zaś stworzony na t o , abym dąiyt do spo­

łeczności i je d y n ie się do j e j dobra p rzy c zyn ia ł; wiec ienić się muszę. — Muszę się ie n ić , ale nim do o łtarza przystąpię, chciałbym d la m o je j Przy-

1

(8)

sztej, m ającej stanowić najwyższe na ziem i szczęście, otworzyć mego serca skrytości, w ynurzyć najszczersze me iyczenia ja k ą pra g n ą łb ym mieć żonę, towarzyszkę nieodstępną k ró tk ie j p ie l­

grzym ki iy c ia \ chciałbym oraz wska­

zać d ro g ę, czyli raczey s z t u k ę po ­ d o b a n i a s i ę m n i e , gdy j e j zosta­

nę męzem\ owóz do czego dzisiay zm ie­

rza m ; do s z t u k i p o d o b a n i a s i ę M ę ż o w i . N iejed n a Piękna rzekn ie:

ie tysiąc m am y sposobów podobania się męzczyznom', zgoda: i j a ta k pow ia­

dam. Kobieta obdarzona od p r z y ­ ch yln ej n a tu ry tylą cza ru ją cem ip rzy­

m iotam i duszy i cia ła , je s t n a j mil- szem świata stworzeniem. Tysiąc ma ona lubych ponęt do podbicia na­

szego serca, tysiąc słodyczy do łago­

dzenia naszych tro skó w , tysiąc u ro ­ ków do uniesienia nas w krainę szczę­

śliwości?; ale ra ze m , niestety- tysiąc ( 6 )

(9)

sposobów do ponecenia nas owocem za­

ka za n y m , do wydziedziczenia z r a ju szczęścia, i do przeznaczenia nas na łup n i e d o l i n ę d z y , wiecznej katuszy.

Żeby osiągnąć przeznaczenie p ie r ­ wsze a uchylić się od d ru g ieg o , za sta ­ nówmy się , Piękne Panie, n a d sam em i sobą. Pomińmy la ta dziecięce, bo o nich rozdział byłby za d łu g i, za c zn ij­

m y ra czej od la t owych, najszczęśliw ­ szych w życiu, od la t, w których nasze poznanie otwiera się na rzeczy nas o- ta c za ją c e , a serce na miłość. B a d a j­

m y źródło m iłości, j e j bieg i koniec, pochwalm y co w n ie j chwalebnego n a j­

dziem y , zgańm y co nagany godne.

U patrzm y, czy miłość p rze d m ałżeń­

stwem j e s t je d n a co i miłość p o ślu ­ bie, ja k a iest pierw sza i ja k ą d ruga być p o w in n a , aby się sta ła naszem szczęściem. P óźniej p rze jd zie m y do tego o k re su , kiedy nas him en skojarzy.

(10)

( 8 )

j a k się w nim zachować aby tę miłość zatrzym ać w je d n o sta jn y c h nie gasną­

cych ogniwach. T u najdziem y sposo­

bność w spom nieć, co się przyczynić mo­

le do gaszenia owych płom ieni szczęścia, i j a k się tego uchronić zdołam y. Tu tez poznam y p r a w a , ja k ie na nas pożą­

dane w kła d a zam ęzcie, i czego po nas w y m a g a , aiebyśm y byli szczęśliwem i, co mówią! najszczęśliwszemi n a ziemi.

T ak p rzejrza w szy się w zwierciadle p r a w d y , je śli z którą będziemy mogli rzec sobie, żyjmy dla siebie a będziemy razem szczęśliw i, pośpieszajm y do Oł­

ta r z a , i na p rzeko r światu n a rzek a ją ­ cemu na sta n m ałżeński, dowiedziemy:

ie w tym stanie tylko można osiągnąć szczęście, ja kieg o się człowiek n a t e j ziem i spodziewać m oże, a sam i na ło­

nie zgody i m iłości:

Dzie l ą e wzajem serea swoj e , Uj rz ym wiek zloty oboje.

(11)

Nim przystąpimy do związku mai- żeńskiego, do dobrodziejstw jakie W pożyciu w ylew a zgoda, i czułość dwóch serc stworzonych do wzajemnego ko­

chania, aby używać w każdej chwili sło­

dyczy szczęśliwego małżeństwa ogniwa społeczności: rzućmy okiem na przezna­

czenie kobiety, na obow iązki, jakie są dla niej właściwe, przed rozwinięciem jej budowy aż do czasu, kiedy się sta­

je małżonką i matką; a z uwag jakie się nastręczą, uformuj emy pewne przepisy czyli raczej hodex postępowania,jakie­

go życzyłbym Płci pięknej, której niedo­

skonałości, ręka bardziej przyjacielska niżeli zuchwała odkryć ośmiela się.

Kiedy młoda osoba dochodzi epo­

ki dojrzałości, którą prawa kościoła na­

znaczają w czternastym roku* dladzie-

(12)

( 10 )

wicy, a którą przyrodzenie urozmaica względnie do komplexyi indyw iduów , w piyw u klimatu i edukacyj; w ówczas to młodą dziewicę można zaszczycić slodkiem imieniem panny. Ze w szys­

tkich epok życia, epoka dziewictwa, w najdawniejszych nawet czasach, otrzymała pierwszy hołd pomiędzy ludźmi. Poganie, narody dzikie, równie jak chrześcianie, mieli dla pa­

nieństwa szacunek osobliwszy. Dla niego wystawiono świątynie w Rzymie kędy widziano, pod imieniem Bucca ve~

r ita tis , posąg straszny dla dziewic, któ­

re zboczyły z drogi niewinności.

Na cześć panieństwa Rzymianie u*

stanowili W estalhi. Poważanie tego narodu dla dziewic mających obo­

wiązek utrzymywać ogień św ięty, by­

ło posunione nieraz aż do fanatyzmu.

Każdy przypomina sobie sławny edykt

(13)

ogłoszony przez Tyberyusza, ze wzglę­

du na panieństwo. D ziew ica, mó­

w ił poeta, jest kochana od wszystkich swoich przyjaciół, kiedy strzeże cno­

ty niewinności, lecz gdy ją postrada, ani jest miłą ani kochaną.

Aneto w d z i ę c z n a i l u b a , Pat rz na ten milutki k wi at ek , T o t woj a roskosz , to chluba , Aneto wdzięczna i l u b a ;

* #*

Lecz może kiedyś i z g u b a , Jeśli eię spotka r.iestatek : Aneto wdzięczna i luba, Pat rz na ten milutki kwi at ek.

Dosyć mamy przykładów dziewic, któ­

re wolały śmierć raczej ponieść, niźli się dopuścić stracenia cnoty niewinności.

Lecz nasza ułomność jest taka, że czę-

(14)

( 12 )

stokroć; niewierny skąd pierwszy błąd się w śliźnie, który później jak wąź do zakazanego drzewa nas powabia.

Wielkie to jest zaiste dla dziewicy nieszczęście, strata niepowrotna, zbo­

czenia z drogi niewinności.

(15)

Dziewica przyszedłszy do lat rze­

czonych , poczyna zwyczajnie czuć pierwsze wzruszenie miłości. Uczucie którego doznaje jest niepew ne, nieo­

znaczone, pomięszanez bojaźnią nieraz bez przedmiotu, lecz nie bez przyjem­

ności. Tchnienie powietrza, porattek dnia pięknego, mruczenie w iatrów , dźwięk instrumentu, uderzają zmysły sposobem cale nowym i napełniają duszę nieznanem wzruszeniem. Po­

wietrze którem oddycha na w s i, w i­

dok świeżych gajów , drżenie listków, szmer strumienia, to wszystko nęci ją do

(16)

( 14 )

uroku. W tem położeniu niebezpie­

cznym dla niew inności, młoda dziew i­

ca postrzega m ężczyznę, myśli się je j m ieszają, w grzecznych słowach k tó ­ rych słuchała z objętością lub bez uwagi;

znayduje ponętę jak iej się niespodziała, rum ieni się p rę d z e j, rozczula się łac­

niej , postrzega n aw et nieraz oko łzą zroszone, i nie wie p rz y c z y n y , co ją pobudziło.— Wówczas w yobraźnia staje się najniebezpieczniejszą nieprzy- jaciołką je j skromności: ona je j ma­

luje miłość ze w szystkiem i w dziękam i, objaw ia j ą , aby łatw iej w błąd w pro­

wadzić , pod postaciami jakie dla miło­

ści nie są w łaściw e ; serce z w yobraź­

nią w zgodzie, urnie ukryć swoję skłon­

ność, z bojaźni uzbroienia rozumu.

Miłość je s t praw ie nieznaną dotąd, aż się stanie panią serca.

Mamże pow iedzieć, że dobre wycho­

wanie dziew icy, oparte na religii,

(17)

je st najlepszą tarczą mogącą się oprzeć wdziękom m iłości, sidłom , zasadzkom nieskończonym, co ją otaczają! Jczy- liż m atka nie pow inna d rży ć , myśląc że je j córka, panienka niedoświadczo­

na i słaba, wchodzi śród św iata w chwi­

li w której dosyć siow a jed n eg o , je - dnego spojrzenia, dla wzniecenia m i­

łości w je j sercu z szybkością iskry elektrycznej! przechadzka, zab aw y , tańce, dostarczają tysiąc pow o d ó w do wzbudzenia uczuć miłosnych.

Skoro miłość zaczyna się zaźegać, unikaj, niesłuchay skarg twojego serca:

miłość niew ydziera się z duszy siłą zw yczajną,jak skoro ona cię ogarnęła, wszystko ma pod swą w ładzą przeciw ­ ko tobie, a nic nieda ci pomocy prze­

ciw miłości. Jest to najokropniej­

sze położenie, w jakiem się młoda o- soba znaleźć m oże, w którem nic je j niewspióra , w którein niema widza

(18)

( 16 )

prócz siebie samej. Potrzeba bezu- stanku ożywiać swe m ęztw o, jak ów Avioslarz co przed wodą płynie, bo skoro opuści na chwilę w iosło, zaraz nurt po­

rywa za sobą łódź i unosi n a skały, 0 które się łacno rozbiia.

Na krzaczku ciernia świeży p ączek róży , Czeka j u t r z e nk i dla swego rozwicia , Ledwo malowny kielich swój o d m r u ż y , M o t j l z nią szuka zabawy i życia.

U n i k a j młoda, unikaj p i ę k n o ś c i , U n i k a j radzę zdr adl iwej miłości.

Przelotny motyl upojony W szale, Tysi ąckroć różę do pieszczot nalega , Tysi ąckroć kochać przysięga j ą stale ,

1 róża lubej roskoszy ulega.

U n i k a j m ł o d a , uni kaj pi ękności , U n i k a j radzę zdradliwej miłości.

W e dnie spędzili ki lka z sobą chwilek , Wi eczorem piękna więdnieje łodyga , O padły wdzięki — a płochy motylek Odbi ega różę , i za d r ug ą ściga.

U n i k a j młoda , uni kaj p i ę k n o ś c i , Uni kaj ra dzę zdradliwej miłości.

(19)

Łacno byłoby poddawać się pod w ładzę m iłości, gdyby je j panowanie obiecywało nam szczęście niezm ienne;

lecz ileż to tro sk , ile niepokojów p rzy ­ czynia naszemu sercu!

Często z górzystej wyżyny , Gwa łt own y wicher się zr ywa , D śnie na zielone d o l i n y ,

Chyląc i lasy i żniwa.

J e d n a k te borze zawzi ęt e , Nie t r w a j ą na ezas daleki , Lecz serce miłością zdjęte, J es t zaburzone na wieki.

Przechodząc łąk i ; doliny , Czuły w powrocie podróżny , Wzd ycha do miłej k r a i n y ,

Choć go wi dok bawi różny.

W t e m widzi swe gaje świ ęt e , I z tez ociera p o w i e k i ;

Leez serce , miłością zdjęte , J es t zaburzone na wieki.

T u się st raszne morze wzdyma , O opoki miota w a ł y ,

Ryczy, burzy się i zżyma, Echo p owt ar zaj ą skały.

(20)

( 18 )

Tam , spokojnie rozwinięte Przezroczyst e toczy cieki : Lecz serce miłośeią zdjęte , J est zaburzone na wieki.

Szczęśliwa więc dziew ica, dla któ­

rej miłość je st tajem nicą, która tyle je st uzbrojoną przeciwko niej że ża­

dne pociski niezranią je j serca: tarczę przeciw tej sile podaje nieraz moralne w ychowanie i baczność ciągła, ja k bacz­

ność owego który chodząc koło prochu wystrzega się aby iskra niewyleciata:

pomny że to mu grozi wypadkiem lub nieszczęściem. Lecz mimo tego, miłość jak wąż scicha w krada się w młode serce mniej bacznej dziew icy, zażega tara swoje pochodnie i nieraz wybucha gwałtow nym pożarem. Dziewica więc prędzej czy później kochać się będzie, bo nie podobna oprzeć się na za­

wsze miłości. W takim razie radzi­

libyśmy uczynić, w ybór dostojny.

(21)

powściągnąć w pewnym rodzaju w zru ­ szenia swego serca, aż do chwili kie­

dy nastanie zgoda z przyzw oitością, od której zawisło je j cale szczęście.

(22)

W Y B Ó R M A Ł Ż O N K A .

Sama przyzwoitość w yboru źle nieraz byw a zrozumianą. Biedne niew iniątka bez doświadczenia, często bez roztro­

pności, lecą na łep ja k nierozsądne ptaszki i w padają w sidła, których później gorzko, żałują. Dla czegóż zapytają żałują, jeśli same w ybór u- czyniiy 1 Odpowiedź nato byłaby dłu­

ga, powiedzmy tylko, co częstokroć dziewicę zajm uje, czy ona obraca wzgląd na zalety w ew n ętrzn e, czy na pow ierzchow ność, czy je j nieuwodzą błyskotki rzeczy , bardziej niżeli je j

(23)

istota? czy się kocha bez względu na w szystko, powodowana jedynie uczu­

ciami prawdziwego szacunku, powa­

żenia'? Miłość, m ówią, jest ślepa: a ja dodam, że jest bardziej ślepa nato tyl­

ko cobyjej niezdradzilo. Owoż czego niektóre damy jedynie wymagają po nas: powierzchownej grzeczności, która im za wszystko staje, a jeśli tego nie najdą, chociażby najgod- nieyszym był z innych miar, wszystko to znika przed ich oczyma, gotowe o- świadczy ć swoję niechęć ku podobnym.

Niezawadzi tu przypomnieć pyta­

nie zrobione dla młodej dziewicy wyma­

gającej grzeczności.

Ro z k wi t aj ąc a, młoda p i ę k n o ś c i , Powi edz mi proszę słowem dorzecznem J a k i e j wymagasz po nas g r z e e z n o ś c i , Abym i j a też umiał być grzecznym.

Mówisz, żeś grzecznym tylko żyezliwa;

Wi ęc dla mniej grzecznyfch j e s t e ś zbyt trudną- 2*

(24)

Lecz, czyli kiedy grzeczność n i e b y w a , W oznakach sł odką, w rzeczy obłudną^

Zapewne t aki grzecznym się z o w i e , Co waszę wo l ą pełni z p od skoki em;

Co w zwrot ach r z e ś k i , roskoszny w m o w i e , Co t kl iwem na was pogląda okiem.

Tego zaś który niezna tej s z t u k i , Albo i wiedząc okazać niechce , Kładziecie między nudne n i e u k i , Gdyż on uł udą ża dną nie łechce.

W i e r z a j , pi ęknoś ei ! ten cię nie z d r a d z i , T e n sprzyjać będzie, choć n i e z a b a w i ; Lecz ten, co w obłęd grzecznie wprowadzi, Syt waszych w d z i ę k ó w , grzeczniej osławi.

Przyj m tę naukę od nas statecznie,

Czcić zwierzchnio - grzeeznyeh j e s t to myśl płocha,

Może dla ciebie i to niegrzecznie;

Lecz daruj temu, co prawdę koeha.

Oprócz tej nieostrożności dziewic, upowszechnioną jest jeszcze w adą, któ­

ra niewierni kiedy się wykorzeni, żeś­

( 22 )

(25)

my niezwykli oceniać skarbów duszy, ale skarby ziemskie: pierwsze, w rozu­

mieniu nie jednej , ustępują przed dru- giemi skarbami, niestety! tak marne- m i, tak niestałemi. Ach! kto zło- ta a nie serca szuka, zawiedzie się bardzo w miłości; jak zaś mało jest ta­

kich , które to czyściej pojmują, przeto godne są kochania i uwielbienia, i takie na swoim wyborze nigdy się nieomy*

lą. Nieraz była zadawana zagadka:

czy za blaskiem, czyli za miłością bez względu iść Avypada, rozwiązanie jednej uwieńczyło miłość prawdziwą.

Szacownych dar ów skar bie arcy r z a d k i , O zacna Emmo! pozwól, nieeh me pienia, Za rozwi ązanie wczorajszej zagadki, Oz wą si« tonem twego uwielbienia.

Minęły czasy, kiedy ezlek niechciwy , Nie marzył j a w n i e ozłotój s zk a tu l e ;

(26)

Kt o był szlachetny i mity i tkliwy , T e n byt koebany i wiernie i czule.

Minęły czasy choć bez złota złote , Nast ały s rebrne, miedziane, żelazne ; Czł owi ek przechrzci wszy starożytny cnotę, P r zywi ązał chętki do złota wyraźne.

Stąd na ród ludzki ws zyst ki e kl ęski spadfy, Zdrada przyjaźni i braci i zony ;

Rzadkie umysły, co tę t ajnię zgadły , W z noszą mamoną rod su j zaślepiony.

P r z e d wieki Egle i piękna i młoda, Nie obmyślała kędy trzosy b r z ę cz ą , Mówita za nią miłość i s w o b o d a , Ni j ej ślepota s nuł a sieć pajęczą.

Dzi si ej sze damy,®cz niebez w y j ą t k u , T a m tylko mitem okiem pójrzeć raczą, Kę dy w jedwabnym albo złotym wą tk u P oł y sk i ślepej fortuny obaezą.

W i ę k s z ą t a u i n n i ebo hat er kąbędz i e , Kt ór a umysłem wzniósłszy się nad tłumy, Na owej górze stanęła w tych rzędzi e

Co w sobie próżnej nieb o duj ą durny.

t 24 )

(27)

Ona w pomysłach s tan ąws zy wysoko, Potrafi pewnie, każdą życia d o bą, Z góry na wszystko j a s n e rzucać oko , J zmiany losu oglądać pod sobą.

Ni ona serca przychyli do blasku , Ani j ą próżność uwi edzie zwodniezas T a k , pośród życzeń przychylnych oklasku

S mut ki em pogody niezaćmi oblicza.

Kt o j e j uczucia i serce pozyska ,

T e n się szczęśliwym obaczy śród l o d z i ; Ani go bojaźń przemiany uci ska , Ani s i ę , ufny , t r wogą ze snu zbudzi.

D z i e l ą c się wzajem, myś l ą, mową, d us zą , Cofnąwi ek zloty dawno upłyniony , Jeśli się na nich zawiści obr u sz ą, Stać będą, j ako dąb nieporuszony.

Zak w i t n ą dla nich róże pod s t o p a mi , J u t r z e n k a mile zawsze im przyświeci;

A choć ze świata uchylą się s a m i , Sława ich wieki potomne doleci-

Piękne nadzieje ! — spełniże je który'?

Ty wdzięczna Emmo! tak będziesz szeaęśliwa

(28)

( 26 )

T y ś j e d n a z wielu rzekł a wczoraj z góry : Nie /.toto szczęściem, leez miłość prawdzi wa.

Przykład małżeństw nieszczęśliwy cli które stały się ofiarą swej nieroztrop­

ności, lub ślepego zap ału , nie je st przy­

kładem dla drugich. Jeśli naw et smu­

tny obraz natchnął jakąś odrazą do m ałżeństw a, miłość w łasna pochle­

b ia , ze m ają więcej przym iotów przyjemności od w ielu k obiet, do u- trzym ania w statku męża. Tkliw a skłonność w krótce rozprasza to ich o sobie uprzedzenie. C złow iek, k tó­

rego w ybiera, je st godniejszy od w szy­

stkich: ma serce dobre, zdaje się tak słodki, ta k uprzedzający, kocha z ta­

ką szczerością! być z nim nieszczęśli­

w ą , je st niepodobna. W ó wczas mło­

da osoba niepomna przykładu, który niedawno w id ziała, w związku uw aża tylko perspektyw ę uśmiechającą się dni szczęśliwych. Obecnie zajm uje

(29)

ją ślub, h o łd y , piękne u b io ry , drogie kam ienie, podarunki i tysiąc nowych nadziei, do których łączy się otucha niemniej ż y w a , ze w yjdzie z pod o- pieki swych rodziców , że się stanie p a ­ nią , że będzie miaia dom w łasny , że w nim będzie zarządzać, owóż szczęśli­

w ość której żadne ziemskie szczęście w yrów nać n iezdota! A więc w yjść za mąż ja k n ajp ręd zej, robić w y p ra w ę , sprawić wesele i żyć szczęśliwie cale życie! Nie, moja P rzy szła, w strzy ­ maj nieco za skore pośpiechy, jeślim ja ci się podobał, pow innaś rów nie u- mieć mnie się podobać, i poznać stan m ałżeński, jego obow iązki, ja k być dobrą żoną, rządną gospodynią, czułą m atką, wzorową panią. Powinnaś poznać że miłość m ałżeńska je s t róż­

na od miłości koc*.:..Tików. Jesteś do­

tąd m łoda, uczucia masz ży w e, w yo­

braźnię bujną: czas to wszystko przy­

(30)

( 28 )

gasi, p rzy tęp i, opadną kw iaty z róży , zostanie w jesieni sam krzew nagi; ja k ­ że wtenczas pogodzić szczęście w yo­

brażone w najżyw szych farbach, z tru ­ dam i, troskam i, kłopotami stanu m ał­

żeńskiego? Jestem dziś m iody, hoży, ży w y : lecz czy nim będę nazawsze?

dziś golów do uciech, do pieszczoty:

ale czy uczuć naszych nic nieprzy- studzi? Mam dostatek, lecz czy jest on stały i pewny ? Ziemskie rzeczy są zm ienne: to ’co nas otacza, nie je s t n a­

sze, to tylko je s t nasze co je s t w nas samych. Czyli się za odmianą tego wszystkiego niezmieni tw oje unie­

sienie z jakiem pośpieszasz do celu'!

Zważ to dobrze: nie jed n a żałow ała po ślubie m ocno, nie jed n a żałow ać będzie. Zastanów się , czy niemożesz być jed n ą z ich rzędu: upatruj środki jakiem i byś mogła zapobiedz w szystkie­

mu w razie przeciw nym . Ja ci m ojału-

(31)

ba, ile pragnę być twoim towarzyszem w szczęściu i w niedoli, pomogę w tej mierze, wskażę ja k , i przez co mi się podobać możesz.

3

(32)

CO MI SIĘ PODOBA,

Piękne cię, m oja Lucyno, zdobią przy- m ioty ciała i duszy: masz kibić hożą, nóżki zgrabne, rączki białe i pulchne, to mi się podoba; oczki tw oje życiem i czułością napełnione, usta drobne i ró ­ żan e, lica w dzięczny krasi rumieniec, na w argach roskosz spoczyw a: to mi się podoba. Czoło zawsze pogodne, uśmiech w dołkach jagód nieustanny, w łosy uw ite w pierścienie bez przy sa­

dy, to mi się także podoba. Ubiór tw ój niew yszukany, na szyi nie błyszczą drogie kam ienie, ani na rękach boga­

te pierścionki: śnać do strojów ni emasz w ielkiej p o n ęty , tem lepiej , i to mi się wielce podoba. Chód tw ój spa­

(33)

n ia ły , ugięcia ciała lek k ie, sw obodne, n atu raln e, dodają wiele gracyi postaci tw o je j, lubię to w szystko, bardzo lu­

bię. Mowa tw oja acz niewym yślna, je st przecie w dzięczna, tk liw a , to mię za­

chwyca. Jesteś czułą, skromną, nie­

w inną: tego nigdy dosyć nie uwielbię.

Tak za czasów złotych S atu rn a, kiedy ludzie byli szczęśliwym i, najszczęśli- w szem i, nieznano zb y tk ó w , a jednak dziewice umiały się podobać.

Ozdoby ich ni perły ni kami eni e drogie, Bogactwem ani grody, ani włości mnogie ; Wd zi ę czn y pyezek różany służył im za stroje, Ł y k a wzorem obrazu, zwierciadłem wód

zdroje ;

Murawa składem wdz i ę ków i mieyscem ubi o­

ru.

T a k więe miłe strojona, bez k u n s z t u , w y ­ t wo r u ,

P i ęk na Egle Cefala serce zachwycał a, i nie więcej, j a k tylko czułą być umiała.

(34)

Wdz i ę czna , skromna, niewinna przez w z a ­ j e m n ą t k l i w o ś ć ,

Wypł ac aj ąc s erdeczną kochanka życzliwość, P r z y r z e k a ła mu szczerze Wierną być na za­

wsze,

A śluby ieh niebiosa ziśeily ł as ka w s ze .

L ecz, czyli te przymioty zacho wasiS na wieki? i czy mię kochać będziesz jedną miłością bez zmiany? Nadtem krótką zrobimy uwagę.

K w i t n ą w ogrojcu lilie, róże , K w i t n ą też na Zosi t war zy,

Maj ące zdobić nimfeezki hoże K w i t n ą w ogrojcu l i l i e , róże,

Lecz gdy się wicher gwał t owny wzmoże Gdy natury wdz i ę ki zwar zy ,

N i k n ą w ogrojcu l i li e, róże , Czyż zn i k ną na Zosi twarzy *

Zapewne znikną odpowiesz, a więc i tw oje, piękna Lucyno, wdzięki zni­

kną, i moje także. Jak snadno czaruje nas wiosna swoją młodością, balsami-

( 32 )

(35)

cznem tchnieniem! lecz ta pora nie je st w ie czną: nastaną nieznośne lata pożary, po nich jesień w odnista i p rzy k ra, na­

reszcie zima chłodna i m roźna, owóż w tych porach zostaje samo'wspomnie­

n ie, a wspomnienie rzew ne lubej prze­

szłości ! Człowiek ju ż nieczuie ani tych powabów, ani tych uniesień, jakie zaj­

m ow ały jego dusze w w ieku w iosny;

ziemia pozbawiona w dźięku i ozdo­

b y , przedstaw ia m artw e nam skice drzew pochylonych ku ziem i, płaczą- czych letniej świeżości: naszaż ko- ley nietaka? pow iedz, luba! Ach po­

m nijm y zawcześnie na to , aby z kw ia­

tów wiosny zachować bukiet na przy­

szłość, którym byśm y się mogli zdo­

bić w każdej roku porze. Lecz gdzież tych kw iatów szukać należy?

Sk ądże c i , piękna , buki et uwiję ? Straciły kr a s ę j esienne k w i a t y ;

3*

(36)

( 34 ) Opadły róże, znikły liłije, Skądże ei piękna, b uk i et uwi j ę % Lecz bl ask lilii zdobi t w ą szyję , Li ca zastąpią róż świeżych straty , W i e m , s ką d ci , piękna, buki et uwi j ę ,

Zbi orę twe własne wi osenne kwiaty.

Lec z gdy odrzucisz nikła k o l o r y , T r w a l s z e twej duszy złąezę buki et y ; S ą tam czułości, dobroci z b i o r y ; Sął ago dnoś ei , słodyczy wzory.

Znaj dę i wdzięczne kwi at y pokory, Ni e sąż to farby godne zalety'*

T a k , gdy odrzucasz nikłe k o l o r y , T r w a l s z e twej duszy ślę ei bukiety.

T a k , same przym ioty duszy mogą nam zachować bukiet najtrw alszy : lecz, żeby tego dostąpić, uw ażm y cze­

go potrzeba; potrzeba się umieć w ie­

cznie podobać, do sztuki zaś podobania się, należy Miłość 31alieńska, nad k tó­

rą się zastanowimy.

(37)

M iłość, to w szechwładne uczucie, które dziś tak silnie nas z ajm u je, czy- liż niezmieniswojego uroku'?- Znajome są dw a sposoby kochania, dw a rodza­

je miiości bardzo różne , a oba zgodne z honorem i cn o tą, które się mogą n a­

w et rodzić w sercu. Pierw sza je s t m i­

łość, ja k pojm ują k o b iety , druga zaś miłość małżeńska. Pierw szą i drugą za jedno uważać je s t grubym błędem, zdaniem szkodliw em , którego się chro­

nić pow inien, kto pragnie być szczę­

śliwym przez te dw a uczucia.

M iłość, w łaściw ie m ów iąc, ten pło­

mień przenikający który zajm uje w szy­

stkie isto ty , ta w ładza pociągania, któ­

ra jednoczy , serca która nas w prow a­

dza w tak słodkie m arzenie, napełnia

(38)

( 36 )

nas tak żyw ą roskoszą, zachw yca, ściga, i przez zapai co nas ogarnia, a którego w ym ów ić niepodobna, urnie łączyć tyle słodyczy do tylu trosków : taka miłość nie je st trw a łą , trw ałą być niem oźe, przemija. Może kto te­

mu nieprawdę zada w spierając się na przykładach bohatyrów miłosnych: lecz ci boliatyrowie istnieją jedynie w ro­

mansach lub w dziejach im podobnych.

Łeander i H e ro , Klorynda i Tamkred, Olind i Sofronia, są powieści utw orzo­

ne dla zabaw y, które się nieiszczą.

Tass i E leo n w a, Laura i P etra rk , H e­

loiza i A beilard, H enryk i Gabriela , przytaczani są jako w zory miłości sta­

łej. Obaczmy, czyli to niezawisło odo- koliczności bardziej dziwnych, od mocy ich w yobraźni, niżeli od tego w zajem ­ nego, przyw iązania, źe się ci kochanko­

wie stali tak siawnemi i Tass w idyw ał

(39)

swoję kochankę rzadko i przypadkiem . P etrark w zdychał przez 20 lat do nie­

porów nanej L a u ry , lecz je j przychyl­

ności nigdy niepozyskai Miłość pla- toniczna niewchodzi do naszego przed­

miotu. Abeilard został w iern y swej Heloizie aż do śm ierci, to p raw d a, lecz

wiadomo co go spotkało. Co do m iło­

ści dobrego H enryka ku prześlicznej Gabrieli, niemożna tw ierdzić że b yła w ierną i raczej w ątpić o tem należy.

Śmiałbym wnieść z tego przytoczenia, że nie istnieje zgoła, że nie istniała miłość w iern a , ja k to płeć piękna pojm uje. Drugi zarzut z samego przed­

m iotu zachodzi. Miłość w ieczna je s t niepodobna? Nic niema trw ałego na tym św iecie, uczucia gwałtowne któ­

re zowiemy namiętnościam i, słabną tem prędzej , im bardziej są natężone.

Miłość kobiet nie je s t silniejsza od naszej. Jednym obie ulegają praw om ,

(40)

C 38 )

lecz kobiety są czulsze od m ężczyzn, dusza ich łacniej się otw iera na uczu­

cia tk liw e , które nie są m iłością, one oznaczają naw et słabość, acz płeć b ia­

ła niechce odróżniać ich od tej nam ię­

tności.

Użycie ich powinno być um iarko­

w ane; jeśli chcemy czyste pić w in o , niew ypiiajm y do dna czary.

Cuki er w prawdzi e iest sł odki , temu j e d n a k b i a d a ,

K t o czysto lub nad miarę cukr em się objada ; Bo zbytek zdrowi u z a s z k o d z i .

W s t r ę t we mnie zrodzi.

Szczęście,jakie nam miłość udziela, je s t p rzelo tn e, u p aja na chwilę i znika.

Mał o ceńmy co serce na moment we se li , M i g n i e t y ł k o i g i n i e j a k p ł o m i e ń z k ą d z i e l ś .

Lecz szczęście pochodzące % miłości m a łżeń skiej, je s t spokojne, rozważne, a niemniej przyjem ne. Alfons Xiąże Portugalski dowodził, że aby żyć spo­

(41)

kojnie w m ałżeń stw ie, trzeba żeby mężczyzna b ył głuchy, a żona ślepa.

To je s t wiaściwem dla m ałżeńs tw a,któ­

re się niekocha i co sięnieszacuje w za­

jem nie; lecz to , którego postępowanie je s t czyste, zasadzone na cnotach do­

m ow ych, czuje potrzebę zgody i p a ­ trzy nasię bez rumieńca w tenczas na­

w et, kiedy miłość ostygła u stępuje d ru ­ giemu uczuciu. Miłość m ałżeńska je s t silna, acz nieburzliw a poświęcająca się i zdolna dokazywać cudów. Licznych przykładu heroicznego poświęcenia s ię , mogłyby nam dostarczyć dzieje św iata;

nieraz śmiercią dowiodły żony swego przyw iązania i miłości ku małżonkom.

Miłość m ałżeńska trw ać może przez eałe życie. Moglibyśmy dowieść tego nie jed n y m , nie z w y o b raźn i, lecz z n a tu ry w ziętym p rzykładem ; tajem ­ nica utrzym ania je j ciągle w mocy i pier­

wszej św ieżości, je s t w ielka, tę po­

(42)

( 40 )

znać należy. Inaczej bowiem przy w szelkich staran iach , częstokroć u si­

łow ania nasze są daremne.

W ybierasz mię m oja lu b a , jako jed n e­

go ze w szystkich, w idzisz w e mnie przym ioty, które sądzisz że ciebie u- czynią szczęśliwą: ale kobieta zako­

chana, czy może dostrzedz słabości jakie oblubieniec mieć może 1 czy zdoła w ie­

szczym przeniknąć duchem, że wiecznie będzie tak im , jakim go sobie-przed-, staw ia? Ja np. tw ój przyszły, m oiaŁu- eyno, mogę się stać cale inszym , ja k dziś mię widzisz, za to nieręczę: bo do zm iany, może i m oja słabość być po­

wodem , gdyż nie jestem aniołem , a na­

w et możesz i ty moja lu b a, niemało się przyczynić do przekształcenia mojego z tobą postępowania. Mogę się stać płochym, dziwakiem, gniewliwym, zaz- drośnym , pełnym w ad n areszcie: ty moją kochana, ze w szystkich niedo-

(43)

skonaiości, acz byłyby najnieznośniej­

sze, tryum fow ać pow innaś, pomnąc na to , że kobiety tw orzą obyczaje.

Niebo w as obdarzyło tyła przym io­

tam i duszy i serca; w w aszem spoj­

rzeniu, w w aszym uśmiechu je s t taliz­

m an rządzący n a m i, acz m y do w y ż­

szych może pow ołani iesteśm y celów.

M iino t ak wielkie płci naszej zalety , My rządzini światem a nami kobiety. . .

U tkw ij to dobrze w sw ej pamięci, m oja Lucyno, i naucz się mną rządzić:

Jęcz żebyś potrafiła tak wielkiego do­

piąć przeznaczenia, poznaj naprzód siebie, naucz się sztuki podobania się mnie wiecznie. Niedokażesz zaś tego, jeśli się staniesz lekką , u p a r tą , dziw a­

czną , poryw czą, nierządną, za lo tn ą , zazdrosną i t. p. Rozbierzmy te w ady każdą z osobna, i poznajmy ich sku­

tki nie miłe.

4

(44)

( 42 )

W A D Y K O B ltó T ,

W ady i w y stęp k i, iak cn o ty , cho­

dzą w parze. Częstokroć to , co się ty Ir ko zdawało niedoskonałością, staje się potem w adą znaczną, k tóra może przy- ją ć charakter su ro w y , i przyw ieść do

w ypadków na j smutni ej szych.

Racz, m oja L ucyno, zwTÓcić całą sw oje uwagę na to:

Lekkość n ap rzy k ład , w postaci we^

so łej, z okiem ponętnem , z uśmie­

chem wdzięcznym, nieobieenje nic zbyt nagannego, jeśli nie je s t powodem do zryw ania zgody, do opuszczenia sta­

ra ń domowych, powinności żo ny, i j e ­ śli, m iarkując się z wiekiem pow raca do stanu spokojnego, skoro zaszczyt m atki w kłada nowe na nią obowiązki.

Jednak Lekkość,siostra młodsza Lekko-

(45)

myślnos ci, je s t sąsiadką Niezgody, a ta ostatnia może nas zaprowadzić na bez­

droża i p u sty n ie , gdzie się zabłąkać i zginąć można. Niezgoda straszną

ma postać.

Niezgoda wpr z ód w iskierce tleje tylko s k ry ­ cie ,

W n e t się coraz zajmuje, coraz krzepi życie, A buchnąwszy zarazem okropnym pożarem, Żdaje się nas przywalić ogniów s wych c i ę ­

żarem ,

Mściwa! tu rwie wz aj emne bl i źni ch obowi ąz­

ki ,

Tu burzy jedność braci, ślubu t ar g a związki...

Owoź moja droga, rnila , Abyś mię ciągle lubiła ,

I pewna była mi ło ś ci , Strzec się należy lekkości.

(46)

• ( M )

Lubię j a niekiedy U porki, które jeśli nieprzypuszczają do spólnictw a M iło­

ści W ła s n e j, zaszkodzić niemogą, i są tylko rodzicami przyjemnego N ie . To ich czoło nieco zasępione, te b rw i zm arszczone, półkolam i czarnem i obej­

m ujące oko ożywione niby gniew em , spraw ia dla mnie wiele uciechy,bo j e ­ stem p ew n y , źe się w net czoło w y ­ pogodzi, oko się ro z ja śn i, b rw i p rz y j­

m ą k ształt w dzięczny, a na listach różanych osiędzie miłość tk liw a , i po tem lekkiem zachm urzeniu, piękna za­

jaśnieje pogoda, złote słońce zaświeci.

Słońce się w chmury zanurza, W szak Zosia na to się zgodzi, Czasem się Zosia zachmurza, .lak słońce w chmury zanurza,

(47)

Leez skoro us t aj e burza , Wdz ię cz n a pogoda nadchodzi, SI ońce się z chmury wynurza ,

Czy Zosia na to się zgodzi 1

Zgodzi się zapew ne, bo niema p rzy ­ czyny dla której by się zgodzić niechcia- la. Tak więc niebo]ę się uporków:

lecz miłość w łasn a, z któ rą one blisko się znają, rodzi dwie córki -.niechęć i nienawiść , z groźnemi tw arzyczkam i.

Ja w ówczas przyw ołać inogę na po­

moc pobłażanie, lecz jestem człowie­

kiem , a człowiek gniewa się prędko na to co je s t nieslusznóm , niespraw iedli­

wym. Upór jeśli je s t synem Lekkości, um iera skoro dorośnie R ozum , lub też je st ojcem N ie sta ło śc i, ta zaś je st chorobą serca, a przeto do podobania się w strę t rodzi.

Dziwactwo z tw arzą niepewną cóźby mi mogło zaszkodzić? je s t to bagatela niemająca celu; gdy piękna Dziwaczka

4"

(48)

na mnie spojrzy groźno, j a się śm ieję, bo to mnie baw i nieskończenie, i

W tem przyjemność najduję. Cóż być może roskoszniejszego, ja k kiedy śli­

czna Dziwaczka m arszczy swe czoio su ro w e , w y ry w a się z naszego objęcia opiera się naszym życzeniom : ja ją biorę do tańca, ona się w ym yka i szuka drugiego aby mię niespokojnym uczy­

nić, zasmucić, rozgniewać: przemówię do niej słodkie słów ko, ona mi odpo­

w ie z przekąsem ; wezmę za rączkę do pocałowania., ona ini ją w y ry w a , chcę w oczypojrzeć, odwraca się i gniew u- daje, j a ją przepraszam acz bez w iny, ona się sroźy, odpycha: biorę więc postać inszą, staję się Protejem , ucie­

kam się do Powagi , nicpatrzę na nie, nie wzdycham do niej: owóż moja lubcia łagodzi się , sama zbliża się do m nie, pow raca w objęcia i tysiącami

pieszczot mię obdarza.

( 46 ;

(49)

Gdy chcę z Bas i ą pożartować, W n e t przedemną pierzcha, zmyka, W n et gotowa skryć się, schować,

Gdy chcę z Basi ą pożartować, Gdy niemyślę j ej przejmować , Sama wszędzie mię spotyka, S ama ze mną chce żartować , Gdy eheę: znowu pierzcha, smyka.

Zgoda, że w pierw szych miesiącach zamęzcia je st naturalnie i wdzięcznie żyć w tow arzystw ie z tein łubem stw o­

rzeniem z dziw actw em ; lecz później staje się tow arzyszem niebezpiecznym.

On w prow adza z sobą do serca N ie­

chęć, ta je st m atką Oziębłości, za któ­

rą w ślad pośpiesza Obojętność, w nie­

dalekiej przestrzeni od tej siedzi N ie­

sm ak i o kilka kroków najeża się N ien a ­ wiść. T a się podobać nie limie i

w szystko rozryw a co Miłość skojarzy.

Z Poryiuczością trudne i dla mnie byłoby życie. Bracia Poryw czości,

(50)

G niew , U niesienie, Z a p a ł są, rodzi­

cami Nierozsądkn. Podług m n ie , po­

rywczość z caiego rodzeństw a wad sta­

w a przed nami z najlicznieyszym ro­

jem S m u tk u , k tó ry czarnemi skrzy­

dłam i piękne zgody siońce nam zasia­

nia. Moja lu b a 5 j a nigdy z nią się sw a­

tać niechcę, ale i ciebie zaklinam na w szystko, n ieb ąd źjej znajom ą: niebę- dziesz, jeśli masz serce dobre. Mnie się z d a je , źe kobieta z porywczością w związku, nieukryje długo swego nie­

szczęśliwego charakteru; jeśli m ałżo­

nek niema dość m ocy, niezniesie zgo­

ła je j uniesień poniżających g o , gdy ona chce utw ierdzić niesłuszne swoje górowanie, stąd nasróżą tw a r z , spory nieustanne , w ystąpią na plac u ta r­

czki zacięte, które się kończą na te m , ile mąż znużony, za domem szuka po­

koju którego je s t pozbawiony przez nierozsądny tow arzyszki swej wybór.

( 48 )

(51)

Zj» orywczością w bractw ie podobać się nie można. Broń mię Boże! od podo­

bnej sztuki podobania się. L eczjakże tem u zaradzić? M ów iłem , że serce do­

bre je s t jedyną tarczą przeciw te j gw ałtow nej pani. Kobieta z dobrem sercem , pozbędzie się je j tow arzy stw a;

znalazłszy u siebie m ity sp o k ó j, pozna sw ój błąd w w yborze z nią znajom ości, przew idzi przyszłość ja k a na nię cze­

k a , a dła uuiknienia poryw czości, nie- zaniedba niczego, co może upokorzyć je j zuchw alstw o, przygasić płom ień, przystudzić zapał. Pierw sze szczęśli­

w e powodzenie w oparciu się tej j e ­ dnej z nanie sp okoj ni ej szy ch sióstr nam iętności, poprow adzi na drogę p e­

w niejszą, rozsądkiem utorow aną. Mał­

żonek je j i R a d o ść, k tó rą sprow adzi słodka Z goda, w stąpią w je j pomiesz­

kanie z orszakiem Uroków, potom stw a

(52)

( 50 )

wzajemnego k u sobie Przyw iązania i Miłości. T ry u m f odniesiony nad nieprzyjaciołką, zaręczy praw dziw e szczęście. Kiedy przeciw nie kobieta przybraw szy za tow arzyszkę p oryw ­ czość której charakter hardy nieda się ugiąć przed potęgą Rozw agi, taka ko­

b ie ta , praw dziw a zaraza Niezgody, oderw aw szy swe od człowieka serce, którego on od niej potrzebow ał, w pro­

w adzi w swój dom Obecność nieznoś­

ną w szystkim , co ją otaczają. N ienaj- dując w sercu czułem pomocy przeciw nieprzyjaciołce k tó ra z czasem nabie­

ra więcej goryczy, nieszczęśliwa ze­

starzeje się w jakim ś rodzaju szału j a ­ wiącego się w częstych wybuchach;

cierpiąca, osłabiona, n iesy ta, podpa­

dnie okropnym skutkom charakteru, który nieprzytępiony w sw ej ostrości, staje się zabójczym w małżeństwie.

(53)

Luba Lucyno! ty do siebie odwiedzin Porywczości nieprzyjiniesz, ja k ufam , bo inasz serce dobre, łagodne,niew in­

n e , a ona ztak iem sercem znać się nie chce. T y n aw et w yobrażenia o tej namiętności mieć niemożesz. Dla cie­

bie je j obraz cale niepotrzebny: namie- niłem o niej nie dla tego abym się spo­

dziew ał zastać j ą u ciebie, uchow aj mię Boże, abym mógł n aw et przypuścić, że z tak ą kiedyś przestaw ać będziesz.

Nie: z tą okropną to w arzy szk ą, mimo ty lu tw oich p rzy m io tó w , wolałbym cię nieposiadać, wolałbyin starym ka­

walerem um rzeć, lub się zakopać gdzie w odludnych m urach, gdzieby mię ani tw oje oko nied o jrzało , ani słowo nie doleciało, wolałbym dziennego św iatłą nieoglądać: tak mię okropnie ta zfo śnica przeraża.

(54)

( 52 )

Z tw arzą cale różną N ierzą d nie mniójszym je st nieprzyjacielem ko­

biet. Osoba rządna, Oszczędność i j e j powiernica Oszczędna, w skazują obo­

wiązek .małżonki, opiekowania się do­

m em , osadzenia w nim Porządku Skrzętności, które powinny zgodnie panować. Jak milo je s t w idzieć, kie­

dy piękna gospodyni, niew stydzi się przypasać fartu szk a, i z łona zabaw wybiega do kuchni, do spiżarni; obej­

rzy sama w szy stk o , w ie co się w nich znayduje i czego b ra k , umie potrze­

bom zapobiegać bez trudzenia męża ważniejszem i zajętego obowiązkam i;

nic się z pod je j bacznego nie wym knie oka, niezego nieminie bez uw agi: za

(55)

nią więc idzie P orządek, Ochędóstioo, Oszczędność, a zatemi Wesołość postę­

puje. Jeśli zamiast wytężenia tej roztropnej baczności, której wyma­

gają szczegóły dom owe, zona spuszcza Wszystko na starania służących, nie tylko że ona utrzymuje powagę pozor­

ną , lecą ukrywa się przed nią tem łacniej Nierząd co dzień wzrastający w jej samowładnempaństwie. Prawda nareszcie, nielubiąca długo żyć w ta­

jem nicy, wychodzi na ja w , mąż łu­

dzony długo wdziękami Pozoru o tw ie­

ra oczy , a wówczas naganna jego sła­

bość ogranicza się na niepożytecznem wykazaniu tego, co mu grozi zniszcze­

niem, albo raczej odmawia zaufania t e j , która się okazała jego niegodną.

Jak smutne wówczas widzi swe pano­

wanie rządczyni domu! jak cierpi jej duma, gdy się postrzega poniżoną,

5

(56)

( 54 )

a czego sama je s t przyczyną przez to­

w arzystw o z nierządem i lekce w aże­

nie obowiązku swego! Smutnej kolei urodzonej z B ezrządu, moźnaby licz­

ne przytoczyć przy k ład y ; lecz naco, kiedy dosyć się p rzypatrzyć gospodyni starow nej i obok niej trio sk rzętn ej, i wyciągnąć z tąd sobie zbawienną nau­

kę. Znośniejszym je s t ów Mistrz N ierządu ta m , gdzie dostatki są w iel­

k ie , gdzie w ierna i roztropna służba, umie podług woli sw ej pani zarządzić wszystkiem; pozwalam tam pani siedzić za krosienkami lub fortepianem, albo się bawić z dziatkami skaczącemi koło niej;

lecz gdzie się pracuje n a utrzym anie domu i całej rodziny, gdzie mąż w ytę- żonemi stara się siłam i, aby niedoznać niew ygody: jakże niewdzięcznie było­

b y m arnow ać owoce gorźkicb trudów m ałżonka, przez dobrowolne przypusz­

(57)

czenie do swojego Domu za pow ier­

nika , Bezrzącl.

Moja Lucyno! do ciebie zwracam m o w ę, acz się niespodziew ani, abyś tego M istrza Nierządu przyjm ow ała do siebie. Ja bogactw nabytych po rodzicach żadnych nieuiam , niechcę ciebie zaw odzie: pracą opędzam potrze­

by m o je , i z moją m istrzynią liządno- ścią jestem dość dostatni, bo niepatrzę w oczy Niewygodzie. Lecz obowiązki domowe ciężą mi bardzo, odryw ają od w ażniejszych zatrudnień, obcej zaw ierzyć osobie niemam chęci, dla tego pragnę mieć tow arzyszkę, któraby podzielała moje szczęście i ra ­

zem trudy. Owóź na ciebie cały rząd w ew nętrzny domu spływ ać będzie;

ty w nim będziesz rządczynią i panią w szechw ładną, ja ci w tem moje berło ustępuję; a jeśli mię kocha®

(58)

( 56 )

będziesz, czego mam nadzieję, jeśli sobie zechcesz nadać powagę prawdzi­

w ą , potrafisz być dobrą, rządną, skrzętną gospodynią; ja wówczas po trudach dziennych spokojniej wrócę w twoje objęcia, ty mnie przyjmiesz uprzejmiej, i będziemy oboje szczę­

śliwi.

Otóż wykazaliśmy nieprzyjaciół ko­

biet: Lekkość, Opór, D ziw actw o, Nierząd; przystoi teraz poznać tarcze, do zasłonienia się przed niem i, jeśli pod pozorem towarzyszów chcą się wkraść do naszego serca.

9

Tarcze do zastonienia się: Zona z Lekkością w stosunkach niech pa­

m ięta, że jej Wesołość przystoi, ażeby miała twarz m iłą, niepowinna być po­

dobną do Płochości: godzina, pół-go- dziny, kwadrans w ciągu dnia rozwagi, nastręczając jej nałóg m yślenia, skie-

(59)

ruje umysł do przedm iotów pow ażniej­

szych od tych jakie ją zajmowały.

Zyskuje sic ze strony serca w miarę ja k się odryw a od rzeczy nieważnych;

piękne pomysły m ają właśnie w tem swój początek. Dobrze powiedziano:

wielkie m yśli pochodzą z serca. Tak uzbrojony umysł staw i tarczę przeciw lekkości. Jak bowiem mąż sadowić mo­

że trw ałe szczęście w ten czas, je śli od­

k ryw a w żonie gusta, myśli przyjm u­

jące tw arze różne bez ustanku? Mo- żeż 011 rozsądnie polegać na stałości uczuć osoby która je zinienia codzien­

nie? Kochać aby być kochanym , owóż w ielka tajemnica szczęścia na tej zie­

mi. Ztąd więc niestateczność skłon­

ności oznacza duszę mało kochającą, zwłaszcza w kobietach. Najuporczy- wsza może się okazać najczulszą; ona zdoła w ydać ogień ży w y , k tó ry do­

5*

(60)

świadczą silnie, lecz który zniknie tak nagle jak się zajął.

Dziwactwo może składać gniazdo w przyjaźni jak równie w miłości.

Jest coś w dziwactwie serca ludzkiego, że podoba sobie szukać przyjemności w przymnażaniu trosk osobie kocha­

n ej, zamiast podawania ulgi, i to coś ma więcej władzy od rozumu. Jedno słów ko, jedno spojrzenie, zdolne by­

łoby ukończyć burzliwe dziwactwa panowanie; lecz miłość własna i wstyd niewłaściwy niedopuszczają do zgody i naydują roskosz w umartwieniu dro­

giej nam istoty. T y , Piękna Lucyno, jeśli się znasz z tą namiętnością, zacho­

waj ostrożność. Dziwactwo z czasem staje się rodzicem Niesmaku, chara­

kter zatwardza, utarczki ożyw ią, po­

wtarza je coraz częściej , nareszcie o- braża serce, które niemogąc znieść ta­

( 58 )

(61)

kiego przeciwnika, odrywa się bez ża­

dnego żalu, i na wieki się rozstaje. Jak­

że przykre byioby rozłączenie się na­

sze , moja Lucyno! oby nigdy do tego smutnego nieprzyszło końca ! Mała rzecz nas od tego ochroni. Należy mieć dosyć panowania nad sobą, a sko­

ro postrzeżesz tę gorączkę, niedaj jej się opanować, rozciągnij kordon zdro­

wia i mocno się nad nią ubezpiecz, po­

mnąc, jaka to jest zaraźliwa i grożąca nieszczęściem choroba: inaczej , jeśliś głucha na me rady, jeśli niewzbronisz dla niej wstępu i pozwolisz rozwinąć się W całey potędze, niebędę żałował, kiedyć zasłużone spotka ukaranie.

Słodką mam nadzieję, że mało jest kobiet przestających poufale z Poryw­

czością. Obcowanie z nią tyle jest przeciwne przymiotom dla których niemożna niekochać płci za najmilszą

(62)

( 6!) )

obierającej tow arzyszkę — Słodycz.

Śmiem tw ierdzić, ze kobieta sprzyja- źniona z Porywczością j e s t , iź tak po­

w iem , zjawiskiem. Nieznani siły do potargania tych niedobranych zw iąz­

ków , kiedy dobre wychowanie od nich oddalić niemogło.

W czasach Maryi de Me di cis, w epoce w której panow ał we F ran - cyi zabobon, w iększa część ko­

biet , naw et z ty c h , które wysokie odznaczało urodzenie, używ ały taliz­

m anu, filtrów m agicznych, w celu zadość uczynienia swoim oblubieńcom, namiętnościom. Szarletan bałam utny sadowiąc los swój na łatwowierności k o b iet, przeniósł swe pomieszkanie do g roty, podle K alw aryi; i udzielał ty m , które żyły w społeczeństwie z Niezgodą,' tajemnice (ia k mówiono:) nieom ylne, aby były kochane od swych

(63)

mężów. Gdy dowcip jeg o , i sposoby przedziwne jakich nauczał, zjednały mu wielką staw ę, widział cisnące się tłumy do jego pustelni. Pnia pewne­

go, znaczna dama, której mąż posta­

nowił uciekać od jej towarzystwa, znoszonego z męką, przychodzi bła­

gać filtru służącego do powrócenia jej męża. Biegły szarletan, zwyczajem swoim, zapytał pięknej zmartwioney.

Odpowiedź jej dała mu wyrozumieć że porywczość charakteru była jedynym jej zmartwienia powodem. O tóż,Pa­

n i, rzecze jej Empiryk, woda magicz­

na, która dla pani powróci życzliwość męża i szczęście, lecz skutek zależy od ścisłego wypełnienia przepisu, jaki jej podaję. Za każdym razem, ilekroć poczujesz wzruszenie humoru, zamo­

czysz słomę w ten szacowny likw or;

wyciągniesz tym sposobem trzynaście

(64)

kropel dobrze policzonych, które pani w ypijesz, mieszając je w szklance źró­

dlanej w od y, a stawię me gardło, ze od tej chwili w przeciągu roku, odzy­

skasz zupełną czułość swojego małżon­

ka. Kronika tw ierdzi, że dama miała z początku wiele trudności hamowania uniesień; lecz że powoli dopięła swo­

jego celu, i że filtrum sprawił cudo­

w ny powrót męża przepowiedziany przez wyrocznię. Nuż śliczne panie, używajcież podobnego sekretu , jeśli ulegacie poruszeniom gniewu i gwałto­

wności: trzynaście kropel za każdą razą, pojmujecie zapewne: co do fil­

tru , woda pierwszego źródła ma cu­

downych własności, że uczyni w as, piękne panie, slodkiemi jak niewinią­

tka, i czczonemi od wszystkich. Mo­

ja luba, dla ciebie ten napój łagodze­

nia uniesień jest cale niepotrzebny,

(

62 )

(65)

tyś łagodna jak baranek, słodka jak cukierek, niewinna jak. . . . jak ty sa­

ma: bo innego porównania nienajduję.

Niepowinienem też tobie Lucyno przy­

pominać , o nie wdawaniu się w poufa­

łość z Nierządem, o zaniedbaniu obo­

wiązków domowych, bo ty tak dobra, tak pilna, będziesz przykładem dla wszystkich. Lecz tworząc sztukę po­

dobania się, dla uzupełnienia uwag , chcę wymienić jeszcze dwie wasze nieprzyjaciolki, niewielkie w prawdzie, ale w czynach niebezpieczne. Cieka- waś poznać1} moja luba! otóż niepo- w iem : albo raczej powiem otw areie, bo zawsze byłem szczery i otw arty, i ciebie moja droga zaklinam abyś ze mną postępowała bez ogródek; żadnych moich towarzyszów zdradliwych nie- ukrywaj , każdy mój zły wybór przed­

staw m i, abym się poprawił, bądź

(66)

( 64 )

moją nauczycielką, jak ja twoim.

Niesądź bowiem aby mężczyźni byli wolni od zauszników chytrych, od w ad , i ze ja bronić je m yślę; o ! nie , moja Lucyno, ja siebie nawet niebro- nię. Mam ja liczne towarzystwo niedobrane, ale bez twojej pomo­

cy oddalić je nie mogę. B ó g ciebie obdarzył tylą przymiotami słodyczy i dobroci! B ó g ciebie na to stw orzył, abyś mię uczyniła szczęśliwym, a- byś troski moje słodząc, wlewała w czarę ży wota nadziemskiej roskoszy.

Po stokroć, po tysiąckroć) po milion razy niech będzie przeklęty ten, kto na waszę płeć pow staje! Ze skały bez wrątpienia, albo z lodu ma serce, kto waszych ponęt nieczuje. Niegodzien nosi« imienia człowieka, kto niepo­

mni komu winien życie, pierwsze w y­

chowanie ! ... Niewdzięczny z najnie-

(67)

wdzięczniejszych, kto nieumió cenić Waszych starań , trosk i zabiegów, w pocieszaniu nas w smutku, w opa­

trywaniu w chorobie, w dzieleniu cier­

pień, ubóstwa i zgryzot. Któżto dla naszego szczęścia największe czyni z siebie poświęcenia i ofiary'* To w y , drogie istoty, w y kobiety, anioły, Stró­

że naszych postępków’. B ó g was ze­

słał z nieba dla szczęścia rodu ludzkie­

go, dla szczęścia świata. Wyście du­

szą naszej duszy, życiem naszego ży ­ cia! Tak je st, moja Lucyno, wielkie jest wasze przeznaczenie; jednak po­

zwólcie sobie powiedzieć prawdę, wszak i na słońcu są plamki, a jabym nie- chciał, aby się w mojej przyszłej i cień nawet niedoskonałości okazał. Mó­

w iłem , że mam jeszcze coś odkryć, niebędę dłużej trzymał w tajemnicy, otworzę— Otóż chcę jeszcze napomknąć

6

(68)

0 w a szej, (nie o tw ojej, moja luba, broii mię Boże! nie o tw ojej) ale o w a ­ szej , o niektórych kobiet zalotności:

... 1 i ...i ...o zazdrości.

Wdzięczna, uroczna, dowcipna 'Za­

lotność jak wiele w sobie łączy powa­

bów! Któż się wstrzyma od uwielbie­

nia tej chętki odznaczania się staran­

nością kolo siebie w strojach i ozdobie?

kogo niezajmą przyjemne talenta , ko­

mu nie są miłe wdzięki rozsądku, jeśli nie Avykraczaze szranków przyzwoito­

ści? Lecz, jeśli zmierza jedynie do te­

go, aby zwrócić koniecznie na siebie uwagę i pochwały mężczyzn, staje się córką miłości własnej , która niezawsz©

jest matką pięknych czynów", i nieraz się lubi nasycać ofiarami swej fan- tazyi.

Lecz trzeba wyznać prawdę: cnoty

( 66 )

(69)

kobiet pochodzą od nich samych, u- chybienia od nas mężczyzn.

Zalotność przygarnia usiłująca roz­

czulić, zachwycić serca w celu poświę­

cenia ich swej dumie, która wszelkiej używa broni uczuć, by niemi natchnąć swego wielbiciela, a odniosiszy swój tryumf, ucieka bez litości, i nieraz bez rumieńca (darujcie, śliczne panie) do nowych podbojów, kędy iest pe­

wna swego zwy cięztw a: taka zalotność jest naszein dziełem. Gdybyśmy byli mniej szczodrzy w pochwałach zwo- dny ch, w pochlebstwach przesadnych, kobiety mniej by się zbłąkały na dro­

dze pustoty, kędy je własna miłość niebezpiecznie uwodzi. Darujesz, moja Lucyno, że ci grzeczności prawić niebędę, ale grzeczności przesadzonych:

n ie—m ów m i— że cię niedosyć szacuję, że nie jestem szczery w postępowaniu

(70)

( 68 )

z tobą. Grzeczność wym awia nas wprawdzie od grzechu w tym w zglę­

dzie, i panie przyjmujecie nasze błędy za hołdy sobie należne, przez pło- chość może; jednak grzeczność tę u- miejcie poznać i ocenić, aby dla was niestała się niegrzecznością, aby was nieuniosła miłością własną. Jeślić po­

wiem, moja droga, że tw a piękność ró­

wna się doskonałej piękności knidyj- skiej W enery, że lekkość ciała, prze­

chodzi lekkość gracyj Olimpu, że war­

kocz twój świetniejszy od w łosów Be- reniki jaśniejących w gwiazd orszaku, i tein podobnie, niewierz, moja piękna, niewierz. Będziesz zawsze jaką je ste ś, po chwały cię moje nieupiększą, a strzeż się, abym w twojem przyjmowaniu tych grzeczności, (jeśli to grzeczno­

ściami nazwać można) niepoznał pró- żnostki twojej. Zresztą, A viesz dobrze,

(71)

moja luba, że powierzchowne zalety, niestanowią istoty twojej wartości__

Niech cię pochwalę albo raczej oddam słuszność, żeś m iłą, rozsądną, żeś li­

tości, dobroci wzorem, te przymioty będąc przymiotami duszy i serca, pra­

wdziwą twą cenę stanowią, a pochwa­

ła taka, pobudzi cię więcej do trwania i doskonalenia się w tych cnotach. — Kto z powierzchowności tylko ubó­

stwiać cię będzie, a wewnętrznych za­

let widzieć niezechce, możesz mu po­

kazać obraz pięknie malowany, Avdzię- czne wydający rysy tw arzy, ale bez ży cia ; niechaj nim oko ubawi i unosi się nad pięknością, ale ciebie niech po­

chwala z duszy przymiotów. Ty masz ich tak Aviele, na cóż ci innej, płonnej zalety? Pozwól poetom uwielbiać mięk­

kie ugięcia składnej kibici, lilie i róże lica, szkarłaty ustek, perełka ząbków;

6*

Cytaty

Powiązane dokumenty

Prezydjum w stow arzy szen iach stałych... Przem

Wynika z nich jednoznacznie, że Bóg nie tylko jest wierny swoim umiłowanym, ale także inten- syfikuje swą miłość wobec tych, którzy nie mogą liczyć na własną

Słowa kluczowe Lublin, PRL, dzieciństwo, nauka w szkole, cegielnia Rekord, praca w cegielni, projekt Lubelskie cegielnie..

Jednak, jak twierdzi Edward Lipiński, powinniśmy tłumaczyć go następująco: „Na początku stwarzania przez Boga nieba i ziemi”, ponieważ w ten sposób wyraża się

Proponowane przeze mnie tematy są obszerne, można je podzielić na kilka części, proszę więc abyście Państwo skonkretyzowali, o czym chcecie mówić.. Bardzo bym się

Kiedy dziecko przejawia trudne zachowania zwykle odczuwamy frustrację, bezsilność, obawę, że coś jest nie tak, skoro ono się tak zachowuje.. Zdarza się, że

Ze względu na skalę strat ponoszonych przez rebe- liantów w toku dwudziestoletniej wojny, obecnie znaczna część dowódców polowych formacji ta- libskich to ludzie, którzy

Przez chwilę rozglądał się dokoła, po czym zbliżył się do cesarskiego podium i kołysząc ciało dziewczyny na wyciągniętych ramionach, podniósł oczy z wyrazem