• Nie Znaleziono Wyników

Motor pędzony rozgrzanem powietrzem. - Wyd. 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Motor pędzony rozgrzanem powietrzem. - Wyd. 2"

Copied!
34
0
0

Pełen tekst

(1)

Motor pędzony rozgrzanem powietrzem

«fo popularno-naukowe.

Napisał SAJAN Wydanie H-gie

Nr. 36

Z 16-ma rysunkami w tekście

C I E S Z Y N Nakładem księgarni B. KotuH.

(2)

S A M O U C Z E K T E C H N I C Z N Y .

Wydawnictwo popularno-naukowe.

Nr. 36.

Motor pędzony rozgrzanem powietrzem

Napisał SAJAN Z 16-ma rysunkami w tekście

C I E S Z Y N

Nakładem k sięg arn i B. K otuli

Składy głów ne: Dom Książki Polskiej, W arszaw a; G ebethner i Wolff, K raków ; G ebethner i Wollf, Paryż; K siążnica A tlas, Lwów; Księgarnia

„K resy", Cieszyn; K sięgarnia św. W ojciecha, Poznań.

(3)

ĄOS 98 Z

0 ,5 0

P R U K A R N I A „ p z iK D Z I C T W A " W p I E S Z Y N I E

(4)

©OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO

W STĘP.

Zasadniczo rozróżniam y dw ojakiego rodza­

ju m aszyny: takie, k tó re są dla n as źródłem pracy m echanicznej: siln ik i i takie, k tó re po­

ru szan e silnikam i, w ykonują nam różne robo­

ty: m aszyny robocze.

Do m aszyn roboczych zaliczam y windy, żó- raw ie, tokarki, s tru g a rk i i t. d., do silników zaś m otory benzynowe, ropowe, m aszyny p aro ­ we, tu rb in y parow e, tu rb in y wodne, k o ła wo­

dne, m otory elektryczne i t. d. W yjąw szy trzy ostatnie rodzaje silników , re sz ta ich należy do g ru p y m aszyn cieplikow ych, to znaczy po ru ­ szanych en e rg ją cieplną, m niejsza o to, czy ona jest nagrom adzona w formie w ęgla, gazu, ropy, benzyny, czy innego paliw a.

Ciepło samo jednak nie w y starcza do w y­

tw orzenia p racy m echanicznej. T rzeba nam je­

szcze pewnego pośrednika. I tak p rz y m aszy­

nach parow ych zam ieniamy p rz y pomocy cie­

pła wodę na p a r ę . I ta dopiero dzięki prężno­

ści, uzyskanej pod wpływem w ysokiej tem pera­

(5)

tury, w y w iera nacisk n a tłoki w cylindrach i porusza maszynę.

Całkiem podobnym w d ziała n iu do m aszy­

ny parow ej jest motor, poruszany r o z g r z a ­ n e m p o w i e t r z e m . .

R óżnica istotna jest to, że w drugim w ypad­

ku jako pośrednik nie słu ży nam — jak przy m aszynie parow ej — prężność pary, pow stałej p rzez ogrzanie wody, lecz p r ó ż n o ś ć r o z ­ g r z a n e g o p o w i e t r z a .

B iorąc pod uw agę w ielkie ciepło w łaściw e wody (dużo ciepła trzeba do o g rzan ia wody i przem iany jej w p arę) i w ielkie dzięki temu straty , skonstruow ał szw edzki in ży n ier Ericc- son motor, pędzony rozgrzanem powietrzem .

P rzy p a trzm y się, jak a jest jego ZASADA DZIAŁANIA.

Zasadniczem i częściam i m aszyny naszej jest palenisko, chłodnice i m echanizm korbowy.

P alenisko słu ży do podgrzew ania pow ietrza i do nadania mu p rzez to w iększej prężności, niż ono ma norm alnie. Że zaś z dru g iej strony chłodnica s ta ra się zachować p rz ez oziębianie pow ietrza jego ciśnienie norm alne, następuje w yrów nyw anie się ciśnień po obu stronach tło­

k a (po jednej stro n ie jest palenisko, po dru g iej chłodnica), w yrażające się ruchem mechanizmu korbowego, zam ieniającego nam ruch posuw i­

sto-zw rotny tło k a n a dogodny dla nas ruch obrotowy. Schemat siln ik a, pędzonego ro z g rz a ­ nem pow ietrzem , mamy n a rys. 1.

(6)

— 5 -

Rys. 1.

(7)

C ylinder m etalowy, w którym porusza się szczelnie tłok T i suw ak S, jest po lew ej stronie podgrzew any w palen isk u P , zaś po stronie praw ej oziębiany w chłodnicy CH. T łok T jest przegubow o połączony zapomocą łącznika t. z.

ko rb ą b. Do su w ak a S, luźnie chodzącego w cylindrze, jest przymocowane cięgło C, które przebija tłok T i szczelnie w otw orze tłoka się porusza. Cięgło to jest przegubow o połączone z łącznikiem s, połączonym drugim końcem przegubow o z korbą a. K orby a i b s ą zaklino­

w ane n a osi pod kątem 65°, przyczem k o rb a a jest dłuższa, k o rb a b krótsza, p rzez co powo­

dujem y p rz y obrocie w iększy suw su w ak a S niż tło k a T, co zresztą w idać z ry su n k u 1. Koło a góry na lewo1, o prom ieniu rów nym długości k orby a, przed staw ia nam kolejne położenia k orby a co 1 /13 obrotu, czemu odpow iadają od­

pow iednie położenia su w ak a S (1, 2...,). Podo­

bnie ma się sp ra w a z drugiem kołem mniej- szetn, przedstaw iającem nam położenia korby b, n akłinow anej n a osi o 65° wstecz.

P rzy p a trzm y się te ra z m aszynie, będącej w ruchu, przyczem wyjdźm y z położenia B. Su­

w ak S, znajdujący się m niejw ięcej w środku pomiędzy paleniskiem P a chłodnicą CH, zosta­

w ił nam z lew ej stro n y p rz estrzeń A, znajdu­

jącą się w palenisku, n apełnioną powietrzem , k tó re dzięki podgrzew aniu nabyw a prężności.

Za przykład niech nam posłuży doświadczenie n astęp u ją ce:

Nadmuchajm y w zimie (lub w lodowni), gdy na dw orze jest tem p eratu ra 0°, pęcherz tak, aby

(8)

<1

(9)

był im prężony. P ow ietrze w pęcherzu m a tem­

p e ra tu rę 0°, czyli tem p eratu rę zam arzającej wo­

dy lub — co n a jedno wychodzi — tem peraturę topniejącego lodu. P ęcherz ten zaw ieśm y po­

nad piecem. Spostrzeżem y, że pęcherz zaczyna być coraz tw ardszym 1. Skąd to pochodzi?

W iadom ą jest rzeczą, że każde ciało w zw y­

kłych w aru n k ach pod wpływem ro z g rza n ia ro zszerza się, czyli przyjm uje w iększą obję­

tość. T ak też i z gazem, który, ogrzany o 1° C pod, ciśnieniem niezm iennem rozszerza się o 1/273 część tej objętości, ja k ą zajm ow ało pod temiże ciśnieniem w tem peraturze 0°. (P raw o C h a rle s’a,.)

Przypuśćm y, że pęcherz w ytrzym a tem pe­

ra tu rę 273° C. Z p ra w a C h arles’a w ynika, że gaz, ogrzan y o 278°, pow iększa sw ą objętość o 273 X V273 objętości, ja k ą przed ogrzaniem posiadał, czyli zw iększa sw ą objętość dw a r a ­ zy. Je śli gaz zajm ował p rzy 0° C objętość np.

5 1., to te ra z m iałby zajmować 10 1., czyli ob­

jętość dw a ra z y w iększą. Że jednak — ja k za­

kładam y — pęcherz nie zm ienia swej pojem­

ności, nie da się bardziej nadmuchać, m usiała w ięc prężność w nim w zróść dw a razy. Jeśli p rzy 0° prężność w ynosiła 2 atm osfery, to obec­

nie będzie ona w ynosiła 4 atm osfery, chyba, żeby pęcherz przed czasem pękł.

A te ra z wróćm y do rys. 1. Pow iedzieliśm y że pow ietrze, w p rz estrze n i A rozgrzane, sta ­ r a się zająć w iększą objętość. Wjywiera, więc nacisk n a tłok, k tó ry ru sz a z położenia 8, ciśnie na łącznik t, zapomocą którego obraca

(10)

Rys. 3.

(11)

korbą, b w praw o, a z n ią i oś. Że jednak na tejsaniej osi n aklinow ana jest korba a, po ru ­ sza się suw ak S p rzy pomocy k orby a, łączni­

k a s i cięg ła c w praw o, czyniąc w położe­

niu 4 p rzestrze ń A w iększą. To pozw ala nam n a ogrzanie p ow ietrza zimnego o m ałej prężno­

ści, w yciskanego p rzez su w ak z chłodnicy. W położeniu 7 suw ak przyjimluje położenie n a jb a r­

dziej sk ra jn e na praw o. W szystko praw ie po­

w ietrze ro z g rze w a się w palenisku. Począw ­ szy od położenia 7 suw ak cofa się, w ypychając pow ietrze, ro zg rzan e do chłodnicy celem ochło­

dzenia. Do położenia 9 tłok poru sza się w p ra ­ wo, pociskany jeszcze ciśnieniem pow ietrza, gdyż p rzestrzeń A p rzy położeniu 9 jest jeszcze dość duża. Od położenia 9 począw szy suw ak gw ałtow nie w ypycha pow ietrze, ro zgrzane do chłodnicy, a tłok rozpoczyna drogę pow rotną, w czem mu nie p rzeszkadza ciśnienie, gdyż po­

w ietrze, w ypychane i chłodzone w chłodnicy, tra c i prędko nabytą poprzednio prężność.

C hłodzenie trw a w ięc aż do położenia 13, rów ­ nego położeniu 1, sk ąd już niedaleko do poło­

żenia 3, z któregośm y wyszli.

Proces, powyżej opisany, pow tarza się za każdym obrotem k orby i k o ła rozpędowego.

Zauw ażyć przytem należy, że tylko ru ch y tło­

k a s ą suw am i roboczemi, a suw ak jest napę­

dzany z w ału za pomocą korby a, łącznika s i ciągła c.

Po tych k ilk u uw agach możemy ze zrozu­

m ieniem przy stąp ić do budow y silnika, pędzo­

nego podgrzanem powietrzem .

(12)

— 11 —

BUDOWA SILNIKA.

Silnik, pędzony rozgrzanem powietrzem , składa się z trzech części zasadniczych: pale­

niska, chłodnicy i układu korbowego.

PALENISKO.

Zarów no koimiin, daszek jak i ściankę p ale­

n isk a (na rys. 2. i 3. p atrz 1, 2, 3,) sporządzam y z blachy żelaznej, 0.5 mm. grubej. Na k o m i n potrzebujem y sk ra w k a blachy 80 mm. długiego

f --- ---33 O ---

— S 5 — >\

i, s

Rys. 4.

i 40 mm. szerokiego, w liczyw szy już 10 mm. na nitow anie lub spaw anie (lutow anie). Średnica kom ina w ew n ątrz w ynosi 10 mm. T rzeba tutaj już zauw ażyć, że w szelkie łączenia blach w n a­

szym w ypadku możemy uskutecznić albo przez nitow anie (jak to zaznaczono n a rys, 2. i 8.), albo też przez lutow anie. O tem zresztą szczegóły znajdziem y n a końcu sam ouczka.

W ym iary blachy na ś c i a n k ę b o c z n ą p alen isk a podaje nam rys, 4., przyczem liczby, podane na rysunkach, podają w ym iary w m ili­

m etrach. W ycięcie 85 X 40 mm. słu ży do wsu-

(13)

nięcia do w nętrza p alen isk a lam pki sp iry tu ­ sow ej (n a rys. 2. i 3—6.). Otwór wspom niany nie m usi być w środku, jak to> zaznaczono na, ry su n k u 4.; może być z, boku, jak te* zaznaczono n a rys. 2. i 3. Gdzie on się ostatecznie znajdzie

— m niejsza z tem. Chodzi o to tylko, byśm y do p a len isk a m ogli wygodnie w suw ać i w ysuw ać lam pkę spiry tu so w ą i byśm y mogli wygodnie um ieścić drzw iczki. — Wycięcia, ze stro n y le­

wej i praw ej słu żą do p rz ełk n ięcia przez, nie c y lin d ra (rys. 2. i 3. (5). P o zw inięciu bowiem blachy i po przeznaczeniu odpowiedniego b rze­

gu n a zakładkę, otrzym am y z, owych wycięć otw ór o k rą g ły do przet.knięcia naszego cylin­

dra.

Blachę, przedstaw ioną n a rys. 4., owijam y na w alec drew niany o średnicy paleniska, a w ięc 1 0 0 mm., przyczem poisługiwać się mo­

żemy m łotkiem d r e w n i a n y m , aby nie szpe­

cić blachy, gdybyśmy użyli m łotka żelaznego.

16 mm. zostanie nam po1 naw inięciu n a w alec n a zakładkę, więc po 8 mm. z każdej strony. T ak zw iniętą blachę możemy znitow ać nitam i, k ła ­ dąc w szw ie jeden n it w odległości od drugiego około 8 do 1 0 mm.

P o obu stro n ach w ten sposób pow stałej ru r y znaczym y w odległości 7— 8 mm. od b rze­

gu k o la i w zdłuż nich zginam y b rz eg i do k ą ta prostego z osią ru r y tak, jak to widoczne z, r y ­ su n k u 2.

Na d r z w i c z k i w ycinam y sobie z blachy 0.5 mm. grubej kaw ałek, jak na rys. 5. T rzy otw ory w drzw iczkach 15 X 4 mm- służą do

(14)

- id -

um ożliw ienia p rzystępu pow ietrza z zew nątrz do paleniska. Gdyby się lam pka słabo paliła przy tym dostępie pow ietrza, możemy drzw i­

czki podnieść do góry, jak na rys. 2., ale nie-

Rys. 5.

(15)

dużo, bo nadm ierny dostęp pow ietrza chłodził­

by nam cylinder.

N a poprzednio używ anym cylindrze drew ­ nianym nadajem y blasze k sz ta łt łuku, widoczny n a rys. 5., a następnie w zdłuż osi xx odginamy 5 mm, sze ro k i pasek blachy do k ą ta prostego.

W idok drzw iczek z gó ry p rzedstaw ia nam a, b natom iast w idok z przodu (rys. 5.). D rzw icz­

ki m uszą przylegać do ścianki bocznej p aleni­

sk a tak, aby je m ożna było w zdłuż niej lekko a szczelnie posuwać. D rzw iczki przystaw iam y do otw oru w ścianie bocznej, a po obu stronach nitujem y do ścianki bocznej po p asku blachy 15 X 60 mm. tak, jak to widoczne z iysunków 2 i 3 (8).

Aby zbudować d a s z e k , wycinamy z b la­

chy k rą ż e k o średnicy 120 mm. W środku w y­

cinam y otw ór o k rą g ły o średnicy 16 mm. N a­

stępnie w ten sposób pow stały pierścień przeci­

nam y w zdłuż lin ji A C —BD (rys. 6.).

Aby nadać daszkow i k sz ta łt stożkow aty, m usim y blachę po stro n ie C—D udźw ignąć w górę i nałożyw szy n a A—B, doprow adzić do położenia C ’—D ’. B rzegi lutujem y lub n itu je­

my. Rys. 2. (2) w skazuje nam, co mamy dalej robić. Z obu stro n pierścienia: w ew nętrznej i zew nętrznej podginam y blachę tak, aby z je­

dnej stro n y m ożna było przymocować daszek do ścianki bocznej, z dru g iej zaś strony, by mo­

żna było do d asz k a p rzy p raw ić komin. Sposób przym ocow ania kom ina do daszka widoczny jest z rys. 2. i 3. — (1 i 2 ), gdzie n a lewo mamy

(16)

— 15 —

przekrój przez daszek i komin, na praw o widok z boku.

Do palen isk a należy jeszcze l a m p k a . Można ją sobie samemu sporządzić wedle ry ­ sunku 7, używ ając cienkiej blachy białej. Mo­

żn a ją sobie także niedrogo kupić gotow ą tam, gdzie sprzedaje się lam py i latarnie. T rzeba sobie tylko obrać odpow iednią do naszego celu.

Je śli sobie będziem y robić lam pkę sami, musimy nie zapomnieć o knocie baw ełnianym .

W! ten sposób m ielibyśm y palenisko goto­

we, chyba, żeby nam trzeba było jeszcze po­

praw ić otw ór do p rzełk n ięcia przezeń cylin­

d ra roboczego.

CHŁODNICA.

C hłodnica służy do chłodzenia pow ietrza, \ ro zgrzanego w palenisku. Chłodzenie odbywa się w ten sposób, że w odpowiednimi czasie su ­ w ak w pycha nam gorące pow ietrze z paleniska do chłodnicy, która, zasilan a ciągle zimną wodą, będzie je chłodziła.

P rze z środek chłodnicy przechodzi c y l i n ­ d e r r o b o c z y , k tó ry musi być specjalnie tro sk liw ie dobrany. Jest. to ru r k a m iedziana lub m osiężna o średnicy św iatła 85 mm., grubości ścianki 1—2 mm., długości 220 mm. R u rk a ta m usi być konieczne bez s z w u , o św ietle w s z ę d z i e r ó w n e m , p r o s t a , a nadto nie śmie być w ew nątrz c h r o p o w a t a , lecz g ł a d k a jakby w y s z l i f o w a n a . Aby odpowiedzieć wszystlciem tym wymaganiom,

(17)

m usi pochodzić z precyzyjnego jakiegoś p rz y ­ rządu, albo m usi być kupiona i obrobiona p rz y ­ najm niej tam, gdzie będzie chodził tłok. Stronę d ru g ą zaopatrujem y w dno, k tóre lutujem y do ru r k i n a t w a r d o. 90 mm. ru rk i tkw i w pa­

lenisku, 40 znajduje się pomiędzy paleniskiem a chłodnicą, re sz ta stanow i w ew nętrzną ścian­

kę chłodnicy, a zarazem cylinder roboczy.

C ylinder roboczy w sp ie ra się silno n a dwu d n a c h chłodnicy, m ającej k ształt beczki. Dna przechodzą w podstaw y (por. na rys, 2. i 3. (8).

D na m uszą być zrobione z grubej blachy, aby były dość silne, gdyż m uszą się one przeciw sta­

(18)

— 17 —

wić ruchow i tłoka w ew nątrz. Nadto połączenie cy lin d ra z dnami mnsi być szczelne, by się woda z chłodnicy nie wylała,. W ym iary denka w sk a­

zuje nam rys. 8. D ziurki w kółko zrobione są dla, nitów. Kto nitow ał nie będzie, nie będzie robił tych dziurek.

Ś c i a n k ę z e w n ą t r z c h ł o d n i c y ro ­ bimy z blachy 0.5 mm. g ru b e j; dobrze, jeśli

Rys. 7.

będzie blacha cynkow ana lub mosiężna albo mie­

dziana-, bo nie będzie się tak zużyw ała przez rdzew ienie. Blachę długości 285 mm. i 106 mm.

szerokości owijam y około w alca drew nianego o średnicy 70 mm., to jest średnicy ścianki ze­

w nętrznej chłodnicy. Na zakładkę zostaje nam 15 mm. Po obu stronach brzegi podginam y na szerokości 8 mm. na zew nątrz do k ą ta prostego celem przym ocow ania do den chłodnicy (patrz

na rys. 2—9 i 1 0).

(19)

U góry w ycinam y o k rąg ły otwór celem um ieszczenia p rz y rząd u do w puszczania i w y­

puszczania wody z chłodnicy. Je st to kaw ałek

!

ru r k i zw ykłej, przylutow anej do ścianki ze­

w nętrzn ej chłodnicy. Do r u r k i dajem y korek, k tó ry p rzeb ijają dwie szklane lub m etalowe ru rk i, zgięte podobnie ja k to w idać n a rys. 2. (11). (R u rk i szk lan e zginam y ostrożnie w pło­

(20)

— 19 —

m ieniu gazowym lub w płom ieniu lam pki sp iry ­ tusow ej!) Do jednej ru r k i doprowadzam y w ęża gum owego z g a rn k a lub innego jakiegoś zbior­

n ik a w y ż e j p o ł o ż o n e g o , a napełnionego zim ną w odą; od d ru g iej ru r k i odprowadzamy w ęża na dół znów do jakiegoś zbiornika. Gdy chcemy siln ik puścić w ruch, m usim y sprow a­

dzić wodę ze zbio rn ik a górnego do chłodnicy.

Uczynim y to w ten sposób, że w ysysam y po­

w ietrze ustam i p rzez ru rk ę odpływową. Gdy już woda zacznie się lać do chłodnicy, to ona ją w krótce napełni i sam a w ejdzie do ru r k i d ru ­ giej nieco o g rz an a p rzez cy lin d er i będzie spły­

wać do zbiornika dolnego. Zm ieniając p rzekrój jednej z ru re k lub węża, uzyskam y bardziej lub m niej intenzyw ne chłodzenie. Gdy p rzekrój ru re k będzie w iększy, uzyskam y silniejszy strum ień wody, przepływ ający p rzez chłodnicę a p rzez to i intenzyw niejsze chłodzenie. Pole- eonem jest, by ujście ru r k i dopływowej koń­

czyło się tuż pod cylindrem roboczym, a to dlatego, gdyż inaczej m ogłaby sobie woda iść z jednej ru r k i w prost do drugiej, gdy tym cza­

sem w oda w chłodnicy byłaby bardzo gorąca,

(21)

przez co chłodnica nie spełniałaby swego zada­

nia. W oda więc w chłodnicy musi cyrkulow ać, musi odbywać ruch.

P rzy stęp u jem y z kolei do budowy trzeciej części zasadniczej naszego silnika, Je st n ią

UKŁAD KORBOWY.

U kład korbow y służy do zmiany ru ch u po­

suw isto-zw rotnego, k tó ry w ykonuje tłok w cy­

lindrze na ruch obrotowy, najdogodniejszy do przenoszenia. D latego też w iększość m aszyn

9 H

Rys. 10.

roboczych jest w ten sposób skonstruow ana, że da się napędzać tylko ruchem obrotowym.

Do układu korbow ego możemy zaliczyć także s u w a k (18) rys, 9.). Składa się on z cienkiej ru rk i m osiężnej lub żelaznej, naw et o średnicy zew nętrznej takiej, by mogła się sw obodnie i m ożliwie bez w ielkich s tr a t na t a r ­ cie poruszać w cylindrze roboczym i by' po­

w ietrze mogło koto niego bez przeszkody z jej strony przechodzić z, p alen isk a do chłodnicy i z. powrotem. R urkę tę zaopatrujem y a obu stro n

(22)

— 21 —

w dna, k tóre mogą być płaskie. Suw ak jest więc zam knięty. Mógłby być zrobiony z k aw ałka pełnego w środku; nie robim y tego jednak, bo na poruszanie tak iej w ielkiej m asy tam i sam zużylibyśm y bardzo dużo energji. S ilnik nasz byłby bardzo miało wydajny, szedłby nieekono­

micznie.

Rys. 11.

Do jednego z den jest przym ocowane mocno cięgło (16), sporządzone z dokładnie okrągłego d ru tu m osiężnego lub stalow ego średnicy 3 mm.

D ługość jego w ynosi 80 mm. od środka połącze­

nia przegubow ego z łącznikiem suw akow ym (1.7) aż do suw aka, nie w liczając w to części p rze­

bijającej dno i n akuw ka nitowego.

T ł o k przebija naw skroś cięgło (16), dla którego tłok stanow i pew nego rodzaju łożysko osiowe ruchotmie. O tw ór w ięc w tłoku m usi być w yw iercony dokładnie i staran n ie. Dbać trzeba 0 to, aby środek jego leżał n a osi cylindra 1 w środku tłoka. Cięgło musi chodzić w ło­

żysku oisiowem — tłoku lekko i szczelnie, po­

(23)

dobnie jak l e k k o i s z c z e l n i e z u p e ł - n i e chodzić m usi tłok w cylindrze. W ym iary i k sz ta łty tłoka widoczne z ry su n k u 10. P rz e ­ gubowe połączenie tło k a z łącznikiem tłoko­

wym w skazuje najlepiej ry su n e k 3. Zam iast sw orzni rów nych, zakończonych główką, a w bijanych n a gorąco, można użyć sw orzni do połowy gw intow anych. G w int w ejdzie do gw in­

tu w tłoku, a części nienagw intow ane będą sta ­ now iły p u n k ty oparcia dla ram ion łącznika tłokowego. T łok pow inien być zro-biomy z do­

brego m aterjału (dobre żelazo kute), m usi być koniecznie toczony i w yszlifow any, jeśli ma szczelnie chodzić w cylindrze. Podczas ruchu dbamy o dokładne i obfite sm arow anie.

Ł ą c z n i k t ł o k o w y (15), przedstaw io­

ny w szczegółach n a rys. 1 1., robim y z blachy np, mosiężnej, 2 mim. grubej. W ycinam y n aj­

pierw z blachy 2 odpowiednie kaw ałki, o bra­

biam y każdy z osobna. D opiero po zgięciu od- powiedniemi składam y je i nitujem y lub sp aw a­

my w odpowiedniem miejscu. W koricu w iercim y otw ory dla połączenia z. korbą i tłokiem, zw ra­

cając p iln ą uw agę n a to, by otw ory te były prostopadle do płaszczyzny łącznika w y w ie r­

cone.

Ł ą c z n i k s u w a k o w y (17; rys. 1 2) robim y z tego sam ego m aterjału co łącznik tło­

kowy, zachow ując szczególną ostrożność p rzy zginaniu, by nie złamać łącznika, o co bardzo łatw o p rzy blachach mosiężnych. K szta łt b a r­

dzo k rz y w y dlatego, by oba łączniki podczas ru ch u nie biły jeden o drugi. K rzyw izna może

(24)

— 23 —

być zresztą inna, byle tylko łączniki o siebie nie zaw adzały i byle odległość otw orów się zgadzała.

O ś pow inna być z żelaza kutego, toczone­

go lub z stali. Je śli będzie toczona, nie będzie­

my m ieli tak dużego tarcia, unikniem y b icia w boki i t. d. Sporządzam y ją sobie sam i n a to­

karce lub każem y sporządzić ślusarzow i n aj­

pierw całą, taką, jak n a rys. 13. Potem p rze­

cinam y ją w miejscach, zaznaczonych n a ry su n ­ k u p rzez x-x i y-y. P o w stan ą nami 3 części: dwie z czopami do łożysk, trzecia, środkow a, rów na.

Część ró w n a będzie czopem łącznika tłokowego.

Po obu jej stronach przym ocowujem y mocno k o r b y (18), w idoczne z rys. 14b, gdzie także jest uw idoczniony sposób umocowania.

W podobny sposób przypraw iam y do końca osi k o r b ę s u w a k a (19), widoczną na rys.

14a. Możemy ją nabić n a oś n a gorąco lub na- klinow ać. O krągła podkładka o średnicy 8 mm.

i otw orze 5 mm. służy do w łożenia pomiędzy korbę a łącznik, by uniknąć dotykania łącznika i korby. (P a trz rys. 3.). Szczególnie w ażne są w ym iary 38 mm. i 25 mm. Te m uszą być do­

kładnie zachowane.

Ł o ż y s k a (2 0) mogą mieć k sz ta łt zresztą dowolny. M uszą jednakże być dostatecznie sil­

ne i ta k zrobione, by oś cy lin d ra przedłużona padła n a środek w ału, k tó ry m usi być rów no­

leg ły do podstawy, co uzyskam y przez w ierce­

nie otw orów n a oś w łożyskach w r ó w n y c h o d l e g ł o ś c i a c h od podstawy.

(25)

B ardzo ładne i praktyczne łożysko z p rzy ­ k ry w ą przed staw ia nam rys. 15. Ł ożyska ta ­ kie możemy sobie dać ulać z żelaza, zrobiw szy sobie poprzednio formę z drzew a. Z am iast ło­

żysk lanych możemy użyć łożysk z tw ardego drzew a (dąb). Aby jednak tarc ie nie było duże, musimy łożyska zaopatrzyć w panew ki % bron- zu lub białego m etalu, w których będzie cho­

dzić oś. P an ew k i w postaci ru r k i przytrzym uje

nam przy k ry w k a, p rzyśrubow ana śrubkam i, by ją można wyjąć, gdy chcemy np. rozmontować m aszynę w celu jak iejś napraw y. Z góry w ie r­

cimy otw ór na oliwę, k tó ra może spływ ać z lam pki n a oliwę, um ieszczonej na przykryw ce.

J a k w szystkie m aszyny tłokowe tak też i nasza m aszyna ma m artw e położenia (w m ar­

tw eni położeniu znajduje się m aszyna wtedy, gdy łącznik tłokow y i k o rb a jego n ak ry w ają się n a linji prostej, to jest, gdy tw orzą z sobą k ą t 0° lub 180°). M artw e położenia mamy 2 razy

(26)

— 25 —

p rzy jednym obrocie. Bez pomocy z zew nątrz m aszyna z położenia m artw ego nie ruszyłaby, gdyby n ie koło rozpędow e (2 1), któ reg o zada­

niem jest także ujednostajnić bieg maszyny.

K oła rozpędow e w w ielkim w yborze kupić m ożna w sk lep ach tow arów żelaznych. Ktoby jednak chciał sobie i koło rozpędow e sam spo­

rządzić, niech sk o rz y sta z niżej podanego ry ­ sunku i opisu.

v

X

y

fiY' . . . . V

-w

t

Rys. 13.

E sów ką (L aubsaege) w ycinam y z deseczki 4 mm. grubej k rą ż e k o średnicy 100 mm., a w nim sp ry ch y dowolnej ilości i dowolnych kształtów , byle nie osłabić zbytnio koła. Na­

stępnie też esów ką (kabłącznicą.) wycinamy dw a pierścienie z deseczki 2 mmi. grubej (rys.

16a.). P ie rścien ie te naklejam y silno n a po­

przednio sporządzone kółko. P ow staje nam przez to n a obwodzie koła row ek (p a trz rys.

16b.), k tó ry zapełniam y ołowiem. W tym celu ow ijam y koło w zdłuż w ieńca skraw kiem płó­

tna silno i przytrzym ujem y je silno drutem . Na­

stępnie robim y w płótnie dw a otw ory w odle­

głości około 1 cm. od siebie. Jed en słu ży nam do w lew ania roztopionego ołowiu, dru g i do w ypuszczania w ypartego p rzez ołów pow ietrza.

(27)

P rze d w laniem ołowiu dobrze jest podgrzać kółko drew niane silno. P o zastygnięciu ołowiu zdejmujemy płótno.

D la w zm ocnienia p iasty k o ła wycinamy dw a p ierścienie (p a trz 16a) o śre d n icach : ze­

w nętrznej 20 mm. i w ew nętrznej (dla osi) 5 mm.

i przyklejam y je do środka koła rozpędowego po obu stronach.

W| podobny sposób możemy sporządzić so­

bie k o ła zamachowe i dla innych przyrządów w dowolnych w ielkościach i o dowolnych kształtach.

N a zakończenie podamy k ilk a uw ag n a t e ­ m at sp aw a n ia i nitow ania.

LU TO W A N IE.

P rz e z lutow anie rozum iem y połączenie Jednakich albo różnych m etali zapomocą trz e ­ ciego łatw o topliw ego m aterjału, w prow adzo­

nego w stan ie płynnym pomiędzy obie łączone części. A by lutow anie w ypadło dobrze, należy obie łączone części um ieścić w odpowiedniem, nieznacznem od siebie oddaleniu i odpowiednio je rozgrzać, a w ięc m uszą posiadać n a j­

m niej tem p eratu rę topliw ości lutu, przyczem spój (lu t) rozpalony, a w ięc płynny, pow inien dokładnie w ypełniać miejsca, przeznaczone dla niego, a pow ierzchnie stykow e m uszą być jak najdokładniej oczyszczone, co u skutecznia się p rzez ich oskrobanie albo też p rz ez obmycie odpowiedniem ! środkam i chemicznemi (mi. i.

k w as solny).

(28)

— 27 —

L u ty są dw ojakie: m i ę k k i e , łatw otopli- 1 we i t w a r d e , trudnotopliw e. Jak o spoju ła-

tw otopliw ego używ a się czystej cyny lub stopu cyny z ołowiem, przyezem p rz y lutow aniu na m iękko przedm iot się ogrzewa,, a lut topi się przez przyłożenie do niego lutownika,. L utow nik trzeb a n ajpierw pocynować, co robi się w ten sposób, że się go spiłow uje pilnikiem , rozgrze-

Rys. 14.

w a i pociera n ajp ierw po k aw ałk u salm jaku, a potem po cynie. R ozgrzew am y go potem n aj­

lepiej w ogniu z w ęg la drzewnego, przyezem część pocynow aną (koniec) zw racam y do góry.

L uto w n ik a nie śmiemy jednak rozgrzew ać do czerwoności, bo inaczej cyna spali się, a lu ­ tow nik trzeba cynow ać na nowo. Roztopiony przez, przytknięcie lu to w n ik a lu t w ypełnia szczelinę, a stygnąc, łączy sta le ze sobą przed­

mioty.

L u to w an ia m i ę k k i e g o używ a się szcze­

gólnie do łączenia cienkich blach lub delikat-

(29)

nycli przedm iotów, niew ym agających w ielkiej w ytrzym ałości i nie w ystaw ianych n a działa­

nie w ysokiej tem peratury, gdyż inaczej spój roztopiłby się, a lutow anie p rzez to się roz­

luźniło.

L u t t w a r d y w ym aga do stopienia wyż­

szej tem peratury, ale zato daje połączenia sil­

niejsze. U żyw ać go będziemy do lutow ania pa­

leniska, den suw aka, do p rzylutow ania dna cy­

lin d ra roboczego i t. p. Ja k o lu tu używ a się zw ykle czystej miedzi lub z. ‘2 0 proc. domios-iką ołowiu. L ut w prow adza się albo w postaci ziarnek, zam ieszanych w papce z bo rak su i wo­

dy, lub też w postaci m ałych płatków , p rz y k ry ­ w anych wspommianem ciastem z boraksu. Bo­

ra k s nie dopuszcza pow ietrza do przedm iotów lutow anych. Do tego celu możemy też użyć g lin y albo sproszkow anego szkła. P rz y lutow a­

niu trzeb a dokładną zw racać uw agę n a to, by m iejsca połączenia były zupełnie czyste i w

(30)

— 29 —

złożeniu siln ie ze sobą się stykały. To czyni spojenie trw ałem .

Części spajane w iążem y silno wypalonym cienkim drutem żelaznym. Ze sproszkow anego bo rak su i wody przygotow ujem y m iękki a cia­

sto, kładziem y nieco spoju tw ardego (miedź) n a m iejsce spojenia i nakryw am y w arstw ą tego ciasta. Rozgrzew am y następ n ie to w szystko, aż b o rak s zacznie kipieć, a w oda w yparuje. Skoro się potem boraks rozpłynie, posadzaany przed­

miot. n a rozżarzone w ęgle czyste (dobrze jest używ ać p rz y lutow aniu w ęgla (drzew nego) i dmuchamy dm uchaw ką lub miechom kow al­

skim. W krótce rozpłynie się spój i zapełni szczeliny. P o ostygnięciu przedm iot jest goto­

wy.

Do sp a ja n ia miedzi lub mosiędżu używ a się łatw o topliw ego spoju mosiężnego lub sreb rn e­

go. Części spajane ściągam y drutem . Miejsce spajane pow lekam y rządkiem ciastom boraksu, k tó re za w iera spój w postaci opiłek. Stopniowo rozgrzew am y przedm iot, aż b o rak s p rzestanie się burzyć, to zn aczy: aż woda z c ia sta w ypa­

ruje. U staw iam y następnie przedm iot szczeliną sp aw an ą wdół i zagrzebujem y go w dobrze w ypalone w ęgle tak, by zawsze móć śledzić, co s;ię tam dzieje. Dmuchamy ciągle w ogień, uw ażając, by strum ień w duchiw anego powie­

trz a nie padał na przedm iot, lecz na węgle.

Skoro ziarn k a spoju zaczynają się przy zielon­

kaw ym b lask u rozpływ ać, wyjm ujemy przed­

miot gotowy. Nie ziębimy go gw ałtow nie w zbyt zimnej wodzie, gdyż inaczej spojenie

(31)
(32)

— 31 —

w sk u tek gw ałtow nego oziębiania i różnej roz­

szerzalności spoju i przedm iotów spaw anych przestan ie być spojeniem, rozlu źn i się.

S paw anie możemy przeprow adzić nawet od biedy i pod kuchnią

NITOW AN IE.

P rz e z nitow anie rozum ie się także połącze­

nie dwu kaw ałków żelaza ze sobą, że albo są one ze sobą stale połączone (np. palenisko), al­

bo też są względem siebie ruchome, t. j. obra­

cają się naokoło nitu, np. w nożycach, k le­

szczach kow alskich, a p rzy naszej m aszynie p rz y połączeniu tłoka z łącznikiem , cięg ła su ­ w a k a z łącznikiem su w ak a i korby su w ak a z łącznikiem suw akow ym .

Do w ykonania tych połączeń używ am y n i­

tów, k tó re m ożna w różnych w ielkościach k u ­ pić w handlu jako przedm iot masowej fabry­

kacji, a k tó re nam dają połączenie trw ałe, gdyż bez uszkodzenia n itu lub jednego z połączo-

; nych kaw ałków nie m ożna ich rozłączyć. Ni­

tow anie w ykonujem y bądź ręcznie, bądź też me­

chanicznie, n a zimno lub n a gorąco. P rz y n i­

tow aniu na gorąco trzeba baczną zw racać uw a­

gę n a to, aby ro z g rza n ie nitu nie było ani za małe, ani za w ielkie. W pierw szym w ypadku otrzym alibyśm y za słabe połączenie, w drugim zaś, w skutek silnego ściśn ien ia p rzez k u rc ze­

nie się nitu, oderw anie nagłów ka. N itow anie

(33)

ręczne n a zimno lub na gorąco przez, poprzednie rozg rzan ie n itu uskutecznia się tak, iż w suw a się n it w odpowiednie otw ory, W blachach po­

robione, przytrzym ując go od strony głów ki ręcznym młotem, przytrzym yw akiem , a z d ru ­ giej strony, w yrab iając nagłów ek młotkiem nitowniczym.

K O N I E C.

(34)

Biblioteka Śląska w Katowicach I d : 0030000709483

20598/36

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dopiero po zgięciu

Przez kilka kadencji był członkiem centralnych diecezjalnych gremiów: od 1982 roku Diecezjalnej Rady Duszpasterskiej, od 1991 roku członkiem Rady Kapłańskiej, od 1986

przez dwa miesiące był substytutem w parafii Najświętszej Maryi Panny Wspomożycielki Wiernych w Wełnowcu.. otrzymał nominację na administratora w

Oszust, który może też być kobietą, tak prowadzi rozmowę, by przekonać rozmówcę, że faktycznie jest tą osobą, za którą się podaje.. Pod pozorem niepowtarzalnej okazji

Powłoka „LEUCO topcoat” będzie w przyszłości stałym elementem ofer- ty LEUCO w zakresie narzędzi do obróbki drewna litego.. Nowa głowica nożowa LEUCO „UltraProfi ler

Wzruszająca jest komunijna procesja: oto ludzie idą by stać się z Chrystusem jednym ciałem.. On dajesz się cały, każdy -

(Bujak Piotr, Borowski Jakub, Bujak Dominik, Niestuj Piotr). 2 POL KS KSZO Ostrowiec Swietokrzyski

Jana Pawła II w intencji Róży Rodziców z prośbą o rozszerzenie się tego dzieła modlitwy rodziców za swoje dzieci, aby jak najwięcej dzieci otrzymało od swych rodziców